Proszę Cię, byś przyjechała do nas przed 22 lipca. Nie wyobrażasz sobie, jaka tu się szykuje uroczystość [10. rocznica PRL]. Tow. [Bolesław] Bierut ma przyjechać i będzie urzędował przez dwa tygodnie. A miasto jak przebudowane i rozbudowane, że wcale nie poznasz. Teraz to naprawdę podobne na wielkomiejskie. Mają być delegacje ze wszystkich państw. Jaki teraz ruch, to sobie nie wyobrażasz. Przyjedź, a nie pożałujesz. Nadawali przez radio, że będzie dużo rzeczy nowych i zagranicznych po zniżonych cenach.
Lublin, ok. 14 lipca
„Biuletyn Informacyjny”, 14 lipca 1954, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
W sierpniu 1955 roku w Polsce zdarzyło się coś niesamowitego i nieprzewidzianego; został zorganizowany Światowy Młodzieżowy Festiwal Pokoju i Przyjaźni. Przyjechała młodzież z całego świata. W systemie, który wpuszczał przez granice tylko popleczników komunizmu, był to krok niesłychanie śmiały. […] Rząd w tamtym roku pozwolił na powiew wolności, trwający tyle, ile jedno uderzenie skrzydeł. Ruszyła potężna machina przygotowań; Polska komunistyczna miała pokazać się światu z najlepszej strony. Zewsząd ściągano do Warszawy najlepszych specjalistów. Najznakomitsi graficy i malarze, jak Tomaszewski czy Zamecznik, przyozdabiali miasto. Jak za dotknięciem różdżki, wypełniły się stołeczne półki sklepowe. Ludzie zaczęli zdobywać je szturmem; nigdy nie widziano naraz takiego przepychu. Z najdalszych krańców Polski zgarnięto, co tylko było do wzięcia, i przywieziono do Warszawy. Nadeszło piętnaście niezapomnianych dni zabaw, defilad i bankietów.
[…]
Ulice Warszawy pełne były młodzieży wszystkich ras, ale największą fascynację wzbudzali Murzyni. Wielu ludzi nigdy nie widziało czarnego człowieka, nawet w kinie, i dzieci pytały, czy mogą dotknąć, a nawet skosztować takiego człowieczka z czekolady. Po latach kompletnej izolacji na piętnaście dni otworzono wrota na świat, choć w sposób kontrolowany. Dionizje.
Warszawa, 31 lipca–14 sierpnia
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Młodzież komunistyczna, która przyjechała z Zachodu, była swobodna, rozhasana, nie bojąca się wygłaszać swojego zdania, nieraz dalekiego, od obowiązującego u nas. Wrażenie do dziś pozostało. Włóczyłyśmy się z Zosią dzień i noc do rana. Wszystko działo się spontanicznie, nie wyreżyserowane! Młodzież biała i kolorowa tańczyła na ulicach, śpiewała i śmiała się!... U nas śmiech zaginął, a zwłaszcza w miejscu publicznym.
Warszawa, 31 lipca–14 sierpnia
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
„Trybuna Ludu”, 8 sierpnia 1955, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Zawiadamiam, że Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej zezwolił Księdzu Arcybiskupowi Stefanowi Wyszyńskiemu na zmianę znaczonego dotychczas miejsca pobytu i na zamieszkanie w klasztorze Sióstr Nazaretanek w Komańczy, powiat Sanok, bez prawa opuszczenia nowego miejsca pobytu.
W razie jakichkolwiek prób wykorzystywania możliwości stykania się dla akcji antypaństwowej, w stosunku do winnych wyciągnięte będą konsekwencje.
Zawarty w uchwale nr 700 Prezydium Rządu z dnia 24 września 1953 zakaz wykonywania funkcji, wynikających z piastowanych poprzednio stanowisk kościelnych oraz zakaz jakichkolwiek wystąpień publicznych, pozostaje w mocy.
Warszawa, 27 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Najdroższy mój Ojcze!
