Naród niemiecki wśród bicia dzwonów świętuje wielkie, jedyne w swym rodzaju, historyczne zwycięstwo. [...] Świadomość siły naszego Wehrmachtu napełnia nas poczuciem pewności siebie i spokoju. [...] Również na Zachodzie, począwszy od początku wojny, niemiecki Wehrmacht znajduje się w spokojnej gotowości i oczekuje na wroga.
O co ma się teraz prowadzić wojnę? O restytucję Polski? Polska traktatu wersalskiego nie powstanie nigdy więcej! [...] W historii niemieckiej nie powtórzy się nigdy więcej listopad 1918.
Berlin, 6 października
Szymon Datner, 55 dni Wehrmachtu w Polsce. Zbrodnie dokonane na polskiej ludności cywilnej w okresie 1 IX 1939 – 25 X 1939 r., Warszawa 1967.
Stale można zauważyć ludność polską przypatrującą się przejazdowi niemieckich pojazdów wojskowych z rękoma trzymanymi w kieszeniach spodni. Takie zachowanie należy traktować jako nieprzyzwoite i znieważające niemiecką armię. W związku z tym każdy dopuszczający się takiego znieważenia przez trzymanie rąk w kieszeni będzie surowo ukarany.
Polecam burmistrzom, sołtysom i komisarzom gmin przekazanie jak najwcześniej treści tego obwieszczenia do wiadomości całej ludności i nakazuję występować surowo przeciw osobom naruszającym niniejsze zarządzenie. Urzędnikom policyjnym nakazuję tak dobitne pouczenie ich o sposobie zachowania się wobec Wehrmachtu, by stracili ochotę do ponownego tego rodzaju znieważającego postępowania.
Ostrów Wielkopolski, 7 października
Położenie ludności polskiej w Kraju Warty 1939–1945. Dokumenty niemieckie, wybór i tłum. Czesław Łuczak, Poznań 1987.
Powołując się na noty swe D. 713/41 z 8 listopada 1941 oraz D. 48/42 z 7 stycznia 1942, Ambasada RP ma zaszczyt podać do wiadomości Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych co następuje:
W drugiej połowie grudnia 1941 przejeżdżały przez Tatiszczewo i Saratów transporty jeńców wojennych żołnierzy armii niemieckiej, pośród których było wielu obywateli polskich, przymusowo wcielonych do armii niemieckiej. Jeńcy ci, widząc na stacjach polskich żołnierzy 5. Dywizji Piechoty, prosili, aby zameldowali oni o ich losie władzom polskim i wyjednali zwolnienie z obozów jeńców oraz wcielenie do Armii Polskiej, tworzącej się na terytorium ZSRR.
Podając powyższe do wiadomości Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych, Ambasada ma zaszczyt ponowić prośbę swą o wydanie zarządzenia zgromadzenia jeńców Polaków, siłą zmobilizowanych przez okupacyjne władze niemieckie, w osobnym ośrodku i umożliwienie, po sprawdzeniu ich personaliów i upewnieniu się co do ich narodowości, przeprowadzenia poboru ich do Armii Polskiej.
Kujbyszew, 18 stycznia
D. 164/42
Andrzej Toczewski, Decyzja Stalina, „Karta” nr 10/1993.
W odpowiedzi na noty Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej z 8 listopada 1941 nr 713/41, 7 stycznia 1942 nr 48/42 i 18 stycznia 1942 nr 164/42, Komisariat Ludowy Spraw Zagranicznych ma zaszczyt donieść co następuje:
W wyżej wymienionych notach Ambasada podniosła sprawę przekazania do Armii Polskiej na terenie ZSRR obywateli polskich, jeńców wojennych armii niemieckiej, wychodząc przy tym z założenia, że jeńcy ci poddawali się do niewoli dobrowolnie, pragnąc, jakoby, przyłączyć się do powstającej na terenie ZSRR Armii Polskiej.
