Okupacja Śląska Cieszyńskiego przez polską stronę wytworzyła w tej części państwa czechosłowackiego stosunki, które głęboko naruszyły, jeśli nie w ogóle zlikwidowały, jakąkolwiek powszechną administrację i które z uwagi na zagrożenie dla praworządnego życia państwowego nie mogą być przez rząd, świadom w dzisiejszych niespokojnych czasach wszystkich powinności względem swego narodu i sprzymierzeńców, dłużej utrzymywane i znoszone. [...] Obywatele Śląska Cieszyńskiego, tak Czesi, Polacy, jak i Niemcy — których życie i majątek są w każdej chwili zagrożone — proszą rząd o pomoc i ochronę, jaką dotychczas każdemu obywatelowi zapewnił na całym terytorium państwa rząd Republiki Czechosłowackiej. [...]
Rząd Republiki Czechosłowackiej zapewnia rząd polski w Warszawie, że ciągle jest przepojony duchem pojednania, jak byli wcześniej przedstawiciele narodu czechosłowackiego podczas rokowań z przedstawicielami narodu polskiego, oraz że wierzy i ma nadzieję, iż w kwestii cieszyńskiej dojdzie do obopólnego zadowalającego porozumienia.
Rząd Republiki Czechosłowackiej zwraca się do rządu polskiego z żądaniem odwołania wojsk okupacyjnych i uspokojenia tonu informacji o całej sprawie w swojej prasie, która przeciw narodowi czeskiemu z powodu kwestii cieszyńskiej bardzo nieprzyjaźnie i w sposób dla nas niezrozumiały występuje, choć strona czechosłowacka nie zrobiła niczego, co by było krzywdzące dla narodu polskiego.
Praga, 21 stycznia
Boj o směr vývoje československého státu, t. I, Praha 1965 (tłum. Piotr Głogowski).
Rano nadszedł meldunek z placówki o pierwszym przekroczeniu linii demarkacyjnej przez większe oddziały czeskie, które po krótkiej walce z naszą placówką zajęły ogrzewalnię stacji kolejowej Bogumin. Zaalarmowano 11 kompanię i wysłano ją celem rozbrojenia załogi czeskiej, stacjonującej w Boguminie. [...] Po ciężkiej utarczce bierzemy wszystkich do niewoli. [...] Po naszej stronie dwóch zabitych, po czeskiej dziesięciu rannych. Rozbrojony oddział Czechów wysłano do Piotrowic, nas na patrole. [...]
Na dworcu kolejowym, bronionym przez 9 kompanię, Czesi znienacka z pociągu pancernego zdołali wyładować transport dużego oddziału. Byli to tak zwani legionarze czescy, świetnie wyekwipowani i uzbrojeni, przypominający swym ubiorem wojska francuskie. I teraz zaczęła się nierówna walka we wszystkich punktach obronnych miasta. Około godziny 15.00 dwa pociągi pancerne podjechały ze świeżymi transportami czeskimi. Poczęto nas oskrzydlać. Ppor. Jeschiva zostaje ranny. Czesi butniejsi, gdyż manewr oskrzydlenia został szybko uskuteczniony. Wszędzie chaotyczna strzelanina.
Wobec niemożności, mimo prób przebicia się na Skrzeczoń z resztkami sił, które skupił por. Bodaszewski, po zakomunikowaniu mu układu, godzi się na spokojną ewakuację ze cenę zwrotu jeńców czeskich z Piotrowic, nawet na złożenie broni w osobnym miejscu, celem uniknięcia starć między oddziałami rozjuszonymi całodzienną walką. Lecz, o zgrozo, gdy spełniono ostatni podyktowany przez Czechów warunek, gdy jeńcy czescy wrócili z Piotrowic — zaczął się formalny gwałt zawartej przed półgodziną umowy; rozpoczęła się istna masakra, splądrowano dobytek polskiej załogi, pobito do nieprzytomności żołnierzy polskich i rannego już ppor. Jeschivę. Znęcano się okrutnie, a w końcu oświadczono garstce obrońców, że są jeńcami wojennymi.
Bogumin, 23 stycznia
Nadolzie zrywa okowy, pod red. Roberta Danela, Cieszyn 1998.
Samochód z przymocowaną bronią maszynową i z załogą gotową do walki z pędem wjeżdża do miasta. Ponieważ trwa pora obiadowa, na miejscu, gdzie parkuje auto, jest niewiele osób. Po chwili zjawia się kompania. Delegacja z panem pułkownikiem Hannakiem na czele stawia się u burmistrza [Aloisa Gamrotha] i informuje go o okupacji miasta. [...]
