Od pierwszej chwili istnienia Polski Ludowej kler zajął wrogie stanowisko wobec Państwa. [...] Dzisiaj kler [...] usiłuje wyprowadzić masy na ulicę dla walki przeciwko Polsce Ludowej.
Sierpień jest miesiącem masowych pielgrzymek do Częstochowy [...]; już teraz trzeba nastawić agenturę na to, jakie 18 organizuje się pielgrzymki, zwrócić uwagę na sprawę komunikacji. [...] Należy śledzić nastroje w środowiskach pielgrzymów. [...] Musimy zmobilizować bardzo dużą uwagę na wszystkie wystąpienia księży. [...] Jeżeli mamy do czynienia z wystąpieniem jednorazowym, jeżeli ksiądz nie jest dostatecznie znany jako jedna ze sprężyn roboty antypaństwowej, należy go wezwać do Urzędu [...] i ostrzec go [...]. W wypadku, gdy jest to uporczywe, wyjątkowe, agresywne, gdy ksiądz stanowi ognisko zapalne na swoim terenie, należy go aresztować. [...] Łączność kleru trzeba bardzo mocno wziąć w rozpracowanie. Musimy znać numery wszystkich telefonów, którymi kuria rozporządza, numery aut biskupów i kurii, wiedzieć, gdzie biskup mieszka, dokąd wyjeżdża [...], musimy znać plan sytuacyjny kurii i siedziby biskupa. Są to rzeczy ważne, które kiedyś będą potrzebne.
Warszawa, 28 lipca
Dokumenty do dziejów PRL. Aparat Bezpieczeństwa w latach 1944–1956, cz. II, Warszawa 1996.
A więc — to prawda! Pierwszy papież-Polak w dziejach świata. Pierwszy nie-Włoch od czterech i pół wieku. Poszły w ruch telefony — wszyscy dzielili się wrażeniami. Odbiorniki radiowe nastawiane na wszystkie możliwe radiostacje zagraniczne grzmiały z każdego mieszkania. O niczym innym się nie mówiło. Jakaś ogólna radość i duma ogarnęła wszystkich Polaków. Radio nasze i telewizja — wyraźnie zaskoczone — nadawały w dziennikach krótkie, suche, jakby wstydliwe komunikaty — prawdopodobnie nie doszły jeszcze specjalne instrukcje, co i w jaki sposób można komentować. Wybór papieża-Polaka nie był chyba dla władz naszych, a także dla „wielkiego brata” — Związku Radzieckiego szczególnie radosnym wydarzeniem — sytuacja była zdecydowanie niewygodna. To już nie daleki, nieznający Polski i tutejszych warunków papież obcej narodowości, ale ten, który tu żył, który znał wszystko „od podszewki” i nie będzie można go tak łatwo zbywać sloganami.
Warszawa, 16 października
Teresa Konarska, dziennik w zbiorach Ośrodka KARTA.
Przekazując niniejszym serdeczne podziękowania za list z dnia 2 marca br. pragnę równocześnie dać wyraz mojej radości, że dane mi będzie w dniach od 2 do 10 czerwca przybyć do Polski, mojej Ojczyzny. [...] Motywy pokoju, współżycia i współpracy pomiędzy narodami i ustrojami są mi szczególnie bliskie: uważam je za istotne dla posłannictwa Kościoła Chrystusowego — a w poszanowaniu dla człowieka, o którym Pan Przewodniczący łaskawie wspomniał w swym liście, widzę klucz do realizacji tych wielkich zadań, które stoją przed całą ludzkością. [...] Ufam na koniec, że odwiedziny te przysłużą się dalszemu rozwojowi stosunków pomiędzy Państwem a Kościołem, co dla Polski nie przestaje być sprawą wielkiej doniosłości. Dziękując raz jeszcze za cenne pismo Pana Przewodniczącego i licząc również na możliwość spotkania się z Nim w czasie pobytu w Polsce, pozostaję z wyrazami głębokiego szacunku.
Watykan, 13 marca
„Trybuna Ludu” nr 58, 13 marca 1979.
[…] nadszedł wreszcie czas, aby władze PRL rozwiązały wszystkie istotne problemy społeczności katolickiej w kraju. Wymaga tego elementarne poszanowanie prawa, konwencji oraz deklaracji międzynarodowych, a przede wszystkim zadośćuczynienie i naprawa przez władze wszelkich krzywd, jakich doznał cały Kościół katolicki w PRL.
9. Już dotychczasowe chwyty propagandowe [w związku z pielgrzymką papieża do Polski] zmuszają do refleksji. Drażni podpowiadanie, czym ma być wizyta w rozumieniu władz: a więc symbolem jedności Polaków, wkładem walki o pokój, dowodem współpracy pomiędzy różnymi ideologiami itp. To właściwie nic lub tak mało! Należy zostawić te sloganowe hasła dla innych wizyt i nie upiększać nimi wizyty papieskiej.
Dla Polaków-katolików przyjazd do kraju Papieża-Rodaka będzie bez najmniejszego wątpienia NAJWSPANIALSZĄ i jedyną wśród wszystkich wizyt, jakie złożono nad Wisłą w ciągu tysiąca lat istnienia Polski chrześcijańskiej.
10 kwietnia
Kazimierz Kuźba, Naród Polski nie może żyć bez Boga, 1979.
W stosunku do kierownictwa Episkopatu polskiego i jego komórek dyspozycyjnych rozpoznawać:
— [...] inicjatywy mające na celu rozbudowę działań wspierających znaczenie wizyty w niepożądanym dla władz państwowych kierunku, zwłaszcza w sprawie oddziaływania na młodzież, środowiska studenckie, rozwijania propagandy w zakładach pracy, innych przedsięwzięć mogących powodować negatywne skutki społeczno-polityczne, np. próby przerwania nauki w szkołach i wyprowadzenie młodzieży, przerwy w pracy;
— [...] wszelkie samorzutne inicjatywy ze strony wiernych co do organizowania grup, pielgrzymek poza limitem, opracowywania petycji i skarg, zamiarów upamiętnienia wizyty papieża (tablice, pomniki itp.), prób produkcji i kolportażu pism pozbawionych debitu państwowego, organizowania nielegalnych zgromadzeń, zbiórek pieniężnych.
[…] Naczelnicy Wydziałów IV KW MO, na terenie których będą organizowane uroczystości z udziałem papieża, zapewnią ponadto:
— [...] możliwość wprowadzenia odpowiednich ilości agentury do kościelnych komitetów lokalnych, w celu odpowiedniego sterowania pracą tych komitetów w kierunku zgodnym z ustaleniami czynników państwowych i kościelnych.
Warszawa, 19 kwietnia
Metody pracy operacyjnej aparatu bezpieczeństwa wobec Kościołów i związków wyznaniowych 1945–1989, red. Adam Dziurak, Warszawa 2004, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wizyta Jana Pawła II jest doniosłym wydarzeniem w życiu naszego narodu i wszyscy mają prawo do uczestnictwa we wszystkich uroczystościach związanych z pielgrzymką Papieża. Dlatego też zasadniczym sposobem udostępnienia społeczeństwu tej możliwości jest bezpośrednia, pełna, niecenzurowana transmisja telewizyjna w programie pierwszym, to jest ogólnopolskim.
Warszawa, 14 maja
Dokumenty Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”, wstęp i oprac. Andrzej Jastrzębski, Warszawa–Londyn 1994, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ojcze Święty,
Wyrażając głęboką radość z przyjazdu Waszej Świątobliwości do ojczystego kraju, witamy w jego osobie nie tylko widzialną głowę Kościoła Powszechnego, ale i naszego rodaka. [...] Widzimy w Tobie głosiciela zasad moralności społecznej i wolności wszystkich narodów. Widzimy w Tobie rzecznika godności ludzkiej, rzecznika ludzi, „którzy mają odwagę powiedzieć «nie!» albo też powiedzieć «tak!»” — gdy to kosztuje.
Warszawa, 19 maja
Dokumenty Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”, wstęp i oprac. Andrzej Jastrzębski. Warszawa-Londyn 1994.
Zwracam się z ogromną prośbą do Telewizji. Włączcie do programu relacje z pobytu papieża Jana Pawła II. Byliśmy przekonani, że przekażecie nam Msze św. odprawiane przez Ojca Świętego, jego kazania. Tymczasem w ostatnim tygodniu dowiedzieliśmy się, że nie możemy liczyć na Was, że robicie trudności. Pomyślcie o chorych, starszych ludziach i tych wszystkich wierzących, którzy pragną uczestniczyć choć przez TV we wszystkich uroczystych chwilach. Jest nas dużo, a może 70% wszystkich Polaków. A ta reszta też chętnie obejrzy Papieża-Polaka. Doniosłość tej wizyty jest ogromna dla nas wszystkich. Głośnym echem rozniosła się po całym świecie. Zróbcie wszystko, żebyśmy wdzięcznym sercem myśleli o Was, a nie z żalem, pretensją, nawet nienawiścią.
28 maja
Księga listów PRL-u, część trzecia, 1971-1989, Warszawa 2005.
Władze policyjne wzmogły represje. Podczas licznych rewizji i zatrzymań zabiera się m.in. fotografie Papieża, plakaty z jego podobizną, emblematy papieskie. [...] Szczególnie drastycznym wypadkiem jest bezprawne skierowanie Mirosława Jerzego Kimnesa na przymusową obserwację psychiatryczną [...] za zbieranie podpisów pod apelem do władz o pełną transmisję telewizyjną z pielgrzymki Papieża do Polski.
Warszawa, 29 maja
Dokumenty Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”, wstęp i oprac. Andrzej Jastrzębski, Warszawa–Londyn 1994, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Przez czwartek i piątek przekrzykiwały się chóry pogłosek, piętrzyły się apokaliptyczne wizje. Dwa miliony chłopstwa nadciągnie z wozami i końmi do Warszawy, stratuje miasto, poniszczy ogrody, złupi sklepy... Dwa miliony będą spać pokotem w sieniach, zostawią po sobie choroby, łajno i trupy, co najmniej pięć tysięcy zginie, uduszone, porażone, zmiażdżone... [...]