Komisariat Ludowy uważa za niezbędne oświadczyć, że nie może się zgodzić z propozycją Rządu Polskiego i nie widzi podstaw do zastosowania wobec jeńców niemieckich, Polaków, jakiegokolwiek innego reżimu niż ustanowiony dla wszystkich jeńców niemieckich.
Komisariat Ludowy uważa w związku z tym za konieczne podać do wiadomości Ambasady, że przytłaczająca część Polaków, żołnierzy armii niemieckiej, wzięta była do niewoli z bronią w ręku i po czynnym oporze wobec wojsk sowieckich, a nie w wyniku dobrowolnego poddania się do niewoli.
Kujbyszew, 23 stycznia
No. 13
(pieczęć okrągła Narkomindiełu)
Andrzej Toczewski, Decyzja Stalina, „Karta” nr 10/1993.
11 marca 1944 r. w okolicach miejscowości Podłamii [Podkamień] [...] 200 członków ukraińskiego ruchu niepodległościowego oświadczyło, że będą walczyć przeciwko bolszewizmowi wspólnie z niemieckim Wehrmachtem. W dniu 12 marca 1944 r. ich liczba doszła do 1200 osób. Pochodzą z RKU [Reichskommissariat Ukraine] i w większości są uzbrojeni. W klasztorze w P. przebywa około 500 polskich zbiegów.
Kraków, 15 marca
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Telegram BdS [dowódcy policji bezpieczeństwa]
Kraków, 15 marca 1944 r.
Lwów
Szef policji porządkowej skierował do starszych dowódców SS i policji następujące pismo:
12 marca 1944 r. z oddziału żandarmerii... [tak w oryg. — red.] wpłynął następujący meldunek posterunku żandarmerii:
11 marca 1944 r. w okolicach miejscowości Podłamii [Podkamień] [...] 200 członków ukraińskiego ruchu niepodległościowego oświadczyło, że będą walczyć przeciwko bolszewizmowi wspólnie z niemieckim Wehrmachtem. W dniu 12 marca 1944 r. ich liczba doszła do 1200 osób. Pochodzą z RKU [Reichskommissariat Ukraine] i w większości są uzbrojeni. W klasztorze w P. przebywa około 500 polskich zbiegów.
12 marca 1944 r. klasztor ten został ostrzelany z granatników przez ukraińskich bojowników o wolność. Ponadto usiłowali oni włamać się do klasztoru, ale na to nie uzyskali pozwolenia ze strony Wehrmachtu. Posterunkowi żandarmerii nie udało się dowiedzieć, co nastąpiło potem.
[...] BdO [właśc.: BdS] i SD w Generalnej Guberni
Oberführer pułkownik policji Bierkamp
Kraków, 15 marca
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
15 kwietnia 1944 roku
Tajne, wagi państwowej
Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy
Gruppenführer SS Müller (osobiście),
Berlin
Szef policji bezpieczeństwa i SD w Generalnym Gubernatorstwie
Oberführer SS i pułkownik policji Bierkamp (osobiście),
Kraków
Szef SS i policji Brigadeführer SS
i generał-major policji Diehm (osobiście),
Lwów
Treść: kontakty UPA (Ukraińska Powstańcza Armia) z Wehrmachtem, policją i instancjami administracji cywilnej. [...]
Pod koniec stycznia 1944 r. liczne oddziały UPA zaczęły szukać bezpośrednich kontaktów z oddziałami bojowymi (Wehrmachtu).
Szef wydziału wywiadu i kontrwywiadu (1s) grupy bojowej „Prützman” Sturmbahnführer SS Schmitz umiejętnie wykorzystał zmienioną sytuację. Nawiązał kontakt z poszczególnymi dowódcami band w rejonach Postojno (33 km na płn. zach. od Równego), Krzemieniec, Werba, Kochilno, Bereżce, Podkamień i Deraźne, uzyskiwał od nich informacje wywiadowcze o sowiecko-rosyjskich i polskich bandach oraz o armii sowieckiej i wykorzystał te oddziały jako grupy dywersyjne przeciwko Armii Czerwonej. Jego wysiłki okazały się bardzo przydatne dla jednostek bojowych. Jego zdaniem, grupy ogromnie dopomogły w gromadzeniu danych wywiadowczych i znacznie rozszerzyły wiedzę na temat sowieckich band.