Już zapewne do tej chwili jest Ci wiadomo, że Władze państwowe uwolniły mnie od izolacji policyjnej w więzieniu i umieściły w domu Sióstr Nazaretanek w Komańczy. Nie wolno mi opuszczać tej miejscowości ani też wykonywać jakichkolwiek funkcji, związanych z moimi obowiązkami pasterskimi. Tak więc warunki bytowania osobiste nieco się poprawiły, chociaż to, co jest dla mnie ważniejsze, jest nadal wielkim doświadczeniem. Nie mogłem Ci pisać tego, co mi serce wypełniało: nie wiem, czy to, co Ci pisałem, Ojcze, dotarło do Ciebie w tym sensie, w jakim było wyrażone. Pragnę jednak, byś wiedział, że całym moim wysiłkiem było, by godnie reprezentować Kościół, nawet w więzieniu, i by spełnić to zadanie, które Bóg nakłada na człowieka w każdym miejscu. […] Byłem zdania, że więzienie moje musi mieć charakter wyznania prawdy i dziękczynienia. Pierwsze mogło pogarszać moją sytuację, ale było konieczne. A drugie było już tylko samą radością, na ile człowiek ułomny zdolny jest chwalić Boga stosownie. Byłem i jestem przekonany, że moje doświadczenie jest niezbędne dla dobra Kościoła i dla Jego chwały; chociaż musiałem milczeć, to w mocy Bożej leżało mówić za mnie.
Komańcza, uroczystość Chrystusa Króla, 30 października
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Gdy oglądam się wokół, Ojcze Narodów, widzę, że każdemu przygotowałeś odrobinę odpocznienia po tej strasznej wojnie. Nawet synom „krwawego narodu”, nawet tym, co wylali krew naszą obficie w tylu obozach, zgotowałeś miejsce, gdzie mogą być u siebie i czuć się bezpiecznie. Tylko mojemu Narodowi nie dałeś dotąd ani chwili oddechu. Dusimy się od nadmiaru męki, udręczenia i gwałtu. Odeszli wprawdzie jedni pożeracze ludzi, ale ci, co zapełnili obozy i więzienia własnymi braćmi, jakże są stokroć okrutniejsi! Teraz jest wprawdzie amnestia, wychodzą setki, tysiące ludzi z więzień i różnych obozów. Ale udręka nie ustaje […]. Daj odetchnąć, byśmy sobie zdołali przypomnieć, jak wygląda życie dzieci Bożych, ludzi wolnych. Uczyniłeś narody wolnymi, dałeś im pragnienie i potrzebę wolności, wszczepiłeś w duszę takie siły, które mogą się rozwinąć ku chwale Twojej tylko wśród wolności. Nie pozwól, by zniszczało w nas tyle darów człowieczeństwa, byśmy żyli nieustannie jak bydlęta. Przecież stworzyłeś człowieka na obraz i podobieństwo swoje. Ojcze wolności, któryś wolnością swoją przez Chrystusa obdarzył ludy. Niechby i dla mojego Narodu coś z tych darów Twoich pozostało. Dziś dajesz wolność nawet dzieciom Twoim w Dahomeyu. Wspomnij na Polskę.
Komańcza, 7 czerwca
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
W rocznicę Powstania Warszawskiego. – Miłość nie wie, co to niewola. Zawsze znajdzie sobie ujście, by oddać swoją krew serdeczną, miłującą. I dlatego było Powstanie, w którym krew wolnych duchem płynęła miłośnie w ziemię polską i użyźniała ją na nowe siewy.
Modlimy się za Powstańców. Jest to bodaj pierwsza rocznica, gdy można mówić o krwi powstańczej i o jej zasłudze dla wolności. Ale Kościół od początku modlił się za Powstańców, bez różnicy światopoglądów i orientacji politycznych. Przecież wszyscy wylewali krew czerwoną: i ci z Armii Krajowej, i ci z Batalionów Chłopskich, i ci z Armii Ludowej.
