Początkiem tygodnia wysłałam przekazem pocztowym pieniądze pod adresem:
Wielebny Ksiądz Proboszcz
Kłos
Poznań (Posen)
Dominikany.
Poczta miejscowa przesyłkę przyjęła, lecz poznańska uświadomiła mnie, że pieniędzy nie mogą doręczyć adresatowi, nie wiedzą bowiem, co to jest „Dominikany” i proszą o adres dokładny.
Odpowiedziałam, że sama nie znam lepszego jak ten adres a „Dominikany”, to wielki kościół katolicki w Poznaniu z probostwem i proboszczem księdzem Kłosem. Od lat kilku pod tym adresem pieniądze wysełam i zawsze do rąk adresata dochodziły.
Dotychczas nie wiem, co poczta uczyni, prawie nie do uwierzenia, aby tę przesyłkę cofnąć do Obry miała. W ogóle takie przetrzymywanie przekazów bez słusznej przyczyny jest wręcz oburzające. Przedewszystkiem zależało mi bardzo, aby pieniądze te doszły spiesznie rąk adresata, czyż nie można poczty pociągnąć do odpowiedzialności? Szanowną Redakcyą proszę uprzejmie o informacyą, czy adres był rzeczywiście niedostateczny? I co dalej z taką pocztą uczynić?
(Skarżyć, jeżeli można udowodnić stratę. Red.)
Wiekopolska, zabór pruski, k. 19 stycznia
„Dziennik Poznański” nr 16, 19 stycznia 1901, w zbiorach Biblioteki Narodowej.
Szanownej Redakcyi pozwalam sobie do obfitego dotychczas żniwa hakatyzmu pocztowego dołączyć jeszcze jeden przykład, którego ja padłem ofiarą i który rzeczywiście tylko obłędem antypolskim wytłomaczyc sobie można. Wysłałem paczkę z adresem; Wielmożny Pan S. Posen – Beckerstrasse 1. Tu już chyba niema nawet żadnego spolszczenia rzekomo niemieckich nazw, a pomimo tego paczkę zwrócono z powodu, że „uverstäudlich, weil in polnischer Sprache”.
Zdaje się, że dotychczas ten zapał antypolski tylko w Poznaniu tak żywym płonie ogniem, i w większych miastach naszego Księstwa, lecz zapewne w bliskim czasie przejdzie na małe miasteczka i wsie, dla tego radziłbym, żeby [...] każdy o ile możności zażądał wydawania sobie przesełek z zapisem Wielmożny, Szanowny etc. K.B.
„Dziennik Poznański” nr 17, 20 stycznia 1901, w zbiorach Biblioteki Narodowej.
Niebywałe utrudnienia, z któremi się spotyka ludność polska, skoro przesyłki pocztowe opatrzone są polskiemi adresami, jest powodem, że zwołujemy wiec niniejszy, żeby zaprotestować przeciwko nowym porządkom i nieporządkom.
Wielokrotnie przy zaprowadzaniu nowych porządków oraz prześladowań języka polskiego spotykał nas niekiedy zarzut, że poniekąd zgadzaliśmy się na nie milcząco, bo ani zażaleń, ani protestów nie wnosiliśmy. Na zarzut taki nie chcemy się nadal narażać. Podnosimy zatem głos nasz stanowczo i wyraźnie. [...]
A nie tylko protestować chcemy, ale i zapowiedzieć solennie, że wszelkich będziemy używali środków prawnych, żeby się oprzeć skutecznie prześladowaniom antipolskim na tem jak i na każdem innem polu.
Zwołujemy więc więc
na 27 stycznia r. b. do Poznania.
Kazimierz Adamski [i in.]
Poznań, 23 stycznia
„Dziennik Poznański” nr 19, 23 stycznia 1901, w zbiorach Biblioteki Narodowej.
20 stycznia 1940 zaczęliśmy werbować młodzież i kolegów i wtajemniczać ich w nasze zadanie. Kto jaką broń miał, taką z sobą przynosił. Powstanie naznaczyliśmy na 21/22 stycznia.
W niedzielę 21stycznia podzieliliśmy się na cztery grupy, które miały opanować: pierwsza grupa koszary górne, druga – koszary dolne-więzienie, trzecia – miasto, czwarta – stację kolejową. O jedenastej w nocy zaczęliśmy powstanie. Z kilkoma karabinami i rewolwerami zdobyliśmy koszary, pocztę, szpital, miasto. Ale nie wiedzieliśmy o wojsku rosyjskim na stacji, w wagonach. Oni po rozpoczęciu strzelaniny uderzyli na nas. Broni w koszarach nie znaleźliśmy, więc ci, co jej nie mieli, od razu uciekali. Rosjanie opanowali miasto, ale padło ich kilkudziesięciu (około trzydziestu).
Czortków, 21 stycznia
Powstanie w Czortkowie, „Karta” nr 5/1991.
Byłem w Obwodowym Urzędzie Pocztowym w Sandomierzu. Tam kilkunastu takim jak ja naczelnik oznajmił, że tworzymy pocztowy oddział organizacji Służba Polsce. Nie będziemy wzywani do innych prac, ale nasze obowiązki zawodowe powinniśmy wykonywać jak najlepiej. Będziemy się też spotykać co jakiś czas na pogadankach w świetlicy, którą powinniśmy sami urządzić. Zobowiązałem się namalować dużego orła według wzoru ustalonego dla SP.
Sandomierz, 10 kwietnia
Michał Starzyk, Pocztylion, „Karta” nr 13/1994.
Po powrocie [z Gdańska] dowiedziałem się o nowej inicjatywie strajkujących. Postanowili utworzyć własną pocztę. To wspaniałe! Jeśli ten strajk wystarczająco długo potrwa, utworzymy własne struktury administracyjne. I po co nam wówczas czerwoni? Mieliśmy już własny zarząd, administrację, zaopatrzenie, ewidencję osobową, środki komunikacji medialnej (drukarnia i radiowęzeł), zaopatrzenie i służby porządkowe. Wszystkim tym kierowali ludzie, którym te zadania powierzono po raz pierwszy w życiu. Wywiązywali się doskonale.
Gdynia, 20 sierpnia
Andrzej Kołodziej, Gdyńscy komunardzi. Sierpień 1980 w stoczni Gdynia, Gdynia 2008.