Dolny Żoliborz „szafy” zupełnie zmasakrowały. Na niektórych ulicach nie ma domów, nie ma drzew, ogrodów. Jest jedno zagrabione pole i gdzieniegdzie sterta gruzów. „Szafy” miały taką siłę, że wywlekały ludzi z domów, trupy wyrzucały na ulicę, odzierały z ubrań... Na Krasińskiego, gdzie Loruś kwateruje, wpadł pocisk z „szafy” na podwórze i z miejsca kilkunastu żołnierzy i sanitariuszek położył trupem. Jest coraz ciszej. Życie nam się ścieśnia do piwnic. [...]
Na Żoliborzu są czynne jakieś trzy–cztery studnie. Pierwszeństwo przy wodzie mają szpitale, wojsko, a później ludność cywilna. Ludzie więc stoją po kilka godzin w ogonku na otwartej przestrzeni. Nie wiem, skąd nieprzyjaciel wie, gdzie są studnie, w każdym razie w ciągu dnia walą pociski w te miejsca bez przerwy. Ludzie padają jak muchy, giną dzieci, wyrostki, bez wyboru. Najgorsze, że nieprzyjaciel strzela pociskami zapalającymi. Dużo jest pożarów, kilka razy płonął kościół, dom ZUS-u... Właściwie najbardziej bohaterska obrona Straży Ogniowej przy braku sprzętu i wody jest bezskuteczna. Nieprzyjaciel ogromnie ostrzeliwuje kanały, rzuca przy większych otworach granaty, pociski zapalające. Chce uniemożliwić nam wszelką łączność. Obecnie jest bardzo ciężko przejść kanałami. Jest dużo wypadków, że w nocy z włazów wyciąga się ciężko rannych, poparzonych, trupy.
Warszawa, 4 września
Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów (BUiAD) IPN, sygn. AK 159.
W suterenie siedzi (bo na leżenie nie ma miejsca) kilkadziesiąt ściśniętych osób. Przeważnie ranni, leżą jeden na drugim, byle jak, nikt się nimi nie zajmuje. Bo cóż można im pomóc, jeżeli materiał sanitarny na sto kilkadziesiąt osób stanowi parę opatrunków osobistych, jeżeli nie ma lekarstw, zastrzyków, nie ma dla rannych opatrunków na zmianę, nie ma jedzenia ani picia. Z zupełną więc obojętnością słuchamy ich jęków i krzyków, jesteśmy wszystkie bezsilne, załamane, wykończone. [...]
Najgorsza jednak ze wszystkiego jest beznadziejność. Wszyscy wiemy już, że koniec jest tylko kwestią czasu. Wszyscy czekamy na śmierć i to oczekiwanie jest tak męczące.
Warszawa, 22 września
Pamiętniki żołnierzy baonu „Zośka” – Powstanie Warszawskie, Warszawa 1997.