Przez cały kraj przechodzi fala strajków. Posiadamy informacje o strajkach w 150 zakładach pracy [...]. Władze, przynajmniej częściowo, ustępują w sprawach płac, nie stosują represji wobec strajkujących, często nawet na piśmie gwarantują ich bezpieczeństwo. [...]
Siłą obecnych strajków jest organizacja i solidarność. Jeśli uda się organizację i solidarność zachować, umocnić i upowszechnić — można żywić nadzieję, że kraj wyjdzie z krytycznego położenia, w jakie wtrącili go ludzie sprawujący w nim władzę.
Warszawa, 8 sierpnia
Dokumenty Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”, wstęp i oprac. Andrzej Jastrzębski, Warszawa–Londyn 1994, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wywołałem na podwórze całą trójkę [Bogdana Felskiego, Ludwika Prądzyńskiego, Jerzego Borowczaka] i Wałęsę. Wówczas Lech Wałęsa dowiedział się o strajku i o tym, że także ma wejść na teren Stoczni. Datę strajku znało więc tylko pięć osób – ci, którzy mieli go zainicjować. Strajk z założenia jednodniowy. Może uda się pociągnąć jeszcze dzień czy dwa. Jak się rozpocznie, to już będzie sukces. A jak się zakończy realizacją postulatów, będzie wspaniale.
Gdańsk, 10 sierpnia
Major Bąbel miał rację. Z Bogdanem Borusewiczem rozmawiają P. Głuchowski, M. Sterlingow i M. Wąs, „Gazeta Wyborcza” nr 31, 7 luty 2005.
Gdy [Tadeusz] Szczudłowski i [Andrzej] Kobzdej wyszli, 10 sierpnia w mieszkaniu Piotra Dyka na ulicy Sienkiewicza odbyło się przyjęcie powitalne. To właśnie wtedy Bogdan Borusewicz przekazał Lechowi Wałęsie i trzem innym stoczniowcom informację o dacie rozpoczęcia strajku w Stoczni.
Gdańsk, 10 sierpnia
Ruch Obrony Praw, red. Mateusz Sidor, Warszawa 2007, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Strajk, z założenia jednodniowy. Może uda się pociągnąć jeszcze dzień czy dwa. Jak się rozpocznie, to już będzie sukces. A jak się zakończy realizacją postulatów, będzie wspaniale.
Gdańsk, 10 sierpnia
Major Bąbel miał rację. Z Bogdanem Borusewiczem rozmawiają Piotr Głuchowski, Marek Sterlingow i Marek Wąs, „Gazeta Wyborcza” nr 31, z 7 lutego 2005.
Podczas zebrań MKS-u w sali BHP od razu orientowałem się, że ludzie są nazbyt napompowani emocją, zbyt podekscytowani, aby można było przeprowadzić jakąś poważną dyskusję [...]. To był taki swoisty ceremoniał: drzwi się otwierały, szedłem środkiem do stołu, na niewielkie podium, obracałem się gwałtownie w stronę sali, sekundę milczałem, mówiłem, że otwieram posiedzenie MKS i proponowałem odśpiewanie hymnu. Sala wstawała i chórem odśpiewywała hymn. Dosłownie ludzie, którzy dziesięć minut wcześniej przygotowywali ostre przemówienia [...], teraz bez protestu przyjmowali decyzje po dyskusjach przeprowadzonych w niewielkich gronach.
Gdańsk, 19 sierpnia
Lech Wałęsa, Droga nadziei, Kraków 1990, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Od razu wskoczyliśmy na tę koparkę, choć nikt nie bardzo chciał mówić. Nikt nie wiedział — co. [...] No i wtedy ja od razu mówię, że komitet strajkowy trzeba stworzyć. Wziąłem sobie kartkę, długopis i mówię: „Zapisujemy do komitetu strajkowego i apelujemy, żeby zgłaszali się ludzie starsi, robotnicy przede wszystkim”. [...] No i dyrektor się pojawił z tą swoją świtą. Stanął przed koparką i ludzie go nie widzieli. Pomogliśmy mu wdrapać się na koparkę, wciągnęliśmy go do góry. Taki wystraszony był, jeszcze go takim nigdy nie widziałem. Mówił: „wybierzcie komitet strajkowy i rozejdźcie się do pracy”. Ale ludzie, gdzie tam, zaczęli gwizdać. W ogóle nie chcieli go słuchać.
Patrzę, że Lechu [Wałęsa] biegnie. Od razu go wpisałem jako dwudziestego pierwszego na listę. [...] On wskoczył na koparkę, taki zdenerwowany widać był, cholera, i do dyrektora: „Czy pan mnie poznaje?”. I tak tym palcem do dyrektora, pamiętam, a dyrektor aż oniemiał. „Dziesięć lat pracowałem w Stoczni, wyrzucił mnie pan z mandatem zaufania załogi”. [...]
Lechu zaczął mówić, żeby zebrać postulaty i jakoś uporządkować [...]. Wtedy cały ten komitet, który był wpisany, z Lechem poszedł na W-4. [...]
Siedem postulatów wtedy było. Najpierw to było zabezpieczenie, żeby nas nie ruszano za strajk. Było zrównanie zasiłków do MSW i WP, przyjęcie Walentynowicz i Wałęsy. I było utworzenie Wolnych Związków Zawodowych, postawienie pomnika i podwyżka płac o 2 tysiące. Utworzenie wolnych związków to był nasz najważniejszy punkt, myśmy przecież wiedzieli, że jeżeli tego nie będzie, to niczego nie będzie.
Gdańsk, 14 sierpnia
Jerzy Borowczak, Człowiek rodzi się i żyje wolnym, [zapisał Krzysztof Wyszkowski], „Tygodnik Solidarność” nr 20/1981.
Przyszedłem do Stoczni o 4.15 [...]. Po rozwieszeniu plakatów przygotowałem sobie ulotki. Miałem 500 sztuk i każdemu, kto wchodził do Stoczni, dawałem ulotkę, mówiąc: „Masz i czytaj! Dziś strajkuje cała stocznia”. [...]
Kiedy szedłem przez Stocznię, to miałem całe portki strachu. Nie o siebie, ale o tych ludzi, którzy idą za mną. Jeżeli ich zwolnią, to będą mieli pretensje do mnie, że ich pociągnąłem. I na wyrost im mówię: „W-4 stoi, K-3 stoi! Chodźcie!”. A ja nic nie wiedziałem, W-4 stanęło o 9.00 dopiero. I myślę, jak ja dojdę, a tam ludzie będą robić, to mnie chyba tu rozszarpią. O to się bałem. Przekonuję tych ludzi, że wszystko jest dobrze, daję z siebie wszystko, a nie wierzę w to, że wyjdzie. [...]
Myślałem sobie: wyjdzie, czy nie wyjdzie, ale to trzeba zrobić. Może nie wyjdzie, ale to musi dać jakiś efekt; jeśli nie uda się dzisiaj, to za kilka dni się uda. Bo trzeba szarpać i trzeba pokazywać, że są ludzie, którzy się nie boją, że jeśli nas sprzątną, to zrodzi się druga taka sama grupa, która podejmie starania. [...]
Wyszliśmy zza zakrętu i zobaczyliśmy grupę ludzi z K-3. [...] Połączyliśmy siły i z transparentami zaczęliśmy łazić po stoczni. Marsz kilkuset robotników trwał prawie dwie godziny. Po drodze dołączały kolejne wydziały. [...]
Już mieliśmy ponad tysiąc ludzi, to rosło tak, że już nie widzieliśmy końca pochodu. Co kawałek właziłem gdzieś na słup, żeby zobaczyć, gdzie koniec. Wtedy już byliśmy pewni, że się uda. Ludzie wychodzili z ładowni, ze statków, na trapy, wysoko, widzieli nas i schodzili potem na dół. Tak, że widzieliśmy, że co chwila to nas więcej jest. A kurz, bo to taki słoneczny dzień, tylko kurz za nami.
Gdańsk, 14 sierpnia
Jerzy Borowczak, Człowiek rodzi się i żyje wolnym, [zapisał Krzysztof Wyszkowski], „Tygodnik Solidarność” nr 20/1981, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Poszliśmy na salę BHP. [...] Była już godzina około wpół do dwunastej. No i zaczęliśmy rozmawiać z dyrektorem, dyrektor ciągle latał do telefonu.
Wszyscy siedzieliśmy tam, Lechu siedział na środku. Były 2 mikrofony i ja siedziałem koło Lecha, z drugiej strony Bogdan [Felski]. A dyrekcja, po drugiej stronie — dyrektor Wójcik, Słaby, kierownik kadr Szczypiński, przewodniczący ZSMP Bodziński. [...]
No i wtedy żeśmy tam debatowali nad naszymi postulatami. [...] Zbliża się godzina czternasta i widzieliśmy, że nie załatwimy tych naszych postulatów.
I wtedy Lechu Wałęsa powiedział do wiceprzewodniczącego starej rady: „Proszę pana, zostajemy na noc”. I to ludzie słyszeli, bo to było nagłośnione. Zostajemy na noc, proszę załatwić nam jedzenie, jakieś materace, żeby można było się przespać. Ogłaszamy strajk okupacyjny! [...]
Wtedy zajęliśmy się organizowaniem czujek, wózków, zaopatrzenia. [...] Bramy opanowaliśmy już o dwunastej. Nasi ludzie stali na bramach, już straż przemysłowa nie miała nic do gadania. Powiedzieliśmy, że zakładamy strajk okupacyjny, bo widzimy, że na dzisiaj nie zyskamy nic więcej. Musimy odpocząć. Jutro, tak żeśmy mówili, jutro musimy zacząć od nowa.
Stocznia Gdańska, 14 sierpnia
Jerzy Borowczak, Człowiek rodzi się i żyje wolnym, [zapisał Krzysztof Wyszkowski], „Tygodnik Solidarność” nr 20/1981.
Na strajk zajechałem tramwajem. [...] Usłyszałem syreny jeszcze w domu, wiedziałem, że tam się zaczęło. Nie mogłem wyjść wcześniej, trzeba było uporządkować dom. Danuta w pierwszych dniach po porodzie nie czuła się zbyt mocno, to nasze szóste, dziewczynka, nie dawało jej spokoju. Przy drugiej bramie już się kotłowało, ale straż uważnie sprawdzała przepustki, a ja od lat nie miałem wstępu na stocznię. Skręciłem na prawo, w stronę pierwszej bramy i tam, między dwiema bramami, koło szkoły, jest gdzieś z boku taka mała uliczka, tam zaszedłem i przeskoczyłem przez mur.
Gdańsk, 14 sierpnia
Lech Wałęsa, Droga nadziei, Kraków 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
O rozpoczęciu strajku dowiedziałam się o godzinie 7.00 w przychodni od Alinki Pienkowskiej. [...] Wybiegłam przed bramę i tam zobaczyłam czterech „znajomych” panów, którzy wysiadali z samochodu. Udałam się do domu, panowie za mną. Korzystając z zamieszania na przejściu przez jezdnię, skryłam się u znajomych. Przez okno widziałam, jak do czterech panów dołączyły jeszcze dwie panie: sześć osób, aby mnie schwytać!
Zdawałam sobie sprawę, że muszę dotrzeć do Stoczni. Znów dyrektor powiedziałby: „Wy o nią strajkujecie, a jej nie ma, lekceważy strajk”.
Gdańsk, 14 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy Komisji Rządowej z Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym, Warszawa 1981, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Lech Wałęsa:
Przypominamy, że to jest strajk okupacyjny. Do godziny 16.00, jeśli nie będą załatwione te sprawy, wtedy zorganizujemy się, to znaczy powołamy straże robotnicze, zabezpieczymy żywność, ewentualnie coś do spania, zawiadomimy rodziny. I dlatego prosimy, aby nikt się nie rozchodził, o 16.00 będą konkretne sprawy: albo załatwione i idziemy do domu, albo siedzimy do skutku. [...]
Chcemy mieć związki zawodowe wybrane z sali. Ludzi odpowiednich, którzy rzeczywiście będą starać się bronić interesu nas wszystkich i będą o nas po prostu walczyć.
Gdańsk, 14 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy, oprac. A. Drzycimski, T. Skutnik, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Siedem postulatów wtedy było. Najpierw to było zabezpieczenie, żeby nas nie ruszano za strajk. Było zrównanie zasiłków do MSW i WP. Przyjęcie Walentynowicz i Wałęsy. I było utworzenie [w Stoczni] Wolnych Związków Zawodowych, postawienie pomnika i podwyżka płac o 2 tysiące. Utworzenie wolnych związków to był najważniejszy punkt nasz, przecież myśmy wiedzieli, że jeżeli tego nie będzie, to niczego nie będzie.
Gdańsk, 14 sierpnia
Jerzy Borowczak, Człowiek rodzi się i żyje wolnym, zapisał K. Wyszkowski, „Tygodnik Solidarność” nr 20, z 14 sierpnia 1981, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Stanisław Kania:
Sytuacja rozwija się w niedobrym, niebezpiecznym kierunku. Do istniejących ognisk strajkowych w Warszawie (jedna zajezdnia autobusowa, dwie tramwajowe i częściowo MPT) i łódzkim (strajkują małe zakłady w okolicach Łodzi) doszedł Gdańsk. [...]
Rej wodzą dwaj korowcy oraz zwolniony z pracy Wałęsa, związany z grupą Kuronia. [...]
Sytuacja jest trudna, bo mamy do czynienia z dużym napięciem, a nawet objawami nienawiści do władzy. Gdy partia nie ma zbyt mocnego gruntu, nawet słabszy przeciwnik jest groźny.
Tow. Mieczysław Jagielski:
Trzeba poinformować tow. Gierka o sytuacji i powiedzieć, że jego wcześniejszy powrót z urlopu jest pożądany.
Warszawa, 14 sierpnia
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Z. Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:]
Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Od dwóch dni strajkuje transport miejski w Warszawie. Jednego dnia dwie zajezdnie, drugiego kolejne dwie. Byłem w nocy na mieście, by zobaczyć, jak to wygląda. Na ulicy Marszałkowskiej, od Wilczej do Ronda, stały porzucone tramwaje. To samo od strony Świętokrzyskiej do Ronda. Marszałkowska w stronę Świętokrzyskiej była zablokowana porzuconymi autobusami. Na Rondzie stał tłum gapiów i przyglądał się tej sytuacji. Nie zauważyłem ani jednego milicjanta. Dopiero po dwóch godzinach rozładowano korek. Tramwajarze i kierowcy autobusów otrzymali to, czego żądali: podwyżkę płac w wysokości 1000 i 1500 złotych.
Warszawa, 14 sierpnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Na wszystkich kondygnacjach od strony rufy, oparci o barierki, stali stoczniowcy i patrzyli w stronę wydziału W-2. Wydali mi się jacyś podnieceni, dyskutowali. Wypadek czy co — pomyślałem sobie, po czym zabezpieczyłem narzędzia i dołączyłem do nich. Stąd właśnie widać było, jak masy stoczniowców maszerowały od strony rurowni w kierunku bramy głównej. Zrozumiałem, że musiało stać się coś bardzo ważnego, padały głosy — strajk, strajk. Ogarnęło mnie nagle jakieś dziwne uczucie, poczułem chłód na plecach.
Na wprost bramy stał stoczniowy sfatygowany wózek, a na nim właśnie on, szczupły, raczej niskiego wzrostu, odziany w stoczniowy drelich Andrzej [Kołodziej]. Ciągle powtarzał te same słowa: „Wszyscy stoczniowcy proszeni są pod główną bramę".
15 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
W autobusie, którym jechałem do pracy, wszyscy już wiedzieli o strajku w Stoczni Gdańskiej, więc były jakieś dyskusje, co u nas, czy też strajkujemy. Wtrąciłem do rozmowy:
— No, jak to, nie wiecie? My też dzisiaj nie pracujemy, jest wszystko przygotowane i zaczynamy strajk.
— Skąd wiesz?
— Byłem dzisiaj w Stoczni Gdańskiej, rozmawiałem z ludźmi. Ja pracy nie zaczynam i wy też nie zaczynajcie.
Gdynia, 15 sierpnia
Alfred Znamierowski, Zaciskanie pięści. Rzecz o Solidarności Walczącej, Gdynia 1989, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
„Idziemy przez Stocznię wezwać innych do strajku — zaproponowałem. — Potem zbierzemy się na placu przed bramą i tam przygotujemy nasze postulaty. Musimy pokazać na zewnątrz, że strajkujemy. To nasza szansa.” Ruszyłem, pozostali za mną. Kątem oka widziałem, jak robotnicy schodzili z budowanego obok statku. „Jest dobrze” — pomyślałem.
To już nie była milcząca masa. Przy każdej hali zatrzymywaliśmy się, wzywaliśmy gapiów, by dołączyli do nas. Pochód pęczniał [...]. Na placu było nas dwa, może trzy tysiące. Zatrzymałem wszystkich i na ich oczach zamknąłem główną bramę.
Gdynia, 15 sierpnia
Andrzej Kołodziej, Gdyńscy komunardzi. Sierpień 1980 w Stoczni Gdynia, Gdynia 2008, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Cały dzień, bez przerwy nawet na posiłek, stał ten Andrzej [Kołodziej] na wózku i tłumaczył w spokoju, że strajk wygramy [...]. Tak przestaliśmy do wieczora i przyznam, że miałem cichą nadzieję, że pójdziemy do domu, ale tak nie było, bo Andrzej powiedział o zmierzchu, że nie będziemy się rozchodzić.
Gdynia, 15 sierpnia
Sierpień 80 we wspomnieniach. Relacje z Wybrzeża, red. Marek Latoszek, Gdańsk 1991, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ludzie boją się, zastanawiają, czy jechać na wakacje, czy zabierać dzieci z kolonii i robią zapasy. (Ja też — zapałki, świece, mydło...) Trwają też wizyty krewnych i znajomych u znanych im ludzi, którzy przeżyli wojnę — najchętniej oficerów AK — na narady: „Co robić w razie czego”. Na ogół ludzie sceptycznie słuchają uspokajających słów ludzi z tzw. podziemia intelektualnego (ROPCiO, KPN, KOR), że panują nad sytuacją [...]. A jednak wszyscy czekamy na czołgi sowieckie.
