Panie Marszałku!
Dziękuję Zgromadzeniu Narodowemu za wybór. Po raz drugi w mym życiu mam w ten sposób zalegalizowanie moich czynności i prac historycznych, które, niestety dla mnie, spotykały się przedtem z oporem i niechęcią dosyć szeroką. Tym razem dziękuję wszystkim panom, że wybór mój nie był jednomyślny, tak jak to było w lutym 1919 r. Mniej może w Polsce będzie zdrad i fałszu.
Niestety, przyjąć wyboru nie jestem w stanie. Nie mogłem wywalczyć w sobie zapomnienia, nie mogłem wydobyć z siebie aktu zaufania i do siebie w tej pracy, którą już raz czyniłem, ani też do tych, co mnie na ten urząd powołują.
Zbyt silnie w pamięci stoi mi tragiczna postać zamordowanego Prezydenta Narutowicza, którego nie zdołałem od okrutnego losu ochronić, zbyt silnie działa na mnie brutalna napaść na moje dzieci.
Nie mogę też nie stwierdzić raz jeszcze, że nie potrafię żyć bez pracy bezpośredniej, gdy istniejąca Konstytucja od Prezydenta taką właśnie pracę odsuwa i oddala.
Musiałbym zanadto się męczyć i łamać. Inny charakter do tego jest potrzebny.
Przepraszam za zawód, który czynię nie tylko tym, co za mną głosowali, lecz i tym, co poza salą Zgromadzenia żądają tego ode mnie.
[...]
Dziękuję raz jeszcze za wybór i proszę o natychmiastowy – daj Boże – szczęśliwy wybór Prezydenta Rzeczypospolitej.
Warszawa, 31 maja
Józef Piłsudski, O państwie i armii. Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Przeszło 20-tysięczny korowód przewinął się przed P. Prezydentem [Ignacym Mościckim], członkami Rządu z p. premierem [Januszem] Jędrzejewiczem i zaproszonymi gośćmi. Pierwsi szli Pomorzanie w sukmanach, w których przebijał kolor błękitny, dalej kaszubi w rybackich kaftanach i kapturach z sieciami na plecach, kolejno godnie przesuwały się poszczególne grupy, każda ze swą kapelą i w przepięknym „postroju swej ziemi”. Poznaniacy w długich sukmanach granatowych, witani oklaskami przez publiczność ślązacy, górnicy w czarnych strojach z latarniami w rękach, wilnianie w samodziałach. Przy dźwiękach cymbałów szły grupy litewska i białoruska, dalej poleszuccy, sieradzanie, mazowszanie i inni. Korowód przesuwał się przed gankiem z górą trzy godziny.
[…]
Był to wspaniały korowód, na czele którego dwunastu delegatów, reprezentujących wszystkie ziemie polskie niosło imponującej wielkości wieniec uwity ze zboża i przybrany kwieciem. Gdy delegacja doszła do trybuny, pierwsza przodownica złożyła P. Prezydentowi życzenia, a starosta wręczył Mu bochen chleba, mówiąc: „oto macie bochen chleba, bo tego najwięcej trzeba; krajcie nie dużo, nie mało, żeby dla wszystkich stało”.
Spała, ok. 4 września
„Gazeta Polska”, 4 września 1933, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
W przeddzień imienin Pana Prezydenta Rzplitej o godz. 12 w południe młodzież szkół średnich i powszechnych wraz z pocztami sztandarowymi oraz delegacje harcerzy przybyły na dziedziniec zamkowy, celem złożenia hołdu dostojnemu solenizantowi. […] Orkiestry szkolne odegrały hymn narodowy. Następnie jedna z uczennic w serdecznych słowach złożyła życzenia imieninowe i hołd Dostojnemu Solenizantowi w imieniu młodzieży szkolnej, zakończony okrzykiem na Jego cześć.
Warszawa, ok. 1 lutego
„Express Poranny”, 1 lutego 1936, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Niniejszym proszę uprzejmie o ułaskawienie i uwolnienie, lub zmniejszenie wymiaru kary dla mojego syna H., odbywającego karę więzienia w Dzierżonowie. Syn mój ur. 17 IV 1929 r. w Wałbrzychu, nie mając pracy i środków do życia, został namówiony przez swych kolegów pochodzenia niemieckiego do przejścia granicy niemieckiej, aby tam znaleźć pracę. Przed wykonaniem tego zamiaru został aresztowany w Wałbrzychu. Po osądzeniu został skazany na 15 lat więzienia, z tego 1 rok już odbył, a 5 lat zmniejszono w wyniku amnestii; pozostało do odbycia jeszcze 9 lat.
Ja, jego matka, wdowa, autochtonka, Polka – proszę gorąco Obywatela Prezydenta o częściowe lub całkowite darowanie kary mojemu synowi. Nadmieniam, że syn mój nigdy nie należał do organizacji „Hitler-Jugend” i był wychowany w duchu demokratycznym. Z kolei ja przez 10 lat należałam do Partii Socjalistycznej – wrogiej dla ustroju hitlerowskiego. Mój mąż również do w/w partii należał, za co został karnie wcielony do wojska niemieckiego i wysłany na front wschodni, gdzie zginął.
Jeszcze raz gorąco proszę Obywatela Prezydenta o przychylne rozpatrzenie mojej prośby i wypuszczenie na wolność mojego syna i żywiciela rodziny zarazem.
Wałbrzych, 7 lipca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
My niżej podpisani Niemcy jako rodzice uwięzionych szesnastu dzieci prosimy najuprzejmiej Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o ułaskawienie i darowanie im reszty kary.
Prośbę motywujemy następująco: w okresie Świąt Wielkiej Nocy w roku 1946, z niewiadomych nam przyczyn zostały aresztowane nasze dzieci w poszczególnych mieszkaniach i my nie władając językiem polskim musieliśmy podpisać protokół o niewiadomej nam treści. Aresztowania dokonały organa Urzędu Bezpieczeństwa w Wałbrzychu. […]
Hitler wszczepił swoją manię „Wielkości” przeważnie w podatne jednostki młodej generacji. I w mózgownicy przejętego tą manią małoletniego S. uroiła się myśl odegrania roli asystenta policji politycznej. Do zrealizowania tej myśli jest mu pomocny kolega drukarz, zatrudniony w drukarni poniemieckiej, zajętej przez wojska sojusznicze i dostarcza mu 1 formularz poniemieckich druków. Formularz ten S. wypełnia 22 I 1946 r. fałszując podpis doktora i zaopatrzył ten formularz w pieczątkę niemiecką, również podrobioną. Legitymacja ta – jako sfałszowana – nie ma absolutnie żadnego znaczenia, ani w Polsce, ani w Niemczech i dlatego nie można tej legitymacji brać poważnie jako dowód, gdyż pochodzi tylko od S., a nie od jakiejś organizacji zewnętrznej. Dalej S. stwarza (bardzo nieudaną zresztą) pieczątkę o treści: „Pełnomocnik Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na obwód XVIII Dolnego Śląska” i drugą o treści „Brit. Empire Secret Service 515”. Poza tym wydaje kartki z napisem: „10 MRZ 1946 – Green-Cross 31 DEZ 1946”. Mając to wszystko w ręku S w swej manii wielkości czuje się przez samego siebie upoważniony do czynu, puszczając kartki „Green-Cross” pomiędzy swych najbliższych kolegów i wmawiał im przy tym, że przy okazaniu tego świstka papieru przedostaną się bez przeszkód przez granicę i natychmiast otrzymają pracę.
Drugi zaś jego kolega prowadzi dokładną imienną ewidencję wydanych kartek. Nie dość tego to jeszcze każdy posiadacz takiej kartki chwali się wokół, że w każdej chwili może otrzymać pracę w Niemczech. Ci zaś, którzy chwalili się i pokazali tę kartkę rodzicom, to musieli ją spalić na ich oczach i otrzymali nie tylko naganę, ale i rodzice zabronili im kontaktować się nadal z kolegami, od których otrzymali kartki. Chwaląc się publicznie, zostali zdemaskowani i przy aresztowaniu ich wpadła imienna lista wszystkich szesnastu w ręce władz, bo i wpaść musiała. Niektórzy z nich mieli jeszcze kartki „Green-Cross” i oddali je władzom, inni zaś nie mieli, bo je spalili.
Naiwność i głupota tych małoletnich chłopców nie miała granicy, nie byli świadomi, że kartki te dostali od „fałszywego” asystenta policji politycznej; nie zbadali tego, gdyż i badać nie umieli.
[…]
Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu przyjął ten zespół zupełnie się nieznających chłopców jako nielegalną organizację, działającą na szkodę Państwa Polskiego. Stało się to na podstawie wyzej przytoczonych sfałszowanych i nieprawdziwych dowodów.
[…]
Wierzymy jeszcze w Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i w udzielenie łaski dla naszych synów, którzy nie są żadnymi zbrodniarzami wojennymi, ani powojennymi i wierzymy, że przez ułaskawienie i darowanie reszty kary naszym synom, Pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, dla której pracowaliśmy i jeszcze niektórzy pracują, ułatwi nam tak ciężkie nasze życie.
Wałbrzych, 14 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Mąż mój S.S. ur. dn. 10 III 1923 r. we Włodzimierzu Wołyńskim, został w dniu 19 I 48 r. skazany przez Rejonowy Sąd Wojskowy we Wrocławiu na karę śmierci.
Mąż mój przyznał się do zarzucanego mu przestępstwa, to jest do podpalenia sklepu spółdzielni „Włókniarz” w G., pow. Wałbrzych, jednak ja oraz cały szereg osób znających skazanego i okoliczności przestępstwa przekonani jesteśmy, że w sprawie tej wina skazanego S. sprowadza się do tego, iż wdawszy się w intymne stosunki z kierowniczką tegoż sklepu spółdzielni – Z. S. (współoskarżona w tej sprawie) jako jej zwierzchnik nie umiał zawładnąć sytuacją, choć niewątpliwie wiedział o systematycznych kradzieżach tejże kierowniczki Z. S.
Z. S. starsza o cztery lata od skazanego, pragnąc go oderwać ode mnie i dzieci – urządzała często wystawne przyjęcia, szafując majątkiem spółdzielni.
Z. S. opanowała całkowicie psychikę i wolę skazanego S. tak dalece, że tenże przyznał się do niepopełnionego przestępstwa, aby w ten sposób ratować ukochaną kobietę.
Ujawnił mi to skazany podczas dwukrotnego widzenia się z nim (zaraz po aresztowaniu i drugi raz po wyroku) zastrzegając, że nie podejmie obrony, bo obciążyłoby to Z. S.
W sprawie tej zachodzi niewątpliwie ów niezwykły wypadek, gdzie słabość ludzka czyni z uczciwego człowieka przestępcę.