Komańcza, 1 sierpnia
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Omnia bene fecisti… [Wszystko dobrze uczyniłeś…] Po trzech latach mego więzienia ten wniosek uważam za ostateczny. Nigdy nie wyrzekłbym się tych trzech lat i takich trzech lat z curriculum mego życia… Jednak lepiej, że upłynęły one w więzieniu, niżby miały upłynąć na Miodowej. Lepiej dla chwały Bożej, dla pozycji Kościoła Powszechnego w świecie – jako stróża prawdy i wolności sumień; lepiej dla Kościoła w Polsce i lepiej dla pozycji mojego Narodu; lepiej dla moich diecezji i dla wzmocnienia postawy duchowieństwa. A już na pewno lepiej dla dobra mej duszy. Ten wniosek zamykam dziś, w godzinie mego aresztowania, swoim Te Deum i Magnificat.
Komańcza, 25 września
Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Paryż 1982.
Komunizm — to obfitość produktów i artykułów konsumpcyjnych. Lecz komunizm jest nie tylko tym. Komunizm — to najbardziej postępowe, najbardziej zorganizowane społeczeństwo ze wszystkich tych, które istniały na ziemi, społeczeństwo o najwyższym poziomie produkcji, produkcji bez wyczerpującej pracy fizycznej. Przy komunizmie procesy pracy będą całkowicie zmechanizowane, praca człowieka będzie polegała na umiejętnym kierowaniu maszynami. Będzie to właśnie oznaczało likwidację w warunkach komunizmu różnic między pracą umysłową i fizyczną. Tworzyć maszyny i kierować nimi będą ludzie stojący na jednakowo wysokim poziomie przygotowania technicznego i rozwoju umysłowego. W warunkach komunizmu człowiek będzie mógł w pełni rozwinąć swe wielkie możliwości twórcze. Będzie to naprawdę człowiek przez duże C, jak mówił Gorki.
Katowice, 16 lipca
...Wrogowie socjalizmu nie złożyli broni, nadal czynią oni wszystko, aby — jak mówią — „odepchnąć” socjalizm. Na czym polega ta polityka? Polega ona na tym, aby podjąć próbę osłabienia krajów socjalistycznych od wewnątrz, drogą gróźb, za pomocą udzielania jałmużny skłócić je między sobą i w ten sposób podważyć i rozbić zwarty obóz socjalistyczny. [...]
Trzeba jednak bardzo, bardzo kiepsko orientować się w obecnej sytuacji w Polsce, w całym obozie socjalistycznym, aby chociaż na chwilę dopuścić myśl o możliwości powaśnienia Polski ze Związkiem Radzieckim, z innymi krajami socjalistycznymi. Oczywiście, w niedalekiej przeszłości istniały w naszych stosunkach pewne elementy, które dawały wrogom nadzieję na skłócenie naszych krajów. My i wy traktowaliśmy owe trudności jako epizod, jako warstwę kurzu na kryształowo czystych stosunkach między naszymi partiami, między naszymi krajami. Wystarczył jednak ten kurz naszym nieprzyjaciołom, aby wyobrazili sobie, że mają do czynienia z jakąś skałą sprzeczności istniejącą jakoby między Związkiem Radzieckim a Polską. Czas, aby zrozumieli, że między nami nie było i nie ma sprzeczności, a jeśli chodzi o warstewkę kurzu, to wystarczyło jedno dmuchnięcie narodu polskiego i narodu radzieckiego, aby kurz ten całkowicie znikł.
Warszawa, 21 lipca
Czternastu uczestników akcji ubranych było w białe koszulki, na których widniały wypisane na długość i szerokość tułowia litery — całość składała się na napis „PRECZ Z UPAŁAMI”. Wystarczyło, by osoba z literą „U” pochyliła się wiązać sznurowadło.
Wrocław, 25 lipca
Z miasta, „Z Dnia na Dzień” nr 26(451), 1987, cyt. za: Katarzyna Zacharska, Wolne Krasnale, „Karta” nr 66, 2011.
W Rynku pod Ratuszem stoi wóz z napisem „Milicja”. [...] „Raz jest «Precz z upałami», a raz «Precz z pałami»” — mówi dowódca wozu przez mikrofon. „Litera «U» raz jest, raz jej nie ma” — odbierają meldunek w prezydium milicji. W końcu wracają posiłki. Robi się czarno. [...]
