Wincenty Witos, poseł:
Wysoki Sejmie!
Z prawdziwą przyjemnością przychodzi mi zabrać po raz pierwszy głos w tej Izbie, celem poparcia petycji, wniesionej przez proboszcza Szynwałdu ks. Siemieńskiego w sprawie udzielenia pomocy kraju na dokończenie i wewnętrzne urządzenie szkoły gospodyń wiejskich, utworzyć się mającej w roku przyszłym w Szynwałdzie.
Dziś wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że nasze kobiety w kraju na wskroś rolniczym, jakim nasz jest, nie dorosły do zadania, jakie na nie spada, jako na przyszłe i teraźniejsze gospodynie, o których się mówi, że trzy węgły domu trzymają. A ze smutkiem tu przyznać potrzeba, że w niejednym wypadku jednego węgła utrzymać nie potrafią, ponieważ trudno jest otrzymać wykształcenie w tym względzie skutkiem małej ilości szkół tego rodzaju i wielkiej odległości tychże.
Dlatego koniecznym jest utworzenie nowych szkół w różnych częściach kraju. Myśl tę pojąć i w czyn wprowadzić usiłuje proboszcz Szynwałdu. Człowiek ten pracuje bez rozgłosu, którego zasadą jest: nic dla siebie, wszystko dla drugich, odmawiający sobie najprymitywniejszych potrzeb ludzkich i pracujący z wysiłkiem, przechodzącym nieraz siły ludzkie.
Zwraca się on do Wysokiego Sejmu z prośbą o udzielenie materialnego poparcia instytucji, z której nasze włościaństwo prawdziwą pomoc mieć będzie mogło; zwraca się po raz wtóry, bo w zeszłym roku prośby jego nie uwzględniono.
Z tych powodów proszę o łaskawe uwzględnienie tej petycji w jak najszerszej mierze.
(Brawa)
Lwów, Galicja, 19 września
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Wysoki Sejmie!
[...] pragnąłbym napiętnować tę gospodarkę pod względem budowy szkół. Ta gospodarka, którą nazwać należy wielkim całe lata ciągnącym się skandalem, powinna nareszcie ustać, ażeby te gminy nie były wiedzione na pokuszenie, jak się to dotychczas dzieje, ażeby nie karmiono je obietnicami, ale ażeby nareszcie obietnice te spełniono. Bardzo wiele gmin w kraju polegało na tych obietnicach. Nie tylko, że ściągnięto z wielu gmin nielegalnie kilka razy po 20% i odprowadzono je całkowicie do ruiny materialnej, ale przekonano się na końcu, że te ofiary na nic się nie zdały.
Wobec tego, że nie tylko ze względu na stan finansowy tych gmin, ale i ze względu na szkolnictwo samo, postęp i oświatę jest to niesłychana rzecz, która miejsca mieć nie powinna (nazwę ją w tym wypadku rzeczą skandaliczną), prosiłbym jednak, żeby Sejm w tym wypadku należyty dał wyraz swemu przekonaniu, że podobne postępowanie piętnuje się z tego miejsca i że ono więcej miejsca mieć nie powinno. Żeby jednak nie tylko na słowach się ograniczyć, ale by ta dyskusja doprowadziła do jakiegoś rezultatu, pozwalam sobie postawić do głównego wniosku p. Kleskiego dodatkowy wniosek, mianowicie ażeby po słowach:
„Sejm wzywa Wydział Krajowy, aby bezzwłocznie wykonał uchwałę sejmową z dnia 9 lutego 1912 r. dotyczącą utworzenia funduszu 5.000.000 k dla bezprocentowych pożyczek na budowle szkolne w miastach" dodać słowa: „...tudzież funduszu zasiłkowego 10.000.000 k na budowę szkół ludowych w gminach wiejskich".
Lwów, Galicja, 16 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Nauczyciel urządził większą uroczystość dla dzieci szkolnych na Gwiazdkę w szkole. Obchody te rozpoczynały się po obiedzie o godzinie 16.30. Dzieci same wystroiły dzień przedtem choinkę i całą klasę. Wielu rodziców, i Polaków, i Niemców, brało udział i wypełnili cały lokal szkolny. Uroczystość miała następujący program:
1. Anioł pasterzom mówił.
2. Kolęda.
3. Heilige Nacht auf Engelschwingen.
4. Przemowa.
5. Gwiazdka Michasia.
6. Gdy się Chrystus rodzi.
7. Zagrzmiała, runęła.
8. Alle Jahre wieder.
9. Wigilia.
10. Weihnacht.
11. Przybieżeli do Betlejem.
12. Cicha noc, święta noc.
Stare Polaszki, 21 grudnia
Kronika szkolna w Starych Polaszkach, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Zbigniew Gluza, Wokół Wilczych Błot, „Karta” nr 36, 2002.
Dzieci wyzn[ania] mojżesz[owego], uczęszczające do tych publicznych szkół powszechnych i oddziałów, które mają naukę popołudniową, mogą być zwalniane w czasie od 1 paźdz[iernika] do 13 marca celem wzięcia udziału w nabożeństwie także w piątki. Zwolnienia winien udzielić kierownik szkoły na indywidualne żądanie rodziców.
Jeśliby w której szkole (lub oddziale) przeznaczonej dla dzieci wyznania mojżesz[owego] rodzice wszystkich dzieci zażądali zwolnienia w piątek tak, że nauka w tym dniu musiałaby odpaść zupełnie, w takim razie należałoby przenieść lekcje z piątku na odpowiednie godziny w soboty.
Podając powyższy sposób załatwienia – m[inister]stwo zaznacza, iż sprawy tej nie należałoby regulować ogólnie, lecz raczej od wypadku w stosunku do poszczególnych szkół ze względu na to, że jest to zjawisko przejściowe, spowodowane brakiem budynków i lokali szkolnych.
Warszawa, 4 kwietnia
Rafał Żebrowski, Dzieje Żydów w Polsce. Wybór tekstów źródłowych 1918–1939, Warszawa 1993.
Tutejsza wioska powoli zaludnia się Polakami. [...]
2 maja wystawiła gmina pierwszy w tutejszej wiosce Krzyż. Umieszczono go w ogrodzie osadnika Warczaka.
Przy obchozie Konstytuji 3 Maja dała tutejsza ludność polska dowody, że nie zamarł w niej jeszcze duch polski. Na program uroczystości złożyły się deklamacje dziatwy szkolnej i śpiewy oraz dwie sztuki teatralne członków Towarzystwa Czytelni Ludowych. Wieczorek wypadł okazale.
W dniu 3 maja urządzono pochód przez wioskę. Na czele jechało dziesięciu jeźdźców z chorągwią, później kroczyły dzieci szkolne, a koniec stanowiło także czterech jeźdźców.
Ogółem jest w tutejszej szkole 38 dzieci. Dzieci ewangelickich jest 12, a katolickich 26.
Kobyle, czerwiec 1926
Kronika szkoły w Kobylu udostępniona przez Alojzego Dambka, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Zbigniew Gluza, Wokół Wilczych Błot, „Karta” nr 36, 2002.
Akcja przedwyborcza do Rady Miejskiej uplastycznia się bardzo żywo na terenie żydowskich stronnictw. Bund, lewica Poalej-Syjonu i prawica Poalej-Syjonu występują do wyborów oddzielnie i samodzielnie. W ciągu tygodnia sprawozdawczego urządzono szereg zebrań agitacyjnych, na których wyjaśniano program partii w Radzie Miejskiej. Mając na uwadze wynurzenia poszczególnych agitatorów, należy stwierdzić, że program tych trzech ugrupowań jest identyczny i streszcza się mniej więcej w następujących punktach: 1) stworzenie w Warszawie socjalistycznego Magistratu, 2) dopuszczenie Żydów do objęcia stanowisk w Magistracie i w instytucjach tegoż, 3) stworzenie szkół żargonowych [z jidysz] na koszt miasta dla dzieci robotników żydowskich, 4) stworzenie szkół zawodowych na koszt miasta dla dzieci robotników żydowskich, 4) stworzenie szkół zawodowych na koszt miasta dla żydowskiej młodzieży, 5) zaopatrzenie bezdomnej ludności żydowskiej na koszt miasta w odpowiednie mieszkania, 6) równouprawnienie języka żydowskiego w urzędach miejskich.