Schmitz przekonał się, że oddziały UPA należy wykorzystywać tylko do zadań wywiadowczych i działań dywersyjnych, lecz nie jako jednostki bojowe na froncie. Uważa on, że nie powinno się spełnić prośby oddziałów UPA o wyposażenie ich w broń ciężką. Na jego polecenie oddziałom UPA wydano 70–80 karabinów, 4 karabiny maszynowe i około 10.000 szt. amunicji. [...]
III. Za każdym razem, kiedy rozmowy toczyły się między podrzędnymi dowódcami UPA i innymi instancjami (z naszej strony), wyraźnie wysuwano jednakowe żądania, ale przede wszystkim należało tak prowadzić sprawę, aby strona przeciwna nie odniosła wrażenia, że może uważać się za równorzędnego partnera.
Mimo iż do kontaktów z Herasymowśkim i dowódcami UPA niższego szczebla dochodzi już od dłuższego czasu, wydaje się, że wszystkie te starania policji bezpieczeństwa nie przynoszą praktycznie rezultatu. Chociaż Herasymowśkyj jako przedstawiciel autorytatywnego kierownictwa banderowskiej grupy OUN wciąż zapewnia, że organizacja niezwłocznie wyda rozkazy zakazujące wyrządzania szkód interesom niemieckim, prowadzenia wywrotowej roboty przeciwko policji ukraińskiej pozostającej na służbie niemieckiej oraz przeciwko ochotniczej dywizji piechoty SS „Galizien”, kontynuowania bezwzględnego ukraińskiego terroru wobec polskich kobiet, dzieci i całych osiedli, to działania oddziałów UPA w dystrykcie Galicja wcale nie świadczą o tym, że otrzymały one od swojego centralnego kierownictwa dyrektywy wynikające z porozumień zawartych w trakcie rozmów między referentem N. a Herasymowśkim.
Ponadto w dalszym ciągu dochodzi do podpaleń budynków i innego majątku trwałego będącego we władaniu Niemców, strona ukraińska dokonuje napadów i mordów na urzędnikach niemieckiej policji wykonujących zadania wywiadowcze w terenie. Dezerterzy i zbiegowie z ochotniczej dywizji SS „Galizien” w dalszym ciągu przyjmowani są do oddziałów UPA i nie powracają do swych jednostek, coraz bardziej wzmaga się terror ze strony ukraińskiej w stosunku do skupisk ludności polskiej.
Staje się wobec tego jasne, że banderowska grupa OUN nie do końca panuje nad wieloma jednostkami bojowymi rozrzuconymi po rozległym terenie i że nie wszystkie oddziały podporządkowują się rozkazom centralnego kierownictwa, lecz działają na własną rękę. Fakty te potwierdzają moje przypuszczenie, że dla grupy banderowskiej przestrzeganie postulatów strony niemieckiej i umacnianie współpracy z niemieckimi instancjami nie jest rzeczą najważniejszą. [...]
15 kwietnia
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Lwów, 21 kwietnia 1944 r.
Ściśle tajne, wagi państwowej
Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy
Gruppenführer SS Müller (osobiście),
Berlin
Treść: Kontakty UPA (Ukraińskiej Powstańczej Armii) z Wehrmachtem, policją i instytucjami administracji cywilnej.
Poprzednie dokumenty: Mój raport z 17 kwietnia 1944 r. o analogicznym numerze w dzienniku podawczym.
