O godzinie 21.0 wyszedłem z bramy kościoła. Przy samochodzie czekała jeszcze spora gromada ludzi. Ktoś zaczął krzyczeć, ktoś inny uspokajał – ostrzegając przed prowokacją. Ponieważ wiele już razy prosiłem wiernych, by nie wznosili okrzyków, oceniono to jako obawę przed prowokacją. […]
Wkrótce byliśmy na Miodowej. […] Poszedłem na górę i zaraz udałem się na spoczynek.
Bodaj w pół godziny później usłyszałem kroki skierowane do mego mieszkania. Przyszedł ksiądz Goździewicz. Melduje, że jacyś panowie przyszli z listem od ministra Bidy do biskupa Baraniaka i proszą o otwarcie bramy. Wyraziłem zdziwienie: „O tej porze? Zresztą – dodałem – proszę im powiedzieć, że wszelkie listy od ministra Bidy są przekazywane do sekretarza Episkopatu, biskupa Choromańskiego. Dziwi mnie ta wizyta, bo minister Bida dobrze wie, do kogo należy kierować listy”. Tknięty przeczuciem, wstałem i ubrałem się.
Istotnie, w bramie stało kilka osób i mocno szturmowało klamkę. Wrócił ksiądz Goździewicz […].
Już dobrze wiedziałem, kto nas odwiedza. Zszedłem na dół i kazałem otworzyć bramę. Właśnie w tej chwili wszedł biskup Baraniak, prowadzony z ogrodu przez grupę ludzi, którzy tłumnie weszli do Sali Papieży. „Ci panowie – mówi biskup – chcieli strzelać”. „Szkoda – odpowiedziałem – wiedzielibyśmy, że to napad, a tak to nie wiemy, co sądzić o tym nocnym najściu”. Jeden z panów wyjaśnia, że przychodzą w sprawie urzędowej i że dziwią się, iż nikt bramy nie otwiera. Odpowiadam: „Godziny urzędowe u nas są za dnia, a wtedy i bramy, i drzwi są otwarte. Teraz nikt u nas nie urzęduje”. „Ale państwo ma prawo – odpowiada ów pan – zwrócić się do obywateli, kiedy chce”. Wyjaśniam, że i państwo ma obowiązek być przyzwoite wobec obywateli, zwłaszcza wobec takich, o których wiadomo, że są zawsze dostępni.
[…]
Wreszcie wszystko się wyjaśniło. Jeden z panów zdjął palto, wyjął z teki list i otworzywszy – podał papier, zawierający decyzję Rządu z dnia wczorajszego. Mocą tej decyzji mam natychmiast być usunięty z miasta. Nie wolno mi będzie sprawować żadnych czynności związanych z zajmowanymi dotąd stanowiskami. Prosił, bym to przyjął do wiadomości i podpisał. Oświadczyłem, że do wiadomości tego przyjąć nie mogę, gdyż w decyzji nie widzę podstaw prawnych; nie mogę też poddać się decyzji z uwagi na sposób załatwiania sprawy. […] Decyzji tej nie mogę się poddać i dobrowolnie domu tego nie opuszczę. […]
Udałem się na górę, ze mną kilku panów. Dom był pełen ludzi i na dole, i przed kaplicą. W prywatnym mieszkaniu polecono mi zabrać to, co mi jest potrzebne. Oświadczyłem, że nic zabierać nie mam zamiaru. […] Panowie zaczynają się denerwować. Jeden z nich zabiera walizy i udaje się do sypialni.
Przyprowadzono biskupa Baraniaka. […] Składam księdzu biskupowi oświadczenie, że to, czego jest świadkiem, uważam za gwałt. Proszę, by nikt nie podejmował mojej obrony. W razie procesu, nie chcę adwokatów. Bronić się będę sam. […] Raz jeszcze protestuję przeciwko gwałtowi, niczego nie zabieram, mam brewiarz i różaniec. […] wyszedłem do samochodu. Wsiadło kilku panów. Nie wiem dokładnie, która mogła być godzina, gdy opuszczaliśmy bramę ulicy Miodowej. W każdym razie – na pewno po godzinie 24.00
Warszawa, 25 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Przyjechaliśmy do Rywałdu. Było to miejsce mojego przeznaczenia. Wjechaliśmy w puste podwórze gospodarcze klasztoru Ojców Kapucynów. Dość długo czekałem w wozie, zanim „pan w ceracie” zaprosił mnie do wnętrza brzydkiego budynku. Wprowadzono mnie do pokoju na pierwszym piętrze. Oświadczono mi, że to jest miejsce mego pobytu, że nie należy wyglądać oknem. Nadto dowiedziałem się, że za kilka dni będzie przeprowadzona ze mną rozmowa na temat mej obecnej sytuacji. Mój konwojent usłyszał […] dokładnie sprecyzowane moje stanowisko wobec faktu dokonanego.
[…] Protestuję przeciwko uniemożliwieniu mi sprawowania rządów nad diecezjami gnieźnieńską i warszawską. Protestuję przeciwko pogwałceniu jurysdykcji Stolicy świętej, którą wykonywałem na mocy uprawnień specjalnych. Oświadczam, że czyn dokonany przez Rząd jest bardzo szkodliwy dla Rządu, gdyż spowoduje ataki radia i prasy zagranicznej. Protestuję przeciwko zakazowi spoglądania przez okno.
Rozejrzałem się po swoim pokoju, który nosi ślady niedawnego zamieszkania przez któregoś z Ojców Kapucynów.
Zostałem sam. Na ścianie, nad łóżkiem, wisi obraz z podpisem: „Matko Boża Rywałdzka, pociesz strapionych”. To był pierwszy głos przyjazny, który wywołał wielką radość.
Rywałd, k. Lidzbarka, 26 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Dostaję posiłek, odmawiam brewiarz, porządkuję pokój. Pokój, do którego byłem wprowadzony, robi wrażenie mieszkania świeżo i pospiesznie opuszczonego. Łóżko nie jest zasłane, pozostawione osobiste rzeczy przez zakonnika, który tu mieszkał. […] Wszystkie meble są w stanie ruiny: biurko „trzyma się ściany”, podobnie szafka nocna, miednica z niewylaną wodą, w szafie osobista bielizna i ubranie. Na podłodze sterta książek przykrytych papierem. Podłga brudna, po kątach pełno „kotów”. Wygląd typowej celi zakonnej, gdzie gospodarzy człowiek zajęty ważniejszymi sprawami. Z pokoju wychodzą dwa okna na podwórze gospodarcze, na którym kręcą się kury, kaczki i indyki. Obora na pół uchylona, z krowami. Zresztą pusto, nie ma żywej duszy. Na korytarzu kręcą się młodzi ludzie w ubraniach cywilnych.
Rywałd, k. Lidzbarka, 26 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Zgłosił się „pan w ceracie”, wysoki, przystojny mężczyzna, młody jeszcze, o twarzy bez wyrazu. Wykładam mu raz jeszcze moje stanowisko wobec dokonanego na mnie gwałtu. Zdumienie może budzić w ludziach, przyzwyczajonych do praworządności, jak można na podstawie jednostronnej uchwały, dokonanej zaocznie, decydować o losach obywatela, wbrew Konstytucji i „Porozumienia”. W decyzji swej Rząd nie zadał sobie nawet elementarnego trudu, który jest nakazem prymitywnej sprawiedliwości: audiatur et altera pars. Skoro istniały zarzuty, czyż nie prostszą rzeczą było dać mi możność je poznać? Może to uchroniłoby od posunięć, które będą kosztowały Polskę wiele ataków ze strony całego świata cywilizowanego.
„Pan osłaniał bibułkami szyby moich okien, żeby kto nie dostrzegł Prymasa Polski. Tych okien nikt nie zdoła przed światem ukryć, i tak wszyscy będą wiedzieli, gdzie mnie więzicie”. – „Przesada” − wygłosił mój rozmówca. „Nie przesada, tylko stwierdzenie rzeczywistości, której wy nie znacie, bo zamykacie na nią oczy. Pozycja Prymasa Polski więcej znaczy w świecie, aniżeli każdego innego hierarchy na Wschodzie Europy; i na to rady nie ma. Świat interesuje się losami każdego kardynała – i na to również rady nie ma. Kto zna choć odrobinę Europy, wie, że to nie są pojęcia martwe. Trzeba wielkiego zaślepienia, by strzelać do obywatela z ciężkich dział, zamiast użyć ludzkiej mowy. Nadal oczekuję w sprawie gwałtu mi zadanego wyjaśnień”. - Mój rozmówca obiecuje, że w ciągu najbliższych czterech dni otrzymam wyjaśnienie sytuacji, gdyż zgłoszą się do mnie przedstawiciele Rządu, którzy będą chcieli przeprowadzić ze mną rozmowę. Wyrażam na nią gotowość.
Rywałd, k. Lidzbarka, 28 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Rozpoczynam więc życie więźnia. Słowa tego używać nie można, gdyż otoczenia moje protestuje: to nie jest więzienie. Pomimo to czuwa nade mną blisko 20 ludzi „w cywilu”. Nie opuszczają korytarza i w dzień, i w nocy; skrzypiące kroki słyszę cały dzień. Brak nam światła. Jeden z młodych ludzi usadza się na noc na koślawym krzesełku pod drzwiami i tu, przy kopcącej lampce albo przy świecach ołtarzowych czyta książki. Na podwórzu gospodarczym stale przebywa kilku młodych ludzi, którzy nie spuszczają oczu z moich okien. Zresztą, są grzeczni i trzymają się na odległość.
Upominam się o możność odprawiania Mszy świętej. Dowiaduję się, że do kościoła nie będę mógł chodzić. Wobec tego proszę o przybory do Mszy świętej, którą chcę odprawiać w celi.
Rywałd, k. Lidzbarka, 28 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Po wyjątkowo wczesnej wieczerzy zasiadłem do lektury książki ojca Bernarda KB. o świętym Józefie. Ze skupienia wyrwało mnie niezwykłe o tym czasie stukanie do drzwi. Nie czekając na zaproszenie, wszedł „pan w ceracie”, z kapeluszem w ręku. „Pojedziemy dalej” – zwrócił się do mnie. Nie byłem zbytnio zaskoczony. „Ile mam czasu na zebranie rzeczy?” – „Pół godziny, my pomożemy, są walizki”. – „Dziękuję, poradzę sobie sam”. – Mój „gość” zaprosił drugiego i przystąpili do zbierania moich rzeczy. Pytam, jak daleka czeka mnie droga. Z wahaniem odpowiada: „Około 100 kilometrów”. […]
Po ciemnych schodach idziemy na dół, pierwszy raz od 2 tygodni. Wokół nie ma żywej duszy. Nawet żołnierzy, którzy zazwyczaj wśród nocy czynili tyle hałasu na korytarzach, ani śladu.
Zajmuję miejsce w aucie wraz z „panem w ceracie”. Stoi kilka innych wozów w dyskretnej odległości. Ruszamy. W imię Boże! Czuję się tak bardzo „rzeczą”, że nie pytam o nic. […]
[…] Jedziemy wyraźnie na Jabłonowo Pomorskie.
