Jak człowiek może pracować jeżeli trzeci tydzień w Pruszkowie k/Warszawy brak jest mięsa, wędlin i słoniny. Nie jest to brak przejściowy, bo powiedzmy nie ma dwa dni, trzy, tydzień, ale trzy tygodnie czy może nawet więcej, to stanowczo zadługo, chcieć żeby dostać kawałek słoniny lub mięsa na niedzielę, to trzeba stać w kolejce już od godziny drugiej w nocy, nie mówiąc już w tygodniu, żeby coś kupić. Mieliśmy mieć kilka gatunków wędlin cóż z tego kiedy nie ma zwykłych napewno zostało wysłane gdzieś zagranicę, nie będę pisał już gdzie, a może i nie zostało wysłane. Jest to niedbalstwo ludzi zajmujących stanowiska w zaopatrzeniu ludzi pracy chcąc wywołać niechęć do rządu.
Pruszków, 11 maja
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Tak kochana Falo 49. Daj dalej znać tym, co nam zżerają mięso, kiełbasę, słoninę, że my nie możemy pracować o ogórkach, my pragniemy tłuszczów bez żadnych ogonków, bez tłoku, bez łamania kości, bo nam wstyd, jak żebracy cisnący się i krzyki w rzeźniach, bitwy o miejsce bliżej lady. Ja Falo 49 nie mogę patrzeć na te klątwy, na te tłoki, na te bluźnierstwa ludzi, ja nie mogę cierpieć, ja obejdę się czymkolwiek, kupię smalcu i basta, i dobra jest. Lecz mamy ludzi wrogo usposobionych – wykorzystują te chwile, śmiechy urządzają z ludzi przed sklepami. A macie spółdzielnie, macie tę dobroć komunistów i śmieją się. Ja oczywiście poszedłem do tychże panków i zacząłem reagować przeciwko ich śmiechom, prosiłem jednego z M.O. przechodzącego [by] chciał wysłuchać mnie o tych pankach. A ci jeszcze w większy śmiech, że to nawet i M.O. nie chce słuchać mnie, słowem okropności, okropności. Boleję bardzo nad tym, bo straszne zło wyrządza się ludowi kieleckiemu. Ogromne tysiące nasze nie jedzą mięsa w ogóle, a kiełbas nie znają, bo tylko po 20–40 dostawia się na sklep, a pod sklepem 300 osób, a więcej też.
Kielce, 16 lipca
Księga listów PRL-u. [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Mieszkam w Radomiu. Sklepów jest pełno tylko do sklepów żadnych towarów nie dostawiają. [...] od dwóch tygodni w sklepach spółdzielni nie można dostać kawałka słoniny, kawałka mięsa, kawałka wędliny. Ale nie myśl Falo, że ludzie tak rozkupują, o nie. Po prostu dlatego, że do sklepów w ogóle żadnego towaru nie przywożą. Jak tu pracować w tak ciężkich warunkach głodowych, kiedy rodzina moja wcale nie ma już sił i chęci iść do pracy.
Tak samo przedstawia się sprawa z cukrem i octem. Falo, gdzie się to wszystko z naszej kochanej Ojczyzny Polski ulatnia, kto to zjada i kto to wypija, bo na pewno nie polski naród. [...] Człowiekowi kiszki z głodu się skręcają po kartoflach z solą i ogórkach bez octu, bo towar wędruje piorun wie gdzie. Więc co mam robić, czy się powiesić, czy ukraść co i iść do więzienia, czy mam czekać na powolną śmierć głodową.
Radom, 9 sierpnia
Księga listów PRL-u. [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Jesteśmy zmuszeni gotować „Trybunę”, ale ona nie nadaje się ani do gotowania, ani też do czytania, ponieważ w „Trybunie” jest tylko propaganda i więcej nic. W spółdzielni nie ma żywności tylko czasem wódka.
A teraz się zapytujemy, kiedy dostarczy nam mięsa Związek Radziecki ponieważ u nas nie można dostać kupić, a w Związku Radzieckim jest, to powinien nam dostarczyć.
