Wysoki Sejmie!
Stanowisko naszego Klubu wobec nowego rządu jest tak znane, że za zbędne uważam poświęcić temu chociażby słów kilka. Jeżeli chodzi jednak o stanowisko to z punktu widzenia ogólnego, to chciałbym zaznaczyć, że poprzeć możemy każdy, a więc i ten rząd, rząd taki, który da gwarancje utrzymania siły i powagi państwa, utrzymania jego republikańskiego i ludowego ustroju, ochrony, praw i ustaw, obrony słabych i uciśnionych.
Przeciwko rządowi, znajdującemu się obecnie na ławach, wystąpiły bardzo silnie wszystkie stronnictwa prawicowe. Stanowią one blisko połowę tego Sejmu, a jakby sądzić należało po pewnych głosowaniach, to może nawet potrafią doprowadzić do skutku swoje dzieło i zdobyć większość przeciwną temu rządowi. (P. Rudnicki: Okoń pomoże). Czytałem wszystkie oświadczenia, patrzyłem na te armaty wielkiego kalibru, które skierowano przeciw temu rządowi i wytoczono zaraz przy jego pierwszym wystąpieniu, i zdziwiłem się dlaczego przeciwko wrogowi tak lekceważonemu wytacza się tak ciężkie działa. Wydaje mi się, że jako pierworodny grzech tego rządu - bo innego jeszcze nie zdołał popełnić – było to, że się odważył na krytykę przeszłości. Można by to darować tym, którzy nie popełniali grzechów podobnych, ja jednak panom przypomnę, jeżelibyśmy mieli dotknąć tej samej materii, a więc ujawnienia słabej strony naszego budżetu, to przed tym rządem, przed p. Śliwińskim, czy przed obecnym ministrem skarbu, uczynili to daleko wcześniej ci, którzy to stanowisko ganią. […]
Jeżeli jednakże chodzi o rzecz samą, to chcę stwierdzić to, coście już panowie uznali za słuszne dla siebie, że powiedziano tam tylko prawdę i że prawdę należy mówić bez względu na to czy ona jest miłą lub nie. […]
W expose samym powiedziano, jak się przedstawia stan naszego skarbu. Na dzisiejszym posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej znowu nie w formie obłudnej, nie w formie olśniewającej, nie w formie przykrytej blagą, lecz po prostu przedstawiono faktyczny stan rzeczy w formie rzetelnej.
Czy to jest złe? Ja także dochodzę do tego przekonania, do którego panowie doszli na wiecach, a twierdzę, że jeżeli jest zło, to trzeba sobie to powiedzieć i zacząć naprawę. Najgorszą przysługę sprawie publicznej robi ten, kto zło kryje, albowiem pomaga do tego, żeby zło rosło.
Warszawa, 4 lipca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
5 maja 1926 rząd [Aleksandra] Skrzyńskiego podał się w całości do dymisji. Przez cały tydzień następny trwały chaotyczne pertraktacje o utworzenie nowego rządu. Prezydent [Stanisław] Wojciechowski proponował różnym osobistościom parlamentarnym misję utworzenia nowego gabinetu. Wszyscyśmy byli tego zdania, że lewica zaproponować ma Wojciechowskiemu jako premiera marszałka Piłsudskiego i że uprzednio z nim samym w tej mierze porozumieć się należy. Z ramienia tedy całej lewicy [8 maja przewodniczący sejmowego klubu PPS, Zygmunt] Marek udał się do Marszałka [...].
Piłsudski exposé Marka spokojnie wysłuchał, po czym odrzekł: „Moje zdrowie jest zniszczone, jestem chory, bardzo chory, nie mogę uczynić tego, czego wy ode mnie chcecie. Ja pragnę tylko spokoju, mam dość polityki”. [...]
Piłsudski miał wówczas świetną sposobność wzięcia władzy w swoje ręce bez wystrzału i bez rozlewu krwi.
8 maja
Herman Lieberman, Pamiętniki, Warszawa 1996, [cyt. za:] Agnieszka Knyt, Warszawa 1926: Przewrót w maju, „Karta” nr 48, 2006.
W ciągu niedzieli (9 maja) odbywa się jakby wyścig w tworzeniu gabinetu: jeden w Belwederze tworzy Władysław Grabski, drugi smaży się w Sejmie. Kto prędzej dojdzie do celu? [...] Desygnowanie Władysława Grabskiego na premiera, najbardziej niespodziewane pod słońcem, wywołało zdumienie [...]. Władysław Grabski był najbardziej znienawidzonym, niepopularnym człowiekiem. Jak mógł nie zdawać sobie sprawy z tego prezydent Wojciechowski?
[...] Chciał sobie Grabski pozyskać Piłsudskiego: zaprosił go Wojciechowski do Belwederu i w obecności Grabskiego zapytał o radę w sprawie teki wojskowej. „Porozumienie z Piłsudskim” miało być bardzo potężnym atutem w rękach nowego rządu. Ale Piłsudski nie wzruszył się uprzejmością i powiedział panu Grabskiemu szereg bardzo nieprzyjemnych rzeczy na temat jego poprzednich rządów — w formie, jak mi mówiono, bardzo brutalnej.