Warszawa, 30 kwietnia
Rafał Żebrowski, Dzieje Żydów w Polsce. Wybór tekstów źródłowych 1918–1939, Warszawa 1993.
Powinniśmy na wyszkolenie i wykształcenie naszych córek baczną zwrócić uwagę i nie wolno nam tego działu wychowawczego tak zaniedbywać, jak on dotychczas bywał zaniedbany. Nie wolno nam dopuścić do tego, aby córki nasze cudzym tylko oddawały się ideałom, podczas gdy nasze własne, te ideały, za które przodkowie nasi każdego czasu gotowi byli poświęcić i też poświęcali życie i mienie – były im obce. Raczej powinniśmy dla córek naszych otworzyć wrota chlubnej naszej przeszłości, zapoznając je z doniosłymi zasadami świętej naszej tradycji, i uprzystępnić im bogate skarby naszej kultury narodowej, która nie tylko innym nie ustępuje, lecz znacznie je przewyższa. […]
Tą myślą się kierując, rzuciła organizacja ortodoksyjna „Agudat Israel” hasło założenia i rozbudowy ortodoksyjnego szkolnictwa żeńskiego pod nazwą „Bejt Jakow”, które właśnie zakreśliło sobie za zadanie usunąć lukę pod względem wychowania naszych córek, która tak boleśnie daje się we znaki. A hasło to silny od razu znalazło oddźwięk. Cała sieć tego rodzaju szkół żeńskich jest już w Polsce uruchomiona, wydając wszędzie najlepsze plony, a o wiele większa liczba jeszcze jest w powstaniu. Napotykamy jednak na przeszkody z powodu braku kwalifikowanych sił nauczycielskich, które – jak wiadomo – stanowią pierwszy kardynalny warunek rozwoju każdego szkolnictwa.
Kraków, 13 sierpnia
Rafał Żebrowski, Dzieje Żydów w Polsce. Wybór tekstów źródłowych 1918–1939, Warszawa 1993.
Nikt nie chce, by kierownictwa poszczególnych szkół wbrew swemu przekonaniu zajmowały się jakąś „agitacją” wśród młodzieży. Wyraz hołdu dla Twórcy Polski współczesnej powinien być potrzebą serca, a nie nakazem z góry. […] Święcenie dnia imienin Twórcy Polski jest to obowiązek każdego pedagoga, rozumiejącego, że zadaniem dzisiejszego wychowawcy przyszłych pokoleń powinno być krzewienie wśród młodzieży kultu dla bohaterstwa, dla geniusza narodowego.
Warszawa, ok. 10 marca
„Gazeta Polska”, 10 marca 1931, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
W przeddzień imienin Pana Prezydenta Rzplitej o godz. 12 w południe młodzież szkół średnich i powszechnych wraz z pocztami sztandarowymi oraz delegacje harcerzy przybyły na dziedziniec zamkowy, celem złożenia hołdu dostojnemu solenizantowi. […] Orkiestry szkolne odegrały hymn narodowy. Następnie jedna z uczennic w serdecznych słowach złożyła życzenia imieninowe i hołd Dostojnemu Solenizantowi w imieniu młodzieży szkolnej, zakończony okrzykiem na Jego cześć.
Warszawa, ok. 1 lutego
„Express Poranny”, 1 lutego 1936, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Dziś po raz kolejny przyszli do szkoły Niemcy. Ostatnio pojawiają się coraz częściej. Gdy tylko ich szary automobil wjeżdża w naszą ulicę i widzimy przez okno grupę wysiadających oficerów w żółtych mundurach z czerwonymi opaskami i swastykami, w klasie zaczyna się ogromny ruch. Nauczyciele wyciągają z teczek najlepsze prace uczniów. My pospiesznie zakładamy opaski z gwiazdą, które należy nosić także na okryciach i swetrach. Szybko robimy porządek. Boże broń, żeby Niemcy znaleźli na podłodze choćby ścinek papieru.
Wchodzą wyniośli, pewnym krokiem. W sali panuje śmiertelna cisza. Inżynier Goldberg świetnie znający niemiecki wita wizytatorów. Odpowiada na ich pytania i pokazuje najlepsze rysunki. Niemcy nie są zainteresowani ilustracjami ani projektami architektonicznymi, najwięcej uwagi poświęcają rysunkom technicznym, przy których zatrzymują się długo i krytykują każdy szczegół. Przed wyjściem sprawdzają nasze opaski i jeśli trafią na jakąś trochę pogniecioną, krzyczą i grożą, że zamkną szkołę. Gdy tylko szare auto odjedzie, oddychamy z ulgą i wracamy do pracy.
Warszawa, 27 kwietnia
Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tł. Maria Salapska, Warszawa 1983.
Dziś miałam dyżur na wystawie prac naszej szkoły. Największym powodzeniem cieszą się tzw. martwe natury. Widzowie „ucztują” oczyma patrząc na jabłka, marchewki i inne pożywienie namalowane tak realistycznie. […] Wystawa ma duże powodzenie, obejrzało ją już kilkaset osób.
[…]
Wielu zwiedzających odwiedza salę poświęconą projektom architektonicznym. Projekty te są nieco skomplikowane dla przeciętnego widza. To plany nowoczesnych bloków mieszkalnych i rysunki przedstawiające powojenne domki jednorodzinne otoczone ogrodami; domki te mają dużo okien. Wyglądają niemal jak szklane domy, o których marzył Stefan Żeromski. Ludzie odwiedzający wystawę z dumą patrzą na projekty domów dla żydowskiej ludności w wolnej przyszłej Polsce, która zlikwiduje zatłoczone domy na Krochmalnej i Smoczej, gdzie mieszczą się najciemniejsze piwnice w całym getcie. Ale kiedy nadejdzie ten czas? I ilu z nas dożyje, by móc to zobaczyć?
[…]
Ludzie opuszczają wystawę pełni wrażeń i jeszcze na ulicy kontynuują dyskusje o obrazach i projektach przez dłuższy czas. Nie mogą oni uwierzyć, że takie prace mogły zostać wykonane w murach getta, szczególnie w obecnych warunkach stałych łapanek, głodu, epidemii i terroru. A jednak to fakt! Nasza młodzież dała namacalny dowód naszej siły ducha, mocy oporu, odwagi i wiary w nowy, lepszy świat.
Warszawa, 28 września
Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tł. Maria Salapska, Warszawa 1983.
Żydowska szkoła prowadzona w języku jidysz zwraca się do Was z apelem, aby otoczyć ją murem ochronnym i stworzyć jej możliwość egzystencji. [...] Bez książek, bez przyrządów szkolnych, w pustych ścianach, z głodnymi, bosymi dziećmi — oto jak żydowska szkoła stawia dziś swoje pierwsze kroki. Musimy zorganizować wszystko, co jest niezbędne. To jest nasz obowiązek.
Nasza szkoła nie będzie miała bogatych mecenasów — ale też ich nie potrzebuje. Potrzebuje gorącego serca i pomocnego ramienia. [...] Nie wolno stać z boku i „ja wierzę” obowiązuje. Wszyscy muszą stanąć do pracy, tego wymaga od nas sytuacja. Zwracamy się do Was z propozycją zostania przyjacielem szkoły żydowskiej, aby pomóc jej przetrwać te ciężkie czasy.