Skazany S. przyjąwszy winę na siebie nie ujawnił nic Sądowi, nie usprawiedliwiał się i co gorsze – nie okazał skruchy.
Lecz jakże mógł okazać skruchę, gdy nie czuł się winnym, a padł tylko ofiarą swojej słabości i uczuć, jakie miał dla Z. S.
[…]
W tym miejscu muszę zaznaczyć, że nie kierują mną żadne motywy osobiste; po prostu muszę ratować ojca naszych dzieci, i mają prawo mieć ojca, aby nie powiększać wielotysięcznej rzeszy sierot w Polsce.
[…]
Dlatego mam przeświadczenie, że kara jest niewspółmierną do winy, jeżeli uwzględnić okoliczności łagodzące, a w szczególności jeśli uwzględnić nienaganną przeszłość skazanego, jego postawę obywatelską, wyjątkowe tło przestępstwa i bardzo młody wiek.
W tym stanie rzeczy ośmielam się gorąco prosić Obywatela Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o łaskę dla skazanego na śmierć S. S. – o życie dla ojca naszych maleńkich dzieci, których wdzięczność będzie opromieniała Głowę Pana Prezydenta przez całe życie.
Warszawa, 24 lutego
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Syn mój K. M., już jako 16-letni chłopiec wychowany w zasadach demokratycznych, jako syn robotnika kolejowego, członka PPS-u, w czasie okupacji z najeźdźcą hitlerowskim wystąpił do walki, zaciągając się w szeregi partyzantki sowieckiej pułkownika Kalinowskiego, by nadal walczyć o Polskę Demokratyczną – Polskę Ludową. W czasie, gdy Armia Czerwona toczyła najcięższe boje o Stalingrad, syn mój na tyłach okupanta prowadził dywersję – wysadzając mosty i linie kolejowe, utrudniając w ten sposób dostawę broni, amunicji i żywności armiom niemieckim walczącym na wschodzie – będąc sam dwukrotnie rannym. Po oswobodzeniu Polski przez Armię Czerwoną, syn mój wstępuje ochotniczo do Wojska Polskiego, by nadal utrwalać potęgę Polski Ludowej. Zdrowie jednak, które nadwyrężył w lasach Podhala, nie pozwoli mu pełnić służby w szeregach Armii Polskiej i zostaje zwolniony z Jej szeregów. Po zwolnieniu z W.P. udaje się na Ziemie Odzyskane do m. Nowy Sad i tu jako niedoświadczony życiowo chłopiec, spotyka się z prowokatorami reakcji i nieświadomie wciągnięty zostaje do nielegalnej organizacji. Czeka na dzień ogłoszenia Amnestii, by od tego czasu móc pracować normalnie dla dobra Polski Ludowej, pod swym prawym nazwiskiem, lecz niedanym mu było tego doczekać, gdyż zostaje w grudniu 1946 r. aresztowany. Dowódcy syna i prowokatorzy – jedni zbiegli za granicę, a drudzy korzystając z dobrodziejstwa Amnestii, chodzą po wolności i nadal studiują. Syn mój w organizacji był pionkiem, spełniał rozkazy d-cy pod karą śmierci, nie mógł wystąpić z organizacji, ani ujawnić w obawie o swe własne życie, chociaż zdawał sobie sprawę, że jego postępowanie nie zgadza się z jego demokratycznymi zasadami, - i dziś zamiast uczyć się i być pożyteczny dla Narodu Polskiego – siedzi i swe młode lata marnuje w więzieniu. Ja ojciec, jako stary PPS-owiec zawsze wszczepiałem w duszę syna zasady demokratyczne i ideę walki proletariatu o wolność klasy robotniczej.
Dziś jako ojciec zbałamuconego, niedoświadczonego syna zwracam się do Ciebie Obywatelu Prezydencie o ułaskawienie lub wydatne obniżenie kary więzienia dla mego syna – by syn mógł nadal pracować dla Polski Ludowej – kształcić się i propagować nadal ideę walki proletariatu, o którą walczył w szeregach partyzantki sowieckiej.
Ze swej strony zapewniam Cię Obywatelu Prezydencie, że dołożę wszelkich starań i sił, aby syn mój po powrocie z więzienia – powrócił do normalnego życia i wyrósł na jednego z budowniczych Polski Demokratycznej – Polski Ludowej.
J., woj. krakowskie, 5 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie! W dniu 13 VIII 1948 r. odbyła się rozprawa sądowa w mojej sprawie, w której to zostałem skazany na karę śmierci. Rozprawa ta odbyła się w trybie doraźnym.
[…]
W roku 1946 spotkałem się z jednym z moich kolegów z trzeciej klasy szkoły powszechnej, z którym nie widziałem się 10 lat. Kolega ten namówił mnie do wstąpienia do bandy rabunkowej i ja 20-letni chłopiec nie mając jeszcze silnej woli – uległem jego namowom i pokusom.
W 1946 r. dokonaliśmy trzech napadów z bronią w ręku, którą dostałem od tamtych, którzy nie są jeszcze ujęci przez władze bezpieczeństwa. Ponadto dokonaliśmy jeszcze jednego napadu w marcu 1947 r. Tak więc wszystkich napadów dokonaliśmy przed ogłoszeniem amnestii.
W roku 1947 zostałem zatrzymany przez funkcjonariusza MO, mając jednak przy sobie pistolet wystrzeliłem na postrach i zbiegłem, gdyż obawiałem się odpowiedzialności za posiadanie broni.
Z napadów tych ja otrzymałem ok. 120 tys. zł, i nikt nie został w nich zabity i nikogo nie mam na swoim sumieniu.
[…]
Do zarzucanych mi czynów sam się przyznałem po słowach, które powiedział mi oficer śledczy: „miałeś odwagę popełnić, miej odwagę przyznać się”.
Obywatelu Prezydencie! Gdy popełniałem przestępstwo miałem 20 lat, a dziś mam 22 lata. Wszystkiego czego się dopuściłem złego, uczyniłem tylko z namowy kolegów, dlatego że pochodzę z rodziny, która ma bardzo dobrą opinię, i nikt nigdy nie był w niej karany.
Mam ojca, matkę i dwie siostry, jestem jedynakiem. Wykonanie wyroku na mnie byłoby bardzo bolesnym ciosem dla mojej rodziny, dla mnie i dla kochającej mnie narzeczonej, która czeka na mój powrót i na założenie sobie gniazda rodzinnego. Dlatego bardzo proszę Obywatela Prezydenta o darowanie mi życia i o zamianę tego wyroku na karę więzienia.
Bardzo bym pragnął żyć jeszcze i stanąć wraz z innymi ramię przy ramieniu przy młocie i kowadle, i przyczynić się do odbudowy naszej Ojczyzny, tak zniszczonej przez okupanta.
[…]
Jeszcze raz błagam Obywatela Prezydenta o wejście w moje położenie. Dopraszam się łaski i darowania mi życia, abym z czasem mógł wstąpić w szeregi mas ludu uczciwie pracującego.
Wrocław, 15 sierpnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie!
Zwracam się z gorącą prośbą o uratowanie życia mojemu jedynemu synowi E. P. z Wrocławia, skazanemu na karę śmierci w dniu 13 VIII 1948 r.
Dzieckiem był, jak poszedł z domu, z dala od mojej opieki. Zepsuła i zdemoralizowała go wojna, partyzantka i złe towarzystwo ludzi, którzy choć starsi i mądrzejsi – popychali go ciągle do zła. Mój syn jest bardzo młody, ma dopiero 22 lata i jest z natury bardzo dobry.
Moja jedyna nadzieja w Panu, Obywatelu Prezydencie. Chłopiec zrozumiał teraz, że źle postąpił. Praca, choćby długoletnia w więzieniu – przywróci go do przytomności i naprowadzi na dobrą drogę, aby mógł służyć Ojczyźnie.
Niech wzruszą Pana łzy matki wylewane w dzień i nocy. za tę jedyną łaskę uzyskaną – modlić się będę, aby dobry Bóg dał Panu, Obywatelu Prezydencie jak najwięcej sił i zdrowia do rządzenia naszym krajem.
Jarosław, 20 sierpnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Uprzejmie proszę o rozpatrzenie sprawy i ułaskawienie mojego brata J. U. ur. dn. 1 listopada 1927 r. od winy i kary.
Nadmieniam, że brat mój został skazany na lat 6 więzienia przez Wojskowy Sąd we Wrocławiu w listopadzie 1947 r., pod zarzutem współpracy z Armią Andersa. Przebywa on we Wrocławiu w więzieniu nr 1 przeszło rok czasu.
Powodem tego wyroku było to, że brat mój, jako niepełnoletni, w roku 1947 wraz ze swoją kochanką Niemką, która musiała opuścić Polskę, wyjechał nieprawnie do Niemiec. Wyjazd jego spowodowała choroba i lekkomyślność mojego młodocianego brata, który nie zdawał sobie sprawy z obecnie wynikłych konsekwencji. Przebywał w Niemczech niedługo, iż w tym samym roku, tj. 1947 wracając z powrotem nieprawnie do kraju, został przyłapany na granicy przez MO i oddany do dyspozycji Prokuratury Wojskowej we Wrocławiu, która skazała go na wyżej wspomniany wyrok.
Wobec tego uważam, że wyrok, jaki zapadł oraz zarzuty są niesłuszne, gdyż mój niepełnoletni brat J. nie umiałby się zdobyć na tak haniebny czyn przeciw swojej Ojczyźnie. Dowodem wrogiego stosunku mojego brata do okupanta było to, że cały czas okupacji, jako dziecko, był poniewierany przez barbarzyńskich hitlerowców i wykorzystywany ciężką pracą na roli.
[…] Przejście przez granicę takiego młodego chłopca nie było niczym więcej jak tylko fantazją i wypływem niedostatecznego wychowania przez rodziców, które spowodowała długoletnia wojna i oddalenie go od domu.
[…]
Proszę o rozpatrzenie sprawy i przychylne załatwienie mej prośby.
Opole, 25 listopada
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jako matka moich synów: Teofila i Kazimierza M. skazanych przez Wojskowy Sąd we Wrocławiu: Teofil na 7 lat a Kazimierz na 6 lat więzienia – zwracam się do Ciebie Obywatelu Prezydencie, abyś raczył ułaskawić moich synów i zwolnić ich z więzienia.
[…]
Ktoś (bo nazwiska nie znam), kto był ścigany przez Władze, przyszedł do mego starszego syna Teofila we Wrocławiu, u którego przypadkowo znalazł się młodszy syn Kazimierz.
I za to, że synowie nie zameldowali o tym, że ten ktoś był u nich, skazani zostali na tak straszne kary.
