Komitet Równouprawnienia Kobiet, przy poparciu Stronnictwa Ludowego, […] wystawił kandydaturę do Sejmu Krajowego kobiety, Marii Dulębianki. […] W Sali Towarzystwa Pedagogicznego tłumy kobiet i mężczyzn. Jest i nas spora grupka. Atmosfera pełna podniecenia. Widzę znajome twarze […]; są i socjalistki, i narodowe demokratki, są przedstawicielki różnych zawodów. […] Wchodzi na trybunę kandydatka na posła, Maria Dulębianka. Bijemy mocne brawa. Biją oklaski wszyscy. Dulębianka jak zwykle w ciemnym angielskim kostiumie, w jasnej kamizelce ozdobionej krawatem zawiązanym pod szyją. […] Na przymrużonych jakby oczach z ciężkimi powiekami binokle na czarnym sznureczku. […] Jeszcze się pchają spóźnieni goście […], zalega cisza. Dulębianka mówi. Drżę, jakbym sama przeżywała tremę, cała w słuch zamieniona. […] Żąda równych praw dla wszystkich obywateli, w tym kobiet. Powołuje się na państwa, w których kobiety osiągnęły równouprawnienie i gdzie stały się dzielnymi obywatelkami. […] Żywe oklaski były wyrazem uczuć sali. […] Sprawa równouprawnienia kobiet, raz ruszona z miejsca, toczyła się dalej. […] I my, młode studentki, w tej atmosferze inicjowałyśmy coraz to śmielsze pomysły.
Lwów, 28 lutego
Romana Pachucka, Pamiętniki z lat 1886–1914, Wrocław 1958.
Już nie czas panom próbować klecić małą, zawisłą od obcych mocarstw Polskę, my tworzyć będziemy wielką, niepodległą, zjednoczoną Polskę Ludową!
A kiedy zamierać będą rządy cesarskie Austrii i Niemców na ziemiach naszych, ich siepacze będą się starać dokonać ostatnich szybkich kradzieży i rekwizycji, będą słodkimi słowami wyjaśniać potrzebę pozostania tutaj „dla pilnowania spokoju”. Jedynie nasza mężna postawa i energiczne zadania mogą wyrzucić tych bankrutów poza granice naszego wolnego państwa.
Rada Regencyjna, mianowana przez okupantów, próbuje dziś nas łudzić obietnicami sejmu…
Nam sumienie nie pozwala czekać miesiące na tę chwilę. Musi natychmiast odezwać się prawy głos ludu. Sejm zwołany na podstawie powszechnego, równego, tajnego, bezpośredniego i proporcjonalnego prawa wyborczego, dla mężczyzn i kobiet, musi jak najrychlej powstać. On zakreśli prawa dla naszej wielkiej republiki polskiej i powita zmartwychwstanie nowej Polski ze wszystkich zaborów.
[…]
Sejm wyłoni prawowity rząd i uchwali prawa ludowe, szerokie reformy społeczne i zaspokoi głód ziemi.
[…]
Urządzajmy zebrania gminne, narady i wiece, by nieświadomi bracia ujrzeli jutrzenkę lepszej doli.
Żądamy: Natychmiastowego zwołania sejmu ludowego, uwolnienia z więzienia Józefa Piłsudskiego i innych więźniów politycznych, wycofania się Niemców i Austriaków z całej Polski.
Niech żyje wolna, zjednoczona, niepodległa Polska Ludowa!
Lublin, 16 października
Pisma ulotne stronnictw ludowych w Polsce 1895–1939, zebrali i opracowali Stanisław Kowalczyk, Aleksander Łuczak, Kraków 1971.
Wolna, niepodległa, zjednoczona Polska niech żyje!
Oto w dniu następującej dla Polski wolności, my ludowcy z Królestwa wyciągamy dłoń bratnią do Was bracia chłopi spod byłego zaboru austriackiego.
