Ku naszemu zdziwieniu, na spotkaniu w węższym gronie [...] podtrzymali ofertę Kwaśniewskiego, a nawet przedstawili dość szczegółowy zarys tej koncepcji. [...] Tym razem spotkaliśmy się w Pałacu Namiestnikowskim. Muszę powiedzieć, że byłem szczerze zaskoczony, kiedy Gdula przedstawił projekt kontraktu: „Prezydent za demokratyczny Senat”. Także wtedy pierwszy raz wymienili nazwisko gen. Jaruzelskiego jako kandydata do urzędu prezydenckiego. [...] Przy Okrągłym Stole partia jako kierownicza siła w państwie ustępowała miejsca prezydentowi.
Warszawa, 7 marca
Rok 1989. Geremek opowiada, Żakowski pyta, Warszawa 2008.
Pragnę zabrać głos sądząc, że dzisiejsze zgromadzenie wbrew pozorom nie jest końcem, lecz początkiem. Po raz trzeci w życiu czuję tak wielki ciężar odpowiedzialności za słowo wymawiane jak w chwili obecnej rozpoczynając to przemówienie — głos w dyskusji. [...] Niewątpliwie w ciągu minionych dwóch miesięcy od 6 lutego 1989 roku uczestnicy obrad całości „okrągłego stołu” dokonali ogromnej, odpowiedzialnej i bardzo trudnej pracy, z wielkim zaangażowaniem, nie szczędząc swego trudu i wysiłku. Przebieg tych obrad wykazał, jak bardzo potrzebny był i jest „okrągły stół”, ale zarazem w jak bardzo początkowym stadium drogi do demokracji i pełnego porozumienia znajdują się strony obradujące na tej sali. Ile mamy jeszcze przeszkód do pokonania na tej drodze nowej i trudnej. [...] Wydaje się niewątpliwe, że z mnóstwa bardzo ważnych problemów, które były omawiane w ciągu tych dwóch miesięcy, najistotniejsze są dwa, a to relegalizacja „Solidarności” i ordynacja wyborcza, jako zasadnicza droga do pluralizmu politycznego. Powrót „Solidarności” po wiadomej uchwale KC PZPR wydaje się od początku naszych obrad rzeczą oczywistą i ludzie w Polsce dziwią się i niepokoją, dlaczego trwa to tak długo. Lecz tu powstaje zasadnicze zagadnienie. Jeśli obrady „Okrągłego stołu” mają być początkiem i drogą do rzeczywistego porozumienia, a taką musimy mieć nadzieję, to „Solidarność" nie może powrócić za cenę zahamowania wolnościowych dążeń polskiego społeczeństwa, nie może powrócić drogą powstrzymania rozwoju pluralizmu politycznego w Polsce. Dlatego wybory do ciał parlamentarnych i ordynacja wyborcza są tutaj problemem zasadniczym. [...] Dlatego stwierdzam, że projekt wyborów przeprowadzonych w tym czasie i w ten sposób absolutnie podważa nadzieje społeczeństwa na zmianę stosunków politycznych w zakresie pluralizmu politycznego w Polsce.
Władysław Siła-Nowicki, Wspomnienia i dokumenty, t. 1-2, oprac. M. Nowicka-Marusczyk, Wrocław 2002.
Dyskutowaliśmy tak siedem godzin, a efektem była krótka uchwała, w której Komitet Obywatelski ostatecznie wyraził gotowość objęcia patronatu nad kampanią wyborczą do Sejmu i Senatu jako Komitet Obywatelski „Solidarność” (69 głosów za; 19 przeciw, czyli za wnioskiem A. Halla; 13 wstrzymujących się). Ustalono, że KO „Solidarność” utworzy „centralną” listę kandydatów opozycyjnych na podstawie list regionalnych, nad których sporządzaniem czuwać będą działacze związku zawodowego „Solidarność”. W celu sprawnego przeprowadzenia kampanii wyborczej Komitet powołał 5 zespołów: do spraw organizacji, do spraw radia i telewizji, do spraw koordynacji listy kandydatów, do spraw „Gazety Wyborczej” i do spraw programu wyborczego. Ponadto zdecydowano o powołaniu rady nadzorczej funduszu wyborczego.
Tegoż dnia, korzystając ze sposobności, zatwierdziliśmy oświadczenie na temat podejrzanych utrudnień w zarejestrowaniu Niezależnego Zrzeszenia Studentów (mimo odpowiednich ustaleń w trakcie Okrągłego Stołu) i Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej. Zaprotestowaliśmy także przeciw brutalnym akcjom ZOMO wobec pokojowych demonstracji w Lublinie i Poznaniu.
Warszawa, 8 kwietnia
Lech Wałęsa, Droga do wolności. 1985-1990 decydujące lata, Warszawa 1991.