Na pierwszym spotkaniu z Herasymowśkim [wł. Iwanem Hryniochem] referent wydziału N., zgodnie z otrzymanymi wskazówkami, jasno i kategorycznie oświadczył, że w toku negocjacji banderowska grupa OUN obiecała ograniczyć terror wobec Polaków i zaniechać negatywnego wpływu na ukraińską pozycję [policję] i skład osobowy dywizji SS „Galizien”. Mimo to strona niemiecka zmuszona jest stwierdzić, że bandy UPA nadal prowadzą akcje karne wobec Polaków i przyjmują do swoich szeregów zbiegów z policji ukraińskiej i ochotniczej dywizji SS „Galizien”. Właśnie dlatego policja bezpieczeństwa odnosi wrażenie, że banderowska grupa OUN nie ma zamiaru rzetelnie z nią współpracować.
Herasymowśkyj odpowiedział, że kwestia polska i problem uciekinierów z policji ukraińskiej oraz ochotniczej dywizji SS „Galizien” to zagadnienia najtrudniejsze do rozwiązania. I chociaż on sam po zakończeniu rozmów na te tematy wielokrotnie podkreślał w sztabie, iż policja polityczna przywiązuje do nich szczególną wagę, za każdym razem napotykał na opór. Mających miejsce nieporozumień i rozbieżności nie da się rozwiązać jednym pociągnięciem, a policja także nie zaprzestaje walki z ukraińskimi nacjonalistami.
Herasymowśkyj oświadczył, że niespełnienie określonych oczekiwań banderowskiej grupy OUN w toku pertraktacji z policją bezpieczeństwa może okazać się nadzwyczaj niebezpieczne dla niego samego jako osoby, której polecono utrzymywanie kontaktów z policją bezpieczeństwa, ponieważ tylko on, bez żadnego wsparcia i gwarancji, przedstawia w sztabie OUN żądania policji bezpieczeństwa. Dla Herasymowśkiego, jak i dla całej organizacji, ważne jest uzyskanie takiego wsparcia przez umożliwienie Banderze zaprezentowania jego stanowiska w kwestii rozmów policji bezpieczeństwa z banderowską grupą OUN. Organizacja jest przekonana, że Bandera bez wahania poprze i zaakceptuje obecne kontakty mające na celu wzajemne współdziałanie w walce z bolszewizmem. Zarówno organizacja, jak i sam Herasymowśkyj uważają za konieczne, aby Bandera taki punkt widzenia potwierdził.
W związku z tym Herasymowśkyj zwraca się z prośbą, aby kompetentne instancje zezwoliły na spotkanie przedstawiciela banderowskiej grupy OUN, na przykład właśnie Herasymowśkiego, z Banderą. Czas i miejsce spotkania z Banderą mogą zostać ustalone przez policję bezpieczeństwa. Oczywiste jest, że na spotkaniu mógłby być obecny jeden z przedstawicieli policji, znający język, aby następnie zdać policji bezpieczeństwa relację z jej wyników.
Proszę o możliwie szybkie przekazanie instrukcji odnośnie tej propozycji, żebym mógł dać ostateczną odpowiedź Herasymowśkiemu.
Lwów, 21 kwietnia
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Postój, 11 maja 1944 r.
Panie starosto powiatowy!
Żałuję, że do 10 maja 1944 nie mogłem zjawić się u Pana osobiście, a to z tej przyczyny, że nie wolno mi bezpośrednio spotykać się z Panem, nie mam na to zgody moich zwierzchników, więc przepraszam, ale u nas jest surowa dyscyplina i porządki zgodne z Pańskim wyobrażeniem.
Jeśli zostanę upoważniony przez zwierzchników, zjawię się u Pana ku obopólnej korzyści. Byłem rad usłyszeć od pana starosty powiatowego, że nie musimy się kryć przed żołnierzami niemieckimi, ponieważ wiedzą oni, że nie powinni do nas strzelać i wdawać się w potyczki z ukraińskimi partyzantami, albowiem Wehrmacht jest sprzymierzeńcem UPA w walce z głównym wrogiem — bolszewizmem.