Burmistrz kieruje następującą odezwę do obywateli:
„Do mieszkańców miasta Cieszyn! Współobywatele! Oddziały Republiki Czechosłowackiej w imieniu Ententy zajęły nasze miasto. Komendant tych oddziałów złożył zapewnienie zarządowi miasta, że życie oraz własność mieszkańców miasta pozostają pod pełną ochroną, jeśli tylko będą się oni odnosić pokojowo do wojsk okupacyjnych i zaniechają wobec niego wszelkich wrogich manifestacji. Dlatego wzywam Was, byście zachowali spokój i porządek i w interesie mieszkańców miasta zaniechali wszystkiego, co mogłoby zostać odczytane jako znak wrogości wobec oddziałów Republiki Czechosłowackiej”.
Cieszyn, 27 stycznia
Die Besetzung von Teschen, „Silesia” z 29 stycznia 1919 (tłum. Piotr Filipkowski).
Przedstawiciele wielkich mocarstw, zbadawszy zatarg, który miał miejsce między Czechami a Polakami w Księstwie Cieszyńskim, a którego wynikiem było doprowadzenie do okupacji okręgu górniczego Ostrawa–Karwina oraz drogi żelaznej z Bogumina do Cieszyna i z Cieszyna do Jabłonkowa, orzekli, co następuje:
Uważają za wskazane przede wszystkim przypomnieć, że narodowości, które przyjęły zobowiązanie oddania zagadnień je obchodzących Konferencji Pokojowej, nie powinny tymczasem dążyć przed decyzją do zapewnienia sobie rękojmi lub zajmowania terytorium, do którego roszczą sobie prawo. Stwierdzają zobowiązanie, mocą którego przedstawiciele narodu czeskiego oświadczają, że wstrzymują definitywnie swoje wojska na powyżej wymienionych liniach kolejowych, aż do powzięcia przez Kongres Pokojowy decyzji w sprawie ostatecznego przyznania terytoriów. [...]
Podpisani uważają za niezbędne natychmiastowe wysłanie na miejsce Komisji Kontrolującej dla zapobiegania wszelkim zatargom pomiędzy ludnością czeską a polską w okręgu cieszyńskim. Komisja ta, poza środkami, które będzie musiała przeprowadzić, przygotuje śledztwo, mocą którego Kongres Pokojowy będzie musiał się wypowiedzieć w sprawie ustalenia w sposób ostateczny odnośnych granic Polaków i Czechów w okręgu spornym. [...]
Eksploatacja kopalń w okręgu karwińsko-ostrawskim będzie wykonywana przy unikaniu wszelkich zamachów na prawo prywatnej własności, przy zastrzeżeniu środków policyjnych, których by położenie mogło wymagać. Komisji Kontrolującej będzie poruczone czuwanie oraz zabezpieczenie w razie potrzeby produkcji węgla tej części, która może być sprawiedliwie wymagana i wystarczająca dla pokrycia potrzeb Polaków. [...]
Żaden akt, dający obecnie pozory aneksji całości lub części tego Księstwa bądź jako terytorium polskie, bądź jako terytorium państwa czeskiego, nie będzie mógł być uznany za ważny bez względu na to, przez którą ze stron byłby dokonany.
Przedstawiciele narodu czeskiego zobowiązują się do uwolnienia natychmiast łącznie z bronią i bagażem jeńców polskich, wziętych podczas zatargu.
Paryż, 3 lutego
Kwestja cieszyńska. Zbiór dokumentów z okresu walki o Śląsk Cieszyński 1918–1920, zest. dr Włodzimierz Dąbrowski, Katowice 1923.
Są to już ostatnie dni dostępności radia, bo do 5 listopada wszystkie aparaty muszą być oddane w komisariatach policji, a poszczególne domy mają już powyznaczane daty wcześniejsze, widać aby zakończyć procedurę bez tłoku na czas. Ja już swój musiałem oddać. Rzecz charakterystyczna: przy oddawaniu aparatu notowane jest wyznanie właściciela — widocznie losy aparatów mają być niejednakowe dla Żydów i nie-Żydów.
[...] Przed paru dniami rozklejono na murach Warszawy plakaty przedstawiające żołnierza rannego, z ręką na temblaku, wskazującego na zburzone i spalone domy i zwracającego się z wyrzutem do stojącego obok Chamberlaina; napis głosi: „Anglio, twoje dzieło!”. Plakaty te są ciągle zdzierane lub przynajmniej częściowo darte, zwłaszcza losowi temu ulega część napisu z wyrazem „Anglio”. Podobno to zdzieranie plakatów przypłaciło już życiem kilka osób, pobytem w więzieniu — większa liczba.