Nie wezmę w nich udziału bo nie są ani wolne, ani demokratyczne. Nie będą wolne, gdyż władza już pokazała, że jedni mogą odbywać zebrania wyborcze (Komisje Wyborcze „Solidarność”), a inny nie — L. Moczulski zdołał tylko przed wkroczeniem milicji odczytać oświadczenie o przystąpieniu do kampanii wyborczej. Nie będą wolne, gdyż opozycja, a właściwie jej część „stołowa”, uzyskała bardzo ograniczony dostęp do telewizji, radia i prasy. [...]
Nie wezmę w nich udziału, bo urządzenie kampanii wyborczej w ciągu około sześciu tygodni od momentu zgłoszenia kandydatów jest kpiną ze społeczeństwa. [...] Jak można było się na to zgodzić? W czasie kampanii wyborczej trzeba będzie dotrzeć do około 25 milionów wyborców. Jak to zrobić przy prawie żadnym dostępie do środków masowej propagandy w śmiesznie krótkim czasie?
Protestuję przeciwko używaniu związku zawodowego „Solidarność” jako narzędzia politycznego. Związek ma bronić pracowników, dbać o warunki pracy i płacy, a nie być organizacją polityczną. [...] Za pójściem do wyborów wysuwa się taki argument — następne wybory to już na pewno będą demokratyczne. Niestety, tak powiedział tylko prof. Geremek, nikt ze strony rządowej tego nie potwierdził. Dlaczego ciągle mamy czekać?
ok. 19 kwietnia
„Gazeta Lubińska”, nr 25, 19 kwietnia 1989.
Komitet Obywatelski „Solidarność” przyjmuje do wiadomości, że niektóre opozycyjne ugrupowania polityczne wystawiają swoich kandydatów na posłów i senatorów niezależnie od naszego Komitetu — z własnym programem wyborczym. Jest to ich dobre prawo, o które zabiegaliśmy przy „okrągłym stole”. Oświadczamy, że będziemy występować przeciw wszelkim próbom naruszenia tego prawa. Zalecamy to zwłaszcza naszym przedstawicielom w komitetach wyborczych. Wyrażamy nadzieję, że konkurencja o mandaty będzie walką programów prowadzoną z pełną kulturą osobistą i polityczna we wspólnej [walce] o dobro kraju.
Warszawa, 23 kwietnia
„Opinia Krakowska” nr 44, z 3 maja 1989.
Po raz pierwszy od pół wieku Polacy uzyskali możność wybrania 161 posłów do Sejmu i 100 senatorów do Senatu. […]
Konfederacja Polski Niepodległej zdecydowała się wysunąć własnych kandydatów do Sejmu i Senatu. Uważamy, że obok przedstawicieli opozycji konstruktywnej, szukającej porozumienia z władzą, w Sejmie i Senacie powinni znaleźć się przedstawiciele opozycji niepodległościowej, konsekwentnie występujący przeciwko narzuconemu nam systemowi i przeciwko narzuconemu nam systemowi i przeciwko ekipie stanu wojennego, która doprowadziła kraj do ostatecznej ruiny. […]
30 kwietnia
„Gazeta Polska”, Pismo Konfederacji Polski Niepodległej, nr 55/7.
Komitet Obywatelski „Solidarność” przyjmuje do wiadomości, że niektóre opozycyjne ugrupowania polityczne wystawiają swoich kandydatów na posłów i senatorów, niezależnie od naszego Komitetu — z własnym programem wyborczym.
Jest to ich dobre prawo, o które zabiegaliśmy przy okrągłym stole. Oświadczamy, że będziemy występować przeciw wszelkim próbom naruszenia tego prawa. Zalecamy to zwłaszcza naszym przedstawicielom w komisjach wyborczych.
Wyrażamy nadzieję, że konkurencja o mandaty będzie walką programów, prowadzoną z pełną kulturą osobistą i polityczną, we wspólnej trosce o dobro kraju.
30 kwietnia
„Gazeta Polska”, nr 55/7, 30 kwietnia 1989.
1 maja odbyła się msza na Wawelu, tradycyjnie praktykowana od pierwszego roku stanu wojennego, a po niej manifestacja ludzi „Solidarności”. Ulicą Grodzką na Rynek Główny popłynął ogromny, kilkunastotysięczny tłum ludzi, spowity setkami sztandarów, flag i transparentów. Była nawet orkiestra! W Rynku odbył się wiec wyborczy. Nasi kandydaci przemawiali, wzbudzając wielki aplauz zgromadzonych ludzi. [...] Mówili naszym językiem.
Kraków, 1 maja
Wybory ’89 w Krakowie. Wspomnienia, relacje i dokumenty z kampanii wyborczej Małopolskiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, red. Tomasz Gąsowski, Kraków 1999.
Wchodzimy tam w środę. Miejsca sporo, parter, nawet ogródek. Mebli niemal brak. Jest jeden telefon; w sobotę 6 maja przybywają trzy dalsze. Zapada decyzja: ruszamy. Sześć wewnętrznych kolumn już prawie złożyliśmy — to lista kandydatów. Pół pierwszej zajmuje redakcyjny wstępniak i wypowiedź Wałęsy.