Wrocław was już widział, będziecie w gazetach — mówi funkcjonariusz.
Cykanie i zdjęcie.
— Proszę się rozejść — krzyknął mężczyzna w niebieskiej kurtce z białą pałką.
— Z kim mam się rozejść — jakiś osobnik wysunął się przed tłum.
— Proszę dokumenty. [...]
Istne pobojowisko — tajniacy upolowali jednego fotografa, pozostali uciekają. Tłum skandował, jedna z liter krzyknęła: „Usiądźcie”. Zgromadzenie jednak stało dalej.
Wrocław, 25 lipca
Waldemar Fydrych, Bogdan Dobosz, Hokus-pokus, czyli Pomarańczowa Alternatywa, Wrocław 1989, cyt. za: Katarzyna Zacharska, Wolne Krasnale, „Karta” nr 66, 2011.
Kiedy litera „U” zajmowała swoje miejsce obok litery „P”, słońce na niebie jakby pod wpływem hasła znikało, pokrywały je chmury. Natomiast w innym momencie, kiedy litera „U” odchodziła — słońce wychodziło. Ruchy litery „U” nie inaczej były traktowane przez radiowóz milicyjny. Wtedy, kiedy pojawiał się napis „Precz z upałami”, milicja odjeżdżała.
Wrocław, 25 lipca
Waldemar Fydrych, Bronisław Misztal, Pomarańczowa Alternatywa. Rewolucja krasnoludków, Warszawa 2008, cyt. za: Katarzyna Zacharska, Wolne Krasnale, „Karta” nr 66, 2011.
Karnawał jest wielkim świętem trwającym przez kilka tygodni. Słynne są bale w Wenecji, Rio de Janeiro i San Paulo, lecz we Wrocławiu mało znane były dotychczas korowody karnawałowej zabawy. Postarajmy się, aby stało się inaczej, aby miasto nasze przyćmiło Las Vegas. [...]
Ubierz się balowo!!! Pojawmy się pełni radości!!! Tym razem po wielu udanych happeningach milicja nas nie ruszy. Uczynimy kilka sztuczek karnawałowych, a milicja będzie spokojna, małe hokus-pokus i albo jej nie będzie, albo sama przystąpi do karnawału — będzie robić jaja, tańczyć i wygłupiać się razem z nami. [...]
Prosimy kierowników o wcześniejsze zwolnienie z pracy, aby podopieczni mieli czas na wystrojenie się. Również proponujemy na uczelniach dzień rektorski, a w szkołach wprowadzenie luzu absencyjnego.
Tajna organizacja „SAMBA”
Wrocław, 16 lutego
Archiwum Ośrodka KARTA, sygn. AO IV/034, cyt. za: Katarzyna Zacharska, Wolne Krasnale, „Karta” nr 66, 2011.
Wybija godzina „0”. Ponad tysiąc ludzi stoi pod [barem] „Barbarą”. Pada pierwsza ofiara — MO ładuje do suki dziewczynę na wrotkach w pasiastych getrach. [...] Pojawia się znany pieśniarz — niejaki Jakubczak — z gitarą i porywa ludzi do zabawy. Wpadają w tłum przebierańcy z Ku-Klux-Klanu z transparentem: „Otwórzcie granice, biegniemy do Calgary”. Szał i aplauz. Tłum rusza spod zegara do Rynku. Zajmuje prawie całą długość Świdnickiej od przejścia podziemnego do Rynku. Dopiero teraz widać, że pobito rekord frekwencji — lekko ponad 3 tysiące ludzi.
Wrocław, 16 lutego
Z miasta, „Z Dnia na Dzień” nr 4(460), 1988, cyt. za: Katarzyna Zacharska, Wolne Krasnale, „Karta” nr 66, 2011.
Był straszny ścisk. Tłum ruszył w kierunku Rynku i nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wyrosła przed nami wielka orkiestra. Sam bęben miał metr średnicy. Wyłaniał się korowód barwnych postaci, wśród nich ktoś z kukłą Jaruzelskiego. Człowiek z gitarą śpiewał O Nowej to Hucie piosenka, wszyscy krzyczeli: „Hokus-pokus”, „Karnawał”, „Niech żyją smurfy”.
