Powodem udręczeń i niepokojów jest pożyteczna w zasadzie akcja walki z epidemiami. W każdym wypadku tyfusu plamistego cały dom jest dezynfekowany, a wszyscy mieszkańcy poddawani obowiązkowej kąpieli. Praktycznie daje to pole do wielkiej liczby nadużyć: kradzieży dokonywanych przy okazji dezynfekcji, łapówek za zwalnianie od dezynfekcji, a obok tego do wszelkiego rodzaju szykan, zwłaszcza w stosunku do ludności żydowskiej. Drukowany dziś w „Warschauer Zeitung” wywiad z kierownikiem urzędu zdrowia obwodu warszawskiego mówi tylko o roli Żydów jako rozsadników zarazy; twierdzi np., że 8 IV było 305 wypadków tyfusu plamistego, z tego 12 przypadało na Polaków, reszta na Żydów. Jako postulat stawia się więc hermetyczne odcięcie dzielnicy żydowskiej od reszty miasta: „w jakiej formie to oddzielenie nastąpi, okaże najbliższa przyszłość”. Zapowiedź ta zrobiła specjalne wrażenie w związku z wznoszeniem murów w różnych punktach miasta.
Warszawa, 12 kwietnia
Ludwik Landau, Kronika lat wojny i okupacji, Warszawa 1962.
Szaleje tyfus. Wczoraj liczba zmarłych na tę chorobę przekroczyła dwieście osób. Doktorzy po prostu załamują ręce z rozpaczy. Nie ma lekarstw, a wszystkie szpitale są przepełnione. Wciąż dostawia się nowe łóżka w salach i na korytarzach, ale to nie rozwiązuje problemu; liczba ofiar wzrasta z dnia na dzień.
Szpital na rogu Leszna i Rymarskiej wywiesił w oknie izby przyjęć napis: „Nie ma miejsc”. Szpital dziecięcy Bersona na Siennej pełen jest dzieci w różnym wieku – wszystkie chore na tyfus. Całkowicie zamknął podwoje szpital na rogu Leszna i Żelaznej – nie ma tam miejsca dla ani jednego pacjenta więcej. [...]
Epidemia przybrała szczególnie ostrą formę w regionie Gęsiej, Nalewek, Nowolipek i Nowolipia. W „małym” getcie sytuacja jest trochę lepsza, bowiem jest to okolica zamieszkana przez zamożnych ludzi, którzy mogą pozwolić sobie na prywatną opiekę medyczną.
Warszawa, 29 lipca
Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tł. Maria Salapska, Warszawa 1983.
Epidemia zbiera ogromne żniwo. Ostatnio śmiertelność osiągnęła pięćset ofiar dziennie. Mieszkanie każdego, kto zachorował na tyfus, jest dezynfekowane. Mieszkania bądź pokoje zmarłych na tyfus są praktycznie zalewane środkami odkażającymi. Wydział zdrowia Gminy robi wszystko, co w jego mocy, by walczyć z epidemią, ale brak lekarstw i miejsc w szpitalach pozostaje nadal głównym powodem wysokiej śmiertelności, a naziści coraz bardziej utrudniają organizowanie medycznej pomocy. Istnieje szeroko rozpowszechnione mniemanie, że hitlerowcy celowo zarazili getto bakcylem tyfusu, aby sprawdzić metody wojny bakteriologicznej, jaką mają zamiar zastosować przeciw Anglii i Rosji. […]
Jednakże bakcyl nie uznaje praw rasowych czy granic getta. Zanotowano kilka tragicznych przypadków tyfusu także po „aryjskiej” stronie, zarażeniu uległo również kilku hitlerowskich strażników. Ale nawet ten fakt jest wykorzystywany przez nazistowską propagandę antyżydowską – teraz Niemcy twierdzą, że Żydzi rozsiewają choroby zakaźne.
Warszawa, 25 września
Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tł. Maria Salapska, Warszawa 1983.
W Warszawie błoto. [...] Panuje tak silny tyfus plamisty, że notują już ponad tysiąc zachorowań tygodniowo wśród ludności aryjskiej. W getcie podobno już zgubiono statystykę. Ponieważ epidemia wystąpiła również i w wojsku, władze wzięły się energicznie do dzieła. Zaprzęgnięto też do pracy pofesora Weigla ze Lwowa. Gorzej jednak, że na froncie miała się pojawić dżuma.
Warszawa, 27 października
Stanisław Rembek, Dziennik okupacyjny, Warszawa 2000.