W [...] piątek wieczór, wyszedłem na miasto, żeby się przyjrzeć temu, co się naprawdę w nim dzieje. [...] Idąc, napotykałem coraz częściej znajomych z widzenia, których nazwisk nie mogłem sobie odtworzyć, i dopiero po jakimś czasie pojąłem, że to nie są znajomi, tylko po prostu ludzie o wyglądzie dawnej inteligencji, ci, którzy na co dzień giną w masie, których nie widać. Więc jeszcze są, wylegli całymi rodzinami.
Właśnie, co mnie najsilniej pociągnęło, to był rodzinny nastrój ulicy. Inny sposób chodzenia, zmieniony skład i rytm. W tej ogromnej ilości nie czuło się naporu, tłum z wolna falował, ludzie szli, nie potrącając się, ustępowano sobie w przejściu. [...] Przyszli obejrzeć miejsca, które odwiedzi Papież. I obejrzeli siebie. Wielotysięczny tłum zobaczył siebie, utwierdził się w poczuciu własnej obecności. Tłum z dziećmi, z babciami, z lodami i psami, nie kierowany z zewnątrz, letni, barwny tłum przyszedł ze wszystkich dzielnic tylko dlatego, że chciał być tutaj. [...] Przyszli tu obejrzeć miasto w przeddzień wizyty Papieża, nie myśląc o niczym innym i nie uświadamiając sobie, że swoim przybyciem przeprowadzili dowód własnego istnienia.
Warszawa, 1 czerwca
Kazimierz Brandys, Miesiące 1978–1981, Warszawa 1997, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Witam Waszą Świątobliwość w imieniu narodu polskiego, w imieniu najwyższych władz Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Przywiązujemy do tej wizyty szczególne znaczenie. Radzi jesteśmy gościć Waszą Świątobliwość na Ziemi Ojczystej. Również osobiście jestem szczerze zadowolony ze spotkania z Waszą Świątobliwością. [...] Podkreślałem niejednokrotnie, że przedmiotem współdziałania Kościoła z Państwem powinno być wszystko, co służy rozwojowi Polski, umacnianiu jej bezpieczeństwa i pozycji na arenie międzynarodowej, wszystko, co przyczynia się do dalszego postępu w życiu społeczeństwa, do umacniania rodziny, wszystkiego, co kultywuje dobre tradycje, pobudza wolę współdziałania, a jednocześnie upowszechnia postawy społecznego zdyscyplinowania i obywatelskiej odpowiedzialności, wysokie walory moralne.
Warszawa, 2 czerwca
„Trybuna Ludu” nr 128, 4 czerwca 1979.
Niezwykle rzadko jeden człowiek może mówić w imieniu całego narodu, wyrażając uczucia i dążenia wszystkich. I nieszczęśliwi są ludzie, którzy stoją na uboczu takich wydarzeń. [...]
Obcość i obawa stały się udziałem władzy w Polsce. [...] Mogli spróbować podzielić naszą radość, przyjąć Ojca Świętego, uznać w Nim duchowego i moralnego przywódcę narodu. Nie chcieli. [...] Mali, dbający o własne interesy ludzie, nieumiejący wyrwać się z zaklętych kręgów nowomowy i nowomyśli.
Każdy mógł zobaczyć, usłyszeć, przeczytać, jak wyglądało powitanie w Belwederze, gdy Gierek mówił o Breżniewie, a Papież o Bogu. Namiestnik Kremla i Namiestnik Chrystusa.
Warszawa, 2 czerwca
„Robotnik” nr 34, 1979, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Kiedy wszedłem na plac Zwycięstwa i zobaczyłem setki tysięcy ludzi stojących w idealnej dyscyplinie, uświadomiłem sobie, jaką ogromną siłą dysponuje ten kraj i że oto właściwie legła w gruzy cała partyjna ideologia.
Warszawa, 2 czerwca
„Solidarność”, reż. Jean-Michel Meurice, 1990, [cyt. za:] Droga do Solidarności, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Chrystusa nie można wyłączyć z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu na ziemi.
Jeśli jest rzeczą słuszną, aby dzieje narodu rozumieć poprzez każdego człowieka w tym narodzie — to równocześnie nie sposób zrozumieć człowieka inaczej jak w tej wspólnocie, którą jest jego naród. [...] Otóż nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego — tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas — bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie. [...]
To wszystko: dzieje Ojczyzny, tworzone przez każdego jej syna i każdą córkę od tysiąca lat — i w tym pokoleniu, i w przyszłych — choćby to był człowiek bezimienny i nieznany, tak jak ten żołnierz, przy którego grobie stoimy... To wszystko: i dzieje ludów, które żyły wraz z nami i wśród nas, jak choćby ci, których setki tysięcy zginęły w murach warszawskiego getta. To wszystko w tej Eucharystii ogarniam myślą i sercem i włączam w tę jedną jedyną Najświętszą Ofiarę Chrystusa na placu Zwycięstwa. I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej ziemi! Amen.
Warszawa, plac Zwycięstwa, 2 czerwca
Jan Paweł II, Pielgrzymki do Ojczyzny. 1979, 1983, 1987, 1991, 1995, 1997, 1999, 2002. Przemówienia, homilie, [oprac. Janusz Poniewierski], Kraków 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W czasie mszy na placu Zwycięstwa omal nie doszło do katastrofy. Papież w swej homilii, nawiązując do zniszczenia Warszawy, powiedział o pomocy, której Warszawa próżno oczekiwała z drugiej strony Wisły. Na te słowa papieskie ostro zareagował członek Biura Politycznego, sekretarz KC Stanisław Kania i przez telefon głosem nieco histerycznym zażądał od Macieja Szczepańskiego, kierującego transmisją telewizyjną, wyłączenia głosu papieskiego na wizji i na całym placu Zwycięstwa. Nie wiem, czy ma pan świadomość, że spełnienie jego życzenia wywołałoby ogromne wzburzenie ludzi, tak na placu, jak i przed telewizorami. Jestem pewien, że wszystkie agencje przerwałyby swój normalny serwis i informację o przerwaniu przez komunistów homilii papieskiej podałyby jako informację nadzwyczaj pilną. Szczerze też mówiąc, Breżniew miałby potwierdzenie swych obaw o polityczny wydźwięk wizyty. Maciek Szczepański, w co nigdy nie wątpiłem, wykazał się wówczas, nie po raz pierwszy, charakterem i stanowczo odmówił Kani wykonania jego polecenia.
Warszawa, 2 czerwca
Janusz Rolicki, Edward Gierek:przerwana dekada, Warszawa 1990.
Cały dzień przy telewizorze. Ogromne wzruszenie i napięcie. Godz. 9.40. Już leci chyba nad Polską. Do Poznania Papież nie przyjedzie, a jednak domy przystrojone flagami narodowymi i papieskimi. Czuć, że dzieje się jakaś wielka rzecz. W Warszawie podobno kościoły były otwarte przez całą noc, żeby przyjezdni pielgrzymi mieli dach nad głową. Akredytowanych ponad tysiąc dziennikarzy i 50 telewizji zagranicznych. Wreszcie cały świat będzie wiedział, gdzie leży i jak wygląda ta mityczna Polska. [...]
Godz. 10.07. Lądowanie i długie kołowanie na lotnisku. Ciekawam, czy serce mu bije tak, jak mnie. Ten bęcwał Gierek nie przyszedł witać Gościa. Mają trudności z doczepieniem schodów. Prymas Wyszyński wchodzi do samolotu. Po chwili schodzi Jan Paweł II. Klęka i całuje ziemię. Wita się z Jabłońskim, Przewodniczącym Rady Państwa. Natychmiast robi się koło niego tłok i zamieszanie: dzieci z kwiatami, dziennikarze. Akompaniament oklasków i ryku tłumów.
Poznań, 2 czerwca
Maria Grabowska, dziennik w zbiorach Ośrodka KARTA.
My z żoną mieliśmy swój wielki dzień, jedyny i najpiękniejszy, jak to określiłem, w naszym życiu. Zostaliśmy zaproszeni przez ks. Prymasa na spotkanie z Ojcem Świętym w dniu pierwszym Jego przybycia do Polski. [...] Audiencja miała miejsce w dniu 2 czerwca o godz. 21, w rezydencji prymasowskiej na ul. Miodowej 17. [...] Na wiele minut przed wyznaczoną godziną byliśmy na Miodowej. Jednak nie lada sprawą było dotarcie do drzwi rezydencji, ponieważ przyległe ulice i dziedziniec wypełniony był gęstym tłumem, pełnym podniecenia i oczekiwania na mającego się ukazać na balkonie Ojca św. [...] Weszliśmy na górę do dużej sali, gdzie gromadzili się w dyplomatycznym kręgu goście, mający być przedstawieni Ojcu św. W sumie było około 40 osób. Czekaliśmy na wkroczenie Ojca św. do sali, wszyscy staliśmy w skupionym milczeniu [...].
W pewnym momencie wszedł na salę ks. Prymas, by jako Gospodarz, sprawdzić porządek na sali. Przywitał się z najbliżej stojącymi... Był pogodny, rozluźniony, promieniujący życzliwością. Wnet zjawił się Ojciec św. i podszedł do stolika znajdującego się na środku sali. Ks. Prymas w serdecznych słowach złożył hołd Ojcu Świętemu, podziękował za łaskawe spotkanie z zaproszonymi gośćmi. Ks. Prymas z Ojcem św. kolejno przesuwali się wzdłuż kręgu stojących, przy czym ks. Kardynał Wyszyński prezentował kolejno osoby, z którymi witał się Papież. Dłużej zatrzymali się przy grupie pułkowników i generałów dawnych kombatantów. [...] Na zakończenie audiencji Ojciec św. wręczył wszystkim uczestnikom pamiątkowe medale i książki. [...] Spotkanie zakończyło się krótką modlitwą i odśpiewaniem Apelu Jasnogórskiego.
Warszawa, 2 czerwca
Roman Kadziński, Kartki z mojego życia, dziennik w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, akc. 3638.
Dzisiaj przybył do Polski Jan Paweł II. Wyobrażam sobie, co się będzie w najbliższych dniach działo w kraju. Na lotnisku powitał go Jabłoński i prymas, a w południe papieża przyjął w Belwederze Gierek, któremu towarzyszył Jabłoński. Przemówienia zostały opublikowane, nie ma wiec potrzeby powtarzać ich. Natomiast w Belwederze zwrócił moją uwagę jeden szczegół, którego nie zapomnę. Gdy Gierek skończył przemówienie, podszedł do niego adiutant, pułkownik Chełmiński, wziął od niego tekst przemówienia i... okulary. Takie to panisko zrobiło się z naszego proletariusza z krwi i kości! Byłby to dla niego zbyt wielki wysiłek, żeby włożyć swoje okulary do kieszonki marynarki.