Jako ich matka zapewniam, że synowie moi zawsze cieszyli się z obecnego ustroju Polski i posiadali dobrą opinię, co poświadczają wszyscy mieszkańcy wsi W. i Gminny Komitet Polskiej Partii Robotniczej w W.
Synowie moi skazani zostali we Wrocławiu w dniu 25 marca 1948 r. i siedzą już z górą rok w więzieniu w Rawiczu.
Wczoraj byłam u nich i stwierdziłam, że bardzo źle wyglądają, bo siedzą w tych murach i nie są zatrudnieni pracą.
Jako matka nieszczęśliwych moich synów, gorąco proszę Cię Obywatelu Prezydencie, któryś dał nam Polskę taką za jaką tęskniliśmy, abyś raczył ulżyć doli moim synom.
Za niepiśmienną F. M. z jej upoważnienia podpisuje się H. W.
Konin, 18 lutego
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 17 III 1949 r. zostałem skazany w trybie doraźnym za przestępstwo z art. 4 & 1 i 259 KK na karę śmierci. Ze względu na to, że przestępstwa dopuściłem się nieświadomie, jak też pod wpływem drugich zboczonych kolegów – przeto śmiem zwrócić się z gorącą prośbą do Obywatela Prezydenta o darowanie mi życia.
Oskarżenie zarzuca mi, że począwszy od 1947 roku dokonałem szeregu napadów z bronią w ręku na terenie Gdańska i Szczecina oraz, że od roku do chwili aresztowania, bez prawnego zezwolenia władz byłem w posiadaniu broni.
Obywatelu Prezydencie! Przestępstwo, za które będę musiał zapłacić życiem popełniłem nieświadomie, a raczej nie zdając sobie sprawy z jego znaczenia. Stało się tak dlatego, że byłem ciągle w otoczeniu zboczonych kolegów, których to właśnie namowom uległem i z nimi dokonywałem tych napadów.
Obywatelu Prezydencie! Jestem na bardzo niskim poziomie umysłowym, skutkiem czego nie mogłem nad sobą zapanować a przestępstwa dopuściłem się jedynie na skutek namowy innych zboczonych kolegów. Do napadów sprowokowała mnie bieda, gdyż bardzo mało zarabiałem i w żaden sposób nie mogłem się z tego utrzymać. Ponadto w 1947 r. ciężko zachorowałem, a po wyzdrowieniu nie mogłem wrócić do pracy, gdyż tam trzeba było ciężko pracować.
Obywatelu Prezydencie! Zgrzeszyłem, że rzucałem tak wielkie kłody pod nogi ludziom pracy, ale pragnąłbym naprawić swój błąd w inny sposób, w sposób, który przyniósłby pożytek odrodzonej Ojczyźnie Ludowej, rehabilitując się w ten sposób.
Obywatelu Prezydencie! Przyrzekam stanowczą poprawę, przyrzekam, że odtąd nie popełnię już żadnego przestępstwa, a świecić będę przykładem dla innych. Starać się będę oddać przysługi Ojczyźnie za popełnione przestępstwa i w ten sposób stać się godnym noszenia imienia obywatela.
Przedstawiając powyższe zwracam się z uprzejmą prośbą do Ojca Narodu Polskiego o darowanie mi życia, a ja ten Wielki Akt Łaski należycie docenię i swe młode siły poświęcę ku Chwale Polsce Ludowej.
Wrocław, 22 lutego
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Zwracam się do Obywatela Prezydenta z uprzejmą prośbą o łaskawe darowanie mi reszty (5 lat) kary więzienia w drodze łaski. Pragnę stanąć do żmudnej, codziennej pracy dla naszej Ojczyzny, odnowionej w ludowym, postępowym, kroczącym ku lepszemu jutru socjalizmie. Pragnę przystąpić do tych obywateli, którzy swą wytężoną pracą zdecydowanie przystąpili do realizowania wielkiego dzieła odbudowy Państwa i postępu, a tym samym do utrwalania pokoju, by wygrać bitwę o życie. Pragnę wytężyć swoje jeszcze młode siły i wiedzę w kierunku uzyskania takich owoców, które stanowiłyby dla mnie chlubę i były wyróżnieniem w społeczeństwie. Pragnę powrócić do swojej rodziny, do żony i moich niewinnych dzieci, które pragnę wychować w duchu prawdziwie socjalistycznym, w duchu demokratycznym.
Prośbę swą pozwalam sobie uzasadnić w następujących słowach: Wyżej wymienionym wyrokiem zostałem skazany za to, że miałem należeć do nielegalnej organizacji o nazwie Narodowe Siły Zbrojne, która to miała mieć placówkę w S., powiat Ząbkowice Śl. oraz za to, że wskazałem członkom tej bandy miejsce, gdzie mogli nabyć broń palną.
Z całą stanowczością stwierdzam, że nie tylko, że nie należałem do żadnej nielegalnej organizacji, ale nawet nie wiedziałem, że taka organizacja istnieje, ani też nie wiedziałem, że poszczególni oskarżeni do niej należą. […]
Obywatelu Prezydencie!
Jestem synem chłopa, sam jestem rolnikiem posiadającym tylko 3 klasy szkoły powszechnej i jako taki oddawałem się powszechnej i uczciwej pracy w rolnictwie. Nigdy nawet nie myślałem o tym, aby być członkiem jakiejś bandy, jestem przecież ojcem małoletnich dzieci, dla których żyję i pracuję.
[…]
Brat mój w listach do mnie pisanych jawnie uświadamiał mnie politycznie pouczając mnie o komunizmie, przez co stałem się jeszcze bardziej uświadomionym socjalistą i demokratą. Listy te posiadam w domu i mogą one służyć jako dowód.
Nigdy więc nie mogłem być źle ustosunkowany do rzeczywistości, przeciwnie, jestem jej gorącym zwolennikiem. Dlatego też zawsze należał będę do tych obywateli, którzy likwidują w zarodku elementy reakcyjne i elementy te będę pomagał likwidować Władzom. Nigdy nie byłem karany sądownie, ani dyscyplinarnie.
[…] Nie jestem zdegenerowanym obywatelem, lecz lojalnym, uczciwym i dobrym patriotą, i jako taki pragnę powrócić do swej rodziny i dzieci. Pragnę swoją wytężoną pracą pomóc w odbudowie zniszczonego wojną kraju. Pragnę ponadto stanąć w szeregu obrońców ojczyzny przed zakłamaną, kapitalistyczną reakcją. Chcę udowodnić, że oświadczenia moje nie są czcze, lecz prawdziwe.
Dlatego jeszcze raz proszę i błagam Obywatela Prezydenta o łaskawe darowanie mi reszty kary w drodze łaski.
Wrocław, 25 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 30 XI 1948 r. zostałem ukarany pozbawieniem wolności na przeciąg 3 lat, i utratę praw na okres 2 lat, za „szeptaną propagandę”.
Aczkolwiek przestępstwo powyższe zostało popełnione przeze mnie pod wpływem nadmiernego spożycia alkoholu, a słów wypowiedzianych nie przypominam sobie do chwili obecnej, to jednak zdaję sobie całkowicie sprawę z tego, że już sam fakt doprowadzenia siebie do takiego stanu jest czynem karygodnym i niegodnym człowieka, który nosi imię dobrego obywatela Polski Ludowej.
[…]
Wskrzeszając i podnosząc produkcję w powierzonych mi przedsiębiorstwach, cieszyłem się dobrą opinią swoich władz partyjnych i przełożonych. Aresztowany zostałem 25 X 1948 r. pozostawiając na utrzymaniu żony troje dzieci w wieku 13, 8 i 2 lat oraz dwoje starców 80-letnich. Całkowicie zgadzając się z przykładnym ukaraniem mnie przez I instancję sądową, zwracam się do Jego Ekscelencji Obywatela Prezydenta z uniżoną prośbą o złagodzenie wyroku, a w szczególności tak bolesnej kary dla mnie – pozbawienia praw.
Ja ze swej strony daję uroczyste przyrzeczenie, że swoim zachowaniem, postępowaniem i lojalnością – naprawię swoją winę i będę wiernie pracować przy budowie i odbudowie Polski Ludowej.
Wrocław, 30 czerwca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie!
W dniu 6 VII 1949 r. Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu, w postępowaniu zwykłym skazał mnie za to, że jako I Sekretarz Komitetu Powiatowego b. PPS w Legnicy nie zdałem swego czasu zdeponowanej w sekretariacie krótkiej broni palnej, i za to skazał mnie na 3 lata więzienia.
[…]
Obywatelu Prezydencie! Chcę pracować tam, gdzie pośle mnie Partia. Czuję się pokrzywdzony takim wyrokiem! Jako Sekretarz Powiatowy pracowałem po 16, 20 godzin dziennie, gdyż nie miałem potrzebnego przygotowania do tak zaszczytnej funkcji. Sąd nie chciał mi uwierzyć, że w nawale pracy mogłem zapomnieć o zdaniu broni. Jest mi z tego powodu bardzo przykro – ja nie kłamię, jestem synem robociarza, i sam jestem robociarz-marksista. Niech już kara, którą odbyłem, będzie mi nauką za niezdanie broni.
Było by mi bardzo przykro siedzieć w więzieniu w doniosłą rocznicę Kongresu, zamiast pracować na wyznaczonym odcinku przy budowie fundamentu Socjalistycznego gmachu Polski.
Proszę o łaskawe darowanie mi kary i zwolnienie mnie z więzienia. […]
Całe swe życie oddam do dyspozycji Partii, Ludu pracującego oraz wszechświatowego Komunizmu!!!
Wrocław, 1 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jestem matką jedynego syna K. S., który przez brak świadomości, a może przez swoją lekkomyślność, popadł w niełaskę państwa i został skazany na karę dożywotniego więzienia. Karę tą odsiaduje w Centralnym Więzieniu Karnym w Goleniowie.
Obywatelu Prezydencie i Ojcze Ukochanej Naszej Ojczyzny Ludowej – często patrzę na Twój portret i widzę w nim tyle dobroci, tyle spokoju w Twoich oczach. Dziś uciekam się z wielką prośbą o zlitowanie się nad moim synem. Kochany Nasz Ojcze, racz wysłuchać nieszczęśliwą matkę. Wysłuchaj mnie łaskawie.
Wiem, że tylko Wy Obywatelu Prezydencie możecie pomóc mojemu dziecku, darowując mu karę dożywotniego więzienia i przez to uleczyć ból matczynego serca. Przebacz mu Obywatelu Prezydencie!
Sądzę, że Wy Obywatelu Prezydencie też mieliście ukochaną matkę i rozumiecie jak cierpi serce matki. Matka gotowa jest oddać życie za dziecko swoje, tak i ja błagam Obywatela Prezydenta z całych swych sił, aby uzyskać chociaż trochę łaski z Waszego serca sprawiedliwego.
