Ukształtowanie nowej Europy musi się opierać na podstawie rozsądku i sprawiedliwości i musi zapowiadać trwałość. [...] Sądzimy, że Polska niepodległa, obejmująca wszystkie żywioły rdzennie polskie, które życzą sobie wejść w jej skład, stanowi pilną konieczność dla trwałości stosunków w Europie Zachodniej.
Newcastle, 5 stycznia
Janusz Pajewski, I wojna światowa 1914–1918, Warszawa 1991.
Żaden marksista, nie zrywając z zasadami marksizmu i socjalizmu w ogóle, nie zdoła zaprzeczyć, że interesy socjalizmu stoją wyżej niż interesy prawa narodów do samookreślenia. [...] Jeśli wytworzyła się taka konkretna sytuacja, że istnienie republiki socjalistycznej narażone jest w danej chwili na niebezpieczeństwo z powodu naruszenia prawa do samookreślenia kilku narodów (Polski, Litwy, Kurlandii i innych), to rozumie się, że interesy zachowania republiki socjalistycznej stoją wyżej.
Toteż ten, kto mówi: „nie możemy podpisać haniebnego, sromotnego itp. pokoju, zdradzić Polski itd.”, nie dostrzega, że zawierając pokój pod warunkiem wyzwolenia Polski jedynie jeszcze bardziej wzmocniłby imperializm niemiecki przeciwko Anglii, przeciwko Belgii, Serbii i innym krajom.
7 stycznia
Włodzimierz Lenin, Dzieła wszystkie, t. 35, Październik 1917 – marzec 1918, Warszawa 1988.
Należy stworzyć niezawisłe państwo polskie, które winno obejmować terytoria zamieszkane przez ludność niezaprzeczalnie polską, któremu należy zapewnić swobodny i bezpieczny dostęp do morza i którego niezawisłość polityczną i gospodarczą oraz integralność terytorialną należy zagwarantować paktem międzynarodowym.
Waszyngton, 8 stycznia
Janusz Pajewski, I wojna światowa 1914–1918, Warszawa 1991.
Na dzień [dzisiejszy] zapowiedziane było publiczne zgromadzenie, zwołane przez partię socjalno-demokratyczną w sprawie pokoju i aprowizacji, połączone z pochodem. Dyrekcja policji zakazała zgromadzenia, odbył się tylko pochód, w którym jednak uczestniczyła publiczność nienależąca do partii. Pochód wyruszył o godzinie 12.00 od pomnika Mickiewicza. Na czele niesiono tablice z różnymi napisami, między innymi: „Niech żyje niepodległa Polska!”. Wznoszono okrzyki domagające się chleba i żywności; śpiewano Boże Ojcze, Boże, coś Polskę, Czerwony sztandar.
Kraków, 20 stycznia
1. Jest nieodmienną wolą Narodu Polskiego wskrzeszenie zjednoczonej Polski jako państwa niepodległego, niezależnego pod względem politycznym, gospodarczym i wojskowym. [...]
2. Sprawa polska jest sprawą międzynarodową. Protestujemy więc przeciwko próbom uznania sprawy polskiej jako sprawy wewnętrznej polityki państw zaborczych [...]. Protestujemy w końcu przeciwko decydowaniu o nas bez nas.
Kraków, 26 stycznia
Stanisław Dzierzbicki, Pamiętniki z lat wojny 1915–1918, słowem wstępnym poprzedził Janusz Pajewski; przypisy oprac. Danuta Płygawko, tekst przygot. do druku z rękopisu Tomasz Jodełka-Burzecki, Warszawa 1983.
18 lutego Mińsk został zajęty bez boju, a Niemcy witani przez polską i katolicką ludność miasta jak zbawcy po kilkumiesięcznym terrorze bolszewickim. [...] W Przyłukach zmiana władz zaborczych odbyła się bez wstrząsu, komisarz w czarnej kurtce zniknął niepostrzeżenie. Gościnne pokoje zajęli oficerowie niemieccy, młodzi i dobrze wychowani. Obezwładniony chaosem rewolucji front wschodni był dla nich rodzajem urlopu po wciąż płonącym froncie zachodnim.
Śniegi już topniały, słońce grzało, rynny dzwoniły i, jak w każde przedwiośnie, nadzieja wstępowała w serce, nadzieja na koniec wojny, koniec zabijania, nadzieja wyzwolenia Polski i spełnienia naszych reformatorskich marzeń.
Przyłucki (Białoruś), koniec lutego
Maria Czapska, Europa w rodzinie. Czas odmieniony, Kraków 2004.
Nie zapomnę wrażenia, jakie sprawiły na mnie pierwsze oddziały niemieckie, które zobaczyłem na placu przed kawiarnią „Francois”: Niemcy obozowali, wystawiwszy karabiny maszynowe, patrzące na wszystkie cztery ulice, które krzyżowały się w tym miejscu. Był to żołnierz frontowy, daleki od reprezentacyjnego wyglądu. Szarozielone mundury polowe były raczej zabrudzone, a ludzie zmęczeni. A jednak po roku patrzenia na bolszewików, petlurowców, a nawet na nasze oddziały ochotnicze, przybrane w rosyjskie płaszcze, wrażenie, jakie sprawiał ten oddział, było takie, że wywołało we mnie dwa sprzeczne uczucia — optymizmu i przygnębiającego pesymizmu. Optymizmu, że oto wyrasta przede mną nieprzebyta ściana, odgradzająca mnie niezawodnie przed okropnościami chaosu, a pesymizmu, że oto wpadam w moc innego wroga, stokrotnie potężniejszego.
Kijów, 1 marca
Julian Suski, W służbie publicznej na dwóch kontynentach, Warszawa 1988.
Od wczesnego ranka wszystkie sklepy, instytucje i mieszkania prywatne polskie od suteren do mansard miały okna przystrojone w nalepki, na dzień ten specjalnie odbite: cztery rodzaje Orłów Polskich na czerwonej tarczy […], nalepione na ćwiartkę papieru białego z dodaniem daty 3 Maja 1791. Wiele okien sklepowych i balkonów było nadto ozdobione dywanami, gobelinami i herbami Rzeczpospolitej.
Wilno, 3 maja
Teraz będzie Polska. Wybór pamiętników I wojny światowej, wybór, oprac. i przypisy Andrzej Rosner, Warszawa 1998.
Utworzenie zjednoczonego i niepodległego Państwa Polskiego, z wolnym dostępem do morza, stanowi jeden z warunków trwałego i sprawiedliwego pokoju oraz panowania prawa w Europie.
Paryż, 3 czerwca
Odbudowa i rozwój państwowości polskiej w świetle dokumentów 1908–1921, wybór i oprac. Jan Misztal, Gliwice 1993.
Wszystkie układy i akty zawarte przez rząd b. Cesarstwa Rosyjskiego z rządami Królestwa Pruskiego i Cesarstwa Austro-Węgierskiego dotyczące rozbiorów Polski zostają ze względu na ich sprzeczność z zasadą samookreślenia narodów i rewolucyjnym poczuciem prawnym narodu rosyjskiego, który uznał niezaprzeczalne prawo narodu polskiego do niepodległości i jedności, zniesione niniejszym w sposób nieodwołalny.
Moskwa, 29 sierpnia
Odbudowa i rozwój państwowości polskiej w świetle dokumentów 1908–1921, wybór i oprac. Jan Misztal, Gliwice 1993.
Wielka godzina, na którą cały naród polski czekał z upragnieniem, już wybiła. […]
W tej godzinie wola narodu polskiego jest jasna, stanowcza i jednomyślna.
Odczuwając tę wolę i na niej opierając to wezwanie, stajemy na podstawie ogólnych zasad pokojowych, głoszonych przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, a obecnie przyjętych przez świat cały, jako podstawa do urządzenia nowego współżycia narodów.
W stosunku do Polski zasady te prowadzą do utworzenia niepodległego państwa, obejmującego wszystkie ziemie polskie, z dostępem do morza, z polityczną i gospodarczą niezawisłością, jako też z terytorialną nienaruszalnością, co przez traktaty międzynarodowe zagwarantowanym będzie.
Aby ten program ziścić, musi naród polski stanąć jako mąż jeden i wytężyć wszystkie siły, by jego wola została zrozumiana i uznana przez cały świat.
W tym celu stanowimy:
1) Radę Stanu rozwiązać.
2) Powołać zaraz rząd, złożony z przedstawicieli najszerszych warstw narodu i kierunków politycznych.
3) Włożyć na ten rząd obowiązek wypracowania wspólnie z przedstawicielami grup politycznych ustawy wyborczej do Sejmu polskiego, opartej na szerokich zasadach demokratycznych, i ustawę tę najpóźniej w ciągu miesiąca do zatwierdzenia i ogłoszenia Radzie Regencyjnej przedstawić.
