Dla Anny i Tulci ten telewizor to takie szczęście, że muszę się do tego przyzwyczaić, choćby dla świętego spokoju w domu. A może sama w tym zagustuję i będę się rwała, żeby oglądać te obrazki (choć już w dzieciństwie nie lubiłam tzw. magicznej latarni). I będę się jeszcze ze siebie śmiała, że taka byłam z powodu tego telewizora nieszczęśliwa. Pierwszego dnia byłam zaprzątnięta urządzaniem się w domu, ale w niedzielę zasiadłam z Anną i Elą (właśnie nadeszła), żeby obejrzeć nadawane bezpośrednio z teatru widowisko „Serce w plecaku”. I widowisko złe, i nie spodziewając się wiele, nie myślałam jednak, że telewizja jest jeszcze aż tak zła. Ten cud techniki jest jeszcze w powijakach. Daje projekcje, jakby się oglądało same początki filmów sprzed 50 lat.
Warszawa, 3 września
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Zupełnie już po powrocie doszłam do równowagi (bardzo źle znoszę zmiany miejsca, choć naturę mam raczej psią niż kocią), pogodziłam się nawet z telewizorem, mimo że to jest jeszcze bardzo prymitywne. Zwłaszcza przy transmisjach bezpośrednio z sal widowiskowych; postacie widzi się zniekształcone, jakby się je oglądało przez wklęsłą albo wypukłą kulę szklaną. Migocze też i męczy wzrok lśnieniem kontrastów przeraźliwej bieli i brudnej czarności. Najlepiej jeszcze wychodzą odczyty, piosenki czy kawały produkowane przez pojedynczą osobę tuż przy ekranie, to jest jedyna zajmująca innowacja pozwalająca obserwować zabawną mimikę twarzy i gestykulację rąk. Pierwszym programem, który mnie zajął, był właśnie taki mieszany „kalejdoskop świata”, czy jak to się nazywa. Ale widoczność licha, zmienna, wciąż pojawiają się mętne smugi, trudno też jest prawidłowo ustawić obraz w polu widzenia.
Warszawa, 9 września
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Radio i telewizja wszędzie na świecie są przedsięwzięciami dochodowymi. U nas są deficytowe. A że oszczędności państwowe idą głównie w kierunku obcinania budżetów na kulturę i zdrowie – więc z osłupieniem obejrzałam dziś tygodnik „Radio i Telewizja”. Nie tylko objętość zmniejszona tak, że program włazi na program, ale są to programy zmarłych. Dla oszczędności radio z żywych pisarzy nadaje tylko dawniejsze nagrania na taśmę, a poza tym nadaje głównie nagrania umarłych. Tak więc „Pan Tadeusz” będzie nadany w „dawnych nagraniach” (Leszczyński, Zelwerowicz etc.). W odcinku pomienionym, w którym nadawano także dawniej nagrane moje dwa opowiadania z „Ludzi stamtąd”, zapowiada się Żeromski: „Syzyfowe prace”, czyta A. Zelwerowicz.
To samo zjawisko na poszczególnym odcinku życia kulturalnego, co na ogólnym – upaństwowionego. To państwo funkcjonowałoby doskonale bez obywateli. Wydawcy, radio i telewizja przynosiłyby większe dochody (przynoszą tylko... 5 miliardów), gdyby nie było żyjących pisarzy, którym trzeba płacić honoraria. Państwo trupów i cieni. Państwo trumienne.
Komorów, 28 lutego
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 4, 1960–1965; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Okropnie zabawna polemika jest w „Kulturze” (warszawskiej rzecz prosta) na temat telewizyjnego cyklu „Stawka większa niż życie”, przedstawiającego bohaterskiego „kapitana Klossa”, oficera niemieckiej Abwehry, będącego w istocie agentem Polski Podziemnej (żeby było śmieszniej, podziemia… komunistycznego). Jest to cykl krótkich, nieźle zrobionych filmów, gdzie bohaterski i przystojny (bardzo mu dobrze w eleganckim niemieckim mundurze) kapitan Kloss dokonywa cudów bohaterstwa, kiwając Niemców, jak chce. Bzdurstw historycznych jest tam całe masy, nieprawdopodobieństw otchłanie, taki polski James Bond, ale rzecz chwyta ogromnie, cała Polska to ogląda, dzieci się w to bawią. Toeplitz wyśmiewał się z całej rzeczy dosyć subtelnie i inteligentnie, pokazując, że naród odmłodniały i nie pamiętający okupacji bierze rzecz na serio.
Warszawa, 15 stycznia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Na program telewizyjny trudno patrzeć — jakieś wariactwo z rocznicą „wyzwolenia Warszawy”. Szlag mnie trafia! Nie wyzwolili Warszawy, kiedy byli w niej ludzie, kiedy walczyła i ginęła cała nasza cudowna młodzież. Mogli przecież to ginące miasto w mękach i krwi ludzkiej uratować. Co „wyzwolili”?! Gruzy i martwe miasto, spalone przez niemieckich zbrodniarzy. Po co więc te wielkie „rocznice”! Rzygać się chce, słuchając tego wszystkiego. Dekoruje się flagami domy — te stare, które cudem uniknęły zniszczenia i te nowe, postawione na gruzach Warszawy na miejscu wypalonych szkieletów domów — świadków teutońskich zbrodni i obojętności tych, którzy na to patrzyli. Widzieli powolne konanie i śmierć tego pięknego, bohaterskiego miasta, i śmierć tysięcy ludzi!
Warszawa, 16 stycznia
Teresa Konarska, dziennik w zbiorach Ośrodka KARTA.
Oglądamy w telewizji otwarcie zjazdu. Reżyseria znakomita, do najdrobniejszych szczegółów. Widać ogromną Salę Kongresową w Pałacu Kultury zapełnioną przez delegatów, gości, fotografów, dziennikarzy.
Delegaci w ilości 1800 [...] siedzą sztywno jak manekiny. Na scenie ustawiono fotele dla licznego prezydium zjazdu i dla gości. Telewidzów zabawia spiker. Wreszcie wchodzi Gierek z Breżniewem, za nimi przedstawiciele partii komunistycznych innych krajów, członkowie KC i zaproszeni goście. [...] Sala wita wchodzących długotrwałymi oklaskami. Gierek i Breżniew obejmują się w kordialnym uścisku, co jest hasłem do ponownego wybuchu oklasków i okrzyków na ich cześć.
Breżniew pięciokrotnie całuje Gierka.
Gierek wchodzi na trybunę i otwiera zjazd, wygłasza przemówienie powitalne. Następnie I sekretarz KW z Płocka poddaje pod głosowanie listy kandydatów do prezydium zjazdu i do komisji zjazdowych, poza nazwiskiem Gierek nie wymienia ani jednego nazwiska kandydatów, podaje jedynie, ze doręczone delegatom listy zostały uzgodnione na posiedzeniu przedstawicieli województw.
Delegaci głosują jawnie, jednomyślnie przez podniesienie ręki z mandatem. Ani jeden kandydat nie głosuje przeciw, nikt nie wstrzymuje się od głosu, nikt nie żąda tajnego głosowania. Reżyseria działa bezbłędnie. [...] Rada Zjazdowa podaje komunikaty o wartach zjazdowych w zakładach pracy i raporty o przekroczeniu zobowiązań przez liczne zakłady dla uczczenia zjazdu. Sygnalizuje masowy napływ depesz i listów o podejmowaniu dalszych nowych zobowiązań.
Po prostu nie ma granic partyjnego entuzjazmu [...].
Warszawa, 8 grudnia
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
Wizyta prezydenta Cartera. Zdumiewający wyłom w systemie naszej propagandy. W telewizji ― pełne, na żywo podawane sprawozdanie z konferencji prasowej prezydenta. I od razu warszawski dowcip, że polska telewizja jest najdroższą telewizją świata, bo dwadzieścia minut prawdy kosztuje w niej 500 milionów dolarów (tyle wyniosła amerykańska pożyczka przyznana Polsce).
