Piszę w Wigilię – deszczową i mglistą. […]
Grudzień deszczowy, mglisty, smutny, mania świąteczna w pełni. Trzeba to odbyć, nie ma rady […].
No – rodzina przyszła, idę na wilię, jutro będę pisać dalej.
Dopisuję parę słów po wilii. Było troszkę smutno, trochę nudno – jakaś za bardzo świecka jest dziś wigilia – może przez stałą obecność radia, płyty itd. Dostałem w prezencie ostatnie wydanie pism Norwida – trzeba go będzie poczytać, bo w gruncie rzeczy mało kto go dobrze zna. Jest wieczór – Warszawa świętuje, obżera się, ta nowa Warszawa, którą niezbyt lubię – ale innej już nie będzie, przynajmniej za mojego życia. To śmieszna rzecz płakać nad tym, że przeszłość minęła – tylko że w Polsce poszczególne okresy tak są od siebie różne, że aż staje się to absolutne – jakaż tu może być ciągłość pokoleń i kultury? Niewesołe – ale prawdziwe.
Warszawa, 24 grudnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Lisów, woj. świętokrzyskie. Reakcja mieszkańców na telewizyjny apel Józefa Glempa o pożyczkę zbożową
W wieczór wigilijny Prymas [Józef] Glemp (dla którego ostatnio mam więcej sympatii za orientację narodową) apelował do chłopów o pożyczkę zbożową. Jak to? Urynkowienie i pożyczka? Rynek i apele? Mam poczucie osaczenia.
Lisów (Świętokrzyskie), 24 grudnia
Przemawiał w telewizji Prymas, kardynał Glemp. Tak, Polska jest już nasza, telewizja i prasa nasza. Bieda też nasza, ale możemy i musimy sami budować nasze jutro w naszym kraju. Takiej sytuacji nie było od 50 lat.
Warszawa, 25 grudnia