Materiały śledztwa i proces sądowy wykazały i potwierdziły, że Imre Nagy i jego grupa, zgodnie ze swymi dawnymi poglądami rewizjonistycznymi, burżuazyjno-nacjonalistycznymi, stoczyła się w konsekwencji do sojuszu z najbardziej reakcyjnymi imperialistycznymi siłami burżuazji, do zdrady ustroju demokracji ludowej, węgierskiego ludu pracującego i socjalistycznej ojczyzny.
Kolegium Sądu Ludowego przy Sądzie Najwyższym WRL uznało skarżonych za winnych i wydało wyrok skazujący Imre Nagya, Míklosa Gimesa, Pála Malétera i Józsefa Szilágyiego na karę śmierci. Zoltán Tildy, Ferenc Donáth, Ferenc Jánosi i Miklós Vásárhelyi zostali skazani na kary od 5 do 12 lat więzienia. Sándor Kopácsi skazany został na dożywotnie więzienie.
Wyrok nie podlega apelacji. Wyroki zostały wykonane.
Budapeszt, 18-19 czerwca
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Przemówienie Gomułki w Stoczni Gdyńskiej na temat Jugosławii i Węgier. Gomułka ostro skrytykował partię jugosłowiańską, która rozbija jedność obozu socjalistycznego. Wystąpił też przeciw prasie zachodniej, która z konfliktu jugosłowiańskiego czyni narzędzie propagandy antykomunistycznej. Co do Węgier — oświadczył Gomułka, że są to konsekwencje tragicznych wydarzeń z roku 1956. Stracenie Nagya — to sprawa wewnętrzna Węgier.
Odczułem to przemówienie jako klęskę tej postawy moralnej, jaką Gomułka reprezentował. Można go tłumaczyć z pozycji politycznych i widzieć w tym nawet coś z heroizmu, bo przecież mówił wbrew sobie — i mówił tylko dlatego, by dać satysfakcję Związkowi Radzieckiemu. Gdzie jednak jest granica ustępstw i gdzie się kończy racja stanu, a zaczyna bezwład posłuchu?
W kraju mówi się, że Gomułka musiał tak powiedzieć, bo przecież przedtem były okólniki w tych sprawach i członkowie Biura Politycznego wypowiadali się z dezaprobatą wobec sprawy węgierskiej. Gomułka wziął na siebie całą brudną robotę i na tym polega jego heroizm i kunszt lawirowania nad przepaścią. Jak długo?
Warszawa, 30 czerwca
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Wierna
Przebieg VIII Plenum wzbudził bardzo żywe oddźwięki wśród społeczeństwa węgierskiego. Dzienniki informujące o Plenum rozchwytywane. Na ulicach Budapesztu gromadzą się grupy przechodniów komentujące nasze ostatnie wydarzenia.
Dziś przy okazji wizyty pożegnalnej u mnie poseł jugosłowiański Soldatić informował też o tym, że pracownicy poselstwa jugosłowiańskiego widzieli dziś na ulicach Budapesztu grupy młodych obywateli, dochodzące do 200 osób, które dawały żywy zewnętrzny wyraz poparcia stanowiska naszej partii.
Pracownica budapesztańskiego komitetu WPP, tow. Tonek poinformowała naszą czytelnię, że 23 bm. o godzinie 15 ma się odbyć tutaj pod pomnikiem Bema w Budzie demonstracja studentów tutejszych wyższych uczelni, celem wyrażenia solidarności ze stanowiskiem PZPR i narodu polskiego. Informacja ta znajduje potwierdzenie i ze strony niektórych studentów, wcale o to nie pytanych.
Wilman
Budapeszt, 22 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
W czasie dzisiejszych dwu wielogodzinnych wieców akademickich, młodzież domagała się odnowy życia na Węgrzech własną węgierską drogą. Wskazywano na przykład Polski i uchwały VIII Plenum PZPR, dla których wyrażano pełną sympatię. Były wystąpienia przeciwko ZSRR. Wysunięto między innymi żądanie opuszczenia Węgier przez wojska radzieckie, rozliczenia z zaciągniętych pożyczek z podaniem ich warunków, informacji o gospodarce węgierskim uranem, ponadto odbycia jawnego procesu Farkasa z udziałem w nim Rakosiego. Młodzież akademicka czyni starania, by dla wysuniętych postulatów pozyskać poparcie młodzieży robotniczej (zwłaszcza z kombinatu w Cseplu) i wojska.
Na wiecach propagowano planowaną na jutro manifestację pod ambasadą polską i pod pomnikiem Bema.
Budapeszt, 22 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Przed południem [23 października] przybyła do ambasady 3-osobowa delegacja węgierskich studentów w towarzystwie polskiego studenta, by wyrazić jednomyślność i solidarność z VIII Plenum KC PZPR i przekazać wyrazy sympatii dla KC PZPR zmierzają do rozwoju i zacieśnienia współpracy ze Związkiem Radzieckim na zasadach równości i braterstwa. Przytoczyłem część przemówienia tow. Gomułki z VIII Plenum o młodzieży, zwracając uwagę na konieczność ustrzeżenia się przed działaniem nierozważnym i prowokacją.
[...] O zamierzonych demonstracjach KC wiedział przedtem. Miały się one odbyć na tle 25 punktów, obejmujących żądania młodzieży w sprawie życia politycznego i gospodarczego oraz warunków młodzieży węgierskiej.
Budapeszt, 24 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Około godziny 14 [23 października] rozpoczęły się przemarsze młodzieży z domów akademickich i uczelni pod pomnik Kossutha [pod pomnik Petöfiego – od red.], a stamtąd Bema – obu węgierskich bohaterów walk 1848. [...] Do kilkudziesięciu tłumów pod pomnikami przemawiali przedstawiciele młodzieży, a pod pomnikiem Bema także pisarz [Péter] Veres. Demonstranci nieśli sztandary węgierskie, radzieckie i polskie, hasła przyjaźni z Polską, ZSRR, dużo napisów z żądaniem wycofania z Węgier wojsk radzieckich, o powrót do kierownictwa Nagya itp. Kolportowano ulotki, których znaczna część zawierała 25 punktów rezolucji młodzieży z wczorajszych wieców. [...]
Po zebraniu pod pomnikiem Bema znaczna część młodzieży wycofała się. Natomiast nowo przybyłe tłumy zresztą młodzieży przeszły pod parlament. Tam po długim oczekiwaniu przemówił Nagy, wzywając zebranych do spokojnego rozejścia się. Rozpoczęły się okrzyki i wezwania. Z parlamentu część demonstrantów udała się na plac Stalina, gdzie zniszczyła pomnik Stalina, a część pod budynek radia, gdzie zaczęła się strzelanina. Są ranni i zabici. Spłonęły samochody. Liczb nie sposób na razie ustalić. W pochodach i na wiecu uczestniczyli także wojskowi.
Od momentu zajść pod budynkiem radia zostały użyte gazy łzawiące i granaty, weszły czołgi. Sytuacja bardzo poważna.
Budapeszt, 24 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Przed wczorajszą demonstracją obok naszej ambasady przechodziło kilka małych grup, nie zatrzymując się i wznosząc okrzyki na rzecz przyjaźni polsko-węgierskiej. Grupy te zdążały nad Dunaj pod pomniki Kossutha [ [pomnik Petöfiego – od red.] i Bema.
3-osobowa delegacja Tow. Wiedzy Powszechnej złożyła ok. godz. 15 w ambasadzie dla Polskiego TWP wyrazy solidarności z VIII Plenum.
Członek delegacji Bonta poinformował radcę, że MSW zabroniło demonstracji, ale delegacja młodzieży uzyskała w Biurze Polit. Zezwolenie na odbycie demonstracji.
Ok. godz. 18 przed ambasadę przybyła na ciężarówce niewielka grupa medyków, której delegacja – mimo początkowego nie wpuszczania jej przez policjanta – weszła do ambasady i złożyła wyrazy solidarności z VIII Plenum.
Demonstranci powracając po zburzeniu pomnika Stalina (niedaleko od ambasady) do centrum miasta po drodze przed ambasadą wznosili okrzyki „niech żyją Polacy”. Dalej już wznosili okrzyki przeciw wojskom radzieckim, pozostającym na Węgrzech.
Budapeszt, 24 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Przysyłajcie pomoc zapowiedzianą waszą nr 14204. Uzgodniłem z wiceministrem Sebesem, że dostarczymy ją jednemu z tut. szpitali.
Po odbiór jej deleguję jutro na lotnisko w Budapeszcie do samolotu warszawskiego pracownika ambasady. W ciągu dzisiejszego wieczora Węgrzy podadzą czy i jaka potrzebna jest dalsza pomoc.
Budapeszt, 25 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
W godzinach rannych w dalszym ciągu powstawały w różnych punktach miasta drobne zajścia zbrojne. Około południa wezwano ludność do zaprzestania jakichkolwiek demonstracji, później nawet na rzecz partii i rządu. Zarządzono godzinę policyjną od 18.00 do 6.00 rano, wezwano ludność do pozostania w domach i zakładach pracy.
Wiadomość o zwolnieniu Gero [Ernő Gerő] i wyborze Kadara [Janos Kadar] wywołała duże zadowolenie i tłumne wyjście na ulice i place. Największe manifestacje odbyły się obok zburzonego pomnika Stalina i przed parlamentem.
Przed parlamentem wojsko bezpieczeństwa użyło broni, padło wielu zabitych i rannych. Wieczorem trwa obustronna słabsza strzelanina w różnych punktach miasta.
Zginął obywatel polski Tracz Władysław, stały mieszkaniec Budapesztu.
[...]
Sytuacja w dalszym ciągu naprężona.
Budapeszt, 25 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Jesteśmy w Budapeszcie. Pomoc ambasadora zapewniona. Sytuacja w stolicy i prawdopodobnie w kraju poważniejsza niż wynika z Waszych wiadomości. W mieście toczą się walki. Strzelają z karabinów maszynowych i czołgów. Powstańcy żądają wycofania wojsk radzieckich, wojsk bezpieczeństwa i zapewnienia porządku przez armię węgierską. Kombinat Csepel strzeżony przez robotników, którzy nie dopuszczają nikogo.
Żądania nie wydają się być skierowane przeciwko ustrojowi. Dotyczą one amnestii dla walczących, demokratyzacji, wielopartyjnych wyborów, rewizji procesów politycznych, ukarania Rakosiego, Farkasa, Geroego i innych. Żądają pełnej suwerenności.
Obie strony odnoszą się z sympatią do Polski.
Budapeszt, 26 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Od rana nasilenie działań zbrojnych znacznie wzrastało. W śródmieściu i na Budzie przeważały wystąpienia grup z bronią ręczną oraz wojsk radzieckich i bezpieczeństwa z czołgami i tankietkami. Od przedpołudnia do około godz. 17 demonstracje znacznych tłumów głównie przeciwko obecności i udziałowi wojsk radzieckich i bezpieczeństwa wew., o samodzielność i niezależność Węgier, o pociągnięcie do odpowiedzialności Rakosiego, Farkasa, Gerőgo i innych. Komunikacja miejska i zakłady przemysłowe w dalszym ciągu nieczynne, za wyjątkiem piekarń, elektrowni, gazowni i wodociągów. Na przedmieściach i wokół Budapesztu rozwijały się działania przy pomocy broni ciężkiej. Zamilkły wystąpienia chuligańskie, niszczenie i podpalanie księgarń itp. Nadzwyczajne wydania dzienników stolicy podkreślają charakter walki o samodzielność i demokratyzację kraju, żądają powszechnej amnestii. Odcinają charakter działania młodzieży od wystąpień chuligańskich i antyustrojowych. W mieście z niecierpliwością oczekiwano na program i oświadczenie KC WPP oraz powstanie nowego rządu z Nagyem na czele. [...]
Po oświadczeniu KC WPP ogłoszono amnestię i utworzenie rad robotniczych w zakładach pracy, utworzenie rad robotniczo-żołnierskich w Szolmoku, wezwanie Nagya do górników w Pecs. Od godz. 18 działania zbrojne w Budapeszcie znacznie osłabły, godzinami prawie całkowicie zanikały. Późnym wieczorem w mieście rzadkie strzały broni ręcznej i ciężkiej. Broń złożyły dotychczas nieliczne drobne grupy, chociaż czas warunkujący amnestię minął. Składu nowego rządu dotychczas nie podano.
Budapeszt, 27 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Rano MSW ogłosiło, że w większości broń została złożona. Wobec jednak dalszych zbrojnyc akcji użyte zostały wojska dla oczyszczenia miasta. Od godz. 10 rano do odwołania obowiązuje zakaz wychodzenia na miasto.
[...] Położenie na prowincji bardzo ciężkie i poważne. [...]
Ambasador radziecki [Jurij] Andropow w rozmowie telefonicznej ze mną, dając wyraz zadowoleniu z rozwoju sytuacji w Polsce, potwierdził bardzo wielkie ilości zabitych i rannych oraz konieczność pomocy dla rannych i rodzin zabitych.
[...]
Wojsko węgierskie wezwano nie podpisanymi ulotkami do spełniania rozkazów dowódców, do walki przeciw kontrrewolucjonistom, o przywrócenie porządku.
Oceniamy sytuację jako poważną w dalszym ciągu. Wystąpienia zbrojne popiera znaczna część ludności w tej intencji , że wypowiada się za demokratyzacją, walką z wypaczeniami, za ustanowieniem prawidłowych stosunków ZSRR, a nie przeciw ustrojowi i władzy ludowej. Elementy antyrewolucyjne i antyludowe wykorzystują sytuację przeciw demokracji ludowej, ustrojowi ZSRR.
Budapeszt, 27 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Na ponowne dzisiejsze zapytanie o potrzebę pomocy w lekarstwach wiceminister Sebes, który nie dał odpowiedzi na poprzednie pytanie, prosił gorąco o krew i plazmę, a ponadto o środki przeciwtężcowe, gaz Odema, zastrzyki uśmierzające ból, antybioticum, środki opatrunkowe i środki polepszające krążenie.
Depeszujcie kiedy będzie samolot, celem zorganizowania odbioru. W drodze powrotnej zamierzamy wykorzystać samolot dla odesłania części delegatów przebywających w Budapeszcie.
Budapeszt, 27 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Komitet Centralny naszej Partii, cała nasza Partia, cały naród polski z największym bólem i głębokim niepokojem słucha tragicznych wieści dochodzących z Waszego kraju. Jesteśmy wstrząśnięci rozlewem krwi bratniej i pożogą, która niszczy Waszą stolicę. Dlatego prosimy Was o przekazanie naszym braciom węgierskim – członkom WPP, całej węgierskiej klasie robotniczej – całemu narodowi węgierskiemu, tak nam serdecznie bliskiemu, nastepującego apelu.
Bracia Węgrzy!
