Zdecydowano, że dnia 1 lutego 1902 r. o godzinie 9 rano zbiorą się klasy 6 i 8 z uderzeniem dzwonka w klasie 7-ej, gdzie tego dnia od 8-ej rano odbywała się lekcja religji z podręczników rosyjskich i w ogóle po rosyjsku uczyć się nie będą.
O oznaczonej godzinie z uderzeniem dzwonka do 7-ej klasy rzeczywiście wpadli uczniowie wymienionych klas i zażądali uczenia religji po polsku. Na wszczęty alarm do klasy 7-ej weszli: inspektor Liwotow i dyrektor Zaustinskij [...]. Zaczęli uspakajać nas i pytać się, o co nam chodzi? Wytłumaczył im kol. Stefan Heydukowski, że chcemy nauczania religji po polsku. Na to dyr. Zaustinskij zauważył, że to nie od niego zależy i prosił nas, żebyśmy się uspokoili i rozeszli po klasach. Podczas zajścia podarto podręczniki religji, wybito szyby w klasie i rozleciała się katedra nauczycielska, mocno zmurszała. Cały przebieg tej akcji trwał zaledwie 10-15 minut.
Siedlce, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 1 lutego
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
W środę, 5-go lutego, przed godziną 9-tą rano wszyscy uczniowie katolicy zebrali się w sali kl. V-tej na wspólną modlitwę. Dyrektor, wnioskując coś niezwykłego z tak licznego zgromadzenia, zjawił się na modlitwę niewołany. Po skończeniu modlitwy poprosił dyrektor trzy niższe klasy, aby się oddaliły. Gdy chłopcy wyszli, zaczął mówić z katedry o burzeniu się umysłów (brożżenije umow). Uczniowie natychmiast mu przerwali i wszyscy zawołali: „religji po rosyjsku nie chcemy i dlatego od tej chwili na wykłady religji chodzić nie będziemy”. Przerażony „zuchwalstwem” dyrektor zeszedł z katedry i zawołał: „panowie, możecie mnie teraz obić i zhańbić (pobit' i osramit'), lecz ja waszych żądań zaspokoić nie mogę, bo to „carska wola”; zresztą, całą sprawę prześlę do ministra”.
Potem uczniowie powtórzyli kategorycznie swe oświadczenie i spokojnie rozeszli się na lekcje.
Biała, 5 lutego
Sprawozdanie o wypadkach 1902 r. czasopisma „Teka” (Lwów), Zeszyt marcowy z 1902 r., cyt. za: Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Pierwsze dni lutego przyniosły nam wieści o szlachetnym proteście młodzieży naszej przeciwko wykładom religji w języku rosyjskim. I zabiło żywe serce każdego Polaka, bo protest ten odsłonił i ukazał jasne dusze naszych pacholąt, a sposób, w jaki został przeprowadzony, zaznaczył zarazem roztropność przyszłych bojowników w naszych wiekowych zapasach z drapieżnym, podstępnym i bezwzględnym azjatą. [...]
I nam, kapłanom, wieści o tym proteście barwią czoła rumieńcem, - ale rumieńcem wstydu, upokorzenia i hańby. Nam się radować nie wolno! nam wstyd i hańba, po trzykroć hańba! - bo w naszem tu gronie znaleźli się judasze Kościoła i Ojczyzny, którzy pierwsi podjęli się w myśl najezdniczego rządu wykładów religji w języku rosyjskim; hańba, iżeśmy później godnych im następców pośród nas wykarmili; [...]
Fratres! hańba za jednostki o miedzianych czołach i wygasłych duszach spada na cały nasz stan kapłański! I ten bowiem grzeszny, który błądzącego nie upomina – który mogąc zapobiec występkowi, nie zapobiega, - a myśmy ich dotąd nie upominali, jak na to zasługują, - nie przeszkadzaliśmy im piąć się tam, gdzie jedynie najdzielniejsi z pośrodka nas znajdować się mogą!
Fratres! nie pozwolimy, by hańba, jaka z tych ciemnych postaci na nas spada, niezmytą pozostała! [...] nasza bierność niemniej od ich czynów groźna! Pora, byśmy na wszystkich punktach wzięli czynny udział w tej walce podjazdowej, nie czekając, aż na dogmatach naszego Kościoła Moskal schyzmatyczną stopę postawi i do wojny już w polu otwartem nas zmusi!
[...] połączmy siły nasze, by zmusić wszelkiemi godziwemi środkami dotychczasowych katechetów do ustąpienia ze szkół, w których rząd chce mieć religję katolicką wykładaną w języku rosyjskim, - nie dopuścić gadom, wśród nas pełzającym, pełnienia moskiewskich przykazań, by gorący protest tych niewinnych owieczek oskoczonych przez wilki, a zdradzonych przez swoich przyrodzonych pasterzy, przebrzmieć miał bezowocnie!
ok. 5–15 lutego 1902
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Na pierwszy ogień poszedł obchód rocznicy Gogola. Obchód urządzono z wielką pompą w wielkiej sali aktowej gimnazjum, ozdobionej portretami carów, a także portretem Apuchtina. Zaproszono gubernatora i innych dygnitarzy Rosjan wraz z rodzinami. Znaczna część uczniów zmuszona była do wzięcia czynnego udziału w orkiestrze i chórach, reszta obowiązana była pod ostrym rygorem stawić się na obchód.
Młodzież ze swej strony, oczywiście, także zastanawiała się, jak się należy zachować w całej tej sprawie. Ze względu na panujący wśród młodzieży nastrój jasną było rzeczą, że zechce ona dać mu w jakiś sposób wyraz. Należało więc, celem uniknięcia bezładnych i przez to szkodliwych odruchów, obmyślić zawczasu sposób postępowania i ująć to wszystko w ramy organizacyjne. I tak się też stało. Koledzy z orkiestry i chórów dostali rozkaz wytwarzania jak największej kakofonji, koledzy zaś, znajdujący się na sali w charakterze widzów, którzy winni się byli stawić licznie, stanowili tłum, pod którego osłoną wyznaczeni do tego specjalni kółkowicze mieli za zadanie rozlewać cuchnące płyny i rozsypywać drażniące proszki.
Tak pomyślana manifestacja udała się w zupełności. Produkcje muzyczne i śpiewacze wypadły fatalnie, ku rozpaczy władzy, do tego dołączył się powszechny kaszel, kichanie, ucieranie nosów, wreszcie musiano nagwałt otwierać wszystkie okna sali ze względu na zbyt przykre zapachy rozlanych płynów. W rezultacie gubernator opuścił salę przed końcem uroczystości. - W ten sposób cel zamierzony osiągnęliśmy, jeżeli chodzi o publiczne zamanifestowanie naszych uczuć. Władze gimnazjalne doskonale zorjentowały się w sytuacji, nie mogły jednak nikogo chwycić na gorącym uczynku, aby wywrzeć na nim swą zemstę. Nikt też narazie nie został ukarany, sytuacja stała się jednak jeszcze bardziej napięta i atmosfera przeładowana elektrycznością.
ok. 4 marca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Ostatnie zajścia w gimnazjach siedleckiem i bialskiem w Królestwie dały powód władzom rosyjskim do wydalenia kilkudziesięciu z młodzieży, która protestowała przeciw wykładowi religji w języku rosyjskim. Niektórzy z wydalonych mają rodziców zamożnych i surowy wyrok władzy nie przeszkodzi im dalej się kształcić, ale większość, pozostawiona bez pomocy, będzie zmuszona opuścić drogę, na której przygotowywała się do przyszłej pracy zawodowej i obywatelskiej. [...]
