5 marca docieramy pod Pińsk, którego bronią z okopów zabezpieczonych zasiekami z drutu kolczastego oddziały piechoty bolszewickiej z artylerią. O świcie rozpoczyna się ogólne natarcie. Rozwijamy się w młodym sosnowym zagajniku pod ogniem artylerii. Od czasu do czasu świstają też kule karabinowe. Obok mej kompanii rozwija się do natarcia legia rosyjska, mająca dużo karabinów maszynowych i miotaczy min. Nad nami co chwila pękają szrapnele i rwą się granaty. Ogarnia mnie nastrój podniecenia i ożywienia, jaki mnie zwykle opanowuje w czasie boju.
Za chwilę słychać już granie karabinów maszynowych i broni ręcznej na wszystkich odcinkach pierścienia okalającego miasto. Posuwamy się ostrożnie w skokach sekcjami. Pilnuję porządku całej kompanii, która na ogół, pomimo zupełnie surowego materiału, jednak dzięki doświadczonym w wielu bojach podoficerom rozwija się pod ogniem nieprzyjacielskim wzorowo i postępuje równo naprzód jak na ćwiczeniach. Ale mamy zaraz dwóch rannych.
Wychylamy się wreszcie z lasu i idziemy dalej po otwartym polu. Jest teraz trudniej, ale niedługo już trwa silny ogień bolszewicki. Okrążone z trzech stron oddziały wycofują się z frontu. Zajmujemy stację kolejową i miasto.
Wszędzie leżą trupy bolszewików. Najokropniej jednak wyglądają zwłoki leżące w rynsztokach i na chodnikach.
Wszystkie oddziały grupują się na rynku obok dawnego kolegium jezuitów. Zatrzymujemy się dłużej na placu. W międzyczasie wychodzi dwóch kirasjerów rosyjskich w swoich pięknych czerwonych mundurach i lakierowanych butach i z uśmiechem stają przed majorem [Władysławem] Dąbrowskim oświadczając, że ukryli się w hotelu, aby poddać się wojsku polskiemu. Major Dąbrowski nie słucha ich wcale, tylko dobywa rewolweru i kładzie obydwu trupem. Robi to na mnie przykre wrażenie i oburza do głębi. Jeszcze bardziej denerwuję się, gdy jeden z żołnierzy mej kompanii strzela i kładzie trupem jakiegoś niewinnego człowieka przypatrującego się nam zza płotu. Później zaś ściąga mu z nóg buty.
Po skoncentrowaniu wszystkich oddziałów odbył się raport przed majorem Narbutem-Łuczyńskim, dowódcą grupy, ustalenie strat, następnie odprawa i jedne oddziały pomaszerowały na wyznaczone placówki, inne zaś na wypoczynek na kwatery. Kawaleria zaś wyruszyła w pościg za ustępującym nieprzyjacielem. [...]
Pińsk, pozostający dłuższy czas pod rządami komisarzy bolszewickich, a przedtem długo na samej linii okopów w czasie wojny rosyjsko-niemieckiej, przedstawiał obraz zupełnej ruiny i nędzy. Miasto wyludnione, domy rozbite pociskami. Całe dzielnice opuszczone, poprzecinane okopami, zasiekami i oddzielnymi redutami. [...]
Całe Polesie przedstawia obraz strasznego zniszczenia i nędzy.
Pińsk, 5 marca
Praca Marty Bondel na konkurs Historii Bliskiej, za: Wojna 1919, „Karta” nr 32/2001.
23 czerwca zorganizowałem, zdaje się po raz pierwszy na całym froncie, wielką zabawę na otwartym powietrzu w Parku Albertowskim pod Pińskiem. Teren został przez saperów oczyszczony i zniwelowany. Cały park przybrałem w piękne festony i chorągiewki. Urządzono dużo ław dla publiczności. W zabawie brało udział całe miejscowe społeczeństwo i wojsko, mając okazję do bliższego poznania się i zbratania. Zabawę zaszczycił swą obecnością dowódca dywizji generał Listowski z całym sztabem. W czasie zabawy przygrywała orkiestra pułkowa. Rozegrano po raz pierwszy w Pińsku mecz piłki nożnej oraz biegi sztafetowe, biegi z przeszkodami, turniej rycerski, biegi w workach i cały szereg innych zabaw i gier. Na miejscu był bufet. Zabawa wypadła wspaniale, za co otrzymałem imienne podziękowania w rozkazie dywizyjnym.
Park Albertowski p. Pińskiem, 23 czerwca
Praca Marty Bondel na konkurs Historii Bliskiej za: Wojna 1919, „Karta” nr 32/2001.