Przez długie lata dzielił nas kordon i różne były formy naszego życia, kształtowanego przez dwie różne obce państwowości. Ale tak jak ziemia matka nasza, od Karpat do Bałtyku, choć pokrajana przed wiekiem jedna i cała w sobie pozostała, tak i lud polski na niej jeden. Dziś wobec losu naszego odmiany, trza nam się skrzyknąć do gromady i całą gromadą stanąć do budowy nowego życia w Polsce. I w dotychczasowych, niewolnych warunkach istnienia miał lud polski w Królestwie i w Galicji swoje ugrupowania, w których skupiał się do walki o swe prawa. My w Królestwie broniliśmy dusz naszych przed zalewem rosyjskiej obczyzny, dźwigaliśmy z trudem życie nasze na wyższy stopień zamożności i lepszego obyczaju, wyzwalaliśmy się spod przewagi społecznej innych stanów. Wy w Galicji korzystaliście z możności udziału w waszym życiu politycznym, wysyłając przedstawicieli do sejmu krajowego i do wiedeńskiego parlamentu.
Ale tak dla nas, jak i dla Was dziś dopiero nastąpiła chwila rozpoczęcia ludowej polityki. […]
My Królewiacy wydźwignąć się musimy z bierności w sprawach ogólnych, w której grzęźliśmy długo, gdy szersze życie polityczne było dla nas niedostępne. Wy zaś bracia w Galicji wytępicie u siebie ten trąd politycznego szachrajstwa, wyborczego zepsucia i krętactwa jednostek żądnych wyniesienia, co rozwijał się u was w sprzyjających warunkach austriackich swobód politycznych. Nie zniesie go już dzisiaj państwowa godność sięgającego po władzę ludu polskiego.
Bywajcie bracia!
We wspólnym solidarnym wysiłku nasza przyszłość – przyszłość wolnej Polski Ludowej.
Ok. 2 listopada
Pisma ulotne stronnictw ludowych w Polsce 1895–1939, zebrali i opracowali Stanisław Kowalczyk, Aleksander Łuczak, Kraków 1971.
Bracia chłopi!
Twórzcie na gwałt Rady Chłopskie — miejscowe, gminne i powiatowe, bo od naszej jedności i organizacji zależy wynik wyborów do Sejmu.
Ponieważ kobiety od 21 lat będą miały prawo do głosowania (wedle ustawy wyborczej do Sejmu), wciągajcie i kobiety do organizacji chłopskiej. [...]
Zakładajcie wszędzie po wsiach milicje ludowe i uzbrajajcie je w broń po Niemcach, Moskalach i Austriakach.
Urządzajcie sami wiece mężczyzn i kobiet i wyjaśniajcie im znaczenie wyborów do Sejmu. Wygrane wybory to nasze zwycięstwo. Klęska przy wyborach — to klęska ludu — to nowa pańszczyzna polityczna!
Czas nagli, bo wybory zapowiedziane zostały przez obecny rząd na dzień 26 stycznia 1919.
Warszawa, 8 grudnia
„Gazeta Ludowa”, nr 49, z 8 grudnia 1918.
25 milionów chłopa polskiego staje do pracy nad odbudową ojczyzny! Odpowiedzialność za losy narodu spada na nas chłopów, bo nas najwięcej. Wszyscy jesteśmy powołani do pracy, zarówno Polacy, jak i Polki! Utworzenie silnego rządu, co by strzegł granic kraju i ani jednej skiby polskiej nie oddał w obce ręce, podniósł przemysł, handel i rolnictwo, ugruntował prawdziwą oświatę powszechną i jednaką dla wszystkich dzieci matki ojczyzny, dał pracę i chleb, jej synom bezrolnym i małorolnym dostarczył gruntów, utwierdził pomyślność i szczęście wszystkich – oto cel nasz. Musimy to sami zrobić, nikt nam nie pomoże – widząc nasze starania, pobłogosławi naszym trudom!
Do stworzenia dobrego rządu potrzebny jest dobry sejm, a ten stworzymy, wybierając najlepszych ludzi, co nam Polskę zagospodarują, a my wszyscy im pomożemy życiem, mieniem i pracą.
