Anna Walentynowicz stała się niewygodna, bo swoim przykładem działa na innych. Stała się niewygodna, bo broniła innych i mogła zorganizować kolegów. Jest to stała tendencja władz, by izolować tych, którzy mogli stać się przywódcami. [...] Jeżeli nie potrafimy się temu przeciwstawić, nie będzie nikogo, kto wystąpi przeciw podwyżce norm, łamaniu BHP czy zmuszaniu do nadgodzin. Dlatego apelujemy, wystąpcie w obronie suwnicowej Anny Walentynowicz. Jeżeli tego nie uczynicie, wielu z Was może się znaleźć w podobnej sytuacji.
Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych i redakcja „Robotnika Wybrzeża”:
Bogdan Borusewicz, Joanna Duda-Gwiazda, Andrzej Gwiazda,
Jan Karandziej, Maryla Płońska, Alina Pienkowska, Lech Wałęsa
Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA, Warszawa.
Przyszedłem do Stoczni o 4.15 [...]. Po rozwieszeniu plakatów przygotowałem sobie ulotki. Miałem 500 sztuk i każdemu, kto wchodził do Stoczni, dawałem ulotkę, mówiąc: „Masz i czytaj! Dziś strajkuje cała stocznia”. [...]
Kiedy szedłem przez Stocznię, to miałem całe portki strachu. Nie o siebie, ale o tych ludzi, którzy idą za mną. Jeżeli ich zwolnią, to będą mieli pretensje do mnie, że ich pociągnąłem. I na wyrost im mówię: „W-4 stoi, K-3 stoi! Chodźcie!”. A ja nic nie wiedziałem, W-4 stanęło o 9.00 dopiero. I myślę, jak ja dojdę, a tam ludzie będą robić, to mnie chyba tu rozszarpią. O to się bałem. Przekonuję tych ludzi, że wszystko jest dobrze, daję z siebie wszystko, a nie wierzę w to, że wyjdzie. [...]
Myślałem sobie: wyjdzie, czy nie wyjdzie, ale to trzeba zrobić. Może nie wyjdzie, ale to musi dać jakiś efekt; jeśli nie uda się dzisiaj, to za kilka dni się uda. Bo trzeba szarpać i trzeba pokazywać, że są ludzie, którzy się nie boją, że jeśli nas sprzątną, to zrodzi się druga taka sama grupa, która podejmie starania. [...]
Wyszliśmy zza zakrętu i zobaczyliśmy grupę ludzi z K-3. [...] Połączyliśmy siły i z transparentami zaczęliśmy łazić po stoczni. Marsz kilkuset robotników trwał prawie dwie godziny. Po drodze dołączały kolejne wydziały. [...]
Już mieliśmy ponad tysiąc ludzi, to rosło tak, że już nie widzieliśmy końca pochodu. Co kawałek właziłem gdzieś na słup, żeby zobaczyć, gdzie koniec. Wtedy już byliśmy pewni, że się uda. Ludzie wychodzili z ładowni, ze statków, na trapy, wysoko, widzieli nas i schodzili potem na dół. Tak, że widzieliśmy, że co chwila to nas więcej jest. A kurz, bo to taki słoneczny dzień, tylko kurz za nami.
Gdańsk, 14 sierpnia
Jerzy Borowczak, Człowiek rodzi się i żyje wolnym, [zapisał Krzysztof Wyszkowski], „Tygodnik Solidarność” nr 20/1981, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Na strajk zajechałem tramwajem. [...] Usłyszałem syreny jeszcze w domu, wiedziałem, że tam się zaczęło. Nie mogłem wyjść wcześniej, trzeba było uporządkować dom. Danuta w pierwszych dniach po porodzie nie czuła się zbyt mocno, to nasze szóste, dziewczynka, nie dawało jej spokoju. Przy drugiej bramie już się kotłowało, ale straż uważnie sprawdzała przepustki, a ja od lat nie miałem wstępu na stocznię. Skręciłem na prawo, w stronę pierwszej bramy i tam, między dwiema bramami, koło szkoły, jest gdzieś z boku taka mała uliczka, tam zaszedłem i przeskoczyłem przez mur.