Wrocław, 16 lutego
Hokus-pokus, „Tygodnik Mazowsze” nr 240, 1988, cyt. za: Katarzyna Zacharska, Wolne Krasnale, „Karta” nr 66, 2011.
Milicja, która zachowywała zimną krew, traci nerwy podczas śpiewania piosenki „Dla kochasia, który odszedł w siną dal”. Wzywają do rozejścia się. Zaczyna się zabawa: pojawiają się smurfy, górnik pomalowany na czarno, który rozdaje węgiel. Wychodzi dwójka z transparentem: „Karnawał = I etap, Popielec = II etap”. Zamiast słowa „reformy” zaczepiono solidne kolorowe gacie. Odziani w worki pokutne rozrzucają ulotki — nalepki piwa „Piast”. Skandowanie: „Karnawał”, „Hokus-pokus”, „Sto lat”, „Milicja też się bawi”. Mundurowe Gargamele przy pomocy cywilnych klakierów porywają smurfy.
Wrocław, 16 lutego
Z miasta, „Z Dnia na Dzień” nr 4(460), 1988, cyt. za: Katarzyna Zacharska, Wolne Krasnale, „Karta” nr 66, 2011.
Rynek i bramy obstawione sukami. Brak agresji, atmosfera karnawału. Konfetti, werble i trąbki.
16.40. Korowód dochodzi do Rynku. Z megafonów pada niezrozumiały rozkaz. „Niebiescy” nagle formują się w tyralierę i zaczynają spychać tłum w stronę Rynku. Ludzie nie reagują. Z boków nagle wypadają tajniacy i wyrywają z tłumu na chybił trafił młodych poprzebieranych ludzi. Ciągną do radiowozów. Jakaś grupa odwraca się i zdecydowanym ruchem odbija jeńca. Tajniacy znów pod ścianami. Z megafonu nerwowy rozkaz: „Milicja wspomaga Służbę Bezpieczeństwa”. Zaczyna wspomagać. Kolejne ofiary, brutalnie traktowane, nikną w radiowozach.
Dwaj „niebiescy” wloką po asfalcie bezwładnego chłopaka w pokutnym worku. Wypada z tłumu dziewczyna, zarzuca mu chustkę (nałęczkę) na głowę i wrzeszczy: „Mój ci jest...”. [...]
Tyraliery milicji usiłują oczyścić ulicę. Bez skutku. Wysoki tajniak z wąsami wpada w tłum w pogoni za chłopakiem. Okrzyki: „Gargamel, Gargamel...” — i na kopach wypada z tłumu. Przestraszony. Tłum nie atakuje „niebieskich”; cywilów, gdy zaplączą się zbyt blisko — tłucze.
Wrocław, 16 lutego
Pomarańczowi w akcji. Karnawał na Świdnickiej, „CDN. Głos Wolnego Robotnika” z 2 marca 1988, cyt. za: Katarzyna Zacharska, Wolne Krasnale, „Karta” nr 66, 2011.
Z Okazji Międzynarodowego Dnia Tajniaka — 1 marca 1988 połączone oddziały FBI, KGB, Secret Service oraz inne tajne służby będą:
1. Obserwować przechodniów.
2. Nadawać informacje przez ukryte nadajniki (wystają tylko antenki).
3. Ustawiać się trójkami lub czwórkami i legitymować przechodzących, spisywać dane personalne do notesów.
4. Rozstawiać się w większej odległości w trójkąty i nadawać tajne znaki:
— drapać się w nos,
— mrugać,
— zapalać papierosa,
— rozkładać i składać gazetę,
— zakładać lub zdejmować kapelusz,
— jeść paluszki, prażynki lub frytki,
— nadawać sygnały świerszczami: 3 krótkie — SB, 2 długie — nasi.
5. Rewidować torby, plecaki (gazety, książki, ziemniaki).
6. Urządzać łapanki na podejrzanych funkcjonariuszy, którzy pracują na dwa fronty (można skuwać ich kajdankami i doprowadzać do nysek).