Bardzo starannie czuwano nad tym, bym nikogo nie widział. Po drodze mijamy Ostródę; dłuższy czas stoimy przed gmachem województwa w Olsztynie. Jest późno – wraca mnóstwo ludzi z nieznanych mi dróg. Wreszcie ruszamy dalej; mijamy Dobre Miasto i Lidzbark. Znowu zbłądziliśmy w ciemnościach; stoimy na drodze, zbliża się jakiś wóz, który zatrzymano z daleka i zawrócono. Nadchodzi jakiś mężczyzna, którego zawrócono. Po kilku minutach jazdy zajeżdżamy przed jasno oświetloną bramę; świeci się wiele lamp. Brama jest obita świeżymi deskami. Jakiś niedostrzegalny duch otwiera bramę od środka. Wjeżdżamy w podwórze, które w ciemnościach robi na mnie wrażenie więzienne. […]
Wprowadzono mnie na pierwsze piętro, na szeroki korytarz, oświetlony na biało; wszędzie znać świeżą farbę. Jestem w obszernym pokoju. […] Jakiś wysoki drab w czapie na głowie przedstawia mi się jako kierownik domu. Wyjaśnia, że komendanta chwilowo nie ma, ale niedługo nadjedzie. Jakoż wkrótce nadchodzi tęgi jegomość czyniący wrażenie maitre d’hotel. Nie przedstawiwszy się oświadcza mi, że jest to nowe miejsce mego pobytu; w tym domu mam do rozporządzenia dwa pokoje, kaplicę, korytarz i ogród. Obok mieszka ksiądz, który jest kapelanem, i siostra zakonna. Obecnie śpią, ale rano się przedstawią. Nie dowiedziałem się, jak się nazywa miejscowość, do której mnie przywieziono. Natomiast poinformowano mnie, że koszta pobytu w tym domu pokrywa państwo.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 12 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Najdroższy mój Ojcze! Skoro tylko otrzymałem wiadomość, że mogę wysłać list do Ciebie, najdroższy mój Ojcze, wypełniam to, co serce pilno mi nakazuje. […]
Pragnę Cię zapewnić, Drogi Ojcze, z tą prawdą wewnętrzną, jaką zawsze we mnie widziałeś, że w obecnych warunkach swojego życia jestem w pełni spokojny i ufny. Nie mogę dziś Kościołowi i Ojczyźnie służyć pracą kapłaństwa w świątyniach, ale mogę im służyć modlitwą. I to czynię niemal przez cały dzień. Mam radość odprawiania co dzień Mszy świętej w kaplicy domowej, korzystam z towarzystwa jednego z kapłanów, który pełni obowiązki „kapelana” [ks. Stanisław Skorodecki] i siostry zakonnej [Maria Leonia Graczyk], która opiekuje się naszymi potrzebami domowymi. Czas wypełniam lekturą, modlitwą i spacerem w rozległym parku.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 17 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Aresztowanie arcybiskupa Wyszyńskiego okryło głębokim smutkiem rzesze chrześcijańskie, ale nie dowodzi to jednak, aby naród miał się z tego powodu załamać – odwrotnie, spotęguje to jeszcze bardziej naszą wiarę chrześcijańską, gdyż fakt ten wskazuje nam jasno, jak nisko upada Wasza demokracja ludowa, jak Wy się obawiacie wiary katolickiej, która jest największą potęgą świata i nikt jej nie zdoła zwalczyć. […]
Jeżeli jesteście naprawdę potęgą, to czego obawiacie się jednego Arcybiskupa Wyszyńskiego, który nie występuje do Was z bronią w ręku ani też z dywizjami wojska uzbrojonego, wojsko jego to lud wierny, który nigdy od niego nie odstąpi, a wiara nasza doprowadzi nas do zwycięstwa. Potraficie łamać paragrafy Waszej konstytucji, która gwarantuje swobodę wyznania – to tacy ludzie w oczach narodu są niczym.
Warszawa, 18 października
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Nasze otoczenie ustala tryb nadzoru nad nami. Stanowią swój świat, żyjący obok, z zainteresowaniem wyraźnie skierowanym na nas. Przy szklanych drzwiach, wychodzących na korytarz, za matową szybką stoi niewielki stół, na nim lampa z zielonym kloszem; przy lampie człowiek nad książką. Każde poruszenie drzwi odrywa jego uwagę od lektury. I tak jest okrągłą dobę. Zmieniają się tylko ludzie, ale „praca przy kasie” ma ten sam wymiar i wartość. Nie widać wprawdzie wśród naszych dozorców typów o wyrazie „intelektualistów”, ale książka jest jedynym środkiem opanowania nudy.
Na dole, przy drzwiach, czuwa drugi pan z książką; dystrakcją dla niego są kołatania do drzwi podwórzowych, które ma obowiązek otwierać. I tam służba trwa okrągłą dobę. Co robią inni ludzie, których kręci się po domu wielu, na razie trudno ustalić. Dom jest oświetlony całą noc; niekiedy światła palą się i w dzień. Podobnie jest w podwórzu i od drogi. Wokół parkanów czuwają straże wojskowe, słychać ich niecierpliwe tupanie zewsząd, w ciągu nocy. Drugie piętro jest stale oświetlone; nawet w nocy pokoje emitują światło na ogród przez okna. Zresztą panuje cisza.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 20 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Odpowiedz mi starej kobiecie rzetelnie, za co pozbawiono władzy księdza biskupa Stefana Wyszyńskiego? Bo u nas to mówią, że Rząd chce znieść religię, ma pozamykać kościoły, wymordować księży i zrobić spółdzielnie. I ma być bieda i nędza. Aż Pan Bóg ześle siarkę z nieba i wybawi naród i upadnie komuna.
Kadzidło, 21 października
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Kilkakrotnie w ciągu ostatnich dwóch tygodni pytałem o odpowiedź na sprawy przeze mnie wniesione. Zawsze otrzymywałem tę samą odpowiedź, że „przełożeni dotychczas nie zajęli stanowiska”. Zrozumiałem, że odpowiedzi nie chcą dać, a ja mam uważać się za człowieka bez praw przysługujących zwykłym więźniom. Słowem – bez wyroku sądowego zostałem skazany na śmierć cywilną i sprowadzony do poziomu „liszeńca”. Z takim stanowiskiem, wydaje mi się, nie powinienem się tak łatwo pogodzić i muszę czynić wszystko, by doszło do wymiany poglądów. Prosiłem pana komendanta, by o tym stanowisku powiadomił przełożonych. Oświadczył, że to uczyni.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 14 listopada
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego. Rewizja paczki świątecznej dla więzionego kardynała Wyszyńskiego
Wręczono mi dzisiaj paczkę, wysłaną z domu na święta Bożego Narodzenia. Wszystkie drobiazgi były rozpakowane i starannie przejrzane; ciasto i inne spożywcze materiały były też badane, gdyż noszą na sobie ślady wygniecenia i łamania. Wyjęte z pudełek słodycze bardzo niedbale były ułożone, pokruszone i zgniecione. Zapytałem o list. Komendant odpowiedział, że „widocznie listu nie było, skoro nie został doręczony”. Wyraziłem wątpliwość: „Rodzina moja wie, że bardziej mi zależy na listach od Ojca i wiadomości o tym, co się dzieje w domu, niż na żywności”. Komendant ponowił swoje „widocznie”; mówił to jednak niepewnym głosem, starając się uniknąć dyskusji. Dotychczas nie otrzymałem odpowiedzi na swój list z 31 października br. Na pewno list nie został Ojcu doręczony.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 17 grudnia
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Ostatni dzień roku nakazuje mi uczynić choćby krótki rachunek sumienia z przewodniej cnoty – miłości. Pragnę być jasny. Mam głębokie poczucie wyrządzonej mi przez Rząd krzywdy. Szczególnie czuję się pokrzywdzony przez pana Mazura, który znał moje szczere wysiłki nad stworzeniem atmosfery spokoju w układaniu stosunku Kościoła i Rządu. Nie mam żalu do prezydenta Bieruta, chociaż uważam, że nie wypełnił swego obowiązku obrony obywatela, wbrew prawu pozbawionego wolności. – Pomimo to nie czuję uczuć nieprzyjemnych do nikogo z tych ludzi. Nie umiałbym zrobić im najmniejszej nawet przykrości. Wydaje mi się, że jestem w pełnej prawdzie, że nadal jestem w miłości, że jestem chrześcijaninem i dzieckiem mojego Kościoła, który nauczył mnie miłować ludzi, i nawet tych, którzy chcą uważać mnie za swego nieprzyjaciela, zamieniać w uczuciach na braci.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 31 grudnia
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Pan komendant zgłosił się ze zwykłymi zapytaniami: o zdrowie i potrzeby. Odpowiedziałem, że zdrowie nie wykazuje większych zmian na lepsze. „Może w takim razie ponowną komisję lekarską?” – Wyrażam obawę, że niewiele to da, gdy będzie w takich warunkach jak poprzednio. Byłem zaskoczony składem tej komisji, chociaż mówiliśmy o moim lekarzu. W dodatku pana komendanta nie było i nie mogłem pytać, dlaczego tak się stało. Jeżeli miałaby być nowa komisja, to jeden z moich lekarzy musiałby brać w niej udział. Pan komendant tłumaczy, że to nie była złośliwość, „tylko nie wszystko dało się ułożyć”. […]
„Ja mam jeszcze do księdza list”. Wręcza mi list od Ojca. Jest to list z 14 czerwca br. jako odpowiedź na list z 29 kwietnia. Rzucam okiem na ten list. W związku z tym listem pan komendant zgłasza życzenie Rządu, by listy wyraźnie pisały o stanie zdrowia, gdyż ostatni list narobił wiele niepokoju i interwencji u Rządu. Odczytuję urywek ze swego listu o stanie zdrowia, wyjaśniając, że nie mogłem napisać nic szczegółowego dla braku komisji lekarskiej, na którą czekałem. Gdyby w komisji był mój lekarz, byłoby to teraz i dla panów wygodniejsze. Druga prośba Rządu, by w listach nie było „materiału duszpasterskiego”, gdy to też robi trudności, które mogą doprowadzić do zakazu pisania listów. Odpowiadam, że jest to mój zwykły sposób pisania do Ojca z zakresu spraw religijnych. Ponieważ wyczułem z listu Ojca, że jest w stanie duchownego niepokoju o mnie, więc chciałem mu dodać nieco otuchy. Zresztą, te rzeczy, o których pisałem do Ojca, nie mogą być niebezpieczne dla Państwa.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 24 czerwca
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Zgłosił się pan komendant, po miesiącu nieobecności. Pytał o sprawy; powiedziałem, że nowych nie ma, prócz wiszącej sprawy listu do pana prezesa Rządu. Zastępca nie mógł przyjąć, gdyż uważał, że list był źle zaadresowany. […] Zwracam uwagę na to, że w liście są poruszone takie sprawy, które są znane tylko panu prezydentowi Bierutowi i dla mnie jest kwestią sumienia, czy może je czytać znacznie szersze grono. Pan komendant uważa, że może list przyjąć i wziął go ze sobą, chociaż był zaadresowany do Prezydium Rządu. Tak więc sprawa, która ciągnęła sią od początku października ub. roku, dziś uczyniła krok naprzód. Chociaż nie oczekuję z tego obrotu rzeczy nic pomyślnego dla siebie, to jednak sumienie moje znacznie się uspokoiło, gdy mogłem powiedzieć Rządowi to, czego wymaga prawda i dobro Kościoła. Gdybym milczał, zawsze mógłbym spotkać się z zarzutem, że niedostatecznie broniłem prawdy, a może przez to narażałem Kościół.
W tej potrzebie „mówienia” jest niewątpliwie i odbicie przekonania, że powiedziana prawda musi mieć swoje znaczenie. Nie zawsze bierzemy tu pod uwagę, że mentalność drugiej strony jest tak radykalnie odmienna; jeśli chcą znać prawdę, to nie zawsze dlatego, by iść za nią, tylko by „przeciwnika do końca rozpracować”.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 1 sierpnia
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Śniadanie, ostatni spacer po ogrodzie, po oddaniu naszych rzeczy, które o godzinie 10.00 odwieziono na samolot. O godzinie 12. 15 wyruszyliśmy w kierunku na Bartoszyce, Kętrzyn. Samolot stał pod Kętrzynem, na polu przyległym do lasów, w których mieściła się kwatera Hitlera. Samolot startował o godzinie 13.00; stały kierunek lotu – południowo-zachodni. Lecieliśmy w nieznane. Rozpoznaliśmy Jeziora mazurskie, przelot przez Wisłę. Później wznieśliśmy się ponad pułap chmur i już nic nie widzieliśmy, aż Odrę. O godzinie 15.00 lądowaliśmy na polach, w pobliżu miasta, którego nie mogłem rozpoznać. Wiedziałem, że jesteśmy gdzieś na Opolszczyźnie. Później okazało się, że lądowaliśmy koło Nysy, skąd przez Głuchołazy dojechaliśmy samochodami do Prudnika Śląskiego. Trzeba było jednak czekać w samolocie do godziny 18.00. Dopiero w ciemnościach wyszliśmy z samolotu i zajęliśmy miejsca w samochodach. Droga trwała około trzech kwadransów. Zatrzymaliśmy się przy domu, położonym w lesie, który był przeznaczony na nowe miejsce pobytu. Był to klasztor Franciszkanów pod Prudnikiem, zamieniony na nowy „obóz izolacyjny”.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego–Prudnik, woj. Opolskie, 6 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Zawiadamiam, że Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej zezwolił Księdzu Arcybiskupowi Stefanowi Wyszyńskiemu na zmianę znaczonego dotychczas miejsca pobytu i na zamieszkanie w klasztorze Sióstr Nazaretanek w Komańczy, powiat Sanok, bez prawa opuszczenia nowego miejsca pobytu.
W razie jakichkolwiek prób wykorzystywania możliwości stykania się dla akcji antypaństwowej, w stosunku do winnych wyciągnięte będą konsekwencje.
Zawarty w uchwale nr 700 Prezydium Rządu z dnia 24 września 1953 zakaz wykonywania funkcji, wynikających z piastowanych poprzednio stanowisk kościelnych oraz zakaz jakichkolwiek wystąpień publicznych, pozostaje w mocy.
Warszawa, 27 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
29 października 1955, około godziny 8.00 rano, przyjechali do Komańczy przedstawiciele KC z Warszawy i oznajmili, że tego samego dnia, za parę godzin, zostanie przywieziony do nas Ksiądz Prymas. Stwierdzili, że ostatnie miejsce jego pobytu nie sprzyja zdrowiu. Władze państwowe, na prośbę Episkopatu o uwolnienie Księdza Prymasa, podjęły decyzję, że odtąd nasz dom będzie miejscem dalszego internowania.