Wrogie stanowisko opinii publicznej, odmowy kandydatów [na ministrów], a zwłaszcza stanowisko zajęte przez Piłsudskiego, przekreśliły misję Grabskiego. [...]
Rozmowa z Witosem: tłumaczę jeszcze raz i ostrzegam. Witos się chwieje, ale boi się być podejrzanym o tchórzostwo! [Poseł Alfons] Erdman go uprowadza [do restauracji] pod „Bachusa”. Przed północą targi dobite w Sejmie [...], większość jest i Witos ma być premierem. Władysław Grabski ustępuje miejsca. Belweder szuka za Witosem, znaleziono go pod „Bachusem”! Podjął się misji!
Warszawa, 9 maja
Maciej Rataj, Pamiętniki, Warszawa 1965, [cyt. za:] Agnieszka Knyt, Warszawa 1926: Przewrót w maju, „Karta” nr 48, 2006.
Przeszło 20-tysięczny korowód przewinął się przed P. Prezydentem [Ignacym Mościckim], członkami Rządu z p. premierem [Januszem] Jędrzejewiczem i zaproszonymi gośćmi. Pierwsi szli Pomorzanie w sukmanach, w których przebijał kolor błękitny, dalej kaszubi w rybackich kaftanach i kapturach z sieciami na plecach, kolejno godnie przesuwały się poszczególne grupy, każda ze swą kapelą i w przepięknym „postroju swej ziemi”. Poznaniacy w długich sukmanach granatowych, witani oklaskami przez publiczność ślązacy, górnicy w czarnych strojach z latarniami w rękach, wilnianie w samodziałach. Przy dźwiękach cymbałów szły grupy litewska i białoruska, dalej poleszuccy, sieradzanie, mazowszanie i inni. Korowód przesuwał się przed gankiem z górą trzy godziny.
[…]
Był to wspaniały korowód, na czele którego dwunastu delegatów, reprezentujących wszystkie ziemie polskie niosło imponującej wielkości wieniec uwity ze zboża i przybrany kwieciem. Gdy delegacja doszła do trybuny, pierwsza przodownica złożyła P. Prezydentowi życzenia, a starosta wręczył Mu bochen chleba, mówiąc: „oto macie bochen chleba, bo tego najwięcej trzeba; krajcie nie dużo, nie mało, żeby dla wszystkich stało”.
Spała, ok. 4 września
„Gazeta Polska”, 4 września 1933, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Mąż mój M. R. urodzony 15 VIII 1924 r. we wsi W. w powiecie poznańskim, został uwięziony 15 X 1951 r. i przebywa w Więzieniu Karno-Śledczym nr 2 we Wrocławiu.
Do dnia dzisiejszego nie ma prawomocnego wyroku w jego sprawie. Ja wraz z mężem moim wyrażamy Wam Kochany Obywatelu dużo czci, a w dniu wyborów nie wahałam się głosować jawnie na listę Frontu Narodowego, bo wiem, że pracą swoją dążymy do rozkwitu i rozbudowy naszej Polski Ludowej.
[...]
Ja piszę w imieniu swojego męża, który przyrzekł, że po wyjściu z więzienia dokąd tylko sił mu wystarczy, to pracą swoją przyczyni się do rozbudowy naszej Polski Ludowej.
Mąż mój nigdy już nie ulegnie namowom, jak bywało dotychczas, lecz będzie starał się wskazywać Organom Państwa drogę do tych, którzy zabrnęli w to ohydne błoto.
Mąż mój bardzo żałuje, że raz w życiu uległ namowom, ale przyrzekł, że już nigdy drugi raz tego nie uczyni.
Drogi Obywatelu Ministrze, już tylko do Was droga mi pozostała, dlatego proszę gorąco – proszę pomóc mnie biednej i pozwolić wyjść mężowi z więzienia.
Jelenia Góra, 30 listopada
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jestem matką jedynego dziecka I. C., ur. 8 XI 1928 r., który od 1948 r. przebywa w więzieniu w Goleniowie, koło Szczecina. Dzieciak mój wyjechał na Ziemie Odzyskane i tam pod wpływem złego otoczenia i namowy wyrodnych ludzi – popełnił przestępstwo, które mnie matce nie jest znane. Zwróciłam się do Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z prośbą o wyjaśnienie i otrzymałam odpowiedź, że syn mój skazany został na dożywotnie więzienie, i nie przysługuje mu prawo do amnestii.
[…]
Ja jako matka jedynego dziecka błagam i proszę Was, Ukochany Ojcze i Prezydencie naszej Ojczyzny Ludowej o zniesienie mojemu nieszczęśliwemu synowi kary dożywotniego więzienia. Czy człowiek ciemny, wówczas jeszcze dzieciak, pchnięty podstępem do złego – mógł tak strasznie obrazić Państwo Ludowe, że ono nie ma dla niego żadnego przebaczenia?