[…]
Głos każdego Polaka i Polki powinien paść na listę Polskiego Stronnictwa Ludowego i każdy powinien popierać wszelkimi środkami pracę ludową, aby do sejmu weszli przedstawiciele ludu polskiego, tacy, którzy z niego wyszli, dla niego pracują i jego sprawy nie zdradzą. Sprawa ludu jest sprawą narodu, kto wrogiem ludu – ten wrogiem Polski.
Niech żyje niepodległa Ludowa Rzeczpospolita Polska z dostępem do morza!
Puławy, ok. 5 stycznia
Pisma ulotne stronnictw ludowych w Polsce 1895–1939, zebrali i opracowali Stanisław Kowalczyk, Aleksander Łuczak, Kraków 1971.
Prastara dzielnica Polski, Górny Śląsk nie został przez konferencję pokojową w Paryżu przyznany Polsce. Konferencja postanowiła, że tam ma się odbyć plebiscyt, to jest ludność sama przez głosowanie ma oświadczyć, czy chce należeć do Polski, czy pozostać przy Niemcach.
To postanowienie konferencji pokojowej, aczkolwiek nie odpowiadało życzeniom i pragnieniom braci naszych na Górnym Śląsku, zostało przez nich uznane i, choć z bólem serca, postanowili zastosować się do niego. Byli i są pewni, że wynik głosowania będzie jeden: olbrzymia większość ludności wyrazi jasno swą wolę, że chcą należeć do Polski.
[..]
Wiedzą o tem dobrze Niemcy i wiedzą, jaki będzie wynik plebiscytu. Ogarnięci szałem wściekłości postanowili oni niesłychanemi okrucieństwami i gwałtami sterroryzować ludność, przestraszyć ją i zgnębić tak, żeby nie miała odwagi wypowiedzieć się wyraźnie przeciwko nim. Rozpoczęło się pozorne prześladowanie przez władze niemieckie wszystkiego co polskie. Zaczęto zamykać pisma polskie, rozwiązywać stowarzyszenia i wtrącać do więzień wszystkich światlejszych Polaków, aby ludność została bez przewodników. Jednocześnie Niemcy zapełnili cały kraj swymi agitatorami i zasypali odezwami, w których zohydzili Polskę i naród polski.
Warszawa, 21 sierpnia
Pisma ulotne stronnictw ludowych w Polsce 1895–1939, zebrali i opracowali Stanisław Kowalczyk, Aleksander Łuczak, Kraków 1971.
Wśród rozumnej części społeczeństwa polskiego bolesnem echem odbiła się wiadomość, że roboty koło budowy portu w Gdyni mają być przerwane z powodu braku potrzebnych na ten cel funduszów. Zaczęliśmy tę budowę po smutnem doświadczeniu, któreśmy poczynili z Gdańskiem podczas najazdu bolszewickiego. Drugi raz takich doświadczeń powtarzać nam nie wolno. [...]
Wobec nadchodzących wyborów, ministerjum skarbu znalazło setki miljonów dla p. Osieckiego z PSL na „cele rolne pow. garwolińskiego” i dla pana Daszyńskiego z PPS na „kooperatywy socjalistyczne”. Panie ministrze skarbu! Dla Polski port w Gdyni jest stokroć ważniejszy, aniżeli te nieokreślone cele rolne i te jakieś kooperatywy! Gdy port w Gdyni będzie gotowy, skończy się nasza gdańska niewola i stosunki polsko-gdańskie normalnie się ułożą. Skończy się także bezczelna buta niemiecka, której uleganie ubliża naszej godności jako niepodległego państwa i narodu.
Poznań, 12 września
„Dziennik Poznański” nr 207/1922, cyt. za: Gdynia. Biznesplan II RP, red. Maciej Kowalczyk, Fundacja Ośrodka KARTA, Warszawa 2011.