Warszawa, 7 maja
7 maja pojechałem na wiec wyborczy do Płocka, gdzie rozpocząłem pobyt od uczestnictwa w procesji z relikwiami św. Zygmunta (patrona Płocka). Następnie przedstawiłem licznie zebranym mieszkańcom kandydatów na senatorów z tego regionu i trochę pogadałem. „Jeśli nie wygramy wyborów — powiedziałem — to nie narzekajcie na Wałęsę, tylko na siebie”. Podobne zdania wygłaszałem później przez cztery tygodnie w dziesiątkach innych miast.
Płock, 7 maja
Lech Wałęsa, Droga do wolności. 1985-1990 decydujące lata, Warszawa 1991.
Oto, po z górą czterdziestu latach pierwszy w Polsce, a chyba i w całym bloku normalny, wielkonakładowy dziennik niezależny. Przez „normalny” rozumiemy taki, który stara się przede wszystkim informować – wszechstronnie, szybko i obiektywnie, wyraźnie oddzielając komentarz od informacji. [...] Czujemy się związani z „Solidarnością”, lecz zamierzamy przedstawiać poglądy i opinie całego niezależnego społeczeństwa, różnych opozycyjnych kierunków.
Warszawa, 8 maja
„Gazeta Wyborcza” nr 1, z 8 maja 1989.
W Warszawie już rano 8 maja rozpoczęła się za pierwszym numerem „Gazety Wyborczej” pogoń, która niestety dla większości chętnych zakończyła się niepowodzeniem. [...]
Pewna część nakładu jest rozprowadzana przez nas we własnym zakresie. Po kilka tysięcy egzemplarzy „Gazety Wyborczej” otrzymywać będą regionalne Komitety Obywatelskie „Solidarności” w całym kraju.
W Warszawie kilka tysięcy egzemplarzy gazety zostało rozprowadzonych w sprzedaży odręcznej przez gazeciarzy.
Warszawa, 9 maja
„Gazeta Wyborcza” nr 2, z 9 maja 1989.
Bojkot nie ma sensu
W wyborach — komunistom „nie”!
Jawnie niedemokratyczna ordynacja wyborcza prowokuje naturalną i zrozumiałą chęć bojkotu. Wywołanie takiego odruchu było działaniem z góry zamierzonym, ażeby przy znacznej absencji wyborczej uzyskać maksimum legitymizacji dla uzurpatorskiej władzy. W tej sytuacji bojkot wyborów, niezależnie od intencji wzywających doń lub stosujących się do takiego wezwania — jest realizacją oczekiwań komunistów. Bojkot byłby poparciem PZPR i jej sojuszników.
Te niedemokratyczne wybory można jednak zmienić w plebiscyt przeciw władzy komunistów, a jednocześnie, przynajmniej na część mandatów, wybrać rzeczywiście niezależnych posłów i senatorów. Możemy już w tych wyborach zapoczątkować proces wybijania się na niepodległość i demokrację. [...]
13 maja
„Gazeta Polska”. Pismo Konfederacji Polski Niepodległej, nr 57/9, 13 maja 1989.
Stuka dalekopis, alarmująco dzwoni sześć telefonów, mnóstwo zaaferowanych osób biega po schodach „Niespodzianki” z góry na dół. Plastycy z ogromnymi płachtami brystolu rozkładają się na blacie dawnego bufetu, kolorowymi kreskami wymalowują potrzebne informacje. W sztabie [...] wielkie, rzeczywiście sztabowe mapy województwa stołecznego, przeglądowe mapy Warszawy. Brakuje tylko kolorowych chorągiewek. [...]
Emerytowana księgowa ofiarowuje maszynę do liczenia, pojedynczy ludzie — ciasta własnego wypieku, konfitury, kompoty, ryzy papieru czy nawet kilka ołówków. Dziennie nasze biuro odwiedza blisko dwadzieścia tysięcy osób. Wpłacają datki na fundusz wyborczy, dopytują się o program wyborczy „S” [...].
Warszawa, kawiarnia Niespodzianka, 14 maja
„Niespodzianka” nr 1, z 14 maja 1989.
Jacek Kuroń: Trzeba powiedzieć, że niewątpliwie na zaostrzenie tych nastrojów wpłynęła akcja, ta wielka kampania zrywania plakatów, która była ze strony koalicji partyjnej błędem. I my mamy tutaj 22 województwa wymienione, gdzie stwierdzono takie zrywanie; nie wymieniana jest na przykład Warszawa, a mnie dozorcy na Żoliborzu mówią: panie Jacku, […] bardzo pana przepraszam, ja muszę, to ja zrywam pańskie plakaty, znaczy, krótko mówiąc, on otrzymał służbowe polecenie”.
