Piąta rano. Od świtu dzień rozpoczął się szczególnie. Wyjazd karetką więzienną w celkach (straszne!). Przywieziono [nas] gdzieś do lasu; coś w rodzaju letniska. Tu szczegółowa rewizja. Zabrano [mi] zegarek, na którym była godzina 6.30 (8.30). Pytano mnie o obrączkę [...]. Zabrano ruble, pas główny, scyzoryk [...].
Katyń, 9 kwietnia
Pamiętniki znalezione w Katyniu, przedm. Janusz Zawodny, Paryż 1989.
Ostatniej nocy przeżyliśmy kilka godzin śmiertelnego strachu. Około jedenastej grupa hitlerowskich żandarmów wpadła do pokoju, w którym akurat odbywał zebranie nasz komitet domowy. Niemcy zrewidowali mężczyzn, zabrali im wszystkie pieniądze, jakie przy nich znaleźli, po czym kazali rozbierać się kobietom w nadziei, że znajdą ukryte brylanty. Nasza sublokatorka, pani R., protestowała odważnie, oświadczając, że nie rozbierze się przy mężczyznach. Dostała za to mocny cios w twarz i została przeszukana jeszcze bardziej brutalnie niż pozostałe kobiety. Trzymano je nagie przez ponad dwie godziny, hitlerowcy przykładali im rewolwery do piersi i intymnych części ciała strasząc, że zastrzelą je wszystkie, jeśli nie oddadzą dolarów i brylantów. Bestie wyszły dopiero o 2 rano zabierając łup składający się z kilku zegarków, paru lichych pierścionków i niewielkiej sumy polskich złotych. Nie znaleźli ani brylantów, ani dolarów. Mieszkańcy getta co noc spodziewają się takich napaści, ale zebrania komitetów domowych odbywają się nadal.
Warszawa, 10 stycznia
Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tł. Maria Salapska, Warszawa 1983.
Przyszedł do nas z Południowej Zelman, byliśmy bardzo ciekaw[i] poco on idzie. Mówił, że z Bielin przyjechał ktoś na rowerze i powiedział żeby sprzątnąć lepszą bieliznę i ubranie, bo Żandarmerja ma jeszcze tu być. Jeszcze w jego obecności sprzątnęliśmy lepsze rzeczy. Ja wychodziłem kilka razy patrzeć czy jeszcze nie jadą, ale nie było ich widać. Na wsi panowała okropna panika, jakby mieli nadjechać bandyci. Wtem już przyjechali, najprzód zrobili rewizje u jednego gospodarza i odjechali. Gdy byli już blisko nas to myślałem że, serce mi wyskoczy, tak mi biło, ale Dzięki Bogu że, Żandarmerja nie wstąpiła do nas bo pewno mieli u nas być. Ale ja mówiłem że, jak będą jechać z powrotem to wstąpią. Byliśmy tak przelęknięci że, nie wiedzieliśmy co się z nami dzieje. Gdy Żandarmerja jechała z powrotem, również nie wstąpiła. Ja zaraz poszedłem za nimi czy gdzie nie wstępują. Wstąpili u tych co byli rano. Czy co zarekwirowali tego nie mogę powiedzieć bo nie wiem.
Krajno, pow. kielecki, 17 czerwca
Pamiętnik Dawida Rubinowicza, Warszawa 2005.
Ktoś mi powiedział, że komitet od kontyngentu i Niemiec będą robili rewizje za zbożem. Może za godzinę zaczęli robić rewizje. Ja poszedłem do śniegu. Robiąc przy śniegu jakiś chłopak mi powiedział, że ten Niemiec weszedł do jednego Żydka, wszystkich wygonił i kazał wrzucać śnieg do domu bo jest brudno. Ja nie dowierzałem, na wieczór tam poszedłem, tom się przekonał, że jest prawda co on mówił mi rano. Że byli pełno w lęku i w trwodze, to każdy sobie może pomyśleć. On tu był u tego Żydka, jego syn został zastrzelony.