4) Sejm niezwłocznie potem zwołać i podać jego postanowieniu dalsze urządzenie władzy zwierzchniej państwowej, w której ręce rada Regencyjna, zgodnie ze złożoną przysięgą, władzę swoją ma złożyć.
Polacy! Obecnie już losy nasze w znacznej mierze w naszych spoczywają rękach. Okażmy się godni tych potężnych nadziei, które z górą przez wiek żywili wśród ucisku i niedoli ojcowie nasi. Niech zamilknie wszystko, co nas wzajemnie dzielić może, a niech zabrzmi jeden wielki głos: Polska Zjednoczona Niepodległa.
Warszawa, 7 października
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Wczoraj od południa Warszawa zmieniła oblicze, zmieniła je nagle, jak za uderzeniem pioruna. Bo, i zaiste, uderzył piorun! […] Piorun błogosławiony! Onegdaj Warszawa wyglądała jak mumia, owinięta w szmatki i łachmanki, nasycone sublimatem utrwalającym pozór istnienia. Wczoraj posępna mumia wzięła w siebie piorun, rzucony boską dłonią Klio, westchnęła, drgnęła i poruszyła się, i wybuchła śmiechem ludzi żywych. […] Ulice poczęły krążyć, place wirować... […]
Chwila uroczysta, godzina wielkiego cudu: zrasta się w jedno ciało rozcięty po trzykroć narodowy organizm. […] Zwracają nam dzieje to, co nam odjęły. Zwracają nam naszą ludzką własność! I niemiejemy z radości! […] Minął długi wiek, i zaczął mijać drugi, Polska zapomniana chodziła w łachmanach… Aż uderzył piorun! I łachmany spadają, i piękna królewna zaczyna się znowu uśmiechać… uśmiechać zrazu przez łzy… ukochana… umiłowana… Nasza.
Warszawa, 8 października
„Kurier Poranny” nr 246, z 8 października 1918.
Dążenia narodowe ruskie muszą być zaspokojone w zakresie pełnej wolności co do życia narodowego, przez uznanie charakteru oficjalnego języka ruskiego, przez nauczanie ruskie w zakładach wychowawczych kraju itd. Lecz dopóki narodowość ruska będzie pozostawała w stanie embrionalnym, dopóki poziom życia umysłowego ruskiego będzie za niski, by wytworzyć postępowy rząd nowożytny sprawowany przez Rusinów, dopóty Galicja Wschodnia winna stanowić część nieodłączną państwa polskiego. [...]
Ruch narodowy litewski jest jeszcze bardzo młody. Pośród klasy wykształconej tego kraju mało jest nacjonalistów litewskich i Polacy pozostają jeszcze jego głównym elementem kulturalnym. Litewskie wysiłki literackie znajdują się jeszcze w stanie niemowlęcym, a język litewski nie rozwinął się jeszcze ponad poziom bardzo pierwotny. Są dane po temu, że Litwini rozwiną się w przyszłości w naród niezawisły, ale jak dotąd nie jest to jeszcze faktem dokonanym.
Waszyngton, 8 października
Roman Dmowski, Polityka polska i odbudowywanie państwa, t. 2, przedm. do obecnego wyd. i komentarzem opatrzył Tomasz Wituch, Warszawa 1988.
O godzinie 10.30 zgromadzeni w liczbie około 2 tysięcy w Alei Jerozolimskiej oficerowie i żołnierze korpusu Dowbora-Muśnickiego przemaszerowali plutonami z orkiestrą na czele przez Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście do Zamku Królewskiego, gdzie się zatrzymali. Starszyzna […] udała się do katedry Świętojańskiej. Tam, wobec przedstawicieli władz państwowych, miejskich i instytucji społecznych, odbywało się nabożeństwo uroczyste [...].
W południe dowborczycy z muzyką ruszyli na czele pochodu […] do Alei Trzeciego Maja, gdzie pochód się rozwiązał. Po drodze przyłączyła się do niego młodzież Uniwersytetu, Wyższych Kursów Handlowych, Politechniki, organizacje skautowskie, wreszcie publiczność. Wznoszono od czasu do czasu okrzyki na rzecz konstytuanty i na cześć Piłsudskiego lub nucono Rotę.
Warszawa, 14 października
„Przegląd Poranny” nr 252, z 15 października 1918.
Na godzinę 12.00 warszawski okręgowy Komitet Robotniczy PPS–Frakcji Rewolucyjnej naznaczył początek wielkiej demonstracji ludowej, której uczestnicy mieli formować szeregi swe na ulicy Chłodnej, między Żelazną a kościołem Karola Boromeusza. Zgodnie z tym wezwaniem, już od godziny 9.00 zaczęły napływać nieprzerwanym potokiem tłumy publiczności, która stopniowo zapełniła nie tylko ulicę Chłodną, ale i przyległe — Elektoralną, Mirowską, Waliców, Żelazną — tak że już około 11.00 dzielnica ta drgała morzem falującym głów ludzkich, tętniła rozgwarem porozumiewawczym, pulsowała wspólnym serc biciem. […] Biło południe — kilkutysięczny pochód z rogu ulicy Żelaznej ze śpiewem Czerwonego Sztandaru wyruszył […].
Jeszcze jeden pochód z inicjatywy Chrześcijańskiej Demokracji wysunął się z kościoła Wszystkich Świętych. Przewodniczył mu ksiądz Godlewski. Niesiono obrazy święte.
Warszawa, 14 października
„Przegląd Poranny” nr 252, z 15 października 1918.
Wiec, urządzony przez Stronnictwo Niezawisłości Narodowej, zgromadził w Filharmonii do 3 tysięcy osób. […] Zagaił pan Artur Śliwiński, podkreślając, iż wiec jest zapoczątkowaniem wolnych zebrań przez czas długi tłumionych. Obecnie obręcz żelazna pęka. Lud polski winien stanąć na straży swoich interesów. […]
Drugi z kolei mówca — pan Wacław Sieroszewski — mówił wyłącznie o Piłsudskim, jako o działaczu społecznym i umiłowanym przez tłumy obrońcy ojczyzny. Piłsudski — zdaniem pana Sieroszewskiego — zdolny jest skonsolidować wszelkie rozbieżności, charakteryzujące obecną chwilę przełomową narodu.
Warszawa, 14 października
„Przegląd Poranny” nr 252, z 15 października 1918.
Od siebie więc i od tych, od których chwilowo zależymy, domagajmy się Sejmu polskiego i tylko Sejmu! Nie zastąpią go żadne ochotnicze i nakazane pobory do rządu, żadne „koalicje” stronnictw, żadne naprędce zlepiane „rady” […]. Dopóki tego nie uczynimy, będziemy ciągle kręcić się beznadziejnie w wirze politycznego bezładu, gryźć wzajemnie swoje głodne egoizmy, przekuwać polemicznymi szpilkami swoje wydęte próżnością ambicje, a świat z szyderstwem pytać się będzie: „Quo vadis, Polonia?”. I nie przyzna nam tego, co nam się słusznie należy, ale tylko to, co nam udzieli jego interes i miłosierdzie.
Stara dewiza rządów zmieniła się i brzmi dziś inaczej: Voluntas populi suprema lex esto. [Wola ludu niech będzie najwyższym prawem.]
Warszawa, 15 października
„Przegląd Poranny” nr 252, z 15 października 1918.
Od dwóch dni gromadzą się przed dworcem kolei wiedeńskiej tłumy, oczekujące na przyjazd brygadiera Piłsudskiego. Wczoraj w południe kilka tysięcy osób, zawiedzionych w oczekiwaniach, urządziło pochód manifestacyjny przez Aleję Jerozolimską, Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat do Zamku. Niesiono portret brygadiera. Okrzyki na cześć Piłsudskiego i inne wzmogły się przed Zamkiem. […]
Niemieckie Biuro Prasowe komunikuje: „Przed Dworcem Wiedeńskim zebrał się wczoraj w oczekiwaniu Piłsudskiego wielki tłum, który utrudniał ruch uliczny. Podobne zbiorowiska miały miejsce także w innych punktach miasta. Nie mają one najmniejszego celu, jak się bowiem dowiadujemy z miarodajnej strony, doniesienia o nastąpić mającym w najkrótszym czasie powrocie Piłsudskiego oparte są na bezpodstawnych pogłoskach”.
Warszawa, 17 października
„Przegląd Poranny” nr 254, z 17 października 1918.
Proklamowanie Niepodległego Zjednoczonego Państwa Polskiego z niewymowną radością zostało odczute przez Polaków na Litwie. Widzimy w tym akcie ziszczenie pragnień naszego narodu, któremu zwłaszcza na Litwie los nie oszczędził ciężkich doświadczeń. Świetlana przyszłość pozwoli zapomnieć o przeżytych cierpieniach. W myśl uznanego przez odrodzoną ludzkość prawa samookreślenia, w imieniu wszystkich warstw polskiej ludności wyrażamy niezłomną wolę połączenia Litwy z Polską.
Wilno, 17 października
„Przegląd Poranny” nr 262, z 25 października 1918.
