Wyrażam Wam uznanie za bojową, żelazną dyscyplinę, za godne reprezentowanie munduru ludowego Wojska Polskiego, za skromność, takt i kulturę, za te wszystkie walory, które raz jeszcze potwierdziły Waszą dojrzałość i rozum polityczny, waszą gorącą ideowość — podstawę siły bojowej, sprawności i zwartości naszych szeregów. Składam podziękowanie wszystkim dowódcom, oficerom sztabów i służb [...].
24 sierpnia
Leszek Pajórek, Polska a „Praska Wiosna”. Udział Wojska Polskiego w interwencji w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1998.
Działania sojusznicze wojsk na terytorium CSRS udaremniły dążenia sił kontrrewolucyjnych do oderwania tego bratniego kraju ze wspólnoty państw socjalistycznych. Rozkazuję: Dowódcy 2 A WP utrzymywać wojska Armii w dotychczasowym ugrupowaniu operacyjnym, realizując zadania obserwacji, rozpoznania i blokowania nakazanych garnizonów i obiektów. Jednocześnie kontynuować nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów z miejscowymi władzami czechosłowackimi i jednostkami CzAL stosownie do wydanych w tej sprawie wytycznych.
31 sierpnia
Lech Kowalski, Kryptonim „Dunaj”. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1992.
Na rozkaz władzy ludowej, wraz z żołnierzami Armii Radzieckiej i innych bratnich armii, żołnierz polski pospieszył na teren Czechosłowacji. Doświadczenie wykazało, że pomoc była konieczna i że przyszła w porę, że podskórne, dobrze zorganizowane procesy kontrrewolucji wystąpiły na powierzchnię, że spustoszenie zasiane w nastrojach części społeczeństwa czechosłowackiego osiągnęło niepokojące rozmiary.
Żołnierze nasi wypełnili z honorem swą patriotyczną i internacjonalistyczną powinność. W tych trudnych dniach wykazali wysoką dojrzałość i rozum polityczny. Zmasowanej propagandzie, reakcji i organizowanym przez nią szykanom przeciwstawili zdecydowanie i skutecznie swój odważny spokój, poczucie godności, dyscyplinę, kulturę godną ludowego żołnierza polskiego, godną żołnierzy wszystkich socjalistycznych armii. Postępować tak będą niezmiennie nadal, pozostając czasowo na owych bojowych posterunkach, aby przyczynić się w ten sposób do unormowania życia w bratniej Czechosłowacji przez jej komunistyczną partię i władzę ludową.
Postawa wojska w tym okresie, a przede wszystkim postawa jednostek działających poza terytorium kraju, została oceniona niezwykle wysoko. Pragnę również podziękować serdecznie naszemu społeczeństwu za niezliczone dowody zainteresowania, poparcia, sympatii, dowody szczególnie cenne w roku 25-lecia naszych ludowych sił zbrojnych. Rozumiemy i traktujemy uznanie społeczeństwa za szczególnej wagi zobowiązanie, za najwyższe wyróżnienie, jakie może spotkać żołnierza.
Wrocław, 1 września
„Kultura” Paryż, nr 253, 1968 (zeszyt specjalny poświęcony wydarzeniom w Czechosłowacji).
Wojska 2 Armii WP uczestniczące w operacji „Dunaj” wykonały sumiennie i godnie patriotyczne i internacjonalistyczne zadanie postawione przez Partię i władzę ludową w zakresie pomocy narodowi czechosłowackiemu i KPCz w umocnieniu socjalistycznego porządku oraz w szybkim przywróceniu normalnego życia w CSRS. Działając razem z wojskami sojuszniczymi, udaremniły reakcyjny przewrót i zapobiegły przelewowi krwi, do którego zmierzały wewnętrzne siły kontrrewolucji w oparciu o pomoc międzynarodowego imperializmu.
Zgodnie z podpisanym w dniu 16 października w Pradze układem między rządami ZSRR i CSRS o czasowym pobycie wojsk radzieckich na terytorium CSRS, dalsze zadania zapewnienia bezpieczeństwa wobec zagrożenia ze strony imperializmu, a zwłaszcza zachodnioniemieckich sił odwetowych, wykonywać będzie wspólnie z CzAL część wojsk radzieckich pozostających w dalszym ciągu na terytorium CSRS.
W związku z powyższym, rozkazuję: [...] Szefowi Głównego Zarządu Politycznego:
1. Zapewnić, aby opuszczenie ziemi czechosłowackiej przez nasze wojska odbyło się we właściwej atmosferze politycznej, w duchu braterstwa i przyjaźni.
2. W porozumieniu z władzami partyjnymi i administracyjnymi zapewnić uroczyste powitanie powracających jednostek na trasie przemarszu oraz w ich stałych garnizonach.
23 października
Bartosz Kaliski, Dobrzy okupanci, „Karta” nr 41, 2004.
Przede wszystkim — sprawa decyzji użycia wojska. To sprawa, rozumiecie, decyzji najwyższego rzędu, najwyższego politycznego szczebla, i — jeszcze raz podkreślając, że prawdopodobnie nie potrafilibyśmy dzisiaj wszystkich szczegółów tej sprawy wyjaśnić — ale taka decyzja na tym najwyższym szczeblu zapadła.
Można postawić pytanie: a dlaczego taka decyzja była wykonywana? Czy wy chcecie mieć wojsko — towarzysze, robotnicy i przyjaciele — które będzie ustawiało władzę, które będzie zmieniało władzę, tak jak w Południowej Ameryce czy w Afryce? Rządy pułkowników i generałów? Którym się nie będzie podobała taka czy inna decyzja ich kierownictwa, legalnie wybranego — i będzie tą władzę zmiatało? Nie! Nasz żołnierz będzie każdej ludowej władzy bronić! Razem z wami będzie bronić! I partii będzie bronić! [...]
A jednocześnie chyba również powinniście obiektywnie przyznać, że nie wszystko to, co się działo na ulicach Szczecina, było godne pochwały, było godne aprobaty. To co się działo na ulicach Szczecina, to co narosło, to co się przylepiło do waszego słusznego niezadowolenia z istniejącej sytuacji, niezadowolenia z decyzji, które zostały podjęte. To co się przylepiło — było rzeczą złą! Było rzeczą często przestępczą! Przecież na waszych oczach paliły się budynki, ciężką pracą budowane! Na waszych oczach paliły się sklepy! Grabież była wykonywana! I dlatego musicie zrozumieć, że w takiej sytuacji, [...] kiedy narasta, rozpłomienia się masę tego rodzaju wypadków — jak to się mówi: „Pan Bóg kule nosi”. To są rzeczy straszne! To są potem rzeczy nieobliczalne! To są potem rzeczy, nad którymi się już nie panuje! [...]
A jednocześnie — weźcie pod uwagę — było tam wewnątrz budynku [Komitetu Wojewódzkiego] 150 żołnierzy. Było na zewnątrz budynku jeszcze więcej żołnierzy, transportery opancerzone, byli milicjanci. Nikt nie otworzył ognia! A przecież pełne prawo było — konstytucyjne. Mówimy tutaj o konstytucji, o prawie, o przestępstwie — ukarać przestępców, którzy strzelali. Nie strzelali! Nie strzelali! Jeśli ktoś by do was, w nocy, do domu by wtargnął przez okno, i próbował grabić — no nie macie broni, ale macie prawdopodobnie jakieś ciężkie urządzenie w domu. Każdy z nas ma! Biłby! Nie patrzył, czy zabije, nie zabije! A żołnierz nie strzelał! Milicjant nie strzelał!
Szczecin, 24 stycznia
Michał Paziewski, Debata robotników z Gierkiem. Szczecin 1971, Warszawa 2010, [cyt. za:] Gierek do ludu, „Karta” nr 65, 2011.
Nie będziemy już liczyć ilość trupów, bo to jest trudne do policzenia, ile tam z ulicy zwieźli. [...]
Co było powiedziane, że się tym ludziom wypłaca odszkodowania. Owszem, wypłaca się, ale... Ot, no nie wiem, czy to jest sprawdzone, ale oczywiście są takie pogłoski. No nawet mam znajomego, który takie coś otrzymał. Nie wierzyłbym może, gdybym naprawdę tego człowieka nie znał. No, ale znałem go — który mi oświadczył, że zginął brat. No, miał tam dostać jakieś odszkodowanie, ale z tym, pod jednym warunkiem, że jeżeli podpisze zobowiązanie, że brat nie został zabity, ale zmarł tam na atak serca czy na wątrobę, czy na coś innego. Pod tym warunkiem miał dostać to odszkodowanie. Tak on mi oświadczył... (oklaski) [...]
Druga sprawa, że trupów się chowało w nocy, że były określone cztery osoby z rodziny na pogrzebie o 22.00, o 24.00, czy o pierwszej w nocy i jak tam wypadło. Też jest prawdą na pewno, bo tak się robiło. No, oczywiście towarzysz Gierek o tym wiedzieć nie mógł. I na pewno by się nie dowiedział, gdyby właśnie może nie ten nasz strajk. [...] (oklaski)
Chciałbym jeszcze powiedzieć o innych metodach. [...] Łapie się stoczniowców jak szczury. Łapie się po cichu, zza węgła, zza drzewa. Już kilku zostało tak dotkliwie pobitych. [...] Był u nas taki wypadek, że pobito człowieka. Naprawdę, no siny, zielony na plecach od pałek. Za to tylko, że chciał spisać numerek milicjanta, który go legitymował. Nie, nieprawnie, bo oni jechali z pracy. Kiedy tylko zobaczył przepustkę stoczniową, no to już uczniów wziął jako bandytów.
Bandyci jesteśmy! Nawet się dzisiaj pytałem takiego jednego milicjanta, który powiedział: „No, myśmy przyjechali tutaj, bo tutaj bandytyzm się rozwija”. Panowie, jaki u nas bandytyzm? „Staliśmy” pięć dni, ochranialiśmy zakład, jak własne dziecko. „Staliśmy” teraz dwa dni, też jest w porządku wszystko. [...]
Jak jestem przy milicji, to chciałbym nawiązać do towarzysza generała [Wojciecha Jaruzelskiego]. Widzę, że nosi zielony mundur, bardzo ładny. I dlatego się pytam: jak płatni ludzie — naprawdę ci, którzy nam po prostu zhańbili ten mundur, bo na pewno można to było załatwić inaczej — mogą się też podszywać pod mundur zielony? No ja nie wiem. Będąc tym żołnierzem, to bym takie... A niestety, było tak. Było tak, że milicja przebierała się w mundury wojskowe, aby sprowokować, żeby w przyszłości, gdy kiedyś będzie musiało wojsko stanąć w obronie... Choć wojsko do nas nie strzelało, na pewno. Tego nikt nie zaprzeczy, bo wojsko do nas nie strzelało. (oklaski) Strzelali tylko... Strzelali tylko ci, którym się nie podobały nasze twarze, oczywiście. Przecież ich działalność jest w Szczecinie znana. [...] Dla kogo jest faktycznie milicja? Czy do bicia uczciwych ludzi, czy do szantażowania? [...]
Mówiono, że strzelano tylko do tych, którzy napadli na więzienie i na Komendę Wojewódzką. Nieprawda! [...] Strzelano na postrach. No, oczywiście, ludzie się zbliżali coraz bliżej tego. No, tam próby były nawet podpalania tych skotów czy czołgów, wszystko, ale niestety. Drudzy się znaleźli tacy, że nie chcieli sprowokować, kufajkami gasili. [...] Ale nie było konfliktów. Później poszła seria jedna w powietrze, druga w powietrze. I ostatecznie z tego powietrza zginęły dwie osoby i dwie zostały ranione. U nas na zakładzie.
Przecież nie występowaliśmy na ulicy, a po prostu pod budynkiem administracyjnym, gdzie domagaliśmy się postulatów u swego dyrektora. Przecież do tego mieliśmy chyba prawo? Gdzie, do kogo mieliśmy iść? Przecież nikogo nie było! Milicja z ulicy nas porozpędzała. Po co było palić samochody czy inne rzeczy? Przecież można..., miała być zwykła demonstracja! Mieliśmy podejść pod KW i poprosić towarzysza Walaszka o wyjaśnienie. [...] Przecież czyby ktoś go ruszył? Przecież tu mamy cały rząd. A my jesteśmy przestępcami! Więc przecież chyba widzimy, że nikt nikogo nie rusza. [...]
I niech się tu niektórzy nie obrażą na mnie, że tak ostro tu wystąpiłem. Niestety, no ja inaczej nie umiem tego określić. Bo jeżeli bym chciał znowu „owijać w bawełnę”, no to by z tego, z naszej szczerej rozmowy by nic nie wynikło. Absolutnie nic!
Szczecin, 24 stycznia
Michał Paziewski, Debata robotników z Gierkiem. Szczecin 1971, Warszawa 2010, [cyt. za:] Gierek do ludu, „Karta” nr 65, 2011.
Żaden Polak nie może na serio przyrzekać dochowania braterstwa broni obcej armii, której bazy są w Polsce, która 40 lat temu w 17 dni po najeździe hitlerowskim wkroczyła do Polski bez wypowiedzenia wojny i zajęła należące wówczas do nas Litwę, Ukrainę i Białoruś — kraje, które do dziś nie uzyskały niepodległości. [...] Wojsko w PRL stało się miejscem zsyłki i tanią siłą roboczą. Wojsko Polskie takich tradycji nie miało. Uleganie odpowiedzialnych czynników wojskowych naciskom policji politycznej należy do najnowszych zdobyczy socjalizmu, za co Pan również ponosi odpowiedzialność.
Łódź, 25 września
Jacek Bierezin, List otwarty do Min. Obrony Narodowej, „Kultura” Paryż, nr 11/1979, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Tow. Władysław Kruczek: Ciąży na nas odpowiedzialność za to, co już zrobiliśmy i za decyzje, jakie podejmiemy. Jedną ze słabości jest to, że nie mamy za sobą partii. Trzeba członków partii poderwać do działania, uświadomić im realne niebezpieczeństwo. [...] Wezwać tow. Pykę, udzielić mu pomocy. Trzeba bronić zakładów przed terrorem KOR-u.
[...]
Tow. Wojciech Jaruzelski: Trzeba być uczulonym na sprawy radzieckie, pilnować je. Jest u przyjaciół duże zaniepokojenie tym, co się u nas dzieje. Odwołane zostały ruchy wojsk naszych i sojuszników, które dawno były zaplanowane, prosiliśmy sojuszników, aby w istniejącej sytuacji zmienili trasy przejazdu.
Tow. Edward Gierek: [...] W skali niespotykanej dawniej wytworzyła się psychoza niemożliwości i lęku spowodowana naciskiem wroga. Jest coś w społeczeństwie i w partii, co narastało od lat. Kryzys zaufania jest powszechny...
[...] Mogę w każdej chwili podjąć rozmowy z robotnikami.
Warszawa, 20 sierpnia
Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Warszawa. Dyskusja nad wprowadzeniem stanu wyjątkowego w związku ze strajkiem robotników na Wybrzeżu
Tow. Edward Gierek:
Sytuacja coraz bardziej niebezpieczna, strajki rozszerzają się, żądania eskalują. Przyznam się, że nie wiem, co można jeszcze robić poza tym, co robimy. Partia jest zdemobilizowana, nie wierzy, że opanujemy sytuację.
[...] Co się tyczy wolnych związków zawodowych — coraz więcej ludzi za nimi się opowiada. Ja jestem przeciw. Ale jest określona sytuacja, grozi nam strajk generalny. Może trzeba wybierać mniejsze zło, a potem starać się z tego wybrnąć.
[...]
Tow. Władysław Kruczek:
Trzeba zastanowić się nad ogłoszeniem stanu wyjątkowego, zacząć bronić władzy. [...]