Warszawa, 15 grudnia
Archiwum Ringelbluma. Dzień po dniu Zagłady, red. Marta Markowska, tł. z jidysz Sara Arm, Ośrodek KARTA, Dom Spotkań z Historią, Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2008.
Poczułem ogromne wzruszenie w wyzwolonych Katowicach – pierwszy raz, gdy ujrzałęm biało-czerwone flagi na katowickim rynku, na którym szalał pożar wzniecony przez uciekających hitlerowców. Drugi raz, gdy zasiadłem w ławce z dziatwą szkolną, witającą nas w katowickiej szkole przy ulicy Szafranka, w pobliżu Urzędu Wojewódzkiego. Nauczyciel przed rozpoczęciem lekcji zaintonował Rotę.
Katowice, 12 lutego
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.
Odbywało się przedstawienie [...]. Około godziny 20.00 pojawiło się około 25 żołnierzy z tak zwanej Armii Krajowej. Po nawiedzeniu posterunku MO, poczty, weszli na salę [...], wywołali ob. wójta, sołtysa, kierownika ag[encji] pocztowej, milicji, członków PPR oraz urzędników UB. Ostatnich przytrzymali. W tym samym czasie nadjechał samochód z Kościerzyny, przywożąc trzech urzędników UB. Wśród nich znajdował się major rosyjski. Wszystkich również przytrzymano. Samochód z Kościerzyny spalono, a urzędników z UB rozstrzelano. Pięciu zabitych legło u wylotu szosy do Zblewa około p. Karymora. Jeden ciężko ranny trzeciego dnia zmarł.
Stara Kiszewa, 19 maja
Kronika szkoły w Starej Kiszewie udostępniona przez dyr. Ewę Bembnistę, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Zbigniew Gluza, Wokół Wilczych Błot, „Karta” nr 36, 2002.
Ci ubowcy ze Starej Kiszewy byli upomnieni wcześniej, że mają urząd zostawić, bo ich zastrzelą. Mieli ostrzeżenie. Ja wtedy chodziłem na próby amatorskiego kółka teatralnego, zorganizowanego przez chór kościelny. Partyzanci „Łupaszki” przyjechali w trakcie naszego przedstawienia. Obstawili salę i weszli na scenę. Graliśmy pięcioaktową komedię Korzeniowskiego Polacy w Ameryce, ale zdążyliśmy zagrać tylko jeden akt, a jak zaczęliśmy drugi, to oni weszli i wszystko się zakończyło. W pierwszym akcie miałem bardzo krótką rolę kapitana okrętu. W drugim akcie byłem krakowiakiem. Jak weszli, to akurat stałem na scenie. Mówię do kolegi: „To są chyba akowcy, nie wiadomo, co teraz będzie”. Przerażony byłem. I wszyscy też. Najpierw poprosili naczelnika poczty, Dziwowskiego, ktoś z nich go wyprowadził, poszli razem na pocztę, gdzie był aparat telefoniczny i uszkodzili go. Potem ogłosili: „Kto jest z UB, niech wystąpi”. Dwóch ich wystąpiło, w tym komendant, Jerzy Fajer. Miało ich tam być trzech, ale jeden z nich pojechał do żony i ten śmierci uszedł.
W międzyczasie przyjechał samochód z ubekami z Kościerzyny. Major dał rozkaz, żeby ich wszystkich rozstrzelać. Oni wołali, że są Polakami, a jeden z nich był podobno Rosjaninem, ten wołał Boga. Mój wujek to widział. Pociągnęli po nich wszystkich serią z automatu i koniec. Potem rozbili zbiornik z benzyną i samochód się spalił, a razem z nim jeden z ubeków, który wczołgał się pod auto.
Stara Kiszewa, 19 maja
Relacja Józefa Gołuńskiego w zbiorach Archiwum Ośrodka KARTA, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Zbigniew Gluza, Wokół Wilczych Błot, „Karta” nr 36, 2002.
Drugi mój występ związany z Tygodniem Książki miał miejsce w Gimnazjum i Liceum im. Hoffmanowej [pomyłka – powinno być – Narcyzy Żmichowskiej], na Klonowej 16. Zdaje się, że ta szkoła powstała jeszcze za dwudziestolecia z pensji Hewelkowej, gdzie ja się uczyłam. Z ulgą (tak samo jak zresztą poprzedniego dnia w Lidze Kobiet) powitałam biało-czerwone dekoracje i brak portretu Stalina. Był tylko wielki portret Mickiewicza i w każdym pokoju na ścianie... mały dębowy krzyż. Polonistka szkoły powitała mnie słowami takiego entuzjazmu, że mnie to zażenowało. [...] Audytorium, piękna jasna amfiteatralna sala z doskonałą akustyką. Wypełniły ją dziewczęta różnych klas, piękne, zdrowe, hoże. Słuchały znakomicie, była taka cisza, że słyszałbyś lot motyla. Zapytane potem, które z opowiadań („Pani Zosia” i „Książki”) lepiej im się podobało, krzyknęły jednym głosem: „Pani Zosia”! Gdy zapytałam, jacy pisarze obecni im się najlepiej podobają, kilka głosów w różnych punktach sali odpowiedziało: „Brandys”. – „A co Brandysa?” Odpowiedziały: „Trylogia”. Nie wiem, co to „trylogia” Brandysa, myślę, że to przerabiają w kursie szkoły, pewno sądziły, że tak wypada powiedzieć. Na pytanie: „A jeszcze kogo?” – „Gałczyńskiego” – odezwał się pojedynczy głos powitany... chóralnym śmiechem. Zapytałam, czy ten śmiech wyraża zachwyt nad poezją Gałczyńskiego, czy jej krytykę? Odpowiedziało mi dziwne, wieloznaczne milczenie, u niektórych wymowne spojrzenia i uśmiechy. Przypuszczam, że Gałczyński jest przedmiotem wielu nieporozumień, bo nie wiadomo, czy jest aż nieprzyzwoitym piewcą reżymu, czy kpi z niego pod pozorem zachwytów; nie wiem, jak uczy o nim szkoła, ja sama uważam go za genialnego, ale bezwstydnego załgańca; więc nie podjęłam tej sprawy. Potem jeszcze kilka głosów, że lubią czytać Żeromskiego, więc chwilę o Żeromskim. Kiedy pożegnawszy się z tą dwuznaczną młodością wychodziłam, usłyszałam (była to sobota 7 maja), jak nauczycielka wołała do panien: „A więc w poniedziałek proszę przyjść rano bez książek. Pójdziemy na cmentarz żołnierzy radzieckich!” Przypomniało mi się, jak w wilię strajku szkolnego 1905 koleżanka pożegnała mnie temiż słowy: „Przyjdź jutro bez książek”.
Ten cmentarz przy alei Żwirki i Wigury kosztuje pono pół miliarda złotych, Warszawa wystawiła tam obelisk 35 metrów wysokości, na którym wiecznie płonie czerwony znicz nad polską stolicą. Takie cmentarze są po wszystkich miastach, otoczone kultem i czcią oficjalną. Dzieje się to wtedy, gdy poza Powązkami Wojskowymi – dziełem pietyzmu rodzin – żadne mogiły polskie nie są uczczone, wszystko oplute, zadeptane, a żaden znicz na żadnym niebotycznym obelisku nie mówi światu, że na tej ziemi ginęły w bezprzykładnym bohaterstwie miliony Polaków.
