Od wczesnego ranka w dniu 22 VII na ulicach zgromadziły się szerokie rzesze ludzi, którzy w nastroju świątecznym spacerowali słuchając muzyki i kazania ks. płk. Ławrynowicza, kapelana Wojska Polskiego Garnizonu Łódzkiego, nadawanego przez głośniki radiowe. Szczególnie charakterystycznym było popołudnie. Ulica Piotrkowska i wszystkie place publiczne m. Łodzi, udekorowane barwami narodowymi i portretami dostojników państwowych, stały się zbiorowiskiem dziesiątek tysięcy mieszkańców, którzy entuzjastycznie oklaskiwali różnego rodzaju występy artystyczne, urządzane przez kluby świetlicowe młodzieży polskiej, odbywające się na wolnym powietrzu. Szczególnie z wielkim zadowoleniem witano przejeżdżające samochody różnych zespołów pracy, na których urządzone wykresy i pokazy przedstawiały wyniki osiągniętej produkcji ekonomicznej i zdobyczy Demokracji Polskiej. Nie brak było szerokich tłumów na wszystkich boiskach sportowych i gdzie odbywały się rewie sportu: zawody piłkarskie, kolarskie, lekkoatletyczne i inne. Parki w mieście Łodzi wypełnione młodzieżą stały się wielką salą tańca, w których odbywały się zabawy taneczne do późnej nocy. W godzinach wieczornych wyświetlano w różnych zakątkach miasta filmy na wolnym powietrzu, które były zakończeniem uroczystości.
Łódź, 22 lipca
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Specjalną uwagę zwraca symboliczna grupa przedstawiająca łączność ruchu sportowego z masami pracującymi miast i wsi w walce o pokój. Między robotnikiem, chłopem i sportowcem umieszczony jest glob ziemski, stojąca na nim kobieta symbolizuje pokój, z rąk jej przed trybuną ulatuje w górę biały gołąb.
Warszawa, 1 maja
„Życie Warszawy”, 2 maja 1950, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Dwa tygodrie temu Polska zdobyła mistrzostwo Europy, pięciu jej zawodników kolejno zwyciężało, w tym, zdaje się, trzech w walce z Rosjanami. Dwu tylko zawodników radzieckich odniosło sukcesy, a w tym żaden Rosjanin, jeden był Łotysz, drugi Armeńczyk. Ale nie to jest ważne. Tylko że trudno opisać, choćby tylko uchem chwytany, nastrój sali. Entuzjazm dla zawodników polskich wyrażany krzykiem i oklaskami można tylko porównać do huku morza w czasie sztormu. To było ogłuszające. A kiedy po piątym zwycięstwie wielotysięczny tłum zaczął gromowym głosem „Jeszcze Polska nie zginęła” – i śpiewał, jak my nigdy nie śpiewamy – łzy pociekły mi z oczu i na usta cisnęły się słowa: „A kiedy śpiewa chór, drży serce wroga”. Zrozumiałam, że to „pod boks” naród odkuwa się za wszystkie swoje upokorzenia. Śmieszne, ale to była wielka manifestacja patriotyczna. [...]
Później mówiono, że „owacyjne” wykrzykiwania pod adresem zawodników radzieckich (przez spikerów) – zachęcały naszych: „Bij go w Jałtę! Bij go w przyjaźń”. Tak to się mści wszystko co narzucone. A jakże piękna mogłaby być ta nasza przyjaźń z Rosją!
Warszawa, 7 czerwca
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 2, 1950–1954; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Kolarski Wyścig Pokoju okropnie szowinistyczny: Polacy, przygotowani jak zawodowcy, wygrali w cuglach (choć regulamin faworyzował zespoły, a krzywdził wielkie indywidualności, jak młody Francuz, co jechał szybciej od Szurkowskiego). Ale jakże idiotycznie pisze prasa, bez przerwy podkreślając „ofiarny trud” i „wytrwałą, pełną wyrzeczeń pracę” polskich kolarzy. A wiec sport to już nie zabawa, lecz również „ofiara” i „trud”. Jakież to sowieckie, aż się rzygać chce!
Warszawa, 28 maja
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.