[Maciej] Kozłowski przyszedł wczoraj z przesłuchania na obiad i zaczął mówić, że prowadzący śledztwo zarzucił mu szpiegostwo: „No i przy tym kara dożywotniego więzienia, ew[entualnie] śmierci”. Mimo pociechy, że chyba tak źle nie będzie, Kozłowski [powiedział]: „Niestety, kładzie mnie ten list redaktora «Kultury», gdzie są dyrektywy, co mam zebrać, zrobić, i z tego się nie wykręcę. Listu tego oraz innych notatek nie mogłem zniszczyć, gdyż znajdowały się w samochodzie [...], do którego nie miałem dostępu. Gdy prowadziłem wóz, a obok mnie siedzieli pracownicy MSW — pierwszy samochód jechał z matką i kobietą zatrzymaną ze mną, a ja jechałem za nimi w kierunku Warszawy — miałem spowodować wypadek; obmyślałem różne warianty, ale w każdym z nich była niepewność: jak ja z tego wypadku wyjdę i czy będę zdolny do ew[entualnego] zabrania, zniszczenia [notatek] czy ucieczki. W tym wszystkim przeszkadzała matka, gdyż to wszystko mogłoby się dziać na jej oczach”.
30 maja
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Przyczynę odmowy składania wyjaśnień [Jakub] Karpiński uzasadnia — że każdy temat z oficerem śledczym jest dla niego niekorzystny z uwagi tej, że musi mówić o ludziach, a następnie o faktach. [...]
Jest uprzedzony do ludzi, którzy wyjaśniają i przyznają się, wyraża się o nich, że są współpracownikami MSW. W swoich rozmowach wychwala Michnika, a ujemnie natomiast wyraża się o Szlajferze. Nie wierzy, aby doszło do rozprawy sądowej.
Do końca trwającego śledztwa nie odpowie na żadne pytanie śledczemu i, jak dotychczas, odpowiedź będzie ta sama: „Pragnę korzystać z przysługującej mi odmowy składania wyjaśnień”. Nie odpowie nawet na pytania, które dla niego nie posiadałyby znaczenia. Tak postanowił.
9 czerwca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Maciek [Kozłowski] mówi: „Na pewno zapewnili jej bezkarność, puszczą do domu — a ta sypie, na pewno odetnie się od całej grupy — skompromituje «Kulturę», Giedroycia, Wolną Europę, nas. Okazuje się, że nie poznałem się na niej, zawiodła nas, [Maria] Tworkowska na pewno złoży oświadczenie [...] mogą to wydrukować w prasie — straszna kompromitacja. Stworzą międzynarodową organizację działającą na terenie Francji, Czech, Polski; głowa mi pęka, gdy uświadomię sobie tragizm sytuacji, jaki stworzyła Tworkowska”. [...] [Kozłowski] jest zdezorientowany, co z sobą dalej robić. Podpowiadam, że Tworkowska wyjdzie na bohatera, a Maciek będzie przestępcą i [będzie] siedział dziesięć lat więzienia. Maciek przyznaje rację. Śledztwo powinno wykorzystać słabość Maćka.
13 czerwca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Obserwacja jego [Jana Krzysztofa Kelusa] zachowania pozwala wnioskować, iż jego nonszalancki stosunek do śledztwa zaczyna ulegać zmianie. Zamiast zadawania mu pytań o konkrety, prowadzone są rozmowy refleksyjne, mające na celu okrężnie wykazać mu, że tam, gdzie jest kilka osób w sprawie, dla władz jest wszystko jedno, czy wszyscy mówią, czy też tylko kilka osób. „Niestety” prawdą jest, że „oni” [władza] dotrzymują przyrzeczeń odnośnie łagodniejszego potraktowania w sprawie, a nawet zwolnienia, na co są liczne dowody pomarcowe i dlatego ludzie — w trosce o siebie — idą na to.
23 czerwca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
[Jan Krzysztof] Kelus jest nienormalnie podejrzliwy, według jego poglądów połowa społeczeństwa to agenci Służby Bezpieczeństwa, wszędzie są układane gry. Dlatego rozmowy z nim, aczkolwiek już nieco głębsze, muszą być prowadzone na wpół żartobliwie.
26 czerwca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Zaczynam rozmowę, [mówiąc,] że widzę, że od dwóch dni Maciek [Kozłowski] zmizerniał na twarzy, spadł z wagi — co w taki sposób wpływa na niego? Maciek mówi: „Od dwóch dni jestem w wojnie psychologicznej — nie jestem tuzem i nie wiem, czy wytrzymam”. [...] [Mówię:] „Tracisz, Maciuś, zdrowie, nie chcąc potwierdzić tego, co i tak wiedzą — może im tylko o to chodzi. I czy jest sens być upartym? Potwierdzisz i będziesz miał spokój”. [...] Podpowiadam: „Maciuś, gdy tylko zorientujesz się, że napór śledztwa będzie większy, nie trać zdrowia, ujawnij o [Krzysztofie] Szymborskim, [Marii] Tworkowskiej — oni i tak wiedzą — nie odkrywasz Ameryki, może tym ich zadowolisz”. [...] Huraganowy atak od rana do wieczora, z króciutkimi przerwami na posiłek, rozsypuje Maćka kompletnie. Prowadzący śledztwo dobrze „rozbija” Maćka. Chodzi o ciągłość w czasie prowadzenia śledztwa — przerwy powodują odprężenie psychiczne Maćka i utrudniają Maćkowi rozpoczęcie składania wyjaśnień.