Warszawa, 2 czerwca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Wizyta Papieża — jakaż siła, jakiż format bije z tego Człowieka! Nie o kolorowych telewizorach mówi, ale o wierze, pojednaniu, prawdzie, etyczności, podmiotowości społecznej. Stałem na placu Zwycięstwa sześć godzin, pod prostopadłym słońcem, które przypiekło do żywego Warszawę i do żywego urzeczony słuchałem o miałkości, małości i słabości człowieka wobec tej szansy, jaką ma. Tego było potrzeba Polakom. Formatu. Nie idei przez małe „i”, lecz powołania do wielkości.
Warszawa, 2 czerwca
Krzysztof Mętrak, Dziennik 1969-1979, Warszawa 1997.
O szesnastej msza na placu Zwycięstwa. Papież składa osobiście wiązankę kwiatów przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Klęczy. Modli się. Całuje płytę. Wpisuje do Księgi: „Jan Paweł II, papież, syn Narodu”. Hymny papieski i polski. Gaude Mater. Potem psalm Tu es Petrus, gdy w specjalnym namiocie papież przebiera się do mszy. Ołtarz: krzyż, zwisająca stuły, obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Rozpoczyna się msza. Wielu diakonów, uroczysta procesja celebransów w pysznych strojach. Na ołtarzu wypisane imiona świętych polskich. Jan Paweł II bez przerwy błogosławi tłumom. Wstąpił na stopnie ołtarza.
[...]
Przemówienie papieża. [...]
To przemówienie było manifestem wiary. Odwaga, prawda. Wysoka godność narodu „Wszystko, co Polskę stanowi”. „Wołam Ducha Świętego: Przyjdź na polską ziemię”. Takiej cudownej manifestacji polskiego katolicyzmu plac Zwycięstwa jeszcze nigdy nie widział!!! Setki ludzi przystępuje do komunii św. z rąk papieża. Każdy całuje go w rękę. [...] Uroczystość trwa 3 godziny.
Warszawa, 2 czerwca
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Dzień wcześniej [1 czerwca] na ulicach Warszawy panowało już łatwo uchwytne wrażenie Wielkiego Nastroju, Święta. Myśli skupiły się na jednym, tłumy wędrowały na plac Zwycięstwa, by obejrzeć przygotowany tam ołtarz i Wielki Krzyż. I wreszcie sobota. Tłumy zebrane na trasie przejazdu; gorąco. Kiedy usłyszeliśmy, że On wylądował, że ukląkł i pocałował ziemię, z której wyszedł, zapanowało wzruszenie, którego nigdy jeszcze nie doświadczyłem. Ten tłum nie był już masą anonimowych osobników. To byli bracia w wierze. [...] każdy czuł się osobą złączoną z innymi przeżyciem, wiarą i nadzieją. Tego dnia nie było ludzi samotnych.
Warszawa, 1-2 czerwca
„Robotnik” nr 34, z 10 czerwca 1979.
Odwiedziny moje podyktowane są motywem ściśle religijnym. Równocześnie zaś gorąco pragnę tego, aby niniejsza podróż do Polski mogła służyć wielkiej sprawie zbliżenia i współpracy pomiędzy narodami. Ażeby służyła wzajemnemu zrozumieniu, pojednaniu i pokojowi w świecie współczesnym. Pragnę wreszcie, aby owocem moich odwiedzin stała się jedność wewnętrzna mych rodaków, a także dalszy pomyślny rozwój stosunków pomiędzy Państwem a Kościołem w mej umiłowanej Ojczyźnie. [...]
Jakież uczucia budzi w moim sercu melodia i tekst polskiego hymnu narodowego, którego przed chwilą wysłuchaliśmy z należną czcią. Dziękuję wam, że temu Polakowi, który dzisiaj przybywa „z ziemi włoskiej do polskiej”, towarzyszy na progu jego pielgrzymki po Polsce ta melodia i tekst, w którym stale dochodziła i dochodzi do głosu niestrudzona wola życia narodu: „póki my żyjemy”.
Warszawa, lotnisko Okęcie, 2 czerwca
Jan Paweł II, Pielgrzymki do Ojczyzny. Przemówienia i homilie, Kraków 2005.
Wasza Świątobliwość!
Za kilka tygodni wszyscy Polacy obchodzić będą 35–lecie Odrodzenia Ojczyzny. Wasza Świątobliwość z własnego życia zna dobrze wielkie dokonania naszego narodu w tym krótkim, ale wyróżniającym się, okresie jego tysiącletnich dziejów. Zostały rozwiane fundamentalne problemy narodowe — sprawiedliwych granic, trwałych gwarancji niepodległości, suwerenności i bezpieczeństwa, opartych na niezawodnych sojuszach, a przede wszystkim na sojuszu, przyjaźni i współpracy ze Związkiem Radzieckim.
Warszawa, 2 czerwca
„Trybuna Ludu” nr 128, z 4 czerwca 1979.
To, że racją bytu państwa jest suwerenność społeczeństwa, narodu, ojczyzny, to my, Polacy, szczególnie głęboko odczuwamy. Tego nauczyliśmy się poprzez całe nasze dzieje, a w szczególności poprzez ciężkie doświadczenia ostatnich stuleci. Nigdy nie możemy zapomnieć tej straszliwej lekcji dziejowej, jaką była utrata niepodległości Polski od końca XVIII do początku bieżącego stulecia. To bolesne, w istocie swej negatywne doświadczenie, stało się jakby nową kuźnią polskiego patriotyzmu. Słowo „ojczyzna” posiada dla nas takie znaczenie pojęciowe i uczuciowe zarazem, którego, zdaje się, nie znają inne narody Europy i świata.
[...]
Pokój i zbliżenie pomiędzy narodami może budować się tylko na zasadzie poszanowania obiektywnych praw narodu, takich jak prawo do istnienia, do wolności, do podmiotowości społeczno-politycznej, do tworzenia własnej kultury i cywilizacji.
Warszawa, 2 czerwca
Jan Paweł II, Pielgrzymki do Ojczyzny. Przemówienia i homilie, Kraków 2005.
Pielgrzymka była dla mnie epokowym wydarzeniem, najważniejszym od czasu obchodów milenijnych na Jasnej Górze w maju 1966. Obchody Tysiąclecia Chrztu Polski były kamieniem milowym na drodze do niepodległości. Na placu Zwycięstwa w czerwcu 1979 poczułem, że jest to jeszcze donioślejsze wydarzenie. Mówiliśmy wtedy, że ta pielgrzymka zmieni obraz Polski.
Podniosłość atmosfery wynikała z tego, że Papież mówił między wierszami rzeczy, które były do tej pory przemilczane. Wierni reagowali długimi oklaskami, doskonale odczytując przesłanie. Wyjątkowość pielgrzymki, w przeciwieństwie do późniejszych wizyt, budowały słowa Papieża, a nie sam fakt jego przyjazdu.
Warszawa, ok. 2 czerwca
Ruch Obrony Praw, wybór i oprac. Mateusz Sidor, Warszawa 2007.
Powrót Jana Pawła II. Telewizja transmituje z Warszawy mszę na placu Zwycięstwa (rząd jest reprezentowany przez ministra od kombatantów). Ulice Krakowa są puste. W katolickim liceum sióstr Prezentek gorączkowe mycie okien. Olbrzymi portret papieża zdobi kościół na ulicy Św. Jana. W miastach, które ma odwiedzić papież, na kilka dni wstrzymano sprzedaż alkoholu. Zabronione zostało dekorowanie budynków państwowych. Krakowskie i warszawskie prostytutki poszły w odstawkę. Wysłannicy radia France Inter najwyraźniej mają za zadanie minimalizować wszelkie przejawy niezgody między Gierkiem i papieżem. Porównują Belweder do Pałacu Elizejskiego.
Kraków, 2 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.
Tłumy młodzieży. Szli na mszę, którą Papież odprawiał na placu Zamkowym dla nich, przed kościołem św. Anny. Szli i szli. Nie wytrzymałem i wyskoczyłem. Nie było obstawy. Poszedłem w miasto. [...] Wszędzie pełno radosnych ludzi, zdyscyplinowanych, niesłychanie zdyscyplinowanych i silnych. Czułem to. Noc, radość i ten porządek. Klimat wolności. [...] To już nie był tłum, to byli zorganizowani świadomi ludzie. [...] Patrzyłem na to i wtedy zaczęło do mnie docierać, że oto dokonało się u nas coś wielkiego. Naród zobaczył swoją siłę. Zobaczyliśmy na ulicach i placach, ilu nas jest. Wszyscy ożywieni jednym duchem.
Warszawa, 2–3 czerwca
Jacek Kuroń, Gwiezdny czas. „Wiary i winy” ciąg dalszy, Londyn 1991, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Przyszła mi taka myśl [...]. Będą razem z tobą mówić to kazanie! Bo wcale nie jest takie interesujące to, że klaszczą, że biją brawo, tylko kiedy biją brawo!
[...] Kiedy biją brawo? Wczoraj, kiedy powiedziałem: Chrystus — przez 15 minut bili brawo, dzisiaj, kiedy powiedziałem: Duch Święty — może już trochę krócej, bo jeszcze, jak mówi Pismo Święte, nie całkiem się obudzili. Ale w każdym razie bili.
Chociażbyście nie wiem jak bili brawo, to ja tę myśl muszę skończyć. Otóż, co ja sobie pomyślałem dzisiaj rano. Pomyślałem sobie: co się dzieje z tym społeczeństwem? Stało się jakimś społeczeństwem teologicznym!
Warszawa, 3 czerwca
Jan Paweł II, Pielgrzymki do Ojczyzny. Przemówienia i homilie, Kraków 2005.
Czy już Telewizja Polska tak zbiedniała, że nie stać ją na transmisję uroczystości z okazji przyjazdu Ojca Świętego do Polski, a konkretnie z Częstochowy? My, katolicy mamy prawo wymagać, aby ta uroczystość była nam podana od początku do końca. [...] Z jakich powodów zostaje nam to odmówione? [...] Nie każdy może jechać do Częstochowy, tym bardziej, że są stworzone trudności, ale i tak znajdzie się wiele tysięcy najwytrwalszych, których nic nie powstrzyma. A reszta, słabi, chorzy, starcy? Oni się nie liczą?
