W Dniu Kobiet 8 marca 1968 roku – 44 lata temu – na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego odbył się wiec protestacyjny przeciwko zdjęciu przez władze komunistyczne wystawianych w Teatrze Narodowym „Dziadów” oraz przeciwko relegowaniu z uczelni Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Zgromadzeni na wiecu studenci zostali brutalnie zaatakowani przez oddziały milicji oraz „aktyw robotniczy”. Sprawa „Dziadów” stała się preludium do wydarzeń marcowych, a świętowany w PRL Dzień Kobiet 8 marca stał się od 1968 roku dniem obchodów rocznicy wiecu studentów Uniwersytetu Warszawskiego.
16 stycznia 1968 Ministerstwo Kultury i Sztuki nakazało z dniem 1 lutego 1968 zaprzestania wystawiania „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Oficjalnym powodem były zawarte w spektaklu elementy antysowieckie. Rankiem 30 stycznia w Warszawie w mieszkaniu sąsiadki Jacka Kuronia spotkali się „komandosi” – osoby ze środowiska studenckiego skupionego wokół Jacka Kuronia i Adama Michnika. Zapadła decyzja o organizacji protestu przeciw zdjęciu „Dziadów”. Równolegle, podobną decyzję podjęli studenci warszawskiej PWST. Wieczorem odbyło się ostatnie przedstawienie „Dziadów”. Na ostatni spektakl przyszły tłumy, głównie studenci. Natan Tenenbaum, uczestnik demonstracji, wspominał: Wtedy zobaczyłem paru znajomych z transparentem, który wstrząsnął podstawami systemu: „Żądamy dalszych przedstawień”. Wyszliśmy przed teatr, było nas już parędziesiąt osób. I pokrzykiwaliśmy: „Wolny teatr, wolna sztuka”. A ja zaraz pomyślałem, że powinna być jeszcze „Wolna miłość”, bo w końcu czemu nie. Po wyjściu z teatru ok. dwustuosobowy tłum ruszył w kierunku pomnika Adama Mickiewicza z transparentem Żądamy dalszych przedstawień, który złożono u stóp pomnika. Milicja rozpędziła manifestację pałkami i aresztowała 35 manifestantów. 31 stycznia dwaj studenci – Adam Michnik i Henryk Szlajfer – spotkali się z warszawskim korespondentem francuskiego dziennika „Le Monde”, któremu przekazali relację o demonstracji pod pomnikiem Mickiewicza. 16 lutego Irena Lasota złożyła w Kancelarii Sejmu protest młodzieży w sprawie zakazu wystawiania „Dziadów”, podpisany przez ponad 3 tysiące osób z Warszawy i Wrocławia.
29 lutego o 16.00 w Sali ZaiKS-u rozpoczęło się Nadzwyczajne Walne Zebranie Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich. Było ono poświęcone głównie sprawie „Dziadów”. Jerzy Andrzejewski na tym zebraniu wygłaszał: Współczesność jest zakłamana, historia fałszowana. Znajdujemy się w sytuacji, w której my, polscy pisarze, z całą, na jaką nas stać, siłą i stanowczością powinniśmy uderzyć na alarm, ponieważ sam byt polskiej twórczości i polskiej kultury jest zagrożony. Na koniec uchwalono rezolucję, napisaną przez Andrzeja Kijowskiego, sprzeciwiającą się decyzji zakazującej wystawiania „Dziadów” i potępiającą politykę kulturalną władz PZPR. Około 23.00 pod budynek przybyły delegacje robotnicze z rezolucjami warszawskich zakładów pracy. Około północy zebranie zostało przerwane.
3 marca Minister Oświaty Henryk Jabłoński, po naciskach ze strony MSW, w sposób bezprawny relegował z UW dwóch studentów Wydziału Historii, Adama Michnika i Henryka Szlajfera.