Nietyle współczucie dla pokrzywdzonych, ile instynkt samozachowawczy narodu, pragnącego jak najlepiej zużytkować swe siły, nakazuje nam zająć się losem tej dzielnej młodzieży, która w tak wczesnym wieku już zrozumiała, co to jest sprawa ogólna i godność narodowa.
Chcąc, ażeby Kraków narówni z innemi ogniskami życia polskiego spełnił pod tym względem swój obowiązek, niżej podpisani zawiązali Komitet, który stawia sobie za zadanie przyjmowanie i centralizowanie składek, przeznaczonych na Fundusz Bialsko-Siedlecki, a w następstwie pośrednictwo w rozporządzaniu tym funduszem, dopóki nie powstanie odpowiednie stałe stowarzyszenie.
Fundusz Bialsko-Siedlecki użyty będzie na umożliwienie dalszego kształcenia się młodzieży wydalonej z gimnazjów bialskiego i siedleckiego, ewentualnie z innych szkół, za protest przeciw nauce religji w języku rosyjskim.
Kraków, 7 marca
Podpisani: Kazimierz Bartoszewicz, K. Lubecki, Idalja Pawlikowska, Marja Siedlecka, Włodzimierz Tetmajer, Władysław Turski, Kasper Wojnar
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Przyszła niezadługo zawczasu już zapowiedziana druga uroczystość ku czci poety Żukowskiego. Tym razem postanowiono najwidoczniej wyłapać głównych prowodyrów. Wszystkim uczniom według alfabetu, rozdano broszurki o Żukowskim; na każdej takiej broszurce wypisane było imię i nazwisko ucznia, któremu ona została ofiarowana. Liczono się zapewne z tem, że niektórzy z uczniów manifestacyjnie nie przyjmą wręczanej broszury i w ten sposób wpadną od razu w pułapkę. Wybraliśmy jednak inną drogę postępowania. Przyjęliśmy wszyscy broszurę, ale przy wyjściu z gimnazjum ustawiliśmy się parami, urządzając pochód przez całe miasto i drąc broszury w kawałki. Cała droga nasza przez główne ulice Radomia została pokryta kawałkami papierów jak śniegiem. Była to więc już manifestacja uliczna, która poruszyła całe miasto i postawiła na nogi policję i żandarmerję.
Radom, zabór rosyjski, ok. 24 kwietnia
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Walczycie na kresach. Może na kresach nocy i rozkwitu, może na kresach bezprawia i sprawiedliwości, może na kresach zwątpień i porywów dusz własnych. Młodość w ziemi niewoli jest ciężka. Jest ona zawsze chmurną, a nie zawsze górną jej być wolno. Gwałt bezprawia, który dociska nas wszystkich, stokroć śmiertelniej dociska młodość waszą, będąc zaprzeczeniem samej jej istoty: wzlotów i swobody ducha.
[…]
Jakkolwiek jest, czujcie się, czujmy się wszyscy do wysokiej służby ideałów. Słuchajcie pilnie zawołania, które wyda Duch-Wódz, Duch-Narodu. On niech Wam będzie światłem siłą i natchnieniem życia! Przyjmijcie zakon rycerzy kresowych, twardy zakon pracy dla jutra, zakon obrony najwyższych dóbr narodu! Gdy Wam nie wolno być wiosną swej ziemi, bądźcie jej surową strażnicą.
31 grudnia
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
W Piotrkowie, 19 stycznia, młodzież ucząca się w gimnazjach męskiem i żeńskiem oraz Aleksandryjskiej szkole miejskiej, prawie wyłącznie Polacy i Żydzi, zebrała się o zwykłym czasie w gmachach szkolnych i nie rozchodząc się do klas, zwróciła się do swej władzy z żądaniem zastąpienia wszystkich nauczycieli Rosjan – Polakami, wykładów języka rosyjskiego – wykładami języka polskiego, zniesienia pomocników wychowawców klasowych i t. d.
Wobec niemożliwości rozmawiania z tłumem, młodzież szkolna została zwolniona do domów i uchwałami rad pedagogicznych tego samego dnia wszyscy biorący udział w demonstracji zostali ze szkół usunięci. Wydalono w męskiem gimnazjum 256; w żeńskiem 186 i w Aleksandryjskiej szkole 137.
Piotrków Trybunalski, zabór rosyjski, 25 stycznia 1905 st. stylu
Kilka dokumentów do dziejów strajku szkolnego w Piotrkowie Trybunalskim w r. 1905, podał Ludwik Waszkiewicz, Łódź 1930.
Po 40-letniej śpiączce nastąpiła chwila możności wywalczenia dla społeczeństwa polskiego koniecznych warunków do rozwoju narodu. Dotąd społeczeństwo czynnie nie występowało, a więc my, młodzież, musieliśmy podjąć walkę o prawa z najezdniczym rządem.
Wobec rewolucyjnych ruchów rosyjskich i krytycznego położenia caratu na całym obszarze Królestwa, szkoły występują z następującymi żądaniami:
1) Szkoła ma być polską, t.j. Językiem wykładowym i administracyjnym ma być język polski. 2) Nauczycielami mają być obywatele Królestwa Polskiego. 3) Do szkoły mają być przyjmowane dzieci wszystich obywateli, bez różnicy wyznania i pochodzenia. 4) Język polski i historia mają być przedmiotami obowiązkowo dla wszystkich wykładnemi. 5) System polityczny i związane z nim instytucje mają być zniesione. 6) Żaden z uczniów nie może być wydalony ze względów politycznych. 7) Ustawowo ma być zabezpieczoną kontrola społeczeństwa nad szkołą. 8) Ma być zmniejszoną opłata, aby ze szkoły mógł korzystać jak najszerszy ogół.
My, młodzież piotrkowska, solidaryzując się z ogólnym prądem, wręczyliśmy dziś władzy szkolnej nasze żądania i zgodnie z niemi zerwaliśmy ze szkołą rosyjską, zaprzestając chodzić na lekcje.
Rada pedagogiczna wydaliła wszystkich uczestników wystąpienia i postanowiła wezwać rodziców do gimnazjum, aby orzekli, czy solidaryzują się z młodzieżą, zaznaczając, że o ile rodzice potępią jej wystąpienie i ulegną postanowieniom władzy gimnazjalnej, obiecuje ona przyjąć najpokorniejszych na tych samych co przedtem, lub gorszych warunkach.
Czyż znajdzie się więcej zdrajców, jak ci dwaj ojcowie, którzy dziś już podle błagali naszych gnębicieli o przebaczenie rzekomych win ich synów?
Żądamy więc, aby w razie wezwania rodziców przez władze, ci, po pierwsze: na znak solidarności z nami odesłali odwrotną pocztą otrzymane zawiadomienia do gimnazjum i nie stawiali się na wezwanie dyrektora; po drugie: do czasu uwzględnienia wyżej wspomnianych żądań nie posyłali dzieci do szkoły.
Nieuskutecznienie tych dwóch punktów pociągnie za sobą znaczne ofiary i zniszczy plan, który ma wszelkie widoki powodzenia.
Nie sądzimy, aby nasze społeczeństwo było tak spodlonem i przejętem służalstwem względem carskich czynowników, aby łącznie z wrogami walczyć przeciw własnym dzieciom i słuszny żądaniom całego narodu.
Piotrków Trybunalski, zabór rosyjski, 1 lutego
Kilka dokumentów do dziejów strajku szkolnego w Piotrkowie Trybunalskim w r. 1905, podał Ludwik Waszkiewicz, Łódź 1930.
Koledzy i Koleżanki!
