Zespół Piwnica pod Baranami to zespół ludzi bliżej nie określony, przeważnie składający się z młodzieży artystycznej i nie tylko studentów. Piwnica nie jest nigdzie rejestrowana, nie wiadomo, czy jakakolwiek organizacja ma na to wpływ, program ich w zasadzie składa się ze słowa pisanego, literaci, plastycy itp. Spośród działaczy wyróżniają się tam Olczakówna [Joanna Olczak] studentka UJ, Piotr Skrzynecki absolwent UJ, był tam też Chromy Bronisław ASP, obecnie pracownik Wydawnictwa Artystyczno-Graficznego, członkiem jest również student SP F. Bielecki i inni, jednak wydaje mi się, iż obecnie grupa ta poza spotkaniem w bufecie nie przejawia większej działalności ze względu na brak podstaw prawnych czy też mecenatu z ramienia jakiejś instytucji. Nie wiadomo tylko, kto wydał zezwolenie na pieczątkę, którą posiadają, o brzmieniu mnie[j] więcej takim:
Klub Młodzieży Artystycznej „Piwnica pod Baranami”.
Kraków, 16 grudnia
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Olczak Joannę poznałem osobiście w Piwnicy pod Baranami 6. 03. 1960 r. o godz. Ok. 1[.00] po Kabarecie. Zapoznała mnie z nią Szaszkiewiczowa Kika. Z Olczak na początku rozmawiałem o tekstach wygłaszanych w Piwnicy, co jako dziennikarzowi i filologowi było mi bardzo łatwo. Wiadomo że dawniej Olczak dużo dla Piwnicy pisała i że np. takie „Jezioro trzech wieszczek” (gwóźdź programu swego czasu) było wyłącznie jej tworem. Obecnie nie pisze dla Piwnicy – o czym powszechnie wiadomo, więc wytknąłem jej niby, że zaniedbuje moją „rodzinną” piwnicę i program na tym cierpi. […] Szaszkiewiczowa odwołała mnie na bok i szepnęła mi konspiracyjnie, że mnie zaprasza do siebie na swoje urodziny i żebym swojemu towarzystwu nic o tym nie mówił, tylko na dany sygnał dyskretnie opuścił Piwnicę. Tak więc od około 2.00 do ok. 5.00 znajdowałem się w mieszkaniu Szaszkiewiczowej (Urzędnicza 30 m. 1, parter), gdzie oprócz gospodyni, mnie, Olczak, Skrzyneckiego Piotra, Szajnichy – obecnie administracyjnego kierownika Piwnicy, Wiśniaka Kazimierza, Kwinty Jacka […] były jeszcze cztery osoby, nieznane mi bliżej (dwóch chłopców i 2 dziewczyny), wszystko stali bywalcy „Piwnicy” – zakochani w Piotrze i Szaszkiewiczowej […].
Jak wygląda mieszkanie Szaszkiewiczowej i polityczne credo całego tego towarzystwa, niech świadczy taki „fakt”; nad piecem wisi portret Bolesława Bieruta w ramach, a pod nim podpisy to jest (tu następuje nazwisko wyszydzanego w danym momencie kolegi) np. Skrzynecki taki frant. To ma być dowcipne.
Nie rozmawiano właściwie o niczym konkretnym. Młodzi chwilami tańczyli, reszta prowadziła idiotyczne rozmowy bez treści – wybuchając śmiechem z lada słowa. To jednak nie są ludzie normalni. Są tak przeintelektualizowani i snobistyczni, inni od wszystkich, że gdyby ktoś normalny wszedł z zewnątrz i przysłuchiwał się ich dowcipom, miałby wrażenie, że jest w szpitalu dla umysłowo chorych.
Kraków, 7 marca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Jestem studentką III roku wydziału filozofii. Dnia 16 lutego br. O godz. 20-ej wieczorem zostałam zatrzymana przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa MSW na ulicy i przewieziona do Pałacu Mostowskich. Zasłyszane wówczas zdania do tego stopnia mną wstrząsnęły, że pragnęłabym pokrótce streścić je, a niektóre dokładnie zacytować. I tak usłyszałam:
1. Jak się pracuje pani między Żydami?
2. Ilu było Żydów wśród zbierających podpisy w związku z Dziadami?
3. Pani taka inteligentna i nie zauważyła zalewu żydostwa na katedrach u pani na wydziale.
4. Pani rozumie, że my Polacy musimy wreszcie dojść do głosu, bo tak długo, jak Żydzi zajmują wszystkie stanowiska, Polacy wybić się nie mogą. I tak np. dla pani może nie wystarczyć miejsca w katedrze.
A oto jakie podawano; mi przykłady na to, jak „Żydki popierają Żydków”:
a) Żydek Baczko (profesor UW) wylansował Piotra Hoffmana.
b) Przełęcki, Żydka Zabłudowskiego (pierwszy docent, drugi — doktor).
c) Chyba pani zauważyła, jaką reklamę zrobiły Żydki Andrzejowi Rapaczyńskiemu i Włodkowi Rabinowiczowi (obaj są bezspornie najzdolniejszymi studentami na wydziale).
5. Pani jest przecież czystej krwi aryjką.
6. My rozumiemy, że niektóre panie podniecają się do innych ras. I tak np. niektóre lubią Murzynów, a inne Żydów.
7. Czy pani w dalszym ciągu upiera się przy polskości tego starego Żydziska Słonimskiego?
Przy czym okazało się, że przesłuchujący mnie funkcjonariusze traktują słowo „Żyd”, jako obelgę. Gdy bowiem zmuszona do rozróżniania Żydów, przyjęłam jako znak rozpoznawczy ciemne włosy i przesłuchującego mnie funkcjonariusza zaliczyłam do Żydów właśnie, usłyszałam: „nie pozwalaj sobie za dużo”. Przy innej okazji usłyszałam: „zamknij się”.