Stanisław Ciosek: Ja jestem przerażony, muszę powiedzieć, tym, co nasi partnerzy uprawiają […] w całej swojej akcji wyborczej. […] Słowem, wyście przekroczyli pewną barierę przyzwoitości, jest to nieuczciwe w tej grze. I formuła „głosuj na naszych, rżnij tamtych” nie do przyjęcia. Jest to konfrontacja.
Warszawa, 19 maja
Koniec Jałty. Przez Solidarność do Europy, red. Zbigniew Gluza, Warszawa 2004.
Szanowni wodzowie wrocławskiej „Solidarności”,
Dowiedziałem się, że zamierzacie rozrzucić po mieście ulotki z zaleceniem, by mieszkańcy Wrocławia zbojkotowali wybory do Sejmu i Senatu. Jako zwykły szary członek „Solidarności” oświadczam, że nie zamierzam podporządkować się Waszemu zaleceniu, a wręcz przeciwnie, zamierzam pójść do głosowania i głosować na tych, którzy moim zdaniem będą w stanie coś w Sejmie czy Senacie zrobić. [...]
Rozumiem, że „Solidarność” jest nieprzygotowana do wyborów, że nie ma doświadczenia w akcjach tego rodzaju. [...] Do tej pory działaliśmy w podziemiu, a teraz można już działać jawnie. Nawyki działalności podziemnej trudno tak od razu wykorzenić i z tym się zgadzam. Ale teraz trzeba nauczyć się, i to trzeba szybko, działania jawnego. [...] Stwierdzam, że mnie, szarego członka „Solidarności” bulwersowały od dawna rozgrywki wewnętrzne [w Związku]. [...] Dlatego proponuję; skończcie już wreszcie waśnie wewnętrzne i różne ambicjonalne rozgrywki personalne, bo powodują one wśród szarych członków „Solidarności” frustrację i zniechęcenie, bo na braku jedności „Solidarność” przegra. Zabierzcie się wreszcie do roboty w nowych warunkach, jakie Wam stworzył „okrągły stół” i nowa ordynacja wyborcza. Jeżeli zaprzepaścicie taką okazję, to szeregowi członkowie „Solidarności” nigdy Wam nie wybaczą.
19 maja
„Z dnia na dzień” nr 13, z 19 maja 1989.
Organizujcie się! [...] Róbcie biznes, brońcie swoich interesów, działajcie! Tylko żeby ludziom chciało się chcieć.
Dopiero przyszłe wybory będą naprawdę wolne. Więc teraz twórzmy przyczółki, zdobywajmy teren. To jest właśnie zadanie wybranych przeze mnie ludzi. Wybranych — przyznaję — nie zawsze demokratycznie. Nie było czasu na demokrację.
Bydgoszcz, 20 maja
„Gazeta Wyborcza” nr 12, z 23 maja 1989.
Uważamy, że najpełniej swój sprzeciw wobec komunizmu wyrazić można poprzez bojkot zbliżających się wyborów. Odmowa udziału w uzgodnionej przy „okrągłym stole” farsie wyborczej jest najwłaściwszą postawą dla wszystkich tych, którzy nie zamierzają się zatrzymać na etapie obłaskawionego komunizmu i chcą iść dalej — ku Polsce demokratycznej niepodległej. Swój apel o nieuczestniczenie w głosowaniu kierujemy zwłaszcza do młodzieży. Nie zaczynajcie dorosłego życia od udziału w niedemokratycznych wyborach. Tych wyborów wygrać nie można! I tak PZPR ma zapewnioną większość, i tak prezydentem będzie Jaruzelski. My ani na partię, ani na Jaruzelskiego głosować nie będziemy.
Poznań, 21 maja
„Solidarność Walcząca” Oddział Poznań, nr 19/130, 29 maja - 4 czerwca 1989.
Obecnie toczy się ostra walka przedwyborcza. Jest to wielka szkoła polityczna. Trudno przesądzać szczegółowy wynik tych wyborów. Stworzyliśmy sobie gwarancje — 65 procent, 35 procent bezpartyjni i tam jest walka o naszych bezpartyjnych z „Solidarnością”. Liczymy, że coś odzyskamy. Wybory do Senatu prowadzone są w innym trybie, ale Senat ma znacznie mniejsze znaczenie niż Sejm. Ale i tutaj walczymy o zdobycie pozycji. Głównie dla efektów polityczno-psychologicznych. [...] Sytuacja w armii, w bezpieczeństwie jest dobra. I opozycja o tym wie.
Berlin, 22 maja
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Szanowny Panie,
stoimy przed głosowaniem do Sejmu. I przed wyborami do Senatu. Wzywa Pan do bojkotu wyborów. Sądzi Pan zatem, że najlepszym wyjściem jest, by nikt w wyborach i głosowaniu nie wziął udziału. W przeciwnym razie apel byłby pozbawiony sensu. Społeczeństwo danego okręgu ma, według Pana, zrezygnować z udziału w Sejmie jego niezależnego od administracji przedstawiciela, a zatem ma zaakceptować wydelegowanie na to miejsce przedstawiciela PZPR przez jakieś nieznane gremium. Apel sprowadza się zatem do ugruntowania władzy dotychczasowej administracji. Czy można przypuszczać, że władza ta pewnego dnia zniknie? Mało to prawdopodobne. [...]