Warszawa, 30 grudnia
Marian Brandys, Dziennik 1978, Warszawa 1997, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Siedzimy w studiu ze Staszkiem Cześninem, dyrektorem generalnym telewizji, szefem od dzienników. Za chwilę ma się rozpocząć transmisja, ja jeszcze instruuję sprawozdawców, że jak kardynałowie niemieccy uklękną przed papieżem, to mają oni powiedzieć „kardynał niemiecki klęczy przed polskim papieżem”. [...]
Dzwoni rządówka. Kto? Kania. Pyta: „Czytałeś kazanie Wojtyły?”. [...]
— A zwróciłeś uwagę — pyta Kania — na tę „Matkę Boską, co w Ostrej świeci Bramie”?
— To Mickiewicza, z inwokacji do Pana Tadeusza — mówię.
— Trzeba to usunąć — słyszę.
— Jak to usunąć?
— Zniekształcić, żeby nie poszło na antenę.
— Staszek — mówię spokojnie — ja straszne pieniądze zapłaciłem, żeby zabezpieczyć się przed technicznymi usterkami, ja z Rzymem mam łączność trzema kanałami, jeden idzie nawet przez Sztokholm, i ty chcesz, żebym ja to teraz zniekształcał?
I wtedy Kania powiedział: „Towarzyszu Szczepański, to jest polecenie partyjne”.
— Dlaczego?
— Dlatego, żeby towarzysze radzieccy nie pomyśleli, iż mamy ciągotki do Wilna.
Warszawa, 22 października
Teresa Torańska, Byli, Warszawa 2006, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ogromne napięcie, wzruszenie i łzy. Kiedy nasz kardynał Wojtyła, już jako Papież Jan Paweł II, wychodzi z bazyliki św. Piotra, kiedy po przyjęciu paliusza odbiera obietnicę posłuszeństwa i hołd od 125 kardynałów z całego świata, którzy kolejno klękają przed nim, i kiedy podrywa się ze swego tronu, by podnieść z klęczek i uściskać Prymasa Wyszyńskiego. I kiedy podczas przepięknej homilii wtrąca kilka zdań po polsku.
Poznań, 22 października
Maria Grabowska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, sygn. AO II/302, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Przed południem ponad trzy godziny trwająca transmisja telewizyjna z uroczystości inauguracji pontyfikatu papieża Jana Pawła II.
Było to widowisko — w tym sensie, w jakim mówimy o widowiskowości misteriów obrzędowych — głęboko poruszające dostojnym pięknem celebracji oraz wielkością znaczeń, utrwalonych doświadczeniami wielowiekowej tradycji. Moment wychodzenia pontyfikalnego orszaku z bazyliki, inaugurujący mszę papieską na placu św. Piotra, odebrałem z przejęciem, które zawiera w sobie podziw przekraczający granicę porywającego zdumienia, także rzadką już w moim wieku łaskawą siłę wzruszenia. Nie sądzę, aby narodowość nowo obranego papieża odegrała w tych moich odczuciach rolę szczególnie mocno zaakcentowaną. Myślę, że i w innych okolicznościach byłyby one tej samej miary.
22 października
Jerzy Andrzejewski, Dziennik literacki 1972-1979, t. 2, Z dnia na dzień 1976-1979, Warszawa 1988.
W Sylwestra, na ekranach telewizorów, między rewią polską a rewią amerykańską pojawia się przed zmaltretowaną, zmarzniętą publiką Edward Gierek. Nie stać go jednak na zniżenie się do plebsu i parę okolicznościowych ludzkich słów, odczytuje jak zawsze przygotowane wcześniej, pełne górnolotnych „państwowotwórczych” frazesów przemówienie. O ileż to lat język sanacyjnych galówek przeżył Nieboszczkę Sanację, mój Boże!
31 grudnia 1978/1 stycznia 1979
Od kilku dni straszliwe święto narodowe, takie [...] przyczepienie się, przypięcie do wielkiego poety [Jarosława Iwaszkiewicza], który dlatego być może jest tym, kim jest, że się wypiął na ten czas teraźniejszy. [...] A wczoraj pokazywano w telewizji ogromną kolację w Stawisku (?), gdzie jubilat siedział między Jaroszewiczem a Jabłońskim, a z przeciwka przemawiał Gierek („pan Edward”), a dookoła kilkadziesiąt czy kilkaset twarzy konsumentów (zarówno jadła jak i kultury), chyba biuro polityczne poszerzone o aktyw.
„Pan Edward” przeczytał kilka zdań życzeń dla jubilata, które [...] jubilat wysłuchał z uśmiechniętym napięciem, a inni z grobowymi minami, po czym („pan Edward”) mówił o wspaniałym narodzie budującym wspaniały ustrój, ale widać nie wszędzie dorasta, bo trzeba mu pomóc kulturalnie — takie właśnie zadanie wkłada na barki sędziwego jubilata. „Pan Jarosław” [..] odpowiedział spontanicznie, że owszem zaszczycony zadaniem, ale on już nie może, jest za stary [...], choć oczywiście nie domawia, w ciągu tych pięciu lat, które mu pan Edward wyznaczył, spróbuje się przyczynić (innymi słowy) do podniesienia poziomu swojego wspaniałego narodu. Taki był sens obydwu przemówień, których chyba nie będzie w prasie, bo nie były napisane.
Właściwie należałoby się cieszyć, że właśnie pan Jarosław, z pewnością największy, jeżeli nie jedyny, jest targany na pomnik. Gorsze są jak zwykle metody — jak on to wytrzymuje?
I ten okrutny paradoks socjalistycznego snobizmu — nie Broniewski, Putrament ani żaden z tych, którzy swoimi dziełami obwiesili ten ustrój jak choinkę, ale właśnie ten pisarz, chyba najbardziej niezależny, mimo oficjalnej lojalności, który słowa „socjalizm” unikał jak przysłowiowy diabeł święconej wody.
Warszawa, 20 lutego
Maria Czanerle, Dzienniki 1968–1983 w zbiorach Biblioteki Narodowej, akc. 17340.
Zwracam się z ogromną prośbą do Telewizji. Włączcie do programu relacje z pobytu papieża Jana Pawła II. Byliśmy przekonani, że przekażecie nam Msze św. odprawiane przez Ojca Świętego, jego kazania. Tymczasem w ostatnim tygodniu dowiedzieliśmy się, że nie możemy liczyć na Was, że robicie trudności. Pomyślcie o chorych, starszych ludziach i tych wszystkich wierzących, którzy pragną uczestniczyć choć przez TV we wszystkich uroczystych chwilach. Jest nas dużo, a może 70% wszystkich Polaków. A ta reszta też chętnie obejrzy Papieża-Polaka. Doniosłość tej wizyty jest ogromna dla nas wszystkich. Głośnym echem rozniosła się po całym świecie. Zróbcie wszystko, żebyśmy wdzięcznym sercem myśleli o Was, a nie z żalem, pretensją, nawet nienawiścią.
28 maja
Księga listów PRL-u, część trzecia, 1971-1989, Warszawa 2005.
Cały dzień przy telewizorze. Ogromne wzruszenie i napięcie. Godz. 9.40. Już leci chyba nad Polską. Do Poznania Papież nie przyjedzie, a jednak domy przystrojone flagami narodowymi i papieskimi. Czuć, że dzieje się jakaś wielka rzecz. W Warszawie podobno kościoły były otwarte przez całą noc, żeby przyjezdni pielgrzymi mieli dach nad głową. Akredytowanych ponad tysiąc dziennikarzy i 50 telewizji zagranicznych. Wreszcie cały świat będzie wiedział, gdzie leży i jak wygląda ta mityczna Polska. [...]