Skoczów, 20 sierpnia
Księga listów PRL-u. [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Cała nasza rodzina partyjna jest bardzo – komuniści jednym słowem, a mam syna, który naśladuje bażantów. Kochana Falo poratuj co mam robić. On jest młody i może mnie zginąć przez takie coś, przez tę Amerykę cholerną. Nosi to włosy, uczesane właśnie tak w jaskółkę i wcale nawet nie chce słyszeć żeby ściąć je. Falo co tu zrobić żeby go zmienić. Fryzjerzy powinni być karani jeżeli dzieciom to robią. Ponieważ mój syn jest młody z 1933r. w szkole i w pracy powinna być mowa o tym uczesaniu, że grozi wydalenie za takie uczesanie itp. W domu nie chce mnie słuchać. Kochana Falo, a wszystko się zaczęło od tego słuchania radia „Głosu Ameryki” itd. A taki był zabity komunista. Stalin u niego był ojciec i od razu tak się zmienił. Ja teraz po tym śledztwie nie mam spokoju ponieważ drżę na każdym kroku, żeby i jemu coś się nie zdarzyło.
Warszawa, 14 listopada
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Święto 3 Maja było w naszym domu zawsze obchodzone uroczyście, nawet w najtrudniejszych czasach. Także wtedy — 3 maja 1952 — ojciec ubrany był w elegancki garnitur i krawat. Uczyłam się, kiedy obcesowo mi przerwał. Sądziłam, że chce, abyśmy okupacyjnym zwyczajem odmówili litanię loretańską i zanucili Witaj majowa jutrzenko. A on zaprowadził mnie do swojego sekretnego pokoiku, a raczej komórki, w której słuchał radia. Okno od strony lasu nie dość, że było zamknięte okiennicą, to jeszcze uszczelnione moją pierzynką. Mrugający kolorowymi lampami przedwojenny odbiornik usadowiony był na poduszce. Tego majowego dnia, pośród pisków i szumów, po raz pierwszy usłyszałam głos, który na mój umysł i serce podziałał z wyjątkową siłą, głos Jana Nowaka: „A teraz do was zwracam się, drodzy rodacy, którzy mnie słuchacie na polskiej ziemi”.
3 maja
Relacja Eleonory Kosior-Zbierskiej, [cyt. za:] Maciej Drygas, Fale w eter, „Karta” nr 38, 2003.
Największe natężenie pracy przeciwnika [zachodnich rozgłośni radiowych nadających po polsku] w ciągu doby wynosi 34 seanse trwające razem 28,93 godzin i zajmujące 141,29 falogodzin.
Najważniejszym zagadnieniem pozostaje ochrona [zagłuszanie] szczególnie Głosu Wolnej Polski. (Wyjątkowa agresywność i długie audycje: w ciągu dnia 2 razy po 3 godziny i raz 6 godzin, a w niedzielę 1 audycja ponad 16-godzinna.)
Nasze środki ochrony umożliwiają zapewnienie dostatecznej skuteczności ochrony na falach długich i średnich. Fale krótkie, które przeciwnik w większości stosuje, nie są jeszcze należycie pokryte. [...]
Podstawowa ilość fal krótkich jest ochraniana z zewnątrz; naszymi środkami uzupełniamy i łatamy najważniejsze dziury. Wobec braku stałej łączności i koordynacji, a zwłaszcza w wypadkach manewru przeciwnika — bywają dość częste wypadki, że dopiero po rozpoczęciu seansu zaczynamy szukać większych dziur.
Warszawa, 4 czerwca
Dokument Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego o zagłuszaniu zagranicznych rozgłośni, [cyt. za:] Maciej Drygas, Fale w eter, „Karta” nr 38, 2003.
Jestem uczennicą kl. III-a Szkoły im. Małgorzaty Fornalskiej. Kochałam Towarzysza Józefa Stalina, a ponieważ umarł Józef Stalin, to niech będzie zastępcą syn Józefa Stalina. Towarzysze, i dajcie mi odpowiedź, czy się zgadzacie, żeby był zastępcą syn Józefa Stalina. Pisałam sama od siebie, swoją własną ręką. Mam lat 9. Tatusia nie mam, tylko mamusię.