Tow. Wojciech Jaruzelski:
Mówiono tu o ogłoszeniu stanu wyjątkowego — tego nie przewiduje nasza konstytucja. Jest tylko stan wojenny, ale też wprowadzić go nie można, bo jak wyegzekwować rygory, kiedy stanie cały kraj. To nierealne. Trzeba unikać wydawania zarządzeń, które nie mogą być wyegzekwowane.
Warszawa, 29 sierpnia
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Z. Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, współpr. Katarzyna Madoń-Mitzner, Warszawa 2005.
W Gdańsku na Politechnice odbywało się posiedzenie Krajowej Komisji Porozumiewawczej i został zgłoszony projekt pochwalnego adresu na ręce gen. Jaruzelskiego. To zostało narzucone, ale potem wszyscy zaczęli ten list tworzyć, poprawiać i groziło, że list zostanie uchwalony i wysłany.
Mnie się wtedy udało zabrać Wałęsie mikrofon i powiedziałem: „Jeżeli chcecie, to wysyłajcie ten panegiryk do Jaruzelskiego, ale pamiętajcie, koledzy, że to jest człowiek, który wprowadzi w Polsce stan wyjątkowy”. […] Gdy to powiedziałem, zrobił się tumult, krzyk, musiano zarządzić przerwę, a po przerwie już nikt nie wspominał o uchwalaniu jakichś panegiryków na cześć Jaruzelskiego.
Gdańsk, 12 lutego
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980-1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Zwracam się w tym momencie o trzy pracowite miesiące — 90 spokojnych dni. Czas ten pragniemy wykorzystać dla porządkowania najbardziej elementarnych spraw naszej gospodarki, dla dokonania remanentu „pozytywów” i „negatywów” [...]. Czas ten pragniemy uczynić okresem szerokiego dialogu społecznego.
Warszawa, 12 lutego
Władza wobec „Solidarności”. Sierpień 1980 – grudzień 1981. Podstawowe dokumenty, red. Bronisław Pasierb, Wrocław 1993, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Najczęściej poruszane tematy: Jaruzelski premierem; reglamentacja mięsa, wędlin i masła; walka „Solidarności” o dostęp do środków masowego przekazu („Solidarność” zacznie niedługo wydawać własny tygodnik); jej walka z cenzurą.
W całym kraju lokalne władze utrudniają ruch związkowy, jak mogą. O krok od strajku są górnicy, którzy nie mogą dojść do porozumienia z Komisją Krajową co do długości czasu pracy. W Bielsku Białej ogłoszono strajk przeciwko wojewodzie, a „Gazeta Krakowska” pyta „Czy wojewoda bielski wart jest dziennie 400 milionów?” Rośnie niezadowolenie wsi.
„Krakowska Kuźnica” przypisuje sobie kontynuowanie „stuletniej tradycji polskiej lewicy” - polskość, socjalizm i demokracja. [...] Ale Wielkim Sternikiem, Wielkim Koryfeuszem ciągle jeszcze jest, przynajmniej częściowo – partia. Nie wierzę, żeby wkrótce przestała być wielką monopolistyczną spółką akcyjną z nieograniczoną odpowiedzialnością.
Kraków, 13 lutego
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
W galerii na Świętej Anny wystawa fotografii i dokumentów dotyczących wydarzeń z lat 1956, 1968, 1970, 1976 i 1980. Głos z taśmy magnetofonowej opowiada o brutalnej milicji w 1970 roku. Na zdjęciach ulice Gdańska i Gdyni, grupy milicjantów, samochody pancerne, brama numer 2 do stoczni i ówczesny nowy rząd: młody Gierek, ludzie do dziś u władzy, jak Jagielski, no i, oczywiście – Jaruzelski.
Powrót do 1956 roku. Czołgi w Poznaniu. „Chcemy wolności. Chcemy chleba.” Odbitka tytułowej strony „Po prostu”. Wielkie zdjęcie powracającego Gomułki.
1968 – studenci kontra milicja. Antysemityzm. Uniwersytet Jagielloński.
1976 – Radom i Ursus.
1980 – historia dogania nas, my doganiamy historię.
Wpisy w złotej księdze:
Czy w „socjalizmie” jest sprawiedliwość? (Cudzysłów zwiedzającego).
Powinno się pokazywać tę wystawę wszędzie, aby prawda nie pochodziła wyłącznie z „Trybuny Ludu”.
[...]
Na ulicy kolejka dłuższa niż przed jakimkolwiek sklepem.
Kraków, 5 marca
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Prezydium KKP „Solidarność” z powodu ataku na Związek, jego władze i obrazę godności Związku odwołuje wszelkie rozmowy z władzami i ogłasza dla wszystkich instancji związkowych, wszystkich członków „Solidarności” stan gotowości strajkowej. [...] Akcja, jaka miała miejsce 19 marca 1981 w Bydgoszczy, jest oczywistą prowokacją, wymierzoną w rząd premiera [Wojciecha] Jaruzelskiego.
20 marca
Krzysztof Czabański, Bydgoszcz–Marzec ’81. Dokumenty, komentarze, relacje, Wydawnictwo „Most”, Archiwum Solidarności, Warszawa 1987, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Mieczysław Rakowski:
Trzeba szybko zorganizować małą poligrafię na potrzeby „wojny ulotkowej”.
Tow. Wojciech Jaruzelski:
Mogę dać dla tej sprawy ludzi do pomocy, ale trzeba ustalić, kto będzie tym kierował.
Tow. Jerzy Waszczuk:
Są już wydane i dostarczone do wszystkich KW ulotki przeciwko strajkowi.
Warszawa, 22 marca
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Pokój społeczny nie został zerwany po incydencie w Bydgoszczy, ale dużo wcześniej. Tak oto wyglądała w praktyce, jakże przecież inaczej niż w słowach, odpowiedź „Solidarności” na apel generała [Wojciecha] Jaruzelskiego o 90 spokojnych dni. Tych spokojnych dni nam nie dano.
Warszawa, 25 marca
Władza wobec „Solidarności”. Sierpień 1980 – grudzień 1981. Podstawowe dokumenty, red. Bronisław Pasierba, Wrocław 1993, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Rząd twierdzi, że dysponuje zapasami żywności tylko na dwanaście dni. Alkohol podaje się już tylko w luksusowych restauracjach: w Holiday'u, Cracovii i Wierzynku. [...]
Plakaty w myśl linii władzy: „Chcemy żywności, nie strajków”, „Dość strajków, chcemy żyć w spokoju”, „Precz z bratobójczą wojną”.
Konkurencyjny plakat wzywa Jaruzelskiego: „Generale, honor i ojczyzna czekają”. Podpisane: Komitet Strajkowy NSZZ „Solidarność”. [...]
Napis na mapie Polski: „Remont. Obcym wstęp wzbroniony”.
Przy wejściu do przejścia podziemnego przy dworcu rozklejono ulotki na kształt kotwicy, przypominającej pomnik gdański. Ulotki pokryły nawet niewielką gablotę koło dworca, przeznaczoną dla radzieckiej propagandy. Na wprost mojego biura, na ulicy Świętego Jana, dwie młode kobiety w białych fartuchach, wsparte w oknie pierwszego piętra, uzbrojone w kombinerki i śrubokręty, przymocowują na ścianie budynku polską flagę.
Wracam do domu siedemnastką. Na szybie tramwaju ulotka informująca o ostatnich poczynaniach SB w regionie Krakowa, Katowic, Rzeszowa i Kielc (rewizje, konfiskata sprzętu i dokumentów, przesłuchania).
Kraków, 26 marca
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Dziś muszę stwierdzić, że sytuacja gospodarcza kraju kształtuje się gorzej niż [...] można było przewidzieć. Nie udało się zahamować niekorzystnych trendów. [...] Gdyby nie wszechstronna pomoc, szerokie wyjście naprzeciw naszym potrzebom, gdyby nie dodatkowe dostawy surowcowe ze Związku Radzieckiego byłoby jeszcze gorzej. [...]
Właściwie załamał się rynek wewnętrzny. W sklepach brakuje żywności i wielu innych towarów. Zakupy stały się, zwłaszcza dla kobiet, prawdziwą udręką. [...]
Z całą ostrością staje przed nami pytanie, co uczynić, by 36-milionowy naród przetrwał bez głodu, bez ostrego niedostatku, szczególnie ciężkie miesiące przednówka, cały niewątpliwie krytyczny 1981 rok.
Warszawa, 10 kwietnia
Władza wobec „Solidarności”. Sierpień 1980 – grudzień 1981. Podstawowe dokumenty, red. Bronisław Pasierb, Wrocław 1993, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Leonid Breżniew (I sekretarz KC KPZR):
Drogi Wojciechu, wysłaliśmy już do Ciebie oficjalne pozdrowienia, jednak chciałem również osobiście pogratulować Ci wyboru na I sekretarza KC PZPR. [...] Rozumiemy, że stoją przed Tobą bardzo trudne zadania, lecz jesteśmy pewni, że dasz sobie radę, że zrobisz wszystko, aby opanować nieszczęście, które zwaliło się na wasz kraj.
Wojciech Jaruzelski (I sekretarz KC PZPR):
[...] Chcę szczerze powiedzieć, że zgodziłem się na to stanowisko po wewnętrznej walce i tylko dlatego, że wiedziałem, iż Wy mnie popieracie i że opowiadacie się za taką decyzją. W przeciwnym razie nigdy nie zgodziłbym się na to. [...] Zrobię, Leonidzie Iljiczu, wszystko, jako komunista i jako żołnierz, żeby było lepiej, żeby osiągnąć przełom w sytuacji kraju i naszej partii. [...] Będziemy szeroko włączać wojsko we wszystkie sfery życia kraju.
19 października
Zbiór dokumentów międzynarodowej konferencji Poland 1980–1982. Internal Crisis, International Dimension, Jachranka–Warszawa 8–10 listopada 1997 (udostępniony przez Instytut Studiów Politycznych PAN), [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Wysunięta przez naszą partię idea porozumienia narodowego wystawiona została na ciężką próbę. Z jednej strony zdobywa ona coraz szersze społeczne poparcie, z drugiej zaś spotyka ją atak sił, które oczywiście żadnego porozumienia nie chcą, z którymi porozumieć się nie można. Mają miejsce wystąpienia o charakterze antysocjalistycznym i antyradzieckim. [...]
Napięcia, konflikty, działalność skierowana przeciwko partii i socjalistycznemu państwu zaostrza się. A przecież niezwykle złożony proces budowy porozumienia dokonywać się musi w warunkach niezbędnego spokoju. Strajki, incydenty, napięcia tworzą ze swej istoty stan z tą ideą sprzeczny. Są siły, którym idea ta stała się solą w oku, czynią one wszystko, by ją storpedować, zatruć atmosferę. [...]
Suma i tendencje tych wszystkich zjawisk wskazują, iż obecnego stanu utrzymywać dłużej nie można, proces rozkładowy musi być zatrzymany.
Warszawa, 28 listopada
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Tow. Jurij Andropow:
Rozmowy z Jaruzelskim wskazują na to, że nie są oni zdecydowani na wprowadzenie stanu wojennego. [...] Chciałbym podkreślić, że Jaruzelski dość natarczywie wysuwa żądania ekonomiczne i uzależnia przeprowadzenie operacji X od naszej pomocy gospodarczej, [...] stawia również pytanie, choć nie wprost, o pomoc wojskową [...]. Opowiadamy się za pomocą międzynarodową, [...] ale o tym, co dotyczy przeprowadzenia operacji X, powinni całkowicie i w pełni zadecydować polscy towarzysze. Jak oni zdecydują, tak będzie. Ani nie będziemy nalegać, ani nie będziemy odradzać. [...] Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. To jest właściwe stanowisko i powinniśmy stać przy nim do końca.
Nie wiem, jak rozstrzygnie się sprawa, ale nawet jeśli Polska dostanie się pod władzę „Solidarności”, to będzie to tylko tyle. [...] Jeśli zaś przeciw ZSRR zwrócą się kraje kapitalistyczne, które już zawarły między sobą w tej sprawie porozumienie, opatrzone rozmaitymi ekonomicznymi i politycznymi sankcjami, będzie to dla nas bardzo niebezpieczne. Musimy troszczyć się o nasz kraj, o wzmocnienie Związku Radzieckiego. To dla nas sprawa najważniejsza.
Tow. Andriej Gromyko:
Jeśli Polacy zaatakują „Solidarność”, to naturalnie Zachód nie da im najpewniej kredytów ani żadnej pomocy. Oni biorą to pod uwagę, a my oczywiście też musimy to uwzględnić.
Moskwa, 10 grudnia
Władimir Bukowski, Moskiewski proces. Dysydent w archiwach Kremla, Warszawa 1998, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
„Solidarność” nie chce konfrontacji i jest gotowa do rozmów. Jeżeli jednak do końca tego roku rząd nie spełni w zadowalający sposób postulatów Związku — proklamowane zostanie referendum o następujących pytaniach:
1. Czy jesteś za udzieleniem wotum nieufności rządowi gen. Jaruzelskiego oraz Sejmowi?
2. Czy jesteś za powołaniem przez niezależne siły społeczne rządu tymczasowego i przygotowaniem przez niego wolnych wyborów do Sejmu?
3. Czy jesteś za udzieleniem przez „Solidarność”, a następnie przez rząd tymczasowy, gwarancji dla interesów militarnych ZSRR?
Gdańsk, 12 grudnia
Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność”. Posiedzenie w dniach 11–12 grudnia 1981 r., NOWa, Archiwum Solidarności, Warszawa 1986, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Zwracam się do was wszystkich jako żołnierz, który pamięta dobrze okrucieństwo wojny. Niechaj w tym umęczonym kraju, który zaznał już tyle klęsk, tyle cierpień, nie popłynie ani jedna kropla polskiej krwi. Powstrzymajmy wspólnym wysiłkiem widmo wojny domowej. Nie wznośmy barykad tam, gdzie potrzebny jest most. [...]
Zwracam się do was, obywatele starszych pokoleń: ocalcie od zapomnienia prawdę o latach wojny, o trudnym czasie odbudowy. Przekażcie ją swym synom i wnukom. Przekażcie im swój żarliwy patriotyzm, gotowość do wyrzeczeń dla dobra ojczystego kraju.
13 grudnia
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.
Sądząc, że telewizory (kolorowy i zwykły) są zepsute ze względu na bezgłośne, gwałtowane migotanie, włączyłam radio i pierwsze słowa były... informacją o ogłoszeniu STANU WOJENNEGO. Może „wyjątkowego”? Odwołano wszelkie programy. Udało mi się złapać Radio Wolna Europa: potwierdzono stan wojenny w Polsce od północy dnia dzisiejszego, proklamowany przemówieniem gen. Jaruzelskiego o godzinie szóstej w radiu (program I, inne zawieszone). [...]
W telewizji wojskowi. Odczytano deklarację Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, powołanej jako „ostatnia szansa ocalenia kraju”. [...] Internowano „ludzi niebezpiecznych” oraz winnych rządów 1970-1980 (w tym: Gierek, Jaroszewicz, Grudzień, Szydlak). [...]
Doczekałam więc nowego stanu wojennego, nowej okupacji, nowej konieczności Ausweissu, nowego znęcania się nad bezbronnymi ludźmi... W deklaracji owej Rady Ocalenia nie wahano się użyć słów: „Mając za sobą wojsko” ogłaszam stan... itd. Jasne! Bagnety rozwiązują wszystko! Siła przed prawem trwa wciąż! Należy żałować, że tego bestialskiego elementu nie wzięła pod uwagę „Solidarność”, zapowiadając otwartą walkę i strajk powszechny na dzień 17 grudnia. Po cóż odkrywać karty?! Należało działać w ukryciu, wzmocnić siłę (co jest wprost niewykonalne, niestety, w naszych warunkach) i dopiero potem wystąpić. A teraz co? Strajki zakazane, przywódcy aresztowani, rządy wojskowe, kula w łeb za jakąkolwiek próbę buntu! Taką bezwzględnością osłania się „konieczność ocalenia kraju” i podkreśla „nieśmiertelnymi słowami Hymnu Narodowego”, jak zakończył swe wystąpienie Jaruzelski: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Jakże boleśnie te słowa brzmią! I kto je wypowiada! Boże Miłosierny!