Apelowi Pana, jak sądzę, ulegnie nie tak wielu. Znajda się wówczas w sytuacji biernych obserwatorów. [...] Nie twierdzę, że zasada „wszystko albo nic” jest zawsze zasadą w polityce nie do przyjęcia. Jednak zasada „całkowita demokracja albo wstrzymanie się od uchwycenia jej początków” jest po prostu zgubna.
ok. 29 maja
„Solidarność Walcząca” Oddział Poznań, nr 19/130, 29 maja - 4 czerwca 1989.
Przed północą przybył pierwszy kurier z wynikami z wiejskiego obwodu [...]. Ten był wyjątkowo mały, liczył zaledwie dwustu wyborców. Raport mówił o pełnym sukcesie naszych kandydatów. Była to zaledwie pierwsza gwiazdka na niebie, ale została przyjęta wybuchem niebywałego entuzjazmu. Zupełnie jakbyśmy już wygrali wybory. W następnych minutach z wolna napływały wieści z innych obwodów wiejskich i wszędzie układały się w podobny schemat. Na „Solidarność” regularnie oddawano po osiemdziesiąt parę i więcej procent głosów, na reżimowców — po parę procent. Rosły nasze nadzieje, ale i obawy przed pierwszym odstępstwem od tej reguły.
Kraków, 4/5 czerwca
Wybory ’89 w Krakowie. Wspomnienia, relacje i dokumenty z kampanii wyborczej Małopolskiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, red. Tomasz Gąsowski, Kraków 1999.
Podzieliliśmy się na zespoły i po północy rozpoczęliśmy przyjmowanie protokołów z komisji. Pierwsze meldunki i... nie chcieliśmy wierzyć. Przy następnych było już pewne — ogromna przewaga „Solidarności”. Wielka radość i odprężenie. Konsternacja u naszych przeciwników. Nadrabiali to wymuszonym uśmiechem i nieszczerymi gratulacjami. Jeszcze nie wiedzieliśmy, jakie są wyniki w naszych okręgach i całym kraju. Niedługo stało się jasne — wygraliśmy wszystko, co było możliwe. To był wielki sukces.
Nowa Huta, 4/5 czerwca
Wybory ’89 w Krakowie. Wspomnienia, relacje i dokumenty z kampanii wyborczej Małopolskiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, red. Tomasz Gąsowski, Kraków 1999.
Tłum gęstnieje coraz bardziej. Ciągle odbieram telefony od niepełnosprawnych, którym pomagam dojechać na głosowanie. Taksówkarze krakowscy są wspaniali — wożą za darmo. Wszyscy kandydaci na posłów i senatorów są wśród nas. Słomkowy kapelusz Jana Rokity. Dystyngowana Józefa Hennelowa. Coraz więcej dymu z fajki Krzysztofa Kozłowskiego.
Wiemy, że wygramy, ale napięcie rośnie. Siedzimy do późnej nocy i czekamy na pierwsze wyniki.
Kraków, 4 czerwca
Wybory ’89 w Krakowie. Wspomnienia, relacje i dokumenty z kampanii wyborczej Małopolskiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, red. Tomasz Gąsowski, Kraków 1999.
Współpracowałem z Komitetem Wyborczym „Solidarności” na Żoliborzu. Podczas kampanii wyborczej zostałem mężem zaufania Jacka Kuronia w komisji wyborczej na Bielanach.
Dzień wyborów 4 czerwca to kolejne niezapomniane przeżycie. Euforia, która ogarniała ludzi, osiągnęła wtedy swoje apogeum. Ludzie przychodzili roześmiani, rozgadani, komentowali wydarzenia, wyrażali śmiało opinie. Głośno wypytywali o kandydatów „Solidarności”... Harcerze dowozili samochodami staruszki i inwalidów. Podtrzymywali ich trzęsące się dłonie przy skreślaniu nazwisk i zapewniali: „Tak, tak, proszę pani, głosujemy na „Solidarność”. Spoglądali na mnie oczekując aprobaty, a ja mówiłem im konspiracyjnym szeptem: „Dobra, chłopaki, ściągajcie ludzi, ilu się da” i pokazywałem palcami zza gazety znak „V”. Przewodniczący komisji i dyżurujący milicjant patrzyli w ścianę, widać było, że boją się reagować. A ja miałem dziką satysfakcję. To była zapłata za poprzednie lata.
Byłem szczęśliwym człowiekiem, bo widziałem, jak rodzi się nowa Polska. Stresy, upokorzenia i trudności, które musiałem znosić jako milicjant, internowany, kolporter i redaktor podziemnego wydawnictwa były ceną, jaką warto było zapłacić za ten dzień, za przyszłość, jawiącą się tak entuzjastycznie.
