23 marca komenda OPL [Obrony Przeciwlotniczej] zarządziła w Warszawie wielkie ćwiczenia — miałem je obserwować z pokładu naszego samolotu klubowego, który został zaopatrzony w wielkie pomarańczowe szarfy, przymocowane do płatów, aby można go było z dołu odróżnić od samolotów „nieprzyjacielskich”. [...]
Alarm! Zamierają w bezruchu tramwaje, auta szybko zjeżdżają pod krawężniki chodników, ludzie jak mrówki spełzają z ulic i wsiąkają w bramy domów. Z wysokości, na której się znajdujemy, przy bezchmurnym niebie, widać teraz przez lornetkę polową każdy fragment, każdą sylwetkę ludzką. Ale po kilku minutach na dole już nie ma nikogo. Tylko porzucone samochody i konie z kocami na łbach, wyprzęgnięte z dorożek, nadają zamarłej wielkomiejskiej ulicy jakiś surrealistyczny wygląd.
Pilot trącił mnie ręką. „Niech pan spojrzy w stronę Okęcia...”. Zwróciłem wzrok w tamtym kierunku i zobaczyłem czarne sylwetki zbliżających się szybko samolotów. Leciały nieco niżej od nas. Czy to „nieprzyjacielskie”? Odpowiedź przyszła z Okęcia. Coś błysnęło, rozkwitły dymy nad kolonią domów oficerskich, ukazał się purpurowy odblask. Bomba i pożar. Jedna, druga, trzecia. Dym spowija wieżyczkę portu lotniczego, który również „padł ofiarą” ćwiczebnego nalotu.
Gdzieś na Mokotowie błysnął reflektor. Rozwarł szeroko swe nożyce, wytropił nas i ściga. Ale tylko przez chwilę: nasze wspaniałe pomarańczowe szarfy muszą się dobrze prezentować w świetle, rozpoznano „prasę”.
Warszawa, 23 marca
Leopold Marschak, Byłem przy tym. Wspomnienia 1914–1939, Warszawa 1976.
Postanowiłem poinformować Izbę, iż [...] w razie jakiejkolwiek bądź akcji, która wyraźnie zagrażałaby niepodległości Polski i której wobec tego rząd polski uznałby za konieczne przeciwstawić się swymi narodowymi siłami, rząd brytyjski uważałby, iż jest zobowiązany do niezwłocznego okazania rządowi polskiemu całego poparcia, jakie będzie w jego mocy. Dałem rządowi polskiemu pod tym względem zapewnienia i mogę dodać, iż rząd francuski upoważnił mnie, by wyraźnie stwierdzić, że zajmuje takie samo stanowisko, jak rząd brytyjski.
Londyn, 31 marca
Pierwszy dzień poświęciłem na sprawdzenie słuszności przypuszczeń, że Anglia tym razem dojrzała do wielkich decyzji. [...] Zdawałem sobie sprawę, że alians ten obciąży i tak już napięte stosunki z Niemcami. Niemniej byłem przekonany, że będzie to bądź o ostatni skuteczny środek prewencyjny, bądź też decydujące posunięcie dla zapewnienia naszemu państwu potężnego alianta, gdyby Niemcy nie chciały się już wycofać z agresywnych zamiarów w stosunku do nas.
Londyn, 3 kwietnia
Józef Beck, Ostatni raport, Warszawa 1987.
Gdańsk jest niemieckim miastem i chce się połączyć z Niemcami. [...] Przedstawiłem więc rządowi polskiemu następującą propozycję: Gdańsk powraca jako wolne miasto do Rzeszy Niemieckiej, Niemcy uzyskują do własnej dyspozycji autostradę i linię kolejową przez korytarz [pomorski] o takim samym charakterze eksterytorialnym, jaki ma korytarz dla Polski. W zamian za to Niemcy są gotowe: uznać w Gdańsku wszelkie prawa gospodarcze Polski, zagwarantować Polsce w Gdańsku wolny port o dowolnej wielkości wraz z całkowicie wolnym dostępem do niego, uznać w ten sposób granice między Niemcami a Polską za ostateczne i zaakceptować je, zawrzeć z Polską 25-letni pakt o nieagresji, a więc pakt, którego żywot byłby o wiele dłuższy niż mój własny, oraz zagwarantować wspólnie przez Niemcy, Polskę i Węgry niepodległość państwa słowackiego, co praktycznie oznaczałoby wyrzeczenie się wszelkiej jednostronnej dominacji niemieckiej na tym obszarze.