W tych tragicznych dla Was dniach uważamy, że nie wolno nam milczeć. Od stuleci łączy nasze narody wspólne umiłowanie wolności. Walczyliśmy o nią ramie przy ramieniu w zeszłym stuleciu przeciw zaborczym monarchom. Walczyliśmy o nią lat temu dwanaście przeciw hitlerowskiemu faszyzmowi, przeciwko rodzinnym obszarnikom i fabrykantom. I nawet w ostatnich dniach równocześnie i solidarnie, Wy i my, podjęliśmy walkę o socjalistyczną demokratyzację w naszych krajach, o równość i suwerenność w stosunkach między państwami socjalistycznymi.
To wszystko daje nam prawo zwrócenia się do Was z gorącym wezwaniem.
Bracia Węgrzy!
Zaprzestańcie rozlewu krwi bratniej!
Znamy program Rządu Jedności Narodowej Węgier, program demokracji socjalistycznej, poprawy bytu, tworzenia Rad Robotniczych, pełnej suwerenności narodowej, wycofania wojsk radzieckich z Węgier i oparcia przyjaźni ze Związkiem Radzieckim na leninowskich zasadach równości.
Dalecy jesteśmy od wtrącania się w Wasze sprawy wewnętrzne. Sądzimy jednak, że program ten odpowiada interesom narodu węgierskiego i całego obozu pokoju. Wydaje nam się, że z tym programem zgodzić się mogą wszyscy patrioci węgierscy, również ci, którzy są dziś po drugiej stronie barykady.
Myślimy, że program Rządu Jedności Narodowej Węgier odrzucić mogą tylko ci, którzy by chcieli zawrócić Węgry z drogi socjalizmu.
Apelujemy szczególnie gorąco do węgierskiej klasy robotniczej, na której spoczywa główna odpowiedzialność za losy kraju, aby broniła władzy ludowej i socjalizmu, aby broniła drogiej Wam i nam jedności obozu socjalizmu na wspólnych Wam i nam zasadach równości i suwerenności wszystkich krajów.
Bracia Węgrzy!
Wy i my jesteśmy po tej samej stronie, po stronie wolności i socjalizmu. Wołamy do Was: dość krwi, dość zniszczeń, dość walki bratobójczej. Niechaj pokój zapanuje na Węgrzech, pokój i jedność narodu, tak Wam niezbędna dla realizacji szerokiego programu demokratyzacji, postępu i socjalizmu, który wysunął Wasz Rząd Jedności Narodowej.
Komitet Centralny Władysław Gomułka
I Sekretarz KC PZPR
Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej
Józef Cyrankiewicz
Członek Biura Politycznego KC PZPR
Prezes Rady Ministrów PRL
Warszawa, 28 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
W dniu dzisiejszym sytuacja się pogorszyła – grupy powstańcze aktywizują się. Zajęły redakcję „Szabad Nep”, dwa komitety dzielnicowe, gdzie zabrali broń, jedną z centrali telefonicznych – obiekty te zostały wzięte bez walki przy pomocy taktyki tłumnego otaczania i rozbrajania.
Zapowiedzi Nagy[a] nie są realizowane, gdyż węgierskie kierownictwo boi się wyprowadzenia wojsk radzieckich z miasta i nie ufa własnym siłom zbrojnym. Uzbrajanie milicji robotniczej idzie bardzo powoli i niekonsekwentnie. Kredyt moralny Nagy[a] szybko topnieje.
Dzisiejsza druga rozmowa z kierownictwem ujawniła wyraźną zmianę w ich postawie – dezorientację i bezradność. Komitet Rewolucyjny inteligencji, z którym rozmawialiśmy, jak również przewodniczący CRZZ – Gaspar – stwierdzili, że Nagy wskutek braku zdecydowania pozostaje w tyle za żądaniami mas i że traci się ostatnią szans na polityczne opanowanie sytuacji. Podają oni, że Nagy jest więźniem stalinowskiego aparatu.
Budapeszt, 29 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
A więc – po rozmaitych perypetiach, protekcjach, zaklęciach – jestem na pokładzie samolotu odwożącego do Budapesztu kolejny transport polskiej krwi i lekarstw. Pod skrzydłami – bezbrzeżna Syberia chmur. Potem następuje przejaśnienie, widać zardzewiałe pola, nieruchome drogi i tory, Węgry.
[...]
... Lądujemy na prawie pustym lotnisku. Otacza nas grupa zbrojnych cywilów i żołnierzy z trójkolorowymi opaskami i naszywkami. Niektórzy mają swoje naszywki na krepowej, żałobnej podkładce. Wolimy nie pytać, co to znaczy.
[...]
Ciemna, pusta ulica. O kilkadziesiąt metrów od nas majaczą czarne kadłuby czołgów.
– Stoj, kto idiot?
Żołnierzyk kuli się z zimna i strachu, ma białe, rozbiegane oczy, zgrabiałymi palcami przewraca kartki naszych niepojętych paszportów. zdaje się, że nie bardzo dociera do niego tłumaczenie, kim jesteśmy i po co idziemy o tej porze do parlamentu. ale w końcu macha ręką:
– Prochodi!
Znowu długa, pusta ulica, ale jaśniejsza i szersza. Na rogach tabliczki z wydrapaną nazwą. To jedna z głównych ulic Budapesztu – Andrassi-ut. Zdrapane litery składały się na nazwisko Józefa Stalina.
Idziemy niezupełnie pewni kierunku. Rzadko spotykamy przechodniów, za to co pewien czas mijają nas w grzechoczącym pędzie szczelnie zatrzaśnięte samochody pancerne. sprawiają wrażenie nieobsadzonych przez człowieka, żyjących samodzielną energią mechanizmów, kontaktujących się ze światem jedynie czułkami luf. Mimowoli przysuwamy się do murów.
Znowu pusto. Przyśpieszamy kroku. Na końcu ulicy zgromadzili się jacyś ludzie. zanim jednak docieramy do nich, z przecznicy wypada motocykl, na którym siedzą dwaj oficerowie węgierscy. Błyskawicznie, jak w sztuce karcianej, rozwija się talia białych ulotek – motocykl zawraca i znika – ulotki powoli upadają na bruk. Tekst jest krótki, niewyraźnie odbity na powielaczu, z paru znajomych węgierski h słów nie potrafimy wyłowić sensu. Zbliżamy się do grupki, którą dostrzegliśmy z daleka – są to młodzi chłopcy, niektórzy też mają w rękach te same ulotki.
– Sprechen Sie deutsch? Parlez vous franais? Speake you english?
Okazuje się, że chłopcy znają trochę rosyjski – tylko ten język był wykładany w szkołach. Kiedy dowiadują się, kim jesteśmy, zapraszają nas do jakiegoś małego mieszkanka, o ścianach obwieszonych mnóstwem fotografii rodzinnych. Zjawia się gospodarz- krępy, wąsaty robotnik. Ściskając nam dłonie, wymienia jedno z pospolitych węgierskich nazwisk. częstujemy się wzajemnie papierosami - i któryś z chłopców przystępuje do tłumaczenia ulotki. Jest ona podpisana przez grupę wojsk artylerii przeciwlotniczej, zawiera zaś przede wszystkim żądanie opuszczenia Budapesztu przez Rosjan jutro do godziny 12-ej.
– Wszyscy tego chcemy – komentuje nasz kilkunastoletni tłumacz. – To najważniejsze.
Inni zgodnie kiwają głowami. Gospodarz z wahaniem pyta o Polskę i wbija w nas wzrok pełen nadziei...
Budapeszt, 30 października
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Znowu błądzenie po nieznajomych ulicach. powstańcze posterunki, życzliwie wskazujące drogę. Jakieś auto z wydętym niby żagiel trójkolorowym sztandarem. Dwaj młodzi oficerowie, odprowadzający nas prawie do celu. i wreszcie – wielki, pusty, ciemny plac przed kopulastym masywem parlamentu. Obchodzimy go ze wszystkich stron, szukając wejścia.
[...]
Teraz główne wejście jest zamknięte i głuche. Żadnego innego też nie potrafimy znaleźć. Gotowiśmy już zrezygnować, kiedy cicho podjeżdża jakieś auto. Krzysztof dopada drzwiczek i po francusku zaczyna tłumaczyć siedzącemu obok szofera pasażerowi, że jesteśmy polskimi dziennikarzami i chcemy się dostać do parlamentu, aby porozmawiać z kimś z członków rządu. Pasażer – niewysoki, młodo wyglądający brunet – uśmiecha się:
– Par exemple, avec moi?
I po chwili jesteśmy w parlamencie.
Nasz rozmówca nazywa się Géza Losonczy. Jest znanym działaczem lewicy komunistycznej, przez szereg lat odsuwanym i prześladowanym. Ministrem stanu i członkiem ścisłego gabinetu został dopiero dzisiaj. [...] Dość długo błądzimy razem z nim po mrocznych korytarzach, pełnych purpury i secesyjnych złoceń. Jest coś niesamowitego i groteskowego zarazem w tym opuszczonym przez ludzi cesarsko-królewskim przepychu. Słabo pełgające kandelabry rozsnuwają widmowe cienie. Dywany tłumią nasze kroki. Wydaje się, że kiedy odwrócę głowę, dojrzę kogoś bezszelestnie stąpającego za nami. Człowieka? Historię?
Ale oto duży, oświetlony pokój, pełen tytoniowego dymu. Tutaj oraz w dwu przyległych gabinetach pracują członkowie rządu, a wraz z nimi – kilku literatów i dziennikarzy. Do pokoju ciągle ktoś wchodzi, nie prężący się na baczność żołnierze, robotnicy z wypisanymi na kartkach z zeszytu postulatami, nieogoleni studenci. Nikt nie sprawdza przepustek, nie mówi: „zaraz was zamelduję”, każdy zmierza prosto do tego, z kim chciał rozmawiać. Rozmowy toczą się na stojąco, pośrodku pokoju i we wszystkich jego kątach. Ktoś telefonuje, ktoś oparł się o parapet i dużymi, nerwowymi literami zapisuje kartki notesu. [...]
Nasz wywiad jest chaotyczny i nie ma w nim ciągłości. Coraz to zjawiają się nowi rozmówcy, poprzednich odwołuje ktoś do innych zajęć. Rozmawiamy o wszystkim: o charakterze węgierskiej rewolucji, o krystalizującym się programie rządu jedności narodowej, o postulatach komitetów rewolucyjnych, o perspektywie na najbliższe godziny i dni.
Budapeszt, 30 października
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Opuszczamy parlament, chociaż proponują nam, abyśmy zostali do rana – na mieście może być nie najbezpieczniej. Kiedy się jednak upieramy, otrzymujemy eskortę – dwóch żołnierzy z automatami i ruszamy. Na dole trafiamy przez omyłkę do jakiejś sali, gdzie cały oddział żołnierzy układa się pokotem do snu. Kiedy jest ich tylu, szczególnie rzuca się w oczy identyczność węgierskiego umundurowania z radzieckim. Nic wszakże nie pomogło: rewolucja zerwała pagony, przypięła trójkolorowe kokardy – i armie wczoraj bliźniacze stanęły naprzeciw siebie...
Na ulicy spotykamy tych samych oficerów, którzy przed kilkoma godzinami wskazali nam drogę do parlamentu.
– No jak, rozmawialiście z rządem? Co mówią – czy Rosjanie wyjdą z Budapesztu?
– Mówią, że wyjdą.
[...]
Gęstnieje budapesztańska noc, pochłania wszystko: drobne sylwetki wartowników, brutalne kontury czołgów, zwisające z domów trójkolorowe i żałobne flagi. Jest cicho – ani szczęknięcia gąsienicy, ani wystrzału, ani jęku.
Budapeszt, 30/31 października
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Dziś około południa grupy ludności Budapesztu ze sztandarami narodowymi i żałobnymi manifestowały milcząco w pochodach w kilku rejonach miasta. Wraz z manifestacjami powstała strzelanina i wybuchy granatów. Nad miastem pojawiły się samoloty patrolujące, a po ulicach patrole radzieckich aut pancernych. Czołgi radzieckie pozostają na pozycjach. Drogi wyjściowe z miasta kontrolują oddziały radzieckie. W mieście coraz więcej milicji robotniczej. Ruch ludności na placach i ulicach bardzo wzmożony.
Budapeszt, 30 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
My, Żołnierze Wojska polskiego [Polskiego – od red.] zwracamy się z prośbą do Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i domagamy się skrócenia służby wojskowej w wojskach Art. Op. lot. z trzech lat służby ponownie na dwa lata. Gdyż w zupełności uważamy, wystarczy dwuletnia służba wojskowa.
Również domagamy się zlikwidowania doradców Radzieckich w Wojsku polskim [Polskiego – od red.]. Oraz wycofania jednostek radzieckich stacjonujących w Polsce do Związku Radzieckiego. Żądamy zniesienia spółdzielń produkcyjnych, gdyż to jest gnębienie i ciemiężenie chłopa. Oraz żądamy zniesienia obowiązkowych dostaw dla państwa. Gdyż chłop sam nie zużyje, lecz nadwyżkę sprzeda. My żołnierze jw. 56.62 popieramy nowo wybrany Rząd Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej i Komitet Centralny z Władysławem Gomułką na czele. Popieramy bohaterski Lud węgierski, który walczy o swoją wolność i niepodległość.
Żądamy w Polsce całkowitej niepodległości i suwerenności. Jesteśmy gotowi za to przelać krew.
Precz z dyktaturą.
Pisali żołnierze J. W. 56.62 „A”
Hel
30 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Bracia Węgrzy!
My, zgromadzeni na wiecu studenci warszawscy przesyłamy Wam słowa poparcia i pełnej solidarności dla Waszej walki o suwerenność i demokkrację.
Żądamy wycofania wojsk radzieckich z Węgier przed złożeniem broni przez powstańców. Protestujemy jak najostrzej i potępiamy interwencję zbrojną wojsk radzieckich przeciwko walce waszego narodu.
Potępiamy jak najostrzej wystąpienie w ONZ ambasadora Sobolewa oraz artykuły w prasie radzieckiej jako oszczercze i fałszywe.
Szczególnie popieramy Wasze żądanie wypłacenia przez rząd radziecki odszkodowania z[a] straty spowodowane interwencją wojsk radzieckich na Węgrzech oraz żądanie wydania ludowi węgierskiemu osób winnych rozlewowi krwi, w celu wymierzenia sprawiedliwości. W Naszej słusznej walce jesteśmy z Wami. Zobowiązujemy się do udzielenia Wam pomocy.
Niech żyje przyjaźń Polsko-Węgierska!
Niech żyją wolne niepodległe i socjalistyczne Węgry!
[Warszawa], 30 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Przyszła Hanka. Zmęczona, niewyspana. Marian wsiadł na nią:
– Dziewczyno, co ty wyprawiasz?
Hanka próbuje się tłumaczyć: w gmachu byłego „Szabad Nép” nadawała dalekopisem korespondencję do Warszawy. Zrobiło się bardzo późno, nie miało sensu nocą wracać do hotelu. Została do rana, powstańcy zaopiekowali się nią: nakarmili, przyciągnęli miękki fotel, przykryli jakąś zerwaną portierą czy firanką.
