Przedsiębiorstwa państwowe nadal dominują w strukturze polskiej gospodarki. Wiemy już, że mają trudności w przystosowaniu się do nowych reguł gry rynkowej. Ich dyrekcje, często pod wpływem doraźnej presji, wprowadzają w błąd załogę podnosząc wynagrodzenia, nie zastanawiając się nad przyszłością przedsiębiorstwa. Jest to działanie nieuczciwe wobec ludzi.
Rząd posiada program dostosowawczy dla przedsiębiorstw państwowych. Jest on elementem szerszego programu powszechnej prywatyzacji i w tych dniach przedstawiony zostanie społeczeństwu. Program powszechnej prywatyzacji za jeden z głównych celów – obok uwłaszczenia obywateli – stawia sobie uzdrowienie zarządzania przedsiębiorstwami. Będziemy umacniać pozycję dyrektora, w dużych przedsiębiorstwach oddzielone zostaną te składniki majątku, które są zbędne dla przede wszystkim utrzymania produkcji podstawowej, Tworzymy korzystne warunki do przejmowania ich składników przez pracowników w procesie prywatyzacji. Pozostawienie dotychczasowego funduszu płac przy dużym zmniejszeniu zatrudnienia pozwoli na realny wzrost wynagrodzeń i będzie znaczącym krokiem w odchodzeniu od popiwku. Tych, których miejsca pracy będą musiały być zlikwidowane, będziemy wspierać w ich przekwalifikowaniu i w poszukiwaniu nowych miejsc pracy.
Warszawa, 18 czerwca
„Gazeta Wyborcza” nr 617, z 20 czerwca 1991.
Dobiega pięć lat od rozpoczęcia procesu polskich przemian. Pionierskiego przedsięwzięcia, które nie sposób było wypełniać według z góry założonego planu. Był to proces żywiołowy. Pora wyciągnąć wnioski. Rozejrzeć się dookoła. Zobaczyć, gdzie naprawdę jesteśmy. Czy ów żywioł niesie nas tam, gdzie iść zamierzaliśmy?
Polska przypomina wóz, który grzęźnie w błocie. Jedziemy coraz wolniej, coraz trudniej. Narasta złość i zmęczenie.
Nie liczyliśmy na luksusy w tej naszej podróży, chcemy jednak widzieć, że wyrzeczenia nie idą na marne, że posuwamy się naprzód.
Ale Polska nie jedzie do przodu. Kręcimy się w kółko.
Mamy demokrację, ale demokracja może być dobra albo zła, skuteczna albo nieskuteczna. Jeśli nie przybywa od niej chleba, to znaczy, że jest złą demokracją. Jeśli zajmuje się sama sobą, a nie załatwianiem ludzkich spraw, to znaczy, że jest nieskuteczna.
[...]
Potrzebujemy demokracji, w której będzie jasne, co do kogo należy. Kto i za co odpowiada. Potrzebujemy porządku i silnej władzy. Porządek nie kłóci się z wolnością.
Tylko silne państwo może być państwem ludzi wolnych.
Polska jest dzisiaj słaba. Polską nikt nie rządzi. Stworzyliśmy system, który jest kłótliwogenny i rodzi konflikty, zamieszanie. Każdy ciągnie w swoją stronę. Każda partia, każdy urząd. Najważniejsze dla Polaków sprawy nie ruszają z miejsca. Mieszkań nie przybywa. Bezrobocie nie maleje. Pensje i emerytury nie mogą dogonić inflacji. Nauka, oświata, kultura i służba zdrowia szamoczą się z nędzą. Bandyci i złodzieje zagrażają polskim domom. Afery i korupcja wyrywają państwowej kasie biliony złotych. Wokół stanowiska komendanta policji trwa zabawa w wańkę-wstańkę.
Chcemy wejść do NATO, ale chyba bez wojska, skoro skąpi mu się pieniędzy i nowoczesnego uzbrojenia. Brakuje wciąż regulacji prawnych.
Nie ma pomysłu, co zrobić z milionami hektarów pól po dawnych PGR-ach. Rolnikom powtarza się, że muszą się zreformować. Nikt jednak nie reformuje punktów skupu, mleczarni i przetwórni. Nie robi tego nawet współrządząca partia chłopska.
Przedsiębiorstwom państwowym brakuje dobrego zarządcy. Nie ma instytucji Skarbu Państwa. Banki nadal nie są przygotowane do reguł wolnego rynku. Nie dokonano uwłaszczenia społeczeństwa. Prywatyzacja posuwa się w żółwim tempie.
„Gazeta Wyborcza” nr 252, z 28 października 1994.
Wyciągamy wnioski z doświadczeń polskiej historii. Uzyskaliśmy konstytucyjny przepis określający nieprzekraczalne granice zadłużenia publicznego, aby nigdy nie mogło się powtórzyć gospodarcze szaleństwo zadłużenia z okresu „realnego socjalizmu”. Uważamy, że należy promować przedsiębiorczość, inicjatywę gospodarczą, inwestycje – po to, by nie powtórzyło się doświadczenie czasów saskich, kiedy to „za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. Słowem: aby nie przejadać przyszłości. Chcemy, żeby szybka prywatyzacja uzdrowiła gospodarkę, żeby z owoców prywatyzacji mogli skorzystać również pracownicy sfery budżetowej, żeby służyła ona potrzebom publicznym. Podatki powinny być z góry ustalone, ale przyrzekamy obniżenie ich do granicy stosowanej w krajach wysokiego rozwoju gospodarczego.
23 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.