Po wygłoszeniu przez spikerów w mundurach komunikatów o restrykcjach stanu wojennego (godzina policyjna od 22 do 6 rano, przerwano funkcjonowanie poczty i telefonów), telewizja nadaje mazurka Chopina! Co za okrucieństwo w odwoływaniu się do skarbów kultury narodowej, bezczeszczenie wielkości i czujności tej muzyki...
Stan wojenny. Cóż to za termin? Kto z kim prowadzi wojnę?! Nastąpiła wojskowa okupacja własnego kraju! Czyli przemoc, mord, bratobójstwo. Jak można mówić, że „Wojskowa Rada Ocalenia” ma na względzie dobro kraju!
Spikerzy odczytują Dekret o Stanie Wojennym, obejmujący ponad 60 artykułów, świadczący o tym, że rzecz musiała być długo przygotowywana. Dotyczy wszystkiego, nie wyłączając gospodarstw rolnych i metrażu (5 m2 na osobę!), do którego można teraz przydzielać obcych ludzi, i określa potworne wręcz kary od roku do 10 lat za nieprzestrzeganie przepisów, gorsze, ostrzejsze niż za okupacji niemieckiej, bo wtedy nie karano za nieprzyjście do pracy aż 5 latami więzienia! Co za upadek! Jaka potworność! Milicja ma prawo używania broni palnej, czyli można strzelać do ludzi na ulicy, wkraczać do mieszkań, znęcać się nad „obywatelami”... — „do kary śmierci włącznie”.
Poczta, telefon, telewizja, koleje, porty, energetyka, transport samochodowy — wszystko objęte przez wojsko, zmilitaryzowane, służba równoznaczna z rozkazem wojskowym. Dekret sprawia wrażenie pomyślanego na długi okres, na lata...
Warszawa, 13 grudnia
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Siedzieliśmy znów w naszej świetlicy. O godz. 11.00 włączyliśmy telewizor. Spiker w mundurze zapowiedział przemówienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego – przewodniczącego Wojskowej Rady Ocalenia (WRON). Najpierw był hymn, potem „pełne troski i goryczy” słowa o proklamowaniu stanu wojennego. Po Jaruzelskim była przerwa, program wznowiono o godz. 14.20. Dwaj s…syni z dziennika w mundurach z odznakami „Wzorowy żołnierz” czytali na przemian rozporządzenia szczegółowe. […] Wojna, stan wojenny, tylko kto tu jest wrogiem – czy my, bezbronni, czy załogi zakładów pracy, społeczeństwo?
13 grudnia
Jan Mur, Dziennik internowanego (XII 1981 – XII 1982), Gdańsk-Warszawa, 1989.
O świcie wychodzimy na miasto. Na murach ogromne napisy i wymalowane plakaty, a na nich po angielsku i w języku hindu: „Sowieccy imperialiści ręce precz od Polski!!!”. Na wszystkich możliwych ścianach i na sznurach rozwieszonych między budynkami ogromne portrety Wałęsy z podpisem: „Człowiek Roku!”. Obok Jaruzelski w czarnych okularach z podpisem: „Ciemności nadchodzą”.
Rzucamy się na stoiska z gazetami – we wszystkich na pierwszych stronach sprawa Polski... Są oczywiście i angielskie — czytamy o stanie wojennym w Polsce, o masowych aresztowaniach, o akcjach grup specjalnych, jakichś ZOMO.
I niesłychane zdumienie — całe miasto żyje sprawą polską! Jakby nie mieli własnych kłopotów.
Delhi, 15 grudnia
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.
[Helmut] Schmidt powiedział, że nadszedł już najwyższy czas, by ktoś zaczął zaprowadzać w Polsce porządek. Mówię Ci to w zaufaniu, ponieważ Schmidt oczywiście nie chce występować w tym duchu, chociaż na konferencji prasowej oświadczył, że Wasze postępowanie jest wewnętrzną sprawą Polski, do której nie wolno się wtrącać. Obiecał mi też, że w takim kierunku będzie wywierał wpływ na swoich zachodnich partnerów oraz dołoży starań, by EWG nie przerwała swego poparcia dla Polski Ludowej.
16 grudnia
Zbigniew Gluza, Dekada polsko-niemiecka, „Karta” nr 39, 2003.
Niekoniecznie trzeba pochwalać perfekcyjny pucz wojskowy gen. Jaruzelskiego. Jednak należy życzyć mu powodzenia. Inaczej następnym aktem polskiego dramatu byłaby zapewne szeroko zakrojona interwencja sowiecka.
18 grudnia
Zbigniew Gluza, Dekada polsko-niemiecka, „Karta” nr 39, 2003.
Centrala Krajowa Związków Zawodowych w Szwecji z oburzeniem stwierdza, że od pewnego czasu toczą się w Polsce procesy, na mocy których wymierza się wysokie kary więzienia ludziom jedynie za to, że korzystają z praw działania na rzecz organizacji i spraw, w które wierzą. Ponieważ PRL podpisała międzynarodowe umowy gwarantujące obywatelom prawo do swobodnego organizowania się i działania w organizacjach związkowych, wyrażamy oburzenie z powodu aresztowań i skazywania na wysokie kary więzienia ludzi, którym zarzuca się korzystanie właśnie z tego prawa.
9 marca
Kolekcja Elżbiety i Jakuba Święcickich, zbiory OK.
Dnia 12 maja o godz[inie] 19.00 bez żadnego powodu milicja zatrzymała na placu Zamkowym w Warszawie 19-letniego maturzystę Grzegorza Przemyka, syna poetki Barbary Sadowskiej. Zawieziono go na komendę MO przy ul[icy] Jezuickiej i tam bestialsko skatowano, powodując ciężkie obrażenia organów wewnętrznych jamy brzusznej. Wymiotującego krwią i tracącego przytomność milicja usiłowała przez pogotowie skierować do kliniki psychiatrycznej, czemu sprzeciwiła się matka [...].
Dnia 14 maja Grzegorz Przemyk zmarł w szpitalu mimo pomocy lekarskiej. Odzyskawszy na chwilę przytomność wyszeptał, że biła go milicja i że słyszał, jak ktoś z przełożonych krzyczał do oprawców: „bić po brzuchu!”.
Warszawa, 12–14 maja
„Kos”, 25 maja 1983, [cyt. za:] Ile śmierci..., oprac. M. Radecka [pseud.], Warszawa 1984.
Następnego dnia na krakowskie Błonia przybyły dwa miliony wiernych na uroczystość beatyfikacji dwóch wielkich Polaków: ojca Rafała Kalinowskiego, karmelity bosego, i brata Alberta Chmielowskiego, apostoła najuboższych, założyciela braci albertynów i sióstr albertynek. Na zakończenie Mszy świętej, podczas gdy tłum powoli się rozchodził, pojawiły się flagi „Solidarności”. Nadleciały helikoptery, które myliły się, sądząc, że obniżając pułap lotu zastraszą ludzi i rozgonią ich do domu. Wszystko odbyło się w spokoju i porządku, dokładnie tak, jak Ojciec Święty tego pragnął, uniemożliwiając zorganizowanie prowokacji.
Tymczasem władze wpadły w panikę. Po południu na Wawelu odbyło się nieoczekiwanie drugie spotkanie Ojca Świętego z generałem Jaruzelskim, zainicjowane przez stronę rządową, a nie przez Kościół, jak próbowano dać do zrozumienia. Miało ono uspokoić nastroje, złagodzić wagę wydarzenia przewidzianego na następny dzień, a poza tym Jaruzelski chciał przedstawić Papieżowi motywy swego działania, co mogło tłumaczyć wyjątkowo długi czas trwania rozmowy — aż półtorej godziny.
Kraków, 22 czerwca
Stanisław Dziwisz, Świadectwo. W rozmowie z Gian Franco Svidercoschim, Warszawa 2007.
Uroczy wprost fakt autentyczny: wnuczek znajomej chodzi do przedszkola przy ulicy Idzikowskiego, naprzeciw willi Jaruzelskiego. Pewnego dnia zachorował, gorączka, matka nie puszcza go do przedszkola, a czteroletni, bucząc, upiera się, „bo ma dyżur i nie może zawieść kolegów”! Matka wypytuje, o co chodzi, chce iść do Pani usprawiedliwiać, malec zasłania się tajemnicą, wreszcie z płaczem wyjaśnia, na czym polega ten „konspiracyjny dyżur”: dyżurny pilnuje momentu, w którym Jaruzela wyjeżdża z willi, daje znak „kolegom”, co wybiegają i z rozpostartymi rękami krzyczą: „Wrona!, wrona!”.
No i niech i kto powie, że my, Polacy, nie mamy buntu we krwi.
Warszawa, 15 kwietnia
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
[Moim zdaniem] stała za tym [morderstwem ks. Jerzego Popiełuszki] jakaś grupa polityczna, której podlega aparat policyjny, by zyskać bezpośredni wpływ na Jaruzelskiego i decydować o polityce personalnej, o rządzeniu, o przywilejach, o władzy i o tym wszystkim, o co toczy się tam zawsze walka. To jest koncepcja najbardziej przekonywająca i wydaje mi się, że nie sposób przyjąć innej.
[...] Generał Jaruzelski rozpoczął walkę ze swoim aparatem. Żeby mógł ją skończyć i umocnić się, musi mieć spokój społeczny. Jeśli damy mu ten spokój, nie żądając nic w zamian, to oczywiście nie będzie musiał nam nic dać. Dlatego trzeba naciskać na władzę, ale w taki sposób, aby nie stało się dla niej konieczne zastosowanie terroru.
Formą nacisku było wszystko, co się działo do tej pory: masowy udział w mszach, nocne czuwania, olbrzymia mobilizacja społeczna, sam pogrzeb, na którym kilkaset tysięcy ludzi demonstrowało swoją solidarność z ks. Jerzym i „Solidarnością”. W tym nastroju powagi, skupienia, modlitwy była jednocześnie wyraźna demonstracja woli społeczeństwa.
Dla wszystkich stał się jasny związek między śmiercią ks. Jerzego a praworządnością w Polsce. Związek między praworządnością a wpływem społeczeństwa na władzę. Ruch Komitetów Obywatelskich przeciw przemocy, organizowanie się społeczeństwa do nadzoru nad władzą, jest teraz ważnym środkiem nacisku, doniosłym i potrzebnym.
22 listopada
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
W o ile lepszej niż kilka lat temu atmosferze obchodzimy dziś 1-majowe święto. Jak wielką wykonaliśmy pracę. Ile przybyło w Polsce spokoju i nadziei. A jednocześnie na ile nas jeszcze stać.
Warszawa, 1 maja
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.
Ze stanów Rhode Island i Massachusetts na manifestację pojechał pełny autokar. Byli to członkowie organizacji Solidarity Support Committee i Support of Solidarity. W Nowym Jorku odbyła się duża demonstracja, pikietowano konsulat PRL. Manifestanci czatowali na samochód, którym Jaruzelski podróżował pomiędzy konsulatem a siedzibą ONZ. Na jednym ze skrzyżowań samochód utknął w korku i został otoczony przez demonstrantów z plakatami. Na gniewne krzyki świty Jaruzelskiego policjanci nowojorscy odwrócili się plecami, udając, że nic się nie dzieje.
Nowy Jork, 26 września
Ruch wsparcia „Solidarności”, red. Mateusz Sidor, Warszawa 2007.
Jaruzelski wygłosił dziś w ONZ przemówienie, pełne znanych sowieckich komunałów, które my w Polsce słyszymy od lat, że Jałta jest podstawą pokoju, a imperialiści godzą w onże pokój przez ofensywę fałszywej propagandy i sankcje, które wyrządziły nam szkody przerastające połowę naszego zadłużenia, itd. itp.
Żonglując martyrologią narodu polskiego i jego heroiczną historią, usiłował przedstawić siebie jako głos owego narodu, który jakoby zlecił mu treść tego przemówienia. [...]
Nikt przy zdrowych zmysłach nie może brać poważnie tych majaczeń, komunałów i inwektyw pod adresem Wolnego Świata, rzucanych przez wasala Moskwy. A najzabawniejsze to, że Jaruzelski mówił to wszystko ze sztywną powagą, jakby głosił prawdy objawione, oczekując aplauzu od pustawej sali. [...]
Przed gmachem ONZ manifestowała Polonia amerykańska ze sztandarami „Solidarności”, krzycząc: „Down Jaruzelski”, „Precz z Jaruzelskim”, „Jaruzelski go home”, „Jaruzelski to Moscow”.
27 września
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
My, niżej podpisani posłowie do szwedzkiego parlamentu, przedstawiciele Szwedzkiej Partii Socjaldemokratycznej, zwracamy się do Pana zaniepokojeni faktem, iż wiele osób w Polsce nadal pozbawionych jest wolności lub zostało ponownie aresztowanych z powodów politycznych.
Gdy poprzednim razem zwracaliśmy się do Pana w podobnej sprawie, z powodów politycznych w Polsce pozostawało w więzieniu około 400 osób. W doręczonej nam przez I sekretarza Pana Sławomira Poklickiego Pańskiej odpowiedzi na nasze pismo, powołał się Pan na amnestię z lipca 1984 roku. Przytoczył Pan również wypowiedź Olofa Palmego, że „postanowienie polskiego parlamentu ogłoszenia ogólnej amnestii więźniów politycznych przyczyni się do narodowego pojednania i polepszy wydatnie stosunki w kraju”. Dziś liczba więźniów politycznych ponownie wzrosła do 400 osób. Stan wojenny został zniesiony, lecz nowe ustawodawstwo zawiera znaczne ograniczenia politycznych i związkowych praw oraz zmniejsza poczucie bezpieczeństwa obywateli.
Sztokholm, 19 grudnia
Kolekcja Elżbiety i Jakuba Święcickich, zbiory OK.
Warszawski KONGRES INTELEKTUALISTÓW W OBRONIE POKOJOWEJ PRZYSZŁOŚCI ŚWIATA, który zgromadził 192 uczonych, pisarzy i artystów z 47 krajów świata, przedstawicieli 15 organizacji międzynarodowych, 120-osobową delegację gospodarzy i 50 zaproszonych gości, jest pierwszym wielkim wydarzeniem inaugurującym ogłoszony przez ONZ Międzynarodowy Rok Pokoju. [...] Uczestników Kongresu przyjął w pałacu Rady Ministrów przewodniczący Rady Państwa, Wojciech Jaruzelski, w obecności marszałka Sejmu, Romana Malinowskiego, i premiera Zbigniewa Messnera. Goście złożyli kwiaty pod pomnikiem warszawskiej Nike.
Warszawa, ok. 26 stycznia
„Przekrój” nr 2120, z 26 stycznia 1986.
Blisko 1200 wybitnych przedstawicieli polskiej nauki, reprezentujących PAN, wyższe uczelnie, instytuty naukowo-badawcze i resortowe, stowarzyszenia naukowo-techniczne — wzięło udział w 3-dniowych obradach III Kongresu Nauki Polskiej w Warszawie. Gośćmi kongresu byli Wojciech Jaruzelski oraz prof. Zbigniew Messner. Grupę uczestników kongresu, z prezesem PAN, prof. Janem Kostrzewskim, przyjął w Belwederze przewodniczący Rady Państwa Wojciech Jaruzelski. Podkreślił on, że władzom bardzo zależy na tym, by otrzymać prawdziwe, szczere oceny nauki i jej możliwości.
Warszawa, ok. 16 marca
„Przekrój” nr 2127, z 16 marca 1986.