Udałem się do wnętrza koszar i zaraz niedaleko kuchni na podwórzu natknąłem się na plutonowego Zaparta. Meldował się on w języku niemieckim. Przerwałem mu z miejsca ten meldunek i oświadczyłem, iż od tej chwili już tylko po polsku będzie się meldował, gdyż przeprowadzamy zaraz rewolucję i jeszcze dziś będziemy mieli swoje polskie wojsko. Zapartem wstrząsnęło, jakby go piorun poraził, czarne jego oczy zaświeciły się jakby wilkowi i głosem wzruszonym pyta: „Co, panie poruczniku, już teraz jest rewolucja?”. „Tak, rewolucja, i to zaraz!” [...]
Zaczął się budzić ruch uliczny. Skuleni od zimna przechodnie szybko przemykali ulicami do swoich zajęć. Nie zwracali na nic uwagi. Ten i ów potknął się o podeptanego orła austriackiego. Odruchowo podnosi głowę i nad koszarami widzi biało-czerwoną flagę. Sen czy jawa? Przeciera oczy. Przecież chorągiew wisi! Kieruje wzrok na żołnierzy. Stoją spokojnie, ozdobieni kokardami narodowymi! A więc to prawda? Nie sen? Rzeczywistość! Powstała Polska!
Biegiem zawracają do domów! Trzeba ze swoimi podzielić się radosną nowiną. Lotem błyskawicy wieść obiega Podgórze. Przed koszarami gromadzą się cywile. Napływa ich coraz więcej. Każdy chce na własne oczy stwierdzić radosną prawdę! [...]
Było około 11.30, gdy odwach [wartownię] objęli pierwsi żołnierze armii wolnej Polski. […] Entuzjazm był nie do opisania. Nieznani ludzie padali sobie w objęcia, płakano ze wzruszenia.
Kraków, 31 października
Listopad 1918 we wspomnieniach i relacjach, wybór, oprac. i wstęp Piotr Łossowski, Piotr Stawecki, Warszawa 1988.
Kurier wyjął ukrytą za podszewką, zapieczętowaną kopertę i podał mi ją, prosząc o pokwitowanie, gdyż ma rozkaz natychmiastowego powrotu. Po odejściu kuriera [...] zapaliłem lampę, złamałem pieczęć i wyjąłem rozkaz. Po przeczytaniu pierwszych zdań pisma, coś dziwnego stało się ze mną. Litery biegały mi przed oczami. Rozkaz brzmiał wyraźnie: „Jutro, tj. dnia 2 bm., o godzinie 2 (po południu) rozbroić oddziały wojska austriackiego, komendy, posterunki, żandarmerię itd...”. Sprawdziłem podpis i pieczęć. Nie ulegało wątpliwości, że prawdziwe. Po przeczytaniu instrukcji co do rozbrojenia i przejęcia władzy w nasze ręce, na razie, chwil parę siedziałem jak odurzony. A więc już... Boże! Że też ja dożyłem tych dni.
Puławy, 1 listopada
Listopad 1918 we wspomnieniach i relacjach, oprac. Piotr Łossowski i Piotr Stawecki, Warszawa 1988.
Z woli narodu ukraińskiego na ukraińskich ziemiach byłej austro-węgierskiej monarchii utworzyło się państwo ukraińskie. Najwyższą władzą rządową państwa ukraińskiego jest Ukraińska Rada Narodowa. Z dniem dzisiejszym Ukraińska Rada Narodowa objęła rząd w stołecznym mieście Lwowie i na całym terytorium państwa ukraińskiego. Dalsze zarządzenia będą wydane przez cywilne i wojskowe organy URN.
Wzywa się ludność do spokoju i posłuchu tym zarządzeniom. Pod tym warunkiem, bezpieczeństwo porządku publicznego, życia i majątku, tudzież zaopatrzenie w żywność, w pełni się poręcza.
Lwów, 1 listopada
Maciej Kozłowski, Między Sanem a Zbruczem. Walki o Galicję Wschodnią 1918–1919, Kraków 1990.
Na skrzyżowaniach ulic oddział nasz z trudem mógł przejść przez tłumy. Ulicą księcia Adama przemaszerowaliśmy ku powiatowej komendzie wojskowej w byłym pałacu ks. Czartoryskich, która już była opanowana przez naszych i gdzie oddaliśmy jeńców i broń. Ze stacjonującym wojskiem w koszarach załatwiliśmy się szybko; jedni złożyli broń, drudzy przeszli na naszą stronę. Do godziny szóstej po południu opanowaliśmy wszystko. [...] Z balkonu pałacowego, zamiast czarno-żółtej, powiewała biało-czerwona chorągiew. Okrzyki ani na chwilę nie ustawały. Po odebraniu raportu, obywatel Rawicz krótko, po żołniersku, przemówił do nas i ludności. Wzniósł okrzyk na cześć Polski.
Puławy, 2 listopada
Listopad 1918 we wspomnieniach i relacjach, wybór, oprac. i wstęp Piotr Łossowski, Piotr Stawecki, Warszawa 1988.
Polacy splądrowali magazyn amunicyjny, zdobyli dynamit i liczną broń. Sił Polaków nie można obliczyć, ponieważ przyłączają się do nich cywilni. My, Ukraińcy, zażądaliśmy ze wszystkich stron posiłków, które już są w drodze do Lwowa. Połączyliśmy się również telefonicznie z rządem w Kijowie i poprosiliśmy o przysłanie materiałów i żywności.
Jesteśmy przygotowani na najtwardsze walki i pod żadnym warunkiem pozycji naszej we Lwowie nie opuścimy. Gotowi jesteśmy chętnie przystąpić do układów i dojść do porozumienia z Polakami. Pragniemy bowiem ze wszystkimi narodami żyć w zgodzie. Nie nasza to wina, że musieliśmy użyć broni. Na dowód, że postępujemy lojalnie, należy przytoczyć, że nie wzięliśmy żadnych zakładników.
Lwów, 3 listopada
Franciszek Salezy Krysiak, Z dni grozy we Lwowie (1–22 listopada 1918), Rzeszów–Rybnik 2003.
Pogoda. Tłumy na ulicach, już rozlepiono trzy rozkazy nowego rządu. Już nasze chłopaki jeżdżą na koniach, uwijają się; dzisiaj widać więcej starszych, byłych legionistów i muśnicczyków. Mówią, że idzie pułk z Lublina. Ciągle coś rekwirują nasi: wiozą tabory mąki, mięsa, świń, pędzą bydło; całe kawalkady idą przez ulice. Straż przy budynkach i na rogach trzymają uczniowie z karabinami. […] Zaczepił mnie jakiś uczeniaszek z Glinic: „Co robić? Bo u nas dużo broni mają złodzieje notoryczni! Wczoraj napadli furę Żydów i ograbili”. Żołnierze austriaccy chodzą z przypiętymi orzełkami i kokardkami czerwono-białymi. Radość, ruch. Oficerowie austriaccy i Niemcy oburzeni, że im nic nie pozwalają wywieźć od nas, tylko osobiste rzeczy.
Radom, 4 listopada
Teraz będzie Polska. Wybór z pamiętników I wojny światowej, wybór, oprac. i przypisy Andrzej Rosner, Warszawa 1998.
Wolą ukraińskiego narodu utworzyło się na ukraińskich ziemiach byłego austro-węgierskiego państwa Ukraińskie Państwo ze stolicą we Lwowie.
Ukraińska Rada Narodowa jest najwyższą władzą Ukraińskiego Państwa.
Delegacja Ukraińskiej Rady Narodowej w Przemyślu objęła w dzisiejszym dniu władzę w Przemyślu i w całym powiecie.
Wszystkie budynki użyteczności publicznej obsadzono Ukraińskim Wojskiem. [...] Pracować będziemy dla dobra całej ludności, sumiennie i bezstronnie.
Przemyśl, 4 listopada
„Wola” z 4 listopada 1918 (fragm. tłum. Andriy Panasyuk).
Do Ludu Polskiego! Robotnicy, włościanie i żołnierze polscy!
Nad skrwawioną i umęczoną ludzkością wschodzi zorza pokoju i wolności. W gruzy walą się rządy kapitalistów, fabrykantów i obszarników, rządy militarnego ucisku i społecznego wyzysku mas pracujących. Wszędzie lud pracujący dochodzi do władzy. I nie zaświta lepsza dola nad narodem polskim, jeśli rdzeń i olbrzymia jego większość, lud pracujący, nie ujmie w swoje ręce budowy podwalin naszego życia społecznego i państwowego.
Lublin, 7 listopada
Źródła do dziejów Polski w XIX i XX wieku, t. 3, Lata 1918–1939. Polska niepodległa, wybór tekstów źródłowych Józef Ryszard Szaflik; pod red. nauk. Adama Koseskiego, Józefa Ryszarda Szaflika, Romualda Turkowskiego, Pułtusk 1998.
Stolico Polski, Warszawo!