Gdańsk, 14 sierpnia
Lech Wałęsa, Droga nadziei, Kraków 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Od razu wskoczyliśmy na tę koparkę, choć nikt nie bardzo chciał mówić. Nikt nie wiedział — co. [...] No i wtedy ja od razu mówię, że komitet strajkowy trzeba stworzyć. Wziąłem sobie kartkę, długopis i mówię: „Zapisujemy do komitetu strajkowego i apelujemy, żeby zgłaszali się ludzie starsi, robotnicy przede wszystkim”. [...] No i dyrektor się pojawił z tą swoją świtą. Stanął przed koparką i ludzie go nie widzieli. Pomogliśmy mu wdrapać się na koparkę, wciągnęliśmy go do góry. Taki wystraszony był, jeszcze go takim nigdy nie widziałem. Mówił: „wybierzcie komitet strajkowy i rozejdźcie się do pracy”. Ale ludzie, gdzie tam, zaczęli gwizdać. W ogóle nie chcieli go słuchać.
Patrzę, że Lechu [Wałęsa] biegnie. Od razu go wpisałem jako dwudziestego pierwszego na listę. [...] On wskoczył na koparkę, taki zdenerwowany widać był, cholera, i do dyrektora: „Czy pan mnie poznaje?”. I tak tym palcem do dyrektora, pamiętam, a dyrektor aż oniemiał. „Dziesięć lat pracowałem w Stoczni, wyrzucił mnie pan z mandatem zaufania załogi”. [...]
Lechu zaczął mówić, żeby zebrać postulaty i jakoś uporządkować [...]. Wtedy cały ten komitet, który był wpisany, z Lechem poszedł na W-4. [...]
Siedem postulatów wtedy było. Najpierw to było zabezpieczenie, żeby nas nie ruszano za strajk. Było zrównanie zasiłków do MSW i WP, przyjęcie Walentynowicz i Wałęsy. I było utworzenie Wolnych Związków Zawodowych, postawienie pomnika i podwyżka płac o 2 tysiące. Utworzenie wolnych związków to był nasz najważniejszy punkt, myśmy przecież wiedzieli, że jeżeli tego nie będzie, to niczego nie będzie.
Gdańsk, 14 sierpnia
Jerzy Borowczak, Człowiek rodzi się i żyje wolnym, [zapisał Krzysztof Wyszkowski], „Tygodnik Solidarność” nr 20/1981.
Poszliśmy na salę BHP. [...] Była już godzina około wpół do dwunastej. No i zaczęliśmy rozmawiać z dyrektorem, dyrektor ciągle latał do telefonu.
Wszyscy siedzieliśmy tam, Lechu siedział na środku. Były 2 mikrofony i ja siedziałem koło Lecha, z drugiej strony Bogdan [Felski]. A dyrekcja, po drugiej stronie — dyrektor Wójcik, Słaby, kierownik kadr Szczypiński, przewodniczący ZSMP Bodziński. [...]
No i wtedy żeśmy tam debatowali nad naszymi postulatami. [...] Zbliża się godzina czternasta i widzieliśmy, że nie załatwimy tych naszych postulatów.
I wtedy Lechu Wałęsa powiedział do wiceprzewodniczącego starej rady: „Proszę pana, zostajemy na noc”. I to ludzie słyszeli, bo to było nagłośnione. Zostajemy na noc, proszę załatwić nam jedzenie, jakieś materace, żeby można było się przespać. Ogłaszamy strajk okupacyjny! [...]
Wtedy zajęliśmy się organizowaniem czujek, wózków, zaopatrzenia. [...] Bramy opanowaliśmy już o dwunastej. Nasi ludzie stali na bramach, już straż przemysłowa nie miała nic do gadania. Powiedzieliśmy, że zakładamy strajk okupacyjny, bo widzimy, że na dzisiaj nie zyskamy nic więcej. Musimy odpocząć. Jutro, tak żeśmy mówili, jutro musimy zacząć od nowa.
Stocznia Gdańska, 14 sierpnia
Jerzy Borowczak, Człowiek rodzi się i żyje wolnym, [zapisał Krzysztof Wyszkowski], „Tygodnik Solidarność” nr 20/1981.
O rozpoczęciu strajku dowiedziałam się o godzinie 7.00 w przychodni od Alinki Pienkowskiej. [...] Wybiegłam przed bramę i tam zobaczyłam czterech „znajomych” panów, którzy wysiadali z samochodu. Udałam się do domu, panowie za mną. Korzystając z zamieszania na przejściu przez jezdnię, skryłam się u znajomych. Przez okno widziałam, jak do czterech panów dołączyły jeszcze dwie panie: sześć osób, aby mnie schwytać!
Zdawałam sobie sprawę, że muszę dotrzeć do Stoczni. Znów dyrektor powiedziałby: „Wy o nią strajkujecie, a jej nie ma, lekceważy strajk”.