Krajno, pow. kielecki, 8 lutego
Pamiętnik Dawida Rubinowicza, Warszawa 2005.
Gdy zjadłem obiad przyszedł stróż, żeby iść do śniegu za szkołę, no i poszedłem. Wstąpiłem u innego Żydka czy idą do śniegu. Gdy ja wchodziłem to inny Niemiec z komitetem wychodzili. Gdy wszedłem to mieszkanie było nie do poznania tak była przeprowadzona rewizja. Dostali wszyscy, to rzecz oczywista. Gospodarza domu nie było, bo był u śniegu, więc poszli tam do niego, dostał porządnie i ostrzygli mu brodę. U śniegu robiliśmy do wieczora. Akurat tatuś jechał z Kielc, jak Niemiec i komitet weszli do nas. Nie przeprowadzili tak ścisłej rewizji. Wychodząc kazali sobie dać na kolacje dwie kury, a jeden z komitetu kazał sobie da[ć] butelkę wódki. Musieliśmy dać wódki i jedną tylko kurę.
Krajno, pow. kielecki, 9 lutego
Pamiętnik Dawida Rubinowicza, Warszawa 2005.
Żandarmerja i policja przyjechała [...]. Nie wiedzieliśmy po co przyjechali. Będąc w okropnej trwodze czekaliśmy jakiejś chwili, nie wiedząc jakiej. Co chwila wychodziłem przed bramę, na tak cicho jak by wszyscy wymarli, tylko Żandarmi się przechadzali. Stojąc przed bramą dowiedziałem się, że robią rewizje u Żydów. Na ulice nie miałem odwagi wyjść. Gdy zrobili rewizje u kilku Żydów znajdując różne towary to kilku ich odjechało a resztę jeszcze zostało. Szukając jeszcze z godzinę ci również odjechali. U tych co znaleźli różne towary paskarskie to zaprowadzili do aresztu. Zkonfiskowane towary zabrali na ciężarowe auto, nie bałamucąc długo nazad powrócili. Tych zaaresztowanych zabrali do Bielin.
Bodzentyn, pow. kielecki, 23 marca
Pamiętnik Dawida Rubinowicza, Warszawa 2005.
Zaraz z rana dowiedziałem się, że Żandarmerja przyjechała i robią rewizje u Żydków, a troje z jednego domu zabrali. Teraz robią rewizje u innych. U jednego krawca znaleźli bardzo dużo towarów i dwadzieścia futer zakopiańskich, a jego zaraz zabrali. Zrobili rewizje u kilkunastu Żydów zabierając dużo towarów. Zrobili rewizje u sąsiada, zabrali mu wszystko co tylko posiadał, nawet brudną bieliznę, użytkowane ubranie również zabrali. Pozabierali rzeczy wcale nie paskarskie. Lękaliśmy się bardzo żeby czasem do nas nie weszli, tatuś wyszedł z domu ale i tak się lękamy chociaż my nic nie mamy ale u wujka coś by się znalazło. Ale Bóg dał, że od sąsiada wyszli a do nas nie weszli. [...] Skończywszy rewizje u wszystkich to przyjechały furmanki po ten towar. Ten towar ładowali kilka godzin. Ja patrzałem jak ten obóz wyrusza. 5 fur było towaru, różnego! [...] Miasteczko jest teraz w okropnym nastroju, bo gdzież to żeby ciągle były rewizje u Żydów i zawsze znajdują paskarskie towary u nich.
Bodzentyn, 14 kwietnia
Pamiętnik Dawida Rubinowicza, Warszawa 2005.
Wieczorem wizyta Bohdana Skąpskiego, kierownika Instytutu Prymasowskiego na Jasnej Górze, który opowiadał o dokonanej [22 lipca] rewizji. Odbyła się ona w sposób brutalny z użyciem pałek gumowych przez milicję, która przyjechała na trzech samochodach ciężarowych. Skąpski był bardzo wzburzony i domagał się jakiejś reakcji na to z mojej strony. […] wyraziłem obawę, że będą jeszcze dalsze akty podobnego rodzaju.