Hanka jest niewyczerpaną entuzjastką. Czasem to męczy, ale niekiedy – zaraża. Bez takich ludzi jak ona, zawsze z nieomylnym zapałem angażujących się po stronie słusznej sprawy, niemożliwe byłyby rewolucje. W Budapeszcie musi być wiele jasnowłosych węgierskich Hanek. Nie dziwię się, że jest całym sercem z nimi, że dumnie obnosi przypiętą do piersi trójkolorową kokardę.
Budapeszt, 31 października
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Południe. Z Budapesztu wytaczają się ostatnie radzieckie czołgi. Na ulicach – tłumy. A mury, wystawy, tablice ogłoszeniowe krzyczą koślawymi literami: „Nie wierzymy Imre Nagyowi!”, „Rosjanie – do domu!”, „Strajk powszechny aż do wycofania się Rosjan z całych Węgier!”.
Gdzieniegdzie widać ślady niedawnych walk. Narożnik pocięty kulami, kostka wydarta z bruku, chodnik usłany szkłem. Zwracają uwagę pozbawione szyb wystawy sklepów, na których w nienaruszonym porządku ustawione są buty, zabawki, butelki wina. Nie sięga po nie żadna chciwa ręka...
Ale oto księgarnia towarzystwa przyjaźni węgiersko-radzieckiej. Przyjaźń tę rozstrzelano i rozdeptano czołgami. Teraz przed zdemolowanym lokalem wygasa długi, płaski kopiec z książek. W popiele świeci jakiś osmalony strzęp. Poznaję po charakterystycznym druku: „O trwały pokój, o demokrację ludową...”.
Budapeszt, 31 października
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Usiłujemy uchwycić sens niezliczonych ulotek i odezw, gęsto rozplakatowanych na ulicy. W jakimś brudno powielonym apelu powtarza się nazwisko [Józsefa] Mindszentyego [prymasa Węgier] – chodzi o jego uwolnienie, które zresztą podobno dziś się już urzeczywistniło. W poprzek odezwy ktoś napisał czerwonym ołówkiem: „Nem kell kommunizmus!”. Ten sam odręczny napis spotykamy jeszcze kilkakrotnie. Zagadnięty przez nas starszy pan w podniszczonym paletku i wyrudziałym kapeluszu zna niemiecki i ochoczo wyjaśnia:
– To znaczy „nie chcemy komunizmu”.
Po czym z własnej inicjatywy dodaje:
– Nikt u nas nie chce komunizmu. Od najmniejszego dziecka do starca, nikt nie chce komunizmu. Mamy go dość na zawsze!
Budapeszt, 31 października
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Pusty, krótki zaułek. Tylko u jego obydwu wylotów stoją spore grupy ludzi, którzy w milczeniu obserwują uzbrojonych chłopaków z trójkolorowymi opaskami, oblegających jakiś dom. O kilka kroków czeka otwarty samochód.
To trwa polowanie na ukrywających się awoszów [funkcjonariuszy węgierskiej służby bezpieczeństwa]. Podchodzimy bliżej w chwili, kiedy gwardziści wywlekają z klatki schodowej dwu bladych mężczyzn w cywilu. Jedni i drudzy wyglądają na nie więcej niż dwadzieścia lat.
[...]
Powstańcy wpychają awoszów do samochodu, po czym sami się ładują, otaczając aresztowanych ze wszystkich stron. Samochód rusza. Ludzie zgromadzeni u wylotu ulicy zaczynają krzyczeć i groźnie wymachiwać rękami. Powstańcy podnoszą zaciśnięte w dłoniach rewolwery, zasłaniają awoszów przed złorzeczącym tłumem. Samochód powoli przebija się przez niechętnie ustępującą ludzką ścianę.
Budapeszt, 31 października
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
W Budapeszcie noc bez działań zbrojnych. Rano również spokój. Większość wojsk radzieckich wycofała się przed świtem z Budapesztu. Pozostałe, które znajdują się przed ambasadą radziecką, MON i MSW opuszczą Budapeszt w ciągu dnia dzisiejszego. Rząd stwierdził, że zarzuty przeciw Mindszenthyemu [Józsefowi Mindsztyemu – od red.] były bezpodstawne, a zarządzenia wobec niego bezprawne. Mindszenthy [József Mindszenty – od red.] objął urząd prymasa węgierskiego. Powstał Komitet Centralny Węgierskiej Partii Socjaldemokratycznej.
Budapeszt, 31 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
W dniu 30 października br. z inicjatywy studentów Wyższej Szkoły Rolniczej i Studium Nauczycielskiego w Olsztynie odbył się wiec solidarnościowy z powstańcami węgierskimi, w którym wzięło udział około 10 tys. osób (w większości młodzież).
Manifestanci na wniosek studenta uchwalili, aby Plac Armii Czerwonej przemianować na Plac Powstańców Węgierskich. Przyjęto również rezolucję-list do narodu węgierskiego.
W czasie wiecu wznoszono okrzyki oraz niesiono hasła i transparenty o treści antyradzieckiej i przeciwko organom bezpieczeństwa.
Grupy manifestantów udających się na wiec zerwały tabliczki z nazwą Pl. Armii Czerwonej, przybijając na ich miejsce tabliczki z napisem „Plac Powstańców Węgierskich”. Grupa kolejarzy przeciwstawiła się dokonaniu tej samowolnej zmiany nazwy placu.
Warszawa, 31 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
W dniu 30 X 1956 r. z inicjatywy Studentów Wyższej Szkoły Rolniczej i Studium Nauczycielskiego w Olsztynie o godz. 14-tej została zorganizowana manifestacja solidarności z powstańcami węgierskimi. Manifestanci, wśród których przeważali studenci WSR, przed godz. 14-tą została zorganizowana manifestacja solidarności z powstańcami węgierskimi. Manifestanci, wśród których przeważali studenci WSR, przed godz. 14-tą wyruszyli z terenu szkoły, udając się ulicami miasta na Plac Armii Czerwonej, gdzie były już ustawione flagi polska i węgierska oraz znicze przez uprzednio przybyłą grupę studentów w ilości około 20 osób. Przy zapalonych zniczach 4 studentów zaciągnęło wartę honorową. Kiedy pochód wszedł na Plac Armii Czerwonej, czołówka niosąca wieńce odłączyła się i złożyła je pod flagami przy zniczach. Następnie pochód udał się ulicami miasta na Plac Gen. Świerczewskiego, gdzie odbył się więc, który zgromadził około 10 tys. osób. Od pochodu odłączyła się grupa studentów, która przybiła przygotowane uprzednio 3 tabliczki z napisem „Plac Powstańców Węgierskich” obok nazwy „Plac Armii Czerwonej”.
Przyglądająca się powyższemu grupa ludzi, wśród których przeważali kolejarze, sprzeciwiała się postąpieniu studentów nawołując pod ich adresem: „nie uda wam się zakłócić przyjaźni polsko-radzieckiej. Armia Czerwona wyzwoliła nas, a wy na nią rzucacie paszkwile”. Jak wy możecie krzyczeć „przecz z bezpieką” kiedy oni pierwsi stanęli w obronie władzy ludowej, walczyli z bandami, wznosząc okrzyki „niech żyje Urząd Bezpieczeństwa” - smarkacze do domu, uczyć się, a nie manifestować.
W trakcie obustronnej wymiany zdań nie doszło do rękoczynów, lecz studenci obawiając się robotników wycofali się i udali się na wiec na Plac Gen. Świerczewskiego.
[...]
Na uwagę zasługuje fakt, że gdy mówcy [m.in. I Sekretarz KW PZPR tow. Tomaszewski] podkreślali konieczność przyjaźni ze Związkiem Radzieckim, to grupy studentów skandowały: „Precz z ruskami”, „Sowieci do domu”, „Rokossowski do domu”, „Kostek do domu” itp. Na wznoszony okrzyk mówcy - „niech żyje przyjaźń polsko-radziecka” - grupy studentów gwizdały i skandowały: „nie chcemy”, „precz” itp.
Kiedy zabierający głos powoływali się na słowa tow. Gomułki i jego program, to studenci krzyczeli: „nie zastawiajcie się Gomułką i jego programem”. W czasie trwania wiecu grupy studentów wielokrotnie skandowały: „Precz z bezpieką”, „Milicja z nami”, „Wolna Polska – wolne Węgry”, „cały Olsztyn z nami”, „Wojsko z nami” itp.
Olsztyn, 31 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Rano przyszli studenci, znajomi któregoś z naszych dziennikarzy. Wśród nich – drobna, puszystowłosa dziewczynka z wielkim automatem, groźnie wystawionym lufą do przodu. Zapytana, czy umie strzelać, bardzo się rozgniewała.
Budapeszt, 1 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Przechodzę przez plac, na którym pierwszego dnia rewolucji zwalili go z piedestału. Dokładniej, przecięli acetylenem na wysokości kolan. Został pomnik jedyny w swoim rodzaju: para ogromnych butów na wysokim postumencie. Z prawej cholewy sterczy jeszcze filuterny wiecheć – zaprasza nowego chętnego, aby wlazł w te buty...
Ten, do którego należały one dawniej, przeniesiony został o kilka ulic od placu swego imienia I ciśnięty na bruk. Głuchym echem rozlega się miarowe kucie. Mosiężny gigant zamienia się w kupę nieforemnych odłamków.
Każdy chce mieć na pamiątkę kawałek Stalina.
Budapeszt, 1 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Ostatnio wydarzenia węgierskie weszły w nową, groźną fazę. Coraz wyraźniej biorą górę elementy reakcyjne. Podstawy ustroju socjalistycznego są zagrożone. W całym kraju szerzy się chaos i rozprężenie. Bandy reakcyjne dokonują samosądów i bestialsko mordują komunistów.
Polska klasa robotnicza i cały nasz naród z najgłębszą troską patrzą na ten rozwój wypadków. Siły reakcji, które pchają Węgry do katastrofy, spotkają się w Polsce ze zdecydowanym potępieniem.
Nasza partia wierzy, że klasa robotnicza i masy pracujące Węgier potrafią zjednoczyć się i odeprzeć zamachy reakcji.
Stoimy na stanowisku, że sprawę obrony i utrzymania władzy ludowej i zdobyczy socjalizmu na Węgrzech mogą rozstrzygnąć wewnętrzne siły ludu węgierskiego z klasą robotniczą na czele, nie zaś interwencja z zewnątrz.
Warszawa, 1 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Wydarzenia w świecie rozwijają się z ogromną szybkością. Bohaterskie i nieszczęsne Węgry stały się widownią wielkiej tragedii narodowej. [...]
Wczoraj wojska radzieckie wkroczyły ponownie na teren Węgier. Nie znamy motywów, które spowodowały tę decyzję. Wiemy, że w toku walki, którą naród węgierski toczył o wolność i demokrację, a którą gorąco poparł naród polski, doszły do głosu siły wrogie wolności i demokracji. Morderstwa, samosądy, anarchia i ogólne rozprzężenie zapanowały w tym nieszczęśliwym kraju.
Mimo tych wszystkich faktów rząd polski uważa, że interwencja zbrojna obcych wojsk jest rzeczą złą – nawet, gdy czynią to one w imię obrony wolności i socjalizmu – jeżeli naród węgierski, węgierska klasa robotnicza tego sobie nie życzą.
Warszawa, 2 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Warszawski Okręg Wojskowy
Żołnierze wyrażają obawę, że siły reakcji na Węgrzech będą zdolne oderwać Węgry od obozu socjalizmu. Za rozwój tragicznych wypadków na Węgrzech i wzrost nastrojów antyradzieckich kadra obciąża bezpośrednio Związek Radziecki, zwłaszcza za zbrojną ingerencję oddziałów radzieckich. W związku z tym spotyka się w jednostkach następujące pytania i wypowiedzi:
czy teza, że ZSRR jest przodującym krajem socjalizmu, a KPZR przodującą partią komunistyczną jest obecnie słuszna,
dlaczego ZSRR ingerował zbrojnie w wewnętrzne sprawy Węgier, powodując zaostrzenie się sprzeczności na Węgrzech, nienawiść do ZSRR, rozlew krwi i w konsekwencji zerwanie z Układem Warszawskim,
ZSRR nie może być obecnie nazywane inaczej jak agresorem,
Płk Kalinowska
Warszawa, 2 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Trochę odrapaną, ale dzielną warszawką wyruszamy o świcie w kierunku północnozachodnim.
Nasza czteroosobowa ekipa dziennikarska z Hanki, Mariana, Zygmunta i mnie. Jedzie też z nami […] dobroduszny szczerbaty Istvan – to on właśnie wystarał się o wóz – i kierowca Béla, wesoły przystojniak, podobny do bohaterów filmów włoskich. Niestety, nie ma takiego języka, w którym moglibyśmy się z nim porozumieć […].
Mimo wczesnej pory, na mieście ruch. Jacyś ludzie zamaszyście zmiatają z chodników odłamki szkła, inni naprawiają szyny tramwajowe, podnoszą wywrócone wagony. Mijamy grupki robotników z przewieszonymi przez ramię torbami – wygląda na to, że idą do pracy, ale trudno uwierzyć w tak szybki odzew na wczorajsze apele. Pytamy Istvana, co o tym sądzi – jego z kolei dziwi nasza nieufność: naturalnie, że idą do pracy!
Wyjeżdżamy w wąskie uliczki Budy, z początku wielkomiejskie, z szyldami i wystawami, później coraz skromniejsze, ani na chwilę nie przypominające jednak slumsów, które widziałem na peryferiach innych stolic. Łagodnie i niepostrzeżenie ulica przechodzi w szosę, otoczoną rzadkimi szeregami jesiennych, pokrytych szronem, ale na wpół jeszcze zielonych buków i dębów.
Ogarnia nas nieoczekiwana wesołość. Czujemy się tak, jak gdybyśmy przekroczyli nie tylko granicę miasta, ale również – granicę nieznośnego napięcia nerwowego, w którym żyliśmy od kilku dni, długich jak lata. Spokojny, nudnawy, „politycznie obojętny” krajobraz wiejski wyzwolił w nas znienacka nieodpartą potrzebę zapomnienia o trudnej historii, której jesteśmy świadkami, oddania się myślom pogodniejszym, łatwiejszym, po prostu: nie tutejszym. Zaczynamy oplotkowywać swoje redakcje, potem prześcigamy się w opowiadaniu najstarszych i najgłupszych kawałów, wreszcie Zygmunt intonuje jakąś nonsensowną piosenkę: „Oj, mambo, mambo Italiano…”. Nie zna, naturalnie, dalszych słów, ale to nam nie przeszkadza, wszyscy podchwytujemy: „Oj, mambo…” Istvan i Béla również nam towarzyszą.
Tymczasem warszawka energicznie pożera kilometry. Mijamy dymiące kominy Tatabánya – znanego ośrodka górniczego, który w dniach powstania dał Budapesztowi jedną z najdzielniejszych drużyn bojowych. Okrążamy wąskie jeziorko Tata i wjeżdżamy na szosę, prowadzącą do miasta Komárom – węzła kolejowego na granicy czechosłowackiej.