Początek podróży nastąpił, gdy jeszcze było ciemno, jej zakończenie, gdy już było ciemno. Ten krótki jesienny dzień 14 bm. Wojciech Jaruzelski przeznaczył na roboczą wizytę w Kielcach. Przebywał wśród załogi Fabryki Łożysk Tocznych „Iskra”, Fabryki Samochodów Specjalizowanych „Polmo-SHL”. W Dniu Edukacji Narodowej złożył wizytę w IV Liceum Ogólnokształcącym im. H. Sawickiej i Liceum Sztuk Plastycznych im. J. Szermentowskiego, a także odwiedził placówki handlowe w centrum miasta przy ulicy Henryka Sienkiewicza. [...]
Pierwszym etapem wizyty jest fabryka Łożysk Tocznych „Iskra”. Wartownik na bramie przepuszcza samochód, choć nie poznając gościa, czyni to bardzo podejrzliwie i natychmiast dzwoni do dyrektora, że „ktoś wtargnął do zakładu, chyba telewizja”. Dyrektor naczelny Mieczysław Chyb dopiero w największej hali produkcyjnej WW-2 dołącza do I sekretarza KC PZPR, który rozmawia już z robotnikami, pytając pracującą na stanowisku tokarza-automatyka Teresę Momot o sprawy wydajności i norm produkcyjnych.
[...]
Na ulicy wokół I sekretarza KC PZPR coraz więcej ludzi, coraz więcej pytań, spraw, problemów. Każdy chciałby choć chwilę porozmawiać. Przejawem akceptowania tej formy spotkań było wiele dowodów sympatii i serdeczności okazanej I sekretarzowi KC PZPR: uśmiechy, życzenia wytrwałości, kwiaty i pozdrowienia.
Kielce, 14 października
„Sztanar Młodych” nr 201, 15 października 1986.
O potwierdzeniu i umocnieniu w kampanii sprawozdawczo-wyborczej wizerunku partii bliskiej klasie robotniczej, ludziom pracy, sprawiedliwej i nowatorskiej, a przede wszystkim skutecznej w działaniu — zadecyduje w istocie suma wyrażonych czynem odpowiedzi na skierowane do każdego członka i kandydata PZPR pytania: Towarzyszu, co z siebie dasz, jakie konkretne zadania rozwiążesz teraz i w przyszłym roku? Jak potwierdzać będziesz swą partyjność słowem i przykładem, jakością pracy i społecznej służby? Co zamierzasz zrobić, by w twoim środowisku przybyło ładu i porządku, rosła wydajność i gospodarność, obowiązywały zasady sprawiedliwości i życzliwe stosunki między ludźmi? Czy zgłosisz choć jedno usprawnienie i energicznie przyłożysz rękę do realizacji celnego wniosku, pożytecznej inicjatywy?
Katowice, 19 października
„Przekrój” nr 2159, z 26 października 1986.
Zależy mi na tym, aby wszyscy tu obecni mieli pełną jasność, że nie dążymy do budowania ozdobnej fasady, nie chcemy hodować rośliny tylko po to, aby dostarczała listków figowych. Rada będzie taka, jaką sama będzie chciała być. Zakres tematyki naszych prac zależy od jej uczestników.
Warszawa, 6 grudnia
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Dziś mija piąta rocznica ogłoszenia w Polsce stanu wojennego. Tragizm naszej sytuacji powiększa fakt, że reżim czci tę rocznicę jako „Dzień Zwycięstwa”, a Jaruzelski, który krwawo zdławił „Solidarność”, jest nazywany „Ojcem Narodu”, który Polskę (i świat nawet!) od wojny ocalił. Perfidia sięga szczytu.
Warszawa, 13 grudnia
Józefa Radzymińska, dziennik ze zbiorów Biblioteki Narodowej.
Towarzysze, nasza partia niesie straszliwy garb, nie tylko tych kryzysów, niesie garb religijności. […] 50 procent I sekretarzy POP podaje się jako wierzący […]; na ogół politycznie możemy na nich liczyć w trudnych chwilach, ale nie są to do szpiku kości komuniści, jak byśmy chcieli. Nie można być komunistą i siedzieć w kruchcie jednocześnie. Ale tak jest, jak jest, i trzeba z tym żyć, robić wszystko to, co można, żeby zmieniać, a jest to trudny i długotrwały proces. […]
Ten Kościół jednak poza wszystkim innym, ze i dzisiaj ma politycznego wabika, to on jednak się nad tym człowiekiem pochyla. Oczywiście pochyla się i nic więcej, ale on się jednak pochyla. On chodzi po tej kolędzie do każdego mieszkania. Oczywiście bierze, co trzeba, ale pogada, pogłaszcze po główce, zostawi opłatek, jest […] przy najważniejszych momentach w życiu człowieka czy tragedii rodziny. Jest z dzieckiem wtedy, kiedy prowadzi naukę religii, a jeszcze teraz coraz bardziej zwiększa swoje oddziaływanie. A czy my tacy jesteśmy?
Przecież nas jest w sumie więcej. Księży jest w kraju 20 tysięcy. Przecież my nie możemy liczyć tylko etatowych — aparat partii, myśmy przynajmniej powinni policzyć członków instancji, jako nasz aktyw. To jest 10 razy więcej, a już weźmy administrację, weźmy wiele innych, to przecież nasza armia jest o wiele silniejsza. Tylko że ona właśnie tak nie działa.
Warszawa, 4 kwietnia
Antoni Dudek, Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988–1990, Kraków 2004.
Towarzysze, nasza partia niesie straszliwy garb, nie tylko tych kryzysów, niesie garb religijności. [...] Pięćdziesiąt procent I sekretarzy POP podaje się jako wierzący [...] na ogół politycznie możemy na nich liczyć w trudnych chwilach, ale nie są to do szpiku kości komuniści, jak byśmy chcieli. Nie można być komunistą i siedzieć w kruchcie jednocześnie. Ale tak jest, jak jest i trzeba z tym żyć, robić wszystko to, co można, żeby zmieniać, a jest to trudny i długotrwały proces. [...]
Ten Kościół jednak poza wszystkim innym, że i dzisiaj ma politycznego wabika, to on jednak się nad tym człowiekiem pochyla. Oczywiście pochyla się i nic więcej, ale on się jednak pochyla. On chodzi po tej kolędzie do każdego mieszkania. Oczywiście bierze, co trzeba, ale pogada, pogłaszcze po główce, zostawi opłatek, jest [...] przy najważniejszych momentach w życiu człowieka czy tragedii rodziny. Jest z dzieckiem wtedy, kiedy prowadzi naukę religii, a jeszcze teraz coraz bardziej zwiększa swoje oddziaływanie, a czy my tacy jesteśmy? Przecież nas jest w sumie więcej. Księży jest 20 tys. w sumie w kraju. Przecież my nie możemy liczyć tylko etatowych — aparat partii, myśmy przynajmniej powinni policzyć członków instancji, jako nasz aktyw. To jest 10 razy więcej, a już weźmy administrację, weźmy wiele innych, to przecież nasza armia jest o wiele silniejsza, tylko że ona właśnie tak nie działa.
Warszawa, 4 kwietnia
AAN, KC PZPR, sygn. VII/83, Protokół z posiedzenia Sekretariatu KC PZPR 4 kwietnia 1987 r., s. 79, [cyt. za:] Antoni Dudek, Reglamentowana rewolucja, Kraków 2004.
Reforma musi przekroczyć próg „masy krytycznej”, doprowadzić możliwie szybko do przywrócenia równowagi na rynku konsumpcyjnym, inwestycyjnym i zaopatrzeniowym, a także na rynku pracy. Sens przejścia od stanu obecnego do nowego, wyższego etapu reformy gospodarczej, to polityka wyzwalania energii społecznej. [...] Determinacja i skuteczność działania zadecyduje o losach indywidualnych, o sytuacji polskich rodzin i całego społeczeństwa, o awansie kraju. Tym samym stanie się czynnikiem sprzyjającym porozumieniu wszystkich sił społecznych, stojących na gruncie przyspieszonego rozwoju, na gruncie żywotnych interesów naszego narodu.
ok. 5 kwietnia 1987
„Przekrój” nr 2182, z 5 kwietnia 1987.
Weszliśmy w okres przełomowy. Rozstrzygnie on na całe dziesięciolecia o przyszłości Polski i Polaków. Trzeba w nią patrzeć odważnie, odrzucać jałowy pesymizm i zwątpienia. Współczesny świat nie zna litości dla ślamazarnych, załamujących ręce, zniechęconych... Idziemy drogą przemian. Od linii socjalistycznej odnowy odwrotu nie ma i być nie może... Przezwyciężenie opóźnień jest konieczne, jest również możliwe... Stajemy dziś w jednym szeregu ze wszystkimi, którzy walczą o zażegnanie groźby powszechnej zagłady, o zwycięstwo ideałów postępów i humanizmu... Gorąco popieramy pokojową ofensywę Związku Radzieckiego. Widzimy w niej także drogę ku Europie silnej swą tożsamością, wolnej od konfliktów, trwale bezpiecznej.
Warszawa, 1 maja
„Przekrój” nr 2187, z 10 maja 1987.
Różne opinie można wypowiadać o Polsce wiosną 1987 roku. Ale nikt uczciwy i rozumny nie zaprzeczy, że potrafiliśmy jako władza i naród zdecydować o losach Ojczyzny suwerennie i odważnie. Że nasze starania i wysiłki nie były i nie są w obronie „starego”, tego, co się przeżyło, lecz na odwrót, służą torowaniu drogi „nowemu”, procesom socjalistycznym reform. Nie pytaliśmy nikogo, skąd przychodzi, nie dzieliliśmy społeczeństwa na zwycięzców i zwyciężonych. Od tak pojmowanej idei i praktyki porozumienia odejścia nie ma i być nie może. [...] Mamy pełną świadomość spiętrzonych wyzwań i zagrożeń, skali niezaspokojonych społecznych potrzeb. Zdajemy sobie sprawę, jak ciężkim brzemieniem kładą się one na barki społeczeństwa. Ale licytowanie się, targowanie o to, co pilne i pilniejsze, choćby było najbardziej zrozumiałe, nie posuwa nas naprzód, niczego nie rozwiązuje. [...] Porozumienie narodowe ma długi i złożony rodowód. [...] Od dziesięcioleci pracują zgodnie obok siebie ludzie, którzy w drugiej połowie lat czterdziestych byli po przeciwnych stronach barykady. Rodziły się jednak nowe podziały i konflikty, wystąpiły one najostrzej z początkiem lat osiemdziesiątych. To [...] już historia.
Warszawa, ok. 10 maja
„Trybuna Ludu” nr 107, 9-10 maja 1987.
Przyjazd Papieża. Powitanie na Zamku Królewskim — mowy „dwóch wielkich Polaków” — to ostatnio ukuty, ulubiony slogan redaktorów TV. Papież trochę bardziej pochylony, w tym bardziej chłopski, trochę wyidealizowaną szlachetną chłopskością. Teatralność sytuacji — nieprawdopodobna. A ja tak bardzo nie lubię teatru. Dwóch wielkich Polaków! Papież i Jaruzel. Śmiech i strach, gęba i pupa.
Warszawa, 8 czerwca
Krystyna Kofta, Monografia grzechów. Z dziennika 1978–1989, Warszawa 2006.
Pragniemy pomyślnego rozwoju Polski, jej mocnej pozycji w świecie. Prowadzi do tego celu zgoda narodowa, wytrwała praca, poczucie obywatelskiej, patriotycznej odpowiedzialności. [...] Wspólnie z sojusznikami nie ustajemy w wysiłkach, aby zapobiec nuklearnej katastrofie, uchronić świat dla przyszłych pokoleń. [...] Pragniemy szczerze, aby rozpoczynająca się dziś pielgrzymka przyniosła naszemu dostojnemu Gościowi wiele osobistych wzruszeń i satysfakcji, ożywiła najlepsze uczucia, wsparła wiarę naszego Narodu we własne siły. Aby przyniosła pożytek Polsce, sprawie pokoju Europy i świata.
Warszawa, lotnisko Okęcie, 8 czerwca
Trzecia pielgrzymka Jana Pawła II do Polski: przemówienia, dokumentacja, teksty, red. Maria Nowaczyńska, Dorota Strzałko, Poznań–Warszawa 1987.
O godzinie 19.30 Jan Paweł II opuścił Polskę na pokładzie samolotu PLL „LOT”, po trwających 2 godziny uroczystościach pożegnalnych na Okęciu, obejmujących ponad godzinną rozmowę „w cztery oczy” z Jaruzelskim w saloniku lotniska, przemówienia i ceremoniał dyplomatyczny. (Rozmowa musiała być burzliwa, Jaruzelski wyleciał z saloniku, pozostawiając gościa, co nawet spiker zauważył, mówiąc: „Generał opuszcza lotnisko”).
[...]
Długo żegnał się z członkami Episkopatu i rządu, z dyplomatami, wreszcie z wiernymi, co wciąż wyciągali ku niemu ręce, ściskał dzieci z bukietami róż. I już samolot wzbił się w niebo, już uśmiech Jaruzelskiego zadowolony: „Ty wyjechałeś, a ja zostaję...”.
Warszawa, 14 czerwca
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Wasza Świątobliwość wkrótce pożegna Ojczyznę, zabierze ze sobą jej obraz w sercu, lecz zabrać przecież nie może jej realnych problemów. Naród zostaje tu, między Bugiem i Odrą. Sam musi uporać się z wyzwaniami. [...]
Polska, jak każdy inny kraj świata, nie jest rajem na ziemi, ale po raz pierwszy w tych dziejach nasze dobro bezcenne, niepodległe państwo, jest w swych sprawiedliwych granicach bezpieczne. Polsce prawda jest potrzebna, lecz potrzebna jest również prawda o Polsce. [...] Mamy własną drogę, drogę odnowy, demokratyzacji, reform, umacniającą podmiotowość człowieka, zbieżną z nurtem głębokich przemian w świecie socjalizmu. [...]
Świat współczesny stanął na rozdrożu swych losów. Jedna droga wiedzie ku cywilizacji strachu, druga — ku bezpiecznemu rozwojowi ludzkiej rodziny. Wspólna jest więc odpowiedzialność za pokojową przyszłość Europy i całej planety. [...]
Nasze społeczeństwo, my Polacy, różnimy się między sobą tym, co zawsze i wszędzie różni człowieka od człowieka. Jest jednak coś, co powinno nas łączyć ponad wszelkie podziały, trwać ponad życie nas wszystkich: realne dobro Ojczyzny.
Warszawa, Okęcie, 14 czerwca
Trzecia pielgrzymka Jana Pawła II do Polski: przemówienia, dokumentacja, teksty, red. Maria Nowaczyńska, Dorota Strzałko, Poznań–Warszawa 1987.
Nasza partia poniosła duże straty, które wynikają z pewnych błędnych decyzji w minionym okresie. Istniało pewne rozwodnienie, rozmycie, nie wystarczająco wykrystalizowana linia w działalności partii. Szczególnie bolesne jest to, że oderwano się od mas, od ludzi pracy. Do tego doszły bolesne dla partii wydarzenia w latach 1980/81: działalność przeciwnika, która była skierowana głównie przeciwko partii. W następstwie tego partia poniosła duże straty, zwłaszcza w zakresie liczby członków, ale także jeśli chodzi o jej zdolność do działania. Jak wiadomo, musieliśmy zastosować wyjątkowe środki, które ochroniły państwo, wzmocniły organizm państwowy. Przejściowo partia przeszła na drugą linię. To już przeszłość. Partia ponownie osiągnęła swą pełną siłę, swą kierowniczą rolę w państwie, przede wszystkim wzmocniła siłę polityczno-ideologiczną, naturalnie nie spełniając jeszcze istniejących oczekiwań. [...]