— Jakie jest z tego wyjście? — zapytywał Skąpski.
— Zależy to od ks. Prymasa — odpowiedziałem — zależy od tego, by w jakiś sposób liczyć się z władzą ludową i unikać niepotrzebnych zadrażnień.
Zwróciłem uwagę, że Kościół na skutek błędnych rachub politycznych i na skutek akcji nacisku społecznego, czym się wielu biskupów powoduje — może wiele stracić ze zdobyczy otrzymanych w Październiku. Rząd jest bezwzględny i nie będzie się liczył ani z opinią społeczną wewnątrz kraju, ani z opinią zagranicy i postąpi brutalnie, odbierając Kościołowi jego najważniejsze dziedziny pracy. Nikt się o to nie upomni w sposób skuteczny, bo na taką skuteczność nie ma miejsca.
Warszawa, 24 lipca
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Niniejszym stwierdzam, iż w dniu 16.03. 1977 r. przy przeszukiwaniu dokonanym u Lecha Raczaka zabrałam następujące przedmioty:
1. „Taniec śmierci i pomyślności” - St. Barańczak (1 kartka);
2. „Dezorientujący przewodnik po Berkeley” (2 kartki);
3. Grochowiak - „Epigramy poważne” (4 kartki);
4. Konwicki - „Nic albo nic” (1 kartka);
5. Tekst zaczynający się od słów: „Pluskwą jestem” (1 kartka);
6. Tekst zaczynający się od słów: „Zrozumieliśmy, że jesteśmy” (1 kartka);
Poznań, 16 marca
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Niniejszym stwierdzam, iż w dniu 16.03.1977 r. przy przeszukaniu dokonanym u Romana Radomskiego zabrałem następujące przedmioty:
1. George Orwell - „Animal Farm”;
2. Umberto Silva – „Ideologia e arte del fascismo”;
3. Kartka z zapiskiem;
4. „Rozmówki polskie” nr 8.
Poznań, 16 marca
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Teatrowi Ósmego Dnia przytrafił się kolejny nieszczęśliwy wypadek: rewizja [...]. Rewizja wykazała, że członkowie Teatru Ósmego Dnia czytają zbyt dużo książek w szarych okładkach, mają maszynopisy młodych (niedawno poetów), fragmenty zbędnych już scenariuszy, kartki z tekstami w obcych językach, notatniki, maszynę do pisania, trochę biżuterii i (zapomniałbym) jakieś komunikaty jakiegoś KOR i jeszcze trochę innych, najwyraźniej zbędnych rzeczy. Więc im to wszystko zabrano.
Poznań, 21 marca
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Zaczęło się długotrwałe przeszukiwanie, w trakcie którego zatrzymano wszystkich, którzy przyszli. Kocioł. Tylko zachodnich dziennikarzy wypuszczali. A ci znowu nie bardzo mogli się połapać, o co tu idzie. Przywykli do rozgardiaszu w moim domu, uparcie żądali ode mnie informacji, wypowiedzi, wywiadu. Wyrzucano ich, a oni wracali. [...]
Zawieźli mnie na Grenadierów, na komendę.
Warszawa, 20 sierpnia
Jacek Kuroń, Gwiezdny czas. „Wiary i winy” ciąg dalszy, Londyn 1991, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W Polsce montują mi proces o szpiegostwo (wyrok wydano od razu, kiedy ich doszła wieść o nominacji: od 25 lat w CIA). Do domu na wsi, opieczętowanego, coś tam podrzucili. Na Oboźnej robili bardzo szczegółową – i oczywiście bezskuteczną – rewizję. Z osób przesłuchiwanych (wszystkich dość odległych od głównej roboty PPN) nękano tylko te, które się dały wciągnąć w rozmowę. Teraz zresztą całą sprawę PPN-u widocznie porzucili.
Monachium, 30 września
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.