[...] My będziemy czekać przy telewizorach.
4 czerwca
Księga listów PRL-u, cz. 3: 1971–1989, wybór i oprac. Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Tuż przed rozpoczęciem uroczystości religijnych na Błoniach zadzwonił do mnie znajomy oficer bezpieczeństwa, znajdujący się w punkcie obserwacyjnym, że właśnie pod oknami domu, gdzie przebywał, trwa przebieranie się w stroje ludowe dużej grupy pątników ze Słowacji. Władze Czechosłowacji ze zgorszeniem patrzyły na to, co się dzieje w Polsce, i w okresie wizyty papieża do minimum zredukowały wyjazdy swoich obywateli do naszego kraju. Grupa Słowaków w strojach ludowych na pewno zostałaby zatrzymana na granicy. I dlatego dopiero w Krakowie ubierali się oni w stroje uroczyste.
Kraków, 6–10 czerwca
Kazimierz Barcikowski, U szczytów władzy, Warszawa 1998.
Nareszcie. Biegamy w czwórkę w deszczu po zielonych Błoniach. Jak dzieci, jak w 1944, gdy przelatywały amerykańskie samoloty (może to właśnie chciałem ponownie przeżyć?), machamy na widok helikopterów małymi flagami Polski i Watykanu. Helikoptery lądują na Błoniach, papież jest w czwartym. Przemówienia. Tworzy się orszak. Wmieszałem się w tłum przy parku Jordana. Wieczór. Pod balkonem pałacu arcybiskupstwa, gdzie zatrzymał się papież, tłum skanduje jego imię. Papież wychodzi na balkon, za nim, nieco z tyłu nowy kardynał krakowski, Franciszek Macharski. To niespodziewane spotkanie przedłużają okrzyki, wiwaty i pieśni. Jan Paweł II z trudem dochodzi do głosu. Mówi z udawaną surowością: „Jak to? To obywatel Krakowa znika na całe osiem miesięcy, a wy nie ruszacie na poszukiwania?”.
Znów rozlegają się pieśni, jeszcze donośniejsze. Na balkonie papież wybija nogą rytm. Gdy robi się późno, oświadcza: „Róbcie co chcecie, ja idę spać”.
Na twarzach krakowian, w ich zachowaniu, daje się wyczytać radość, śmiałość nawet. […] W domu akademickim „Babilon” na miasteczku studenckim, gdzie zakazano jakichkolwiek dekoracji na przywitanie papieża, studenci zapalili światła w pokojach w ten sposób, że przez całą noc oświetlone okna fasady budynku tworzyły z dala wielki krzyż.
Kraków, 6 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.
Wysłuchaliśmy homilii Papieża. Słuchałam, płacząc przez cały czas ze wzruszenia i zagubienia, mimo że przecież nie należę do wierzących. Wierzę w niego jako człowieka. Wielkość Papieża, nasza nędza ludzka, nędza kraju, czuję to podczas słuchania jego słów.
Warszawa, 7 czerwca
Krystyna Kofta, Monografia grzechów. Z dziennika 1978–1989, Warszawa 2006, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Czekałam na „Dziennik Telewizyjny”, gdzie, jak obiecywano, miały być podawane „szerokie sprawozdania”. Tak jak ja czekały miliony Polaków. I tu nastąpiło coś, co przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Na początku „Dziennika” podali jakieś nieważne wiadomości o wizycie Gierka w jakimś PGR-ze. Długo pokazywali hodowlę świń, mlaskające nad korytem świnie, kwiczące prosiaki. Dopiero potem — dano migawkę z bytności Papieża w Nowym Targu. Jakiż to dowód chamstwa.
Warszawa, 8 czerwca
Teresa Konarska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, AO II/176, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W dzienniku wieczornym w pierwszej kolejności zobaczyliśmy Edwarda Gierka, którego oglądamy 365 dni w roku i to nie jeden raz. Zobaczyliśmy go tym razem na inspekcji hodowli tuczników. Dopiero później ukazał się na ekranie helikopter Papieża i Jego przybycie do Nowego Targu. Jaki to nietakt, brak elementarnych zasad dobrego wychowania i zanik zupełny form szacunku dla człowieka piastującego najwyższą godność na świecie
Krótki pobyt Jana Pawła II w Nowym Targu, to była jedna victoria. Naród podhalański pokazał raz jeszcze swoją najwyższą klasę. Uroczystość na rozległej równinie, ołtarz polowy zadaszony stromym przekryciem, nawiązującym do lokalnego budownictwa z drewna. [...] I ten śpiew tysięcy górali towarzyszący odjeżdżającemu Ojcu Świętemu początkowo w odkrytym samochodzie, a potem helikopterze: „Góralu, czy ci nie żal”.
Warszawa-Nowy Targ, 8 czerwca
Jerzy Wierzbicki, Wspomnienia z lat 1905–1983, dziennik w zbiorach Biblioteki Narodowej, III.9773.
Parking, przygotowany z okazji wizyty papieskiej w Nowym Targu, znajduje się około dziesięć kilometrów od lądowiska, gdzie papież ma w południe odprawiać mszę. […] Wokół terenu lądowiska przewoźne bary – samochody z otwartym tyłem, przerobionym na kontuar; oferują kanapki, soki owocowe, kiełbaski. Wspinam się na jedną z takich ciężarówek, żeby robić zdjęcia. Księża w dżinsach przebierają się w sutanny. Górale powkładali zdobione skórą spodnie z białego sukna, haftowane serdaki i małe kapelusze. Siadamy na trawie. Megafony podają godziny odjazdu pociągów popołudniowych do Zakopanego i Krakowa; zaleca nam się zachowanie w obecności papieża porządku i dyscypliny, opanowanie i entuzjazm. I oto helikoptery! Jak zwykle „czekamy na czwarty!”. Boska pszczoła, uzbrojona w święte żądło, zawieszona nad naszymi głowami.
Jesteśmy daleko od ołtarza. […] Z homilii papieskiej docierają do mnie tylko okruchy: kochamy tę ziemię; nadciągają czarne chmury, […] żeby tu, w Polsce, zachowane zostało prawo do pracy i do ziemi; żeby za swą pracę ludzie otrzymywali wynagrodzenie; człowiek ma prawo do życia i do rodziny; z rodziny czerpie swą siłę i młodość.
Nowy Targ, 8 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.
Dziewięć ostatnich dni to zbiorowa manifestacja miłości — widać taka potrzeba była i jest, bo wylała bezwstydnie i jawnie (mimo mody na dyskrecję) — i wszyscy pokazują, jak go kochają — młodzi i starzy, duchowni i świeccy, kobiety i mężczyźni, dobrzy i źli, którzy chcieliby być lepsi. Dziwny jest ten świat. Żyje się w bagienku wśród takich różnych ludziom podobnych i nagle zjawia się jeden i za pomocą niewielkiej ilości słów i paru oszczędnych gestów udowadnia tym człekopodobnym, że są prawdziwymi ludźmi.
Warszawa, 9 czerwca
Maria Czanerle, zbiór rękopisów Biblioteki Narodowej, sygn. akc. 17340, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
To tutaj, pomiędzy chrztem w Warszawie a bierzmowaniem w Krakowie zawierał się głęboki sens tej pielgrzymki, jakim było utwierdzenie Polski w wierze chrześcijańskiej. W tej wierze bowiem naród ukształtował swą historię, kulturę, wyrzeźbił swoje dziedzictwo. Było to nawiązanie do korzeni, do rzeczywistości, jaką owo dziedzictwo symbolizowało przez wieki. Było to jednocześnie zaproszenie do wierności tej spuściźnie, do umacniania jej i wyrażania przez nieustanną obronę godności osoby ludzkiej.
Niezapomniane przeżycie! Odnosiłem wrażenie, że działo się coś, czego nie byliśmy w stanie objąć naszym rozumem. Od tej chwili ludzie, u boku Papieża, poczuli się wolni, wewnętrznie wolni. Nie byli już owładnięci strachem. Nie tylko w Polsce, ale również w innych, zwłaszcza sąsiadujących z nami, krajach Wschodu, a także w krajach Trzeciego Świata zrozumiano, że Papież samą swoją obecnością dawał poczucie wolności.
Kraków, 9 czerwca
Stanisław Dziwisz, Świadectwo. W rozmowie z Gian Franco Svidercoschim, Warszawa 2007.
Chrześcijaństwo i Kościół nie boi się świata pracy. Nie boi się ustroju pracy. Papież nie boi się ludzi pracy. Zawsze byli mu szczególnie bliscy. [...]
Współczesna bowiem problematyka ludzkiej pracy (czy zresztą tylko współczesna?) ostatecznie sprowadza się — niech mi to darują wszyscy specjaliści — nie do techniki, i nawet nie do ekonomii, ale do jednej podstawowej kategorii: jest to kategoria godności pracy — czyli godności człowieka. I ekonomia, i technika, i tyle innych specjalizacji czy dyscyplin swoją rację bytu czerpią z tej jednej podstawowej kategorii. Jeśli nie czerpią jej stąd, jeśli kształtują się poza godnością ludzkiej pracy, poza godnością człowieka pracy, są błędne, a mogą być nawet szkodliwe, jeśli są przeciw człowiekowi.
Nowa Huta, 9 czerwca
Jan Paweł II, Pielgrzymki do Ojczyzny. Przemówienia i homilie, Kraków 2005.
Popołudnie w Rynku, gdzie papież ma przyjechać po wyjściu z kościoła Mariackiego. Ponieważ protokół nie przewiduje tu żadnego spotkania z ludnością, papież będzie siedział w samochodzie. Tymczasem za metalowymi barierkami oczekuje go olbrzymi tłum. Pomnik Mickiewicza wzięto szturmem. Wywieszono flagi polskie i węgierskie. […] Spotykam przez przypadek znajomego – mówi, że Rynek nie pamięta tak wielkiego, spontanicznego, rozradowanego tłumu od czasu przyjazdu generała de Gaulle’a w 1967 roku. Rynek skąpany w słońcu, pełen życia, pełen uwagi – czekałem na to cztery lata.