Do Ciebie zwracamy pierwsze słowo nasze, jako Rząd Tymczasowy Wolnej Republiki Ludowej. Oznajmiamy ludowi stolicy i ludowi dzielnic opanowanych jeszcze przez wroga, że ujęliśmy władzę w nasze ręce. Dokonało się to w momencie przełomu, kiedy spadły z nas obce więzy. [...] Pełnimy dzieło nasze wszędzie, skąd ustąpił obcy najeźdźca, a Wam, zostającym jeszcze w zależności od wroga, ślemy słowa otuchy, słowa braterskie. Gotujcie się do czynu, zbierajcie siły, czekajcie od nas hasła.
Lublin, 8 listopada
Archiwum Akt Nowych, zesp. Instytucje Tymczasowego Rządu Ludowego w Lublinie, sygn. 129/1.
Do Ludu Polskiego! Robotnicy, włościanie i żołnierze polscy!
Nad skrwawioną i umęczoną ludzkością wschodzi zorza pokoju i wolności. W gruzy walą się rządy kapitalistów, fabrykantów i obszarników, rządy militarnego ucisku i społecznego wyzysku mas pracujących. Wszędzie lud pracujący dochodzi do władzy. I nie zaświta lepsza dola nad narodem polskim, jeśli rdzeń i olbrzymia jego większość, lud pracujący, nie ujmie w swoje ręce budowy podwalin naszego życia społecznego i państwowego.
Lublin, 8 listopada
Źródła do dziejów Polski w XIX i XX wieku, t. 3, Lata 1918–1939. Polska niepodległa, oprac. Józef Ryszard Szaflik; red. nauk. Adam Koseski, Józef Ryszard Szaflik i Romuald Turkowski, Pułtusk 1998.
O drugiej po południu zaprosiłem [Józefa] Piłsudskiego i jego szefa sztabu [Kazimierza] Sosnkowskiego, [rotmistrza] Gülpena i [księcia Hermana] Hatzfelda do urządzonego w stylu staroniemieckim pokoju, w głębi restauracji Hillera. We frontowych salach firanki były zapuszczone, wszystkie stoliki zajęte. W głębi hotelu żaden głos z zewnątrz nie dochodził, tylko usługujący kelner od czasu do czasu komunikował nam o wielkich i coraz większych tłumach przeciągających przez Friedrichstrasse. [...]
Nastrój w tym cichym, głęboko zasłoniętym pokoju, przy starannie oziębianych lub podgrzewanych winach, przy obiedzie „przedwojennym”, w towarzystwie takiego człowieka jak Piłsudski, kiedy na zewnątrz rozbrzmiewała rewolucja — był przedziwny. Piłsudski poważny, milczący, obawiający się ogromnego wpływu niemieckich wydarzeń na Polskę; Sosnkowski po raz pierwszy ożywiony. Piłsudski, zamknięty w sobie i zamyślony, powtarzał swoją troskę: przybywa za późno, być może za późno, aby ratować Polskę przed bolszewizmem.
Berlin, 9 listopada
[Harry Kessler], Uwolnienie Józefa Piłsudskiego z Magdeburga według relacji hr. Harry Kesslera, „Niepodległość”, t. 18, 1938.
Manifestacje Żydów-bolszewików i wrogie ich wrzaski przeciwko Polsce, przeciwko żołnierzom polskim, wywołały w całym społeczeństwie polskim nastrój, jakiego z góry należałoby się spodziewać. [...] Czas najwyższy, aby powiedzieć otwarcie Europie, do czego nacjonalizm żydowski u nas dąży i aby temu nacjonalizmowi dowieść, że my doskonale rozumiemy jego tendencję, że orientujemy się w sytuacji, że robimy wprost nadludzki wysiłek, aby zadeptać ten lont, który on do beczki z prochem przykłada. Cała Warszawa rozbrzmiewała wczoraj echami „rewolucji żydowskiej”. Tym słowem ochrzcił lud polski awantury uliczne wywołane w godzinach popołudniowych i wieczornych przez pospólstwo żydowskie pod komendą zawodowych agitatorów.
Tłum nalewkowski już w sobotę wieczorem urządził wiec uliczny, rozbrzmiewający wrzaskami: „Precz z Polską, niech żyje bolszewizm!”. A wiece te i pochody powtórzyły się wczoraj, przy czym wydawano okrzyki tak prowokacyjne, jak „Precz z Piłsudskim!”, „Precz z armią polską!”.
Warszawa, 10 listopada
„Kurier Warszawski” nr 312 z 11 listopada 1918.
Książę Lubomirski był bardzo niespokojny i podniecony, powtórzył kilka razy: „Wreszcie przyjeżdża, ach, jak to dobrze!”. Bardzo chodziło mi o to, bym pierwszy powitał Komendanta, gdy wysiądzie z wagonu. Wkrótce nadszedł pociąg. Komendant wyszedł z niego w towarzystwie pułkownika Sosnkowskiego. Był blady i oczywiście wyczerpany niewolą, ale widać było, że siły go nie opuściły. Zbliżyłem się do niego i powitałem słowami: „Obywatelu Komendancie, imieniem Polskiej Organizacji Wojskowej witam obywatela Komendanta w stolicy”. Komendant odsalutował mi. Książę Lubomirski przeprowadził go do swego samochodu, w którym zajęli miejsce z rotmistrzem Rostworowskim, ja również wsiadłem do tego samochodu.
Warszawa, 10 listopada
Rok 1918 we wspomnieniach mężów stanu, polityków i wojskowych, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1987.
Pojechaliśmy na Frascati. Tam przedstawiłem Piłsudskiemu stan rzeczy, wyraziłem przekonanie, że powinien prędzej czy później objąć władzę w Warszawie. Piłsudski na to mi odpowiedział: „Ja muszę pojechać do Lublina”. [...] Chciał nawet tam zaraz jechać, ja mu to odradzałem […].
Na mój zarzut, iż rząd lubelski nie jest rządem ogólnonarodowym, ale partyjnym, odpowiadał: „Tak, ale jest on na wolnej ziemi”. „Panie Komendancie, mam przekonanie, że tu też lada dzień ziemia będzie wolna” — dowodziłem. „No, ja zobaczę” — mówił Komendant.
Warszawa, 10 listopada
Rok 1918 we wspomnieniach mężów stanu, polityków i wojskowych, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1987.
Na samą wieść, że Komendant już jest, sformował się pochód. Entuzjastyczny tłum począł posuwać się Aleją Jerozolimską w kierunku Nowego Światu, wznosząc okrzyki na cześć Komendanta, przeciw okupantom i na cześć Niepodległej Polski. Z podległym mi plutonem posuwałem się na czele pochodu. Śpiewaliśmy pieśni patriotyczne, wiwatowaliśmy i domagaliśmy się niepodległości Polski. Gdy przekroczyliśmy przecznicę ulicy Brackiej, zobaczyłem skręcający w naszym kierunku tramwaj z dużą literą N, oznaczającą, że jest to wagon dla wojskowych Niemców.
Tramwaj posuwał się prosto na nas. Motorniczy widząc nieustępujący tłum — zahamował. Stojący obok motorniczego, jako ochrona, żołnierz niemiecki zaczął powoli podnosić karabin do strzału. Orientowałem się, co może zrobić strzał karabinowy oddany w gęsty tłum. Strzeliłem do Niemca. Osunął się do nóg motorniczego. Mój strzał wywołał eksplozję strzałów ze strony mego plutonu do Niemców skupionych w tramwaju.
Otaczający nas tłum rozproszył się, część leżała na jezdni, chroniąc się przed pociskami. Do plutonu mego strzelano z okien pierwszego piętra, gdzie mieścił się warszawski oddział Feldpolizei. Nakazałem wycofanie się. Opodal mnie leżał młody człowiek, bluzgając krwią z przestrzelonej szyi. Z kolegą Zawadzkim zanieśliśmy go do pobliskiego sklepu z obuwiem. Próba zatamowania krwi była beznadziejna. Zmarł na moich kolanach.
Warszawa, 10 listopada
Wiktor Tomir Drymmer, Pierwsze i ostatnie dni niepodległości Polski — rok 1918 i 1939, „Zeszyty Historyczne” nr 16, 1969.
Warszawa żyła w tych dniach na ulicy. Zrozumiałe podniecenie ogarnęło wszystkich. Każdy chciał się czegoś dowiedzieć, na ulicach tworzyły się grupki ludzi omawiających żywo wypadki. [...] Ludzie poruszali się szybko, każdy patrzył z ciekawością naokoło, każdy czegoś wyczekiwał, zawiązywały się rozmowy między ludźmi nieznajomymi.