Co do sił antysocjalistycznych, które są poza Kościołem katolickim, to powiedziałbym, że wpływ tych sił nadal maleje. Straciły praktycznie swą bazę. To określona grupa, która robi wiele hałasu, jednak utrzymuje się na powierzchni jedynie dzięki poparciu z Zachodu, zarówno materialnemu — otrzymują znaczne sumy i sporo techniki — jak i propagandowemu. Każde poruszenie ręką przez Wałęsę jest przedstawiane w świecie jako wielkie wydarzenie. Dotyczy to doktoratu honorowego w USA i różnych nagród. Ten balon jest coraz bardziej nadmuchiwany. Jednak powiedziałbym, że ten balon przemawia do coraz mniejszej ilości ludzi. Gdyby możliwa była poprawa sytuacji materialnej, sytuacji ekonomicznej, przede wszystkim sytuacji materialnej pracowników, nie byłoby wówczas żadnego problemu.
Warszawa, 16 września
Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3 „Dokumenty”., red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.
W dniach od 25 do 28 września przebywał w Polsce wiceprezydent USA, George Bush. Rozmawiał z W[ojciechem] J[Jaruzelskim], [premierem] Messnerem, Glempem, Wałęsą oraz innymi facetami z opozycji i ze mną. Postępował według znanego założenia polityki amerykańskiej wobec Polski: będzie więcej wolności (oczywiście zgodnej z koncepcją USA), będzie bardziej życzliwy stosunek Waszyngtonu wobec komunistycznej władzy, jeżeli zaakceptujemy opozycję. Po koniec pobytu Bush wystąpił w „Dzienniku Telewizyjnym”. Mówił m.in. o „Solidarności” i Wałęsie. Po dzienniku odbyła się dyskusja na temat tego wystąpienia, […] raczej marna.
Warszawa, 28 września
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1987–1990, Warszawa 2005.
SPD chce pertraktować z polskimi komunistami o nowej doktrynie wojskowej. [...] W poniedziałek lecą z Warszawy do Bonn polscy komuniści, żeby naradzać się z zachodnioniemieckimi socjaldemokratami, co ma w praktyce oznaczać „strukturalna gotowość do nieatakowania”. [...] Jak to jest trudne, przekonała się delegacja SPD z [Hansem-Jochenem] Voglem w Warszawie [...]. Dopiero po interwencji szefa partii Wojciecha Jaruzelskiego, polscy parlamentarzyści gotowi byli wpisać do protokołu tę „gotowość” [...]. „To musi być — mówi Vogel — niełatwe dla generała, by wyobrazić sobie, że cały sprzęt wojenny może się przydać tylko do obrony”.
19 października
Zbigniew Gluza, Dekada polsko-niemiecka, „Karta” nr 39, 2003.
Należy sporządzić listę „opozycjonistów” podzielonych na grupy (np. Rozpłochowski, Bujak, Czaputowicz, Michnik, Moczulski, Kuroń); (Wałęsa, Onyszkiewicz, Geremek); (przedstawiciele Episkopatu itp.). Obecność opozycjonistów pierwszej grupy na przyjęciu wydawanym przez gościa z Zachodu powinna powodować opuszczenie go przez wyższe rangą osobistości państwowe. Uprzedzać o tym zainteresowaną ambasadę.
Warszawa, 19 października
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Teraz tak — tonacja. Żadnego przygnębienia, żadnego biadolenia, tym bardziej paniki, a na odwrót podkreślanie satysfakcji z uzyskania szerokiej opinii społeczeństwa, która po pierwsze potwierdziła zaufanie do instytucji referendum mimo szerokiego nawoływania do bojkotu i z zewnątrz, i z wewnątrz. Potwierdziła zaufanie do intencji władzy, która chciała w ten sposób uzyskać autentyczną odpowiedź. I po trzecie, potwierdzenie chęci i woli realizacji reform. Ja mówię wciąż o głosujących oczywiście [...] Referendum nie tylko było aktem, ale było pewnym procesem wielkiej konsultacji, która się rozpoczęła z momentem ogłoszenia referendum i wielkiej dyskusji, która przyniosła wiele wniosków, które teraz będą i są studiowane do odpowiedniego wprowadzania.
Warszawa, 30 listopada
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Od dziesięciu lat sytuacja Polski ulega pogorszeniu. Dziś, dwa tygodnie po referendum, świadomość tego, że kraj nasz znalazł się w sytuacji groźnej lub wręcz tragicznej, wydaje się docierać do milionów Polaków, niezależnie od ich poglądów politycznych i ideowych, zawodu czy wykształcenia. Na naszych oczach Polskę ogarnął kryzys, a potem depresja, której końca nie możemy dostrzec. Z grona krajów średnio rozwiniętych w przyspieszonym tempie przesuwamy się ku grupie krajów cywilizacyjnie zapóźnionych. Tego procesu nie udało się zahamować ani powstaniem „Solidarności” w 1980 roku, ani wprowadzeniem stanu wojennego w 1981 roku, ani działaniami podjętymi w okresie tzw. pierwszego etapu reformy. Nic nie świadczy za tym, by tzw. drugi etap reformy, który, jak wykazało referendum, nie może liczyć na aktywne poparcie ze strony większości społeczeństwa, zdołał przełamać impas. [...]
Apeluję, by przedstawiciele tych, którzy mają władzę, i tych, którzy dla kilku lub kilkunastu milionów Polaków symbolizują troskę o interesy ludu pracy, spotkali się bez warunków wstępnych, ale z dobrą wolą.
13 grudnia
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Przez prawie sześć lat, ukrywając się, redagowałem podziemne czasopisma, uczestniczyłem w pracach podziemnych struktur „Solidarności”, a zwłaszcza w budowie „Solidarności Walczącej”. Jej zasady, cele i metody działania od początku otwarcie publikowane, zostały ujęte w programie ogłoszonym w czerwcu ubiegłego roku. Byliśmy nieustannie tropieni i nękani przez SB. W końcu wpadłem w ich — wasze — sieci.
Wiem, dlaczego mnie aresztowaliście i za co. Wy też wiecie. Ale oskarżony jestem o co innego. Preparuje się fikcyjne dowody mego udziału w przemycie, zagrożonym karą do 10 lat więzienia. Po co na siłę robi się ze mnie kryminalistę? Zwracam się do Pana o interwencję w tej sprawie. Sądźcie mnie za to, co robiłem i skażcie, na ile chcecie, lub trzymajcie bez sądu pod kluczem. I tak moją mizerną kondycję więźnia uważam za lepszą od Pańskiej, Panie I Sekretarzu, gdyż stoję po stronie prawdy.
Z ludzką życzliwością i ideowym dystansem. Przewodniczący „Solidarności Walczącej” — Kornel Morawiecki
12 kwietnia
Alfred Znamierowski, Zaciskanie pięści. Rzecz o „Solidarności Walczącej”, Paryż 1988.
Panie Generale!
[...] Piszę do Pana jako przywódcy dyktatorskich partii — Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej — która rządzi tu nieprzerwanie bez mała 44 lat. Piszę jako przewodniczący konspiracyjnej z konieczności organizacji „Solidarności Walczącej” — której jednym z celów jest pozbawienie Pana i Pańskiej partii władzy w kraju. Czy muszę Panu tłumaczyć dlaczego? Jesteście uzurpatorami z obcego nadania. [...] Przy tym rządzicie źle, co widać wszem i wobec. 44 lata waszych rządów opóźniły względny rozwój naszego kraju w porównaniu do wszystkich niekomunistycznych krajów na świecie. Dziś średnia realna płaca w Polsce jest niższa niż w 46 r. — fakt niespotykany nigdzie poza tzw. socjalistycznym obozem. [...]
Teraz, u schyłku XX wieku, u progi rodzącej się globalnej cywilizacji informatycznej wasza Służba Bezpieczeństwa konfiskuje i nie dopuszcza do obiegu książek i wydawnictw nie po waszej myśli. Niezależni wydawcy i kolporterzy są przez was ścigani i skazywani na grzywny, areszty. Przy tym wasze sumienia, a szczególnie Pańskie sumienie, Generale, obciąża zdławienie wielkiego ruchu ludzi pracy w Polsce, szansy na jej pokojowe odrodzenie — NSZZ „Solidarność”. Odebraliście ludziom nadzieję.
Próżne i niewiarygodne są wasze kolejne próby reform bez wolności i solidarności. [...] Mieliście czas namnożyć własnych pisanych praw i ustaw, włącznie z wpisaniem swej przewodniej roli do Konstytucji. Miejcie więc choć tyle uczciwości, żeby podług tych waszych praw sądzić swych jawnych przeciwników politycznych. Przez prawie 6 lat, od 13 grudnia 1981 r., ukrywając się, redagowałem podziemne czasopisma, uczestniczyłem w pracach podziemnych struktur „Solidarności”, a zwłaszcza w budowie „Solidarności Walczącej”. Jej zasady, cele i metody działania, od początku otwarcie publikowane, zostały ujęte w programie ogłoszonym w czerwcu ub. roku. Byliśmy nieustannie tropieni i nękani przez SB. W końcu wpadłem w ich — w wasze — sieci. Wiem, dlaczego mnie aresztowaliście i za co. Wy też wiecie. Ale oskarżony jestem o co innego. Preparuje się fikcyjne dowody mego udziału w przemycie, zagrożonym karą do 10 lat więzienia. Po co na siłę robi się ze mnie kryminalistę?
Zwracam się do Pana o interwencję w tej sprawie. Sądźcie mnie za to, co robiłem i skarżcie mnie, na ile chcecie, lub trzymajcie bez sądu pod kluczem. I tak moją mizerną kondycję więźnia uważam za lepszą od Pańskiej, Panie I Sekretarzu, gdyż stoję po stronie prawdy.
Warszawa, areszt na Rakowieckiej, 12 kwietnia
„Solidarność Walcząca” Oddział Poznań, nr 9/88, 2-15 maja 1988.
Szanowny Towarzyszu Sekretarzu,
duży niepokój wśród aktywu związkowego wzbudził ostatnio powrót w wielu dyskusjach i wystąpieniach, w tym i oficjalnych, problemu pluralizmu związkowego. Kolejny raz, po wydarzeniach związanych z falą strajków na przełomie kwietnia i maja, rozważa się postulaty powołania drugich związków zawodowych w zakładach pracy. Zbiega się to z mocnym zaakcentowaniem tej sprawy przez MKWZZ i ŚKP, które to międzynarodowe centrale związkowe wręcz żądają przywrócenia b. „Solidarności”, stawiając to jako warunek uznania odrodzonych związków zawodowych. Sytuacja ta tym bardziej bulwersuje działaczy klasowych związków zawodowych, że spotykamy się z niebezpiecznymi, naszym zdaniem, dywagacjami na ten temat niektórych polityków. Również czasami reakcje pewnych przedstawicieli administracji różnych szczebli niejako współbrzmią nam z tymi postulatami.
Zdajemy sobie sprawę, że decydującym rozstrzygnięciem miejsca, charakteru i formuły odrodzonych związków zawodowych są ustalenia ustawy, decyzje X Plenum KC i X Zjazdu PZPR. Są one mocno akcentowane przez Towarzysza Sekretarza. Jednakże niepokoją nas takie zjawiska, jak kokietowanie działaczy tzw. „podziemnych związków zawodowych”, bo tak można ocenić negocjacje z nielegalnymi komitetami strajkowymi, bez udziału legalnych związków zawodowych, co miało miejsce w zakładach pracy. Tak też została odebrana propozycja spotkania wicepremiera Sadowskiego z L. Wałęsą. O czym mogłaby toczyć [się] ta rozmowa? Przecież nie o rozwiązaniu problemów ekonomicznych załogi stoczni, a jeśli tak, to dlaczego bez związku zawodowego, który działa w niej legalnie?
Warszawa, 30 maja
Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.
Jakby to dziwnie brzmiało wodzireje niedawnych incydentów przysłużyli się, wbrew swym rachubom, sprawie porozumienia. Z jednej strony bowiem wyizolowali się sami, potwierdzając kolejny raz wręcz chorobliwy brak poczucia odpowiedzialności. Jednocześnie stworzyli w ten sposób sytuację, która pozwoliła zobaczyć i upewnić się, jak szeroki jest dziś front realizmu. Jak wielu ludzi niezgadzających się z nami w różnych, często nawet zasadniczych kwestiach, w tym uważających się za tak zwaną opozycję, zajęło obywatelskie, patriotyczne stanowisko. Potwierdza to słuszność zrewidowania stereotypowego pojęcia „opozycyjność”. Zarysowała się bowiem wyrazista granica między tymi, którzy chcą socjalistyczne państwo polskie osłabiać i destabilizować, a tymi, którzy nawet bardzo krytycznie oceniając, chcą je zmieniać, ulepszać, czynić bardziej efektywnym. Kto dystansuje się od wyniszczającej filozofii: „im gorzej, tym lepiej”, obojętne, z jakiej to czyni pozycji — jest obiektywnie wiarygodnym partnerem dialogu.
Warszawa, 13 czerwca
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Procesu demokratyzacji nie traktujemy jako mody, która przemija. Jest to proces konieczny. Zrobiliśmy już wiele i pójdziemy dalej, ale dwóch granic nie przekroczymy: nie pójdziemy na pluralizm związkowy w takim rozumieniu, jak chce się nam narzucić i nie pójdziemy na tworzenie partii opozycyjnych. Nie wyklucza to udziału w organach przedstawicielskich i społecznych osób prezentujących różne polityczne, nawet opozycyjne punkty widzenia i poglądy. [...] Rozważamy dokonanie zmian konstytucyjnych, brana jest przy tym możliwość utworzenia drugiej izby Sejmu.
Warszawa, 14 lipca
Tajne dokumenty Biura Politycznego i Sekretariatu KC. Ostatni rok władzy 1988–1989, oprac. Stanisław Perzkowski, Londyn 1994.
[Józef Czyrek] oświadczył, że gen. Jaruzelski zgadza się na rozmowy z Wałęsą, z tym że z ramienia zarówno rządu, jak i Biura Politycznego jego rozmówcą będzie gen. Kiszczak. Podtrzymany był warunek, by nie doszło do strajku w Stoczni Gdańskiej. Powiadomiony o tym telefonicznie Lech Wałęsa odpowiedział, że jest już zbyt późno (była godzina 23.30) i nie ma technicznych możliwości odwołania akcji strajkowej. Nie był też zachwycony osobą rozmówcy ze strony rządu.
21 sierpnia
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Dostaliśmy wszyscy obuchem w łeb! Kogo to IX Plenum wyznaczyło na premiera...? Rakowskiego!!! Chyba już rzeczywiście Jaruzelski ma demencję, jeżeli na tak niewłaściwego człowieka postawił! Przecież Rakowski jest jednym z najbardziej znienawidzonych ludzi, on z kolei jest owładnięty nienawiścią do „Solidarności”. [...] O jakimkolwiek „porozumieniu” szkoda już nawet mówić, legalizacja „Solidarności” w tym układzie staje się jeszcze większym mitem. Można się spodziewać najgorszego.
Warszawa, 27 września
Teresa Konarska, dziennik ze zbiorów Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA.
Teraz towarzysze temat, powiedziałbym, bardzo czuły, a jednocześnie ważny, to jest Związek Radziecki, pierestrojka, reformy, to co się tam ostatnio dokonało. I tu są jak gdyby dwie takie płaszczyzny, które trzeba rozgrywać. Nasi przeciwnicy, to przede wszystkim w tym, co się w Związku Radzieckim dzieje, widzą, odczytują, popularyzują, po pierwsze to, że Związek Radziecki umywa ręce jak gdyby. Umywa ręce i tutaj nie ma się czego bać. I drugie, że właściwie te reformy idą w takim kierunku, który nas niemalże wyprzedza i łatwo podrzucać tego typu przemówienia. A my powinniśmy chyba mocniej eksponować to, że te zmiany, które w Związku Radzieckim zachodzą, one są zmianami w obrębie socjalizmu, na rzecz socjalizmu, są sterowane przez partię komunistyczną, która się przez to umacnia i że jednoznacznie to prowadzi do umocnienia socjalizmu. A ci nasi przeciwnicy akurat chcieliby to odwracać. I że te rzeczy, które się dzieją w Związku Radzieckim, są poparciem dla nas, a nie dla nich.
