Byłam, dwa razy na wystawie z 63-go [sic!], raz z Franią [Pachingerówną], a drugi z Ludwikiem [?]. Niewymownie wzrusza i rozrzewnia, a także mimo całej „biedy”, braku umundurowania, broni, napełnia jakąś dumą, może nawet jeszcze bardziej dlatego, bo jakżesz ci ludzie szli! co za bohaterstwo i wielkość duszy! szli raczej na śmierć lub niewolę niż na szczęście zwycięstwa […]. Obok ubrań podziurawionych kulami, albo zdjętych ze straconych…, najsilniejsze wrażenie robią obrazy Aleksandra Sochaczewskiego, Sybiraka, malujące męki katorgi. Ogromny odłam naszej martyrologii. Podziwem napełnia też ogrom pracy tego człowieka i niespożyta siła ducha i ciała. Wzruszały mię także prace [Ludomira] Benedyktowicza, tego malarza prawie bez rąk, które stracił w powstaniu…
Lwów, Galicja Wschodnia, 29 listopada
Zofia Romanowiczówna, Dziennik lwowski 1842–1930, t. 2, 1888–1930, Warszawa 2005.
Po wyjściu z fabryki pojechałam kombinowanym tramwajem do Muzeum Narodowego, gdzie spotkałam się ze Stachnem i p. Czekanowskim. Na wystawie jest dużo dobrych rzeczy i sporo bohomazów. Widziałam dwa obrazy owego mówcy Mackiewicza, świetnie malowane w stylu realizmu z XIX wieku. Wnętrze lasu (zatytułowane... „Praca w lesie”) i wnętrze hali maszyn, gdzie światła i blaski, i cienie przepysznie rozłożone. Dużo dobrych wnętrz fabrycznych, dużo świetnych robotników i na obrazach, i w rzeźbie. Ale najlepszą chyba pozycją są dwa portrety: Kazury – pędzla Janowskiego i Kulczyńskiego – pędzla Michalaka. Kulczyński, w rektorskich aksamitach szytych złotem, jest znakomitym dziełem sztuki, pominąwszy nudną fizjonomię modela. Paryskim smaczkiem odcina się od reszty wystawy mała salka malarzy polskich z Francji, ale ten smaczek nie jest smakiem najlepszym, tylko farby bardzo dobrego gatunku. Najlepszą pozycją wystawy jest chyba sala grafiki. Tam prawie wszystko jest dobre, a dwa „kolejowe” rysunki Ewy Śliwińskiej (z cyklu „Praca na kolei”) – świetne.
Warszawa, 22 kwietnia
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 2, 1950–1954; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.