Zebrani na wiecu dzisiejszym ojcowie i matki polskich rodzin, oświadczamy, że zniesienie w szkołach naszych języka polskiego, w którym dzieci nasze dotychczas uczyły się zasad wiary i przygotowywały się do sakramentów św., uważamy jako krzywdę religijną i moralną, wyrządzoną nam i naszym dzieciom. Uroczyście oświadczamy, że teraźniejsze udzielanie religii św. w języku niemieckim, nie uznajemy jako wykład religii, tylko jako jeden przedmiot więcej wprowadzony do szkoły ku zgermanizowaniu naszych dzieci. Oświadczamy, że dzieci naszych nie pozwolimy przysposabiać w obcym języku do sakramentów św. i w tym też duchu nasze dzieci wychowywać będziemy. Wobec tego postanowienia upraszamy pokornie naszego ks. Arcypasterza, aby, jeżeli już wszystkie kroki poczynił, i to bezskutecznie, jak się z pism publicznych dowiadujemy, zechciał, o ile uzna za potrzebne, na mocy swej władzy arcybiskupiej oraz wysokiego posłannictwa odebrać nauczycielom, udzielającym religią dzieciom polskim w niemieckim języku, misyą kanoniczną, nakazał zaprowadzić naukę religii po wszystkich kościołach swojej dyecezyi, aby dzieci w ojczystym języku do św. sakramentów przysposobione być mogły.
Miasteczko, Wielkopolska, zabór pruski, 6 stycznia
„Dziennik Poznański” nr 6, 8 stycznia 1901, w zbiorach Biblioteki Narodowej.
Jak wiadomo, z funduszy miejskich kupuje się w tutejszych elementarnych szkołach książki i przybory szkolne dla uczniów biednych rodziców. Rozdawano także między polskie biedne dzieci polskie elementarze, książki do czytania, katechizmy i bibliczki, gdy istniała w nich nauka języka polskiego i polski wykład nauki religii. Teraz, gdy tę naukę zniesiono a polski wykład nauki religii pozostawiono zaledwie na najniższym stopniu, pozostała wielka masa zakupionych z funduszy miejskich polskich elementarzy, książek do czytania, katechizmów i bibliczek bez użytku. Zapytuję, jako podatkujący obywatel miasta, co się ma stać teraz z temi pożytecznemi książkami? Niepodobna przecież, żeby gniły gdzieś na strychach i stały się pokarmem dla myszy.
Może magistrat zechce je darować Towarzystwu „Samopomocy”?
Poznań, 11 stycznia
„Dziennik Poznański” nr 10, 12 stycznia 1901, w zbiorach Biblioteki Narodowej.
Urzędowa „Berliner Corresp.” mówiła niedawno o „polskiem niebezpieczeństwie” i ogłosiła o niem cały szereg artykułów. Owo polskie niebezpieczeństwo, o którem tyle mówią, istnieje mojem zdaniem tylko o tyle, o ile je rząd państwa i prowincyi sam maluje na ścianie. Prawda, w ostatnim czasie nagromadziło się u nas wiele niezadowolenia i rozgoryczenia, ale na uśmierzenie tego potrzeba innych środków, aniżeli te, które się przedsiębierze. Środki to nieszczęśliwe i zgubne. Mamy uroczyste przyrzeczenia królewskie, że narodowość polska ma doznawać obrony; jeżeli ich się jednak nie dotrzymuje, nie można się dziwić, że naród, posiadający 1000-letnią historyą, popada w wzburzenie i rozgoryczenie. Tymczasem co się czyni? Tępi się stare nazwy polskie, przeszkadza się urządzaniu zebrań, zabrania przedstawień amatorskich, usiłuje się polskich wlaścicieli rugować z gleby ojczystej; polskich przedsiębiorców nie dopuszcza się do submisyi na wykonywanie robót publicznych, piędzi ziemi nie wydzierżawia się polakom!
Przed sądem i urzędem nie wolno polakowi posługiwać się językiem ojczystym. [...]
Gorące zanieść musimy skargi na obecny system nauki religii. Hr. Zedlitz i dr. Bosse uważali jeszcze za obowiązek sumienia, żeby ta nauka udzielaną była w języku ojczystym dzieci. Tymczasem po nich przychodzi p. Studt i rozporządza naukę religii w niemieckim, a więc w obcym języku. To się sprzeciwia konstytucyi! Minister wykroczył przeciw 25 artykułowi konstytucyi przez to, że przy zastososwaniu owej zmiany nie pytał wcale o zdanie odnośnych władz kościelnych. Pan minister Studt powinien przybyć raz na jaki nasz więc ludowy. Przekonałby się, jakie rozgoryczenie i oburzenie panuje na jego rozporządzenie. Jeżeli się nie wahał obrazić uczuć ludu w dziedzinie tak delikatnej jak nią jest religijna, to nie trzeba się dziwić, że powstaje „polskie niebezpieczeństwo”.
Berlin, 15 stycznia
„Dziennik Poznański” nr 14, 17 stycznia 1901, w zbiorach Biblioteki Narodowej.
Według rozporządzenia, wydanego przed 30 laty, ma być w szkołach elementarnych nauka religii dopóty wykładaną w języku polskim, dopóki to będzie potrzebnem dla zrozumienia wykładu.
W mieście Poznaniu zaprowadzono teraz zmianę w dotychczasowych stosunkach. Wcielono do tego miasta kilka gmin, w których istniał już niemiecki wykład religii na dwóch wyższych stopniach. Rozciągnięto ten system teraz na wszystkie szkoły Poznania. Nie chodzi tu więc o ogólne rozporządzenie na całą prowincyą. Tem bardziej trzeba ubolewać, że twierdzono to na zebraniach ludowych, w których niestety (!) brali także udział duchowni. Odbywały się także i w innych miejscowościach rokowania co do zaprowadzenia niemieckiego wykładu religii (aha!), ale zawsze chodziło tylko o pytanie, czy dzieci takie już zrobiły postępy w języku niemieckim, że nie potrzeba im religii wykładać po polsku (!).
[...]
Zbudowaliśmy sobie w dawniej polskich dzielnicach silny, mieszkalny dom. I my mamy – bo tak chcą polacy – opuścić ten dom, na którego budowę i urządzenie tyle zużyliśmy niemieckich pieniędzy, tyle niemieckiej pracy, niemieckiej pilności, niemieckiej inteligencyi i kultury? Tego nie uczynimy, pozostaniemy w tym domu z całą naszą narodową posiadłością, tego wymaga nasz honor.
Berlin, 15 stycznia
„Dziennik Poznański” nr 14, 17 stycznia 1901, w zbiorach Biblioteki Narodowej.
Czyż to nie jest przymus sumienia, gdy się dzieci polskie pozbawia polskiego wykładu nauki religii? W zeszłym roku wysłano do ministra oświaty petycyą, pokrytą podpisami 40,000 matek polskich z Poznańskiego w sprawie prywatnej nauki języka polskiego. I co na to odpowiedział minister? Krótko po tem zniósł polski wykład nauki religii w Poznaniu.
Pan minister finansów wyliczył nam wczoraj, co wszystko państwo pruskie dla nas uczyniło. Ale zkąd wzięło środki na to? Czyż polacy sami najwięcej na to nie łożyli? Cóż zresztą znaczą wszystkie nakłady na cele kulturne, jeżeli wyziębiacie sedca dziecka polskiego przez przyswajanie mu przedmiotów nauki, które mają oddziaływać na jego umysł i duszę, w obcym, niezrozumiałym mu języku. Doświadczenie uczy, że dzieci niemieckiego katechizmu wcale nie rozumieją. Dziecko polskie, tak traktowane, wnet się dowie, co to jest być polakiem i że nie jest niemcem. Jeżeli zaś, nieugruntowane w zasadach wiary skutkiem niemieckiego wykładu nauki religii, popadnie w sidła socyalizmu, to wiadomo, kto za to będzie odpowiedzialnym. Rząd winien co prędzej położyć kres tym niemożliwym stosunkom.
Berlin, 16 stycznia
„Dziennik Poznański” nr 15, 18 stycznia 1901, w zbiorach Biblioteki Narodowej.
My na wiecu powiatowym we Wrześni zebrani polacy, uważamy obecny system nauczania w szkołach za nieodpowiedni i przewrotny, - gdyż dzieci, opuszczające szkoły, nie umieją ani po polsku, ani po niemiecku porządnie czytać i pisać.
Ostatnie rozporządzenia, nakazujace dzieci polskie uczyć religii św. w języku niemieckim, uważamy za największą krzywdę, wyrządzoną nam rodzicom i dzieciom naszym.
Spoglądamy z wielką obawą na moralną przyszłość dzieci naszych, których nauka religii tą metodą udzielana, umocnć nie może w zasadach religii – raczej je odda na pastwę zdziczenia, złych obyczajów i nauk socyalnej demokracyi.
Jako obywatele państwa konstytucyjnego, gwarantującego wszystkim obywatelom równe prawa, czujemy się wysoce upośledzonymi w porównaniu z naszymi współobywatelami niemieckimi, którym li tylko rząd pruski daje sposobność przyswojenia sobie prawd religii według jedynie rozsądnych zasad pedagogicznych, t. j. W języku ojczystym.
Obawiamy się, iż istniejący już stosunek nienawistny między nauczycielami a dziećmi przez naukę religii w języku niemieckim znacznie się wzmoże. Jak bowiem rozsądnie udzielana nauka wywołuje uznanie i szacunek dla nauczycieli, tak dresura języka niemieckiego na temat religii św. wywołać musi u dzieci niechęć i nienawiść dla nauczycieli.
Ostatnie zarządzenia pocztowe są znowu jednym dowodem więcej nie uwzględniania potrzeb i praw, gwarantowanych trzymilionowej ludności polskiej, w większej części zresztą nie władającej językiem niemieckim; są zaprzeczeniem charakteru instytucyi pocztowej jako międzynarodowej, obowiązanej uwzględniać i język polski. - W tych zarządzeniach widzimy wprost wielkie lekceważenie obywateli polskiej narodowości.
Z wszystkich wymienionych racyi i powodów protestujemy jak najenergiczniej
1)przeciw usunięciu i usuwaniu języka polskiego ze szkół elementarnych i wyższych;
2)przeciw zaprowadzeniu wykładu religii w języku niemieckim;
3)przeciw najnowszym rozporządzeniom pocztowym, tyczącym się języka polskiego na adresach, jako też przeciw sposobowi, w jaki się te rozporządzenia wykonuje, t. j. przeciw szykanom pocztowym.
Równocześnie żądamy zniesienia wszystkich pomienionych rozporządzeń, jako uwłaczających prawom ludu polskiego.
Września, Wielkopolska, zabór pruski, 16 maja
„Dziennik Poznański” nr 114, 19 maja 1901, w zbiorach Biblioteki Narodowej.
Września, Wielkopolska, zabór pruski. Protest dzieci przeciwko nauczaniu religii w języku niemieckim
Na jednej z lekcji religii wręczono nam bezpłatnie katechizmy w języku niemieckim. Dzieci niechętnie odbierały te katechizmy, kładąc je zaraz pod ławki. Bronia Śmidowiczówna wzięła katechizm przez fartuszek.
[...]
Dnia 20 V przed lekcją religii rozkazano [Bronisławie] Śmidowiczównie opuścić klasę i udać się do domu, po czym nauczyciel Koralewski zwrócił się do nas z żądaniem zaprzestania oporu, czego jednak stanowczo odmówiliśmy. Wtedy zbliżył się nauczyciel do mnie jako do pierwszej uczennicy w klasie i zapytał: „Dlaczego nie chcesz odpowiadać w języku niemieckim? Przecież jesteś najlepszą uczennicą w klasie”. Następnie Koralewski przedstawił nam i tłumaczył, jaką on poniesie konsekwencję z powodu naszego oporu. Na wszystkie te groźby i prośby mieliśmy jedną odpowiedź: „Jesteśmy Polakami i nie będziemy odpowiadać w języku niemieckim na lekcjach religii”. Słysząc to, Koralewski pienił się ze złości. Zawezwał mnie potem do innej klasy i w obecności rektora szkoły, Fedtke, groźbami chciał nakłonić mnie do uległości. Na energiczne zapytanie, czy będę odpowiadała na lekcjach religii w języku niemieckim, odparłam: „Jestem Polką i nie będę uczyła się religii w języku niemieckim”. Po tej odpowiedzi nauczyciel Koralewski uderzył mnie trzciną wielokrotnie po rękach, co sprawiło mi straszny ból. Wzywano również na osobne rozmowy inne dzieci, które zachowywały się podobnie, jak ja. Gdy jednego z moich kolegów klasowych okropnie katowano, wołał przez zęby: „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Września, 20 maja
Wydarzenia wrzesińskie w roku 1901, red. Zdzisław Grot, Poznań 1965.
Września, Wielkopolska, zabór pruski. Protest dzieci przeciwko nauczaniu religii w języku niemieckim
W dniu 20 V 1901 r. do szkoły przyszedł inspektor szkolny, Winter. Oznajmił nam, że kto nie będzie chciał się uczyć religii po niemiecku, otrzyma karę chłosty. Pomimo groźby nikt z nas nie wstał i nie wyraził zgody. Wtedy zebrali się nauczyciele w innej sali szkolnej, a mianowicie Schoelzchen, Koralewski, rektor Fedtke i inspektor Winter. Do tej klasy wołąno każdego z osobna. Po wejściu zadawano pytanie: „Czy będziesz uczył się religii w języku niemieckim?” Jeśli uczeń lub uczennica odpowiedziała nie, to otrzymywała cztery razy trzciną na jedną rękę, tzw. „łapy”. Byłam jedną z pierwszych, którą wezwano. Po otrzymaniu kary chłosty za odpowiedź odmowną poszłam do domu.
Września, 20 maja
Wydarzenia wrzesińskie w roku 1901, red. Zdzisław Grot, Poznań 1965.
U nas oburzenie ogromne z powodu katowań dzieci polskich przy nauce religii w języku niemieckim. Dzieci całemi gromadami opuszczają szkołę z posiniałemi rączkami, zanosząc się od płaczu z bólu, po odebranych razach. Obawiamy się, by nie przyszło do zaburzeń podobnych, jak w ostatnich dniach we Wrześni. Rozsądniejsi obywatele nakłaniają do zachowania spokoju.
„Dziennik Poznański” nr 118, 24 maja 1901, w zbiorach Biblioteki Narodowej.
[...]
1)Ignacy Furmaniak, szewc z Wrześni [...].
2)Franciszek Korzeniewski, robotnik z Wrześni [...].
3)Antoni Korzeniewski, uczeń z Wrześni [...].
4)Rozalia Pawlicka, żona robotnika z Wrześni [...].
5)Aleksander Wiśniewski, terminator szewski z Wrześni [...].
6)Franciszek Szypulski, szewc z Wrześni [...].
7)Stanisława Stachowiak, żona szewca, z Wrześni [...].
8)Jakób Sierakowski, robotnik z Wrześni [...].
9)Helena Jerzykiewicz, niezamężna, z Wrześni [...].
10) Jan Zienkowski (Zientek), szewc z Wrześni [...].
11) Ignacy Balcerkiewicz, szewc z Wrześni [...].
12) Antoni Chojnacki, szewc i brukarz z Wrześni [...].
13) Władysław Dzieciuchowicz, rzeźnik z Sokolnika [...].
14) Nepomucena Piasecka, żona malarza z Wrześni [...].
15) Katarzyna Żołnierkiewicz, żona krawca z Wrześni [...].
16) Jan (Józef) Żołnierkiewicz, krawiec z Wrześni [...].
17) Franciszek Musielak, terminator szewski z Wrześni [...].
18) Walenty Maciejewski, szewc z Wrześni [...].
19) Józef Hähnel, krawiec z Wrześni [...].
20) Ignacy Jagodziński, szewc i handlarz mleka z Wrześni [...].
21) Marcin Eichstaedt, rzeźnik z Wrześni [...].
22) Elżbieta Kantorczyk z Wrześni, żona szewca [...].
23) Jadwiga Jezierska, żona tokarza, z Wrześni [...].
Są oskarżeni, a mianowicie:
A. Oskarżeni Nr. 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 22 i 23 – o to:
a) że w dniu 20 maja 1901 r. we Wrześni brali udział w publicznem zbiegowisku, na którem postanowiono za pomocą gwałtów lub gróźb zmusić władzę lub urzędników, mianowicie okręgowego inspektora szkolnego i nauczycieli szkoły ludowej katolickiej w Wrześni, do zaniechania czynności urzędowej – a to na mocy && 114 i 115 rozdz. I kodeksu karnego;
b) że ciż sami brali udział w tłumnem zbiegowisku, na którem przez rzucanie kamieni i uderzenia kijami dopuszczono się czynów gwałtu na rzeczach, w szczególności zaś na budynku szkoły ludowej katolickiej w Wrześni, - a to na mocy & 125 rozdz. I kodeksu karnego;
c)że ciż sami oskarżeni Nr. 14 i 17, gdy zgromadził się tłum ludzi i w celu dokonania czynów gwałtu na osobach i rzeczach wtargnął do zamkniętego budynku, przeznaczonego do użytku publicznego, mianowicie do szkoły ludowej katolickiej w Wrześni, - brali udział w tych zajściach – a to na mocy & 124 kodeksu karnego;
d)że ciż oskarżeni Nr. 1, 2, 3, 4, 5 i 16, a oskarżeni Nr. 3 i 5 prócz tego i w dniu 21 maja 1901 roku, a więc za pomocą dalszego samoistnego czynu przez głośne wołanie, wymysły i okrzyki „hurra!” i „brawo!” a także przez włażenie na parkan szkolny w sposób niewłaściwy, wywołali hałas i zakłócenie porządku i spokoju publicznego – a to na zasadzie & 360 kodeksu karnego.
B. Oskarżeni Nr 10, 11, 12, 13 i 14, że każdy za pomocą samoistnego czynu w dniu 20 mają 1901 roku w Wrześni dopuścił się obrazy, a mianowicie:
a) oskarżony Nr 10 okrzykami: „bijcie łotra!”;
b) oskarżony Nr 11 okrzykami: „bijcie łotra!, „Niech żyje Polska!”;
c)oskarżony Nr 12 okrzykami: „psiakrew, bijcie go, łotra!”;
d)oskarżona Nr 14 okrzykami: „psiakrew, psi dyabeł, pies niemiecki, ty chcesz naszym dzieciom wydrzeć religię, wydrapię ci oczy, zabijcie go na śmierć!”;
e) oskarżony Nr 13 okrzykami: „powieście go na suchej gałęzi” - publicznie wobec tłumu ludzi podżegali do spełnienia czynu przestępnego, którego wszakże nie popełniono, - a to na mocy && 110 i 111 rozdz. II kodeksu karnego.
C.1. Oskarżeni Nr 13, 20, 22 i 23, że dnia 20 i 21 mają 1901 roku w Wrześni, każdy za pomocą dalszego czynu samoistnego, a mianowicie:
a) oskarżony Nr 13 dnia 20 mają 1901 roku znieważył nauczyciela Koralewskiego i Wenzla wyrazami: „psiakrew, powiesimy cię na suchej gałęzi. Nauczycielowi, któryby tak zbił moje dzieci, jabym...”
b) oskarżonyNr 20 dnia 21 mają 1901 roku znieważył nauczyciela Schölzchena, Wenzla i Nowickiego wyrazami: „Idźcie do rzeźni”;
c) oskarżona Nr 22 dnia 20 mają 1901 roku znieważyła wachmistrza miejskiego Knappego wyrazami: „garnek gorącej wody wylałabym wam na głowę”;
d) oskarżona Nr 23 dnia 20 mają 1901 roku wyrazami: „gdybym miała topór, wbiłabym go w ciebie” publicznie znieważyła nauczyciela Koralewskiego.
C.2. Oskarżeni Nr 10, 11, 12 i 14, że za pomocą czynów i zwrotów przytoczonych pod lit. B: a, b, c, d, publicznie znieważyli nauczyciela Koralewskiego, oskarżona zaś Nr 4 [14] prócz tego i okręgowego inspektora szkolnego Dr. Wintera. Ta ostatnia za pomocą jeszcze czterech samoistnych czynów, a mianowicie:
a) w dniu 20 mają 1901 roku w Wrześni wyrazami:
„Ty przeklęty psie, za sto marek chcesz sprzedać dusze naszych dzieci”;
b) w tym samym dniu i miejscu wyrazami:
„Psie, nic nie będzie ci darowane, gdy stąd wyjdziesz!” - znieważyła nauczyciela Koralewskiego;
c) w tym samym dniu i miejscu wyrazami:
„Ty pasibrzuchu, zabiję cię!” - znieważyła nauczyciela Schölzchena;
d) dnia 21 mają 1901 roku tamże wyrazami:
„Idzie ten, który wszystko robi za 300 marek” - publicznie znieważyła nauczyciela Koralewskiego.
[...]
Wyjaśnienie:
W szkole katolickiej ludowej w Wrześni, jak również w innych miejscowościach, wprowadzony został do klas wyższych wykład religii w języku niemieckim. Jako demonstracya przeciwko temu zarządzeniu zwołane zostało w Wrześni zgromadzenie ludowe w dzień Wniebowstąpienia (16 mają 1901 roku).
Pod wpływem mów, wygłoszonych na tem zgromadzeniu, rodzice namówili dzieci, uczęszczające do szkoły, aby nie uczyły się lekcyj, zadawanych z religii, aby nie odpowiadały na pytania, zwracane do nich przez nauczycieli i aby nie przyjmowały książek, napisanych w języku niemieckim.
Niektórzy chłopcy powiadomili świadków Wintera i Koralewskiego, że ks. wikary Laskowski powiedział dzieciom w swoim pokoju podczas ćwiczeń chóru kościelnego, że na niemieckim wykładzie nie powinny ani udzielać odpowiedzi, ani podnosić palców.
W celu pokonania oporu dzieci stosowane były w ciągu kilku tygodni jedynie środki pedagogiczne, później zaś, gdy dzieci nie uczyły się i nie odpowiadały, zastosowano zrazu łagodne, a następnie surowe napomnienie, wreszcie kary szkolne, polegające na zatrzymywaniu po lekcyach i chłoście cielesnej.
Gdy ta ostatnia miała zostać dokonana na pewnej liczbie chłopców i dziewczynek w obecności okręgowego inspektora szkolnego i gdy dzieci w tym celu zostały zatrzymane, zjawiła się przed innymi pani Klimasowa i prosiła grzecznie, żeby jej dziecku darowano karę. Prośbie jej zadośćuczyniono.
Gniezno, 25 czerwca
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Szanowny Panie! Według sprawozdań dzienników pan, jak również pan prokurator w procesie przeciwko gazecie „Lech” mieliście jakoby powiedzieć, że wprowadzenie wykładu religii w języku niemieckim w szkole początkowej we Wrześni odbyło się za moją zgodą, czy też przyzwoleniem, a mieliście wyciągnąć ten wniosek z „imprimatur”, które zostało udzielone wydaniu katechizmu niemieckiego. Nie mogę wierzyć w autentyczność tego rzekomego twierdzenia panów. Aby jednak położyć tamę dalszym nieporozumieniom mam honor sz. panu oznajmić, co następuje:
1) Wiadomo, że zarząd oświaty przy zaprowadzaniu sposobów nauczania we względzie języka wykładowego religii w szkole nie porozumiewa się z władzą duchowną i nie uzyskuje zgody tejże, co wynika z publicznych wyjaśnień ministra wyznań w sejmie pruskim, iż władze duchowne nie miały ani możności, ani sposobności po temu, by aprobować lub też wzbraniać zaprowadzenia języka niemieckiego przy wykładzie religii w szkole wrzesińskiej.
2) Każdy katolik, posiadający elementarne wiadomości z religii, powinien wiedzieć, że „imprimatur” władzy duchownej w książce nie oznacza nic innego, jak tylko to, iż w niej nie znajduje się nic, co sprzeciwiałoby się wierze, lub dobrym obyczajom. Zatem „imprimatur” na katechizmie polskim, przeznaczonym dla dzieci, dla których językiem rodzinnym jest język niemiecki, nie daje bynajniej podstawy do wniosków, iż zawiera się w niem przyzwolenie lub aprobata do używania obydwóch katechizmów wbrew ich przeznaczeniu kościelnemu i wymaganiom Kościoła.
Byłoby zatem dla mnie bardzo pożądane, gdyby mi pan udzielił autentycznego wyjaśnienia względem twierdzenia pańskiego i pana prokuratora i ewentualnie zechciał sprostować pański pogląd, o którym mowa, wobec nadchodzącego procesu.
Poznań, 12 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Gniezno, zabór pruski. Zeznanie oskarżonej o udział w proteście przeciwko chłoście dzieci we Wrześni
Wyszłam z domu około godziny 1½ po południu, nie wiedząc zgoła o tem, że się w szkole coś stało i jedynie tylko po to, żeby zobaczyć, gdzie zostało moje dziecko, które jeszcze nie powróciło ze szkoły. Mieszkam o trzy domy od szkoły. Przed budynkiem szkolnym widzę wielu ludzi. Wtem wychodzi stamtąd córka Janiszewskiego z rękami mocno spuchniętemi i nabiegłemi krwią i głośno płacze. Na moje pytanie, co jej się przytrafiło, odpowiedziała mi, że ją tak obił nauczyciel. Wobec tej straszliwej chłosty odżył w mojem wspomnieniu następujący fakt, który wydarzył się w Wrześni w roku ubiegłym. Po mieście oprowadzano niedźwiedzia, który okładany był kijem przez swego przewodnika. Zobaczył to nauczyciel Koralewski (nauczyciel szkoły katolickiej w Wrześni) i zabronił temu człowiekowi takiego obchodzenia się ze stworzeniem. Gdy człowiek ten nie usłuchał go, Koralewski udał się do biura policyi, wystosował skargę przeciwko niemu i oprowadzający niedźwiedzia został ukarany. Wobec sponiewierania dziecka powiedziałam sobie: więc niedźwiedzia bić nie wolno, ale za to dzieci nasze bić wolno. Serce moje ściskało się z bólu na myśl o naszych katowanych dzieciach, i weszłam na korytarz szkolny. Drzwi były już otworzone przez piekarza Śmidowicza. Udałam się na korytarz i zobaczyłam, że tam stoją nauczyciele [...].
Zawołałam do nauczycieli, mianowicie do Koralewskiego: Po co wy tak bijecie dzieci? Czy cesarz wyraził swe zezwolenie na wykład religii w języku niemieckim? Pokażcie mi jego podpis! Wykład religii jest rzeczą świętą i istnieje nie po to, żeby zań dzieci były katowane. My, matki, jesteśmy odpowiedzialne przed Bogiem za to, iżby nasze dzieci korzystały z dobrego i pożytecznego wykładu religii. Dlaczego tak prześladujecie polską mowę dzieci? Jeśli nie umiecie mówić po polsku, to nie udzielajcie dziecom żadnego wykładu religii, my wcale nie potrzebujemy takiego wykładu, jaki jest obecnie w użyciu. My matki, będziemy same dbały o pożyteczny wykład. Tylko nie katujcie nam naszych dzieci.
Nic nie mamy przeciko temu, żeby nasze dzieci uczyły się w języku niemieckim, ale nie – religii.
Przed katowaniem i przed zbiegowiskiem nic nie wiedziałam o tem, że dzieci w szkole nie chcą się uczyć religii po niemiecku. O wprowadzeniu katechizmu niemieckiego wiedziałam, osobiście jednak nie interesowało mnie to, ponieważ mój starszy syn ukończył już szkołę, a młodsze dotychczas są w tych klasach, w których wykład religii udzielany bywa jeszcze w języku polskim. Ze szkoły udałam się wprost do sąsiedniego sklepu, gdzie kupowałam mydło. Kamieniem w szkołę nie rzucałam; szłam boso i skaleczyłam sobie nogę o kamień, podniosłam ten kamień i rzuciłam go na stronę, co właśnie widział wachmistrz miejski Kozłowicz.