Ojcze Prezydencie – pozwólcie się z bliska ujrzeć, a wówczas rzucę się do nóg Waszych i nie puszcze ich, dopóki nie otrzymam przebaczenia dla mego dziecka.
Muszę jeszcze zaznaczyć, że syn mój był sądzony przez Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu.
Kalisz, 22 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jestem matką jedynego syna K. S., który przez brak świadomości, a może przez swoją lekkomyślność, popadł w niełaskę państwa i został skazany na karę dożywotniego więzienia. Karę tą odsiaduje w Centralnym Więzieniu Karnym w Goleniowie.
Obywatelu Prezydencie i Ojcze Ukochanej Naszej Ojczyzny Ludowej – często patrzę na Twój portret i widzę w nim tyle dobroci, tyle spokoju w Twoich oczach. Dziś uciekam się z wielką prośbą o zlitowanie się nad moim synem. Kochany Nasz Ojcze, racz wysłuchać nieszczęśliwą matkę. Wysłuchaj mnie łaskawie.
Wiem, że tylko Wy Obywatelu Prezydencie możecie pomóc mojemu dziecku, darowując mu karę dożywotniego więzienia i przez to uleczyć ból matczynego serca. Przebacz mu Obywatelu Prezydencie!
Sądzę, że Wy Obywatelu Prezydencie też mieliście ukochaną matkę i rozumiecie jak cierpi serce matki. Matka gotowa jest oddać życie za dziecko swoje, tak i ja błagam Obywatela Prezydenta z całych swych sił, aby uzyskać chociaż trochę łaski z Waszego serca sprawiedliwego.
Ojcze Prezydencie – pozwólcie się z bliska ujrzeć, a wówczas rzucę się do nóg Waszych i nie puszcze ich, dopóki nie otrzymam przebaczenia dla mego dziecka.
Muszę jeszcze zaznaczyć, że syn mój był sądzony przez Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu.
Kalisz, 22 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie! Przestępstwo moje zostało popełnione na skutek chwilowego osłabienia czujności klasowej, wynikłego z okoliczności życiowych, w jakich się ostatnio znalazłam. Nie było i nie mogło być tutaj mowy o złej woli lub o świadomym przestępstwie, co zresztą Sąd wziął pod uwagę. Sam fakt aresztowania mnie, odebrania mi najcenniejszego dokumentu, jakim dla mnie jest legitymacja naszej Partii – były dla mnie dostatecznym wstrząsem i karą za lekkomyślność. Jestem wdową po robotniku łódzkim, żołnierzu Armii Czerwonej, który w 1942 r. zginął pod Stalingradem.
[…]
Zdaję sobie sprawę z mojego błędu i gorąco pragnę go naprawić rzetelną i świadomą pracą dla dobra naszej robotniczej Ojczyzny.
W tym celu zwracam się do Obywatela Prezydenta R. P. i zarazem Przewodniczącego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej z najgorętszą prośbą o łaskawe darowanie mi reszty kary, jaka pozostała mi do odbycia, tj. do dnia 18 II 1951 r.
Będę bardzo szczęśliwa mogąc już w pierwszym roku realizacji Planu 6-letniego wciągnąć się z powrotem do pracy zawodowej i społecznej, i w ten sposób wnieść cząsteczkę swojego trudu w dzieło budowy fundamentów socjalizmu w naszym kraju.
Z uwagi na podane przeze mnie motywy – bardzo proszę o łaskawe, przychylne załatwienie mojej prośby.
Wrocław, 8 marca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Zwracam się z uprzejmą prośbą do Obywatela Prezydenta o skorzystanie z prawa łaski i darowanie mi reszty kary więzienia.
W dniu 28 I 1949 r. wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu zostałem skazany na 4 lata więzienia z art. 18 & 1 Dekretu z dnia 13 VI 1946 r., za niedoniesienie władzom Bezpieczeństwa Publicznego o wiadomym mi fałszywym nazwisku mojego kolegi z lat dziecinnych. Wiadomym mi było wprawdzie, że kolega mój nie skorzystał z amnestii w roku 1947 i przebywał we Wrocławiu pod fałszywym nazwiskiem, byłem jednak przekonany, że po osiedleniu się we Wrocławiu zerwał on zupełnie z przestępczą przeszłością.
W czasie mojego pobytu w więzieniu zachorowałem poważnie na gruźlicę płuc. Stan mojego zdrowia wymagał natychmiastowego, intensywnego leczenia sanatoryjnego, toteż udzielono mi 6-miesięcznej przerwy w odbywaniu kary. Po upływie tego terminu zgłosiłem się do więzienia, lecz ponieważ stan mojego zdrowia jest nadal bardzo poważny, ponownie udzielono mi 6-miesięcznego urlopu w odbywaniu kary. Ponowny mój powrót do więzienia przerwie rozpoczętą kurację i grozi przekreśleniem dotychczasowych wyników leczenia.
Dlatego uprzejmie proszę Obywatela Prezydenta o darowanie mi reszty kary, abym mógł uratować swe młode życie, które postanawiam oddać Nowej Polsce Ludowej.
Wrocław, 22 kwietnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 22 III 1949 r. zostałem skazany za działalność antyrządową na karę 10 lat więzienia, przepadek mienia na rzecz Skarbu Państwa oraz na pozbawienie praw obywatelskich i honorowych na okres 3 lat. Niniejszym proszę uprzejmie o okazanie mi łaski i zmniejszenie wymierzonej mi kary.
[...]
W latach 1946–1947 parokrotnie udzieliłem pomocy osobom ściganym za nielegalną działalność. W miarę jak obserwowałem rozwój wypadków – nabierałem coraz większego przekonania do linii politycznej Rządu i przodujących partii politycznych. Pod wpływem prasy i literatury stopniowo zacząłem krystalizować swój pogląd polityczny na zupełnie nowej platformie. Dlatego też na kolejne propozycje współpracy z nielegalną organizacją odpowiadałem odmownie. Natomiast nie mogłem zdobyć się na to, ażeby poinformować o tym władze bezpieczeństwa. Przypadkowo zostałem aresztowany w lipcu 1948 r. Po przyznaniu się do winy, której doniosłości nie mogłem sobie uświadomić, oczekiwałem łagodniejszego wyroku, aniżeli otrzymałem. Zaznajomienie się w więzieniu z ogromem przestępczości, z zażartą walką o siły posiadania klasy upadającej, zaznajomienie się z obliczem tej pozbawionej jakiejkolwiek ideologii klasy – ostatecznie utrwaliło mój światopogląd. [...]
W wyniku tego:
1. potępiam wszelką nielegalną działalność, jako szkodliwą dla państwa i w wysokim stopniu demoralizującą naród,
2. radykalną akcję organów bezpieczeństwa w postaci aresztowania mnie uważam za nieodzownie potrzebną, tak samo jak bolesne przecięcie powstającego wrzodu,
3. upadek systemu kapitalistycznego uważam za fakt dokonany i nieodwracalny, a wszelkie próby ożywienia go to tylko przedłużanie agonii,
4. uważam, że reformy przeprowadzone w Polsce i te, które dopiero będą przeprowadzone na wzór pierwszego socjalistycznego państwa na świecie – niosą narodowi szczęśliwą przyszłość,
5. na zmianie granic Polska zyskała zarówno ekonomicznie, jak i politycznie, i strategicznie,
6. porozumienie Rządu z Episkopatem wyzwoliło wreszcie nasz Episkopat z wiekowej dyktatury Watykanu, co może tylko dodatnio wpłynąć zarówno na sytuację duchowieństwa, jak i wierzących katolików.
Reasumując to wszystko, przypuszczam, że dostatecznie zmądrzałem, aby włączyć się w nurt budownictwa nowej przyszłości.
Rawicz, 6 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Mąż mój jako pracownik Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w T. – W. M., ur. 4 IX 1927 r., skazany został wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu na 1 rok więzienia za zawarcie związku małżeńskiego bez uzyskania uprzedniego zezwolenia swoich władz przełożonych.
Dotychczas, mąż odbył już część kary, a mianowicie 4 miesiące. Dlatego mam zaszczyt prosić Obywatela Prezydenta o darowanie mu nieodbytej jeszcze części kary. Na uzasadnienie prośby pozwalam sobie przytoczyć następujące okoliczności.
Zaszczytną służbę w Urzędzie Bezpieczeństwa mąż pełnił – jak mi się wydaje – dobrze. Do służby tej wstąpił z pobudek ideowych, jako członek PZPR. Jestem przekonana, iż po wyjściu z więzienia będzie nadal pracował dla dobra Odrodzonej Polski Ludowej. Błąd, za który został mój mąż skazany, popełnił pod wpływem wzajemnej, gorącej miłości. Życie w konkubinacie uważaliśmy za niemożliwe.
Mąż mój przebywa w Więzieniu nr 1 we Wrocławiu.
Woj. wrocławskie, 15 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Ojcze Narodu!
Łaski Twej doprasza się człowiek nieszczęśliwy przez swą lekkomyślność i brak zastanowienia. Lekkomyślność uczyniła mnie przestępcą, i jakkolwiek przyszło opamiętanie, to jednak zbyt późno, aby uchronić się przed odpowiedzialnością.
[...]
Drogi Ojcze! Idąc za popędem swych uczuć związałem się dozgonnie z kobietą, która warta jest wszystkiego, co świat ma najlepszego. Obdarzyła mnie dzieckiem, odwzajemniając w pełni moje uczucia. Zaś ja nieszczęsny – cóż uczyniłem? Na Nią niewinną swą lekkomyślnością ściągnąłem niesławę, zdeptałem jej uczucia, szczęście rodzinne, wpędziłem w niedostatek – pozostawiając bez zaopatrzenia. [...]
Ślubuję całe swe życie poświęcić dla jak najbardziej wytężonej pracy, aby pracą tą dać zadośćuczynienie Ojczyźnie i Społeczeństwu. Jestem synem małorolnych wieśniaków, znam biedę i wiem, co mi przyniosła Polska Ludowa. Dlatego też mam gorące pragnienie, aby dziecko swe wychować na uczciwego i wartościowego Jej Obywatela.
Łaską swą Drogi Ojcze daj mi możliwość zrealizowania tego marzenia. Jam nieszczęśliwy – Tyś mocen wrócić mi moje szczęście. Błagam wróć.
Nowogard, 21 czerwca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Drogi Ojcze, piszę do Was z wielkim bólem serca. Możecie mnie odepchnąć i nie wysłuchać, ale wiem, że tego nie uczynicie, tak samo jak nie uczyniliście tego tym wszystkim innym, co mają jeszcze większe przestępstwa na sumieniu, niż mój mąż.
[...]