Jeszcze raz usiłowania moje dla przeparcia Sikorskiego jako kandydata kompromisowego lewicy i prawicy. Lewica odpowiada stanowczo: nie! Konferencja prawicy (Głąbiński, Korfanty, Chaciński), z PSL (Kiernik, Dąbski) u mnie w gabinecie nie doprowadza do rezultatu. Prawica wysuwa Morawskiego, ale nie pogniewa się, jeśli wyjdzie Wojciechowski. W drugim głosowaniu gotowa oddać głosy Wojciechowskiemu.
Godzina 12[.00] – Zgromadzenie Narodowe. Próbuję skłonić Żydów (Thona), by wystawili swego kandydata – by w ogóle umożliwić drugie głosowanie. Daremnie. Wybrany Wojciechowski.
Godzina 19[.00] – przysięga. Przed samą przysięgą ułaskawiłem skazanego na śmierć.
Godzina 19.30 – przejęcie władzy ode mnie.
Godzina 21[.00] – wizyta z [Wojciechem] Trąmpczyńskim w Belwederze: Wojciechowski radził się w sprawie orędzia do narodu. Projekt mistyczny i kooperatystyczny.
Warszawa, 20 grudnia
Maciej Rataj, Pamiętniki 1918–1927, oprac. Jan Dębski, Warszawa 1965.
7 września byłam w Łowiczu, gdzie miałam odczyt dla młodzieży: „Co mówi nam przeszłość Łowicza?” i wieczór autorski, na którym czytałam pierwszy akt dramatu. Byłam przyjmowana owacyjnie, zarobiłam prawie 5000 zł i dostałam tyle kwiatów, że z największym trudem zdołałam je dowieźć do Warszawy.
W przeddzień odczytu odbywał się wiec chłopski z Mikołajczykiem, niejako inauguracyjny wiec ujawniającego się Polskiego Stronnictwa Ludowego. Poszłam z ciekawości jako zwykły widz, ale i tam spotkała mnie owacja. W prezydium był ktoś z tej młodzieży chłopskiej spod Skierniewic, co mi w czasie wojny przesyłali paczki. Wypatrzył mnie na sali, wstał, zaprosił mnie do prezydium, i to słowami: „Prosimy wielką pisarkę Marię Dąbrowską do prezydium”. Nie mogłam z sali dyskutować z tym postawieniem sprawy, które jak zawsze wszelka publicite nade wszystko mnie przeraziło. Kiedy wchodziłam na estradę (sala kina), Mikołajczyk stał przy pulpicie i strasznie długo witał mnie ściskając za ręce, co, jak mi potem mówiono, z sali wzruszająco miało wyglądać.
Moje spłoszone zażenowanie zostało stuszowane niespodzianym przyjemnym wrażeniem nadzwyczajnie ujmującej postaci i twarzy Mikołajczyka. Twarz skupiona, samotna, mądra, o niezwykłym uśmiechu Mony Lisy. Nigdy się czegoś takiego nie spodziewałam. Mówił blado, tak jak jedynie mógł mówić. Zdarzył mu się ciekawy lapsus w przemówieniu. Mówiąc o okupacji niemieckiej zamiast terroru niemieckiego lapnął „terror sowiecki” i poprawił się. Potem ciekawa moja krótka rozmowa ze starym Korsakiem. Ale najzabawniejsze, że na tym zebraniu wręczono mi kwiaty – dziewczyna w stroju łowickim – jako „naszej pisarce”.
Łowicz, 6–7 września
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 1, 1945–1949, Warszawa 1996.
Dziś pojechałem do ambulansu, ale przesyłek nie roznosiłem, gdyż jest święto państwowe. Wracając do domu znalazłem się przed mocno udekorowanym magistratem, w tłumie ludzi słuchających przemówienia burmistrza, który jest równocześnie sekretarzem PPR w Zawichoście. Kończył już, ale zorientowałem się, że mówił o walce politycznej w kraju. Dużo o niej w gazetach, a także w poczynaniach niektórych ludzi w mieście – jedni namawiają, aby zapisać się do PPR, drudzy do PSL. Mnie też proponowano. Tym od PSL powiedziałem, że nie jestem rolnikiem, a tym drugim – że do wielu z tych, co już się zapisali, mam sporo zastrzeżeń i wiem, że poszli tam dla interesu. Jedni i drudzy obiecywali płaszcze amerykańskie, ale potem dawało je tylko PSL i to nie wszystkim, gdyż mieli ich mało; w miasteczku było z tego powodu sporo kłótni i wycofywania się z organizacji.