Dla dopięcia swego celu umiemy wytrwać w zamiarze nieuczęszczania do szkoły, dopóki nie stanie się zadość naszym żądaniom. Wzywamy was przeto, aby żadne prośby, groźby, namowy z czyjejkolwiek strony nie zdołały zachwiać naszego postanowienia. Solidarnie i wytrwale – a zwyciężymy!
[Piotrków Trybunalski], 1 lutego
Kilka dokumentów do dziejów strajku szkolnego w Piotrkowie Trybunalskim w r. 1905, podał Ludwik Waszkiewicz, Łódź 1930.
Solidaryzując się z żądaniami młodzieży szkolnej co do wprowadzenia szkoły polskiej zamiast rosyjskiej, które to żądanie podano i dobitnie postawiono w t. zw. „Memorjale Tyszkiewicza”, znajdującym się w komitecie ministrów, postanawiamy, że:
Nikt z rodziców nie pośle swych dzieci do obecnej szkoły rządowej, ani sam nie pójdzie porozumieć się z władzą szkolną, czy to z własnej woli, czy na wezwanie władzy, bez poprzedniego wspólnego porozumienia się z ogółem rodziców na zebraniach, w tym celu we właściwym czasie zwołanych...
[Piotrków Trybunalski], zabór rosyjski, 2 lutego
Kilka dokumentów do dziejów strajku szkolnego w Piotrkowie Trybunalskim w r. 1905, podał Ludwik Waszkiewicz, Łódź 1930.
Tajne. W piotrkowskiej szkole 3-klasowej dnia 19 stycznia po modlitwie porannej, w czasie której zebrali się wszyscy wychowańcy, gdy skierowano ich do klas, a nauczyciele udali się do pokoju nauczycielskiego – na korytarzu szkolnym dało się słyszeć poruszenie wśród uczniów. Nauczyciel dyżurujący, czuwający nad ogólnym porządkiem, zauważył, że kursiści i uczniowie, przeważnie z oddziałów starszych, zaczęli gromadzić się na korytarzu w sąsiedztwie pokoju nauczycielskiego; w odpowiedzi na wezwanie nauczyciela, aby wrócili do klas, – zażądali widzenia się z inspektorem szkoły. Po ukazaniu się inspektora, jeden z uczniów kursów pedagogicznych, jak się potem okazało Feliks Głębicki, zaczął czytać głośno po polsku żądania uczniów [...]. Koledzy Głębickiego otoczyli go kilku rzędami tak, że nie było go widać i nie można było zbliżyć się do niego. Na żądanie inspektora, aby go przepuszczono do czytającego, - kursista Józef Włodarski odpowiedział: „Przepuścimy, gdy żądania będą odczytane”. Pismo zostało przeczytane, poczem, pomimo wezwań ze strony inspektora i obecnych przy tem nauczycieli, aby uczniowie wrócili do klas na lekcje, – prawie połowa uczniów demonstracyjnie wyszła ze szkoły. Pozostali, przeważnie z oddziałów młodszych, wrócili do klas i zaczęła się pierwsza lekcja, w czasie której sprawdzono liste obecnych. Z powodu ogólnego wśród uczniów wzburzenia stało się niepodobieństwem dalsze prowadzenie lekcyj; uczniów zwolniono do domów z tem, aby w piątek przyszli do szkoły. Po zwolnieniu uczniów, na nadzwyczajnem posiedzeniu rady pedagogicznej postanowiono tych, którzy byli na pierwszej lekcji dnia 19 stycznia, pozostawić nadal w szkole i w piątek (21 stycznia) odbywać z nimi lekcje – o ile to będzie możliwe; tych zaś, którzy samowolnie uciekli z pierwszych lekcji, – uważać za usuniętych i zabronić im wstępu do szkoły – do czasu odpowiedniego rozporządzenia władz.
Piotrków Trybunalski, zabór rosyjski, 8 lutego 1905 st. stylu
Kilka dokumentów do dziejów strajku szkolnego w Piotrkowie Trybunalskim w r. 1905, podał Ludwik Waszkiewicz, Łódź 1930.
O lekcjach w dniu 21 stycznia i o niedopuszczeniu do lekcyj nieobecnych w dniu 19 stycznia – wywieszono na bramie szkolnej ogłoszenie, które dnia 21 stycznia na godzinę przed rozpoczęciem zajęć w szkole zostało zerwane. Dnia 21 stycznia stawiło się w szkole około 60 uczniów; jedni z nich w towarzystwie rodziców, inni przedostali się okólnemi drogami, gdyż w alejach osoby postronne, uczniowie gimnazjalni, uczniowie szkoły aleksandryjskiej i słuchacze kursów pedagogicznych przeszkadzali kolegom, udającym się do szkoły; zrywali z czapek znaczki, pluli w twarz, bili, darli odzież i domagali się złączenia z nimi lub powrotu do domu. Przed przyjściem uczniów do szkoły dnia 21 stycznia rzucono z ulicy w okna szkolne trzy kamienie i rozbito pięć szyb. Do szkoły przyszli rodzice niektórych ucznió i wyrazili niezadowolenie, wskazując, że dzieciom uczęszczającym do szkoły grozi niebezpieczeństwo. Niepodobieństwem było kontynuować zajęcia szkolne i dlatego uczniów zwolniono do domów i lekcje przerwano do czasu, aż w mieście ustanie wrzenie wśród młodzieży.
Jednocześnie wszczęto korespondencję „w poriadkie położenija o gosudarstwiennoj ochranie”, w sprawie szkodliwego pod względem politycznym kierunku uczniów kursów pedagogicznych i Aleksandryjskiej 3-klasowej szkoły miejskiej – Głębickiego i Włodarskiego.
Piotrków Trybunalski, zabór rosyjski, 8 lutego 1905 st. stylu
Kilka dokumentów do dziejów strajku szkolnego w Piotrkowie Trybunalskim w r. 1905, podał Ludwik Waszkiewicz, Łódź 1930.
Dyrektor tutejszego gimnazjum za bardzo jest zuchwały!!
Na drugi dzień po wyjściu uczniów z gimnazjum otrzymał od Szwarca depeszę tej treści: „Lekcje przerwać; z otwarciem gimnazjum i z wszelkimi odezwami do rodziców wstrzymać się do mojego rozkazu”. Nie posłuchał on jednak tego i wysłał do rodziców znane wszystkim wezwanie za Nr. 95 do osobistego stawienia się i złożenia prośby.
Następnie otrzymał depeszę tej treści: „Porozumiewanie się z rodzicami pozostawić aż do specjalnego mego rozporządzenia”. I znów nie posłuchał rozkazu; wysyła bowiem do Ojców i Matek chytre zapytania za Nr. 110 tej treści: „Proszę Szan. Pana donieść mi natychmiast po otrzymaniu niniejszego, czy syn pański był w dniu 19 stycznia (st. stylu) na sali konferencyjnej wraz z innymi uczniami”.
A teraz czy rozumiecie, Ojcowie i Matki, co to znaczy?
Oto Dyrektor (idąc pewnie za radą policjanta Francewa insp. gimn.) działa wbrew rozkazowi swej władzy (!) na własną rękę, dlatego, że wie, jak trudno między Wami utrzymać jedność działania, więc przez pisanie odezw chce Was wyrwać z solidarności, chce zniszczyć Waszą jedność i zgodność w działaniu, chce Was z sobą poróżnić!...
Nie bądźcie więc stadem owiec – nie dajcie się wilkowi rozproszyć, aby Was nie pozjadał pojedyńczo. Działajcie razem, zgodnie, w gromadzie! Nie odpowiadajcie na chytre odezwy wilcze! Trwajcie w porozumieniu ze sobą i z Warszawą, która wraz z Piotrkowem i innemi zjednoczonemi już miastami całą spraawę załatwi w sposób honorowy.