[…]
Ile razy słyszałam w radiu i czytałam w gazetach jak przebaczałeś winy i pomyślałam sobie, że nasz Prezydent jest naprawdę dobry i sprawiedliwy – nie żąda On śmierci lecz poprawy, i przez to wielu ludzi mogło naprawić swe błędy i dziś pracują gorliwie dla Polski Ludowej.
Drogi Ukochany nasz Prezydencie, Ojcze Sprawiedliwy – nie odpychaj mnie, pukającą do drzwi Twoich, lecz wspomóż mnie, podaj mi Ojcze swą sprawiedliwą dłoń.
Woj. łódzkie, 18 marca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Drogi Ojcze Wdów i Sierot oraz Opiekunie całego Proletariatu!
[…]
Otóż, syn mój w 1947 roku został skazany na 15 lat więzienia. Już zdążył odsiedzieć lat 6. Obecnie jest on bardzo chory i dlatego zachodzi uzasadnione podejrzenie, że może on w krótkim czasie umrzeć. Dlatego proszę wysłuchaj mnie starego i zrzuć ten ciężki kamień z mego serca – uwolnij mego syna, niech i ja przed śmiercią ujrzę swego ukochanego syna. […] Do mej prośby dołączam oświadczenie mieszkańców naszej wsi, że syn mój nigdy nie był źle ustosunkowany do obecnego ustroju. Zawinił z powodu swojej nieświadomości i dlatego, że był młody i przez to niedoświadczony. Dlatego bardzo Cię proszę o jak najszybsze załatwienie mojej prośby.
Jednocześnie nadmieniam, że jestem członkiem spółdzielni produkcyjnej i nie pracuję, gdyż żona moja zmarła, a ja nie mam z kim pracować.
Powiat Ząbkowice Śląskie, 25 lipca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Pragnę prosić Was z całego serca, szczerze i prosto, jak nauczyła mnie matka Polka chłopka. Jestem młoda, mam 19 lat. Kocham chłopca naprawdę, który niestety pozbawiony jest wolności. Przebywa w więzieniu, obecnie w Raciborzu, początkowo był we Wrocławiu, gdzie był sądzony. Z przykrością musze napisać, że dostał wyrok 12 lat. Upłynie we wrześniu rok jak przebywa w więzieniu, ale czy słusznie dostał taki wyrok? Nie zabił, nie zamordował, nie okradł nikogo, ale jak każdy młody jest chwiejącego charakteru i uległ namowom kolegów. Wiedział o tem, że oni posiadają broń, wiedział o tem również, że kryje się organizacja. Dostarczał im od czasu do czasu żywności, a nie dał znać [UB]. Winien był w tym – to prawda, ale czy można zabrać młode lata (ma obecnie 22 lata)? Przecież nie należał do niczego, nie działał na rzecz [obcego] państwa, a dlaczego tak sromotnie został ukarany? Uczęszczał do X klasy i nie pozwolono mu ukończyć szkoły. A zdolny był bardzo. Szkoda, że taki talent marnuje się. z niego może być człowiek naprawdę pożyteczny. Nie pozwól mu młodych lat spędzać w murach więziennych.
Zgorzelec, 3 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Najczęściej poruszane tematy: Jaruzelski premierem; reglamentacja mięsa, wędlin i masła; walka „Solidarności” o dostęp do środków masowego przekazu („Solidarność” zacznie niedługo wydawać własny tygodnik); jej walka z cenzurą.
W całym kraju lokalne władze utrudniają ruch związkowy, jak mogą. O krok od strajku są górnicy, którzy nie mogą dojść do porozumienia z Komisją Krajową co do długości czasu pracy. W Bielsku Białej ogłoszono strajk przeciwko wojewodzie, a „Gazeta Krakowska” pyta „Czy wojewoda bielski wart jest dziennie 400 milionów?” Rośnie niezadowolenie wsi.
„Krakowska Kuźnica” przypisuje sobie kontynuowanie „stuletniej tradycji polskiej lewicy” - polskość, socjalizm i demokracja. [...] Ale Wielkim Sternikiem, Wielkim Koryfeuszem ciągle jeszcze jest, przynajmniej częściowo – partia. Nie wierzę, żeby wkrótce przestała być wielką monopolistyczną spółką akcyjną z nieograniczoną odpowiedzialnością.
Kraków, 13 lutego
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
I oto mamy, proszę państwa, dziesiąte urodziny naszej wolności. Nigdy dotąd jako cały naród nie cieszyliśmy się tak długo wolnością.
Panie Premierze! Panie i Panowie ministrowie, tamtego roku byliście pionierami pierwszymi w przecieraniu dróg. Kiedy patrzę dzisiaj [...] na te wszystkie dokonania, które udało się rozpocząć, a nawet zrealizować w ciągu tych kilkunastu miesięcy, to mogę powiedzieć, że był Pan niewątpliwie najszybszym żółwiem w historii. [...]