Gniezno, 14–16 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Gniezno, zabór pruski. Przesłuchanie oskarżonej o udział w proteście wobec chłosty dzieci we Wrześni
Przewodniczący: Jak wyglądały ręce uczennicy Janiszewskiej?
[Nepomucena] Piasecka: Miały na sobie niebieskie pręgi tak grube, jak kiełbasy. Tak wyglądały również ręce innych dzieci, mianowicie uczennicy Nowaczewskiej.
[...]
Przewodniczący: Czy użyła pani inkryminowanych pani uwłaczających inspektorowi okręgowemu wyrazów?
Piasecka: Nie obrażałam ani inspektora okręgowego, ani rektora (Fedtkego), ponieważ w ogóle ich nie znałam. Wiem, co wtedy mówiłam. Byłam przecież trzeźwą. Zawołałam tylko w korytarzu szkolnym: „Psiakrew! Chcesz dzieci nasze pozbawić religii! Ty łobuzie kaczanowski (Kaczanowo wieś niedaleko Wrześni). Tu nie Kaczanowo, tu nie możesz tak katować naszych dzieci, jak w Kaczanowie”.
Wydarzenia wrzesińskie w roku 1901, red. Zdzisław Grot, Poznań 1965.
Byłem właśnie na podwórzu domu, graniczącego ze szkołą, gdy usłyszałem hałas. Pobiegłem na ulicę i skoczyłem na parkan szkolny. Tu krzyknąłem głośno: O! - i uciekłem stamtąd (wesołość w sali). Potem wprost poszedłem do domu bez czyjegokolwiek wezwania. Dopiero przed bramą mego domu zatrzymał mnie starszy wachmistrz Eichler i zapytał mnie o imię, które mu natychmiast powiedziałem.
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Gniezno, zabór pruski. Przesłuchanie oskarżonej o udział w proteście wobec chłosty dzieci we Wrześni
Widziałam z okna mego mieszkania, że przez ulicę idą płaczące dzieci. Wyszłam na ulicę i zobaczyłam, że ręce dzieci były do tego stopnia spuchnięte, że musiały one trzymać książki pod pachą. Dzieci gorzko płakały.
Przewodniczący: Po cóż pani pobiegła do szkoły?
Oskarżona Żołnierkiewicz: Z obawy. Mam w szkole syna, który przez 3 lata siedział w jednej klasie. Chłopiec był mało zdolny. Został on tak skatowany przez nauczyciela Nowickiego, że po roku zaczął jąkać się i jąka się dotychczas. [...]
Przewodniczący: Czemuż tam zbiegło się tyle osób?
Oskarżona Żołnierkiewicz: Ponieważ skatowane dzieci tak strasznie płakały.
Gniezno, 14–16 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
W dniu 20 maja przybyłem do szkoły katolickiej we Wrześni około godziny 10-ej rano i dowiedzałem się tam właśnie od nauczyciela Schölzchena, że dzieci zupełnie stanowczo uchylają się od nauki religii w języku niemieckim i ani nie chcą odpowiadać na stawiane sobie pytania, ani nie chcą powtarzać słów wypowiadanych przez nauczyciela. Sam przekonałem się o tem również. Wówczas zadecydowałem, żeby najbardziej uparte dzieci pozostały w kozie do obiadu. Miały one w kozie nauczyć się pieśni: „Kto się w opiekę odda Panu swemu”. Około godziny 12 powróciłem do szkoły. Te dzieci, które nauczyły się nawet tylko początkowych wyrazów tej pieśni, puściłem do domu. Czternaścioro zaś dzieci, które orzekły, iż nie będą uczyły się religii po niemiecku, postanowiłem ukarać przykładnie. Zarządziłem, ażeby wszystkie dzieci po kolei otrzymały chłostę z ręki nauczyciela Schölzchena. Dzieci otrzymały 4 do 8 uderzeń po siedzeniu i po rękach. Prawo chłosty nie zostało tu przekroczone. Na nauczycieli nie spada z tego powodu żadna odpowiedzialność, ponieważ ja nakazałem chłostę. Przy chłoście był również obecny nauczyciel Koralewski. Niektóre dzieci płakały opuszczając szkołę.
Gniezno, 14–16 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Po pewnym czasie powiedzieli mi nauczyciele, że na ulicy robi się głośno. Sam także dostrzegłem wielu ludzi na ulicy, wskutek tego poszedłem z nauczycielami do pokoju od tyłu, aby tam odbywac dalej chłostę. Wtem weszła niejaka pani Klimas do pokoju szkolnego i powiedziała, że nie ścierpi, aby jej dziecko było katowane. Powiedziała także, że wolałaby raczej widzieć dziecko swoje na marach, niż ażeby miało uczyć się religii po niemiecku. Ponieważ widziałem, że jest wzburzona i do tego w stanie błogosławionym, zaniechałem chłosty jej dziecka. Jednocześnie wszedł do szkoły piekarz Śmidowicz, który w podobnej okoliczności już dawniej niejednokrotnie nachodził mnie i nauczycieli. Zwrócił mi uwagę, że katechizmy powinny być tak drukowane, ażeby na jednej stronie znajdował się tekst niemiecki, a na drugiej polski, a wtedy dzieci uczyłyby się chętniej. Prosił także, aby zaniechać dalszej chłosty dzieci, ponieważ na dworze zbiera się wiele ludzi i może dojść do wybuchu. Ponieważ proboszcz Łabędzki dawniej raz przedstawił mi Śmidowicza jako fantastę, więc nie przywiązywałem żadnej wagi do jego przemowy i kazałem mu, by opuścił gmach szkolny, co też niezwłocznie uczynił. Ponieważ na dworze hałas się wzmagał, udałem się po policyę. Ulica była zapełniona ludźmi. Wołali oni coś do mnie, jednak nie lżyli mnie. W biurze policyi był mi dodany urzędnik Kozłowicz, który razem ze mną poszedł do szkoły. Przedtem zaś już prosiłem sekretarza miejskiego, aby przysłał więcej policyantów. W drodze powrotnej do szkoły również nie byłem lżony przez ludność. Gdy powróciłem, radzili mi nauczyciele, aby zaniechać chłosty trojga jeszcze pozostałych dzieci. Najazałem jednak dalszą chłostę, ponieważ uważałem za niekonsekwentne przerywać chłostę ze względu na tłum. Nauczyciele radzili mi dalej, abym udał się na górę i tam się zamknął, co jednak odrzuciłem, ponieważ (z emfazą) urzędnik pruski nie może opuszczać swego stanowiska. Udałem się wtedy do sieni, wtem otworzyły się drzwi i wpadło wielu ludzi, a na czele ich [Nepomucena] Piasecka. Mówiła coś bardzo głośno, czego jednak nie rozumiałem, ponieważ w ogóle nie rozumiem po polsku. Sądzę także, że pomiędzy osobami, które wtargnęły, poznałem Musielaka i Żołnierkiewicza. Kozłowicz wyprowadził Piasecką. Raptem hałas ucichł, gdyż zaczął padać deszcz i zjawili się żandarmi na placu. Starszy wachmistrz Eichler zapytał mnie, jakie rozporządzenie mam do wydania. Powiedziałem, że powinien zapewnić mi bezpieczeństwo. Radził mi, abym oddalił się przez podwórze, czego jednak nie usłuchałem, ponieważ musiałbym wdrapać się na parkan, czego nie uważałem za konieczne. Wskutek tego opuściłem gmach szkolny, poszedłem prze tłum do domu i przez drogę nie byłem znieważony.
Gniezno, 14–16 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Adwokat Woliński: Czy wiadomem jest panu, że Koralewski często wyrażał się z pogardą o Polakach i o polskiej modlitwie?
Winter, inspektor szkolny: Nie.
Adwokat Woliński: Jednakowoż we Wrześni było to ogólnie znanem i z tego powodu żywiono niechęć do Koralewskiego.
Adwokat Dr. Dziembowski: Czy ludność Wrześni wiedziała przed d. 20 maja, że w najbliższym czasie ma nastąpić chłosta na wielką skalę.
Winter: Chłosty na wielką skalę wogóle nie odbywają się. Nikt nie może przewidzieć, że mogą nastąpić jakieś zajścia. Kary cielesne w dniu 20 maja nie przekraczały zwykłych granic. Stan rzeczy w szkole katolickiej we Wrześni jest bardzo smutny. Dzieci bardzo kłamią, kary za kradzież, znęcanie się nad zwierzętami, dręczenie starców i współuczni, pijaństwo – są to zjawiska bardzo częste. W pięciu wypadkach zostały dzieci na żądanie rodziców ukarane. Wypadki te wydarzyły się przed dniem 20 maja. Naprzykład dziecko, które na lekcyi religii odpowiedziało po niemiecku, zostało pobite i zelżone przez kolegów. Wyłajano również nauczyciela. Na obchód Sedanu nie chciały dzieci nauczyć się żadnej niemieckiej pieśni. Pewna dziewczyna plunęła dziecku w twarz, ponieważ odpowiedziało po niemiecku na niemieckie pytanie. Przed trzema dniami jeszcze 13 uczniów odmawiało śpiewania pieśni: „Jestem prusakiem” ma tej zasadzie, że są Polakami, a inny chłopiec bardzo ciężko obraził książąt domu królewskiego.
[...]
Adwokat Dr. Dziembowski: Dziękujemy panu za tak sympatyczną charakterystykę wrzesińskich dzieci. Każdy jednak przyzna, że kary podobne stosowane bywają w każdej szkole o tak znacznej liczbie dzieci. Co uważa pan za przyczynę zgromadzenia z dnia 20 maja?
Winter: Niektóre z pobitych dzieci wyszły na ulicę. Musiał ktoś, komu na tem zależało, zwołać ludzi. Co w istocie odbyło się na ulicy, tego nie wiem.
[...]
Adwokat Dr. Dziembowski: [...] Gdzie jest ów kij, którym zadawane były razy? Ta własność skarbowa nie mogła tak przecież zniknąć bez śladu. Dlaczego nie przysłano kija do prokuratury, jest to przecież najwłaściwsze miejsce do przechowywania podobnych dowodów winy? (powszechna wesołość).
Winter: Może ten kij później zużył się.
Adwokat Dr. Dziembowski: Może zużycie to nastąpiło wskutek wielokrotnego stosowania kija w sposób podobny do dnia 20 mają, lub może kij ten już w 20 maja pękł na dwoje wskutek zbyt energicznego użytku.
Winter: Po chłoście 20 maja kij był zupełnie cały! Odpowiadał on w zupełności swemu celowi (wołanie na sali: z pewnością!).
Gniezno, 14–16 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Adwokat Woliński: Czy wykład religii w języku niemieckim został zaprowadzony na zarządzenie pańskie, czy też wrzesińskiej radu nauczycielskiej, lub wprost wskutek rozporządzenia rządowego?
Pierwszy prokurator zwraca uwagę inspektora okręgowego na to, iż ten może odmawiać odpowiedzi na zapytanie, dopóki nie otrzyma zezwolenia rządu królewskiego, jako swej władzy.
Winter odmawia odpowiedzi na pytanie (okrzyki w sali: Aha!).
Adwokat Woliński: Czy według pańskiego zdania dzieci z pierwszego i drugiego oddziału są tak mocne w języku niemieckim, że mogą z zupełnem zrozumieniem przedmiotu korzystać z wykładu religii w tym języku?
Winter, inspektor szkolny: Jestem zdania, że dzieci mogą rozumieć najtrudniejsze pojęcia i zasady wiary w języku niemieckim.
Adwokat Woliński: W każdym razie podczas obecnego procesu dzieci nie złożyły dowodów takiej znajomości języka niemieckiego. Lecz jeszcze jedno pytanie: Czy przed dniem 20 maja rodzice nie skarżyli się przed panem często na zbyt silną chłostę ich dzieci i czy nie zwracali się do pana z propozycyą wystosowania do rządu prośby o cofnięcie rozporządzenia, dotyczącego zaprowadzenia wykładu religii w języku niemieckim?
Winter: Otrzymałem tak wiele zażaleń, że nie jestem w stanie pamiętać żadnego z nich. Prośba o usunięcie wykładu religii w języku niemieckim została przez rodziców wystosowana, lecz, jako bezzasadna, odrzucona.
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Skoro wyszedłem na ulicę, przyjęty zostałem z wielkim hałasem i wymysłami. Cofnąłem się z powrotem do budynku szkolnego. Gdy powracałem do domu o godzinie 4-ej, zawołano z tyłu za mną: „Psiakrew, ty łajdaku!”. Gdy powróciłem do domu, żona moja i dzieci powitały mnie płaczem, myśląc, że jestem zraniony. Późnym wieczorem wrzucił ktoś kawał cegły przez okno do mego pokoju. Obawiałem się o siebie i o swoją rodzinę. Posłąłem o pomoc do żandarma Pfitzermana i przed moim domem postawiona została placówka.
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Przewodniczący: Coś pan powiedział do Gadzińskiej, żony służącego szkolnego?
[Feliks] Koralewski, nauczyciel: Powiedziałem do jej syna: „Jesteś synem pedela, masz wszystkie książki zadarmo, możesz to stracić, a ojciec twój może stracić miejsce, jeżeli nie będziesz słuchał i uczył się religii”. Potem powiedziałem to samo do Gadzińskiej, która płakała z tego powodu, że jej syn ma teraz uczyć się religii inaczej, niż dotychczas. Przyniosłem niemiecki katechizm i pokazałem jej pieczęć arcybiskupa na dowód, że to jest ta sama religia. Nie dała sobie jednak tego wytłómaczyć, gdyż wciąż powtarzała, że to nie jest to samo, bo to – po niemiecku. Kiedy zwróciłem jej uwagę na to, że papież także po polsku nie rozumie, odpowiedziała na to: „Papież jest nasz!”. Uczniom wyjaśniałem znaczenie „imprimatur” w podobny sposób.
[...]
Adwokat Dr. Dziembowski: Koralewski sądzi, że dzieci tak dobrze władają językiem niemieckim, że mogą z dobrym skutkiem słuchać wykładu religii w tym języku. Jak to jednak z tem pogodzić, ze te dzieci szkolne, które tu występują w charakterze świadków, do niedawna wychowańcy szkoły wrzesińskiej, bardzo mało albo też prawie wcale nie umieją mówić po niemiecku.
Koralewski: (podniesionym i rozdrażnionym głosem). Te dzieci, które ukończyły pierwszą (najwyższą) klasę, umieją wszystkie bardzo dobrze mówić po niemiecku. Jeżeli tu nie chcą przed sądem zeznawać po niemiecku, to jest z ich strony bezczelność i podłość! (Wielkie poruszenie w sali sądowej).
[...]
Adwokat Woliński: Czy pan jako Polak-renegat i jako pedagog rzeczywiście jesteś tego zdania, że polskie dzieci z zupełnem zrozumieniem mogą śledzić wykład religii w języku niemieckim?
Koralewski: Tak jest, gdyż rozumieją one zupełnie dobrze po niemiecku.
[...]
Adwokat Woliński: Czy dzieciom z III i IV klasy, gdzie religia wykładana jest jeszcze po polsku, nie kazałeś pan rano odmawiać modlitwy szkolnej w języku niemieckim?
Koralewski: Tak jest.
Adwokat Woliński: Czyś pan zmusił do tego dzieci wbrew ich woli?
Koralewski (po dłuższym namyśle): Przecież one same to zrobiły.
Adwokat Woliński: No, to widocznie już nie musiało być tak zupełnie dobrowolnie. A kto zarządził to, pan inspektor, czy rektor?
[...]
Koralewski: Zarządził to rektor Foedtke.
Adwokat Woliński: [...] Czyś pan w czasie konferencyi nauczycielskiej w 1900 roku zajął się przygotowaniem dzieci, które zaledwie przez dwa miesiące uczęszczały do szkoły i czyś pan je następnie egzaminował z religii w języku niemieckim?
Koralewski: Tak jest, ale one też dawały wówczas odpowiedzi.
Adwokat Woliński: Czy podczas wykładów innych przedmiotów, naprzykład podczas wykładu języka niemieckiego, dzieciom z klasy III i IV były zadawne do nauki kawałki, należące do wykładu religii, naprzykład z historyi biblijnej?
Koralewski: Tak jest, ale to było stosowane, jako część skłądowa wykładu języka niemieckiego i w tym właśnie celu.
Adwokat Woliński: To przyznanie jest nader cennem, ja jednak poza tem jestem jeszcze tego zdania, że to odbywało się w tym celu, aby następnie podczas rewizyi, odbywanych przez radców szkolnych, można było pokazać rządowi, że dzieci zrobiły takie postępy w języku niemieckim, że obecnie bez dalszych kwestyi mogą korzystać z wykładu religii w języku niemieckim.
Gniezno, 14–16 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Już w początku maja badałem dzieci poddane chłoście. Jeden z ojców chciał zwrócić się do rządu i żądał świadectwa. Stwierdziłem stan rzeczy i znalazłem pręgi w postaci sześciu siniaków na siedzeniu. Dnia 20 maja przyszło do mnie 12 do 15 dzieci do zbadania. Z tych wyodrębniłem czworo, którym wydałem świadectwo, iż względem nich prawo chłosty zostało przekroczone. Szczególnie chłopiec Jerszyński miał sześć do ośmiu sinych długości palca pręg na siedzeniu, nabiegłych krwią. Dziecko było fizycznie bardzo wzburzone i drżało jak w febrze. Troje innych dzieci miało mocne pręgi na rękach i na siedzeniu. Ręce były tak napuchnięte , że dzieci nie mogły ich zamknąć, ponieważ sprawiało im to silny ból.
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Nikogo się nie podburza, jeżeli mu się doradza legalną opozycyę przeciwko rozporządzeniom i środkom, uważanym za fałszywe, prawo legalnej, prawnej opozycyi ma każdy obywatel, a my sobie tego prawa bynajmniej nie damy wydrzeć. To samo się odnosi do polityki germanizacyjnej rządu, przeciwko której musimy na każdym kroku walczyć. Jeżeli pobudzaliśmy przeciw tej polictyce germanizacyjnej, to było to naszem słusznem prawem, ponieważ doradzalismy ściśle prawną i legalną opozycyę i wyraziliśmy przekonanie, że rządowi nigdy się nie uda wynarodowienie polskiej ludności i, jako żywo, nigdy się to nie uda.
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Świadek oskarżenia Schölzchen, nauczyciel w szkole we Wrześni: W sobotę musiały dzieci za nieposłuszeństwo zostać w kozie. W poniedziałek dnia 20 maja znów nie chciały odpowiadać. Te, które w sobotę siedziały w kozie, a w poniedziałek znowuż były nieposłuszne, zaprowadzono do II-giej klasy, tu także nie chciały odpowiadać. Jedne z nich odpowiadały hardo, że wcale religii po niemiecku uczyć się nie będą. Te otrzymały z rozporządzenia inspektora szkolnego po 8 uderzeń po rękach, te, które były mniej harde, po 4, a jeszcze mniej harde po 2, wszystkie podług stopnia hardości.
[...]
Adwokat Woliński: Czy uczeń Kałamański został przez świadka tak silnie uderzony w rękę, że duży palec u ręki został mu przecięty tak, iż skóra była zupełnie zdarta i trzeba było ranę obmywać karbolem?
Schölzchen: Kałamański był bardzo hardy i nie chciał się uczyć. Podczas uderzeń trzciną po siedzeniu musiał się chwycić zapewne za siedzenie i przy tej sposobności został silnie uderzony w rękę z wiadomym skutkiem. [...]
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Adwokat Woliński: Czy pan także udziela lekcyi religii?
Schölzchen, nauczyciel w szkole we Wrześni: Tak.
Woliński: Czy pan starał się wpłynąć wprost na dzieci, ażeby się uczyły religii po niemiecku? A mianowicie, czy pan w tym kierunku objaśniał dzieci, że to wszystko jedno, w jakim języku się uczą religii?
Schölzchen: Tak, jak im to tłómaczyłem obrazowo, mianowicie tak: z religią to jest tak, jak z mlekiem, wszystko jedno, z jakiego naczynia się pije: ze szklanki, czy z filiżanki, mleko mlekiem zostanie (ogólny śmiech).
Adwokat Woliński: Dalej powiedziałeś pan dzieciom, że np. klerycy w syminaryum uczą się religii w cudzoziemskim języku, mianowicie w łacińskim?
Schölzchen: Tak.
Adwokat Woliński: Czy nie opowiadałeś pan również dzieciom, że papież także nie mówi po polsku, a jednak jest katolikiem.
Schölzchen: I to przyznaję.
Adwokat Woliński: Czy w III i IV klasie, gdzie nauka religii jest udzielana po polsku, dzieci odmawiały modlitwę poranną po niemiecku?
Schölzchen: Tak, na zmianę: raz po polsku, raz po niemiecku.
Gniezno, 14–16 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Mój syn przyniósł raz niemiecki katechizm do domu, który później zwrócił nauczycielowi, tak jak i inne dzieci zrobiły. Nauczyciel Koralewski pociągnął mnie do tłómaczenia i zapytał: Dlaczego wasz syn nie chce się uczyć z niemieckiego katechizmu? Przecież i ten jest podpisany przez arcybiskupa; - a ja mu na to odpowiedziałam:
To nie może być, ażeby arcybiskup na to pozwolił, żeby nasze dzieci uczyły się religii po niemiecku [...].
Koralewski mi na to odpowiedział: to przecież wszystko jedno, moja żona Niemka i katoliczka, chodzi do polskiego kościoła i kocha Pana Boga, jak i wy. Ja na to odpowiedziałam, że jednak uważam za niemożebne, ażeby arcybiskup na to pozwolił.
Koralewski poszedł potem do domu, przyniósł niemiecki katechizm i pokazał mi na tymże pieczęć z imieniem arcybiskupa. To mnie tak wzruszyło i boleśnie dotknęło, że zaczęłam płakać. Próbował mnie przekonać, mówiąc, że papież także po polsku nie rozuie i jest katolikiem. Ja mu odpowiedziałam na to, że to nie może być, bo nasze duchowieństwo mówi dobrze po niemiecku, chociaż jest polskie. To papież także pewno rozumie po polsku.
Gniezno, 14–16 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Przewodniczący: Dlaczego was serce tak boli, że wasz syn ma się uczyć religii po niemiecku? Czy to nie wszystko jedno?
Gadzińska, żona posługacza szkolnego we Wrześni: O nie, bo dzieci nie rozumieją religii w języku niemieckim, jak się przekonałam na własnych dzieciach.
Religia dla nas, biedaków, jest całą radością, całem naszem szczęściem, naszem bogactwem, naszem wszystkiem, całą naszą nadzieją lepszej przyszłości.
Gdy przedtem uczono religii po polsku, wówczas wiedziałam, czego się moje dzieci uczą, i to było dla mnie najwyższą radoscią, gdy wieczorem mogłam powtarzać ze swemi dziećmi to, co im wykładano w szkole z katechizmu i z historyi biblijnej. [...]
Przewodniczący: Lecz jeżeli dzieci rozumieją po niemiecku?
Gadzińska: Mam syna, który się w szkole dobrze uczył i dobrze język niemiecki posiada, a jednak nie rozumie dobrze sześciu prawd wiary po niemiecku.
To wielka różnica, czy dzieci uczą się religii po polsku, czy po niemiecku. Nawet księdzu, choć jest on człowiekiem wykształconym, trudno jest wykładać religię w języku niemieckim, a cóż dopiero mówić o dziecku!
Gniezno, 14–16 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
[...] stwierdzam niniejszem z jak najsilnieszym naciskiem, że Kościół katolicki nigdy i nigdzie nie aprobuje udzielania nauki religii w szkołach ludowych w obcym języku; że to się sprzeciwia podstawowym zasadom Kościoła katolickiego; że w szczególności arcybiskup [Florian] Stablewski nie udzielił swego przyzwolenia na wprowadzenie nauki religii dla polskich dzieci w języku niemieckim, że przeciwnie, stosownie do zasad Kościoła katolickiego, potępia on to, i że nie można na zasadzie „imprimatur” wyprowadzać podobnych wniosków.
Gniezno, 14–16 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Adwokat Wolińśki: Jak dawno świadek proboszcz jest we Wrześni?
Świadek [proboszcz Łabędzki z Wrześni]: 10 lat.
Adwokat Woliński: A więc musi pan znać doskonale stosunki we Wrześni. Czy panu wiadomo, że przy przygotowaniu do spowiedzi i komunii dzieci z I i II klasy nie umieją odpowiadać z religii na najprostsze pytania?
Świadek: Naturalnie, nauka religii była dla nich trudna, gdy je uczono po polsku; jest ona tem trudniejsza, gdy wykładana jest po niemiecku.
Adwokat Woliński: Czy jest to zasadą Kościoła katolickiego, ażeby naukę religii wykłądano w szkołach ludowych w języku ojczystym?
Śiadek: Ja utrzymuję, że tak, bo nauka religii nie jest rzeczą rozumu, pamięci, lecz serca i duszy. Właściwie stanowczej odpowiedzi na to pytanie może udzielić jedynie władza kościelna.
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Gdy rozpoczęto w szkole wrzesińskiej dzieciom polskim udzielać wykładu religii katolickiej po niemiecku, natychmiast pomyślałem sobie, że dzieci i rodzice będą dopytywali się, co mają czynić. Doradzać tego nie mogłem, ponieważ nie zgadzało się to ze stanowiskiem i pojęciami kapłana katolickiego, odradzać zaś nie mogłem również, ponieważ nie chciałem zatargu z władzą świecką. Dlatego też, gdy zjawiły się dzieci, prosząc mnie o radę, powiedziałem im: Moje kochane dzieci, proście nauczyciela Koralewskiego, - który wtenczas zastępował rektora – ażeby się wstawił za wami do rządu, żeby przywrócono naukę religii w języku polskim. Gdy obie dziewczynki Dzieciuchowiczówne nie stawiły się na następnej lekcyi śpiewu kościelnego, prowadzonego przezemnie, powiadomiły mnie inne dzieci, że one powiedziały o mnie przed inspektorem i Koralewskim nieprawdę, jakobym im powiedział, że na lekcyi religii mają wcale nie odpowiadać. Nie bardzo się temu dziwiłem, gdyż jest mi wiadomem, że takie małe dzieci z obawy kary często mówią nieprawdę. Gdy dzieci znów do mnie przyszły i pytały mnie, co mają czynić z niemieckimi katechizmami, które im podarowano, powiedziałem, że już im żadnej rady nie dam, skoro mówią nieprawdę przed nauczycielem lub inspektorem.
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Zasadniczą cechę charakterystyczną obecnego procesu stanowi antagonizm, który istnieje w prowincyi poznańskiej pomiędzy Niemcami a Polakami, i naprężenie, które się rozwija pomiędzy żywiołem niemieckim i polskim i coraz więcej się potęguje przez walkę w prasie, zgromadzenia i inne okoliczności. Ta walka stała się ostatecznie tak żywą, że rząd musiał stanąć po jednej stronie – a to w wyraźnym celu, ażeby bronić niemczyzny, a wypierać polskość. Jednym właśnie z środków obronnych jest udzielanie nauki religii w wyśzych oddziałach szkół ludowych w języku niemieckim; wydano zaś to rozporządzenie ze względu na okoliczność, ze dzieci te uczyły się już po niemiecku innych przedmiotów. Przeciwko tym środkom powstaje najwyższe przeciwdziałanie partyi polskiej, albo, jak mówią obrońcy, Polaków, i ten opór stale się ujawnia na polskich zebraniach, w prasie polskiej, na wszelkiego rodzaju obradach itp.
Jako następstwo tej agitacyi wkrótce powstał gorący opór przeciwko wykładom religii w języku niemieckim wśród ludu polskiego, a także w szkołach. To samo pokazało się w Wrześni. Dzieci nie odpowiadały na pytania, zadawane im po niemiecku i nie podnosiły palca do góry, nawet ostentacyjnie odmówiły przyjęcia podręczników niemieckich do nauki religii, które im miano bezpłatnie rozdać i powiedziały przytem: Jesteśmy Polakami i nie chcemy się uczyć tej niemieckiej religii. Wobec tego oporu rząd postanowił najpierw, ażeby do pewnego czasu religię tylko wykładano, lecz nie zadawano dzieciom pytań. Potem nastąpiły naprzód łagodne, następnie zaś surowe napomnienia, nakoniec zagrożono karami, nareszcie wykonano je, pozostawiając dzieci w kozie i podając je chłoście. Tak stały rzeczy dnia 16 mają r. b. Tego dnia odbył się w Wrześni więc ludowy, na którym notorycznie krytykowano środki, przedsiębrane przez rząd w sprawie nauczania religii po niemiecku i założono przeciwko nim protest.