Niech żyje jedność i zgoda!
Wasi przyjaciele
Piotrków [Trybunalski], zabór rosyjski, 9 lutego
Kilka dokumentów do dziejów strajku szkolnego w Piotrkowie Trybunalskim w r. 1905, podał Ludwik Waszkiewicz, Łódź 1930.
Wobec faktu, że nie wzięliśmy udziału w wiecu akademickim dn. 28 stycznia 1905 r., winniśmy społeczeństwu i kolegom wyjaśnić pobudki naszego zachowania się.
W chwili zachwiania się caratu, gdy wszystkie odłamy naszego społeczeństwa wystawiają żądania niezbędnych dla swego rozwoju warunków, dążyliśmy do podobnego wspólnego wystąpienia polskiej młodzieży uniwersyteckiej. Przewodnią myślą podjętych przez nas usiłowań było uwidocznić potrzeby całego narodu w tej dziedzinie jego życia, która, jako teren bezpośredniej naszej działalności, jest nam znaną najbardziej: - w dziedzinie szkolnictwa i życia akademickiego. Dlatego z żywą radością przyjęliśmy propozycję porozumienia się obu odłamów młodzieży polskiej na uniwersytecie, aby te potrzeby z tem większą wyrazić siłą. O porozumienie to staraliśmy się usilnie, na wstępie jednak natrafiliśmy na wielkie trudności: - usłyszeliśmy mianowicie od młodzieży postępowej, że w sprawie zmian w szkolnictwie i życiu akademickim Polskiem musi zabrać głos również żydowska i rosyjska młodzież, oraz, że wszelkie dążenia młodzieży polskiej streszczać się winny w jednem, obejmującem wszystko, haśle: - precz z caratem! Wówczas określiliśmy swe stanowisko zasadnicze, na jakiem stoimy od szeregu lat i z którego ustąpić nie pozwala nam nasze sumienie obywatelskie. Stwierdziliśmy tedy raz jeszcze , że za powołaną do stanowienia o potrzebach społeczeństwa polskiego uważamy jedynie tylko młodzież, poczuwającą się do polskości; wykazywaliśmy, że hasła: precz z caratem! nie uważamy ani za najdalej idące, ani za wystarczające dla nas jako obywateli Rzeczypospolitej, zawsze, mimo rozczłonkowania, żywej i jednolitej. Stojąc na gruncie obywatelskim, gotowiśmy byli stawiać żądania polityczne; wszakże dojść do nich chcieliśmy przez wykazanie krzyczących niesprawiedliwości otaczającej nas dziedziny szkolnictwa; bo tylko w tym wypadku żądania nasze mogłyby posiadać wartość realnej i zdobywczej walki – w przeciwstawieniu do rzucania w powietrze najskrajniejszych haseł.
Nie ustępując nic z tego stanowiska w czasie rokowań z młodzieżą postępową, nie cofaliśmy się jednak przed daleko idącemi ustępstwami. Zgodziliśmy się nawet na udział młodzieży żydowskiej i rosyjskiej w rozstrzyganiu wszystkich spraw na wiecu. Dla zapewnienia wiecowi w tych warunkach polskiego charakteru tem pożądańszą stawała się jednomyślność obydwu odłamów młodzieży polskiej. Ku osiągnięciu jej skierowaliśmy też wszystkie swe siły. Kiedyśmy się jednak czuli bliskimi celu, - w ostatniej chwili oświadczyli nam przedstawiciele młodzieży postępowej, że osiągnięte porozumienie ma znaczenie li tylko prywatne, wobec nieprzyjęcia w niem udziału przez młodzież rosyjską i żydowską. Prąc usilnie do jedności, myśmy się i na takie porozumienie zgodzili. W przeddzień wiecu wyznaczony został termin dla ostatecznego wypracowania wspólnego dla całej młodzieży polskiej wniosku. Na zebranie to przedstawiciele młodzieży postępowej się nie stawili. Od tej chwili zrozumieliśmy, iż w walce o nasze ideały możemy liczyć już tylko na siebie. Do porozumienia się między sobą przed wiecem został nam jednak jeden dzień tylko. Wskutek tego na wiec mogła się wstawić zaledwie 1/3 naszego ogółu. W tych warunkach uznaliśmy wszelkie środki obrony naszego stanowiska na wiecu za wyczerpane. Nie mieliśmy więc innego wyboru, jak tylko powstrzymać się zupełnie od danego wystąpienia Wszechnicy Warszawskiej. Nie znaczy to jednak, byśmy się wyrzekli wystawienia istotnych żądań młodzieży polskiej. przeciwnie, na ogłoszenie ich zawsze znajdziemy czas i siły!
20 marca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
My, niżej podpisani studenci Uniwersytetu Warszawskiego, Polacy, uważamy w obecnej chwili za swój obywatelski obowiązek wykazać te potrzeby naszego studenckiego życia, które pomimo elementarność swoją od dziesiątków lat już napróżno domagają się zadośćuczynienia z wielkim uszczerbkiem dla naszego narodowego i kulturalnego rozwoju.
System wynaradawiania i policyjnego dozoru zaczyna się dla nas już w szkole niższej i średniej. Z chwilą wstąpienia do Uniwersytetu przekonywamy się, że jego mury nie chronią nas od rządowej polityki, starającej się nam wydrzeć, co mamy najdroższego. Nie w świątyni czystej wiedzy się tu czujemy, lecz raczej w jakiejś polityczno-policyjnej instytucji, sztucznie obmyślonej ku temu, by zgnębić wszelką myśl samodzielną i zatamować normalny rozwój umysłów. Poczucie wielkiej krzywdy, jaka stąd płynie dla całego Narodu, pobudza nas do głośnego wymienienia warunków, jakie uważamy za konieczne dla przywrócenia życiu uniwersyteckiemu w Warszawie jego normalnego charakteru.
W tym celu żądamy przedewszystkiem przywrócenia Uniwersytetowi Warszawskiemu jego polskiego charakteru w całej rozciągłości.
A zatem:
1. wykładów na wszystkich katedrach w języku polskim,
2. utworzenia całego szeregu katedr, poświęconych historji Polski, prawu i innym rzeczom polskim,
3. powołania na katedry polskich sił naukowych,
4. prowadzenia administracji uniwersyteckiej w języku polskim.
Powtórne, żądamy nadania Uniwersytetowi zupełnej autonomji wewnętrznej:
1. obieralności rektora przez profesorów z pośród siebie samych,
2. zapraszania nowych profesorów przez Uniwersytet,
3. zupełnej swobody druku i słowa odnośnie do spraw, związanych z życiem akademickim.
4. Zniesienia inspekcji, jako instytucji, nic wspólnego z Uniwersytetem nie mającej.
Wreszcie żądamy zniesienia tych praw i przepisów, które w obecnych warunkach wykluczają możność wszelkiej swobody osobistej studentów, jak również studenckich korporacyj. Konieczne tu jest zatem:
1. zapewnienie swobody osobistej studentów,
2. wolność studenckich stowarzyszeń,
3. zniesienie przy przyjmowaniu do Uniwersytetu wszelkich ograniczeń narodowościowych, jak również związanych z różnicą płci i podziałem na naukowe okręgi,
4. zniesienie żandarmskich świadectw o prawomyślności i żądanych obecnie przy przyjmowaniu do Uniwersytetu i wydawanych przy dyplomach przez rektora.