27 czerwca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Od kilku dni [Jan Krzysztof] Kelus toczy wewnętrzną walkę między romantyczną szlachetnością a interesem osobistym, który skorzystałby, gdyby zaczął składać zeznania. Trafił mu do przekonania argument z rozmowy, w myśl którego nie wszyscy obecnie aresztowani pod zarzutem z artykułu 5 m[ałego] k[odeksu] k[arnego] [wejście w porozumienie z wrogą organizacją działającą na szkodę Polski] będą mieli ten artykuł utrzymany. Ale na pewno czołowi działacze sprawy będą z tego artykułu odpowiadali, zaś zaszeregowanie do działaczy czołowych jest rzeczą arbitralną i na pewno wyniknie nie tylko z faktów, ale też z oceny samego człowieka.
2 lipca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
W połowie maja 1969 razem z Marią Tworkowską udałem się samochodem marki „Morris” do Jerzego Giedroycia w Maisons-Laffitte k[oło] Paryża. Celem naszego wyjazdu było omówienie z Giedroyciem, jakie książki może nam wydać dla przerzutu ich przez Czechosłowację do Polski. [...] W toku dalszej rozmowy poinformował on nas, że interesują go zagadnienia polityczne w Czechosłowacji i oczekuje od nas jakiegoś wtyku, aby wydrukować go w „Kulturze”. Szczególnie chodziło mu o aktualną sytuację polityczną. [...] Giedroyc powiedział, że opracuje dla nas notatkę z wytycznymi i prześle ją pocztą. [...] dał mi kilkaset franków francuskich i marek zachodnioniemieckich na pokrycie kosztów związanych z wyjazdem moim i Tworkowskiej do Czechosłowacji.
8 lipca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Po powrocie z przedpołudniowego przesłuchania [Jakub] Karpiński zwrócił się do mnie, że on też był na przesłuchaniu, a raczej na półtoragodzinnym monologu oficera śledczego, gdyż konsekwentnie realizuje swoje postanowienie nieodpowiadania na pytania. Powiedział również, że parokrotnie zwrócono mu uwagę na jego uśmieszki, jakie wywoływały na jego twarzy wywody oficera śledczego, iż nie ma się z czego śmiać, ponieważ sprawa jest bardzo poważna. [...]
Poza tym bez przerwy prawie siedzi nad książkami, zajmując się przede wszystkim nauką hiszpańskiego, wykorzystując każdą wolną chwilę. Tak, jak to wczoraj podałem w poprzedniej notatce, znać po nim duże przygnębienie.
17 lipca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
[...] [Jan Krzysztof Kelus twierdzi, że] „słuszne były prognostyki powiedziane mu po przyjściu do więzienia, że w każdej sprawie przed aresztowaniem wszyscy przysięgają sobie solidarność, a później zeznają. Najgorzej wychodzą niestety ci, którzy takie słowa traktują poważnie.” Na marginesie tej wypowiedzi Kelus jednoznacznie stwierdza, że będzie musiał zeznawać, lecz po kozacku przysięga, że ustosunkuje się tylko do faktów już znanych władzom, nie poda żadnej nowej osoby, a jedynie sprostuje niektóre nieścisłości, które tendencyjnie mogły przeniknąć do zeznań innych osób.
25 lipca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Duże wrażenie wywarła na nim [Janie Krzysztofie Kelusie] rozmowa z nieznanym mu dotąd przedstawicielem Służby Bezpieczeństwa, którego określił jako wyjątkowo rzeczowego, inteligentnego i sympatycznego człowieka. W czasie tej rozmowy pokazano mu fotokopię listu, jaki miała z Paryża [Maria] Tworkowska. List był podpisany przez Giedroycia [...].
Powiedziano mu, że taki list może być podstawą do kwalifikacji czynu z artykułu 7 m[ałego] k[odeksu] k[arnego], z czym Kelus w rozmowie nie zgadza się. Mimo to sam list wywarł na nim wielkie wrażenie i twierdzi kategorycznie, iż nie wiedział nic o tak głębokim zaangażowaniu Tworkowskiej i aż takiej głupocie jej mocodawców z Paryża.
28 lipca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
W tym miejscu chciałbym dodać, że w związku z zacytowanym mi fragmentem wyjaśnień [Marii] Tworkowskiej pierwszy raz słyszę używane przez nią sformułowania, jak na przykład „kanał przerzutowy”, „zabezpieczenie transportu”, „grupa praska”. Używanie tego rodzaju określeń, którymi Tworkowska w rozmowach ze mną nigdy się nie posługiwała, sugeruje istnienie dobrze zorganizowanej i zakonspirowanej grupy. Grupa taka nie istniała. Podobnie nie istniał żaden konkretny plan stałego przewożenia książek z Paryża do Warszawy.