8 marca około 6.00 milicja zatrzymała trzech „komandosów”: Henryka Szlajfera, Seweryna Blumsztajna i Jana Lityńskiego. O 12.00 na dziedzińcu głównym Uniwersytetu Warszawskiego rozpoczął się wiec studencki. Anna Dodziuk, studentka historii, wspominała: 8 marca przed południem miałam seminarium. Zgłosiliśmy naszej pani profesor, że chcemy iść na wiec, zwolniła nas odpowiednio wcześniej i ruszyliśmy całą grupą. Z różnych stron na Krakowskie Przedmieście schodziły się takie grupki, sporo dziewczyn miało kwiaty, które dostały na Dzień Kobiet. Teren między Pałacem Kazimierzowskim a Biblioteką Uniwersytecką szybko się zapełniał. Studenci protestowali przeciwko zdjęciu „Dziadów” z afisza oraz relegowaniu z uczelni Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Zgromadzeni przyjęli rezolucję, w której stwierdzali m.in.: My studenci uczelni warszawskich, [...] oświadczamy: Nie pozwolimy nikomu deptać Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. epresjonowanie studentów, którzy protestowali przeciwko haniebnej decyzji zakazującej wystawienia "Dziadów" w Teatrze Narodowym, stanowi jawne pogwałcenie art. 71 Konstytucji. Nie pozwolimy odebrać sobie prawa do obrony demokratycznych i niepodległościowych tradycji Narodu Polskiego. Nie umilkniemy wobec represji. Naprzeciw demonstrującym studentom wyszły oddziały ZOMO, interweniowała milicja. Wychodziłam zza Biblioteki, przed sobą miałam bramę Uniwersytetu. Było pusto, bo większość studentów stała jeszcze z tyłu, przy rektoracie. Nagle brama otworzyła się i zobaczyłam [...], że wchodzą. Szeregami, w hełmach, z pałami, wchodzą golędziniacy [zomowcy z Golędzinowa]. Zatkało mnie, przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że to czasy okupacji. Myślę, że wtedy załamała się moja ufna wiara, że „socjalizm jest dobry”. Golędziniacy rozbiegli się. Jeden z nich zdzielił mnie ze dwa razy i tyle mojego. Innych poturbowali solidniej. Kolega, którego od dzieciństwa uczono, że jak coś złego — to do milicjanta, podszedł do jednego i tak dostał po głowie, że osunął się nieprzytomny – wspominała Anna Dodziuk.
Pod koniec dnia aresztowani zostali następni, m.in. Karol Modzelewski, Jacek Kuroń, Irena Lasota. 9 marca nastąpiły dalsze aresztowania „komandosów”. Zatrzymani zostali m.in. Adam Michnik i Barbara Toruńczyk. Odbyły się pierwsze procesy aresztowanych i postępowania przed kolegiami karno-administracyjnymi. Orzekano kary do pół roku więzienia oraz 2-3 tysiące zł grzywny. 9 marca na Politechnice Warszawskiej odbył się wiec popierający studentów UW i potępiający brutalne działania milicji. Uczestnik wiecu wspominał: Nikt nas nie zwoływał, a jednak w wielkiej auli gmachu głównego Politechniki Warszawskiej zebrał się rano tłum, jakiego nigdy przedtem ani potem nie widziałem. Parter i galerie były szczelnie wypełnione. [...] Na wiecu skandowano m.in.: „Demokracja, demokracja! Jasienica, Jasienica!”, a w końcu — „Prasa kłamie!”. Darto gazety, czasami podpalano je i rzucano z górnych galerii. Do gmachu Politechniki wdarły się oddziały ZOMO, by rozpędzić manifestujących studentów: „Golędzinów” zajmuje „strategiczne” miejsce na środku placu. U wylotów ulic tłumy rozsierdzonych studentów skandujących: „Gestapo!”. Około godziny 15.00 golędzinowcy przypuszczają atak na gmach Elektroniki i, rozbijając szyby, wdzierają się do środka. Pałują na korytarzach, ale tu szanse się wyrównują. Chwytamy za gaśnice i napastnicy wycofują się w popłochu. Jeden wyskakuje oknem, inny — wciągnięty do sali i rozbrojony — dostaje lanie, ale zwolniony opuszcza budynek o własnych siłach – wspominał Bogdan Czajkowski, student elektorniki.