[…]
Że wszystkie braki ,istniejące na gruncie uniwersyteckim, ściśle są związane z uciskiem i ograniczeniami, dającemi się uczuwać we wszystkich innych dziedzinach społecznego życia, dokładnie to rozumiemy. Uświadamiamy też sobie, iż uzdrowienie stosunków akademickich nie może nastąpić bez daleko idących zmian ogólniejszej natury. Jedyną bowiem gwarancją poszanowania praw Uniwersytetu Warszawskiego może być autonomiczny ustrój Królestwa Polskiego, oparty na zasadzie stanowienia narodu o sobie.
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Dla inicjatywy społecznej otwierają się obecnie we wszystkich dziedzinach życia szerokie horyzonty, i społeczeństwo polskie ma udowodnić teraz, że jest narodem żywym, o wysokiej cywilizacji – przez stwarzanie sobie nowych kulturalnych warunkw bytu i przez osiągnięcie ich moralną siłą, decydującą w takiej walce; z wytężoną energią musi trwać przy twórczej pracy budowania od podwalin gmachów urządzeń kulturalnych.
[…]
Młodzież polska musi wytrwać również na stanowisku, jakie wskazane jej zostało przez życie; więcej – musi wziąć w serca swoje ideę rozpoczętej walki i nieść ją w najszersze warstwy narodowe i nieść wokoło, szeroko – wiarę w zwycięstwo, zapał do walki, do wytrwania!
Zadaniem polskiej młodzieży uniwersyteckiej jest podtrzymywanie czynne bojkotu szkoły rosyjskiej, przedewszystkiem więc – zawieszenie czynności rosyjskiego uniwersytetu w Warszawie. Na tem stanowisku młodzież polska łączy się bezpośrednio z całem społeczeństwem Polskiem, którego większa część orzekła się za dalszym bojkotem szkoły rosyjskiej, tej głównej podstawy panowania moskiewskiego w Polsce. Walka o szkołę polską – to niekrwawa rewolucja narodu polskiego o najistotniejszą treść swoją. Wszak bojkot szkoły rosyjskiej – to walka o setki tysięcy tysięcy przyszłych obywateli polskich, umiejących patrzeć w życie narodu, dostrzegać wszystkie jego potrzeby i zadowalać je, pomimo wszystkich przyszłych pokoleń polskich, to walka o nieskażone życie narodowe dla wszystkich przyszłych pokoleń polskich, - to walka o nieskażone życie narodowe dla wszystkich przyszłych pokoleń polskich, - to walka naw skroś narodowa.
[…]
Stoimy w dalszym ciągu na gruncie uchwał naszych przedwakacyjnych, w których postanowiliśmy zerwać wszelkie stosunki z Uniwersytetem rosyjskim w Warszawie i systematycznie dążyć do zawieszenia wszelkich jego funkcyj. Uchwały te, powzięte w swoim czasie przez większość studencką, obowiązują dotychczas wszystkich bez wyjątku kolegów.
Dlatego też stanowczo potępiamy wszystkich wyłamujących się z pod ogólnych uchwał.
W uniwersytecie powinny pozostać papiery jedynie tych kolegów, którym nie zostały one dotychczas zwrócone, a to w interesie skuteczniejszego prowadzenia samego bojkotu.
Poza tem wszystkie funkcje uniwersytetu ustać muszą bez względu na wszelkie ofiary osobiste. Składanie jakichkolwiek próśb, chociażby upozorowanych względami na powinność wojskową, piętnujemy jako czyn nieobywatelski i niekoleżeński. Ci studenci Polacy (!), którzy je obecnie podali, wiedzieć powinni, że przeciwko nim stoją nietylko poszczególne korporacje, nietylko ogół studencki, lecz całe społeczeństwo polskie.
Ponawiamy wezwanie do wszystkich kolegów, aby z dniem 1-ym września poczęli się zjeżdżać do Warszawy dla powzięcia uchwał nowych lub dla potwierdzenia uchwał przedwakacyjnych. Jesteśmy pewni, że cała młodzież pozostanie przy dawnej zasadzie:
Bojkot uniwersytetu trwa nadal z całą bezwzględnością!...
Młodzież Narodowa Uniwersytetu Warszawskiego
Warszawa, 1 września
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Uznając, że wprowadzenie języka rosyjskiego do wykładów historji i geografji powszechnej jest zamachem na polskość naszej szkoły, V-ty Zjazd Młodzieży Narodowej oświadcza, że młodzież ta bojkotować będzie rosyjskie wykłady historji i geografji. V-ty Zjazd Młodzieży Narodowej postanawia, aby młodzież we wszystkich szkołach polskich zwróciła się do dyrektoró ze stanowczem żądaniem oświadczenia władzy szkolnej okręgowej, że nie godząc się na prowadzenie wykładów po rosyjsku, będą je prowadzili nadal po polsku.
Warszawa, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, 21–23 marca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Stojąc na stanowisku bezwzględnego bojkotu szkół rządowych, uznajemy za konieczne wytężenie wszystkich sił w kierunku zwalczania ugodowych objawów, powstających w społeczeństwie, oraz przedsięwzięcie środków, zdążających do wzmocnienia bojkotu, uważając za jeden z nich podnoszenie poziomu nauki w szkołach polskich.
[...]
V-ty Zjazd Młodzieży Narodowej potwierdza uchwały poprzednich Zjazdów, zabraniające zdawania matur rosyjskich. Wyjątek stanowią egzaminy na świadectwa wojskowe, aptekarskie, nauczycielskie i seminaryjne, oraz na świadectwa rządowe po ukończeniu studjów wyższych zagranicą.
21-23 marca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Uznając, że otwarcie uniwersytetu rosyjskiego w Warszawie zagrażałoby bytowi szkoły polskiej, postanawiamy wszelkiemi siłami przeciwdziałać usiłowaniom rozpoczęcia w nim wykładów. Wyjazdy do Rosji potępiamy bezwzglęnie. Wyjeżdżającym na studja zagranicę zalecamy pobyt w Galicji przez pierwsze lata. [...] V-ty Zjazd wyraża życzenie współdziałania z młodzieżą innych przekonań na gruncie instytucyj ogólnokoleżeńskich, a przedewszystkiem bojkotu szkolnictwa rosyjskiego. V-ty Zjazd postanawia zwalczać bezwzględnie wszelkie organizacje, szerzące tendencje wrogie idei łączności narodowej, specjalnie zaś organizacje Związku katolickiego i Demokracji Chrześcijańskiej, w których działalności tendencje powyższe stwierdzono.
Warszawa, Królestwo Polskie, zjazd rosyjski, 21–23 marca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Uznając, że wprowadzenie języka rosyjskiego do wykładów historji i geografji powszechnej jest zamachem na polskość naszej szkoły, V-ty Zjazd Młodzieży Narodowej oświadcza, że młodzież ta bojkotować będzie rosyjskie wykłady historji i geografji. V-ty Zjazd Młodzieży Narodowej postanawia, aby młodzież we wszystkich szkołach polskich zwróciła się do dyrektorów ze stanowczem żądaniem oświadczenia władzy szkolnej okręgowej, że nie godząc się na prowadzenie wykładów po rosyjsku, będą je prowadzili nadal po polsku.
21–23 marca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Stojąc na stanowisku bezwzględnego bojkotu szkół rządowych, uznajemy za konieczne wytężenie wszystkich sił w kierunku zwalczania ugodowych objawów, powstających w społeczeństwie, oraz przedsięwzięcie środków, zdążających do wzmocnienia bojkotu, uważając za jeden z nich podnoszenie poziomu nauki w szkołach polskich. [...]