Warszawa, 28 października
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Polakom należy umożliwić kształcenie się jedynie w takim zakresie, aby uświadomili sobie, iż jako naród nie mają żadnych perspektyw. W grę mogą więc wchodzić co najwyżej złe filmy, względnie takie, które obrazują wielkość i siłę Rzeszy Niemieckiej. [...]
W większych miastach i na rynkach zainstaluje się stałe głośniki, które w określonych porach nadawać będą wiadomości, rozkazy i hasła dla Polaków. [...] Nie powinni oni posiadać aparatów radiowych; należy im pozostawić jedynie gazety o charakterze informacyjnym, w żadnym zaś wypadku prasę poglądową. W zasadzie nie powinno się im też zezwolić na teatry, kina i kabarety, aby nie przypominali sobie stale o tym, co utracili. [...] Nie dalej jak wczoraj Führer oświadczył, że nie wolno Polakom wmawiać bzdur o jakiejś odbudowie, łudzić ich, że będą sami dla siebie coś odbudowywali.
Łódź, 31 października
Okupacja i ruch oporu w dzienniku Hansa Franka 1939–1945, t. 1: 1939–1942, oprac. Lucjan Dobroszycki et al., Warszawa 1970.
Dzisiaj jest wigilia święta zmarłych — Wszystkich Świętych. Świece nagrobkowe zapłonęły dziś wieczorem na grobach rozsianych po placach i ulicach miasta, stwarzając niezwykły widok, znowu uprzytomniający grozę dni oblężenia Warszawy. Groby te zresztą pozostaną już niedługo — wszystkie zwłoki podlec mają ekshumacji i przeniesieniu na cmentarz staraniem rodzin, po upływie zaś prekluzyjnego terminu pozostałe przeniesione będą przez władze miejskie do grobów zbiorowych: zarządzenie traktowane jako mające charakter przepisów sanitarnych, ale wynikłe chyba i z innych motywów. Grób taki oświetlony lampkami i świecami widziałem w samym środku miasta — na rogu Al. Jerozolimskich i Marszałkowskiej. O parę kroków dalej przed cukiernią hotelu „Polonia” stał tłum i obserwował przez okno wnętrze cukierni: sala pełna, oficerowie niemieccy zmieszani z ludnością cywilną, przy fortepianie niemiecki żołnierz i Niemcy tańczący — chyba nie tylko z kobietami ze swych rodzin. Co czuł tłum, obserwujący ten widok, można się domyślać.
Warszawa, 31 października
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Opór moralny, który poprzednio ujawnił się w zdzieraniu antyangielskich plakatów, dziś ukazał się w nowej reakcji: proklamacje general-gubernatora porozklejane na murach zaopatrzone dziś zostały w karteczki treści następującej: „Komendant Piłsudski powiedziałby: «A my was w d.... mamy»”. Na całej ulicy Marszałkowskiej większość proklamacji ma naklejone te karteczki, nad których zrywaniem Niemcy dopiero będą się musieli mozolić.
Poza takimi reakcjami życie pozostaje nadal ponure. Pracy produkcyjnej poza handlem i niektórymi rzemiosłami (o charakterze konsumpcyjnym i „konserwacyjnym”) nie ma. Wypadki znęcania się i gwałtów nad ludnością ciągle się powtarzają: ludność żydowska jest ciągle pociągana do udziału w przymusowych, prowadzonych w sposób upokarzający, robotach; trwają mniej czy więcej legalne rewizje.
Warszawa, 3 listopada
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Pogłosek w ogóle jest dużo, często wręcz fantastyczne, stopniowo jednak tracimy poczucie, co można traktować jako rzeczy prawdopodobne: konsekwencja braku normalnej prasy i utrudnienia (od jutra uniemożliwienia) korzystania z radia. Tak więc dziś doszła do kulminacyjnego punktu rozgłosu kursująca już od kilku dni po mieście wiadomość o zamierzonym oddaniu Rosji Warszawy w zamian za zagłębie naftowe (Borysław). Podawane są już nawet szczegóły, np. data wkroczenia wojsk sowieckich — 10 listopada. Wiadomość przyjmowana jest na ogół jako zapowiedź zmiany oczekiwanej z upragnieniem, z drugiej strony — z niedowierzaniem.