Godz. 10.07. Lądowanie i długie kołowanie na lotnisku. Ciekawam, czy serce mu bije tak, jak mnie. Ten bęcwał Gierek nie przyszedł witać Gościa. Mają trudności z doczepieniem schodów. Prymas Wyszyński wchodzi do samolotu. Po chwili schodzi Jan Paweł II. Klęka i całuje ziemię. Wita się z Jabłońskim, Przewodniczącym Rady Państwa. Natychmiast robi się koło niego tłok i zamieszanie: dzieci z kwiatami, dziennikarze. Akompaniament oklasków i ryku tłumów.
Poznań, 2 czerwca
Maria Grabowska, dziennik w zbiorach Ośrodka KARTA.
Powrót Jana Pawła II. Telewizja transmituje z Warszawy mszę na placu Zwycięstwa (rząd jest reprezentowany przez ministra od kombatantów). Ulice Krakowa są puste. W katolickim liceum sióstr Prezentek gorączkowe mycie okien. Olbrzymi portret papieża zdobi kościół na ulicy Św. Jana. W miastach, które ma odwiedzić papież, na kilka dni wstrzymano sprzedaż alkoholu. Zabronione zostało dekorowanie budynków państwowych. Krakowskie i warszawskie prostytutki poszły w odstawkę. Wysłannicy radia France Inter najwyraźniej mają za zadanie minimalizować wszelkie przejawy niezgody między Gierkiem i papieżem. Porównują Belweder do Pałacu Elizejskiego.
Kraków, 2 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.
Czy już Telewizja Polska tak zbiedniała, że nie stać ją na transmisję uroczystości z okazji przyjazdu Ojca Świętego do Polski, a konkretnie z Częstochowy? My, katolicy mamy prawo wymagać, aby ta uroczystość była nam podana od początku do końca. [...] Z jakich powodów zostaje nam to odmówione? [...] Nie każdy może jechać do Częstochowy, tym bardziej, że są stworzone trudności, ale i tak znajdzie się wiele tysięcy najwytrwalszych, których nic nie powstrzyma. A reszta, słabi, chorzy, starcy? Oni się nie liczą?
[...] My będziemy czekać przy telewizorach.
4 czerwca
Księga listów PRL-u, cz. 3: 1971–1989, wybór i oprac. Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Blisko trzy godziny trwa transmisja mszy pontyfikalnej w obozie Oświęcim. Ołtarz zbudowany na placu obok rampy śmierci, na olbrzymim krzyżu cierniowym korona, pasiak z numerem obozowym Ojca Kolbego. [...] Teraz od dłuższego czasu Papież rozdaje komunię św. Tłum śpiewa „U drzwi Twoich stoję, Panie”, ulubioną pieśń Mamuni. Mówiła mi, że przy śmierci chciałaby ją słyszeć obok Mazurka Dąbrowskiego.
Warszawa, 7 czerwca
Józefa Radzymińska, Dzienniki z lat 1945–1991 w zbiorach Biblioteki Narodowej, akc. 13710/2.
Czekałam na „Dziennik Telewizyjny”, gdzie, jak obiecywano, miały być podawane „szerokie sprawozdania”. Tak jak ja czekały miliony Polaków. I tu nastąpiło coś, co przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Na początku „Dziennika” podali jakieś nieważne wiadomości o wizycie Gierka w jakimś PGR-ze. Długo pokazywali hodowlę świń, mlaskające nad korytem świnie, kwiczące prosiaki. Dopiero potem — dano migawkę z bytności Papieża w Nowym Targu. Jakiż to dowód chamstwa.
Warszawa, 8 czerwca
Teresa Konarska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, AO II/176, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Dzisiaj na kanale II NBC szedł reportaż z pobytu papieża w stolicy Polski. Nigdy nie słyszałem, by było tyle mowy polskiej w TV co dzisiaj. Słychać było śpiew, wspaniale śpiewały chóry. Najwięcej słychać było śpiew wiernych. Pozwolili na transmisję kazania papieża. Tłumy w Warszawie były wspaniałe. Papież mówił z wielkim umiarem. Akcentów politycznych nie było — wnioskuję z tych wyrywków, które słyszałem. Mądrze powiedział, że komunizm i katolicyzm mogłyby współżyć, gdyby komuniści przestali uważać robotników za element produkcji. Radował się człowiek, patrząc na tego człowieka, komentarze, słuchając pięknej mowy polskiej. Nareszcie Amerykanie zaczynają się dowiadywać, gdzie leży Polska...
Warszawa-USA, 10 czerwca
Stanisław Dąbrowski, Zapiski emigranta od 3 lipca do 3 listopada 1978, dziennik w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej, Przyb. 9/02:
Tom 7, zeszyt 17.
10 października w kopalni „Dymitrow” doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego straciło życie 33 górników. Następnego dnia w prasie na czołówce ukazało się wielkie zdjęcie Gierka, wręczającego nominacje generalskie kilku pułkownikom. W „Trybunie Ludu” komunikat o wypadku (zresztą najwięcej miejsca poświęcono w nim osobistościom przybyłym na miejsce tragedii) ukazał się u dołu pierwszej strony, z przeniesieniem na drugą. Telewizja podała informację o tragedii jako przedostatnią wiadomość krajową, co wzbudziło oburzenie wielu ludzi.
Warszawa, 29 października
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Rozpoczął się VIII Zjazd Partii. Słuchałam tylko drobnej cząstki transmisji, a i tak znudziło mnie wprost beznadziejne „blablanie”, będące zupełnym odwróceniem naszej smutnej, nędznej, sterroryzowanej rzeczywistości. Ale delegaci klaszczą, jak wynajęci. [...] Na każdym kroku gra się na patriotyzmie. W telewizji Koncert polski, tańczy „Mazowsze”, „Śląsk”, sięga się po repertuar narodowy, Moniuszko, Chopin. Aby rozczulić, stworzyć tło dla Partii Świętej. A w tle sztandary. Zdumiewające: już nie biało-czerwone. To dwa paski czerwone, w środku biały.
Warszawa, 11 lutego
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Po południu spotkanie w KC u Łukaszewicza. Obecni byli: Róg-Świostek, Apolinarski, ja (czyli uczestnicy audycji rolnej w TV), Żabiński, sekretarz KC do spraw rolnych, oraz Maciej Szczepański. Okazuje się, że postanowiono nas może nie tyle skarcić, co pouczyć, co w naszych poglądach jest słuszne, a co nie. Prawdopodobnie Łukaszewicz uznał, że powinien zameldować Gierkowi, że przeprowadził z nami rozmowę. Po obejrzeniu audycji rozpoczęła się dyskusja. Słuchałem Żabińskiego, Szczepańskiego i Łukaszewicza nieco przerażony. „Żaba” wskazywał na to, że nie bez znaczenia jest fakt terminu emisji audycji (pierwsze wystąpienie kilku członków KC po VIII Zjeździe). To akurat jest bzdurą, ponieważ telewidza w ogóle to nie obchodzi. Atakował głównie zasadność naszej tezy o konieczności zwiększenia przez przemysł dostaw maszyn dla rolnictwa. „Owszem — mówił — trzeba więcej dawać, ale nigdy rolnictwo nie otrzymało tyle, co w latach siedemdziesiątych”. Zdaje się, że jest to jeden z kamieni obrazy. Gdybyśmy chwalili politykę lat siedemdziesiątych, to na pewno nie byłoby zastrzeżeń. Nie zgodził się także z pozytywną oceną małych gospodarstw. Zarzucił nam, że nie mówiliśmy o wewnętrznych rezerwach rolnictwa. [...]
W podtekście stawianych nam zarzutów tkwiła pretensja najważniejsza: za mało chwaliliśmy Gierka i jego wspaniałą politykę rolną, za mocno chwaliliśmy indywidualnego rolnika, głównego żywiciela narodu. Łukaszewicz powiedział także, że za mało lub też w ogóle nic nie mówiliśmy o PGR (faktycznie są to gospodarstwa pochłaniające większość nakładów na rolnictwo, a ich wyniki produkcyjne są mizerne) i spółdzielniach produkcyjnych. [...]
