Gospodarze przez cały dzień niezwykle podnieceni, schodzą się i rozchodzą, coś tam szepcą. Wołga z otworzonym na pełny regulator radiem przez cały dzień otoczona wianuszkiem ludzi. Około godz. 11.00 udaje się z namiotu połączyć z Moskwą, z panem konsulem Michałem Żurawskim — na ulicach czołgi, skoty, podobno budują barykady. A u nas? Nic, deszcz, pracujemy bez zmian, nas to nie dotyczy. [...] W obecnej sytuacji sprawa uroczystego pogrzebu wydaje się niemożliwa, nikogo z kraju nie puszczą. [...]
Z twerskiego „Memoriału” nie ma dziś z nami nikogo. Pojechali do Moskwy na barykady? [Aleksiej] Pamiatnych chodzi zdenerwowany, powtarzając, że powinien być tam razem z kolegami, ale ofiarnie zostaje przy nas. Może się przydać — nic jeszcze nie wiadomo. Pokazuje się płk [Jurij] Szumiejko, jest po cywilnemu, oznajmia, że Sztab Generalny nie podjął w stosunku do nas żadnych decyzji. [...]
Przed odjazdem na kolacje płk [Aleksander] Trietiecki mówi, że jest wzywany na odprawę do KGB do Tweru, ocenia, że sytuacja zrobiła się dla nas groźna. Odjeżdżając, podnosi, dla dodania nam otuchy, kciuk do góry. Cały Trietiecki. [...]
Turyści zachodni opuszczają motel na potęgę. Robi się przestronnie, podczas posiłków w restauracji pustki. Jesteśmy niemal „w oku cyklonu”, sytuacja niecodzienna, a my w roli obserwatorów. Któż mógł się spodziewać tego przed wyjazdem? Dominuje ciekawość, co z tego wyniknie? Stosunki z obsługą hotelową coraz bardziej domowe — pytają w kółko, co teraz nastąpi, jakbyśmy byli wszechwiedzący. Prawda, przeszliśmy już u siebie przez stan wojenny, nikt z nas jednak nie jest jasnowidzem. Mimo to uspokajamy — jeżeli pierwszego dnia kierownictwo puczu nie opanowało sytuacji, zamach stanu się nie uda.
Miednoje, 19 sierpnia
Jędrzej Tucholski, W krainie śmierci..., Kronika ekshumacji Charków-Miednoje. 22 VII - 3 IX 1991 r., Warszawa 1993.