Niestety, żołnierze niemieccy stale przeszkadzają bojownikom ukraińskim w rejonie naszych operacji przeciwko bandom bolszewickim, co osłabia obie strony, my zaś pragnęlibyśmy wykorzystać te operacje w walce ze wspólnym wrogiem. Jednocześnie Polacy, jak pokazują fakty, gotowi są pomagać bolszewikom przeniknąć na tyły niemieckiego frontu. Jedna trzecia Polaków należy do band bolszewickich, a miejscowa ludność cywilna skwapliwie szpieguje na rzecz bolszewickich band. Tylko z pomocą polskiej ludności bolszewicy mogą prowadzić operacje w Galicji.
Gdyby władze niemieckie nie stawiały nam, bojownikom ukraińskim, przeszkód, to bandy bolszewickie nie mogłyby nawet przez tydzień utrzymać się w Galicji. [...]
Chmil
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Kamionka Strumiłowa, 19 maja 1944 r.
Pan dowódca grupy
Chmil
O sołtysie Streptowie
Z wdzięcznością potwierdzam otrzymanie Pańskiego listu z 11 maja 1944 r.
Odpowiadam nań co następuje:
1) Starć między oddziałami niemieckich sił zbrojnych a pojedynczymi grupami UPA nie da się w pełni uniknąć, dopóki władze zwierzchnie UPA nie będą gotowe do współpracy i nie przedstawią mi odpowiednich propozycji.
2) W pozostałych kwestiach osobiście nie widzę możliwości pozytywnej współpracy, jeśli poszczególne grupy UPA wciąż, prawdopodobnie na rozkaz kierownictwa UPA, w sposób samowolny dokonują podpaleń polskich wiosek i nawet majątku nieruchomego. Niszczenie majątku uważam za niedopuszczalne nie tylko w czasie wojny, a przede wszystkim za przestępstwo w obliczu przyszłości narodu ukraińskiego. Jeżeli w okresie obecnej zdecydowanej mobilizacji wysiłków w walce z bolszewizmem, zamiast koncentrować wszystkie siły przeciwko bolszewizmowi, nacjonalistyczne grupy ukraińskie palą polskie wsie, to po zwycięstwie niemieckiego oręża naród ukraiński zostanie za to srogo ukarany.
Jako szczery przyjaciel narodu ukraińskiego bardzo nad tym ubolewam; wie Pan, że wykazałem w praktyce wolę poważnego współdziałania i że UPA odniosło dzięki temu znaczne korzyści. Tym samym brałem na siebie niemałą odpowiedzialność, ponieważ Orzeł, nie ukrywający swoich nacjonalistyczno-ukraińskich celów, wykazał się zarówno wobec mnie, jak i wobec niemieckich sił zbrojnych wzorową dyscypliną. Jednak z przykrością muszę stwierdzić, że postępowanie innych grup UPA nadzwyczaj utrudnia, jeśli nie uniemożliwia, mnie samemu, a także innym przyjaciołom narodu ukraińskiego, przedstawienie wyższym instancjom niemieckim postulatów narodu ukraińskiego. [...]
Starosta powiatowy (Nehring)
Kamionka Strumiłowa, 19 maja 1944
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
[...]
W ostatnim czasie Niemcy piją w ogromnych ilościach samogon. Morale żołnierzy niemieckich jest bardzo niskie, kradną, co tylko im wpadnie w oczy (w Perwiatyczach ukradli płótno znad rzeki, we wsi Spasów 27 czerwca br. ukradli około dwunastu metrów płótna, które się bieliło, we wsi Górki [?] odjeżdżając dnia 17 czerwca br. ukradli buty z cholewami i nowe trzewiki). Kradzież miała miejsce również w Jastrubiczach [?], gdzie trzech kabardijców ukradło chłopu parę koni. On swoje konie rozpoznał i odebrał, a kabardijców aresztowano.
W ostatnim okresie Niemcy coraz bardziej rozbudowują administrację, ewidencjonują mienie, bydło itp.
Złapanych zbiegów, którzy pracowali przy kopaniu okopów koło Stojanówki, Niemcy skazali na karę śmierci. Rozstrzelano jednego [naszego] sympatyka pochodzącego z Jastrubicz [?], którego przedtem hitlerowscy bandyci bestialsko zmasakrowali.