Na taką możliwość byłyśmy zupełnie nieprzygotowane. Z niedowierzaniem przyjęłyśmy wiadomość, że dom ma być natychmiast opróżniony z gości — dotychczas miał charakter domu wypoczynkowego — że nikogo z osób świeckich nie można już przyjmować, i jeśli ktoś jest obecny, musi wyjechać. [...]
Zdawało się już, że wiadomość była nieprawdziwa. Oczekujące siostry porozchodziły się po domu, gdy nagle o godzinie 15.30 zelektryzowało nas gwałtowne dzwonienie do furty. „Dostojnik jest!” — krzyknął szofer. Za chwilę ukazał się Ksiądz Prymas. Był w otoczeniu eskortujących ludzi. Utrudzony dziewięciogodzinną jazdą z Prudnika Śląskiego, bardzo blady i bardzo wyniszczony, czekał cierpliwie na pojawienie się sióstr. Nadeszła siostra przełożona i inne. Z największym wzruszeniem i czcią witały tego niezłomnego człowieka, który miał być odtąd jednym z domowników. [...]
Matka przełożona zaprowadziła Księdza Prymasa do przygotowanego pokoju. Było to ubogie pomieszczenie, chociaż największe z tych, jakimi dysponował dom. Od czasu II wojny światowej nie było w domu światła elektrycznego, nie było dostatecznej ilości węgla na ogrzewanie ani odpowiednich mebli, ani nowszych pozycji książkowych. Nie było radia i telefonu. Nie miała też Komańcza, jako miejscowość, ośrodka zdrowia, apteki ani pomocy lekarskiej — oprócz naszej siostry infirmerki [pielęgniarki] i zakonnej apteczki domowej. Postanowiłyśmy jednak służyć tym, co będzie w naszej mocy. Bardzo szybko okazało się, jak niewymagający jest Ksiądz Prymas i jak wewnętrznie wolny od wszelkich zbędnych potrzeb osobistych.
Komańcza, 29 października
Uwięziony Pasterz. Wspomnienia z pobytu Ks. Kard. Stefana Wyszyńskiego w Klasztorze Sióstr Nazaretanek w Komańczy w latach 1955–1956 wygłoszone przez Siostrę Stanisławę Niemeczek dnia 28 IX 1981 r. w kościele Zbawiciela w Warszawie, podczas Nowenny Modłów o Beatyfikację Kardynała, [Kraków 1981].
29 października 1955. [...] Jestem więc ostatecznie „w klasztorze”, o którym od dwóch lat głosiły komunikaty rządowe. Tym razem klasztor jest „z prawdziwego zdarzenia”. Obszerny dom, prowadzący normalne życie klasztorne, z prawdziwymi siostrami zakonnymi, które nie są więźniarkami, i z własnym, zakonnym trybem życia. [...]
O godzinie 17.00 „nieznany” wszedł do mego pokoju i oświadczył mi: „Od tej chwili nasza opieka nad Księdzem Arcybiskupem się kończy i przechodzi do Episkopatu Polski”. [...] Prosiłem o wyjaśnienie, co mam rozumieć przez „miejscowość Komańcza”, by wiedzieć, jaką mam swobodę ruchu. Zrozumiałem z wahań w odpowiedzi, że mogę odbywać spacery na wszystkie strony, po lasach i górach, natomiast nie mogę wsiąść w auto i wyjechać. [...]
Od tej chwili poczułem się wolny od policyjnej izolacji. Jaką formę przybierze ona dalej, przyszłość pokaże. [...]
Komańcza, 29 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Warszawa–Ząbki 2001.
Najdroższy mój Ojcze!
Już zapewne do tej chwili jest Ci wiadomo, że Władze państwowe uwolniły mnie od izolacji policyjnej w więzieniu i umieściły w domu Sióstr Nazaretanek w Komańczy. Nie wolno mi opuszczać tej miejscowości ani też wykonywać jakichkolwiek funkcji, związanych z moimi obowiązkami pasterskimi. Tak więc warunki bytowania osobiste nieco się poprawiły, chociaż to, co jest dla mnie ważniejsze, jest nadal wielkim doświadczeniem. Nie mogłem Ci pisać tego, co mi serce wypełniało: nie wiem, czy to, co Ci pisałem, Ojcze, dotarło do Ciebie w tym sensie, w jakim było wyrażone. Pragnę jednak, byś wiedział, że całym moim wysiłkiem było, by godnie reprezentować Kościół, nawet w więzieniu, i by spełnić to zadanie, które Bóg nakłada na człowieka w każdym miejscu. […] Byłem zdania, że więzienie moje musi mieć charakter wyznania prawdy i dziękczynienia. Pierwsze mogło pogarszać moją sytuację, ale było konieczne. A drugie było już tylko samą radością, na ile człowiek ułomny zdolny jest chwalić Boga stosownie. Byłem i jestem przekonany, że moje doświadczenie jest niezbędne dla dobra Kościoła i dla Jego chwały; chociaż musiałem milczeć, to w mocy Bożej leżało mówić za mnie.
Komańcza, uroczystość Chrystusa Króla, 30 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Bóg położył kres życiu człowieka i głowy Państwa, który miał odwagę pierwszy i jedyny z dotychczasowych władców Polski zorganizować walkę polityczną i państwową z Kościołem. [...] Bolesław Bierut umarł obciążony ekskomuniką kościelną. Nie dlatego, że był komunistą, ale dlatego, że współdziałał w gwałcie, dokonywanym na osobie kardynała [...].
Tyle razy w ciągu swego więzienia modliłem się za Bolesława Bieruta. Może ta modlitwa nas związała tak, że przyszedł po pomoc. Oglądałem się za nim we śnie — i nie zapomnę o pomocy modlitwy. Może wszyscy o nim zapomną rychło, może się go wkrótce wyrzekną, jak dziś wyrzekają się Stalina — ale ja tego nie uczynię. Tego wymaga ode mnie moje chrześcijaństwo. [...]
Komańcza, 13 marca
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Warszawa–Ząbki 2001.
Muszą istnieć na świecie ludzie bardzo wyrozumiali. Chciałbym, żebyś i Ty do nich się zaliczał. Bądź więc naprzód wyrozumiały dla mnie. Bo pomyśl, do kogo pójdą różni biedni bankruci? I ja nie jestem bohaterem. Pełnię tylko swoją powinność, tę społeczną, starając się o to, by była czytelna dla gromady. Ale wewnątrz nie jestem wolny od męki, którą możesz odczuć po wyrazie tego nieudolnego pióra. Jedno mi Bóg pozwala czynić: być wolnym od nienawiści do ludzi mnie krzywdzących i modlić się za nich szczerze. Od pierwszego dnia moich przeżyć modlę się o miłość dla polskich komunistów i o mądrość. Wydaje mi się, że odrobinę miłości im wymodlę.
Komańcza, ok. 23 marca
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
2 maja 1956. Otrzymałem list od biskupa Choromańskiego, który donosi mi, że wystąpił do Marszałka Sejmu, za sugestią Komisji Głównej Episkopatu i biskupa Klepacza, o zwolnienie mnie z więzienia. List, bardzo niefortunnie zredagowany, skierowany został do Marszałka Sejmu, a odpisy posłano Przewodniczącemu Rady Państwa, Prezydium Partii i Rządu. Marszałek przekazał list Biskupa do Prokuratora Generalnego. Biskup czyni komentarz, że zapewne dlatego list poszedł tą drogą, iż Prokurator czuwa nad praworządnością, która w moim wypadku była poważnie pogwałcona decyzją Prezydium Rady Ministrów. Biskup czyni nadzieję, że odpowiedź Prokuratora będzie pomyślna.
Komańcza, 2 maja
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Warszawa–Ząbki 2001.
Kończył się kwiecień, rozpoczynał się maj, a Śluby Narodu były nie napisane. Kilkakrotnie Ojca o to zagadywałam, a nieraz wprost błagałam: Jasna Góra czeka. Ojciec powtarzał swoje, że gdyby był na wolności, Śluby by napisał, a skoro jest w więzieniu — powinien milczeć. Wydawało Mu się, że nie ma woli Bożej w tym, aby napisał tekst Ślubów. [...]
15 maja weszłam do pokoju Ojca i, jak gdyby to chodziło o jakiś drobiazg, powiedziałam: „Ojcze! Przecież święty Paweł pisał listy z więzienia, kraty mu nie przeszkadzały w tym, aby prowadzić swoje gminy chrześcijańskie. On nimi kierował poprzez kraty”. Ku mojemu zdumieniu, Ojciec spojrzał na mnie z niezwykłym blaskiem w oczach, jakby go coś olśniło: „Tak, masz rację, święty Paweł pisał listy apostolskie z więzienia”. [...] 16 maja, w dniu świętego Andrzeja Boboli, rano przed mszą świętą, Ojciec wszedł do kaplicy i zamiast udać się od razu do zakrystii, podszedł do mojego klęcznika i położył przede mną kilkustronicowy rękopis, spięty spinaczem. Nie wiedziałam, co to jest, spojrzałam pytająco w Ojca twarz. Była jasna, promienna, wyzwolona. Uśmiechnął się z radością, przewidując, co się za chwilę stanie. Spojrzałam na tekst: „Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego”.
Komańcza, 16 maja
Maria Okońska, Z misją do Komańczy, Warszawa 2006.
Gdy oglądam się wokół, Ojcze Narodów, widzę, że każdemu przygotowałeś odrobinę odpocznienia po tej strasznej wojnie. Nawet synom „krwawego narodu”, nawet tym, co wylali krew naszą obficie w tylu obozach, zgotowałeś miejsce, gdzie mogą być u siebie i czuć się bezpiecznie. Tylko mojemu Narodowi nie dałeś dotąd ani chwili oddechu. Dusimy się od nadmiaru męki, udręczenia i gwałtu. Odeszli wprawdzie jedni pożeracze ludzi, ale ci, co zapełnili obozy i więzienia własnymi braćmi, jakże są stokroć okrutniejsi! Teraz jest wprawdzie amnestia, wychodzą setki, tysiące ludzi z więzień i różnych obozów. Ale udręka nie ustaje […]. Daj odetchnąć, byśmy sobie zdołali przypomnieć, jak wygląda życie dzieci Bożych, ludzi wolnych. Uczyniłeś narody wolnymi, dałeś im pragnienie i potrzebę wolności, wszczepiłeś w duszę takie siły, które mogą się rozwinąć ku chwale Twojej tylko wśród wolności. Nie pozwól, by zniszczało w nas tyle darów człowieczeństwa, byśmy żyli nieustannie jak bydlęta. Przecież stworzyłeś człowieka na obraz i podobieństwo swoje. Ojcze wolności, któryś wolnością swoją przez Chrystusa obdarzył ludy. Niechby i dla mojego Narodu coś z tych darów Twoich pozostało. Dziś dajesz wolność nawet dzieciom Twoim w Dahomeyu. Wspomnij na Polskę.
Komańcza, 7 czerwca
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
„W” opowiadał, że słucha dziennika przez radio i całą uwagę skupił na rewolucji w Poznaniu. Targońska zapytuje, jakie wiadomości ciekawe. „W” opowiadał jej, że delegacja robotników przyjechała do Warszawy, do rządu, aby podwyższono płace. Rewolucja była również w poszczególnych fabrykach z żądaniem podwyższenia płacy. Rozruchy podobno zorganizowała zagranica, zaopatrując robotników w broń. „T”: „To teraz będą masowe aresztowania”. „W” odpowiedział, że [premier] Cyrankiewicz wyjechał wczoraj do Poznania i powiedział, że „Trzeba rękę przeciąć” (zła słyszalność). „W” zaznaczył, że Cyrankiewicz wyraził się nieudolnie. Dalej mówił, że napadnięto na dom partii i na UB. UB zaczęło się bronić. Dużo jest zabitych i rannych wojskowych. „T”: „Biedni ci wojskowi”. „W”: „Rozruchy również były na Śląsku, tam gdzie pojechał Ochab. Zagranica przypuszczalnie szeroko mówi na ten temat, ale Polska usiłuje wyjaśnić, że kraje imperialistyczne, widząc duży rozwój gospodarczy, zazdrościły i wywołały powstanie robotników”. Targońska zapytuje, dlaczego powstanie zostało wywołane akurat w Poznaniu. „W” tłumaczy, że tam odbywały się targi. [...] Wspomina, że niepotrzebnie Stalina tak krytykowali.
30 czerwca
Stenogram podsłuchu rozmowy w Komańczy z 30 czerwca 1956, AIPN, sygn. 01283/107.
