Kraków przemienił się w jeden wielki obóz legionowy. Jeszcze nie ma dużego zjazdu, a już hasła, pod którymi został zwołany, górują nad całym miastem. [...] Legioniści stali się panami miasta. Siwe czapki legionowe, które przywdziali wszyscy uprawnieni, witane są wszędzie entuzjastycznie. Pieśń legionowa brzmi ze wszystkich kwater. Brać upaja się szałem powitania i serdeczności koleżeńskiej, przenosi się na ulice, aż huczą stare mury dostojnego miasta.
Kraków tej nocy nie śpi. Któż mógłby spać, gdy czasu nie starczy na to, aby się ze wszystkimi najserdeczniejszymi zobaczyć i nacieszyć nimi. To nie tylko Legiony szalały z radości z okazji swego jubileuszu. Mury miasta trzęsą się od radosnych okrzyków, a mieszkańcy jego przeżywają najmilsze swoje wspomnienia z czasów niezapomnianych Oleandrów [miejsce, z którego wyruszyła Pierwsza Kompania]. [...]
Generał Łuczyński po oddaniu hołdu Wielkiemu Marszałkowi i po 5-minutowym milczeniu zaczął czytać słowa Komendanta: „Musimy czuwać i być gotowi do odparcia każdego zamachu na naszą Ojczyznę...”. Jakby zza grobu Wielki Marszałek rzucił wezwanie do narodu.
Kraków, 5 sierpnia
„Kurier Poranny” nr 215, z 6 sierpnia 1939.
Z trudem dobijamy się na nasze miejsce na Błoniach. Stoimy wszyscy w formie olbrzymiego prostokąta. Na wprost od Oleandrów ołtarz, obok niego las pocztów sztandarowych, chyba ponad 2000. Przed ołtarzem mównica, a przed nią podium, gdzie zasiądzie Marszałek [Edward Rydz-Śmigły]. Przy dochodzeniu na nasze miejsce (5 pułk piechoty Legionów) ścisk olbrzymi, nie sposób się dopchać. Piekielne gorąco (ponad 36°) [...]. Kobiety mdleją w tym ścisku i gorącu, niejednego ze starych legionistów cucą także.
Kraków, 6 sierpnia
Stefan Rowecki, Wspomnienia i notatki autobiograficzne 1906–1939, Warszawa 1988.
Gdy w czasach dzisiejszych słowa pokój i wojna na przemian są na ustach świata — to my stwierdzamy: cenimy i szanujemy pokój tak jak inne narody, ale nie ma takiej mocy, która by nas przekonała, że pokój to jest takie słowo, które dla jednych oznacza brać, a dla drugich dawać. Nie żywimy w stosunku do nikogo agresywnych zamiarów, co jest chyba jasnym i nie ulega wątpliwości, tak samo jak nie ulega wątpliwości, że przeciwstawimy się wszystkimi środkami, bez reszty, każdej próbie bezpośredniego lub pośredniego naruszenia interesów, praw i godności naszego państwa.
Kraków, 6 sierpnia
„Ilustrowany Kurier Codzienny” nr 217, z 8 sierpnia 1939.
Wkrótce zaczęła się defilada, trwająca ponad dwie godziny. [...] Lunął deszcz. Gdy mijaliśmy Kraków, w drodze jeszcze na Wawel do przedefilowania przed kryptą Wielkiego Marszałka, entuzjazm tłumów na ulicach sięgnął zenitu. Starsze panie i dziewczęta, starcy i młodzi chłopcy, bez względu na ulewę, stali nieosłonięci na ulicach, i to godzinami, i pełni radości, entuzjazmu, choć zmoczeni i na pewno głodni, wiwatowali bez przerwy na cześć przechodzących. [...] Naprawdę nie jestem wrażliwy, ale parę razy łzy zakręciły mi się w oczach i byłyby poleciały, żeby nie siła woli.
Kraków, 6 sierpnia
Stefan Rowecki, Wspomnienia i notatki autobiograficzne 1906–1939, Warszawa 1988.