7. Robić zdjęcia z ukrycia.
Wrocław, 1 marca
Waldemar Fydrych, Bogdan Dobosz, Hokus-pokus, czyli Pomarańczowa Alternatywa, Wrocław 1989, cyt. za: Katarzyna Zacharska, Wolne Krasnale, „Karta” nr 66, 2011.
Nareszcie po wielu latach u nas, we Wrocławiu, zrodził się genialny pomysł, jak rozładować trudną sytuację mieszkaniową w naszym kraju, a szczególnie we Wrocławiu. Dzięki temu udanemu posunięciu nareszcie znikną bezdomni. Miejscem najbliższych prac budowlanych staje się ulica Świdnicka. Tu powstaje wielka inwestycja, która przeobrazi nasz kraj w ogromny gaj pomarańczowy z rozległymi perspektywami mieszkaniowymi. Nareszcie czas i przestrzeń dzięki temu pomysłowi zbiegną się w sposób udany. [...]
Na Świdnickiej otwieramy niezależne domki, skanseny dla bezrobotnych i bezdomnych oraz zakochanych, a także szukających miłych powiewów z południowych mórz. [...] Święte krowy spacerujące na Świdnickiej są nietykalne.
Przyjdź z dodatkowym urządzeniem sanitarnym, podziel się ugotowanym kartofelkiem. Muzyka z mórz południowych, weneckie lustra i gondole, pola namiotowe, pola tenisowe, kryształowe baseny będą możliwe. „Jogurt i socjalizm” — oto dewiza dla zagranicznych turystów.
Od dzisiaj milicja może nam pomóc, może wziąć udział wraz z mieszkańcami na Świdnickiej w niejednym striptizie. [...]
Tajna Spółdzielnia Mieszkaniowa MATA-HATA
PS. Przynieś ze sobą krzesło, fotel, łóżko lub inny ulubiony mebel.
Wrocław, 21 października
Archiwum Ośrodka KARTA, sygn. AO IV/034, cyt. za: Katarzyna Zacharska, Wolne Krasnale, „Karta” nr 66, 2011.
Na polecenie kierownictwa służbowego WUSW Wrocław udaliśmy się na ul. Świdnicką celem prowadzenia obserwacji przebiegu hepeningu [!] zorganizowanego przez tzw. Pomarańczową Alternatywę. Impreza rozpoczęła się około godz. 16.00, przed barem „Barbara” zebrała się grupa przebierańców z akcesoriami, tj. stara pralka, sedes, „okrągły stół”, leżaki, kartony do pakowania kuchenek gazowych z „Wrozametu” z pomalowaną na nich cegłą, z których ustawili mór [!]. Dookoła zebrali się gapie, w sumie ok. 600–700 osób, w przeważającej części młodzież. Organizatorzy grali na różnych instrumentach i rysowali zegar przy barze „Barbara” na kolor pomarańczowy.
Około godz. 16.40 całość przemaszerowała w stronę Rynku, obeszli Rynek, zatrzymując się przy pomniku A. Fredry, malując go na pomarańczowo. W Rynku zatrzymano: ob. Meller Marcin s. Stefana, student II roku Uniwersytetu Warszawskiego, Wydział Historyczny, który malował farbą w aerozolu budkę telefoniczną i umieścił na niej napis 997.
Z Rynku część grupy, ta najaktywniejsza, wróciła pod zegar na ul. Świdnickiej. Pozostali roześli [!] się po barach. Grupa ta liczyła około 70 osób i przebywała w tym miejscu do godz. 18.00. W tym czasie jeden z nich malował ponownie zegar. Gdy grupa ta zmniejszyła się do około 40 osób i ruszyła w kierunku placu Solnego, zatrzymano w tej grupie mężczyznę, który malował zegar i okazał się nim Robert Jezierski s. Witolda, student, II rok Uniwersytetu Wrocławskiego, wydział filologii. Obydwóch malarzy przekazano wraz z materiałem of[icerowi] dyż[urnemu] Wrocław Stare Miasto celem dalszego postępowania.
Wrocław, 21 października
Cyfrowe Muzeum Pomarańczowej Alternatywy, www.muzeum.pomarańczowa-alternatywa.org.