Gdańsk, 14 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy Komisji Rządowej z Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym, Warszawa 1981, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Lech Wałęsa:
Przypominamy, że to jest strajk okupacyjny. Do godziny 16.00, jeśli nie będą załatwione te sprawy, wtedy zorganizujemy się, to znaczy powołamy straże robotnicze, zabezpieczymy żywność, ewentualnie coś do spania, zawiadomimy rodziny. I dlatego prosimy, aby nikt się nie rozchodził, o 16.00 będą konkretne sprawy: albo załatwione i idziemy do domu, albo siedzimy do skutku. [...]
Chcemy mieć związki zawodowe wybrane z sali. Ludzi odpowiednich, którzy rzeczywiście będą starać się bronić interesu nas wszystkich i będą o nas po prostu walczyć.
Gdańsk, 14 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy, oprac. A. Drzycimski, T. Skutnik, Gdańsk 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Siedem postulatów wtedy było. Najpierw to było zabezpieczenie, żeby nas nie ruszano za strajk. Było zrównanie zasiłków do MSW i WP. Przyjęcie Walentynowicz i Wałęsy. I było utworzenie [w Stoczni] Wolnych Związków Zawodowych, postawienie pomnika i podwyżka płac o 2 tysiące. Utworzenie wolnych związków to był najważniejszy punkt nasz, przecież myśmy wiedzieli, że jeżeli tego nie będzie, to niczego nie będzie.
Gdańsk, 14 sierpnia
Jerzy Borowczak, Człowiek rodzi się i żyje wolnym, zapisał K. Wyszkowski, „Tygodnik Solidarność” nr 20, z 14 sierpnia 1981, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Stanisław Kania:
Sytuacja rozwija się w niedobrym, niebezpiecznym kierunku. Do istniejących ognisk strajkowych w Warszawie (jedna zajezdnia autobusowa, dwie tramwajowe i częściowo MPT) i łódzkim (strajkują małe zakłady w okolicach Łodzi) doszedł Gdańsk. [...]
Rej wodzą dwaj korowcy oraz zwolniony z pracy Wałęsa, związany z grupą Kuronia. [...]
Sytuacja jest trudna, bo mamy do czynienia z dużym napięciem, a nawet objawami nienawiści do władzy. Gdy partia nie ma zbyt mocnego gruntu, nawet słabszy przeciwnik jest groźny.
Tow. Mieczysław Jagielski:
Trzeba poinformować tow. Gierka o sytuacji i powiedzieć, że jego wcześniejszy powrót z urlopu jest pożądany.
Warszawa, 14 sierpnia
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Z. Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:]
Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Rano poszedłem sprawdzić grupy ulotkowe. Podstawą grup w kolejkach była młodzież wyrzucona ze Stoczni Północnej: Janek Karandziej, Mietek Klamrowski i Leszek Zborowski z bratem. Dołączyłem Tomka Wojdakowskiego, którego poznałem przez Mariusza Muskata. Dwie ekipy miały się pojawić na Żabiance, jedna w Sopocie Wyścigach. Pojechałem na Wyścigi około piątej rano. Byli. Wsiedliśmy do kolejki. Ja z przodu, oni z tyłu. Rozpoczęli wręczanie ulotek — od Oliwy. Wysiadłem na przystanku Gdańsk Żabianka, gdzie miały być dwie ekipy. Jedna była, w drugiej zabrakło połowy, czyli jednego. Później się okazało, że Leszek zaspał. Przybiegł, gdy kolejka odjeżdżała. Rozdawał więc w następnej aż do przystanku Gdańsk Stocznia. Zastąpiłem Leszka. Rozdawałem ulotki. Ryzykowałem, ale już wszystko było przygotowane, nawet gdyby mnie zatrzymali, ciąg dalszy powinien się potoczyć według zaplanowanego scenariusza.
Gdańsk, 14 sierpnia
Edmund Szczesiak, Borusewicz. Jak runął mur, Warszawa 2005.
Od dwóch dni strajkuje transport miejski w Warszawie. Jednego dnia dwie zajezdnie, drugiego kolejne dwie. Byłem w nocy na mieście, by zobaczyć, jak to wygląda. Na ulicy Marszałkowskiej, od Wilczej do Ronda, stały porzucone tramwaje. To samo od strony Świętokrzyskiej do Ronda. Marszałkowska w stronę Świętokrzyskiej była zablokowana porzuconymi autobusami. Na Rondzie stał tłum gapiów i przyglądał się tej sytuacji. Nie zauważyłem ani jednego milicjanta. Dopiero po dwóch godzinach rozładowano korek. Tramwajarze i kierowcy autobusów otrzymali to, czego żądali: podwyżkę płac w wysokości 1000 i 1500 złotych.
Warszawa, 14 sierpnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.