Warszawa, 7 maja
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 2, 1950–1954; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
3 maja poszłam do Państwowej Szkoły Muzycznej nr 1, przy Marszałkowskiej 17. Zaproszono mnie tam na wieczór autorski, połączony z zakończeniem jakiegoś ich konkursu czytelniczego i otwarciem czytelni tej szkoły. Będąc bardzo zmęczona korektami Pepysa, tego samego dnia rano naszkicowałam sobie małą pogadankę o mojej pracy i o wszystkim. Wieczór wypadł nadzwyczaj przyjemnie. Ta szkoła z natury rzeczy nie przeładowana polityką jest o wiele weselsza i swobodniejsza od innych obecnych szkół. Po części oficjalnej jedna z profesorek uczelni grała na fortepianie Chopina, „Trzmiela” Rimskij-Korsakowa i „Prząśniczkę” w układzie Melcera. Grała technicznie świetnie z niezwykłą siłą, a razem czystością i precyzją. Aż dziwne, bo w uścisku ma rękę miękką jak bez kości, a przy grze – sprężystą i giętką jak damasceńska stal.
Potem był dziwny dosyć jak na wieczorną porę rodzaj przyjęcia, podano czarną kawę, ciasteczka i lody. Mały uczeń szkoły, 9-letni Dratwa (wnuk chłopa z Milejowa pod Piotrkowem, gdzie w roku 1914 nocowałam w mojej wędrówce ustanawiającej niepodległościową pocztę między Krakowem i Warszawą’) grał doskonale Mozarta. Niewątpliwie przyszły wirtuoz.
Sensacją wieczoru dla mnie było, że wszystkie przemówienia i nawet rozmowy w czasie uroczystości były arcyproustrojowe, a potem przy tym nocnym podwieczorku okazało się, że wszyscy zachwycają się tylko Parandowskim i czytają „Tygodnik Powszechny”.
Warszawa, 3 maja
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 2, 1950–1954; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Rozmową z Tulcią po śmierci Bieruta. Tulcia wraca ze szkoły jakaś ważna. Mówi do panny Hani: „Stałam w szkole półtorej godziny na warcie Bierutowskiej” – „Jak to – na warcie?” – „No, przy portrecie Bieruta”. „I pozwolono tak długo stać?” A Tulcia: „Sama się domagałam”. Panna Hania: „I ty wytrzymałaś tak długo? Przecież jak czekamy 10 minut na tramwaj, to już mówisz, że ci nogi mdleją”. Tulcia: „Zależy, przy czym się stoi”. W czasie obiadu Tulcia każe sobie otworzyć radio. Nadawali właśnie uroczystości żałobne z Moskwy. Spiker mówi, że na warcie honorowej przy trumnie Bieruta stoją: Berman, Cyrankiewicz etc. Tulcia pyta: „Czy oni także stoją na baczność?”. Anna odpowiada: „Także”. Tulcia: „Tak, im to łatwo. Ich nikt nie łaskotał i nie rozśmieszał”. Okazało się, że przez cały czas, gdy dziewczynki stały na owej warcie, chłopcy stroili miny, wykrzywiali się, a nawet łaskotali dziewczynki, by je rozśmieszyć. Na myśl o Bermanie i Cyrankiewiczu, łaskotanych przy trumnie Bieruta, do dziś nie możemy się uspokoić ze śmiechu. Dziś przy śniadaniu Tulcia rzekła raptem: „Do tej czwórki: Marks, Engels, Lenin, Stalin, ja bym jeszcze dodała Dzierżyńskiego, Kościuszkę...” Biedne dzieci!
Warszawa, 29 marca
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Rozkręca się nasza nowa akcja „Obywatelu, nie jąkać się”. Uznaliśmy, że sprawa nauczania języków obcych wymaga gruntownego prześwietlenia. Akcja chwyciła. Znajomość języków obcych jest w naszym społeczeństwie wręcz żenująca. Tak np. niemal każdemu wydaje się, że zna język rosyjski, a faktycznie licealista opuszczający szkołę jąka się, gdy ma coś powiedzieć po rosyjsku. To samo dotyczy innych języków. W Polsce nie ma ani jednej szkoły podstawowej i średniej z obcym językiem wykładowym. Nie ma też ani jednej wyższej uczelni językowej. Wiele obiecujemy sobie po tej akcji. A najważniejsze jest to, że redakcja wychodzi z coraz to nowymi pomysłami. Ogłosiliśmy też, wspólnie z „Czytelnikiem”, konkurs na reportaż pod hasłem „Nazwano ją Polska B”.
Warszawa, 23 sierpnia
Mieczysław Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.
Nasza kampania o obce języki „Obywatele, nie jąkać się” wzbudziła wielkie zainteresowanie zarówno w prasie, jak i w różnych środowiskach, i to nie tylko wśród nauczycieli szkół średnich i akademickich, ale także w miejscach, w których się nie spodziewaliśmy. W „Ursusie” dyrekcja uruchomiła pięć kursów językowych.
Warszawa, 17 września
Mieczysław Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.
Niezauważenie przez nasze władze znacznej liczby Polaków w BSSR, uporczywe nieuwzględnianie ich problemów narodowościowych jest w naszych czasach niewybaczalne. To właśnie jest przedmiotem gorących sporów podczas każdego prywatnego spotkania z przedstawicielami PRL – pisarzami, uczonymi, działaczami partyjnymi. Argumentów na obronę mamy coraz mniej (przecież nie można wiecznie powoływać się na powojenne kłopoty).
Ile będzie kosztować nasze wielkie mocarstwa zorganizowanie w tych miejscowościach na Białorusi, gdzie mieszkają Polacy, kilku polskich szkół, podobnie jak istnieją w PRL szkoły dla Białorusinów, zorganizowanie na Uniwersytecie w Grodnie odpowiedniej kadry, a przy jednym z pałaców kultury polskiego zespołu? To natychmiast zlikwidowałoby niepotrzebne napięcie w tym ważnym regionie, a i Jaruzelskiemu łatwiej byłoby bronić się przed atakami opozycji.
Z takim przesłaniem nie zwracam się do naszego kierownictwa tylko dlatego, że jesteśmy mimo wszystko prowincją, a efekty Przebudowy, która rozwija się w naszym kraju, odczuwalne są tutaj jeszcze słabo. Przynajmniej w dziedzinie ducha. Mam takie wrażenie, że wśród naszych poszczególnych, wpływowych przywódców dominuje wciąż zasada – trzymać, nie puszczać, nie pozwalać, podejrzewać i niczego nie zmieniać. […] Problem polski, wydaje mi się, wychodzi poza ramy granic państwowych i należy go rozwiązywać jak najszybciej.
Grodno, 29 kwietnia
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Zdecydowałem się siąść i napisać list-artykuł o sytuacji Polakówna Grodzieńszczyźnie do „Grodzieńskiej Prawdy”. Wciągu ostatnich15 lat od ukończenia uczelni ciągle zadaję sobie pytanie: „Jak długo jeszcze w naszym kraju będzie się deklarować jedno, a robić co innego?”. Ani jednej polskiej szkoły, ani jednej szkoły, wktórej wykładano by język polski. Mój język ojczysty nawet w mojej wsi Łosośna, co gorsze, nawet w mojej rodzinie, z której wyniosłem znajomość tego języka, umiera. 300 tys[ięcy] Polaków i żadnej walki o to, co nam gwarantuje Konstytucja, o to o co w państwie z ludzką twarzą nie trzeba walczyć. System złamał psychikę Polaków, szczególnie tych, którzy zajmują stanowiska kierownicze w aparacie na Grodzieńszczyźnie.
Władywostok, 1 maja
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
Istota nurtującego mnie problemu, a być może nie tylko mnie, polega na niedostatecznej, a dla niektórych kategorii osób na całkowitej, nieznajomości języka ojczystego w środowisku moich ziomków – Polaków, zarówno mieszkańców miasta jak i rejonów obwodu. Zawsze, gdy przyjeżdżam na urlop, coraz wyraźniej stwierdzam tendencję do zapominania języka polskiego. Odnosi się to do ludzi starszego pokolenia a także do całkowitej nieznajomości języka swoich przodków przez młodą generację.