Niemców spotykało się niewielu i nie mieli już tak butnych min, jak poprzednio, większość z nich miała już na mundurach czerwone, rewolucyjne kokardki [...]. Ludność samorzutnie zaczęła rozbrajać żołnierzy, którzy poddawali się temu przeważnie bez protestu. Zaraz na ulicy Wareckiej spotkałem jakiegoś wojskowego niemieckiego, silnego, rosłego mężczyznę, za którym biegł mały 12-, 13-letni uczniaczek. Gdy go dogonił, zatrzymał go i kazał mu oddać broń, a duży Niemiec bez słowa odpiął pas i oddał mu szablę.
Warszawa, 11 listopada
Warszawa w pamiętnikach pierwszej wojny światowej, oprac. Krzysztof Dunin-Wąsowicz, Warszawa 1971.
O dziewiątej rano udałem się do kwatery głównej Komendanta Piłsudskiego, gdzie zastałem pułkownika Sosnkowskiego, który poinformował mnie, że Komendant jest w tej chwili w niemieckiej Radzie Żołnierskiej [...]. Przed gmachem „gubernatorskim” zastałem liczny tłum, który zachowywał się bardzo niespokojnie i czuło się, że chciałby wedrzeć się do wnętrza gmachu, aby rozbroić stacjonujących tam żołnierzy. Od kroku tego powstrzymywała go świadomość, że w gmachu przebywa Komendant Piłsudski.
Po wejściu na salę przedstawił mi się niezwykły widok. Duża sala przepełniona była żołdactwem niemieckim, niedawno tak butnym, bezwzględnym i hardym, a dziś stanowiącym bezwolną, przestraszoną gromadę, która drżała o swoją skórę, obawiając się jakiejś niezwykłej potęgi POW [Polskiej Organizacji Wojskowej], która ich zniesie, rozprawi się z nimi krwawo za doznane krzywdy. [...] Cisza panowała niezwykła, a wśród tej ciszy padały krótkie, zwięzłe, mocne, żołnierskie słowa Komendanta.
Warszawa, 11 listopada
Polska Organizacja Wojskowa. Szkice i wspomnienia, pod red. Juliana Stachiewicza i Wacława Lipińskiego, Warszawa 1930.
Żołnierze niemieccy!
Przemawia do was więzień stanu dotychczasowego waszego rządu. Rząd wasz doprowadził was nad brzeg przepaści, lecz wyście wydarli z jego rąk władzę i ustanowiliście swój własny, żołnierski rząd! Wyście zmęczeni tym pięcioletnim blisko krwawieniem się. Celem waszego nowego rządu, Rady Żołnierskiej, jest doprowadzenie szczęśliwe was do waszych chat, do waszych żon i dzieci, do waszej ojczyzny. Pamiętajcie, że stać się to tylko wtedy może, jeżeli okażecie absolutny posłuch tej waszej nowej władzy. Znajdujecie się wśród narodu, który wasz dotychczasowy rząd traktował bezwzględnie z całą brutalnością. Ja, jako przedstawiciel narodu polskiego, oświadczam wam, że naród polski za grzechy waszego rządu nad wami mścić się nie chce i nie będzie! Pamiętajcie, że dosyć krwi popłynęło, ani jednej kropli krwi więcej!
Warszawa, 11 listopada
Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. 5, zred., wstępem i przypisami zaopatrzył Kazimierz Świtalski, Warszawa 1937.
Opierając się na zaufaniu żołnierza i obywatela polskiego, Naczelna Rada Ludowa zdobytej władzy wydrzeć sobie nie pozwoli. Przedstawiciele jej wypowiedzieli to bawiącym w Poznaniu ministrom pruskim, którzy się z tym stanem rzeczy pogodzić musieli. Uporządkowanie nowych prawnych stosunków nie może nastąpić od razu, ale stanie się to niebawem. Odpowiadałoby uczuciom narodu, gdyby nasza ziemia złączyła się od razu z Macierzą — Ojczyzną. Rozum polityczny, względy na politykę wewnętrzną i zewnętrzną nakazują nam nie zrywać ostatnich nici łączących nas z Berlinem, lecz pozostawić ostateczne określenie zachodnich granic Polski kongresowi pokojowemu. [...]
Celem polityki naszej jest zawsze: Zjednoczona, Niepodległa Polska z własnym wybrzeżem morskim.
Komisariat NRL: ks. Stanisław Adamski, Wojciech Korfanty, Stefan Łaszewski, Adam Poszwiński, Józef Rymer, Władysław Seyda
Poznań, 11 listopada
Źródła do dziejów Polski w XIX i XX wieku, t. 3, Lata 1918–1939. Polska niepodległa, wybór tekstów źródłowych Józef Ryszard Szaflik, pod red. nauk. Adama Koseskiego, Józefa Ryszarda Szaflika, Romualda Turkowskiego, Pułtusk 1998.
Wypadło mi razem z Zofią Praussową prowadzić 11 listopada grupę manifestantów z Woli. Około tysiąca robotników ze sztandarem partyjnym na przedzie ruszyło ku Śródmieściu. Na rogu Żelaznej połączyliśmy się z tak samo liczną grupą z Powązek. W pochodzie prawie sami mężczyźni. Wielu z nich z ciężkimi laskami. Na czele i po bokach milicja z opaskami. Niewykluczone było napotkanie oporu i starcie. Nastrój zdeterminowany. [...]
W czasie marszu łącznik przyniósł nam wiadomość, że Piłsudski przyjechał [...]. Zdecydowaliśmy [...] przedstawić Piłsudskiemu żądania robotników. [...]
Wystąpił Tadeusz Szturm de Sztrem i powiedział, wskazując na trzymany w ręku mały sztandar Pogotowia Bojowego: „Ten oto sztandar rozwijaliśmy w akcjach Pogotowia Bojowego PPS, kontynuującego tradycje Organizacji Bojowej. Stańcie z tym sztandarem na czele całego polskiego ludu”. Piłsudski, dotychczas towarzysko uprzejmy, swobodnie rozmawiający, teraz był wyraźnie zakłopotany. Po pewnej chwili skupienia uwagi, wśród nagle zaległej kompletnej ciszy, odpowiedział: „Nie mogę przyjąć znaku jednej partii, mam obowiązek działać w imieniu całego narodu”.
Warszawa, 11 listopada
Zygmunt Zaremba, Wspomnienia. Pokolenie przełomu, oprac. Marian Marek Drozdowski, Kraków–Wrocław 1983.
Obywatele i obywatelki! […]
Okupacja w Polsce przestaje istnieć. Żołnierze niemieccy opuszczają naszą Ojczyznę. Rozumiem w pełni rozgoryczenie, jakie we wszystkich kołach społeczeństwa obudziły rządy okupantów. Pragnę jednak, abyśmy nie dali się porwać uczuciom gniewu i zemsty. Wyjazd władz i wojsk niemieckich musi odbyć się w najzupełniejszym porządku. […] Obywatele! Wzywam was wszystkich do zachowania zimnej krwi, do równowagi i spokoju, jaki powinien panować w narodzie pewnym swej wielkiej i świetnej przyszłości.
Warszawa, 12 listopada
Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. 5, zred., wstępem i przypisami zaopatrzył Kazimierz Świtalski, Warszawa 1937.
Żołnierze!
Obejmuję nad Wami komendę w chwili, gdy serce w każdym Polaku bije silniej i żywiej, gdy dzieci naszej ziemi ujrzały słońce swobody w całym jej blasku. Z Wami razem przeżywam wzruszenie tej godziny dziejowej, z Wami razem ślubuję życie i krew swoją poświęcić na rzecz dobra Ojczyzny i szczęścia Jej obywateli.
Żołnierze! W ciągu wojny światowej w różnych miejscach i warunkach tworzyły się próby formacji wojskowych polskich. Przy kalectwie — zdawało się — nieuleczalnym naszego Narodu, próby, nawet gdy były szczytne i bohaterskie, były z konieczności karle i jednostronne. Pozostałością tych stosunków jest niejednolitość szkodliwa wojsku. Liczę na to, że każdy z Was potrafi siebie przezwyciężyć i zdobędzie się na wysiłek dla usunięcia różnic i tarć, klik i zaścianków.
Warszawa, 12 listopada
Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. 5, zred., wstępem i przypisami zaopatrzył Kazimierz Świtalski, Warszawa 1937.
13 listopada wieczorem inżynier Stanisław Widomski odczytał nam projekt ugody z Rusinami, polegający krótko i węzłowato na tym, że nam wolno wycofać się ze Lwowa bez broni i odejść za San, skąd ewentualnie z odsieczą można by wrócić. [...] Kapitan Mączyński zrozpaczony zwiesił głowę i podparł ją dłońmi, mówił głosem przyciszonym, że ofiary są krwawe straszliwie, że przed nami coraz większa odpowiedzialność za krew przelaną, więc co robić. Sam zdania nie wypowiedział ani decyzji nie zdradzał. Nastrój złowróżbny spadł na nas. Odzywam się na to głośno, że wobec takiego nastroju należy Komendę rozwiązać, a sam odchodzę do kapitana Boruty-Spiechowicza, bo szkoła Sienkiewicza [centralny punkt oporu] trzymać się będzie dalej, bez względu na decyzję Komendy. [...]