Wygląda na to, iż partie i ich władza są ważniejsze od rządu. Dziwi mnie to. O ile pamiętam, przed wojną było odwrotnie. Ale nie angażuję się w to, gdyż po moich codziennych, męczących wędrówkach trochę odpoczywam, albo idę na ryby czy za drewnem opałowym na wydmy.
Zawichost, 1 maja
Michał Starzyk, Pocztylion, „Karta” nr 13/1994.
Dzień 3 Maja jeszcze raz wskazuje na charakter wyższych uczelni. Łódź, Kraków, Katowice winny przeprowadzić masówki fabryczne z żądaniem relegowania studentów, którzy brali udział w nielegalnych demonstracjach, zniesienia autonomii uniwersyteckiej. Trzeba pomyśleć nad przygotowaniem ustawy w sprawie stworzenia komisji nadzwyczajnej, która zaprowadzi porządek na uniwersytetach. 3 Maja wykazał, że dojrzała już sprawa do tego, ażeby w tych miejscowościach, gdzie PSL się skompromitowało jako współpracujące z podziemiem, zostało one rozwiązane.
Warszawa, 4 maja
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
1. Wbrew kardynalnej zasadzie, że ukonstytuowanie się Rad Narodowych winno przez pełną, należycie reprezentującą opinię publiczną radę, przeprowadzono na posiedzeniu przypadkowego zgromadzenia około 40 osób, nazwanego później wojewódzka rada narodowa w dniu 15 IV 1946 r. Wybrano Prezydium i pięciu posłów do Krajowej Rady Narodowej oraz komisje. [...]
4. Tak wojewódzka i terenowe Rady Narodowe składają się tylko i jedynie z członków nominowanych przez poszczególne partie polityczne i tylko pod kątem widzenia partyjnym są członkowie tych rad dobierani.
5. Polskie Stronnictwo Ludowe nie jest zawiadamiane przeważnie o zebraniach, na których postanawia się powołać do życia rady terenowe, a ilość przyznawanych przez samozwańcze areopagi mandatów naszemu Stronnictwu nie pozostaje w żadnym stosunku do ilości nam się należnych.
Wrocław, 16 maja
„Rocznik Historyczny Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego”, nr 14, 1999.
Przez dwa dni, wczoraj i przedwczoraj, chłopi z okolic Warszawy i PSL stołeczne odgruzowywali miasto. Akcja ta jest wśród ludności dość popularna, mimo że nadużywana propagandowo. Jeśli jakaś wycieczka przez parę godzin pogrzebie łopatami, to pożytek z tego niewielki, za to hałas na całą Polskę. Niemniej wszyscy chcą odbudować Warszawę, by była piękniejsza niż dawniej i pod tym względem nie ma różnicy między pepeerowcem a członkiem podziemia. W całym kraju istnieją komitety odbudowy Warszawy i odbywają się ciągłe zbiórki na ten cel, chociaż jest to kropla w morzu w porównaniu z potrzebami. Brak jest przede wszystkim nowoczesnych maszyn i wszystko robi się ręką. Kilofem i łopatą. [...]
Zdemobilizowani żołnierze, jeńcy z obozów, ludzie z wojennego podziemia chcą pracować i tworzyć. Wszystkim przyświeca jedna myśl: co wmurujemy, tego nie ukradną i nie wywiozą na Wschód.
Warszawa, 29 września
Stefan Korboński, W imieniu Kremla, Warszawa 1997.