Warszawa, 15 sierpnia
Ludmiła Niedbalska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, sygn. AO II/28, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W ostatnich tygodniach skomplikowała się sytuacja społeczno-gospodarcza w naszym kraju. Dlatego też uważam za swój obowiązek poinformować o tym społeczeństwo oraz zwrócić się do was w imieniu rządu o wspólne zastanowienie się nad tymi sprawami. Począwszy od lipca w szeregu miejscowości, zakładów produkcyjnych i przedsiębiorstw komunalnych mieliśmy do czynienia z okresowymi przerwami w pracy. Dziś zjawiska te w szerszej skali wystąpiły w Gdańsku. [...]
Nie ukrywaliśmy i nie urywamy, że sytuacja gospodarcza kraju jest skomplikowana, a na wielu odcinkach bardzo trudna. [...] Nasze społeczeństwo w niewystarczającym stopniu było informowane na bieżąco o kłopotach, o stanie gospodarki, o narastających problemach. Nie przygotowaliśmy się dostatecznie na spotkanie z czasami trudnymi, jakich nieuchronnie od kilku lat należało się spodziewać. [...] Potrzeba nam spokoju, a nade wszystko rzetelności i dyscypliny w codziennej pracy — na każdym stanowisku i przy każdym warsztacie. Tylko w ten sposób udowodnimy, że jesteśmy narodem, który umie mądrze i samodzielnie rozwiązywać najtrudniejsze swoje problemy, który potrafi należycie spożytkować swoje talenty i umiejętności, swoją pracowitość oraz wszystko to, co do tej pory stworzył własną pracą. [...] Musimy wspólnie stawić czoło wyzwaniu chwili, gdyż wszyscy bez wyjątku odpowiadamy za losy Ojczyzny, za nasz pomyślny, pokojowy byt.
15 sierpnia
„Trybuna Ludu” nr 194, 16-17 sierpnia 1980.
Dochodzi godzina 15.00. W milczącym głośniku najpierw rozlegają się jakieś trzaski, potem stuki, przez które dochodzi gwar podniesionych głosów, po czym przebija głos Wałęsy: „Osiągnęliśmy porozumienie, mamy podpisy gwarantujące wykonanie naszych postulatów. Ogłaszam strajk w Stoczni Gdańskiej za zakończony...”.
Składamy sobie gratulacje, ściskamy się. Nie mogę powstrzymać łez.
Komentując wydarzenia z ostatnich godzin, idziemy w kierunku trzeciej bramy. Zbliżamy się i wciskamy w tłum, który falując ciśnie się do wyjścia. Okazuje się, że bramy są zamknięte.
Co się stało? — padają z różnych stron pytania. I oto słyszymy, że strajk w Stoczni został wprawdzie zakończony, ale właśnie rozpoczął się strajk solidarnościowy.
16 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Gdzieś po godzinie 22.00 wszyscy obecni przedstawiciele zakładów zasiedli w Sali BHP i uchwalili, że tworzą Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Wybraliśmy Prezydium. Ktoś zaproponował, żeby przewodniczącym został przewodniczący Komitetu Strajkowego Stoczni. Wałęsa wyraził zgodę i podziękował. […]
Powołaliśmy komisję, która miała zebrać wszystkie postulaty z każdego zakładu i z nich wyłonić wspólne. W komisji byli ludzie wydelegowani przez zakłady, pierwszy raz ich widzieliśmy na oczy. Byłem bardzo zaniepokojony, że nie wiemy, kim są i co z tego zrobią. Okazało się, że byli świetni.
16 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Postulaty zostały ułożone tak, by narzucały taktykę negocjacji. Od punktu najtrudniejszego do najłatwiejszego — i tak miały być dyskutowane. Nawet jeśli ze względów taktycznych omijałoby się punkt pierwszy, zostawiając go na potem, to jednak trzeba by wracać do niego jako głównego.
Wolne związki zawodowe to było maksimum, co mogliśmy osiągnąć. Gdy w nocy Tadeusz Szczudłowski z Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela dopisał jako postulat wolne wybory, ja, obudziwszy się rano, musiałem je po krótkiej dyskusji wykreślić. Zmieniłem także „zniesienie cenzury” na „ograniczenie cenzury”. Ważne wtedy było, by Sowieci nie mieli pretekstu do interwencji, jak w Czechosłowacji w 1968 roku.
16/17 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Celem MKS jest koordynacja żądań i akcji strajkowej zakładów i przedsiębiorstw. [...] Opracowano tekst żądań i postulatów będących wspólną uchwałą komitetów strajkowych. Postanowiono kontynuować strajk do czasu spełnienia żądań i postulatów załóg. MKS jest upoważniony do prowadzenia rozmów z władzami centralnymi.
Gdańsk, 16 sierpnia
Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Panowała ogólna radość, galimatias, Wałęsa przy mikrofonie. Dyrektor mówi: „Kończymy strajk”, a Lechu na to: „Tak, kończymy”. Poszło to od razu na cały zakład i dyrektor zaraz po tym zamknął radiowęzeł. Wszyscy wstali od stołu i wtedy wpadła na salę pani Henryka Krzywonos z MPK i skoczyła do Lecha z krzykiem: „Sprzedaliście nas! Teraz wszystkie małe zakłady jak pluskwy wyduszą!”. Wałęsa pyta, co robić. Mówię, że nie wiem, że to chyba koniec. Ręce mi już opadły. Więc Wałęsa ponownie chwycił mikrofon: „Kontynuujemy strajk solidarnościowy...”. Lecz radiowęzeł był już wyłączony. Wtedy kobiety — Ewa Ossowska, Alina Pienkowska i pani Ania [Walentynowicz] — pobiegły do bram, żeby zawracać ludzi do stoczni.
Gdańsk, 16 sierpnia
Potrzebna jest wytrwałość. Wywiad z B. Borusewiczem, „Przegląd Polityczny”, 1987, nr 9, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agniesza Dębska, Warszawa 2005.
Dochodzi godzina 15.00. W milczącym głośniku najpierw rozlegają się jakieś trzaski, potem stuki, przez które dochodzi gwar podniesionych głosów, po czym przebija głos Wałęsy: „Osiągnęliśmy porozumienie, mamy podpisy gwarantujące wykonanie naszych postulatów. Ogłaszam strajk w Stoczni Gdańskiej za zakończony...”.
Składamy sobie gratulacje, ściskamy się. Nie mogę powstrzymać łez.
Komentując wydarzenia z ostatnich godzin, idziemy w kierunku trzeciej bramy. Zbliżamy się i wciskamy w tłum, który falując ciśnie się do wyjścia. Okazuje się, że bramy są zamknięte.
Co się stało? — padają z różnych stron pytania. I oto słyszymy, że strajk w Stoczni został wprawdzie zakończony, ale właśnie rozpoczął się strajk solidarnościowy.
Gdańsk, 16 sierpnia
Sierpień ‘80 we wspomnieniach, red. Marek Latoszek, Gdańsk 1991, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Dyrektor dąży do zakończenia strajku. [...] Walentynowicz przyjęta do pracy, Wałęsa też, jest zgoda na upamiętnienie ofiar Grudnia. I — po dłuższych targach — zgoda na podwyżkę, na 1500 złotych dla każdego. Wygląda na to, że za chwilę delegaci przegłosują zakończenie strajku. Siedzę przy Wałęsie, szarpię go za marynarkę i szepczę: „Przeciągaj! Przeciągaj!”. A on mi odpowiada, że nie jest w stanie.
Gdańsk, 16 sierpnia
Edmund Szczesiak, Borusewicz. Jak runął mur. Rozmowy z liderem opozycji demokratycznej, legendą Sierpnia ‘80 oraz podziemia „Solidarności”, pierwowzorem „Człowieka z żelaza”, Warszawa 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Kilka minut po godzinie 14.00 uzyskałem połączenie telefoniczne z sekretariatem dyrektora Stoczni Gdańskiej. Sekretarka poinformowała mnie, że właśnie zostało podpisane porozumienie i wszyscy opuszczają Stocznię. Zadzwoniłem do znajomych mieszkających w pobliżu stoczni. [...] Znajoma jeszcze nic nie wiedziała, ale spojrzała przez okno i krzyknęła: „Co oni robią, oni naprawdę wychodzą!”. Nogi ugięły się pode mną. [...] Ogarnęła mnie wściekłość.
Nagle ożyły megafony. To dyrektor [...] informował o zakończeniu strajku w Gdańsku i wzywał do opuszczenia terenu zakładu. [...] Ludzie powoli zaczynali się rozchodzić. Usiłowałem ich powstrzymać.
Gdynia, 16 sierpnia
Andrzej Kołodziej, Gdyńscy komunardzi. Sierpień 1980 w Stoczni Gdynia, Gdynia 2008, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Stałem przy trzeciej bramie. Ci, którzy wychodzili, to byli starsi ludzie. Wyraźnie mieli dosyć. Uważali, że wygrali to, co chcieli. Przebrali się i pragnęli iść do domu na weekend, do rodziny, do dzieci. Wtedy było jasne, że zostaną w Stoczni zupełnie młodzi ludzie. [...] Sobota po południu to był strajk dwudziestolatków.
Gdańsk, 16 sierpnia
Kto tu wpuścił dziennikarzy. Według pomysłu Marka Millera. 25 lat później. Według pomysłu Janiny Jankowskiej i Marka Millera, Warszawa 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ta noc z soboty na niedzielę była jedną z trudniejszych. Pamiętano Grudzień ‘70, gdy zginęli ludzie. Stoczniowcy, którzy zostali, bali się, że też mogą zginąć. Radiowęzeł był w rękach dyrekcji. W sobotę bez przerwy nadawano komunikaty nakazujące opuszczenie Stoczni do godziny 18.00. Po tym czasie dyrektor nie bierze odpowiedzialności...
Gdańsk, 16/17 sierpnia
Edmund Szczesiak, Borusewicz. Jak runął mur. Rozmowy z liderem opozycji demokratycznej, legendą Sierpnia ‘80 oraz podziemia „Solidarności”, pierwowzorem „Człowieka z żelaza”, Warszawa 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Trafiłem na kryzys. Pytam, gdzie Lech. Negocjuje z dyrekcją. A co się dzieje? Chcą kończyć strajk. Wchodzę na rozmowy, siadam koło Wałęsy. No i widzę, że sytuacja jest rzeczywiście niedobra. Strajk się niesamowicie rozwinął, dołączyła gdyńska Stocznia Komuny Paryskiej, stanęła komunikacja miejska w Gdańsku. Fala strajkowa rozszerza się. A Stocznia Gdańska kończy. Widzę, że część negocjatorów to nasi ludzie z komitetu strajkowego, ale widzę też wielu, których nie znam. Część z nich wyraźnie trzyma stronę dyrekcji. Okazało się, że dyrekcja wystąpiła z propozycją, żeby komitet poszerzyć o przedstawicieli wydziałów. Zadbała, aby w tej grupie znaleźli się ludzie jej sprzyjający. My nie mieliśmy dostępu do wszystkich wydziałów. Lech się zgodził i znalazł się w mniejszości. Dyrektor dąży do zakończenia strajku: Demokracja, głosujcie, wszystkie postulaty uwzględnione, załatwione. Walentynowicz przyjęta do pracy, Wałęsa też, jest zgoda na upamiętnienie ofiar Grudnia. I — po dłuższych targach — zgoda na podwyżkę, na tysiąc pięćset złotych dla każdego. Wygląda na to, że za chwilę delegaci przegłosują zakończenie strajku. Siedzę przy Wałęsie, szarpię go za marynarkę i szepczę: „Przeciągaj, przeciągaj!”. A on mi odpowiada, że nie jest w stanie. Nie da rady przeciągać…
Gdańsk, 16 sierpnia
Edmund Szczesiak, Borusewicz. Jak runął mur, Warszawa 2005.
W niedzielę zakłady nie pracowały. W związku z tym nie można było wykluczyć próby zajęcia Stoczni siłą. Bałem się też poniedziałku, bo wtedy wrócą ludzie, którzy wyszli ze Stoczni zadowoleni z podpisanego z Gniechem porozumienia, z uzyskanych podwyżek i innych postulatów stoczni. Co stanie się, jak oni zaczną pracować, to będzie kompromitacja. Co będzie, jak zaczną się bójki? Co robić: wpuszczać ich, nie wpuszczać? Zaproponowałem, żeby w niedzielę zrobić mszę na terenie Stoczni. Pojechałem do Gdańska, do Gdyni, kołatałem do różnych parafii. Nie tylko ja, kilku z nas rozjechało się po kościołach. Odmawiano albo piętrzono formalności. Tylko ksiądz prałat Hilary Jastak z Gdyni się zdecydował na tę mszę. […]
17 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
W szybkim tempie na naszym wydziale zbito duży drewniany krzyż, ustawiono prowizorycznie na przyczepie ołtarz. [...] Kiedy przyszedł moment, w którym orkiestra dała sygnał rozpoczęcia mszy, wielka masa ludzka w kombinezonach roboczych powstała i zaczęła głośno śpiewać. Wrażenie było wielkie. Ściskało w gardle, a łzy same... Czy ktokolwiek z nas mógł się przedtem spodziewać, że dożyjemy takich czasów, takiego przeżycia na terenie naszej stoczni?
Gdynia, 17 sierpnia
Sierpień ‘80 we wspomnieniach, red. Marek Latoszek, Gdańsk 1991, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Plac przed Stocznią był wypełniony przybyłymi na mszę mieszkańcami Gdyni. [...] Było kilka tysięcy osób. [...] Wokół prowizorycznego ołtarza polowego zebrali się prawie wszyscy strajkujący. Błyszczały instrumenty stoczniowej orkiestry. Nastrój uroczysty, w milczeniu oczekiwaliśmy czegoś ważnego. Z rozmieszczonych wokół licznych głośników popłynęły słowa kapłana. [...]
Nikt dotąd nie mówił w Polsce tak otwarcie i tak dobitnie o prawach zwykłych ludzi. [...] To niesamowite widzieć, jaką moc mają słowa. Zwarta masa ludzi przeistaczała się w jeden zespolony organizm. Powstająca pod wpływem chwili wspólnota — to rodziła się solidarność.
Gdynia, 17 sierpnia
Andrzej Kołodziej, Gdyńscy komunardzi. Sierpień 1980 w Stoczni Gdynia, Gdynia 2008, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Niedzielna msza święta rozładowała strach. Przyszły tłumy z miasta. To było olbrzymie wzmocnienie moralne dla tych, którzy zostali. Mamy poparcie, nie jesteśmy sami. Na bramie zawisł krzyż, święte obrazy, portret Papieża. To też istotne. [...] Bo ludzie się bali, że wjadą czołgi. To była forma obrony. [...]
Sytuacja szczególna, przecież nie wiadomo było, jak się to zakończy, czy tej nocy Stocznia nie zostanie zaatakowana. Po mszy zapanowała już inna atmosfera. [...] Od tego czasu non stop, wyjąwszy głębię nocy, pod bramą Stoczni stali ludzie.
Gdańsk, 17 sierpnia
Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W końcowej części uroczystości zabrał głos Lech Wałęsa, uniesiony do góry przez kilku stoczniowców, i oznajmił, że strajk będzie kontynuowany do czasu, kiedy nie zostaną spełnione postulaty mniejszych zakładów pracy. [...] Nadmienił, że wszedł pierwszy i wyjdzie ostatni. Zebrany tłum odśpiewał mu Sto lat.
Gdańsk, 17 sierpnia
Meldunek w zbiorach Archiwum Urzędu Ochrony Państwa, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Wysiedliśmy z pociągu relacji Gliwice–Gdynia. Pierwszy kontakt z Gdynią robi szokujące wrażenie. Tłumy ludzi, nieczynne środki lokomocji, uporządkowane szeregiem stoją autobusy WPK, nie jeżdżą tramwaje. [...]
Przechodzimy z mężem koło Stoczni im. Komuny Paryskiej. Zawieszone flagi biało-czerwone. Jest wczesne popołudnie. Za bramą widać strajkujących robotników. Ubrani w kombinezony i ubrania robocze. Na rękawach opaski biało-czerwone. Przeważają ludzie młodzi. Z tej strony bramy i ogrodzenia najbliżsi: żony, matki, siostry i koledzy. Podają przyniesione paczki oraz rondle z obiadem.
Coś dławi w gardle.
Gdynia, 17 sierpnia
Domicela Pankiewicz, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13135, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W poniedziałek 18 sierpnia tysiące ludzi, którzy wyszli ze strajku w sobotę, przyszły pod Stocznię. Powiedziałem wcześniej, by wszystkich wpuszczać. Przed siódmą podszedłem pod bramę i zobaczyłem tłum stojący w niewielkim oddaleniu. Zorientowałem się, że ci ludzie nie wchodzą, bo są wyszydzani przez strajkujących, muszą przechodzić przez „ścieżkę hańby” — z okrzykami „zdrajcy”, „łamistrajki” i innymi epitetami, okładani są zwiniętymi gazetami, czasem opluwani. Przerwałem to, otworzyliśmy bramy. Początkowo nie było wiadomo, co się stanie, to było wielkie ryzyko. Gdyby podjęli pracę, strajk zapewne załamałby się (radiowęzeł nadal był w rękach dyrekcji, która agitowała stoczniowców). A oni wszyscy dołączyli do strajku.
18 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Widzę jak „pierwszy” [PZPR] jest prowadzony przez grupę ludzi. Idzie pośrodku, obok Kołodzieja. Minę ma nieciekawą, ręce w kieszeniach, teczka zawieszona na jednej ręce. Patrzy w dół. Podchodzą do wózka. Kołodziej wchodzi na wózek i przedstawia „pierwszego”:
— Słuchajcie robotnicy, stoczniowcy. Oto jest jeden z tych, którzy biorą wasze pieniądze, wy pracujecie na takich nierobów, a oni siedzą za biurkami i chcą wami zdalnie kierować.
W tym momencie wprowadza „pierwszego” na wózek.
— Robotnicy, co z tym człowiekiem należy zrobić? [...]
— Osądźcie sami.