Rozpoczynamy drugą dekadę. Jej początek jest dobry. Uzyskaliśmy członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim i gwarancje bezpieczeństwa, jakich jeszcze nie mieliśmy. [...] Solidarność to wielkie słowo i chcemy, aby było ono słowem naszego wspólnego działania na rzecz tych wszystkich, którym się jeszcze nie powiodło. [...] Czeka nas wielkie wyzwanie przygotowania kraju do członkostwa w zjednoczonej Europie. [...]
O naszej sile, o naszej pozycji w Europie zadecydują ludzie przygotowani do życia w nowoczesnym państwie, dobrze wykształceni. Dlatego tak ważna jest reforma oświaty. [...] Wprowadziliśmy tych reform kilka równocześnie. Wzięliśmy na siebie odpowiedzialność za nadrobienie zaległości, bo rządzący są odpowiedzialni nie tylko za dzisiaj, ale i za jutro. Kiedy rząd Pana Tadeusza Mazowieckiego zawahałby się przed trudnymi, niepopularnymi decyzjami, [...] nie byłoby dzisiaj pogodnych obchodów dziesiątej rocznicy urodzin wolności, naszej wolności. [...]
Drodzy młodzi przyjaciele!
[...] Pamiętajcie, warto mieć marzenia jak te, które w 1980 r. mieli wasi rodzice. Warto w nie uwierzyć i warto mieć odwagę je urzeczywistniać. Pamiętajcie, dyktatury trwają dzięki sile, demokracje trwają siłą charakterów.
Warszawa, ok. 13 września
„Gazeta Wyborcza” nr 214, z 13 września 1999.
Polska kontynuuje reformy. Jest to konsekwencja zwycięstwa "Solidarności". Zmieniamy kraj i samych siebie. Szukamy rozwiązań, jak drogą ewolucji uporać się ze spuścizną gospodarczych absurdów i politycznych nieprawości.
Polsce potrzebne są wolne wybory parlamentarne. Zapowiedzianego na jesień ich terminu nie wolno odwlekać. Reforma nie może czekać na rezultat przewlekłych partyjnych sporów.
Warszawa, 18 czerwca
„Gazeta Wyborcza” nr 617, z 20 czerwca 1991.
Ujawniająca się prawda o polskiej gospodarce, niezależna od niczyjej politycznej woli, ale zgodna z rachunkiem ekonomicznym, niesie dla społeczeństwa wiele zagrożeń. Najważniejsze spośród nich to spadek dochodów realnych i bezrobocie. W ostatnich dniach protestowali kierowcy autobusów, nauczyciele, drogowcy, służba zdrowia, pracownicy przedsiębiorstw oczyszczania. Lista jest długa, większości chodzi o podwyżkę.
Rząd nie ma budżetu w ajencji, są tylko dwa doraźne sposoby, żeby wszystkie te żądania spełnić: albo wydrukować puste pieniądze i powrócić do kolejkowych ćwiczeń przed sklepami, albo podnieść podatki i środkami z tego tytułu obdzielić protestujących. Szukamy rozwiązań długofalowych w restrukturyzacji naszej gospodarki iw jej prywatyzacji, ożywienie muszą przynieść nowe inwestycje i wzrost eksportu.
Warszawa, 18 czerwca
„Gazeta Wyborcza” nr 617, z 20 czerwca 1991.
Przedsiębiorstwa państwowe nadal dominują w strukturze polskiej gospodarki. Wiemy już, że mają trudności w przystosowaniu się do nowych reguł gry rynkowej. Ich dyrekcje, często pod wpływem doraźnej presji, wprowadzają w błąd załogę podnosząc wynagrodzenia, nie zastanawiając się nad przyszłością przedsiębiorstwa. Jest to działanie nieuczciwe wobec ludzi.
Rząd posiada program dostosowawczy dla przedsiębiorstw państwowych. Jest on elementem szerszego programu powszechnej prywatyzacji i w tych dniach przedstawiony zostanie społeczeństwu. Program powszechnej prywatyzacji za jeden z głównych celów – obok uwłaszczenia obywateli – stawia sobie uzdrowienie zarządzania przedsiębiorstwami. Będziemy umacniać pozycję dyrektora, w dużych przedsiębiorstwach oddzielone zostaną te składniki majątku, które są zbędne dla przede wszystkim utrzymania produkcji podstawowej, Tworzymy korzystne warunki do przejmowania ich składników przez pracowników w procesie prywatyzacji. Pozostawienie dotychczasowego funduszu płac przy dużym zmniejszeniu zatrudnienia pozwoli na realny wzrost wynagrodzeń i będzie znaczącym krokiem w odchodzeniu od popiwku. Tych, których miejsca pracy będą musiały być zlikwidowane, będziemy wspierać w ich przekwalifikowaniu i w poszukiwaniu nowych miejsc pracy.
Warszawa, 18 czerwca
„Gazeta Wyborcza” nr 617, z 20 czerwca 1991.