Warszawa, 4 listopada
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Życie w Warszawie nadal pozostaje w stadium tymczasowości i bezczynnej wegetacji. Powierzchownie wraca Warszawa w pewnej mierze do normalnego wyglądu, choć utrudnia to prowadzone ciągle — ostatnio na wielką skalę — burzenie zniszczonych podczas oblężenia i spalonych domów; zajmuje się tym w imię bezpieczeństwa publicznego Zarząd Miejski. Wracają do normalnego wyglądu sklepy, w których zapasy zdają się jeszcze powiększać — teraz dopiero widać, jak wielkie były zapasy towarów w handlu. Ulice nadal jednak przepełnione są przekupniami — oznaka, że innych zajęć nie ma i każdy szuka zarobku — obrotniejszy sposobności zarobienia majątku — w handlu.
Jeśli w zasadniczym schemacie życia gospodarczego Warszawy rezerwy pieniężne przenosiły się stopniowo z miasta na wieś, to rozwinięty handel i transport stanowiły filtr, przez który przechodzą te rezerwy i w znacznej części zatrzymują się. Jest to oczywiście tylko częściowo zmodyfikowanie i przedłużenie przebiegu przechodzenia pieniędzy na wieś. Produkcja w mieście — poza rzemieślniczą — dalej prawie nie istnieje, zablokowanie rachunków bankowych nie zostało zniesione.
Warszawa, 8 listopada
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
[Tego dnia] przyjechał do Warszawy pan [William C.] McDonald, współpracownik utworzonego w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej pod przewodnictwem byłego prezydenta Herberta Hoovera Komitetu Pomocy dla Polaków. Obeznany ze stosunkami w Polsce, gdyż w niej przez kilka lat pracował, i adresowany wprost do mnie przez władze Komitetu, odwiedził mnie i zaproponował, bym przystąpił z nim niezwłocznie do pracy nad utworzeniem instytucji, która by była w Polsce odpowiednikiem powstałego w Ameryce komitetu.
Liczne godziny strawione na obradach z panem McDonaldem, który się okazał człowiekiem umiejącym wejść rzeczowo i psychologicznie w nasze ówczesne położenie, dały w rezultacie osiągnięcie jego pełnej zgody na postulaty, które miały być wzięte za podstawę projektowanej instytucji pomocy społecznej w Polsce. [...] Wszystkie one były zgodne z życzeniami naszymi. Dążyć musiały przecież w kierunku stworzenia instytucji czysto polskiej, jednolicie zorganizowanej, a pracującej uczciwie, więc nieobawiającej się żadnej kontroli, a tym bardziej ze strony ofiarodawców przychodzących z pomocą wówczas na bardzo szeroką skalę zakrojoną. Mówił mi bowiem pan McDonald, że przewidywane rozmiary pomocy sięgać miały milionów dolarów w pieniądzach, a przede wszystkim żywności, odzieży i medykamentów.
Warszawa, 9 listopada
Adam Ronikier, Pamiętniki 1939-1945, Kraków 2001.
Terror ma być teraz […] ujęty w normy prawne. Rozporządzenie general-gubernatora [Hansa Franka], ogłoszone na czele ostatniego numeru „Warschauer Zeitung”, zawiera długi wykaz przestępstw zagrożonych karą śmierci. Są one ogólnie określone jako akty gwałtu skierowane przeciwko niemieckiej władzy państwowej, urządzeniom władz, życiu i własności Niemców. Wchodzą tu więc np. uszkodzenia rzeczy służących pracy urzędników niemieckich, akty gwałtu względem Niemców z powodu ich narodowości, podpalanie majątków Niemców. Na równi ze sprawcą traktowany jest podżegacz i pomocnik, na równi z przestępstwem dokonanym — usiłowanie, przyrzeczenie dokonania, wejście w tej sprawie w poważne porozumienie, przedłożenie lub przyjęcie propozycji, niezawiadomienie władz o wiadomym danej osobie fakcie przygotowywania przestępstwa — podobnie jak niezawiadomienie władz o wiadomym fakcie posiadania przez kogoś broni. Wykaz jest tak obszerny i wszechstronny, że niemal każda osoba w Polsce może być przy dobrych chęciach pod jeden z punktów podciągnięta.
Warszawa, 15 listopada
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Dzisiejsza polska gazeta przyniosła szereg wiadomości o zarządzeniach przeciwżydowskich w Warszawie. Tak więc dwa zarządzenia szafa obwodu (gubernatora) warszawskiego wprowadzają: od 1 grudnia — a więc od dnia następnego po wydaniu rozporządzenia — obowiązek noszenia przez wszystkich Żydów, z wyjątkiem tylko dzieci do lat 12, opasek podobnych jak w obwodzie krakowskim i z takim samym zakresem jak tam, tzn. łącznie z osobami pochodzenia mieszanego, oraz obowiązek oznaczania w ten sam sposób (niebieska „gwiazda Syjonu” na białym tle) wszelkich przedsiębiorstw żydowskich, przy czym w tym wypadku właściciel mieszanego pochodzenia nie jest traktowany jako Żyd.