7 listopada — dzień wielkiej rewolucji. Spotykamy się w „Pstrągu” kilka przecznic przed Piotrkowską. Dzielę się z ludźmi podartymi ubraniami niczym trudno dostępnym towarem konsumpcyjnym. Dudek ma na sobie biały prochowiec, ktoś wychodzi z nim na dwór i ochlapuje poły płaszcza brudną wodą z kałuży: „Teraz lepiej” (Dudek nakłada na siebie tabliczkę z napisem „Minister Finansów”).
Pojawiają się licealiści. Każdy z nich otrzymuje tabliczkę z napisem „Galopująca Inflacja” oraz garść bilonu. Sprawdzamy, czy działają gwizdki. [...]
Ruszamy. Milicja zgodnie z planem jest już na miejscu. Zomowcy niecierpliwie czekają, by włączyć się do spektaklu. [...] Biegniemy. Kilkanaście „Galopujących Inflacji” pojawia się na Piotrkowskiej. Gwizdki. Naprzeciw milicyjnej nyski wyrasta transparent „Niech żyje kryzys!”. Zaczynam drzeć się: „Puścili mnie z torbami!” (mam w rękach dwie walizy i na piersiach dechę z napisem „Obywatel Messner”*). Pojedyncze oklaski. Sypie się bilon. „Żądamy 2500 dolarów za jedną złotówkę!”
Milicja zgodnie ze scenariuszem przystępuje zdecydowanie do działań antykryzysowych. Dwie „Galopujące Inflacje” lądują w garderobie mieszczącej się w dużym niebieskim karawanie z napisem bocznym „MO”. Sypią się dolary z podobizną [Wojciecha] Jaruzelskiego (mail art bez użycia poczty). Biegamy dalej. Milicja też lubi ruch. Kolejne „Galopujące Inflacje” zostają zatrzymane. Uff... robi się optymistycznie. Tak szybko? Walka z kryzysem idzie jak z płatka. Pojawia się transparent: „Żądamy byle czego”. Milicjant dziwnie macha na mnie ręką. „Mietek Rakowski to KONIEC POLSKI!”, „Puścili mnie z torbami”, „Panie, ja jestem rządowy!”.
Kładę się na jezdni. Milicjant wraca po kolegów. W kolektywie zawsze raźniej zwalczać nawis inflacyjny. Łapią mnie za nogi i ręce. Robię za coś w rodzaju wycieraczki. Uśmiecham się do jakiejś babci: „My dziękujemy za pałowanie, to wspomaga krążenie krwi!”.
— Panowie, co wy robicie?! — zupełnie niepotrzebnie i w sposób ordynarny oburza się jakaś kobieta.
— Spierdalaj, kurwo, do garów! — odpowiada jej kulturalnie milicjant.
Jestem już w wozie. [...] Inflacja galopuje dalej. Łapanka trwa. „Człowieku, rozmień się na drobne póki czas”, „Bank Polski Centralną Składnicą Złomu!”. „Minister Finansów” próbuje wyłudzać pieniądze i żebrze do kapelusza. Po chwili również ląduje w garderobie naszego teatru.
Funkcjonariusze cały czas świetni aktorsko. Pełen ekspresjonizm. Szkoda, że Fritz Lang [klasyk kina niemego] nie żyje. Widać lata treningu. Chłopaki wczuwają się w rolę. Praca, praca, jeszcze raz praca, a później wielki sukces aktorski na Piotrkowskiej. Jeszcze dwie „Inflacje” galopują. Szczęście jest blisko. Już! Koniec kryzysu!!! Ostatnia „Inflacja” za pomocą miłosnych kopniaków ląduje w niebieskim dyliżansie.
Łódź, 7 listopada
„Przegięcie Pały”, wyd. Galeria Działań Maniakalnych, Archiwum Ośrodka KARTA, sygn. AO V/0943.