Z tego, co mówił Ł., wynikało także, że trzeba było po prostu chwalić politykę rolną partii, a nie rozprawiać o tym, czego rolnikom brakuje.
Warszawa, 31 marca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Telewizja — nie do oglądania. „Tydzień kultury radzieckiej” i obecność jakiegoś tam radzieckiego ministra doprowadziły telewizję do obłędu. Wszystkie programy na tematy radzieckie! [...] Na pewno przez cały tydzień będzie trwał ten radziecki szał. Boże! Jak my się podlimy...! To znaczy — nie „my”, lecz „oni”, ale wstyd spada na wszystkich. Nieszczęsny ten nasz kraj, bity, kopany, sprzedawany przez obcych, plugawiony przez swoich — jeśli tak można nazwać tych sprzedajnych ludzi.
Warszawa, 19 kwietnia
Teresa Konarska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, AO II/176, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Oglądałam otwarcie XX Igrzysk Olimpijskich na stadionie w Moskwie, na które przybyły delegacje sportowe 80 państw (wśród nich takie maleństwa jak Andora, Lesoto, Luksemburg, Malta, Seszele, Sirilanca), natomiast 61 nie zgłosiło udziału (wśród nich USA, NRF, Japonia, Argentyna, Norwegia) na znak protestu przeciw agresji w Afganistanie i imperialistycznej, zbrodniczej polityce Moskwy.
W tej sytuacji Rosjanie wysilili się na potężną propagandę, organizując po otwarciu popisy taneczne 150 zespołów z 15 swych republik oraz pokazy gimnastyki artystycznej, które były udane, bogate, sprawne i roztańczone. Wykonano m.in. Suitę Narodów, w której wzięło udział 4 tysięcy tancerzy, roześmianych, ładnych i „szczęśliwych”. Niechby spróbowali się nie śmiać! Gruby Breżniew bardzo był zadowolony. Ekipa polska liczy blisko 400 osób, tak samo wysiliły się inne państwa socjalistyczne: Węgry, Bułgaria, Kuba, NRD, Rumunia, spełniając rozkazy.
Patrząc na to wszystko, widzę, że siła przed prawem, mord, pieniądz, zbrodnia będą królować zawsze. Świat zamiast poprzeć USA w proteście, oklaskuje zbrodniarzy, którzy potrafią się maskować, czarować tańcami i niewinnym Miszką, maskotką olimpijską. No i dziećmi z pałaców pionierów, których popisy na stadionie były ładne, jak wszystko, co robią maluchy.
Jak głosiły transparenty Afgańczyków w Niemczech w pochodach protestacyjnych, odbywających się równocześnie z otwarciem Olimpiady „NAZISTOWSKA OLIMPIADA 1936 ZOSTAŁA POWTÓRZONA!”.
Warszawa, 19 lipca
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Patrzę na te igrzyska olimpijskie, bo po prostu lubię zawody sportowe, ale serca do tego nie mam, tak jak to miało miejsce przy poprzednich olimpiadach przez duże „O”. Bo jednak jest to mikroolimpiada, bez 60 krajów bojkotujących, w tym takich potęg sportowych, jak USA, Japonia, RFN, Kanada, Kenia, której biegacze zwyciężali, i wielu, wielu innych. Również miejsce olimpiady — kraj, w którym się ona odbywa, nie ma przecież nic wspólnego z duchem pokoju, tym prawdziwym duchem olimpijskim.
Wszystko jest z pewnością bardzo dobrze zorganizowane, ta ogromna gigantyczna parada otwarcia — gdzie były tańce, wspaniałe pokazy, ale... Nie było tam uśmiechu i radości. Jakaś ponura atmosfera. Unosił się duch pomordowanych przez wojska sowieckie Afgańczyków, a także wszystkich uciśnionych narodów.
Warszawa, 20 lipca
Teresa Konarska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, AO II/176, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Skończyła się ta ostatnia oficjalna część olimpiady. Na zakończenie strzały armatnie i sztuczne ognie, z których dymy zasnuły niebo nad stadionem. Jak symbol: chmury nad olimpiadą. Wypuszczone białe gołębie poleciały w górę i odleciały. Może... do Afganistanu?... Tam, gdzie grzmią działa tych, którzy organizowali olimpiadę!...
[...]
Była to olimpiada dobrze zorganizowana, to pewne. Transmisje były doskonale prowadzone. Główny sprawozdawca polski Tomasz Hopfer na piątkę. Był dobry poziom sportowy, padło wiele rekordów świata. Ale... nie była to w pełni olimpiada i nie było tam pogody i wesołości. Nie było uśmiechu.
Warszawa, 3 sierpnia
Teresa Konarska, Dzienniki w zbiorach Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA.
W ostatnich tygodniach skomplikowała się sytuacja społeczno-gospodarcza w naszym kraju. Dlatego też uważam za swój obowiązek poinformować o tym społeczeństwo oraz zwrócić się do was w imieniu rządu o wspólne zastanowienie się nad tymi sprawami. Począwszy od lipca w szeregu miejscowości, zakładów produkcyjnych i przedsiębiorstw komunalnych mieliśmy do czynienia z okresowymi przerwami w pracy. Dziś zjawiska te w szerszej skali wystąpiły w Gdańsku. [...]
Nie ukrywaliśmy i nie urywamy, że sytuacja gospodarcza kraju jest skomplikowana, a na wielu odcinkach bardzo trudna. [...] Nasze społeczeństwo w niewystarczającym stopniu było informowane na bieżąco o kłopotach, o stanie gospodarki, o narastających problemach. Nie przygotowaliśmy się dostatecznie na spotkanie z czasami trudnymi, jakich nieuchronnie od kilku lat należało się spodziewać. [...] Potrzeba nam spokoju, a nade wszystko rzetelności i dyscypliny w codziennej pracy — na każdym stanowisku i przy każdym warsztacie. Tylko w ten sposób udowodnimy, że jesteśmy narodem, który umie mądrze i samodzielnie rozwiązywać najtrudniejsze swoje problemy, który potrafi należycie spożytkować swoje talenty i umiejętności, swoją pracowitość oraz wszystko to, co do tej pory stworzył własną pracą. [...] Musimy wspólnie stawić czoło wyzwaniu chwili, gdyż wszyscy bez wyjątku odpowiadamy za losy Ojczyzny, za nasz pomyślny, pokojowy byt.
15 sierpnia
„Trybuna Ludu” nr 194, 16-17 sierpnia 1980.
Po południu byłem u Rokoszewskiego i dowiedziałem się, że wieczorem w TV wystąpi premier Babiuch. [...]
Wieczorem wysłuchałem wystąpienia Babiucha. Było zdecydowanie nieudane. Premier nie jest mówcą, nie ma też za grosz charyzmy. Widać było, że jest bardzo zdenerwowany. Co się tyczy treści, to nawoływał do pracy i najczęściej używał partykuły „nie”. Nie możemy podwyższać płac, nie możemy tego, nie możemy tamtego. Obawiam się, że jego przemowa nie zostanie dobrze przyjęta. A to będzie oznaczać kolejną jego porażkę.
Warszawa, 15 sierpnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Wieczorem „ojciec narodu” przemówił. Moim zdaniem to, co mówił, nie było takie złe, ale o kilka tygodni spóźnione. W przemówieniu sporo było elementów samokrytycznych. Nagle okazało się, że trzeba powrócić do ducha i litery VI Zjazdu, że od kilku lat popełnia się błędy w polityce gospodarczej itp. Słowem, bardzo cienko śpiewał. Podniesionym głosem mówił o siłach antysocjalistycznych. Jest to nowy tenorek, który wchodzi na łamy prasy. Widać, że towarzysze dosiadają starego, wypróbowanego konia.
Warszawa, 18 sierpnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Akurat wtedy byłem na Podkarpaciu. Razem z gospodarzami włączyliśmy telewizor. Ich dwunastoletni syn [...] wykrzyknął: „Rany boskie, będzie wojna, Prymas w telewizji!”.