Dalej donosi gazeta, że w domu Nalewki 9 zdarzył się wypadek zabójstwa policjanta polskiego przez Żyda, zamieszkałego w tym domu, przy czym zabójcy udało się zbiec; „za karygodne zachowanie się” zamieszkałych w tym domu 53 mężczyzn rozstrzelano. Jest to ten sam przypadek, o którym słyszałem przed kilku dniami jako o powodzie nałożenia kontrybucji (okazuje się, że zabito policjanta, nie żołnierza); podobno zabójcą był jakiś notoryczny, karany kilkakrotnie przestępca, który mieszkał w tym domu — za to odpokutowali jego mieszkańcy; kontrybucja miała być warunkiem ocalenia życia aresztowanym, jednak gdy przedstawiciele gminy zgłosili się, kontrybucję pobrano, ale oświadczono, że aresztowani są już rozstrzelani.
Warszawa, 30 listopada
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Wydawało mi się już, że indywidualne grabieże ustały, że weszliśmy już w okres planowego i systematycznego grabienia „organizacyjnego”, bez dawania swobody poszczególnym wojskowym. Okazuje się jednak, że tak nie jest. Właśnie w tych dniach dom moich krewnych odwiedzony był przez Niemców. Mieszkania żydowskie były przedmiotem zainteresowania ekipy złożonej z kapitana, żołnierza i jakiegoś cywilnego; zabierano z mieszkań obrusy, ręczniki, firanki, bieliznę osobistą, wazony, maszynki do mielenia kawy i mięsa, lampy, żywność — cukier, herbatę itp., no i oczywiście kosztowności i pieniądze.
Zabieranie pieniędzy odbywa się w różny sposób: niedawno słyszałem o obchodzeniu mieszkań żydowskich przez Niemców, którzy twierdzili, że Żydom wolno mieć w gotówce tylko 500 zł (co nie odpowiada prawdzie — maksimum dozwolone wynosi 2000 zł) i zabierali nadwyżki. Jeśli dodać, że są wypadki zamykania i wywłaszczania — bez żadnych szczególnych powodów i oczywiście bez odszkodowania — sklepów żydowskich, otrzymuje się zupełnie jednolity obraz, dający się opisać jako wyjęcie Żydów spod opieki prawa.
Warszawa, 9 grudnia
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Pogłoski tymczasem obejmują już nowe pola. Szeroko krąży pogłoska, że Hitler padł ofiarą nowego zamachu i nie żyje, druga — nie mniej nieprawdopodobna — że w Niemczech powstały już rady delegatów żołnierskich. Pogłoski te mimo niewiarygodności są widocznie chętnie przyjmowane i powtarzane wobec zupełnej niemal depresji, w jakiej żyje dziś większość ludności.
Drugim czynnikiem sprzyjającym rozchodzeniu się tych pogłosek jest oderwanie się zupełnie ludności od gazet wobec wyjątkowo ohydnej formy i niskiego poziomu gazety polskiej („Nowy Kurier Warszawski”) i nieufności do gazet niemieckich. Uważając, że gazety te przy odpowiednim ich czytaniu dają jednak orientację w sytuacji, myślałem o uruchomieniu jako przedsiębiorstwa czytelni tych pism; opinia powszechna jednak była, że instytucja taka znalazłaby się pod zbyt czujną opieką policji, tak że ostatecznie nie podjąłem nawet próby.
Warszawa, 11 grudnia
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Dziś jeszcze święta; jest cicho i dość spokojnie — nie słychać żadnych złowrogich nowin. Ulice dalej pełne niemieckich żołnierzy, ale o grabieżach i napadach nie słychać. Zjawiła się pogłoska, że ma ustąpić ze swego stanowiska Frank, a na jego miejsce przyjść ktoś reprezentujący łagodniejszy kurs. Mówi się też o względach okazywanych przybyłemu zza kordonu sowieckiego Januszowi Radziwiłłowi, co miałoby wskazywać na istnienie jakichś projektów organizowania polskiego aparatu „rządowego”. Oczywiście trudno te pogłoski pogodzić z faktami znamionującymi wzmożenie terroru — przyszłość pokaże, ile w nich jest prawdy.