I tak zapytuję Was, co to znaczy, że w Polsce Ludowej w 24 lata po okupacji hitlerowskiej znowu mówi się językiem hitlerowców i ONR-owców? Darzę Was obywatelu I sekretarzu tak dużym szacunkiem, iż wierzę, że zajmiecie się tą sprawą i pozwolicie mi odzyskać wiarę w dobre imię Polaka — obywatela Polski Ludowej, czy też w człowieka po prostu.
Warszawa, 23 lutego
Marzec ‘68. Między tragedią a podłością, oprac. Grzegorz Sołtysiak i Józef Stępień, [b.m.] 1998.
[Wiesław Dymny] Nigdzie stale nie zatrudniony, żyje z dorywczych prac. Ostatnio jego scenariuszem filmowym zainteresował się reżyser [Henryk] Kluba, nakręcił nawet film. […] Jak sam twierdzi, pozostanie na stałe w Krakowie, zajmując się przede wszystkim malarstwem i rzeźbiarstwem, dorywczo pisaniem.
W gronie bliskich przyjaciół robi z siebie ofiarę polityczną, twierdząc, że za wypowiedzi antyradzieckie nie może zrobić kariery artystycznej. Nie posiada żadnych nałogów. Posiada dość szerokie kontakty i znajomości w sferach kulturalnych Krakowa i Warszawy. Bardzo często uczestniczy w rozmowach o polityce. Zawsze w takich wypadkach stara się skompromitować władze PRL i ZSRR.
Sprowokowałem w ubiegłym tygodniu w gronie studenckim w obecności Dymnego jego wypowiedź na temat marcowych wypadków w Polsce i obecnych w Czechosłowacji. Oto jego wypowiedź na temat, jak skompromitował MO w obecności ludzi pracy:
Wejścia do rynku strzegli mundurowi milicjanci i milicja robotnicza. Widząc przemoc ze strony MO i tajniaków, poszedłem do domu i przebrałem się. ubrałem na siebie kożuch podobny do milicyjnego, włożyłem hełm niemiecki z okresu II wojny światowej, a do ręki wziąłem pałkę drewnianą, służącą do kucia w kamieniu. Wmieszałem się w grupę milicji obywatelskiej i robotniczej. Próbowałem nawet pomagać MO przeciw studentom w ten sposób jednak, aby być dostrzeganym przez tłum [i] wtedy któryś z kolegów wyciągnął mnie za rękę z kordonu MO i zaprowadził do domu. Dymny zaręczając swoim autorytetem, niby mimochodem wskazuje sposób walki z „władzą”, metodą ośmieszania.
Uważam, że działalność jego zasługuje na szczególną uwagę ze strony władz. Nie jest wykluczone, że jest dofinansowany przez kogoś z zagranicy, ponieważ wydatki jego przekraczają pobory.
Kraków, 18 września
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Stwierdzić należy, że funkcjonariusze SB coraz częściej w prowadzonych rozmowach profilaktycznych napotykają na trudności w dokumentowaniu działalności księdza Sadłowskiego i spotykają się z dosyć powszechnym twierdzeniem aktywistek: „Panowie, dajcie nam spokój i nie przeszkadzajcie się modlić”. […]
Ogólnie stwierdzić należy, że środowisko Zbroszy jest ogarnięte ideą budowy kaplicy bądź adaptacji określonego pomieszczenia na cele kultu. [...] Systematyczne realizowanie przez Sadłowskiego długofalowego programu duszpasterskiego w formie odprawiania mszy w mieszkaniach prywatnych oraz świadczenia wiernym innych usług religijnych przez okres ponad pół roku — w poważnym stopniu wpłynęło na przyzwyczajenie ludności do korzystania z tych posług na miejscu, bez konieczności udawania się do kościołów parafialnych. [...]
Planuje się następujące przedsięwzięcia operacyjne:
1. Referat SB Grójec, przy pomocy wymienionych w części opisowej planu źródeł informacji, podda ks. Sadłowskiego i aktyw z nim związany wnikliwej kontroli operacyjnej i zapewni systematyczny dopływ informacji o bieżącej ich działalności oraz zachowaniu się, a przede wszystkim:
— o stosunku księdza do otrzymanego wezwania sądowego celem stawiania się w zakładzie karnym i dla odbycia kary aresztu oraz planów na przyszłość;
— sposobu oddziaływania na wiernych i ewentualnych prób przygotowywania ich do swej obrony przed zatrzymaniem i doprowadzeniem do zakładu karnego;
— cotygodniowego, z uwzględnieniem dni i godzin, programu zajęć „duszpasterskich” w Zbroszy i okolicach. Czy wyjeżdżając poza Zbroszę, korzysta z asysty i iluosobowej, jak ta ewentualna asysta jest zorganizowana i z kogo się składa, gdzie nocuje i stołuje się, czy jest chroniony także w nocy, w jaki sposób i przez kogo itp.;
— stosunku mieszkańców Zbroszy i okolic do sprawy odbycia kary aresztu przez księdza Sadłowskiego. Jakie w tym względzie istnieją wypowiedzi i stanowiska, kto aprobuje wyrok i uważa, że ksiądz Sadłowski winien dobrowolnie zgłosić się do odbycia kary, kto reprezentuje przeciwny pogląd i wzywa do niepodporządkowania się wezwaniu sądowemu oraz ignorowania wszelkich decyzji władz, nawołując jednocześnie do obrony księdza przed zatrzymaniem go, kto zajmuje postawę neutralną itp. [...]