Wiec miał na celu zachęcenie ludności do oporu przeciwko środkom, przedsiębranym przez rząd – na drodze prawnej, naturalnie, chcianoby pewnie tu dodać. Kto jednak wie, jak często lud nie umie opanować swego usposobienia, jak często w chwili czynu jest skłonny do przekroczenia przepisanych środków i dróg, ten nie wątpi ani na chwilę, że więc z nia 16 i wypadki z dnia 20 maja stoją w związku przyczynowym. Nie ulega też wątpliwości, że to wzburzenie zostało spotęgowane wskutek opowiadań przez dzieci rodzicom tego, co słyszały od nauczyciela Schölzchena, mianowicie, że w poniedziałek, w razie trwania oporu, będą wymierzone kary. Następstwem tego było, że ludzie zgromadzili się w poniedziałek przed szkołą, podług mego przeświadczenia z wyraźnym zamiarem przeszkodzenia zapowiedzianej chłoście.
Gniezno, 19 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
Byłoby to moim obowiązkiem upraszać wysoki sąd o możliwie surowe ukaranie oskarżonej Piaseckiej, głównie ze względu na to, że wskutek ustawicznego oporu Polaków mamy rozmaite poważne przykrości nietylko w stosunkach służbowych, lecz także w prywatnych. [...] Tok obrad wykazał z surową jaskrawością, nak nizkim stopniu rozwoju ducha stoją wszyscy ci ludzie, i żywię głębokie przekonanie, że właśnie oskarżona Piasecka padła ofiarą pewnych wpływów. Jestem najzupełniej tego pewny, że osoby, wyżej umysłowo rozwinięte mogły podburzyć i podburzyły tych ludzi, a zatem oskarżeni, jako ofiary tego podburzenia, zasługują na najgłębsze współczucie. Dlatego też proszę sąd o jak najłagodniejsze ukaranie oskarżonych. Może wtedy zaświta w ich umysłach myśl, że my, Niemcy, nie jesteśmy jednak tak złymi ludźmi i że mamy serce, nie tylko dla nich, lecz i dla ich dzieci, i może wtedy nawet Piasecka przyzna, że i my, Niemcy, stosujemy słowa Chrystusa: „Czyńcie dobrze tym, którzy was nienawidzą, a módlcie się za znieważających i prześladujących was”.
Gniezno, 19 listopada
Proces szkolny we Wrześni. Sprawozdanie szczegółowe na podstawie źródeł urzędowych, przeł. z niem. Stefan Dziewulski i Jan Kucharzewski, Kraków 1902.
W środę, 5-go lutego, przed godziną 9-tą rano wszyscy uczniowie katolicy zebrali się w sali kl. V-tej na wspólną modlitwę. Dyrektor, wnioskując coś niezwykłego z tak licznego zgromadzenia, zjawił się na modlitwę niewołany. Po skończeniu modlitwy poprosił dyrektor trzy niższe klasy, aby się oddaliły. Gdy chłopcy wyszli, zaczął mówić z katedry o burzeniu się umysłów (brożżenije umow). Uczniowie natychmiast mu przerwali i wszyscy zawołali: „religji po rosyjsku nie chcemy i dlatego od tej chwili na wykłady religji chodzić nie będziemy”. Przerażony „zuchwalstwem” dyrektor zeszedł z katedry i zawołał: „panowie, możecie mnie teraz obić i zhańbić (pobit' i osramit'), lecz ja waszych żądań zaspokoić nie mogę, bo to „carska wola”; zresztą, całą sprawę prześlę do ministra”.
Potem uczniowie powtórzyli kategorycznie swe oświadczenie i spokojnie rozeszli się na lekcje.
Biała, 5 lutego
Sprawozdanie o wypadkach 1902 r. czasopisma „Teka” (Lwów), Zeszyt marcowy z 1902 r., cyt. za: Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Pierwsze dni lutego przyniosły nam wieści o szlachetnym proteście młodzieży naszej przeciwko wykładom religji w języku rosyjskim. I zabiło żywe serce każdego Polaka, bo protest ten odsłonił i ukazał jasne dusze naszych pacholąt, a sposób, w jaki został przeprowadzony, zaznaczył zarazem roztropność przyszłych bojowników w naszych wiekowych zapasach z drapieżnym, podstępnym i bezwzględnym azjatą. [...]
I nam, kapłanom, wieści o tym proteście barwią czoła rumieńcem, - ale rumieńcem wstydu, upokorzenia i hańby. Nam się radować nie wolno! nam wstyd i hańba, po trzykroć hańba! - bo w naszem tu gronie znaleźli się judasze Kościoła i Ojczyzny, którzy pierwsi podjęli się w myśl najezdniczego rządu wykładów religji w języku rosyjskim; hańba, iżeśmy później godnych im następców pośród nas wykarmili; [...]
Fratres! hańba za jednostki o miedzianych czołach i wygasłych duszach spada na cały nasz stan kapłański! I ten bowiem grzeszny, który błądzącego nie upomina – który mogąc zapobiec występkowi, nie zapobiega, - a myśmy ich dotąd nie upominali, jak na to zasługują, - nie przeszkadzaliśmy im piąć się tam, gdzie jedynie najdzielniejsi z pośrodka nas znajdować się mogą!
Fratres! nie pozwolimy, by hańba, jaka z tych ciemnych postaci na nas spada, niezmytą pozostała! [...] nasza bierność niemniej od ich czynów groźna! Pora, byśmy na wszystkich punktach wzięli czynny udział w tej walce podjazdowej, nie czekając, aż na dogmatach naszego Kościoła Moskal schyzmatyczną stopę postawi i do wojny już w polu otwartem nas zmusi!
[...] połączmy siły nasze, by zmusić wszelkiemi godziwemi środkami dotychczasowych katechetów do ustąpienia ze szkół, w których rząd chce mieć religję katolicką wykładaną w języku rosyjskim, - nie dopuścić gadom, wśród nas pełzającym, pełnienia moskiewskich przykazań, by gorący protest tych niewinnych owieczek oskoczonych przez wilki, a zdradzonych przez swoich przyrodzonych pasterzy, przebrzmieć miał bezowocnie!
ok. 5–15 lutego 1902
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Ludność była tak podrażnioną i podnieconą, że mym zdaniem, najmniejsza iskra mogła wywołać nowy wybuch, a przynajmniej niebezpieczeństwo wybuchu politycznych namiętności. Po knajpach żywo wszędzie proces i wyrok omawiano, donoszono mi, że i po wsiach panowało wzburzenie. Kilku panów niemieckich podsłuchało rozmowę dwóch polskich woźniców, którzy sobie opowiadali, że teraz dwóch królów przyjdzie Polakom na pomoc.
„Dziennik Poznański” nr 94, 24 kwietnia 1902, cyt. za: Wydarzenia wrzesińskie w roku 1901, red. Zdzisław Grot, Poznań 1965.
Nie godzi się pozwolić na to, żeby pruskie względem dzieci naszych okrucieństwo ujść miało bezkarnie. Za znęcanie się nad dziećmi polskimi Prusacy pociągnięci być winni przed sąd opinii publicznej całego świata cywilizowanego. Dokonać tego mogą i powinny matki Polki.
Matki Polki, zawiadamiając matki Francuzki, Angielki, Włoszki, Skandynawki, Hiszpanki, Amerykanki, zwrócić się winny do matek Niemek, włączając w to cesarzową, trzy królowe, wszystkie wielkie księżne i zapytać je: czy one wiedzą, co mężowie, bracia, synowie ich dokazują z dziećmi polskimi? Przypuszczając z ich strony nieświadomość, opowiedzieć im wedle sprawozdań z sądu w Gnieźnie w sprawie wrzesińskiej, o obchodzeniu się z uczniami nauczycieli Niemców; opowiedzieć o rozpaczy matek i ojców wobec katowania dzieci ich, dokonywanego w szkole; opowiedzieć o ukaraniu przez sąd nie zbrodniarzy, lecz rodziców. Zapytać matki Niemki: czyby one zdolne były zachowywać obojętność, gdyby dzieci ich w podobny traktowane były sposób? Poprosić je o wstawienie się za dziećmi u kogo należy.
Wydarzenia wrzesińskie w roku 1901, red. Zdzisław Grot, Poznań 1965.
Wczoraj [29 listopada], jako w rocznicę listopadowego powstania, odbyło się w katedrze nabożeństwo żałobne, a kazanie miał ks. Biskup [Władysław] Bandurski. […] Nie mam słów, żeby wypowiedzieć, co się ze mną działo, słuchając… […] O! Boże, Boże, żebyż choć w cząsteczce drobnej przyczynić się do „budowy gmachu”, do której On wzywa. To gmach przyszłości, to Polska wolna i niepodległa […]. Niepodobna żeby taka mowa nie działała, nie rozbudziła w duszach żywych pragnień służenia dobrej sprawie. „Budujmy Polskę!” wołał, „budujmy ją wszyscy. Ale przede wszystkim budujmy ją w sercach. To fundament. Budujmy ją w rodzinie. Niech rodziny będą polskie i chrześcijańskie prawdziwie – w uczuciu, w słowie, w działaniu. Walczyć ze „zgnilizną moralną”, z lenistwem, pesymizmem, obojętnością lub zniechęceniem, walczyć z obczyzną – walczyć i pracować na każdym polu, na każdym kroku, nad sobą i nad drugimi.” To były główne myśli jego nauki, a prócz niej prześlicznie rozsnuwał wątek dziejowy dotychczasowej walki, męki i ofiary, obraz prześladowań, jakie znosimy, a szczególnie z siłą mówił o najświeższym: o pruskim, strasznym zamiarze wywłaszczenia nas z ziemi. A mimo to wszystko wlewał wiarę i nadzieję, dzielił się ze słuchaczami swoją, taką ogromną! „Jak Bóg na niebie, Polska będzie!” Boże, dzięki Ci, że mamy jeszcze takich kapłanów, takich ludzi. Ach! jak bym była chciała, żeby to słyszeli wszyscy zniechęceni, pesymiści, dekadenci; niepodobna, żeby i takimi duszami nie wstrząsnął, nie rozpalił w niej świętej iskry. Ja przez cały dzień wszystko lepiej robiłam i robiłam więcej, było mi jasno, gorąco, słonecznie, a wciąż dzwoniło mi w uszach jak srebrny dzwon: „Budujmy Polskę!”.
Lwów, Galicja Wschodnia, 29–30 listopada
Zofia Romanowiczówna, Dziennik lwowski 1842–1930, t. 2, 1888–1930, Warszawa 2005.
Artykuł I
Kościół Katolicki, bez różnicy obrządków, korzystać będzie w Rzeczypospolitej Polskiej z pełnej wolności. Państwo zapełnia Kościołowi swobodne wykonywanie Jego władzy duchowej i Jego jurysdykcji, jak również swobodną administrację i zarząd Jego sprawami i Jego majątkiem, zgodnie z prawami boskimi i prawem kanonicznym.
Uwagi:
Zapewnienie Kościołowi Katolickiemu pełnej wolności obejmuje:
1. wszystkie obrządki Kościoła Katolickiego,
2. swobodne wykonywanie wszelkich jego spraw, wchodzących w zakres władzy duchownej i władzy majątkowo-administracyjnej,
3. uznanie prawa boskiego i prawa kanonicznego jako normy działania Kościoła.
A zatem:
a) państwo nie może Kościoła w sprawach duchownych krępować lub mu przeszkadzać, owszem winno czuwać nad tym, aby Kościół mógł swobodnie władzę swoją wykonywać;
b) co do zarządu majątkiem kościelnym Kościół podlega tylko tym ograniczeniom, które w dalszych artykułach Konkordatu wyraźnie są oznaczone.
10 lutego
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Uroczyste wręczenie biretu kardynalskiego przez prezydenta Mościckiego monsignore [Lorenzo] Lauriemu, nuncjuszowi apostolskiemu. Bardzo skomplikowany i drobiazgowo opracowany ceremoniał, którego kulminacyjnym punktem było nałożenie biretu przez p. Mościckiego monsignore Lauriemu – równocześnie szef protokołu dyplomatycznego narzucił płaszcz purpurowy na ramiona kardynała. Biret i purpura przywiezione z Rzymu przez specjalnego „ablegata”, który wystąpił w paradnym mundurze oficera gwardii papieskiej.
Panie obecne na uroczystości w specjalnych, etykietą przepisanych toaletach. Fotel Piłsudskiego obok fotela prezydenta, na podwyższeniu.
Lauri odnosił się z wielką niechęcią do Piłsudskiego i całego reżimu pomajowego i w tym też duchu posyłał raporty do Watykanu. Mówiono, że został odwołany na skutek zabiegów Piłsudskiego i dzięki stosunkom, jakie miał z papieżem z lat dawnych. Dla upozorowania odwołania nadano monsignore Lauriemu purpurę kardynalską. Kardynał Lauri czuł się w Polsce źle – zimno mu było!
Warszawa, 25 stycznia
Maciej Rataj, Pamiętniki 1918–1927, red. Jan Dębski, Warszawa 1965.
1) Normę naszego wewnętrznego życia stanowi Konstytucja kwietniowa. Jest ona podstawą ładu i porządku w państwie; ukracając samowolę dawnego sejmowładztwa, zapewnia państwu silną i sprężystą władzę, opartą o przemożny autorytet Głowy Państwa, Prezydenta Rzeczypospolitej, który, stojąc na szczycie państwowej struktury, dzierży w swym ręku władzę zasadniczych rozstrzygnięć.
2) Drugim ważnym, charakterystycznym i dodatnim elementem naszego dzisiejszego życia państwowego jest armia. […]
Jesteśmy świadkami wyjątkowego na tle dziejów Polski zjawiska. Oto armię otacza miłość i szacunek całego społeczeństwa, które rozumie jej rolę i konieczności, związane z obroną Państwa.
3) Państwo jest jedyną formą prawidłowego i zdrowego bytu narodu; daje narodowi technikę potęgi i organizację jego wiecznego rozwoju; nie ma tedy sprzeczności pomiędzy interesem narodu a interesem Państwa.
4) Naród polski związał się duchowo na progu swego cywilizacyjnego rozwoju z katolickim Kościołem i stwierdził niejednokrotnie przynależność do niego bohaterstwem przelanej krwi. Naród polski, w olbrzymiej większości katolicki, przywiązany jest do swego Kościoła, dlatego Kościół katolicki winien być otoczony należytą opieką. W stosunku do innych wyznań stoimy na stanowisku określonym w Konstytucji, a wynikającym z tradycyjnej polskiej tolerancji religijnej.
5) Komunizm w założeniach swych, celach i metodach, jest tak obcy duchowi polskiemu, że w Polsce nie ma dla niego miejsca. Polska komunistyczna przestałaby być Polską. Przelewaliśmy krew za Polskę, by była wolną i by mogła rozwijać własną kulturę, jako wyraz polskiego ducha i polskiej myśli.
Warszawa, 21 lutego
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Nie chcemy teraz wchodzić w szczegóły reformy, dotyczące ogólnej organizacji szkolnictwa, pozostawiając najpierw wypowiedzenie się w tej sprawie czynnikom fachowym i ograniczamy się tylko do tych punktów, które odnoszą się wprost do nauki religii.
Na pierwszym miejscu ma być ustanowiona fakultatywność nauki religii, jej nieobowiązkowość i zależność od życzenia rodziców. Ta dowolność sprzeciwia się art. XIII Konkordatu, zawartego ze Stolicą Apostolską, który dotychczas obowiązuje. nadto sprzeciwia się postanowieniom Konstytucji Polskiej, także i tej z dnia 17 marca 1921 r. art. 120, którą to Konstytucję tymczasowy Rząd dzisiejszy uważa za obowiązującą. Wreszcie nie zgadza się z oświadczeniem p. premiera [Edwarda Osóbki-Morawskiego], złożonym wobec przedstawicieli prasy zagranicznej w Moskwie, iż "Rząd tymczasowy nie tylko nie stawia żadnych przeszkód Kościołowi Katolickiemu, ale wprost przeciwnie, uczynił wszystko, by zapewnić Kościołowi w Polsce odpowiednie warunki" [...]. Nie tylko my Biskupi, ale ogromna większość rodziców o różnych zapatrywaniach politycznych jest temu projektowi wprost przeciwną i żąda, by tak podstawowy przedmiot, jak nauka religii nie był traktowany jako zbędny i mniej wartościowy. [...]
Dlatego też Episkopat Polski zawczasu usilnie jeszcze raz przedstawia te wszystkie swoje żądania i przestrzega przed fatalną pomyłką, jaką byłoby stworzenie szkoły bezwyznaniowej i materialistycznej.
Kraków, 5 czerwca
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
W odpowiedzi na pismo z dnia 5 VI 1945 r. w sprawie nauczania religii uprzejmie podaję do wiadomości oświadczenie, które złożyłem na Zjeździe Oświatowym w Łodzi w dniu 18 czerwca 1945 roku:
„Stosunek do nauczania religii nie ulegnie zmianie. Zapewniamy w myśl wytycznych naszego Rządu całkowitą swobodę nauczania religii w szkole oraz praktyk religijnych. Równocześnie, w myśl podstawowych zasad demokracji, nie uszczuplimy swobody sumienia, nie będziemy stosowali przymusu w kwestiach, dotyczących wewnętrznego życia jednostki”.
Warszawa, 27 czerwca
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
a) Według art. 120 Konstytucji marcowej w każdym zakładzie naukowym, którego program obejmuje kształcenie młodzieży poniżej lat 18, utrzymywanym w całości lub w części przez Państwo lub ciała samorządowe, jest nauka religii dla wszystkich uczniów obowiązkowa. Według jednak art. 112, zdanie trzecie konstytucji, nikt nie może być zmuszony do udziału w czynnościach lub obrzędach religijnych, o ile nie podlega władzy rodzicielskiej lub opiekuńczej.
Z zestawienia powyższych przepisów wynika, iż nie mogą być zobowiązani do nauki religii uczniowie, których rodzice względnie opiekunowie nie należą do żadnego w ogóle wyznania, czyli są bezwyznaniowi, względnie którym przekonaniom religijnym udzielana w szkole nauka religii nie odpowiada. [...]
[...]
Podając powyższe do wiadomości zarządzam:
1) Nauka religii jest obowiązkowa dla uczniów, przynależnych do wyznań, uznanych przez Państwo, we wszystkich szkołach (z wyjątkiem szkół wyższych) państwowych, publicznych, samorządowych oraz w tych szkołach prywatnych, które korzystają z zasiłków państwowych lub samorządowych.
2) Uczniowie, których rodzice (prawni opiekunowie) zadeklarują, iż nie życzą sobie by dzieci ich pobierały naukę religii, ponieważ nie odpowiada to ich przekonaniom religijnym, są od nauki tego przedmiotu zwolnieni.
3) Uczniom, o których mowa w pkcie 2, w świadectwie, katalogu szkolnym i księdze ocen nie wystawia się oceny z nauki religii.
[Warszawa], 13 września
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Ministerstwo Oświaty zarządzeniem z d. 20 maja 1946 [r.] [...] w sprawie organizacji na r.[ok] szk.[olny] 1946/[19]47 w szkołach zawodowych, przekształciło 4-klasowe gimnazja na 3-klasowe szkoły zawodowe i zmieniło obowiązujący dotąd wymiar godzin nauki religii , zmniejszając go we wszystkich klasach szkół zawodowych do 1 godziny tygodniowo. [...] Nie możemy tego wymiaru godzin przyjąć do wiadomości, albowiem uzyskaliśmy na kilka lat przed wojną do Ministerstwa WriOP 2 godziny na naukę religii we wszystkich klasach i we wszystkich typach szkół z wyjątkiem szkół dokształcających [...]. Zwłaszcza chwila obecna wymaga nadrobienia wojennego zaniedbania i wychowania młodzieży na ludzi pełnowartościowych – do czego potężnym czynnikiem są religijne zasady. Ograniczenie nauki religii, przewidziane zarządzeniem Ministerstwa Oświaty musielibyśmy uważać za utrudnienie pracy Kościoła i podcinanie oddziaływania religijno-wychowawczego, a równocześnie wprowadzanie nieporozumienia w dotychczasową zgodną współpracę. Oczekujemy dlatego, że władze szkolne, podkreślające tak często konieczność odbudowy moralnej – zapewnią na naukę religii to przynajmniej minimum, jakim są 2 godziny tygodniowo.
Kraków, 2 sierpnia
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
Inspektorowie szkolni powiatowi zawiadamiają duchowieństwo bezpośrednio wzgl.[ędnie] przez kierowników szkół, że od 15 października br. - w innych wypadkach nawet od zaraz – księża nie będą nauczać nauki religii w szkołach ze względu na brak funduszów, zakazując im równocześnie wstępu do szkół. Księża wszędzie oświadczają, że będą udzielali nauki religii bezpłatnie, co jednak nie odnosi żadnego skutku. Nauki religii mają udzielać siły świeckie, przy czym nie zwraca się uwagi na ważną kwestię misji kanonicznej i odpowiednie przygotowanie fachowe . Nauka religii będzie wyłącznie pierwszą wzgl.[ędnie] ostatnią lekcją dnia szkolnego.
Sami nauczyciele, a powoli także i ludność tłumaczy sobie to zarządzenie inspektorów podyktowane ustnym nakazem z Kuratorium Szkolnego w ten sposób, że chodzi o manewr taktyczny, mający na celu powolne usuwanie nauki religii ze szkół powszechnych, wzgl.[ędnie] spowodowanie, by sama wyschła powoli, dlatego, że nauczyciele, którzy obejmują naukę religii, nie są mile widziani itd.
[...]
Czy Ministerstwo Oświaty jest o tych zarządzeniach poinformowane? [...]
Będę szczerze wdzięczny za ewt.[ewentualne] wyjaśnienie tej kwestii z centrali ministerialnej.
Opole, 6 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Na terenie Kuratorium Okręgu Szkolnego Śląskiego utrudnia się w ostatnich dniach duchowieństwu parafialnemu udzielanie nauki religii w szkołach podstawowych nie dopuszczając ksieży do szkoły na podstawie ustnego zarządzenia Kuratorium. Na interpelacje u inspektorów szkolnych, czy jest zakaz nauczania w szkole przez księży, odpowiedziano, że takiego zakazu zasadniczo nie ma. W niektórych inspektoratach szkolnych (np. Lubliniec, Pszczyna) podano już w dniu 1 września br. księżom parafialnym do wiadomości, że nauki religii mogą udzielać dopiero po uzyskaniu zezwolenia na nauczanie ze strony Kuratorium, że o takie zezwolenie powinni wnieść podanie do władz szkolnych wszyscy duchowni, bez względu na to, czy już uczyli w szkołach, czy dopiero zaczynają uczyć.
[...]
Umowy służbowe, przedłużone w czasie wakacji na rok szkolny 1948/[19]49, zostały unieważnione. Jako powód podano brak kredytów na opłacanie godzin nadliczbowych, do których zalicza się godziny religii, udzielane przez duchowieństwo parafialne. Gdy zaś księża zadeklarowali gotowość bezpłatnego nauczania – takich deklaracji zażądano pierwotnie w niektórych inspektoratach – odpowiedziano, że Państwo nie może zatrudniać pracowników bezpłatnych.
Zabezpieczenie nauki religii, jako przedmiotu obowiązkowego w publicznych szkołach podstawowych, uskuteczniono w ten sposób, że przydzielono naukę religii siłom świeckim, bez porozumienia się z władzą kościelną.
[...]
Kuria Diecezjalna żywi nadzieję, że stanowisko miarodajnych sfer rządowych nie uległo zmianie odnośnie uznania prawa duchowieństwa parafialnego do udzielania nauki religii w szkole podstawowej.
Katowice, 20 października
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
Inspektorzy szkolni na konferencjach urzędowych z kierownikami szkół wydali zarządzenie, że krzyże w salach szkolnych mogą być umieszczone tylko na bocznych ścianach, ponieważ na ścianie frontowej widnieć muszą tylko godło państwowe i portrety Prezydenta i Marszałka Polski. Inspektorat pszczyński polecił nawet usunięcie wszystkich krzyżów dotychczasowych i zastąpienie ich małymi drewnianymi krzyżami bez korpusu (pasyjki), ok. 25 cm długości, co też w wielu szkołach uczyniono. Zakazano także zawieszania obrazów religijnych.
Umieszczanie krzyża na ścianie bocznej uchodzi w przekonaniach katolickich za jawną i publiczną zniewagę Chrystusa i wywołuje w społeczeństwie katolickim oburzenie. Obawiamy się, że na tym tle może dojść do bardzo niemiłych zajść i zakłócenia pokoju publicznego [...]. Poza tym stwarza się przez umieszczenie krzyża na bocznej ścianie sytuację taką, że dzieci przy modlitwie odwracają się od godła państwowego, co ze względów pedagogicznych jest chyba wielce niepożądanym.
Co do krzyżów w salach szkolnych zauważa się nadto, że według tradycji szkoły polskiej godłem chrześcijańskim jest krzyż z korpusem (pasyjką) – i tylko takie krzyże powinny być w szkole. Krzyż bez korpusu jest symbolem samego cierpienia, a dopiero Krucyfiks jest symbolem zbawienia i nadziei chrześcijańskiej i daje atmosferę pogody, jaka powinna panować w szkole.
Katowice, 20 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Przystępuje się w ostatnich dniach do przeprowadzenia wyborów do rad rodzicielskich przy szkołach średnich i podstawowych. W związku z tym dochodzą nas również wielce niepokojące wieści, że instytucji tej, tak bardzo potrzebnej i pożytecznej, usiłuje się ze strony partii politycznych nadać charakter partyjno-polityczny, a nawet antyreligijny – służyć ma ona do usunięcia nauki religii ze szkoły. Tendencje takie są na tutejszym terenie jawne. Czynniki partyjne przychodzą do kierownictw szkół z otwartym żądaniem, by „pod osobistą odpowiedzialnością” do rad rodzicielskich przeprowadzono wybór li tylko kandydatów, których oni proponują. Jest to zdaniem naszym próba uzurpowania sobie praw, nie mających w ustawodawstwie uzasadnienia i niezgodnych z zasadami demokratycznymi.
Toteż rodzice katoliccy, zaniepokojeni takim postępowaniem, boć to godzi w ich prawa przyrodzone, zwracają się do nas także w tej sprawie o interwencję.
Wobec tego uprzejmie proszę Obyw.[atela] Ministra o zbadanie powyższych wywodów i wydanie podległym sobie instancjom odpowiednich instrukcji.
Katowice, 20 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Zapomniałam odnotować, że w niedzielę na eksportacji prymasa Hlonda były stutysięczne przeszło tłumy, tak że ruch tramwajów musiał zostać wstrzymany na dość długo. Przypuszczam, że dziś takie same tłumy były na pogrzebie i żałuję, że nie poszłam. Ostatni to bowiem „princeps” dawnej Polski schodzi do grobu. Ciekawe, że trasa eksportacji szła od Szpitala Elżbietanek na Mokotowie przez Bagatelę i Aleje koło Belwederu – wyobrażam sobie, jak ludzie Moskwy patrząc przez okna siedziby Piłsudskiego musieli zielenieć z wściekłości. Dziś widziałam na ulicach sporo chłopów w barwnych regionalnych strojach, którzy widać przyjechali na ten pogrzeb. A w gazetach wczorajszych na pierwszym miejscu pod olbrzymimi tytułami opisano pogrzeb 30 ekshumowanych PPR-owców, powieszonych czy rozstrzelanych za okupacji, oraz „tłumy” pogrzebowi temu towarzyszące. A o eksportacji Hlonda tylko: „w eksportacji kardynała Hlonda wzięło udział duchowieństwo katolickie, bractwa kościelne oraz przedstawiciele organizacji katolickich”. Narodu nie spostrzeżono.