Warszawa, 26 grudnia
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Cała Warszawa jest dziś pod wrażeniem wypadków w Aninie. Okazuje się, że było tam zabitych dwóch Niemców, oficer i żołnierz, w wyniku kłótni w karczmie, w zwadzie pijackiej. W odpowiedzi na to Gestapo zaaresztowało ponad 100 osób, wyciągając je z will, z kolejki itp.; zebrano je w nocy i rozstrzelano, bodaj z karabinów maszynowych. Ponadto łapano napotykanych przechodniów i wieszano na drzewach. Panika powstała taka, że ludność Grochowa, sąsiadującego z terenem tej krwawej akcji — Wawrem i Aninem — w strachu przed tym samym losem rzuciła się wśród nocy do ucieczki, kierując się do Śródmieścia Warszawy. Dochodzenia zresztą są jeszcze prowadzone, podobno kobiety w koszulach wyprowadzono na mróz 10°, aby wydobyć zeznanie, kto był zabójcą.
Warszawa, 28 grudnia
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Ostra zima tegoroczna daje szczególnie odczuć kryzys węglowy, jaki przechodzimy. Zaopatrywanie się w węgiel odbywało się z trudnościami od początku okupacji; w zależności od większego czy mniejszego w różnych okresach liberalizmu Niemców w dopuszczaniu do nas transportów węgla, sytuacja na rynku węglowym zmieniała się, węgiel jednak można było dostać w cenie 80-100 zł za tonę, dwukrotnie wyższej niż przed wojną.
Ostatnio natomiast sytuacja gwałtownie się pogorszyła: nie tylko transporty są rekwirowane, ale jest ich bardzo niewiele, zdaje się nawet, że na pewien czas wstrzymano je zupełnie. Cena węgla podniosła się do 300 zła za tonę, niekiedy nawet i więcej — opowiadano mi o wypadkach płacenia 50 zł za 100 kg, a nawet 10 zł za 10 kg; ogonki przed składami detalicznymi węgla wydłużyły się, walki o węgiel stały się zaciętsze. Powszechnie niedojadająca ludność ponadto zaczęła marznąć. W poszukiwaniu ochrony przed zimnem rzucono się na wszelkie dostępne drzewo. Na ulicach dalszych od Śródmieścia wycinane są drzewa, sztachety z płotów wyjmowane są na opał nawet w okolicach tuż przy Śródmieściu.
Warszawa, 5 stycznia
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Pod wpływem mrozu raczej zmniejszyła się liczba sprzedawców ulicznych — w ogóle bowiem mimo nowego zarządzenia, działają oni dalej i dotąd represje w stosunku do nich jeszcze się nie zaczęły. Zamożniejsze grupy ludności, zwłaszcza z dawnych pracowników umysłowych i warstw mieszczaństwa, pośredniczą w obrotach hurtowych czy quasi-hurtowych: krążą po mieście, a zwłaszcza po cukierniach i kawiarniach, które znów — jak podczas wojny światowej i lat inflacji — stały się punktami zebrań „czarnej giełdy”. Jest to znów konsekwencja wytrącenia handlu z torów normalnych, legalnych obrotów, tym razem nie przez obawę przed walczącymi z sytuacją rynkową cennikami maksymalnymi, ale przez działanie rekwizycji i grabieży, odbywających się w formach nie dających się przewidzieć, a uniemożliwiających — obok trudności transportowych, celnych (granica między Rzeszą a gubernatorstwem!) itp. — działanie normalnym przedsiębiorstwom. Szczególnym przedmiotem tych obrotów czarnogiełdziarskich są kosztowności, złoto i waluty.
Warszawa, 10 stycznia
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Dziś po południu rozplakatowano rozporządzenie przynoszące przewrót gospodarczy: rozporządzenie generał-gubernatora o wycofaniu z obiegu banknotów 500- i 100-złotowych. Rozporządzenie głosi, że wszelkie banknoty tej wartości — wymienione są daty emisji 1919 dla pięćsetek, 1919, 1932 i 1934 dla setek, a są to daty wszystkich będących w obiegu banknotów — podlegają obowiązkowi złożenia do depozytu w Niemieckiej Kasie Kredytowej (Reichskreditkasse) w czasie od 22 do 31.I. Za banknoty te należy się wynagrodzenie w pełnej wysokości. [...]
Rozporządzenie to oznacza w każdym razie zamrożenie na pewien czas, a być może że mimo zapewnień [...] — konfiskatę wszystkich większych zasobów gotówki.