Warszawa, 31 marca
Archiwum IPN, IPN BU 0227/878 t. 1–5.
Jeszcze raz przekonałem się, że jest to kabaret reprezentujący świadomą i walczącą opozycję intelektualną. Ponieważ wykonawcy w czasie występu i przed pili ostro za kulisami, w miarę trwania programu byli coraz śmielsi, bo coraz bardziej wstawieni. W związku z tym pozwolili sobie na parę wyskoków jak np. piosenka w wykonaniu studentki romanistyki (rodzina reemigrantów z Francji po 1945 r.), szczupłej blondynki o śmierci. Słowa makabryczno-sentymentalne, melodia bardzo sentymentalna.
Jest zielona trawka, szumi wietrzyk, śpiewają ptaki, chodzi wśród tej pięknej przyrody szczupła, wiotka dziewczyna, a gdzie stąpnie nóżką, to trawka nie wyrośnie, a jak [kogoś] dotknie, to mu rączka uschnie lub rozum postrada, moc pada na dzieci. Piosenka kończy się przeraźliwym krzykiem wykonawczyni. Po piosence [Piotr] Skrzynecki poinformował, że jest to piosenka o polskiej gospodarce […].
Kraków, 5 maja
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Tajne [...]
W dniu 3 sierpnia 1971 I zastępca komendanta powiatowego MO do spraw Służby Bezpieczeństwa w Kołobrzegu przekazał dokument Biura „W”, z którego wynika, że ratownik Ośrodka Wypoczynkowego Przywodnego na morskiej plaży strzeżonej w Kołobrzegu G. Walter [...] utrzymuje kontakt korespondencyjny z uciekinierem P. Jerzym [...] obecnie przebywającym we Włoszech. [...] Wymieniony w 1970 roku pracował w Kołobrzegu jako ratownik razem z ob. G. Walterem.
Z treści dokumentu Biura „W” wynika, że G. Walter pochwala wyczyn uciekiniera P., z tej racji składa mu gratulacje i sam życzy sobie takiej radości. Wypowiada się, że wszyscy serdecznie go wspominają jako dobrego kolegę. Dalej mówi, że gdyby jemu szczęście dopisało, chętnie poszedłby w jego ślady, jak również prosi go o bliższe szczegóły wyjazdu z Polski.
Biorąc pod uwagę powyższe, G. Walter jest zainteresowany możliwością i sposobem ucieczki z kraju. W sprzyjających warunkach może on usiłować zrealizować swój plan. W związku z powyższym, poczynić odpowiednie przedsięwzięcia operacyjne celem niedopuszczenia ucieczki z kraju:
[...]
– ustalić skład osobowy, z którym pracuje na stanowisku ratowniczym i zorganizować źródło informacji mające bezpośrednie dotarcie do niego;
– [...] uzgodnić, aby G. Waltera nie kierować do pracy na stanowisku przywodnym molo, gdzie są większe możliwości kontaktowania się z innymi osobami oraz trudniejsze warunki zabezpieczenia sprzętu ratowniczego; [...]
– nie dopuścić do pozostawiania sprzętu ratowniczego przy nowym molo, winien on być umiejscowiony w rejonie „Morskie Oko” dla jego kontroli i zabezpieczenia; wśród dozorców nocnych zorganizować źródła k[ontaktu] o[peracyjnego] i szczególną uwagę zwrócić na ratownicze łodzie motorowe.
Kołobrzeg, 11 sierpnia
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Po możliwie pełnym rozpoznaniu [...] opracować plan skłócenia aktywu — uwzględniając głównie: Zofię Ślifirską, Janinę Ługowską, Mariannę Wojdak, Janinę Kowalską i Wandę Budytę. Dążyć do skłócenia ich wzajemnie, jak też z księdzem Sadłowskim.
Rozważyć również możliwość skompromitowania niektórych z tych osób przez stwarzanie pozorów informowania przez nie SB.
Wykona por. A. Dudek.
Wykorzystywać prowadzone rozmowy i działania represyjne, różnicując je w stosunku do poszczególnych osób, w celu stwarzania nieporozumień wśród aktywu. Każdą z ewentualnie planowanych rozmów rozpatrywać pod wyżej wymienionym kątem.
Wykona mjr W. Sabała.
Grójec, 26 marca
Archiwum IPN, IPN BU 0227/878 t. 1–5.
Rej [w Piwnicy pod Baranami] wodził pan [Wiesław] Dymny. Jego wierszyki i opowiadania o panach w skórzanych płaszczach i kapeluszach były kwitowane brawami. Występ jego miał już zdecydowany charakter, jeżeli chodzi o stronę słowną. Np. mówił wierszyk o chłopie, który wybiegł na pole i wyciągnął coś z portek, czym sobie machał. Potem to coś połączyło się z Moskwą, a rozłączy się wtedy jak będzie odwilż. W występie p. Dymnego były też rzeczy delikatnie mówiąc niesmaczne. Np. kiedy sala powtarzała za nim zwrotki wiersza, był moment, w którym trzeba było powiedzieć słowo „kutos”, gdy sala się zawahała i nie chciała tego powiedzieć, p. Dymny zwrócił się do jednej z kobiet z tymi słowami: Co, nie może pani kutos przejść przez usta? Proszę pani, kiedyś trzeba zacząć. Albo np. Moskwa ma też lasek Wolski, a nazywa się on Tajga i że może tam jechać każdy, niech się tylko zainteresuje nim biuro podróży „Orbis”. Występ ten miał duży oddźwięk wśród mieszkańców DS. Żaczek.