Rząd polski odrzucił tę moją propozycję [...], ale nie to jest jednak decydujące; najgorsze jest to, że obecnie również Polska — podobnie jak przed rokiem Czechosłowacja — sądzi, pod naciskiem zakłamanej nagonki prowadzonej na całym świecie, że musi przystąpić do mobilizacji, mimo że Niemcy ze swej strony nie powołały ani jednego żołnierza i że nawet przez myśl im nie przeszło wystąpić w jakikolwiek sposób przeciw Polsce. [...]
Ordynarne przypisywanie obecnie Niemcom przez prasę światową agresywnych zamiarów doprowadziło do znanych panom tak zwanych propozycji gwarancji i do zobowiązania się przez rząd polski do wzajemnej pomocy. Zobowiązania te zmusiłyby Polskę, w określonych okolicznościach, do zbrojnego wystąpienia przeciw Niemcom w razie konfliktu Niemiec z jakimkolwiek innym mocarstwem, który ze swej strony spowodowałby przystąpienie Anglii do wojny. [...]
W związku z tym uważam, iż zawarty swego czasu przeze mnie i marszałka Piłsudskiego układ [polsko-niemiecka deklaracja o niestosowaniu przemocy z 1934 roku] został przez Polskę jednostronnie pogwałcony i wobec tego już nie obowiązuje.
Berlin, 28 kwietnia
Dokumenty z dziejów polskiej polityki zagranicznej 1918–1939, t. 2: 1933–1939, pod. red. nauk. Tadeusza Jędruszczaka i Marii Nowak-Kiełbikowskiej, Warszawa 1996.
Wiec [pierwszomajowy] miał się odbyć na obszernym błoniu [...]. Wejście na plac zagradzała zwarta masa ludzi, którzy posuwali się krok za krokiem, niosąc niezliczone sztandary ze swastykami i transparenty z napisami na cześć Führera. Grały orkiestry, wznoszono okrzyki, a gdańscy policjanci, wspierani przez umundurowanych hitlerowców, torowali drogę przybywającym na plac oddziałom. [...]
Na pole wjechał czarny otwarty mercedes i zatrzymał się przed mównicą. Powitany ogłuszającym: „Heil!” – wysiadł z samochodu Albert Forster [przywódca gdańskiego NSDAP]. Towarzyszyli mu dwaj rośli adiutanci. Las rąk wyrzuconych w górę – Hitlergruss dla Gauleitera – osaczył mnie w jednej chwili ze wszystkich stron, podczas gdy ja stałem nieruchomo z głową pochyloną, trzymając ręce opuszczone wzdłuż tułowia i ściągając na siebie zgorszone, a nawet zdecydowanie wrogie spojrzenia otaczających mnie uczestników manifestacji. 80 minut przemawiał Forster na owym wiecu, a każda minuta jego wystąpienia kosztowała mnie niemało trudu, aby przetrwać i nie popełnić jakiegoś głupstwa. Forster bowiem wzywał otwarcie do antypolskiej rewolty.
Gdańsk, 1 maja
Leopold Marschak, Byłem przy tym. Wspomnienia 1914–1939, Warszawa 1976.
Ambasador odczytał z notatek instrukcje otrzymane z Warszawy. W instrukcjach tych zwracają uwagę dwa punkty. Po pierwsze: rząd polski oświadcza, że inicjatywa Francji w rokowaniach o gwarancje dla Polski nie odpowiada punktowi widzenia rządu polskiego, który uważa, że tego rodzaju rokowania może prowadzić wyłącznie sam, i nie zlecał Francji prowadzenia tych rokowań. Po drugie: Polska nie uważa za możliwe zawarcie z ZSRR paktu o pomocy wzajemnej, ze względu na praktyczną niemożność udzielenia pomocy Związkowi Radzieckiemu, podczas gdy Polska kieruje się zasadą, że pakt o pomocy wzajemnej można zawierać tylko w warunkach wzajemności.
Równocześnie, odpowiadając na moje pytanie, ambasador powiedział, że Polska nie może być przeciwna zawarciu paktu o pomocy wzajemnej między ZSRR, Anglią i Francją, gdyż jest to sprawa tych państw.
Moskwa, 11 maja
Agresja sowiecka na Polskę 17 września 1939 w świetle dokumentów, red. Czesław Grzelak, Stanisław Jaczyński, Eugeniusz Kozłowski, t. 1–3, Warszawa 1994–96.
