Po przyjściu do kawiarni [„U Aktorek”, na ul. Mazowieckiej 5] dowiaduję się, że nastąpiła nagła ewakuacja władz cywilnych i ludności niemieckiej. Bolszewicy wdarli się od strony Kowla i zajęli już podobno Lublin. Ogarnęło nas jakieś radosne podniecenie. Co chwila ktoś przynosił nowe szczegóły tej po prostu panicznej ucieczki. W Alejach Jerozolimskich i koło dworca tłumy ludzi stoją, aby nasycić swoje oczy widokiem uciekających Niemców. Rzeczywiście panika duża.
U nas w kawiarni ruch niebywały. Ludzie się bawią wyjątkowo. Wino, szampany i inne alkohole leją się. Ja miałem wściekłą pracę.
Warszawa, 23 lipca
Marian Wyrzykowski, Dzienniki 1928-1969, Warszawa 1995.
Wiejskie wesele. Tuż prawie za rogatkami Pragi. Deszcz lał jak z cebra, a panna młoda miała białą suknię i welon jak za najlepszych niewojennych lat.
W drodze do kościoła w Nieporęcie spotkaliśmy niespodziewaną przeszkodę. Szosą jechały nieskończone sznury wozów ciągnionych przez maleńkie koniki. Tysiące Ukraińców uciekało z dobytkiem ze swoimi niemieckimi przyjaciółmi. Kondukt jakby żałobny, a smutny, bo zwiastujący ruinę ludzkich sadyb.
Jakoś przebrnęliśmy. Wydało mi się, że nasze konie śmielej i pewniej unoszą głowy — od tamtych zmęczonych i oszołomionych.
Nieporęt koło Warszawy, 23 lipca
Jadwiga Czajka, Pamiętnik mieszkanki Pragi, Warszawa 2006.