Artykuł 1.
Polska i Rumunia zobowiązują się szanować wzajemnie i trzymać przed wszelką napaścią z zewnątrz obecną całość ich terytorium i obecną niezależność polityczną.
Artykuł 2.
W razie gdyby Polska lub Rumunia, wbrew zobowiązaniom nałożonym przez artykuły 12, 13 i 15 Paktu Ligi Narodów, stały się przedmiotem napaści bez wywołania jej ze swej strony, Rumunia i wzajemnie Polska, postępując zgodnie z art. 16 Paktu Ligi Narodów, zobowiązują się udzielić sobie niezwłocznie pomocy i poparcia. […]
Artykuł 3.
Gdyby, pomimo swych usiłowań pokojowych, oba Państwa znalazły się w stanie wojny obronnej w rozumieniu art. 1 i 2, zobowiązują się one jedno bez drugiego nie pertraktować ani nie zawierać zawieszenia broni lub pokoju. […]
Artykuł 5.
Żadna z Wysokich Stron Umawiających się nie będzie mogła, bez uprzedniego porozumienia z drugą, zawrzeć przymierza z trzecim mocarstwem.
Genewa, 15 stycznia
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Art. 1. Polska i Rumunia zobowiązują się wspomagać się wzajemnie na wypadek, gdyby jedna z nich została zaatakowaną, bez dania powodu ze swej strony, na swych obecnych granicach wschodnich.
W następstwie tego na wypadek, gdyby jedno z obydwu państw zostało bez dania powodu ze swej strony napadnięte, drugie będzie się uważało za będące w stanie wojny i udzieli mu zbrojnej pomocy.
Art. 2. Celem uzgodnienia swych wysiłków pokojowych, obydwa Rządy zobowiązują się do porozumiewania się w kwestiach polityki zewnętrznej, dotyczących ich stosunków z ich wschodnimi sąsiadami.
Bukareszt-Warszawa, 3 marca
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Droga ze szkoły w Kutach nad Czeremoszem nie jest długa. W normalnych warunkach wystarczyłoby kilka minut nawet na marsz pieszy. Teraz jednak — choć „jedziemy” autem — ten niewielki kilometr wydłuża się bez końca. Mija kwadrans za kwadransem, a my ciągle tkwimy jeszcze wśród domków i ogrodów ostatniego polskiego miasteczka. [...] Posuwamy się wolno, krok za krokiem, zatrzymując się na długo co kilka metrów. Nie widać nic, czujemy jednak, że przed nami, za nami, obok nas — ścisk niewiarygodny. Przeładowane bagażem, przepełnione ludźmi wozy różnego typu — od olbrzymich ciężarówek i autobusów do małych motocykli — stłoczyły się w nieprzeniknionej ciemności na drodze [...]. Rumuni przepuszczają przez szlaban graniczny tylko po kilka aut naraz, zatrzymują je za szlabanem, sprawdzają dokumenty. [...]
Ludzie, przybici nieszczęściem — wyszarpani moralnie, znużeni i zmęczeni fizycznie — nie panują nad nerwami. Co chwila wybuchają awantury i wzajemne wymyślania. [...] Wszyscy chcieliby przekroczyć ten szlaban jak najprędzej.
Kuty, noc 17/18 września
Władysław Pobóg-Malinowski, Na rumuńskim rozdrożu. Fragmenty wspomnień, Warszawa 1990.
Około godziny 18.00 ruszyliśmy i my w stronę mostu [...]. Tymczasem zapadła noc, w znacznej ciżbie jedni płakali i modlili się, inni klęli i pomstowali na wszystko i wszystkich. Były wypadki samobójstw. Ten i ów schylił się i schował ukradkiem grudkę ziemi do kieszeni. Patos tych scen był nie do opisania. [...]
Upokorzeni i z goryczą piołunu w ustach, jechaliśmy teraz przez terytorium Rumunii. W ulewny deszcz przez Starożyniec dotarliśmy o 2.00 do Czerniowiec. Miasto było zawalone uchodźcami. Pojechaliśmy do naszego konsulatu [...]. Tam dopiero dowiedziałem się, że granicę Polski przekroczył też Śmigły, co w ówczesnym położeniu, gdy biły się jeszcze poszczególne jednostki i przy panujących wtedy nastrojach — zrobiło straszne wrażenie.
Kuty–Czerniowce, 17/18 września
Paweł Starzeński, Trzy lata z Beckiem, Warszawa 1991.
Uboga uliczka, zamieszkana przeważnie przez Żydów, zapchana jest — jak wczoraj jeszcze Kuty — wozami polskimi różnego typu. Ludzie niewyspani, pomęczeni gnieżdżą się jeszcze wewnątrz aut, wielu jednak powyłaziło już na zewnątrz. [...] W pewnym momencie ukazuje się i działać zaczyna rumuński Czerwony Krzyż. Panie z opaskami na rękach wynoszą z najbliższych domów tace. Chleb z masłem, pokrajany na duże kawałki biały ser. Będzie też gorące mleko dla dzieci. Dla dorosłych herbata. Wynoszą ją w konewkach, rozlewają do dzbanuszków i blaszanych kubków. Zbliżają się i do mnie. Dziękuję — czuję, jak coś mocno ściska mnie za gardło. Roztkliwiam się, taka nagła, gwałtowna zmiana! [...]
