W piątek od świtu odbywa się dalej masowa masakra nie tylko mężczyzn, ale także kobiet. Te wyciąga się z domów pod pretekstem mycia trupów, tzn. ludzi zamordowanych poprzedniego dnia, i przy tym zajęciu bije się je żelaznymi pałkami na śmierć. Ludzi zatłuczonych do nieprzytomności „litościwi i humanitarni” żołnierze niemieccy uśmiercają strzałami rewolwerowymi i odwrotnie – ludzi tylko postrzelonych, ale jeszcze żywych, zatłukuje się ostatecznie pałkami. Trwa to do południa, kiedy to na rozkaz władz niemieckich pogrom zostaje przerwany.
Ja sama pogromu nie widziałam, bo przez cały czas jego trwania siedziałam schowana w komorze. Słyszałam tylko, jak przychodziły coraz to nowe grupy pogromczyków, jak rozbija się drzwi naszego domu, tłucze szyby, szkła i lustra w mieszkaniu, wynosząc przy tym, co się daje. Słyszałam także chóralny śpiew Niemców stojących (jak się potem dowiedziałam) szeregiem na chodniku i przypatrujących się, a nawet robiących fotograficzne zdjęcia tego ciekawego i już przez długi czas nie spotykanego widowiska. A poprzez śpiew, niejako na jego tle, słychać było dzikie krzyki ofiar.
Borysław, 4 lipca
Inny pogrom, oprac. Andrzej żbikowski, „Karta” nr 6/1991.