Drogi Ojcze, otóż mąż mój S. S. został aresztowany przez władze bezpieczeństwa w Kłodzku. Siedział w więzieniu do dnia 21 VIII 1950 r., kiedy to odbyła się jego rozprawa. Sądzono go za to, że w 1946 r., gdy wysiedlano Niemców z jego wioski, to poszedł on dwa razy zdobyć jakieś rzeczy, a z nimi poszli i inni, starsi od niego, co go do tego namówili. Mąż mój mając tak mało lat nie zwracał uwagi na to, że popełnia przestępstwo, lecz słuchał tylko swoich kolegów. Obywatel Prokurator powiedział, że napad na Niemców, to jest to samo, co napad na Polaków, i osądził mojego męża na straszną karę, bo aż na 10 lat więzienia.
[...]
Drogi Ojcze, ożenił on się ze mną 1 II 1950 r., a już 27 III 1950 r. został aresztowany. Zostałam sama, w ciąży i bez pracy, bo z powodu ciąży dostałam przykrej choroby. Żyjąc już tak siódmy miesiąc, bez żadnej opieki, zmuszona byłam wszystko wysprzedać, bo nie miałam na życie. Za dwa miesiące spodziewam się dziecka, nie mam środków do życia, ani ubezpieczenia, ani znikąd grosza, i jeszcze męża osadzono mi na tyle lat do więzienia. Nie wiem Drogi Ojcze co mam robić ze sobą, czy mam odebrać sobie życie, ażeby się dłużej nie męczyć, a kiedyś i dziecko moje. Bo i na co mam rodzić, gdy nie widzę przed sobą nic, tylko mękę straszną.
Najdroższy Ojcze ulituj się nade mną i pociesz mnie w nieszczęściu. Przysięgam Ci Ojcze, że to co mój mąż popełnił, to było to ostatni raz, i więcej się to w jego życiu nie powtórzy. On sam mając już rodzinę zrozumiał, że trzeba żyć inaczej. Ja też mu więcej nie pozwolę, wszak jestem jego żoną. [...]
Nie opuśćcie mnie Drogi Ojcze, bo jesteście przecież ojcem wszystkich biednych sierot polskich, który nikogo nie opuszcza i każdego pocieszy w nieszczęściu.
Bielawa, 27 sierpnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jestem narzeczoną J. M., który w 1948 został przez sąd wojskowy skazany na 5 lat więzienia za nielegalne posiadanie broni.
Obywatelu Prezydencie - wiem, że wyrok był słuszny, gdyż jako 21-letni wówczas młodzieniec powinien był wiedzieć, że tego czynić nie wolno. Ale wierzaj mi Obywatelu Prezydencie, że on zrobił to ze zwyczajnej głupoty, chcąc pozować na odważnego, i nie miał poza tym żadnych innych celów.
Dzisiaj po dwóch latach kary zmądrzał, zrozumiał i chciałby naprawić swój błąd przez sumienną i rzetelną pracę dla dobra Polski Ludowej.
Obywatelu Prezydencie – kocham go bardzo i bardzo dobrze znam. Podaruj mu resztę kary, pozwól nam pobrać się, pozwól nam być szczęśliwymi, pracować i uczyć się, a całym naszym życiem dowiedziemy Ci Obywatelu Prezydencie, że zasłużyliśmy na Twą łaskę. Będziemy pracować ze wszystkich sił, aby być wzorem dla innych, aby być godnymi miana obywateli naszej wielkiej Ojczyzny Ludowej.
Dotychczas w szkole uczono nas szanować Ciebie za Twoje bohaterskie życie dla dobra klasy robotniczej. Odtąd, oboje będziemy Cię kochać i czcić jak Ojca dobrego, który zrozumiał, że młody może popełnić błędy, i dlatego podarował i uwierzył.
Obywatelu Prezydencie zlituj się nad nim i nade mną. Od Ciebie zależy nasza szczęśliwa przyszłość.
Od chwili wysłania tego listu będę liczyła dni i godziny do Twojej odpowiedzi, bo wiem, że Ty nie odmówisz.
Bytom, 7 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie! Pamiętasz zapewne Polskę sanacyjną i chłopa biednego, który żył z pól hektara ziemi, i z tego musiał wyżywić całą swoją rodzinę. Żył on w biedzie i nędzy, bo Polska sanacyjna nie pozwoliła mu się kształcić, a gdy dorósł, nie dała mu pracy. Licząc na Twoją mądrość, którą odznaczyłeś się jako najwierniejszy syn Polski Ludowej – ośmielam Ci się przypomnieć barbarzyńskie mordy, których dokonywali najeźdźcy faszystowsko-hitlerowscy. W te to dni właśnie mąż mój padł ofiarą losu i został skazany na długą niewolę, gdzie stracił 75% swego zdrowia.
[...]
Wybacz mi najdostojniejszy i najczulszy z ludzi moją słabość, miej wzgląd na mojego męża i na moje dzieci, których mam 3 synów, a jeden z nich to wcale jeszcze ojca swego nie zna. Pozwól mu poznać swego ojca!
Drogi Obywatelu Prezydencie – z krwawiącym sercem błagam Cię o litość i o darowanie memu mężowi reszty kary.
Nysa, 15 kwietnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 16 XII 1946 r. zostałem skazany na 15 lat więzienia. Na podstawie amnestii z 1947 r. wyrok mój został złagodzony do 10 lat. W związku z powyższym zostało mi do odsiedzenia 4 lata i 6 miesięcy. Podczas mego przebywania w więzieniu nie byłem ani razu karany dyscyplinarnie. Ze względu na to zwracam się do Obywatela Prezydenta o łaskawe darowanie mi reszty kary. Przez to, że moi rodzice zamieszkują w NRD to z otrzymanych do nich listów zorientowany jestem, że w NRD jest dobrobyt, istnieje możliwość kształcenia się, i możliwość awansu społecznego ludzi prostych. Jedynym moim marzeniem jest kształcić się dla dobra klasy robotniczej, co jest możliwe tylko w NRD, gdzie został z korzeniami wyrwany faszyzm i pruski militaryzm, jak również na zawsze zlikwidowany wyzysk człowieka przez człowieka.
Nowogard, 15 lipca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie! Decyzją Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu zostałam skazana na 7 lat więzienia za udział w nielegalnej organizacji.
W więzieniu siedzę już ponad rok i miałam czas, aby przejrzeć swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Dziś w pełni zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłam, i przyznaję, że wyrok był słuszny, i kara ta należała mi się. Dziś rozumiem, że w Polsce Ludowej nie może być ludzi, którzy są wrogami naszego ustroju, a jeżeli są, to muszą być izolowani od społeczeństwa, i tak też stało się ze mną.
[...]
Mam lat 18, rok temu mając lat 17 byłam młodą i niedoświadczoną dziewczyną, nie znającą zdobyczy socjalizmu i walki klasowej całego Narodu Polskiego. I tą moją nieświadomość wykorzystał P. G., aby oderwać mnie od życia, aby złamać moją przyszłość, aby mnie i moją rodzinę pogrążyć w hańbie, rozpaczy i szaleństwie.
Obywatelu Prezydencie, siedząc w więzieniu w zupełności zrozumiałam swój błąd, zdałam sobie sprawę z tego, że postąpiłam źle, i jedynym moim marzeniem jest naprawić to, co zrobiłam. Jedynym moim celem w życiu jest to, aby moją pracą dla Polski Ludowej naprawić krzywdę, jaką jej wyrządziłam, i dlatego zwracam się do Was Obywatelu Prezydencie z prośbą, która krzyczy z dna mojego serca. Puśćcie mnie z powrotem do Narodu! [...] Pozwólcie mi demaskować na każdym kroku wroga! Tego wroga, który uczynił mnie nieszczęśliwą, który złamał moje serce.
Wrocław, 20 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Dnia 27 IX 1950 r. zostałam wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu skazana na 5 lat więzienia. Mając lat 16 zapoznałam się z jednym chłopakiem, w którym po pewnym czasie zakochałam się, nie wiedząc jednak o tym, że ten należał do nielegalnej organizacji. Po pewnym czasie zaproponował mi, ażebym się zapisała do tej organizacji. O mojej z nim znajomości, jak też o jego propozycji ażebym zapisała się do nielegalnej organizacji, byłam na tyle głupia i niedoświadczona, że nie zwierzyłam się z tego moim rodzicom. Również nie zawiadomiłam o tym żadnej władzy o zaistnieniu takowej organizacji na naszym terenie. Dziś, z powodu mojej nieświadomości znajduję się w więzieniu. [...]
Obywatelu Prezydencie! Bardzo proszę o to, ażebym mogła się odwdzięczyć swojej Ojczyźnie za krzywdy jej wyrządzone. Puśćcie mnie na wolność! Żebym mogła demaskować tych, za których cierpię. Wierzę Obywatelu Prezydencie – Ojcze polskich dzieci, że prośba moja zostanie wysłuchana.
Wrocław, 7 października
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu, na jego sesji wyjazdowej w Złotoryi, mąż mój J. R. jako strażnik Ośrodka Pracy w Wilkowie, skazany został na trzy i pół roku więzienia. Skazano go 23 stycznia 1953 r. za to, że w czasie pełnienia służby w nocy ośmiu więźniów odebrało mu broń i uciekło. Karę więzienia odbywa od dnia 23 września 1951 r. w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu.
Ja, jako jego żona proszę Obywatela Prezydenta o ułaskawienie i darowanie mu odbywania reszty kary.
Prośbę swą motywuję tym, że:
1. Mąż mój jest robotnikiem rolnym i posiada zaledwie dwie klasy szkoły powszechnej,
2. Służbę strażnika pełnił stosunkowo krótko, bo zaledwie od trzech miesięcy przed tym wydarzeniem,
3. Jest chory i dalsze jego pozostawienie w więzieniu grozi mu śmiercią.
4. Zdrowie stracił na wojnie z hitlerowskim najeźdźcą, gdyż w roku 1941 został powołany z Buczacza, woj. tarnopolskie, do Armii Czerwonej i jako żołnierz radziecki walczył w obronie Stalingradu, skąd wzięty do niewoli niemieckiej został sponiewierany przez zbirów hitlerowskich, którzy do reszty odebrali mu zdrowie.
Złotoryja, 8 lipca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Najdostojniejszy Obywatelu Prezydencie i droga mi Ojczyzno Ludowa – zwracam się do Was w tym tak uroczystym dniu 60-tych urodzin Drogiego Prezydenta, który pracą, walką i czynem wyzwolił polski lud robotniczy z jarzma faszyzmu hitlerowskiego.
Pozdrawiam Was również na uroczystości Wielkiego Dnia 22 lipca, który w powiązaniu z Wielką Konstytucją PRL, zapewnia narodowi dobrobyt, pokój i równouprawnienie.
[...]