Kraków, 17 lutego
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
W dniu 13 czerwca 1973 r. kabaret pn. „Piwnica pod Baranami” w Krakowie w klubach środowiskowych Międzynarodowej Prasy i Książki i „Relax” w Radomiu wystąpił z programem zatytułowanym „Oskarżony, czyli wesołe przygody Wilusia i Kani”. W spektaklu tym wzięli udział: Wiesław Dymny (autor tekstów), Roman Marzec, Jerzy Kopaszewski, Adam Romanowski.
[…] Z relacji niektórych odbiorców tego programu, a zwłaszcza pełnomocnika Delegatury wojewódzkiego Urzędu Kontroli, Prasy, Publikacji i Widowisk w Kielcach wynika, że teksty wspomnianego spektaklu miały politycznie szkodliwą wymowę oraz zawierały aluzję w odniesieniu do ZSRR i polityki wewnętrznej PRL, np.:
– odnośnie granicy wschodniej: „Na rzece granicznej wybudowano dwa pokręcone mosty, gdyż każda strona chciała mieć własny, w wyniku czego ryby powypadały na zakrętach i takie to są skutki budowania na wodzie granicy”;
– Jak się kosi zboże? Z Zachodu na Wschód;
– Dlaczego nie ma mięsa w sklepach, a jest mięso armatnie;
– Dlaczego wszyscy mówią, że jest coraz lepiej, a my chcielibyśmy, aby było gorzej;
– Szukamy „20 miliardów” – w naszych kieszeniach.
Przeprowadzone wstępne ustalenia wskazują, że teksty spektaklu „Oskarżony” nie były zatwierdzone przez organa kontroli i rozpowszechnianie ich na imprezie ogólnie dostępnej jest bezprawne i niedopuszczalne.
Kielce, 29 czerwca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Tajne [...]
Przeprowadzono rozmowę z obyw[atelką] M. Joanną. Celem rozmowy było wyjaśnienie treści otrzymanego dokumentu „W” dot[yczącego] jej osoby i zamiarów ucieczki do NRF przy składaniu dokumentów na czasowy pobyt w odwiedziny. [...]
Ob. M. Joanna w rozmowie oświadczyła, że ze względu na niedobre stosunki współżycia z jej mężem Pawłem (czasowo odszedł od niej, ma kochankę, [...] pracownicę Huty „Baildon”) planuje prosić rodziców o przysłanie jej zaproszenia, by pojechać na odwiedziny do NRF. Przy wywodach tych wymieniona stwierdzała, że jak pojedzie, to do kraju powróci. W przedstawieniu jej pytań i sytuacji, że sama pozostaje w Polsce, a wszystkich z rodziny uciekinierów ma w NRF, zamilkła i nic nie umiała powiedzieć. [...]
W przeprowadzonej rozmowie z ob. M. Joanną ustalono i potwierdzono, co zresztą dokumentuje treść posiadanego dokumentu „W”, że wymieniona jest potencjalną osobą przy wyjeździe czasowym na uciekiniera z naszego kraju.
Wnioskuję w tej sytuacji wnieść do tut[ejszego] punktu paszportowego zastrzeżenie wyjazdu wymienionej poza granice kraju.
Katowice, 10 kwietnia
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Około godziny dziesiątej z rana ostry dzwonek u drzwi. Spoglądam przez wizjer. Trzej nieznajomi mężczyźni: „Delegacja robotników z Ursusa w życiowej sprawie”. Otwieramy po krótkich pertraktacjach. Do mieszkania wdziera się grupa kilkunastu mężczyzn (reszta ukrywała się na schodach). Chcą mówić z członkiem Komitetu Obrony Robotników, panią Mikołajską, aktorką. Wpychają się do pokoju, gdzie Halina jeszcze leży w łóżku. „W imieniu robotników Ursusa i całej klasy robotniczej” żądają zaprzestania działalności w KOR-ze i „przesyłania wiadomości do Radia <>”. Powołują się na artykuł Misiornego w „Trybunie Ludu”. Grożą, że w razie niezaprzestania przez Halinę „przeszkadzania im w uczciwej pracy dla kraju”, oni potrafią też przeszkadzać i „żeby pani się nie dziwiła, jak na scenę polecą zgniłe jaja”. Krótko mówiąc, jest to pierwsza mała przymiarka do przyszłych wieców protestacyjnych z transparentami: „Precz z KOR-em!”, „Precz z wrogami socjalizmu i Polski Ludowej”, „Nie chcemy waszej obrony!…”, „Precz…” i tak dalej.
Rzekomi robotnicy odmawiają wylegitymowania się i podania nazwisk, „żeby nie znalazły się w <>”.
Być może, że rzeczywistość jest wśród tych napastników dwóch albo trzech robotników-aktywistów politycznych, odpowiednio poinstruowanych przez władze partyjne, bo dwie albo trzy twarze odbijają wyrazem przykrego niezdecydowania od zadowolonych i pewnych siebie mord większości „grupy naporu”. My wszyscy — Babcia, Tośka i ja — odnosimy się do tego teatru z właściwym dystansem: ani przez chwilę nie wierzymy w autentyczność tej „delegacji robotniczej”. Ale Haliny nie stać na dystans. Ona wierzy w te wszystkie kłamstwa. Twarz jej skamieniała w wyrazie przerażenia. Kiedy grożą rzucaniem zgniłych jaj na scenę, desperackim gestem zaciąga kołdrę na głowę.