Łódź, 9 marca
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Wstrząs był dla mnie ogromny. Wraz z jego śmiercią runęły marzenia moich lat dziecinnych i młodzieńczych, zginęła ostatnia nadzieja, zobaczenia Jego. Towarzysz Stalin nie żyje. Jakiż tragizm kryją te słowa. Ile smutku i boleści, ile łez przelanych uczci pamięć Wielkiego Nauczyciela.
Józef Stalin nie żyje.
Kochano Falo. Może wyda Ci się naiwnym mój list. Może nie uczone te słowa, ale Towarzysz Stalin był dla mnie jak Ojciec, był dla mnie drogowskazem w życiu. I nagle nie stało tego człowieka. Siedzę przy oknie i kreślę te słowa. Przede mną cudne Tatry. To dzięki Stalinowi mogę przebywać na wczasach, mogę poznawać piękno naszych ojczystych ziem.
I chociaż smutek i boleść moja jest ogromna, chociaż nieraz ogarnia mnie zwątpienie, to jednak wierzę bezgranicznie w wielką naukę Stalina, wierzę w komunizm.
Warszawa, 9 marca
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Po rozpoczęciu akcji ochrony [zagłuszania zachodnich rozgłośni radiowych] przeciwnik główny atak skupił na krótszym zakresie fal krótkich, gdzie ze względu na fizykalne właściwości rozchodzenia się tych fal utrudniona jest ochrona za pomocą nadajników krajowych położonych zbyt blisko od terenów chronionych.
Z tego względu, a także ze względu na trudności ochrony przed nadajnikami dużej mocy, zadanie ochrony naszego terytorium przejęły częściowo na siebie stacje ZSRR, a także Węgier i Czechosłowacji, na zasadach wzajemności.
Nie ulega wątpliwości, że akcja naszych przeciwników jest skoordynowana, ponieważ atakują oni kolejno nasze kraje w różnych godzinach, jak największą ilością nadajników, oddawanych sobie wzajemnie do dyspozycji.
Ilość naszych środków pracujących dla ochrony w okresie grudzień 1951 – marzec 1953 poważnie wzrosła.
[...] Pomimo tego wzrostu środków, skuteczność ochrony jest niewystarczająca, szczególnie poza terenami wielkich miast, objętych działaniem ośrodków ochrony lokalnej.
Jakkolwiek w czasie poszczególnych seansów odbiór przeciętnie 80% fal jest utrudniony, to jednak na pozostałych 20% fal można audycje przeciwnika w różnych godzinach i w różnych częściach kraju odbierać.
Warszawa, 31 marca
Dokument Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego o zagłuszaniu zagranicznych rozgłośni, [cyt. za:] Maciej Drygas, Fale w eter, „Karta” nr 38, 2003.
Z punktu widzenia długofalowej skuteczności przeciwdziałania wrogiej propagandzie radiowej, krajowa produkcja odbiorników radiowych zawiera w sobie jeden zasadniczy błąd: bez żadnych przyczyn i podstaw zakres odbioru fal krótkich dla wszystkich typów odbiorników (Aga, Mazur, Pionier U i Pionier B) wynosi od 16 do 52 m.
Zgodnie z zasadami rozchodzenia się fal, zakres fal krótkich przeznaczony jest wyłącznie dla słuchania zagranicy, z tym że stacje nadawcze bardzo daleko położone nadają na falach bardzo krótkich. Wszystkie stacje zagraniczne, które mogą i powinny interesować polskiego radiosłuchacza (Moskwa, Kijów, Leningrad, Praga, Budapeszt, Bukareszt, Sofia, Berlin) nadają głównie na falach 49 m, 41 m, dużo rzadziej — 31 m i bardzo rzadko — 25 m. Na krótszych falach pracują wyłącznie radiostacje krajów kapitalistycznych. [...]
W latach 1953–54 przemysł nasz zaplanował wypuszczenie blisko pół miliona odbiorników; w latach następnych prawdopodobnie dużo więcej. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że z jednej strony — większość wszystkich odbiorników znajdujących się w posiadaniu obywateli, to odbiorniki starego typu, często poniemieckie, które w najbliższych latach „umrą” śmiercią naturalną, a z drugiej strony — wciąż wzrastająca stopa życiowa wpłynie na wybitne zwiększenie ilości odbiorników kupowanych przez ludność, to stanie się jasne, że w najbliższych latach, przy odpowiednio szybkiej decyzji, większość radioodbiorników w sposób naturalny uniemożliwi słuchanie dość poważnej części wrogich audycji na falach najkrótszych, tzn. na falach najtrudniejszych do ochrony [zagłuszania].