[…]
Pytam Was, moi ziomkowie, czy na zawsze my oraz przyszłe pokolenia utracimy tę znajomość języka ojczystego, którą przekazali nam nasi przodkowie?
Obecnie cały nasz kraj przeżywa gwałtowne zmiany. Odbywa się pierestrojka nie tylko w gospodarce, lecz i w sercach i sposobie myślenia nas wszystkich. Odrzuca się wszystko, co jest obce i narzucone naszemu społeczeństwu. Wszystko robi się po to, by każdy miał poczucie, że jest gospodarzem kraju. Odbywa się walka ze zwolennikami magii cyfr, którzy prowadzili nas w ślepy zaułek oraz spryciarzami od mydlenia oczu.
[…]
Dziś należy wyrazić ubolewanie, że już od ponad czterdziestu lat, towarzysze, którzy odpowiadają za oświatę w obwodzie, zapomnieli o leninowskich nakazach dotyczących równouprawnienia języków oraz o tym, że są niedopuszczalne i niezgodne z konstytucją jakiekolwiek przywileje przywileje przyznawane poszczególnym językom. Naiwnym jest twierdzenie, że jedynie w rodzinie można zaszczepić dzieciom znajomość języka polskiego, a jego nauka w szkole jest nieobowiązkowa.
[…]
Uważam, że czas najwyższy naprawić błędy, popełnione w drugiej połowie lat czterdziestych, gdy poprzez woluntarystyczne decyzje zlikwidowano polskie szkoły w obwodzie, przez co wyrządzono szkodę nie tylko obwodowi lecz całemu krajowi.
Wynikiem tej decyzji stało się to, że dziś dla 60 tysięcy Polaków w Grodnie, tylu samo w rejonach grodzieńskim oraz werenowskim, gdzie Polacy stanowią 85% ludności, nie ma ani jednej szkoły z polskim językiem nauczania. Podobna sytuacja zaistniała również w innych rejonach.
Jeżeli wspólnym wysiłkiem wszyscy razem nie poprawimy obecnej, nienormalnej sytuacji, to jeszcze bardziej ją zwielokrotnimy i będziemy nadal płodzili nihilistów narodowych, którzy nie znają ani kultury, ani języka swojego narodu.
Takie są obecne fakty, których nie da się ukryć, chociaż już przyzwyczailiśmy się do ich omijania.
Władywostok, 20 lipca
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Miłe zdarzenie. Natasza [Gawin] razem z jej koleżanką Aliną zorganizowały w szkole nr 9 pierwszą klasę z nauczaniem języka polskiego, do której będzie chodził nasz syn Gienio, Źle, że wielu Polaków, jak opowiadała Natasza, nie chce oddać swoich dzieci do tej klasy. Motywując to tym, że mieszkają na Białorusi, a nie w Polsce, a więc, język polski, ich zdaniem, jest im niepotrzebny. Źle się również dzieje, że wśród tych co odmówili, jest wielu wykształconych ludzi, także nauczycieli tej szkoły. Bardzo boli, kiedy się to widzi i słyszy. Niestety, liczba Polaków ze zdeformowaną świadomością narodową jest ogromna. Tak właśnie ukształtował ich totalitarny reżim. Trzeba będzie długich lat, aby zrozumieli wreszcie swój nihilizm w kwestii narodowościowej.
Grodno, 24 sierpnia
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
1 września 1990 roku czworo dzieci narodowości polskiej – uczniowie klasy pierwszej – oraz ich rodzice zostali wypędzeni ze szkoły dziewięcioletniej w Wace Trockiej, chociaż przedtem dyrektor szkoły zgodził się przyjąć te dzieci do pierwszej klasy polskiej w tej szkole.
Nie bacząc na to, że 4 września br. samorząd rejonu wileńskiego, przedstawiciele Pańskiego ministerstwa i członkowie Państwowej Komisji ds. Problemów Litwy Wschodniej uznali za bezprawne i potępili to antyhumanitarne postępowanie grona pedagogów szkoły, w prasie opublikowano oświadczenie Ministerstwa Kultury i Oświaty Republiki Litewskiej, w którym winą za ten incydent obarcza się deputowanych, rodziców i polskie dzieci.
Dlatego prosimy Pana odpowiedzieć na pytanie: kto jest winien, że polskie dzieci i ich rodzice zostali 1 września br. wypędzeni ze szkoły w Wace Trockiej i kto konkretnie poniósł karę za ten incydent, który bynajmniej nie służy poprawie stosunków Litwinów i Polaków?
11 września
Dokumenty Związku Polaków na Litwie 1988–1998, red. Jan Sienkiewicz, Wilno 2003.
1 września br. czworo dzieci narodowości polskiej razem z rodzicami – po uprzednim złożeniu podań na imię dyrektora szkoły w Wace Trockiej o tym, że pragną pobierać naukę w I klasie polskiej – przybyło na uroczystość pierwszego dzwonka. Niestety, jak wiadomo, zostały brutalnie wypędzone. Okoliczności są znane. Incydent rozpatrywano 5 września na posiedzeniu Państwowej Komisji do Spraw Litwy Wschodniej, gdzie stwierdzono, że gros winy za ten incydent ponosi szkoła i apilinka w Wace Trockiej, które spowodowały tak brutalny postępek. Niestety, Ministerstwo Kultury i Oświaty Ludowej Republiki Litewskiej wydało oświadczenie wypaczające faty i na opak traktujące całe wydarzenie. Zarząd Wileńskiego Oddziału Rejonowego ZPL z wielkim oburzeniem przyjmując to do wiadomości, oświadcza co następuje:
1. Brutalny postępek ze strony pedagogów szkoły i starosty samorządu Aplinki W. Rasimavičiusa zasługuje na największe potępienie jako fakt w najwyższym stopniu niepedagogiczny, niehumanitarny i skierowany na rozpalanie waśni narodowościowych.
2. Oświadczenie Ministerstwa Kultury i Oświaty jest całkowicie antypolskie i oszczercze, dąży do poniżenia godności narodowej Polaków i ma na celu wywołanie nieprzyjaznych akcji ze strony ludności polskiej.
3. W Wace Trockiej są wszystkie warunki do otwarcia polskiej szkoły podstawowej zgodnie z życzeniami rodziców tej apilinki i polska szkoła początkowa w Wace Trockiej musi być otwarta niezwłocznie.
4. Prosimy administrację samorządu rejonu wileńskiego o wywarcie wpływu na spełnienie prawowitych żądań rodziców narodowości polskiej w Wace Trockiej i apilince.
5. Zwracamy się do władz Republiki o ukaranie osób celowo rozniecających waśnie narodowościowe.
13 września
Dokumenty Związku Polaków na Litwie 1988–1998, red. Jan Sienkiewicz, Wilno 2003.
1. Wstęp
Szkoła polska w środowisku wielokulturowym powinna skierować szczególną uwagę na nauczanie języka ojczystego, kultury i historii narodu. Nie można godzić się z miejscem, jakie szkolnictwu polskiemu wyznacza „Koncepcja oświaty Litwy” przewidująca wykładanie tylko części przedmiotów w języku ojczystym. Takie założenie jest nie do przyjęcia, jest bowiem sprzeczne z Ustawą o oświacie i Ustawą o mniejszościach narodowych, niweczy dotychczasowy stan oświaty. Nauczanie języka państwowego i języków obcych nie powinno się odbywać kosztem eliminacji niektórych przedmiotów i imprez pozalekcyjnych w języku ojczystym.
[…]
Zjazd protestuje przeciwko podjętej ostatnio decyzji Ministerstwa Kultury i Oświaty o nietłumaczeniu podręczników dla klas VII–XII na język polski. Ta pochopnie, bez konsultacji z mniejszością polską, podjęta decyzja godzi w integrację społeczeństwa, komplikuje organizację procesu dydaktycznego.