Warszawa, 15 grudnia
Marian Brandys, Dziennik 1976-1977, Warszawa 1997.
Spotkanie z [Ludwikiem] Cohnem odbyło się, jak zawsze, w kawiarni „Bristol”. [...] Spotkaniu nadałem klimat podniecenia, opowiadając, iż słyszałem w Wolnej Europie i od znajomych, że nadaje się z wielkim szumem wiadomości o manifeście jakiegoś tajnego porozumienia opozycji w kraju. [...] Cohn zadał mi pytanie – czy osoby, z którymi na ten temat mówiłem, określały manifest opozycyjny jako przejaw tajnej działalności środowisk krajowych. Odparłem, że istotnie, tak te wiadomości są odbierane. Cohn poważnie się tym speszył i powiedział, że to, co on i jego przyjaciele podpisywali, było wyrazem ich przekonań, biorą za to odpowiedzialność, co stwierdzili swoimi podpisami. Natomiast nie mogą przyjąć żadnej odpowiedzialności za jakieś anonimowe programy i deklaracje [...]. On rozmawiał ostatnio w tej sprawie z kilkoma autorami, którzy razem z nim podpisali znany memoriał i wszyscy są tego samego zdania. W ogłoszeniu niepodpisanego manifestu upatrują głupotę niektórych środowisk emigracyjnych i ich polityczną nieodpowiedzialność, gdyż narażają na represje ludzi żyjących w kraju. Istnieje druga możliwość, że jest to prowokacja pewnych środowisk czy ludzi na emigracji, którzy chcą pokazać, że działają i coś znaczą w kraju dla osiągnięcia pewnych korzyści politycznych i materialnych. Może też być inna prowokacja, której inspiratorami są komuniści. [...]
Odparłem, że podzielam jego punkt widzenia i rozumiem istniejące zagrożenie. Ponieważ jestem człowiekiem umiarkowanym i staram się patrzeć dalej swego nosa, uważam, że należy bezzwłocznie poinformować zaprzyjaźnione środowiska polityczne na Zachodzie o szkodliwości takiego działania i dążyć do wyjaśnienia, co się za tym kryje. [...]
W sumie napędziłem Cohnowi trochę strachu, ale wywołałem wrażenie, że kieruję się rozsądkiem i chcę obronić „memoriałowców” przed niebezpieczeństwem.
Warszawa, 7 czerwca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Zgodnie z wcześniejszym uzgodnieniem mój rozmówca uczestniczył w ubiegłą sobotę, tj. 12.06.76 r., w spektaklu kabaretu „Piwnica pod Baranami”. Program prowadził Piotr Skrzynecki […].
Program był dość udany, chociaż przydługi. Bardzo słabe teksty miał jedynie Litwin. Zastrzeżenia mogą budzić teksty [Andrzeja] Warchała i [Wiesława] Dymnego, także niektóre wypowiedzi Skrzyneckiego dotyczące Związku Radzieckiego. Między innymi wyraził się, iż „wybić by trzeba pałkami Moskali, co gnębią i pod but biorą tę biedną Polskę”. […] Ośmieszano stosunki wewnętrzne i politykę kulturalną w Polsce, także stan zaopatrzenia i braki towarowe na rynku wewnętrznym. Tekstów tych było wiele, trudno je było zapamiętać. Dziwić może fakt, skąd u ludzi, którzy w tym kraju zdobyli wszystko: wykształcenie, zawód, karierę, jest tyle jadu i nienawiści do kraju, który ich wychował. Należałoby się zastanowić, gdzie tkwią przyczyny tej chyba obsesyjnej negacji […].
Kraków, 12–14 czerwca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Każdy z nas bał się. Pozakładali nam teczki. W naszych szeregach było dużo konfidentów. Było dużo nowych robotników. Zapanowała nieufność między ludźmi. Baliśmy się rozmawiać. Bardzo dużo było donosów na współpracowników. Za podejrzane rozmowy dostawało się wymówienie z pracy wraz z wilczym biletem. Jako wróg socjalizmu. Najczęściej z takim listem człowiek nie mógł być przyjęty do innego zakładu pracy.
Radom, 25 czerwca
4 września uczestniczyłem w rozmowie, w której brali udział Julia i Artur Międzyrzeccy i Andrzej i Kazimiera Kijowscy [...]. Andrzej wyjaśnił, że w związku z dawnym Listem 59 przyszło mu [...] do głowy, że trzeba się zdecydować na pewien status. Należy zastanowić się, czy się chce zostać politykiem, czy kimś innym. Jeżeli człowiek chce porzucić swój zawód i chce zostać politykiem, to musi być to działalność pełna i zaangażowana. On na to jednak się nie decyduje. Może pisać w miarę możliwości do druku, ale chce zachować pozycję niezależną. [...] Jego zdaniem, cała rola aktywna będzie przechodziła stopniowo w ręce innej generacji, w ręce ludzi innej formacji, którzy nie są literatami i pisarzami.