Warszawa, 2 maja
List Juliusza Hibnera do ministra do ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza, [cyt. za:] Maciej Drygas, Fale w eter, „Karta” nr 38, 2003.
Celem ujednolicenia i unormowania produkcji odbiorników radiowych Prezydium Rządu uchwala, co następuje:
1. Zobowiązać Ministra Przemysłu Maszynowego do wprowadzenia w produkcji odbiorników radiowych odpowiednich zmian konstrukcyjnych, w wyniku których odbieralność w zakresie fal krótkich byłaby jedynie w paśmie 31 do 51 m [tak, by nie odbierały zachodnich rozgłośni].
2. Zmiany konstrukcyjne winny być wprowadzone do końca bieżącego roku, tak aby całkowita produkcja w roku 1954 odbiorników radiowych odpowiadała powyższym założeniom.
[...]
4. Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.
Prezes Rady Ministrów
Bolesław Bierut
Warszawa, 6 czerwca
Uchwała Nr 418/53 Prezydium Rządu z dnia 6 czerwca 1953, [cyt. za:] Maciej Drygas, Fale w eter, „Karta” nr 38, 2003.
Dotychczasowy system ochrony radiowej [zagłuszania zachodnich rozgłośni] idzie po linii rozbudowy lokalnych ośrodków nadawczych przewidzianych na zabezpieczenie stosunkowo niewielkich obszarów o promieniu około 10 km.
System taki jest wysoko nieekonomiczny, gdyż:
a) wymaga budowy wielu ośrodków, z których każdy musi być wyposażony w ilość nadajników potrzebną do pokrycia [zagłuszenia] wszystkich częstotliwości;
b) stwarza znaczne trudności inwestycyjne i zaopatrzeniowe;
c) absorbuje znaczną ilość kadr fachowych;
d) pociąga za sobą wysokie koszty eksploatacyjne.
Co najważniejsze, system taki nie stwarza możliwości zabezpieczenia całego terenu kraju.
W celu skutecznego zabezpieczenia terenu Polski konieczne jest zorganizowanie ośrodków nadawczych umieszczonych poza granicami kraju. Ze względu na warunki propagacji fal radiowych ośrodki takie powinny być rozmieszczone w odpowiednio dużych odległościach. Dla Polski najkorzystniejsze byłoby wybudowanie centrów nadawczych, oprócz Związku Radzieckiego, na terenach Bułgarii, Albanii i w pewnej mierze Rumunii.
Ośrodki te pracowałyby na zabezpieczenie terytorium Polski, natomiast terytoria wymienionych państw byłyby zabezpieczane [zagłuszane] przez radiostacje polskie (Szczecin, Lidzbark, ewentualnie Suwałki i częściowo inne).
Warszawa, 14 października
Dokument Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego o zagłuszaniu zagranicznych rozgłośni, [cyt. za:] Maciej Drygas, Fale w eter, „Karta” nr 38, 2003.
Istota propozycji polega na tym, by zbudować jeden odpowiednio silny ośrodek nadawczy [zagłuszający zachodnie rozgłośnie] w rejonie Bukaresztu lub Konstancy [Rumunia] (około 20 nadajników) i dwa ośrodki, najchętniej w rejonie Płowdiw i Burgas [Bułgaria] (po 15 nadajników).
Przy odpowiednich antenach wyżej wymienione ośrodki, plus istniejąca pomoc wszystkich przyjaciół, plus nadajniki pracujące na terenie kraju, dadzą przeciętną skuteczność ochrony [zagłuszania] ponad 90, a może i 95%.
Warszawa, 15 października
Dokument Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego o zagłuszaniu zagranicznych rozgłośni, [cyt. za:] Maciej Drygas, Fale w eter, „Karta” nr 38, 2003.