„Oj, mambo, mambo Italiano…”
I nagle piosenka grzęźnie w gardle. Z przeciwnej strony przybliża się znajomy warkot. Zwalniamy bieg i zjeżdżamy na prawo, prosto pod krzywy ganek niedużej wiejskiej karczmy. Zielony pancerny stwór przemyka obok nas i ginie za horyzontem.
Budapeszt, 3 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Moja ocena jest następująca.
Społeczeństwo Węgier w swej masie nie chce powrotu do kapitalizmu, chce się bronić przed kontrrewolucją i przed powrotem do polityki Rakosiego-Geroego [Mátyás Rákosi, Ernő Gerő], która spowodowała obecną katastrofę. Znaczna większość Węgrów dąży do zachowania – w obecnej sytuacji – głównych zdobyczy socjalizmu węgierskiego, jak utrzymanie nacjonalizacji podstawowych środków produkcji, dokonanej reformy rolnej i wzajemnych zdobyczy socjalnych. [...] Węgrzy podkreślają swoje dążenia do niezawisłości kraju w oparciu o podane wyżej zasady. W Budapeszcie terror ustaje. Główne zagadnienie stawiane wciąż przez Węgrów to wyjście wojsk radzieckich i niezależność.
Budapeszt, 3 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Warszawa. Pismo w sprawie uruchomienia komunikacji kolejowej na linii Węgier z krajami sąsiadującymi
Prosimy o przeprowadzenie rozmów z kierownictwem Rządu i Min[inisterstwa] Komunikacji na temat możliwości szybkiego uruchomienia komunikacji kolejowej. Chodzi o umożliwienie kontynuowania z naszej strony dostaw do Węgier, szczególnie węgla i koksu, oraz dostaw pomocy materiałowej, jak szkło i cement. W uruchomieniu transportu kolejowego chodzi zarówno o komunikację do Węgier, jak i tranzyt do krajów sąsiadujących.
[Warszawa], 3 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Pomorski Okręg Wojskowy
W jednostkach obserwuje się zaniepokojenie sytuacją międzynarodową, szczególnie wypadkami na Węgrzech. Były dyskusje, czy w Polsce może zaistnieć podobna sytuacja, jak na Węgrzech. Interwencja wojsk radzieckich określana jest jako agresja, na ten temat jest szereg wypowiedzi. Prowadzone są również dyskusje na temat charakteru Układu Warszawskiego, jego istoty i celów, były wypadki porównywania go do Paktu Atlantyckiego.
Płk Kalinowska
3 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
…W mój głęboki sen wtargnęło coś z zewnątrz – nie umiem sobie uprzytomnić co, nie chcę otworzyć oczu, usiłuję opaść z powrotem na to nieogarnione zmysłami dno, na którym znajdowałem się tak krótko. Ale uparte coś dobija się do mnie coraz natarczywiej. Niechętnie ulegam i zaczynam nawiązywać kontakt ze światem. I nagle dociera do mnie to, co przerwało mój sen: miarowe dudnienie artylerii.
W tej samej chwili ktoś nieubrany wbiega do pokoju:
– Wstawaj! W Budapeszcie znowu wojna!
…Z rana, poprzez huk artylerii, warkot broni pancernej, szyderczy gwizd odrzutowców, przedzierały się jeszcze ostatnie radiowe protesty i apele rządu Nagya.
Odczytano również w kilku językach krótkie, przejmujące orędzie pisarzy i intelektualistów węgierskich do narodów świata, zakończone trzykrotnym: „Pomóżcie! Pomóżcie! Pomóżcie!”.
Potem radio zamilkło, aby odezwać się dopiero pod wieczór – głosem Janosa Kadara.
Kadar przedstawił się jako premier nowego rewolucyjnego rządu robotniczo-chłopskiego, który obejmuje władzę w związku z tym, iż słaby rząd Nagya coraz bardziej ulegał elementom wstecznym, faszystowskim. Chodzi o ocalenie demokracji ludowej na Węgrzech, o socjalizm. W związku z tym nowy rząd zwrócił się o pomoc do sojuszniczej armii radzieckiej…
[…]
Na tym komunikacie kończy się w radiu polityka – i następuje wiązanka popularnych melodii operetkowych.
Ale za naszymi oknami polityka trwa – słyszymy jej głuche dudnienie cały dzień i całą noc bez przerwy.
Budapeszt, 4 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Połączenie telefoniczne z Warszawą przerwane. Może jakimś cudem działa dalekopis? We trójkę z Hanką i Krzysztofem próbujemy przedostać się do gmachu dawnego „Szabad Nép”.
Puste jesienne ulice. Czarne, nagie drzewa, chodniki usłane żółtymi i rdzawymi liśćmi. Jest sucho, nawet słonecznie, ale zimny wiatr przewierca na wskroś.
Tu i ówdzie wtulone w podjazdy domów grupki mieszkańców. Na ulicy Damjanich zagadujemy taką grupę. Zwięźle wyjaśniają, gdzie toczą się walki i jak należy iść dalej, ale rozmowy na ogólniejsze tematy nie podejmują. Do Budapesztu powrócił strach.
Dalej idziemy ulicą Dob. Parokrotnie spotykamy zbrojne oddziały żołnierzy węgierskich i cywilów. Idą w odwrotnym kierunku. Wycofują się? gdzieniegdzie w załomach muru stoją butelki z benzyną, oznaczone czerwonymi szmatkami. Im bliżej do Lenin körut, tym więcej ludzi – z bronią i bez. A oto i Lenin körut – szeroka arteria stołeczna. Uliczkę, po której przyszliśmy (jedną z wąskich przecznic arterii), oddziela od Lenin körut barykada – dość niepokaźna, zrobiona z bezładnie spiętrzonych desek i drągów. Taką samą widać naprzeciwko, po drugiej stronie szerokiej ulicy. Samą zaś Lenin körut przegradza w poprzek porządniejsza barykada, ułożona głównie z kostki, wyrwanej z jezdni. Dochodzimy jedynie do pierwszej barykady. Sporo tu ludzi, którzy rozmawiają z nami dość podejrzliwie. Jeden, z granatem za pasem, dopytuje się, po co właściwie chcemy iść w tamtym kierunku, kiedy tam strzelanina, Rosjanie. O gmach „Szabad Nép” toczą się walki. Nasze „lengyel újságiró” tym razem nie trafia nikomu do przekonania.
Zawracamy. Jesteśmy jeszcze stosunkowo niedaleko od barykady na Lenin körut, kiedy zatrzymuje nas pośpieszny tupot nóg. Kilku uzbrojonych chłopaków z opaskami. Są bardzo młodzi – raczej uczniowie niż studenci. Jeden coś do mnie mówi i z gestu rozumiem, że każe wyjąć ręce z kieszeni. Dogadać się z chłopakami trudno –niemieckiego nie znają, po rosyjsku nie ryzykujemy. Wreszcie okazuje się, że któryś z nich trochę rozumie po francusku. Wyjaśniamy, kim jesteśmy, pokazujemy paszporty. Chłopcy śmieją się z wyraźną ulgą. Ich dowódca wyciąga z kieszeni trzy błyszczące naboje: to miało być na nas, gdyby sprawdziły się podejrzenia…
Zanim dotrzemy do skrzyżowania koło remizy autobusowej, kontrolowanego z pewnej odległości przez rosyjskie działko, o kilkanaście kroków przed nami wybucha pocisk zapalający. Jego czerwony błysk zatrzymuje nas na chwilę, ale szybko decydujemy się i przebywamy niebezpieczne skrzyżowanie biegiem. Po kilku minutach jesteśmy w ambasadzie.
Budapeszt, 4 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Sytuacja w Budapeszcie po wkroczeniu wojsk radzieckich. W ciągu całego przedpołudnia w różnych dzielnicach Budapesztu nieliczne, źle uzbrojone grupy węgierskich patriotów stawiają opór przeważającym siłom radzieckim. Wojska radzieckie obsadziły dużą ilością czołgów, samochodów pancernych, artylerii i piechoty dzielnice Budy, mosty, stacje telefonów i inne obiekty. Ulice Budapesztu zostały zamknięte dla ruchu przez czołgi radzieckie. Dom akademicki w Budzie został otoczony przez czołgi. Pierwsza próba zdobycia akademika załamała się na wzniesionych przez studentów barykadach. Z różnych punktów miasta nadchodzą informacje o ostrzeliwaniu przez czołgi i CKMy cywilnej ludności. Ostrzelano z dział czołgowych kilka domów mieszkalnych. Łączność Budapesztu z całym światem została przerwana przez wojska interweniujące około godz. 10.
Budapeszt, 4 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
[...] wskazywaliśmy w odezwie, że klasa robotnicza Węgier powinna decydować o tym, jaki chce stworzyć rząd we własnym kraju. Zajęliśmy też stanowisko, że zewnętrzna interwencja jest niewłaściwa. To stanowisko uważamy za słuszne w swoich zasadach. Jednak my doskonale sobie zdajemy sprawę z tego, że osłabienie obozu socjalistycznego jest równocześnie naszym osłabieniem i gdybym postawił przed każdym z członków partii pytanie: co ty wolisz – czy aby na Węgrzech istniał rząd reakcyjny, czy ażeby tam istniał rząd socjalistyczny, to zdaje mi się, że żaden z członków partii nie będzie się wahał w odpowiedzi. Każdy z nas odpowie, że jestem zwolennikiem rządu socjalistycznego. Inaczej odpowiedzieć nie można. [...] Nie może ulegać wątpliwości, że restauracja stosunków kapitalistycznych na Węgrzech oznaczałaby poważne osłabienie obozu socjalistycznego. A nikt z nas takiego osłabienia nie chce i chcieć nie może. Dlatego też, chociaż stoimy na stanowisku, że w wewnętrzne sprawy żadnego kraju nie powinny ingerować inne państwa, że przede wszystkim naród i klasa robotnicza powinny decydować same o rozwoju stosunków wewnętrznych i sytuacji politycznej w swoim kraju, to jednak każdy z nas musi być politycznym realistą. Polityki nie można prowadzić z perspektywy kilku dni, trzeba ją prowadzić z perspektywą na długi okres historyczny. I tak patrząc na rzeczy, będąc realistami, śledząc rozwój sytuacji na Węgrzech, musimy widzieć stan faktyczny.
Warszawa, 4 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Nie chcemy, by spotkał nas los braci Węgrów.
Są w naszym kraju i poza nim siły zdolne w każdej chwili zgnieść naszą rewolucję.
Jest także rzeczą pewną, że wzdłuż naszych granic znajdują się siły wojskowe. Rozsądek nie pozwala nam dać pretekstu, by ruszyły one do walki.
W równie tragicznej sytuacji była młodzież Polski już nieraz.
W roku 1831, w 19863 rozpacz popchnęła naszych bohaterskich poprzedników na tragiczną w skutkach drogę.
W dniach polskiego października nie pozwoliliśmy naszym wzburzonym sercom wziąć przewagi nad rozwagą polityczną.
Nie chcemy, aby i teraz do głosu dochodziło tylko gorące serce!
Koleżanki i koledzy!
To nie jest asekuranctwo. To nie tchórzostwo dyktuje nam te słowa. Zbyt wiele już osiągnęliśmy, by to zaprzepaścić.
Dlatego ostrzegamy, ostrzegamy, ostrzegamy!
BRACIA!
Nie prowokujmy sił, które mogłyby zdławić naszą świeżo rozkwitłą wolność.
Pochodem milczenia uczcimy pamieć poległych Węgrów.
Studencki Komitet Rewolucyjny
Kraków, 4/5 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Obrońcy miasta nie mają dowództwa. Nie mają planu obrony. Nie mają broni, poza automatami, granatami i butelkami z benzyną. Czy możliwe jest utrzymanie miasta takimi siłami?
Atakujący mają artylerię, czołgi, samochody pancerne. Nad ich kolumnami patrolują klucze odrzutowców. Ale nie mają w Budapeszcie – albo z jakichś powodów nie wprowadzają do działań – piechoty. Czołgi i pancerki jeżdżą po ulicach – głównie po tych, gdzie nie ma barykad. Strzelają w różnych kierunkach. Artyleria wznieca większe lub mniejsze pożary (dziś widziałem z bliska pożar na tym skrzyżowaniu, gdzie i wczoraj uderzył pocisk zapalający – dzisiejszy był widać skuteczniejszy). Ale czy możliwe jest zdobycie miasta tylko w ten sposób?
Ze strony radzieckiej udział w walce biorą zupełnie nowe oddziały, sprowadzone w ostatnich dniach z głębi kontynentu. Stwierdziliśmy to wielokrotnie sami, potwierdzają to obserwacje wszystkich naszych informatorów. Bardzo młodzi chłopcy w burych szynelach (najczęściej spotykany rocznik: 1937) nie zawsze wiedzą, dokąd ich przywieziono, często słabo władają rosyjskim, ale zawsze są głęboko przeświadczeni o jednym: że w mieście tym gromią podłych, zdradzieckich faszystów.
A druga strona? To na ogół ci sami, którzy 23 października manifestowali przed parlamentem, potem odpierali pierwszą interwencję, organizowali gwardię narodową. Jest ich jednak więcej niż przedtem; do młodzieży robotniczej i studenckiej dołączyli teraz starzy robotnicy, którzy poprzednio biernie popierali rewolucję. Teraz z bronią w ręku stanęli na barykadach Csepla i Köbánya.
Budapeszt, 5 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
W ciągu nocy i przed południem walki w obronie Budapesztu przybrały na sile. [...] Bronią się zabarykadowane w fabrykach załogi. Cała ludność pomaga uzbrojonym bojownikom. W zamkniętych barykadami kwadratach miasta działa sprężysta organizacja bojowa. Na skrzyżowaniach obstawia obrońców uzbrojona w kaemy i butelki z benzyną. [...] W rejonach kontrolowanych przez wojska radzieckie patrolują czołgi ostrzeliwując przechodniów. W kilku puntach miasta wybuchły pożary. Ogień artylerii i czołgów radzieckich kierujących pociski na ekipy ratownicze uniemożliwia gaszenie. Ciągły ogień artylerii radzieckiej na pozycje obrońców na Budzie. Otwarte jedynie sklepy z pieczywem. Kilometrowe ogonki. W południe atak artylerii i czołgów na barykady w centrum.
Budapeszt, 5 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Do Zjazdu Literatów Polskich.
Przysyłamy pozdrowienia z tragicznego Budapesztu bohatersko broniącego swej wolności.
Jesteśmy naocznymi świadkami krwawej rozprawy z ludem węgierskim. Solidaryzujemy się w pełni z ogłoszonym 4.11. apelem pisarzy węgierskich, którzy przez cały czas szli w pierwszym szeregu walki o demokrację, niepodległość i socjalizm.
Prosimy Zjazd Literatów Polskich o poparcie słusznej sprawy.
Podpisali: Bielecki, Woroszylski.
Prosimy przekazać powyższy tekst do Związku Literatów Polskich i Nowej Kultury.