Cały plac wybucha śmiechem i gwizdami. Ktoś podbiega bliżej wózka i pluje w stronę „pierwszego”, ktoś inny krzyczy: „Za bramę z nim nogami do przodu!”. Okrzyki: precz z nim, nie chcemy takich wśród nas, gwizdy i wyzwiska nie mają końca. „Pierwszy” zapytany, co ma do powiedzenia, nie odpowiada nic, wzrusza tylko ramionami.[...]
W końcu wśród wyzwisk, gwizdów i ogólnego zlekceważenia „pierwszy” zostaje wyprowadzony przez ludzi z warty robotniczej za bramę.
18 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Szanowni obywatele! Rodacy! Wydarzenia ostatnich tygodni, a zwłaszcza ostatnich dni przejmują nas wszystkich głęboką troską. Przerwy w pracy licznych zakładów, występujące kolejno w różnych regionach, naruszają normalny bieg życia, dezorganizują produkcję, rodzą napięcia. [...]
Można zrozumieć atmosferę emocji i napięcia, jakiej mogą ulegać nawet najuczciwsi ludzie. Jest jednak naszym obowiązkiem stwierdzić z całą stanowczością, że żadne działania godzące w podstawy porządku politycznego i społecznego w Polsce nie mogą być tolerowane. [...]
Są granice, których nikomu przekroczyć nie wolno. Wyznacza je polska racja stanu. Poczucie odpowiedzialności za los Ojczyzny.
Warszawa, 18 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Z daleka zobaczyłem biało-czerwone flagi. Dodałem gazu. To Stocznia Remontowa „Parnica”. Wielki, czarny napis na białej tablicy: „Strajk okupacyjny”. Za i przed bramą robotnicy. Stoję i patrzę, łzy płyną mi po twarzy.
W „Baltonie” poruszenie. „«Warski» stanął!” — krzyczą do mnie magazynierzy. Osłupiałem, nie mogłem wykrztusić słowa. Porwałem kogoś w ramiona i uściskałem. Radość.
Szczecin, 18 sierpnia
Krzysztof Jagielski, Zejście z trapu, „Karta” nr 62, 2010, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Podczas zebrań MKS-u w sali BHP od razu orientowałem się, że ludzie są nazbyt napompowani emocją, zbyt podekscytowani, aby można było przeprowadzić jakąś poważną dyskusję i podjąć wiążącą decyzję. To był taki swoisty ceremoniał: drzwi się otwierały, szedłem środkiem do stołu, na niewielkie podium, obracałem się gwałtownie w stronę sali, sekundę milczałem, mówiłem, że otwieram posiedzenie MKS i proponowałem odśpiewanie hymnu. Sala wstawała i chórem odśpiewywała hymn. Dosłownie ludzie, którzy dziesięć minut wcześniej przygotowywali ostre przemówienia w stylu „my im dołożymy”, teraz bez protestu przyjmowali decyzje po dyskusjach przeprowadzonych w niewielkich gronach.
19 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Te pertraktacje [17 zakładów] wyglądały mniej więcej tak:
Wicepremier Pyka: — Mówicie, że nie ma mięsa. Dobra, 60 ton dostaniecie, zaimportujemy!
— Panie premierze, a kiedy to mięso będzie?
— Muszę się ministra spytać: Andrzej, kiedy to mięso będzie? [do ministra Jedynaka]
— W ogóle go nie będzie, panie premierze.
— Dobra, siedź cicho! Jak z EWG zaimportujemy, to będzie.
[...] Powiedział: „Ja wiem, że u was jest ciężka sytuacja mieszkaniowa. Dobrze, 120 tysięcy rodzin dostanie mieszkania. Daję wam dwie fabryki domów. Jedną z wielkiej płyty, a drugą na takie ładne domki, indywidualne. Francuska licencja. Zadowoleni jesteście?”.
Gdańsk, 19 sierpnia
Wojciech Giełżyński, Lech Stefański, Gdańsk. Sierpień ‘80, Warszawa 1981, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Wjeżdżamy do Trójmiasta i to, co widzę, zapiera mi dech w piersiach. Ludzie na murach, w oknach, na bramach, sztandary, transparenty, kobiety pod zakładami przekazują coś swoim mężczyznom. Spokój, porządek, odwaga. Strajki na taką skalę i spokój. Coś niesamowitego, nowego, pięknego.
Gdańsk, 19 sierpnia
Regina Dąbrowska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, sygn. AO II/78, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Jesteśmy pierwszym autentycznym wolnym przedstawicielstwem rzesz pracowniczych w naszym kraju. Nakłada to na nas wielką odpowiedzialność wobec całego społeczeństwa. Naszym głównym celem jest utworzenie Wolnych Związków Zawodowych, niezależnych od PZPR i pracodawców, bowiem tylko wówczas prawa i interesy pracowników mogą być skutecznie bronione. [...]
Oczekujemy więc na przyjazd władz centralnych. Każdy dzień zwłoki będzie dowodem, że władze nie chcą przyznać prawa do autentycznego przedstawicielstwa ludziom pracy w Polsce. [...] Walczymy o słuszną sprawę i zwyciężymy. Z każdym dniem jest nas coraz więcej, a od władz zależy jedynie wielkość społecznych kosztów zwłoki.
Gdańsk, 19 sierpnia
Zapis wydarzeń. Gdańsk – Sierpień 1980. Dokumenty, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Warszawa 2000, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wszyscy — rządzeni i rządzący — kierować się musimy dobrem Polski. W obecnym położeniu powstrzymać się należy od jątrzenia i dzielenia społeczeństwa za pomocą nieprzemyślanych słów i obelżywych kwalifikacji. Dość już było za naszej pamięci zniesławiających kampanii nienawiści. Nauczmy się wszyscy wzajemnie szanować swoją godność.
[...] Historia nie wybaczy nikomu, kto sięgnąłby po inne rozwiązania niż droga takiego porozumienia. Apelujemy o wejście na tę drogę, apelujemy o rozwagę i wyobraźnię, w przekonaniu, że nie ma w tej chwili ważniejszej sprawy dla Polski.
Warszawa, 20 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Władysław Kruczek: Ciąży na nas odpowiedzialność za to, co już zrobiliśmy i za decyzje, jakie podejmiemy. Jedną ze słabości jest to, że nie mamy za sobą partii. Trzeba członków partii poderwać do działania, uświadomić im realne niebezpieczeństwo. [...] Wezwać tow. Pykę, udzielić mu pomocy. Trzeba bronić zakładów przed terrorem KOR-u.
[...]
Tow. Wojciech Jaruzelski: Trzeba być uczulonym na sprawy radzieckie, pilnować je. Jest u przyjaciół duże zaniepokojenie tym, co się u nas dzieje. Odwołane zostały ruchy wojsk naszych i sojuszników, które dawno były zaplanowane, prosiliśmy sojuszników, aby w istniejącej sytuacji zmienili trasy przejazdu.
Tow. Edward Gierek: [...] W skali niespotykanej dawniej wytworzyła się psychoza niemożliwości i lęku spowodowana naciskiem wroga. Jest coś w społeczeństwie i w partii, co narastało od lat. Kryzys zaufania jest powszechny...
[...] Mogę w każdej chwili podjąć rozmowy z robotnikami.
Warszawa, 20 sierpnia
Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Pierwszy punkt naszych postulatów ma znaczenie kluczowe. Bez niezależnych związków zawodowych wszystkie inne postulaty mogą być przekreślone w przyszłości. Nie raz już tak bywało w krótkiej historii PRL-u. Oficjalne związki zawodowe nie tylko nie broniły i nie bronią naszych praw i interesów, ale przejawiają w stosunku do słusznej akcji strajkowej większą wrogość niż czynniki partyjno-rządowe. Najostrzej o akcji strajkowej wypowiedział się przewodniczący CRZZ Szydlak. [...] Nasz strajk określił jako przejaw wrogich sił i terror. Jego słowa są słowami groźby: „Nie oddamy władzy, nie podzielimy się władzą”.
Gdańsk, 20 sierpnia
Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Nie wolno nam godzić się na izolację Wybrzeża. Polska jest jedna. Winniśmy uznać i publicznie głosić, że żądania i potrzeby stoczniowców są potrzebami i żądaniami nas wszystkich, że oni nie są i na pewno nie będą sami. [...] Musimy organizować się dla obrony robotniczych postulatów i tych, którzy je głoszą.
Wrocław, 20 sierpnia
Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
U nas, w „Cegielskim”, czekano i rozmawiano o strajkujących, o napisach na murach, które były natychmiast usuwane. [...] Po zmianie, na murze biurowca, dużymi literami, napisałem kredą: „Chwała ludziom morza”. Gdy na drugi dzień przyjechałem do pracy, napis był zamazany cementem, ale tam, gdzie były litery, było grubiej i jeszcze można było go z trudem przeczytać.
Poznań, 20 sierpnia
Robotnicze losy. Życiorysy własne robotników pisane w latach konfliktu 1981–1982, t. 1, wstęp Andrzej Kwilecki; oprac. i red. Aurelia Szafran-Bartoszek, Poznań 1996, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Stosowane dotychczas środki przeciwdziałania wobec naruszających obowiązujące przepisy prawne elementów antysocjalistycznych nie przyniosły spodziewanych rezultatów. [...] W związku z powyższym proponuje się:
— podjęcie konkretnych działań w zakresie zwalczania działalności antysocjalistycznej poprzez stosowanie środków w sferze politycznej, administracyjnej i prawno-karnej [...].
Należy zaznaczyć, że aktualnie posiadamy materiały w stosunku do 43 osób, głównie działaczy zorganizowanych grup antysocjalistycznych, które można objąć śledztwem i zastosować wobec nich areszt tymczasowy.
Warszawa, 20 sierpnia
Adam Krzysztoporski, Ocena zagrożenia stanu bezpieczeństwa wewnętrznego państwa działalnością zorganizowanych grup antysocjalistycznych, Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Zaczęło się długotrwałe przeszukiwanie, w trakcie którego zatrzymano wszystkich, którzy przyszli. Kocioł. Tylko zachodnich dziennikarzy wypuszczali. A ci znowu nie bardzo mogli się połapać, o co tu idzie. Przywykli do rozgardiaszu w moim domu, uparcie żądali ode mnie informacji, wypowiedzi, wywiadu. Wyrzucano ich, a oni wracali. [...]
Zawieźli mnie na Grenadierów, na komendę.
Warszawa, 20 sierpnia
Jacek Kuroń, Gwiezdny czas. „Wiary i winy” ciąg dalszy, Londyn 1991, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Tow. Stanisław Kania:
Gdańsk. Sytuacja nadal trudna. Od wczoraj nastąpiło zaostrzenie i skomplikowanie jej m.in. z powodu niezbyt dobrze prowadzonych rozmów przez komisję rządową. Dwa dni temu dwie stocznie odcinały się od postulatów politycznych i podporządkowania Międzyzakładowemu Komitetowi Strajkowemu, dziś deklarują przyłączenie się do niego. I to jest nasza klęska.
Warszawa, 21 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Proszę państwa, jestem z „Malmoru”. Wczoraj doszły wiadomości tu na salę, że „Malmor” zdradził MKS. Więc jest to nieprawda. Prawdopodobnie, my o tym nie wiemy, ale rozmowy z delegacją rządową podjęła delegacja wybrana przez dyrekcję, jak w wielu zakładach pracy to jest czynione obecnie, w celu spowodowania chaosu. [...] Jeszcze raz oświadczam, że my, pracownicy „Malmoru”, nie poddaliśmy się i nikt z nas nie opuści Stoczni.
Gdańsk, 21 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Rządząca partia stanęła przed sądem klasy, z której rzekomo wywodzi swój rodowód i w której imieniu jakoby sprawuje rządy. [...]
Strajkujący stoczniowcy i popierający ich solidarnie robotnicy innych zakładów produkcyjnych Wybrzeża nie zagrażają ani socjalizmowi, ani bezpieczeństwu kraju. W okupowanych przez nich warsztatach pracy, które na mocy konstytucji PRL do nich należą, odradzają się zasady, ideały, prawa, od których praktyka władzy daleko odeszła; tworzy się nowa jedność narodowa, która przekreśla podziały i różnice; tworzy się prawdziwe poczucie społecznej własności i odpowiedzialności za kraj. [...]
Strajkujący wyrażają czynnie to, co myśli i czuje, czego pragnie cały naród polski. Świadomość tego powinna przekonać władze o bezsensie jakiejkolwiek próby użycia siły. Strajkujący mają też za sobą międzynarodowy ruch zawodowy i ogromną większość opinii światowej, która z zapartym tchem śledzi ich spokojną, bezkrwawą walkę — ufajmy, że do końca bezkrwawą — wiedząc, że ważą się losy nie tylko robotników polskich, nie tylko Polski całej — ale i losy Europy.
Warszawa, 21 sierpnia
Zapis wydarzeń. Gdańsk – Sierpień 1980. Dokumenty, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Warszawa 2000, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
[20 sierpnia] Zaczęło się długotrwałe przeszukiwanie, w trakcie którego zatrzymano wszystkich, którzy przyszli. Kocioł. Tylko zachodnich dziennikarzy wypuszczali. A ci znowu nie bardzo mogli się połapać, o co tu idzie. Uparcie żądali ode mnie informacji, wypowiedzi, wywiadu. Wyrzucano ich, a oni wracali. [...]
Zawieźli mnie na Grenadierów, na komendę [MO]. [...]
Skończyło się 48 godzin. Byłem cały spięty. Sankcja czy wypuszczenie? Wypuszczenie! Wychodzę, dygocze wszystko we mnie z radości, bo zaraz wchodzę do akcji. Podeszło do mnie dwóch esbeków.
— Panie Jacku, możemy pana podwieźć samochodem.
I podwieźli, na komendę żoliborską. Znowu 48.
Warszawa, 20–22 sierpnia
Jacek Kuroń, Gwiezdny czas. „Wiary i winy” ciąg dalszy, Londyn 1991, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Oficjalnie oświadczam, że jak władza nie przestanie aresztować działaczy KOR-u i innych organizacji społeczno-politycznych, nie będzie negocjacji żadnych. Czarowali, czarują i czarować w dalszym ciągu chcą! Czekamy ponad tydzień na nich. [...] Nie może być żadnych aresztowań i zatrzymywań ludzi, którzy nie kierują nami, bo kierujemy się sami, ale pomagają nam i pomagali przedtem. Przetarli niektórym oczy — o historii i o tym, co nam się właściwie należy. [...] Apeluję do władz: ja chcę ich tu widzieć!
Gdańsk, 22 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Spytałem się konkretnie, co mają nam do zaproponowania [Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki], bo my naprawdę potrzebujemy pomocy. A Geremek na to: „My jesteśmy intelektualiści. My się do tego nie nadajemy, my możemy występować w roli doradców, ekspertów”. I to była myśl! Brakujące ogniwo znalazło się samo. [...] Nie było czasu na zbieranie referencji o naszych ekspertach. Na pytanie: „Jak długo tu z nami będziecie?”, Mazowiecki odpowiedział: „Do końca”.
Przyjechali w samą porę. Te 21 postulatów było świetnych, ale w negocjacjach, a potem w praktyce mogły z nich zostać strzępy. [...] Powstawał pomost i było to też na rękę władzy. Ona się chyba, i słusznie, bała radykalizmu sformułowań zdenerwowanych, prostych ludzi.
Gdańsk, 22 sierpnia
Lech Wałęsa, Droga nadziei, Kraków 1990, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
20 bm. zatrzymano w Warszawie 13 osób. [...] Termin zatrzymania większości wymienionych upływa z dniem dzisiejszym, a zachodzi konieczność ich ponownego zatrzymania, należy liczyć się z zarzutami środowiska prawniczego o łamaniu praworządności.
Warszawa, 22 sierpnia
Informacja w zbiorach Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Pewnie też jesteś przejęty — głupie słowo, ale jak to nazwać — tym, co się w Polsce dzieje. Jest w tym — cokolwiek się stanie — odruch godności i niezgody na zeszmacenie, ale człowiek myśli z przerażeniem, czym się to może skończyć. Gdybym był Breżniewem, wpuściłbym spore kontyngenty NRD-owców pokropione Czechami i Bułgarami, na pierwszy ogień; Ruscy by potem mogli wystąpić jako ci, co wprowadzają porządek i „łagodzą ekscesy”. [...] Patrząc na zatroskanie Zachodu, krew mnie zalewa; już jesteśmy odpisani na straty, na wyrost.
Bruksela, 22 sierpnia
Sławomir Mrożek, Wojciech Skalmowski, Listy 1970–2003, Kraków 2007, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Przez cały strajk nie opuszczałem Stoczni na krok — z jednym wyjątkiem. Jako szef zabezpieczenia musiałem udać się po delegację rządową. Byli w niej m.in. Jagielski, Kołodziejski, Fiszbach. Musieliśmy podpisać oświadczenia, że nie pozwolimy, by ktokolwiek przystąpił do nich bliżej niż na metr oraz że gwarantujemy im bezpieczeństwo. Wszystko działo się tak prędko. To z naszej strony było strasznie ryzykowne, przecież w tym tłumie mógł się znaleźć jakiś prowokator, który by ich zaatakował. [...]
Nikt ich nie ruszył, natomiast niewiele brakowało, by stoczniowcy zlinczowali nas — grupę zabezpieczenia — za to, żeśmy za mocno powstrzymywali napierających kamerzystów amerykańskiej ekipy telewizyjnej. Krzyczeli: „Puśćcie ich, to wolna prasa!”.
Gdańsk, 23 sierpnia
Wyniosło mnie w górę. Wspomnienia uczestników Sierpnia ‘80, oprac. Joanna Szczęsna, Jacek Kurski, „Gazeta Wyborcza” nr 202, z 29 sierpnia 1998, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Gdy jechałem do Gdańska, nikt nie powiedział mi, jaki jest zakres moich kompetencji. Usłyszałem tylko: „Jedź i zażegnaj konflikt społeczny. I to jak najszybciej, bo sytuacja jest bardzo poważna”.
[...] Pamiętam pierwsze wejście, nieprzyjazne okrzyki, bębnienie w autobus, który nas przywiózł. [...] Czułem tę wrogość. To było makabryczne. Ja, z głęboką arytmią serca, musiałem godnie reprezentować władzę.