V-ty Zjazd Młodzieży Narodowej potwierdza uchwały poprzednich Zjazdów, zabraniające zdawania matur rosyjskich. Wyjątek stanowią egzaminy na świadectwa wojskowe, aptekarskie, nauczycielskie i seminaryjne, oraz na świadectwa rządowe po ukończeniu studjów wyższych zagranicą.
21–23 marca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Uznając, że otwarcie uniwersytetu rosyjskiego w Warszawie zagrażałoby bytowi szkoły polskiej, postanawiamy wszelkiemi siłami przeciwdziałać usiłowaniom rozpoczęcia w nim wykładów. Wyjazdy do Rosji potępiamy bezwzględnie. Wyjeżdżającym na studja zagranicę zalecamy pobyt w Galicji przez pierwsze lata.
21–23 marca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
V-ty Zjazd wyraża życzenie współdziałania z młodzieżą innych przekonań na gruncie instytucyj ogólnokoleżeńskich, a przedewszystkiem bojkotu szkolnictwa rosyjskiego. V-ty Zjazd postanawia zwalczać bezwzględnie wszelkie organizacje, szerzące tendencje wrogie idei łączności narodowej, specjalnie zaś organizacje Związku katolickiego i Demokracji Chrześcijańskiej, w których działalności tendencje powyższe stwierdzono.
21–23 marca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Jak tu przed laty przysięgał Kościuszko Narodowi na życie i śmierć, tak teraz my, młodzież polska, przysięgamy wobec całego narodu polskiego, wobec wszystkich zaborów tu zebranych, wobec młodszych naszych kolegów, którym zapewnić chcemy nadal wychowanie narodowe, że szkoły polskiej, którąśmy wywalczyli, do ostatniego tchu bronić będziemy, bo w niej widzimy odrodzenie narodu i tak już bliską jutrznię niepodległości.
Kraków, 10 lipca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Będąc zdania, iż dla zapewnienia rozwoju normalnego młodzieży polskiej w Królestwie koniecznością jest kierowanie tej młodzieży do wyższych szkół w Galicji lub zagranicą, tudzież ze względu na bojkot wyższych zakładów naukowych w Królestwie, zjazd młodzieży szkół polskich orzeka się przeciwko wyjazdowi na studja do wyższych zakładów naukowych w Rosji. Zdawanie egzaminów w zakładach powyższych jest dopuszczalne jedynie dla osób, będących absolwentami uniwersytetów polskich lub zagranicznych.
Kraków, 13–14 lipca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Niżej podpisani delegaci uważają, że bojkot szkoły rosyjskiej średniej i wyższej w Królestwie, stwierdzając czynem zasadę, że na terytorjum polskiem winno być szkolnictwo polskie, nie pociąga za sobą równocześnie bojkotu uczelni wyższych w Cesarstwie, znajdujących się na terytorjum etnograficznem rosyjskiem, które traktować należy narówni z wszechnicami zagranicznemi. Równocześnie uważają za rzecz ze wszech miar pożądaną, aby absolwenci szkół polskich wyjeżdżali na jedyne wszechnice polskie do Galicji, celem skoncentrowania tutaj polskiej pracy naukowej. Niżej podpisani zakładają wobec tego przeciw uchwale zjazdu, wzbraniającej wyjazdu do Rosji, votum separatum.
Kraków, 13–14 lipca
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
W Polsce mojej świętej, świeżo oswobodzonej z wiekowej niewoli. dzisiejsza kobieta, dzisiejsza, bo wczoraj w obronie Lwowa była szlachetną i bohaterską – dzisiejsza młodzież, literatura, mody, tańce… ach! czy to Polska? Boże, Boże, zmiłuj się nad nami, oczyść choćby ogniem gromu, wstrząśnij, opamiętaj, wybaw nas z tej nowej niewoli, niewoli w służbie szatana!
Lwów, woj. lwowskie, 15 lutego
Zofia Romanowiczówna, Dziennik lwowski 1842–1930, t. 2, 1888–1930, Warszawa 2005.
Młodzież wiejska w obecnym ustroju społeczno-gospodarczym jest upośledzona. Brak ziemi, brak pracy, beznadziejność jutra, odbieranie praw politycznych, a wreszcie widmo międzynarodowej rzezi wojennej – oto rzeczywistość młodzieży wiejskiej.
Na całym świecie lud pracujący organizuje się solidarnie do walki o swe prawa, o wyzwolenie z ciężkiego położenia. Masy pracujące, a z nimi i młodzież zrozumieli, że w wspólnym wysiłku, ręka w rękę – chłop, robotnik i inteligent, w szeregach frontu jednolitego potrafi zwyciężyć w walce o nowy ustrój społeczny, potrafi odeprzeć bestialski atak faszyzmu spod znaku endecko-sanacyjnego, potrafi wywalczyć sobie ziemie, pracę, wolność i oświatę dla najszerszych mas pracujących.
W dniu 31 maja niechaj cała młodzież wraz ze starszymi zademonstruje swą wolę zdecydowaną w walce o nowy sprawiedliwy ład społeczny.
Młodzież chłopska! Pospieszcie więc wszyscy hurmem, zwartą gromadą, pieszo, rowerem, końmi na miejsce zbiórki do Bogdanowa (gm. Parzniewice) o godz. 11 przed południem.
Niechaj dzień 31 maja (pierwszy dzień Zielonych Świątek) będzie dniem przeglądu armii ludowej, gotowej stanąć w każdej chwili do walki z ustrojem obszarniczo-fabrykanckim.
Bogdanów, przed 31 maja
Pisma ulotne stronnictw ludowych w Polsce 1895–1939, zebrali i opracowali Stanisław Kowalczyk, Aleksander Łuczak, Kraków 1971.
W okolicy panuje nastrój przygnębienia z powodu obław niemieckich. Z tego, co opowiadają, widać, że jak długa i szeroka jest nasza „Gubernia Generalna”, odbywa się jakieś dzikie, nieznane chyba w dziejach polowanie na ludzi wszelkiego stanu, płci i wieku. Co robią ze schwytanymi dorosłymi – nie wiadomo. Ale w szkołach powszechnych warszawskich zabierano gwałtem dzieciom krew dla rannych. Dzisiaj miano zabierać w Milanówku, w szkole na Grudowie. W związku z tym starsze klasy naszej szkoły uciekły do domów, a młodsze nauczycielki wyprowadziły na wycieczkę do lasu, skąd nie pozwoliły im wychodzić na skraj. [...] Wiele młodzieży wiejskiej ma się ukrywać po lasach, stogach, parkach i różnych schronieniach.
Grodzisk Mazowiecki, 10 maja
Stanisław Rembek, Dziennik okupacyjny, Warszawa 2000.
Trzy dni temu, 20 listopada 1941, miał miejsce niewiele znaczący epizod. Do punktu na Dzielnej 6 podjechała riksza, a furman zrzucił wyjątkowy ciężar — zwolnioną po tyfusie ze szpitala młodą dziewczynę o wychudzonej, bladej twarzy. Ponieważ punkt na Dzielnej tymczasem przestał istnieć, „ładunek” ułożono na nowo, a furman skręcił w kierunku Gęsiej. Tu „wysypał” dziewczynę na podwórze jak kupę śmieci. W punktach tego podwórza nikt jednak nie chciał jej przyjąć. Chodziła od pryczy do pryczy, prosząc łagodnym głosem: „Ludzie serdeczni, zostałam jedna z całej rodziny, pozwólcie mi się ogrzać, przytulić, trzęsę się z zimna...”. Ale nikt nie chciał jej odstąpić ani części swojej zupy, ani miejsca w łóżku.