Wtem, jak w napadzie szału, zrywa się doktor Mejbaum i przeraźliwym głosem zaczyna wołać: „Judasze, Polskę sprzedajecie! Hańba wam i dzieciom waszym!”. Gwałtowny, histeryczny atak zrobił swoje. Mączyński ze spokojem opanowanego i zrównoważonego człowieka powstał i zadecydował: „Trudno, zadanie powzięliśmy wielkie, niech krew nowych ofiar spadnie na nas”.
Lwów, 13 listopada
Obrona Lwowa 1–22 listopada 1918, t. 1, Relacje uczestników, red. Eugeniusz Wawrzkowicz i Aleksander Kawałkowski, Lwów 1933.
Stan przejściowy podziału zwierzchniej władzy państwowej, ustanowiony odezwą z dnia 11 listopada 1918, nie może trwać bez szkody dla powstającego Państwa Polskiego. Władza ta powinna być jednolita.
Wobec tego, kierując się dobrem Ojczyzny, postanawiamy Radę Regencyjną rozwiązać, a od tej chwili obowiązki nasze i odpowiedzialność względem narodu polskiego w Twoje ręce, Panie Naczelny Dowódco, składamy do przekazania Rządowi Narodowemu.
Warszawa, 14 listopada
Wybór źródeł do prawa konstytucyjnego. Druga Rzeczpospolita, oprac. Michał Domagała, Dariusz Górecki, red. Tadeusz Szymczak, Łódź 1999.
Wyszedłszy z niemieckiej niewoli, zastałem wyzwalającą się Polskę w najbardziej chaotycznych stosunkach wewnętrznych i zewnętrznych, wobec zadań niezmiernie trudnych, w których lud polski sam musi wykazać swoją zdolność organizacyjną, bo żadna siła z zewnątrz nie może mu jej narzucić. Uważałem za swój obowiązek ułatwić ludowi pracę organizowania się i postanowiłem rozważyć rolę i znaczenie przywódców polskich stronnictw ludowych, które miały nadać charakter nowemu rządowi.
W rozmowach, prowadzonych z przedstawicielami niemal wszystkich stronnictw w Polsce, spotkałem się ku wielkiej mej radości z zasadniczym potwierdzeniem mych myśli. Przeważająca większość doradzała utworzenie rządu nie tylko na podstawach demokratycznych, ale i z wybitnym udziałem przedstawicieli ludu wiejskiego i miejskiego. Licząc się z potężnymi prądami, zwyciężającymi dzisiaj na zachodzie i wschodzie Europy, zdecydowałem się zamianować prezydentem gabinetu p. posła Ignacego Daszyńskiego, którego długoletnia praca patriotyczna i społeczna daje mi gwarancję, że zdoła w zgodnej współpracy z wszystkimi żywiołami przyczynić się do odbudowy dźwigającej się z gruzów Ojczyzny.
Warszawa, 14 listopada
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Protestujemy przeciw powierzeniu władzy w tej historycznej chwili w ręce rządu partyjno-klasowego, który nie przedstawia nawet całych klas narodu, lecz tylko nikłe ich części. Nie tracimy nadziei, że nadejdzie wnet moment, w którym powstanie rząd prawdziwie narodowy, obejmujący wszystkie dzielnice Polski.
Warszawa, 20 listopada
Władysław Kuszyk, Walki klasowe na wsi polskiej 1918–1919, Warszawa 1968.
Nie mogąc zasnąć, choć noc była spokojna z 20 na 21 listopada, czekaliśmy niecierpliwie godziny szóstej rano. Cisza o tej porze świadczyłaby o szczęśliwym zakończeniu układów polsko-ukraińskich — strzały zaś miały dać hasło do nowych walk.
Z uderzeniem szóstej zagrzmiały działa z dworca łyczakowskiego. Niedługo usłyszeliśmy w parku grad strzałów karabinowych. Kulki uderzały o ściany domu. Nie można się było zorientować, co się właściwie dzieje. Wszakże polscy obrońcy Lwowa byli dopiero w śródmieściu. Nagle okrzyk: „Nasi idą!”. Rzeczywiście! Drogą Pasieczną przesuwa się mały oddziałek ku koszarom na Łyczakowie. „Czy to nasi?” — wołamy. „A nasi, nasi.” [...] Biją armaty, grzechoce karabin maszynowy, słychać tępe głosy salw karabinowych. Nasi idą biegiem z karabinami w rękach, nieco pochyleni. Już tylko kilka minut drogi oddziela ich od koszar. Oddech zaparliśmy w piersiach. Tu i ówdzie szare plamy płaszczy żołnierskich na śniegu. [...] Chwila oczekiwania. Cóż to? Wszakże to nasi stoją już w porządku przy armatach zaprzężonych w konie. Obok walka pierś o pierś.
Lwów, 21 listopada
„Kurier Lwowski” nr 519, z 25 listopada 1918.
Na polskiej stronie gorączkowe, prawdziwie obozowe życie. Auta, konne patrole, intendentura, wojenne szpitale, milicja obywatelska... Mnóstwo młodych, radosnych, a jednocześnie skupionych twarzy. Między nimi dzieci. Idzie taki 14-letni malec, karabin niemal większy od niego... A jakże go niesie! Biją się te maleństwa nieporównanie! Uczucie strachu jest im nieznane!
Organizacja podobno doskonała. Żywności dużo. Amunicji, broni pod dostatkiem, co prawda — przeważnie zdobytej podczas walk. Tak po jednej, jak i po drugiej stronie dużo zabitych i rannych. Wiele spośród cywilnej ludności. Lecz nastrój i duch panują nadzwyczajne.
Lwów, 21 listopada
Maria Kasprowiczowa, Dziennik, cz. 2, Wojna, Warszawa 1932.
Maszerujemy kolumną przez ulicę Św. Zofii. Za chwilę wśród cichych, głuchych kamienic, wśród pustych bezdusznych ulic buchnął radosny nasz śpiew: „Hej! strzelcy wraz, nad nami Orzeł Biały...”. Trzask naraz ze wszystkich stron, głucha przed chwilą ulica zatrzęsła się z nagła na głos żołnierskiego śpiewu. Z hukiem okiennych ram, z brzękiem szyb wypchniętych gwałtownym odrzutem rąk, pękają balkony, puste bramy, dziesiątki okien zaludniają się w jednej chwili ludźmi, którzy poczynają coś krzyczeć wariacko, histerycznie szlochać, bić jakieś brawa, śpiewać, szaleć, a za sekundę na maszerującą wśród tego nagłego piekła kolumnę sypią się z okien kwiaty, pudełka papierosów, tytoniu, powiewać zaczynają ręce i chustki, nieopisany zamęt radości ogarnia dom po domu, ulicę po ulicy, jakby je ogarnęła nagle jakaś furia szaleńczego wesela...
Lwów, 22 listopada
Maciej Kozłowski, Między Sanem a Zbruczem. Walki o Galicję Wschodnią 1918–1919, Kraków 1990.
O dziewiątej rano byliśmy już na ulicy. Zapełniała się w naszych oczach radosnym, podnieconym tłumem. Ludzie obiegali przechodzących lub stojących na placówkach, umęczonych minioną nocą, legionistów. Rozpytywali o szczegóły ostatnich bitew. Częstowali papierosami, winem, gorącą kawą, czym kto mógł.
Wszędzie ślady wczorajszych walk. Stosy wyrwanych kamieni, barykady w poprzek ulic. Pod cytadelą kałuże świeżej, niezakrzepłej krwi. Lecz zdawało się, że ludzie o tej krwi zapomnieli. Promieniały twarze. Rozgorączkowany tłum co chwila wznosił okrzyki na cześć przechodzących oddziałów zbrojnej młodzieży, na cześć legionistów, przejeżdżających pomiędzy szpalerami publiczności. Wszyscy cieszyli się widokiem własnych dzieci, własnego wojska, o którym na próżno marzyło tyle pokoleń.
Lwów, 22 listopada
Maria Kasprowiczowa, Dziennik, cz. 2, Wojna, Warszawa 1932.
Prawda, że w czasie walk na ulicach Lwowa przez 22 dni uzbierało się w sercach polskich dużo słusznego i uzasadnionego oburzenia do Żydów, którzy, głosząc neutralność, na ogół biorąc, stanęli po stronie Ukraińców nie tylko sympatiami, ale nieraz i czynną pomocą. [...] Wszystko to prawda, niemniej rabunki, których 22 listopada dopuściła się hołota eksploatująca zwycięstwo żołnierza, były czymś wstrętnym. Byłem na ulicy Krakowskiej w chwili, kiedy rozpoczęło się plądrowanie. Asumpt do niego dały, jak mówiono, strzały padające z okien mieszkań żydowskich. [...]