Warszawa–Gdańsk, 23 sierpnia
Czułem tę wrogość. M. Jagielski w rozmowie z A. Bikont, „Gazeta Wyborcza” nr 201, z 30 sierpnia 1995, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Zbliżam się od strony sali BHP wąskim szpalerem wśród tłumu stoczniowców, z dyrektorem Gniechem i kilkoma członkami MKS-u. Z autokaru wysiada Jagielski. Blada, ściągnięta twarz, pod pachą ciemna aktówka, za nim Fiszbach i reszta. Podchodzę, wyciągam rękę, witam w Stoczni. Jestem odprężony, uśmiechnięty. „Leszek, Leszek!” — skanduje tłum jak jeden mąż. Ma się w tym wyrazić wotum zaufania, przyznane nam przez strajkujących, przyjezdni mają widzieć, jak daleko idące jest pełnomocnictwo. Las ludzi, las podniesionych rąk z zaciśniętymi pięściami.
Gdańsk, 23 sierpnia
Lech Wałęsa, Droga nadziei, Kraków 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Lech Wałęsa:
Telefony są nieczynne. [...] Czy mogę się dowiedzieć, dlaczego jest blokada?
Lech Bądkowski, pisarz, członek Prezydium MKS:
Pan wojewoda oświadczył, o ile dobrze pamiętam, że od godziny 11.30 jest już połączenie ze Szczecinem. Natomiast odnośnie naszego postulatu przywrócenia łączności telekomunikacyjnej z Warszawą...
Zbigniew Zieliński, członek Komisji Rządowej:
Otóż nad Warszawą... w ciągu ubiegłej nocy przeszła potężna trąba, która punktowo zniszczyła duże obszary miasta.
Ja byłem przy tym. [...]
Alina Pienkowska, członek Prezydium MKS:
Chciałam podać informację, że telefony z Warszawą zostały zablokowane w piątek tydzień temu. Nie było mowy o żadnej wichurze wtedy. [...]
Mieczysław Jagielski:
Panie przewodniczący, szanowni zebrani. Z natury rzeczy w skrócie starałem się możliwie zreferować punkt widzenia na poszczególne sprawy, które zostały postawione. [...] Ja chcę być też uczciwym człowiekiem i móc każdemu tutaj — i w Gdańsku, i poza Gdańskiem — otwarcie spojrzeć w oczy. [...] Jeślibym podjął zobowiązania, które byłyby nierealne, oznaczałoby to po prostu, że postępuję nieuczciwie.
Lech Wałęsa:
My podpowiemy. Jedno rozwiązanie jest na pewno to, co my proponujemy: wolne związki zawodowe, silne i prężne, tak jak sobie świat pracy życzy. To nie jest polityczna sprawa. To jest rzeczywiście przeciwwaga i kontrola. Będziemy się kontrolować sami, będziemy sami widzieć błędy, proponować rozwiązania, a nigdy nie środkami takimi, jak to jest teraz robione, przez utrudnianie ludziom, którzy chcą coś powiedzieć, coś zrobić, przez aresztowania, zatrzymywania i powiększanie aparatu władzy, znaczy milicji. Bo jeśli będziemy wszyscy w porządku, jeśli władza, rząd będzie w porządku, nie będzie musiała się obstawiać tak bardzo milicją i SB.
Gdańsk, 23 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Zwracamy uwagę, że kłamliwe przedstawianie sytuacji na Wybrzeżu oraz intencji strajkujących robotników podrywa resztki zaufania do ocenzurowanej prasy, radia i telewizji i nie przyczynia się do uspokojenia nastrojów społeczeństwa. Żądamy przedstawienia wszystkim Polakom pełnej i prawdziwej informacji o naszych postulatach.
Gdańsk, 23 sierpnia
Zapis wydarzeń. Gdańsk – Sierpień 1980. Dokumenty, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Warszawa 2000, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W miejscach zamieszkania narastają antypartyjne i antypaństwowe nastroje, wyrażające się w sformułowaniach: „wreszcie dobierają im się do skóry, to koniec ich rządzenia i dotąd nie będzie spokoju, dokąd dotychczasowa ekipa nie odejdzie”.
Stwierdza się jednocześnie, że wywiady w telewizji z ludźmi różnych środowisk są reżyserowane i wprowadzają jeszcze większe podenerwowanie. Powtarza się pytanie, dlaczego tego typu wywiadów nie prowadzi się z załogami strajkującymi.
Kraków, 23 sierpnia
Komitet Krakowski PZPR w Krakowie, sygn. 29/2382/471, Archiwum Państwowe w Krakowie, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Co robiliśmy my? W czwartek po południu wrócił do Warszawy Z. [Najder]. Wieczorem pojechałem do niego i odebrałem szkic oświadczenia [w sprawie strajków na Wybrzeżu]. [...] Ja do oświadczenia miałem zastrzeżenia, że za ogólnikowe, nie wiadomo, do kogo się zwraca. Uważałem, że powinno się więcej powiedzieć o ZSRR i inwazji (o czym w ogóle nie było mowy) – co częściowo uwzględniono i poparłem te fragmenty, które mówiły o ukrytych siłach w narodzie (milczącej większości), na której bazuje nasza działalność i o tym, że obecne strajki są etapem na drodze do uzyskania niepodległości. Oba te fragmenty ostatecznie usunięto.
Kiedy omawiałem to z Z., przyszedł X. [Andrzej Kijowski]. Przypomniałem mu zaproszenie na kolację, powiedziałem, że chyba w październiku, a on na to: „A to już po wojnie”.
Warszawa, 23 sierpnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Tow. Mieczysław Jagielski (przybył na salę wprost z Gdańska):
Strajkiem w Gdańsku kieruje sztab ludzi myślących, kierowanych z Warszawy. Strategia ich — przedłużać strajk za wszelką cenę i wygrać. Dominują problemy polityczne. Opanowali i sterroryzowali załogi, z którymi byśmy mogli dojść do porozumienia. Wałęsa ma doradców, w sztabie są specjaliści różnych branż i zawodów, widziałem ludzi dobrze mi znanych. [...] Mają dobraną, ćwiczoną i utrzymywaną w dyscyplinie kadrę organizującą reakcje na nasze wystąpienia. [...] Zwlekali z rozpoczęciem rozmów, aby winą obarczyć Komisję Rządową.
Przed bramą Stoczni potężny, agresywny tłum. Przeważnie młodzi, starsi zachowują się spokojniej. Każdy pokazuje dwoma palcami „victoria”. [...]
Kiedy przemawiałem, brutalnie mi przerywali, ale do końca wyłożyłem nasze stanowisko i trzy godziny odpowiadałem na pytania. [...] Trudno prowadzić rozmowy, jesteśmy upodlani, upokarzani. [...] Jak długo zamierzają strajkować? — nie wiem.
Warszawa, 24 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Zagrożenie było łatwo wyczuwalne, lecz rzadko poruszane w rozmowach. Tylko jeden z nas miał odwagę mówić: „Ja się boję, czerwoni nas wykończą”. Właściwie temat ten powracał dopiero w rzadkich chwilach relaksu — podczas nocnych posiłków lub spacerów do miejsca noclegowego (parę razy spaliśmy u pallotynów) oraz w dzień największego napięcia. Raz tylko zareagowaliśmy histerycznie. Właśnie idąc do pallotynów, po burzliwych negocjacjach i złych przeciekach, słyszeliśmy odgłosy przypominające czołgi (a to był wolno wlokący się pociąg towarowy). Zapytałem wtedy Bronka: „Jak myślisz, piętnaście?” (w domyśle: lat więzienia). Bronek na to zwięźle: „Kapita” (od capita, czyli maksymalny wymiar kary).
Gdańsk, 24 sierpnia
Janusz Rolicki, Edward Gierek. Przerwana dekada. Wywiad rzeka, Warszawa 1990, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ludzie pod Stocznię przychodzili najpierw z ciekawości, a potem żeby postać, żeby swoją obecnością pod bramą dać dowód poparcia. Pójść pod Stocznię to było coś na kształt obywatelskiego obowiązku. W okolicach dworca byłam świadkiem rozmowy żony z mężem. Ona mówi: „Idziemy pod Stocznię”. On na to: „Nie pójdę tam. Taki tłok, gdzie będziesz się pchała z dzieckiem”. — „Jesteśmy w Gdańsku, musimy pójść pod Stocznię”. — „Ale co ci da stanie w tłumie”. — „Czyś ty zwariował, przecież to twój obowiązek pójść pod Stocznię i postać trochę.”
Gdańsk, 24 sierpnia
Kto tu wpuścił dziennikarzy. Według pomysłu Marka Millera. 25 lat później. Według pomysłu Janiny Jankowskiej i Marka Millera, Warszawa 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
O wpół do ósmej, gdy trwała dyskusja, wpadł ktoś z wiadomością, że przemawia Gierek, a z Biura Politycznego polecieli Łukaszewicz, Babiuch, Szydlak i inni. My, eksperci i pojedynczy członkowie Prezydium, wstaliśmy, by obejrzeć „Dziennik”. Reszta siedziała, jakby się nic nie stało, a Wałęsa zawołał: „Panowie, siadać, robimy swoje, to są ich stołkowe sprawy, nas to nie obchodzi, my mamy 21 postulatów”.
Gdańsk, 24 sierpnia
Waldemar Kuczyński, Burza nad Wisłą. Dziennik 1980–1981, Warszawa 2002, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
My, polscy dziennikarze obecni na Wybrzeżu Gdańskim w czasie strajku, oświadczamy, że wiele informacji dotychczas publikowanych, a przede wszystkim sposób ich komentowania, nie odpowiada istocie zachodzących tu wydarzeń. Taki stan sprzyja dezinformacji. Istniejąca blokada telekomunikacyjna oraz brak możliwości publikowania materiałów przedstawiających prawdziwy obraz sytuacji dotyka nas boleśnie i uniemożliwia uczciwe wypełnianie obowiązków zawodowych.
Gdańsk, 25 sierpnia
Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Po stoczniowcach kolej na protest dziennikarzy. Już ich tutaj z pół setki, a dwa razy tyle z zagranicy.
11.20. Andrzej Bajorek z „Życia Warszawy” zwołuje nas, coś jakby wiec, trochę jak sympozjum, proponuje uchwalić rezolucję przeciw blokadzie informacji. I w ogóle przeciw fałszywemu informowaniu o charakterze i celach strajku. Pierwszy taki bunt w PRL.
Wszyscy są „za”, ale dużo wątpliwości. [...] Piszemy tekst, zmieniamy. [...] Jeden kolega z Wybrzeża podpisał, potem oderwał swój podpis i zjadł, potem przeprosił i znów podpisał. W końcu podpisują wszyscy. Potem niektóre nazwiska... znikają. Ale tekst jest, dajemy go zagraniczniakom. W pełnym brzmieniu.
Gdańsk, 25 sierpnia
Wojciech Giełżyński, Klaskać to będziemy na koniec, „Rzeczpospolita” nr 200, z 27–28 sierpnia 2005, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Uwagi dotyczące formuły [rozmów z MKS-em]:
1. Zmiana w stosunku do pierwszej tury rozmów formy zachowań (werbalnych i gestu). Potrzebna „dyplomatyczna agresywność” w celu przejęcia inicjatywy lub osiągnięcia równowagi, elementy lżejsze, np. „zastanówmy się”. [...]
3. Obniżenie rangi przewodniczącego poprzez zwracanie się do członków komisji [MKS]. [...]
5. Konieczność opracowania takiej formuły odpowiedzi na szczegółowe propozycje, aby przełamać barierę psychiczną i uzyskać aplauz sali i Stoczni. [...]
8. Konieczność przemyślenia formy wejścia na salę obrad — dojazd do sali nie autokarem, a samochodem (wielkość samochodu dostosowana do wielkości ekipy). Wjeżdżać pierwszą bramą.
Gdańsk, 25 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Sala, w której zaplanowano spotkanie, nie mogła pomieścić wszystkich. Przybyło nadspodziewanie wielu marynarzy. Stali na schodach i korytarzu. [...]
Panowie z dyrekcji wymieniali między sobą uwagi, przeglądali jakieś papiery i nie zwracali uwagi na [Tadeusza] Hunderta, tak jakby nie istniał. W tej zatłoczonej sali zdawał się sam. Wiedziałem, o czym myślał. Podjął przecież ryzyko strajku. Czy może liczyć na zgromadzonych tutaj urzędników i marynarzy? Czy go poprą? [...] Jako przedstawiciel załogi Hundert powinien przewodniczyć temu spotkaniu. Na co czeka?! — pytałem siebie. [...] Wreszcie głos zabrał dyrektor Rosicki. [...] Krew uderzyła mi do głowy, serce podeszło do gardła. Straciłem panowanie nad sobą. Usłyszałem swój przeraźliwy, histeryczny wrzask:
— Kto przewodniczy temu zebraniu?! Hundert jest przewodniczącym! Strajkujemy czy nie strajkujemy? Nie macie prawa głosu! My tu decydujemy!
[...] Mój ryk zadziałał jak granat wrzucony do składu amunicji. [...] „Strajk! Strajk! Strajk!” — „Wybierać komitet!” — „Jagielski do prezydium!”.
Szczecin, 25 sierpnia
Krzysztof Jagielski, Zejście z trapu, „Karta” nr 62, 2010, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
O 23.00 zebranie z Prezydium do późnej nocy. Najpierw długa i burzliwa dyskusja, czy rozpoczynać rozmowy, mając odblokowaną łączność tylko z Warszawą i Szczecinem. W chwili, gdy już miała zapaść decyzja, aby nie rozmawiać, zabrał głos [Tadeusz] Mazowiecki. Bardzo spokojnie przekonywał i przekonał, by rozpocząć rozmowy, dać dowód dobrej woli MKS-u i jego pragnienia, żeby ludzie mogli jak najszybciej wrócić do domu po uzyskaniu tego, co ważne — niezależnych związków.
Gdańsk, 25 sierpnia
Waldemar Kuczyński, Burza nad Wisłą. Dziennik 1980–1981, Warszawa 2002, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Po śniadaniu jedziemy [z Gdyni] do Gdańska. I znów spacer po starówce. Jestem urzeczona pięknem kamieniczek. [...] Zjadamy lody i jedziemy do stoczni. Przed bramą Stoczni im. Lenina ogromny ruch. Ludzie czytają ulotki oraz prasę informacyjną. Wymienia się poglądy przez bramę oraz ogrodzenie Stoczni. Brama w powodzi kwiatów. Trwają rozmowy Kom[isji] Rządowej z przedstawicielami strajkujących robotników. Komisji rządowej przewodniczy po zmianie wicepremier Jagielski. Rozmowy przekazywane są przez radiowęzeł, słychać też przy Bramie Głównej Stoczni. Obok bramy wystawiona jest skarbonka na wolne datki dla wspomożenia strajkujących. Również i ja popieram akcję.
Wśród ludzi strajkujących przeważają ludzie młodzi. Ludzie ci zasługują na słowa podziwu. Podziwiam odwagę i konsekwencję. To już 11 dzień odosobnienia od rodziny i najbliższych. Na twarzach widać zmęczenie. Konsekwentnie dążą do sfinalizowania rozmów — rozwiązania problemów. Słyszymy fragmenty z sali obrad.
Gdańsk, 25 sierpnia
Domicela Pankiewicz, Dziennik z sierpnia 1980 w zbiorach Biblioteki Narodowej, akc. 13135.
Wieczorem razem z Andrzejem K. Wróblewskim pojechaliśmy do Szczecina. Do późnych godzin nocnych siedzieliśmy w gabinecie I sekretarza KW, Brycha, i rozmawialiśmy z Kazikiem Barcikowskim i Andrzejem Żabińskim. Są bezsilni, ponieważ Warszawa (czyli BP) ociąga się z wyrażeniem zgody na spełnienie żądań MKS. Strajki w kraju nadal się rozszerzają, o czym informują teleksy z Wydziału Organizacyjnego KC. Brych, Kazik i Andrzej są śmiertelnie zmęczeni. Szczecin cały martwy. Żadna fabryka nie pracuje. Na bramie każdej z nich napis: „strajk okupacyjny” lub „strajk solidarnościowy”.
Szczecin, 25 sierpnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Gdańsk. Przyjazd Komisji Rządowej na II turę rozmów z gdańskim Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym
Główna wiadomość poranna: przyjeżdżają! Po niepewności i niepokoju snujących się cały poniedziałek ulga oraz zaciekawienie. [...] Idą wśród zamilkłego szpaleru twarzy [...]. Zupełna cisza, w której słychać tylko słowa idącego na przedzie premiera: „Dzień dobry, dzień dobry, przyjechaliśmy, jesteśmy”. Ani słowa odpowiedzi. Milcząca odmowa kontaktu przed ujawnieniem tego, co kryją wewnątrz teczek i aktówek. Pełna świadomość bezwartościowości pozorów. Idą spięci. Co myślą? Czy tylko się boją?
Gdańsk, 26 sierpnia
Waldemar Kuczyński, Burza nad Wisłą. Dziennik 1980–1981, Warszawa 2002, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Lech Wałęsa:
Chcemy wolnych, niezależnych i naprawdę samorządnych związków. W kraju jest trudna i kryzysowa sytuacja gospodarcza. Wynikła ona stąd, że świat pracy nie miał prawdziwej, własnej reprezentacji związkowej. [...]
Mieczysław Jagielski:
[...] Sprawa ta została podjęta na ostatnim Plenum KC naszej partii. [...] Powiedziano, że ważnym i pilnym zadaniem jest odnowa działalności związków zawodowych. [...] Konieczne jest podjęcie kroków, które otworzyłyby drogę do radykalnej poprawy sytuacji i pozwoliły ruchowi zawodowemu umocnić jego klasowy charakter i odzyskać pozycję w masach. [...]
Lech Sobieszek (członek Prezydium MKS):
[...] Uważam — nie chciałbym nikogo ośmieszać — ale po prostu uważam, że zaszło jakieś nieporozumienie. Po prostu my żądamy wolnych związków zawodowych, a pan premier [obstaje] przy swoich warunkach modernizacji starych. Nam nie o to chodzi.