Podkarpacie, 26 sierpnia
Krystyna Jagiełło, Dziedzice bezprawnej wolności, Bydgoszcz–Warszawa 2007, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wczorajsza transmisja kazania kardynała Wyszyńskiego stanowi w dniu dzisiejszym przedmiot dyskusji i wypowiedzi. Ocenia się, że „w kraju musi być naprawdę źle, skoro kler włącza się do kampanii unormowania życia, obecna sytuacja doszła już do takiego stanu, że nikt nikogo nie słucha i robi według własnego widzimisię”. Notujemy też nieliczne wypowiedzi o wyraźnie ironicznym zabarwieniu, w rodzaju: „Czyżby Wyszyński wstąpił do Partii, bo zaczyna mówić jak Gierek”.
Łódź, 27 sierpnia
Opozycja i opór społeczny w Łodzi 1956–1981, red. Krzysztof Lesiakowski, Warszawa 2003, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wałęsa mówi do delegatów. Jest propozycja wydania przez MKS oświadczenia, żeby zakłady w całym kraju solidaryzowały się z MKS-em, ale nie strajkowały za względu na duże straty gospodarcze. Wałęsę otacza rozgorączkowany tłum. Ludzie są zdecydowanie przeciwni takiemu oświadczeniu. Do dyskusji włączają się nawet operatorzy filmowi, fotoreporterzy i dziennikarze. Ludzie krzyczą: „Spreparują to w telewizji... Na nich tylko strajk... Tylko siłą walczyć... Strajkiem...”.
Gdańsk, 28 sierpnia
Tomasz Jastrun, Zapiski z błędnego koła, Przedświt, [Warszawa] 1983, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Cały czas propaganda centralna nadawała wiadomości jakby z innego świata i państwa. Zarejestrowałem w swoim filmie taki obraz: w sali, gdzie siedzieli delegaci strajkujących załóg, na mównicy postawiono telewizor. Smętnie zwisały wyrwane kable, rzucone przed mównicę. Telewizor atrapa, którego nikt nie oglądał i nie słuchał.
Gdańsk, 29 sierpnia
Kto tu wpuścił dziennikarzy. Według pomysłu Marka Millera. 25 lat później. Według pomysłu Janiny Jankowskiej i Marka Millera, Warszawa 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W telewizji, która do ostatniej chwili mówiła o nieodpowiedzialnych ekstremistach, zobaczyliśmy nieznanego dotychczas Polakom — Lecha Wałęsę. Z różańcem na szyi i Matką Boską w klapie marynarki; uosabiał to, co w naszym narodzie najwartościowsze. Siedział przy stole obok doradców rodzącego się Związku NSZZ „Solidarność”. Po raz pierwszy miliony ludzi przy telewizorach zobaczyły transparent z tym nietypowym liternictwem. Naprzeciwko siedzieli przedstawiciele rządu z ministrem Jagielskim na czele. Podpisywano porozumienie. Lech Wałęsa dziękował władzom, że nie doszło do siłowych rozwiązań, że zwyciężył rozsądek i „dogadaliśmy się jak Polak z Polakiem”. Potem były łzy i oklaski milionów przy telewizorach i zmęczonych walką strajkową stoczniowców. Nareszcie nasz własny, wolny, niezależny związek zawodowy „Solidarność”; musimy go bronić. A teraz do pracy, musimy nadrobić zaległości, powiedział na zakończenie Lechu, niesiony na rękach kolegów stoczniowców.
Moment podpisania porozumienia witałem dosłownie na kolanach, z nieukrywanymi łzami. Powiedziałem wówczas do rodziny zgromadzonej w domu i przyjaciela, że jest to pierwszy krok na drodze do odzyskania niepodległości; to pęknięcie w całym systemie komunistycznym, które odtąd będzie się powiększało. Musimy być jednak solidarni rzeczywiście. Moje serce tak odczytało tę chwilę. Duch Święty odnowił serca Polaków, odnowił te ziemie. Ludzie upomnieli się o swoje prawa z całą mocą.
31 sierpnia
Wiesław Gralewicz, wspomnienia w zbiorach Ośrodka KARTA.
Zaczynają się dziać rzeczy niezwykłe. Dzisiaj wieczorem TV przekazała w Dzienniku relacje z podpisania porozumień w Szczecinie i w Gdańsku. Jeszcze niedawno prześladowany przez SB Wałęsa, z portretem papieża i plakietką Matki Boskiej w klapie, podpisał porozumienie wielgachnym długopisem. Podpisywano w sali, gdzie z jednej strony stało popiersie Lenina, z drugiej wisiał krzyż. Wałęsa jest głęboko wierzącym człowiekiem, nie ulega wątpliwości, że znajduje się pod silnym wpływem Kościoła. Notabene w czasie strajku w Stoczni odbyły się dwie msze, a na parkanie wisiał portret Jana Pawła II. Na terenie Stoczni, w czasie mszy księża przyjmowali spowiedź. Takie plony zbiera praca ideologiczna PZPR uprawiana przez 35 lat!
W kraju panuje euforia. Na Wybrzeżu nastrój zwycięstwa. W gmachu KC na pewno będą się martwić tym, co się stało. Mam już pewność, że Polska wkracza w zupełnie nową fazę swojego rozwoju i dzisiaj nikt nie może powiedzieć, co nas czeka. Powstanie związku zawodowego deklarującego pełną niezależność od partii jest zjawiskiem niespotykanym w systemie, który wprowadzono we wschodniej Europie na wzór i podobieństwo radzieckiego. Trudno jest przewidzieć, co stanie się z tymi związkami w najbliższych miesiącach. Jedno jest jednak pewne: zrodziła się nowa jakość w stosunkach społecznych.
Warszawa, 1 września
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Sądząc, że telewizory (kolorowy i zwykły) są zepsute ze względu na bezgłośne, gwałtowane migotanie, włączyłam radio i pierwsze słowa były... informacją o ogłoszeniu STANU WOJENNEGO. Może „wyjątkowego”? Odwołano wszelkie programy. Udało mi się złapać Radio Wolna Europa: potwierdzono stan wojenny w Polsce od północy dnia dzisiejszego, proklamowany przemówieniem gen. Jaruzelskiego o godzinie szóstej w radiu (program I, inne zawieszone). [...]
W telewizji wojskowi. Odczytano deklarację Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, powołanej jako „ostatnia szansa ocalenia kraju”. [...] Internowano „ludzi niebezpiecznych” oraz winnych rządów 1970-1980 (w tym: Gierek, Jaroszewicz, Grudzień, Szydlak). [...]
Doczekałam więc nowego stanu wojennego, nowej okupacji, nowej konieczności Ausweissu, nowego znęcania się nad bezbronnymi ludźmi... W deklaracji owej Rady Ocalenia nie wahano się użyć słów: „Mając za sobą wojsko” ogłaszam stan... itd. Jasne! Bagnety rozwiązują wszystko! Siła przed prawem trwa wciąż! Należy żałować, że tego bestialskiego elementu nie wzięła pod uwagę „Solidarność”, zapowiadając otwartą walkę i strajk powszechny na dzień 17 grudnia. Po cóż odkrywać karty?! Należało działać w ukryciu, wzmocnić siłę (co jest wprost niewykonalne, niestety, w naszych warunkach) i dopiero potem wystąpić. A teraz co? Strajki zakazane, przywódcy aresztowani, rządy wojskowe, kula w łeb za jakąkolwiek próbę buntu! Taką bezwzględnością osłania się „konieczność ocalenia kraju” i podkreśla „nieśmiertelnymi słowami Hymnu Narodowego”, jak zakończył swe wystąpienie Jaruzelski: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Jakże boleśnie te słowa brzmią! I kto je wypowiada! Boże Miłosierny!