W imieniu rządu deklaruję wolę poważnego dialogu na temat reform. Kieruję tę ofertę do związków zawodowych i do sił politycznych. Jesteśmy otwarci na rozwiązania programowe, strukturalne i kadrowe. Nie rządowi, lecz reformom potrzebny jest dziś parasol ochronny. Nie boję się sporów, tylko demagogii, która podsyca społeczne napięcie.
Elementarna uczciwość nie pozwala mi na polityczny koniunkturalizm. Dlatego nie ulegnę naciskom, żeby za cenę iluzorycznej poprawy i chwilowej popularności zaprzepaścić to, co już osiągnęliśmy. Reguła tej służby premiera i rządu ma swoją wysoką cenę polityczną. Płacimy już ją dzisiaj w przeświadczeniu, że najważniejsza jest Polska.
Czasy nie sprzyjają używaniu wielkich słów. Powiem więc tylko na koniec, że jestem człowiekiem „Solidarności” i razem z nią na powierzchni i w podziemiu walczyłem o demokrację, a także o zdrową gospodarkę. Tej naszej wspólnej walce daleko jeszcze do końca, choć się nam marzy jak najszybszy powrót do normalnośći. Jesteśmy na dobrej drodze.
Warszawa, 18 czerwca
„Gazeta Wyborcza” nr 617, z 20 czerwca 1991.
Panie Prezydencie! Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Mam zaszczyt przedstawić program naprawy państwa. Program nowego rządu, który utworzyły wspólnie Akcja Wyborcza Solidarność i Unia Wolności – ugrupowania wywodzące się z demokratycznej antykomunistycznej opozycji. Po 1989 r. podzieliły nas poważne różnice programowe i odmienne wybory polityczne. Dzisiaj postanowiliśmy zespolić swe siły w jednej koalicji. Połączyło nas wspólne przekonanie, że Polskę trzeba i można zmienić. Naprawić to, co w niej złe. Musimy zrobić wszystko, by tej szansy nie zmarnować. To jest ważniejsze od różnic, które istniały i istnieją pomiędzy nami.
[...]
Dziś nauczeni bolesnymi doświadczeniami chcemy nadrobić stracony czas, zrobić to, czego nie zrobiono zaraz po 1989 r.
Tamten rok był początkiem końca komunizmu w naszym kraju, komunizmu, który mimo prób reform pozostawał niezmiennie ustrojem totalitarnym i przestępczym, w którym nie były respektowane podstawowe prawa i wolności obywatelskie. Komunizmu, który doprowadził do gospodarczego i cywilizacyjnego upadku naszego kraju.
Rok 1989 był, jak wspomniałem, początkiem końca komunizmu w Polsce. Zrobię wszystko, aby nasz rok 1997 był zapamiętany jako rok początku naprawy państwa, ostatecznego zerwania ze złą przeszłością.
Warszawa, 10 listopada
„Gazeta Wyborcza” nr 263, z 12 listopada 1997.
Szanowni Państwo, w najbliższą niedzielę wybierzemy swoich przedstawicieli do rad gmin, a także pierwszy raz do rad powiatów i sejmików wojewódzkich. Dzięki reformie samorządowej będziemy mieli większy wpływ na to, co się dzieje wokół nas. Większość decyzji będzie zapadała na miejscu, tu też będą wydawane nasze pieniądze. Kolejne stopnie samorządu powstały przecież po to, by zapewnić lepszy rozwój regionów i tym samym naszego kraju, by lepiej służyć obywatelom.
Za ciężką i efektywną pracę dziękuję prezydentom, burmistrzom, wójtom i radnym. Wasze działania zmieniły oblicze Polski.
O tym, kto wkrótce będzie sprawował władzę w naszej gminie, powiecie, województwie, zadecydujemy my sami. Dlatego tak ważne jest, abyśmy wzięli udział w wyborach. Wybierzmy tych, do których mamy zaufanie. Tylko od nas zależy, kto przez najbliższe cztery lata będzie zarządzał naszymi pieniędzmi. Jestem przekonany, że 11 października podejmiemy odpowiedzialną decyzję.
ok. 8 października
„Gazeta Wyborcza” nr 236, z 8 października 1998.
Wszystkie nowe krzyże na Żwirowisku zostaną usunięte. Polski rząd jest zdeterminowany, by uczynić to jak najszybciej. Nie możemy jednak łamać polskiego prawa. Jeśli niezawisłe sądy, których decyzje - niezależnie od naszych opinii - musimy uszanować, będą zwlekały z podjęciem ostatecznej decyzji, zostaniemy zmuszeni do szukania innych prawnych rozwiązań. Nowym instrumentem, pozwalającym na rozwiązanie tego problemu - a także wszystkich podobnych, które mogą powstać w przyszłości - będzie nowa ustawa o ochronie miejsc pamięci i martyrologii, której założenia były już Państwu wcześniej zaprezentowane.
[...]