Gdańsk, 26 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Z posiadanego rozeznania wynika, że staje się coraz bardziej aktywny i agresywny tzw. MKS w Gdańsku, opanowany przez elementy kontrrewolucyjne i działania tego ośrodka zmierzają do wywołania w Polsce strajku powszechnego. [...] W tej sytuacji Sztab MSW proponuje podjęcie następujących działań porządkowo-represyjnych:
1. Uruchomienie Portu Północnego w Gdańsku i portu w Świnoujściu przez jednostki Marynarki Wojennej, co powinno dać efekt psychologiczny i ekonomiczny.
2. Blokady stoczni w Gdańsku przez jednostki ZOMO z jednoczesnym ultymatywnym wezwaniem do ich [sic!] opuszczenia przez znajdujące się tam resztki załóg.
[...]
4. Izolacja aktywu grup antysocjalistycznych na podstawie nakazów aresztowania wydanych przez właściwe prokuratury i doprowadzenie do wniesienia aktów oskarżenia.
Warszawa, 26 sierpnia
Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Stanisław Kania:
Sytuacja rzeczywiście jest bardzo niebezpieczna. Ale nie może być mowy o innych alternatywach niż środki polityczne. Nie ma zakłóceń porządku.
Tow. Mieczysław Jagielski:
[...] Istota sprawy w rozmowach sprowadza się do podstawowego pytania z ich strony — czy zgadzamy się na wolne, samorządne związki zawodowe? Dziś jeszcze pytają, jutro mogą nie pytać. Czas działa na naszą niekorzyść. [...] Mam głębokie przekonanie, że jeśli nie wyrazimy zgody na organizację nowych związków, Gdańsk nie ruszy. [...]
Tow. Stanisław Kania:
[...] Proponuję, aby dziś nie przesądzać, że już zgadzamy się na stworzenie nowej struktury. Ale też tak między nami i tego stanowiska nie uznawać za definitywne, bo lepiej zrobić nawet krok w prawo niż krok w przepaść.
Warszawa, 26 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Wiemy, że gdy nie ma rzetelnej pracy, to najlepszy ustrój gospodarczy zawiedzie i będziemy tylko mnożyli długi i pożyczki. [...]
Chociaż człowiek ma prawo do wypoczynku, chociaż niekiedy, gdy nie ma innych środków – ma prawo do zaznaczenia swojego stanowiska, chociażby wstrzymując się od pracy, wiemy jednak, że jest to argument bardzo kosztowny. [...] Praca zawodowa jest nie tylko elementem ekonomicznym, jest również elementem społecznym i moralnym, wiążącym się z formacją duchową człowieka. Jeżeli ta formacja jest pogłębiona, przestaje kuleć cała gospodarka narodowa.
Częstochowa, 26 sierpnia
Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Rada Główna Episkopatu Polski wyraża uznanie zarówno strajkującym robotnikom i ich komitetom, jak i władzom za to, że nie dopuściły do zaburzeń porządku publicznego. Dowodzi to dojrzałości obywatelskiej i politycznej. [...]
Wzywając do zachowania ładu, spokoju i rozwagi, [Rada] podkreśla z całą mocą i przypomina wszystkim, że warunkiem pokoju wewnętrznego jest poszanowanie niezbywalnych praw Narodu.
Częstochowa, 26 sierpnia
Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
[...] dziwi wszystkich wiernych i mnie osobiście bierna postawa Episkopatu Polski wobec istotnych spraw narodu polskiego. Społeczeństwo Wybrzeża i my wszyscy oczekiwaliśmy zarządzenia przez Episkopat Polski modlitw, specjalnych suplikacji o pokój wewnętrzny i sprawiedliwe rozstrzygnięcie postulatów zgłoszonych przez robotników władzom PRL.
Bierność Episkopatu Polski w tych dniach na rzecz robotników jest tym bardziej bolesna, że jednym z żądań strajkujących, ujętym w punkcie 3, jest udostępnienie środków masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań.
Na gorzką ironię w tym kontekście zakrawa fakt, że kosztem robotniczych ofiar wywalczone dla Kościoła prawo wolności słowa w środkach masowego przekazu, z którego skorzystał Wasza Eminencja w dniu 26 sierpnia 1980, wymierzone zostało przeciwko tymże robotnikom.
Społeczeństwo Wybrzeża dało natychmiast, spontanicznie wyraz swemu rozgoryczeniu, stawiając nas, księży Wybrzeża, w bardzo trudnej sytuacji. [...]
Wymowna była reakcja władz partyjnych Wybrzeża, które gorliwie w swej antyrobotniczej kampanii powołują się obecnie na tezy przemówienia Księdza Prymasa przedrukowane przez prasę partyjną Wybrzeża.
Gdynia, 26 sierpnia
Zapis wydarzeń. Gdańsk – Sierpień 1980. Dokumenty, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Warszawa 2000, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Rano wybrałem się z AKW do strajkującej stoczni. Jakieś dziesięć minut czekaliśmy na portierni, zanim nas wpuścili. Tutaj rządzi klasa robotnicza. Ktoś powiedział, że jak z „Polityki”, to owszem, wpuszczą. Zaprowadzono nas na salę, w której siedzi od kilku dni kilkadziesiąt osób, członków MKS. Siedzą i czekają na wyniki rozmów. Są zdeterminowani. Po przeprowadzeniu kilku rozmów wróciłem do KW. [...]
Siedzimy w KW i czekamy na decyzje Warszawy. Kazik [Barcikowski] i Andrzej [Żabiński], po porozumieniu się z Gdańskiem, zaczęli naciskać na Warszawę, by wyraziła zgodę na ich przyjazd do centrali celem przedstawienia sytuacji i uzyskania jakiejś decyzji. Problem polega właśnie na tym, że kierownictwo nie może się zdecydować na zajęcie jednoznacznego stanowiska wobec żądań wysuwanych przez strajkujących.
Szczecin, 26 sierpnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
My niżej podpisani mieszkańcy Krakowa, pełni głębokiego podziwu dla Waszej odwagi, dyscypliny, organizacji, pragniemy w tym liście wyrazić Wam naszą solidarność. Wysuwane przez Was postulaty uważamy za słuszne. W szczególności podziwiamy Waszą troskę o praworządność w Polsce, troskę wyrażoną w żądaniu prawa do zrzeszania się w wolnych związkach zawodowych, prawa do strajku, w żądaniu wolności wyrażania opinii i zaprzestania represji za przekonania.
Wierzymy, że Wasza dojrzałość polityczna i stanowczość w pertraktacjach, która jest dla nas wzorem działania, pozwolą osiągnąć zamierzone cele. W miarę naszych możliwości dołożymy starań, by swobody wywalczone przez Was i wszystkich strajkujących w Polsce były przestrzegane.
Zebrane przez podpisujących pieniądze zostaną przekazane na fundusz MKS.
Kraków, 26 sierpnia
„Solidarność” Małopolska 1980-1981, wybór dokumentów, wstęp i opracowanie Marcin Orski, Adam Roliński, Ewa Zając, Kraków 2006.
Od pierwszych dni strajku wystawałem przed bramą Stoczni. To było ogromne przeżycie. Pierwszy raz byłem świadkiem takich wydarzeń. Widziałem, jak zawiązywała się między ludźmi solidarność, jak się z niej rodził ruch społeczny. […]
Koncepcja [znaczka Solidarności] wychodziła od takiego podobieństwa: jak ludzie w zwartym tłumie solidarnie wspierają się jeden o drugiego […], tak litery tego słowa powinny się też wspierać o siebie.
Gdańsk, 27 sierpnia
A. Kaczyński, Nasz znak, „Tygodnik Solidarność” nr 1, 3 kwietnia 1981.
Tow. prof. Antoni Rajkiewicz (doradca tow. Gierka):
Hasło wywoławcze — wolne związki zawodowe; lecz przyjęli wczoraj po dyskusji formułę „samorządnych związków”.
Z rozmów przeprowadzonych w międzyczasie wiem, że przyjęcie wydyskutowanych propozycji daje 90-procentową gwarancję przystąpienia do pracy.
[...]
Tow. Mieczysław Jagielski:
Byliśmy wczoraj z tow. Fiszbachem i tow. Zielińskim w Warszawie. Referowaliśmy sytuację — nie ma zgody na powołanie samorządnych związków zawodowych. Naradę proponuję zakończyć.
Gdańsk, 27 sierpnia
Archiwum Państwowe w Gdańsku, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Jeśli miało dojść do podpisania porozumień, trzeba było znaleźć kompromis w punkcie, w którym władza zgadzała się na tworzenie niezależnych związków zawodowych. Słowo „wolne” (przed „związki zawodowe”) nie dlatego zostało zastąpione „niezależnymi i samorządnymi”, żebyśmy mieli zastrzeżenia do samego słowa „wolne”. [...] Chodziło o to, żeby nie było skojarzeń, z Wolnymi Związkami na Zachodzie. Chcieliśmy podkreślić, że tu powstaje coś oryginalnego, własnego, samodzielnie polskiego.
Gdańsk, 27 sierpnia
Janina Jankowska, Portrety niedokończone. Rozmowy z twórcami „Solidarności” 1980–1981, Warszawa 2004, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Podjechał wózek widłowy. Stanąłem na palecie. Wyniosło mnie w górę. Widzę morze głów. Zacząłem czytać odezwę przyniesioną z MKS-u. Nagle wszystko samo zaczęło się toczyć. Proklamowano strajk. [...] Ludzie sami oflagowali zakład, robili biało-czerwone opaski, zamknęli bramy, zorganizowali żywność, łączność, jakąś małą poligrafię. Nie wiem, skąd się wzięła taka znakomita organizacja. Przecież myśmy nie mieli żadnego doświadczenia. Nikt nas tego nie uczył.
Wrocław, 27 sierpnia
Wyniosło mnie w górę. Wspomnienia uczestników Sierpnia 80, oprac. Joanna Szczęsna, Jarosław Kurski, „Gazeta Wyborcza” nr 202, z 29 sierpnia 1998, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Trzeba aktywnie, stanowczo, zarazem taktownie wpływać na ograniczenie możliwości gromadzenia się ludzi pod bramą Stoczni. Wejście do Stoczni siłą jest nierealne, niewiele by dało, a mogłoby doprowadzić do rozlewu krwi.
Warszawa, 27 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Z dotychczasowego rozpoznania operacyjnego wynika, że na sytuację w Łodzi, a szczególnie na sytuację i nastroje załóg obiektów przemysłowych i społeczeństwa, ma zasadniczy wpływ strajk pracowników MPK. [...]
Należy zaznaczyć, że we wszystkich zajezdniach jest należyty porządek i właściwe zabezpieczenie obiektów przed ewentualną dewastacją i wtargnięciem osób z zewnątrz. Istnieją równolegle dwie grupy zabezpieczające, tj. straż robotnicza i straż powołana przez Komitet Strajkowy, które wspólnie działają. Pilnuje się również przed możliwością wnoszenia na teren zajezdni alkoholu, a osoby nietrzeźwe odsyła do domu. [...] Aktualnie do głosu dochodzą osoby młode wiekiem i stażem pracy. Zajmują one agresywną, nieustępliwą postawę świadczącą o zacietrzewieniu.
Łódź, 27 sierpnia
Opozycja i opór społeczny w Łodzi 1956–1981, red. Krzysztof Lesiakowski, Warszawa 2003, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Miałem wtedy drugą zmianę. Rano byłem więc w domu. W pewnym momencie zauważyłem, że miejskie autobusy nie kursują. Pomyślałem: zaczęło się. [...] Wsiadłem w samochód i pojechałem do WPK. Zakład był już obstawiony przez milicję. Wszedłem od tyłu. Strajkowali kierowcy, którym przewodził Romek Walczak.
Później do strajkujących przyjechał Józef Buziński, I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Bielsku Białej, wraz ze swoją świtą. Opowiadał o „królikach”, a nie o istocie sprawy. Załodze obiecał, że u swojego kolegi Piotra Jaroszewicza załatwi podwyżki. I na tej obietnicy strajk by się pewnie zakończył. Zabrałem wówczas głos i zapytałem kierowców, czy te przysłowiowe sto złotych włożą sobie do suchej bułki i nakarmią nią rodziny. Mówiłem też o konieczności solidarności ze strajkującymi stoczniowcami. W efekcie strajk zakończyliśmy 31 sierpnia.
Bielsko-Biała, 27-31 sierpnia
Andrzej Grajewski, Artur Kasprzykowski, Czas próby. Solidarność na Podbeskidziu w latach 1980-2005, Bielsko-Biała 2006.
Andrzej Gwiazda:
Panie premierze i wysoka Komisjo! U nas podobno nie ma więźniów politycznych. Ale czy możemy mieć pełne zaufanie do naszego wymiaru sprawiedliwości w takiej sprawie? Mamy zagwarantowane bezpieczeństwo za akcję strajkową, że uczestnicy i współpracownicy strajku, ludzie wspomagający strajk nie będą prześladowani, nie będą represjonowani. Ale czy możemy być pewni, że nie znajdą się fałszywi świadkowie i nie okaże się, że cały MKS to banda kryminalistów? To budzi nasze poważne zaniepokojenie. [oklaski]
Żyjemy w kraju, w którym jedność narodu jest wymuszona pałką policyjną.
Mieczysław Jagielski:
Proszę pana, to są bardzo dalekie sformułowania.
Andrzej Gwiazda:
Dalekie i może demagogiczne. Niemniej zatrzymywania na 48 godzin, jeśli ktoś ma inne poglądy od oficjalnych,
są rzeczą nagminną.
[...] Jest w społeczeństwie strach. Strach przed represjami. [...] przed zabraniem głosu na naradzie produkcyjnej, na zebraniu związkowym, wystąpieniem ze śmielszym wnioskiem — jest strach. I to musimy zlikwidować. [...]
Mieczysław Jagielski:
Pan użył stwierdzenia, które, ja powiem panu, że mnie ubodło. No bo jak można powiedzieć: czy ja to mam gwarancję, że strajkujący tutaj i prezydium nie będą uznani za... nie chcę nawet powtórzyć, pan użył słowa „kryminalistów”. Ja panu powiem, że mnie to nawet osobiście ubodło. Przecież ja rozmawiam tu jak z uczciwymi, jak z najbardziej uczciwymi ludźmi. Jak to jest możliwe, żeby ktoś tak traktował działaczy tutaj zebranych?
Lech Wałęsa:
Panie premierze, kiedy ja mam dziesiątki już przykładów straszenia mnie, że jak tylko wyjdę, to będzie to i to. Ja i nie tylko ja.
Mieczysław Jagielski:
Proszę pana, to i mnie wtedy trzeba przepędzić...
Gdańsk, 28 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Ambasador Aristow złożył w imieniu kierownictwa [ZSRR] oficjalne oświadczenie, wyrażające zaniepokojenie rozwojem sytuacji w Polsce. Uważają, że nasza kontrofensywa jest mało skuteczna, nie widać działania aktywu, ton prasy samooskarżycielski lub obronny. Na Wybrzeżu dużo zachodnich dziennikarzy, którzy jeszcze podjudzają. Dziwią się, że do tej pory nie zamknęliśmy granicy z Zachodem. [...]
Ton wypowiedzi był dość kategoryczny, brzmiał jak ostrzeżenie, że grozi niebezpieczeństwo. [...] Trzeba porozumieć się z tow. [Mieczysławem] Jagielskim i zapytać, jak przebiegają rozmowy, i kierować nimi tak, aby winą za zerwanie ich obarczyć w odpowiednim momencie. [...]
W propagandzie mocno podkreślić, że robotnicze postulaty już rozpatrzyliśmy i załatwiliśmy, postulatów ludzi wrogich socjalizmowi rozpatrywać nie będziemy.
Warszawa, 28 sierpnia
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ludzie przyjeżdżali z wczasów nad Bałtykiem i opowiadali o wrzeniu w Trójmieście, w Szczecinie. [...] Czarę pretensji przelało zachowanie ówczesnego dyrektora kopalni, który traktował załogę jak bydło. [...] Kiedy spod ziemi wyjechała druga zmiana, na cechowni zrobił się tłok. Ktoś z tłumu głośno krzyknął, że całe Wybrzeże strajkuje, a my jak palanty siedzimy cicho. Zawiązano spontanicznie komitet strajkowy.
Jastrzębie, 28 sierpnia
Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Przystępując do strajku nikt z nas, zwykłych kopidołów, nie myślał o rozwalaniu systemu socjalistycznego, tylko chcieliśmy jego naprawy. Tu nie mieliśmy żadnego doradcy z ówczesnej opozycji. Nam początkowo chodziło jedynie o to, żeby dało się po ludzku żyć.
Jastrzębie, 28 sierpnia
Jan Dziadul, Marek Kempski, Zanim padły strzały. Między zdradą a wolnością. Śląsk i Zagłębie 1980–1981, Siemianowice Śląskie 2006.
Wałęsa mówi do delegatów. Jest propozycja wydania przez MKS oświadczenia, żeby zakłady w całym kraju solidaryzowały się z MKS-em, ale nie strajkowały za względu na duże straty gospodarcze. Wałęsę otacza rozgorączkowany tłum. Ludzie są zdecydowanie przeciwni takiemu oświadczeniu. Do dyskusji włączają się nawet operatorzy filmowi, fotoreporterzy i dziennikarze. Ludzie krzyczą: „Spreparują to w telewizji... Na nich tylko strajk... Tylko siłą walczyć... Strajkiem...”.
Gdańsk, 28 sierpnia
Tomasz Jastrun, Zapiski z błędnego koła, Przedświt, [Warszawa] 1983, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Warszawa. Dyskusja nad wprowadzeniem stanu wyjątkowego w związku ze strajkiem robotników na Wybrzeżu
Tow. Edward Gierek:
Sytuacja coraz bardziej niebezpieczna, strajki rozszerzają się, żądania eskalują. Przyznam się, że nie wiem, co można jeszcze robić poza tym, co robimy. Partia jest zdemobilizowana, nie wierzy, że opanujemy sytuację.
[...] Co się tyczy wolnych związków zawodowych — coraz więcej ludzi za nimi się opowiada. Ja jestem przeciw. Ale jest określona sytuacja, grozi nam strajk generalny. Może trzeba wybierać mniejsze zło, a potem starać się z tego wybrnąć.