Warszawa, 26 października
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 1, 1945–1949, Warszawa 1996.
Na terenie szkół podstawowych akcja wciągania dzieci do organizacji religijnych pozornie osłabła, natomiast cała taktyka stała się znacznie mądrzejsza, a mianowicie polega ona na organizowaniu czegoś w rodzaju świetlic parafialnych przy kościołach. Księża wywierają b. silną presję na nauczycielstwo, zwłaszcza na kobiety, aby pomagały w świetlicach. Odmawiającym grożą wypominaniem z ambony, twierdząc, że praca taka jest obowiązkiem każdego nauczyciela, gdyż dzieci nie mają należytej opieki w czasie wolnym od szkoły.
Na terenie szkół średnich sprawa przedstawia się gorzej. Niebezpieczna i mądra taktyka kleru nakazuje prefektom szkół średnich (instrukcje wizytatorów Kurii Biskupiej) kształcenie się w marksizmie, aby mogli polemizować z młodzieżą ZMPowską w klasach wyższych, komentując w sposób dla katolicyzmu dogodny problemy i pozornie zajmować stanowisko marksistowskie w dyskusjach. [...]
Obecnym hasłem kleru na terenie szkół średnich i wyższych Poznańskiego jest: „Marksa należy interpretować po katolicku”.
Poznań, 15 grudnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Na terenie szkół wyższych sytuacja ostatnio się poprawiła. Prezeska organizacji Caritas Academica została aresztowana za kontakt z podziemiem i bandami. Aresztowanie Szwajcerówny (b. ziemianki) przyczyni się z pewnością do zahamowania akcji Caritasu, opieką swoją obejmującego ostatnio nawet i członków ZMP. Caritas daje miejsca na wczasach ZMPowcom, udziela im materialnej pomocy, urządza b. tanie zabawy, rozdaje bilety do teatru. Młodzież caritasowa urządza koncerty dla robotników, przy nieoficjalnym udziale kleru. Podczas wszelkich uroczystości akademickich caritasowi podopieczni bywają zawsze mobilizowani do akcentowanego i specjalnie serdecznego witania oklaskami i okrzykami przybywających przedstawicieli duchowieństwa i klerykałów. Profesorowie – klerykali biorą udział i wygłaszają referaty na zjazdach diecezjalnych.
Poznań, 15 grudnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
1. Zgodnie z poleceniem danym kuratorom, dalej usuwać księży, zakonników i zakonnice, wykładających przedmioty świeckie oraz wychowawców – usunięcie całkowite do dnia 1 września br.
[...]
2. Do 1 kwietnia br. zakończyć prace przygotowawcze do likwidacji i przejęcia wszystkich podstawowych szkół zakonnych, dla zrealizowania w pełni zasady publiczności szkół powszechnych.
3. Wydać dekret o koncesjonowaniu przez Państwo burs i internatów.
4. Kontynuować zamianę dyrektoró zakonnych i księży na dyrektorów świeckich.
5. Wydać okólnik w sprawie zwalniania się przez uczniów od ukończonego 14 roku życia od uczęszczania na lekcje religii.
6. Wydać okólnik o przesunięciu połączonych w dwie godzin nauki religii na pierwsze i ostatnie godziny lekcyjne.
7. Wydać regulamin egzaminó dojrzałości bez religii jako przedmiotu egzaminacyjnego.
Warszawa, 2 lutego
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Wyznaczam w bieżącym roku szkolnym na przewidziane w rozporządzeniu Ministra WriOP z dnia 9 grudnia 1926 r. o nauce religii katolickiej [...] trzydniowe rekolekcje dni 10, 11 i 12 kwietnia, tj. ostatnie dni zajęć szkolnych przed feriami wielkanocnymi.
wz. Ministra
Dr H.[enryk] Jabłoński
Podsekretarz Stanu
[Warszawa], 3 marca
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
1.Od września ubiegłego roku do stycznia roku bieżącego zwolniono z polecenia Kuratorium Szkolnego w Katowicach, za wyjątkiem kilkunastu, wszystkich księży kontraktowych, nauczających religii w szkołach podstawowych. Jako powód podano brak funduszów na ten cel. [...]
2.W licznych szkołach typu średniego zlikwidowano naukę religii w podobny sposób.
3.W miejsce księży mieli naukę religii z polecenia władz szkolnych udzielać nauczyciele świeccy. Stwierdzam po szczegółowym zbadaniu stanu faktycznego, że nauczyciele świeccy nie udzielają nauki religii, przynajmniej w 50% szkół podstawowych, w szkołach pozostałych nauka religii została zredukowana do 1 lekcji tygodniowo, a tylko w nielicznych wypadkach udziela się w dawniejszych rozmiarach, przewidzianych przez obowiązujące po dziś dzień okólniki ministerialne.
4.Równolegle z akcją likwidowania nauki religii z góry przeprowadzono za pośrednictwem ustnych nakazów władz skolnych akcję usuwania krzyży z klas i budynków szkolnych, wzgl.[ędnie] przewieszania krzyży na ściany boczne itd. [...]
[...]
Wobec tego, że władze centralne nie tylko nie ukazały i nie przywołały do porządku niższych czynników sabotujących zarządzenia państwowe, ale jak dotąd nie naprawiły żadnej z krzywd wyrządzonych ludności katolickiej, ani też na żadne pismo nie dały odpowiedzi uspokajającej i wyjaśniającej, trudno będzie podtrzymywać nadal przekonanie w sobie i w drugich, że za wszystkie wyczyny antyreligijne odpowiedzialne są wyłącznie niższe czynniki władz państwowych. Szerokie masy ludności zaczynają nam w tym względzie nie wierzyć, przyrzekaliśmy im uspokajające wyjaśnienia ze strony Państwa tych nielegalnych wybryków godzących w uczucia religijne – a wyjaśnień nie ma!
Obawiamy się, że szerokie warstwy ludności będą z tego wyciągać wnioski o popieraniu przez Rząd działalności antyreligijnej wśród katolików wierzących i walki już nie tylko z „reakcyjną częścią kleru” jak twierdzą ci, którzy tę walkę celowo prowadzą, ale wręcz z Kościołem katolickim i z religią.
Opole, 15 marca
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
1.Od kilku miesięcy daje się zauważyć wzmożenie nieprzyjaznej do rządu i państwa ludowego działalności pewnych odłamów kleru.
Część wyższej hierarchii kościelnej usiłuje poprzez listy pasterskie i poufne instytucje wywołać stan zaniepokojenia i podniecenia umysłów z powodu rzekomego zagrożenia religii, bez żadnych ku temu istotnych podstaw.
Nie jest przypadkiem, że w tej szerzącej zamęt, antyludowej akcji wysuwają się na czoło szczególnie ci biskupi, którzy w okresie okupacji niechlubnie się wyróżnili nie tylko pojednawczym, ale wręcz służalczym stosunkiem do hitlerowskiego okupanta [...]. Nie jest również przypadkiem, że większość hierarchii kościelnej wbrew powszechnej opinii całego patriotycznego społeczeństwa nie przecistawiła się antypolskim popierającym szowinistyczne roszczenia niemieckie, wypowiedziom miarodajnych kół watykańskich, w sprawie Ziem Odzyskanych, lecz przeciwnie, usiłowała je nawet usprawiedliwić.
2.Częste są wypadki, kiedy księża patronują, a nawet wręcz współdziałają z różnymi przestępczymi i antypaństwowymi grupami, które są agenturą anglo-amerykańskiego imperializmu.
Fakty te nie spotkały się ani z potępieniem, ani z należytym odporem ze strony hierarchii kościelnej i kierowanej przez nią prasy katolickiej.
Władze kościelne nie przeciwstawiają się w praktyce przenikaniu do organizacji i stowarzyszeń religijnych przestępczych elementów podziemia, które usiłują wykorzystać te stowarzyszenia, jako bazę dla swej działalności.
3.Wszystko to znajduje się w oczywistej sprzeczności ze zgodnymi wysiłkami olbrzymiej większości społeczeństwa, które odbudowuje zniszczony kraj, pragnie ładu, spokoju i dobrobytu – przeciwstawia się wszelkim próbom zakłócenia rozwoju kraju na gruncie osiągniętych zdobyczy społecznych.
Stojąc na straży spokoju i porządku publicznego Rząd nie będzie tolerował żadnej akcji wichrzycielskiej. Dlatego tylko zmiana dotychczasowej postawy hierarchii kościelnej i zaniechanie przez nią nieprzyjaznych praktyk wobec państwa ludowego, może stworzyć podstawę do unormowania stosunków z Kościołem.
Warszawa, 21 marca
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Do najistotniejszych i najważniejszych praw Kościoła katolickiego należy nauczanie; to prawo Kościoła wynika z jego posłannictwa, które otrzymał od Boga.
Dlatego Kodeks Kanoniczny (kan. 1375) wyraźnie mówi, że Kościół ma prawo zakłądania i prowadzenia szkół elementarnych, średnich i wyzszych.
[...]
Szkoły katolickie, ściślej mówiąc zakonne, utrzymywane dotąd w ciągłej niepewności swego istnienia, przez Kuratoria Szkolne ulegają stopniowej i planowej likwidacji.
Szkoły podstawowe otrzymały zawiadomienia o zamierzonym ich zamknięciu, a zarządzenia te najczęściej są motywowane tym, że „szkoła nie przeciwdziałała skutecznie szkodliwym pod względem wychowawczym wpływom na młodzież” [...].
[...]
Dzieje się to wszystko w Polsce katolickiej, w której Kościół w szkolnictwo włożył poprzez wieki tyle trudu i dobrze się zasłużył Narodowi polskiemu.
[...]
Aż oto teraz szkoły, które przetrwały najsroższe prześladowania pruskie, moskiewskie i hitlerowskie w odradzającej się Polsce spotykają się z krzywdzącym, a niczym umotywowanym zarzutem, że nie przeciwdziałają skutecznie szkodliwym wpływom na młodzież!?
Jednocześnie w szkołach państwowych robi się wszystko, żeby naukę religii zepchnąć na ostatnie miejsce nieobowiązujących przedmiotów – same lekcje mają się odbywać w pierwszych i ostatnich godzinach; w świadectwach szkolnych ocenę z nauki religii z pierwszego miejsca przesunięto na koniec; zarządzeniem Ministerstwa Oświaty z dn. 19 lutego 1949 r. w regulaminie egzaminu dojrzałości szkoły ogólnokształcącej stopnia licealnego pominięto egzamin z nauki religii.
Walka z krzyżem w szkołach nie ustaje; na tzw. Konferencjach urządzanych przez Kuratorów są dawane ustne zarządzenia, by krzyże „delikatnie” przy sposobności remontu, czy też przerwy wakacyjnej były przesunięte na ściany boczne; na tych samych Konferencjach nakazuje się, by usuwać z modlitwy przed lekcjami tradycyjne wezwanie do Matki Boskiej Królowej Polski – są wydawane zakazy modlitwy zbiorowej w szkołach, a księżom katechetom nie będzie można ilustrować nauki religii śpiewem kościelnym. Na tychże Konferencjach są wydawane nakazy kierownikom szkół, by wychowywali młodzież w duchu marksizmu-leninizmu i kształtowali światopogląd młodzieży w duchu tegoż marksizmu-leninizmu, a szkoły powinny być ośrodkami wiary w socjalizm.
[...]
Przeciw takim zarządzeniom Ministerstwa Oświaty w imieniu Episkopatu wnoszę kategoryczny sprzeciw i protest.
Warszawa, 20 kwietnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
1.Nauka religii w szkołach
a) Rząd nie zamierza zmienić obecnego stanu nauczania religii w szkołach;
b) Rząd nie zamierza likwidować istniejących szkół katolickich, będzie natomiast przestrzegać, aby szkoły te lojalnie wykonywały zarządzenia i wypełniały program ustalony przez władze państwowe;
c) Władze szkolne nie będą stawiały przeszkód uczniom w braniu udziału w obrzędach religijnych poza szkołą;
d) Szkoły prowadzone przez Kościół katolicki będą mogły korzystać z praw szkół publicznych na ogólnych zasadach określonych przez odpowiednie ustawy i zarządzenia odpowiednich władz;
e) Katolicki Uniwersytet Lubelski będzie mógł rozwijać swą działalność w zakresie nauk religijnych i pokrewnych.
Warszawa, 22 września
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
X. Nauka religii w szkołach
a) Rząd nie zamierza ograniczać obecnego stanu nauczania religii w szkołach.
b) Władze szkolne nie będą stawiały przeszkód uczniom brania udziału w praktykach religijnych poza szkołą.
c) Rząd godzi się na zachowanie istniejących szkół katolickich, o ile będą wykonywać zarządzenia i wypełniać program ustalony przez władze państwowe.
d) Szkoły prowadzone przez Kościół Katolicki będą mogły korzystać z praw szkół państwowych na ogólnych zasadach określonych przez odpowiednie ustawy i zarządzenia władz skolnych.
e) W razie przekształcania szkoły zwykłej w szkołę TPD rodzice – którzy będą sobie tego życzyli – będą mieli prawo przeniesienia dzieci do szkół z nauczaniem religii.
Warszawa, 24 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Dzisiaj niespodziewanie musiałem pojechać do Rady Państwa powiedzieć Odę do młodości Mickiewicza. Było wielkie przyjęcie wydane przez prezydenta [Bolesława Bieruta] dla zjazdu księży i działaczy katolickich Caritasu. Wielkie wydarzenie polityczne. Podczas kolacji zaimprowizowano koncert. Profesor [Henryk] Bereżyński grał Chopina, [Kazimierz] Poreda śpiewał, a ja mówiłem. Przeszło dwa tysiące ludzi w olbrzymiej Sali. Myślałem, że nie skończę. […] Ostatecznie wypowiedziałem i zdaje się z dużym przejęciem. Nastrój podniósł się bardzo. Jakiś ksiądz podniecony Odą zaczął przemawiać.
Warszawa, 30 stycznia
Marian Wyrzykowski, Dzienniki 1938–1969, Warszawa 1995.
W bieżącym roku [szkolnym] rekolekcje dla młodzieży szkolnej odbędą się w zasadzie w ostatnich trzech dniach przed feriami wiosennymi, tj. w dniach 2, 3 i 4 kwietnia.
Dni te będą wolne od zajęć szkolnych.
W wyjątkowych przypadkach tam, gdzie byłyby w tym względzie trudności organizacyjne, np. w wielkich miastach, młodzież szkolna może wziąć udział w rekolekcjach w innym terminie w godzinach pozalekcyjnych. Dzień przeznaczony na Komunię będzie wolny od zajęć szkolnych.
[Warszawa], 4 marca
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Dziś o szóstej po południu była jedyna króciutka audycja poświęcona pieśniom religijnym wielkopostnym. Ale umyślnie wybrano pieśni łacińskie z XVI i XVII wieku, żeby słuchacz „masowy” broń Boże nie usłyszał pieśni, które wszyscy Polacy do dziś znają, śpiewają i kochają. O 9 wieczór audycja „Gody weselne” – znów umyślna szykana dla obrzędowej tradycji polskiej, wedle której żadne „gody” nie są możliwe w Wielką Sobotę. I ci kłamcy mówią, że nie toczą wojny z tradycją i religią. To jest zimna wojna, wojna nerwów, na którą cały naród jest już chory.
Warszawa, 8 kwietnia
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 2, 1950–1954; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
1.Episkopat wezwie duchowieństwo, aby w pracy duszpasterskiej zgodnie z nauką Kościoła nauczało wiernych poszanowania prawa i władzy państwowej.
2.Episkopat wezwie duchowieństwo, aby w swej działalności duszpasterskiej nawoływało wiernych do wzmożonej pracy nad odbudową kraju i nad podniesieniem dobrobytu Narodu.
3.Episkopat Polski stwierdza, że zarówno prawa ekonomiczne, historyczne, kulturalne, religijne, jak i sprawiedliwość dziejowa wymagają, aby Ziemie Odzyskane na zawsze należały do Polski. Wychodząc z założenia, że Ziemie Odzyskane stanowią nieodłączną część Rzeczypospolitej, Episkopat zwróci się z prośbą do Stolicy Apostolskiej, aby administracje kościelne, korzystające z praw biskupstw rezydencjonalnych, były zamienione na stałe ordynariaty biskupie.
4.Episkopat w granicach sobie dostępnych będzie się przeciwstawiał wrogiej Polsce działalności, a zwłaszcza antypolskim i rewizjonistycznym wystąpieniom części kleru niemieckiego.
[...]
8.Kościół katolicki, potępiając zgodnie ze swymi założeniami każdą zbrodnię, zwalczać będzie również zbrodniczą działalność band podziemia oraz będzie piętnował i karał konsekwencjami kanonicznymi duchownych, winnych udziału w jakiejkolwiek akcji podziemnej i antypaństwowej.
Min. Administracji Publicznej Sekretarz Episkopatu
Władysław Wolski ks. bp Zygmunt Choromański
Wiceminister Obrony Narodowej Ordynariusz Diecezji Płockiej
Edward Ochab ks. bp Tadeusz Zakrzewski
Posełna Sejm Ustawodawczy Ordynariusz Diecezji Łódzkiej
Franciszek Mazur ks. bp Michał Klepacz
Warszawa, 14 kwietnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
10.Nauka religii w szkołach.
a) Rząd nie zamierza ograniczyć obecnego stanu nauczania religii w szkołach; programy nauczania religii będą opracowane przez władze szkolne wspólnie z przedstawicielami Episkopatu; szkoły będą zaopatrzone w odpowiednie podręczniki; nauczyciele religii świeccy i duchowni będą traktowani na równi z nauczycielami innych przedmiotów; wizytatorów nauczania religii władze szkolne będą powoływały w porozumieniu z Episkopatem.
b) Władze nie będą stawiały przeszkód uczniom w braniu udziału w praktykach religijnych poza szkołą.
[...]
c) Istniejące dotychczas szkoły o charakterze katolickim będą zachowane, natomiast Rząd będzie przestrzegać, aby szkoły te lojalnie wykonywały zarządzenia i wypełniały program ustalony przez władze państwowe.
[...]
11.Katolicki Uniwersytet Lubelski będzie mógł kontynuować swą działalność w obecnym zakresie.
Min. Administracji Publicznej Sekretarz Episkopatu
Władysław Wolski ks. bp Zygmunt Choromański
Wiceminister Obrony Narodowej Ordynariusz Diecezji Płockiej
Edward Ochab ks. bp Tadeusz Zakrzewski
Posełna Sejm Ustawodawczy Ordynariusz Diecezji Łódzkiej
Franciszek Mazur ks. bp Michał Klepacz
Warszawa, 14 kwietnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 3 XII 1946 r. jako oskarżony o przestępstwa: nielegalnego posiadania broni i sianie wrogiej propagandy przeciwko Państwu Polskiemu, skazany zostałem na łączną karę więzienia w wysokości 15 lat; w tym na 1 rok za posiadanie broni i na 14 lat za propagandę. Karę powyższą odbywam od 12 XI 1946 r.
[...]
Inkryminowane mi czyny przestępcze są niewątpliwie poważne i noszą cechy zbrodni godzącej w Ludową Polskę, ale z drugiej strony (jak to zresztą sam sąd raczył na przewodzie zauważyć), nie zostało mi udowodnione bym przechowywał broń, której w rzeczywistości nie mogłem ukrywać, gdyż jej nie posiadałem. Wymierzenie mi kary w wysokości 1 roku więzienia za tak poważne przestępstwo, świadczy o tym, że byłem niewinny. Odnośnie drugiego zarzutu jakobym głosił słowa godzące w dobro Państwa Polskiego, czuję się w obowiązku wyjaśnić, że nigdy nie starałem się wpływać swoją pracą duszpasterską na masy wiernych w kierunku siania nastrojów antagonistycznych przeciwników Rzeczypospolitej Polskiej.
[...]
Niejednokrotnie poddawałem szczegółowej analizie wypadki minionego okresu i starałem się wczuć w wielkość krzywdy jaką Naród mój wyrządził Polsce i szczerze wstydzę się za mych rodaków, tak jak wstydzę się za słowa, które mogły paść z mych ust, godząc w Państwo Polskie.
Ostatnia wieść o rewizjonistycznych dążeniach części kleru niemieckiego, popieranego przez odpowiednie koła najwyższej hierarchii Kościoła Rzymsko-Katolickiego, napawają mnie dzisiaj wstrętem do tych wszystkich, którzy głoszą takie hasła, do tych, którzy kwestionują słuszność zachodnich granic Państwa Polskiego, leżącej na Odrze i Nysie Łużyckiej.
Jako kapłan rzymsko-katolickiego Kościoła Niemieckiego – bowiem prawa do takiego tytułowania się nie odebrano mi – jestem przeświadczony, że utrwalenie granic tych jest rzeczą słuszną i sprawiedliwą, gwarantującą szczere i przyjazne współżycie Narodów Polskiego i Niemieckiego, której pragnę i której jestem zwolennikiem.
Zawarte ostatnio pomiędzy Państwem Polskim, reprezentowanym przez Rząd Rzeczypospolitej a Kościołem Katolickim porozumienie, zdecydowało, że ośmieliłem się zwrócić do Jego Ekscelencji Czcigdnego Obywatela Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z niniejszą prośbą o darowanie mi kary. Pragnę u schyłku mego życia wrócić do opuszczonej pracy, aby nią przyczynić się do zacieśnienia przyjaźni pomiędzy Narodem Niemieckim a Polskim. Przyrzekam użyć wszelkich wpływów i dać z siebie maksimum wysiłku w celu wpłynięcia na wiernych i tym sposobem utrwalić istnienie obecnych granic pomiędzy moją Ojczyzną a Rzecząpospolitą Polską. Wytężę wszelkie siły w walce przeciwko imperialistycznym podżegaczom do nowej wojny – po stronie sił pokoju ze Związkiem Radzieckim na czele. W ich skład – z czego jestem dumny – wchodzi Niemiecka Republika Demokratyczna, ramię w ramię z Polską Rzecząpospolitą Ludową.
Nowogard, 23 kwietnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Już niejednokrotnie w rozmowach z Panem Ministrem i posłem Mazurem dawałem wyraz temu, że Ministerstwo Oświaty w swoich zarządzeniach nie bierze zupełnie pod uwagę zawartego [14 kwietnia 1950] porozumienia między Rządem i Episkopatem.
[...]
Dotychczasowa praktyka, niestety, świadczy o tym, że Ministerstwo Oświaty absolutnie z porozumieniem się nie liczy i nie dość – zajmuje stanowisko wyraźnie wrogie do nauki religii w szkole, do osoby księdza prefekta jako nauczyciela i do praktyk religijnych młodzieży poza szkołą.
[...]
Najważniejsze to szkoły bez nauki religii. Są ich całe setki; [...]
Już wspomniałem Panu Ministrowi o ograniczeniu nauki religii w klasach XI do jednej godziny; robi się to b. sposobem uproszczonym – nie przewiduje siatka.
[...]
Szkoły zawodowe prowadzone przez zakony są likwidowane.
[...]
Wobec takiej rzeczywistości Episkopat ma podstawy do sądzenia, że Ministerstwo Oświaty zupełnie nie liczy się z porozumieniem.
Proszę usilnie Pana Ministra o zbadanie tych spraw i znalezienie sposobu wyjścia z tej przykrej sytuacji.
Warszawa, 4 lipca
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Bp St.[epa] stawia pierwszą sprawę. Usuwanie katechetów. Do tej pory 216 katechetów zostało bezprawnie usuniętych ze szkół pod zarzutem, że nie podpisali listy pokoju. Żądamy by to zarządzenie zostało wycofane.
[...]
p. D.[arczewski] – Znam wypadek, gdy się zgłosił do nas ksiądz, że podpisał apel, a mimo to go usunęli, z miejsca żeśmy interweniowali. Nieznane są nam inne wypadki.
Bp St.[epa] – Możemy dostarczyć.
Bp Ch.[oromański] podając listę zwolnionych mówi: - Chodzi nam nie o interwencję w poszczególnych wypadkach, ale o załatwienie sprawy zasadniczo. Czy to jest słuszne, co się robi, czy nie...? Jeśli katecheci mają być traktowani jako podżegacze wojenni i karani, winni byli przedtem wiedzieć, jakie czekają ich konsekwencje za niepodpisanie. Nigdzie to nie było ogłoszone. Kara więc niesłuszna. Zapytuję – jakie prawo Min.[isterstwo] Oświaty ma nazywać tych księży wrogami Polski i podżegaczami wojennymi.
Bp St.[epa] – Episkopat wydał deklarację (oświadczenie) w sprawie pokoju. Rząd się na nią zgodził. W drugiej fazie Rząd zażądał podpisów. Na konferencji Episkopatu zgodziliśmy się na podpisy indywidualne, powiadomiwszy księży, że mogą podpisywać. Tymczasem już nie pozwolono księżom podpisywać.
Zwalnianie więc księży ze szkół uważamy za krok niesłuszny i nielojalny.
Warszawa, 18 sierpnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Bp St.[epa] – Porusza gwałcenie sumień dzieci. Stwierdzono setki wypadków, gdzie krępowano sumienia dzieci, nie pozwalano uczęszczać na nabożeństwa, a nawet się modlić. Moja diecezja, to teren kolonii letnich. W dniach ostatnich byłem w Muszynie, Krynicy. W Bereście meldował mi proboszcz, że na kolonii są dziewczęta z Sosnowca i zabrania się im praktykować.
Bp Ch.[oromański] przypomina o zajściu w Jelitkowie, gdzie przed podniesieniem wyproszono dzieci z kościoła. W następstwie inspektor szkolny z Sopot zwolnił natychmiast nauczycielkę, która dzieci zaprowadziła do kościoła na ich życzenie.
Ks. Dąbrowski cytuje fakt znany już Urzędowi do Spraw Wyznań z Dzięrzeźna k. Kutna, gdzie dzieci po kryjomu w nocy się modlą, a do kościoła uciekają do Gdańska ponad 20 km, gdyż w sanatorium zamknięto kaplicę i nie pozwala się na praktyki religijne.
Warszawa, 18 sierpnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Zgodnie z rozmową telefoniczną przesyłam dane, dotyczące zwolnionych i nowoprzyjętych księży.
Za niepodpisanie Apelu Sztokholmskiego zwolniono 365 księży.
Na podstawie zarządzenia Ministerstwa Oświaty [...] Wydziały Oświaty przywróciły 21 księżom prawo nauczania religii. W rozmowie bezpośredniej z kilku kierownikami Wydz.[iałów] Oświaty stwierdziłem, że ilość ta dlatego jest tak nikła, gdyż odwołujący się nie mogą wykazać, że Apel Sztokholmski podpisali przed 15 czerwca 1950 r.
Ponadto, jak wynika z załączonych pism, Wydziały Oświaty każdą sprawę uzgadniają z KW PZPR, Woj.[ewódzkim] Urz.[ędem] Bezp.[ieczeństwa] Publ.[icznego], Referatem Wyznań i Wydz. Społ.[eczno]-Admin.[istracyjnym] PWRN i te czynniki często nie zezwalają na przywrócenie księżom praw nauczania.
Warszawa, 6 listopada
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Doświadczenie ubiegłego roku wykazało [...], że Kościół nie jest w stanie obsłużyć praktyk rekolekcyjnych w przeciągu 3 dni, równocześnie w całym kraju.
Wobec tego Ministerstwo Oświaty zarządza następujące zmiany:
1.Zależnie od warunków miejscowych włądze szkolne mogą ustalić dni wolne od zajęć szkolnych dla odbycia rekolekcji również w innych terminach, wykorzystując dla tego celu cały okres postu wielkanocnego.
Przy ustalaniu terminu należy zasięgnąć opinii prefekta i wyjaśnić, jakie są możliwości przeprowadzenia przez Kościół rekolekcji i Komunii dla młodzieży zwolnionej w tym celu od zajęć szkolnych. W 3-dniowy okres rekolekcyjny może być również włączona niedziela.