Warszawa, 4 czerwca
Milicjant w opozycji, „Karta” nr 35/2004.
4 czerwca 1989 poszliśmy do urn. Z murów, szyb wystawowych, drzew, pojazdów narzucały się hasła wyborcze. W pobliżu obwodowych komisji wyborczych stanęły pikiety „Solidarności” instruujące niezorientowanych, jak wybrać kandydata z listy Komitetu Obywatelskiego. Wiele osób starszej daty szło głosować po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej, stosunkowo mało natomiast widać było młodzieży. Mimo to byliśmy świadomi, że na naszych oczach rozgrywa się egzamin dla kilku pokoleń i że od następnego ranka Polska będzie już innym krajem. Uczestnicząc w wyborach i głosując na naszych kandydatów, opowiadaliśmy się za zmianami bez rozlewu krwi, a przecież scenariusz mógł być inny. Tego samego dnia na placu Niebiańskiego Spokoju, w centrum Pekinu, wojsko dobijało setki zmasakrowanych, manifestujących wcześniej na rzecz demokracji studentów...
Gdańsk, 4 czerwca
Lech Wałęsa, Droga do wolności. 1985-1990 decydujące lata, Warszawa 1991.
Czarzasty, nasz orzeł od kampanii wyborczej, który jeszcze poprzedniego dnia martwił się, by zwycięstwo PZPR-u nie było zbyt przytłaczające, zreferował wyniki — masakra.
Napisałem na kartce oświadczenie o przegranych wyborach oraz zaakceptowaniu ich wyników przez partię i kartkę tę podałem Jaruzelskiemu.
Jaruzelski głośno ją odczytał i wtedy przeżyłem największy wstrząs. Jaruzelski zapytał, czy są uwagi. I nikt nie miał żadnych.
Oddanie władzy nastąpiło więc bez dyskusji.
Warszawa, 5 czerwca
Teresa Torańska, Byli, Warszawa 2006.
Tow. Cz. Kiszczak: Wyniki wyborów przeszły oczekiwania opozycji. Zaszokowały, nie wie, jak się zachować. Wybory do Senatu to nasza całkowita klęska.
Tow. A. Kwaśniewski podkreślił, że sprawą ogromnie ważną po ogłoszeniu wyników wyborów jest, by nie dopuścić do spontanicznych demonstracji, nad którymi nie zdoła zapanować żadna ze stron. Tego obawia się także opozycja. Porozumieć się z „S”, by wystąpienia miały spokojny ton, bez triumfalizmu.
Tow. A. Gdula: Z listą krajową niewiele możemy zrobić. Unieważnić wyborów nie można. Jest możliwe przyjęcie przez nowy Sejm poprawki do ordynacji i nowe wybory, bądź oświadczenie, że Sejm liczy 425 posłów. Zbadać też, czy nie można dokonać nowego podziału mandatów na mocy porozumienia stron.
Tow. S. Ciosek: Nie rozumiem przyczyn porażki. Partia musi za nią zapłacić, nie poszła za nami. To gorzka lekcja. Odpowiedzialni będą musieli ponieść konsekwencje. Obecnie sprawą najważniejszą wybór prezydenta, do czego potrzeba 35 mandatów — które przepadły. O tym rozmawiać już z opozycją, bo prezydent to zabezpieczenie całego systemu.
Warszawa, 5 czerwca
Tajne dokumenty Biura Politycznego i Sekretariatu KC. Ostatni rok władzy 1988–1989, oprac. Stanisław Perzkowski, Londyn 1994.
Zrozumiałem od razu, nad ranem 5 czerwca, że dalej komuniści nie będą mogli rządzić. Nie można bowiem rządzić, kiedy jest jasne, że nie ma się żadnego poparcia społecznego, kiedy brak tego poparcia został tak wyraźnie zademonstrowany. Chyba że będzie znowu stan wojenny. Ale tego, po Okrągłym Stole, już się nie dało wprowadzić [...].
Tej nocy, 5 czerwca, zrozumiałem więc, że musimy wziąć rząd i zaraz sobie i innym wytłumaczyłem, że go wziąć nie możemy. [...] Byliśmy do tego zupełnie nieprzygotowani.
Warszawa, 5 czerwca
Jacek Kuroń, Moja zupa, Warszawa 1991.
5 czerwca około czwartej nad ranem obudził mnie telefonicznie Jan M. Rokita. „Słuchaj, mamy pierwsze dane, na razie z okręgów zamkniętych (wojsko, milicja). To jest lawina. Jeśli tak jest w tych okręgach, to szykuj sweter i szczoteczkę do zębów. Przed świtem powinni nas wygarnąć, jeśli mają olej w głowie”. Jan Rokita jak zwykle rozumował precyzyjnie, a jednak oni nas nie wygarnęli.