[...]
Tow. Władysław Kruczek:
Trzeba zastanowić się nad ogłoszeniem stanu wyjątkowego, zacząć bronić władzy. [...]
Tow. Wojciech Jaruzelski:
Mówiono tu o ogłoszeniu stanu wyjątkowego — tego nie przewiduje nasza konstytucja. Jest tylko stan wojenny, ale też wprowadzić go nie można, bo jak wyegzekwować rygory, kiedy stanie cały kraj. To nierealne. Trzeba unikać wydawania zarządzeń, które nie mogą być wyegzekwowane.
Warszawa, 29 sierpnia
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Z. Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, współpr. Katarzyna Madoń-Mitzner, Warszawa 2005.
Bogdan Lis:
Po raz drugi już Komisja Rządowa odwołała swoje plenarne posiedzenie z nami. W dzisiejszej rozmowie telefonicznej stwierdziła, że jest nieprzygotowana i musi najpierw omówić jeszcze pewne sprawy dotyczące punktu pierwszego w grupie roboczej. Grupa robocza ma przyjechać o 13.00. Natomiast my uważamy, że Komisja Rządowa po prostu robi nas w konia.
Andrzej Gwiazda:
Komisja Rządowa odeszła od proponowanej praktyki, by wszystkie rozmowy były jawne, może chcą pretekstu do zerwania rozmów.
Gdańsk, 29 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Zaczęły się aresztowania w Warszawie, Łodzi i we Wrocławiu. Wydawało się, że w czasie, kiedy rokowania nabierały biegu, władze postanowiły jednak wybrać siłę. Tak to wszyscy odebrali. W Stoczni podszedł do mnie ktoś i powiedział: „Słuchaj, zabieraj swoją ekipę i wyjeżdżajcie ze Stoczni. Najpóźniej do wieczora”. Pytam, co się stało, dlaczego. „Prawdopodobnie w nocy wejdą czołgi.” — „To jest niemożliwe, niemożliwe” — mówię. Wiedziałem doskonale, że wszystko jest możliwe, ale nie chciało mi się uwierzyć w to od razu i mówię: „Nie mogę tego zrobić, jesteśmy tu od początku”.
Gdańsk, 29 sierpnia
Kto tu wpuścił dziennikarzy. Według pomysłu Marka Millera. 25 lat później. Według pomysłu Janiny Jankowskiej i Marka Millera, Warszawa 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Cały czas propaganda centralna nadawała wiadomości jakby z innego świata i państwa. Zarejestrowałem w swoim filmie taki obraz: w sali, gdzie siedzieli delegaci strajkujących załóg, na mównicy postawiono telewizor. Smętnie zwisały wyrwane kable, rzucone przed mównicę. Telewizor atrapa, którego nikt nie oglądał i nie słuchał.
Gdańsk, 29 sierpnia
Kto tu wpuścił dziennikarzy. Według pomysłu Marka Millera. 25 lat później. Według pomysłu Janiny Jankowskiej i Marka Millera, Warszawa 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Kudowa. Zachowanie mieszkańców w związku z ogłoszeniem w prasie postulatów strajkujących na Wybrzeżu
Doszła mnie wiadomość, że w „Sztandarze Młodych” wydrukowano jakieś postulaty, których realizacji domaga się załoga Stoczni w Gdańsku.
Oczywiście, że gazety tej nie mogłem dostać. Podobno na „czarnym rynku” sprzedają tę gazetę jacyś goście, ale za jedną trzeba zapłacić 100 albo i 200 zł. [...]
Poszedłem więc do czytelni zdrojowej. Chciałem przynajmniej przeczytać te postulaty. Niestety. Pani pracująca w czytelni powiedziała mi, że owszem gazeta ta była, ale już jej nie ma. Czytelnicy odpisywali z niej te postulaty, a następnie gazetę po prostu ukradli.
Kudowa, 29 sierpnia
Sierpień ‘80 w optyce mieszkańców wsi i małych miast. Sesja naukowa. Gdańsk – październik 1990, red. Marek Latoszek, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
„Był telefon z Warszawy. Są aresztowania. Zamykani dostają sankcje prokuratorskie.” Wiadomość najpierw obiega ludzi związanych z opozycją. Uśmiechy gasną. [...] Mam wrażenie, że nowa fala niepokoju zalewa całą Stocznię.
Niezwykłe były te przypływy optymizmu i nagłej rozpaczy, huśtawki nastrojów, które wykańczały psychicznie.
Gdańsk, 29 sierpnia
Tomasz Jastrun, Zapiski z błędnego koła, Przedświt, [Warszawa] 1983, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Po śniadaniu jedziemy do Gdyni Gł. W kolejce po prasę stoi chyba 500 osób. Kupuję „Głos Wybrzeża” i „Dziennik Zachodni”. Wiadomości są skromne [...]. Udajemy się na halę targową. [...] Oglądam stragany z warzywami, rozpiętość cen różna. Jest dużo owoców, drób, nabiał, jarzyny. Ceny bardzo wysokie. Takie, jakich nigdy nie widziałam. Są skojarzenia wojenne znane z filmów i opowiadań starszych, którzy wojnę przeżyli. Po drodze wstępuję do sklepu spożywczego po dłuższym odstaniu udaje się kupić kostkę masła. [...]
Po południu jedziemy pod Stocznię, być może dowiemy się coś na temat rozmów Komisji Mieszanej. Niewiele się dowiadujemy, wiadomym jest fakt, że tok rozmów jest bardzo złożony. Zainteresowanie rozmowami przeogromne. Pod stocznią rozdawane są ulotki i wydane dotychczas biuletyny informacyjne. [...] Wystawiona jest również skarbonka o wolne datki dla strajkujących. Wrzucam datek. Ludzie nie szczędzą pieniędzy, wrzucają i walutę obcą. Są przekonani o celowości wsparcia finansowego tej akcji. Prasa codzienna niewiele daje informacji na tak ważny temat. Ludzie łakną informacji, kolejki przed kioskami z prasą nie maleją. Przy dostawie prasy, kolejki duże — przed każdym kioskiem stoi 100–300 w zależności od miejsca usytuowania kiosku „Ruch”.
Gdynia, 29 sierpnia
Domicela Pankiewicz, Dziennik z sierpnia 1980 w zbiorach Biblioteki Narodowej, akc. 13135.
Mieczysław Jagielski:
[...] partia nasza chce na dzisiejszym Plenum KC wyraźnie sprecyzować pryncypialne stanowisko w kwestiach, nad którymi tu dzisiaj obradujemy. [...]
Czy nie byłoby celowe, żebyśmy odredagowali odpowiedni komunikat, który by zawarł myśl, że myśmy się w zasadzie dopracowali i że wobec tego stoimy na stanowisku, żeby... co leży nam na sercu jako najważniejsze: kończymy strajk i idziemy do roboty. My mamy tutaj odpowiedni komunikat przygotowany. Mogliby tu zostać przedstawiciele dla odredagowania go. Ja przyjechałbym wieczorem. [...] Będę chciał jak najwcześniej, no bo przecież ludzie też chcą wszyscy razem wypocząć, przecież to dziś sobota. [...]
Lech Wałęsa:
Panie premierze, naprawdę to już nie jest dużo pracy w tych najważniejszych punktach. Te inne polecą dość szybko. Dlatego też proponuję: tyle czekaliśmy, sobota jest, niedziela, jeszcze przepracujemy [...], jeśli to wszystko dobrze pójdzie, my chcemy rzeczywiście w poniedziałek iść do pracy, ale naprawdę musimy mieć czarno na białym.
Mieczysław Jagielski:
Będzie czarno na białym.
Lech Wałęsa:
Ale to będzie, a my chcemy mieć. [śmiechy, oklaski]
[...] I jeszcze jedną mam propozycję. Prosiłbym, żeby ktoś wpłynął, żeby zaprzestać aresztowań. Przede wszystkim w Warszawie jest masę aresztowań ludzi — mówmy prosto — z KOR-u [oklaski], ale ci ludzie nie są nic winni. Oni nam pomagali, ale nie byli z nami. Nic nie zrobili. [...] My mamy listę, możemy dostarczyć. [...] Naprawdę chcemy, żeby pan premier wrócił. Z tym, że te wnioski o aresztowaniu... niech pan premier tam poruszy, żeby tego nie było.
Gdańsk, 30 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Po sześciu dniach zakończył się strajk pracowników i marynarzy Polskich Linii Oceanicznych w Szczecinie. Biurowiec opustoszał. Przez otwarte okna wdzierały się podmuchy ciepłego wiatru, unosząc porozrzucane papiery. Poczułem się potwornie zmęczony. Co dalej?
[...] Nie rozumiałem, dlaczego nie podpisaliśmy równocześnie z Gdańskiem. Niewybaczalny błąd. Tam dalej strajkują. Polska strajkuje. A jeśli strajki będą trwały dłużej? Przecież obowiązuje nas solidarność. Podjąć znowu strajk? A jak MKS nie zgodzi się? Rozbicie? Czy komunistom o to chodziło? Chyba tak. W Szczecinie im się to udało. To ich zwycięstwo, nie nasze. [...] Wyspa wolnego związku na morzu nienawiści. Co nas czeka?
Szczecin, 30 sierpnia
Krzysztof Jagielski, Za burtą legendy, Szczecin 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Stanisław Kania:
Wczoraj tow. Gierek przeprowadził rozmowę z tow. Aristowem w sprawie naszego stanowiska dotyczącego związków zawodowych i uzasadnił konieczność pójścia na kompromis w tej sprawie. Przedstawiliśmy ocenę, że ta nowa struktura nie jest dobra, ale struktura strajkowa jest jeszcze gorsza. [...]
Ustaliliśmy, że po Plenum zostanie podpisane porozumienie. Mimo tego ustalenia, że podpisanie nie może nastąpić przed podjęciem decyzji przez Plenum, tow. Barcikowski podpisał w Szczecinie porozumienie z MKS-em. W Gdańsku Jagielski tylko parafował porozumienie. Jest to akt dużej samowoli ze strony tow. Barcikowskiego. Po podpisaniu w Szczecinie nastąpiło odprężenie i stan euforii, czego się spodziewaliśmy.
Warszawa, 30 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Wiadomość z ostatniej chwili: deklaracja podpisana — ustanowiono wolne związki zawodowe!!! Przed chwilą zatelefonowała Krysia — wiadomości się potwierdzają. Rozmawiali ze Szczecinem — już dziś stoczniowcy poszli do pracy. Podobno gdy wiadomość o podpisaniu porozumienia doszła do Banku — wszyscy mieli łzy w oczach. Wstali i razem zaśpiewali „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Warszawa, 30 sierpnia
Teresa Konarska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, AO II/176, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
V Plenum KC PZPR. Informację o sytuacji wygłasza Kania: strajki objęły 34 województwa; w 14 miastach nie działa komunikacja; strajki przeniosły się na nowe tereny, do twierdz klasy robotniczej; we Wrocławiu stoi 80 zakładów, w Katowickiem — osiem kopalń; stoją także niektóre wydziały Huty Katowice; strajki mają także charakter solidarnościowy; klucz do uspokojenia sytuacji znajduje się na Wybrzeżu, tam jest ośrodek znany z antysocjalistycznych postaw; wolne związki zawodowe — to nie jest hasło, które zrodziło się wśród stoczniowców: powstało wśród antysocjalistycznych polityków w Warszawie, ale zostało przyjęte przez klasę robotniczą.
Warszawa, 30 sierpnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979–1980, Warszawa 2004, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Do Warszawy dojechaliśmy rano. Zmęczeni, brudni i głodni. Minister wysłał po nas jakiegoś dyrektora departamentu. Miał nas oprowadzić po budynku, poczęstować herbatą i jedzeniem. Chciałem od razu iść na rozmowy do ministra, ale część ludzi chciała jednak coś zjeść czy napić się oranżady. W restauracji, do której nas zaprowadzono, zaczęto serwować nam niemal wszystko. To było działanie psychologiczne. Z pełnym żołądkiem i na ich koszt trudniej się rozmawia o ważnych dla nas sprawach. Na szczęście udało mi się zapanować nad ludźmi.
Spotkanie z ministrem nie zaczęło się dobrze. Przedstawiliśmy swoje postulaty, a minister zaczął sobie nawet z tego żartować. Cały czas słyszeliśmy, że nie może się na nie zgodzić. Po trzygodzinnej dyskusji minister rozhulał się na tyle, że przy punkcie dotyczącym płac, powiedział do nas: „Co wy sobie myślicie! Przyjechaliście po pieniądze? A co będziecie z nimi robić? Ściany tapetować?”.
Nie wytrzymałem tego! Zarządziłem przerwę w rozmowach. Nie było innej możliwości, jak uderzyć mocnymi argumentami. Po przerwie oświadczyłem ministrowi, że jeśli się nie zgodzi, to dojdzie do okupacji ministerstwa, a głogowska huta zostanie zablokowana przez naszych ludzi. To wystarczyło. Przeprosił za swoje zachowanie i wreszcie podpisał nasze postulaty. Do Głogowa wracaliśmy w świetnych nastrojach. Udało się przecież zdobyć podpis ministra! W hucie ludzie już czekali na nas. Dyrektor nie wierzył, że uda nam się to wywalczyć.
Warszawa, 30 sierpnia
Łukasz Kamiński, Drogi do wolności Zagłębia Miedziowego, Legnica 2007.
Zobaczyłem powiewającą chorągiew na bramie kopalni. Zrozumiałem, że i u nas się zaczęło.
Minąwszy na portierni cywilów z biało-czerwonymi opaskami na rękach, udałem się do cechowni. Tam przemawiał do załogi mój dawny sąsiad z bloku i kolega z drużyny ratowniczej — Kazik Kasprzyk. Obok niego stał mój inny kolega z ratownictwa — Ziga Ścierski. Pozostałych stojących na scenie nie znałem, ale wiedziałem, że Kazik i Ziga są porządnymi ludźmi i można im zaufać, że to, o czym mówią, jest właściwe. Uwierzyłem, że ten tłum pod tym przywództwem może coś zdziałać. W pewnym momencie dotarło do mnie, że na scenie stoi dyrektor Woźniak — nazywany przez wszystkich krwawym Wiktorem. Ten butny i groźny człowiek próbował przemawiać. [...] Wszyscy się go zawsze bali, a teraz nie zdołał ukryć, że on się nas boi. Nas — prostych robotników, których zawsze gnębił i poniżał.
[...] Ważne było, że się zaczęło. Że znaleźli się mocni, odważni ludzie, którzy ruszyli za ruchem robotniczym innych regionów. Byłem jednym z nich. Cieszyłem się jak małe dziecko i wierzyłem w lepsze jutro.
Lędziny, 30 sierpnia
Zapisy Ziemowickiej Solidarności 1980-2006, (Dokumenty, wspomnienia, relacje, wywiady), Lędziny 2006.
Czytam oczywiście prasę i oglądam telewizję – wydarzeń polskich pełno wszędzie i mimo stałego niepokoju, wielka duma i wielkie wzruszenie. To jest naród zadziwiający. Ostatni, a zarazem pierwszy na świecie. I te rewolucje młodzieży na Zachodzie w porównaniu z tym są gówniarstwem. Nie wiem, jak to się skończy – ale jest w tym wielkość ludzi, którzy nie są stworzeni na niewolników.
30 sierpnia
Czesław Miłosz, Konstanty A. Jeleński, Korespondencja, Warszawa 2011, cyt. za: Hanna Antos, Polska Czesława Miłosza, „Karta” nr 69, 2011.
Panie Premierze! Cieszymy się, że nasze rozmowy, trudne na początku, przebiegały później w duchu coraz lepszego zrozumienia, poszukiwania najlepszego wyjścia z tej trudnej sytuacji w kraju. Mogę z zadowoleniem powiedzieć, że nasz spór zakończyliśmy bez użycia siły, drogą rozmów i przekonywań. Pokazaliśmy, że Polacy jak chcą, mogą ze sobą zawsze się porozumieć. Jest to więc sukces obu stron. Będziemy o tym pamiętali. Liczymy, że to, co zostało podpisane, będzie dokładnie i w pełni przestrzegane. Jestem pewny, że to jest dobre dla kraju. [...]
Wszyscy pracujący mają zagwarantowane prawo do dobrowolnego zrzeszania się w związki zawodowe. A więc prawo do niezależnych, samorządnych związków. A teraz z taką samą solidarnością i rozwagą jak strajkowaliśmy, pójdziemy do pracy. Od jutra rozpoczyna się życie naszych nowych związków zawodowych. Dbajmy o to, aby pozostały one zawsze niezależne i zawsze samorządne, pracujące dla nas wszystkich, dla dobra kraju, dla Polski.
Ogłaszam strajk za zakończony.
Gdańsk, 31 sierpnia
Gdańsk, Sierpień ‘80. Rozmowy, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Gdańsk 1990.
Alina Pienkowska:
Proszę mieć na uwadze fakt, że ci ludzie, aresztowani obecnie, w 1976 roku pomagali rodzinom robotników zwolnionych ze Stoczni. Robotnicy to nadal pamiętają, dlatego występuję w imieniu pracowników Stoczni Gdańskiej i prosimy o natychmiastowe uwolnienie aresztowanych, zatrzymanych w związku ze strajkiem.
Mieczysław Jagielski:
Jeszcze raz oświadczam z pełnym poczuciem odpowiedzialności za sprawę. Jadę, przekazuję. Jeszcze nawet dziś zreferuję tę sprawę w intencji takiej, jaka tutaj była postawiona. Ja innych kompetencji ponad to, co robię na własną odpowiedzialność i na własne sumienie, ja innych kompetencji nie mam.
Andrzej Gwiazda:
Panie premierze, wierzymy w pana dobrą wolę. Jednak aresztowania trwają nadal. Mamy w tej chwili doniesienia o nowych nazwiskach. [...]
Mieczysław Jagielski:
My dołączymy tę listę do naszego protokołu. [...] Proponuję jednak iść dalej, ażebyśmy mieli spojrzenia na pozostałe sprawy.
Gdańsk, 31 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
1. Członkowie załogi Stoczni wspólnie wykonują prace porządkowe w zakresie demontażu wszystkich obiektów wzniesionych na czas strajku i sprzątania ogólnego terenu Stoczni.