Do dziś widzę sceny ohydne. Rozmaite indywidua, w mundurach żołnierskich (pamiętać trzeba, iż byliśmy po czterech latach wojny, że mundur stał się czymś pospolitym, noszonym nie tylko przez tych, którzy brali udział w obronie Lwowa) i w ubraniach cywilnych, wynosiły całe naręcza towarów ze sklepów zupełnie jawnie i bez żenady.
Lwów, 22 listopada
Maciej Rataj, Pamiętniki (1918–1927), do druku przygotował Jan Dębski, Warszawa 1965.
Art. 1. Obejmuję jako Tymczasowy Naczelnik Państwa, Najwyższą Władzę Republiki Polskiej i będę ją sprawował aż do czasu zwołania Sejmu Ustawodawczego.
Art. 2. Rząd Republiki Polskiej stanowią mianowani przeze mnie i odpowiedzialni przede mną, aż do zebrania się Sejmu, Prezydent Ministrów i Ministrowie.
Art. 3. Projekty ustawodawcze, uchwalone przez Radę Ministrów, ulegają mojemu zatwierdzeniu i uzyskują moc obowiązującą, o ile nie będą przedstawione na pierwszym posiedzeniu Sejmu Ustawodawczego do jego zatwierdzenia.
Art. 4. Akty rządowe kontrasygnuje Prezydent Ministrów.
Art. 5. Sądy wydają wyroki w imieniu Republiki Ludowej.
Art. 6. Wszyscy urzędnicy Państwa Polskiego składają przysięgę na wierność Republice Polskiej według ustalić się mającej przez Radę Ministrów roty.
Art. 7. Mianowanie wyższych urzędników państwowych zastrzeżone w myśl przepisów dotychczasowych Głowie Państwa, wychodzić będzie ode mnie, na propozycję Prezydenta Ministrów i właściwego Ministra.
Art. 8. Budżet Republiki Polskiej na pierwszy okres budżetowy uchwali Rząd i przedłoży mi do zatwierdzenia.
Dan w Warszawie, 22 listopada
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Szkody w materiale, wyrządzone w czasie trzytygodniowej strzelaniny i utarczek ulicznych, są znaczne. Dotychczas naliczono kilkuset rannych i około dwustu zabitych. W tym znaczna część ludności cywilnej, zwłaszcza kobiet i dzieci. Pogłoski o wieszaniu i mordach ludności polskiej ze strony oddziałów wojskowych ukraińskich okazały się nieprawdziwe.
Lwów, 23 listopada
Odbudowa i rozwój państwowości polskiej w świetle dokumentów 1908–1921, wybór i oprac. Jan Misztal, Gliwice 1993.
Działy się tak straszne rzeczy, jakich świat i Polska już dawno nie widziały. 20–30 żołnierzy napadło na żydowskie domy, wybijali drzwi, wdzierali się do środka i zaczynali swoją „pracę”. Jedni mordowali ludzi, bili, a młode kobiety i dziewczyny gwałcili, natomiast drudzy grabili i zabierali wszystko, co tylko można było wynieść. A to, czego nie mogli wziąć, niszczyli i wyrzucali na ulicę. Kobiety rozbierali do naga, żeby przekonać się, czy nie mają pieniędzy przy sobie. Chore wyciągali z łóżek, a niemowlęta wyrzucali z kołysek, przy tym wyzywali najgorszymi słowami. Gdy tylko ktoś pokazał się na ulicy, strzelali.
Cała żydowska dzielnica Lwowa została otoczona kordonem przez polskie wojsko, żeby nikt nie mógł uciec. Gdy jedni żołnierze grabili domy, drudzy napadali na żydowskie sklepy; towary, które były w kramach, zabierano, a resztę rzeczy łamano i niszczono. […] W krótkim czasie cała żydowska dzielnica zapłonęła ogniem. Specjalnie zorganizowani podpalacze chodzili od domu do domu. Palili nie tylko domy, ale i ludzi. Pod palącymi się domami stawiali wartę, aby nikogo nie wypuścić ze środka. Gdy ktoś wybiegł z domu, strzelano do niego. Ci bandyci [...] spalili starą synagogę, wybudowaną 400 lat temu.
Lwów, 24 listopada
Matwij Stachiw, Zachidna Ukrajina. Narys istoriji derżawnoho budiwnyctwa ta zbrojnoi i dypłomatycznoji oborony w 1918–1923, t. 4, Scranton 1960 (fragm. tłum. Andriy Panasyuk).
Dziś dopiero, gdy Żydzi stoją już u szczytu swojej potęgi i szykują się do uczynienia ostatniego kroku, by panowanie swoje nad światem raz na zawsze ugruntować, zaczynają się ludziom oczy otwierać, kto wie jednak, czy ocknienie ze snu magnetycznego, w który hipnoza żydowska ludy pogrążyła, nie przychodzi za późno [...]. Dziś socjaliści są narzędziem, które, nieświadomie najczęściej, pracuje gorliwie nad realizacją zakusów imperialistycznych Izraela.
Warszawa, 29 listopada
„Gazeta Warszawska” nr 14 z 29 listopada 1918.
Prowadziłem Was, chłopcy, po ciężkich drogach, prowadziłem po ciężkich ścieżkach. Żołnierz lubi triumfy, żołnierz lubi wawrzyny, żołnierz lubi jasne słońca zwycięstwa. Ja zaś prowadziłem Was po ciemnicach, po turmach, które niejednemu serce i charakter łamały, bo nie bałem się prowadzić po tych drogach, nie bałem się, że Wy się załamiecie. [...] Koledzy! Zakończę okrzykiem, za który dziadowie i ojcowie umierali, zakończę okrzykiem, za który nasi serdeczni koledzy krwią serdeczną, krwią polską broczyli. Koledzy! Niech żyje Polska!
Warszawa, 29 listopada
Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. 5, oprac. Kazimierz Świtalski, Warszawa 1937.
Po szeregu wieczornych obchodów rocznicy powstania listopadowego [...], zebrał się w nocy 29 listopada na placu Saskim tłum liczący około tysiąca głów, który z biało-czerwonymi chorągwiami i z okrzykami: „Precz z Moraczewskim!”, „Niech żyje Korfanty!” — udał się o pierwszej w nocy pod nową siedzibę rządu w byłym Pałacu Namiestnikowskim. Tu, wysadziwszy bramę, wtargnął do wnętrza gmachu, gdzie prócz woźnych nikogo już nie było, gdyż posiedzenie Rady Ministrów skończyło się przed kwadransem. [...] Rewolwery w rękach buszujących po gmachu ludzi nie pozwalały wątpić o ich zamiarach względem ministrów.
Warszawa, 30 listopada
[Jędrzej Moraczewski], Przewrót w Polsce, cz. 1, Rządy ludowe. Napisał poseł E.K., Kraków–Warszawa 1919.
Piłsudski przysłał po mnie auto ze swym adiutantem. Rozmowa nasza trwała z górą trzy godziny. […] W możliwie oględnej formie zwróciłem mu […] uwagę, że mocarstwa sprzymierzone dotychczas nie przyjęły do wiadomości ani przekazania mu przez Radę Regencyjną najwyższej władzy w Polsce, ani utworzenia przezeń rządu Moraczewskiego, natomiast uznają bez zastrzeżeń, jako legalną reprezentację narodu polskiego, paryski Komitet Narodowy.
Nie uważamy tego jednak za korzystne dla sprawy polskiej. Pragniemy doprowadzić do uznania go przez rządy państw zwycięskiej koalicji za Naczelnika odzyskującego niepodległość państwa polskiego. Ale nastąpić to może tylko na podstawie odpowiedniego porozumienia się — i co do obecnych zadań naszej polityki narodowej, i do wzajemnego stosunku między Komitetem Narodowym, jako jedyną legalną reprezentacją Polski wobec mocarstw Ententy, a nim, jako najwyższym politycznym czynnikiem w kraju. [...]
Piłsudski zadowolił się tym moim wyjaśnieniem. […] Zgodził się on na moją propozycję: „Komitet Narodowy uzna go za Naczelnika Państwa i zwróci się o takież uznanie przez państwa sprzymierzone, natomiast on uzna Komitet Narodowy za pełnoprawną reprezentację Polski na terenie międzynarodowym”.
Warszawa, 5 grudnia
Stanisław Grabski, Pamiętniki, t. 2, do druku przygot. i wstępem opatrzył Witold Stankiewicz, Warszawa 1989.
Polski Sejm Dzielnicowy, zgromadzony w dniach 3–5 grudnia w Poznaniu, zwraca się do obecnej głowy państwa polskiego, pana Komendanta Piłsudskiego, z oświadczeniem, że Polacy zamieszkali w dotychczasowych granicach Rzeszy Niemieckiej uważają za bezwarunkowo konieczne, aby w chwili obecnej stał na czele państwa rząd silny, mający bezwzględny za sobą posłuch całego narodu. Takim rządem może być tylko rząd koalicyjny, złożony z przedstawicieli wszystkich głównych kierunków politycznych w Polsce i z wszystkich trzech dotychczasowych zaborów.
