Trwa reforma państwa, czyli zmiana administracyjnej mapy Polski. Niektórzy mówią, że jest to największe wydarzenie w historii polskich reform, inni, że jest to zwykła biurokratyczna lipa, do tego niebezpieczna politycznie. Bez względu na to, co spowoduje likwidacja powiatów, rzeczywistą intencją jest stworzenie takiego układu administracyjno-personalnego, aby nigdzie poza gmachem KC nie było ludzi silnych. W terenie zamiast sekretarzy i wojewodów będą sekretarzyki i wojewódkowie, czyli chłopcy do różnych posyłek. 40 sekretarzy i 40 wojewodów zatwierdziliśmy w ciągu 15 minut. Odsuwa się działaczy, którzy przejawiali jakieś minimum indywidualności i samodzielności.
Warszawa, 8 maja
Józef Tejchma, Kulisy dymisji. Z dzienników ministra kultury 1974-1977, Kraków 1991.
Dzisiaj posiedzenie Sejmu. Z ciekawości [...] zapytałem [Ryszarda] Dziopaka, dyrektora Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej, jak u nich wyglądała konsultacja. „Panie redaktorze – powiedział – przyjechało do mnie kilku pacanów, usiedli w gabinecie i powiedzieli, że szykuje się nowy podział administracyjny, ale oni jeszcze nie wiedzą, jakie będą granice województw. I na tym skończyła się konsultacja.” [...] Debata przebiegała spokojnie i nic nie zakłócało ustalonego porządku. Oczywiście, wszyscy są za reformą i nikt nie dzielił się żadnymi wątpliwościami, pytaniami etc. Tak gigantyczne dzieło jest po prostu przyjmowane bez jakichkolwiek zastrzeżeń.
Warszawa, 28 maja
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1972–1975, Warszawa 2002, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Partia wymyśliła, a Sejm uchwalił nową strukturę administracyjną kraju: skasowano powiaty, zrobiono za to 49 województw, bezpośrednio podległych centrali. I tu znowu niezgłębiona zagadka komunistycznej duszy: dlaczego nie zrobić prawdziwej dyskusji na ten temat, dopuszczając do głosu i oponentów, niezadowolonych, których na pewno nie brakło, bo przecież zamęt się zrobił piekielny, wielu ludzi straciło pracę etc. Zamiast tego ów ogólny chór zachwytów i rzekoma „uchwała” Sejmu, jakby można było nie uchwalić czegoś, nad czym drobiazgowo pracowano od miesięcy. Zresztą nie ma już u nas innych uchwał, tylko jednomyślne.
Warszawa, 14 czerwca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.