Noc zbliżała się z mroźnym wyciem wiatru przez wybite szyby zimnego punktu. W kącie, na podłodze, leżał ludzki kłębek, jęcząc i szczękając zębami. Nagle rozległ się śpiew: „Rozstaniemy się na zawsze, na zawsze...”. Dziewczyna zaczęła tańczyć miękkimi podskokami. Zamilkła, opadła na podłogę z głębokim westchnieniem.
Poranny promień oświetlił jej martwe ciało, ale nie było już jej palta ani butów.
Warszawa, 23 listopada
Archiwum Ringelbluma. Dzień po dniu Zagłady, red. Marta Markowska, tł. z jidysz Sara Arm, Ośrodek KARTA, Dom Spotkań z Historią, Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2008.
Żydowska szkoła prowadzona w języku jidysz zwraca się do Was z apelem, aby otoczyć ją murem ochronnym i stworzyć jej możliwość egzystencji. [...] Bez książek, bez przyrządów szkolnych, w pustych ścianach, z głodnymi, bosymi dziećmi — oto jak żydowska szkoła stawia dziś swoje pierwsze kroki. Musimy zorganizować wszystko, co jest niezbędne. To jest nasz obowiązek.
Nasza szkoła nie będzie miała bogatych mecenasów — ale też ich nie potrzebuje. Potrzebuje gorącego serca i pomocnego ramienia. [...] Nie wolno stać z boku i „ja wierzę” obowiązuje. Wszyscy muszą stanąć do pracy, tego wymaga od nas sytuacja. Zwracamy się do Was z propozycją zostania przyjacielem szkoły żydowskiej, aby pomóc jej przetrwać te ciężkie czasy.
Warszawa, 15 grudnia
Archiwum Ringelbluma. Dzień po dniu Zagłady, red. Marta Markowska, tł. z jidysz Sara Arm, Ośrodek KARTA, Dom Spotkań z Historią, Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2008.
My świadomie stoimy twardo przy klasie robotniczej, wierząc niezłomnie, że w niej jedyna przyszłość silnej i mocnej Polski. Zdajemy sobie z tego jasno sprawę, że ludzie, którzy chcą nas poróżnić, dążą do rozbicia naszej jedności. Ale jesteśmy czujni. Realizujemy i wykuwamy jedność narodową – jedność młodzieży polskiej, jedność robotnika, chłopa i inteligenta pracującego.
Katowice, 19 lutego
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.
Gdyby mi przyszło lapidarnie określić nasz zjazd, nazwałbym go świętem radości – chwilami wydawało się, że ściany budynku przy ulicy Powstańców 43 runą od spontanicznych oklasków i okrzyków. Wśród ogólnej radości i entuzjazmu znalazło się miejsce i dla spraw poważnych. Podjęliśmy np. apel o dodatkową pracę młodzieży w fabrykach, o zbiórkę polskich książek dla młodzieży autochtonicznej. Jednogłośnie poparliśmy też inicjatywę łódzkich zetwuemowców ufundowania z własnych składek kolumny czołgów im. Związku Walki Młodych.
Katowice, 16 marca
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.
Młodzież komunistyczna, która przyjechała z Zachodu, była swobodna, rozhasana, nie bojąca się wygłaszać swojego zdania, nieraz dalekiego, od obowiązującego u nas. Wrażenie do dziś pozostało. Włóczyłyśmy się z Zosią dzień i noc do rana. Wszystko działo się spontanicznie, nie wyreżyserowane! Młodzież biała i kolorowa tańczyła na ulicach, śpiewała i śmiała się!... U nas śmiech zaginął, a zwłaszcza w miejscu publicznym.
Warszawa, 31 lipca–14 sierpnia
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
W sierpniu 1955 roku w Polsce zdarzyło się coś niesamowitego i nieprzewidzianego; został zorganizowany Światowy Młodzieżowy Festiwal Pokoju i Przyjaźni. Przyjechała młodzież z całego świata. W systemie, który wpuszczał przez granice tylko popleczników komunizmu, był to krok niesłychanie śmiały. […] Rząd w tamtym roku pozwolił na powiew wolności, trwający tyle, ile jedno uderzenie skrzydeł. Ruszyła potężna machina przygotowań; Polska komunistyczna miała pokazać się światu z najlepszej strony. Zewsząd ściągano do Warszawy najlepszych specjalistów. Najznakomitsi graficy i malarze, jak Tomaszewski czy Zamecznik, przyozdabiali miasto. Jak za dotknięciem różdżki, wypełniły się stołeczne półki sklepowe. Ludzie zaczęli zdobywać je szturmem; nigdy nie widziano naraz takiego przepychu. Z najdalszych krańców Polski zgarnięto, co tylko było do wzięcia, i przywieziono do Warszawy. Nadeszło piętnaście niezapomnianych dni zabaw, defilad i bankietów.
[…]
Ulice Warszawy pełne były młodzieży wszystkich ras, ale największą fascynację wzbudzali Murzyni. Wielu ludzi nigdy nie widziało czarnego człowieka, nawet w kinie, i dzieci pytały, czy mogą dotknąć, a nawet skosztować takiego człowieczka z czekolady. Po latach kompletnej izolacji na piętnaście dni otworzono wrota na świat, choć w sposób kontrolowany. Dionizje.
Warszawa, 31 lipca–14 sierpnia
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
„Trybuna Ludu”, 8 sierpnia 1955, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Wieczorem na szóstą do Związku z rękopisem „Pożegnania z Conradem”’.
Nieoczekiwane, imponujące wrażenie. Sala nabita, mnóstwo ludzi na korytarzu, podobno drugie tyle odeszło nie mogąc się docisnąć nawet na korytarz. Ogromna rozpiętość wieku – od młodzieży (bardzo licznej) do starców siwobrodych. Słuchali jak chyba nigdy.
Młodzież po odczycie podchodziła z kwiatami, moc kwiatów nadostawałam. Ale najbardziej dumna byłam, że nic mnie ani na mgnienie nie zawiodło, choć tak już dawno nie występowałam publicznie. Nie waliło mi serce, nie miałam tremy, głos mi służył cały czas młody i gładki. Z pozoru tylko czytałam, w gruncie rzeczy mówiłam z większą swobodą niż kiedykolwiek. I nie bez przyjemności nasłuchałam się jeszcze komplimentów, że młodo, że ślicznie, że tak dobrze wyglądam itp.
Wróciłam skrzydlata i uszczęśliwiona.
Warszawa, 13 maja
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Do Warszawy jechałem [z Sopotu] z towarzystwem wracającym z wczasów – pracownicy fabryk, małżeństwo z dzieckiem, panienki, młody człowiek. Mili, „zadbani”, nieźle ubrani, czytający „Film” i „Przekrój”. Ale jakże to drobnomieszczańskie towarzystwo, jak interesują ich wyłącznie sprawy materialne, jak nie znają w ogóle innych tematów! Tak, komuniści osiągnęli tu swój „sukces”, oduczyli ludzi całkowicie od polityki, ideologii, myślenia ogólniejszego. A myśmy dokonali reszty, dając im „strawę kulturalną” w postaci głupawych piosenek, festiwali w Opolu, jazzu, etc. I pomyśleć, że w okresie stalinowskim walczyło się o te rzeczy ideowo, jako reprezentujące zachodnią kulturę. A teraz komuchy zrozumiały, że te wszystkie piosenki pracują dla nich – ogłupiają ludzi całkowicie, czyniąc ich dla rządzących absolutnie nieszkodliwymi, stają się elementem zniewalania mózgów. Pomyśleć, że sam w tym brałem udział. O cholera! Jest to po prostu polityczna i ideowa stylizacja pokolenia, dokonywana, o dziwo, w imię ideologii i polityki (a w gruncie rzeczy, oczywiście, w imię utrzymania się przy władzy). Ciekawym, kiedy i w którym pokoleniu ludzie ci zrozumieją, czego im brak. Chciałbym tego dożyć – no ale przecież sto lat się nie żyje.