W myśl polecenia Kierownictwa Wydziału z dnia 2 lipca 1956, udałem się do Komańczy na obiekt o kryptonimie „Wrona”. [...] Przez okres swego pobytu na obiekcie [...] sprawdziłem słyszalność instalacji w pokoju nr 16 zajmowanym przez N. Słyszalność jest dobra, aparatura odbiorcza, wzmacniak „S.I” pracują należycie. [...] W pokoju nr 12 zajmowanym przez H. odszukałem właściwe kable należące do pokoju zajmowanego przez figuranta. Sprawdziłem słyszalność i podłączyłem specjalne końcówki do prowadzenia eksploatacji bez zdejmowania listwy. Końcówki te są ukryte w szparze między deskami podłogi, zamaskowane kurzem. Słyszalność jest dobra. Wzmacniak „S.I” zamontowany w torbie nie jest doskonały dla prowadzenia eksploatacji na tym obiekcie. [...] W pokoju N. podłączyłem specjalne końcówki celem prowadzenia eksploatacji nie zdejmując listwy, pouczając o sposobie ich maskowania. Przekazałem tow. N. cztery komplety baterii do zasilania, instruując o ich wymianie.
18 lipca
Notatka służbowa dotycząca podsłuchu pokojowego w obiekcie o kryptonimie „Wrona”, referent Sekcji I Wydziału II ppor. Karacz, Warszawa, 18 lipca 1956. AIPN, 01283/107.
W rocznicę Powstania Warszawskiego. – Miłość nie wie, co to niewola. Zawsze znajdzie sobie ujście, by oddać swoją krew serdeczną, miłującą. I dlatego było Powstanie, w którym krew wolnych duchem płynęła miłośnie w ziemię polską i użyźniała ją na nowe siewy.
Modlimy się za Powstańców. Jest to bodaj pierwsza rocznica, gdy można mówić o krwi powstańczej i o jej zasłudze dla wolności. Ale Kościół od początku modlił się za Powstańców, bez różnicy światopoglądów i orientacji politycznych. Przecież wszyscy wylewali krew czerwoną: i ci z Armii Krajowej, i ci z Batalionów Chłopskich, i ci z Armii Ludowej.
Komańcza, 1 sierpnia
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Niezapomnianym dla Księdza Prymasa dniem był 26 sierpnia 1956. Dzień odnowionych Ślubów Narodu na Jasnej Górze. Cała Polska spodziewała się wtedy, że Ksiądz Kardynał — duchowy przywódca Narodu — będzie już wolny na tę dziejową chwilę i — jako inicjator Ślubów oraz Wielkiej Nowenny — odczyta napisaną przez siebie tutaj w Komańczy rotę Ślubowań Narodu. Ale nie wybiła jeszcze godzina wyzwolenia. Na znak wierności z wiernym ludem, wymienione zostały hostie między Jasną Górą i Komańczą.
Jasna Góra, 26 sierpnia
Uwięziony Pasterz. Wspomnienia z pobytu Ks. Kard. Stefana Wyszyńskiego w Klasztorze Sióstr Nazaretanek w Komańczy w latach 1955–1956 wygłoszone przez Siostrę Stanisławę Niemeczek dnia 28 IX 1981 r. w kościele Zbawiciela w Warszawie, podczas Nowenny Modłów o Beatyfikację Kardynała, [Kraków 1981].
Omnia bene fecisti… [Wszystko dobrze uczyniłeś…] Po trzech latach mego więzienia ten wniosek uważam za ostateczny. Nigdy nie wyrzekłbym się tych trzech lat i takich trzech lat z curriculum mego życia… Jednak lepiej, że upłynęły one w więzieniu, niżby miały upłynąć na Miodowej. Lepiej dla chwały Bożej, dla pozycji Kościoła Powszechnego w świecie – jako stróża prawdy i wolności sumień; lepiej dla Kościoła w Polsce i lepiej dla pozycji mojego Narodu; lepiej dla moich diecezji i dla wzmocnienia postawy duchowieństwa. A już na pewno lepiej dla dobra mej duszy. Ten wniosek zamykam dziś, w godzinie mego aresztowania, swoim Te Deum i Magnificat.
Komańcza, 25 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Szanowny Towarzyszu Sekretarzu
Zwracam się do Was z prośbą o rozważenie sprawy bezzwłocznego zwolnienia prymasa Polski kardynała Wyszyńskiego z odosobnienia, w którym bez podstawy prawnej przebywa przeszło trzy lata. Kardynał Wyszyński jest aresztowany za nieodpowiedzialne – jak sądziliśmy wszyscy – z prawnego punktu widzenia wypowiedzi o procesach przeciw księżom o szpiegostwo. Niestety ujawnienie haniebnych metod stosowanych w śledztwie przez Różańskiego oraz w sądach wojskowych poddaje w najpoważniejszą watpliwość wyniki powyższych procesów, o których wypowiadał się krytycznie kardynał Wyszyński. Zapadłe w nich wyroki będą zapewne poddane rewizji nadzwyczajnej. W powyższych okolicznościach wypowiedzi ks. Wyszyńskiego muszą zasługiwać na pobłażliwość. Trzyletnie zaś odosobnienie bez śledztwa i wyroku sądowego nie może zgadzać się z zasadami praworządności ludowej.
Anin, 23 października
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
[26 października] Godzina 10.20, w pokoju znajduje się Okońska z siostrą mówiąc, że pytała szofera, kto przyjechał, odpowiedział, że przyjechali z Rządu. Okońska siostrze powiedziała, żeby się tym nie martwiła, ponieważ ona się modli za „W”, modlił się też cały naród 26 sierpnia na Jasnej Górze. [...]
O godzinie 11.50 wszedł do sali „W”. Za chwilę przyszły siostry, matka [Przełożona], Danka [Sułek]. Osoby zapytują „W”, co się stało. „W”: „Ale kobiety ciekawe i wytrzymały tyle czasu” (śmiech). „W”: „To są przedstawiciele Rządu, minister Kliszko i pan poseł Bieńkowski. Chcą, żebym wracał do Warszawy, żeby jakoś tak zrobić, aby nie było manifestacji, jak wrócę. Również chcieli, żeby ludzie nie wykorzystali tej sytuacji”. Zaznaczył, że panowie ci rozmawiali bardzo grzecznie i miło. „Oni przedstawiają ciężką sytuację w kraju ze strony ekonomicznej, gospodarczej, o niebezpieczeństwie na Węgrzech wspomnieli.” „W” zaznaczył, że jego powrót do Warszawy musi uniknąć starć ze strony ludzi, następnie wspomniał, że ma wspólnie z towarzyszem Gomułką ustalić komunikat dla państwa. „W”: „Wypowiedzieli się przeciwko dekretowi Kościoła. Gomułka się zastanawiał, że tak się mogło stać. Mój powrót personalny na miejsce”. Dalej „W” zaznaczył, że panowie ci powiedzieli: „Podziwiamy, że ksiądz prymas po trzech latach nie pała złością”. „Ja odpowiedziałem, że mam przed sobą ludzi miłych.” [...]
„W” siostrom powiedział, że panowie ci pojechali do telefonu, a po obiedzie znów będą rozmawiali w rozmównicy. „Trzęśli się, powiadali, że zimno, przepraszali, że w paltach.” Wspomniał „W”, że sytuacja jest ciężka i dlatego tak prędko załatwiają. „Przywieźli program od pana Gomułki, jako podarunek.” Matka: „Bardzo grzeczni, mili. Mnie się wydaje, że to ludzie z woli bożej”. „W”: „Posłowie krytycznie podchodzą do obecnej sytuacji”. Zapytywali się „W” w sprawie jakichś księży. „W” powiedział, że ceni takich ludzi, jak ksiądz [Bolesław] Kominek... To ludzie z terenu. Matka: „Czy powrócą?”. „W”: „Rozmowa jeszcze będzie”. „S” [Danuta Sułek]: „Ksiądz [Jan] Piskorz będzie usunięty”. „W”: „Ja jeszcze nic nie wiem”. Danka: „Dobrze, że przyjechałam przed przyjazdem wujka do Warszawy”. „W”: „Ty nie jesteś ostatnia jeszcze” (śmiech). [...]
Komańcza, 26 października
Stenogram podsłuchu rozmowy w Komańczy z 26 i 27 października 1956, AIPN, sygn. 01283/107.
Gdy oznajmiliśmy Księdzu Prymasowi ich przybycie, powiedział ze spokojem: „Trzy lata na nich czekałem, niech teraz poczekają na mnie”. I poszedł na chórek do kaplicy. Gdy po długiej modlitwie zszedł do rozmównicy, nam w dalszym ciągu polecił się modlić.
Komańcza, 26 października
Uwięziony Pasterz. Wspomnienia z pobytu Ks. Kard. Stefana Wyszyńskiego w Klasztorze Sióstr Nazaretanek w Komańczy w latach 1955–1956 wygłoszone przez Siostrę Stanisławę Niemeczek dnia 28 IX 1981 r. w kościele Zbawiciela w Warszawie, podczas Nowenny Modłów o Beatyfikację Kardynała, [Kraków 1981].
Po przeszło 15 minutach przyjąłem obydwu panów w rozmównicy na dole. Oświadczyli mi, że przybywają z ramienia towarzysza Wiesława, dla przedłożenia pewnych spraw do rozważenia. Nowy Sekretarz PZPR stoi na stanowisku, że konieczny jest jak najszybszy powrót Prymasa do Warszawy i objęcie urzędowania. Przedstawili mi sytuację społeczno-gospodarczą kraju, jak również wewnętrzną i zewnętrzno-polityczną. Wszystkie te spostrzeżenia wymagają, by w kraju doszło jak najszybciej do pełnego uspokojenia. Władysław Gomułka uważa, że na odcinku stosunków Kościół–Państwo najwięcej niepokoju w społeczeństwie budzi ocena sytuacji Prymasa. I dlatego zostali wydelegowani przez Sekretarza Partii, by usłyszeć zdanie Księdza Prymasa. Moja odpowiedź: „Jestem tego zdania od trzech lat, że miejsce Prymasa Polski jest w Warszawie”.
Rozpatrzyliśmy sytuację od strony najpilniejszych potrzeb Kościoła. Po czym panowie udali się do wsi Komańcza, by specjalnym telefonem poinformować Gomułkę o wyniku rozmów. Wrócili na skromny posiłek, który spożyliśmy w rozmównicy. Siostry chciały dać lepszy obiad. Byłem zdania, że ma być zwykły, jak co dzień. Po obiedzie obydwaj wysłannicy pożegnali nas.
Komańcza, 26 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Warszawa–Ząbki 2001.
Nie było w nocy telefonu. O 8.00 ja sam zadzwoniłem do Bieńkowskiego. Powiedział mi, że wychodzi i spieszy się, zatelefonuje około 10.00. Mam złe przeczucia. Może partia stawia Kardynałowi warunki nie do przyjęcia? Lub może Kardynał stawia warunki nie do przyjęcia dla partii? Bieńkowski miał takie stanowisko, które nam wyjawił w poniedziałek, że gdyby Kardynał nie chciał wyjść z izolacji — wówczas ogłosi się to społeczeństwu, całą winę składając na Kardynała.
O 10.00 przyszli Gołubiew, Turowicz, Woźniakowski i Stomma. Pełni niepokoju oczekiwaliśmy telefonu albo przybycia Bieńkowskiego. Przyszedł przed 11.00. Powiedział, że on i Kliszko byli u Prymasa. Wynieśli wrażenie jak najlepsze, są wręcz oczarowani. Prymas ma wrócić w pierwszych dniach przyszłego tygodnia. Chodzi o to, aby sam powrót nie był manifestacją, więc pewnie wróci incognito. Ksiądz Prymas ma głębokie zrozumienie dla zmian, które zaszły. Docenia także trudności Gomułki.
Więc wszystko skończyło się dobrze, wręcz wspaniale! Bogu dzięki!!!
Warszawa, 27 października
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
Rozmowa z przedstawicielami władz trwała blisko dwie godziny. [...] Nim [prymas Wyszyński] zdecydował o powrocie, przedłożył warunki, które tym razem zostały przyjęte. Dotyczyły: decyzji obsadzania stanowisk kościelnych przez biskupów; powrotu wszystkich biskupów ordynariuszy i pomocniczych na ich stanowiska biskupie, kontroli seminariów duchownych przez władze kościelne, a nie rządowe, prawa do swobodnej katechizacji młodzieży, prawa do prasy katolickiej. [...]
Powrócił do Warszawy 28 października 1956, w samą Uroczystość Chrystusa Króla. Niemal równocześnie przestały obowiązywać zakazy władz dotyczące Komańczy. Wycofano jednostkę WOP-u, rozebrano błyskawicznie strażnicę przy szosie, przed drogą prowadzącą do klasztoru odrzucono do rowu szlaban zatrzymujący pojazdy. Strefa graniczna przesunęła się znów dalej.
28 października
Uwięziony Pasterz. Wspomnienia z pobytu Ks. Kard. Stefana Wyszyńskiego w Klasztorze Sióstr Nazaretanek w Komańczy w latach 1955–1956 wygłoszone przez Siostrę Stanisławę Niemeczek dnia 28 IX 1981 r. w kościele Zbawiciela w Warszawie, podczas Nowenny Modłów o Beatyfikację Kardynała, [Kraków 1981].