Jestem szczęśliwy mogąc podać do wiadomości całej Polski wieść, iż dyrektywa Wodza Naczelnego i jego życzenie zostały w pełni wykonane.
Dzięki serdecznemu przyjęciu przez całe społeczeństwo polskie apelu Pana Marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, dzięki serdecznej i ofiarnej pomocy całej prasy polskiej bez różnicy przekonań politycznych, dzięki wysoce obywatelskiemu stanowisku Polskiego Radia, dzięki wybitnie ofiarnej pracy panów prezesów okręgów wojewódzkich i obwodów powiatowych LOPP jako komisarzy wojewódzkich i powiatowych Pożyczki Obrony Przeciwlotniczej, pracy realizacyjnej organizacji, kas, aż do kas gminnych włącznie i placówek subskrypcyjnych, dzięki wybitnie serdecznej pomocy szeregu zrzeszeń, związków i organizacji świata pracy i młodzieży, ogólna suma, która dokona rozbudowy lotnictwa polskiego i wzmocnienia artylerii przeciwlotniczej, przekroczyła 400 milionów złotych [...]. Wódz Naczelny nakazał mi ogłosić społeczeństwu polskiemu swoje najwyższe zadowolenie i serdeczne uznanie.
Warszawa, 28 czerwca
„Kurier Poranny” nr 176, z 28 czerwca 1939.
Nie mamy już wątpliwości, że wojna z Niemcami jest nieunikniona. Napięcie nerwów zwiększa się z każdym dniem. Dziś niespodziewanie odwołano z manewrów 9 pułk piechoty [Legionów] przebywający w okolicach Szczebrzeszyna i Klemensowa.
Po południu byłem w Zamościu. Otrzymałem od starosty rozkaz ściągnięcia z urlopu wszystkich pracowników szpitalnych.
Szczebrzeszyn, 12 sierpnia
Zygmunt Klukowski, Zamojszczyzna, t. 1: 1918–1943, Ośrodek KARTA, Warszawa 2007.
W nocy powołano w Szczebrzeszynie do służby czynnej przeszło czterdziestu rezerwistów, w tym doktora Jóźwiakowskiego i sędziego Sokołowskiego. Podniecenie w mieście ogromne. Odjeżdżających rezerwistów odprowadziliśmy na stację. Nastrój wśród powołanych doskonały. Jestem całkiem wytrącony z równowagi. Trudno mi wykonywać zwykłą, szarą, codzienną pracę. Ponosi mnie.
Szczebrzeszyn, 14 sierpnia
Zygmunt Klukowski, Zamojszczyzna, t. 1: 1918–1943, Ośrodek KARTA, Warszawa 2007.
Minister [spraw zagranicznych Francji Georges] Bonnet wezwał mnie dziś do siebie [...]. Chodzi o żądanie, postawione przez rząd sowiecki w rokowaniach wojskowych z Francją i Anglią, wpuszczenia w razie wojny wojsk sowieckich na nasze terytorium oraz na terytorium Rumunii. [...] Podkreślając ściśle tajny charakter komunikatu, minister Bonnet prosił mnie poinformować Pana Ministra, iż premierowi i jemu zależy bardzo na dojściu do porozumienia z Rosją Sowiecką i że obaj są zadania, że zważywszy na ściśle tajny charakter ewentualnych umów wojskowych, moglibyśmy propozycję sowiecką rozważyć przychylnie. [...] Trudno mi przypuścić, aby minister Bonnet miał jakiekolwiek wątpliwości co do naszej odpowiedzi, sądzę raczej, że chodzi albo o złożenie na nas winy zerwania rokowań moskiewskich, albo też Francuzi i Anglicy mają nadzieję, że rząd sowiecki nie będzie nalegał na sprawy dotyczące nas i Rumunii i będzie możliwe porozumieć się z nim kosztem państw bałtyckich.
Paryż, 16 sierpnia
Juliusz Łukasiewicz, Dyplomata w Paryżu. 1936–1939, Warszawa 1995.
Zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem. Celem musi być nie dotarcie do jakiejś oznaczonej linii, lecz zniszczenie żywej siły [...].
Podam dla celów propagandy jakąś przyczynę wybuchu wojny, mniejsza z tym, czy będzie ona wiarygodna, czy nie. Zwycięzcy nikt nie pyta, czy powiedział prawdę, czy też nie. W sprawach związanych z rozpoczęciem i prowadzeniem wojny nie decyduje prawo, lecz zwycięstwo.