Roztrząsając wszystko, co się stało w związku z wyborami, myślę, że koniec końców nie stało się źle. Trwanie jakiegokolwiek rządu jest lepsze niż ciągłe zmiany rządu. W dzisiejszych okolicznościach nie możemy sobie pozwolić na chwilę nawet zamętu i chaosu, a ten by nastał niewątpliwie po objęciu rządów przez Mikołajczyka, który nie rozegrał dobrze tej partii, bo gdyby był poszedł na Blok, wybory wprawdzie stałyby się jeszcze większą fikcją, ale miałby w sejmie około 100 posłów zamiast 24. PSL-owcy zdradzają piramidalną naiwność opierając swoją politykę na komunikatach BBC. To nie jest poważna polityka. W złej sytuacji trzeba umieć wykorzystać jej wszystkie dobre strony. Musimy tworzyć siłę duchową i gospodarczą. Na polityczną i „mocarstwową” w tej chwili nie ma szans.
Nie podejmuje się walki, gdy nie ma szans. W tym okresie nie mamy lepszej szansy niż to co jest, ani nawet w ogóle żadnej szansy. Geniusz polityka to widzieć, kiedy są szanse, a kiedy nie ma i kiedy są jakie. Mikołajczyk tego geniuszu nie wykazał.
Z chwilą kiedy stoi się tak samo jak rząd na gruncie protektoratu Rosji (główny i jedyny kamień obrazy dla narodu) - to nic go właściwie z rządem nie różni. Rosja nigdy nie pozwoli na skasowanie w Polsce systemu policyjnego, a reform samo społeczeństwo nie dałoby ani obalić, ani nawet uszczuplić. Pozostają ulepszenia w szczegółach, bardzo konieczne, ale co do tego PSL nie ujawniło żadnej twórczej koncepcji. Ci co liczą na konflikt Anglosasów z Rosją mogliby co najwyżej przygotowywać mądrą i polską koncepcję postępowania na wypadek radykalnej odmiany ustosunkowania sił. Ale nie jestem pewna, czy Polska wyszłaby w ogóle z tego konfliktu żywa.
Dziś wytracić albo wywieźć 10–15 milionów ludzi nie jest dla żadnego potężnego mocarstwa zagadnieniem.
Warszawa, 23 stycznia
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 1, 1945–1949, Warszawa 1996.
Bardzo mi przykro, że nie mogę skorzystać z zaproszenia i być obecnym na Waszym zgromadzeniu. Pragnę jednak zapewnić, że całym sercem łączę się dzisiaj z Wami w Waszym proteście przeciw komunizmowi – tej pladze czerwonego faszyzmu.
Komunizm zdławił wolność w Rosji, zaprowadził swoje rządy gwałtu, kłamstwa i nienawiści zarówno w moim kraju, jak i we wszystkich krajach za żelazną kurtyną. Pragnie on za wszelką cenę, i nie przebierając w środkach, zaprowadzić swoje krwawe, poniżające godność ludzką, totalitarne rządy również na całym świecie.
Szczytem perfidii i zakłamania komunistycznego jest próba ogłupienia opinii wolnego narodu amerykańskiego pod pokrywką naukowego i kulturalnego, odbywającego się w Nowym Jorku.
Ci, którzy podeptali wszelką wolność i godność człowieka, którzy dziesiątki milionów istot ludzkich zamknęli w obozach pracy przymusowej, by tam zatraciły wszelkie wartości ludzkie i upodobniły się do zwierząt skazanych na wymarcie z momentem, gdy ich siły fizyczne zostaną wyczerpane –
Ci, którzy miliony chłopów i robotników zamienili przez system niewolniczej pracy, pod nazwą stachanowszczyzny i kolektywizacji, na niewolników XX wieku […].
Oni to przyjechali do Stanów Zjednoczonych Ameryki, by pod przykrywką kongresu naukowców i działaczy kultury siać fałsz i zarazki komunistycznego totalizmu wśród wolnych ludzi.
