Spieszmy dalej, na Nowy Zjazd, na Wybrzeże Gdańskie. Kto pragnie o zniszczeniu Warszawy mieć sąd, jaki nie opuści go do końca życia, niech wkracza w ulice, które były mu drogie. Ogarnie go ból lub gorycz, a wszelkie wzruszenia są tutaj nie na miejscu. Temu miastu trzeba patrzeć twardo w wypalone i oślepłe oczy, inaczej niczego nie dostrzeżesz. By tak spojrzeć, należy je widzieć od Wisły.
Miasto każde widziane z odległości posiada swój krajobraz. Mury, wieże i kościoły nie zmieniają miejsc w ciągu wieków i kto najlepiej chciał widzieć krajobraz Warszawy od strony Wisły, ten przywoływał pamięcią panoramę stolicy namalowaną przez Canaletta. Ja przynajmniej czyniłem tak zawsze. Schodzę z Nowego Zjazdu, zamykam oczy i widzę ją wciąż pamięcią wzroku, nasyconą tym samym precyzyjnym światłem co dzisiaj. Nie chcę podnieść powiek, bo tego krajobrazu, co we mnie bije, nie znam zupełnie. To miasto jest mi obce, tak skończenie obce i inne, jak łańcuch gór, który wyrósł tam, gdziem go nigdy nie oczekiwał. Daremnie w poszarpanej sylwecie tego łańcucha szukać jakiegokolwiek podobieństwa z dawnym krajobrazem Warszawy. Doznaję wrażenia, i to jest najsilniejsze, co wyniosłem z Warszawy, że stoję w obliczu całkiem nowego i niewidzianego dotąd zjawiska przyrody.
Kto zniszczenie dokonane w Warszawie będzie chciał interpretować jako dzieło ludzkie, ten nie dotrze do sedna rzeczy. Warszawa stoi na tej granicy, gdzie rozmiar pustoszenia i zła dostępny człowiekowi przechodzi w działanie równe siłom przyrody.
Warszawa, 29 kwietnia
Kazimierz Wyka, Miecz Syreny, „Odrodzenie” 1945, nr 2.
Działania hitlerowskie, podjęte w zakresie zniszczeń daleko wykraczają poza najszerzej interpretowane nakazy strategiczne.
Nie celem wstrzymania pochodu zwycięskiej armii radzieckiej wysadzono pałac i bramy pałacu Ossolińskich, spalono i przygotowano do wysadzenia pałac w Łazienkach, spalono Bibliotekę Publiczną, Bibliotekę Krasińskich, tysiące innych budynków publicznych i prywatnych. To była realizacja zapowiedzi Sauckla, rzuconej w czasie wizyty u Franka, że jeśli kiedykolwiek będziemy musieli opuścić ten kraj, to nie zostanie tutaj kamień na kamieniu. To była próba realizacji zapowiedzi Führera, że Polska nigdy nie odżyje.
[...] Dzisiaj ponownie stajemy do wyścigu pracy. Warunki startu są dla nas bez porównania gorsze niż innych zawodników. Poza dawnymi i znanymi brakami: niższym zinwestowaniem naszego kraju, słabszym wyrobieniem pracownika, niedostateczną organizacją — obciążają nas zniszczenia wojenne. W gruzach leży centrum dyspozycji kulturalnej, politycznej i gospodarczej i wielki ośrodek wytwórczości — Warszawa, poszarpana jest sieć komunikacyjna w całym kraju, poniszczone miasta, przemysł i tysiące osiedli wiejskich.
[...] Stoją przed nami zadania techniczne tak wielkie, jakie nigdy nie stały przed żadnym z krajów świata. Lecz jeżeli chcemy istnieć — musimy je podjąć. Inaczej nie rozerwiemy nigdy zaklętego koła polskiej nędzy, nie damy dla kultury światowej tego wkład, na jaki, w naszym przekonaniu, nas stać.
Warszawa, 21 października
U progu prac nad odbudową, „Skarpa Warszawska” 1945, nr 1.
Zniszczenie Warszawy przez Niemców nasuwa daleko idące spostrzeżenia. Wśród ruin i zgliszcz wyróżniamy zupełnie łatwo, że najbardziej gruntownemu zniszczeniu uległy urządzenia techniczne i przemysłowe, jak dworce, mosty, fabryki wysadzone starannie z dużym nakładem pracy i pomysłowości, i w tej samej kategorii również obiekty zabytkowe: Zamek, pałace, kościoły, pomniki. Spalenie takiego budynku było zniszczeniem niewystarczającym dla Niemców i, jak świadczą zachowane w Łazienkach lub Teatrze Wielkim ślady dziur dla materiału wybuchowego, po spaleniu miało nastąpić jeszcze całkowite zniszczenie przez wybuch.
Czym tłumaczyć to szczególne natężenie niszczycielskiej pasji niemieckich zbrodniarzy w stosunku do sędziwych zabytków? Odpowiedź znajdziemy w haśle przez nich samych głoszonym: „Naród żyje tak długo, jak żyją dzieła jego kultury”. Tu tkwi bez wątpienia uzasadnienie niszczycielskiej pasji niemieckiej. Zniszczenie Warszawy — to jedna z prób zniszczenia narodu polskiego. [...]
Na szczęście posiadamy dość wiedzy o naszych zabytkach i dostateczną ilość niezbędnych materiałów, aby przywrócić skarbnicy naszej kultury to, co zostało jej zrabowane. A dzieła, które powstaną z popiołów, będą służyły nowym pokoleniom ku budowie lepszego jutra.
Warszawa, 28 października
Przeszłość w służbie nowego życia, „Skarpa Warszawska” 1945, nr 2.