Szanowni Państwo, chciałbym raz jeszcze powiedzieć wyraźnie, że wszystkie nowe krzyże zostaną usunięte.
Mój rząd traktuje dialog polsko-żydowski w sposób priorytetowy. Nie chciałbym, aby kryzys wokół Żwirowiska spowodował odsunięcie w cień wszystkich tych nowych i dobrych rzeczy, które zaszły ostatnio w stosunkach polsko-żydowskich. Uczestnicząc niedawno w uroczystości redydykacji synagogi we Wrocławiu, pytałem – „jakkolwiek usprawiedliwione są żądania, zrozumienie i szacunek dla naszej duchowości i wrażliwości, czy przestaniemy rozdrapywać rany naszych starszych braci? Kiedyż zrozumiemy, że w takich sytuacjach rozdrapujemy rany Tego, który nas stworzył, i nasze własne?” – wierzę, że zaczynamy rozumieć.
ok. 2 grudnia
„Gazeta Wyborcza” nr 282, z 2 grudnia 1998.
Panie Prezydencie Republiki Czeskiej! [...] Doskonale wiemy, my tutaj w Polsce, że wybrał Pan w swoim życiu i w swoim działaniu stromą, niebezpieczną i wąską ścieżkę, na której czekało na Pana cierpienie i samotność. [...]
Dziś marzenia stały się rzeczywistością, a oba nasze kraje cieszą się pełnią swobód demokratycznych. Jesteśmy przekonani, że to jest w ogromnej mierze Pańska osobista zasługa, bo zawsze walczył Pan o demokrację, prawo, praworządność. Nie tylko wtedy, kiedy Pan był dysydentem, ale także, kiedy był Pan głową państwa. To zjednało Panu uznanie na całym świecie. Zjednało Panu szczególne uznanie i szczególną serdeczność u nas, w Polsce. Pamiętam, że kiedy pod koniec lat 80. zaczęliśmy już naprawdę rozmontowywać komunizm, był Pan akurat w więzieniu, a młodzi warszawiacy nosili transparenty z napisem „Uwolnić Havla”. To hasło było tak popularne, tak nośne, że nasi poloniści zastanawiali się, w trosce o dobro języka polskiego, czy powinno się pisać Havla czy Havela. Rok później ci sami młodzi ludzie rozklejali plakaty z napisem „Havel na Wawel”. Była to ostatnia, jak na razie, próba konfederacji polsko-czeskiej.
Wspominam o tym, by podkreślić, że to, co Pan robił w swoim życiu, odpowiadało w sposób niezwykły i szczególny naszym własnym, polskim duchowym potrzebom i naszym polskim nadziejom. Dlatego utożsamiamy Pana najczęściej z naszym własnym, polskim, narodowym charakterem. Chodzi o wyrażenie sprzeciwu w sytuacji krańcowej. Pięknie pisał o tym Zbigniew Herbert w wierszu „Potęga smaku”: „To wcale nie wymagało wielkiego charakteru/ nasza odmowa niezgoda i upór/ Mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi/ lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku”.
Panie Prezydencie Republiki Czeskiej, winszuję Panu nagrody pierwszej dekady „Gazety Wyborczej”, gazety, którą dziesięć lat temu zafundowaliśmy sobie sami - Polacy, którzy czuli się zawsze wolni i niezależni, u progu prawdziwej niezależności i wolności. Panie Prezydencie, gratuluję, że nigdy nie zabrakło Panu dobrego smaku.
„Gazeta Wyborcza” nr 113, z 17 maja 1999.
Kiedy przed 10 laty 12 września, a był to dzień tak samo piękny i słoneczny jak dziś, przedstawiałem w Sejmie program i skład rządu, miałem świadomość tej chwili i jej znaczenia. [...]
Przychodziliśmy z „Solidarności”, wielkiego ruchu społecznego, który od pamiętnego sierpnia 1980 r. upominał się o zasadniczą reformę państwa, o przywrócenie społeczeństwu podmiotowości, o podstawowe swobody i prawa obywatelskie. Przychodziliśmy z ruchu, którego determinacja i pokojowa walka toczona pod przewodnictwem Lecha Wałęsy do tej historycznej chwili doprowadziły [...]. Skład rządu, który został przeze mnie utworzony, odzwierciedlał wszystkie główne siły polityczne reprezentowane w parlamencie, wyłonione w czerwcowych wyborach z istotnym udziałem w tym rządzie także przedstawicieli PZPR, co oznaczało przejście w nowy okres historii kraju na mocy porozumienia i z gotowością wspólnego rozwiązywania problemów. Było rzeczą niełatwą, aby ludzie przychodzący z tak różnych stron umieli ze sobą współdziałać. Znaliśmy uwarunkowania tego układu i tego czasu. Główny wszakże ton i kierunek naszym działaniom nadawało wielkie oczekiwanie narodu na zasadnicze zmiany. Od pierwszej chwili byliśmy zdecydowani demontować elementy ustroju niedemokratycznego. Wiedzieliśmy również, że naszym zadaniem jest to, aby decyzje dotyczące państwa polskiego zapadały tylko i wyłącznie w Polsce. [...]