Warszawa, 17 stycznia
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Nową dziedziną, która ma być objęta reglamentacją urzędową, stanie się, na mocy ogłoszonych w dzisiejszej gazecie rozporządzeń, mydlarstwo. Produkcja utrzymana ma być tylko w większych fabrykach, mianowicie tych, które w r. 1938 wyprodukowały nie mniej niż 800 ton mydła lub innych produktów w przeliczeniu na mydło w kawałkach; w ten sposób zniesiono tak liczne w tej dziedzinie drobne zakłady. Produkcję poddano daleko idącej standaryzacji, pozwalając produkować tylko kilka gatunków mydła — a więc jednego tylko typu mydło do prania (w kawałkach po 1/4 kg, z zawartością 45% tłuszczu), podobnie toaletowe, do golenia, mydło do mycia głowy, shampoon. Wszystkie fabryki muszą należeć do związku fabryk mydła w Warszawie, który ma prawo do wydawania zarządzeń, dysponuje surowcami (objętego niedawno sekwestrem kaolinu), reguluje zbyt i ceny; sprzedaż zresztą wymagać będzie specjalnego zezwolenia, tzn. sklepy będą koncesjonowane. Sprawa wydaje się o tyle symptomatyczna, że wskazuje na tendencje gospodarki okupantów w zakresie przemysłu.
Warszawa, 4 lutego
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
[Dzisiejszą] nowiną jest „wygnanie nosicieli bakterii z kolei”. Rozporządzenie generał-gubernatora zabrania Żydom jazdy kolejami, chyba że istnieje zarządzenie generał-gubernatora, urzędu lub szefa obwodu. Wykroczenia karane mają być więzieniem lub karą pieniężną w nieograniczonej wysokości. Uzasadnienie jest podwójne: „Żydzi, którzy, jak wiadomo, mieszkają w swoich polskich ghettach w najniemożliwszych warunkach sanitarnych, mają (dotąd) możność przepychania się wśród innej ludności w wielekroć przepełnionych kolejach, a w ten sposób narażają współpodróżujących na wszelkie możliwe epidemie i choroby”; poza tym ma się w ten sposób utrudnić Żydom powszechnie jakoby uprawiane przez nich paskarstwo. Ten zarzut — niezależnie od motywów etycznych — o tyle mija się zupełnie z prawdą, że warunki polityczne doprowadziły do „zaryzykowania” tej dziedziny życia gospodarczego.
Warszawa, 8 lutego
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
W Warszawie dokonywa się obecnie spisu ludności. Spis przeprowadzany jest przez wydział statystyczny miejski jako spis nieruchomości i budynków (według stanu z 24 II); ma on dostarczyć informacji o warunkach mieszkaniowych w związku ze zniszczeniami wojennymi w Warszawie. Okupanci polecili jednak dołączyć jeszcze dwa kwestionariusze: jeden dla poszczególnych mieszkań z wykazem wszystkich osób, drugi, specjalnie dla Niemców, przeznaczony wyłącznie do użytku władz. Otóż w pierwszym z tych kwestionariuszy jest kilka pytań „normalnych spisowych”, ponadto zaś pytanie o „rasę”, które wywołało największe wrażenie, znów traktowane jest jako zapowiedź jakichś posunięć. Wszyscy znów zastanawiają się, jak odpowiedzieć na to pytanie, nie odpowiadając ulubionego przez Niemców wyrażenia „aryjska”: mówi się więc o stosowaniu określeń „rasa biała”, „słowiańska”, a przede wszystkim odpowiadaniu „Polak”, „Polka”.
Warszawa, 23 lutego
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Reglamentacja objęła nową dziedzinę, w sposób świadczący o zupełnie mechanicznym, nieliczącym się z konkretnymi warunkami zagadnień gospodarczych przez administrację okupacyjną. Wydane zostało mianowicie rozporządzenie generał-gubernatora o zakazie podnoszenia czynszów mieszkaniowych ponad poziom przedwojenny — z sierpnia 1939 r.; a zamiast wyższego czynszu przewidzianego w jakiejkolwiek umowie wchodzi automatycznie w życie komorne przedwojenne.
Komentarz mówi o wykorzystywaniu przez właścicieli domów sytuacji i podnoszeniu komornego, oczywiście zwłaszcza przez żydowskich właścicieli; okupanci stają w obronie biednej ludności. Rzeczywistość przedstawia obraz odwrotny. Zubożała ludność daleka jest od płacenia nawet czynszów przedwojennych; mimo obwieszczenia niemieckiego, grożącego eksmitowaniem lokatorów niepłacących bieżącego komornego, płaci przeważnie tylko jego część — nie mówiąc o licznych przypadkach zupełnego niepłacenia. Właściciele domów ten stan na ogół tolerują, dążąc tylko do zdobycia środków na wydatki administracyjne i opłacenie podatków; o podnoszeniu komornego nie ma mowy.