Bądźcie bez litości. Bądźcie brutalni. 80 milionów ludzi musi otrzymać to, co im się należy — należy im się zapewnienie egzystencji. Prawo jest po stronie najsilniejszego. Trzeba postępować z maksymalną surowością. [...]
Pierwszy cel to dojście do Wisły i Narwi. Nasza przewaga techniczna załamie nerwowo Polaków. Każda nowa armia polska, która się pojawi, winna być natychmiast zdruzgotana, wojna ma być wojną wyniszczenia.
Berghof, Obersalzberg, Niemcy, 22 sierpnia
Dokumenty z dziejów polskiej polityki zagranicznej 1918–1939, t. 2: 1933–1939, pod. red. nauk. Tadeusza Jędruszczaka i Marii Nowak-Kiełbikowskiej, Warszawa 1996.
Zapytałem ministra [Józefa Becka], jak ocenia sytuację. Odpowiedział, że przygotowania wojskowe niemieckie są takiej natury, iż nie może przypuszczać, by były robione jedynie dla blefu. Niestety 9/10 wskazuje na to, iż przygotowania te robione są przeciwko nam. Wiadomo nam jest, że Niemcy skoncentrowały na naszej granicy trzydzieści dywizji. Wobec tego postanowiono u nas zmobilizować dwadzieścia kilka dywizji. Rozkazy zostaną wydane tej nocy, o czym jednak przed dwunastą w południe jutro nie mogę nikomu powiedzieć. Nie jest to ogólna mobilizacja, a tylko indywidualne powołania.
Warszawa, 24 sierpnia
Jan Szembek, Diariusz i teki Jana Szembeka (1935–1945), t. 4: Diariusz i dokumentacja za rok 1939, opr. Józef Zarański, Londyn 1972.
W czwartek, 24 sierpnia, miasto roztętniło się tumultem tej częściowej mobilizacji (ze specjalnymi powołaniami), zresztą przeprowadzonej bardzo sprawnie. Wieczorem wszystkie szkoły i zakłady naukowe zapełniły się powołanymi rezerwistami. W piątek już cały Kraków jest pod znakiem Marsa. Mundury wojskowe stanowią dominującą nutę ulicznego ruchu [...].
Ludność gorączkowo aprowizuje się — sklepy spożywcze na pół wysprzedane — transakcje ułatwia nowa moneta papierowa: 2-, 5-, 10-złotowa, która świetnie wypełnia lukę spowodowaną pochowaniem się bilonu i srebrnych 5- i 10-złotówek. [...]
Ludzie wracają spiesznie z kąpielisk do domowych pieleszy, a mniej odważni lub bliżsi sąsiedzi zachodniej granicy wyjeżdżają do wschodniej połaci kraju. Zasobniejsi wywożą swe mienie w kierunku Lwowa.
Kraków, 25 sierpnia
Edward Kubalski, zbiór rękopisów Biblioteki Jagiellońskiej, sygn. Przyb. 73/87.
W niedzielę rano, wcześniej niż zwykle, zaroiły się kawiarnie. W niektórych już po godzinie ósmej nie można było dostać stolika. [...]
Na krótko przed jedenastą ktoś podał hasło: „Idą!”. Na chwilę kawiarnia zamarła w bezruchu, po czym, co żyło, rzuciło się do okien. Z wylotu ulicy Szewskiej wyłonił się dziwny pochód: mężczyźni w garniturach „spod igły”, panie w gazowych pończoszkach, w najnowszych kreacjach mody, a wszyscy z… łopatami na ramieniu! [...] Tymczasem kolumna przechodzi prawidłowo przez skrzyżowanie pod Renesans, Scalę, Cristal — na Planty, gdzie za chwilę zaczną kopać poprzednio wytyczone rowy ochronne. [...] Jakaś starsza babina, ubrana odświętnie, przez pewien czas przygląda się temu niecodziennemu widowisku, wreszcie pyta jednego z dziennikarzy, w mokrej od potu koszuli: „A co też to państwo tu robicie?”. — „Kopiemy groby dla Niemców!”
Kraków, 27 sierpnia
„Tempo Dnia” nr 238, z 29 sierpnia 1939.