11 marca protesty studenckie rozszerzyły się na inne ośrodki akademickie. Manifestacje odbywały się w Gliwicach, Krakowie, Lublinie i Łodzi. Tak ten dzień Antoni Soduła, student polonistyki Uniwersytetu Łódzkiego: Na następny dzień po napisaniu ulotki został uchwalony wiec solidarnościowy wszystkich studentów Łodzi. Już od rana gromadziliśmy się w Bibliotece, aby wyruszyć. Siedząc w „Piekiełku” (kawiarni w podziemiach Biblioteki, miejscu spotkań humanistów), obserwowaliśmy przez okienka wzmożone patrole wokół budynku. Wreszcie nadeszła ustalona godzina, chyba 14.00. Biblioteka była już otoczona kordonem — ORMO? MO? Robotników? SB? Aby wyjść, wytoczyliśmy się kręgami, kołem (jak w zabawie dziecięcej), każdy krąg trzymał się mocno za ręce. Natychmiast napór „porządkowych” pragnących rozerwać koło. Wyraźnie czułem alkohol, którym zionęli.
13 marca w Krakowie o 10.00 rozpoczął się wiec pod klubem studenckim „Żaczek”. Studenci spod „Żaczka” udali się pochodem w kierunku Rynku Głównego. Interweniowała milicja. W czasie kolejnego wiecu, w Collegium Novum, do budynku wkroczyła MO. Pobici zostali studenci i pracownicy naukowi. Studenci apelowali w ulotce do mieszkańców Krakowa: W pobliżu gmachu głównego LK zostaliśmy brutalnie zaatakowani przez siły MO i ORMO, posługujące się opancerzonym działkiem wodnym, granatami z gazem łzawiącym i pałkami. Dotkliwie pobito, skopano studentki i studentów, a także okolicznych przechodniów, nie oszczędzając nawet dzieci ani leżących już na bruku. Trzeba dodać na podstawie oświadczeń wielu obecnych, że funkcjonariusze MO biorący udział w akcji byli w stanie podniecenia alkoholowego. Następnie milicja wdarła się do Collegium Novum, łamiąc przyrzeczenia pierwszego sekretarza KW PZPR Czesława Domagały złożone w przeddzień na ręce rektora UJ głoszące, że w żadnej sytuacji organa MO nie wkroczą na teren uniwersytetu. Masakra trwała dalej w zamkniętych pomieszczeniach przepełnionych gazem. Nie oszczędzono nawet profesorów i pracowników nauki.
14 marca podjęty został strajk okupacyjny w domach studenckich „Nawojka” i „Żaczek”. Kolejne wiece studenckie zakończone interwencją milicji odbywały się w Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu, Szczecinie. W Katowicach na placu Dzierżyńskiego przed gmachem KW PZPR miał miejsce wiec aktywu partyjnego i robotniczego województwa śląskiego, który gromadził ok. 100 tys. osób. Edward Gierek, I sekretarz KW PZPR, przemawiał: Dzisiaj MO naszego województwa zatrzymała samochód, który wiózł na Śląsk grupę studentów z jednej uczelni, warszawskich studentów, którzy jechali zamącić spokojną śląską wodę. Nietrudno domyślić się, za czyje pieniądze podróżują ci młodzieżowi emisariusze. Są to ci sami zawiedzeni wrogowie Polski Ludowej, których życie nie nauczyło rozumu, którzy przy każdej okazji dają o sobie znać, różni pogrobowcy starego ustroju, rewizjoniści, syjoniści, sługusi imperializmu. Chcę z tego miejsca stwierdzić, że śląska woda nie była i nigdy nie będzie wodą na ich młyn. I jeśli co niektórzy będą nadal próbowali zawracać nurt naszego życia z obranej przez naród drogi, to śląska woda pogruchocze im kości.O 16.00 na placu Wolności zebrali się studenci. Doszło do brutalnej pacyfikacji manifestacji przez siły MO.