Budapeszt, 5 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Informujemy, że nasz stały przedstawiciel w ONZ otrzymał polecenie głosowania przeciwko rezolucji amerykańskiej na nadzwyczajnej sesji z 4.XI.
W uzasadnieniu swego stanowiska Michałowski podał nast. argumentację:
1) Rząd PRL popiera prawo każdego narodu do decydowania o swoim losie i rozwiązywania spraw własnymi siłami.
2) Naród polski odnosił się z sympatią od pierwszej chwili do sił stojących na Węgrzech na gruncie rozwoju socjalistycznej demokracji. Od pierwszej chwili posyłaliśmy pomoc.
3) Wojska radzieckie zostały wezwane do Budapesztu po raz pierwszy przez ówczesny rząd. Rząd PRL nie wdaje się tutaj w ocenę słuszności tej decyzji. (Na wezwanie rządu wojska radzieckie opuściły Budapeszt). W nowej sytuacji, wobec dojścia do głosu elementów wrogich ustrojowi, używających metod terroru i wobec utraty panowania nad sytuacją przez rząd Nagy[a], uformował się nowy rząd, który opierając się na konieczności obrony ustroju zagwarantowanego konstytucją, zwrócił się ponownie do wojsk radzieckich o pomoc.
4) Nowy rząd wysunął jako jeden z pierwszych postulatów uwzględnienie sprawy pobytu wojsk radzieckich w drodze porozumienia z ZSRR.
5) Dlatego Rząd PRL uważa, że nie należy utrudniać węgierskiemu rządowi zaprowadzenia ładu i uregulowania spraw związanych z pobytem wojsk radzieckich.
Wierna
[Warszawa], 5 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
W jednostkach obserwuje się duże zaniepokojenie rozwojem wypadków na Węgrzech. Są liczne wypowiedzi, że interwencja wojsk radzieckich skomplikowała sytuację na Węgrzech.
W dalszym ciągu uwidoczniają się nastroje antyradzieckie. M.in. zadawano pytania, dlaczego dotychcza w ZSRR są więzieni Polacy, oraz pytania dotyczące repatriacji Polaków z ZSRR.
W OSA nr 2 podchorążowie domagają się przeprowadzenia w wojsku dalszych zmian personalnych, szczególnie zwolnienia oficerów radzieckich. [...]
Płk Kalinowska
5 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Z różnych przyczyn wybrałem się dziś do ambasady później niż inni koledzy. Po drodze – zaskoczenie – kolumna czołgów, rozlokowana na cichej ulicy Gorkiego. Między innymi jeden przed szpitalem i jeden bezpośrednio przed ambasadą. Ten ostatni sprawia wrażenie pustego, natomiast na tamtym i wokół niego – mnóstwo żołnierzy, bardzo wesołych, roześmianych, rozgadanych.
W ambasadzie witają mnie przerażone miny kolegów. Okazuje się, że czołgi wjechały na ulicę Gorkiego przed kwadransem i właśnie ten rozbawiony puścił serię z automatu po oknach ambasady. W sekretariacie ambasadora roztrzaskane szyby, osypany tynk. Nikogo na szczęście trafili, ale niewiele brakowało. Radca skrzętnie zbiera rozpłaszczone kulki.
Budapeszt, 6 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Radio Budapeszt bez przerwy nadaje wesołe melodyjki z operetek. Ale skupiona wokół głośnika służba hotelowa ma ponure miny. Zygmunt usiłuje ich pocieszyć, że strzelanina się skończy i będzie spokój, ale okazuje się, że właśnie to, co nastąpi wtedy, przeraża ich najbardziej. Rzecz w tym, że wszyscy oni w dniach rewolucji spalili przed zwalonym posągiem Stalina swoje legitymacje milionowej partii.
- Co teraz z nami zrobią?
Zygmunt niezbyt pewnie uspokaja, że nic.
Stara sprzątaczka wzdycha:
- Niech już będzie ta partia, ale niech nikogo nie zmuszają, żeby do niej należał…
Budapeszt, 6 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Wieczorem wychodzimy na dach i oglądamy łuny nad miastem. Jest ich dużo, otaczają nas ze wszystkich stron. Deszcz, który właśnie zaczyna padać, nie gasi pożarów.
Co kilka chwil błyska przed nami, potem rozlega się grzmot. To burza artyleryjska – a gdyby zaczęła się naturalna, nie dotarłaby do naszej świadomości, stłumiona przez wojnę.
Wracamy na dół – do radia. Warszawa. piąta Symfonia Beethovena. Nie potrafię jej wysłuchać do końca.
Budapeszt, 6 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Obrona Budapesztu trwa. Wczoraj wieczorem do późnych godzin nocnych trwało bombardowanie artyleryjskie. [...]
Od rana po krótkotrwałym osłabieniu ognia, walki przybrały na sile. Silny ogień dział czołgowych. W rejonie ul. Bajza pojawiły się radzieckie patrole piesze, rewidują przechodniów. W mieście wiele zburzonych ogniem artylerii domów, ostrzeliwanie z moździerzy rejonu uniwersytetu.
Radzieckie czołgi i piechurzy ostrzeliwują przechodniów. Meldunki podają o zabitych i rannych cywilach wracających z chlebem.
Budapeszt, 6 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Radzieccy czołgiści ulokowani wokół naszej ambasady informowali naszych pracowników, że dziś Kadar został przewieziony do parlamentu. Mówili, że leje się ich krew za błędy kierownictwa WPP, które nie wiedziało, co nurtuje w masach. Informowali, że musieli rozbrajać wiele oddziałów regularnej armii węgierskiej. Skarżyli się, że węgierskie wojska bezpieczeństwa wew. (AVH), współpracujące z radzieckimi, nie różniły się ubiorem od powstańców i że to było przyczyną wielu strat. Wolelibyśmy dziś być w ojczyźnie – mówili żołnierze – a nie tu, gdzie nikomu nie można wierzyć.
Budapeszt, 6 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Oddziały radzieckie wzmacniają działalność terrorystyczną wobec ludności cywilnej. O 12 czołgi i piechota zaczęły taką akcję w rejonie ulic: Gorkiego, Majakowskiego, Izabella. W rejonie tym nie ma uzbrojonych obrońców. Czołgi prują seriami z CKM, żołnierze z erkaemów i pepesz. Ostrzeliwano gmach polskiej ambasady. Wewnątrz znaleziono 9 pocisków broni maszynowej. Długimi seriami cekaemów ostrzelano mieszczący się na wprost ambasady szpital. Użyto również dział czołgowych, kierując broń w domy mieszkalne. Żołnierze radzieccy nie pozwolili karetkom pogotowia udać się z pomocą na ulice Majakowskiego i Izabella, gdzie jest wielu rannych i zabitych. W punktach, gdzie umocnili się obrońcy miasta, trwają ciężkie walki. W Ujpeszcie płonie szpital, fabryki, między innymi medykamentów, wskutek bombardowania dział radzieckich.
Budapeszt, 6 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Wojna trwa. Odgłosy jej nie milkną ani na chwilę. Cierpienie trwa.
Nie ma takiego dnia, żebyśmy zrezygnowali z wyjścia na miasto, z zajrzenia wojnie i cierpieniu w oczy.
Ale chodzimy dziwnie. Nikt nas tego nie nauczył, to przyszło samo i już wydaje się najzwyklejsze. W rzadkich chwilach ironicznej samokontroli uprzytamniamy sobie, iż zachowując się tak samo w innej rzeczywistości sprawialibyśmy wrażenie obłąkanych.
Zygmunt:
– Wyobraźcie sobie, jak ostrożnie, gęsiego, przyciskając się do murów, idziemy ulicą Foksal. Dochodzimy do rogu. Pierwszy powoli wychyla głowę, inni czekają. Dobra, nie ma czołgów. Wszyscy razem biegiem przez jezdnię na drugą stronę i do bramy. Oglądamy się – nikt nie został? Nastawiamy uszu – skąd strzelają? I znowu ostrożnie, gęsiego, przyciskając się do murów – aż do następnego rogu.
Budapeszt, 7 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
W mieście różne natężenie walk przy zaciekłej obronie głównych punktów oporu. Desperacki opór w Zamku na Budzie złamany, w rejonach robotniczych walki trwają. Walki uliczne przerzucają się w coraz to nowe dzielnice. Oddziały radzieckie atakowane z okien, dachów i piwnic, odpowiadają bronią ręczną, maszynową i ciężką. Używa się pocisków fosforowych. Czołgi podpalane butelkami z benzyną. Obustronne straty duże. Pożary w nocy. Spłonęło Centralne Archiwum Węgierskie.
Budapeszt, 7 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Budapeszt płonie i krwawi. W nocy spokojne centrum, ciężkie walki na przedmieściach. Zacięta obrona rejonów robotniczych. Csepel ostrzeliwany przez artylerię radziecką z góry Gellert. Fabryki metalowe przystąpiły do produkcji pancerfaustów. AVH w akcji pod dowództwem radzieckich MGB. Rewizje i aresztowania. Komuniści ukrywają się, kilku wybitnych ujęło AVH. Dziś od rana walki trwają. W szpitalach masa rannych. Trudności z lekami. Radzieccy ostrzelali szpital Hajnal w dzielnicy IX poczem zaczął on płonąć. Ostrzeliwanie karetek pogotowia i domów mieszkalnych trwa. [...] Brak chleba. [...] Do późnej nocy radzieckim oddziałom nie udało się opanować wielu okręgów Budy.
Walki trwają.
Budapeszt, 7 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Z dnia na dzień rozszerzamy zasięg swoich wędrówek po Budapeszcie.
Dzisiaj udaje się nam dość powikłaną drogą dotrzeć nad brzeg Dunaju i mostem łańcuchowym na Budę.
W różnych punktach miasta trwają jeszcze walki, ale nie brak już ulic kompletnie spacyfikowanych. Sowieckie czołgi rozwożą teraz po nich odezwy dowódcy miasta, generała Grebiennika, oraz centralny organ partii, który wczoraj wyszedł pod nagłówkiem „Szabad Nép”, a dziś – „Népszabadság”. Nad tytułem widnieje cena „50 filerów”, żołnierze jednak kolportują gazetę bezpłatnie.
A więc docieramy do mostu łańcuchowego – „Lanchid” – jedynego czynnego spośród wszystkich mostów łączących obie części stolicy. Dojście do mostu najeżone jest artylerią i bronią pancerną, zza której wynurza się kilka uzbrojonych po zęby sylwetek. Nie są to wszelako Rosjanie – ci też są w pobliżu, ale tym razem grają rolę biernych obserwatorów. Mamy do czynienia z autochtoniczną ostoją okupacji – funkcjonariuszami odrodzonego AVH.
Są uprzedzająco grzeczni. Zwracając nam paszporty salutują i trzaskają obcasami.
Szybko przechodzimy przez nieuszkodzony, tylko bardzo porysowany most. Pod nogami chrzęszczą łuski karabinowe.
Zagłębiamy się w stare, wąskie, pnące się pod górę uliczki Budy. Staszek, najlepszy znawca tej okolicy, prowadzi nas do słynnej Baszty Rybackiej. Tuż obok zabytku znowu znajomy widok: czołgi. Teraz odpoczywają, wylegują się w niedbałych pozach, ale dookoła dosyć jest śladów ich ożywionej działalności, choćby ten szarpnięty pociskiem mur kościoła…
Spoglądamy z Baszty Rybackiej w dół, na nieprzytulny, niepodobny do siebie Budapeszt. Powoli płynie zjeżony gęsią skórką Dunaj. Domy za rzeką rozproszyły się w różne strony, jakby chciały uciec z tego skazanego miasta. Ale pożary depczą im po piętach, zachodzą z boków, odcinają odwrót.
Ktoś koło nas nazywa pożary po imieniu:
- To Csepel. Tamten – Újpest. A to – Köbánya…
I właśnie w tej chwili na wprost wybucha nowy pożar. Dym jest najpierw biały, gęsty jak ciasto, a po chwili ciemnieje i czarną strugą chlasta i tak już osmalone niebo. Pali się któraś z ulic śródmieścia.
Budapeszt, 8 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Do szpitala trafiamy przypadkiem. Prowadzi nas pielęgniarka spotkana koło Baszty Rybackiej.
Niezwykły to szpital: ukryty pod ziemią, szczelnie otulony warstwami żelbetonu. Powstał kilkanaście lat temu jako lazaret wojskowy, po 1945 roku nie był wykorzystywany. […]
Lekarze oprowadzają nas po salach i korytarzach, na których również stoją łóżka. […] Na jednej z sal widzimy, jak do żył śmiertelnie wycieńczonego człowieka płynie ze szklanych rurek życiodajna krew.
- To polska krew – mówi lekarka, blada dziewczyna o podkrążonych oczach.
Na innej sali – niespodzianka. W wojskowym szpitalu nie przewidziano oddziału położniczego, ale czy można było nie przyjąć rodzącej w niedzielę, 4 listopada, nad ranem? Skrzywiony, pomarszczony osobnik, który w tak niezwykłym momencie zameldował swoje przyjście na świat, energicznie wywija nóżkami.
- Najmłodszy bojownik ruchu oporu – rzucy któryś z nas.
Lekarka uśmiecha się – po raz pierwszy od chwili, kiedy ją poznaliśmy. Czuję, że chce o coś zapytać, ale pytanie to nie pada ani teraz, ani później.
Budapeszt, 8 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Masakra Budapesztu trwa. Byłem w dzielnicy najcięższych walk w centrum. Główne arterie rozbite nękającym ogniem artylerii radzieckiej. Płoną domy. Trupy na ulicach. W mojej obecności 3 pociski artyleryjskie rozwaliły płonący dom, skąd ewakuowali się ludzie. W VII dzielnicy większość bocznych ulic w rękach obrońców. Czołg, który wieczorem zapuścił się w taką ulicę, został spalony. Trwają walki na robotniczych przedmieściach. Aktywnie walczą komuniści. Ludność w pełni popiera obrońców. Zapowiada w razie klęski strajk.
Mówią: lepiej umrzeć niż się poddać.
Zastosowany terror wobec miasta wzmaga nienawiść.
W szpitalach przepełnienie. Trudności z lekami. Sytuacja żywnościowa bardzo ciężka, chociaż chłopi z narażeniem życia usiłują dostarczyć produkty.
Liczba zabitych w mieście ponad 5000, rannych 50 000. Głównie cywile. Żaden apel grupy Kadara nie znajduje poparcia. Zagłada Budapesztu nie będzie końcem walki o wolność Węgier.
Przekażcie innym redakcjom.
Pomóżcie Węgrom w ich sprawiedliwej walce o wolność.
Budapeszt, 8 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Długo się wahamy: iść czy nie iść do parlamentu? W końcu jednak ciekawość przezwycięża skrupuły. Pół tuzina dziennikarzy polskich ładuje się do ambasadzkiej limuzyny.
Na placu przed parlamentem – pełno czołgów. Pobliskie skwery zamienione są w pozycje artyleryjskie. Na klombach żołnierze palą ogniska, gotują kasze i zupę.