Poznań, 5 grudnia
„Kurier Poznański” nr 279, z 5 grudnia 1918.
Twórzcie na gwałt Rady Chłopskie — miejscowe, gminne i powiatowe, bo od naszej jedności i organizacji zależy wynik wyborów do Sejmu. Ponieważ kobiety od 21 lat będą miały prawo do głosowania [...], wciągajcie i kobiety do organizacji chłopskiej. [...]
Wygrane wybory to nasze zwycięstwo. Klęska przy wyborach — to klęska ludu — to nowa pańszczyzna polityczna! [...]
Donoście o wszystkim, co robicie i co robią nasi wrogowie.
8 grudnia
„Gazeta Ludowa” nr 49, z 8 grudnia 1918.
Do proletariatu Polski!
[…] Robotnicy, jeżeli macie już dość wyzysku, nędzy i poniewierki, jeżeli nie chcecie wojny z braćmi waszymi, z bohaterskimi robotnikami Rosji, którzy w najstraszliwszych warunkach, wśród głodu i chłodu, trwają w walce o swoje i nasze wyzwolenie z jarzma kapitału, jeżeli nie chcecie wojny, która Polskę — i tak już spustoszoną i deptaną — jeszcze bardziej pustoszy i hańbi, jeżeli chcecie położyć kres zbrodniom kapitału — to stańcie pod sztandarem Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. [...]
Z polskiej klasy robotniczej spadły więzy okupacji. Burżuazja polska straciła najsilniejsze narzędzie swego ucisku klasowego. Ale to rozluźnienie naszych pęt zawdzięczamy nie rewolucji w Polsce, lecz rewolucji rosyjskiej i niemieckiej. Dlatego grożą nam wciąż nowe wściekłe ataki kontrrewolucji burżuazyjnej, którą coraz bardziej rozzuchwala ugodowość rządu Piłsudskich i Moraczewskich, zdradzających na każdym kroku interesy ludu.
Jeżeli nie chcemy, by nas zakuto w nowe kajdany, musimy rozpalić w Polsce własną rewolucję, zburzyć panowanie burżuazji, zdobyć władzę dla Rad Delegatów Robotniczych.
Warszawa, 16 grudnia
KPP. Uchwały i rezolucje, t. 1, I-II zjazd (1918–1923), red. i wstępem zaopatrz. Tadeusz Daniszewski; oprac. Felicja Kalicka i Szymon Zachariasz, Warszawa 1953.
W okresie międzynarodowej rewolucji społecznej, burzącej podstawy kapitalizmu, proletariat polski odrzuca wszelkie hasła polityczne, jak autonomia, usamodzielnienie, samookreślenie, oparte na rozwoju form politycznych okresu kapitalistycznego. Dążąc do dyktatury, do przeciwstawienia wszystkim wrogom swojej własnej rewolucyjnej siły zbrojnej, proletariat zwalczać będzie wszelkie próby stworzenia burżuazyjnej, kontrrewolucyjnej armii polskiej. Dla międzynarodowego obozu rewolucji socjalnej nie ma kwestii granic; opiera się on na zasadzie wspólności interesów międzynarodowej klasy robotniczej.
Warszawa, 16 grudnia
KPP. Uchwały i rezolucje, t. 1, I-II zjazd (1918–1923), red. i wstępem zaopatrz. Tadeusz Daniszewski; oprac. Felicja Kalicka i Szymon Zachariasz, Warszawa 1953.
Zapadł już wieczór i mnóstwo ludzi trzymało w rękach pochodnie. Naprawdę nieczęsto można ujrzeć takie powitanie. Wszyscy mnie pozdrawiali. Nie chodziło tu oczywiście o moją osobę, ale okoliczności uczyniły mnie przez chwilę symbolem idei. To wielki zaszczyt [...]. Potem w Hotelu „Bazar” zebrało się całe ziemiaństwo, kupcy, robotnicy i chłopi, mężczyźni i kobiety. Musiałem przemawiać, nie wiem ile razy. Prawie każda delegacja, która przybywała, domagała się mojej odpowiedzi. Musiałem wreszcie wyjść na balkon [...] i przemówić do tłumu, który wypełniał już nie tylko olbrzymi plac przed „Bazarem”, ale i przyległe ulice.
Poznań, 26 grudnia
Ignacy Jan Paderewski, Pamiętniki 1912–1932, spisała Mary Lawton, Kraków 1932.
Przed budynkiem Banku Związku Spółek Zarobkowych przy ulicy Wilhelmowskiej 26 czołówka pochodu Niemców się zatrzymała. Zobaczyli, że na balkonie pierwszego piętra wisiały flagi — polska, angielska, francuska i amerykańska. Żołnierze z pochodu zaczęli dobijać się z frontu do banku. Nic nie wskórali, bo bank był zamknięty. Wobec tego poszli na podwórze. I tam drzwi były zamknięte. W tym czasie myśmy przeszli na środek ulicy, by wszystko lepiej obserwować. Od razu padł strzał z karabinu, ale nie widzieliśmy skąd. Nasza czwórka miała krótką broń typu mauzer. Po chwili słyszałem pojedyncze strzały i wołanie: „Polacy do broni!”. Wałek wykrzyknął: „Nareszcie się rozpoczęło!”. Niemcy zaczęli w popłochu uciekać.
Poznań, 27 grudnia
Wspomnienia powstańców wielkopolskich, wybór i wstęp Lesław Tokarski, Jerzy Ziołek, Poznań 1970
Doszły nas głosy, że Niemcy szykują jakiś pochód. Ciągną prawdopodobnie z Jeżyc. [...] Przystanęliśmy, gdyż istotnie nadchodził pochód. Na czele, jak się zorientowałem, szedł pluton żołnierzy z bronią na ramieniu [...]. Za plutonem w zwartym szyku kroczyli Niemcy w cywilu, w części w umundurowaniu. Na domach wisiały sztandary polskie i koalicyjne. […] W pewnym momencie zauważyliśmy, że pochodowi towarzyszy grupa wojskowych niemieckich, którzy zrywają sztandary. [...] Z pochodu padały okrzyki: „Poznań niemiecki!”, a ludność polska, zgromadzona na chodnikach, wznosiła okrzyki: „Raus nach Deutschland!”.
Poznań, 27 grudnia
Wspomnienia powstańców wielkopolskich, wybór i wstęp Lesław Tokarski, Jerzy Ziołek, Poznań 1970.
Tej nocy Polacy opanowali Poznań do Kaponiery włącznie. Otrzymaliśmy polecenie, aby być w pogotowiu, ale w pierwszej kolejności musieliśmy odprowadzić do domów kobiety i dzieci, które były ukryte w bramach. Na Starym Rynku w tramwajach urządzano wartownie. Każdy się podporządkował temu, który w danym tramwaju pełnił funkcję dowódcy, bez oglądania się, kto to jest i jakie ku temu ma kwalifikacje. To było przecież powstanie.
Poznań, 27/28 grudnia
Wspomnienia powstańców wielkopolskich, wybór i wstęp Lesław Tokarski, Jerzy Ziołek, Poznań 1970.
Bracia Rodacy!
Dzisiejszej nocy władza w powiecie i mieście naszym przeszła w polskie ręce. […] Miasto zajęte zostało bez strzału i bez krwi rozlewu. Świętym w tej chwili obowiązkiem każdego Polaka przyczynić się do utrzymania ładu, porządku i spokoju!
Rodacy! Stajemy z chwilą obecną w rzędzie wolnych narodów. Niech czci i honoru naszego nie splami żaden gwałt ani przeciwko osobie, ni mieniu, bądź własnych braci, bądź ludzi obcej narodowości.
Ostrów Wielkopolski, 31 grudnia
Powstanie Wielkopolskie 1918–1919, wybór źródeł, wybór i oprac. Antoni Czubiński i Bogusław Polak, Poznań 1983.
Pierwszy raz spotykamy Nowy Rok w wolnej Polsce. Od stu kilkudziesięciu lat nie mieliśmy takiego Nowego Roku. […]
Żołnierze! Polska nowa, Polska wolna zrodziła się z upadku najpotężniejszych mocarstw, z rozbicia najsilniejszych armii. Były to mocarstwa, były to armie naszych rozbiorców, naszych ciemiężycieli. Pozostał z tego upadku i rozbicia, tak wielkiego, jakiego nie zna dotąd świat, chaos, który nas otacza zewsząd, który wdziera się i do nas, i do dusz naszych. Wśród tego rozprzężenia wznosić musimy budowę siły zbrojnej Polski dla obrony jej granic, dla zabezpieczenia nieograniczonej przez nikogo obcego swobody urządzenia się we własnym już domu. Niełatwe to zadanie, niełatwa to praca! A jednak dokonać jej musimy.
Warszawa, 1 stycznia
Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. 5, zred., wstępem i przypisami zaopatrzył Kazimierz Świtalski, Warszawa 1937.