Jedni sięgają po posiłek gestem niepewnym, w zażenowaniu czy zakłopotaniu, czasami szepcząc wyrazy francuskiego podziękowania, częściej jednak bez słowa — w posępnym milczeniu. Inni zbyt hałaśliwie okazują swą radość i wdzięczność. [...]
Na placu — niedaleko stąd — Rumuni rozbrajają naszych żołnierzy. [...] Rozbrojonych ładują do polskich samochodów i wywożą w niewiadomym kierunku. [...] Podnosi się gorycz i żal do Rumunów. Czy nasz „sojusznik” nie może się zachować wobec nas — inaczej? [...] Żołnierza, który ma iść na zachód – bić się we Francji, rozbrajają tu i wywożą!... Gdzie?
Rumunia, Starożyniec, 18 września
Władysław Pobóg-Malinowski, Na rumuńskim rozdrożu. Fragmenty wspomnień, Warszawa 1990.
Marszałek Śmigły jest ogarnięty pesymizmem. Rumuni utrudniają nam egzystencję i pracę bardziej, niż wymagałaby tego ścisła neutralność. Rozdzielają nas. Pan Prezydent Rzeczpospolitej ma być umieszczony koło Bacău, rząd w Slănic, a Pan Marszałek wywieziony będzie do Craiovej, obok granicy bułgarskiej. Urzędnicy będą rozrzuceni w terenie, wojsko internowane, sprzęt zabrany.
Lepiej byłoby ewakuować się na Węgry.
Rumunia, Czerniowce, 18 września
Eugeniusz Kwiatkowski, Dziennik. Lipiec 1939 – sierpień 1940, oprac. Marian Marek Drozdowski, Rzeszów 2003.
Nowym wydarzeniem jest akcja rosyjska w Rumunii. Dziś „Warschauer Zeitung” podała w artykule żądania, jakie Sowiety postawiły Rumunii — ale równocześnie okazało się, że stanowiły one ultimatum, wczoraj rano postawione z terminem do wieczora i w parę godzin później przyjęte. Oddanie Rosji Besarabii, północnej Bukowiny, kontroli Konstancy i jakiegoś portu naddunajskiego — to wcale niemało! A jednak Niemcy temu się nie sprzeciwiły! Widocznie jednak Niemcy w obecnej chwili nie chcieliby mieć równocześnie wojny na wschodzie — i dlatego ustępują. Ale w tych warunkach możliwe jest, że ustąpią i na naszym terenie. Wiadomości o delegatach sowieckich w Berlinie zdają się świadczyć, że jakieś pertraktacje się toczą, a pewne symptomaty wskazywałyby, że Niemcy przygotowują się do opuszczenia tej części ziem polskich. [...]
Na terenie bliskim granicy rosyjskiej przewidywania wejścia bolszewików są tak rozpowszechnione, że dużo ziemian z tych okolic opuściło folwarki i przyjechało do Warszawy.
Warszawa, 28 czerwca
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Kochany Tuwimie,
Ktoś mi napisał, że Pan żyje i jest w Warszawie, dlatego próbuję pisać do Pana. – Jestem tutaj od września 1939 r. Od 1941 r. nie miałam już żadnej styczności z Zachodem, aż do lutego b.r. – Od 194 do lutego b.r. nie miałam żadnych wiadomości z kraju, z gazet polskich od 1941 do dziś nie widziałam żadnych. – Czy mógłby Pan przysłać mi trochę polskich gazet? Nie mam radia od 1941 i nie wiem zupełnie, co się dzieje na świecie. Daję od siedmiu lat tutaj lekcje języków, a że znam perfekt rosyjski, angielski, niemiecki i francuski – mam dużo uczniów. Tylko że Kluż trzy razy zmienił ludność, odkąd tu jestem.
Cluj, Rumunia, 6 sierpnia
Julian Tuwim, Listy do przyjaciół-pisarzy, oprac. Tadeusz Januszewski, Warszawa 1979.
W telewizji ciekawe programy religijne, kolędy, przemówienie premiera Tadeusza Mazowieckiego, który mówi o nowym życiu w Polsce w duchu chrześcijańskim. Na koniec przełamuje się opłatkiem z całym polskim ludem, życząc pokoju w nowych warunkach i nowym ustroju. Zakończył słowami: „Bóg jest z nami!”. A rok temu było nie do pomyślenia, żeby tak zmieniła się w Polsce polityka.
Mołodutyn, pow. chełmski, 24 grudnia
Władysław Kuchta, Twardą chłopską ręką. Kronika mego życia, wybór, wstęp i oprac. Donat Niewiadomski, Lublin 2007.