2.Udział w rekolekcjach jest dobrowolny i zależy wyłącznie od wyrażonego przez uczniów życzenia i zgłoszenia się o zwolnienie od zajęć szkolnych dla wzięcia udziału w rekolekcjach.
Warszawa, 16 lutego
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
[...] z miesiąca na miesiąc sytuacja się pogarsza i Episkopat z bólem stwierdza, że w całej Polsce stan nauczania religii w szkołach jest nie tylko ograniczany, lecz religia ze szkół w rozmaity sposób jest usuwana i kasowana, a liczba szkół bez religii w przyspieszonym tempie wzrasta.
Z tego co się dzieje w szkołach z nauką religii odnosi się wrażenie, że Ministerstwo Oświaty w swoich rozporządzeniach nie bierze zupełnie pod uwagę zawartego Porozumienia między Rządem i Episkopatem.
[...]
Dotychczasowa praktyka, niestety, świadczy o tym, że Ministerstwo Oświaty absolutnie nie liczy się nie tylko z Porozumieniem, ale nawet nie respektuje Dekretu o wolności sumienia i wyznania (z dn. 5 sierpnia 1949 r.), który w art. 1 postanawia: „Rzeczpospolita Polska poręcza wszystkim obywatelom wolność sumienia i wyznania” - i niedość, Ministerstwo Oświaty zajmuje stanowisko wyraźnie wrogie do nauki religii w szkole, do osoby księdza prefekta jako nauczyciela, do praktyk religijnych młodzieży poza szkołą i nie uznaje prawa rodziców stanowienia o nauce religii ich dzieci. Szkoły zaś katolickie są szykanowane i traktuje się je jak gdyby wyjęte spod prawa.
Warszawa, 29 września
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Przesyłam przy niniejszym odpis pisma Kurii do Prezydium WRN (Referat do Spraw Wyznań) w Białymstoku z dn. 13 października br. Nr 527 z wykazami Księży, niedopuszczonych do nauczania religii w szkołach i szkół, w których nie ma nauki religii, oraz proszę o łaskawe wejrzenie w tę sprawę, wydanie odpowiednich zarządzeń, gdyż stan obecny wywołany przez tutejsze Władze Szkolne jest ze szkodą nie tylko dla Kościoła i młodzieży, ale jest powodem fermentu wśród miejscowego społeczeństwa i zrozumiałego w tych okolicznościach oburzenia.
Białystok, 31 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Mimo zakazu procesji, ołtarzów itp. obrzędów (samo święto zachowano) cała ludność Karłowic [osiedle Wrocławia] manifestacyjnie od rana do wieczora ciągnie to do kościoła, to z kościoła. Tulcia, której religijne wychowanie jest w ręku pani Marysi, od trzech dni żyje „próbami sypania kwiatków” i samym ich już oficjalnym sypaniem w procesji dookoła kościoła. Bratowa Anny ubrałają w tym celu w białą sukienkę i pończochy, rozpuszcza jej włosy, robi jej z gałązek asparagusa wianek na głowę. Zrobiła jej też koszyczek do płatków kwiatowych, cały obszyty białym jedwabiem. I tak świętują to wszystko w klasztorze Franciszkanów, o którym powiadają, że to gniazdo antypolskiej konspiracji niemieckiej. Zakonnicy to autochtoni, a wszyscy autochtoni tutejsi to krypto-Niemcy, z nielicznymi wyjątkami, które Polska też już potrafiła sobie zrazić.
Wrocław, 12 czerwca
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 2, 1950–1954; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
1.Praktyki religijne dla młodzieży zgłaszającej chęć wzięcia udziału w rekolekcjach odbędą się w bieżącym roku roku szkolnym:
dla uczniów szkół podstawowychw dniach 27, 28 i 29 marca,
dla uczniów 11-letnich szkół ogólnokształcących i szkół stopnia licealnego w dniach 30, 31 marca i 1 kwietnia.
Zwalnianie młodzieży z zajęć szkolnych dla udziału w rekolekcjach [organizowanych] w innych terminach jest niedopuszczalne.
2. Należy zwrócić szczególną uwagę na przestrzeganie zasady dobrowolności udziału młodzieży w rekolekcjach. Nie wolno dopuścić do wywierania jakiegokolwiek nacisku na młodzież, która nie chce brać udziału w rekolekcjach.
[Warszawa], 20 lutego
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
O godzinie 21.0 wyszedłem z bramy kościoła. Przy samochodzie czekała jeszcze spora gromada ludzi. Ktoś zaczął krzyczeć, ktoś inny uspokajał – ostrzegając przed prowokacją. Ponieważ wiele już razy prosiłem wiernych, by nie wznosili okrzyków, oceniono to jako obawę przed prowokacją. […]
Wkrótce byliśmy na Miodowej. […] Poszedłem na górę i zaraz udałem się na spoczynek.
Bodaj w pół godziny później usłyszałem kroki skierowane do mego mieszkania. Przyszedł ksiądz Goździewicz. Melduje, że jacyś panowie przyszli z listem od ministra Bidy do biskupa Baraniaka i proszą o otwarcie bramy. Wyraziłem zdziwienie: „O tej porze? Zresztą – dodałem – proszę im powiedzieć, że wszelkie listy od ministra Bidy są przekazywane do sekretarza Episkopatu, biskupa Choromańskiego. Dziwi mnie ta wizyta, bo minister Bida dobrze wie, do kogo należy kierować listy”. Tknięty przeczuciem, wstałem i ubrałem się.
Istotnie, w bramie stało kilka osób i mocno szturmowało klamkę. Wrócił ksiądz Goździewicz […].
Już dobrze wiedziałem, kto nas odwiedza. Zszedłem na dół i kazałem otworzyć bramę. Właśnie w tej chwili wszedł biskup Baraniak, prowadzony z ogrodu przez grupę ludzi, którzy tłumnie weszli do Sali Papieży. „Ci panowie – mówi biskup – chcieli strzelać”. „Szkoda – odpowiedziałem – wiedzielibyśmy, że to napad, a tak to nie wiemy, co sądzić o tym nocnym najściu”. Jeden z panów wyjaśnia, że przychodzą w sprawie urzędowej i że dziwią się, iż nikt bramy nie otwiera. Odpowiadam: „Godziny urzędowe u nas są za dnia, a wtedy i bramy, i drzwi są otwarte. Teraz nikt u nas nie urzęduje”. „Ale państwo ma prawo – odpowiada ów pan – zwrócić się do obywateli, kiedy chce”. Wyjaśniam, że i państwo ma obowiązek być przyzwoite wobec obywateli, zwłaszcza wobec takich, o których wiadomo, że są zawsze dostępni.
[…]
Wreszcie wszystko się wyjaśniło. Jeden z panów zdjął palto, wyjął z teki list i otworzywszy – podał papier, zawierający decyzję Rządu z dnia wczorajszego. Mocą tej decyzji mam natychmiast być usunięty z miasta. Nie wolno mi będzie sprawować żadnych czynności związanych z zajmowanymi dotąd stanowiskami. Prosił, bym to przyjął do wiadomości i podpisał. Oświadczyłem, że do wiadomości tego przyjąć nie mogę, gdyż w decyzji nie widzę podstaw prawnych; nie mogę też poddać się decyzji z uwagi na sposób załatwiania sprawy. […] Decyzji tej nie mogę się poddać i dobrowolnie domu tego nie opuszczę. […]
Udałem się na górę, ze mną kilku panów. Dom był pełen ludzi i na dole, i przed kaplicą. W prywatnym mieszkaniu polecono mi zabrać to, co mi jest potrzebne. Oświadczyłem, że nic zabierać nie mam zamiaru. […] Panowie zaczynają się denerwować. Jeden z nich zabiera walizy i udaje się do sypialni.
Przyprowadzono biskupa Baraniaka. […] Składam księdzu biskupowi oświadczenie, że to, czego jest świadkiem, uważam za gwałt. Proszę, by nikt nie podejmował mojej obrony. W razie procesu, nie chcę adwokatów. Bronić się będę sam. […] Raz jeszcze protestuję przeciwko gwałtowi, niczego nie zabieram, mam brewiarz i różaniec. […] wyszedłem do samochodu. Wsiadło kilku panów. Nie wiem dokładnie, która mogła być godzina, gdy opuszczaliśmy bramę ulicy Miodowej. W każdym razie – na pewno po godzinie 24.00
Warszawa, 25 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Przyjechaliśmy do Rywałdu. Było to miejsce mojego przeznaczenia. Wjechaliśmy w puste podwórze gospodarcze klasztoru Ojców Kapucynów. Dość długo czekałem w wozie, zanim „pan w ceracie” zaprosił mnie do wnętrza brzydkiego budynku. Wprowadzono mnie do pokoju na pierwszym piętrze. Oświadczono mi, że to jest miejsce mego pobytu, że nie należy wyglądać oknem. Nadto dowiedziałem się, że za kilka dni będzie przeprowadzona ze mną rozmowa na temat mej obecnej sytuacji. Mój konwojent usłyszał […] dokładnie sprecyzowane moje stanowisko wobec faktu dokonanego.
[…] Protestuję przeciwko uniemożliwieniu mi sprawowania rządów nad diecezjami gnieźnieńską i warszawską. Protestuję przeciwko pogwałceniu jurysdykcji Stolicy świętej, którą wykonywałem na mocy uprawnień specjalnych. Oświadczam, że czyn dokonany przez Rząd jest bardzo szkodliwy dla Rządu, gdyż spowoduje ataki radia i prasy zagranicznej. Protestuję przeciwko zakazowi spoglądania przez okno.
Rozejrzałem się po swoim pokoju, który nosi ślady niedawnego zamieszkania przez któregoś z Ojców Kapucynów.
Zostałem sam. Na ścianie, nad łóżkiem, wisi obraz z podpisem: „Matko Boża Rywałdzka, pociesz strapionych”. To był pierwszy głos przyjazny, który wywołał wielką radość.
Rywałd, k. Lidzbarka, 26 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Dostaję posiłek, odmawiam brewiarz, porządkuję pokój. Pokój, do którego byłem wprowadzony, robi wrażenie mieszkania świeżo i pospiesznie opuszczonego. Łóżko nie jest zasłane, pozostawione osobiste rzeczy przez zakonnika, który tu mieszkał. […] Wszystkie meble są w stanie ruiny: biurko „trzyma się ściany”, podobnie szafka nocna, miednica z niewylaną wodą, w szafie osobista bielizna i ubranie. Na podłodze sterta książek przykrytych papierem. Podłga brudna, po kątach pełno „kotów”. Wygląd typowej celi zakonnej, gdzie gospodarzy człowiek zajęty ważniejszymi sprawami. Z pokoju wychodzą dwa okna na podwórze gospodarcze, na którym kręcą się kury, kaczki i indyki. Obora na pół uchylona, z krowami. Zresztą pusto, nie ma żywej duszy. Na korytarzu kręcą się młodzi ludzie w ubraniach cywilnych.
Rywałd, k. Lidzbarka, 26 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Zgłosił się „pan w ceracie”, wysoki, przystojny mężczyzna, młody jeszcze, o twarzy bez wyrazu. Wykładam mu raz jeszcze moje stanowisko wobec dokonanego na mnie gwałtu. Zdumienie może budzić w ludziach, przyzwyczajonych do praworządności, jak można na podstawie jednostronnej uchwały, dokonanej zaocznie, decydować o losach obywatela, wbrew Konstytucji i „Porozumienia”. W decyzji swej Rząd nie zadał sobie nawet elementarnego trudu, który jest nakazem prymitywnej sprawiedliwości: audiatur et altera pars. Skoro istniały zarzuty, czyż nie prostszą rzeczą było dać mi możność je poznać? Może to uchroniłoby od posunięć, które będą kosztowały Polskę wiele ataków ze strony całego świata cywilizowanego.
„Pan osłaniał bibułkami szyby moich okien, żeby kto nie dostrzegł Prymasa Polski. Tych okien nikt nie zdoła przed światem ukryć, i tak wszyscy będą wiedzieli, gdzie mnie więzicie”. – „Przesada” − wygłosił mój rozmówca. „Nie przesada, tylko stwierdzenie rzeczywistości, której wy nie znacie, bo zamykacie na nią oczy. Pozycja Prymasa Polski więcej znaczy w świecie, aniżeli każdego innego hierarchy na Wschodzie Europy; i na to rady nie ma. Świat interesuje się losami każdego kardynała – i na to również rady nie ma. Kto zna choć odrobinę Europy, wie, że to nie są pojęcia martwe. Trzeba wielkiego zaślepienia, by strzelać do obywatela z ciężkich dział, zamiast użyć ludzkiej mowy. Nadal oczekuję w sprawie gwałtu mi zadanego wyjaśnień”. - Mój rozmówca obiecuje, że w ciągu najbliższych czterech dni otrzymam wyjaśnienie sytuacji, gdyż zgłoszą się do mnie przedstawiciele Rządu, którzy będą chcieli przeprowadzić ze mną rozmowę. Wyrażam na nią gotowość.
Rywałd, k. Lidzbarka, 28 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Rozpoczynam więc życie więźnia. Słowa tego używać nie można, gdyż otoczenia moje protestuje: to nie jest więzienie. Pomimo to czuwa nade mną blisko 20 ludzi „w cywilu”. Nie opuszczają korytarza i w dzień, i w nocy; skrzypiące kroki słyszę cały dzień. Brak nam światła. Jeden z młodych ludzi usadza się na noc na koślawym krzesełku pod drzwiami i tu, przy kopcącej lampce albo przy świecach ołtarzowych czyta książki. Na podwórzu gospodarczym stale przebywa kilku młodych ludzi, którzy nie spuszczają oczu z moich okien. Zresztą, są grzeczni i trzymają się na odległość.
Upominam się o możność odprawiania Mszy świętej. Dowiaduję się, że do kościoła nie będę mógł chodzić. Wobec tego proszę o przybory do Mszy świętej, którą chcę odprawiać w celi.
Rywałd, k. Lidzbarka, 28 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Wyżej wymienieni składamy Obywatelowi Przewodniczącemu KC PZPR, Przewodniczącemu KC PZPR, Przewodniczącem Rady Ministrów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej serdeczne podziękowanie za przyjście nam z pomocą w sprawie w jakiej zwróciliśmy się do Obywatela przeciw księdzu proboszczowi gorlickiemu Litwinowi Kazimierzowi, który nas tak podstępnymi drogami wykorzystywał i traktował jak bydło, a nie jak ludzi.
Sąd Rewizyjny po przeprowadzeniu rewizji postępowania Sądu Gorlickiego i Rzeszowskiego, zasądził, aby ksiądz Litwin wyrównał nam nasze należności w przeciągu 14 dni, które otrzymaliśmy.
Wszystko to zawdzięczamy tylko Obywatelowi Prezesowi Rady Ministrów PRL, który skierował sprawę na właściwe tory.
Smutne tylko jest, że ten łotr w sutannie nie otrzymał kary za antyludowe i apolityczne postępowanie wobec naszej władzy ludowej.
Gorlice, 30 września
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Po wyjątkowo wczesnej wieczerzy zasiadłem do lektury książki ojca Bernarda KB. o świętym Józefie. Ze skupienia wyrwało mnie niezwykłe o tym czasie stukanie do drzwi. Nie czekając na zaproszenie, wszedł „pan w ceracie”, z kapeluszem w ręku. „Pojedziemy dalej” – zwrócił się do mnie. Nie byłem zbytnio zaskoczony. „Ile mam czasu na zebranie rzeczy?” – „Pół godziny, my pomożemy, są walizki”. – „Dziękuję, poradzę sobie sam”. – Mój „gość” zaprosił drugiego i przystąpili do zbierania moich rzeczy. Pytam, jak daleka czeka mnie droga. Z wahaniem odpowiada: „Około 100 kilometrów”. […]
Po ciemnych schodach idziemy na dół, pierwszy raz od 2 tygodni. Wokół nie ma żywej duszy. Nawet żołnierzy, którzy zazwyczaj wśród nocy czynili tyle hałasu na korytarzach, ani śladu.
Zajmuję miejsce w aucie wraz z „panem w ceracie”. Stoi kilka innych wozów w dyskretnej odległości. Ruszamy. W imię Boże! Czuję się tak bardzo „rzeczą”, że nie pytam o nic. […]
[…] Jedziemy wyraźnie na Jabłonowo Pomorskie.
Bardzo starannie czuwano nad tym, bym nikogo nie widział. Po drodze mijamy Ostródę; dłuższy czas stoimy przed gmachem województwa w Olsztynie. Jest późno – wraca mnóstwo ludzi z nieznanych mi dróg. Wreszcie ruszamy dalej; mijamy Dobre Miasto i Lidzbark. Znowu zbłądziliśmy w ciemnościach; stoimy na drodze, zbliża się jakiś wóz, który zatrzymano z daleka i zawrócono. Nadchodzi jakiś mężczyzna, którego zawrócono. Po kilku minutach jazdy zajeżdżamy przed jasno oświetloną bramę; świeci się wiele lamp. Brama jest obita świeżymi deskami. Jakiś niedostrzegalny duch otwiera bramę od środka. Wjeżdżamy w podwórze, które w ciemnościach robi na mnie wrażenie więzienne. […]
Wprowadzono mnie na pierwsze piętro, na szeroki korytarz, oświetlony na biało; wszędzie znać świeżą farbę. Jestem w obszernym pokoju. […] Jakiś wysoki drab w czapie na głowie przedstawia mi się jako kierownik domu. Wyjaśnia, że komendanta chwilowo nie ma, ale niedługo nadjedzie. Jakoż wkrótce nadchodzi tęgi jegomość czyniący wrażenie maitre d’hotel. Nie przedstawiwszy się oświadcza mi, że jest to nowe miejsce mego pobytu; w tym domu mam do rozporządzenia dwa pokoje, kaplicę, korytarz i ogród. Obok mieszka ksiądz, który jest kapelanem, i siostra zakonna. Obecnie śpią, ale rano się przedstawią. Nie dowiedziałem się, jak się nazywa miejscowość, do której mnie przywieziono. Natomiast poinformowano mnie, że koszta pobytu w tym domu pokrywa państwo.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 12 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Najdroższy mój Ojcze! Skoro tylko otrzymałem wiadomość, że mogę wysłać list do Ciebie, najdroższy mój Ojcze, wypełniam to, co serce pilno mi nakazuje. […]
Pragnę Cię zapewnić, Drogi Ojcze, z tą prawdą wewnętrzną, jaką zawsze we mnie widziałeś, że w obecnych warunkach swojego życia jestem w pełni spokojny i ufny. Nie mogę dziś Kościołowi i Ojczyźnie służyć pracą kapłaństwa w świątyniach, ale mogę im służyć modlitwą. I to czynię niemal przez cały dzień. Mam radość odprawiania co dzień Mszy świętej w kaplicy domowej, korzystam z towarzystwa jednego z kapłanów, który pełni obowiązki „kapelana” [ks. Stanisław Skorodecki] i siostry zakonnej [Maria Leonia Graczyk], która opiekuje się naszymi potrzebami domowymi. Czas wypełniam lekturą, modlitwą i spacerem w rozległym parku.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 17 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Aresztowanie arcybiskupa Wyszyńskiego okryło głębokim smutkiem rzesze chrześcijańskie, ale nie dowodzi to jednak, aby naród miał się z tego powodu załamać – odwrotnie, spotęguje to jeszcze bardziej naszą wiarę chrześcijańską, gdyż fakt ten wskazuje nam jasno, jak nisko upada Wasza demokracja ludowa, jak Wy się obawiacie wiary katolickiej, która jest największą potęgą świata i nikt jej nie zdoła zwalczyć. […]
Jeżeli jesteście naprawdę potęgą, to czego obawiacie się jednego Arcybiskupa Wyszyńskiego, który nie występuje do Was z bronią w ręku ani też z dywizjami wojska uzbrojonego, wojsko jego to lud wierny, który nigdy od niego nie odstąpi, a wiara nasza doprowadzi nas do zwycięstwa. Potraficie łamać paragrafy Waszej konstytucji, która gwarantuje swobodę wyznania – to tacy ludzie w oczach narodu są niczym.
Warszawa, 18 października
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Nasze otoczenie ustala tryb nadzoru nad nami. Stanowią swój świat, żyjący obok, z zainteresowaniem wyraźnie skierowanym na nas. Przy szklanych drzwiach, wychodzących na korytarz, za matową szybką stoi niewielki stół, na nim lampa z zielonym kloszem; przy lampie człowiek nad książką. Każde poruszenie drzwi odrywa jego uwagę od lektury. I tak jest okrągłą dobę. Zmieniają się tylko ludzie, ale „praca przy kasie” ma ten sam wymiar i wartość. Nie widać wprawdzie wśród naszych dozorców typów o wyrazie „intelektualistów”, ale książka jest jedynym środkiem opanowania nudy.
Na dole, przy drzwiach, czuwa drugi pan z książką; dystrakcją dla niego są kołatania do drzwi podwórzowych, które ma obowiązek otwierać. I tam służba trwa okrągłą dobę. Co robią inni ludzie, których kręci się po domu wielu, na razie trudno ustalić. Dom jest oświetlony całą noc; niekiedy światła palą się i w dzień. Podobnie jest w podwórzu i od drogi. Wokół parkanów czuwają straże wojskowe, słychać ich niecierpliwe tupanie zewsząd, w ciągu nocy. Drugie piętro jest stale oświetlone; nawet w nocy pokoje emitują światło na ogród przez okna. Zresztą panuje cisza.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 20 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Odpowiedz mi starej kobiecie rzetelnie, za co pozbawiono władzy księdza biskupa Stefana Wyszyńskiego? Bo u nas to mówią, że Rząd chce znieść religię, ma pozamykać kościoły, wymordować księży i zrobić spółdzielnie. I ma być bieda i nędza. Aż Pan Bóg ześle siarkę z nieba i wybawi naród i upadnie komuna.
Kadzidło, 21 października
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Kilkakrotnie w ciągu ostatnich dwóch tygodni pytałem o odpowiedź na sprawy przeze mnie wniesione. Zawsze otrzymywałem tę samą odpowiedź, że „przełożeni dotychczas nie zajęli stanowiska”. Zrozumiałem, że odpowiedzi nie chcą dać, a ja mam uważać się za człowieka bez praw przysługujących zwykłym więźniom. Słowem – bez wyroku sądowego zostałem skazany na śmierć cywilną i sprowadzony do poziomu „liszeńca”. Z takim stanowiskiem, wydaje mi się, nie powinienem się tak łatwo pogodzić i muszę czynić wszystko, by doszło do wymiany poglądów. Prosiłem pana komendanta, by o tym stanowisku powiadomił przełożonych. Oświadczył, że to uczyni.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 14 listopada
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego. Rewizja paczki świątecznej dla więzionego kardynała Wyszyńskiego
Wręczono mi dzisiaj paczkę, wysłaną z domu na święta Bożego Narodzenia. Wszystkie drobiazgi były rozpakowane i starannie przejrzane; ciasto i inne spożywcze materiały były też badane, gdyż noszą na sobie ślady wygniecenia i łamania. Wyjęte z pudełek słodycze bardzo niedbale były ułożone, pokruszone i zgniecione. Zapytałem o list. Komendant odpowiedział, że „widocznie listu nie było, skoro nie został doręczony”. Wyraziłem wątpliwość: „Rodzina moja wie, że bardziej mi zależy na listach od Ojca i wiadomości o tym, co się dzieje w domu, niż na żywności”. Komendant ponowił swoje „widocznie”; mówił to jednak niepewnym głosem, starając się uniknąć dyskusji. Dotychczas nie otrzymałem odpowiedzi na swój list z 31 października br. Na pewno list nie został Ojcu doręczony.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 17 grudnia
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Ostatni dzień roku nakazuje mi uczynić choćby krótki rachunek sumienia z przewodniej cnoty – miłości. Pragnę być jasny. Mam głębokie poczucie wyrządzonej mi przez Rząd krzywdy. Szczególnie czuję się pokrzywdzony przez pana Mazura, który znał moje szczere wysiłki nad stworzeniem atmosfery spokoju w układaniu stosunku Kościoła i Rządu. Nie mam żalu do prezydenta Bieruta, chociaż uważam, że nie wypełnił swego obowiązku obrony obywatela, wbrew prawu pozbawionego wolności. – Pomimo to nie czuję uczuć nieprzyjemnych do nikogo z tych ludzi. Nie umiałbym zrobić im najmniejszej nawet przykrości. Wydaje mi się, że jestem w pełnej prawdzie, że nadal jestem w miłości, że jestem chrześcijaninem i dzieckiem mojego Kościoła, który nauczył mnie miłować ludzi, i nawet tych, którzy chcą uważać mnie za swego nieprzyjaciela, zamieniać w uczuciach na braci.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 31 grudnia
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Pan komendant zgłosił się ze zwykłymi zapytaniami: o zdrowie i potrzeby. Odpowiedziałem, że zdrowie nie wykazuje większych zmian na lepsze. „Może w takim razie ponowną komisję lekarską?” – Wyrażam obawę, że niewiele to da, gdy będzie w takich warunkach jak poprzednio. Byłem zaskoczony składem tej komisji, chociaż mówiliśmy o moim lekarzu. W dodatku pana komendanta nie było i nie mogłem pytać, dlaczego tak się stało. Jeżeli miałaby być nowa komisja, to jeden z moich lekarzy musiałby brać w niej udział. Pan komendant tłumaczy, że to nie była złośliwość, „tylko nie wszystko dało się ułożyć”. […]
„Ja mam jeszcze do księdza list”. Wręcza mi list od Ojca. Jest to list z 14 czerwca br. jako odpowiedź na list z 29 kwietnia. Rzucam okiem na ten list. W związku z tym listem pan komendant zgłasza życzenie Rządu, by listy wyraźnie pisały o stanie zdrowia, gdyż ostatni list narobił wiele niepokoju i interwencji u Rządu. Odczytuję urywek ze swego listu o stanie zdrowia, wyjaśniając, że nie mogłem napisać nic szczegółowego dla braku komisji lekarskiej, na którą czekałem. Gdyby w komisji był mój lekarz, byłoby to teraz i dla panów wygodniejsze. Druga prośba Rządu, by w listach nie było „materiału duszpasterskiego”, gdy to też robi trudności, które mogą doprowadzić do zakazu pisania listów. Odpowiadam, że jest to mój zwykły sposób pisania do Ojca z zakresu spraw religijnych. Ponieważ wyczułem z listu Ojca, że jest w stanie duchownego niepokoju o mnie, więc chciałem mu dodać nieco otuchy. Zresztą, te rzeczy, o których pisałem do Ojca, nie mogą być niebezpieczne dla Państwa.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 24 czerwca
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Zgłosił się pan komendant, po miesiącu nieobecności. Pytał o sprawy; powiedziałem, że nowych nie ma, prócz wiszącej sprawy listu do pana prezesa Rządu. Zastępca nie mógł przyjąć, gdyż uważał, że list był źle zaadresowany. […] Zwracam uwagę na to, że w liście są poruszone takie sprawy, które są znane tylko panu prezydentowi Bierutowi i dla mnie jest kwestią sumienia, czy może je czytać znacznie szersze grono. Pan komendant uważa, że może list przyjąć i wziął go ze sobą, chociaż był zaadresowany do Prezydium Rządu. Tak więc sprawa, która ciągnęła sią od początku października ub. roku, dziś uczyniła krok naprzód. Chociaż nie oczekuję z tego obrotu rzeczy nic pomyślnego dla siebie, to jednak sumienie moje znacznie się uspokoiło, gdy mogłem powiedzieć Rządowi to, czego wymaga prawda i dobro Kościoła. Gdybym milczał, zawsze mógłbym spotkać się z zarzutem, że niedostatecznie broniłem prawdy, a może przez to narażałem Kościół.
W tej potrzebie „mówienia” jest niewątpliwie i odbicie przekonania, że powiedziana prawda musi mieć swoje znaczenie. Nie zawsze bierzemy tu pod uwagę, że mentalność drugiej strony jest tak radykalnie odmienna; jeśli chcą znać prawdę, to nie zawsze dlatego, by iść za nią, tylko by „przeciwnika do końca rozpracować”.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego, 1 sierpnia
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
W związku z wprowadzeniem apeli we wszystkich szkołach i usunięciem nauki religii z siatki godzin w szkołach zawodowych należy się spodziewać trudności wynikających z wrogiej postawy pewnych jednostek wśród nauczycielstwa, jak również spośród młodzieży.