Warszawa, 4 października
Tajne dokumenty Biura Politycznego i Sekretariatu KC. Ostatni rok władzy 1988–1989, Londyn 1994.
[...] Na przykład tutaj w swoim czasie mówił towarzysz [Mieczysław] Rakowski, bardzo mi to odpowiada, [...] że jeśli jakaś nam uczelnia zastrajkuje, zamykać uczelnie. Do widzenia. Przerywać, do widzenia. Koniec. Nie ma zajęć. A muszą potem i tak nadrobić. To nie jest produkcja. Ale to z miejsca. Nie, żeby tam pertraktacje jeszcze z tym [Grzegorzem] Białkowskim [rektorem UW] czy innym. Nie. Koniec.
W sprawach zakładowych trzeba będzie szybko opanowywać bramy. Właściwie nie powinniśmy, trzeba opracować jakąś taką, tutaj do generała [Czesława] Kiszczaka się zwracam. Kwestia bram. W środku niech sobie strajkują. Bramy to jest miejsce państwowe. Niech ochrona przemysłowa. Są pewne przepisy. Są pewne zasady porządku, obrony cywilnej, pożarowej, bezpieczeństwa, tajemnicy państwowej. Myśmy zawsze te bramy tracili. I tu pod tym względem musi być cały plan operacji. Oczywiście mówię o sytuacji skrajnej. Nie daj Boże, żeby nas to spotkało. Ale nie możemy być bezbronni. Nie możemy być jednak na pasku takich sił.
Warszawa, 4 października
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Po zakończeniu uroczystości inauguracyjnych na Uniwersytecie mi. A. Mickiewicza Wojciech Jaruzelski spotkał się z kierownictwem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Poznaniu.
Po opuszczeniu gmachu, na jego stopniach zatrzymali I sekretarza KC PZPR przechodzący tą ruchliwą ulicą w centrum miasta przechodnie — mieszkańcy stolicy Wielkopolski, ludzie młodzi i starsi. Otoczyli W. Jaruzelskiego, wyrażając zadowolenie z możliwości bezpośredniej z nim rozmowy, skierowali oni pod adresem przewodniczącego Rady Państwa wiele pytań na temat zmian dokonujących się obecnie w naszym kraju. Dialogu społecznego, spraw „dużych i małych”. Przedstawiali także racje i opinie o warunkach pracy i codziennej egzystencji polskich rodzin.
[...]
Końcowym akordem pobytu Wojciecha Jaruzelskiego w Poznaniu były jego odwiedziny w godzinach wieczornych w Domu Studenckim Uniwersytetu im. A. Mickiewicza „Jagienka” na osiedlu mieszkaniowym „Winogrady”. Zapoznał się on z warunkami bytowania studenckiego, a na ich zaproszenie — odwiedził kilka pokojów. W bezpośredniej rozmowie młodych z przewodniczącym Rady Państwa mówiono o studenckim życiu i nauce. W. Jaruzelski udzielił też wypowiedzi dla studenckiego radia osiedlowego „Winograd”.
Poznań, ok. 4 października
„Sztandar Młodych” nr 195, 4 października 1988.
Najważniejsze rozstrzygnięcie tego tygodnia to zamknięcie Stoczni Lenina. […] Zdecydowałem się na to, ponieważ w Polsce tylko przez szok można skierować rzeczy na nowe tory. Towarzysz Jaruzelski i kierownictwo partii wyrazili zgodę. Po raz pierwszy od lat rząd pokazał znowu, że sprawuje władzę. Mimo to decyzja była hazardowa, jak poker. Nikt nie mógł dokładnie przewidzieć, czy wywołana zostanie wielka fala strajków, czy nastąpi inna reakcja. Okazało się, że większość robotników nie jest gotowa iść za „Solidarnością”. […] Okrągły Stół najprawdopodobniej nie dojdzie do skutku w najbliższym czasie. Mimo to wychodzę z założenia, że w końcu do niego dojdzie — za tym przemawia fakt, że zarówno Kościół, jak i Wałęsa chcą Okrągłego Stołu. […] Ponowna legalizacja „Solidarności” nie wchodzi w rachubę. Oznaczałoby to przywrócenie sytuacji z 1981 roku. „Solidarność” się nie zmieniła. To są ci sami ludzie, te same metody i rozwiązania, te same źródła pieniędzy. Znam ich dokładnie. Moim celem życiowym jest zniszczenie „Solidarności”. Dlatego druga strona ma w gruncie rzeczy rację twierdząc, ze jest przeciwnikiem Okrągłego Stołu.
16 listopada
Koniec Jałty. Przez Solidarność do Europy, red. Zbigniew Gluza, Warszawa 2004.
Sprawa ciągle sprowadza się do „Solidarności”. […] i dlatego jeśli już mówimy o tej rozmowie nieszczęsnej, to ona jednak wyrządziła pod tym względem wielkie szkody. Gwałtownie nastąpił przyrost tych, którzy uważają, że „Solidarność” trzeba zalegalizować. […] te dwie sprawy, że „Solidarności” nie ma się co bać, bo właściwie ona tylko tutaj pomoże, bo przecież pluralizm [jest] na całym świecie i tam, gdzie ten świat dobrze prosperuje, to dlaczego u nas nie? i po drugie, ten Wałęsa to mądry człowiek, poważny, odpowiedzialny. To są dwie główne rzeczy, wszystkie inne nie mają większego znaczenia. Zmienił się wizerunek Wałęsy i zmieniło się podejście do „Solidarności”.
Warszawa, 5 grudnia
Koniec Jałty. Przez Solidarność do Europy, red. Zbigniew Gluza, Warszawa 2004.
Przedstawienie rozpoczęliśmy, jak zwykle, w pasażu Leona Schillera, nieopodal „Hortexu”, przy Piotrkowskiej. Była to pierwsza akcja, którą mocno zapowiadaliśmy ulotkami. Przybyło około 2 tysięcy osób. Pojawili się osobnicy z tabliczkami „Obiekt do Zatrzymania”. Tomek Gaduła wraz z „Wisłą” (Dorotą Wisłocką), ubrani w stroje ludowe, powitali pierwszy radiowóz chlebem i solą.
Wszyscy zaintonowali przeróbkę szlagieru Andrzeja Dąbrowskiego „Do zatrzymania jeden krok...”. Tym razem milicja nie dała potraktować się jako tworzywo artystyczne i nie dała się wciągnąć w akcję. Happening w Łodzi przekształcił się w wiec na temat „przywrócenia stanu wojennego oraz natychmiastowej koronacji Generała Wojciecha Jaruzelskiego”. [...] Teraz wszystko potoczyło się jak wielka „Pomarańczowa Lawina”. Coś pękło w ludziach i wszyscy chcieli szaleć.
Łódź, 13 grudnia
Waldemar Fydrych, Bronisław Misztal, Pomarańczowa Alternatywa. Rewolucja krasnoludków, Warszawa 2008.
W siódmą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego [...] zdeterminowane grupki młodzieży (w porywach do 2 tysięcy osób) pojawiły się jak zwykle przy „Horteksie” na Piotrkowskiej (pamiętaj: Wrocław to Świdnicka! Gdańsk to Stocznia! Łódź to „Hortex”!) uzbrojone w czarne okulary — symbol jedności kulturowej z Kamczatką oraz w podania z prośbą o rewizje we własnych mieszkaniach. Główne hasło hepu: „Pomóż milicji, pobij się sam!”.
Pojawia się delegacja Galerii [Działań Maniakalnych] (stroje łowickie), pragnąca powitać chlebem i solą pierwszy radiowóz. Milicja wbrew miejscowym tradycjom nie zjawia się gromadnie, delegując na uroczystość jedynie cywilnych funkcjonariuszy. Tłum zaczyna śpiewać: „Do zatrzymania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej”. Pojawiają się osoby — „obiekty do zatrzymania”. Trwa koncert bojowych okrzyków: „Chcemy stanu wojennego”, „ZOMO dla ludzi, ludzie dla ZOMO”. Tworzy się spontaniczny wąż skandujący: „Chcemy do ciupy”. W międzyczasie uczestnicy hepu legitymują się wzajemnie. W odpowiedzi na okrzyk: „Kto jest ubekiem — ręka w górę!” podnosi się las rąk. Na stojącym nieopodal pomniku Leona Schillera, mistrza sztuki teatralnej, pojawia się tabliczka „Obiekt do zatrzymania”. Milicja, podobnie jak pani Andzia, „ma wychodne”. Organizatorzy ogłaszają utworzenie Partii Monarchistycznej, pragnącej koronować generała Jaruzelskiego. Radość tłumu wzrasta: „Wojtek na tron!”. Plac przy „Horteksie” zostaje oficjalnie ochrzczony jako PLAC POMARAŃCZOWY. Na zakończenie kilka osób dzwoni pod numer 997 i informuje milicję o obcięciu wypłat za grudzień.
Łódź, 13 grudnia
„Przegięcie Pały”, wyd. Galeria Działań Maniakalnych, Archiwum Ośrodka KARTA, sygn. AO V/0943.
W małej auli Politechniki Warszawskiej poruszenie. Za chwilę na salę mają wejść członkowie kierownictwa PZPR z Wojciechem Jaruzelskim, by wręczyć zgromadzonym uczestnikom Kongresu Zjednoczeniowego pamiątkowe medale. Jeden z organizatorów prosi o zrobienie miejsca na środku auli. Zaraz potem pyta: „Czy ktoś z towarzyszy nie znalazł jeszcze swojego miejsca w szeregu?” Ten zwrot wywołuje rozbawienie, rozluźnia atmosferę. No bo, założyciele PZPR odnaleźli swoje miejsce w szeregu przeszło 40 lat temu... [...]
Aulę wypełnili inni weterani ruchu robotniczego, zasłużeni działacze partii, a także kilkudziesięcioosobowa grupa młodzieży, której Wojciech Jaruzelski wręczył legitymacje PZPR. To był akcent symboliczny, zaświadczający, że w partii następuje zmiana pokoleń, do głosu dochodzą młodzi. To przede wszystkim oni powinni realizować hasło, które stanowiło motto rocznicowej uroczystości: „Partia w przemianach — przemiany w partii”.
Warszawa, ok. 16 grudnia
„Sztandar Młodych” nr 247, 16-18 grudnia 1988.
Rok 1989 będzie niewątpliwie pełen ważnych, doniosłych dla Polski przeobrażeń. Czego więc mogę życzyć u jego progu?
Uczyńmy wszyscy i wszystko, aby nadchodzący rok był dla Polski otwarciem nowych, szerokich horyzontów.
Aby wewnętrzne przemiany utrwaliły spokój w kraju, zapewniły ład społeczny, stworzyły mocne podstawy porozumienia narodowego.
Aby stały się realnym, trwałym wkładem w przebudowę i odrodzenie socjalizmu, w proces odprężenia w Europie.
Aby ludziom żyło się lżej.
Aby udało się zahamować dotkliwą inflację, uzyskać większą skuteczność reformy gospodarczej, wyzwolić całą społeczną energię, pójść szybciej naprzód.
A jednocześnie, aby obroniła się, zyskała na wiarygodności socjalistyczna sprawiedliwość społeczna.
Aby umocniły się te bezcenne wartości moralne, których potrzebujemy jak powietrza: wyższa kultura stosunków międzyludzkich, troska o tych, których dotknęło cierpienie, prosta ludzka życzliwość.
Wojciech Jaruzelski, Przemówienia 1988, Warszawa 1989.
Zapytaliśmy, jaka powinna być procedura elekcji prezydenta. [Stanisław] Ciosek odparł, że wybierać go będzie albo jedna, albo obie izby parlamentu. Nie przewiduje się powszechnych wyborów prezydenckich. [Tadeusz] Mazowiecki: "Kto miał by być prezydentem?". Ciosek: "Oczywiście, Jaruzelski". Mazowiecki stwierdził z uśmiechem, że my też mamy swojego kandydata. Ciosek z zaciekawieniem spytał, kogo. Mazowiecki odparł: "Oczywiście, Wałęsę".
Warszawa, 11 stycznia
Koniec Jałty. Przez Solidarność do Europy, red. Zbigniew Gluza, Warszawa 2004.
Warszawa. Groźba dymisji 6 członków Biura Politycznego w związku z prowadzonymi rozmowami z opozycją
W czasie dłuższej przerwy w obradach wezwał on [Jaruzelski] mnie i gen. Siwickiego [ministra obrony narodowej] do swego gabinetu na I piętrze. Doszliśmy do wniosku, że na dalszej części Plenum krytyka naszej linii może jeszcze bardziej się zaostrzyć i będzie przegłosowana bardzo niedobra uchwała, która zaneguje prowadzone przez nas rozmowy z opozycją. Ustaliliśmy więc podanie się do dymisji, jako demonstrację, która musi zrobić duże wrażenie na członkach Komitetu Centralnego, aby wymusić pożądaną decyzję. Upoważniliśmy gen. Jaruzelskiego do powołania się na nas, żeby nie było trzech wystąpień, tylko jedno. Potem Jaruzelski zasugerował, że wzmocniłoby wydźwięk tej propozycji, gdyby do dymisji podał się również premier rządu.
Warszawa, 17 stycznia
Witold Bereś, Jerzy Skoczylas, Generał Kiszczak mówi prawie wszystko, Warszawa 1991.
Powodzenie „Okrągłego Stołu” nie jest przesądzone. Odpowiedzialność za jego niepowodzenie nie powinna jednak spaść na nas. [...] Przy pełnej świadomości zagrożeń i zróżnicowanego pod względem politycznym składu opozycji, gra toczy się o wchłonięcie jej przez nasz system, o jej uczestnictwo w jego kształtowaniu. Jest to wielki historyczny eksperyment, który — jeśli się powiedzie — może mieć znaczenie wykraczające poza granice Polski.
1 lutego
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Władza powiada nam, że potrzebuje gwarancji, iż zorganizowane siły społeczne nie obalą ich rządów, nie zburzą systemu. I tych gwarancji nie poszukuje w zobowiązaniach i samoograniczeniach z naszej strony, tylko w systemie parlamentarnym. Żąda od nas, żebyśmy uczestniczyli w wyborach do sejmu – dużo bardziej demokratycznych niż dotychczas, ale jednak niedemokratycznych. To oczywiście ogranicza niezależne siły, ponieważ wejście do parlamentu nakłada na nie odpowiedzialność za państwo. Tę propozycję ostatnio rozbudowano o urząd prezydenta o bardzo szerokich uprawnieniach, i o senat, do którego wybory byłyby autentycznie wolne.
Jeżeli rzeczywiście powstaną możliwości uruchomienia procesów demokratyzacyjnych, ten kontrakt wydaje nam się do przyjęcia jako jednorazowy, z naszą wyraźną deklaracją, że następne wybory musiałyby być wolne. [...]
To jest połączony pakiet: sejm, senat, prezydent. W sejmie z góry zagwarantują większość rządzącej koalicji, ale to nie oznacza większości dla PZPR [...].
Władza więc zaczyna się bać jeszcze bardziej i szuka zabezpieczeń.
Tak pojawił się pomysł z prezydentem. [...] To dla nas żaba do zjedzenia – bo dotąd Jaruzelski po prostu był, a teraz my musielibyśmy się na niego zgodzić.
Żeby dać coś w zamian, władza wymyśla senat z wolnych wyborów.
I w tym momencie wali się pewien dogmat systemu komunistycznego: odbywają się wolne wybory w Polsce. Ich wynik zostaje pokazany i odtąd możemy powiedzieć: wy tu wprawdzie rządzicie, ale prawem kaduka.