Zostawiamy auto pod przytłaczającą opieką czołgów i przekraczamy wskazany przez kogoś próg. W ciasnej sionce tłoczą się wartownicy: paru Aloszów i kilku skośnookich czerwonoarmistów. Ze szczytu schodów rozdziawia lufę gościnny cekaem. Na lewo – oszklone drzwi prowadzą do oficerskiej dyżurki, skąd właśnie wychodzi uprzejmy starszy lejtnant.
Tłumaczymy mu, kim jesteśmy i czego sobie życzymy. Ogląda nasze paszporty, pyta, kiedyśmy przyjechali i jakie reprezentujemy redakcje.
- „Życie Warszawy”.
- „Nowa Kultura”.
- Radio.
- A „Trybuna Ludu” jest?
- Jest.
Okazuje się, że radziecki oficer jest zorientowany w tytułach prasy polskiej.
- A więc chcecie, żeby was przyjęli towarzysze z węgierskiego rządu? – przepytuje się raz jeszcze i znika w dyżurce. Przez szybę widzimy, jak konferuje z innym oficerem radzieckim, bodaj majorem. Po kilku minutach wychodzi i bezradnie rozkłada ręce:
- Niestety. Rząd węgierski jest bardzo zajęty i nie może was przyjąć. Sami rozumiecie: tyle ważnych spraw ma na głowie. Niestety.
Budapeszt, 9 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Moim zdaniem zachowanie wojsk radzieckich poprawia się, wybryki jeszcze są. Politycznie poprawa ta nic nie wnosi. Grupa Kadara całkowicie izolowana. Niebezpieczeństwo, że wznowi partię na zasadzie karierowicze plus funkcjonariusze. Opór przechodzi w milczącą nienawiść. Ludność jest zmęczona. Powierzchowna normalizacja nastąpi mniej więcej w ciągu tygodnia. Najlepsza część aktywu partyjnego – bądź organizuje elementy oporu podziemnego, bądź zajmuje pozycje wyczekiwania bez nadziei.
Budapeszt, 9 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Obrona aktywna wygasa. Wczoraj liczne nowe pożary. Ostrzeliwanie artyleryjskie różnych domów. Grabieże sklepów i magazynów z udziałem interwentów. Zaczęły się gwałty. Nastroje ludności: zmęczenie, lęk. Zastanawiają się nad formą dalszego oporu. Nie składają broni. Antyradzieckość przeszła w ogólnonarodową nienawiść do interwentów i grupy Kadara. Ta opiera się dotąd wyłącznie na AVH, które prowadzi już rewizje i aresztowania, współpracuje z interwentami. Nastroje Rosjan: brak rozeznania w sytuacji, wielu czuje, że czynią źle. Dominuje niepewność i strach przed zemstą. Mają spore straty w czołgach i ludziach. Władza jest absolutnie izolowana, nad sytuacją może panować tylko terrorem. Nadzieje na odrodzenie zaufania do partii żadne. Nienawiść pogłębiają zbrodnie popełniane przez wojska radzieckie w niedzielę, poniedziałek, wtorek wobec ludności cywilnej. Następnie bombardowanie artyleryjskie domów mieszkalnych, uniemożliwianie gaszenia. Nikt nie wierzy, że jest to rzekomo sprawa faszystów, co głosi radio rządowe.
Budapeszt, 9 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Walk w mieście dziś właściwie nie ma, rzadki nękający obstrzał artylerii radzieckiej. Csepel i inne dzielnice robotnicze nadal w rękach obrońców. Csepel produkuje pancerfausty. W mieście kilka silnych ośrodków powstańczych. Aktywna działalność polityczna uniwersyteckiej młodzieży rewolucyjnej. Dużo ulotek, plakatów.
Główne żądania: wycofanie Rosjan, wolne wybory, neutralność, nieuznawanie rządu Kadara.
Ludzie nie ukrywają nienawiści, dyskutują dalsze formy oporu.
Grabieże sklepów trwają. Rosjanie albo dają przykład, albo otwierają sklepy i wzywają ludność, by zabierała towar.
Rząd nie ma najmniejszego wpływu na sytuację. Istnieją obawy przed demonstracjami. W różnych punktach miasta silna koncentracja czołgów, artylerii, motopiechoty. Perspektyw uspokojenia nie widać.
Budapeszt, 9 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Dzisiejszy dzień przeszedł w Budapeszcie spokojnie. W prowincji mętne rozeznanie. Ośrodki oporu na Janoshegy, w dzielnicach robotniczych – na Cseplu milczały. Dziś o 17 minął termin zdawania broni. Ośrodki oporu nie poddały się, broni nie zdały, nie atakowały. Broni porzucono ogółem niewiele. Większość ukryła ją. Dalsze nieustępliwe żądania wyjścia wojsk radzieckich i samodzielności. W mieście wzmocniono radzieckie patrole wszystkich rodzajów. Wojska dużo.
[...] Wśród większości komunistów głębokie przygnębienie. Nie widzą wyjścia z tragicznej sytuacji. Uważają, że siła militarna tylko, a nie polityczna – utrzymuje obecny stan, że kontrerewolucja zażegnana, ale że i linia XX zjadu zgnieciona na Węgrzech. [...]
Budapeszt przedstawia obraz poważnych zniszczeń.
Budapeszt, 9 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Rozglądamy się: ani jednego domu nie oszczędziła wojna. Każdy ma potężną dziurę — najczęściej na poziomie pierwszego lub drugiego piętra. [...] Inne zupełnie ślady poznaczyły jezdnię. Co kilkadziesiąt kroków straszy czarna, skłębiona kupa żelastwa: zabity czołg. Parokrotnie spotykamy rozwalone katiusze...
Wracając z Csepla zawadzamy o prawie już śródmiejskie ulice Ferenc körút i Üllői út. Tu widok jest jeszcze groźniejszy: wszystkie domy spalone albo pogruchotane, jezdnie wywrócone na nice, swąd, kurz, wąskie ścieżynki wydeptane wśród zgliszcz... Ale ten widok znamy. To Warszawa 1944. Zdobyte miasto.
Budapeszt, 11 listopada
Węgrzy — Polacy — Czesi — Słowacy. Spotkanie pod komunizmem, wystawa, red. Monika Kapa-Cichocka, Warszawa 2005.
Wojna przeszła przez Csepel. Ta dzielnica broniła się najdłużej w Budapeszcie. Jeszcze dziś w głębi Csepla tlą się niezgaszone ogniska oporu.
[…]
Rozglądamy się: ani jednego domu nie oszczędziła wojna. Każdy ma potężną dziurę – najczęściej na poziomie pierwszego lub drugiego piętra. Wygląda to tak, jakby przeszło tędy jakieś żarłoczne, przedpotopowe zwierzę, kąsające na prawo i na lewo, wszędzie pragnące zostawić slad swoich zębów.
Inne zupełnie ślady poznaczyły jezdnię. Co kilkadziesiąt kroków straszy czarna, skłębiona kupa żelastwa: zabity czołg. Parokrotnie spotykamy rozwalone katiusze…
Wracając z Csepla zawadzamy o prawie już śródmiejskie ulice Ferenc körut i Ullöi ut. Tu widok jest jeszcze groźniejszy: wszystkie domy spalone albo pogruchotane, jezdnie wywrócone na nice, swąd, kurz, wąskie ścieżynki wydeptane wśród zgliszcz… Ale ten widok znamy. To Warszawa 1944. Zdobyte miasto.
Budapeszt, 11 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Jest ich czterech. Leżą na zdobytej ulicy – jeden obok drugiego – w pozach bezładnych i nienaturalnych. Rozdarci i spłaszczeni – prawie dwuwymiarowi – wyglądają jak szmaciane kukły, gwałtownie ciśnięte pod osmalony mur, niemal wbite w skrawek wyszczerbionego chodnika. Ktoś przysypał ich ściągnięte twarze białym kurzem czy wapnem. Najbardziej wysunięty do przodu nie ma twarzy – z pogiętym hełmem zrosła się czarna, zakrzepła miazga. Dawno już muszą tak leżeć, bo niczym nie przypominają świata żywych, z którego wydarła ich jakaś trudna do wyobrażenia chwila. Są częścią martwej przyrody zgruchotanej wielkomiejskiej ulicy.
Budapeszt, 11 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Oprowadza mnie młody student węgierski. Oprowadza? Ja nie znam tych ulic, a on ich nie może poznać. Razem błąkamy się w to niedzielne przedpołudnie, ostatnie godziny przed pożegnaniem.
Nachylamy się nad świeżymi grobami, których pełno jest na każdym skwerze, w parkach, wokół kościołów. Na kawałkach dykty lub tektury wypisano, kto tutaj leży: „Lajos… 18 lat”, „Zsuzsa… 15 lat”, „Arpad… 12 lat”. Wszystkie groby ktoś obsypał kwiatami.
Wchodzimy do kościoła. Ludzi mniej niż się można było spodziewać. Węgrzy nie są społeczeństwem zbyt religijnym. Ale o wysokie sklepienie uderza pieśń niezwykłej piękności i siły. Nigdy jej nie słyszałem. Mój towarzysz tłumaczy: to stara pieśń kościelna – „Boże, coś Węgry…”. Pieśń trwa długo – kiedy milknie, wychodzimy.
Chcemy jeszcze zajrzeć na uniwersytet. Ale długo stoimy przed masywnymi wrotami, zanim otworzy się wąziutkie okienko, przez które wygląda gniewne oblicze starego woźnego.
- Czego tu szukacie? Nie ma uniwersytetu. Zarządzenie pana ministra szkolnictwa wyższego, żeby nikogo nie wpuszczać. Idźcie sobie.
Okienko się zatrzaskuje.
Budapeszt, 11 listopada
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
Wczoraj i dziś radzieckie czołgi i wozy pancerne wycofywały się z Budapesztu na przedmieścia i prowincję. Miasto jest w dalszym ciągu silnie patrolowane. Radziecka komendantura zaczęła wydawanie zezwoleń na opuszczanie Budapesztu i przekraczanie granicy węgierskiej przez obcokrajowców. Na tej podstawie wyjechała stąd grupa Polaków. Rozpoczęto uprzątanie ulic, na których są mniejsze zniszczenia. Ocalałe sklepy w większości pootwierane i oblegane przez kupujących. Ludność ruszyła do urzędów, instytucji i sklepów. Komunikacja miejska dalej nieczynna. Trudności materiałowe i brak ludzi nie pozwalają na jej uruchomienie. Zapowiedziane pociągi z Budapesztu nie ruszyły jeszcze. Na mieście pojawiły się odezwy rządu, demonstracyjnie zrywane i niszczone. Poza zakładami użyteczności publicznej trudności z uruchomieniem produkcji z powodu niepodejmowania pracy. Pracownicy radia wykonują tylko czynności techniczne, odmawiają poparcia politycznego dla rządu. Profesorowie i młodzież wyższych uczelni w większości przeciw podejmowaniu nauki, terroryzują chcących rozpocząć zajęcia.
Budapeszt, 12 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
My, członkowie PZPR zebranu na Powiatowej Konferencji sprawozdawczo-wyborczej w Węgorzewie w dniu 25.11.1956 r. w pełni solidaryzujemy się z bratnim narodem węgierskim walczącym o uzyskanie w pełni praw suwerenności, niezawisłości i możliwości samostanowienia o swoistej drodze budowy socjalizmu.
Śledząc dotychczasowe wysiłki Węgierskich braci wierzymy głęboko, że dążenia ich zmierzają do zachowania dotychczasowych zdobyczy Węgierskiej Partii Pracujących i całego narodu węgierskiego przy jednoczesnej dalszej demokratyzacji życia politycznego i gospodarczego.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że aby to mogło nastąpić, koniecznym jest skupienie się całego narodu węgierskiego wokół Partii, zaś z drugiej strony dotrzymanie przez Rząd Kadara postulatów klasy robotniczej i Narodu wysunięte przez delegację Rad Robotniczych, a zmierzające do natychmiastowego wycofania Wojsk Radzieckich, nieingerencji w ich sprawy wewnętrzne, oraz przywrócenia możliwości byłemu premierowi Nagee [Nagyemu – od red.] powrotu do kraju i udziału w życiu państwowym, wyrażamy przekonanie, że Komitet Centralny PZPR uczyni wszystko, aby pomóc narodowi Węgierskiemu.
Uczestnicy Konferencji Powiatowej.
Węgorzewo, 15 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Wrócił z Budapesztu [Wiktor] Woroszylski. Powiada (na zamkniętym zebraniu „Nowej Kultury”), że wszystko, co ludzie przeżyli w ostatniej wojnie, jest niczym wobec tego, co się działo na Węgrzech. Gdy oddziały wojsk radzieckich przeszły na stronę powstańców, Kreml sprowadził Kałmuków, którzy mordowali dom po domu wszystkich, nie wyłączając małych dzieci. Teraz deportuje się całą młodzież węgierską. Przeklinam Rosję, niech zginie i przepadnie ten Moloch straszliwej nagiej zbrodni, ten wróg ludzkości, posępny kat dziejów ludzkich. Sieją nienawiść do siebie, jakiej nie zna historia, zbiorą klęskę, jakiej nie zna historia. Ale padając nas, najpierw zmiażdżą i zmiotą z powierzchni ziemi, bo żeśmy byli najbardziej pognębieni, zawsze jeszcze będziemy im kością w gardle i solą w oku, jako niewolnik nie dający się ujarzmić.
Warszawa, 16 listopada
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne 1945–1965, Tom 3 (1955–1959), wybór Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1997.
Wicepremier Apro [Apró – od red.] w liście doręczonym mi dziś, wskazując na tragiczną sytuację w zaopatrzeniu w energię elektryczną i niewystarczające własne wydobycie węgla choćby tylko dla potrzeb elektrowni, prosi mnie o pilne przekazanie Rządowi Polskiemu prośby Rządu Węgierskiego o możliwie natychmiastową pomoc w dostawach węgla niezbędnego dla uruchomienia produkcji. Apro proponuje wysłanie delegacji węgierskiej do Rządu Polskiego celem szczegółowego omówienia tej pomocy oraz szybkiego zabezpieczenia transportów węgla.
Od siebie dodaję, że w kraju w dalszym ciągu wydobycie węgla jest minimalne. Górnicy w większości kopalń strajkują. [...] Gdy ustanie strajk – bez węgla nie ruszą produkcji. Nawet dziś, tam gdzie część robotników przybyła do zakładów i nie stosowała nowej formy strajku – siedzenia na miejscach pracy – brak węgla nie pozwolił na rozpalenie pieców, ogrzewni w hali pomieszczeń.
W tej sytuacji proponuję przyjęcie delegacji węgierskiej z tym, że tematem obrad delegacji poza dostawami węgla powinno być zapewnienie transportu węgla dla Węgier i tranzytu do innych krajów, jak dotąd bowiem tylko z długimi przerwami pracują nieliczne linie kolejowe.