14 marca we Wrocławiu wieczorem został proklamowany 48-godzinny strajk okupacyjny na wszystkich uczelniach miasta. Alfred Jahn, rektor Uniwersytetu Wrocławskiego, wspominał: Dokoła zamkniętego uniwersytetu zbierały się tłumy ludzi. Z okna mojego gabinetu widziałem nadciągające wąskimi ulicami Starego Miasta strumienie ludzi wznoszących okrzyki sympatii. Pojawiła się milicja, samochody ustawiły się na placu Uniwersyteckim, a kordon milicjantów zajął miejsce tuż przed murami budynku, odgradzając od nich tłum ludzi. [...] Rozpoczęliśmy żywot oblężonego grodu. Przygotowano kuchnie, które ograniczały się właściwie do zaparzania herbaty. Dostarczano nam żywność z zewnątrz. Cech piekarzy zadbał o to, aby świeży chleb był dowożony do uniwersytetu. Podawano nam masło, wędliny, słodycze, papierosy. Ktoś podał bukiet kwiatów dla mnie, z gorącym dopiskiem życzeń i gratulacji. Miasto żyło strajkiem studenckim. W tej atmosferze powszechnie panującego zastraszenia i przemocy uświadomiono sobie, że jest możliwy protest i że wyszedł on właśnie od młodzieży, którą przez lata całe wychowywano na ludzi oddanych reżimowi.
15 marca w Gdańsku około 15.00 na gromadzący się w rejonie Politechniki tłum manifestantów uderzyły jednostki MO. Wybuchły walki uliczne, które ogarnęły całą dzielnicę. Milicja brutalnie spacyfikowała wiece w Katowicach i Legnicy. Na Uniwersytecie Warszawskim proklamowany został dwudniowy strajk ostrzegawczy. 16 marca miały miejsce kolejne demonstracje i starcia z milicją w Katowicach, Krakowie, Legnicy, Radomiu, Wrocławiu. 17 marca doszło do starć z milicją w Legnicy i Radomiu. 18 marca ogłoszono jednodniowy strajk okupacyjny w gmachu Wyższej Szkoły Pedagogicznej.
19 marca Władysław Gomułka przemawiał do warszawskiego aktywu partyjnego zgromadzonego w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Oświadczył on, że osoby żydowskiego pochodzenia, którym bliższy jest Izrael niż Polska Ludowa, mogą sobie tam wyjechać bez żadnych przeszkód. Był to rzadki w PRL przywilej wyjazdu na Zachód, okupiony jednak zakazem powrotu do Polski. Mieczysław F. Rakowski notował w dzienniku: Gdy Gomułka mówił o Żydach, że kto z nich chce wyjechać, to nie będziemy zatrzymywać, rozległy się okrzyki: „Choćby dziś”. Gdy skończył, nagrodzono go zdawkowymi oklaskami. [...] W rogu sali zamieniono transparenty. Początkowo były z poparciem Wiesława, potem zniknęły i pojawiły się inne: „Cała władza w ręce ludzi mających jedną ojczyznę”. Wynika z tego, że Biuro Polityczne ma dwie ojczyzny. Rozwinięto także hasło: „Syjoniści do Izraela”. Ktoś także krzyknął: „Żydzi na szubienicę”. Po spotkaniu Gomułka zwrócił się do Kępy z pytaniem: „Kogo tutaj sprowadziliście?”. Ten zaczął się jąkać —robotników, studentów, profesorów. Rapacki, który był świadkiem tej rozmowy, powiedział: „Aaa, to ci profesorowie tak wrzeszczeli”.
20 marca na Politechnice Warszawskiej odbył się wiec, podczas którego zapadła decyzja o przeprowadzeniu 48-godzinnego strajku okupacyjnego. Bogdan Czajkowski, student elektroniki PW, wspominał: Z godziny na godzinę rośnie liczba strajkujących. Atmosfera festynu, radosnego poczucia solidarności. Śpiewy chóralne i solowe, przerywane co jakiś czas wystąpieniami z „ambony” (balkonik na głównych schodach, pomiędzy I i II piętrem). Wokół gmachu gromadzą się mieszkańcy Warszawy. Zaczynają podawać nam napoje, żywność i papierosy. Kiedy pod koniec pierwszego dnia strajku wchodzę do jednego z punktów żywieniowych, widzę na środku sali ogromny, dwumetrowy stos wędlin, a pod ścianami „góry” pomarańczy, bananów i innej żywności.