2. Po wykonaniu prac porządkowych nastąpi opuszczenie Stoczni kolejno przez poszczególne wydziały w odstępach jednogodzinnych według poniższych ustaleń [...].
3. Warty i Komitet Strajkowy opuszczają Stocznię na końcu.
Gdynia, 31 sierpnia
Zapis wydarzeń. Gdańsk – Sierpień 1980. Dokumenty, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Warszawa 2000, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Czas był najwyższy. Wielka ulga. Miasto poweselało — wracałam autobusem z Lasek i jakby się twarze odmieniły. A rano, kiedy wyszłam, by coś kupić, była cisza podszyta zgrozą — w kolejkach stały kobiety, które kupowały wszystko — zapasy na czas klęski.
Warszawa, 31 sierpnia
Maria Czanerle, zbiór rękopisów Biblioteki Narodowej (BN), sygn. akc. 17340, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Mieczysław Jagielski:
Pragnę oświadczyć, że władze prokuratorskie podejmą decyzję o zwolnieniu osób zatrzymanych do ich dyspozycji i znajdujących się na liście wręczonej mi przez MKS w terminie od godziny 12.00 dnia jutrzejszego, to jest 1 września 1980 roku. [...]
Lech Wałęsa:
Jeszcze raz chciałem podziękować panu premierowi i wszystkim siłom, które nie pozwoliły na jakieś siłowe załatwienie sprawy, że rzeczywiście dogadaliśmy się jak Polak z Polakiem. Bez użycia siły. [...] Kochani! Wracamy do pracy 1 września. [...] Czy osiągnęliśmy wszystko, czego chcieliśmy, czego pragniemy, o czym marzymy? Zawsze mówię szczerze i otwarcie to, co myślę. I teraz powiem szczerze — nie wszystko, ale wszyscy wiemy, że uzyskaliśmy bardzo wiele. Ufaliście mi cały czas, a więc wierzcie w to, co powiem: uzyskaliśmy wszystko, co w obecnej sytuacji mogliśmy uzyskać. Resztę też uzyskamy, bo mamy rzecz najważniejszą: nasze niezależne, samorządne związki zawodowe. To jest nasza gwarancja na przyszłość. [...] Ogłaszam strajk za zakończony.
Mieczysław Jagielski:
Staraliśmy się przez cały czas naszych wspólnych prac zrozumieć intencje, które wami powodują. [...] Rozmawialiśmy tak, jak Polacy powinni ze sobą rozmawiać. Jak rozmawia Polak z Polakiem. [...] Nie ma przegranych ani wygranych. Nie ma pokonanych ani nie ma zwyciężonych. [...] Powiem: dogadaliśmy się!
Gdańsk, 31 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Polityka władz jest sprzeczna z dobrem kraju. Dlatego protestują przeciw niej najsilniej robotnicy przedsiębiorstw najnowocześniejszych i najsprawniejszych. Dla nich powszechne marnotrawstwo widoczne jest najlepiej. [...] To nie robotnicy wybrali drogę konfrontacji. Zostali na nią zepchnięci. To robotnicy właśnie dają władzom i całemu krajowi, całemu światu, pokazową lekcję umiaru, dyscypliny, realizmu. [...] Strajkujący stoczniowcy i popierający ich solidarnie robotnicy innych zakładów produkcyjnych Wybrzeża nie zagrażają ani socjalizmowi, ani bezpieczeństwu kraju. W okupowanych przez nich warsztatach pracy, które na mocy Konstytucji PRL do nich należą, odradzają się zasady, ideały, prawa, od których praktyka władzy daleko odeszła; tworzy się nowa jedność narodowa, która przekreśla podziały i różnice; tworzy się prawdziwe poczucie społecznej własności i odpowiedzialności za kraj. [...]
Strajkujący wyrażają czynnie to, co myśli i czuje, czego pragnie cały naród polski. Świadomość tego powinna przekonać władze o bezsensie jakiejkolwiek próby użycia siły. Strajkujący mają też za sobą międzynarodowy ruch zawodowy i ogromną większość opinii światowej, która z zapartym tchem śledzi ich spokojną, bezkrwawą walkę [...], wiedząc, że ważą się losy nie tylko robotników polskich, nie tylko Polski całej – ale i losy Europy.
Warszawa, sierpień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Tow. Stanisław Kania (I Sekretarz KC PZPR):
Traktujemy te strajki jako przejaw robotniczego niezadowolenia, robotniczego protestu w swym głównym, czystym, właśnie robotniczym nurcie. Był to protest skierowany nie przeciwko zasadom socjalizmu, nie przeciwko naszym sojuszom, nie był to protest skierowany przeciwko przewodniej roli naszej partii, którą ukształtowała historia. [...] Dlatego właśnie podstawową metodą rozwiązywania konfliktów społecznych strajkowego charakteru był dialog.
Warszawa, 6 września
Władza wobec „Solidarności”. Sierpień 1980 – grudzień 1981. Podstawowe dokumenty, red. Bronisław Pasierb, Wrocław 1993, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Po mszy o godzinie 11.00 w duszpasterstwie w Łodzi opowiadałem o strajku gdańskim. Na sali było około pięciuset osób. [...] Zainteresowanie wydarzeniami gdańskimi było ogromne, jak i moja trema. Ludzie słuchali z zapartym tchem, choć nie mówiłem zbyt składnie. Widząc napięcie na twarzach, uświadamiałem sobie, jak wielkie zaistniały fakty, w jak wielkim dziele brałem udział.
7 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Po powrocie [do Warszawy] zastałem w domu Seweryna Blumsztajna — Sewka, członka KSS „KOR”, redaktora „Biuletynu Informacyjnego” — i Antoniego Zambrowskiego [...]. Wywiązała się ostra dyskusja o ostatnich wydarzeniach. Sewek mówił, że opozycja demokratyczna, a Kuroń szczególnie, nie może stać z boku ruchu związkowego, bo to oni przygotowywali grunt pod powstanie tego ruchu, choć oczywiście nie oni go wywołali. I to Jacka koncepcja właśnie się sprawdza. [...]
Wałęsa dostał duże mieszkanie, chyba M-8, czyli złożone z ośmiu izb i przerobione z trzech mniejszych mieszkań. Czyżby chciano go tym kupić? A może skompromitować, że już czerpie korzyści ze swej roli? Skądinąd większe mieszkanie jest mu bardzo potrzebne, bo i dzieci ma bez liku.
Warszawa, 7 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Będziemy z całą konsekwencją sięgać do źródeł napięć, będziemy je usuwać, żeby już nigdy więcej nie mogła powstać tak dramatyczna sytuacja. Trzeba jednak wiedzieć, że walka toczy się nie tylko o odzyskanie zaufania klasy robotniczej, ludzi pracy. Toczy się również ostra walka z przeciwnikiem. My chcemy trudności kraju rozwiązywać. Zaś antysocjalistyczny przeciwnik chce powstałe konflikty wykorzystać do celów sprzecznych z tym, do czego dążą i za czym opowiadają się robotnicy. Będziemy zdecydowanie przeciwdziałać przypadkom naruszania porządku, samowoli i rozprężeniu, szykanowaniu ludzi uczciwych i ofiarnych w pracy dla Polski. Będziemy zdecydowanie bronić sprawy socjalizmu.
Warszawa, 8 września
VI Plenum KC PZPR. Przemówienie Stanisława Kani, I sekretarza KC PZPR. 5–6 września 1980 r., Warszawa, „Nowe Drogi”, nr 9, 1980.
Przyszedł Witek Łuczywo [...]. Nie wytrzymałem i wyłożyłem mu pretensje do kolegów z opozycji za wywołanie afery dotyczącej ekspertów. Radziłem też, żeby w „Robotniku” — mają już 50 tysięcy nakładu — wydali apel o wstrzymanie żądań płacowych, bo będzie bardzo źle.
[...] Znów narastają strajki. Boże, miej ten kraj w opiece.
9 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Po powrocie do domu spotkałem Teresę Kuczyńską. Dowiedziałem się, że jej brat Maciek też zakłada NSZZ. Dziś nikt nic innego nie robi.
Bronek Geremek powiedział, że Wałęsa po wizycie u Prymasa przywrócił nam, grupie ekspertów strajkowych, rolę jedynego zespołu ekspertów MKZ, odsuwając Jacka Kuronia, który nadal energicznie walczy o wpływ, opierając się na części gdańskiego Prezydium. Jest to już wyraźna frakcja. Znalazłem się w kłopotliwej sytuacji. Przecież Jacek i KOR to nie są moi przeciwnicy, lecz przyjaciele, a teraz faktycznie nie jestem z nimi. Rozwój wypadków popchnął mnie i Tadeusza Kowalika — co ze względu na jego lewicowość jeszcze bardziej zaskakuje — ku KIK-owi i współpracy z Tadeuszem Mazowieckim. Uważamy, że oni zajmują dziś stanowisko bardziej realistyczne.
Gdańsk, 10 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Od 12.00 do 23.00, z przerwą na obiad, pracowaliśmy w zespole ekspertów MKZ nad statutem NSZZ Wybrzeża (Geremek, Mazowiecki, Bolesław Banaszkiewicz — członek KIK, Wielowieyski, Kowalik, Stelmachowski i ja). Statut będzie dyskutowany w sobotę (13 września) na Prezydium MKZ w Gdańsku. [...]
W pracach nad statutem dla NSZZ Wybrzeża oparliśmy się na projekcie statutu „Mazowsza”, z tym że wykorzystywaliśmy także elementy projektu szczecińskiego MKZ i KOR-owskiej grupy gdańskiej. Projekt szczeciński był wyraźnie w stylu CRZZ-owskim, nie potrafili się tego pozbyć. Za to projekt KOR-owski był pod silnym wpływem doświadczeń kilku lat represji, jakim poddawano członków Wolnych Związków Zawodowych. Bardzo mocno wyakcentowano w nich kwestię obrony pracowników przed prześladowaniami, czuło się w nim postawę agresywną i dominację filozofii strajkowej. [...]
MKZ Wrocław skupia już około miliona członków, ma lokal, konto i gazetę „Solidarność Dolnośląska” (50 tysięcy nakładu).
Gdańsk, 11 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
W ostatnich tygodniach społeczeństwo polskie udokumentowało swoje dążenie do odzyskania praw obywatelskich i ludzkich, swą żywotność i determinację w walce o zdemokratyzowanie życia politycznego. Świadczy o tym solidarność wszystkich warstw polskiego narodu, robotników całej Polski, środowisk chłopskich, intelektualistów, Kościoła. Ważkim przejawem tej solidarności było powstanie przy MKS gdańskim Komisji Ekspertów, która jako ciało doradcze odegrała istotną i pozytywną rolę w negocjacjach. [...]
Pragniemy wyraźnie podkreślić, że KSS „KOR” był, jest i pozostanie nadal instytucją społeczną, a nie partią polityczną. KSS „KOR” grupuje wokół siebie ludzi różnych orientacji politycznych i światopoglądowych, których zadania zostały jednoznacznie sformułowane w chwili powstania i nie uległy zmianie do dziś.
[...] Rozwijający się w całej Polsce i obejmujący już w tej chwili setki tysięcy ludzi ruch związkowy ma przełomowe znaczenie dla kształtowania przyszłego oblicza kraju.
Zdając sobie sprawę z naszych niewspółmiernych możliwości wobec powszechnego charakteru społecznych dążeń — deklarujemy jednocześnie wszelką dostępną nam pomoc.
Warszawa, 11 września
Oświadczenie KSS „KOR” z 11 września 1980, mps powielony, Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA (OK).
Do Gdańska z projektem statutu pojechał prof. Jerzy Stembrowicz i — w bojowym nastroju — Andrzej Wielowieyski. Na pewno będzie ostra dyskusja. Mazowiecki był niezadowolony, że KIK krakowski umył ręce w sprawie związkowej. Wiem na pewno, że Tadeusz stara się zapewnić środowiskom katolickim (skłaniając je, by pomagały zakładającym związki zawodowe) maksymalny wpływ na nowy ruch. Chodzi mu o to, aby ruch związkowy działał w ramach porozumienia, jako partner raczej, a nie przeciwnik władz dla zasady. Być może gra rolę także pierwiastek rywalizacji z kręgiem KOR-owskim. Mazowiecki wyraźnie chciałby, żeby Kuroń i inni z tego kręgu trzymali się na boku, a jeżeli nie, to choćby na obrzeżach ruchu. Gdyby w tej rywalizacji nie było trzeciego gracza — władzy, która chętnie wykołuje wszystkich, pewno byłbym za Jackiem. Ale tak nie jest. Uważam, że środowiska KIK, TKN i DiP gwarantują lepiej niż krąg KOR ukształtowanie i stabilizację związków.
Gdańsk, 12 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Kowalik i Geremek zaczynają mieć wątpliwości, czy pracować nadal z Mazowieckim bez zaznaczenia swej odrębności ideowej. Powiedział mi to dziś Bronek w pracowni u Kowalika, przed pójściem do Mazowieckiego. Chodzi o to, że KIK i Kościół coraz bardziej włączają się w tworzenie nowych związków. Kowalik obawia się też, że KIK może przyczynić się do głębokiego rozłamu z KOR-em. [...]
KOR-owcy podejmują nowe próby rozmów i pogodzenia się, ale Mazowiecki nie zdradza do tego ochoty. Uważa, że są oni nie dość odpowiedzialni politycznie, że skutkiem ich działań może być rozchwianie państwa, nawet jeżeli sobie tego nie życzą. Nie ufa im. Uważa za błąd kolportowanie tekstu programowego NSZZ, podpisanego przez MKZ, a napisanego przez Jacka.
13 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
O co chodzi Mazowieckiemu? Czy o radykalizm Jacka, który uważa za zagrażający państwu, czy również o oczyszczenie pola dla katolików i Kościoła w nowych związkach? [...]
Wieczorem spotkanie u Kowalika części rady programowej TKN. Obecni: Geremek, Wolicki, historyk Adam Kersten, Jedlicki, Kowalik i ja.
Najpierw rozmawialiśmy o kłopotach finansowych TKN, a potem [...] o nadchodzącym roku akademickim i wrzeniu, które narasta wśród studentów. TKN stara się je kanalizować, by studenci wygrali to, co jest do wygrania, a nie zaszkodzili sprawie ogólnokrajowej. [...]
Potem rozmawiamy o Gdańsku. W prezydium MKZ, na którym dyskutowano projekt statutu, uczestniczył przedstawiciel wojewody. Dziwi nas, dlaczego oni się zgodzili na precedensową obecność przedstawiciela rządu przy dyskutowaniu wewnętrznych spraw Związku. W dyskusji odrzucono formułę NSZZ — Związek Wybrzeża. Andrzej Gwiazda, jeden z głównych przywódców strajku sierpniowego, powiedział, że Wybrzeże to pas nadmorski o szerokości ośmiuset kilometrów, ciągnący się od Gdańska do Szczecina, czyli cały kraj. Wprowadzili też rozdział o strajku, a ponadto jakieś sugestie Prymasa, które przywiózł Romuald Kukołowicz.
14 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Spotkałem Wielowieyskiego. [...] Wyrażał się o KOR-owcach z przekąsem i to mnie razi. W ostrej rywalizacji, jaka toczy się w Gdańsku o kontrolę nad nowymi związkami, i to w skali kraju, KOR ma małe szanse. Rywalizacja toczy się faktycznie ze środowiskiem katolickim i Kościołem. Kuroń mógłby mieć spore szanse w sporze z Mazowieckim, ale z Prymasem ich nie ma i zresztą nie może takiej walki podejmować. [...]
Ciekawe, czy działalność środowisk katolickich przy tworzeniu związków jest gdzieś programowana i gdzie. I czy my, ludzie z innych kręgów, wiemy wszystko o celach tego zaangażowania? Nie chciałbym, żeby w Polsce związki zawodowe były chadeckie, czego obawia się też Kuroń. Ale jeśli jedyną szansą zachowania niezależności od partii z jednej strony, a z drugiej utrzymania ich w ramach porozumień z 31 sierpnia byłoby oparcie na środowiskach katolickich i Kościele, to niech tak będzie.
15 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Około 10.00 poszedłem do KIK-u [Klubu Inteligencji Katolickiej]. [...] Omawiano pomysł rad zakładowych. Wielowieyski był zdecydowanie przeciw „sejmowej” koncepcji Jacka, natomiast Bujak z „Mazowsza” stanowczo i inteligentnie jej bronił. A oto kilka jego myśli na temat Związku: powinna to być organizacja bez biur i etatowych aktywistów, model to związkowiec pracujący. „Nie ma lepszego reprezentanta niż robotnik z brudnymi rękami, przychodzący do kierownika czy dyrektora i mówiący, że taka a taka sprawa wymaga załatwienia.” Robotnicy nie chcą być oddelegowani do prac związkowych na koszt przedsiębiorstwa. Powinien ich opłacać Związek.
15 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Porannym ekspresem (5.40) wyjechałem do Gdańska na zjazd MKZ-ów. [...] Gdańskie NSZZ mają nową siedzibę przy ulicy Grunwaldzkiej. Lokal jest o wiele przyzwoitszy od pierwszego. Wisi tablica: „Niezależne Samorządne Związki Zawodowe” — i taki sam transparent. [...]
Prostowałem bzdury (np. że jechaliśmy za darmo do Stoczni czy że narzuciliśmy MKS-owi koncepcję średnich cen mięsa). Mówiłem też, że nie jechałem do Stoczni, by walczyć z KOR-em, bo nigdy nie miałem i nie mam takiego zamiaru. Że Jacek, łącząc swe nazwisko z MKZ-em Gdańsk, postąpił nierozważnie, bo dziś trzeba uwzględniać znaczenie takiego kroku dla sytuacji w kierownictwie PZPR, która jest ważna i dla kraju, i dla ruchu związkowego. Odniosłem znów wrażenie (pierwsze po rozmowie z Blumsztajnem), że ciągle rozumują schematami sprzed lipca, podczas gdy sytuacja gruntownie się zmieniła, podnosząc ogromnie rolę kalkulacji i rozwagi. Przed lipcem błędny krok mógł mieć skutki najwyżej dla opozycji, a nie dla kraju. Po sierpniu jest inaczej. [...]