Proszę o ułaskawienie jedynego mojego żywiciela Edwarda K., który wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z listopada 1950 r. skazany został na 13 lat więzienia. Było podejrzenie, że należał do nielegalnej organizacji.
[...]
Największym nieszczęściem syna było to, że zbrodnicze elementy wplątały go w swoje komórki nielegalnej organizacji i w ten sposób syn przez rok pełnił poniżającą funkcję członka ohydnej komórki.
Czyn jego powinien być jednak usprawiedliwiony, gdyż dotychczas nie był karany sądownie, ani też administracyjnie. Ponadto wśród miejscowego społeczeństwa i organów bezpieczeństwa publicznego – cieszył się zawsze najlepszą opinią, nieskazitelną czcią i godnością.
W największe nieszczęście wpadł z powodu podłości ludzi, którzy tylko czekali na zdradę Ludowej Ojczyzny.
Najdostojniejszy Obywatelu Prezydencie i Dobry Ojcze Narodu Polskiego – błagam o ułaskawienie mojego syna; zapewniam Cię, że po opuszczeniu więzienia syn mój będzie gorliwie i wiernie pracował na pożytek nasz i chlubę Ojczyzny Ludowej.
Woj. wrocławskie, 29 lipca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Aresztowano mojego 17-letniego syna Józefa. Wiadomość ta poraziła mnie całego, a gdy jeszcze dowiedziałem się, że syn mój należał do jakiejś organizacji, która chciała burzyć to, co my budujemy, powiedziałem: to nie syn, gdy w ojca rzuca kamieniem, nie chcę go też i znać! Nie poszedłem też na rozprawę, na której dostał zasłużoną karę piętnastu lat więzienia. Od tego czasu mija dwa lata. Długo myślałem nad tym i dziś jestem przekonany, że syn mój nie jest taki zły. Przecież to ja go w końcu wychowałem, a to, że poszedł na złą drogę, to nie wina jego, ale tych co go obałamucili. Myśl ta nie daje mi dziś spokoju, odbiera siły do dalszej pracy. Dlaczego ja, wiejski biedny wyrobnik, jestem tak przez los pokiwany?
Obywatelu Prezydencie! Z gazet dowiedziałem się o Waszym pochodzeniu, co dodało mnie otuchy, bo tylko ten potrafi mnie zrozumieć, kto sam żył w nędzy i widział na własne oczy jak ten biedny chłop na własnych siłach musi iść przez życie. Słyszałem, że piszą do Was Prezydencie listy, że jak ojciec rozstrzygacie sprawy, że błądzącym podajecie życzliwą rękę. Zwracam się i ja do Was Prezydencie z gorącą prośbą o łaskę dla mojego syna, o darowanie mu choć części zawinionej kary. On jest młody i może się jeszcze przydać Polsce Ludowej, a odbyta kara stanie się dla niego i dla mnie nauką, a nie przekreśleniem całego życia.
Powiat trzebnicki, 5 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Mąż mój od 1945 r. pracował w Organach Bezpieczeństwa, w których przeszło 5 lat pracował na terenie Białostocczyzny – biorąc czynny udział w walkach przeciwko bandom – sługusom anglo-amerykańskim. Za swą ofiarną pracę w Organach Bezpieczeństwa awansował do stopnia porucznika, był kilkakrotnie nagradzany premiami pieniężnymi, pochwałami itp. Lecz po tylu latach pracy w UB mąż mój zrobił się nerwowym do niemożliwości. Świadczy o tym zajście, za które mąż został ukarany. Obecnie żałuje tego co zrobił. On przecież rwał się do każdej pracy, cieszył się z każdego osiągnięcia – co przyczyniło się do szybszej realizacji Planu 6-letniego. Teraz również pracuje w Zarębie Górnej, powiat Lubań, w Ośrodku Pracy. Jestem jednak pewna, że praca męża na wolności byłaby wydajniejsza. [...]
Prosiłabym bardzo jako żona i matka o zawieszenie, względnie przerwanie drugiej połowy kary. Niech mąż mój Obywatelu Prezydencie skorzysta z Waszej łaski. Wówczas i ja będę mogła więcej z siebie dać dla naszej Partii i dla Ligi Kobiet. Proszę mi wybaczyć jeśli coś jest nie tak napisane, ale ja mogłabym raczej więcej powiedzieć niż napisać, bo nie jestem taka wykształcona. Tym bardziej, że na codzień [sic!] obcuję z robotnicami i chłopkami – posługując się prostym, robociarskim językiem.
Strzegom, 15 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Skazano mnie z art. 4 & 1 i art. 16 & 1, za posiadanie broni oraz za utrzymywanie kontaktu z nielegalną organizacją.
W rzeczywistości jestem winien zarzucanych mi przestępstw, jednak tylko w odniesieniu do pierwszego zarzutu, tj. posiadania broni. Oświadczam kategorycznie, że nie należałem do żadnej organizacji i nigdy nie było mi wiadomym o istnieniu takowej w moich okolicach, i w kręgu moich znajomych. Zaświadczam dalej, że posiadana przeze mnie broń służyła w okresie jej posiadania, tj. w latach 1945–1946, jedynie celom nielegalnego łowiectwa, i nigdy nie istniała nawet koncepcja innego użytkowania i zastosowania posiadanej broni. Broń ta została w czasie okupacji porzucona w mojej miejscowości, i ja wobec chwilowej nieobecności właściwej władzy skorzystałem z tej okazji, by w drodze nielegalnego łowiectwa zapewnić sobie i swojej rodzinie środki żywnościowe. [...] Przestępstwo moje stało się znacznie bardziej poważne w chwili, gdy po objęciu władzy przez organa Państwa Polskiego, nie zdałem posiadanej broni, przez co wszedłem w konflikt z art. 4 & 1 KKWP.
Postępowanie moje było wynikiem skandalicznej lekkomyślności i nieposzanowania przepisów prawa oraz wojennej demoralizacji. [...] Muszę z całą stanowczością oświadczyć, że nie miałem zamiaru podejmować żadnej działalności politycznej, i w rzeczywistości nie miały miejsca żadne usiłowania w tym kierunku. [...]
Polskie Władze Więzienne zapewniły mi nie tylko humanitarne warunki odbywania kary, ale i wspaniałomyślnie pozwoliły mi kształcić moją świadomość polityczną, umożliwiając mi pracę, naukę języka, korzystanie z biblioteki, oglądanie filmów, co w rezultacie pozwala mi dzisiaj, po prawie siedmiu latach, inaczej patrzeć na świat i życie.
Wiedząc już dzisiaj jak wspaniałego rozkwitu doznaje moja Ojczyzna – NRD, gdzie żyje moja żona i całą moja rodzina, rozumiem istotę przeobrażeń mojego narodu.
[...] I dlatego zwracam się do Ob. Prezydenta z gorącą i usilną prośbą o ułaskawienie mnie i umożliwienie mi powrotu do życia, rodziny i pracy.
Goleniów, 5 października
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Ja, matka J. W. skazanego wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu, na sesji wyjazdowej w Jeleniej Górze na 13 lat więzienia i pozbawienia praw obywatelskich, błagam Obywatela Prezydenta o złagodzenie kary.
[...]
Chłopięce lata spędził w okresie okupacji hitlerowskiej, bez żadnej opieki rodzicielskiej, przebywając poza domem w złym otoczeniu, które zupełnie zdeprawowało jego i tak już zwichnięty umysł. Po wyzwoleniu Polski przez Armię Radziecką, Rząd Polski Ludowej umożliwił mnie danie mu chleba do ręki poprzez ukończenie szkoły i zdobycia zawodu radiomechanika. Lecz i tutaj wpadł w złe towarzystwo. Jako radiomechanik miał możliwość słuchania szczekania radiostacji anglo-amerykańskich, które pchnęły go do tak złych czynów, za które został surowo ukarany. Wiem, że syn mój zasłużył na karę. Jako Polka rozumiem, że podczas gdy klasa pracująca, do której należę, walczy o lepsze jutro, nie może być pobłażania dla jej wrogów. Boli mnie jednak, że to mój syn odsunął się od niej.
Jako matka swego syna zwracam się do Was Prezydencie z bardzo błagalną prośbą, jako do Ojca wszystkich nas, o ojcowski wymiar kary, abym mogła mieć nadzieję, że dziecko moje będzie podporą mej starości.
Bytom, 29 października
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Błagam Pana Prezydenta o łaskę dla mojego syna, który odsiaduje swoją karę w Iławie. Dostał 7 lat więzienia słusznej kary. On by tego nigdy nie uczynił, gdyby nie zły wpływ jego kolegów. Chowałam go na dobrego i uczciwego obywatela Polski Ludowej, lecz gdy wyjechał na Ziemie Odzyskane, gdy został sam – to zabrakło mu silnej woli i koledzy go wciągnęli do złego. A kiedy się zorientował, że źle robi i kiedy chciał się wycofać – to koledzy zagrozili mu śmiercią jeżeli ich zdradzi lub uchyli się od organizacji.
Panie Prezydencie, jak matka błagam Pana Prezydenta o łaskę skrócenia kary synowi mojemu T. M., a ja przysięgam Panu Prezydentowi, że syn mój pracować będzie wiernie dla Polski Ludowej i Socjalistycznej.
Drogi Panie Prezydencie – odwołuję się do serca Twego Litościwego i wierzę, że Ty Drogi Panie Prezydencie nie zechcesz, ażeby twoi poddani cierpieli i wysłuchasz prośbę moją.
Radom, 16 listopada
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jego nazwisko znał cały świat, ale dla Polaków był zawsze jednym z nas. Każdy z nas mógł być Wałęsą. Ale Lech jest tylko jeden.
Kiedy głosowaliśmy w czerwcu 1989 na wolną Polskę, na „Solidarność”, Lech Wałęsa ręczył za naszych posłów i senatorów. Nie wszyscy zobaczyli w Polsce, która wstała zza okrągłego stołu, Najjaśniejszą Rzeczpospolitą. Stare wymieszane z nowym psuło smak zwycięstwa. Obawa przed niepewnym jutrem zagościła w wielu rodzinach. Czy stać nas jeszcze raz na solidarny zryw. aby dogonić świat? [...]
Uważamy, że Lech Wałęsa nie ma prawa uchylać się od służby publicznej. Jest Polsce potrzebny. [...]
Lech Wałęsa jako Prezydent wszystkich Polaków to: przyspieszenie demokratycznych przemian w kraju. przekreślenie grubej kreski, oddanie sprawiedliwości tym, którym ją zabrano, otwarcie przyszłości dla wszystkich, którzy chcą ją współtworzyć razem z nami, Polska wierna sobie i Europie. [...] wybierając Lecha Wałęsę wybieramy Rzeczpospolitą na miarę naszych oczekiwań!
ok. 8 października
„Gazeta Wyborcza” nr 401, 8 października 1990.