Po wygłoszeniu przez spikerów w mundurach komunikatów o restrykcjach stanu wojennego (godzina policyjna od 22 do 6 rano, przerwano funkcjonowanie poczty i telefonów), telewizja nadaje mazurka Chopina! Co za okrucieństwo w odwoływaniu się do skarbów kultury narodowej, bezczeszczenie wielkości i czujności tej muzyki...
Stan wojenny. Cóż to za termin? Kto z kim prowadzi wojnę?! Nastąpiła wojskowa okupacja własnego kraju! Czyli przemoc, mord, bratobójstwo. Jak można mówić, że „Wojskowa Rada Ocalenia” ma na względzie dobro kraju!
Spikerzy odczytują Dekret o Stanie Wojennym, obejmujący ponad 60 artykułów, świadczący o tym, że rzecz musiała być długo przygotowywana. Dotyczy wszystkiego, nie wyłączając gospodarstw rolnych i metrażu (5 m2 na osobę!), do którego można teraz przydzielać obcych ludzi, i określa potworne wręcz kary od roku do 10 lat za nieprzestrzeganie przepisów, gorsze, ostrzejsze niż za okupacji niemieckiej, bo wtedy nie karano za nieprzyjście do pracy aż 5 latami więzienia! Co za upadek! Jaka potworność! Milicja ma prawo używania broni palnej, czyli można strzelać do ludzi na ulicy, wkraczać do mieszkań, znęcać się nad „obywatelami”... — „do kary śmierci włącznie”.
Poczta, telefon, telewizja, koleje, porty, energetyka, transport samochodowy — wszystko objęte przez wojsko, zmilitaryzowane, służba równoznaczna z rozkazem wojskowym. Dekret sprawia wrażenie pomyślanego na długi okres, na lata...
Warszawa, 13 grudnia
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Wiemy, że wcale niemała też liczba aktorów, zwłaszcza młodych, z niecierpliwością oczekuje dnia, w którym udział w spektaklu telewizyjnym nie będzie groził środowiskowym bojkotem. […] Dziwaczność tej praktyki polega na tym, że odmawiają telewizji wstępu do teatru dyrektorzy państwowych instytucji. Doszło nawet do tego, że telewizyjny teatr Kwadrat również nie wpuścił w swoje progi telewizji, a dyrektor Dziewoński […] jest przecież pracownikiem telewizji […]. Front odmowy obejmuje wcale niemałą liczbę teatrów. […] Przerwanie bojkotu nie może być sprawą przetargu […]. Uważam, że bojkot stosowany przez poważną część środowiska teatralnego nie sprzyja umocnieniu nurtu postępowego.
Warszawa, 18 października
„Polityka”, nr 39, 13 listopada 1982, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniu społecznemu oraz inicjatywie środowiska teatralnego […]: 1. Proszę Obywatela Wojewodę (Prezydenta miasta) o zalecenie teatrom udostępnienia Komitetowi do Spraw Radia i Telewizji […] spektakli teatralnych w celu ich przeniesienia na nośnik materialny – z zachowaniem przepisów prawa autorskiego.
2. Komitet […] uzyskuje prawo do przeniesienia spektaklu na nośnik materialny oraz prawo do jego emisji na zasadach odpłatności na podstawie umowy z teatrem.
Warszawa, 23 października
Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Jestem kimś z drugiej strony. Jestem za uczestnictwem, mimo licznych oporów i wątpliwości, przeciw bojkotowi. I może powinno by się powiedzieć trochę o losie takich, jak ja. Jest nas niewielu 60–70 aktorów. […] Z nami nie chce się grać. Dyrektorzy i reżyserzy nie obsadzają nas. […] Reżyser jest po stronie opozycji, więc nie chce pracować z aktorem, który ma inne poglądy. Nie obsadza go. Obsadza za to tego, który wystąpił z partii. W nagrodę. […] Wstydzimy się także siebie. Bo mówi się o nas „miernoty”. […] Przy mnie pada zdanie: „Wieszać takich na latarniach”. Za kilka dni anonim. Mowa o moim kilkunastoletnim synu i o tym, co z nim zrobią, jeśli nadal będę chodzić do radia. Przestaję, odmawiam. […] nasi „liderzy” nie przebierają w środkach, niszcząc przeciwników bojkotu.
Warszawa, 24 listopada
„Tu i Teraz” nr 26, 24 listopada 1982, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Nigdy nie uważaliśmy […], aby samorzutnie podjęte indywidualne decyzje nieuczestniczenia w środkach masowego przekazu stanowiły sytuację trwałą i pożądaną w życiu społeczności aktorskiej. Mamy nadzieję, że równolegle do starań zmierzających ku normalizacji w kraju i przywrócenia praw obywatelskich, ten bolesny okres nieobecności aktorów w Teatrze Radiowym i Telewizyjnym zostanie zamknięty. […] Stwierdzamy, że jakiekolwiek akty dyskryminacji naszych koleżanek i kolegów [nie uczestniczących w bojkocie] gdyby zostały dowiedzione, spotkają się z naszym kategorycznym sprzeciwem, ponieważ godzą w postępowe zasady stowarzyszenia.
Warszawa, 29 listopada
Protokoły z posiedzeń ZG ZASP, arch. ZASP, t. 82, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
[Działalność ZASP-u] była sprzeczna z celami statutowymi, do realizacji których został on powołany. […] Związek nie zajmował stanowiska wobec akcji zmuszania artystów do bojkotu [radia i telewizji] […] i formalnie ogłosił swoją neutralność. […] Nie przeciwstawiał się praktykom szykanowania i dyskryminowania artystów, którzy nie uczestniczyli w bojkocie. […] wykazał tolerancję wobec antyspołecznego faktu bojkotu.
Warszawa, 1 grudnia
Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Decyzja o rozwiązaniu ZASP wynika przede wszystkim stad, że kierownictwo tej organizacji, przyjmując postawę co najmniej tolerancyjną wobec antyspołecznego i niemoralnego bojkotu oraz nie stojąc w obronie szykanowanych i prześladowanych aktorów, sprzeniewierzyły się posłannictwu sztuki i swoim obowiązkom wobec narodu.
Warszawa, 1 grudnia
Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Bojkot zaczął się spontanicznie, nikt nie przypuszczał, że przybierze takie rozmiary. […] Nikt nie chciał się pokazywać w TV, gdzie widać było twarze ludzi znienawidzonych. […] Okazało się, że nasze środowisko tak potwornie skłócone, może być godnym następcą wspaniałych pokoleń polskich aktorów. Okazało się, że nie jest to zawód niemoralny, że jest godny. Ludzie są dla nas pełni szacunku. Choćby dla takiego uznania warto było. Nieznajomi zatrzymywali mnie na ulicy i mówili – dziękuję. […] Prymas Glemp wzywając aktorów, żeby przerwali bojkot, popełnił kolejną gafę. Jego prośba może odniosłaby skutek, ale nie w takiej chwili. Poczuliśmy się, jakby ten cały nasz bojkot był psu na budę. Należały się nam chociaż słowa uznania. […] Najlepiej by było, żeby dzisiaj po rozwiązaniu ZASPu, żaden aktor nie występował.
Warszawa, ok. 1 grudnia
„Tygodnik Mazowsze” 1982, nr 36, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Po raz pierwszy w dziejach artyści zjednoczyli się, aby zbojkotować władzę, która panuje w ich kraju. […] Od 13 grudnia 1981 roku aktorzy polscy odmawiają pracy w radio i telewizji. Ich odważna solidarność to odpowiedź na rozpowszechnione opinie o „bezsilności artysty”. […] Cena, którą za to płacą, jest bardzo wysoka i, wiedząc dobrze po co żyją, nie są pewni jutra, pozbawiając się sami środków do życia. Dlatego AIDA wzywa wszystkich artystów, ludzi teatru, pisarzy, tancerzy, śpiewaków, reżyserów, plastyków, wszystkie teatry, kabarety, opery i ich ekipy techniczne, aby w dniach między trzecim a siedemnastym grudnia 1982 wybrały jeden spektakl wieczorny lub popołudniówkę i dochód z tej pracy przekazały na ręce polskich aktorów.