8 marca
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
„Okrągły stół” nie powinien być oceniany w kategoriach sklepikarskich, na zasadzie zysk–strata. Musimy odrzucić imputowanie naszej partii, że dyskutowane obecnie rozwiązania zostały nam wyrwane z gardła. To nie akt łaski, nie nasz prezent dla opozycji. Ale i nie akt łaski i prezent opozycji dla nas. To po prostu: szansa dla Polski. [...]
„Okrągły stół” to jednak dopiero krok pierwszy. Dalsze świadczyć będą, czy rzeczywiście potrafimy wybić się na normalność, na demokratyczną i gospodarczą efektywność. Jest znane powiedzenie — boisz się wilków, nie chodź do lasu. Obawy trzeba rozumieć. Wszyscy je nosimy w sobie, mamy poczucie odpowiedzialności za to, co jutro dziać się będzie w naszym kraju. Co więcej — jak słusznie mówiliście — różne fakty, nie tylko z przeszłości, ale i w najbliższej teraźniejszości niepokój taki uzasadniają.
ok. 26 marca
„Przekrój” nr 2285, z 26 marca 1989.
Obecnie toczy się ostra walka przedwyborcza. Jest to wielka szkoła polityczna. Trudno przesądzać szczegółowy wynik tych wyborów. Stworzyliśmy sobie gwarancje — 65 procent, 35 procent bezpartyjni i tam jest walka o naszych bezpartyjnych z „Solidarnością”. Liczymy, że coś odzyskamy. Wybory do Senatu prowadzone są w innym trybie, ale Senat ma znacznie mniejsze znaczenie niż Sejm. Ale i tutaj walczymy o zdobycie pozycji. Głównie dla efektów polityczno-psychologicznych. [...] Sytuacja w armii, w bezpieczeństwie jest dobra. I opozycja o tym wie.
Berlin, 22 maja
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Czarzasty, nasz orzeł od kampanii wyborczej, który jeszcze poprzedniego dnia martwił się, by zwycięstwo PZPR-u nie było zbyt przytłaczające, zreferował wyniki — masakra.
Napisałem na kartce oświadczenie o przegranych wyborach oraz zaakceptowaniu ich wyników przez partię i kartkę tę podałem Jaruzelskiemu.
Jaruzelski głośno ją odczytał i wtedy przeżyłem największy wstrząs. Jaruzelski zapytał, czy są uwagi. I nikt nie miał żadnych.
Oddanie władzy nastąpiło więc bez dyskusji.
Warszawa, 5 czerwca
Teresa Torańska, Byli, Warszawa 2006.
Przystanek autobusu 416. Po dłuższym czekaniu:
— Może już niedługa nasza męka z takim czekaniem. „Solidarność” zwyciężyła,
to pewnie autobusy — no za miesiąc, dwa — zaczną jeździć normalnie.
— Myśli pani? We mnie też nadzieja wstąpiła, że naród tak się zjednoczył i „Solidarność” będzie dbać o wszystko.
— Tak, powinna być sprawiedliwość! Liczę na to, dlatego poszedłem głosować.
Wałęsa mówi, że sprawiedliwość ważna rzecz i o ludzkie sprawy dbać trzeba.
— Liczy pan? To powiem panu, że się pan przeliczy. Też poszedłem głosować,
ale powiedziałem sobie: będę im patrzeć na ręce. O czym będą gadać, o co się starać. To już ostatni raz. Gomułka obiecywał, Gierek obiecywał, Jaruzelski obiecywał... Obiecanki cacanki.
Warszawa, 9 czerwca
Warszawa. Rozmowa gen. Czesława Kiszczaka z abp. Bronisławem Dąbrowskim o politycznej destabilizacji
[Gdyby gen. Wojciech Jaruzelski] nie został wybrany na prezydenta, grozi nam dalsza destabilizacja i musiałby się zakończyć cały proces przemian politycznych. Żaden inny prezydent nie znajdzie posłuchu w siłach bezpieczeństwa i w wojsku.
Warszawa, 10 czerwca
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Prowadzone sondaże i rozmowy z sojusznikami i opozycją na temat kandydatury na prezydenta PRL, ze szczególnym uwzględnieniem osoby gen. W. Jaruzelskiego, wskazują, że ta kandydatura może nie uzyskać odpowiedniego poparcia Zgromadzenia Narodowego. Istnieje więc realna groźba zgłoszenia przez opozycję swojego kandydata, który może uzyskać poparcie części posłów opozycji, a nawet niektórych posłów PZPR. Nie można w żadnym przypadku podejmować ryzyka przegranej kandydata koalicji i trzeba na zimno przeanalizować szanse gen. W. Jaruzelskiego i wyciągnąć stosowne wnioski.
Rozmowy z opozycją wskazują, że jej przedstawiciele w Zgromadzeniu Narodowym będą głosować przeciw kandydaturze gen. W. Jaruzelskiego, wyrażając tym — jak twierdzi opozycja — wolę swojej bazy. Zakładając nawet, że kierownictwo opozycji podejmie jakieś działania na rzecz poparcia dla gen. Jaruzelskiego, to trudno na dzisiaj liczyć, że będzie ono zdecydowane i skuteczne. Nie byłoby wskazane, aby wybór gen. W. Jaruzelskiego, I sekretarza KC PZPR, nastąpił niejako z poręczenia opozycji, na zasadzie ratowania tonącego, a nie rzeczywistego poparcia. Trzeba pamiętać, że wybór prezydenta powinien stanowić kontynuację „okrągłego stołu” i uwzględniać wolę większości społeczeństwa. [...]
Tow. W. Jaruzelski uznał, że jest człowiek, który nie napotka tak mocnego oporu opozycji, jest nim gen. Cz. Kiszczak. Człowiek „okrągłego stołu” i znany opozycji od lat z bezpośrednich kontaktów. [...]
Tow. W. Jaruzelski zwrócił się do członków Biura Politycznego KC o zrozumienie jego decyzji, że kierował się wyłącznie interesem Polski i partii, że rozważył wszystko na zimno i nie może podejmować nadmiernego ryzyka.
Warszawa, 29 czerwca
AAN, KC PZPR, sygn. V/489, [cyt. za:] Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji ,Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.
W poniedziałek od rana panował w Warszawie iście waszyngtoński upał. Po przedpołudniowej wymianie wizyt i podpisaniu porozumień, prezydencka grupa przyjechała do rezydencji na obiad. Gospodarze, przyjętym zwyczajem, czekali w holu, gdzie każdy z wchodzących gości mógł zamienić parę słów z prezydentem i panią Bush, a fotograf Białego Domu miał czas na wykonanie pamiątkowego zdjęcia. I znowu byliśmy świadkiem niezwykłych scen, które parę miesięcy wcześniej nikomu przy zdrowych zmysłach nie przyszłyby do głowy w najśmielszych snach. Jacek Kuroń w źle skrojonym garniturze, kupionym niedawno na chybcika w Waszyngtonie przed wizytą w Białym Domu, rozmawia ze swoim niedawnym prześladowcą, ministrem spraw wewnętrznych Czesławem Kiszczakiem. Albo taki obrazek: nowo wybrany poseł na Sejm Adam Michnik, jak każdy mężczyzna nie nawykły do noszenia krawata, ma kłopoty z ułożeniem węzła; z pomocą przychodzi mu szef ZSL Roman Malinowski, a że jest wielki i potężnie zbudowany, i manipulując przy krawacie Michnika, stanął za jego plecami, Adam wygląda jakby się znalazł w objęciach niedźwiedzia. Gdzie indziej Joanna Onyszkiewicz i Ania Geremkowa naradzają się szeptem, usiłując zidentyfikować panią Kiszczak, której nigdy nie widziały na oczy (w Polsce, podobnie jak w przedgorbaczowowskiej Rosji, żony dygnitarzy nie pojawiały się publicznie). Poprowadziwszy gości na taras do stołu, prezydent Bush naturalnym gestem zdjął marynarkę, zapraszając panów, aby poszli za jego przykładem. Sztywny zazwyczaj generał Jaruzelski, którego trudno było sobie wyobrazić w zwykłej rozmowie, oświadczył na to żartobliwym tonem, iż w tej sytuacji zdejmie również szelki, a kiedy nieco później wstawał do mikrofonu, by odpowiedzieć na toast prezydenta Busha, powiedział na odchodnym do Barbary Bush, że musi uważać, aby nie zapomnieć o braku szelek. Generał w swoim toaście podkreślił najpierw znaczenie faktu, iż mogli się spotkać w rezydencji amerykańskiego ambasadora w tak pluralistycznym gronie, w przyjaznej atmosferze. Wspomniał również, iż za znak czasu uważa to, że mieszkając od szesnastu lat w najbliższym sąsiedztwie, pierwszy raz przekroczył próg tego domu. Dalszy ciąg toastu był utrzymany w równie ciepłym tonie. Po Jaruzelskim do mikrofonu podszedł Bronisław Geremek, który w swej jak zawsze pełnej czaru oracji przypomniał, między innymi, iż dwa lata wcześniej ówczesny wiceprezydent Bush i jego żona w tym samym domu rozmawiali z członkami Solidarności, i chociaż on i jego koledzy usłyszeli wówczas słowa niosące nadzieję, nie spodziewali się, że za dwa lata spotkają się tu znowu w tak odmienionej sytuacji. Po tym jak obiad dobiegł końca bez najmniejszego zgrzytu, odczułam tak wielką ulgę, że reszta wizyty wydała mi się czystą zabawą. [...]
Helen Carey Davis, Amerykanka w Warszawie. Wspomnienia żony amerykańskiego dyplomatyz czasów poprzedzających upadek komunizmu w Polsce, tłum. E. Krasińska, Kraków 2001.
Tow. M. Orzechowski:
Omówił krótko przebieg spotkań gen. W. Jaruzelskiego z klubami poselskimi, koncentrując uwagę na spotkaniu z Obywatelskim Klubem Parlamentarnym. Uznał, że spotkania oraz inne fakty stworzyły nową sytuację polityczną, która uzasadnia ponowne rozważenie kandydatury tow. W. Jaruzelskiego na prezydenta PRL. Podkreślił, że znaczna część posłów z OKP zdaje sobie sprawę, że jedynym kandydatem może być gen. W. Jaruzelski, decydują o tym aktualne uwarunkowania wewnętrzne i zewnętrzne. [...]
Po wystąpieniu wywiązała się dyskusja. Wszyscy członkowie Biura Politycznego KC aprobowali decyzję gen. W. Jaruzelskiego o zgodzie na kandydowanie na prezydenta PRL. Dyskusja koncentrowała się wokół dwóch spraw:
a) formy głosowania — opinie i stanowiska były rozstrzelone. Przedstawiono argumenty za tajnym i jawnym głosowaniem [...].
W trakcie dyskusji tow. Cz. Kiszczak przedstawił tekst własnego oświadczenia, w którym wyraża zadowolenie z faktu kandydowania gen. W. Jaruzelskiego na prezydenta PRL, oraz wezwał swoich potencjalnych zwolenników w Zgromadzeniu Narodowym do oddania swoich głosów na gen. W. Jaruzelskiego.
Warszawa, 18 lipca
AAN, KC PZPR, sygn. V/490, [cyt. za:] Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji, Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.
Sytuacja zmieniała się z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę. Kilka razy dziennie z klubów podawano mi przybliżone dane o tym, jak rozwija się sytuacja, ilu członków Zgromadzenia gotowych jest poprzeć Jaruzelskiego, a ilu chce głosować przeciwko niemu. I ciągle ocieraliśmy się o tę granicę, że może nie przejść.
W tym czasie żyliśmy właściwie od meldunku do meldunku. Rano sytuacja taka, w południe już inna, a wieczorem jeszcze inna. W Klubie PSL zaczęło się wszystko od 8 posłów, którzy stwierdzili, że będą głosować przeciwko Jaruzelskiemu, w kilka dni później było ich już kilkunastu. W innych klubach też narastał ferment. W miarę zbliżania się dnia wyboru rosła liczba niechętnych Jaruzelskiemu. Dość paradoksalne było jednak to, że przed samym 19 lipca doliczyliśmy się bezpiecznej przewagi kilkunastu głosów.
Kierownictwo Sejmu, Senatu, OKP. Byliśmy wszyscy zatroskani tą sytuacją i zastanawialiśmy się, jak ją rozwiązać. Te planowane urlopy posłów i senatorów, o których wspominałem, to właśnie była taka próba ratowania sytuacji. Także to, że wyznaczyliśmy dwa posiedzenia Zgromadzenia Narodowego. Gdyby na pierwszym nie udało się wybrać prezydenta. Zgromadzenie zebrałoby się następnego dnia. Czas pomiędzy posiedzeniami miał być przeznaczony na rozmowy w klubach, rozmowy międzyklubowe, przetargi polityczne. Nie przewidzieliśmy właśnie jednego, że Jaruzelskiego doprowadzą na próg niewybrania jego koalicyjni posłowie.
[...] Jaruzelski przeszedł naprawdę dzięki posłom i senatorom OKP i nie jest prawdą, że to opozycja go „wykosiła”. Kosili ludzie z własnej partii, którzy albo ulegali namowom niektórych ludzi z „Solidarności”, bo zostali wybrani, w pewnym stopniu dzięki „Solidarności”, albo teraz szybko szukali możliwości uwiarygodnienia się, odcięcia się od przeszłości.
Warszawa, 19 lipca
Mikołaj Kozakiewicz, Byłem marszałkiem kontraktowego..., Warszawa 1991.
Prawdziwe emocje przeżywał gen. Jaruzelski. Już po wyborze pojechaliśmy ze Stelmachowskim do niego, do jego gabinetu pracy przy URM, by go oficjalnie powiadomić, co się wydarzyło, i w samochodzie cały czas myślałem o tym, że Generał będzie z pewnością ogromnie przybity faktem, że przeszedł zaledwie jednym głosem.
Lał wówczas okropny deszcz, który niewątpliwie atmosferycznie i symbolicznie oddziaływał na mój ówczesny nastrój. Zastaliśmy jednak gen. Jaruzelskiego w bardzo dobrym humorze. Powiedział nam, że posiedzenie, transmitowane w całości przez telewizję, było widowiskiem tak denerwującym, że co chwila wyłączał telewizor. Po zakończeniu był jednak uśmiechnięty, a nawet promienny. Podejrzewałem nawet, że wziął jakieś środki uspokajające. Złożyłem mu gratulacje. Również marszałek Stelmachowski uczynił to. Wszyscy trzej udzieliliśmy krótkich wywiadów telewizji i pojechaliśmy do sejmu. Dopiero po zakończeniu uroczystości zaprzysiężenia, u mnie, w gabinecie, zarządziłem trzy koniaki i wtedy po raz pierwszy widziałem Wojciecha Jaruzelskiego pijącego koniak. Powiedział — nigdy nie piję, ale dziś napiję się. Być może to wszystko go jednak poruszyło.
Warszawa, 19 lipca
Mikołaj Kozakiewicz, Byłem marszałkiem kontraktowego..., Warszawa 1991.
O szóstej godzinie przystąpiono do głosowania. Wyczytywano nazwiska posłów i senatorów, którzy kolejno wrzucali do urny kartki „za”, „przeciw”, „wstrzymał się”. [...]
Oto wyniki świadczą, że kandydatura Jaruzelskiego dosłownie wisiała na włosku i gdyby ci, co odmówili głosowania, przybyli, głosując przeciw — przepadłby całkowicie ten niechciany prezydent:
ZA — 270 posłów,
PRZECIW — 233 głosów,
WSTRZYMUJĄCE SIĘ — 34 głosy,
czyli Jaruzelski (mimo że zabiegał u wszystkich stronnictw!) przeszedł tylko jednym głosem, co nie jest dla niego triumfem, lecz dla narodu stało się gorzką rzeczywistością...