Wielki dzień! W nocy powrócił Kardynał Wyszyński. Od razu uzyskaliśmy audiencję, wyznaczoną na 14.30. Szliśmy do głębi wzruszeni, mimo iż tego powrotu i wizyty oczekiwaliśmy z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Idąc do Prymasa, wstąpiliśmy do kościoła św. Anny, aby podziękować Bogu za to, co się stało.
Ksiądz Prymas przyjął nas serdecznie, z uśmiechem i otwarciem ramion. Zabrałem głos pierwszy, witając ks. Prymasa, i zwięźle poinformowałem o naszej aktywności. Oświadczyłem też, że odcinamy się od PAX-u, co w naszej działalności jest sprawą zasadniczą. Ks. Prymas wyraził swą pełną zgodę na to, co zrobiliśmy dotąd, i udzielił nam swego błogosławieństwa. Następne spotkanie mamy mieć w niedzielę o piątej po południu. Na dziedzińcu przed pałacem zbierały się tłumy. Ksiądz Kardynał przemówił serdecznie i udzielił błogosławieństwa.
Warszawa, 29 października
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
Wieczorem na kolacji u Kardynała Wyszyńskiego. W salonie rozmowa z ks. [Franciszkiem] Borowcem i [ks. Hieronimem] Goździewiczem. Obaj wyrażali nieprzychylną opinię o tym, że nasz Klub ma w nazwie wyraz „Postępowy”. Nazwa ta jest splugawiona przez PAX. Druga negatywna opinia o naszej działalności — to stosunek do socjalizmu, który jest potępiony przez encykliki papieskie. Przyjąłem to ze zdumieniem, bo wcale nie wiedziałem, że tak jest.
Kardynał był bardzo zmęczony dniem pracy. Po kolacji mówił także krytycznie o naszym Klubie. Podobno przychodzą do niego różni ludzie pełni obaw i zastrzeżeń co do naszej pracy. Sprawozdanie z odczytu Klubu, zamieszczone w „Życiu Warszawy”, nie podobało mu się. Mówił też, że nie powinniśmy kandydować do Sejmu i że tę sprawę jakoby uzgodniliśmy w czasie długiej niedzielnej rozmowy. Przestrzegał też przed deklaracjami i przed całkowitym poparciem programu Gomułki. Nie była to przyjemna rozmowa. Wyczułem też, że jacyś ludzie urabiają nam złą opinię. Pożegnaliśmy się jednak w zgodzie, obaj zatrwożeni sytuacją wewnętrzną i ogólną.
Warszawa, 12 listopada
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
Najważniejsze wydarzenie tego dnia to wizyta posłów „Znaku” u ks. Prymasa. Zagaiłem krótko, że przychodzimy do pasterza i ojca, że mamy w sejmie trudną i wyjątkową sytuację i stanowimy tam raczej symbol niż odpowiednik liczbowy społeczeństwa katolickiego.
[...]
Ks. Prymas nawoływał nas do konsolidacji i jedności w działaniu i występowaniu na terenie sejmu. Mamy być tam siłą moralną, ma nami kierować poczucie, że służymy prawdzie, prawdzie Bożej, ma nami kierować rozum, roztropność i poczucie odpowiedzialności. Nade wszystko nasze stanowiska poselskie obowiązują nas osobiście, bo jesteśmy na górze, widziani dobrze przez wszystkich. „Gdy się jest na górze, trzeba stąpać ostrożnie i ważyć każdy krok.” W tym, co mamy mówić lub czynić, musi być zawsze dawanie świadectwa prawdzie. Musi to być dawane rozumnie i roztropnie w duchu miłości.
Warszawa, 12 marca
Jerzy Zawieyski, Dzienniki, Warszawa 2010.
Przejeżdżałem przez ulicę Grójecką. Co za nędzne domki drewniane, pochylone, odrapane — a na tle tego wznosi się wysoka wieża Pałacu Kultury. To jest zabawa, która świadczy o tym, że jako naród jesteśmy dziećmi, jak chłopaczkowie się zachowujemy, nie umiemy trzeźwo podejść, zachować proporcji należytej w tym, jakie trzeba wybudować przyszłe domy, żeby rodzinom polskim dobrze się w nich mieszkało. Trzeba najpierw budować małe, a później dopiero myśleć o pięciu się na piętra. Nie można wnosić wszędzie rozgardiaszu, robić z nocy dzień, żeby naród polski ciągle się bawił, żeby stawał na głowie. Dość rewolucji, dość zrywów nieprzemyślanych, bezpodstawnych. Wielki czas przestać być dziećmi.
Wilanów, kościół św. Anny, 28 lipca
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Niezdrowy ustrój potęguje jeszcze i mnoży zniekształcenie moralne. Społeczeństwo, które nie otrzymuje za swoją pracę tego, co mu się słusznie należy, to społeczeństwo szuka sobie rekompensaty w sposób niesprawiedliwy i to w pewnej mierze jest słuszne, a nawet w pewnej mierze jest takim „antydoktrynem”, bo człowiek sobie powie: „Nie kradłbym, gdyby mnie nie okradano”.
Częstochowa, Jasna Góra, 26 sierpnia
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Zapewne, godność Prymasa Polski nie wróciła do dawnej wielkiej roli i znaczenia, ale gdy czasy się zmieniły, nie jest to może i najbardziej potrzebne. Natomiast dzięki pracy religijnej, pracy moralnej, ta historyczna godność pierwszego arcybiskupa w Polsce stała się tak wielkim autorytetem i — że tak powiem — ma tak wielkie znaczenie dla powagi i ładu społeczeństwa, iż myślę, że dobrze to odczuwamy, zwłaszcza w ostatnich czasach, najmilsi, gdy naród polski współczuł nam gorąco w naszym więzieniu i wreszcie doszedł do głosu, wielkim głosem upominał się o wolność biskupów polskich i o wolność naszą.
Skierniewice, 8 września
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Kościół ma tę właściwość, że mówi prawdę, daje świadectwo prawdzie. I chociaż ta prawda nam się nie podoba, chociaż w pewnych okresach nie podoba się ona wielu, nie przestaje prawda być prawdą. To jest wielka ulga dla człowieka, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy najpotężniejsze państwa i społeczności kłamią przed obywatelami...
Warszawa-Targówek, podczas święta Chrystusa-Króla, 27 października
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Rzadkie to zjawisko na świecie, które ma miejsce dzisiaj w Polsce, że ziemie, które przez wieki zarażone były sekciarstwem — że te ziemie znowu są katolickie. Że tam, jak na dalekiej gorzowskiej ziemi, gdzieś tam w Szczecinie, w Stargardzie, w Zielonej Górze, gdzie przecież przed wojną liczono katolików na 80 tysięcy zaledwie — na tej ziemi olbrzymiej, przestrzeni stanowiącej jedną szóstą część całej Polski, tam dzisiaj jest ich blisko dwa miliony. Że tu, w tej ziemi mazurskiej, gdzie katolików poza Warmią było tak niewielu, dzisiaj jest przeszło 900 tysięcy. To są wyjątkowe zdarzenia.
Olsztyn, 28 kwietnia
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Cierpieliście, że byliście i jesteście Polakami! Jest to tajemnica szczególna i dziwna. Gdybyście byli lichymi Polakami, prawdopodobnie oszczędzono by Wam cierpień. Przynależność Wasza do narodu wskazuje na jedną tajemnicę: wszyscy nieprzyjaciele Polski uważają kapłaństwo za sól tej ziemi, skoro chcą ją w ziemię wdeptać... Jeśli w Polsce były prowadzone prześladowania Kościoła, to tylko przez wrogów Polski. Uważali oni, że uderzą w pasterza, a rozproszą się owce...
Wasze cierpienia i ofiara wołają o wolność Kościoła w Polsce! Całkowitą wolność i swobodę.
Kalisz, 27 kwietnia
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Mówimy to również i władzom państwowym i zwracamy im uwagę na to, że niebezpieczną jest rzeczą, gdy są zbyt wyrozumiali, a może nawet i finansują takie oto poczynania i takie ruchy, i takie stowarzyszenia i organizacje, które za zadanie stawiają sobie rozdzielić i rozerwać to, co ludzkie i to, co Boże. I chcą Polskę urządzić bez Boga, bez religii, bez krzyża, bez Ewangelii. Uważamy to za słabość ze strony władz państwowych, które za wiele swobody i poparcia dają tym siłom bezbożnym, które usiłują wszędzie swoje niszczycielskie przeprowadzić dzieło.
Kwieciszewo, woj. bydgoskie, 8 września
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Polska (podniesionym głosem) jest Polską! A nie jakimś innym krajem. I dlatego ona głosi suwerenność i jej suwerenność nie zależy od innych. I dlatego też my, jak inni, nie narzucamy swej wiary i nie chcemy, by nam narzucano własną niewiarę. Na rzeczywistość polską dziś składa się nie tylko ten wysiłek odbudowy gospodarczej, ale na rzeczywistość polską składa się to, że jest ona katolicka... O tym trzeba pamiętać. My się nie wtrącamy w sprawy innych narodów, ale sprawdzianem naszej suwerenności polskiej jest to, że w Polsce urządzamy się po polsku... służąc Ojczyźnie naszej świętej wartościami ciała i ducha, które są nierozdzielne aż do ostatniej kropli krwi. I takie jest nasze stanowisko! I to jest stanowisko zgodne wolnego narodu.
Bydgoszcz, bazylika św. Wincentego á Paulo, 11 września
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Gdy my teraz w Warszawie tak często prosimy a prosimy: „Bracia nasi, którzy w tej chwili macie władzę w Polsce, nie przeszkadzajcie nam budować świątyń, bo są potrzebne, bo się miasto rozrasta, bo ludzie stoją na ulicach”. W tej chwili potrzeba by zacząć, w tej chwili budować w Warszawie przeszło 30 świątyń. Bo jest w tej chwili 12 parafii w Warszawie, które są bez świątyń. Tylko się gdzieś tam gnieżdżą, w jakichś ciasnych domkach, a to są parafie niekiedy kilkudziesięciotysięczne. Znacie straszliwie bolesną przygodę Nowej Huty, miasta prawie stutysięcznego, które jest bez świątyni. Chociaż obietnic było dużo.
Warszawa, kościół św. Jakuba, 24 września
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Niebezpieczna jest ta droga, by upaństwawiać całą dobroczynność i odmówić prawa Kościołowi czynienia dobrze, jak to jest w tej chwili, gdy przecież my musimy od sum wydanych na biednych nawet podatki płacić i to nie lada jakie, bo przeszło 60 procent. Na szczęście może nie jestem poinformowany, widocznie wstyd jest takie podatki ściągać, bo jeszcze się ich nie ściąga, ale jest rozporządzenie. Aż dziw człowieka ogarnia, że za chęć czynienia dobrze, za chęć pomagania biednym i głodnym, trzeba płacić podatki. To już chyba jest jakieś zboczenie.
Kraków, kościół św. Piotra i Pawła, 27 września
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Nie dajcie, rodzice katoliccy, zwieść się łatwymi argumentami, że religii można uczyć i gdzie indziej. Nie!... Jest naruszeniem praworządności zmuszanie nauczycieli, by wypowiadali się przeciwko religii w szkole, bo to jest gwałt sumień. Gwałt zadany naszej wolności wyznania zagwarantowanej przecież w konstytucji... Kościół dał narodowi bardzo wiele, Kościół go zjednoczył i zespolił przez jedną wiarę... Dlatego odważnie to podkreślamy, że wszelkie próby sekciarskie — czy tzw. kościołów narodowych, czy jakiekolwiek inne rozbijanie twardego pnia jedności duchowej narodu — są ze szkodą dla tego narodu... Przyszła godzina sumień chrześcijańskich, przyszła godzina, abyśmy wyznawali Chrystusa Pana przed ludźmi... Wczuwając się w trudną sytuację swego narodu, biskupi polscy nie w jednej ciężkiej chwili dla Kościoła zachowywali roztropne milczenie i o niejednej krzywdzie wyrządzonej Kościołowi nie wiecie, bośmy milczeli, ale widzimy, że milczenie biskupów bardzo często rozzuchwala te tajemnicze siły do tym bardziej ostrej walki z religią i Kościołem. I dlatego też uważamy, że nam dalej milczeć nie wolno, że jest to nasz obowiązek sumienia otwarcie mówić, co nas boli. I dlatego mówimy. Owszem, tchórzostwem byłoby milczenie, owszem, działaniem na szkodę narodu byłoby milczenie.
Bydgoszcz-Szwederowo, kościół NMP, 11 listopada
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Z rana wyjazd do Lublina na inaugurację KUL-u. W kościele nieudane, nudne i znów obsesyjne (dzieci) kazanie ks. Prymasa. W auli świetne przemówienie księdza rektora, który określił rolę i zadanie KUL-u w polityce kulturalnej Polski Ludowej.
Pod koniec uroczystości przemawiał ks. Prymas, tym razem doskonale, który między innymi powiedział, że istnienie KUL-u jest dowodem bogactwa kulturalnego kraju i dowodem wolności.