W dniu wczorajszym ponad 20.000 osób kopało rowy. Toteż kilkanaście kilometrów rowów zostało już wykopanych, dwadzieścia kilka z rana w dniu dzisiejszym było na ukończeniu. W chwili, gdy przemawiam, są już niewątpliwie wykonane.
Dzięki usłuchaniu wezwania i zgłaszaniu się licznych obywateli wraz z łopatami lub kilofami — nie brakuje nam na razie sprzętu. [...] Toteż, dziękując serdecznie tym wszystkim, którzy tak licznie stawili się na pierwsze wezwanie i obowiązek swój wypełniają, zwracam się do dalszych szeregów obywateli Stolicy...
Warszawa, 29 sierpnia
Archiwum Prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, red. nauk. i wstęp Marian Marek Drozdowski, Warszawa 2004.
Łatwo odgadnąć, jakie myśli nas nurtowały, gdy hrabia [Jan] Szembek odczytywał nam ten tekst [zarządzenia o powszechnej mobilizacji]. [...] Interes Francji, zgodny z jej pragnieniem, wymagał, aby nie popełniono najmniejszej nieostrożności mogącej zniweczyć ostatnie szanse pokoju, nawet najsłabsze. [...] Oświadczyłem podsekretarzowi stanu, że nie poczuwam się do prawa, ze względu na zagrożenie wiszące nad Polską, do kwestionowania konieczności powszechnej mobilizacji, lecz przestrzegam przed niedocenianiem wyjątkowego znaczenia historycznego tego kroku pod kątem widzenia przyszłego poszukiwania odpowiedzialności za wojnę, która się zbliża. Polska będzie pierwsza, która ogłosi mobilizację powszechną.
Warszawa, 29 sierpnia
Leon Noël, Agresja niemiecka na Polskę, Warszawa 1966.
Od kilku miesięcy Niemcy prowadzą agresywną politykę wobec Polski. Kampania prasowa, pełne pogróżek deklaracje czołowych niemieckich mężów stanu, systematyczna prowokacja przez incydenty graniczne i stale rosnąca koncentracja zmobilizowanych niemieckich sił wojskowych na granicach Polski — są tego oczywistym dowodem.
Niedawne poczynania w obrębie Wolnego Miasta Gdańska, wymierzone przeciw niepodważalnym prawom i interesom Polski, jak również jawne terytorialne zakusy Niemiec wobec państwa polskiego — nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do faktu, że Polska jest zagrożona.
Warszawa, 30 sierpnia
Dokumenty z dziejów polskiej polityki zagranicznej 1918–1939, t. 2: 1933–1939, pod. red. nauk. Tadeusza Jędruszczaka i Marii Nowak-Kiełbikowskiej, Warszawa 1996.
Przekroczyliśmy granicę i znaleźliśmy się we Lwowie. Tutaj trwała już pełna mobilizacja. Na dworcu tłum ludzi atakował pociąg. Wróciłem do domu. Wciąż jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje koło mnie — polskie społeczeństwo żyło w pełnej euforii, pewność zwycięstwa była absolutna.
Lwów, 30 sierpnia
Alfred Jahn, Z Kleparowa w świat szeroki, Wrocław–Warszawa–Kraków 1991.
W dniu zarządzonej mobilizacji miejscowi rezerwiści udawali się do koszar dobrze zamroczeni alkoholem, śpiewając „My się wojny nie boimy...”. Meldunki, jakie otrzymywaliśmy od mobilizowanych oddziałów, podkreślały dobre nastroje. [...]
Nastroje powszechne wyraźnie się poprawiły. Ostatecznie wszyscy wiedzieli, że zostały zebrane jakieś siły, którymi — jak się zdawało — można będzie czegoś dokonać. Że w społeczeństwie panowały poglądy zbyt optymistyczne i nadmiernie pełne wiary w krzepę naszych Sił Zbrojnych, to wina zaleceń władz, jakimi chciano zapobiec tak zwanemu defetyzmowi.
Bielsko, 30 sierpnia
Józef Kuropieska, Wspomnienia oficera sztabu 1934–1939, Kraków 1984.
Radio otrzymało poufne zlecenie nowego ministra propagandy. Przeprowadzić akcję propagandową wskazującą, że wszystko idzie normalnie, że nigdzie nie przerwano pracy, że jesteśmy gotowi. Ekipy transmisyjne wyjechały na miasto. [...] Na giełdzie — panika, w Rejonowej Komisji Uzupełnień nie pozwolono nam nic zrobić, zasłaniając się tajemnicą wojskową, przy budowie PKO pracowało kilku robotników, na Placu Unii wybierano ziemię pod fundamenty za pomocą jednej koparki. Wróciliśmy do radia z niczym.