W notatce naszej dla KW i KP i w ustnej informacji, która będzie przekazana kierownikom szkół, zwracamy uwagę na to, aby wprowadzanie apeli i zaprzestanie odmawiania zbiorowej modlitwy było dokonane tak, aby nie dopuścić do prób wywołania zamieszania w szkole przez wrogie elementy. Wskazaliśmy, że ewentualne trudności należy rozładowywać na drodze pedagogicznego oddziaływania na młodzież i nauczycielstwo. [...]
W stosunku do nauczycieli sabotujących zarządzenie należy przewidzieć wyciągnięcie sankcji służbowych z paragrafu 32. należałoby dopuścić, że w kraju z tego tytułu zostanie zwolnionych 100-300 osób na ogólną liczbę 135.000 [nauczycieli].
Warszawa, 19 sierpnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
W nowych ramowych planach nauczania szkół zawodowych nie ma przedmiotu „religii”. Młodzież masowo korzystała z możliwości nieuczęszczania na naukę tego przedmiotu. Wytworzyła się sytuacja, w której nauka religii utrzymywała się w około 5% ogólnej liczby szkół zawodowych. W tych warunkach pozostawienie nauki religii w planach nauczania prowadziłoby do narzucania nauki religii młodzieży wbrew jej woli oraz do pogwałcenia wolności sumienia, zagwarantowanej w art. 70 Konstytucji PRL.
[...]
W miejsce skreślonych godzin nauki religii nie wolno wprowadzać żadnych innych godzin. Tym sposobem ogólny wymiar nauczania w szkołach zawodowych (a był on stanowczo za wysoki, co nadmiernie obciążało uczniów) zostaje obniżony.
Zmniejszony wymiar godzin pozwoli skupić się na podstawowych problemach nauczania oraz zapewni jednolitą atmosferę wychowawczą szkoły.
Warszawa, 20 sierpnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Dotychczasowe doświadczenie prowadzenia apeli wskazuje, że taki sposób rozpoczynania całodziennych zajęć szkolnych sprzyja kształtowaniu się i umacnianiu kolektywu ogólnoszkolnego, ułatwia organizacji ZMP i OH oddziaływanie na ogół młodzieży. Ma to tym większe znaczenie, że utworzenie kolektywu ogólnoszkolnego jest zadaniem szczególnie ważnym wychowawczo, a sprawiającym wiele trudności. [...] W trosce o pogłębienie socjalistycznego charakteru naszej szkoły należy wprowadzić we wszystkich szkołach jako formę rozpoczynania zajęć codzienne apele. Organizować apele należy oczywiście w taki sposób, aby zapewnić ład i estetykę życia kolektywnego. Każda szkoła winna przemyśleć formę przeprowadzenia apelu, składania raportu, ustawiania młodzieży, estetyczną oprawę. Należy wziąć pod uwagę, że apele nudne, przeciążone schematycznie przygotowanym przeglądem prasowym, sztampowe, niedostowane do zainteresowań młodzieży, pozbawione momentów emocjonalnych, jak wskazuje praktyka niektórych szkół, nużą młodzież i nie spełniają pozytywnej roli wychowawczej.
Apele stanowić będą istotny element organizacji pracy szkolnej jeśli ich treść i formy potraktowane zostaną, jako organiczna część składowa całego systemu pracy dydaktyczno-wychowawczej danej szkoły.
Warszawa, 20 sierpnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Celem zlikwidowania obecnego stanu w szkołach, gdzie lekcje nauki religii przeplatają się w planie lekcyjnym cały dzień, co stwarza obiektywne warunki przymusu uczęsczania na naukę religii dla młodzieży niewierzącej, lub stwarza wobec niej atmosferę wrogości inspirowanej przez księdza i reakcyjne elementy spośród nauczycieli, Ministerstwo Oświaty zarządza umieszczanie nauki religii na ostatnich godzinach w planie lekcyjnym.
Należy przypomnieć, że w wielu państwach burżuazyjnych na Zachodzie, jak np. we Francji, od wieku nie ma w ogóle praktyki odmawiania modlitw w szkole.
Warszawa, 20 sierpnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Akcja przygotowawcza w związku z wprowadzeniem apeli i zaniechaniem organizowania modlitw w szkołach w zasadzie przebiegała należycie. [...]
Prawie w każdym powiecie znaleźli się nauczyciele, którzy zdradzali niechęć podjęcia się realizacji wysuniętych zadań.
[...]
Na wielu naradach kierowników szkół delegaci Wydziałów Oświaty niedostatecznie wyjaśniali znaczenie wychowawcze i polityczne wprowadzonych przemian w szkole, ograniczając się często do formalnego przekazania treści zarządzenia.
[...]
Tendencja do uchylania się od odpowiedzialności za realizację naszych postulatów stwarza w niektórych szkołach niezdrową atmosferę obłudy.
Słabsi kierownicy szkół i nauczyciele unikali stwierdzenia, że nie będzie się organizowało nadal modlitw w szkole, nie umieli wytłumaczyć gronu nauczycielskiemu i młodzieży, że nasze dążenie uwolnienia szkoły spod resztek średniowiecznego przymusu religijnego, od którego uwolniły się już nie tylko kraje socjalistyczne, ale i większość krajów kapitalistycznych jak Francja, Anglia i inne, jest faktycznie ugruntowaniem w szkołach zasady wolności sumienia, zagwarantowanej konstytucyjnie w naszym państwie i nie godzi ono w sumienie wierzących ludzi.
Warszawa, 10 września
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Szkoły pracujące słabo – źle organizują apel, nie umieją nasycić go odpowiednią treścią wychowawczą i zamiast mobilizującego przeżycia tworzą z apelu nużącą mitręgę.
Apel właściwie przeprowadzony wymaga punktualnego, sprawnego i w określonym porządku zebrania się młodzieży i nauczycielstwa i pomaga podnieść dyscyplinę i organizacje pracy szkoły.
Omawianie na apelu w sposób żywy i bezpośredni aktualnych zagadnień z życia szkoły, z działalności organizacji młodzieżowych, nawiązywanie do ważniejszych wydarzeń z kraju i zagranicy pomaga powiązaniu osobistego życia uczniów ze sprawami ogólnonarodowymi i politycznymi.
Stawianie spraw wychowawczych na apelach, pokazywanie przed całą społecznością szkolną wyróżniających się grup młodzieży i klas, pobudza ambicję walki o coraz lepszą pracę, zbliża młodzież i nauczycielstwo do siebie, pomaga stworzyć kolektyw w szkole.
Dobrze organizowany apel jest z jednej strony wyrazem osiągnięć wychowawczych szkoły, a jednocześnie sam przez się zmusza grono nauczycielskie do kontrolowania swej pracy i do wysiłku nad podniesieniem poziomu pracy szkoły na wszystkich odcinkach.
Warszawa, 10 września
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
W roku ubiegłym wisiały krzyże w szkole, a w tym roku zostały usunięte, dlaczego? Większość naszych dzieci, to dzieci wyznania katolickiego, a więc żądamy kategorycznie, aby godło, którym jest krzyż widniał tam, gdzie dzieci nasze spędzają nieraz więcej jak połowę dnia. Opieramy nasze żądanie na Konstytucji. W przeciwnym wypadku kłamstwem jest cała Konstytucja. W imieniu matek szkoły przy ul. Rajgrodzkiej, zwracam się z gorącą prośbą o interwencję. W przeciwnym wypadku dzieci nie pójdą do szkoły dotąd, aż krzyże nie zostaną powieszone.
Augustów, 11 września
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Śniadanie, ostatni spacer po ogrodzie, po oddaniu naszych rzeczy, które o godzinie 10.00 odwieziono na samolot. O godzinie 12. 15 wyruszyliśmy w kierunku na Bartoszyce, Kętrzyn. Samolot stał pod Kętrzynem, na polu przyległym do lasów, w których mieściła się kwatera Hitlera. Samolot startował o godzinie 13.00; stały kierunek lotu – południowo-zachodni. Lecieliśmy w nieznane. Rozpoznaliśmy Jeziora mazurskie, przelot przez Wisłę. Później wznieśliśmy się ponad pułap chmur i już nic nie widzieliśmy, aż Odrę. O godzinie 15.00 lądowaliśmy na polach, w pobliżu miasta, którego nie mogłem rozpoznać. Wiedziałem, że jesteśmy gdzieś na Opolszczyźnie. Później okazało się, że lądowaliśmy koło Nysy, skąd przez Głuchołazy dojechaliśmy samochodami do Prudnika Śląskiego. Trzeba było jednak czekać w samolocie do godziny 18.00. Dopiero w ciemnościach wyszliśmy z samolotu i zajęliśmy miejsca w samochodach. Droga trwała około trzech kwadransów. Zatrzymaliśmy się przy domu, położonym w lesie, który był przeznaczony na nowe miejsce pobytu. Był to klasztor Franciszkanów pod Prudnikiem, zamieniony na nowy „obóz izolacyjny”.
Stoczek, k. Lidzbarka Warmińskiego–Prudnik, woj. Opolskie, 6 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Ocena sytuacji w szkołach według spostrzeżeń terenowych pracowników naszego wydziału [Wydziału Oświaty KC PZPR] oraz kierowników Wydziałów Oświaty KW [PZPR] wskazuje, że zarządzenia o apelach i nowej siatce godzin zostały przyjęte przez nauczycielstwo na ogół pozytywnie, szczególnie ze strony nauczycielstwa partyjnego. Akcja ta wpłynęła na uaktywnienie nauczycieli, czego dowodem jest m.in. wzrost szeregów partyjnych w niektórych ośrodkach (np. województwo krakowskie i warszawskie).
Wypadki odmowy realizowania zarządzeń przez nauczycieli należą raczej do wypadków sporadycznych. Wielu nauczycieli podeszło jednak do zarządzenia formalnie, unikając dyskusji z rodzicami i młodzieżą celem wyjaśnienia im słuszności zarządzenia. Tłumaczą oni swą postawę brakiem dostatecznej argumentacji dla przekonania rodziców i młodzieży. Tak np. w Technikum Samochodowym w Olsztynie młodzież żądała na lekcji nauki o konstytucji wyjaśnienia, dlaczego zlikwidowano praktyki. Nauczycielka obiecała wyjaśnić to na następnej lekcji, czego jednak nie uczyniła.
Szereg nauczycieli zadawala się zlikwidowaniem w szkole praktyk religijnych, nie dbając o jednoczesne pogłębianie pracy wychowawczej. Tak np. w niektórych szkołach w Kielcach i w Radomiu młodzież odmawiała przed apelem modlitwę szeptem. W celu zapobieżenia praktykom wprowadzono jedynie dyżury nauczycieli w klasach, nie przeprowadzając równocześnie pracy wyjaśniającej wśród młodzieży.
Warszawa, 9 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Daje się zaobserwować kontrakcję kleru, która przyjmuje formy coraz bardziej planowo zorganizowane. Ta akcja kleru i części rodziców przeciw zarządzeniom wzrosła znacznie w stosunku do ubiegłego okresu.
We wszystkich województwach kler odbył narady, na których przyjęto określoną linię postępowania przeciw zarządzeniom, co przejawiło się m.in. w jednakowej treści kazań w różnych częściach kraju. Specjalny nacisk kładzie kler w tym okresie na pracę pozalekcyjną z młodzieżą, na jej atrakcyjne formy jak gry sportowe, zbiorowe oglądanie filmów, śpiewanie świeckich piosenek. Towarzysze podkreślali, że kler skierowuje swój główny atak na rodziców, zachęcając ich do organizowania zbiorowych wystąpień z żądaniami modlitw i nauki religii. Do celów tych używa on szeroko ambony, rad parafialnych, elementów sklerykalizowanych, kułacko-spekulanckich i młodzieży szkolnej z kółek ministrantów. […] W wielu miejscowościach kler oczernia z ambony i w rozmowach z rodzicami aktywnych nauczycieli, nazywając ich winowajcami wprowadzanych zarządzeń.
Silny atak kleru skierowany jest również na młodzież za pośrednictwem organizacji religijnych, (kół ministrantów), kompletów religijnych i indywidualnych rozmów księży, zakonnic i kleryków. Elementy klerykalne zdołały uzyskać wpływ u młodzieży. Organizacja ZMP-owska w większości wypadków nie jest przygotowana do odparcia nacisku wroga.
Warszawa, 9 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Warszawa. Wytyczne w sprawie pomocy instancji partyjnych w celu szkolenia ideologicznego nauczycieli
Obecne rozeznanie sytuacji w szkołach pozwoliło, oprócz sprecyzowania zadań bieżących dla komitetów partyjnych, ustalić długofalowe wytyczne do pracy na rok szkolny 1954/[19]55.
Zadania te obejmują:
1) szkolenie sekretarzy POP, które będzie się koncentrować na problematyce moralności socjalistycznej i kształtowaniu naukowego światopoglądu;
2) pomoc instancji partyjnych szkolnym organizacjom partyjnym w pełnym zrealizowaniu instrukcji KC PZPR, dotyczącej szkolenia ideologicznego nauczycieli i pracowników naukowych;
3) pomoc instancjom partyjnym w doborze problematyki na posiedzenia egzekutyw i plena KW pokazującej pracę szkoły nad kształtowaniem światopoglądu naukowego młodzieży;
4) wykorzystanie w pracy karowej w szkolnictwie wniosków opracowanych w toku akcji przenoszenia zarządzeń o apelach i zmianie siatki godzin;
5) pomoc ZG ZZNP i ZG ZMP, Min.[isterstwu] Oświaty, CUSZ w wypracowaniu form pracy masowo-politycznej z nauczycielami, młodzieżą, rodzicami i nadzorem pedagogicznym.
Warszawa, 9 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Dnia 1 X 1955 r. wysłałem pismo z prośbą o umożliwienie mi nabycia talonu na samochód osobowy „Ifa”, w którym podałem powody. Jednak odpowiedź, jaką otrzymałem z Urzędu Rady Ministrów – Biuro Skarg i Zażaleń N5 III 45993/55 z dn. 26 X 1955 r., wskazuje na to, że list mój został mylnie skierowany i źle zrozumiany.
Samochód, o który się staram nie będzie przeznaczony dla celów prywatnych a społecznych.
W parafii mojej na Ziemiach Zachodnich znajdują się 4 spółdzielnie produkcyjne, 8 PGR-ów, a zatrudnieni tam rolnicy i robotnicy korzystają z moich usług. Poza tym dojeżdżam do 3 kościołów, 4 szkół podstawowych, które są oddalone od siebie po kilkanaście kilometrów. Dojazd tam rozwiązałoby posiadanie samochodu, a czas, który ludzie pracy tracą na przysyłanie koni i odwożenie mnie, można by przeznaczyć dla dobra ogólnej gospodarki.
Ponieważ spotyka się w prasie i przez radio, że Polska Ludowa już umożliwia swoim obywatelom nabycie samochodu (a będąc w Warszawie w ramach Odbudowy Stolicy sam widziałem u osób prywatnych „Ilfy”), odpowiedź odmowna skłania mnie do przypuszczenia, że prośbę moją odrzucono dlatego, że jestem księdzem.
Rozłazino, 1 października
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Zawiadamiam, że Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej zezwolił Księdzu Arcybiskupowi Stefanowi Wyszyńskiemu na zmianę znaczonego dotychczas miejsca pobytu i na zamieszkanie w klasztorze Sióstr Nazaretanek w Komańczy, powiat Sanok, bez prawa opuszczenia nowego miejsca pobytu.
W razie jakichkolwiek prób wykorzystywania możliwości stykania się dla akcji antypaństwowej, w stosunku do winnych wyciągnięte będą konsekwencje.
Zawarty w uchwale nr 700 Prezydium Rządu z dnia 24 września 1953 zakaz wykonywania funkcji, wynikających z piastowanych poprzednio stanowisk kościelnych oraz zakaz jakichkolwiek wystąpień publicznych, pozostaje w mocy.
Warszawa, 27 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Najdroższy mój Ojcze!
Już zapewne do tej chwili jest Ci wiadomo, że Władze państwowe uwolniły mnie od izolacji policyjnej w więzieniu i umieściły w domu Sióstr Nazaretanek w Komańczy. Nie wolno mi opuszczać tej miejscowości ani też wykonywać jakichkolwiek funkcji, związanych z moimi obowiązkami pasterskimi. Tak więc warunki bytowania osobiste nieco się poprawiły, chociaż to, co jest dla mnie ważniejsze, jest nadal wielkim doświadczeniem. Nie mogłem Ci pisać tego, co mi serce wypełniało: nie wiem, czy to, co Ci pisałem, Ojcze, dotarło do Ciebie w tym sensie, w jakim było wyrażone. Pragnę jednak, byś wiedział, że całym moim wysiłkiem było, by godnie reprezentować Kościół, nawet w więzieniu, i by spełnić to zadanie, które Bóg nakłada na człowieka w każdym miejscu. […] Byłem zdania, że więzienie moje musi mieć charakter wyznania prawdy i dziękczynienia. Pierwsze mogło pogarszać moją sytuację, ale było konieczne. A drugie było już tylko samą radością, na ile człowiek ułomny zdolny jest chwalić Boga stosownie. Byłem i jestem przekonany, że moje doświadczenie jest niezbędne dla dobra Kościoła i dla Jego chwały; chociaż musiałem milczeć, to w mocy Bożej leżało mówić za mnie.
Komańcza, uroczystość Chrystusa Króla, 30 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Gdy oglądam się wokół, Ojcze Narodów, widzę, że każdemu przygotowałeś odrobinę odpocznienia po tej strasznej wojnie. Nawet synom „krwawego narodu”, nawet tym, co wylali krew naszą obficie w tylu obozach, zgotowałeś miejsce, gdzie mogą być u siebie i czuć się bezpiecznie. Tylko mojemu Narodowi nie dałeś dotąd ani chwili oddechu. Dusimy się od nadmiaru męki, udręczenia i gwałtu. Odeszli wprawdzie jedni pożeracze ludzi, ale ci, co zapełnili obozy i więzienia własnymi braćmi, jakże są stokroć okrutniejsi! Teraz jest wprawdzie amnestia, wychodzą setki, tysiące ludzi z więzień i różnych obozów. Ale udręka nie ustaje […]. Daj odetchnąć, byśmy sobie zdołali przypomnieć, jak wygląda życie dzieci Bożych, ludzi wolnych. Uczyniłeś narody wolnymi, dałeś im pragnienie i potrzebę wolności, wszczepiłeś w duszę takie siły, które mogą się rozwinąć ku chwale Twojej tylko wśród wolności. Nie pozwól, by zniszczało w nas tyle darów człowieczeństwa, byśmy żyli nieustannie jak bydlęta. Przecież stworzyłeś człowieka na obraz i podobieństwo swoje. Ojcze wolności, któryś wolnością swoją przez Chrystusa obdarzył ludy. Niechby i dla mojego Narodu coś z tych darów Twoich pozostało. Dziś dajesz wolność nawet dzieciom Twoim w Dahomeyu. Wspomnij na Polskę.
Komańcza, 7 czerwca
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
W rocznicę Powstania Warszawskiego. – Miłość nie wie, co to niewola. Zawsze znajdzie sobie ujście, by oddać swoją krew serdeczną, miłującą. I dlatego było Powstanie, w którym krew wolnych duchem płynęła miłośnie w ziemię polską i użyźniała ją na nowe siewy.
Modlimy się za Powstańców. Jest to bodaj pierwsza rocznica, gdy można mówić o krwi powstańczej i o jej zasłudze dla wolności. Ale Kościół od początku modlił się za Powstańców, bez różnicy światopoglądów i orientacji politycznych. Przecież wszyscy wylewali krew czerwoną: i ci z Armii Krajowej, i ci z Batalionów Chłopskich, i ci z Armii Ludowej.
Komańcza, 1 sierpnia
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Ktoś wpadł na pomysł i wydał decyzję o zdejmowaniu krzyży w szkołach, które zostały w nich powieszone po Październiku. Wywołało to wiele złej krwi i gdzieniegdzie nawet doszło do małych zamieszek. Tam gdzie krzyże pozdejmowano, zwłaszcza na wsi, bojówki klerykalne (na ogół kobiety) zawiesiły je z powrotem. Przegraliśmy więc tę akcję i trzeba było się z niej częściowo wycofać.
Warszawa, 11 września
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.
Omnia bene fecisti… [Wszystko dobrze uczyniłeś…] Po trzech latach mego więzienia ten wniosek uważam za ostateczny. Nigdy nie wyrzekłbym się tych trzech lat i takich trzech lat z curriculum mego życia… Jednak lepiej, że upłynęły one w więzieniu, niżby miały upłynąć na Miodowej. Lepiej dla chwały Bożej, dla pozycji Kościoła Powszechnego w świecie – jako stróża prawdy i wolności sumień; lepiej dla Kościoła w Polsce i lepiej dla pozycji mojego Narodu; lepiej dla moich diecezji i dla wzmocnienia postawy duchowieństwa. A już na pewno lepiej dla dobra mej duszy. Ten wniosek zamykam dziś, w godzinie mego aresztowania, swoim Te Deum i Magnificat.
Komańcza, 25 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Szanowny Towarzyszu Sekretarzu
Zwracam się do Was z prośbą o rozważenie sprawy bezzwłocznego zwolnienia prymasa Polski kardynała Wyszyńskiego z odosobnienia, w którym bez podstawy prawnej przebywa przeszło trzy lata. Kardynał Wyszyński jest aresztowany za nieodpowiedzialne – jak sądziliśmy wszyscy – z prawnego punktu widzenia wypowiedzi o procesach przeciw księżom o szpiegostwo. Niestety ujawnienie haniebnych metod stosowanych w śledztwie przez Różańskiego oraz w sądach wojskowych poddaje w najpoważniejszą watpliwość wyniki powyższych procesów, o których wypowiadał się krytycznie kardynał Wyszyński. Zapadłe w nich wyroki będą zapewne poddane rewizji nadzwyczajnej. W powyższych okolicznościach wypowiedzi ks. Wyszyńskiego muszą zasługiwać na pobłażliwość. Trzyletnie zaś odosobnienie bez śledztwa i wyroku sądowego nie może zgadzać się z zasadami praworządności ludowej.
Anin, 23 października
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Usiłujemy uchwycić sens niezliczonych ulotek i odezw, gęsto rozplakatowanych na ulicy. W jakimś brudno powielonym apelu powtarza się nazwisko [Józsefa] Mindszentyego [prymasa Węgier] – chodzi o jego uwolnienie, które zresztą podobno dziś się już urzeczywistniło. W poprzek odezwy ktoś napisał czerwonym ołówkiem: „Nem kell kommunizmus!”. Ten sam odręczny napis spotykamy jeszcze kilkakrotnie. Zagadnięty przez nas starszy pan w podniszczonym paletku i wyrudziałym kapeluszu zna niemiecki i ochoczo wyjaśnia:
– To znaczy „nie chcemy komunizmu”.
Po czym z własnej inicjatywy dodaje:
– Nikt u nas nie chce komunizmu. Od najmniejszego dziecka do starca, nikt nie chce komunizmu. Mamy go dość na zawsze!
Budapeszt, 31 października
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
W okresie panoszenia się w naszej Ojczyźnie kultu jednostki, w okresie gwałcenia zasad demokratycznych i praworządności został aresztowany Ordynariusz diecezji kieleckiej ks. biskup Czesław Kaczmarek. Po prawie 3-ch letnim areszcie śledczym pod „opieką” osławionego Różańskiego, Ordynariusz nasz został zmuszony znanymi metodami do przyznania się do niepopełnionych przestępstw i skazany przez Sąd Wojskowy. Wprawdzie po 4-ro letnim pobycie w więzieniu biskup Kaczmarek został ułaskawiony, ale istniejące jeszcze z dawnego okresu dyskryminacyjne w stosunku do Kościoła zarządzenia nie pozwalają mu na powrót do swojej diecezji.
Tego rodzaju postępowanie w stosunku do naszego Arcypasterza, człowieka, według naszego najgłębszego przekonania niewinnego, jest dla nas katolików kieleckich wielką boleścią, mącącą naszą radość, spowodowaną ogłoszeniem Waszego programu, którego urzeczywistnienie wzięliśmy sobie jak najbardziej do Serca. Ta boleść i smutek katolików kieleckich są tym przykrzejsze dla nas, że wielu skrzywdzonych już doczekało się naprawienia wyrządzonych im przez system kultu jednostki krzywd, a nasz Ordynariusz nie może się doczekać ani rehabilitacji ani zezwolenia na powrót do pracy w swej diecezji. A katolicy kieleccy: robotnicy, chłopi, inteligencja, młodzież czekają na ten powrót z utęsknieniem.
W dzisiejszych trudnych czasach jest niezbędna ściślejsza spójnia całego narodu polskiego. Katolicy diecezji kieleckiej pragną tej spójni i chcieliby, aby nic nie stało jej na przeszkodzie. Wy, Obywatelu Pierwszy Sekretarzu, nawołujecie i słusznie do tej jedności narodu. To też mamy nadzieję, że usuniecie wszystko to, co może przeszkadzać scementowaniu całego naszego narodu w dniach wielkiej próby.
Kierując się tym przesłankami oraz opierając się na Waszym umiłowaniu prawdy i poczuciu sprawiedliwości, katolicy kieleccy zwracają się do Was, Obywatelu Pierwszy Sekretarzu z całą ufnością: o zajęcie się sprawą naszego Ordynariusza biskupa Czesława Kaczmarka i spowodowanie jego jak najszybszego powrotu do Kielc celem objęcia zarządu diecezją kielecką.
[liczne podpisy]
Kielce, 6 listopada
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Zarząd Główny Towarzystwa Przyjaciół dzieci informuje, że w ostatnim czasie na terenie woj. krakowskiego miały miejsce wystąpienia zorganizowanych grup ludności domagające się wprowadzenia nauki religii w szkołach TPD.
W Krakowie akcja ta jest szczególnie nasilona, jest zorganizowana, prowadzi ją tzw. „komitet rewolucyjny dla sprawy religii w szkołach”.
Władze miejscowe nie panują w pełni nad sytuacją i nie zawsze postępują właściwie (np. uciekają się do pomocy księży, pertraktują z nimi).
Potrzebna jest pomoc ze strony władz centralnych, przede wszystkim Ministerstwa Oświaty.
Warszawa, 19 listopada
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
& 1. Nauczyciele przedmiotów nadobowiązkowych nie wchodzą w skład rady pedagogicznej.
& 2. Nauczyciele przedmiotów nadobowiązkowych mogą w razie potrzeby na zaproszenie kierownika (dyrektora) szkoły brać udział w posiedzeniach rad pedagogicznych – z głosem doradczym.
& 3. Zarządzenie wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.
Warszawa, 7 grudnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Komisja Wspólna rozpatrzyła i załatwiła szereg spraw doniosłych dla Państwa i Kościoła.
1. W celu uregulowania prawnego stosunków Państwa z Administracją Kościelną – Komisja Wspólna wystąpi do władz państwowych o uchylenie obecnie obowiązującego dekretu z dnia 9.II.1955 r. o obsadzaniu duchownych stanowisk kościelnych. Regulujący te sprawy nowy akt prawny będzie gwarantował wpływ Państwa na obsadę stanowisk arcybiskupów, biskupów diecezjalnych i koadiutorów z prawem następstwa oraz proboszczów, zachowując jednocześnie wymogi jurysdykcji kościelnej.
Projekt nowego aktu prawnego będzie uzgodniony na Komisji Wspólnej.
2. W celu uregulowania nauczania religii w szkole, ustalono następujące zasady:
Zapewnia się pełną swobodę i gwarantuje dobrowolność pobierania nauki religii w szkołach podstawowych i średnich dla dzieci, których rodzice wyrażą takie życzenie. Nauczanie religii będzie prowadzone w szkole jako przedmiot nadobowiązkowy. Władze szkolne obowiązane są umożliwić pobieranie nauki religii przez odpowiedni rozkład zajęć szkolnych.