Warszawa, 5 czerwca
Krzysztof Kozłowski, Takie sobie wspominki [w:] Tadeusz Mazowiecki polityk trudnych czasów, na siedemdziesiąte urodziny współpracownicy i przyjaciele, Warszawa 1997.
Strona rządowa była tym razem kategoryczna, ostra i agresywna. Zapytali nas wprost, czy chcemy przejąć władzę, czy po naszej stronie nastąpiła zmiana sposobu myślenia. [...] Znajdują się pod silnym naciskiem na unieważnienie wyborów i zdaniem części partyjnego kierownictwa klęska listy krajowej narusza kontrakt polityczny, z czego należy wyciągnąć konsekwencje. [...] Zdawaliśmy sobie sprawę, że ta tendencja jest w aparacie silna, że nie można jej wzmacniać naszym sztywnym stanowiskiem.
Warszawa, 6 czerwca
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Jesteśmy na cienkiej gałęzi. Trudno o reformy, jeśli zabraknie partnera. Nie możemy go porzucić, nie jesteśmy przygotowani, nie ma innej grupy do rządzenia tym krajem. Może ona wyrosnąć za cztery lata. [...] Ja będę forsował propozycję, byśmy byli opozycją, a nie wchodzili w skład rządu.
Gdańsk, 9 czerwca
„Gazeta Wyborcza” nr 25, z 12 czerwca 1989.
Przystanek autobusu 416. Po dłuższym czekaniu:
— Może już niedługa nasza męka z takim czekaniem. „Solidarność” zwyciężyła,
to pewnie autobusy — no za miesiąc, dwa — zaczną jeździć normalnie.
— Myśli pani? We mnie też nadzieja wstąpiła, że naród tak się zjednoczył i „Solidarność” będzie dbać o wszystko.
— Tak, powinna być sprawiedliwość! Liczę na to, dlatego poszedłem głosować.
Wałęsa mówi, że sprawiedliwość ważna rzecz i o ludzkie sprawy dbać trzeba.
— Liczy pan? To powiem panu, że się pan przeliczy. Też poszedłem głosować,
ale powiedziałem sobie: będę im patrzeć na ręce. O czym będą gadać, o co się starać. To już ostatni raz. Gomułka obiecywał, Gierek obiecywał, Jaruzelski obiecywał... Obiecanki cacanki.
Warszawa, 9 czerwca
Tow. Cz. Kiszczak poinformował, że nasi prawnicy (prof. A. Klafkowski, prof. A. Łopatka) nie wyrazili gotowości szukania rozwiązań prawnych, wskazujących możliwości wyjścia z zaistniałej sytuacji w związku z listą krajową, natomiast KO «S» wymusił na swoich prawnikach taką interpretację prawa, która umożliwiła zwrócenie się do Rady Państwa o przyjęcie stosownego dekretu. […]
Tow. S. Ciosek poinformował o wizycie w PRON [Adama] Michnika, który wspomniał o poparciu nas w drugiej turze. Tylko pytanie — czy z tego korzystać? Jakie będą reakcje? Czy z rozmowy tow. Kiszczaka z Michnikiem wynika, że za naszego prezydenta chcą dla siebie premiera? […]
Tow. Cz. Kiszczak — [...] Michnik nie ukrywał, że boją się ekscesów. Dopóki nie staną mocno na nogach, nie pójdą na awantury. Dopiero zadeklarowali, że nie interesują ich stanowiska rządowe, że są za koalicją parlamentarną. Teraz już mówią o fotelu premiera.
Warszawa, 9 czerwca
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Warszawa. Rozmowa gen. Czesława Kiszczaka z abp. Bronisławem Dąbrowskim o politycznej destabilizacji
[Gdyby gen. Wojciech Jaruzelski] nie został wybrany na prezydenta, grozi nam dalsza destabilizacja i musiałby się zakończyć cały proces przemian politycznych. Żaden inny prezydent nie znajdzie posłuchu w siłach bezpieczeństwa i w wojsku.
Warszawa, 10 czerwca
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
1. Dokonaliśmy ogólnej wymiany poglądów na sytuację w kraju po wyborach. Gen. Kiszczak stwierdził, że choć w propagandzie mówi się, że winę za niekorzystny dla partii wynik wyborów ponosi konfrontacyjna kampania wyborcza „Solidarności”, a także Kościół, to w gruncie rzeczy wynik wyborów jest rachunkiem, jaki partia płaci za 45-letnie sprawowanie rządów. Ubolewał, że przepadła lista krajowa, stwierdzając, że nikt się tego nie spodziewał. Sam jest zdecydowany nie uczestniczyć w drugiej turze wyborów. [...]