Budapeszt, 20 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
W dniu dzisiejszym pewna część robotników przybyła do fabryk Budapesztu. Produkcja na ogół jednak nie została podjęta. Csepel – rejon przemysłowy Budapesztu – nieczynny. Tam gdzie robotnicy chcieliby podjąć produkcję przeszkadza temu brak węgla, koksu, surowców, zniszczenie lub brak części maszyn. [...] W Budapeszcie większość sklepów z towarami przemysłowymi czynna tylko parę godzin – stale oblegana. Zapasy towarów wyczerpują się. Nastroje społeczeństwa, choć dalej zdecydowane w dążeniu do podstawowego żądania – wyjścia wojsk radzieckich są mniej bojowe. Powszechne hasło strajku łamie się widocznie. [...] Nienawiść do ZSRR nie słabnie.
Budapeszt, 20 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Wczoraj panowały jeszcze do południa uzasadnione nadzieje na załamanie strajku i polepszenie sytuacji na tym odcinku. Od popołudnia jednak wewnętrzna sytuacja na Węgrzech, a zwłaszcza w Budapeszcie, uległa ponownemu zaostrzeniu. [...]
[...] przystąpiono do generalnego strajku z ultimatum dla rządu. Czynne są tylko przedsiębiorstwa spożywcze i zakłady użyteczności publicznej. Żywności na ogół – zwłaszcza mięsa – wystarczająco. Zjawisko podnoszenia cen towarów. Jaja po 4–6, cebula 8–10, jabłka do 12 foryntów. Sama ludność proponuje np. wyższą cenę za mąkę. Brak kartofli. Od zmroku bywają napady na przechodniów. Nawrót do strajku generalnego powoduje powrotną falę demagogicznych żądań.
[...]
Na zakładach tendencje do nietworzenia organizacji partyjnych, stąd sytuacja komunistów bardzo trudna. Niektórzy mieszkańcy Budapesztu – zwłaszcza narodowości żydowskiej – w tym członkowie partii, usiłują zbiec do Austrii w obawie przed nowymi wypadkami. Na fabrykach w Budapeszcie i na prowincji fala antysemityzmu – niedopuszczanie Żydów do miejsc pracy.
Budapeszt, 22 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Rada Robotnicza Csepel zażądała dziś zwolnienia z więzień wszystkich aresztowanych, wezwała rząd do wyjaśnienia, dlaczego ludzie znikają bez jakiegokolwiek śladu i dlaczego zakazano wczoraj wiecu robotniczego w hali sportowej. Rada Robotnicza Csepel zapowiedziała wysłanie jutro swej delegacji do przeprowadzenia rozmów z przedstawicielami rządu. W związku z trwającym zaostrzonym dziś strajkiem generalnym rząd wzywa do natychmiastowego przerwania strajku. W wezwaniach radiowych rząd wymienia nazwiska osób, które powinny stawić się do pracy.
Budapeszt, 22 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Prosimy o porozumienie się z kompetentnymi czynnikami węgierskimi i zakomunikowanie im, że:
1) Możemy rozpocząć natychmiast dostawy węgla.
2) Prosimy o wiadomość, czy mają możliwości do przyjmowania naszych transportów i z jakiego kierunku (trasy).
3) Czy nie mogliby wysłać konwojentów do Czechosłowacji dla zabezpieczenia regularności i szybkości transportów.
4) Zwracamy uwagę na konieczność natychmiastowych zwrotów wagonów towarowych (jako środka transportu); prosimy tylko o wiadomość, z jakiego kierunku mogą je przyjąć.
[Warszawa], 22 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Obradująca w dniach 24 i 25 listopada 1956 r. Konferencja Uczelniana PZPR Politechniki Warszawskiej, reprezentująca ponad 1000 członków i kandydatów Partii – z głębokim żalem i oburzeniem dowiedziała się o bezprzykładnym i sprzecznym z zasadami prawa międzynarodowego oraz elementarnymi zasadami demokracji i humanizmu socjalistycznego – uprowadzeniem przez wojsko radzieckie Imre Nagy'a [Nagya – od red.] i jego współtowarzyszy, którzy opuścili Ambasadę Jugosłowiańską na podstawie gwarancji nietykalności udzielonej przez rząd Kadara.
Sprawa Węgier i działalności rządu radzieckiego na Węgrzech już od października przestała być sprawą wewnętrzną Węgier, lecz stała się sprawą całego międzynarodowego ruchu robotniczego.
[...]
Konferencja uważa, że uprowadzenie Nagy'a i Towarzyszy, poza głęboką niesłusznością samego faktu, przynosi nieobliczalne szkody międzynarodowemu ruchowi robotniczemu i sprawie międzynarodowej rewolucji proletariackiej, także przynosi bezpośrednią szkodę Polsce Ludowej obniżając prestiż Partii – w tym nader trudnym dla nas okresie.
Wobec powyższego Konferencja uważa, za konieczne, aby Biuro Polityczne w najkrótszym czasie porozumiało się z Kierownictwem KPZR stawiając żądanie zwolnienia Imre Nagy'a [Nagya – od red.] i jego towarzyszy.
Prezydium Konferencji
Warszawa, 25 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
W kraju sytuacja gospodarcza pogarsza się mimo faktu, że dziś ruszyła do fabryk stosunkowo większa ilość robotników niż dotychczas. Produkcji jednak nie podejmuje się albo z braku energii elektrycznej, węgla i surowców, albo z powodu postawy załóg, które przychodzą do fabryk zdając sobie sprawę z działania rozporządzenia rządu o nowych zasadach wypłaty zarobku. Stosunkowo niewielka – nie decydująca część robotników – rzeczywiście podejmuje pracę produkcyjną, która nie może mieć decydującego charakteru ze względu na brak jej ciągłości. Rząd przypisuje powstrzymywanie się od pracy działaniu sił kontrrewolucji.
Budapeszt, 26 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Do ambasady zwrócił się tut[ejszy] KWKZ [Komitet Współpracy Kulturalnej z za granicą] z następującą prośbą:
W ostatnim okresie opuściło Węgry, kierując się na Zachód szereg wybitnych artystów węgierskich. Są to instrumentaliści, wokaliści i inni. Między innymi również prawie cały zespół baletowy tut[ejszej] opery. Powodem tego jest – według KWKZ – niemożność zarobkowania tutaj wobec unieruchomienia teatrów, godziny policyjnej, braku opału itd. Według KWKZ poselstwa zachodnie pomagają artystom w umożliwieniu wyjazdów.
KWKZ, chcąc powstrzymać ten odpływ artystów na Zachód, chciałby umożliwić im występy w krajach DL i prosił, czy nie można by przyjąć artystów węgierskich do Polski i umożliwić im tam występy.
Jeżeli z innych wewnętrznych względów nie byłoby przeszkód uważamy, że należałoby w tym czasie przyjąć pewną ilość artystów węg[ierskich].
Prosimy o podanie, ilu i jakich artystów moglibyście przyjąć.
Budapeszt, 27 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Deportacja przez władze radzieckie tow. Nagy[a] i towarzyszących mu osób, w ukryciu przed opinią całego świata, wstrząsa sumieniem każdego uczciwego człowieka, napawa wstydem i oburzeniem każdego komunistę i kompromituje naszych towarzyszy radzieckich.
W trosce o los międzynarodowego komunizmu, w trosce o międzynarodową pozycję KPZR i Związku Radzieckiego uważamy, że KC naszej Partii powinien skorzystać w tym wypadku z prawa przyjacielskiej krytyki w stosunku do KPZR i dać wyraz naszemu stanowisku w tej sprawie.
Sądzimy, że wyrażenie przez Partię poglądów nurtujących nasze społeczeństwo w tej sprawie nie stoi w tym wypadku w sprzeczności z polską racją stanu.
Przyłączamy się do opinii innych organizacji partyjnych, aby Rząd Polski Rzeczpospolitej Ludowej zaofiarował azyl Imre Nagy[emu] i jego towarzyszom, jeśliby o to poprosili.
Za Podstawową Organizację Partyjną
I sekretarz
Anna Szemberg
Warszawa, 30 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
W dniu dzisiejszym tuż przed południem w różnych punktach miasta, na placu Bohaterów, przed pomnikiem Bema i Kossutha, przed Parlamentem odbyły się nieme pochody kobiet, które składały kwiaty u stóp pomników ku czci poległych w czasie ostatnich wydarzeń węgierskich. Pochody, w których brała udział znaczna ilość kobiet w różnych grupach, łączone w związku z drugą interwencją wojsk radzieckich rozpoczętą miesiąc temu 4 listopada. W związku z pobytem tu specjalnego wysłannika Nehru posła Menona, przypisuje się równocześnie tej demonstracji charakter protestu przeciw rządowi Kadara. Przeważającą część uczestniczek demonstracji stanowiły robotnice i młodzież żeńska. W mieście zarządzono wzmocnione pogotowie wojsk radzieckich i policji porządkowej. Czołgi i auta pancerne okrążyły place demonstracji, nie dopuszczając do nich nikogo poza kobietami. Milczące demonstracje nie spowodowały żadnych zajść.
Trwały one około dwóch godzin.
Budapeszt, 4 grudnia
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Omawiana z Wami telefonicznie 3 bm siedmioosobowa grupa młodzieży krakowskiej przybyła 3 bm do Budapesztu bez przeszkód – od granicy samochodami PCK, do granicy wagonami towarowymi.
Proszę o przeciwdziałanie wysyłce tutaj tak licznych grup. Przybyli posiadają zaświadczenia zarządu PCK w Krakowie.
Przy pomocy dr Seniow odbyłem z nimi parokrotnie kilkugodzinne rozmowy wyjaśniając tut[ejszą] sytuację i rozdział darów. Przyjechali z plotką, że dary nasze są przez Węgrów sprzedawane względnie częściowo przydzielane żołnierzom radzieckim. Przybyli z głębokim urazem do ZSRR z kraju, a ich rozmowy z Węgrami i sytuacja jaką zastali może spowodować, że po powrocie do Krakowa swoimi opowiadaniami przyczynią się do zaostrzenia nastrojów młodzieży nawet niezamierzenie. Wydaje mi się koniecznym, by poza tut[ejszymi] rozmowami odbyć z delegacją z kraju rozmowy partyjne zanim ew. wystąpią na zebraniach młodzieży [z] relacjami ze swego wyjazdu na Węgry.
Budapeszt, 5 grudnia
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Węgierski Rewolucyjny Rząd Robotniczo-Chłopski wyraża swoje podziękowanie za braterską pomoc, którą Rząd PRL przez dostarczenie energii elektrycznej i węgla przyczynił się do zaopatrzenia w energię elektryczną ludności w obecnej ciężkiej sytuacji WRL.
Równocześnie pragnąłbym poinformować tow. Prezesa o tym, że w wyniku znanych wydarzeń węgierskie górnictwo jeszcze daleko nie jest w tej sytuacji, aby w najbardziej nawet minimalnej mierze mogło zaopatrzyć nasze siłownie w węgiel potrzebny dla zapewnienia energii elektrycznej dla ludności i zakładów użyteczności publicznej. W wyniku tego, mimo otrzymania od krajów zaprzyjaźnionych pomocy w energii elektrycznej, obecnie jeszcze nie tylko, że nie możemy postawić do dyspozycji tej energii dla uruchomienia przemysłu, lecz w okresie największego przeciążenia zmuszeni jesteśmy co dzień nieznacznie ograniczać i wyłączać światło dla ludności celem podtrzymania równowagi w systemie energetycznym. Ze względu na to, że na podstawie zbadania przez odpowiednie fachowe organa sytuacji węgierskiego górnictwa, w najbliższej przyszłości nie można oczekiwać istotnej poprawy, ponieważ wzrost produkcji idzie w tak powolnym tempie, że jeszcze nawet nie uniemożliwia szybkiego zlikwidowania tych ograniczeń. Węgierski Rew[olucyjny] Rząd Rob[otniczo]-Chłopski zwraca się do Rządu PRL z prośbą, aby swoją dotychczasową pomoc w zaopatrzeniu w energię elektryczną w dalszym ciągu również utrzymał z niezmienną siłą 15.12.56 roku. W przeciwnym razie trzeba byłoby się liczyć z wielkim ograniczeniem energii elektrycznej dla węgierskiej ludności oraz z trudnościami w zaopatrzeniu ludności w gaz i wodę, co jeszcze bardziej niż dotychczas utrudniałoby normalizację życia i uruchomienie produkcji przemysłowej.
O pomoc prosimy do 15 stycznia 57 roku w nadziei, że Rząd PRL uwzględni naszą prośbę o pomoc w trudnej sytuacji Węgier.
Tow. Premierze, Waszej przychylnej odpowiedzi oczekuję.
Z towarzyskim pozdrowieniem
Kadar Janos
Prezes Rady Min. Rew. Rządu Rob.-Chłopskiego
Budapeszt, 8 grudnia
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Rada Rewolucyjna węg[ierskiej] inteligencji złożyła Andropowi, ambasadorowi ZSRR, Hae De Tsiu – ChRL, Mennonowi, posłowi Indii i mnie protest przedstawicieli węg[ierskiej] inteligencji, naukowców, pisarzy, artystów i in[nych] następującej treście: „My węg[ierscy] intelektualiści, podobnie jak nasi wielcy poprzednicy, jesteśmy razem z naszymi bohaterami walk wolnościowych. Za nasze czyny, słowa przyjmujemy na siebie wszelką odpowiedzialność: więzienie, deportację i jeśli trzeba również i śmierć. Podnosimy nasz głos protestu i niech ustaną deportacje naszej młodzieży, naszych ludzi. Żądamy wypuszczenia na wolność tych, których już zabrano celem deportacji. Przyjmujemy na siebie te same oskarżenia, którymi się ich oskarża; my również walczymy o węgierską wolność i niezawisłość.
Jest niemożliwe, aby zdrowy rozsądek wydał rozkaz deportacji. Wolne, silne Węgry będą dobrym sąsiadem ZSRR, lecz okupowane i ujarzmione – nigdy. Nie chcemy powrotu starego porządku. Nie chcemy, nie znosimy kontrrewolucji. Będziemy mieli siłę dla obrony państwa robotników i chłopów. Z nimi i dla nich chcemy również żyć w przyszłości. Przekonani o naszej prawdzie, apelujemy do pisarzy, artystów i naukowców radzieckich i całego świata”. Rada prosi o przyjęcie prostetu do wiadomości i poczynienia kroków uznanych za słuszne.
Budapeszt, 24 grudnia
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Władysław Gomułka: [...] Ostatnio dowiadujemy się, że Węgrzy chcą wytoczyć proces Nagy'emu [Nagyemu – od red.]. On siedzi w więzieniu w Budapeszcie. Uważamy, że to może, jeśli chodzi o stronę polityczną, wyrządzić duże szkody. To oczywiście jest ich sprawa, ale nas to też dotyczy. Sądzimy, że gdyby teraz wszczęto sprawę sądową Nagy'a [Nagya], to sprawę skomplikuje. Nie daliśmy Węgrom odpowiedzi z braku czasu. Oficjalnie zresztą nam tego nie powiedzieli. [...]