Można było żywić obawy, czy międzynarodowa koniunktura okaże się stabilna, czy nie nastąpi niekorzystny zwrot. Nikt wówczas nie mógł przewidzieć, jak ogromne tempo i głębokość osiągną zmiany w Europie Środkowej. Przemiany w Polsce wpłynęły na społeczeństwa sąsiednich krajów, zachęcając je do upomnienia się o prawo do wolności. [...]
Wokół oceny tego, co udało nam się wtedy w 1989 i 1990 r. zrobić, toczą się dziś spory. Nie chcę ich tu przywoływać. Niech ten dzisiejszy dzień będzie raczej dniem święta niż okazją do sporów. Święta, którego nam wtedy zabrakło.
[...]
Na koniec chciałbym zwrócić się do obecnej tu młodzieży i w ogóle do pokolenia już III Rzeczypospolitej. Chciałbym, aby data 12 września 1989 r. kojarzyła się wam z tym wszystkim, co było w tym trudnym, ale i pięknym czasie naprawdę wielkie. Mówił w czerwcu Ojciec Święty Jan Paweł II: „Mamy za co dziękować Panu Historii”.
Warszawa, 12 września
„Gazeta Wyborcza” nr 214, z 13 września 1999.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Polsce potrzebna jest reforma sądownictwa i prokuratury. Polsce potrzebna jest reforma edukacji. Stan polskich sądów i prokuratury nie zadowala dziś ani zwykłych ludzi, ani środowiska sędziowskiego i prokuratorskiego. Sądy muszą działać sprawniej, rzeczywisty dostęp do nich musi być łatwiejszy niż dziś.
Stan edukacji w Polsce jest w porównaniu z wieloma innymi krajami niekorzystny. Zbyt mało naszej młodzieży kończy szkołę średnią. Zdecydowanie zbyt mało wyższe uczelnie. Warunki pracy uczniów i nauczycieli nie są dobre.
Ten stan nie pozwoli nam sprostać wielkim wyzwaniom stojącym przed naszym krajem u progu XXI wieku. Dlatego kierowany przeze mnie rząd, stworzony przez Akcję Wyborczą Solidarność i Unię Wolności, przygotowuje zasadnicze reformy: systemu sądów i prokuratury oraz systemu edukacji.
Warszawa, ok. 29 kwietnia
„Gazeta Wyborcza” nr 101, z 29 kwietnia 2000.
Mija dwadzieścia lat, od zakończenia strajków i podpisania porozumień sierpniowych. 20 lat od narodzin Solidarności.
Tyle się od tego czasu w naszej Ojczyźnie i na świecie zmieniło, ale pamiętajmy, że początek tych zmian miał miejsce tu – za bramą Stoczni Gdańskiej. Stała się ona bramą do wolności – najpierw Polaków, a zaraz potem wszystkich narodów Europy Wschodniej. Bez polskiego Sierpnia nie runąłby Mur Berliński.
Polski Sierpień to przede wszystkim powszechny zryw i narodowa solidarność. To wielkie zwycięstwo, tym cenniejsze, że osiągnięte bez przemocy i bez ofiar. To zwycięstwo całego narodu, wszystkich polskich obywateli.
Ale jest to także zobowiązanie.
Pamięć Sierpnia i dziedzictwo Solidarności nakazują nam wszystkim współ-odczuwanie i współdziałanie dla „rzeczy pospolitej” – dobra wspólnego. Zaś nam politykom pamięć Solidarności nakazuje widzieć w sprawowaniu władzy służbę.
[...]
Zawsze wtedy będziemy wracać do Sierpnia - aby się uczyć wiary, mądrości i solidarności.
[...]
Chciałbym, aby 31 sierpnia stał się dla nas wszystkich świętem solidarności narodowej, świętem radości, świętem zwycięstwa. Mało jest takich radosnych świąt w polskim kalendarzu.
30 sierpnia
www.gazeta.pl nr 0, z 30 sierpnia 2000.
Szanowni Państwo,
Rzeczpospolita Polska nie może zapomnieć o jej wiernych synach leżących na cmentarzach na wschód od naszych granic. Dlatego przypomnę, że jednym z naszych zobowiązań jest ustalenie i godne pochowanie wszystkich obywateli państwa polskiego zamordowanych, zamęczonych na terytorium byłego Związku Sowieckiego. Musimy poznać nazwiska żołnierzy, urzędników i cywili wywiezionych i zamęczonych w łagrach, obozach pracy i więzieniach sowieckich. Musimy, będziemy dochodzić prawdy, musimy, będziemy domagać się zadośćuczynienia. Mamy wolę przebaczyć, ale przede wszystkim mamy obowiązek pamiętać. My tutaj, w centrum i na wschodzie Europy, jesteśmy narodami złączonymi cierpieniem.
[...]