Gdy dowiedzieliśmy się, że Związek Radziecki podarował Polsce Pałac Kultury i Nauki pomyśleliśmy, że dobry przyjaciel podarował swemu przyjacielowi to czego mu najbardziej brakuje. Po zastanowieniu doszliśmy do wniosku, że byłaby lepsza zamiast PKiN odpowiednia ilość nowoczesnych bloków mieszkalnych, stanowiących całą dzielnicę nazwaną im. Stalina, byłby to piękny podarunek, podanie ręki przyjacielowi w jego ciężkim położeniu po zburzeniu przez nieprzyjaciela. Obecnie gdy musimy współdziałać przy budowie PKiN i urządzać jego całe otoczenie, co pochłania olbrzymie środki deficytowych materiałów, których nam brakuje w budownictwie, wydaje nam się ten podarunek całkiem nie–przyjacielski. Mogliśmy przecież poczekać jeszcze kilka lat na taki monument. Nic byśmy przez to jako naród nie stracili. Mamy gdzie podziać choć skromnie naszą naukę i kulturę, zaś za olbrzymie środki, jakie teraz musimy dokładać do „podarunku”, uratowalibyśmy dla naszego narodu tysiące zagrożonych złymi warunkami mieszkaniowymi obywateli – tych właśnie, którzy w przyszłości sami by taki monument dla Polski zbudowali.
Warszawa, 12 lutego
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Jestem młodym człowiekiem i członkiem PZPR. Naprawdę wierzyłem w dalsze osiągnięcia, bo wiem co już osiągnęliśmy. Ale to był wkład naszego ukochanego towarzysza Bolesława Bieruta, którego my robotnicy i młodzi mieliśmy za naszego wychowawcę i za ojca.
Ale my nigdy nie uwierzymy w to, że towarzysz Bierut zmarł dobrowolnie. Został zamordowany, bo mówił prawdę, a prawda tych ze wschodu w oczy kole. My robotnicy będziemy pamiętać niejeden rok i nie dwa, ale wiemy, że został zmarnowany tak jak został zmarnowany Żymierski, który był marszałkiem i też w Moskwie zginął bez wieści.
Rawa, 17 marca
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Stalina już dawno nie ma, a jego zarządzenie odnośnie zagłuszania radia zagranicznego w dalszym ciągu jest skrupulatnie przestrzegane.
Ja się pytam, co to w efekcie daje takie zagłuszanie? Czy to od tego Polska Rzeczpospolita Ludowa będzie potężniejsza militarnie i materialnie, albo mądrzejsza?
Szczerze mówiąc, wyrzuca się na wiatr krwawo zdobyte społeczne pieniądze. Czy nie lepiej byłoby za te pieniądze coś korzystniejszego zrobić? Ostatecznie jak ktoś się interesuje zagranicznym radiem, to i tak usłyszy, bo sam zasięg zagłuszania nie jest wachlarzowo szeroki i kilka kilometrów od dużego miasta już odbiór jest zupełnie czysty. Nie w ten, to w inny sposób ludzie się dowiedzą, co mówi Anglia, Ameryka lub jakiś inny diabeł.
Nie ma Stalina, nie ma już Kominformu, stosunki międzynarodowe co dzień to lepsze się stają, a więc i zagłuszania radia też nie powinno być.
Wrocław, 23 kwietnia
Księga listów PRL-u, [t. 1]: 1951-1956, wybór tekstów i oprac. merytoryczne Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2004. [zachowana oryginalna pisownia listów]
Jestem kimś z drugiej strony. Jestem za uczestnictwem, mimo licznych oporów i wątpliwości, przeciw bojkotowi. I może powinno by się powiedzieć trochę o losie takich, jak ja. Jest nas niewielu 60–70 aktorów. […] Z nami nie chce się grać. Dyrektorzy i reżyserzy nie obsadzają nas. […] Reżyser jest po stronie opozycji, więc nie chce pracować z aktorem, który ma inne poglądy. Nie obsadza go. Obsadza za to tego, który wystąpił z partii. W nagrodę. […] Wstydzimy się także siebie. Bo mówi się o nas „miernoty”. […] Przy mnie pada zdanie: „Wieszać takich na latarniach”. Za kilka dni anonim. Mowa o moim kilkunastoletnim synu i o tym, co z nim zrobią, jeśli nadal będę chodzić do radia. Przestaję, odmawiam. […] nasi „liderzy” nie przebierają w środkach, niszcząc przeciwników bojkotu.