Kraków, 9 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.–
Nie zapomnę nigdy dni, które dane mi było spędzić w mojej drogiej Ojczyźnie. Zabieram ją w sercu, życzę jej ciągłego postępu we wszystkich dziedzinach życia duchowego, [...] moralnego, kulturalnego, społecznego i ekonomicznego, i o to się stale modlę. Ponawiam pełne nadziei życzenia, aby moje odwiedziny w Polsce służyły tym celom, dla których zostały podjęte i ufam, że odbyte spotkania, zwłaszcza w Belwederze, posłużą pożądanemu rozwojowi stosunków pomiędzy Kościołem i Państwem w Polsce oraz pomiędzy Stolicą Apostolską i rządem Państwa Polskiego.
Kraków, 10 czerwca
„Trybuna Ludu” nr 134, 11 czerwca 1979.
Z miasta, na Błonia, płynął ulicą wielki, kolorowy tłum [...]. Spokojnie, bez pielgrzymich tobołków w ręku. I tak spływał ulicami starego Krakowa do godziny dziesiątej. [...] Rozpoczęła się msza. Hotel „Cracovia” był zamieszkany przez dziennikarzy zagranicznych. Na każdym piętrze stały telewizory, z których płynęły chóralne śpiewy i modlitwa. Odnosiło się wrażenie, że cały hotel płynie w tym niekończącym się śpiewie. Gdy wyszedłem na miasto, miałem to samo wrażenie. Cały Kraków uczestniczył w nabożeństwie.
Kraków, 10 czerwca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979–1980, Warszawa 2004, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale — pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego „wolno”? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć „nie” temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?! Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło.
Kraków-Błonia, 10 czerwca
Jan Paweł II, Pielgrzymki do Ojczyzny. 1979, 1983, 1987, 1991, 1995, 1997, 1999, 2002. Przemówienia, homilie, [oprac. Janusz Poniewierski], Kraków 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Czasy nasze ogromnie potrzebują takiego świadectwa, w którym dojdzie wyraźnie do głosu wola zbliżenia pomiędzy narodami i ustrojami jako nieodzowny warunek pokoju w świecie. Czasy nasze domagają się od nas, aby nie zamykać się w żadnych sztywnych granicach, gdy chodzi o dobro człowieka. On musi mieć wszędzie świadomość i pewność swojego autentycznego obywatelstwa. Powiedziałbym: świadomość i pewność swojego prymatu w jakimkolwiek układzie stosunków i sił.
Kraków-Balice, 10 czerwca
Jan Paweł II, Pielgrzymki do Ojczyzny. 1979, 1983, 1987, 1991, 1995, 1997, 1999, 2002. Przemówienia, homilie, [oprac. Janusz Poniewierski], Kraków 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Jutro już życie wróci do swojego nurtu. Coś zniknie z naszego życia, zrobi się znowu smutno, pusto i szaro. Będziemy jeszcze słuchać wszystkich ech tej wielkiej wizyty. [...] Był to jakiś promyk nadziei, powiew wolności, której tak bardzo jesteśmy spragnieni. No i jeszcze coś, czego nam tak bardzo brakuje: słów, w których jest prawda. Nie slogany, którymi nas karmią do przesytu, nie kłamstwo, nie obłuda — tak wstrętna, tak tania i tak bardzo nietrafiająca nam do przekonania. Karmieni kłamstwem — pragniemy prawdy.
Warszawa, 10 czerwca
Teresa Konarska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, AO II/176, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Dzisiaj na kanale II NBC szedł reportaż z pobytu papieża w stolicy Polski. Nigdy nie słyszałem, by było tyle mowy polskiej w TV co dzisiaj. Słychać było śpiew, wspaniale śpiewały chóry. Najwięcej słychać było śpiew wiernych. Pozwolili na transmisję kazania papieża. Tłumy w Warszawie były wspaniałe. Papież mówił z wielkim umiarem. Akcentów politycznych nie było — wnioskuję z tych wyrywków, które słyszałem. Mądrze powiedział, że komunizm i katolicyzm mogłyby współżyć, gdyby komuniści przestali uważać robotników za element produkcji. Radował się człowiek, patrząc na tego człowieka, komentarze, słuchając pięknej mowy polskiej. Nareszcie Amerykanie zaczynają się dowiadywać, gdzie leży Polska...
Warszawa-USA, 10 czerwca
Stanisław Dąbrowski, Zapiski emigranta od 3 lipca do 3 listopada 1978, dziennik w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej, Przyb. 9/02:
Tom 7, zeszyt 17.
Czerwiec — dziesięciodniowy pobyt Jana Pawła II — entuzjazm inteligencji, chłopów. Chrystianizm na nowo ogarniający wszystkich, którzy poczuli — słowo wolności — wspaniałość Papieża Słowiańskiego. Gdziekolwiek zawitał — w Warszawie, w Gnieźnie, w Częstochowie, w Nowym Targu — biło serce Polski. Całymi dniami słuchaliśmy Papieża w telewizji. Świat
zmienił się i rozpostarł skrzydła tych ludzi — zachwyconych uczuciem wolności, co w naszych warunkach jest wydarzeniem niezwykłym.
Warszawa, 2-10 czerwca
Mieczysław Jastrun, Dziennik 1955–1981, Kraków 2002.
Każdy dzień, o którym tak skąpo było w telewizji, radiu, prasie, przynosił coś nowego. Coraz bardziej czuliśmy Jego obecność, coraz bardziej stawał się nasz. Było to dziewięć dni, które wstrząsnęły Polską, które ujawniły nam nie tylko wielkość osoby Papieża, majestat jego urzędu, ale pokazały nam wreszcie, kim jesteśmy. [...] Nigdy nie widziałem ludzi tak zdyscyplinowanych i to zdyscyplinowanych wewnętrznie, którzy godzinami, cierpliwie, z wzajemną życzliwością potrafili czekać na przejazd papieskiego orszaku. [...] I ci ludzie potrafili w skupieniu, spokoju rozejść się w ciągu półtorej godziny. [...] Od chwili odzyskania niepodległości, od roku 1918 nigdy Polacy nie byli tak zintegrowani, tak wewnętrznie silni.
10 czerwca
„Robotnik” nr 34, z 10 czerwca 1979.
Ojciec Święty dał nam wielkie bogactwo. Nie tylko nam — także Czechom i Rosjanom, Słowakom i Niemcom, Ukraińcom i Bułgarom, Meksykanom i Włochom. Wszystkim ludziom i wszystkim narodom. [...]
Każdy z nas otrzymał szansę. I od każdego z nas zależy, czy potrafimy stworzyć wspólnotę ludzi świadomych, godnych i mężnych, ludzi wierzących i niewierzących, ludzi żyjących w prawdzie. Alternatywą wydaje się tylko małość i nijakość.
Budowanie jedności, takiej, jaką głosi Jan Paweł II, jedności bez nienawiści, jedności ku wolności jest bardzo trudne. Ale po tych dziewięciu wspaniałych dniach wydaje się możliwe.
10 czerwca
„Robotnik” nr 34, z 10 czerwca 1979.
Jaka pustka po wyjeździe Ojca św.! Bo oto w tym naszym szarym, ponurym życiu, ktoś co dzień głośno mówił do nas, nie mówił, „wołał wielkim głosem”, przez radio, w telewizji, bezpośrednio do milionów gromadzących się wokół niego ludzi: o miłości, o pojednaniu, o nadziei, o godności każdego z nas, o wartości i godności naszej pracy. Tak bardzo było nam potrzeba, aby nam ktoś o tym mówił. I taką odczuwamy pustkę, gdy głos ten zamilkł.
Poznań, 11 czerwca
Maria Grabowska, dziennik w zbiorach Ośrodka KARTA.
Na specjalnym posiedzeniu BP ocenialiśmy wizytę papieża i jej ewentualne skutki. Zaletą dyskusji był spokój, dominujący także w podsumowaniu Gierka, aby się skracać z braku czasu (faktycznie — z braku odwagi) ograniczyłem się do oświadczenia, że mamy do czynienia z kwestią o długotrwałym znaczeniu, gdyż religia pozostała żywotna wbrew naszym młodzieńczo-marksistowskim złudzeniom o zanikaniu iluzji religijnych. Chciałem dodać, że w ogóle nasze dzieło ustrojowe możemy zniszczyć my sami, a nie papież. Gierek wyraził sentencję, że Jan Paweł II jest wrogiem socjalizmu, ale nie jest wrogiem Polski, także Polski socjalistycznej. Powiedział dość dużo, jak na dotychczasowe tradycje myślowe.
Warszawa, 13 czerwca
Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978-1982, Warszawa 2003.
Wdzięczni jesteśmy Ojcu Świętemu, że przemawiał do nas „językiem wiary i tradycji narodowej”, że przypominał nam tę głęboką prawdę, iż „trwanie narodu jest ciągłym nawrotem do źródeł”, wdzięczni jesteśmy zwłaszcza za ukazanie owej żywej, duchowej więzi, łączącej nas z całą ludzkością, ze wszystkimi narodami, szczególnie z tymi, z którymi łączył nas wspólny dziejowy los. Wdzięczni wreszcie jesteśmy za słowa mówiące o konieczności poszanowania praw każdego człowieka i każdego narodu, także narodu naszego, który swe podstawowe prawo do wolności i niepodległości „wypracował sobie ciężką krwawicą wśród narodów Europy!”.
Spoglądamy przeto z dumą, a zarazem z ufnością na naszą tysiącletnią, chrześcijańską przeszłość, widzimy w niej bowiem źródło ożywczych mocy, wiodących ku przyszłości wolnej i niepodległej! [...]
„Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy...”. Niech żyje Polska! Niech żyje chwalebny Syn Naszego Narodu, Ojciec Święty Jan Paweł II!
24 czerwca
Dokumenty uczestników Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela w Polsce 1977-1981, wstęp i oprac. Grzegorz Waligóra, Kraków 2005.
Podczas pielgrzymki Jana Pawła II społeczeństwo polskie odczuło swoje wywłaszczenie z możliwości realnego wpływu na środki masowego przekazu wyjątkowo dotkliwie. [...] Jedynymi źródłami pełnej informacji były masowo w Polsce słuchane audycje Radia Watykańskiego i Radia Wolna Europa finansowanego przez Kongres USA oraz Radia BBC.
Raz jeszcze okazało się dowodnie, jak wielkie znaczenie informacyjne mają dla naszego społeczeństwa audycje tych rozgłośni. Jeszcze raz okazało się, jak negatywne skutki ma monopolistyczne zawłaszczenie dostępu do środków masowego przekazu przez jedną tylko partię.