2. Gen. Kiszczak prosił, aby wpłynąć na „Solidarność”, aby wyhamowała swoją propagandę sukcesu, albowiem wywołuje to dalsze emocje w szeregach partii. Winą za klęskę wyborczą obarcza się w aparacie partyjnym konstruktorów „okrągłego stołu”. 8 czerwca odbyło się posiedzenie Rady Wojskowej MON, na której on sam musiał się mocno tłumaczyć z tego, co się stało. Podobne nastroje panują w siłach bezpieczeństwa. Kiszczak ujawnił, że ani w Ułan Bator, ani w Tiranie, gdzie ambasadorami są generałowie MSW, a personel stanowią funkcjonariusze MSW, on sam nie otrzymał na liście krajowej ani jednego głosu.
10-13 czerwca
Alojzy Orszulik, Czas przełomu. Notatki ks. Alojzego Orszulika z rozmów z władzami PRL w latach 1981–1989, Warszawa–Ząbki 2006.
Pragnęliśmy, by sprawę nieobsadzonych mandatów z listy krajowej rozstrzygnęło w sposób praworządny nowo wybrane Zgromadzenie Narodowe. Uważamy również, że przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji należało się skontaktować z posłami i senatorami z ramienia „Solidarności”. Stało się jednak inaczej.
Rozumiejąc trudną sytuację naszych przedstawicieli w Komisji Porozumiewawczej, czujemy się jednak zaniepokojeni decyzją o rozwiązaniu konfliktu przez dekret Rady Państwa z dnia 12 bm.
Zasada partnerstwa i praworządności jest głównym źródłem siły moralnej „Solidarności”. Naruszenie tej zasady osłabia zaufanie wyborców do „Solidarności”, a władze nabrać mogą przekonania, że nadal można stosować wobec społeczeństwa metody manipulacji. Wyrażona w wyborach wola wyborców jest potężną siłą, której nie wolno lekceważyć.
Kraków, 12 czerwca
„Czas Solidarności” nr 20, z 19 czerwca 1989.
Tow. M. F. Rakowski zwrócił się o wyrażenie przez Sekretariat KC stanowiska w sprawie premiera. Czy może nim być ktoś spoza PZPR? […] Uznał, że osobiście nie widzi takiej możliwości, gdyż oddanie przez PZPR stanowiska premiera to oddanie władzy, to konieczność przejścia partii do opozycji. — Odpowiedzi na pytanie tow. Rakowskiego: tow. W. Jaruzelski — odrzucił taką możliwość. Tow. B. Kołodziejczak — „Nastąpiłoby rozwalenie całego aparatu państwowego”. Tow. Z. Michałek podzielił ww. stanowiska. […] Tow. J. Czyrek nie wykluczył takiej możliwości na przyszłość. Uznał, że w obecnej sytuacji premierem powinien być ktoś z koalicji. Tow. W. Baka stwierdził, że problem ten wymaga odrębnego potraktowania, przemyślenia. […] należy rozważyć różne warianty kompozycji rządu:
– rząd koalicyjny, z którym opozycja współdziałała (wariant optymalny),
– rząd według obecnego układu, co może nas w ciągu kilku miesięcy zmusić do nowych wyborów,
– rząd z premierem z opozycji.
Takie warianty należałoby rozważać, nie zakładać jednego, z którego trzeba się będzie wycofać. […] Tow. M. F. Rakowski: „Dziś naszą szansą jest demonstrowanie nieuległości. Obawiam się zajmowania pozycji defetystycznych, które doprowadzą do tego, że przegramy, a z nami tysiące ludzi, którzy nam zwierzyli, a nawet miliony. Jestem przeciwny jakimkolwiek ustępstwom”.
Warszawa, 16 czerwca
Koniec Jałty. Przez Solidarność do Europy, red. Zbigniew Gluza, Warszawa 2004.
Duży sklep mięsny przy Świerczewskiego (róg Orlej). Gromadna rozmowa po ostrej awanturze w sprawie kolejności w kolejce:
— Przecież zwyciężyła „Solidarność”! Zaraz się życie zmieni. Nie będzie już takich strasznych kolejek.
— Jaka pani naiwna! Przecież ci, których wybraliśmy, są już na stołkach. Ci, co na stołkach, zawsze się dogadają.
— Ja zagłosowałem i teraz czekam na zmianę w moim życiu. Jak nie będzie, to powiem wtedy, że i ci nic nie warci.
Warszawa, 30 czerwca
[Lech] Wałęsa powiedział: „Mam trzech kandydatów: [Bronisław] Geremek, [Jacek] Kuroń, [Tadeusz] Mazowiecki. Kogo z nich widzi pan na tym stanowisku?”. Odpowiedziałem, że z tych trzech kandydatur, nie umniejszając kwalifikacji żadnej, najlepsza jest Mazowieckiego. […] Zaproponowałem, żeby do prezydenta [Wojciecha] Jaruzelskiego iść już tylko z jedną kandydaturą — właśnie Mazowieckiego. Wałęsa na to: „A, wiedziałem, że Mazowiecki spodoba się panu najbardziej, dobrze, pójdziemy z jego tylko kandydaturą do prezydenta”.
17 sierpnia
Koniec Jałty. Przez Solidarność do Europy, red. Zbigniew Gluza, Warszawa 2004.