Warszawa, 7 września
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Dokonane ustalenia i przeprowadzone rozpoznanie operacyjne w czasie realizowania sprawy nie potwierdziły faktu rozpowszechniania przez figuranta wrogiej literatury bezdebitowej, jednak prowadzona przez niego negatywna, antyradziecka działalność oraz „popularność” w środowisku studenckim stanowiła podstawę do informowania na bieżąco o powyższym władz politycznych. Pozwalało to w znacznym stopniu ograniczać jego wystąpienia negatywne, także wpływ na środowisko artystyczne, a szczególnie na młodzież akademicką. […]
Z uwagi na kontrowersyjną i antyradziecką działalność w kabarecie Piotr Skrzynecki będzie nadal kontrolowany operacyjnie w ramach sprawy obiektowej krypt. „Parawan”.
W wyniku naszej inspiracji ograniczono występy zespołu Piwnicy do jego stałej siedziby tj. KDK – Pałacu pod Baranami. Także pod wpływem naszych sugestii dopuszczono w ostatnim okresie tylko do uroczystości niezbędnych, zorganizowanych z okazji 20-lecia działalności kabaretu […].
Dokonane rozpoznania w prowadzonej sprawie stanowią dobrą bazę wyjściową do prowadzenia dalszej kontroli członków kabaretu i podejmowania działalności profilaktycznej w ramach sprawy obiektowej.
Kraków, 21 października
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Dobra muzyka, dowcipne, pozbawione aluzji teksty i nadzwyczaj kulturalna konferansjerka P[iotra] Skrzyneckiego złożyły się na udaną imprezę. Jedynym czarnym akcentem – tak w ocenie, jak i w sensie gatunku prezentowanego (tzw. czarny humor) był występ Andrzeja Warchała. Wymieniony wygłosił tekst „satyryczny” własny, zatytułowany „Zapora”, a traktujący o sposobie budowy zapór w PRL przy użyciu żywych ludzi zastępujących materiał budowlany jako surowiec. Nadto tekst ten zawierał cały szereg akcentów i podtekstów skierowanych przeciwko Partii, Rządowi i Służbie Bezpieczeństwa, a wygłoszony został przy użyciu rekwizytu, jakim była składana trybuna wykonana z płótna w kolorze czerwonym. […]
Podobny wydźwięk miał drugi z zaprezentowanych tekstów Warchała zatytułowany „Delegacja”, przedstawiający w sposób niewybredny wizytę delegacji rządowej: prezydent, premier i minister spraw wewnętrznych w zaprzyjaźnionym kraju. Z tekstu jednoznacznie wynikało, iż chodzi o polską delegację partyjno-rządową, przebywającą w ZSRR […]. Podczas wygłaszania tekstów, za stojącym przy „mównicy” Warchałem znajdowali się aktorzy-wykonawcy […] ubrani w płaszcze, kapelusze nasunięte na oczy i ciemne okulary, z rękami w kieszeniach – z minami i w pozach, w jakich najczęściej przedstawia się w kiepskich kryminałach tzw. smutnych panów, tym razem była to jawna aluzja pod adresem organów SB. […]
W[iesław] Dymny przedstawił satyryczny tekst oscylujący wokół spraw chińskich, jednakże pod płaszczykiem Chin i zaistniałej tam sytuacji społeczno-politycznej można było odnaleźć sugestie i aluzje odnoszące się do sytuacji w kraju.
Monolog ten zatytułowany „Mao” dedykowany był tow. Tadeuszowi Ryłce z KK PZPR. Nadto W. Dymny wygłosił jeszcze kilka znanych i ogranych anegdotek, typu „… Prusaki tępimy przy pomocy Francuzów, Francuzów przy pomocy Niemców, Niemców przy pomocy moskali, moskali…” itp. oceniając teksty Dymnego, należy stwierdzić, iż pomimo pewnego ładunku aluzji pod adresem polityki wewnętrznej Partii i Rządu, w zasadzie nieszkodliwych i opartych głównie na humorze werbalnym i sytuacyjnym, były one dowcipne, dobrze i ze smakiem zagrane.
Nie można tego samego powiedzieć o następnym występie A. Warchała, który przedstawił tekst, nie dedykowany, traktujący o brygadzie robotników otrzymujących posiłki regeneracyjne. […]
Tekst ten, wygłoszony, a właściwie wybełkotany przez A. Warchała z zaimprowizowanej czerwonej trybuny wzbudził wśród widowni mieszane reakcje. Od spontanicznego aplauzu do komentarzy podkreślających niesmak i niezadowolenie. […]
Z generalnym aplauzem spotykały się wszystkie bodaj najmniejsze aluzje dotyczące ZSRR, z nieco mniejszym aluzje polityczne, lecz poza aplauzem wyrażonym oklaskami, nie budziło to żadnych innych reakcji. Generalnie można ocenić koncert galowy jako imprezę udaną (poza A. Warchałem) eksponującą tym razem swoje atuty artystyczne.
Kraków, 11–12 listopada
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
W dniu wczorajszym, tak jak uzgodniliśmy, spotkałem się u siebie w domu z Andrzejem Warchałem, który przyszedł do mnie z Janem Kantym Pawluśkiewiczem. […]
[Andrzej Warchał] Ma zamiar wyjechać do Francji [na festiwal filmowy], ale obawia się, czy dostanie paszport, gdyż zbyt miał pecha i „wychylał się”, uważa, że to, co robi, robi słusznie, gdyż jego teksty otwierają ludziom oczy na wiele spraw. Powiedział, że UB chodziło za nim, „a i tak mu nic nie zrobili i nie mogą zrobić”. Ma ochotę wynieść się z Krakowa do Warszawy, ale nie może rozstać się z Piwnicą. Stwierdził, że przynajmniej Piwnica daje możliwość wypowiedzenia się.