Panie prezydencie !
Staje pan przed ogromnym i trudnym zadaniem przewodzenia narodowi w tych niełatwych czasach, wspólnie z parlamentem, rządem, jego Instytucjami i z wszystkimi mieszkańcami. W swym przemówieniu noworocznym powiedział pan, że zaledwie kilka dni od objęcia prezydentury wystarczyło, aby poczuć ciężar zadań, ale dodał pan, że „mamy dość siły, dość wiary i możliwości, żeby zmienić Polskę. Zbudujemy wspólnie nowy ład gospodarczy... Stać nas na wiele... Niech Bóg błogosławi naszym zmaganiom”. Przypadł panu wraz z całym narodem trud przebudowy Polski – i to pod wieloma względami, bo kryzys dotknął moralności, ekonomii i polityki, dotknął po prostu człowieka. Dziś widzimy wyraźnie, że każde pokolenie musi rozwiązywać odważnie, mądrze problemy swojego czasu, że nie może obciążać nimi pokoleń przyszłych.
Sprawy Polski leżą mi bardzo na sercu w tych przełomowych czasach, a zwłaszcza gdy zbliża się moja czwarta pielgrzymka apostolska do Polski, do Polski nowej i demokratycznej. Daję temu wyraz przy każdej okazji, a zwłaszcza podczas środowych audiencji, kiedy zwracam się do wszystkich rodaków, modląc się z nimi i za nich i przypominając ewangeliczne zasady jakimi winni kierować się wszyscy, by zapewnić pomyślność swej ojczyźnie.
W takim też duchu na ręce pana prezydenta, składam życzenia wszystkim Polkom i Połakom, bez względu na ich wyznanie czy światopogląd. Życzę, aby wierność Bogu i najlepszym tradycjom, miłość ojczyzny – były światłem i drogowskazem w podejmowaniu wszystkich decyzji.
Troska zaś o jej dobro niech wyzwala mądre inicjatywy, konieczna jedność niech rośnie, szlachetnie, w pluralizmie. Wiemy, że to należy do dobrych tradycji przeszłości. [...] Byłoby wielkim przestępstwem, gdyby ktoś łub jakaś grupa chciała szukać własnych interesów, zwłaszcza teraz, gdy organizm Rzeczypospolitej jest tak osłabiony. W działaniu niech więc przyświeca wszystkim Połakom troska o wspólne dobro, które wszyscy winni realizować ofiarnie w duchu szczerości, otwartości, z odwagą moralną i polityczną, ku pożytkowi ojczyzny i całej rodziny ludzkiej. Wszystkie te sprawy pan, jako prezydent powołany na to stanowisko przez naród, uosabia w szczególny sposób. Zapewne czynił pan będzie wszystko, by być prezydentem wszystkich Polaków, trzeba też, by Polska czyniła wszystko co możliwe, by okazać się ojczyzną dla tych synów i córek, którzy od dawna lub w ostatnich latach, znaleźli się poza jej granicami.
Szczęść Boże, panie prezydencie.
Szczęść Boże dla pana i wszystkich rodaków.
Watykan, ok. 7 lutego
„Gazeta Wyborcza” nr 501, z 7 lutego 1991.
Ważą się dziś losy Litwy, jej przyszłość. Od tego, czy wybierze ona demokrację i poszanowanie praw człowieka, czy też nadal podążać będzie drogą deklarowanej tylko demokracji na użytek zewnętrzny, nie opartej na praktyce życia codziennego, zależy przyszłość Litwy, jej dobre imię, możliwości wykorzystania międzynarodowego poparcia gospodarczego.
[…]
Niestety, obecne struktury władzy, wbrew deklaracjom i podjętym w styczniu ubiegłego roku przez Radę Najwyższą RL uchwałom, czynią wszystko, aby utrudnić życie polskiej mniejszości narodowej na Litwie. Rozwiązanie rad samorządowych, restrykcje wobec obywateli Litwy Polaków w oświacie i kulturze i szczególnie bolesne – zabieranie ziemi, utrudnianie jej odzyskania nawet przy posiadaniu odpowiednich dokumentów, samowola pełnomocników rządowych, nieposzanowanie odpowiednich dokumentów, samowola pełnomocników rządowych, nieposzanowanie godności ludzkiej i narodowej stały się codziennością życia dla mieszkańców Wileńszczyzny.
[…] Litwa nigdy nie będzie prawdziwie demokratyczna i wolna, dopóki na części jej terytorium, zamieszkałym głównie przez polską mniejszość narodową, będą stosowane zdyskredytowane metody zarządzania, nie mające nic wspólnego z demokracją.
Zbliża się referendum w sprawie wprowadzenia na Litwie urzędu prezydenta. W zaistniałej sytuacji, która nie służy dobru Litwy, naszej wspólnej Ojczyzny, a która wznosi nowy mur wzajemnej nieufności i podejrzliwości, wzywamy wszystkich patriotów litewskich, dla których dobro Litwy jest celem najwyższym, do rozpoczęcia natychmiastowego, autentycznego dialogu w celu kardynalnej zmiany sytuacji społeczności Wileńszczyzny.
Mieszkańcy Wileńszczyzny!
[…]
– uważamy stanowczo, że przed wprowadzeniem urzędu prezydenta bezwarunkowo konieczne jest uchwalenie nowej Konstytucji z dokładnym określeniem w niej zarówno kompetencji i uprawnień prezydenta, jak też z wprowadzeniem instytucji ochrony praw człowieka i obywatela – Sądu Konstytucyjnego, rzecznika praw obywatelskich etc.;
[…]
Zarząd Główny ZPL nie popiera referendum i nie uważa za celowe podejmować jakichkolwiek akcji zachęcających obywateli do udziału w nim.
Przyjęte na wspólnym posiedzeniu ZG ZPL i Zarządu Wileńskiego Oddziału Rejonowego ZPL.
19 maja
Dokumenty Związku Polaków na Litwie 1988–1998, red. Jan Sienkiewicz, Wilno 2003.
„Gazeta Wyborcza” nr 191, z 14 sierpnia 1992.
Jeśli – z woli Narodu – zostanę prezydentem, będę realizował to zobowiązanie we współpracy z obywatelami, organizacjami społecznymi, ugrupowaniami politycznymi. Wiem, co trzeba zrobić i jak to zrobić.
Wiem także, że ambitnych celów nie da się osiągnąć w pojedynkę.
[...]
Każdy musi dbać o siebie i swoją rodzinę, ale obowiązkiem państwa jest zapewnienie obywatelom podstaw bezpieczeństwa socjalnego i pewności jutra. [...]
Polska musi być państwem prawa, w którym każdy obywatel ma równe prawa i obowiązki. Prawo musi być przejrzyste i jednoznaczne, musi jasno określać kryteria, co jest uczciwe, a co nieuczciwe. [...] Tylko rozwój gospodarczy pozwoli rozwiązać najważniejsze problemy Polski. Bez wzrostu gospodarczego nie poradzimy sobie z bezrobociem i nie zlikwidujemy obszarów biedy i ubóstwa.
[...]
Państwo polskie musi być państwem sprawnym, dobrze zorganizowanym i bliskim obywatelom. Nie może starać się objąć wszystkiego, ale powinno realizować skutecznie to, co do niego należy i czego nie mogą zrobić samorządy i organizacje obywateli.
[...]
Bezpieczeństwo i godna pozycja Polski w świecie zależą od nas samych. Polska, zachowując swoją tożsamość, musi stać się częścią Wspólnoty Europejskiej oraz NATO. [...] Nauka i edukacja to główne lekarstwo na trudności naszego kraju. Wykształcenie daje możliwość wyrównania szans i nadzieję na lepszą przyszłość naszych dzieci. Pozwala zmniejszyć przewagę, jaką bogatym dają pieniądze, i chroni przed bezrobociem. [...]
Jak to zrobić?
Po pierwsze, trzeba chcieć. W moim programie deklaruję, co chcę zrobić, bo wiem, co jest potrzebne Polsce. Ta wiedza bierze się nie tylko z doświadczenia wielu lat pracy dla Polski. Także z tego, co piszą eksperci i specjaliści, między innymi w przedstawionym przeze mnie Raporcieostaniepaństwa, oraz z tego, co mówią i piszą w listach do mnie ludzie, z którymi spotykam się w całej Polsce.
Po drugie, trzeba umieć. Umieć samemu, ale także dobrać fachowców i umieć skorzystać z wiedzy i umiejętności innych. [...]
Po trzecie, nie można się bać. Nie można bać się podejmowania trudnych, a czasami dramatycznych decyzji. [...]
Po czwarte, trzeba się porozumieć. Niewiele bowiem można osiągnąć samemu. Dlatego jako prezydent będę dążył do tego, by rozwiązywać konflikty i doprowadzać do porozumień różnych sił społecznych i politycznych wokół konkretnych, ważnych dla Polski spraw. Porozumieć się oznacza także poinformować. Dlatego zobowiązuję się do przedstawiania obywatelom co miesiąc sprawozdania z mojej pracy.
2 października
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Szanowni Państwo!
W obliczu decyzji, którą wspólnie podjąć mamy za kilka dni, 19 listopada [...], pozwalam sobie osobiście zwrócić się do Państwa. W tym dniu wszyscy dokonamy rozstrzygającego wyboru. Przesądzi on o przyszłości naszego kraju. O życiu nas wszystkich.
Myślę, że jestem Państwu dobrze znany. Poznaliście mnie Państwo w czasie protestu robotniczego w Sierpniu 1980 i gdy przewodniczyłem Komisji Krajowej „Solidarności”. Zapamiętaliście podczas mojej działalności w stanie wojennym, kiedy otrzymałem Pokojową Nagrodę Nobla i gdy za czasów komunistycznego reżimu byłem „prywatną osobą”.
Od pięciu lat jestem prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej.
Przez wszystkie te lata starałem się być jak najbliżej zwykłych obywateli. Rozumieć ich potrzeby. Moje działania były temu podporządkowane. Moje sukcesy są więc naszymi wspólnymi sukcesami. Moje niepowodzenia – naszymi wspólnymi porażkami.
Udało się nam zrobić wiele, ale wciąż mamy niemałe problemy. I wciąż bardzo wiele do zrobienia. Polskę czeka obecnie ważny i doniosły czas. Wiem, że rozmaicie patrzymy dziś na sprawy naszego państwa. Różnych chcemy rozwiązań dla trudnych problemów.
Ja chciałbym pamiętać o moim wobec Polski i narodu zobowiązaniu, które podjąłem w pamiętnym Sierpniu 1980, wstępując do publicznej służby. Chciałbym pozostać mu wierny.