Stosunek Niemców do UPA jest podstępny i dwuznaczny. Raz złapanych w niemieckich mundurach z bronią w rękach rozstrzeliwują, drugim razem wypuszczają — pewnie w celach propagandowych. W taki sposób wypuszczono wraz z bronią pięciu strzelców z sotni Nedołuhego, którzy zostali złapani podczas obławy w Pawłowie, jednego zatrzymali jako zakładnika — bo chcieli mówić z sotennym. Natomiast gestapo wszystkich złapanych rozstrzeliwuje.
[...]
Polacy. Polaków na naszym terenie nie ma. Pozostały tylko rodziny mieszane oraz ci, którzy poprzenosili metryki do cerkwi [greckokatolickiej] i chcą się asymilować. Są to zwykle ludzie, którzy nigdy aktywnie nie występowali jako Polacy, jedyną oznaką ich polskości była religia rzymskokatolicka.
Polacy, którzy uciekli do Sokala, bardzo często powracają do wsi z folksdojczami, wykopują swój majątek, a przy tym okradają Ukraińców i grożą im.
Po „powitaniu”, jakie zgotowano im w Komarowie 15 czerwca 1944 r., Polacy już się nie pokazują we wsi. W jednostkach niemieckich są Polacy z Poznańskiego. Bardzo interesują się, kto pobił Polaków, martwią się o los Polaków, którzy wyjechali z zachodnich ziem Ukrainy.
Do Sokala powraca wielu Polaków z zachodu (z Krakowa), którzy nie mają tam warunków materialnych do życia, mówią — niech nas tu zabiją, ale z głodu umierać nie chcemy. Jednak po rozrzuceniu antypolskich ulotek wielu Polaków, którzy nigdzie nie wyjeżdżali, nie zważając na głód na zachodzie wybiera się na zachód.
[...]
Chwała Ukrainie! Ref. Prop. (Robert)
Postój, 27 czerwca 1944 r. Pow. P. [podpis nieczytelny]
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Podobno Führer wydał [1 sierpnia] rozkaz zrównania Warszawy z ziemią. [...] Jeżeli istnieje rzeczywiście taki rozkaz Hitlera, staje się dla mnie oczywiste, że poddajemy Warszawę, Polskę i całą wojnę. Porzucamy wszystko to, co utrzymywaliśmy przez pięć lat i co przed światem ogłosiliśmy jako zdobycz wojenną. Poświęciliśmy ogromne środki, zachowywaliśmy się, jakbyśmy byli panami i nie mieli już nigdy stąd odejść. Teraz, gdy musimy przyznać, że wszystko już stracone, niszczymy całą pracę i burzymy to, z czego administracja cywilna, widząca tu dla siebie wielkie zadania na polu kultury, była tak dumna i czym próbowała uzasadnić wobec świata potrzebę swojego istnienia. Jest to bankructwo naszej polityki wschodniej. Burząc Warszawę, sami wystawiamy tej polityce nagrobek.
11 sierpnia
Wilm Hosenfeld, „Staram się ratować każdego”: życie niemieckiego oficera w listach i dziennikach, Warszawa 2007.
31 sierpnia 1955 goniec leci po wszystkich brygadach, nazwiska czyta:
- Do domu jedziecie. Jesteście wolni.
Komisarze zaczęli wołać, żeby wybrać sobie miejsce, gdzie się chce jechać. To my: do Niemiec albo do Polski, na Śląsk, tam gdzie rodzice są.
- Tam nic nie ma, tam wszystko spalone. Żadnego życia, zbombardowane, Germani wszystko zniszczyli. Będziecie biedę cierpieć. Tu będziecie mieć dobrze, tu się ożenicie i będziecie na wolności.
- Większej biedy jak u was już nie będzie.
31 sierpnia
Barbara Fabiańska, Włodzimierz Filipek, Rekruci, „Karta” nr 10/1993.