Lublin, 13 listopada
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Będziecie walczyć o to, by zachować tę wolność wewnętrzną, tę wolność Waszego sumienia, której tak bronią dzisiejsze nawet ustawy... Mogą być narody, w których o wolności nic się nie mówi, a ludzie czują się wolni i mogą być inne, które zadrukowują całe szpalty rozprawami i mowami o wolności, ale jej nie ma. Czym jest wolność, to my się dowiadujemy nie z mów mężów politycznych, tylko z naszego sumienia. My sobie dajemy wolność i my ją sobie odbieramy. To od nas zależy.
Warszawa, rekolekcje zamknięte dla nauczycieli, 18 marca
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Stefan Wyszyński: Ksiądz jest sekretarzem generalnym Kół Księży, tak?
Stanisław Owczarek: No tak, jestem.
W.: To ksiądz wie, co sie dzieje na tym terenie?
O.: Ogólnie wiem, ale nie mogę odpowiadać za księży.
W.: Z kilku źródeł otrzymałem wiadomość, że z „Domu Opieki” na Krakowskim Przedmieściu mają starcy zostać przeniesieni do budynku Seminarium na Bielanach, zaś to Seminarium ma zostać zlikwidowane, budynek po starcach ma przejąć Koło Księży na dom dla emerytów.
O.: Prawdą jest, że CZKK został przeniesiony na Krakowskie Przedmieście, a Zarząd Główny „Caritas” na Aldony, natomiast nic nie wiem o planach władz państwowych zmierzających do likwidacji Seminarium na Bielanach.
W.: Ostrzegam księdza, że gdyby to była prawda, że zajmiecie „Dom Opieki”, to rzucę interdykt na wszystkichjego mieszkańców.
O.: Powtórzę to władzom państwowym. Mieliśmy budować Dom Kapłana na terenie posesji po bonifratrach, ale nie doszło to do skutku.
W.: Gdziekolwiek byście budowali, wszędzie zastosuję interdykt. Ksiądz obiecał mi, że nie będzie nigdzie jeździł na zebrania Kół Księży, był ksiądz jednak na zebraniu w Bydgoszczy.
O.: To było zebranie poświęcone sprawie pokojowej.
W.: Ja tu na księdza nie krzyczę, nie szykanuję, ale chcę, żeby ksiądz w swym sumieniu rozważył, czy czyni dobrze, odwołuję się do sumienia kapłańskiego. Ksiądz był w obozach, wiele przeżył, niech ksiądz się zastanowi, co robi. Komuniści niszczą Kościół, w trzech miejscach przy likwidacji zakładów zginął Przenajświętszy Sakrament.
Jak wy możecie w takiej sytuacji razem z komunistami pić wódkę na przyjęciu 22 lipca?
O.: Wódki nie piliśmy, tylko wino. Nie widzę, żeby ci ludzie byli źli.
W.: Ja tak samo jestem Polakiem i chciałbym dla ojczyzny jak najlepiej. Jak w sprawie arrasów zwróciłem się do władz, to mi odpisali, bym się tym nie zajmował, że załatwią to sobie sami. Mam na to dokumentację. Mimo to dzięki tylko mojemu poparciu arrasy wróciły do kraju.
O.: Proszę Eminencji, dla nas kapłanów jest trudna sytuacja, księża mówią, że cierpią przez Eminencję, że wystąpienia Eminencji powodują represje.
W.: W dalszym ciągu będę występował w obronie uciśnionego Kościoła i nikt mnie od tego nie powstrzyma. Kościół jest prześladowany, w ogóle w Episkopacie zastanawiamy się, czy w tej sytuacji mamy jechać do Rzymu na Sobór.
O.: Ta sytuacja powoduje, że księża są bici z jednej strony przez władzę państwową, chcąc być dobrze z władzą, bije ich Eminencja, jak w takiej sytuacji ma się zachować kapłan? To jest trudny los.
W.: Ja odwołuję się jeszcze raz do sumienia kapłańskiego księdza, niech to, co tu mówiłem, ksiądz sobie rozważy, niech zastanowi się, czy w takiej sytuacji można z komunistami współpracować.
Na tym rozmowę zakończono.
21 sierpnia
Antoni Dudek, Sutanny w służbie Peerelu, „Karta” nr 25/1998.
Dzisiaj w gazetach komunikat Urzędu Rady Ministrów o wstrzymaniu paszportu kard. Wyszyńskiego, z uzasadnieniem, które powołując się na odpowiednie paragrafy ustawy o paszportach (działalność szkodliwa dla państwa), powtarza argumenty poprzednio użyte już przez publicystykę oficjalną. W obecnej fazie przypomina to już menueta odtańczonego przez elewów akademii smorgońskiej. […]
Chodzi znowu — jak w „sprawie 34” — o prawa obywatelskie. Biskupi są ciałem reprezentatywnym; mają zatem prawo — jak każdy obywatel — do wypowiadania opinii politycznych i moralnych. […] Obrona listu biskupów jest więc w tej chwili obroną praw do wygłaszania i publikowania opinii. Odmowa paszportu dla Wyszyńskiego jest jawnym uznaniem istnienia w Polsce praw kagańcowych. […]
[…] Obrona listu biskupów staje się […] obroną prawdy.
Warszawa, 10 stycznia
Andrzej Kijowski, Dziennik 1955–1969, wybór oprac. Kazimiera Kijowska i Jan Błoński, Kraków 1998.
Wieczorem tłumy zaległy plac Zamkowy i okolice. W kościele św. Anny miał przemawiać ks. Prymas [Stefan Wyszyński]. Ale na szczęście ks. Prymas odwołał swoje nabożeństwo. Niemniej tłumy do dziesiątej wieczorem walczyły grupami na placu Zamkowym i na Krakowskim Przedmieściu. U nas w klubie miało być spotkanie z młodzieżą, ale nie mogłem wyjść z domu z powodu walk ulicznych.
Warszawa, 11 marca
Jerzy Zawieyski, Dzienniki, [cyt. za:] Interpelacja, „Karta”, nr 64, 2010.
Odbieram to [przemówienie Władysława Gomułki z 19 marca] z uczuciem mieszanym. Z jednej strony — współczucie dla człowieka, który się bardzo męczy swoją pozycją, do której nie jest przygotowany. Posługuje się materiałem, którego nie rozumie, wyrazami, z którymi nie jest oswojony. Wąski horyzont myślowy sprawia, że roznamiętnia się dla drobiazgów, posługuje się materiałem śmieciarskim, nie pomija niczego. Wyakcentował „rządy ciemniaków”, robiąc zielone światło dla figla S. Kisielewskiego, który można by pominąć milczeniem. Objawił raz jeszcze swoją jedyną nadzieję na ZSRR. Kłaniał się Moskwie, oburzał się na artystów i młodzież polską — za „obrażony” kraj radziecki. Winę zwalił na „nauczycieli-pedagogów” na Uniwersytetach, za których trzeba się wziąć. Unikał Kościoła. Bardzo to bolesne widowisko.
19 marca
Jerzy Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2006.
Ja, biskup stolicy, boleśnie przeżywam wszelkie „widowiska nienawiści” — bo inaczej nazwać tego nie mogę. Cóż mi pozostaje? Chyba wam przypomnieć, najmilsze dzieci, abyście wybronili własne serca, myśli i uczucia przeciwko nienawiści i kłamstwu, mając odwagę bronić swego prawa do prawdy, miłości, szacunku wzajemnego i sprawiedliwości, do jedności Chrystusowej i pokoju Bożego — we własnej rodzinie, w narodzie i w państwie. Tylko to nas uratuje! Nic innego nie da nam ratunku, tylko rzetelne uznanie prawa miłości dla wszystkich w naszej ojczyźnie — dla młodzieży i starców; którzy słuchają i dla tych, którzy wydają polecenia.
Gdybym zdołał to uczynić, jak pragnę tego sercem, to upadłbym w tej chwili na kolana przed wszystkimi znieważonymi w naszej ojczyźnie i prosiłbym: bracie, odpuść! Odpuść, bo nie wiedzą, co czynią! Bo nie rozumieją jeszcze prawa miłości. [...]
To może ja jestem winien, biskup Warszawy, bom niedostatecznie mówił o obowiązku miłości, miłowaniu — i to wszystkich, bez względu na poglądy i przekonania. Nie tą drogą!
Warszawa, 11 kwietnia
Władysława Jaworska, Wspomnienia, Kraków 2006.
Na tle dziko rozpasanej obecnie, niepohamowanej kampanii antyżydowskiej zasługuje na szczególne uznanie pełne mądrości politycznej postępowanie Czcigodnego Zwierzchnika Episkopatu Polskiego, który stając w energicznej obronie studentów i młodzieży polskiej, spragnionej nieskłamanej wolności, znalazł jednak dużo taktu i umiaru dla uniknięcia zaostrzenia sytuacji, a czynił wszystko dla poszanowania Majestatu Państwa Polskiego i dla zachowania powagi Władzy Państwowej ustanowionej Opatrznością Bożą, przeto umiejętnie działał dla złagodzenia i uciszenia podrażnionych namiętności.
Powinniśmy też wyrazić serdeczne podziękowanie za wygłoszone — jak słyszymy ostatnio — kazanie, w którym łagodnymi, lecz stanowczymi słowami napiętnowane zostały chyba też wystąpienia antyżydowskie i głośno potępione zostało „podjudzanie jednej części społeczeństwa do nienawiści przeciwko drugiej i namawianie, aby brat podnosił rękę i używał nikczemnych gróźb przeciwko swojemu bratu, jakby obaj nie byli synami tej samej Ziemi — Ojczyzny”. Głęboka jest nasza wdzięczność dla Dostojnego Prymasa Polski, który w ciężkiej dla nas chwili podniósł swój głos protestu przeciwko szerzeniu nienawiści i niestrudzenie nawołuje do miłości, do pojednania i konsolidacji całego narodu.
Należałoby jeszcze życzyć sobie, aby te szlachetne słowa w obronie uciśnionych wypowiedziane zostały w niezawoalowanej i więcej wyrazistej formie, bo nie wiadomo, czy dociera to do wszystkich mas społeczeństwa polskiego, że ostre potępienie rasizmu dotyczy właśnie oczernianej w czambuł, prześladowanej obecnie i dyskryminowanej bezbronnej ludności żydowskiej naszego kraju.
9 maja
Jerzy Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2006.
Droga Młodzieży Akademicka! Ileż to razy apelują do Was profesorowie, wykładowcy i wychowawcy: nie wystarczy tylko wiedzieć, trzeba wiedzę ukochać, trzeba w trud nauki włożyć miłość! A gdy się prawdę poznaną ukocha, wszczepia się w nią takie energie i moce, które z prawdy poznanej i umiłowanej rodzą nową, większą jeszcze miłość... [...]
Istnieje jednakże jeden warunek, aby miłość mogła ujawnić się w prawdzie — musi być wolna! [...] Dopiero miłość wywodząca się z wolności rodzi, a nauka musi rodzić i prawda musi rodzić, i rozum związany z sercem musi rodzić... Prawda jest płodna wtedy, gdy jest miłowana. Podchodzimy do niej wówczas z coraz większym szacunkiem nie tylko dla słowa wypowiadanego, ale dla myśli, która się w nas rodzi, by była rzetelna, lojalna, by rodziła się z pełnego szacunku dla człowieka, którego chcemy zapłodnić prawdą w miłości i wolności.
Lublin, 20 października
„Zeszyty Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego” nr 1/1969.
Nie wolno w Polsce Ludowej przeszkadzać ludziom wierzącym, gdy chcą się modlić. Zabrania tego konstytucja [...]. Wolność wyznania to jest jedno z podstawowych praw człowieka-obywatela żyjącego w swej wolnej ojczyźnie. A my wierzymy i ufamy, że ojczyzna nasza jest wolna. Dlatego też chcemy korzystać z praw, które daje wolna ojczyzna wolnym obywatelom [...].
Gdy ludzie będą mogli wypełniać obowiązki religijne, wzrośnie zaufanie do sprawiedliwości, która jest podstawowym warunkiem ładu, pokoju i zaufania do władz państwowych [...]. Skoro jeszcze prosimy, to znaczy, że ufamy, że nie chcemy nic robić na własną rękę, lecz za uzgodnieniem z odpowiednimi władzami państwowymi, [...] ale jeśli naszesłuszne prośby i słuszne wymagania nie będą wysłuchane, wtedy powiemy: bardziej trzeba słuchać Boga aniżeli ludzi. I będziemy sobie radzić tak, jak to jest możliwe.
Zbrosza Duża, 24 maja
Wiesława Grochola, Cud w Zbroszy Dużej, Wojenna Drukarnia Polowa, [b.m.] 1982.
Przeczytałem nadesłane mi protokoły zajść w Zbroszy. Jestem wstrząśnięty do żywego tragizmem sytuacji, w jakiej znajdują się w Polsce ludzie pragnący pełnić swoją służbę Bogu. Przecież to jest wojna z narodem wierzącym! [...]