Janek [Lityński] powiedział, że zaproponują założenie ogólnopolskiego związku zawodowego „Solidarność”.
Później rozmawiałem z Florianem Wiśniewskim, członkiem Prezydium MKZ, a wcześniej MKS Gdańsk. Mówił, że w Prezydium są złe stosunki, że działa w nim grupa ludzi (KOR-owska), która porozdzielała między siebie najważniejsze funkcje i nie dopuszcza innych. Z tego powodu mieli odejść z Prezydium MKZ Tadeusz Stanny i Zdzisław Kobyliński, dwaj rozsądni ludzie. [...]
O 16.00 rozpoczęło się spotkanie przedstawicieli MKZ-ów, w sali mieszczącej około trzystu osób. Obecnych było około dwustu delegatów z 35 MKZ-ów, a reszta to dziennikarze (dużo kamer) i goście. Za oknami tłum gdańszczan, w oknach głośniki, tak by ludzie na zewnątrz wszystko słyszeli. Obowiązuje jawność. Po powitaniu Wałęsy, w ciągu 2,5 godziny głos zabrało 35 mówców. Mówili krótko, rzeczowo. Co zrobili, jakie mają kłopoty, jak widzą przyszłość. W większości to robotnicy, typ działaczy odmienny od oficjalnych. Czuło się, dawali temu wyraz, że rozumieją swoją wielką siłę. Prawie wszyscy mówili też o tym, że wobec oporów administracji państwowej i zakładowej potrzebna jest jedność, ale i samodzielność. Źle wypadł Kazimierz Świtoń, reprezentujący Hutę Katowice (robotnicy w czasie strajku wykradli go z domu obstawie SB i przewieźli do Huty). Mało było o polityce, głównie przy okazji mówienia o trudnościach z organizowaniem NSZZ. [...]
W drugim punkcie narady była mowa o statucie i rejestracji. Wystąpił mec. Jan Olszewski, doradca „Mazowsza”, z propozycją wspólnej rejestracji jednego statutu. Karol Modzelewski zaś, doradca MKZ Wrocław, zaproponował utworzenie wspólnej organizacji pod nazwą „Solidarność”. Jego przemówienie, świetnie skonstruowane i wygłoszone, było dysonansem w tej plejadzie krótkich wystąpień robotniczych. Nie zostało przyjęte dobrze. Były nawet okrzyki: „Demagogia” i „Co robił Wrocław, gdy Gdańsk strajkował?”. Potraktowano je jako skierowane przeciw Gdańskowi. Istotnie, powołanie jednolitej organizacji, choćby o znacznej autonomii oddziałów regionalnych, osłabi z czasem, ciągle czołową, rolę ośrodka gdańskiego, a także pozycję Wałęsy, który jako szef „Solidarności” (ta kandydatura długo nie będzie miała konkurenta) zostałby odseparowany od swojej gdańskiej bazy. [...]
Wałęsa raczej opowiadał się za federacją związków od siebie niezależnych, rejestrowanych oddzielnie. Mnie ta koncepcja też wydawała się bezpieczniejsza z powodu mniejszego ryzyka kolejnego starcia z władzą, jakim grozi rejestracja jednego giganta. Później federacja mogłaby wyłonić swe władze i przybrać nazwę „Solidarność”, bo to jest największe słowo sierpnia 1980. Górę wzięła jednak koncepcja referowana przez Olszewskiego i Modzelewskiego. Zebrani uznali, że łatwiej będzie przejść przez rejestrację razem, z jednym statutem. [...]
17 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
W całym kraju, w prasie centralnej i lokalnej, mnożą się ataki na siły określane przez władze jako antysocjalistyczne, które rzekomo usiłują wcisnąć się do niezależnych związków zawodowych. Kampania ta zaczęła się już w czasie strajku. Pisano wówczas, że siły antysocjalistyczne podburzały robotników do strajków i narzucały im żądania niezależnych związków zawodowych. [...] Teraz to samo powtarza się na różnych zamkniętych zebraniach. W prasie zaś nie atakuje się już niezależnych związków zawodowych, ale kogoś, kto rzekomo chce się do tych związków wcisnąć. MKZ oświadcza, że nic mu nie wiadomo o tym, aby jakieś siły antysocjalistyczne, teraz czy kiedykolwiek, usiłowały opanować niezależny ruch związkowy.
Wiadomo nam natomiast, że aparat starych, skompromitowanych związków za pomocą kłamstwa i prowokacji usiłuje powstrzymać rozwój tego ruchu. Wiadomo nam, że w wielu ośrodkach działalność NSZZ jest przez administrację sabotowana, a ludzie, którzy chcą do naszego związku przystępować, zastraszani.
17 września
Oświadczenie MKZ NSZZ Gdańsk z 17 września 1980, „Biuletyn Informacyjny «Solidarność» KZ NSZZ”, nr 15, 1980, Gdańsk.
Ostatnio w prasie zagranicznej pojawiły się insynuacje zadziwiająco podobne do głosów prasy krajowej. Szczególnie oburzający jest artykuł ogłoszony w numerze 37 tygodnika „Der Spiegel”, fałszywie przedstawiony w polskich środkach masowego przekazu jako rzekomy wywiad Jacka Kuronia. Autor, nie powołując się na żadne źródła, stwierdza, że strajkujący robotnicy Wybrzeża byli bezpośrednio kierowani przez KSS „KOR”. Jest to spiskowa i insynuacyjna interpretacja wydarzeń, która wielki ruch społeczny chce sprowadzić do działań ukrytej za kulisami grupy. Obraża to zarówno robotników, jak i godzi w dobre imię KSS „KOR”.
19 września
„Biuletyn Informacyjny” KSS „KOR”, nr 7, 1980, Warszawa.
Spotkałem się z Michnikiem. Najpierw mówił o tym, co sądzi o konflikcie eksperci – grupa KOR-owska w MKS, a potem o konflikcie z Jackiem. Powiedział, że naszym błędem popełnionym w Stoczni było odwrócenie się od Bogdana Borusewicza i Konrada Bielińskiego, niewłączenie ich do roboczych posiedzeń ekspertów. Mówił, że można było wygrać sprawę wydawnictw niezależnych; chyba nie chodziło mu jednak o ich legalizację. Twierdził, że porozumienie gdańskie nie jest pomnikiem polskiej myśli politycznej, co jednak wynikało w dużej mierze z tego, że postulaty nie były najlepiej sformułowane. [...]
Pytał mnie, czy konflikt eksperci–KOR wynika z tego, że strony się poobrażały, czy też chodzi o wyeliminowanie kręgu KOR z ruchu związkowego. Odpowiedziałem, że nie chodzi o obrazę. Chodzi o to, żeby ruch związkowy nie przekształcił się w polityczny i w odskocznię do walki o jeszcze więcej. Chodzi o okopanie się na zdobytej pozycji. Być może środowisku katolickiemu chodzi też o własne interesy, ale ja tego nie wiem.
Adam przypuszcza, że Mazowiecki chce stanąć na czele ruchu związkowego po to, by być dla władz gwarantem przestrzegania przez związki Porozumienia Gdańskiego, że Mazowieckiemu chodzi o liberalizację, a im o pluralizację. [...] Mówił też, że my (Kowalik i ja) jesteśmy Mazowieckiemu potrzebni, żeby go uwiarygodnić przed władzami, że ma wpływ na szeroki krąg ludzi o różnych przekonaniach. Podkreślał jednak, że to są jego czyste spekulacje. Wyraźnie namawiał mnie do odejścia od Mazowieckiego i do pociągnięcia za sobą innych. Prosił, bym doprowadził do jego spotkania z Geremkiem. Zgodziłem się, choć wyczuwam u Michnika nie tyle chęć dogadania się z Mazowieckim, ile zamiar rozbicia zespołu ekspertów. Ostatnio wszyscy prowadzą jakieś gry. Adam mówił, że Kowalik i Jedlicki to wybitni intelektualiści i polityczne dzieci. Ciekawe, co mówi o mnie. [...]
Usłyszałem w Wolnej [Radiu „Wolna Europa”] o ruchach wojsk sowieckich wokół Polski. Wiadomość podał rzecznik departamentu stanu USA na podstawie danych wywiadu. Potem potwierdził ją senator Muskie, dodając, że USA nie zamierzają ingerować w sprawy polskie i oczekują, że inni postąpią tak samo. Ta wiadomość dowodzi, że za wcześnie wyrokować, kto z nas, Adam czy ja, miał właściwą ocenę sytuacji. Możliwość wyciśnięcia czegoś od władz nie jest dziś w ogóle miarą realizmu politycznego w myśleniu.
20 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
[W Klubie Inteligencji Katolickiej] trafiłem na naradę Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ „Solidarność”. „Bramkarz” ze Stoczni nie chciał mnie wpuścić, ale Wielowieyski powiedział, że jestem ekspertem z Gdańska, i wszedłem.
Obecni byli Wałęsa, Gwiazda, Lis, Świtoń i inni. Przyjęto rezolucję protestującą przeciw spreparowaniu wywiadu z Kuroniem i Marylą Płońską (współpracownicą gdańskiego MKZ), który nadano dzień wcześniej w telewizji. Wywiad prezentował niejaki Mokrzycki. Z wywiadu wynikało, że Kuroń nawołuje do palenia komitetów partyjnych i wieszania komunistów. Zupełny absurd. Kto jak kto, ale Jacek z takimi propozycjami? To jest z gruntu dobry człowiek, choć bywa opryskliwy, bo nie umie udawać i ukrywać tego, co czuje. Taka manipulacja jest oburzająca i niepokojąca. Świadczy, że w partii, we władzy żaden przełom nie nastąpił, skoro ciągle stać ich na takie szalbierstwa. [...]
Przyjęto też rezolucję przeciw utworzeniu bez porozumienia z NSZZ Komisji ds. Ustawy o Związkach Zawodowych, do której bez zapytania i zgody powołano Wałęsę, Gwiazdę i innych. W Komisji przedstawiciele NSZZ znaleźli się na straconej pozycji, w mniejszości i w otoczeniu licznych „lisów” ze strony rządowej.
Potem, po przybyciu Mazowieckiego (w świątecznym garniturze) z dokumentami rejestracyjnymi, członkowie KKP je podpisywali. Wreszcie ruszyli autokarem z transparentem „Niezależne Samorządne Związki Zawodowe”, by złożyć dokumenty w sądzie. Przed sądem tłum, około 2 tysięcy osób. Autokar powitano rzęsistymi oklaskami, a Wałęsę wiwatami: „Leszek”, „Sto lat”, „Niech żyje”. Potem odśpiewano hymn, a Lecha wniesiono na górę na rękach.
24 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
W KIK-u [Klubie Inteligencji Katolickiej] spotkałem Ankę Iwanowską, która wybierała się do „Skarpy” na strajkową kronikę filmową. Poszedłem z nią. [...] Kronika znakomita. Pokazano po raz pierwszy zdjęcia z 1970 roku. Transportery opancerzone, patrole z bronią gotową do strzału, gazy łzawiące etc.
Warszawa, 29 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
J[acek] Kuroń ocenił, że zawierając porozumienie w Gdańsku, komitet strajkowy poszedł na zbyt duży kompromis. Miał za to pretensje do doradców, że zgodzili się, aby w porozumieniu było stwierdzenie, że PZPR jest przewodnią siłą w kraju. W rozmowie [telefonicznej] z W[aldemarem] Kuczyńskim przeprowadzonej 1 października 1980 wprost stwierdził: „…jeżeli mieliście słabe nerwy, to trzeba było jechać do sanatorium, a nie na rozmowy — mając władzę na kolanach, pozwoliliście im wstać”.
Analiza działalności antypaństwowej Jacka Kuronia — dokument wewnętrzny MSW, opracowany przez mjr. Jana Lesiaka, przy współudziale por. Andrzeja Lorenca i ppor. Jana Osowskiego (inspektorzy Wydz. IX Dep. III MSW), mps, Warszawa 1982, Archiwum Opozycji OK, kolekcja Jacka Kuronia.
Spotykamy się w rocznicę sierpniowych porozumień, aby rozmawiać o sprawach Polski. O naszym wspólnym losie, naszej historii, ale i naszej teraźniejszości.
Jakie było nasze wczoraj? Ziarno krwi, które w pamiętnym Grudniu wsiąkło w ziemię pomorską, wydało plon. W Wybrzeże z nadzieją wpatrywała się cała Polska. Robotnicy byli złączeni z intelektualistami wolą walki z komunistycznym totalitaryzmem. Wiatr od morza zmieniał polski krajobraz polityczny. W ciągu dekady miał zmienić w całej części kontynentu. To piękne, ale jakże odległe wspomnienie.
Jak wygląda nasze dziś?
Żyjemy w systemie politycznym jeszcze nie wyrosłym. Jest to rezultat pustyni, którą pozostawiła po sobie PRL. Dziś żyjemy w systemie politycznego braku równowagi. Życie polityczne w systemie demokracji parlamentarnej realizuje się w partiach politycznych. W nich buduje się programy, wokół których skupia się zwolenników. Demokracja nie jest fenomenem jednostkowym. To proces zbiorowy, którego nie sposób zadekretować. Trzeba w nim uczestniczyć.
[...]
Znad polskiego morza, od którego zawsze wiały ożywcze wiatry, pragnę powiedzieć, jaka powinna być Polska. Musi spełniać warunki 4 x S. Powinna być: suwerenna, sprawiedliwa, samorządna i solidarna.
Suwerenność oznacza bezpieczeństwo zewnętrzne i pełną podmiotowość w polityce zagranicznej. Oznacza godne miejsce Polski w organizacjach i strukturach międzynarodowych. Przyjazne i partnerskie stosunki z sąsiadami.
Sprawiedliwość to nie tylko dobre prawa (od ustawy zasadniczej aż po akty legislacyjne niższego rzędu). To także niezawisłe sądy, ale i skuteczność prawa wymierna bezpieczeństwem obywateli.
Samorządna odnosi nas nie tylko do samorządu lokalnego, do tego, by kierować jak najwięcej władzy (i pieniędzy) jak najniżej. Odnosi nas do całego systemu demokracji przedstawicielskiej. Do tego, aby wszystkie ważniejsze opcje polityczne miały swą parlamentarną reprezentację, a parlament mógł skutecznie kontrolować prace rządu.
Mówiąc solidarna nie miałem na myśli tylko związku zawodowego. Miałem na myśli uczucie wiążące ludzi. Wytwarzające się, gdy jednych obywateli obchodzi los innych, a wszystkich obchodzą losy państwa.
O taką Polskę zawsze walczyłem.
Szczecin, 29 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 202, z 30 sierpnia 1996.
Mija dwadzieścia lat, od zakończenia strajków i podpisania porozumień sierpniowych. 20 lat od narodzin Solidarności.
Tyle się od tego czasu w naszej Ojczyźnie i na świecie zmieniło, ale pamiętajmy, że początek tych zmian miał miejsce tu – za bramą Stoczni Gdańskiej. Stała się ona bramą do wolności – najpierw Polaków, a zaraz potem wszystkich narodów Europy Wschodniej. Bez polskiego Sierpnia nie runąłby Mur Berliński.
Polski Sierpień to przede wszystkim powszechny zryw i narodowa solidarność. To wielkie zwycięstwo, tym cenniejsze, że osiągnięte bez przemocy i bez ofiar. To zwycięstwo całego narodu, wszystkich polskich obywateli.
Ale jest to także zobowiązanie.
Pamięć Sierpnia i dziedzictwo Solidarności nakazują nam wszystkim współ-odczuwanie i współdziałanie dla „rzeczy pospolitej” – dobra wspólnego. Zaś nam politykom pamięć Solidarności nakazuje widzieć w sprawowaniu władzy służbę.
[...]
Zawsze wtedy będziemy wracać do Sierpnia - aby się uczyć wiary, mądrości i solidarności.
[...]
Chciałbym, aby 31 sierpnia stał się dla nas wszystkich świętem solidarności narodowej, świętem radości, świętem zwycięstwa. Mało jest takich radosnych świąt w polskim kalendarzu.
30 sierpnia
www.gazeta.pl nr 0, z 30 sierpnia 2000.
Obchody zaczęły się niezbyt udanie. Zabrakło tu zwykłych ludzi. Nie wiem, czemu nie zaproszono gdańszczan. To powinno być święto dla całego miasta. Przecież gdańszczanie byli tu, wokół stoczni, w czasie sierpniowych strajków.
„Gazeta Wyborcza” nr 202, z 30 sierpnia 2000.
Atmosfera dzisiaj nie była najlepsza. Trochę to wszystko wymuszone, nadęte. Wiem, że stoczniowcom też to się nie podoba. 20 lat temu wierzyłem, że dojdziemy do wolności i demokracji. Marzyłem o Polsce, w której nie zapomni się o ludziach. Dziś mamy w Polsce trzy miliony bezrobotnych, a najbardziej brakuje nam solidarności.
„Gazeta Wyborcza” nr 202, z 30 sierpnia 2000.
Podobało mi się przemówienie Lecha Wałęsy, a zwłaszcza ton jego wypowiedzi. Oby tak już pozostało. Żałuję, że dziś nie mogą obok nas stać również Andrzej Gwiazda i Anna Walentynowicz.
Być może byłoby lepiej, gdyby ta rocznica była świętem państwowym z udziałem prezydenta. Bogdan Lis ma taką nadzieję na dwudziestopięciolecie.
„Gazeta Wyborcza” nr 202, wydanie z dnia 30 sierpnia 2000.
Tutaj kampania wyborcza została zawieszona. Bezsprzecznie ten dzień należy do Lecha Wałęsy, to on jest główną postacią tych obchodów. Byłem i nadal pozostaję przeciwnikiem zapraszania tutaj Kwaśniewskiego, zwłaszcza jeżeli weźmie się pod uwagę to, co pisał o „Solidarności” w „ITD”, czy nawet to, co mówi dzisiaj. Widać, że nie rozumiał „Solidarności” wtedy i nie rozumie dzisiaj.
Gdańsk, 30 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 202, z 30 sierpnia 2000.