Warszawa, 31 sierpnia
Józef Małgorzewski, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 10600.
Mobilizacja! To słowo świadczy, że zbliża się nieuchronne. Mama zmienia mi przydział pracy, zabiera mnie na dworzec kolejowy do obsługi kantyny żołnierskiej. Jestem wraz z dwiema koleżankami na VI rampie, w kantynie około kilometra od budynku dworca [...]. Pod gołym niebem rozstawiamy stoły, a na nich to, co samochodami dostarczono: wędlina, pieczywo, słodycze, owoce, papierosy, zapałki... Herbatę gotujemy na miejscu, ale wodę wiadrami musimy nosić z odległej pompy. Ruch ogromny, przejeżdżają pociągi towarowe z bronią, końmi i ludźmi. Uwijamy się jak w ukropie, [...] ale nie narzekamy. Marzyłyśmy o tym. Tyle pięknych rzeczy słyszało się i czytało o I wojnie światowej, tak zazdrościłyśmy naszym mamom-sanitariuszkom i tamtemu pokoleniu...
Grodno, 31 sierpnia
Celina Omilajnowicz-Szoka, AW, sygn. II/1389/2K.
Atak przeciwko Polsce powinien być przeprowadzony zgodnie z przygotowaniem do „Fall Weiss”, ze zmianami dotyczącymi armii lądowej w związku z zakończoną w międzyczasie koncentracją. Podział zadań i cel operacji pozostają niezmienione.
Dzień ataku: 1 września 1939. Czas ataku: godzina 4 minut 45.
Czas ten obowiązuje również dla operacji w Gdyni, Zatoce Gdańskiej i przy moście w Tczewie.
Berlin, 31 sierpnia
Wojna obronna Polski 1939. Wybór źródeł, oprac. Mieczysław Cieplewicz, Warszawa 1968.
Sytuacja między Rzeszą Niemiecką a Polską jest obecnie tego rodzaju, że każdy dalszy incydent może doprowadzić do wybuchu w szeregach wojsk zajmujących pozycje po obu stronach. Jakiekolwiek rozwiązanie pokojowe musi być tak ułożone, by przy następnej sposobności okoliczności powodujące ten stan rzeczy nie mogły się powtórzyć. [...]
Z tych rozważań wynikają następujące praktyczne propozycje:
1. Wolne Miasto Gdańsk wraca na podstawie swego czysto niemieckiego charakteru oraz jednomyślnej woli swej ludności niezwłocznie do Rzeszy Niemieckiej.
2. Obszar tak zwanego Korytarza, od Bałtyku do linii Kwidzyn–Grudziądz–Chełmno–Bydgoszcz (włączając tu te miasta), a potem na zachód mniej więcej od Trzcianki, sam rozstrzygnie o swojej przynależności do Niemiec lub do Polski.
Berlin, 31 sierpnia
Dokumenty z dziejów polskiej polityki zagranicznej 1918–1939, t. 2: 1933–1939, pod. red. nauk. Tadeusza Jędruszczaka i Marii Nowak-Kiełbikowskiej, Warszawa 1996.
Z Berlina otrzymujemy niemiecki komunikat, streszczający wypadki ostatnich dni, jak również propozycje uczynione Polsce, które są umiarkowane, ale jest coś niejasnego w postępowaniu niemieckim. Propozycje są rzekomo składne, ale uznane są za nieważne w chwili, w której zostały zrobione. [...]
Atak ma nastąpić dziś w nocy, ponieważ wyznaczono dzień 31 sierpnia w komunikacie niemieckim jako ostatni termin dla ewentualnych negocjacji. Mimo to Duce [Benito Mussolini] sądzi, że istnieje jeszcze możliwość dyskutowania. Ja jej nie widzę. Komunikat niemiecki dla mnie jest pobudką oznajmiającą początek wojny.
W nocy Magistrati [radca ambasady włoskiej w Berlinie] mówi mi, że w Berlinie rozdają darmo na ulicach pisma z grubym napisem: „Polska odmówiła — atak rozpocznie się”.
Rzym, 31 sierpnia
Galeazzo Ciano, Pamiętniki 1939–1943, Warszawa 1991.