[…]
2. Wychowanie przedszkolne
Pierwsze grupy polskie w przedszkolach powstały w 1988 r. Liczba dzieci w nich wzrosła w 1990 r. do 2,5 tysiąca. Sytuacja w ostatnich dwóch latach zmieniła się na gorsze. Grupy mniejsze są łączone i dzieci znów są kierowane do grup litewskich lub rosyjskich. Aby stan rzeczy naprawić, potrzebne jest rządowe wsparcie przedszkoli i rodzin, wychowujących dzieci w domu.
3. Szkolnictwo średnie
Poczynając od roku 1989, liczba dzieci w klasach i szkołach z polskim językiem nauczania corocznie wzrastała o tysiąc i w 1993/94 roku szkolnym osiągnęła 15,5 tysiąca. Tymczasem sieć szkół jest zbyt mała, zagrożona jest budowa Szkoły im. Jana Pawła II. Wzrósł niedobór kadry pedagogicznej. Około 1/3 z ogólnej ilości 1.500 nauczycieli jest w wieku emerytalnym, a ¼ nauczycieli wykłada przedmioty w szkole niezgodnie ze swoim wykształceniem. Wielu nauczycieli niedostatecznie włada językiem nauczania. Niezbędne jest wykładanie historii Polski jako oddzielnego przedmiotu w szkole. […]
4. Studia wyższe
Państwowy Uniwersytet Wileński od roku 1993/94 wprowadził filologię polską, na którym to kierunku studiuje około 20 osób, nadal jednak nie zgadza się na wprowadzanie języka polskiego na innych żywotnie potrzebnych kierunkach w tej uczelni. Uniwersytet Pedagogiczny nadal obejmuje kształcenie zaledwie około 100 studentów – przyszłych nauczycieli. Uczelnie orientują się na wyłączne nauczanie w języku litewskim, nie dostrzegając istotnych potrzeb obywateli narodowości polskiej. W tych warunkach niezrozumiałe są dotychczasowe przeszkody w tworzeniu niepaństwowej uczelni wyższej – Uniwersytetu Polskiego w Wilnie. Zjazd apeluje do Sejmu, Rządu i społeczeństwa Republiki Litewskiej o udzielenie wszelkiego prawnego wsparcia działającego już trzeci rok w czynie społecznym i obejmującego kształceniem bez mała 200 osób Uniwersytetu Polskiego w Wilnie, zaś do wszystkich Polaków – o osobisty wkład do dzieła tworzenia uczelni.
Wilno, 19 lutego
Dokumenty Związku Polaków na Litwie 1988–1998, red. Jan Sienkiewicz, Wilno 2003.
Ministerstwo Edukacji i Nauki uważa za możliwe podjęcie budowy szkoły zgodnie z prośbą Związku Polaków na Białorusi pod następującymi warunkami:
1. Budowa szkoły powinna być wykonana przez osobę prawną Republiki Białoruś.
2. Właścicielem gmachu szkolnego powinna być osoba prawna Republiki Białoruś; może nią być Związek Polaków na Białorusi.
3. Przed rozpoczęciem budowy należy podpisać porozumienie pomiędzy właścicielem budynku średniej szkoły i Komitetem Wykonawczym Rady Miejskiej w Grodnie, w którym muszą być uwzględnione następujące zastrzeżenia: - po zakończeniu budowy szkoły właściciel przekazuje ją w nieodpłatną dzierżawę Grodzieńskiemu Miejskiemu Wydziałowi Edukacji, który będzie zapewniał działalność szkoły; - szkoła będzie działać zgodnie z Konstytucją Republiki Białoruś, Ustawą Republiki Białoruś o edukacji w Republice Białoruś, a także innymi prawnymi oraz normatywnymi aktami, które regulują działalność szkół średnich na terenie Republiki Białoruś.
Grodno, 3 sierpnia
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
W historii każdego narodu następują takie chwile, które decydują o jego przyszłości. Taka chwila właśnie nadeszła dla nas, Polaków mieszkających na Białorusi. Budowa pierwszej szkoły polskiej na terytorium Białorusi jest świadectwem tego, że proces naszego wynaradawiania został przerwany. Nie zmarnujmy tej szansy, wykorzystajmy ją w procesie naszego odradzania narodowego. Dajmy tą budową przykład innym Polakom zamieszkałym na Białorusi. Pokażmy, jak należy dbać o swoją kulturę i walczyć o swoje prawa.
Czterdzieści siedem lat temu władze komunistyczne, zamykając ostatnią szkołę polską na Białorusi, myślały, że raz na zawsze rozwiążą problem polski na tej ziemi. […]
Szanowni Państwo, po czterdziestu siedmiu latach nieobecności szkoła polska do nas wraca. Ten powrót można nazwać powrotem do normalności. Prośmy Boga, żeby trwał wiecznie. W następnym roku w tej szkole rozpoczną naukę dzieci, których rodzice nie zawsze umieją rozmawiać po polsku, jednak rodzice ci na własnym losie poznali, co znaczy być pozbawionym swojej mowy i szkoły narodowej. Dajmy szansę ich dzieciom. Niech staną się spadkobiercami bogatej spuścizny polskiej. Wielka szkoda, że wielu Polaków, którzy o tym dniu marzyli i dla niego gotowi byli ponieść największą ofiarę – życie, nie ma dziś wśród nas.
Ten dzień wejdzie do historii naszego odrodzenia narodowego. Ta szkoła to tylko pierwsza jaskółka, a jak wiemy, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Więc zdajmy sobie sprawę z tego, że przed nami i naszymi dziećmi jeszcze daleka i trudna droga, którą musimy przejść.
Grodno, 24 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
To się pierwszy raz w życiu mi zdarzyło, patrzeć jak dzieci własnymi rączkami wmurowały kamień węgielny. O wiele ważniejsze są te kamienie węgielne, które będziemy budować w naszych sercach. Wierzę gorąco, że to będzie kamień pod przyszły rozwój inteligencji polskiej na Białorusi. Mało tego. Będzie to kamień węgielny pod przyszłą rzetelną przyjaźń narodów polskiego i białoruskiego.
Grodno, 24 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Jesteśmy świadomi, że budowa polskiej szkoły czyni proces odrodzenia społeczeństwa polskiego na tych terenach nieodwracalnym. Uświadamiamy sobie, że na fundament tej szkoły złożą się nasza wiara katolicka i tradycje chrześcijańskie jako podstawy tożsamości narodowej oraz systematyczne wspieranie Macierzy… Dołożymy swych starań do wychowania naszych dzieci na ludzi wykształconych i szlachetnych, dobrych obywateli, prawdziwych katolików i Polaków, tworzących demokratyczną Europę XXI wieku.
Grodno, 24 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Wszyscy chcemy, żeby nowa polska szkoła była nowoczesną, dobrą szkołą, z wysokim poziomem nauczania. Aby służyła wychowaniu młodego pokolenia Polaków na Białorusi w duchu wartości narodowych i chrześcijańskich. I jak zawsze w przełomowych momentach życia nasze myśli zwracamy ku Bogu, w Nim szukając wsparcia i umocnienia.