[…]
Władze szkolne i duchowieństwo zapewnią całkowitą swobodę i tolerancję zarówno dl wierzących, jak i dla niewierzących i będą zdecydowanie przeciwdziałały wszelkim przejawom naruszania wolności sumienia.
Warszawa, 8 grudnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
1. Zapewnia się pełną swobodę i gwarantuje dobrowolność pobierania nauki religii w szkołach podstawowych i średnich. Nauczanie religii będzie prowadzone w szkole jako przedmiot nadobowiązkowy. Naukę tego przedmiotu organizuje się dla tych uczniów, których rodzice wyrażą w tej sprawie indywidualne życzenia na piśmie.
2. Nauczanie religii odbywa się na podstawie programów i podręczników zatwierdzonych przez władze kościelne i szkolne.
a) Nauczanie religii odbywa się na postawie programów i podręczników zatwierdzonych przez władze kościelne i szkolne.
b) Jeżeli liczba uczniów pobierających naukę religii w klasie wynosi mniej niż 20, należy łączyć w grupy uczniów oddziałów tej samej klasy lub różnych klas.
c) Wymiar godzin nauczania religii wynosi: w klasie I – jedną godzinę tygodniowo, w klasach II-VII – dwie godziny tygodniowo, we wszystkich klasach szkół średnich – jedną godzinę tygodniowo.
d) Nauczanie religii – tak jak inne lekcje nadobowiązkowe – powinno się odbywać w zasadzie po godzinach zajęć obowiązkowych. Tam gdzie pozwalają na to warunki, lekcje religii mogą się odbywać przed rozpoczęciem zajęć obowiązkowych. […] Uczniom nie uczącym się religii szkoła obowiązana jest zapewnić należytą opiekę w godzinach przerw w nauce obowiązkowej, spowodowanych nauczaniem religii.
[…]
3. Obowiązki nauczyciela religii mogą pełnić osoby duchowne lub świeckie mające upoważnienie do nauczania religii wydane przez władze kościelne. Nauczyciele religii będą powoływani przez władze szkolne w porozumieniu z władzami kościelnymi.
[Warszawa], 8 grudnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
W celu zapewnienia warunków pełnej wolności sumienia dla uczącej się młodzieży:
1. Zezwala się na prowadzenie szkół bez nauki religii, jeśli większość rodziców uczniów w tych szkołach nie wyrazi życzenia pobierania nauki religii przez ich dzieci i jeśli istnieją warunki przeniesienia uczniów, których rodzice wyrażają życzenie, by dzieci ich uczyły się religii, do szkół z nauką religii znajdujących się w pobliżu.
Uczniom szkół, w których nie będzie prowadzona nauka religii, należy ułatwić w okresie przejściowym (tj. do końca roku szk. 1956/[19]57) – na żądanie ich rodziców – korzystanie z nauki religii poza szkołą.
2. W szkołach, w których na podstawie p.[unktu] 1 zarządzenia Ministra Oświaty z dnia 8 XII 1956 […] odbywa się nauka religii, zezwala się na organizowanie klas (oddziałów).
W sprawach związanych z realizacją postanowień niniejszego okólnika należy zapewnić wszystkie warunki pełnej dobrowolności i swobody wyrażania życzeń przez rodziców i uwzględnić ich postulaty.
[Warszawa], 11 grudnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Bywają wypadki, że niektórzy księża nie uważają za wystarczającą obiektywną i tolerancyjną postawę nauczycielstwa wobec nauczania religii, ale wymagają agitacji za składaniem oświadczeń o zgłoszeniu dzieci na naukę religii. Gdy ilość takich zgłoszeń jest mała, atakują oni nauczycielstwo za rzekome „przeszkadzanie w wprowadzeniu nauki religii do szkoły”. Zdarzają się też bezzasadne zarzuty, że kierownicy szkół, czy też pojedynczy nauczyciele niszczą złożone oświadczenia. Miały miejsce niedopuszczalne wypadki wywierania przez niektórych księży nacisku na nauczycielstwo, w szczególności poprzez ataki z ambony.
W szeregu miejscowościach doszło do ingerencji księży w wewnętrzne sprawy szkoły, poprzez osobiste zawieszanie krzyży we wszystkich klasach, poświęcanie krzyży w budynku szkolnym lub poświęcanie budynku.
Dochodzi również do zatargów na tle żądań rewindykacji budynków szkolnych, które w przeszłości stanowiły własność kościelną lub były użytkowane na cele liturgiczne. Problemy takie mogą być rozwiązane jedynie przez powołane władze zgodnie z obowiązującymi przepisami prawnymi, przy uwzględnieniu potrzeb miejscowej ludności. Sądzę, że wspólne działanie władz szkolnych i duchowieństwa może przyczynić się do poinformowania obywateli o stanie prawnym tych budynków i Ew.[entualnie] poczynionych krokach, nie dopuszczając do samorzutnych prób zajmowania budynków.
Otrzymuję stale bardzo niepokojące wiadomości o przypadkach moralnego nacisku, pogróżek a nawet często pobiciu dzieci z rodzin areligijnych lub też rodzin wyznania niekatolickiego.
Warszawa, 1 lutego
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Wieczorem wizyta Bohdana Skąpskiego, kierownika Instytutu Prymasowskiego na Jasnej Górze, który opowiadał o dokonanej [22 lipca] rewizji. Odbyła się ona w sposób brutalny z użyciem pałek gumowych przez milicję, która przyjechała na trzech samochodach ciężarowych. Skąpski był bardzo wzburzony i domagał się jakiejś reakcji na to z mojej strony. […] wyraziłem obawę, że będą jeszcze dalsze akty podobnego rodzaju.
— Jakie jest z tego wyjście? — zapytywał Skąpski.
— Zależy to od ks. Prymasa — odpowiedziałem — zależy od tego, by w jakiś sposób liczyć się z władzą ludową i unikać niepotrzebnych zadrażnień.
Zwróciłem uwagę, że Kościół na skutek błędnych rachub politycznych i na skutek akcji nacisku społecznego, czym się wielu biskupów powoduje — może wiele stracić ze zdobyczy otrzymanych w Październiku. Rząd jest bezwzględny i nie będzie się liczył ani z opinią społeczną wewnątrz kraju, ani z opinią zagranicy i postąpi brutalnie, odbierając Kościołowi jego najważniejsze dziedziny pracy. Nikt się o to nie upomni w sposób skuteczny, bo na taką skuteczność nie ma miejsca.
Warszawa, 24 lipca
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
1. Niedopuszczalny jest udział nauczycieli i wychowawców szkół i innych państwowych placówek oświatowo-wychowawczych w organizowaniu wśród powierzonej im młodzieży praktyk religijnych bądź też oddziaływanie na młodzież w tym kierunku.
2. Dekoracja izb lekcyjnych i innych pomieszczeń szkolnych nie powinna naruszać świeckiego charakteru szkoły. W związku z tym izby lekcyjne i inne pomieszczenia szkolne nie powinny być dekorowane emblematami religijnymi.
Sprzeczne ze świeckim charakterem szkoły jest odmawianie modlitwy w szkole przed rozpoczęciem i po zakończeniu przedmiotów obowiązkowych. […]
Należy podkreślić, że komunikat Komisji Wspólnej przedstawicieli Rządu i Episkopatu z grudnia 1956 r. zapewniał nauczanie religii jako przedmiotu nadobowiązkowego dla tych dzieci, których rodzice wyrażają takie życzenie, nie przewiduje wprowadzenia do szkół ani praktyk religijnych, ani emblematów religijnych.
3. […] należy ściśle przestrzegać wytycznych, że lekcje religii mogą się odbywać tylko po godzinach zajęć obowiązkowych a tam, gdzie wymagają tego warunki – również przed rozpoczęciem zajęć obowiązkowych, jednak nie wcześniej niż o godzinie 8,00. W związku z tym lekcje religii nie mogą się odbywać w godzinach przeznaczonych na zajęcia obowiązkowe.
Warszawa, 4 sierpnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
& 1. Nauczycielami religii w szkołach państwowych nie mogą być osoby przynależne do zgromadzeń zakonnych.
& 2. Zarządzenie wchodzi w życie z dniem 1 września 1958 r.
Jednocześnie tracą moc wszelkie przepisy sprzeczne z niniejszym zarządzeniem.
[Warszawa], 4 sierpnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Walka Kościoła z państwem – bo wobec miażdżącej przewagi zwolenników Kościoła tak to trzeba nazywać – rozwija się i przybiera na sile. Ze zgrozą myślę, co z tego dla Polski wyniknie. Są to wszystko owoce owego listu papieskiego do Polaków z okazji 300-lecia Andrzeja Boboli [maj 1957] – listu, nad którym rok temu tak rozpaczał p. Jerzy. Ja wtedy myślałam, że ten list nie będzie miał praktycznego znaczenia. A oto zaczyna mieć złowrogie.
Prawdę mówiąc Kościół nigdy jeszcze chyba nie miał w Polsce takiego znaczenia jak dziś. Po prostu panoszy się zuchwale i zaczyna się uciekać do metod postępowania, jakie zwalczał u komunistów. Nietolerancyjność i ciemnota naszych katolików przechodzą ludzkie pojęcie.
Komorów, 31 sierpnia
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Wg informacji Komitetów Wojewódzkich na dzień 10-go bm., na ogólną ilość 26.311 szkół krzyże zostały zdjęte w 23.530, tj. w ok. 90%. W Warszawie, Łodzi, w woj. opolskim i bydgoskim krzyże usunięto ze wszystkich szkół. […]
W woj. kieleckim doszło do szeregu poważnych incydentów, w kilkunastu wypadkach interweniowała milicja i prokuratura, zatrzymano ok. 100 osób, grzywną ukarano kilkadziesiąt osób, w stosunku do 18-tu prowadzi się dochodzenie. W dniu 10-go bm. milicja interweniowała czterokrotnie. We wsi Gałki (pow. Przysucha) ok. 400 osób wtargnęło siłą do szkoły i zawiesiło krzyże, obecnemu w szkole posłowi zrewidowano teczkę, szukając w niej zdjętych krzyży. We wsi Kryształkowice (pow. Przysucha) grupa demonstrantów rozbiła zebranie partyjno-ZSL-owskie, wtargnęła do szkoły i zawiesiła krzyże, wznosząc okrzyki „precz z nauczycielami komunistami”. Podobnie było w Gostrzewicach i Woli Gałeckiej. W gromadzie Budki wybito szyby w mieszkaniu nauczyciela. Zwraca uwagę fakt, że o ile w pierwszych dniach w demonstracjach brały udział kobiety, to obecnie w kilku wypadkach uczestniczyli w nich mężczyźni.
Jak informuje KW Kielce, wzrosła obecnie jawna działalność kleru. W pow. kieleckim księża organizują zbieranie deklaracji za wprowadzeniem do szkół nauki religii i zawieszeniem krzyży (czterech księży wezwano do PRN). W pow. Busko, w parafii Wełnin, ksiądz na kazaniu mówił: „parafianie, nie dajcie poniewierać wiary, w piątek księża boso pójdą do spowiedzi, a wy powinniście w tym czasie iść do szkoły, zawiesić krzyże i żądać nauki religii”.
Warszawa, 12 września
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Na terenie tut[ejszego] województwa wg ostatnich danych z Kuratorium, to 32% szkół posiada jeszcze krzyże.
Ostatnio na terenie kilku powiatów doszło do ekscesów, gdzie ponownie w szkołach zawieszono krzyże i tak np. na terenie pow. kolneńskiego w miejscowości Zabiele grupa kobiet złożona z 60 osób w dniu 14.9.1958 r. zawiesiła krzyże, tak samo i na terenie pow. dąbrowskiego w miejscowości Suchodolina, Bartniki i Sadowe zawiesili krzyże i okupowali szkołę.
Na terenie pow. bielskiego [krzyże] zawieszono ponownie w Tołczach i Czaczkach, które następnie zostały zdjęte, w wyniku czego do szkoły przyszło tylko 15% dzieci.
Białystok, 16 września
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Po miesiącu nieobecności w kraju wróciłem do swych prac. Zastałem w Polsce prawdziwą wojnę krzyżową, którą rozpętała partia, nakazując w szkołach zdejmowanie krzyży. W różnych częściach Polski odbywają się manifestacje antyrządowe, rozgramiane przez milicję. Wieś jest wzburzona, walka przybiera ostre formy. Dzieci w niektórych miejscowościach nie chcą chodzić do szkoły albo jest i tak, że w klasach chłopcy siedzą w czapkach, bo nie ma krzyża. Autorytet nauczyciela bardzo na tym ucierpiał. Ohyda tego zarządzenia jest jasna nawet dla ludzi niewierzących. Partia okryła się hańbą. Po co to wszystko? Odbiera się wrażenie, jakby komuś zależało na tym, aby kompromitować Gomułkę w oczach społeczeństwa. Bo cała wina spada na niego. Czy to nakazały Sowiety? Czy „Natolin”?
Warszawa, 20 września
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Dzisiaj nad ranem umarł papież Pius XII. „Niemiecki papież”. Nie zapisał się dobrze w historii Polski, która znała tylko dwu papieży-przyjaciół swojej sprawy: Grzegorza VII i Piusa XI. Jak dotąd Pius XI był jedynym wielkim papieżem XX wieku. Płakali po nim nawet Żydzi – za jego encyklikę „Mit brennender Sorge” przeciw hitleryzmowi.
Warszawa, 9 października
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Dla młodzieży szkolnej, uczęszczającej do szkół bez nauki religii, winna być zorganizowana nauka religii w parafii. Nauka ta może być prowadzona w kościołach, kaplicach, salkach parafialnych, w lokalach mieszkalnych lub biurowych plebanii lub w oddanych na ten cel przez wiernych mieszkaniach.
[…]
W razie trudności lub przeszkód w prowadzeniu nauki religii poza szkołą – należy zawiadomić Sekretariat Episkopatu za pośrednictwem Kurii Biskupich.
Warszawa, 28 lutego
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
1. W szkołach, w których większość rodziców uczniów nie wyraża życzenia pobierania nauki religii przez ich dzieci, nie prowadzi się nauczania religii.
2. Jeżeli w szkole nie prowadzi się nauczania religii, należy zapewnić dzieciom (których rodzice wyrażają życzenie, by one uczyły się religii) możliwość przeniesienia do znajdującej się w pobliżu szkoły z nauką religii.
3. W szkołach, w których odbywa się nauka religii, na życzenie rodziców uczniów tworzy się klasy (oddziały) bez nauczania religii, jeśli liczba tych uczniów umożliwi utworzenie tych klas (oddziałów).
4. W sprawach związanych z realizacją postanowień niniejszego okólnika należy zapewnić wszystkie warunki pełnej dobrowolności i swobody wyrażania życzeń prze rodziców i uwzględnić ich postulaty.
5. Orzeczenie o nieprowadzeniu nauki religii w szkole bądź o utworzeniu klasy lub oddziału bez nauczania religii w przypadkach wymienionych w pkt. 1 i 3 niniejszego okólnika wydaje władza szkolna bezpośrednio nadzorująca daną szkołę (inspektorat oświaty lub kuratorium okręgu szkolnego).
[Warszawa], 14 kwietnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
1. Perspektywa rozwiązania sprawy nauki religii polega na przenoszeniu tej nauki ze szkół państwowych – poza szkołę. Dlatego nie jest wskazane przeciwstawianie się prowadzeniu pozaszkolnej nauki religii.
2. Nie należy kwestionować faktu prowadzenia przez kler lub upoważnione przez niego osoby (zakonników, zakonnice, osoby świeckie) nauczania religii poza szkołą dla dzieci uczęszczających do szkół, w których nauka religii nie odbywa się (wskutek uznania szkoły za szkołę bez nauczania religii lub wskutek braku nauczycieli religii spełniających warunki wymagane przez władze szkolne).
3. Nie należy także kwestionować prowadzonej tradycyjnie dodatkowej nauki religii (niezależnie od nauki religii w szkole) dla dzieci przygotowywanych do pierwszej komunii (tzw. katechizacji).
4. Natomiast nie ma powodu do tolerowania pozaszkolnych lekcji religii w tych przypadkach, gdy dzieci korzystają z nauki religii w szkole, a nauka pozaszkolna służyć ma wyłącznie rozszerzeniu oddziaływania kleru na dzieci. Tak samo nie ma powodu do tolerowania nauki religii dla dzieci w wieku przedszkolnym.
5. Pozaszkolna nauka religii może się odbywać w kościele, w pomieszczeniach parafialnych, a także w domach osób świeckich. Nie należy jednak na ten cel udostępniać pomieszczeń państwowych (np. świetlicy gromadzkiej, świetlicy PGR) lub pomieszczeń świeckich organizacji społecznych.
Warszawa, 31 lipca
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
O religii w szkołach ma decydować wola rodziców. Wypowiedzi rządowe i partyjne wyraźnie to podkreślały – nawet w liście I Sekretarza KC PZPR z dnia 27 maja br. wystosowanego do Episkopatu Polski była stanowcza wypowiedź: „Władze państwowe na życzenie rodziców dopuszczają w szkołach nauczanie religii jako przedmiotu nadobowiązkowego”.
To co się obecnie dzieje w szkolnictwie świadczy, trzeba z ubolewaniem stwierdzić, że wola rodziców zupełnie nie jest brana pod uwagę – owszem, wbrew woli rodziców są tworzone szkoły bez religii, a dzieje się to w sposób uwłaczający władzom szkolnym.
Via facti jest usuwana religia ze szkoły i tworzone są szkoły bez religii. Tak samo było przed Październikiem – bez specjalnego zarządzenia, pod rozmaitymi pretekstami religia była ze szkoły usuwana i de facto większość szkół była bez religii.
Warszawa, 19 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Od początku posiedzenia poruszenie wśród posłów w związku z tą ustawą. Loga-Sowiński rozmawiał ze mną dwukrotnie, przedstawiając rzecz w ten sposób, iż głosowanie przeciw ustawie ma charakter wybitnie polityczny i oznacza ze strony „Znaku” walkę na całego. Przestrze¬gał on przed konsekwencjami i radził zastanowić się i raczej wstrzymać się od głosowania.
W kuluarach zastępca Kliszki, Pszczółkowski, wraz z Baranowskim zatrzymali Stommę i mnie, w podobny sposób przedstawiając stanowisko partii. Zwołaliśmy zebranie naszych posłów, przedstawiając im sugestie partii, zespół początkowo odmówił zmiany swego stanowiska. Po przerwie, przed rozpoczęciem popołudniowej sesji, w głosowaniu większość wypowiedziała się za wstrzymaniem się od głosowania.
Tymczasem 15 minut później dowiedziałem się w kuluarach od posłów z PZPR, że jednak głosujemy przeciw ustawie. Wywołałem z sali Stommę, który wobec Pszczółkowskiego i Baranowskiego przedstawił swoje stanowisko sprzed kilku godzin. To samo oświadczył w rozmowie z Logą-Sowińskim. Byłem zbulwersowany nagłą zmianą stanowiska Stommy i „Znaku”, tym zwłaszcza, że o tej zmianie nie dowiedziałem się wprost. Głosowałem przeciw ustawie tak jak i inni, będąc przekonanym, że jest to jedynie manifestacja i że ten nierozważny krok polityczny przyniesie na pewno dalsze szkody Kościołowi.
Elastyczność intelektualna Stommy, delikatnie mówiąc, wzbudziła moje zdumienie. Zdolność równie sugestywnego argumentowania „za”, co i „przeciw” — jest dla mnie niepokojąca.
Warszawa, 16 listopada
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej mają prawo do nauki.
Oświata i wychowanie stanowią jedną z podstawowych dźwigni socjalistycznego rozwoju Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. System kształcenia i wychowania ma na celu przygotowanie kwalifikowanych pracowników gospodarki i kultury narodowej, świadomych budowniczych socjalizmu. Rozwój systemu oświaty i wychowania zapewnia każdemu obywatelowi zdobycie wykształcenia podstawowego oraz dostępność wszystkich szczebli i kierunków kształcenia w zależności od zainteresowań i uzdolnień. Dostosowany do tych zadań ustrój szkolny oraz charakter nauczania i wychowania ustala niniejsza ustawa.
Rozdział I
Postanowienia ogólne
Art. 1. Nauczanie i wychowanie w szkołach i innych placówkach oświatowo-wychowawczych ma na celu wszechstronny rozwój uczniów i wychowanie ich na świadomych i twórczych obywateli Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Zmierza ono do tego, aby uczniom i wychowankom zapewnić wiedzę o prawach przyrody i życia społecznego, o dziejach i kulturze narodu i ludzkości, aby kształtować naukowy pogląd na świat i zapewnić kwalifikacje do pracy zawodowej.
Szkoły i inne placówki oświatowo-wychowawcze wychowują w duchu socjalistycznej moralności i socjalistycznych zasad współżycia społecznego, w duchu umiłowania Ojczyzny, pokoju, wolności, sprawiedliwości społecznej i braterstwa ludzi pracy wszystkich krajów, uczą zamiłowania i szacunku do pracy, poszanowania mienia narodowego, przygotowują do czynnego udziału w rozwoju kraju, jego gospodarki i kultury.
Art. 2. Szkoły i inne placówki oświatowo-wychowawcze są instytucjami świeckimi. Całokształt nauczania i wychowania w tych instytucjach ma charakter świecki.
[Warszawa], 15 lipca
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Zasadniczym prawem Kościoła i obowiązkiem jest nauczanie.
I teraz to nauczanie ma być uzależnione od rozmaitych kagańcowych przepisów. Ma być ograniczone co do miejsca – tylko w kościołach publicznych – nawet w kościołach nauczanie jest uważane jako punkt katechetyczny – wszystkie punkty katechetyczne, nawet te istniejące muszą być zatwierdzone – są stawiane warunki jakim musi odpowiadać punkt katechetyczny. Nadzór nad wszystkim mają mieć inspektorzy szkolni.
To jest wkraczanie w dziedzinę ściśle kościelną i wewnętrzną sprawę Kościoła – jest to brutalne wkroczenie do świątyń.
Czy to nie jest sprzeczne ze wszystkimi oświadczeniami najwyższych czynników państwowych i partyjnych – sprzeczne z oświadczeniami, które padły z trybuny sejmowej.
Nauczanie ma być ograniczone co do osób, które miałyby nauczać – tylko księża diecezjalni, lub osoby świeckie, ale tylko posiadające pełne kwalifikacje – wykluczeni są natomiast księża zakonni i zakonnice (nowa dyskryminacja). Wykładający nadto muszą być zatwierdzeni przez Wydziały Oświaty.
Księża Proboszczowie przez podpisanie „umowy o pracę” mają się uzależnić od władz administracyjnych – w zamian za to obiecano im pensje i świadczenia na równi z innymi pracownikami państwowymi.
Naiwny chwyt – Władze Państwowe przez płacenie pensji i świadczenia chcą zjednać sobie duchowieństwo – społeczeństwo uspokoić i powiedzieć: patrzcie jak dbamy o naukę religii, że nawet chcemy płacić.
Cel tej całej akcji jest przejrzysty – uniemożliwić nauczanie religii poza szkołą. Najpierw usunięto religię ze szkoły – niby pozostawiono poza szkołą – a teraz i to sparaliżować.
Warszawa, 24 sierpnia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Uprzejmie proszę o wpłynięcie na Ministra Oświaty, żeby wycofał instrukcję w sprawie konieczności zgłaszania nauczania religii przy kościele. To sprzeczne z Konstytucją, Dekretem o wolności wyznania, Deklaracją praw człowieka. Państwo ma już możność niedopuszczania do działalności kościelnej na mocy dekretu o obsadzaniu stanowisk kościelnych. Po cóż to bezpośrednie ingerowanie w działalność duszpasterską i uzależnianie od inspektora szkolnego, który z księży może uczyć dzieci Objawienia Bożego? Państwo wie przecież, że każdy proboszcz i wikary muszą na mocy swych święceń przy każdej parafii uczyć dzieci, chociaż jakże często woleliby nie musieć, bo to wielka udręka uczyć dzieci cudze. Umysły i serca moich parafian i tak wzburzone dziś i podniecone, po co dalsze jątrzenie ich? Takem z ambony w październiku 1962 cieszył się z dopuszczenia Obywatela Gomółki [sic!] do steru – samem bezpośrednio na tym skorzystał – bom wyszedł z więzienia, niesłusznie zamknięty – dziś się parafianie moi: górnicy, hutnicy i kolejarze ze mnie śmieją, żem tak stawiał na Obywatela I Sekretarza.
25 czerwca
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Dziś był w Makowie odpust, jakież to miłe i zabawne, a jak oni się tu świetnie mają, jak dziewczęta modnie ubrane, ile amerykańskich ciuchów! Na cmentarzu grobowce piękniejsze niż w Warszawie, kościół wielki, napchany ludźmi po wręby, a dalej zabawy, karuzele, strzelnice, jak to na odpuście. Świetne, bardzo mi się podobało – rzeczywiście Gomułka to „król chłopów”, powodzi im się doskonale, zwłaszcza w „dolarowych” wsiach galicyjskich: „trochę z tacy, trochę z macy”, i stąd biorą, i stąd. He, he.
Maków, 10 sierpnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Najdostojniejszy Księże Kardynale,
Pragnę serdecznie podziękować za przysłanie mi „dziesięciu tez” o celibacie kapłanów, wydanych przez Biskupów Północnej Nadrenii i Westfalii.
Cieszymy się, że Biskupi Niemieccy w tej trudnej sytuacji Kościoła tak stanowczo stanęli po stronie Jego Świątobliwości Pawła VI w sprawie celibatu kapłanów Kościoła obrządku łacińskiego i że podzielają zdanie ogromnej większości Episkopatu.
Polscy Biskupi i duchowieństwo uważają celibat za zaszczyt i nieodzowny warunek skutecznej pracy duszpasterskiej. Lud polski stanowczo nie chce kapłanów żonatych. Sytuacja, w jakiej obecnie znajduje się Kościół w Polsce, wprost namacalnie wskazuje, że tylko kapłan wolny od trosk o rodzinę może oprzeć się naporowi materializmu.
Dlatego oświadczenie Biskupów Północnej Nadrenii i Westfalii uważamy za wielki wkład na rzecz jedności w Kościele i braterską pomoc dla Kościołów lokalnych.
Wasza Eminencja raczy przyjąć wyrazy mojej głębokiej czci i życzenia na Gaudia Paschalia [Wielkanoc]. Stefan Card. Wyszyński
(Odpis, sporządzony przez służby perlustracyjne, z listu Prymasa
Stefana Wyszyńskiego do arcybiskupa Kolonii Josepha Hoffnera)
Warszawa, 24 marca
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Ekscelencjo, Najczcigodniejszy Księże Biskupie,
Bardzo dziękuję za przesłany mi wraz z listem odpis pisma do p. E[dwarda] Gierka podpisanego przez wszystkich Księży Biskupów i Dziekanów Diecezji Katowickiej, a postulującego zaniechanie niedzielnej pracy górników i związaną z tym nadmierną eksploatację człowieka pracy. List ten odczytałem wspólnie w Księżmi Biskupami Archidiecezji Krakowskiej. Wszyscy uznają głęboką słuszność zajętego w nim stanowiska. Te same sprawy były przedmiotem wymiany myśli na zebraniu rejonowym dekanatów północno-zachodnich naszej Archidiecezji (rejon przemysłowo-górniczy).