Paryż, 3–17 grudnia
Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Twierdzenie, że ZASP miał obowiązek angażować się w sprawy bojkotu, nasuwa podejrzenie, że opiera się ono na pojmowaniu legalności tylko jako zgodności działań z życzeniem władzy.
Nieuzasadniony jest również zarzut, że ZASP nie przeciwstawiał się praktykom szykanowania i dyskryminowania artystów, którzy nie uczestniczyli w bojkocie. Do […] Sądu Koleżeńskiego nie wpłynęła żadna skarga osoby czującej się szykanowaną lub dyskryminowaną. […] Wyrazem naszej postawy i troski o sprawy naszego środowiska było także podjęcie w dniu 26 listopada br. rozmów z kierownictwem Komitetu d/s Radia i Telewizji.
Warszawa, 10 grudnia
Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Karol Małcużyński, poseł, w interpelacji:
W tym samym czasie [co apel prymasa Glempa] toczyły się rozmowy Komitetu do spraw Radia i Telewizji z przedstawicielami ZASP-u […] dotyczące występów aktorów w Radiu i Telewizji. W ciągu ostatnich dwóch dni, toczyły się rozmowy co do publicznego wystąpienia przed kamerami telewizji prezesa ZASP-u Andrzeja Szczepkowskiego. W chwili redagowania tego przemówienia i kolegialnej na jego temat dyskusji, prezes Szczepkowski został wezwany do Urzędu Miasta, gdzie wręczono mu decyzję o rozwiązaniu jego związku. Zapytuję panie ministrze, jakie były powody tej decyzji?
Kazimierz Żygulski, minister kultury i sztuki, w odpowiedzi:
Mieliśmy bardzo liczne sygnały, że ludzie pracy, którzy muszą często pracować w zmilitaryzowanych przedsiębiorstwach, nie mogą zrozumieć, dlaczego rząd cały rok pertraktuje z ludźmi, którzy brali z kasy pieniądze państwowe i byli zobowiązani do służby państwowej. […] Mam przed sobą statut ZASPu zatwierdzony w 1981 roku, o który Stowarzyszenie walczyło […]. Statut ten, jego litera, a przede wszystkim duch, był systematycznie i wykrętnie naruszany.
Warszawa, 31 grudnia
Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Z dniem 1 stycznia 1983 „byłe władze byłego ZASPu” postanowiły zawiesić aktorski bojkot środków masowego przekazu. Bojkot może być wznowiony w razie niezaprzestania represjonowania aktorów. Twórcy teatralni powinni nadal odmawiać udziału w programach i widowiskach, które w sposób jawny godzić będą w dobre imię instytucji i wartości utożsamianych z Sierpniem, odmawiać współpracy z ludźmi skompromitowanymi politycznie.
Warszawa, 1 stycznia
„Nowy Zapis” 1983, nr 2–3, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Ogłaszamy 1–8 I 1983 r. Tygodniem Sceny Polskiej. W tych dniach wyrazimy nasz szacunek i wdzięczność ludziom teatru – uczestnikom wielomiesięcznego bojkotu RTV. Wiemy, jak trudny był dla nich ten sprzeciw, najdłuższy strajk po ogłoszeniu stanu wojennego. W Tygodniu Sceny Polskiej: 1. sale teatralne w całej Polsce są pełne; 2. przychodzimy wszyscy z kwiatami dla aktorów, reżyserów, scenografów; 3. przyjście do teatru jest manifestacją solidarności z artystami, którzy tak długo i zdecydowanie wyrażali protest będący protestem milionów. Zwracamy się do Komisji Zakładowych o pomoc w realizacji naszego apelu.
Warszawa, 1–8 stycznia
Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Wydaje nam się, że nasza demonstracja spełniła już swoją rolę. Następny rok naszej nieobecności nie będzie miał już tej siły i znaczenia. […] Wkrótce przedstawimy Wam, Koledzy, próbę skodyfikowania zasad naszej etyki obywatelskiej i zawodowej. […] Kilka rad na dzisiaj:
1. Nie przyjmuj roli bez przeczytania scenariusza, zwracaj szczególną uwagę na interpretację faktów historycznych.
2. Przed podpisaniem umowy zapoznaj się z obsadą, nie pracuj z kolaborantami.
3. „Profil” i „Iluzjon” – NIE!
4. Nie bierz udziału w imprezach propagandowych służących gloryfikacji reżimu.
5. Nie bierz udziału w imprezach dla MO, ZOMO i ORMO.
6. Nie bierz udziału w imprezach propagandowo-politycznych dla wojska np. Kołobrzeg, imprezy rocznicowe itd.
W razie wątpliwości pytaj kolegów.
Warszawa, 12 stycznia 1983
„Tygodnik Mazowsze” 1983, nr 40, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Składamy dzisiaj na Wasze ręce gorące pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich ludzi teatru, którzy wytrwale i nieugięcie bronią godności i dobrego imienia polskich aktorów. Wasza determinacja, odwaga i ofiarność są dla całego Narodu wzorem i przykładem solidarności. Oręż, którym dla każdego aktora jest ogień słowa, zastąpiliście, jak skutecznie, lawiną milczenia, które jest Waszą odpowiedzią na podeptanie ludzkiej godności i ludzkich praw. Zdajemy sobie sprawę z trudów Waszej walki i popieramy ją z całego serca. Będziemy pomagać Wam w tym, aby Wasz talent i sztuka nie był[y] wykorzystywane do niegodnych celów. Dziękujemy Wam z całego serca.
Nowa Huta, 27 marca
Wiesław Zabłocki, Stan wojenny w Małopolsce, Kraków 1994, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Przygotowywane od marca i nakazane pochody 1-majowe pokazano w TV jako triumf partii. Spędzonym robotnikom wetknięto do rąk czerwone sztandary, tak że w tej oprawie kilkanaście osób, odpowiednio sfilmowanych, mogło wydawać się tłumem; wszakże z Warszawy i Gdańska nie było dłuższych obrazów, a z rozgłośni zachodnich dowiedziałam się, dlaczego: oto na Starym Mieście i w 3 innych punktach Warszawy (przy kościele św. Stanisława, Żoliborz, Huta „Warszawa”) odbyły się manifestacje „Solidarności”, rozproszone przez brutalne ataki ZOMO. W Gdańsku pochód „Solidarności” z Wałęsą na czele włączył się jak gdyby nigdy nic do pochodu oficjalnego; przed trybuną robotnicy rozwinęli nagle swe sztandary i wznieśli ręce w znak „V”. Milicja osłupiała! To był świetny, odważny, nawet dowcipny pomysł! Brawo!
Warszawa, 2 maja
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Tak zwany bojkot masowych środków przekazu rozpoczął się 13 XII 1981. Mówię tzw., ponieważ nie był ani zjawiskiem przemyślanym, ani przez nikogo zorganizowanym. […] Postępowanie większości środowiska określono jako demonstrację polityczną i wyciągnięto wnioski praktyczne w postaci rozwiązania Związku Artystów Scen Polskich. […] W dalszym ciągu mają miejsce zagrożenia likwidacyjne. Trzy czołowe teatry warszawskie na skutek zmian personalnych pogrążają się w niepamięci. Reszta teatrów śpi snem niespokojnym.
Warszawa, 12 czerwca
AAN – GUKPPiW, t. 1771, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Od początku września wprowadzono w Dzienniku TV nowy zwyczaj przypominania, co też ważnego w Polsce i w historii w danym dniu się stało, sięgając nawet do śmierci Dantego, różnych bitew, zdarzeń, wynalazków. Ciekawam, co powiedzą o dzisiejszym dniu, znamiennym tragedią Polski i czwartym jej rozbiorze 17 września 1939...