5 sierpnia
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Ustawiam Maćka [Kozłowskiego], ażeby docenił [...] i szanował dobrego oficera, żeby nie dopuścił do takiego postępowania, ażeby wrócił do prowadzenia śledztwa p. Henio [Świerczyński], ale tutaj przede wszystkim jest potrzeba składania pełnych wyjaśnień oficerowi. [Powiedziałem:] „Tym bardziej że to, czego nie chciałeś wyjaśniać kulturalnym oficerom, wyjaśniłeś p. Heniowi”. Także radziłem mu unikać konfliktów z oficerami, wyjaśniać, „gdyż i tak będziesz wyjaśniał — gdyż jesteś bardzo słaby psychicznie i każdy gwałtowny atak, krzyk i śledztwo na okrągło łamie cię i mówisz. A unikniesz tego nie prowadząc do stanów zapalnych między tobą a oficerem śledczym”.
Maciek przyznał mi rację — będzie wyjaśniał [...] stwierdza, że nie ma nic do ukrycia, gdyż [Maria] Tworkowska i [Krzysztof] Szymborski wszystko powiedzieli.
11 sierpnia
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Ponoszę całkowitą odpowiedzialność za rozpowszechnienie tych książek. Udział Urszuli Sikorskiej określić można jedynie jako pomoc w przewożeniu i przechowywaniu. Maciej Włodek nie ma z tym nic wspólnego — żadnych książek ode mnie nie otrzymał, co wyjaśnię później.
Odmawiam udzielenia informacji, jakim osobom rozdawałem książki.
18 sierpnia
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Po wczorajszym przesłuchaniu [Jan Krzysztof] Kelus wrócił przekonany, że [Jakub] Karpiński składa wyjaśnienia. Argumentacja oficera była bardzo przekonywająca. [...] Jak powiedział Kelus, zna bardzo dobrze mentalność Karpińskiego i relacja oficera jest absolutnie zgodna z tym, jak Karpiński mógł się w takiej sytuacji zachować. Kelus będąc przekonany, że Karpiński składa wyjaśnienia, powiedział, iż obecnie odpadają wszystkie jego problemy związane ze składaniem przez niego wyjaśnień. Oficer przesłuchujący Kelusa zapowiedział mu udzielenie jeszcze dalszych informacji. Kelus czeka na nie, bo one mają rozwiać i tak już minimalne wątpliwości.
[...] Kelus bardzo mocno przeżywa obecne stadia sprawy. Wczorajszą noc spędził na rozmyślaniach i dziś rano był półprzytomny, zasypiał przy czytaniu książki, którą wziął do ręki raczej dla pretekstu. Kelus tak bardzo przeżywa uzyskane wiadomości, że nawet nie czyta prasy, w tym i doniesień z Czechosłowacji, a tak bardzo pasjonował się tym zagadnieniem. Jego stan psychiczny wskazuje na to, że jest bliski załamania.
1 października
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
[Jan Krzysztof Kelus] zaczyna nawet mieć wątpliwości, czy w dotychczasowych wyjaśnieniach nie powiedział za dużo. W szczególności odnosi się to do wyjaśnień związanych z osobą Jakuba Karpińskiego. [Kelus] boi się, iż Karpiński mógł nie złożyć tych wyjaśnień, o czym go przekonywał przesłuchujący i w efekcie może mieć do niego duże pretensje. A na Karpińskim bardzo mu zależy. Wspominając o Karpińskim powiedział, że jest to osoba najpoważniej zaangażowana, która najwięcej zrobiła. Karpiński jednak był bardzo ostrożny i sam kontaktował się z niewielką ilością osób.
13 stycznia
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
[...] nie wiem znowu, czy metody [stosowane w śledztwie] były prawidłowe czy nieprawidłowe, wiem, że były najogólniej rzecz biorąc nieprzyjemne. Ja myślę tutaj i o krzyku, i o próbach wywierania presji przez groźby, rozmaitego zresztą rodzaju [...], że jeżeli nie udzielę bardzo szczegółowych informacji o wszystkich osobach, które przychodziły do mnie do domu, to będzie przesłuchiwana na tę okoliczność moja rodzina, w szczególności moja wówczas 87-letnia, obecnie nieżyjąca już babka, przy czym to stwierdzenie opatrywano takim komentarzem: „Pani wie, osoby starsze na ogół bywają chore na serce, pani rozumie, że przesłuchanie jest wielkim przeżyciem, to może się skończyć tragicznie”.
[...] bardzo często zdarzały się sytuacje takie, w których niesłychanie gruntownie zajmowano się moim życiem osobistym, niemającym zresztą nic wspólnego ze sprawą. Stosowano na bardzo dużą skalę blef, który być może jest metodą śledczą najzupełniej prawidłową, ale w momencie, kiedy ktoś jest odizolowany od wszelkich innych źródeł informacji i jedynym jego źródłem informacji są osoby, z którymi się styka na codziennych przesłuchaniach, to jest rzecz bardzo irytująca.
13 lutego
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.