Raz jeszcze okazało się, jak sprzeczne z dobrem polskiego społeczeństwa i z duchem międzynarodowego odprężenia jest zagłuszanie zagranicznych radiostacji.
Warszawa, 29 czerwca
Dokumenty Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”, wstęp i oprac. Andrzej Jastrzębski. Warszawa-Londyn 1994.
Wielki Piątek, pielgrzymka do Kalwarii. Nie chcę zbyt długo uczestniczyć w obrządku religijnym, odprawianym jak średniowieczne misterium, na górce z kaplicą, daję się więc porwać, jak na obrazie Breughla, grającym w kości i popijającym piwo, którzy zajmują dolne partie pejzażu. Wracam na miejsce obrządku, gdy dobiega on końca i gdy w dali znikają posrebrzane hełmy wojowników rzymskich; spotykam dwie staruszki w fartuchach – nagrywają odgłosy uroczystości na trzymanym w wyciągniętej ręce małym magnetofonie kasetowym.
Kalwaria Zebrzydowska, 17 kwietnia
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Tajne specjalnego znaczenia [...]
W dniu wczorajszym Wydział „W” KSMO odnotował pierwsze opinie i komentarze na temat wizyty papieża w Warszawie. Przeważała w nich troska o spokojny i godny przebieg tej wizyty. [...] Poniżej wybór ciekawszych fragmentów listów:
„Przemówienie Ojca Św. było wręcz genialne. Wysłuchałem go dwukrotnie. Jakże żałosne było to zestawienie dwóch przemówień dwóch profesorów: [Henryka] Jabłońskiego i Wojtyły. Mówili dwaj mężowie stanu: słuchając pierwszego, miało się wrażenie, że jego myśli i wyobrażenia wybiegają na dwa tygodnie naprzód, a drugiego – na tysiąc lat, przy czym ten drugi chwilę bieżącą widzi jak najdokładniej, ale przez pryzmat jakiejś rzeczywistej, przez miliony aprobowanej idei – i przez pryzmat umożliwiający dostrzeganie celów dalekosiężnych”.
[...]
„Wczoraj Papież przyjechał. Obrazek w zasadzie smutny i bezmyślny z ulic Warszawy. Na trasie przejazdu już 3–4 godziny przed zgromadziły się tłumy, tysiące ludzi. Wystali się, poniszczyli, co się dało, trawniki, klomby, co popadło, tylko po to, by widzieć Papieża przez dosłownie 2 sekundy. Tłum ludzki to jednak bezmyślne, rozhisteryzowane bydło. Lepiej tego nie oglądać – ma się wtedy zdrowsze nerwy.”
„Piszę ten list w radiowozie, w czasie pełnienia służby, którą teraz pełnimy prawie non stop. Dochodzi godzina dwunasta, a służbę zaczęliśmy o szóstej i prawdopodobnie skończy się ona późnym wieczorem, podobnie jak wczoraj. Po wczorajszych uroczystościach dość liczne grupy młodzieży wywołały zamieszki uliczne. Wszystko skończyło się jednak dobrze, ale sytuacja zaostrzyła się i między innymi dlatego wciąż działamy. Nastrój mam dość podły, gdyż we Wrocławiu już po wyjeździe papieża spodziewane są uliczne demonstracje, a Wrocław to nasz rejon.
Takie ekscesy mogą opóźnić mój urlop, ale mam nadzieję, że nie będzie tak źle i wszystko ułoży się tak, jak powinno.”
Warszawa, 19 czerwca
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Następnego dnia na krakowskie Błonia przybyły dwa miliony wiernych na uroczystość beatyfikacji dwóch wielkich Polaków: ojca Rafała Kalinowskiego, karmelity bosego, i brata Alberta Chmielowskiego, apostoła najuboższych, założyciela braci albertynów i sióstr albertynek. Na zakończenie Mszy świętej, podczas gdy tłum powoli się rozchodził, pojawiły się flagi „Solidarności”. Nadleciały helikoptery, które myliły się, sądząc, że obniżając pułap lotu zastraszą ludzi i rozgonią ich do domu. Wszystko odbyło się w spokoju i porządku, dokładnie tak, jak Ojciec Święty tego pragnął, uniemożliwiając zorganizowanie prowokacji.
Tymczasem władze wpadły w panikę. Po południu na Wawelu odbyło się nieoczekiwanie drugie spotkanie Ojca Świętego z generałem Jaruzelskim, zainicjowane przez stronę rządową, a nie przez Kościół, jak próbowano dać do zrozumienia. Miało ono uspokoić nastroje, złagodzić wagę wydarzenia przewidzianego na następny dzień, a poza tym Jaruzelski chciał przedstawić Papieżowi motywy swego działania, co mogło tłumaczyć wyjątkowo długi czas trwania rozmowy — aż półtorej godziny.
Kraków, 22 czerwca
Stanisław Dziwisz, Świadectwo. W rozmowie z Gian Franco Svidercoschim, Warszawa 2007.
Wyjątkowo została potraktowana przez władze regionu [częstochowskiego] wizyta polskiego Papieża. W różny sposób starano się zakłócić Jego pielgrzymkę. [...] Trzeci dzień pobytu Ojca Świętego nie przyniósł satysfakcji miejscowym władzom. Tłumy zgromadzone wzdłuż trasy przejazdu i u stóp Jasnej Góry liczono w setki tysięcy. Wizytę Jana Pawła II poprzedziło spontaniczne udekorowanie przez mieszkańców domów i ulic. Portrety Papieża, ołtarze Matki Boskiej i Chrystusa, flagi watykańskie i narodowe widniały w wielu oknach nie tylko wzdłuż trasy przejazdu w Śródmieściu, lecz również w nowych dzielnicach.
Częstochowa, 4 czerwca
Andrzej Różan Terlecki „Przestrzał”, Jasnogórskie podchody, „Apekt” nr 2-3 , 1979.
Przedstawiliśmy dotychczasowy stan rozmów zarówno w kraju, jak i w Watykanie na temat programu tej wizyty [Ojca Świętego w Polsce]. Podkreśliliśmy, że nie wyobrażamy sobie, aby jeszcze którekolwiek z miast było podane w wątpliwość lub też zostały pod jakimkolwiek pretekstem wyłączone niektóre punkty programu. Wizyta gen. Jaruzelskiego w Watykanie u obydwu wysokich rozmówców zostawiła jak najlepsze wrażenia. Nie można ich obecnie popsuć przez jakieś stawianie warunków, a podaje się jeszcze w wątpliwość Gdańsk i odwiedzenie grobu ks. Popiełuszki. Powiedzieliśmy, że poinformowaliśmy Ojca Świętego o tych warunkach. Ojciec Święty bardzo zdecydowanie powiedział, że nie wyobraża sobie, aby otwarte punkty programu miał omawiać w czasie spotkania z gen. Jaruzelskim. Nie wyobraża sobie także, aby usuwano ks. Jankowskiego lub ks. Teofila Boguckiego ze stanowisk proboszczów przed jego wizytą lub też po jego wizycie. Nie może powstać wrażenie, że za wizytę płaci się jakąś cenę.
Gen. Kiszczak powiedział, że istotnie nie można usunąć tych księży ze stanowisk ani przed, ani zaraz po wizycie. Był zainteresowany, czy Ojciec Święty ma zamiar przyjąć ks. Jankowskiego.
Odpowiedzieliśmy, że nie, natomiast chce przyjąć p. Wałęsę. Gen. Kiszczak powiedział, że rozumie to i wyraził sugestię, aby to nie odbyło się zbyt spektakularnie.
Abp Dąbrowski wniósł prośbę, aby wydano czym prędzej paszport ks. Przekazińskiemu na wyjazd do Anglii, gdzie ma on sfinalizować umowę na przekazanie Kościołowi w Polsce przeszło 300 obrazów o wysokiej wartości historycznej i materialnej. Władze paszportowe czynią mu trudności, albowiem wyjeżdżając ostatnio za granicę, wywoził kilkaset dolarów, mając tylko zaświadczenie z Urzędu Celnego, a nie z banku. Abp Dąbrowski nakreślił historię tych obrazów i sylwetki ich ofiarodawców. Gen. Kiszczak przyjął tę sprawę do interwencji.
Rozmowa była spokojna [...].
Warszawa, 16 stycznia
Alojzy Orszulik, Czas przełomu. Notatki ks. Alojzego Orszulika z rozmów z władzami PRL w latach 1981–1989, Warszawa–Ząbki 2006.
Regionalny Komitet „Solidarności” Małopolska zwraca się do wszystkich członków i sympatyków „Solidarności” o:
— udekorowanie okien mieszkań, domów, ulic miast flagami i emblematami narodowymi i związkowymi,
— przybywanie na spotkanie z Ojcem Świętym w Tarnowie, na Błoniach krakowskich oraz wszystkich trasach przejazdu z flagami narodowymi i transparentami związkowymi,
— występowanie pod nazwami dzielnic, miejscowości, zakładów pracy, środowisk zawodowych i grup niezależnych,
— nawiązanie do tradycji pamiętnego „Białego Marszu” z 1981 r., który był manifestacją solidarności z Ojcem Świętym, i przybycie na spotkanie w jasnych ubraniach.
RKS wzywa wszystkie ogniwa „S” do organizacyjnego przygotowania swych grup związkowych, a prasę związkową i niezależną do wydania i rozpowszechnienia odpowiednich plakatów, ulotek powitalnych, wydawnictw okolicznościowych i znaczków. Musimy być wszędzie widoczni. Musimy dać wyraz naszym nadziejom, dążeniom i niezależności. Nie może zabraknąć nikogo z nas.
Kraków, 15 maja
„Zomorządność” nr 146, z 29 maja 1987.
Nieco słońca wyjrzało z zadeszczonego od tygodnia nieba, by rozjaśnić przybycie Papieża. „Warszawa — miasto Pokoju — wita Orędownika Pokoju” głosił transparent na lotnisku i w tym duchu witały go władze [...].
Jan Paweł II powitał pięknie Ojczyznę, gdzie żyją „ludzie, co zaznali goryczy”: „O, ziemio polska, trudna i doświadczona, ziemio piękna, ziemio moja, bądź pozdrowiona!”.