Słusznie pan dyrektor Urzędu Spraw Wewnętrznych stwierdza, że „w ostatnich czasach zachowywałem umiar w wypowiedziach”. Istotnie tak było, gdyż nie chciałem nic mówić w okresie wyborów. Ale pytanie — czy to się opłaca?
Czy milczenie nie jest zdradą? I dlatego powiedziałem sobie — dość tego, będę mówił, bo milczenie jest krzywdzeniem Polski. Jej wysokiej kultury politycznej. Milczenie nie tylko nie przekonuje ludzi bez sumienia — ale jeszcze rozzuchwala.
Proszę wybaczyć, drogi Księże Biskupie, że piszę, co myślę. Ale wolę prawdę niż symulanckie milczenie.
Częstochowa, Jasna Góra, 17 lipca
Archiwum IPN, IPN BU 0227/878 t. 1–5.
Najdostojniejszy Księże Kardynale,
Pragnę serdecznie podziękować za przysłanie mi „dziesięciu tez” o celibacie kapłanów, wydanych przez Biskupów Północnej Nadrenii i Westfalii.
Cieszymy się, że Biskupi Niemieccy w tej trudnej sytuacji Kościoła tak stanowczo stanęli po stronie Jego Świątobliwości Pawła VI w sprawie celibatu kapłanów Kościoła obrządku łacińskiego i że podzielają zdanie ogromnej większości Episkopatu.
Polscy Biskupi i duchowieństwo uważają celibat za zaszczyt i nieodzowny warunek skutecznej pracy duszpasterskiej. Lud polski stanowczo nie chce kapłanów żonatych. Sytuacja, w jakiej obecnie znajduje się Kościół w Polsce, wprost namacalnie wskazuje, że tylko kapłan wolny od trosk o rodzinę może oprzeć się naporowi materializmu.
Dlatego oświadczenie Biskupów Północnej Nadrenii i Westfalii uważamy za wielki wkład na rzecz jedności w Kościele i braterską pomoc dla Kościołów lokalnych.
Wasza Eminencja raczy przyjąć wyrazy mojej głębokiej czci i życzenia na Gaudia Paschalia [Wielkanoc]. Stefan Card. Wyszyński
(Odpis, sporządzony przez służby perlustracyjne, z listu Prymasa
Stefana Wyszyńskiego do arcybiskupa Kolonii Josepha Hoffnera)
Warszawa, 24 marca
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Ostatnia niedziela 1975 roku. Biją dzwony katedry św. Jana na Starym Mieście w Warszawie. Tłumy przed katedrą i w katedrze. Rozpoczyna się podniosła uroczystość odsłonięcia tablicy ku czci Wincentego Witosa. [...] Uroczystą mszę świętą odprawia Prymas Polski ks. [Stefan] Wyszyński w asyście dostojników kościelnych. [...] Po mszy ks. Prymas wchodzi na ambonę. Mówi o wielkich zasługach W. Witosa dla Polski, dla polskich chłopów. [...]
Wychodzimy z katedry podniesieni na duchu. Są jeszcze w Polsce miejsca, gdzie czci się prawdziwe zasługi dla narodu, dla państwa, gdzie nie dociera zgiełk propagandowej sieczki wokół chwilowych wielkości, gdzie obce idee nie przesłaniają wizji wolnej, niepodległej, prawdziwie demokratycznej Polski, za którą oddały życie miliony patriotów w czasie powstań narodowych i w czasie I i II wojny światowej.
Warszawa, 28 grudnia
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
Niepokojem napawa tendencja konstytucyjnego potwierdzenia przewodniej roli jednej partii w Państwie Polskim. Jeśliby Komisja Nadzwyczajna nadała tej tendencji formę normy prawnej, ujętej w jednym z artykułów Konstytucji, mogłoby to prowadzić do zagrożenia pluralizmu społeczeństwa polskiego. Groziłoby tym, że Państwo zostanie poddane jednemu systemowi światopoglądowemu niemożliwemu do przyjęcia np. przez wierzących, którzy stanowią zdecydowaną większość obywateli: dawałoby podstawę do monopolizowania wychowania przez ten system itd. Zniweczone zostałyby resztki demokracji i pomniejszone zadania parlamentu i Rządu. Wszystko to mogłoby mieć daleko idące konsekwencje społeczne i polityczne.
Równie niepokojąca jest tendencja zmierzająca do konstytucyjnego potwierdzenia przynależności Polski do światowego systemu socjalistycznego oraz nienaruszalności braterskiej więzi ze Związkiem Radzieckim. Niepokój nie wypływa z kwestionowania faktu przynależności do światowego systemu socjalistycznego czy też nieprzyjaznych uczuć do jakiegokolwiek narodu sąsiedniego, ale z tego, że może to prowadzić do ograniczenia suwerenności Polski i ingerowania państw sąsiednich w jej wewnętrzne sprawy.
Warszawa, 9 stycznia
Peter Raina, Kościół w PRL. Kościół katolicki a państwo polskie w świetle dokumentów 1945-1989, t. 3, lata 1975-1989, Poznań 1986.
Kościół, dotykając zagadnień natury publicznej czy też problemów etyki narodowej bądź zawodowej, nie uprawia przez to polityki. Jest to prawo i obowiązek Kościoła, podobnie jak i wszystkich wierzących. Mówienie więc o tym prawie do katolików nie oznacza „mieszania się do polityki”. Owszem, jest to wypełnianie obowiązków, jakie Kościół ma wobec wiernych; jest to budzenie ich sumień i uświadamianie zadań oraz obowiązków społeczno-politycznych.
Warszawa, 18 stycznia
Kościół Katolicki o Konstytucji: (wybrane dokumenty z lat 1947-1991), wybór i wstęp M.T. Staszewski, Warszawa 1991.
Przygotowany przez Komisję nadzwyczajną projekt „Tekstu Konstytucji z propozycjami zmian i uzupełnień”, chociaż na skutek starannej stylizacji niektórych sformułowań wyszedł naprzeciw podnoszonym postulatom i częściowo zmniejszył napięcie i zastrzeżenia społeczeństwa, to jednak pozostawia jeszcze wiele do życzenia i nie usuwa wysuwanych obaw i zastrzeżeń. Niektóre bowiem niedopracowane i wieloznaczne sformułowania Projektu mogą być źródłem nieporozumień i arbitralności państwowej władzy wykonawczej w stosowaniu tychże na przyszłość.
1. Ponownie przeto zgłaszamy zastrzeżenie odnośnie wprowadzonych do projektu Konstytucji artykułów (obowiązujących wszystkich obywateli), które przyznają uprzywilejowane miejsce socjalizmowi i jego sile wiodącej, jeżeli byłoby to równoznaczne z uprzywilejowaniem ideologii marksistowskiej.
Projekt Konstytucji idzie zbyt daleko, bo w art. 2 b wysuwa jako pierwszoplanowe, podstawowe zadanie Państwa — zbudowanie społeczeństwa socjalistycznego w Polsce. Czyżby więc ideologia partii miała być podniesiona konstytucyjnie do rangi ideologii Państwa? Dla większości obywateli o światopoglądzie chrześcijańskim jest to nie do przyjęcia. Podobnie dla wielu innych obywateli Polski socjalizm — zresztą nie wiadomo, który — jest obcy światopoglądowo. [...]
Nie można dopuścić do tego, aby ustawa zasadnicza, przyznając organizacji ideologicznie antyreligijnej pozycję dominującą, potencjalnie ustawiała obywateli wierzących w opozycji do legalnej Władzy. Byłoby to działanie przeciwko polskiej racji stanu i okazja do nieustannego wrzenia wewnątrz społeczeństwa.
Warszawa, 26 stycznia
Peter Raina, Kościół w PRL. Kościół katolicki a państwo polskie w świetle dokumentów 1945-1989, t. 3, lata 1975-1989, Poznań 1986.
Gdy po porozumieniu z Krakowem zdecydowałem się nie głosować za niefortunną zmianą Konstytucji, zgłosiłem się z prośbą o audiencję u Księdza Prymasa, aby go o tym powiadomić. Niestety, nie zostałem przyjęty, co było wyraźnym znakiem, że zostawia nam wolną rękę i nie chce ponosić za nas odpowiedzialności. Wówczas z pewnym żalem reagowałem na nieudzielenie mi audiencji. Teraz myślę, że było to słuszne. Właśnie na etapie normalizacji posłowie powinni byli decydować sami.
Należało przeanalizować i zrozumieć nową sytuację i przyjąć na siebie odpowiedzialność. Opinia społeczna zaczęła dość wyraźnie i głośno wypowiadać swoją ocenę. To było duże novum. Środowiska katolickie, które nas do Sejmu wysłały, oczekiwały teraz, że zajmiemy stanowisko awangardowe. Niestety, moi koledzy z Koła „Znak” z całą masą poselską głosowali za zmianami Konstytucji, które potępiała opinia. Naturalnie, moja rola polityka była na tym etapie skończona. Do nowego Sejmu 1976 roku wejść mogli tylko posłowie, którzy nie psują w ważnych sprawach jednomyślności.
Warszawa, 10 lutego
Stanisław Stomma, Trudne lekcje historii, Kraków 1998.
19 października 1976 r. ks. Prymas [Stefan Wyszyński] składa, w związku z ukończeniem 75 lat, wszystkie swe funkcje i godności do dyspozycji Ojca św. Pawła VI, który nie przyjmuje rezygnacji. Nikt zresztą ani przez chwilę nie przypuszczał, że mogło stać się inaczej. Ale jednak z wdzięcznością przyjęliśmy tę decyzję Ojca Świętego. Ksiądz Prymas, wbrew potocznemu powiedzeniu, jest człowiekiem niezastąpionym, jest Ojcem narodu, Pasterzem i Natchnieniem, i Ostoją nas wszystkich.
Rzym, 19 października
Roman Kadziński, Kartki z mojego życia, dziennik w zbiorach Biblioteku Uniwersyteckiej w Warszawie, akc. 3638.
Ekscelencjo, Najczcigodniejszy Księże Biskupie,
Bardzo dziękuję za przesłany mi wraz z listem odpis pisma do p. E[dwarda] Gierka podpisanego przez wszystkich Księży Biskupów i Dziekanów Diecezji Katowickiej, a postulującego zaniechanie niedzielnej pracy górników i związaną z tym nadmierną eksploatację człowieka pracy. List ten odczytałem wspólnie w Księżmi Biskupami Archidiecezji Krakowskiej. Wszyscy uznają głęboką słuszność zajętego w nim stanowiska. Te same sprawy były przedmiotem wymiany myśli na zebraniu rejonowym dekanatów północno-zachodnich naszej Archidiecezji (rejon przemysłowo-górniczy).
Duszpasterze stwierdzili to samo, co znalazło wyraz w piśmie do p. Gierka, przesłanym mi w odpisie przez Waszą Ekscelencję. W tej chwili wyjeżdżam do Rzymu. Jednakże sprawa jest tej wagi, że musimy w dalszym ciągu zastanawiać się nad zajęciem stanowiska w szerszym wymiarze. Łączę wyrazy braterskiej czci. Kardynał Wojtyła
Kraków, 3 marca
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Stefan Wyszyński przez wiele lat był w naszym kraju moralnym symbolem wszystkich prześladowanych za swoje przekonania. Od wielu zaś lat jest symbolem walki o wolność i godność człowieka, jego praw ludzkich i obywatelskich. Jego bezkompromisowa postawa ideowa, kultura i takt zjednały Mu szacunek nawet u komunistów, a Jego wielki autorytet moralny jest wartością powszechnie uznawaną. Jako Polacy jesteśmy żywo zainteresowani w tym, aby taka postawa, jaką reprezentuje Kardynał Stefan Wyszyński mogła współcześnie być uznaną za przykład i sprawdzian chrześcijańskich i humanistycznych motywów kultury europejskiej, której zgłoszony Kandydat jest wybitnym przedstawicielem. Przyznanie Pokojowej Nagrody Nobla Stefanowi Wyszyńskiemu byłoby w pełni uzasadnione nie tylko ze względu na Jego walory osobiste i niewątpliwe zasługi dla życia wewnętrznego Polski i stosunków międzynarodowych, ale także z uwagi na korzyści, jakie fakt taki przyniósłby tym scalającym Europę ideałom i dążeniom, których wyrazem stał się Akt Końcowy Konferencji w Helsinkach — w Polsce trafnie nazwany: Wielką Kartą Pokoju.
Warszawa, 5 maja
15-18 września w Kaliszu odbył się IX Sacrosong pod protektoratem ks. Kardynała Wojtyły, z błogosławieństwem Ojca św. Pawła VI i ks. Prymasa. Otwarcia Sacrosongu dokonał gospodarz diecezji włocławskiej ks. Bp Jan Zaręba. [...] W komunikacie zapowiadającym Sacrosong ‘77 czytamy: „Organizatorzy pragną wskazać na św. Józefa, doznającego szczególnej czci w sławnej kolegiacie kaliskiej, jako męża nieustraszonego. Obierając go Opiekunem i Orędownikiem Sacrosongu ‘77, pragną męstwo i odwagę uczynić głównym tematem i podkreślić jej fundamentalną rolę w kształtowaniu ludzkiego charakteru”.