Grodno, 21 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Przed przyjazdem do Grodna byłem na otwarciu białoruskiej szkoły we wsi Kleszczele na Białostocczyźnie. A teraz jesteśmy świadkami otwarcia polskiej szkoły w Grodnie. Chciałbym, aby te obiekty stanowiły przykład wyjątkowej przyjaźni między narodami białoruskim i polskim. Uważam, że powstanie tych szkół wniosły swój znaczny wkład mniejszości narodowe – Białorusinów w Polsce, a Polaków na Białorusi. Dzisiaj widziałem, jak świeciły się radością oczy dziatwy, rodziców, nauczycieli i działaczy, którzy byli w białoruskiej szkole w Polsce. Obecnie jestem świadkiem wspaniałego, radosnego nastroju dzieci i nauczycieli, którzy będą żyć i pracować tu w Grodnie, w tej szkole. Chciałbym życzyć, aby stała się ona wspaniałym źródłem pomyślności i szczęścia dla uczniów, aby to było miejsce twórczych sukcesów nauczycieli tu pracujących. Osobiście bardzo chcę, żeby ta szkoła stała się przykładem wspaniałych, przyjaznych stosunków między naszymi narodami i naszymi państwami.
Grodno, 21 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Myślę, że to jest bardzo symboliczne wydarzenie. Pokazuje ono, jak bliskie są nasze narody, jak bliskie są nasze państwa, jak mądrze powinniśmy siebie traktować. Oczywiście, ta okazja, z powodu której spotykamy się w Grodnie, ma zupełnie wyjątkowy wymiar. Dokonujemy otwarcia pierwszej polskiej szkoły na Białorusi. W ten sposób setki młodych Polaków – obywateli Białorusi – zyskają pełne warunki do uczenia się języka swoich ojców i dziadów, do podtrzymywania swoich więzi kulturalnych z tradycją polską. Chciałbym bardzo serdecznie podziękować wszystkim tym ludziom, którzy z tą inicjatywą wystąpili i potrafili ją wprowadzić w życie. Wyrazy szacunku kieruję do Związku Polaków na Białorusi, do pana prezesa Tadeusza Gawina. Dziękuję władzom Białorusi za wsparcie tej idei. Dziękuję wszystkim, którzy tu pracowali. Zarówno tym, którzy pracowali w przedsiębiorstwach budowlanych, jak i młodym ludziom, rodzicom, którzy włożyli wiele swej pracy w ten budynek. Jestem pewien, że w ten sposób – dając wyraz naszego wzajemnego szacunku, respektowania praw i wolności ludzkiej oraz obywatelskiej, respektowania praw mniejszości narodowych w naszych krajach – najlepiej służymy naszym państwom, współpracy między naszymi narodami. Nauczycielom raz dzieciom, którzy rozpoczynają naukę w tej szkole, życzę, aby lata spędzone tutaj były ważnymi latami w ich życiu, aby przyniosły im wiele satysfakcji.
Chciałbym skorzystać z okazji, aby wnieść swój drobny wkład do wyposażenia szkoły. Chcę przekazać kierownictwu szkoły zestaw książek do biblioteki, zestaw kaset wideo, które mogą być wykorzystywane w trakcie lekcji, i te dary, które przygotowały organizacje społeczne, w tym Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Te środki, uzupełniając wkład „Wspólnoty Polskiej”, stworzą, jak sądzę, dobre warunki do funkcjonowania tej szkoły. Chciałbym wnieść swój osobisty element. Mam nadzieję, że do tej szkoły trafią w przyszłości dzieci moich krewniaków mieszkających tutaj, w Grodnie.
Grodno, 21 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Przypadł mi w udziale, jako reprezentantowi „Wspólnoty Polskiej”, pełniącej funkcję inwestora, zaszczyt wręczenia dokumentu przekazania kompleksu zabudowań szkolnych położonych w dzielnicy Dziewiatówka, w Grodnie. Akt ten, któryśmy wspólnie z prezesem Tadeuszem Gawinem dzisiaj podpisali, brzmi następująco:
„W celu udzielenia pomocy rodakom i ich dzieciom zamieszkałym w Grodnie w rozwijaniu polskiej kultury narodowej, Stowarzyszenie «Wspólnota Polska», działając na podstawie podpisanych porozumień z dnia 11 sierpnia 1995 roku i z dnia 10 maja 1996 roku, przekazuje uroczyście w obecności Premiera Republiki Białoruś, pana Michała Czygira oraz Premiera Rzeczypospolitej Polskiej, pana Włodzimierza Cimoszewicza, w dniu 21 września 1996 roku na rzecz Związku Polaków na Białorusi kompleks zabudowań o powierzchni ogólnej 9,487 m², położonych w Grodnie, w dzielnicy Dziewiatówka, wybudowanych z dotacji Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z przeznaczeniem na utworzenie szkoły średniej z polskim językiem wykładowym”. Akt ten pozwalam sobie, panie prezesie, panu wręczyć”. […]
Widzę w tym polityczną wolę wspólnego realizowania podstawowych praw człowieka, w tym niezbywalnego prawa rodziców do wychowywania dzieci we własnym języku i zwyczaju, we własnej kulturze i religii, i w ten sposób podania sobie ręki poprzez granicę. Bardzo panom premierom za to dziękuję w nadziei zresztą, że jest to szkoła pierwsza, ale nie ostatnia.
Grodno, 21 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Przed chwilą przejąłem z rąk pana prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” dokumenty świadczące o tym, że dzisiaj, dnia 21 września roku pańskiego 1996, my, Polacy w Grodnie, otrzymujemy w darze od narodu polskiego pierwszą Polską Szkołę na Białorusi. Dzisiejsza uroczystość jest uwieńczeniem kilku lat walki działaczy Związku Polaków o uznanie naszego prawa do kształcenia dzieci w ojczystym języku i kolejnych kilku lat zabiegów i ciężkiej pracy, aby zrealizowało się marzenie o polskiej szkole. Myślę, że będę wyrazicielem głębokiego przekonania wszystkich tu obecnych, jeśli powiem, że ten dzień wejdzie do historii naszego odrodzenia narodowego, ponieważ kończy on długą, czterdzieści osiem lat trwającą przerwę w działalności szkoły polskiej na Białorusi. Udało nam się związać nić polskiego szkolnictwa na tych ziemiach, dramatycznie przerwaną w okresie stalinowskiego terroru. Ta szkoła jest w naszym odczuciu symbolicznym pomnikiem wzniesionym przez współczesne pokolenie tym wszystkim naszym rodakom, którzy za czasów represji stalinowskich i rządów sowieckich byli poniżani, prześladowani, zsyłani na Syberię i do Kazachstanu, mordowani – tylko za to, że byli Polakami. To odczucie, chociaż nie wyrażone w słowach, odczytujemy w postawie naszych rodaków, żyjących na Białorusi, w Macierzy i rozrzuconych po całym świecie, ale przy jej tworzeniu zjednoczonych wspólnym wysiłkiem. Myślę, że nie jest ono obce także naszym przyjaciołom Białorusinom, których historia, podobnie jak nas, ciężko doświadczyła. […]
Chciałbym w imieniu społeczności polskiej wyrazić pod adresem pana premiera Republiki Białoruś nasze gorące życzenie, aby nic nie stanęło na przeszkodzie spełnienia danej nam obietnicy wybudowania kolejnej polskiej szkoły w Grodnie, na osiedlu Wiszniewiec. Jestem głęboko przekonany, że uroczystości takie jak dzisiejsza dobrze służą sprawie zbliżenia naszych narodów. Teraz, zgodnie z umową podpisaną władzami Grodna, w imieniu Związku Polaków przekazuję na ręce pani dyrektor Reginy Guleckiej dokumenty świadczące o tym, że od tej chwili ten piękny budynek przechodzi w bezpłatne użytkowanie dla celów polskiej szkoły średniej w Grodnie. Niech dobrze służy polskim dzieciom!
Grodno, 21 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Zapewniam, że zarówno ja, jak i wszyscy nauczyciele, którzy zdecydowali się na niełatwą pracę w tej unikalnej placówce, dołożymy wszelkich starań, aby ta szkoła pełna była dziecięcego uśmiechu i radości. Obok doskonałego opanowania języka polskiego jako narodowego i języka białoruskiego jako urzędowego, szkoła będzie nauczać języków obcych dla rozwijających się kontaktów międzynarodowych.