Cmentarz w Miednoje to miejsce, gdzie próbowano rozstrzelać etos bezstronnego, wiernego, wykształconego urzędnika i funkcjonariusza Państwa Polskiego. I dzisiaj to państwo wraz ze wszystkimi obywatelami staje nad ich mogiłą, pochylając głowy i prosząc Boga, żeby pomógł nam godnie wypełniać to, co oni zaczęli.
Bez takiej refleksji nie stworzymy państwa, z którego Polacy będą dumni. A możemy być przecież dumni z naszej tradycji, której częścią jest zawsze pamięć i opieka nad tymi, którzy dali nam siłę i wiarę do działania dla wspólnego dobra.
Charków, Katyń, Miednoje, polski tryptyk bólu i cierpienia. Chcielibyśmy, aby był tryptykiem pamięci narodów, pojednania na Wschodzie.
www.gazeta.pl, nr 0, z 3 września 2000.
[...] jak doskonale wiadomo, sam byłem poddany procedurze lustracyjnej, która trwała nie kilka tygodni, ale prawie pięć miesięcy. I mimo że próbowano wielokrotnie przekonać mnie, że są to zorganizowane działania polityczne, ani razu nie pozwoliłem sobie na zakwestionowanie sensu lustracji. Także w „Gazecie Wyborczej” mówiłem wówczas – „Lustracja jest koniecznością, tak jak konieczna jest przejrzystość intencji, prawdomówność, uczciwość polityków, członków rządu i parlamentu. Z doświadczeń przebija, że nie jest to narzędzie walki politycznej – to prawo równe dla wszystkich”.
Teraz powtórzę to samo – lustracja to Prawo. Każdy poddany działaniu Prawa może się zachowywać dowolnie. Jedni więc milczą, chociaż brutalne pomówienia mojej osoby i dla mnie, i dla moich bliskich były bardzo ciężkim doświadczeniem. Inni się skarżą, a jeszcze inni mówią o odwecie. Nie oceniam tego i nie komentuję.
„Gazeta Wyborcza” nr 214, z 13 września 2000.
Moi Drodzy :-)
Kiedy tak jak Wy chodziłem do szkoły, nie było jeszcze komputerów i Internetu. Dziś dzięki Internetowi Wy niezależnie od miejsca zamieszkania w jednej chwili docieracie do dowolnego miejsca na świecie, dowiadujecie się ciekawych rzeczy, rozmawiacie z innymi internautami.
Internet staje się także w Polsce jednym z najpopularniejszych środków komunikacji. Choć są i tacy, którzy mówią, że brakuje im szelestu rozcinanej koperty po otrzymaniu listu. Internet ma pomagać żyć, ale nie może zawładnąć nami do końca. Pamiętajcie - jest jeszcze książka, kino, teatr, trudna sztuka pisania listów.
Jestem pewien, że nie jest Wam obca siła i możliwości Internetu, wiecie, jak umiejętnie z niego korzystać. I dlatego napiszcie do mnie, co Wam daje Internet i w czym Wam pomaga. Ucieszę się też, jeśli zechcecie wysłać do mnie e-maila, w którym napiszecie o Waszych rodzinnych miejscowościach.
Dobrego internetowego roku szkolnego!
JERZY BUZEK :-)
„KOMPUTER” nr 37 dodatek do KOMPUTER nr 213, wydanie z 12 września 2000.
Rozumiem, że postępowanie lustracyjne może być bolesne. Sam byłem mu poddany. Osiągnięciem naszej demokracji jest jednak równość wobec prawa. Równość wszystkich obywateli, również tych zajmujących najważniejsze stanowiska w państwie. Szczególnie oni powinni zostać oczyszczeni z wszelkich podejrzeń.
Na szczęście dzisiaj decyzje znajdują się w rękach niezawisłego sądu. Rozstrzyga sąd, a nie grupy nacisku. Jestem przekonany, że i w tej sprawie wyrok będzie sprawiedliwy. Wierzę, że będzie on dla Pana Prezydenta pomyślny.
Warszawa, ok. 13 września
„Gazeta Wyborcza” nr 214, z 13 września 2000.
Proszę przyjąć gratulacje z okazji powierzenia Panu przez Naród godności Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Polskę i Polaków czekają w nadchodzących latach wielkie zadania: kontynuacja dzieła przebudowy rozpoczętego przed dziesięciu laty, doprowadzenie do końca reform ustrojowych zainicjowanych przez mój rząd, integracja z Unią Europejską, umocnienie bezpieczeństwa i pozycji Polski w świecie. Współdziałanie wszystkich sił społecznych i organów władzy ma dla osiągnięcia tych celów zasadnicze znaczenie.
Głęboko wierzę, że najbliższe lata będą pomyślne dla Polski, a współpraca Pana Prezydenta i mojego Rządu będzie służyć za wzór zgodnego i owocnego działania dla dobra Rzeczypospolitej.
Warszawa, 13 października
„Gazeta Wyborcza” nr 240, z 13 października 2000.