Nikita Chruszczow: A co z nim zrobić?
Anastas Mikojan: Może posłać do Warszawy?
Gom.: Nie o to chodzi. Myśmy też mieli sprawy niektórych naszych ludzi. Trzeba to robić, co jest politycznie korzystne. Zacznie się znowu kampania przeciwko Węgrom, znów będą wracać do tych wydarzeń. [...] Nie był on z pewnością imperialistycznym agentem. Będzie szum.
Chr.: Będzie.
Gom.: A politycznie to krzywda.
Chr.: Nie. Wrogowie będą krzyczeć, a przyjacielezrozumieją, że jego rola była zdradziecka. Czy był on w sensie prawnym agentem, czy brał pieniądze – to nieistotne. Ale robił wrogą robotę.
Gom.: My może o czymś nie wiemy, ale nawet gdyby był zdrajcą, sam by o niczym nie decydował, nie mógł decydować.
Chr.: Tak, on nie sam, ale on był sztandarem. [...] To skomplikowana sprawa. I nie tylko sprawa Węgier, ale uważamy, że winni puczu muszą ponieść odpowiedzialność. To są prawa walki. To jest walka klasowa.
24–25 maja
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Materiały śledztwa i proces sądowy wykazały i potwierdziły, że Imre Nagy i jego grupa, zgodnie ze swymi dawnymi poglądami rewizjonistycznymi, burżuazyjno-nacjonalistycznymi, stoczyła się w konsekwencji do sojuszu z najbardziej reakcyjnymi imperialistycznymi siłami burżuazji, do zdrady ustroju demokracji ludowej, węgierskiego ludu pracującego i socjalistycznej ojczyzny.
Kolegium Sądu Ludowego przy Sądzie Najwyższym WRL uznało skarżonych za winnych i wydało wyrok skazujący Imre Nagya, Míklosa Gimesa, Pála Malétera i Józsefa Szilágyiego na karę śmierci. Zoltán Tildy, Ferenc Donáth, Ferenc Jánosi i Miklós Vásárhelyi zostali skazani na kary od 5 do 12 lat więzienia. Sándor Kopácsi skazany został na dożywotnie więzienie.
Wyrok nie podlega apelacji. Wyroki zostały wykonane.
Budapeszt, 18-19 czerwca
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Ogłoszony w dzisiejszej prasie [18-19 czerwca] komunikat o procesie i straceniu Imre Nagy[a] i jego towarzyszy jest żywo komentowany na Śląsku. Z pierwszych informacji, które zdołaliśmy uzyskać na ten temat, reakcje społeczeństwa śląskiego można by ująć w następujące punkty:
1. Ludzie są na ogół zaskoczeni samym faktem procesu – przypomina się bowiem powszechnie, że po wypadkach na Węgrzech były wypowiedzi, że procesu Nagya i jego grupy nie będzie, oraz utrzymaniem w ścisłej tajemnicy procesu, a także szybkim wykonaniem wyroku.
2. Proces i wyrok określa się jako stosowanie klasycznych metod okresu kultu jednostki – wykańczania ludzi, przed którymi czuje się obawę. Fakt stracenia Nagya przyjęty został z dezaprobatą przez większość społeczeństwa, które interesuje się zagadnieniami politycznymi. Wśród robotników nierzadko spotkać można określenia, że jest to „granda”, „łamanie praworządności” itp.
19 czerwca
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Z Wrocławia
Komunikat o straceniu Nagya i towarzyszy wywarł wstrząsające wrażenie we wrocławskim środowisku inteligenckim. [...]
Asystent politechniki: „To jest zbrodnia. Gdyby to była zdrada stanu, to fakt ten byłby wytłumaczalny. Ale to, co się zarzucało Imre Nagy'emu [Nagyemu – od red.], nie dawało podstaw do takiego wyroku. Można było internować jego i towarzyszy, uniemożliwić działalność polityczną, bo przecież o to chodziło, a nie stracić. Tym bardziej, że nie byli to zwykli ludzie – niektórzy z nich wchodzi[li] w skład parlamentu i powinni korzystać z immunitetów poselskich”.
Student prawa: „To morderstwo nie da się wytłumaczyć żadnymi względami. Podejrzewam, że zostali oni straceni już dawno, być może bez sądu i obecnie podano tylko komunikat. Na Węgrzech już powrócono do dawnych stalinowskich metod, nie licząc się zupełnie nie tylko z opinią narodu węgierskiego, ale opinią całego świata”.
Lekarka: „Fakt stracenia Imre Nagy[a] – to brutalne złamanie podstawowych zasad humanitarnych. W jakim czasie opublikowano ten komunikat? To jest chyba bezpardonowe ostrzeżenie pod dwoma adresami – Tito i Gomułki. I to ostrzeżenie ze Związku Radzieckiego, bo tylko on mógł być inspiratorem stracenia Imre Nagy[a] i jego towarzyszy”.
19 czerwca
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Z Lublina
Komunikat Ministerstwa Sprawiedliwości WRL w sprawie procesu Imre Nagy'a [Nagya – od red.] i jego grupy wywołał liczne komentarze wśród mieszkańców Lublina i województwa. [...]
W kołach kulturalnych i naukowych (wyższe uczelnie i teatry) twierdzi się, że jest to wyraźny powrót do okresu tzw. „procesów czarownic”. [...] Komentowany jest także fakt trzymania w tajemnicy przed opinią publiczną procesu Imre Nagya. Mówi się m.in., że władze węgierskie obawiały się nowych rozruchów w kraju oraz akcji protestacyjnych z innych państw. [...] Wśród studentów lubelskich uczelni proces Nagya oceniany jest jako kontynuacja i zaostrzenie „krwawej dyktatury” na Węgrzech i nawrót do klasycznych metod stalinowskich.
19 czerwca
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Dziś wieczorem otrzymałem wiadomość o zasądzeniu na śmierć i wykonaniu [wyroku] na Imre Nagya [...] i innych. Muszę się zastrzec, i to bardzo mocno, że nie znam zarzutów, jakie zostały im postawione i udowodnione. Być może, że dowody ich winy zostaną opublikowane i zależnie od tego będzie można wyrobić sobie jaśniejszy pogląd. Po drugie, jest to sprawa wewnętrznowęgierska, w której my jako państwo nie możemy zabierać głosu, jak i sami nie chcemy, aby inne państwa zabierały głos w naszych sprawach wewnętrznych. Z tym zastrzeżeniem i kierując się tylko tym, co wiem obecnie, muszę po prostu Towarzyszom powiedzieć, że jako człowiek i jako komunista podzielam jednak uczucia większości naszych partii i narodu w tej sprawie, ale oczywiście nie możecie liczyć Towarzysze na żadne oświadczenie, bo jest to sprawa wewnętrzna innego kraju. Jak powiadam, trzeba poczekać, jakie będą dowody, ale w każdym razie nie można liczyć na żadną deklarację. Mogę powiedzieć, że gdybyśmy wiedzieli, że tak się stanie, nasza delegacja nie pojechałaby na Węgry. No, ale najważniejsze w tej sprawie i we wszystkich innych jest to, że ważniejsze od wszelkich różnic, takich czy innych ocen postępowania tego lub innego rządu, tego lub innego człowieka, ważną sprawą jest jedność w naszym obozie, bo od tego zależy życie dziesiątków milionów ludzi i naszego kraju. Od tej sprawy zależą losy wojny i dlatego tę sprawę będziemy wynosić ponad wszystko. Jest to podstawa naszej polityki zagranicznej.
Poznań, 19 czerwca
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Siły wrogie socjalizmowi, agresywne koła imperialistyczne wykorzystują każdą okazję, nie przebierają w środkach w dążeniu do osłabienia jedności państw socjalistycznych, do siania zamętu również i w naszym kraju. Nowym przykładem tego jest rozwinięta przez te siły kampania propagandowa wokół wyroku sądu węgierskiego na Imre Nagya i pozostałych oskarżonych. Ileż to celowo sfabrykowanych bzdur popłynęło w związku z tą sprawą z zachodnich rozgłośni radiowych, bzdur i fałszów, mających na celu bałamucenie ludzi, sianie zamętu wśród naszego społeczeństwa. Rozgłośnie te i szpalty prasy zagranicznej karmiły opinię publiczną sensacjami w rodzaju takich, jak „Gomułka wysłał list protestacyjny do Chruszczowa w związku z wyrokiem węgierskim”, „Komitet Centralny PZPR potępił proces Nagya i wydał w tej sprawie okólnik do organizacji partyjnych”, a wreszcie „Gomułka ustępuje ze swego stanowiska” itp.
Oto są, Towarzysze próbki metod, jakie stosuje reakcyjna propaganda stojąca na usługach agresywnych kół imperialistycznych, metod, przy których pomocy koła te zmierzają do osłabienia Polski Ludowej, do podjudzania narodu polskiego przeciwko Związkowi Radzieckiemu, do rozluźnienia jedności obozu państw socjalistycznych.
Surowy wyrok sądu węgierskiego jest epilogiem tragicznych wydarzeń węgierskich sprzed blisko dwu lat. Jest jakby zamknięciem rozprawy z kontrrewolucją, jaka wówczas miała miejsce na Węgrzech. Nie do nas należy osądzać rozmiary winy i sprawiedliwości kary wymierzonej oskarżonym w procesie Nagya. Jest to wewnętrzna sprawa Węgier.
Gdańsk, 28 czerwca
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Na kryty stadion, gdzie odbędzie się wiec na zakończenie zjazdu, wyruszamy wcześniej, żeby dostać si ę bez kłopotów, ale, ku rozczarowaniu Akosa i jeszcze jednej tutejszej polonistki, jasnowłosej Magdy, stadion nie jest pełny, inaczej niż, jak z zapałem opowiadają, na pierwszym wiecu Forum, pół roku temu. Próbują tłumaczyć: ludzie są zmęczeni, opozycja przestała budzić sensację, no i usterki organizacyjne – wszystko to zapewne prawda, jak i to, o czym już wspomniałem, że komuniści, szybko otwierając rozmaite wentyle, wypuszczają parę ze społeczeństwa – ale mimo własnych racjonalnych interpretacji nasi przyjaciele mają nosy spuszczone na kwintę...
Przed właściwym wiecem – krótka część artystyczna: chór dziewczęcy śpiewa pieśni ludowe z Siedmiogrodu, aktorzy recytują wiersze Adyego. Narodowa poezja zdaje się ciągle odgrywać dla Węgrów – czy to znak ich staroświeckości? - nieprzecietną rolę, cytaty i nawiązania do Petöfiego raz po raz wracają w wypowiedziach z trybuny i sala na nie reaguje nie jak na ozdobnik, ale nośnik istotnej, aktualnej treści. U nas jest już chyba inaczej...
W imieniu „Solidarności” przemawia dzisiaj serdecznie powitany Andrzej Potocki, po nim – młody Niemiec z Nowego Forum. Ile dni minęło od tamtego drgnięcia historii? Piąty? Jakie skrzydła miał u ramion ten sympatyczny student z Lipska czy Jeny wyruszając w drogę, jakie teraz łopocą nad oklaskującym go budapesztańskim stadionem?
Budapeszt, 22 października
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.
„Bracia Węgrzy! Przynoszę Wam pozdrowienia od Waszych braci Polakó. W szczególności pozdrawiam Was w imieniu...”
Czy to mój głos ze zdławionego gardła? Czy naprawdę stoję tutaj, na szerokim cokole pomnika Bema, obok małego skaucika, bardzo chyba zmęczonego, od paru już godzin prężącego się dekoracyjnie u stóp Genrała, i obok dwóch kandydatów na prezydenta Republiki, ten pierwszy to Lajos Für, drugi – Sándor Racz, wtedy przewodniczący Rady Robotniczej Budapesztu, i obok tchnącej macierzyńskim ciepłem gospodyni dzisiejszej uroczystości, nauczycielki imieniem Katylin [...], a naokoło, na całym placu, tłumy Węgrów wiwatujących, moich posiwiałych rówieśników, którzy wtedy też tu z pewnością byli, i dużo młodszych, tak podobnych do nich ówczesnych, a jeszcze dalej, pod kopułą zmierzchającego się dnia, bez pośpiechu płynie Dunaj majestatyczny i po obu jego stronach oddycha, huczy, dzwoni miasto, w którym tyle się stało i tyle staje się znowu.
Przy mnie stoi Csaba Gy. Kiss i tłumaczy zdanie po zdaniu:
„Polacy są dzisiaj z Wami, tak jak byli nieraz w dniach dalszej i bliższej historii, i jak Wy, Węgrzy, byliście z Polakami. 33 lata temu, w pamiętnym roku 1956, też byliśmy razem, łączył nas ten sam poryw ku wolności, ku niezawisłości narodowej, ku życiu społecznemu obdarzonemu sensem i perspektywą”.
[...]
„... Rok 1989 jest dalszym ciągiem roku 1956. Krew nie poszła na marne, męka i trud nie poszły na marne, prawda i nadzieja nie poszły na marne. Oto zasypujemy – Wy i my – czarną wyrwę historii, idziemy tam, dokąd szliśmy, drogą, na której niegdyś zatrzymała nas przemoc.
Jakie to szczęście dożyć tego wielkiego dnia. Jakie to szczęście być w tym dniu pośród Was i móc zawołać z tego właśnie miejsca: - Niech żyje wolność! Niech żyją Węgry! Niech żyje braterstwo Polaków i Węgrów, i nasza wspólna nadzieja, dla której nadal będziemy pracowali jak potrafimy – tak nam dopomóż Bóg!”
Później, po wszystkich przemówieniach, kiedy z placu przed pomnikiem Bema uformuje się pochód, jeden z kilku pochodów, jakie z historycznych miejsc Powstania, rozciągając się i pęczniejąc w drodze, ruszą tego dnia pod Parlament, okaże się, że znajomych było tu więcej [...]. Tak idziemy w tym pochodzie, od nabrzeża Bema, mostem Małgorzaty i ulicą Balassi Balinta już po drugiej stronie, aż do placu Kossutha pod Parlamentem. Kobiety, mężczyźni, starzy, młodzi, dzieci, sztandary, małe chorągiewki, zapalone świece, pochodnie, nastrój zarazem podniosły i karnawałowy, mały chłopczyk na ramionach taty upaja się powtarzaniem słowa „demokracja”, w jego ustach zamienia się ono w tajemnicze zaklęcie albo w wyliczankę dziecięcą... A pod Parlamentem, dokąd wszystko spłynęło, w gęstniejącej ciemności falowanie głów, ramion, ogni, mowy też ogniste, ale mówców nie widać, bo stoimy daleko, pieśni, recytacje, głosy żywych i umarłych, Gyula Illyés z taśmy rzuca w tłum – czy za życia miał kiedyś takie audytorium? - strofy „Rzeczy o tyranii” [...].
Znowu pieśni, mowy – i raptem chóralne skandowanie „Ruski haza” („Rosjanie do domu”) [...].
Budapeszt, 23 października
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.