W siódmą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego [...] zdeterminowane grupki młodzieży (w porywach do 2 tysięcy osób) pojawiły się jak zwykle przy „Horteksie” na Piotrkowskiej (pamiętaj: Wrocław to Świdnicka! Gdańsk to Stocznia! Łódź to „Hortex”!) uzbrojone w czarne okulary — symbol jedności kulturowej z Kamczatką oraz w podania z prośbą o rewizje we własnych mieszkaniach. Główne hasło hepu: „Pomóż milicji, pobij się sam!”.
Pojawia się delegacja Galerii [Działań Maniakalnych] (stroje łowickie), pragnąca powitać chlebem i solą pierwszy radiowóz. Milicja wbrew miejscowym tradycjom nie zjawia się gromadnie, delegując na uroczystość jedynie cywilnych funkcjonariuszy. Tłum zaczyna śpiewać: „Do zatrzymania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej”. Pojawiają się osoby — „obiekty do zatrzymania”. Trwa koncert bojowych okrzyków: „Chcemy stanu wojennego”, „ZOMO dla ludzi, ludzie dla ZOMO”. Tworzy się spontaniczny wąż skandujący: „Chcemy do ciupy”. W międzyczasie uczestnicy hepu legitymują się wzajemnie. W odpowiedzi na okrzyk: „Kto jest ubekiem — ręka w górę!” podnosi się las rąk. Na stojącym nieopodal pomniku Leona Schillera, mistrza sztuki teatralnej, pojawia się tabliczka „Obiekt do zatrzymania”. Milicja, podobnie jak pani Andzia, „ma wychodne”. Organizatorzy ogłaszają utworzenie Partii Monarchistycznej, pragnącej koronować generała Jaruzelskiego. Radość tłumu wzrasta: „Wojtek na tron!”. Plac przy „Horteksie” zostaje oficjalnie ochrzczony jako PLAC POMARAŃCZOWY. Na zakończenie kilka osób dzwoni pod numer 997 i informuje milicję o obcięciu wypłat za grudzień.
Łódź, 13 grudnia
„Przegięcie Pały”, wyd. Galeria Działań Maniakalnych, Archiwum Ośrodka KARTA, sygn. AO V/0943.
24 lutego Galeria Działań Maniakalnych zorganizowała konkurencyjne obrady Okrągłego Stołu. Punktualnie o 15.30 [...] w pasażu grupa pomarańczowych komandosów rozstawiła osiem małych okrągłych stolików, tworząc jeden duży.
W chwilę później pojawili się osobnicy ubrani w nienaganne garnitury. Każdy z nich szedł z teczką, w klapach świeciły im znaczki „Solidarności” i PZPR. Przewodni¬czący strony rządowej dźwigał na piersiach niespotykanych rozmiarów znaczek z Mao Tse-tungiem. Po krótkich powitaniach wszyscy zasiedli przy Okrągłym Stole, po czym wyciągnęli z teczek głębokie talerze, szklanki, trzepaczki i jajka.
Ciosami karate pogruchotali skorupki jajek i dokonali wymownego podziału na żółtko i białko. I nastał moment, w którym zwykła trzepaczka odegrała historyczną rolę. Z namaszczeniem rozpoczęto uroczyste bicie piany. W dźwiękach trzaskających trzepaczek realizował się pierwszy polityczny kogel-mogel. [...]
Obrady trwały, trwały, trwały, a piana rosła, rosła, rosła, słowem — łańcuch kołysał się u nóg. Podczas bicia padały z ust obradujących hasła typu: „Nie ma wolności bez jajek”, „Jedno jajko w jednym zakładzie”, „Program Partii programem «Solidarności»”. [...]
Obrady zakończyły się sążnistymi oklaskami i odśpiewaniem pieśni patriotycznej Wlazł kotek na płotek z wyciągniętymi kończynami górnymi w geście „V”.
Ubecja obserwowała happening, siedząc w nysce z napisem „Łączność”. W końcowej fazie akcji aresztowano niewielką ilość piany i przekazano ją do Instytutu Kryminalistyki w Warszawie, celem ustalenia składu chemicznego i pobrania odcisków palców.
Łódź, 24 lutego
„Przegięcie Pały”, wyd. Galeria Działań Maniakalnych, Archiwum Ośrodka KARTA, sygn. AO V/0943.