W Kaliszu żarliwie śpiewano i mówiono o odwadze. Młodzież śpiewała „Obyś synu nie był tchórzem” (I nagroda dla piosenki), Mec. Wł[adysław] Siła-Nowicki mówił o historycznej roli Polaków w kultywowaniu odwagi, przypominając przykłady najodważniejszych, poczynając od Kopernika, Kościuszki, Poniatowskiego i Traugutta — a kończąc na robotnikach z Wybrzeża z 1970.
Przypominano nam, iż męstwo jest również jedną z cnót chrześcijańskich [...]. Pokazano, jak w dziejach ludzkości kształtowały się prawa człowieka — od Dekalogu, poprzez 8 błogosławieństw, do Deklaracji Praw Człowieka ONZ, której fragmenty odczytał M. Rayzacher.
J.W.
Kalisz, 15-18 września
„Opinia” nr 6, z 1 października 1977.
Przekazuję na ręce Księdza Kardynała wyrazy protestu i zdecydowane zastrzeżenia wobec utrzymującej się praktyki nadużywania obiektów sakralnych i pomieszczeń kościelnych dla celów nie tylko niemieszczących się w zakresie misji Kościoła, ale mających charakter działalności politycznej, wrogiej w stosunku do socjalistycznego państwa. Poczynania te kojarzone są najczęściej z funkcjonowaniem ośrodków duszpasterstwa akademickiego, przy czym ze szczególną intensywnością organizowane są na terenie Krakowa i Szczecina, a także na terenie Gdańska, Lublina, Poznania, Torunia i Wrocławia. [...]
Jeśli pamiętać o „bezradności” wykazywanej przez władze kościelne w odniesieniu do przypadków prowokacyjnych „głodówek” w murach świątyń warszawskich [...] ― to nieodparcie nasuwa się wniosek, że brak jest po stronie kościelnej szczerej intencji położenia kresu tego typu wybrykom.
Warszawa, 29 kwietnia
Zbigniew Stachowski, Stosunki państwo–Kościół w latach 1944–1987 (wybór materiałów źródłowych), Warszawa 1988, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
1. […] W imprezach „latającego uniwersytetu” są tylko skromne próby dopełnienia braków wykształcenia publicznego, odsłonienia pokrytych milczeniem faktów z okresu minionego, sprostowania oczywistych faktów, często błędnie podawanych w nauczaniu szkolnym czy uniwersyteckim. Z tego powodu nie można tu zarzucać wrogiej postawy wobec państwa, każdy człowiek inteligentny ma prawo to czynić.
Czy te wykłady mają charakter polityczny czy humanistyczny? Czy mają charakter działalności nielegalnej? Czy są „wrogie w stosunku do socjalistycznego państwa”? — nie mogłem tego dostrzec w dostarczanych mi referatach wykładowców. Czemu więc rozszerzać winę i mnożyć poczet wrogów, których państwo i tak ma wielu, i w kraju, i za granicą, na skutek popełnianych stale błędów. Użycie tak wielkiej energii policyjnej przeciwko prelegentom i słuchaczom jest dalszym mnożeniem tych błędów.
Warszawa, 10 czerwca
Władysław Siła-Nowicki, Wspomnienia i dokumenty, oprac. Maria Nowicka-Maruszczyk, t. II, Wrocław 2002.
Ogromne napięcie, wzruszenie i łzy. Kiedy nasz kardynał Wojtyła, już jako Papież Jan Paweł II, wychodzi z bazyliki św. Piotra, kiedy po przyjęciu paliusza odbiera obietnicę posłuszeństwa i hołd od 125 kardynałów z całego świata, którzy kolejno klękają przed nim, i kiedy podrywa się ze swego tronu, by podnieść z klęczek i uściskać Prymasa Wyszyńskiego. I kiedy podczas przepięknej homilii wtrąca kilka zdań po polsku.
Poznań, 22 października
Maria Grabowska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, sygn. AO II/302, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Cały dzień przy telewizorze. Ogromne wzruszenie i napięcie. Godz. 9.40. Już leci chyba nad Polską. Do Poznania Papież nie przyjedzie, a jednak domy przystrojone flagami narodowymi i papieskimi. Czuć, że dzieje się jakaś wielka rzecz. W Warszawie podobno kościoły były otwarte przez całą noc, żeby przyjezdni pielgrzymi mieli dach nad głową. Akredytowanych ponad tysiąc dziennikarzy i 50 telewizji zagranicznych. Wreszcie cały świat będzie wiedział, gdzie leży i jak wygląda ta mityczna Polska. [...]
Godz. 10.07. Lądowanie i długie kołowanie na lotnisku. Ciekawam, czy serce mu bije tak, jak mnie. Ten bęcwał Gierek nie przyszedł witać Gościa. Mają trudności z doczepieniem schodów. Prymas Wyszyński wchodzi do samolotu. Po chwili schodzi Jan Paweł II. Klęka i całuje ziemię. Wita się z Jabłońskim, Przewodniczącym Rady Państwa. Natychmiast robi się koło niego tłok i zamieszanie: dzieci z kwiatami, dziennikarze. Akompaniament oklasków i ryku tłumów.
Poznań, 2 czerwca
Maria Grabowska, dziennik w zbiorach Ośrodka KARTA.
Wiemy, że gdy nie ma rzetelnej pracy, to najlepszy ustrój gospodarczy zawiedzie i będziemy tylko mnożyli długi i pożyczki. [...]
Chociaż człowiek ma prawo do wypoczynku, chociaż niekiedy, gdy nie ma innych środków – ma prawo do zaznaczenia swojego stanowiska, chociażby wstrzymując się od pracy, wiemy jednak, że jest to argument bardzo kosztowny. [...] Praca zawodowa jest nie tylko elementem ekonomicznym, jest również elementem społecznym i moralnym, wiążącym się z formacją duchową człowieka. Jeżeli ta formacja jest pogłębiona, przestaje kuleć cała gospodarka narodowa.
Częstochowa, 26 sierpnia
Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Rada Główna Episkopatu Polski wyraża uznanie zarówno strajkującym robotnikom i ich komitetom, jak i władzom za to, że nie dopuściły do zaburzeń porządku publicznego. Dowodzi to dojrzałości obywatelskiej i politycznej. [...]
Wzywając do zachowania ładu, spokoju i rozwagi, [Rada] podkreśla z całą mocą i przypomina wszystkim, że warunkiem pokoju wewnętrznego jest poszanowanie niezbywalnych praw Narodu.
Częstochowa, 26 sierpnia
Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
[...] dziwi wszystkich wiernych i mnie osobiście bierna postawa Episkopatu Polski wobec istotnych spraw narodu polskiego. Społeczeństwo Wybrzeża i my wszyscy oczekiwaliśmy zarządzenia przez Episkopat Polski modlitw, specjalnych suplikacji o pokój wewnętrzny i sprawiedliwe rozstrzygnięcie postulatów zgłoszonych przez robotników władzom PRL.
Bierność Episkopatu Polski w tych dniach na rzecz robotników jest tym bardziej bolesna, że jednym z żądań strajkujących, ujętym w punkcie 3, jest udostępnienie środków masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań.
Na gorzką ironię w tym kontekście zakrawa fakt, że kosztem robotniczych ofiar wywalczone dla Kościoła prawo wolności słowa w środkach masowego przekazu, z którego skorzystał Wasza Eminencja w dniu 26 sierpnia 1980, wymierzone zostało przeciwko tymże robotnikom.
Społeczeństwo Wybrzeża dało natychmiast, spontanicznie wyraz swemu rozgoryczeniu, stawiając nas, księży Wybrzeża, w bardzo trudnej sytuacji. [...]
Wymowna była reakcja władz partyjnych Wybrzeża, które gorliwie w swej antyrobotniczej kampanii powołują się obecnie na tezy przemówienia Księdza Prymasa przedrukowane przez prasę partyjną Wybrzeża.
Gdynia, 26 sierpnia
Zapis wydarzeń. Gdańsk – Sierpień 1980. Dokumenty, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Warszawa 2000, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Świat się kończy!!! Przed chwilą „Dziennik” zaczął się: „Dziś w Częstochowie odbyło się uroczyste nabożeństwo z okazji święta Matki Boskiej Częstochowskiej. Mszę świętą celebrował ksiądz metropolita krakowski, Franciszek Macharski. W czasie mszy kazanie wygłosił ksiądz kardynał Stefan Wyszyński. Kazanie to nadamy bezpośrednio po «Dzienniku»”. Tego jeszcze nie było!
Warszawa, 26 sierpnia
Teresa Konarska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, AO II/176, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Akurat wtedy byłem na Podkarpaciu. Razem z gospodarzami włączyliśmy telewizor. Ich dwunastoletni syn [...] wykrzyknął: „Rany boskie, będzie wojna, Prymas w telewizji!”.
Podkarpacie, 26 sierpnia
Krystyna Jagiełło, Dziedzice bezprawnej wolności, Bydgoszcz–Warszawa 2007, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wczorajsza transmisja kazania kardynała Wyszyńskiego stanowi w dniu dzisiejszym przedmiot dyskusji i wypowiedzi. Ocenia się, że „w kraju musi być naprawdę źle, skoro kler włącza się do kampanii unormowania życia, obecna sytuacja doszła już do takiego stanu, że nikt nikogo nie słucha i robi według własnego widzimisię”. Notujemy też nieliczne wypowiedzi o wyraźnie ironicznym zabarwieniu, w rodzaju: „Czyżby Wyszyński wstąpił do Partii, bo zaczyna mówić jak Gierek”.
Łódź, 27 sierpnia
Opozycja i opór społeczny w Łodzi 1956–1981, red. Krzysztof Lesiakowski, Warszawa 2003, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ze zrozumieniem i aprobatą przyjęto kazanie prymasa Stefana Wyszyńskiego. Aktyw partyjny stwierdza, iż wystąpienie zawierało treści zgodne z naszymi działaniami. Wyrażano zdziwienie, iż w niektórych fragmentach kazania nie było rozbieżności z wystąpieniem tow. Gierka. Aktyw stwierdza, że prawdopodobnie będziemy zmuszeni pójść na ustępstwa wobec Kościoła. [...] Kazanie odebrano jako inspirowane.
Gdańsk, 27 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Wiem, że w waszym trudzie bardzo wam zależało na tym, aby nie ujawniła się żadna nienawiść. Okazaliście prawdziwie chrześcijańską postawę, szanując człowieka, jego życie i dobro, które Naród posiada. Wszyscy Was rozumieli, szczególnie w waszej trosce, aby działać w przekonaniu, że nic, co zbyt niskie, nie może się wyzwolić, że muszą być uruchomione najwyższe moce, aby wydały swój owoc dla dobra ludzi pracujących, którzy podejmują ogromny wysiłek w naszej Ojczyźnie. Jakże trzeba tu być niezwykle rozumnym!
Warszawa, 7 września
Peter Raina, Kościół w PRL. Kościół katolicki a państwo polskie w świetle dokumentów 1945-1989, t. 3, lata 1975-1989, Poznań 1986.
Najpilniejszą sprawą jest ta, żebyście, chcąc wiele, nie stracili i tego, co macie dziś. Wiem, że ruch „Solidarności” jest tak prężny i tak zdecydowany, iż łatwo sobie wydrzeć nie da z rąk tego, co już osiągnął. Pytanie, jaką cenę wypadnie wam za to zapłacić? Dzisiaj wszyscy uznają wielką dojrzałość ruchu „Solidarności”, to że osiągnąwszy tak wiele, jak osiągnęliście, nie dopuściliście do tego, iżby się polała krew.
Warszawa, 28 marca
Krzysztof Czabański, Bydgoszcz–Marzec ’81. Dokumenty, komentarze, relacje, Wydawnictwo „Most”, Archiwum Solidarności, Warszawa 1987, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Dziś rano, o 4.30, zmarł kardynał Stefan Wyszyński, prymas Polski. Trumnę wystawiono w Pałacu Prymasowskim do godziny 19-tej, skąd kondukt przeprowadził ją do seminaryjnego kościoła Karmelitów. Akurat jechałam autobusem 122, widziałam tłumy ludzi pod parasolami na ulicy Miodowej. Deszcz rzęsisty. Naród bolesny. Polska straciła wielkiego męża stanu, przywódcę narodu w czasach ciężkich doświadczeń. On przygotował do papiestwa Jana Pawła II, on nie załamał się nawet w więzieniach bezpieki w latach 1953-1957. [...]
Polska okryta żałobą. Flagi opuszczone do pół masztu. Żałoba narodowa ma trwać do 31 maja włącznie, przez trzy dni. Dzwony we wszystkich kościołach, jak larum dla Rzeczypospolitej...
Warszawa, 28 maja
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.