Warszawa, 24 listopada
„Tu i Teraz” nr 26, 24 listopada 1982, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Z dniem 1 stycznia 1983 „byłe władze byłego ZASPu” postanowiły zawiesić aktorski bojkot środków masowego przekazu. Bojkot może być wznowiony w razie niezaprzestania represjonowania aktorów. Twórcy teatralni powinni nadal odmawiać udziału w programach i widowiskach, które w sposób jawny godzić będą w dobre imię instytucji i wartości utożsamianych z Sierpniem, odmawiać współpracy z ludźmi skompromitowanymi politycznie.
Warszawa, 1 stycznia
„Nowy Zapis” 1983, nr 2–3, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Ogłaszamy 1–8 I 1983 r. Tygodniem Sceny Polskiej. W tych dniach wyrazimy nasz szacunek i wdzięczność ludziom teatru – uczestnikom wielomiesięcznego bojkotu RTV. Wiemy, jak trudny był dla nich ten sprzeciw, najdłuższy strajk po ogłoszeniu stanu wojennego. W Tygodniu Sceny Polskiej: 1. sale teatralne w całej Polsce są pełne; 2. przychodzimy wszyscy z kwiatami dla aktorów, reżyserów, scenografów; 3. przyjście do teatru jest manifestacją solidarności z artystami, którzy tak długo i zdecydowanie wyrażali protest będący protestem milionów. Zwracamy się do Komisji Zakładowych o pomoc w realizacji naszego apelu.
Warszawa, 1–8 stycznia
Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Wydaje nam się, że nasza demonstracja spełniła już swoją rolę. Następny rok naszej nieobecności nie będzie miał już tej siły i znaczenia. […] Wkrótce przedstawimy Wam, Koledzy, próbę skodyfikowania zasad naszej etyki obywatelskiej i zawodowej. […] Kilka rad na dzisiaj:
1. Nie przyjmuj roli bez przeczytania scenariusza, zwracaj szczególną uwagę na interpretację faktów historycznych.
2. Przed podpisaniem umowy zapoznaj się z obsadą, nie pracuj z kolaborantami.
3. „Profil” i „Iluzjon” – NIE!
4. Nie bierz udziału w imprezach propagandowych służących gloryfikacji reżimu.
5. Nie bierz udziału w imprezach dla MO, ZOMO i ORMO.
6. Nie bierz udziału w imprezach propagandowo-politycznych dla wojska np. Kołobrzeg, imprezy rocznicowe itd.
W razie wątpliwości pytaj kolegów.
Warszawa, 12 stycznia 1983
„Tygodnik Mazowsze” 1983, nr 40, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Tak zwany bojkot masowych środków przekazu rozpoczął się 13 XII 1981. Mówię tzw., ponieważ nie był ani zjawiskiem przemyślanym, ani przez nikogo zorganizowanym. […] Postępowanie większości środowiska określono jako demonstrację polityczną i wyciągnięto wnioski praktyczne w postaci rozwiązania Związku Artystów Scen Polskich. […] W dalszym ciągu mają miejsce zagrożenia likwidacyjne. Trzy czołowe teatry warszawskie na skutek zmian personalnych pogrążają się w niepamięci. Reszta teatrów śpi snem niespokojnym.
Warszawa, 12 czerwca
AAN – GUKPPiW, t. 1771, cyt. za: Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Dla zapewnienia procesów odrodzenia narodowego, krzewienia kultury i języka ojczystego, wzajemnego poznania i zacieśniania przyjaźni narodów Litwy i Polski zwracamy się do władz Litwy i Polski o jak najszybsze załatwienie sprawy retransmisji na zasadach parytetowych Telewizji Polskiej na tereny Litwy zamieszkałe przez Polaków.
Zjazd wraca się także do Państwowego Komitetu Litewskiej SRR ds. Telewizji i Radia o przedłużenie czasu trwania audycji telewizyjnej w języku polskim, o rozszerzenie jej treści o programy oświatowe i dziecięce, a także o przedłużenie i przeniesienie audycji w języku polskim do programu pierwszego.
Wilno, 16 kwietnia
Dokumenty Związku Polaków na Litwie 1988–1998, red. Jan Sienkiewicz, Wilno 2003.