Spontaniczne, nieprzewidziane protokołem powitanie z wiernymi, wyciągane ręce, uściski pocałunki dzieci. Dostojnicy kościelni i katolicy świeccy klękali przed papieżem (co wyraźnie zasępiło komunistów, bo przed nimi nikt nie klęka, chyba pod groźbą). Po okrzykach „Niech żyje papież!” i pieśni kościelnej na melodię Roty („Niech żyje Jezus wieczny król w koronie wiecznej chwały”) Jan Paweł wsiadł do swego papamobile, udając się do pałacu prymasowskiego. Na całej trasie witały go tłumy warszawiaków. Przy pomniku Stefana Wyszyńskiego (odsłoniętego w szóstą rocznicę śmierci na placyku Kościoła Wizytek) młodzi usiłowali rozwinąć transparent „Solidarności”, co uniemożliwiła milicja. Na placu Zamkowym bezpieka zrywała wszelkie napisy i aresztowała wielu ludzi.
Warszawa, 8 czerwca
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Pragniemy pomyślnego rozwoju Polski, jej mocnej pozycji w świecie. Prowadzi do tego celu zgoda narodowa, wytrwała praca, poczucie obywatelskiej, patriotycznej odpowiedzialności. [...] Wspólnie z sojusznikami nie ustajemy w wysiłkach, aby zapobiec nuklearnej katastrofie, uchronić świat dla przyszłych pokoleń. [...] Pragniemy szczerze, aby rozpoczynająca się dziś pielgrzymka przyniosła naszemu dostojnemu Gościowi wiele osobistych wzruszeń i satysfakcji, ożywiła najlepsze uczucia, wsparła wiarę naszego Narodu we własne siły. Aby przyniosła pożytek Polsce, sprawie pokoju Europy i świata.
Warszawa, lotnisko Okęcie, 8 czerwca
Trzecia pielgrzymka Jana Pawła II do Polski: przemówienia, dokumentacja, teksty, red. Maria Nowaczyńska, Dorota Strzałko, Poznań–Warszawa 1987.
Tym razem spokojnie czekałem na audiencję. Powoli ubierałem garnitur, białą koszulę, doglądałem dzieci. Cała Zaspa pachniała świętem, więc u mnie w domu też było jak na Boże Narodzenie. Prezent dla Ojca Świętego miałem przygotowany: obleczony w białą skórę egzemplarz mojej autobiografii. To francuski wydawca, Fayard, zaopatrzył mnie w najbardziej elegancko oprawioną książkę, jaką widziałem. [...]
Wręczyłem swój prezent. Jan Paweł II zaczął machinalnie przewracać kartki, ale był mocno zmęczony. Okazało się, że miał już tę publikację w ręku, albowiem wydawca francuski przesłał mu jeden z pierwszych egzemplarzy. Mimo trudów dnia, rozmawiał jednak nadal z ożywieniem. „Nie przyjechałbym do Polski, gdyby władze nie zgodziły się na odwiedziny Gdańska” — powiedział. Następnie podpytywał, jak naród żyje w kryzysie, z którego nie widać prędkiego wyjścia, jak ludzie wytrzymują w obręczy nieakceptowanego rządu. [...]
Żegnaliśmy się grubo po północy. Wielki gest został uczyniony. W świat, przede wszystkim w Polskę, miała pójść następnego ranka relacja o tym, że się spotkaliśmy. „Reprywatyzacja” mojej osoby, tylekroć anonsowana przez rzecznika rządu, została po raz kolejny zniweczona.
Gdańsk, 11 czerwca
Lech Wałęsa, Droga do wolności. 1985-1990 decydujące lata, Warszawa 1991.
Pusty plac wyglądał bardzo smętnie, przypominając, że coś jest nie w porządku, władze postanowiły więc zorganizować „swoją” publiczność. W zakładach pracy wezwano aktywistów partyjnych i młodzieżowych do udziału w powitaniu papieża. W niektórych instytucjach ludzie potraktowali to jako wyróżnienie (nie domyślając się, że chodzi o inscenizację) i musieli wręcz losować karnety wstępu pod Pomnik [Ofiar Grudnia ‘70]. Gdzie indziej partyjni, przeczuwając o co chodzi, próbowali się wymigać, ale tych perswazją skłaniano do posłuszeństwa: „Towarzysze, to obowiązek organizacyjny! Musicie godnie przywitać polskiego papieża!” Mimo tej akcji, trochę ludzi jeszcze brakowało, zatem aby zapełnić przestrzeń, posłano autokary do PGR-ów, spodziewając się tam znaleźć osoby mało zorientowane. Miał to być jednakże „element” pewny i zdyscyplinowany. Wytypowanych zgromadzono w stoczni (której dano dzień wolny od pracy), aby siedzieli, palili papierosy i czekali na instrukcje. Mieli zachowywać się niezbyt chłodno, ale i nie za bardzo entuzjastycznie. Oczywiście, żadnego podnoszenia rąk, żadnych znaków „V”, żadnych okrzyków. Każdy otrzymał chorągiewkę i ustawiony został w wyznaczonym kwadracie — plac „Solidarności” był przygotowany na powitanie gościa z Watykanu.
Kawalkada pojazdów szybko przejechała przez lodowaty tłum. Żadnego falowania, żadnych szlochów, tylko drętwe machanie chorągiewkami. Biała postać zbliżyła się do Pomnika, a tuż za nią prymas Glemp i arcybiskupi Casaroli, Colasuonno, Martinez. Papież ukląkł przed krzyżami, pomodlił się, w skupieniu popatrzył na trzy kotwice. „Opatrzność Boża nie mogła sprawić nic lepszego — powiedział. — W tym miejscu milczenie jest okrzykiem!”
Po chwili wrócił do samochodu i odjechał w kierunku naturalnie radosnych, odświętnych tłumów. Nadzorcy społeczeństwa zostali z tyłu, aby pilnować Pomnika przed zebranymi pół kilometra dalej „zwykłymi” ludźmi, a „wytypowani” udali się na ciepły posiłek przygotowany z tej okazji.
Jeśli można sobie wyobrazić symboliczny obraz przedsionka piekła, to z pewnością mógłby nim być tamten widok marionetek wokół Pomnika. W odległości kilkuset metrów podrygiwało radosne morze ludzi, trwały śpiewy. Jakaś uśmiechnięta dziewczyna na ramionach chłopaka wymachiwała kwiatami. A obok — ponury tłum z chorągiewkami czekający na swoją grochówkę, nie kończące się rzędy milicyjnych suk i zomowcy palący w milczeniu „Sporty”.
Gdańsk, 12 czerwca
Lech Wałęsa, Droga do wolności. 1985-1990 decydujące lata, Warszawa 1991.
Dla każdego Polaka, doświadczonego przeżyciami i skutkami wojny, sprawą najważniejszą jest zabezpieczenie sprawiedliwości i pokoju na świecie, tak bardzo obecnie zagrożonego. Te wszystkie wspólne sprawy współistnienia ustrojów i państw, które nie powinny być rozwiązywane w drodze wojen i nienawiści, są problemem każdego człowieka, każdego Polaka. Chcemy żyć i pracować w pokoju. [...] Pozostajemy w pełni nadziei i wiary, że dążenia Narodu we wspólnocie dziejowej losów uwieńczone zostaną pełnym sukcesem i nigdy więcej broń nie będzie użyta przeciwko człowiekowi.
Łódź, 13 czerwca
Trzecia pielgrzymka Jana Pawła II do Polski: przemówienia, dokumentacja, teksty, red. Maria Nowaczyńska, Dorota Strzałko, Poznań–Warszawa 1987.
Dzisiejsze nasze spotkanie, możliwość bezpośredniego kontaktu z Waszą Świątobliwością wlewa w nasze polskie serca wielką radość i dumę. Jest to wielka i wspaniała rekompensata za trud i wysiłek, jaki codziennie wkładamy w życie, aby być dobrymi współmałżonkami, rodzicami, pracownikami i Polakami. […] ta wizyta wyzwoli w nas dodatkową energię do działań i jeszcze bardziej będziemy za Polskę i jej przyszłość czuć się odpowiedzialni. Za Polskę, która jest naszą wspólną Ojczyzną.
Łódź, 13 czerwca
Trzecia pielgrzymka Jana Pawła II do Polski : przemówienia, dokumentacja, teksty, red. Maria Nowaczyńska, Dorota Strzałko, Poznań–Warszawa 1987.
O godzinie 19.30 Jan Paweł II opuścił Polskę na pokładzie samolotu PLL „LOT”, po trwających 2 godziny uroczystościach pożegnalnych na Okęciu, obejmujących ponad godzinną rozmowę „w cztery oczy” z Jaruzelskim w saloniku lotniska, przemówienia i ceremoniał dyplomatyczny. (Rozmowa musiała być burzliwa, Jaruzelski wyleciał z saloniku, pozostawiając gościa, co nawet spiker zauważył, mówiąc: „Generał opuszcza lotnisko”).
[...]
Długo żegnał się z członkami Episkopatu i rządu, z dyplomatami, wreszcie z wiernymi, co wciąż wyciągali ku niemu ręce, ściskał dzieci z bukietami róż. I już samolot wzbił się w niebo, już uśmiech Jaruzelskiego zadowolony: „Ty wyjechałeś, a ja zostaję...”.
Warszawa, 14 czerwca
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Widziałem, że pomimo trudności kraj ten rośnie i rozwija się, że rośnie w nim człowiek, rośnie jego wiara, kultura, poczucie odpowiedzialności, dojrzałość. Potrzebny jest wciąż dialog, cierpliwa wytrwałość, długowzroczność, odwaga w podejmowaniu i rozwiązywaniu nowych problemów. One są i będą zawsze. Trudne sprawy wymagają współpracy wszystkich — władzy i społeczeństwa. [...] Powiedziałem kiedyś, że Polska jest ojczyzną trudnego wyzwania. To wyzwanie składa się na bieg naszej historii. Ono też określa szczególne miejsce Polski w wielkiej rodzinie narodów na kontynencie europejskim oraz na całym globie.
Warszawa, 14 czerwca
„Przekrój” nr 2193, z 21 czerwca 1987.
Wasza Świątobliwość wkrótce pożegna Ojczyznę, zabierze ze sobą jej obraz w sercu, lecz zabrać przecież nie może jej realnych problemów. Naród zostaje tu, między Bugiem i Odrą. Sam musi uporać się z wyzwaniami. [...]
