Muszę przyznać, że na ogół prasa warszawska w chwili obecnej, tak trudnej dla państwa, kiedy byt Polski jest zagrożony, nie stanęła na wysokości zadania. U nas ludzie nie są przyzwyczajeni do ponoszenia konsekwencji swych czynów i słów. Z tego względu prasa nie zawsze zasługiwałaby na korzystanie z wolności. Z drugiej strony ja, jako człowiek wychowany w dążeniu do wolności, jestem przeciwnikiem wszelkich ograniczeń słowa i sprzeciwiłem się np. projektowi ustawy ochraniającej moją osobę wobec napaści prasy.
Jeżeli chodzi o wypadek z wami, to trzeba pamiętać, że wprowadzony został stan wyjątkowy, którego istotę stanowi to, iż jest nieprzyjemny – zresztą nie tylko dla was, lecz i dla mnie.
Przykro mi, co prawda, iż jutro przy herbacie rannej nie będę miał przed sobą zajmującego „Kuriera Porannego”, do którego przywykłem. Z rozmowy jednak z prezesem ministrów wywnioskowałem, że braku tego odczuwać długo nie będę. Wielka krzywda wam się nie stanie.
Warszawa, 12 stycznia
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Warszawa ma nową zabawę — świeżo uruchomiony przez reżim tygodnik pt. „Dookoła Świata”. Ukazał się dziś trzeci numer na mieście, dosłownie rozchwytywany z kiosków w ciągu niecałej godziny. Jest to pismo młodzieżowe, redagowane przez zespół redakcyjny organu Związku Młodzieży Polskiej — monopolistycznej organizacji młodzieżowej — „Sztandar Młodych”.
W czym leży zatem przyczyna nagłej popularności pisma, które redagowane jest i wydawane przez jedną z najtęższych, najbardziej ponurych instytucji w komunistycznej Polsce? Przyczyna jest niezmiernie prosta: pismo to jest w 95 procentach odczynione z politycznej propagandy, stanowi po prostu naśladownictwo wszelkiej prasy rozrywkowo-bulwarowej świata, jedynie na słabszym poziomie technicznym, graficznym i w ogóle dziennikarskim niż jego zagraniczne odpowiedniki. Sport, awanturnicze nowele, sporo reportaży z życia, z zabawy, z rozrywek, zdjęcia z balów, z kawiarni i restauracji, porady praktyczne, ciekawostki, zabawne rysunki — to wystarczy. Warszawa, zwłaszcza młodzież, głodna jest takiej prasy, stąd to powodzenie.
Natomiast przyczyny wydania tego typu pisma, niesłychanie nowatorskiego w stosunku do innych krajów komunistycznych włącznie z Rosją, są poważne i skomplikowane. Komuniści stoją obecnie wobec rozkładu swych organizacji młodzieżowych, naprzeciw niezmiernie trudnego i bardzo złożonego zagadnienia młodzieży, która mimo dziesięcioletniej „pieczołowitej” opieki jest bardzo wrogo nastawiona w stosunku do reżimu niż kiedykolwiek. Nienawiść polityczna, opór na uniwersytetach, rozprężenie w szkolnictwie, „bikiniarstwo”, chuligaństwo, objawy krańcowej demoralizacji, a nawet degeneracji fizycznej wśród młodzieży, alkoholizm i fatalny stan zdrowotny — oto dzwony bijące na trwogę w najwyższych instancjach partii i rządu. W kierownictwie ZMP następują ciągłe zmiany i czystki, organizacja jest pod obstrzałem druzgoczących krytyk, jej przywódcy szukają nowych, niejednokrotnie ryzykownych i brawurowych metod oddziaływania na młodzież i stąd — rewelacyjny w swej neutralności — tygodnik „Dookoła Świata”. […] Warszawa zresztą ochrzciła już organ ten nazwą „Głos Bikiniarza”, co wprawdzie podrywa zaufanie do celowości wysiłków redakcji, lecz pozwala domyślać się prawdziwych nastrojów i sympatii wśród młodzieży.
Warszawa, 15 stycznia
Leopold Tyrmand, Dziennik 1954, wersja oryginalna, Warszawa 1999.
W południe na godz. 13.30 wezwał mnie do Biura Prasy Preis i oznajmił kurz und bünding, że otrzymałem dymisję. Takie polecenie wydali mu nasi z Moskwy. Polecono mi przekazanie kierownictwa redakcji Michałowi Radgowskiemu. Tak więc koniec? W ten sposób po prawie czteroletniej pracy w „Polityce” żegnam się z pismem, które stworzyłem i w które włożyłem sporo serca i energii. Nie przychodzi mi łatwo żegnanie się z tygodnikiem, który w ostatnim okresie jest najlepszy w kraju. Przypuszczam – wynika to z rozmowy z Preisem – że decyzję spowodowały przede wszystkim komentarze prasy zagranicznej, choć nie jest to przecież moja wina. Wielka jednak musi być na mnie złość, skoro zdecydowano się na ten krok, mimo że pierwotnie decyzję odłożono. Obawiam się, że po powrocie do kraju zaczną mnie męczyć i zarzucać mi, że jestem odpowiedzialny za to, iż sprawa stała się znana na Zachodzie.
Warszawa, 23 listopada
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.
Nasza kampania o obce języki „Obywatele, nie jąkać się” wzbudziła wielkie zainteresowanie zarówno w prasie, jak i w różnych środowiskach, i to nie tylko wśród nauczycieli szkół średnich i akademickich, ale także w miejscach, w których się nie spodziewaliśmy. W „Ursusie” dyrekcja uruchomiła pięć kursów językowych.
Warszawa, 17 września
Mieczysław Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.
Dzisiaj obchodzimy wielką uroczystość – pięć lat istnienia „Polityki”. Otrzymaliśmy z tej okazji wiele szczerych wyrazów uznania i sympatii od kolegów, zespołów redakcyjnych oraz czytelników. To już pięć lat, jak tu pracuję. Bez wpadania w zarozumialstwo muszę stwierdzić, że mam niemały wkład w rozwój pisma.
Jego nakład wynosi obecnie 72 tysiące. Stworzyliśmy nowy typ pisma w Polsce. Daliśmy przykład, że można redagować gazetę, która udzielając pełnego poparcia siłom rządzącym, jednocześnie zachowuje krytyczny stosunek wobec rzeczywistości. Autentycznie krytyczny, a nie taki, w którym krytyka sprowadza się do wytykania braków w rodzaju zepsutego kurka od gazu.
[...] Pięć lat redagowania „Polityki” to był rzeczywiście uniwersytet polityczny, a także wyższa szkoła jazdy.
Warszawa, 3 marca
Mieczysław Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.