I cóż, słucham Dziennika, a tu nowa rubryka znikła jakby jej nigdy nie było! Już wiadomości sportowe i prognoza pogody, nic się nie stało w Polsce i na świecie, żadnego 17 września nikt sławny nie zmarł, dzień wykreślony...
Widocznie politrucy nie chcą drażnić Polaków, boć przecież teraz po zwolnieniu więźniów politycznych ma nastąpić „nowa era pojednania narodu”, a „władzom nie zależy na tym, ilu wrogów zniszczą, lecz na tym ilu ich zjednają” — jak głoszą oficjalne przemówienia...
Warszawa, 17 września
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
W sklepach nie ma telewizorów, ani czarno-białych, ani kolorowych (z wyjątkiem przenośnych radzieckich, które nie znajdują wielu nabywców). Można natomiast kupić magnetofony, wieże, mini-wieże, wzmacniacze hi-fi po cenach odstraszających klientów. Są też popularne odbiorniki Taraban, Śnieżnik itp. po cenach, niestety, też nieproporcjonalnych do swoich walorów, Pionier z zegarem — 9900 zł! (Chyba zegar w nim kosztuje 5900 zł, bo odbiornik nie jest wart nawet 4000 zł). Dyrektor Łachocki [Dyrektor Zrzeszenia UNITRA, który udzielił wywiadu w 2146. numerze „Przekroju”] zachwyca się kineskopami Polkoloru, ale ani słowem nie wspomina, dlaczego w sklepach nie ma telewizorów i dlaczego telewizor Venus kosztuje ćwierć miliona złotych (dokładnie 28 tys. zł i w dodatku dla szczęśliwych posiadaczy karty „G”). Strach pomyśleć, w jakiej cenie będą magnetowidy Kasprzaka.
ok. 19 października
„Przekrój” nr 2158, z 19 października 1986.
Do spotkania z Miodowiczem przygotowywałem się bardzo gruntownie, wiedząc, że mój przeciwnik liczy — jak to potem przyznał w wywiadach — na „słabszą dyspozycję intelektualną pana Wałęsy”. [...]
Osiem godzin przed wejściem do studia spotkałem się z zacnym gronem osób, które pomogły mi zebrać myśli i rozkręcić się psychicznie. Byli wśród nich Jacek Kuroń, Tadeusz Mazowiecki, Andrzej Wielowieyski, Adam Michnik, Bronisław Geremek, Janusz Onyszkiewicz... Zaproszono także redaktora Andrzeja Bobera (wyrzuconego z telewizji w stanie wojennym), który dał mi szereg fachowych porad dotyczących postępowania na planie, w świetle jupiterów. [...]
Kiedy wchodziliśmy już obaj do studia, poczułem się niczym zawodowy bokser przed walką o mistrzostwo świata, dlatego nagle wycedziłem przez zęby: „Zniszczę pana!”. Miodowicz spojrzał na mnie zdezorientowany, ale już obsługa telewizyjna zaczęła nas musztrować i ustawiać do świateł.
Warszawa, 30 listopada
Lech Wałęsa, Droga do wolności, Warszawa 1991.
Wałęsa zaprezentował się jako polityk dużej miary, posiadający jasną i przekonującą wizję przyszłości kraju. Okazał się człowiekiem o nastawieniu konstruktywnym, kierującym się wolą rzeczywistego dialogu i porozumienia. W zestawieniu z czarno-białym schematem lansowanym przez propagandę oficjalną bardzo korzystnie wypadły jego osobiste walory —
wiara i przekonanie w słuszność głoszonych haseł, sprawność intelektualna, kultura osobista i dyscyplina słowa. Hasła Wałęsy argumentowane były jasno i w sposób trafiający do przekonania społeczeństwa. Wałęsa istotnie podważył wiarygodność kierownictwa OPZZ i samego Miodowicza jako rzeczników interesów ludzi pracy. [...] Wałęsa niezwykle sugestywnie i zręcznie rozegrał „kartę radziecką”. Odwołanie się do postępów pierestrojki i reform na Węgrzech pozwoliło mu utrzymać koncepcję „Solidarności” w szeroko rozumianej płaszczyźnie realnego socjalizmu.
Warszawa, 1 grudnia
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Grupa ok. 10-osobowa poprzebierana w różnie śmieszne rzeczy przyniosła pod Adasia na Rynek telewizor na drzwiach, kilka papierowych transparentów o treści co najmniej kontrowersyjnej („Uwolnić smoka”, „Oglądaj program 3”, „Telewizja nie kłamie”), kilka anten telewizyjnych. Po krótkim wstępie grupa ta wraz z błyskawicznie powstałą publiką (ok. 400 os.) udała się (o zgrozo!) utopić telewizor. Trasa: Grodzka–Stradom–Dietla–bulwarem nad Wisłą do Jubilatu i na Most Dębnicki upłynęła w miłej, pogodnej, wiosennej atmosferze. […] Śpiewano Pszczółkę Maję, Czterej Pancerni, skandowane hasła wywoływały ogólną radość: „PCK”, „MPO”, „Więcej filmu radzieckiego”, „Precz z czerwonym Gargamelem”, „Smurfy walczą”, „Wiosna nasza”, „Precz z zimą”, „DTV”, „No gdzie jest ta milicja”, „Chodźcie z nami utopić telewizor”. Na Stradomiu dołączył piękny i jakże majestatyczny portret Miszy Gorbaczowa.
Społeczność Krakowa w większości chyba rozumiała, o co biega — wybuchy śmiechu były dość powszechne. [...] Po dojściu do Mostu Dębnickiego część uczestników zajęła dogodne pozycje na brzegu ś.p. Wisły, a część udała się na most. Po krótkim przemówieniu „Płyń po morzach i oceanach i sław imię polskiej telewizji” — odbiornik telewizyjny został wrzucony do czegoś, co nazywają rzeką. Entuzjazm był powszechny — „Jeszcze jeden”, gromkie okrzyki i oklaski. […] Później milicja próbowała zatrzymać, kogo się da — więc zatrzymano co dziwniej ubranych na ulicy Zwierzynieckiej. Na podkreślenie zasługuje fakt, iż nawet milicjanci obserwujący całe wydarzenie, śmiali się wraz z nami. I to jest chyba największy sukces tej imprezy.
Kraków, 21 marca
Dla zapewnienia procesów odrodzenia narodowego, krzewienia kultury i języka ojczystego, wzajemnego poznania i zacieśniania przyjaźni narodów Litwy i Polski zwracamy się do władz Litwy i Polski o jak najszybsze załatwienie sprawy retransmisji na zasadach parytetowych Telewizji Polskiej na tereny Litwy zamieszkałe przez Polaków.
Zjazd wraca się także do Państwowego Komitetu Litewskiej SRR ds. Telewizji i Radia o przedłużenie czasu trwania audycji telewizyjnej w języku polskim, o rozszerzenie jej treści o programy oświatowe i dziecięce, a także o przedłużenie i przeniesienie audycji w języku polskim do programu pierwszego.
Wilno, 16 kwietnia
Dokumenty Związku Polaków na Litwie 1988–1998, red. Jan Sienkiewicz, Wilno 2003.
Nowa władza staje się coraz bardziej agresywna. Szczególnie widać to w TV i radiu. W telewizji zaczęli pokazywać się faceci, swego czasu odsunięci, niezweryfikowani w stanie wojennym itd. Już nie można mówić o pluralizmie w telewizji. Powstaje nowy monopol, który — rzecz jasna — skierowany jest na totalną krytykę przeszłości. W gruncie rzeczy, trudno się temu dziwić, bo przecież mają obecnie władzę. Jak długo? Trudno to dziś orzec. Mogą ją sprawować parę miesięcy, ale też parę lat. Zależy od wielu czynników. Po pierwsze, od wytrzymałości społeczeństwa, które już dziś dotkliwie odczuwa skutki hiperinflacji.
Warszawa, 9 października
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1987–1990, Warszawa 2005.