Warszawa, 20 lipca
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
W 45. rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN w całym kraju uroczyście obchodzono Święto Odrodzenia Polski. Główne uroczystości odbyły się w sobotę — 22 lipca — przed Grobem Nieznanego Żołnierza na placu Zwycięstwa w Warszawie. Podczas uroczystej odprawy wart garnizonu m.st. Warszawy, na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza prezydent PRL Wojciech Jaruzelski złożył wieniec od narodu.
Warszawa, 22 lipca
„Trybuna Ludu” nr 171, z 24 lipca 1989.
Jedynym rozsądnym wyjściem będzie przekazanie rządu tym siłom, które korzystają z poparcia większości społeczeństwa.
25 lipca
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
25 lipca spotkałem się w Belwederze z nowo wybranym prezydentem, aby omówić 10 tez wystąpienia Jacka Kuronia na odbytym pięć dni wcześniej posiedzeniu Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego oraz przedstawić własne stanowisko w sprawie rządu. Stwierdziłem mianowicie, że wobec pogarszającej się stale sytuacji ekonomicznej kraju, a więc i narastających napięć, jedyną rozsądną decyzją byłoby przekazanie misji sformowania rządu tym siłom, które korzystają z poparcia większości społeczeństwa. Ponieważ jednak sprawująca władzę koalicja prawdopodobnie nie jest gotowa do akceptacji takiego rozwiązania, będzie musiała przejąć całą odpowiedzialność za powołanie nowej rady ministrów. Mimo to — oznajmiłem — zamierzam powołać „gabinet cieni”, aby przygotować się do rozwiązań, które prędzej czy później staną się nieuchronne.
Generał Jaruzelski przedstawił ze swej strony koncepcję rządu wielkiej koalicji — z szeroką reprezentacją przedstawicieli opozycji (łącznie z funkcją pierwszego wicepremiera). Zaproponowałem na to alternatywną formułę: powołania rządu w całości przez opozycję albo rządu koalicyjnego z opozycją, ale bez reprezentantów „Solidarności”. W rezultacie nie doszliśmy do żadnych wiążących uzgodnień.
Warszawa, 25 lipca
Lech Wałęsa, Droga do wolności. 1985-1990 decydujące lata, Warszawa 1991.
Ruszą strajki, które zaczną wyrywać pieniądze. Nastąpi anarchizacja. Ktoś będzie musiał ustabilizować. Jak się zapali, Jaruzelski zwróci się do nas o rząd.
Z każdym dniem jesteśmy bardziej obciążeni. Przeciwko nam są wygrywane puste półki, tak jak w 1981 roku. [...] Złudzeniem jest stabilizacja. Jeżeli będziemy bierni, to stracimy — wtedy, kiedy weźmiemy to w gorszej sytuacji i z mniejszym zaufaniem społecznym. Są to ostatnie minuty sterowalności. [...] Rząd powinien być nasz, tzn. przez nas formowany.
Warszawa, 1 sierpnia
Źródła do dziejów Polski w XIX i XX wieku, t. 6, cz. 2: Lata 1956–1989, wybór tekstów źródłowych Adam Koseski, Józef Ryszard Szaflik, Romuald Turkowski, Pułtusk 2004.
Na razie wali się wszystko, co jeszcze może się walić, zupełnie nie wiem, jak wielu ludzi obecnie może tam żyć, podejrzewam, że parę z najbliższego otoczenia rodzinno-przyjacielskiego trzeba będzie zacząć wspierać regularnie, bo niedługo zacznie się tam naprawdę głód. Sądzę, że część tych trudności jest spowodowana sabotażem komuniaków; teraz oni zaczną stosować taktykę „im gorzej, tym lepiej” — bo to przygotowuje grunt dla jakiegoś nowego „silnego człowieka”. Cała ta zabawa w rząd jest też pisana na wodzie, całą władzę — nawet „konstytucyjnie” — ma Jaruzelski, który też ma wojsko, policję i „zaufanie towarzyszy radzieckich” w razie czego.
Bruksela, 12 września
Stanisław Mrożek, Wojciech Skalmowski, Listy 1970–2003, Kraków 2007.
Moja decyzja [nagłego przerwania oficjalnej wizyty w Polsce z powodu otwarcia muru berlińskiego] doprowadziła do prawdziwego sporu. Polski premier chciał za wszelką cenę przeszkodzić mojemu wyjazdowi do Berlina.
Byłby to ogromny afront, gdybym odwołał spotkanie z [Wojciechem] Jaruzelskim przewidziane na następny dzień — powiedział Mazowiecki, który w mojej obecności rozmawiał z [Jaruzelskim] telefonicznie. Ostatecznie sam podszedłem do aparatu i wyjaśniłem moje powody.
9 listopada
Zbigniew Gluza, Dekada polsko-niemiecka, „Karta” nr 39, 2003.
Tow. Wojciech Jaruzelski:
Pierwsze to telekonferencja dzisiaj. Drugie to konferencja prasowa tow. Urbana. Trzecie to Dziennik Telewizyjny, nie wiem, czy już ten o 17-tej czy 19.30, to będzie zależało od tego całego rozkładu jazdy i czasu ogłoszenia, i wreszcie informacja dla przedstawicieli państw obcych. Proszę, żeby tow. Czyrek zrobił to w KC w stosunku do ambasadorów krajów socjalistycznych. Tow. Orzechowski, w jakiejś formule, nie wiem, czy wszystkich zbierać, ale znaleźć jakąś formułę, która by możliwie szybko doprowadziła do ambasad nasze stanowisko. Tutaj pilność bardzo się liczy.
Teraz tak — tonacja. Żadnego przygnębienia, żadnego biadolenia, tym bardziej paniki, a na odwrót — podkreślenie satysfakcji z uzyskania szerokiej opinii społeczeństwa, która po pierwsze potwierdziła zaufanie do instytucji referendum mimo szerokiego nawoływania do bojkotu i z zewnątrz, i z wewnątrz. Potwierdziła zaufanie do intencji władzy, która chciała w ten sposób uzyskać autentyczną odpowiedź. I po trzecie, potwierdzenie chęci i woli realizacji reform. Ja mówię wciąż o głosujących oczywiście.
Zdecydowana większość uprawnionych do głosowania, to jest blisko 68%, a więc ponad dwie trzecie, akcentować takie właśnie wskaźniki, bo one do wyobraźni trafiają, ponad dwie trzecie odpowiedziało na wezwanie Sejmu dając w ten sposób dobitny dowód chęci rozmowy z władzą na tematy o szczególnym znaczeniu dla kraju. Zdecydowana większość głosujących opowiedziała się za propozycjami. [...]
Sejm, przyjmując wyniki referendum jako wiążące, zajmie stanowisko 5 grudnia. Dalej, zgodnie z wielokrotnymi oficjalnymi zapowiedziami czy oświadczeniami, referendum nie miało na celu uzyskania odpowiedzi na pytania, czy realizować reformę gospodarczą, czy realizować demokratyzację, a jedynie w jakim to czynić tempie i zakresie. I to właśnie będzie w najbliższym czasie przedmiotem analiz i konkretnych konsultacji, z OPZZ, z kółkami rolniczymi, jeszcze z kimś. Jeśli chodzi o ten drugi punkt, to z organizacjami społecznymi itd.
I teraz już z takich rzeczy do propagandowego wygrywania i podkreślania. Szczególne potwierdzenie determinacji władzy, polityki naszej na demokratyzację. Referendum jest tego szczególnym potwierdzeniem. Wysoka forma wyrażania demokratycznej woli, nawet kosztem pewnych z tego tytułu ponoszonych strat, mam na uwadze rynek. Tu trzeba to wyraźnie powiedzieć, właśnie dowód szczególnej jawności, zaufania do społeczeństwa.
Warszawa, 30 listopada
AAN, KC PZPR VII/86, [cyt. za:] Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji, Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.
Po uchwaleniu ustaw przez Sejm i zatwierdzeniu przez Senat, ostatnim krokiem było podpisanie ich przez prezydenta. W ramach politycznych konsultacji, jeszcze przed skierowaniem naszych projektów do parlamentu, złożyłem również wizytę prezydentowi Jaruzelskiemu. Poinformowałem go o założeniach programu gospodarczego i o przyjętym nadzwyczajnym trybie prac legislacyjnych. Generał Jaruzelski powiedział mi wówczas, że popiera nasze podejście.
Przypominam sobie, że staraliśmy się sprawdzić terminarz prezydenta w dniach 30 i 31 grudnia, aby mieć pewność, że zdąży podpisać ustawy przed Nowym Rokiem. Ustalono, że prezydent na Nowy Rok wyjeżdża pod Warszawę; dowiedzieliśmy się nawet, o której godzinie wyruszy... Właściwie ustawy do podpisu prezydenta przekazują kancelarie Sejmu i Senatu, ale na wszelki wypadek chcieliśmy dopilnować wszystkiego.
Wreszcie finał. Ustawy uchwalone i podpisane.
Warszawa, 30 grudnia
Leszek Balcerowicz, 800 dni. Szok kontrolowany, Warszawa 1992
Byłoby rzeczą dobrą i zdrową dla bezpieczeństwa Europy, jeśliby proces jednoczenia Niemiec był zsynchronizowany z procesem jednoczenia Europy i z procesem zapewnienia poczucia bezpieczeństwa każdemu krajowi, tzn. aby towarzyszyły temu decyzje, które by sprowadzały do właściwych pułapów wielkości sił zbrojnych nie tylko w wymiarze koalicyjnym, ale też poszczególnych krajów, ażeby były to rozwiązania, które konsekwentnie będą zmierzały do zapewnienia orientacji obronnej wszystkich państw i ich armii, że będą to rozwiązania, które pozwolą zwiększyć zaufanie poprzez znaczne wzbogacenie środków, które temu zaufaniu służą.
Paryż, 9 marca
Mieczysław Tomala, Zjednoczenie Niemiec. Reakcje Polaków. Dokumenty i materiały, Warszawa 2000.
Uchwałę sejmu przywrócono Święto Narodowe 3 Maja, przekreślając jednocześnie znienawidzony „22 lipca”. W jego obronie śmiał wystąpić w liście do sejmu Jaruzelski, gloryfikując „Manifest Lipcowy” i inne „osiągnięcia” przyniesionego na bagnetach sowieckich rządu! Bezczelność tej nikczemnej marionetki wprost nie ma granic! A może on naprawdę myślał, że jego zdanie ma dziś jakiekolwiek znaczenie?!
Warszawa, 6 kwietnia
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Jeśli chodzi o granice musimy definitywnie osiągnąć taki cel, aby pozostały one z jednej strony niepodważalne, z drugiej zaś otwarte. Jak Panu wiadomo mieliśmy w Republice Federalnej Niemiec trudną dyskusję w sprawie granic. Jestem głęboko przekonany, że definitywne uznanie istniejącej granicy znajduje u nas odpowiednie poparcie.
Polski rząd przekazał obu rządom niemieckim projekt traktatu w sprawie granicy. Bardzo się cieszę, że jutro spotkają się dyrektorzy polityczni MSZ Polski, NRD i RFN, żeby o tym dyskutować. […] Zdajemy sobie sprawę, że proces tworzenia się nowej państwowości niemieckiej stawia określone problemy i pytania. My jesteśmy wdzięczni za to, że również w Polsce – w ramach pokojowej rezolucji – zostało uznane prawo narodu niemieckiego do samostanowienia.
Obecnie musimy w sposób otwarty i spokojny prowadzić dialog na temat skutków tego procesu. Uważam, że wypowiedziana przez polskiego ministra spraw zagranicznych idea stworzenia polsko-niemieckiej wspólnoty interesów jest ideą owocną. Każdy rząd musi reprezentować interesy swojego kraju. My musimy mieć teraz przed oczyma interesy Rzeczypospolitej Polskiej i Niemiec i zdawać sobie sprawę z tego, gdzie są one zbliżone, a gdzie przeciwstawne.
Warszawa, 2 maja
Mieczysław Tomala, Zjednoczenie Niemiec. Reakcje Polaków. Dokumenty i materiały, Warszawa 2000.
Tkanka pojednania między Polską i Niemcami jest ciągle krucha. Jesteśmy w bardzo delikatnym punkcie. Ogromnie ważne są nie tylko wielkie kroki, ale także imponderabilia. Darzę Pana szacunkiem, powiem więc otwarcie, że moglibyśmy uniknąć emocjonalnych skutków rozwoju sytuacji, gdyby pewne kroki zostały podjęte wcześniej. Zna Pan przecież dyskusję wokół granicy. Mamy świadomość, że większość narodu niemieckiego, rząd RFN, stoi na gruncie uznania jej trwałości. Jednak w warstwie emocjonalnej, w pewnym sensie nawet sensacyjnej, niektóre wypowiedzi i działania stwarzały wrażenie istnienia nadal znaków zapytania w tej sprawie. […]
Wiemy – i Pan to potwierdza – że większość społeczeństwa niemieckiego jest za trwałością granic. Ale istnieje pewien margines, który ma inne stanowisko, który inaczej na to patrzy. W naszym społeczeństwie też są różne orientacje. Jest wśród nich także opcja o charakterze nacjonalistycznym, która przybiera charakter antyniemiecki lub antyrosyjski. Jaka jest więc perspektywa? Czy te nurty nacjonalistyczne, które utrudniają pojednanie, będą narastać, czy też ich znaczenie będzie maleć? My pragniemy, żeby one malały. Ale na gruncie tendencji związanych ze zjednoczeniem, w tym na gruncie pewnych zjawisk, które obserwujemy w NRD – a które po części stanowią „odreagowanie” na stary reżim – obawiamy się, że te nacjonalistyczne tendencje mogą narastać. My także nie możemy wykluczyć, że na gruncie trudności ekonomicznych oraz innych problemów nie zyskają u nas na znaczeniu pewne tendencje populistyczno-nacjonalistyczne. Co zatem robić, aby nie dostarczyć pożywki dla tych ruchów? Otóż, trzeba jak najszybciej eliminować wszelkie punkty sporne, kolizyjne.
Warszawa, 2 maja
Mieczysław Tomala, Zjednoczenie Niemiec. Reakcje Polaków. Dokumenty i materiały, Warszawa 2000.
13 grudnia [1993] obejrzałem w głównym wydaniu „Wiadomości” zorganizowaną przez studentów demonstrację przed willą Wojciecha Jaruzelskiego.
Kilka godzin wcześniej słyszałem rozmowę dwóch studentów. Jeden wybierał się na demonstrację. Drugi nie. – Jeśli żądasz ukarania zbrodni stanu wojennego, to powinieneś demonstrować pod Ministerstwem Sprawiedliwości, sejmem czy Generalną Prokuraturą – mówił do „demonstranta”. Ucieszyłem się, że są w Polsce mądrzy młodzi ludzie. Problem polega na tym, że demonstranci spod willi Jaruzelskiego nie domagali się sądu; oni już osądzili i wybrali karę – pręgierz, tzn. publiczne upokorzenie.
[...]
Fundamentem demokracji jest poszanowanie godności człowieka – każdego. Dlatego przede wszystkim karać można tylko za naruszenie prawa i tylko wyrokiem niezawisłego sądu, wydanym po wysłuchaniu racji stron, rozważeniu wszystkich okoliczności. Demokracja może sprawnie funkcjonować tylko w kraju, gdzie większość uznaje zasady ładu społecznego. Fakt, że młodzi polscy inteligenci nie szanują godności osoby ludzkiej i lekceważą prawo, jest poważnym zagrożeniem.
[...]
Rządzący nie powinni bagatelizować znaczenia tej demonstracji. Chciałbym im przypomnieć, że marginalizowany studencki Marzec 68 też zaczął się od małej demonstracji, a ukształtował – jak się potem okazało – całe pokolenie polskiej inteligencji. Nie można trzymać trupa w szafie, jeśli mamy ze sobą rozmawiać o przyszłości.
17 grudnia
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.