Jest to zobowiązanie wobec nadziei na społeczeństwo obywateli wolnych i solidarnych. Samodzielnie budujących dobrobyt swoich rodzin i lokalnych wspólnot. Nadziei na zbudowanie państwa, które służy wszystkim, a nie interesom zamkniętych grup. Nadziei na życie normalne, bezpieczne i moralne. Nadziei wciąż nie spełnionej, choć coraz bliżej spełnienia, dzięki wysiłkom kolejnych rządów solidarnościowych.
[...]
Chcę w drugiej kadencji służyć dalszej realizacji sierpniowej idei. Zawsze traktowałem moją prezydenturę jako służbę wobec polskich reform. Wszystko, co robiłem, robiłem dla kraju. Widzę dziś, że nowe okoliczności nakazują, aby działać w nowym, zespołowym, jeszcze bardziej skutecznym stylu.
Będę wsłuchiwał się w opinię kompetentnych środowisk i fachowców. Będę jeszcze uważniej wsłuchiwał się w głosy Polaków. Wszystkich Państwa. Chciałbym współdziałać z Państwem w dalszej realizacji ważnego zadania budowy i umacniania Polski. Naszego wspólnego domu.
Niech ten dom będzie zasobny, bezpieczny, przyjazny nam wszystkim, Niech będzie taki, jaki go zamarzyliśmy. Zadecydujemy o tym 19 listopada.
16 listopada
„Gazeta Wyborcza” nr 266, 16 listopada 1995.
Panie Prezydencie Republiki Czeskiej! [...] Doskonale wiemy, my tutaj w Polsce, że wybrał Pan w swoim życiu i w swoim działaniu stromą, niebezpieczną i wąską ścieżkę, na której czekało na Pana cierpienie i samotność. [...]
Dziś marzenia stały się rzeczywistością, a oba nasze kraje cieszą się pełnią swobód demokratycznych. Jesteśmy przekonani, że to jest w ogromnej mierze Pańska osobista zasługa, bo zawsze walczył Pan o demokrację, prawo, praworządność. Nie tylko wtedy, kiedy Pan był dysydentem, ale także, kiedy był Pan głową państwa. To zjednało Panu uznanie na całym świecie. Zjednało Panu szczególne uznanie i szczególną serdeczność u nas, w Polsce. Pamiętam, że kiedy pod koniec lat 80. zaczęliśmy już naprawdę rozmontowywać komunizm, był Pan akurat w więzieniu, a młodzi warszawiacy nosili transparenty z napisem „Uwolnić Havla”. To hasło było tak popularne, tak nośne, że nasi poloniści zastanawiali się, w trosce o dobro języka polskiego, czy powinno się pisać Havla czy Havela. Rok później ci sami młodzi ludzie rozklejali plakaty z napisem „Havel na Wawel”. Była to ostatnia, jak na razie, próba konfederacji polsko-czeskiej.
Wspominam o tym, by podkreślić, że to, co Pan robił w swoim życiu, odpowiadało w sposób niezwykły i szczególny naszym własnym, polskim duchowym potrzebom i naszym polskim nadziejom. Dlatego utożsamiamy Pana najczęściej z naszym własnym, polskim, narodowym charakterem. Chodzi o wyrażenie sprzeciwu w sytuacji krańcowej. Pięknie pisał o tym Zbigniew Herbert w wierszu „Potęga smaku”: „To wcale nie wymagało wielkiego charakteru/ nasza odmowa niezgoda i upór/ Mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi/ lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku”.
Panie Prezydencie Republiki Czeskiej, winszuję Panu nagrody pierwszej dekady „Gazety Wyborczej”, gazety, którą dziesięć lat temu zafundowaliśmy sobie sami - Polacy, którzy czuli się zawsze wolni i niezależni, u progu prawdziwej niezależności i wolności. Panie Prezydencie, gratuluję, że nigdy nie zabrakło Panu dobrego smaku.
„Gazeta Wyborcza” nr 113, z 17 maja 1999.
Polska nie jest pierwszym ani jedynym krajem, w którym popełnia się nadużycia i świństwa polityczne. Degrengolada elit to znamienne zjawisko współczesnej demokracji, a ja co najmniej od 1992 r. byłem na nie w swoim kraju dobrze przygotowany. Nie sądzę, żeby kuglarskie popisy naszych wspaniałych lustratorów moralności politycznej – z ich teczkami, kwitami, „Bolkami” i „Alkami” – mogły wstrząsnąć światem, chociaż mogą przy okazji osłabić naszą pozycję w jakichś negocjacjach, na przykład z Rosją albo Unią Europejską.
Nasz makiawelizm ojczysty jest grubymi nićmi szyty, bije w oczy absurdami, zalatuje na kilometr dziedzictwem po zbiesionych ubekach i na ogół potyka się w końcu o własne partactwo. Pewnie i tym razem tak się skończy. Chodzi jednak o coś ważniejszego. Postępowanie jednych wobec drugich w komunistycznej przeszłości, zrozumienie, zważenie, uznanie lub uchylenie odpowiedzialności, gąszcz problemów moralnych z tym związanych – to nie jest rzecz bez znaczenia dla naszego zbiorowego samopoczucia i przyszłego rozwoju. Jest to zarazem pole nietknięte żadną uczciwą penetracją, jakimkolwiek głębszym i sprawiedliwym namysłem. Na tym polu kłusują, jak dotąd, podejrzani zastawiacze wnyków, czatujący na swoich niewygodnych konkurentów w polityce lub karierze życiowej, dzięki czemu winowajcami komunistycznymi okazują się głównie ci, którzy komunizm obalili. Na przykład Wałęsa – kandydat na kłamcę lustracyjnego.
1 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 178, z 1 sierpnia 2000.
Lech Wałęsa jest postacią należącą do historii - Polski, Europy, świata. [...] Stawianie go pod pręgierzem odczuwam jako destrukcję Sierpnia i „Solidarności”. Co gorsza, dzieje się to właśnie teraz, gdy chcemy uroczyście obchodzić 20. rocznicę Porozumień Sierpniowych.
Lustracja miała być cywilizowana. Okoliczności, w jakich przebiega lustrowanie byłego prezydenta i w jakich przystąpiono do lustrowania obecnego prezydenta, potwierdzają racje tych, którzy wyrażali obawę, że sama ustawa nie zapewni uczciwej atmosfery procesu lustracyjnego. Mam nadzieję, że sąd wykaże, iż nie ma z tymi niepokojami nic wspólnego.
1 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 178, z 1 sierpnia 2000.
Trudno myśleć osobno o sprawach Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego – chociaż i postacie, i oskarżenia są różne. Łączy je to, że obie sprawy prowadzą do splugawienia polskiej demokracji i polskiego państwa. W przypadku Wałęsy obrzuca się błotem naszą walkę o wolność i jej odzyskanie. W przypadku Kwaśniewskiego plugawi się demokratyczne państwo oraz wolę większości Polaków.
Zwykle ubolewa się, że sprawa ta poniża Polskę w oczach świata. Owszem, takie manipulacje bardzo nas w świecie kompromitują. Ale znacznie gorsze jest to, że kompromitują one zasady demokracji i państwo w oczach jego własnych obywateli. Bowiem państwo najbardziej osłabia to, co wykopuje rów między nim a obywatelami. Z tego punktu widzenia szkodliwości tego, co dzieje się w Sądzie Lustracyjnym na oczach milionów Polaków, nie da się przecenić.
1 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 178, z 1 sierpnia 2000.
Czytam wszystko, co pojawia się w związku z lustracją Wałęsy. [...]
Nie ma wątpliwości, że nazwisko Wałęsy na zawsze będzie związane z wielką przemianą, do jakiej doszło nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach naszej części świata. Na napaści na Wałęsę i próby kompromitowania go patrzę ze wstydem.
1 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 178, z 1 sierpnia 2000.
Rozumiem, że postępowanie lustracyjne może być bolesne. Sam byłem mu poddany. Osiągnięciem naszej demokracji jest jednak równość wobec prawa. Równość wszystkich obywateli, również tych zajmujących najważniejsze stanowiska w państwie. Szczególnie oni powinni zostać oczyszczeni z wszelkich podejrzeń.
Na szczęście dzisiaj decyzje znajdują się w rękach niezawisłego sądu. Rozstrzyga sąd, a nie grupy nacisku. Jestem przekonany, że i w tej sprawie wyrok będzie sprawiedliwy. Wierzę, że będzie on dla Pana Prezydenta pomyślny.
Warszawa, ok. 13 września
„Gazeta Wyborcza” nr 214, z 13 września 2000.
Panie Prezydencie, Pański sukces wyborczy w 1995 roku uważałem za wypadek na drodze do demokracji.
Styl walki wyborczej za niegodny.
Rodowód polityczny za dyskredytujący.
W ostatniej kampanii wyborczej pogląd ten publicznie został pokazany, potwierdzony i poszerzony.
Większość jednak Wyborców ma przeciwne zdanie, jest po Pańskiej stronie, za Pańskim stylem i utożsamia się z Pańskim rodowodem.
Na ten moment historyczny nie pozostaje mi nic innego, jak złożyć Panu i Pańskim Wyborcom gratulacje.
Gdańsk, 8 października
„Gazeta Wyborcza” nr 238, 11 października 2000.
Panie Prezydencie, Pański sukces wyborczy w 1995 roku uważałem za wypadek na drodze do demokracji.
Styl walki wyborczej za niegodny.
Rodowód polityczny za dyskredytujący.
W ostatniej kampanii wyborczej pogląd ten publicznie został pokazany, potwierdzony i poszerzony.
Większość jednak Wyborców ma przeciwne zdanie, jest po Pańskiej stronie, za Pańskim stylem i utożsamia się z Pańskim rodowodem.
Na ten moment historyczny nie pozostaje mi nic innego, jak złożyć Panu i Pańskim Wyborcom gratulacje.
Gdańsk, 8 października
„Gazeta Wyborcza” nr 238, 11 października 2000.
Proszę przyjąć gratulacje z okazji powierzenia Panu przez Naród godności Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Polskę i Polaków czekają w nadchodzących latach wielkie zadania: kontynuacja dzieła przebudowy rozpoczętego przed dziesięciu laty, doprowadzenie do końca reform ustrojowych zainicjowanych przez mój rząd, integracja z Unią Europejską, umocnienie bezpieczeństwa i pozycji Polski w świecie. Współdziałanie wszystkich sił społecznych i organów władzy ma dla osiągnięcia tych celów zasadnicze znaczenie.
Głęboko wierzę, że najbliższe lata będą pomyślne dla Polski, a współpraca Pana Prezydenta i mojego Rządu będzie służyć za wzór zgodnego i owocnego działania dla dobra Rzeczypospolitej.
Warszawa, 13 października
„Gazeta Wyborcza” nr 240, z 13 października 2000.