Ostatnio przez aktorkę Wiśniewską nawiązał kontakt z wicekonsulem francuskim w Krakowie. A. W. często u niego bywa prywatnie i sądzi, że poprzez ten kontakt Piwnica stanie się głośna poza granicami kraju. Obiecał także (wicekonsul), że teksty prezentowane przez Piwnicę pójdą w prasie francuskiej. A. W. ma przynieść na następne spotkanie nagranie swoich tekstów, m.in. tych, których Piotr Skrzynecki nie pozwolił puścić w Piwnicy […].
Ode mnie Andrzej Warchał poszedł na spotkanie autorskie do klubu „Pod Jaszczurami”. Stwierdził, że „trzeba wychowywać studentów, bo jest to siła, z którą należy się liczyć”.
Kraków, 21–22 marca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Organizując manifestacyjne juwenalia w dniach żałoby po tragicznej śmierci Staszka Pyjasa, studenta UJ, SZSP [Socjalistyczny Związek Studentów Polskich] zdemaskowało się jako usłużne ramię Służby Bezpieczeństwa i PZPR.
Apelujemy do wszystkich studentów: 1) Powstrzymajcie się od udziału w imprezach SZSP, 2) Zwracajcie legitymacje SZSP lub nie opłacajcie składek organizacyjnych, 3) Unikajcie wszelkich dyskusji z funkcjonariuszami SZSP na temat ostatnich wydarzeń.
Obecnie część aktywu SZSP współpracuje z SB i MO w tropieniu studentów, którzy dali się poznać jako mający własne poglądy. Bądźcie ostrożni, ale nie obojętni, bo na to liczy SZSP i SB.
Przed 13 maja
Czy ktoś przebije ten mur? Sprawa Stanisława Pyjasa, oprac. Florian Pyjas, Adam Roliński, Jarosław Szarek, Kraków 2001.
W odpowiedzi na wstrząsający fakt zabójstwa zrodziła się wśród studentów krakowskich spontaniczna inicjatywa bojkotowania imprez Juwenaliowych. Żałoba studentów i mieszkańców Krakowa była wielokrotnie naruszona przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i Socjalistycznego Zrzeszenia Studentów Polskich; między innymi aresztowano i zatrzymano wielu naszych kolegów, biorących udział w żałobie, a nawet wielokrotnie dopuszczano się profanacji miejsca żałoby. Tym samym Socjalistyczne Zrzeszenie Studentów Polskich straciło ostatecznie moralne prawo do reprezentowania środowiska akademickiego.
Kraków, 15 maja
Wracając do zajść mających miejsce podczas tegorocznych Juwenalii [15 maja 1977], uważam, że należy zwrócić baczniejszą uwagę na środowisko kulturalne Krakowa, a przede wszystkim skupione wokół aktorów „Piwnica”.
Już kilka lat temu zwrócili oni na siebie uwagę społeczeństwa, nie tylko krakowskiego, swą, jak tłumaczono, odważną postawą, niezaangażowaną krytyką i obiektywizmem. Udział aktorów „Piwnicy” w pochodzie żałobnym, na oczach setek ludzi, każe przypuszczać, że mamy raczej do czynienia z dość sprytną i czujną organizacją, która wzięła na siebie ciężar zadania politycznego, wrogiego naszemu ustrojowi i rozłożyła jego realizację na kilka lat.
Koronkowym, destrukcyjnym działaniem inspirują w krakowskim środowisku wrogie tendencje i niekorzystny przykład […].
Kraków, 20 maja
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Tow. Andrzej Żabiński:
Trzeba do sprawy komisji podejść ostrożnie. Nie możemy tracić zaufania Służby Bezpieczeństwa i MO, działali na rozkaz. Tego nie lekceważyć, jeszcze w organach atmosfera dobra, obyśmy jej nie nadużyli.
Tow. Stanisław Kania:
Sprawę Bydgoszczy badała komisja ekspertów, komisja rządowa pod przewodnictwem ministra sprawiedliwości tow. Jerzego Bafii, a teraz mamy się godzić na powoływanie wspólnej komisji rządu i „Solidarności” [do zbadania okoliczności pobicia przez milicję członków „Solidarności” w Bydgoszczy 19 marca]? Taka komisja będzie badała naszych ludzi, to niemożliwe, oni takiej presji nie wytrzymają.
Warszawa, 25 marca
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Rząd twierdzi, że dysponuje zapasami żywności tylko na dwanaście dni. Alkohol podaje się już tylko w luksusowych restauracjach: w Holiday'u, Cracovii i Wierzynku. [...]
Plakaty w myśl linii władzy: „Chcemy żywności, nie strajków”, „Dość strajków, chcemy żyć w spokoju”, „Precz z bratobójczą wojną”.
Konkurencyjny plakat wzywa Jaruzelskiego: „Generale, honor i ojczyzna czekają”. Podpisane: Komitet Strajkowy NSZZ „Solidarność”. [...]
Napis na mapie Polski: „Remont. Obcym wstęp wzbroniony”.
Przy wejściu do przejścia podziemnego przy dworcu rozklejono ulotki na kształt kotwicy, przypominającej pomnik gdański. Ulotki pokryły nawet niewielką gablotę koło dworca, przeznaczoną dla radzieckiej propagandy. Na wprost mojego biura, na ulicy Świętego Jana, dwie młode kobiety w białych fartuchach, wsparte w oknie pierwszego piętra, uzbrojone w kombinerki i śrubokręty, przymocowują na ścianie budynku polską flagę.