Będziemy dążyć, by w szkole panowała sprawiedliwość, szczerość, prawdomówność, sumienność i inne cnoty chrześcijańskie, które czynią człowieka szczęśliwym.
Grodno, 21 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Szanowni Przyjaciele!
Prezydium Rady Najwyższej Republiki Białoruś serdecznie pozdrawia Was z okazji otwarcia pierwszej w Republice Białoruś ogólnokształcącej szkoły z polskim językiem nauczania.
Historia ściśle związała naród białoruski i polski. W ciągu stuleci, mimo częstych zmian państwowych granic i warunków politycznych, Białorusini i Polacy żyli razem, szanując swój język, kulturalne i narodowe tradycje. Dzisiaj to wzajemne poszanowanie podniesiono do rangi polityki państwowej i sam fakt otwarcia waszej szkoły stanowi jaskrawe potwierdzenie realizacji tej polityki.
Mamy nadzieję, że młoda kadra pedagogiczna weźmie wszystko co najlepsze z bogatego doświadczenia białoruskiej oraz polskiej szkoły, z natchnieniem i oddaniem będzie pracować nad kształceniem i wychowaniem młodego pokolenia.
Życzymy wam wszystkim dobrego zdrowia, szczęścia, dobrobytu, a przyszłym abiturientom szkoły, aby zostali wysoko wykształconymi ludźmi, wykwalifikowanymi specjalistami i wnieśli swój wkład w sprawę kształtowania państwowości Białorusi.
Grodno, 21 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Szanowny Panie Prezesie, Drodzy Rodacy,
Z ogromną radością i wzruszeniem pragniemy przesłać Wam tą drogą w imieniu Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego i Macierzy najserdeczniejsze gratulacje z okazji otwarcia pierwszej polskiej szkoły w Grodnie. W tej uroczystej chwili jesteśmy, pomimo znacznej odległości, razem z Wami.
Cieszymy się, że polskie dzieci z Grodna będą miały możliwość zdobywania wiedzy w ojczystym języku, będą mogły pielęgnować ojczystą mowę i kulturę przodków.
Wierzymy, że w niedługim czasie i w innych miejscowościach powstaną dalsze polskie szkoły, czego Wam z całego serca życzymy.
Żałujemy bardzo, że nie możemy w tej historycznej chwili być osobiście razem z Wami w Grodnie z powodu aktualnie innych obowiązków.
Mamy jednak nadzieję, że nasza wzajemna współpraca ożywiona niedawno na Gorolskim Święcie, na Zaolziu, będzie kontynuowana i będzie się dalej rozwijać.
Życzymy dyrekcji nowej szkoły, wszystkim pedagogom oraz młodzieży polskiej w Grodnie i na Białorusi wielu sukcesów i satysfakcji w zdobywaniu wiedzy, w pielęgnowaniu i rozwijaniu ojczystej kultury. Niech również poprzez działania Polaków poza granicami Ojczyzny rośnie znaczenie naszej wspólnej Macierzy, Rzeczypospolitej Polskiej.
21 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Szanowna Pani Dyrektor,
Dzieląc radość z Polakami na Białorusi z naszego wspólnego dzieła, jakim jest powstanie i otwarcie pierwszej polskiej szkoły w Grodnie, pragnę złożyć Pani i całemu gronu nauczycielskiemu życzenia sukcesów w odpowiedzialnej i trudnej pracy pedagogicznej.
Żywię gorące przekonanie, że dzieci i młodzież pod Waszą opieką będą uczyły się w tej pięknej szkole dobrze i chętnie.
W przyszłości ci młodzi wykształceni ludzie, zachowując tożsamość narodową, będą decydowali o pozycji Polaków na Białorusi.
Wierzę, że wspólna Pani praca ze Związkiem Polaków na rzecz odrodzenia szkolnictwa i oświaty polskiej na Białorusi doprowadzi pierwszą polską szkołę w grodzie nad Niemnem do wysokiej pozycji w strukturze szkolnictwa białoruskiego.
Jednocześnie korzystając z tej okazji, chciałbym prosić Panią o przekazanie moich najserdeczniejszych życzeń sukcesów w nauce, satysfakcji z niej i radości z pobytu w szkole wszystkim uczniom, którzy dzisiaj rozpoczynają naukę w polskiej szkole. Szczególnie zaś wyrazy szacunku i podziękowania proszę przekazać rodzicom tych uczniów za ich trwanie w polskości i decyzję o posłaniu dzieci do naszej szkoły.
21 września
Ryszard Karaczun, Odrodzona szkoła, Grodno 1998.
Konferencja „Polskie dziecko – w polskiej szkole” nawołuje rodziców, aby nie ulegali kłamliwej agitacji zwolenników lituanizowania oświaty mniejszości narodowych, gdyż ich argumenty mijają się z faktami i realiami życia, zagrażają zdrowemu rozwojowi intelektualnemu dziecka. To nie dobro polskiego dziecka mają na celu ci agitatorzy, lecz przymusową asymilację i lituanizację.
[…]
Szkolnictwo polskie na Litwie zapewnia duże możliwości dalszego pobierania nauki i ma wiele zalet, których nie posiada szkoła litewska.
Apelujemy do Was, rodzice Polacy, o posyłanie dzieci do szkół polskich. Dzięki temu będziecie mogli je wychowywać, bez poddawania niepotrzebnym stresom, na godnych obywateli Państwa Litewskiego. Dzięki temu będą miały o wiele szerszy wybór po ukończeniu szkoły średniej. Dzięki temu nigdy nie będą miały do Was pretensji, że podjęliście za nich niesłuszną decyzję, kiedy one same nie były jeszcze dostatecznie dojrzałe, by decydować samodzielnie.
Wilno, 13 czerwca
Dokumenty Związku Polaków na Litwie 1988–1998, red. Jan Sienkiewicz, Wilno 2003.
Zjazd ZPL apeluje do Prezydenta, Sejmu, Rządu, Ministerstwa, Oświaty i Nauki RL, do administracji powiatu wileńskiego o traktowanie szkolnictwa polskiego na Litwie jako ważnego środka rozwoju gospodarki i kultury naszego kraju, dowód zachowania wielowiekowych tradycji tolerancji i poszanowania praw różnych narodowości w Państwie Litewskim. W tym celu prosimy:
1. Dokonać rewizji uchwalonego przez poprzedni rząd „Programu socjalnego rozwoju Litwy Wschodniej na lata 1996–2000” w części szkolnictwa, przewidując w nim konkretną i jednakową troskę o wszystkie, a nie tylko o litewskie szkoły Wileńszczyzny: na zawsze wyrzec się haniebnej praktyki odgórnego otwierania na siłę litewskich szkół i klas w miejscowościach zwartego zamieszkania ludności polskiej;
2. Zaniechać działań władz centralnych skierowanych na ograniczenie praw samorządów Wileńszczyzny do decydowania o sprawach szkolnictwa na własnym terenie, zaprzestać stosowania taktyki pomawiania pracowników samorządów, dyrektorów szkół oraz nauczycieli o nastroje antypaństwowe, wychodząc z założenia, że Państwo Litewskie powinno troszczyć się jednakowo o wszystkich obywateli, a nie tylko o Litwinów;
[…]
Żywimy nadzieję, że nasz Apel o zachowanie i rozwijanie polskiego szkolnictwa na Litwie zostanie usłyszany również przez Polonię świata, którą prosimy w miarę możliwości wesprzeć polskie szkolnictwo na Litwie.
Wilno, 18 kwietnia
Dokumenty Związku Polaków na Litwie 1988–1998, red. Jan Sienkiewicz, Wilno 2003.