[…]
Tylko wolność człowieka i poszanowanie jego godności oraz zapanowanie na całym świecie demokracji mogą dać ludziom nauki i kultury należyte podstawy dla ich pracy nad rozwojem cywilizacji, pozostającym tylko w służbie trwałego pokoju i szczęścia ludzkości.
Praca naukowa w wolności i demokracji – to rozwój, postęp i pokój.
Praca naukowa, ujęta w kleszcze totalizmu – to wysiłki ludzkie na rzecz kłamstwa, nienawiści i nieszczęścia.
Waszyngton, 25 marca
„Jutro Polski” nr 8, 30 kwietnia 1949, cyt. za: Stanisław Stępka, W imieniu Stronnictwa i Międzynarodowej Unii Chłopskiej. Wystąpienia Stanisława Mikołajczyka z lat 1948-1966, Warszawa 1995.
Brutalna siła i przemoc dyktatury komunistycznej zniszczyła niezależne formy organizacyjne Polskiego Stronnictwa Ludowego i Młodzieży Wiejskiej „Wici”, ale nie potrafiła zniszczyć idei, które stały i stoją u podstaw Ruchu Ludowego.
Nieludzcy i brutalni ekonomi komunistyczni, wykonujący rozkazy czerwonych panów moskiewskich w Polsce, nie potrafią wyrwać z serc milionów idei, które zasiane zostały tam w ciągu sześćdziesięciu lat walki o wolność, równouprawnienie i demokrację. Chłopi polscy nie pogodzą się nigdy z tym, by duch niewolnictwa i pańszczyzny dawnych czasów odżył i budował dla mas ludowych nowe niewolnictwo, nową pańszczyznę, stokroć gorszą, stokroć jeszcze brutalniejszą od dawnej, pańszczyznę komunistyczną, która usiłuje nie tylko okuć i zniszczyć ciało, lecz także zabić wszelkie pierwiastki wiary i uczuć ludzkich w człowieku.
[...]
Komunizm wywłaszcza chłopa z ziemi, wypędza z ojcowizny, zamienia na parobka, którego ekonom komunistyczny pędzi do odrabiania pańszczyzny, zamieniwszy go na niewolnika, przykuwszy go do kołchozu, poddaje go najstraszliwszej formie wyzysku kapitalizmu państwa komunistycznego.
[...]
Zamieniając jego ojcowiznę na bezduszny warsztat produkcyjny w kołchozie, komuniści pragną go nawet wyrzucić w przyszłości z własnej zagrody, przesiedlić do tak zwanych agrogorodów i włączyć do lotnych batalionów pracy celem zwiększenia wydajności pracy i zaostrzenia wobec niego dyscypliny dyktatury partyjnej. W kołchozie odbierają mu wolność i poddają rządzącej elicie, w państwie zaś podporządkowują go tak zwanej dyktaturze proletariatu jako obywatela niższego gatunku.
[...]
Młodzież wiejska wychowała się w ruchu ludowym na ludzi niezależnych, prawych, prawdomównych, opierając stosunek człowieka na poszanowaniu wolności, godności i na miłości bliźniego. Komunizm wtłoczył całą młodzież w ramy komsomołu, gdzie nie wolno jej myśleć samodzielnie, gdzie musi ona wierzyć w nieomylność dialektyki i teorii leninizmu-stalinizmu, gdzie nakazuje się jej kłamać, nienawidzieć i tępić ludzi odmiennych przekonań.
[...]
Zniszczyli komuniści w Polsce formy niezależnych organizacji Ruchu Ludowego. Ale przetrwają idee, które przyświecały Ruchowi Ludowemu w jego sześćdzisięcioletnim pochodzie.
Dziś dają one milionom chłopów podstawy do nadziei oraz siły do przetrwania. Po zwycięstwie stać będą one na straży wolności, sprawiedliwości i demokracji w Polsce niepodległej.
Londyn, 25 maja
Stanisław Stępka, W imieniu Stronnictwa i Międzynarodowej Unii Chłopskiej. Wystąpienia Stanisława Mikołajczyka z lat 1948-1966, Warszawa 1995.