Wracam do domu siedemnastką. Na szybie tramwaju ulotka informująca o ostatnich poczynaniach SB w regionie Krakowa, Katowic, Rzeszowa i Kielc (rewizje, konfiskata sprzętu i dokumentów, przesłuchania).
Kraków, 26 marca
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Opinię kraju zbulwersowała wiadomość o porwaniu [19 bm.] ks. Jerzego Popiełuszki, kaznodziei „Solidarności” z kościoła św. Stanisława na Żoliborzu, „przez nieznanych sprawców” w drodze z Bydgoszczy do Torunia. Podejrzewam, że owi „nieznani sprawcy” to po prostu milicja, bezpieka, czerwoni terroryści, którym od dawna przeszkadzał ten płomienny patriota; przecież wielokrotnie był aresztowany, nękany, straszony, posądzany o kradzieże i inne nonsensy. Wiadomość o porwaniu podano zresztą z dwudniowym opóźnieniem. Lech Wałęsa przybył 21 X do Warszawy i w kościele św. Stanisława mówił od ołtarza, że jeśli włos z głowy spadnie księdzu Popiełuszce, dojdzie do rozruchów. A tymczasem oficjalnie powiada się z ubolewaniem, że porwanie godzi w porozumienie narodowe, w „nasz ład społeczny”!
Warszawa, 23 października
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Proces morderców ks. Popiełuszki odkrywa perfidię i kłamstwa, zbrodniarze twierdzą, że chcieli Księdza tylko zastraszyć (lecz mieli już worek na zwłoki!), a gdy któryś sięgnie do wyższych szczebli winy, natychmiast odwołuje to na drugi dzień, jakby otrzymał odpowiednie instrukcje zlokalizowania sprawy tylko do 3-4 morderców wraz z obietnicą złagodzenia kary. Powtarza się perfidia procesu o zabójstwo Przemyka.
Mordercy mają urodę przystojnych gestapowców, są butni i ironiczni [...], prawią o logice zbrodni, a ich dowódca, Piotrowski, wręcz pozuje na komunistycznego świętego, twierdząc, że zgładził Księdza, bo władze nie umiały sobie z nim poradzić, że uczynił „mniejsze zło, aby uratować kraj od większego zła!”.
Warszawa, 10 stycznia
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
W związku z niezależnymi uroczystościami 1 i 3 Maja w Krakowie funkcjonariusze MO i SB pobili bestialsko 6 osób. Są to: Zbigniew Romanowski, Jacek Smagowicz, Janusz Mięka, Ryszard Bocian, Mariusz Malinowski, Zbigniew Brzozowski. Kolegia ds. wykroczeń ukarały 31 osób, wymierzając im grzywny w łącznej wysokości 1.866.000 zł. Najczęściej wymierzano grzywny w maksymalnej wysokości tj. 80.000 plus 1.000 kosztów. Informujemy, że wszystkie grzywny zostały niezwłocznie refundowane. Komisja Interwencji i Praworządności w porozumieniu z Regionalnym Komitetem Solidarności prosi świadków wydarzeń, a w szczególności świadków wyjątkowo brutalnego pobicia kilku członków naszej komisji celem dania świadectwa prawdzie. Ponadto prosimy członków i sympatyków Związku o kontynuowanie zbiórki pieniędzy na fundusz grzywien, wnosząc wpłaty tam, gdzie udzielana jest pomoc finansowa.
5 maja
„Kronika Małopolska” nr 102, z 19 maja 1987.
Szanowny Panie Generale,
W nocy 4/5 maja byłem świadkiem pacyfikacji strajkującego Kombinatu nowohuckiego, przeprowadzonej przez podległe Panu oddziały ZOMO i SB. W czasie tej pacyfikacji dokonano zbezszczeszczenia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, który przez zomowców został zrzucony ze ściany fabrycznej walcowni zgniatacza. Również na walcowni blach rozbito ołtarz polowy, na którym odprawiałem mszę świętą i połamano metalowy krzyż. Natomiast na walcowni karoseryjnej zrzucono ze ściany i połamano obraz ś.p. ks. Jerzego Popiełuszki. Pańscy podwładni rozsypali i podeptali przygotowane do mszy świętej szaty liturgiczne, hostie i komunikanty. Połamali też polskie flagi narodowe, porozwieszane w różnych halach. W czasie akcji sił milicyjnych byłem świadkiem bicia robotników, nawet tych, którzy już zostali złapani i nie stawiali oporu. Wśród pobitych były też kobiety. Liczę, że Panu, jako oficerowi, nie zabraknie odwagi, aby we właściwy sposób ustosunkować się do opisywanych przeze mnie faktów.
6 maja
„Hutnik” nr 17/165, z 9 maja 1988.
W dniu 23.08.1988 o godz. 12.00 Komitet Strajkowy HCP podjął decyzję o przerwaniu strajku okupacyjnego rozpoczętego poprzedniego dnia rano. Decyzję podjęto z powodu przedostania się na teren fabryk dużej ilości funkcjonariuszy SB. Komitet Strajkowy ocenił sytuację i stwierdził, że nie jest w stanie ponieść odpowiedzialności za porządek na terenie zakładów ani zapewnić ochrony urządzeń. Strajk przerwaliśmy, oczekujemy odpowiedzi na postulaty strajkowe. Od żądania legalizacji NZSS „Solidarność” nie odstąpimy.
Poznań, 23 sierpnia
„Solidarność Walcząca” Oddział Poznań, nr 22/101, 24 sierpnia 1988.