Polska, jak każdy inny kraj świata, nie jest rajem na ziemi, ale po raz pierwszy w tych dziejach nasze dobro bezcenne, niepodległe państwo, jest w swych sprawiedliwych granicach bezpieczne. Polsce prawda jest potrzebna, lecz potrzebna jest również prawda o Polsce. [...] Mamy własną drogę, drogę odnowy, demokratyzacji, reform, umacniającą podmiotowość człowieka, zbieżną z nurtem głębokich przemian w świecie socjalizmu. [...]
Świat współczesny stanął na rozdrożu swych losów. Jedna droga wiedzie ku cywilizacji strachu, druga — ku bezpiecznemu rozwojowi ludzkiej rodziny. Wspólna jest więc odpowiedzialność za pokojową przyszłość Europy i całej planety. [...]
Nasze społeczeństwo, my Polacy, różnimy się między sobą tym, co zawsze i wszędzie różni człowieka od człowieka. Jest jednak coś, co powinno nas łączyć ponad wszelkie podziały, trwać ponad życie nas wszystkich: realne dobro Ojczyzny.
Warszawa, Okęcie, 14 czerwca
Trzecia pielgrzymka Jana Pawła II do Polski: przemówienia, dokumentacja, teksty, red. Maria Nowaczyńska, Dorota Strzałko, Poznań–Warszawa 1987.
Przez prawie siedem dni, przez dziewięć miast wraz z Twoją obecnością przechodziła radość. Tak, radość. Człowiek w epoce pośpiechu, techniki i programów potrzebuje radości. Ojcze Święty, dla milionów Polaków byłeś radością. [...] Wszyscy chcieliśmy przyjąć Cię jak najlepiej. Powitała Cię Polska, o której wiemy, że nie zginęła i nie zginie, ale że będzie się rozwijać w pokoju i godności wszystkich obywateli. Ta Polska, w całej wiosennej krasie swych pól, lasów i morza, wraz z milionami mieszkańców przyjęła Cię serdecznie i gorąco.
Warszawa, Okęcie, 14 czerwca
Trzecia pielgrzymka Jana Pawła II do Polski: przemówienia, dokumentacja, teksty, red. Maria Nowaczyńska, Dorota Strzałko, Poznań–Warszawa 1987.
Pierwsza od 1939 roku licząca 100 osób grupa pielgrzymów kierowana przez księdza Janusza i księdza Aleksandra, wyjechała dzisiaj do Polski, do Częstochowy na Jasną Górę.
Bardzo trudno było załatwić formalności związane z wydaniem paszportów. Obowiązuje przecież postanowienie Rady Ministrów ZSRR likwidujące wyjazdy na podstawie wkładek. Udało nam się jakoś to załatwić. Bardzo mi na tym zależało. W przeciwnym wypadku zaczęłoby się gadanie, że pomagamy wszystkim, tylko nie Kościołowi.
Grodno, 5 sierpnia
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
Staje się więc ta ziemia – warsztat pracy rolnika – ziemia, która rodzi i karmi, jakimś podobieństwem matki. Matka – ziemia. O ładnym innym warsztacie pracy nie podobna tak się wyrazić. A człowiek, który tę ziemię uprawia, czuje się – słusznie – bezpośrednim adresatem i mandatariuszem tych najstarszych słów samego Stwórcy wypowiedzianych do prarodziców: Czyńcie sobie ziemię poddaną.
[...]
Wiem, że chłop polski zaczyna znowu jakby tracić pewność siebie i nadzieję na przyszłość. Wzruszony bytem waszym listem z 8 maja tego roku, który przestaliście do Watykanu. Piszecie w nim o pewnym jakby wyczerpaniu życiowych sił naszego Narodu oraz o bolączkach waszego życia, do których należy rozszerzające się ubóstwo, szybkie bogacenie się jednych i brak perspektyw dla drugich. Ale macie też świadomość, że w Polsce dokonuje się wielkie przejście i trzeba ocalić dotychczasowe reformy, nadając im nowy wymiar w nadchodzących latach. „W suwerennej Rzeczypospolitej – tak piszecie – przebudowujemy ustrój społeczny na normalnych, demokratycznych zasadach. Staramy się wypracować właściwe rozwiązania gospodarcze”. Niech wam Bóg w tym szlachetnym wysiłku błogosławi.
Łomża, 5 czerwca
„Gazeta Wyborcza” nr 598, z 5 czerwca 1991.
W toku ostatniej, czwartej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II usłyszeliśmy od niego wiele myśli głębokiej mądrości, otrzymaliśmy dużo pouczeń i rad duchowych. Wszystkie te natchnione słowa, przyjmowane z największą uwagą i powagą zmodyfikowały w pewnym stopniu polski klimat duchowy.
Sytuacja w jakiej żyjemy, którą narzucił Polsce bieg historycznym wydarzeń, zostaje ta sama. Papież odleciał do Watykanu, a my zostajemy z naszymi trudnymi sprawami, które są naszą dolą. Musimy się sami z nimi uporać. Ale pewna zmiana klimatu duchowego daje nam większą dojrzałość, każe głębiej i poważniej popatrzeć na nasze problemy, sięgnąć do sedna sprawy.
[...]
Ostatnia wizyta Ojca Świętego kierowała myśl ku poprzednim. Przypominaliśmy sobie szczególnie szczery, spontaniczny entuzjazm pierwszej pielgrzymki, albo też prawdziwy szok i niewypowiedziane szczęście po ogłoszeniu wyników conclave 1978 roku. Cała Polska przeżyła wtedy coś na kształt historycznego wstrząsu.
[...]
Siłą rzeczy narzucały się myśli, aby te wartości w oddaniu wobec Ojca Św. zawarte zachować, ocalić, nadając im trwały walor moralny.
„Gazeta Wyborcza” nr 605, z 13 czerwca 1991.
Nasza historia, chyba bardziej niż historia jakiegokolwiek innego narodu na ziemi, wskazuje, do jak tragicznych konsekwencji prowadzi przekonanie, że najwyższym i ostatecznym celem narodu jest wolność.
Wydawało mi się, gdy słuchałem wspaniałych słów Ojca Świętego, że Jan Paweł II woła do całego narodu: Rodacy! Nie wolno nam zatrzymać się na drodze, wiodącej przez trudną wolność w oparciu o wiecznotrwałe wskazania Chrystusa, do Polski silnej, sprawiedliwej, dumnie upominającej się o swoje prawa wobec możnych tego świata, wolnej od krzywdy ludzkiej, dobrej matki wszystkich swych córek i synów!
18 czerwca
„Gazeta Wyborcza” nr 609, z 18 czerwca 1991.
W środę, mimo trzydziestostopniowego upału, cały plac przed jasnogórskim klasztorem był wypełniony. Już na wiele godzin przed przyjazdem Papieża rozpoczęły się śpiewy i modlitwy, co chwila wracał jak refren przebój spotkania, „Abba, Ojcze”, ze zwrotkami śpiewanymi w kilku językach.
Nie zabrakło też zabawy: co chwila kilkadziesiąt rąk w coraz to innym sektorze wystrzelało w górę, aby podbić krążącą po całym placu wielką piłkę z wymalowanymi kontynentami. „Glob” przelatywał tym sposobem od Ukraińców do Wietnamczyków, wracał do polskich żołnierzy, którzy podawali go żołnierzom z Bundeswehry, później leciał do sióstr zakonnych i dalej, do chorych z ZSRR, a na koniec wpadał w ręce policjantów pilnujących trasy przejazdu. Ci przerzucali piłkę dalej, i tak przez kilka godzin.
Tymczasem na dziedzińcu klasztoru nie było prawie nikogo. Kręciło się trochę osób ze służb porządkowych, policjanci i panowie z Biura Ochrony Rządu pilnowali wejść i urządzeń wykrywających metale, a na ławkach zasiedli komandosi z brygady antyterrorystycznej w czarnych kombinezonach i z naładowaną ostrą amunicją bronią u pasa. Obraz Matki Bożej Częstochowskiej był odsłonięty, ale w kaplicy tym razem było zaledwie kilka osób.
Tuż przed godz. 18.00 od alei Najświętszej Marii Panny poszły pierwsze oklaski, za chwilę klaskał już i śpiewał „Abba, Ojcze” i „Alleluja” cały milionowy tłum: to jechał Papież.
Dokładnie o 17.35 Jan Paweł II stanął na stopniach ołtarza, ponad głowami i pozdrowił pielgrzymów. Młodzież odpowiedziała żywiołową kilkunastominutową owacją i śpiewem. Piłka-glob nadal krążyła ponad głowami.
Papież przemówił, a młodzież przez kilka minut śpiewała, tańczyła i wykrzykiwała pozdrowienia dla Ojca Św.
Częstochowa, 14 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 661, z 19 sierpnia 1991.
Zapadający zmrok rozświetliły silne reflektory iluminujące klasztor. Na dole zapaliły się setki, pochodni i tysiące ogników, a tłum trzymający się za wzniesione do góry ręce falował w rytm religijnych melodii. Uniesienie udzieliło się także stojącym w pobliżu trybuny dziennikarskiej żołnierzom: widziałem polskich, czechosłowackich, węgierskich, niemieckich, francuskich, włoskich i hiszpańskich żołnierzy, którzy rozradowani falowali wraz z tłumem, powtarzając wspólnie refren. To przedstawienie nie miało widowni: niemal wszyscy byli uczestnikami. Mimo trudów całego dnia tłum na placu nie przerzedził się, jedynie w świetle ognia z pochodni wydawał się bardziej majestatyczny.
Wieczorne czuwanie nie było już tak dynamiczne: Papież nauczał, a młodzież słuchała w skupieniu. Ale zanim zaczął przemawiać, musiał najpierw okiełznać rozbawionych młodych. Najpierw więc... zamruczał dwa razy do mikrofonu i to wystarczyło.
Modlitwa zakończyła się około godz. 23.00, ale nie zakończył się happening. Czuwanie na placu trwało całą noc, aż do białego rana śpiewano i bawiono się na ulicach. Bardziej zmęczeni pielgrzymi rozkładali śpiwory pod gołym niebem: w promieniu kilometra od klasztoru nie było wolnego skweru i trawnika, a pojedyncze grupki można było spotkać nawet na peryferiach miasta.
Częstochowa, 14 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 661, z 19 sierpnia 1991.