Duszpasterze stwierdzili to samo, co znalazło wyraz w piśmie do p. Gierka, przesłanym mi w odpisie przez Waszą Ekscelencję. W tej chwili wyjeżdżam do Rzymu. Jednakże sprawa jest tej wagi, że musimy w dalszym ciągu zastanawiać się nad zajęciem stanowiska w szerszym wymiarze. Łączę wyrazy braterskiej czci. Kardynał Wojtyła
Kraków, 3 marca
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Powrót Jana Pawła II. Telewizja transmituje z Warszawy mszę na placu Zwycięstwa (rząd jest reprezentowany przez ministra od kombatantów). Ulice Krakowa są puste. W katolickim liceum sióstr Prezentek gorączkowe mycie okien. Olbrzymi portret papieża zdobi kościół na ulicy Św. Jana. W miastach, które ma odwiedzić papież, na kilka dni wstrzymano sprzedaż alkoholu. Zabronione zostało dekorowanie budynków państwowych. Krakowskie i warszawskie prostytutki poszły w odstawkę. Wysłannicy radia France Inter najwyraźniej mają za zadanie minimalizować wszelkie przejawy niezgody między Gierkiem i papieżem. Porównują Belweder do Pałacu Elizejskiego.
Kraków, 2 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.
Nareszcie. Biegamy w czwórkę w deszczu po zielonych Błoniach. Jak dzieci, jak w 1944, gdy przelatywały amerykańskie samoloty (może to właśnie chciałem ponownie przeżyć?), machamy na widok helikopterów małymi flagami Polski i Watykanu. Helikoptery lądują na Błoniach, papież jest w czwartym. Przemówienia. Tworzy się orszak. Wmieszałem się w tłum przy parku Jordana. Wieczór. Pod balkonem pałacu arcybiskupstwa, gdzie zatrzymał się papież, tłum skanduje jego imię. Papież wychodzi na balkon, za nim, nieco z tyłu nowy kardynał krakowski, Franciszek Macharski. To niespodziewane spotkanie przedłużają okrzyki, wiwaty i pieśni. Jan Paweł II z trudem dochodzi do głosu. Mówi z udawaną surowością: „Jak to? To obywatel Krakowa znika na całe osiem miesięcy, a wy nie ruszacie na poszukiwania?”.
Znów rozlegają się pieśni, jeszcze donośniejsze. Na balkonie papież wybija nogą rytm. Gdy robi się późno, oświadcza: „Róbcie co chcecie, ja idę spać”.
Na twarzach krakowian, w ich zachowaniu, daje się wyczytać radość, śmiałość nawet. […] W domu akademickim „Babilon” na miasteczku studenckim, gdzie zakazano jakichkolwiek dekoracji na przywitanie papieża, studenci zapalili światła w pokojach w ten sposób, że przez całą noc oświetlone okna fasady budynku tworzyły z dala wielki krzyż.
Kraków, 6 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.
Parking, przygotowany z okazji wizyty papieskiej w Nowym Targu, znajduje się około dziesięć kilometrów od lądowiska, gdzie papież ma w południe odprawiać mszę. […] Wokół terenu lądowiska przewoźne bary – samochody z otwartym tyłem, przerobionym na kontuar; oferują kanapki, soki owocowe, kiełbaski. Wspinam się na jedną z takich ciężarówek, żeby robić zdjęcia. Księża w dżinsach przebierają się w sutanny. Górale powkładali zdobione skórą spodnie z białego sukna, haftowane serdaki i małe kapelusze. Siadamy na trawie. Megafony podają godziny odjazdu pociągów popołudniowych do Zakopanego i Krakowa; zaleca nam się zachowanie w obecności papieża porządku i dyscypliny, opanowanie i entuzjazm. I oto helikoptery! Jak zwykle „czekamy na czwarty!”. Boska pszczoła, uzbrojona w święte żądło, zawieszona nad naszymi głowami.
Jesteśmy daleko od ołtarza. […] Z homilii papieskiej docierają do mnie tylko okruchy: kochamy tę ziemię; nadciągają czarne chmury, […] żeby tu, w Polsce, zachowane zostało prawo do pracy i do ziemi; żeby za swą pracę ludzie otrzymywali wynagrodzenie; człowiek ma prawo do życia i do rodziny; z rodziny czerpie swą siłę i młodość.
Nowy Targ, 8 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.
Biały marsz. Na Błoniach zgromadził się tłum młodych, wśród jaskrów, z dala od krów. Księża wydają instrukcje przez megafon: żadnych haseł, same białe chorągwie. Wielu młodych ma na sobie białe spodnie i koszule, białe sukienki. Jakaś starsza pani wyjęła białe rękawiczki. Są białe róże i goździki i kilka czarnych sutann. Orszak rusza przy dźwiękach muzyki Chopina. Przechodzi Aleją Mickiewicza, wzdłuż Biblioteki Jagiellońskiej. Doganiam go na skrzyżowaniu, gdzie Karmelicka dochodzi do Plant. Rynek zalany ludźmi – ponad dwieście tysięcy. Przed kościołem Mariackim, nad ołtarzem, ogromny portret Jana Pawła II. Plakat z pokojowym hasłem, wzywa do walki z siłami zła.
Kraków, 17 maja
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Po południu mieliśmy pierwsze spotkanie z kapelanem, ppłk. Tadeuszem Błońskim, salwatorianinem, proboszczem kościoła garnirowanego z Gdańska-Wrzeszcza. Był wyraźnie zdenerwowany swoją sytuacją, ale też była ona niełatwa. Z jednej strony my, pełni nieufności do wszystkiego, co serwowała nam komenda obozu, z drugiej strony kapelan, jak się potem okazało, również otrzymał ostrzeżenie o grożącym mu sądzie wojennym w przypadku, gdyby przekazał jakieś informacje pochodzące od nas na zewnątrz. […] W tej atmosferze, w celach, które po kolei odwiedzał kapelan – żądano od niego okazania dokumentu uwierzytelniającego jego posługę kapłańską ze strony władz diecezji. Miał taki dokument, widzieliśmy na własne oczy. Było to jedno ze smutniejszych doświadczeń. Dał o sobie znać klasyczny mechanizm ubecki polegający na sianiu wzajemnych podejrzeń. W kaplicy kapelan udzielił nam zbiorowego absolutorium i rozdał komunię. Dostaliśmy także opłatki na jutrzejszą wigilię. Jest nadzieja, że przyjedzie jutro i będzie mógł odprawić w kaplicy mszę św.
Strzebielinek, 23 grudnia
Jan Mur, Dziennik internowanego (XII 1981 – XII 1982), Gdańsk-Warszawa, 1989.
Zawsze oczekujemy niedzieli z nadzieją i ożywieniem. W trakcie odwiedzin napływa do obozu porcja wiadomości, która musi wystarczyć na cały tydzień. Oczekujemy też niedzielnych mszy św. (niestety Polskie Radio nie transmituje już mszy św.), w czasie których możemy wysłuchać informacji z działalności Kościoła. Bardziej też włączamy się w sprawy liturgii. Koledzy na zmianę czytają fragmenty lekcji i przygotowują intencje, o które modlimy się w czasie mszy św. Z uwagą wysłuchujemy wszystkich komunikatów episkopatu. Ze szczególną uwagą śledzimy ciąg wypowiedzi naszego papieża. Dziś – jak podały zachodnie agencje radiowe – papież ostro potępił działalność junty. W podobnym tonie wygłosił kazanie prymas Glemp. Jego wczorajsze spotkanie z Jaruzelskim nie wniosło nowych elementów.
Strzebielinek, 10 stycznia
Jan Mur, Dziennik internowanego (XII 1981 – XII 1982), Gdańsk-Warszawa, 1989.
Szósty miesiąc stanu wojennego. W kościele Mariackim została odprawiona msza. Po mszy, około szóstej wieczorem, milicja zablokowała wszystkie ulice wokół Rynku i zaatakowała wiernych przy użyciu pałek i gazu łzawiącego. Część zebranych, szukając schronienia, zawróciła do kościoła. Słychać płacz i krzyk dzieci. Starsze osoby mdleją.
Kraków, 13 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Wiem, że środowisko twórcze w ostatnim czasie przeżywa nie małe konflikty moralne. Wiem, Drodzy nasi Twórcy, że wśród Was jest bardzo wielu, którzy zdecydowali się nie w pełni wykorzystywać swoje możliwości, nie w pełni uzewnętrzniać swój talent/ była to decyzja sięgająca postaw moralnych, bardzo poważna, sprawa sumienia, o wymiarach społecznych, bo cały Naród przeżywał głębokie konflikty. I one trwają nadal. I wielu pyta: co dalej? I nie byłoby to słowo pasterskie, gdybym nie odpowiedział na to. Na to jestem, żeby odpowiadać. Uważam, że ci nasi bracia, którzy w proteście w przemyśleniu moralnym odcięli się od wykonywania swoich czynności w określonych instytucjach, powinni do nich teraz wrócić. I o to bym prosił, byśmy na Boże Narodzenie mogli spotkać się, choćby przed ekranami telewizorów. I jeżeli taką prośbę przedkładam, to niechaj nikt, kto mnie słucha, czy kto mnie nagrywa, nie interpretuje tych słów, jako namawianie do współpracy z reżimem – nie interpretuję, że łamię charaktery. Niech takie słownictwo, proszę Was, nigdy nie będzie stosowane do Kościoła, do wypowiedzi Prymasa. Czynię to w najgłębszym przeświadczeniu moralnej odpowiedzialności za te postawy.
[...]
Dla wielu jest to problem szerszy, moralny: czy można współpracować z instytucją złą? Tak się czasem ujmuje ten problem, a to stwarza niezwykłe konflikty. A przecież instytucji złych trudno w świecie znaleźć. Świat nie jest święty. Świat jest do uświęcenia. I ten świat czyniący źle – zmieniają ludzie. A więc trzeba iść w ten świat. [...] I to jest postawa chrześcijańska: iść naprzód. Jeżeli w świecie widzimy zło, to trzeba to zło naprawić swoją obecnością, swoją dobrą postawą, swoją odwagą. A więc życzmy sobie wzajemnie odwagi do otwierania tych czasem zatrzaskujących się drzwi.
Warszawa, 29 listopada
„Przegląd”, Aktorzy, Nr 1, Warszawa 1983.
Tajne specjalnego znaczenia [...]
W dniu wczorajszym Wydział „W” KSMO odnotował pierwsze opinie i komentarze na temat wizyty papieża w Warszawie. Przeważała w nich troska o spokojny i godny przebieg tej wizyty. [...] Poniżej wybór ciekawszych fragmentów listów:
„Przemówienie Ojca Św. było wręcz genialne. Wysłuchałem go dwukrotnie. Jakże żałosne było to zestawienie dwóch przemówień dwóch profesorów: [Henryka] Jabłońskiego i Wojtyły. Mówili dwaj mężowie stanu: słuchając pierwszego, miało się wrażenie, że jego myśli i wyobrażenia wybiegają na dwa tygodnie naprzód, a drugiego – na tysiąc lat, przy czym ten drugi chwilę bieżącą widzi jak najdokładniej, ale przez pryzmat jakiejś rzeczywistej, przez miliony aprobowanej idei – i przez pryzmat umożliwiający dostrzeganie celów dalekosiężnych”.
[...]
„Wczoraj Papież przyjechał. Obrazek w zasadzie smutny i bezmyślny z ulic Warszawy. Na trasie przejazdu już 3–4 godziny przed zgromadziły się tłumy, tysiące ludzi. Wystali się, poniszczyli, co się dało, trawniki, klomby, co popadło, tylko po to, by widzieć Papieża przez dosłownie 2 sekundy. Tłum ludzki to jednak bezmyślne, rozhisteryzowane bydło. Lepiej tego nie oglądać – ma się wtedy zdrowsze nerwy.”
„Piszę ten list w radiowozie, w czasie pełnienia służby, którą teraz pełnimy prawie non stop. Dochodzi godzina dwunasta, a służbę zaczęliśmy o szóstej i prawdopodobnie skończy się ona późnym wieczorem, podobnie jak wczoraj. Po wczorajszych uroczystościach dość liczne grupy młodzieży wywołały zamieszki uliczne. Wszystko skończyło się jednak dobrze, ale sytuacja zaostrzyła się i między innymi dlatego wciąż działamy. Nastrój mam dość podły, gdyż we Wrocławiu już po wyjeździe papieża spodziewane są uliczne demonstracje, a Wrocław to nasz rejon.
Takie ekscesy mogą opóźnić mój urlop, ale mam nadzieję, że nie będzie tak źle i wszystko ułoży się tak, jak powinno.”
Warszawa, 19 czerwca
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Spektakl odbywa się niedaleko Wisły, w sali muzeum episkopalnego. Udaje nam się wejść bez biletów, dzięki Marynie Barfuss, Oli Maurer i Piotrowi Skrzyneckiemu. Wielu ludzi zostało na zewnątrz. Duchowni są bardzo czujni. Piotr włożył swoją najpiękniejszą pelerynę. Scena jest bardzo mała. W pierwszym rzędzie siedzi jakiś duchowny, widzimy tylko jego plecy. Chwilę przed rozpoczęciem przedstawienia ktoś, wymieniwszy z Piotrem dowcipy polityczne porównujące zasługi Krakowa i Warszawy, ogłosił „Jest tu ksiądz Popiełuszko!”. Natychmiast wznoszą się długie owacje i oklaski. Ksiądz wstał, odwrócił się z uśmiechem, pozdrowił zebranych i podziękował ruchem głowy, po czym usiadł. Przedstawienie zaczęło się w wyjątkowym podnieceniu. Wysłuchałem znów piosenek, które słyszałem już w Krakowie u Dominikanów w czerwcu 1982 roku. Nie ma Haliny Wyrodek, ale jest piękne trio zuchwałych demonów: Anna Szałapak, Ola i Maryna. W skeczu o przyszłych wyborach do rad narodowych człowiek w łachmanach czołga się przed dobrze ubraną postacią, podającą mu kiełbasę na wędce. Jeden z aktorów doskonale imituje Ewę Demarczyk, byłą divę kabaretu. Inny wyśpiewuje milicyjne przejścia Piotra, „syna Mariana”. Kilkakrotne bisy piosenek. Pod koniec spektaklu z ostatniego rzędu, cudem jakby wyrósł bukiet biało-czerwonych kwiatów i przewędrował z rąk do rąk na scenę, aż do kruchej sylwetki księdza Popiełuszki, który dołączył do sław kabaretu, milcząco udzielając im błogosławieństwa – wszystko to jak gdyby po to, by opanować tę szczególną, bo wykradzioną wrogowi radość, której fala zalała widownię, i przed opuszczeniem sali powierzyć ją ludziom bardziej widocznym, którzy na zewnątrz będą musieli przekazać ją innym.
Warszawa, 12 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Wychodząc z założenia, że większa część ludności polskiej na Litwie jest wierząca, zwracamy się do władz kościelnych Litwy i Polski, do Papieża Jana Pawła II o podjęcie pilnych kroków ku kształceniu księży Polaków w języku polskim z kierowaniem ich do pełnienia misji duszpasterskiej na Wileńszczyźnie.
Z zatroskaniem zwracamy uwagę na fakt, że od roku 1939 nie wydano na Litwie ani jednej pozycji literatury religijnej w języku polskim.
Apelujemy do księży prowadzących pracę duszpasterską na Wileńszczyźnie o nieobrażanie uczuć narodowych wiernych, o poszanowanie ich ludzkiej, chrześcijańskiej godności.
Spełniając tysięczne prośby wierzących zwracamy się o stworzenie warunków do odprawiania już w najbliższym czasie w Katedrze Wileńskiej nabożeństw również w języku polskim.
Wilno, 16 kwietnia
Dokumenty Związku Polaków na Litwie 1988–1998, red. Jan Sienkiewicz, Wilno 2003.
Panie prezydencie !
Staje pan przed ogromnym i trudnym zadaniem przewodzenia narodowi w tych niełatwych czasach, wspólnie z parlamentem, rządem, jego Instytucjami i z wszystkimi mieszkańcami. W swym przemówieniu noworocznym powiedział pan, że zaledwie kilka dni od objęcia prezydentury wystarczyło, aby poczuć ciężar zadań, ale dodał pan, że „mamy dość siły, dość wiary i możliwości, żeby zmienić Polskę. Zbudujemy wspólnie nowy ład gospodarczy... Stać nas na wiele... Niech Bóg błogosławi naszym zmaganiom”. Przypadł panu wraz z całym narodem trud przebudowy Polski – i to pod wieloma względami, bo kryzys dotknął moralności, ekonomii i polityki, dotknął po prostu człowieka. Dziś widzimy wyraźnie, że każde pokolenie musi rozwiązywać odważnie, mądrze problemy swojego czasu, że nie może obciążać nimi pokoleń przyszłych.
Sprawy Polski leżą mi bardzo na sercu w tych przełomowych czasach, a zwłaszcza gdy zbliża się moja czwarta pielgrzymka apostolska do Polski, do Polski nowej i demokratycznej. Daję temu wyraz przy każdej okazji, a zwłaszcza podczas środowych audiencji, kiedy zwracam się do wszystkich rodaków, modląc się z nimi i za nich i przypominając ewangeliczne zasady jakimi winni kierować się wszyscy, by zapewnić pomyślność swej ojczyźnie.
W takim też duchu na ręce pana prezydenta, składam życzenia wszystkim Polkom i Połakom, bez względu na ich wyznanie czy światopogląd. Życzę, aby wierność Bogu i najlepszym tradycjom, miłość ojczyzny – były światłem i drogowskazem w podejmowaniu wszystkich decyzji.
Troska zaś o jej dobro niech wyzwala mądre inicjatywy, konieczna jedność niech rośnie, szlachetnie, w pluralizmie. Wiemy, że to należy do dobrych tradycji przeszłości. [...] Byłoby wielkim przestępstwem, gdyby ktoś łub jakaś grupa chciała szukać własnych interesów, zwłaszcza teraz, gdy organizm Rzeczypospolitej jest tak osłabiony. W działaniu niech więc przyświeca wszystkim Połakom troska o wspólne dobro, które wszyscy winni realizować ofiarnie w duchu szczerości, otwartości, z odwagą moralną i polityczną, ku pożytkowi ojczyzny i całej rodziny ludzkiej. Wszystkie te sprawy pan, jako prezydent powołany na to stanowisko przez naród, uosabia w szczególny sposób. Zapewne czynił pan będzie wszystko, by być prezydentem wszystkich Polaków, trzeba też, by Polska czyniła wszystko co możliwe, by okazać się ojczyzną dla tych synów i córek, którzy od dawna lub w ostatnich latach, znaleźli się poza jej granicami.
Szczęść Boże, panie prezydencie.
Szczęść Boże dla pana i wszystkich rodaków.
Watykan, ok. 7 lutego
„Gazeta Wyborcza” nr 501, z 7 lutego 1991.
Staje się więc ta ziemia – warsztat pracy rolnika – ziemia, która rodzi i karmi, jakimś podobieństwem matki. Matka – ziemia. O ładnym innym warsztacie pracy nie podobna tak się wyrazić. A człowiek, który tę ziemię uprawia, czuje się – słusznie – bezpośrednim adresatem i mandatariuszem tych najstarszych słów samego Stwórcy wypowiedzianych do prarodziców: Czyńcie sobie ziemię poddaną.
[...]
Wiem, że chłop polski zaczyna znowu jakby tracić pewność siebie i nadzieję na przyszłość. Wzruszony bytem waszym listem z 8 maja tego roku, który przestaliście do Watykanu. Piszecie w nim o pewnym jakby wyczerpaniu życiowych sił naszego Narodu oraz o bolączkach waszego życia, do których należy rozszerzające się ubóstwo, szybkie bogacenie się jednych i brak perspektyw dla drugich. Ale macie też świadomość, że w Polsce dokonuje się wielkie przejście i trzeba ocalić dotychczasowe reformy, nadając im nowy wymiar w nadchodzących latach. „W suwerennej Rzeczypospolitej – tak piszecie – przebudowujemy ustrój społeczny na normalnych, demokratycznych zasadach. Staramy się wypracować właściwe rozwiązania gospodarcze”. Niech wam Bóg w tym szlachetnym wysiłku błogosławi.
Łomża, 5 czerwca
„Gazeta Wyborcza” nr 598, z 5 czerwca 1991.
W toku ostatniej, czwartej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II usłyszeliśmy od niego wiele myśli głębokiej mądrości, otrzymaliśmy dużo pouczeń i rad duchowych. Wszystkie te natchnione słowa, przyjmowane z największą uwagą i powagą zmodyfikowały w pewnym stopniu polski klimat duchowy.
Sytuacja w jakiej żyjemy, którą narzucił Polsce bieg historycznym wydarzeń, zostaje ta sama. Papież odleciał do Watykanu, a my zostajemy z naszymi trudnymi sprawami, które są naszą dolą. Musimy się sami z nimi uporać. Ale pewna zmiana klimatu duchowego daje nam większą dojrzałość, każe głębiej i poważniej popatrzeć na nasze problemy, sięgnąć do sedna sprawy.
[...]
Ostatnia wizyta Ojca Świętego kierowała myśl ku poprzednim. Przypominaliśmy sobie szczególnie szczery, spontaniczny entuzjazm pierwszej pielgrzymki, albo też prawdziwy szok i niewypowiedziane szczęście po ogłoszeniu wyników conclave 1978 roku. Cała Polska przeżyła wtedy coś na kształt historycznego wstrząsu.
[...]
Siłą rzeczy narzucały się myśli, aby te wartości w oddaniu wobec Ojca Św. zawarte zachować, ocalić, nadając im trwały walor moralny.
„Gazeta Wyborcza” nr 605, z 13 czerwca 1991.
Nasza historia, chyba bardziej niż historia jakiegokolwiek innego narodu na ziemi, wskazuje, do jak tragicznych konsekwencji prowadzi przekonanie, że najwyższym i ostatecznym celem narodu jest wolność.
Wydawało mi się, gdy słuchałem wspaniałych słów Ojca Świętego, że Jan Paweł II woła do całego narodu: Rodacy! Nie wolno nam zatrzymać się na drodze, wiodącej przez trudną wolność w oparciu o wiecznotrwałe wskazania Chrystusa, do Polski silnej, sprawiedliwej, dumnie upominającej się o swoje prawa wobec możnych tego świata, wolnej od krzywdy ludzkiej, dobrej matki wszystkich swych córek i synów!
18 czerwca
„Gazeta Wyborcza” nr 609, z 18 czerwca 1991.
Zapadający zmrok rozświetliły silne reflektory iluminujące klasztor. Na dole zapaliły się setki, pochodni i tysiące ogników, a tłum trzymający się za wzniesione do góry ręce falował w rytm religijnych melodii. Uniesienie udzieliło się także stojącym w pobliżu trybuny dziennikarskiej żołnierzom: widziałem polskich, czechosłowackich, węgierskich, niemieckich, francuskich, włoskich i hiszpańskich żołnierzy, którzy rozradowani falowali wraz z tłumem, powtarzając wspólnie refren. To przedstawienie nie miało widowni: niemal wszyscy byli uczestnikami. Mimo trudów całego dnia tłum na placu nie przerzedził się, jedynie w świetle ognia z pochodni wydawał się bardziej majestatyczny.
Wieczorne czuwanie nie było już tak dynamiczne: Papież nauczał, a młodzież słuchała w skupieniu. Ale zanim zaczął przemawiać, musiał najpierw okiełznać rozbawionych młodych. Najpierw więc... zamruczał dwa razy do mikrofonu i to wystarczyło.
Modlitwa zakończyła się około godz. 23.00, ale nie zakończył się happening. Czuwanie na placu trwało całą noc, aż do białego rana śpiewano i bawiono się na ulicach. Bardziej zmęczeni pielgrzymi rozkładali śpiwory pod gołym niebem: w promieniu kilometra od klasztoru nie było wolnego skweru i trawnika, a pojedyncze grupki można było spotkać nawet na peryferiach miasta.
Częstochowa, 14 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 661, z 19 sierpnia 1991.
Jestem przeciwnikiem wpisywania w ustawy państwowe słów: wartości chrześcijańskie. Nawet nie chodzi o ten porządek, który ma być wspólny, a więc każdego obywatela. Boję się natomiast, że zwolennicy wpisywania tych słów w ustawy nie zdają sobie sprawy, jak groźne to jest właśnie dla wartości chrześcijańskich. Kto bowiem będzie następnie interpretował prawo i – co za tym idzie – nadawał znaczenie słowom?
[...] Jestem też przeciw temu, by ustawy interpretowała hierarchia kościelna i wcale nie chodzi o to, że akurat nie jest to moja hierarchia duchowa. Jak się jednak nazywa porządek państwa, w którym prawo państwowe interpretuje hierarchia, choćby powszechnie wyznawanego Kościoła? Nie wierzę w to, że ogół rzymskich katolików w Polsce chce państwa wyznaniowego.
11 marca
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
Kościół jest wspólnotą wiernych, a tym samym wspólnotą obywateli. Ma więc w związku z tym wszelkie prawa, jakie mają obywatele – i to musi być zagwarantowane. Z drugiej strony – żadna instytucja nie może zastępować demokratycznie wybranych władz, jeśli się nie chce naruszyć zasad demokracji. Jeśli te dwie zasady przyjmiemy – a ja sobie nie wyobrażam, jak ich można nie przyjąć – sprawa stosunków państwo–Kościół przestaje być sporna.
[...]
Moje doświadczenie mówi mi, że człowiek wygrywa tylko wtedy, kiedy jest wierny podstawowym wartościom swojego narodu, nawet kiedy ten naród do końca nie jest tego świadom. W tym sensie to Andriej Sacharow jest historycznym zwycięzcą, a nie Leonid Breżniew, który go uwięził. Kryzys, z jakim mamy dziś do czynienia, dotyczy nie tylko Polski. To jest kryzys cywilizacyjny i to dotyka całej Europy. Właściwie my jesteśmy tylko w nim bardziej zaawansowani i bardziej zaawansowani w jego przezwyciężaniu.
My mamy taką szansę, bo jesteśmy pomiędzy Wschodem i Zachodem – stać się przewodnikiem Zachodu na Wschód i Wschodu na Zachód. To jest wyzwanie, które przed nami stoi. I dlatego sądzę, że wyrośniemy na potęgę duchową, materialną, że jeszcze raz skupimy na sobie oczy świata, tak jak w 1980 roku.
28 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Pragnę oświadczyć, że jestem zdecydowanym przeciwnikiem aborcji. I właśnie dlatego głosowałem, głosuję i zawsze będę głosował za jej dopuszczalnością w pewnych warunkach. Chodzi przecież o to, aby kobieta rodziła w miłości i wychowywała dziecko w miłości, bo to jest dla jego życia najważniejsze. Jeśli kobieta boi się dziecka, nie chce, nie może, a rodzi tylko dlatego, że jest zmuszona – to czy rodzi w miłości? Kobiety rodziły nawet w Oświęcimiu [Auschwitz], choć wszystko tam sprzysięgało się przeciw macierzyństwu.
Nie mam cienia wątpliwości, że zakaz sądowy nie rozwiązuje żadnego problemu. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w trakcie obowiązywania zakazu aborcji w Polsce zmalała liczba urodzin. Co to może znaczyć? Między innymi to, że musiała się zwiększyć liczba nielegalnych aborcji i wyjazdów do innych krajów, gdzie aborcja jest dopuszczalna. Uważam – i wielokrotnie to mówiłem – że zamiast przepisów w kodeksie karnym potrzebna jest ustawa o ochronie macierzyństwa. Kobieta, często młoda dziewczyna, która jest w ciąży, a nie chce urodzić, musi mieć gdzie przyjść, poradzić się, uzyskać pomoc, wsparcie moralne i materialne.
[...]
Wokół ustawy aborcyjnej wytworzył się zły klimat i panuje histeria. A przecież, skoro tak się troszczymy o nienarodzonych, to – dlaczego choćby części tego wysiłku nie skierować na troskę o już narodzonych? [...] W to, co się dzieje między matką a życiem, które ona nosi w sobie, w tę tajemniczą więź, nie wolno, naprawdę nie wolno wchodzić z kodeksem karnym, z butami. Do tego trzeba podchodzić z miłością. Kobieta musi się cieszyć z tego, że ma zostać matką, bo tylko wtedy będzie mogła chować dziecko w miłości i szczęściu.
[...]
Nie jestem człowiekiem wierzącym, to znaczy nie dana mi została łaska wiary. Natomiast jestem wyznawcą Ewangelii i ewangelicznych wartości. I moja postawa w sprawie tego głosowania i to wszystko, co tu mówię, jest motywowane właśnie Ewangelią.
24 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.