Warszawa, 2 marca
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Okupanci dążą bez ogródek do wznoszenia zapór między Żydami z resztą ludności. Ogłoszone dziś zarządzenie kierownika służby zdrowia w gubernatorstwie — Walbauma, już jako kierownika nowo utworzonej służby zdrowia, zakazuje lekarzom żydowskim leczenia nie-Żydów, ale i odwrotnie: lekarzom nieżydowskim leczenia Żydów. Motywacja jest niby sanitarna: niebezpieczeństwo zarażenia się ludności od Żydów, którzy według pseudonaukowego wywodu są już na pewne choroby zakaźne uodpornieni. Obok tego jednak wskazuje się wyraźnie na chęć oddzielenia od siebie obu grup ludności i powołuje się przy tym, jako na precedens, na niedawno wydane zarządzenie naczelnika miasta Krakowa o oddzieleniu Żydów od chrześcijan w wozach tramwajowych.
Warszawa, 12 marca
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Warszawa cała toni w błocie. Odwilż jest juz w pełni, a śniegu — mimo pociągania Żydów masami do uprzątania śniegu — zostało bardzo dużo: śnieg bowiem był co prawda zebrany, ale widocznie wskutek braku taboru nie był wywieziony. Obecnie więc to wszystko topnieje i zalewa dosłownie ulice — w niektórych miejscach po chodnikach płyną potoki, przez które ludzie z trudem się przedzierają.
Warszawa, 14 marca
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Widocznie zrezygnowawszy ostatecznie z zamiaru rekonstruowania obecnie w jakiejkolwiek formie władz polskich (nb. wizyta Studnickiego w Berlinie zakończyła się podobno jego internowaniem w jakimś obozie), dają okupanci temu wyraz i na zewnątrz, wprowadzając w nowym rozporządzeniu generał-gubernatora zakaz używania polskich godeł państwowych. Rozporządzenie ma wejść w życie z dniem 1 IV; ale wiadomość jest podana z fotografią pozbawionego orłów mostu krakowskiego pod tytułem: Ausgelöscht [Wykreślone]...
Ten stan rzeczy ma być według gazety przyjmowany z entuzjazmem przez czynniki polskie; reportaż podaje głosy policjantów, mówiących o tym, że czują się teraz lepiej niż pod rządami polskimi. Głosy są oczywiście sfingowane, choć zresztą policjanci, według powszechnej opinii, zachowują się w najwyższym stopniu służalczo względem Niemców.
Warszawa, 15 marca
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Na ulicach ożywiony ruch, bo cały niemal handel przedświąteczny tam się odbywa. Mięsa kartkowego jeszcze nie ma (wbrew zapowiedziom), pozakartkowego zaś po cenach wolnego rynku w sklepach się nie sprzedaje — więc cały handel mięsem odbywa się na ulicach lub w bramach domów. Widać też gęsi, nawet indyczki (za 60 zł). Na ulicy też sprzedawane są strucle, nie mówiąc o stałym przedmiocie tego obrotu — warzywach itp. Oczywiście mięso, wędliny, białe pieczywo są po cenach dostępnych tylko dla niewielkiej części ludności.
Strona pieniężna obrotów też zachowuje swoje wojenne osobliwości. Ciągle daje się odczuć ostry brak bilonu; używa się więc różnych jego surogatyw: kartek wydawanych przez sklepy, a także biletów tramwajowych korespondencyjnych po 30 gr., które dyrekcja tramwajowa wypuściła ostatnio w książeczkach po 10 sztuk — też w związku z brakiem drobnych; teraz zaczęto ich używać jako monety obiegowej.
Warszawa, 23 marca
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Napisy „Żydom wstęp wzbroniony” w sklepach stają się coraz częstsze. Nie są one na ogół wyrazem swobodnej decyzji właścicieli sklepów, ale są im raczej narzucane. Tak np. częste stają się te napisy w sklepach spożywczych, ponieważ cech cukrowników tylko pod tym warunkiem pozwala sprzedawać wyroby; być może, iż jemu znów tylko pod tym warunkiem przydziela się mąkę.
W jakim stopniu urzędowy antysemityzm przyjmowany jest przez ludność, trudno się zorientować. Niewątpliwie posiew polityki „ozonowej” daje dziś swe owoce i sprzyja tendencjom okupantów; widziałem scenę, gdy jakiegoś furmana żydowskiego przechodzący drab pod pozorem obrony konia przed znęcaniem się zapamiętale okładał i kopał, zdarzają się wypadki napadów wyrostków na Żydów, a zwłaszcza na kobiety, szczególnie zresztą z wykorzystywaniem tego dla rabunku; ale bywają i wypadki stanowczej reakcji w takich wypadkach w obronie Żydów ze strony nieżydowskich przechodniów.
Warszawa, 23 marca
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.