21 marca w Łodzi trwały strajki okupacyjne na trzech największych uczelniach. W Warszawie podczas wiecu na Uniwersytecie proklamowano strajk okupacyjny. 25 marca wygasły protesty i strajki studenckie. 28 marca w Warszawie podczas ostatniego wiecu studenckiego w Auditorium Maximum na Uniwersytecie Warszawskim została uchwalona Deklaracja Ruchu Studenckiego. w której młodzież akademicka żądała podstawowych praw i wolności obywatelskich: wolności opinii, swobody zrzeszania się, zniesienia cenzury, wprowadzenia jawności życia publicznego, społecznej kontroli własności państwowej oraz przestrzegania konstytucyjnych praw obywatelskich. Teresa Bochwic wspominała: Ten wiec to nie było już to zwyczajowe protestowanie, apelowanie, formułowanie rezolucji [...], przestaliśmy „coś uważać”, zaczęliśmy czegoś żądać. [...] Oprócz wyliczania krzywd i prześladowań – ktoś odczytał pierwszy nasz program działania na przyszłość, czy raczej pierwszą próbę programu. O konieczności rozszerzenia demokratycznej platformy rządów, o konieczności naprawy gospodarki i o wielu, wielu sprawach pilnych i ważnych. Dotychczas prawie wyłącznie protestowaliśmy i rozliczaliśmy, przy czym robiliśmy to reagując na działania władz, które wiedziały dobrze, że nasza energia wyładuje się w oburzeniu, więc dostarczały nam do oburzania się kolejnych powodów. Program pokazywał, że niektórzy z nas potrafili jednak na chwilę ochłonąć i zastanowić się, co dalej.
Protesty studenckie stłumiono w całym kraju do końca marca 1968. Komunistyczna propaganda, rozbudzając nastroje antyinteligenckie i antysemickie, przedstawiała je jako prowokację i syjonistyczny spisek. W zakładach pracy organizowano tzw. masówki poparcia dla władz, na których potępiano wystąpienia studentów. Uczestniczy masówek występowali z hasłami: „Studenci do nauki, literaci do pióra!”, „Syjoniści do Syjamu!” czy „Mośki do Izraela!”. Osoby pochodzenia żydowskiego usuwano z kierowniczych stanowisk z uczelni, z partii: Zewsząd dowiaduję się o bezwzględnym usuwaniu Żydów z partii. Pod byle pretekstem, a często bez jakiegokolwiek pretekstu. Wysuwa się pod ich adresem najbardziej bzdurne oskarżenia, które się kupy nie trzymają. Cała ta akcja „rozrzedzania” odbywa się przy głośnym krzyku na temat antypolskiej kampanii syjonistycznej zagranicy. Wszyscy płoną oburzeniem: jak to? Nas posądza się o antysemityzm? To przecież ohydne kłamstwo. Przecież my, Polacy, ratowaliśmy Żydów w czasie okupacji... – notował w kwietniu Mieczysław F. Rakowski. W wyniku wydarzeń marcowych w latach 1968-1969 z Polski wyemigrowało ponad 15 tys. Żydów bądź osób pochodzenia żydowskiego. Czesław Miłosz 16 kwietnia pisał w liście do Henryka Grynberga: Prawdopodobnie są przeznaczenia narodów, i jeżeli chodzi o Polskę, przeznaczeniem są dziesięciolecia literatury emigracyjnej, która teraz, wobec nowej sytuacji w Polsce, będzie zasilana przez ludzi takich jak Pan, Żydów i nie-Żydów. [...] żeby robić antysemityzm w Polsce, kraju Treblinki, trzeba być bandą skurwysynów i idiotów. W wyniku tego zanosi się na nową truciznę i mitologizację.
W 44. rocznicę Marca’68 zapraszamy do zapoznania się z materiałami tekstowymi oraz ikonograficznymi, a także do wysłuchania relacji Jerzego Wociala z wydarzeń 8 marca 1968 roku. Wystarczy w wyszukiwarce wpisać tag: Marzec’68.
(mk-z)