Warszawa, 3 lipca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
U nas była, po sporcie i wiankach, dalsza porcja „opium dla ludu” w postaci Festiwalu Piosenki w Opolu. Śpiewano tam przeważnie o żołnierzach, o powrocie na „ojczyste ziemie zachodnie” itp. – nacjonalizm tak prymitywny i naciągany, że aż rzygać się chce. Myślę, że komuniści zrobili w Polsce rzecz straszną: obrzydzili młodzieży patriotyzm, Polskę, ideały społeczne, wszystko. Przez tandetność podawanej społeczeństwu „strawy ideologicznej” wywoływali u młodych niechęć do wszelkiej ideologii w ogóle.
Warszawa, 1 lipca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1997.
Niestety – głupia to dosyć młodzież (tu odzywa się we mnie starzec – powie ktoś). Młodzież ta ma rozbudzone pewne instynkty, a całkiem zanikłe inne – choćby instynkt polityczny. Wychowano ją bez jedzenia mięsa – bez znajomości najnowszej historii Polski oraz sytuacji świata, bez wiedzy o genezie wszystkiego, co nas otacza – wobec tego, nie wiedząc, że mięso istnieje, nie może go ona świadomie pragnąć. Pragnie za to strojów (zagranicznych), przygłupich radiowo-telewizyjnych piosenek, celebruje urlop i słońce, jakby tu była co najmniej Nicea, poza tym nic jej nie obchodzi. No i ten żargonie z telewizyjnych kabaretów: pseudodowcipy, nonszalancki, pusty. Polska Ludowa to wielka szkoła półinteligencji, wszyscy będą półinteligentami, nawet (a zwłaszcza) ci, co kończą wyższe uczelnie. […] Nudna ojczyzna, głupi obywatele – mniej co prawda głupi niż Sowieci, a raczej inaczej głupi – czyż to nie okropne? A może się w nich z czasem obudzi coś, co ich znowu zwiąże z nami? […] Zawsze między pokoleniami były różnice, nawet przepaście, ale w Polsce dzisiejszej tak dalece obecnie wszystko jest inne niż przed wojną, że w ogóle nie ma nawet wspólnego minimum pojęć wspólnego języka.
Witów, Podhale, 25 lipca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1997.
Słuchamy w telewizji Festiwalu Piosenki z Sopotu. Nawet w tym roku niezły, zirytowała mnie tylko występująca poza konkursem Amerykanka [Joan Baez], mistrzyni od „protest-songów”. Jest to apodyktyczna, rozgadana agitatorka antyamerykańska. Najpierw pokazała publiczności swoje małe dziecko i poinformowała, że jej mąż siedzi w więzieniu za odmowę służby wojskowej. Potem śpiewała okropnie nudno, choć ładnym głosem, piosenki przeciw wojnie w Wietnamie, o getcie murzyńskim, o braku wolności w Ameryce etc. Publiczność po trochu wychodziła, co artystki jednak bynajmniej nie peszyło, wyła dalej. Ułożyłem sobie do niej imaginacyjną mowę po angielsku (!), że jej osoba jest dla nas symbolem amerykańskiej wolności, bo gdyby u nas ktoś mając męża w więzieniu próbował wyjechać za granicę i śpiewać przeciw „swemu krajowi”, to dostałby w dupę, aż by się zakurzyło i zamiast na turystyczne wycieczki powędrowałby do ciupy.
Warszawa, 30 sierpnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1997.
Festiwal w pełni, teraz doszli do głosu młodzi zachodniacy, buntujący się przeciw formie i czysto dźwiękowym konstrukcjom, a propagujący buntowniczy gest, happening polityczny, do tego płyną różne wrzaski z głośników, jęki, ryki elektroniczne, a wszystko dedykowane, na przykład, Theodorakisowi. Dziś właśnie grała taka buntownicza studencka orkiestra z Amsterdamu, cóż za fryzury, cóż za brody, do tego arcykolorowe i arcyswobodne stroje, sztruksy, kobiety w kolorowych hajdawerach i długich butach, słowem szał. Czyż wróci kiedy moda na czerń fraków i smokingów, na skupione wsłuchiwanie się w abstrakcyjne budowle dźwiękowe? Wróci, na pewno kiedyś wróci, trzeba tylko poczekać lat trzydzieści!
Wściekam się swoją drogą na tę zachodnią „buntowniczą” młodzież. Trzydzieści parę lat temu, gdy przygotowywano największą rzeźnię w dziejach świata, wojnę, w której zginąć miało 40 milionów ludzi, żadnej takiej buntowniczej młodzieży nie było, była młodzież konformistyczna, dająca się nabierać Hitlerowi i Mussoliniemu ile wlezie. Dziś za to wyskoczyli jak filip z konopi, a za cel ataków, za największego imperialistę i wroga wolności wybrali sobie… Nixona. Nic ich nie obchodzi historia i jej lekcje, pojęcia też nie mają o komunizmie, Rosji. Ruscy zresztą pilnie o to dbają, aby świat zachodni nie miał o nich pojęcia. […] W „socjalistycznej” Warszawie komunizm reprezentują młodzi ludzie z Zachodu.
Warszawa, 23 września
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1997.
Dnia 12 lutego br. w Warszawie przedstawiciele i sympatycy wszystkich niezależnych organizacji i ruchów harcerskich działających w ZHP jak i poza Związkiem podjęli decyzję o wspólnym podjęciu starań w kierunku powołania własnej organizacji harcerskiej – Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.
Realizacja tego postulatu likwidowałaby stan dwoistości wychowawczej, jak ma miejsce aktualnie w ZHP oraz eliminowałaby istniejące w ZHP konflikty, wynikające ze stanu permanentnej opozycji części młodzieży i wychowawców. Dawałoby to możliwość przesunięcia aktywności tych środowisk z wymuszonych przez sytuację działań o charakterze negacji i sprzeciwu oraz demonstracji podkreślających tożsamość ideową na drodze działań konstruktywnych w ramach własnej, legalnej organizacji. Takie rozwiązania wyszłyby naprzeciw postulatom podnoszonym przez rodziców i liczne kręgi społeczne oraz Kościół, na który jak do tej pory spada cały ciężar opieki nad coraz liczniejszymi grupami młodzieży nie znajdującej dla siebie miejsca w istniejących obecnie oficjalnych organizacjach młodzieżowych.
Warszawa, 16 lutego
Adam F. Baran, Harcerska alternatywa, ZHR w latach 1989–1990, Warszawa 2000.
Dlaczego więc pozostać ma „harcerstwo” w nazwie proponowanej dla nowej organizacji?
By się kojarzyła z ideałami głoszonymi przez ZHP, czy może korzystała z jego zasług, a odżegnywała się od potknięć w dziedzinie wychowania, które nie ominęły i tego związku. A może po to, by przyciągnąć jak najwięcej dzieci nieświadomych jeszcze które harcerstwo będzie które, w dodatku z „błogosławieństwem” rodziców, bo dla nich harcerstwo nadal kojarzy się jednoznacznie. Niektórzy nie będą nawet dociekać jak kończy się pełna nazwa.
Jeśli tak, to zastanawiam się dlaczego ten młody człowiek występował w TV w harcerskim mundurze. Bo jeśli chce się tworzyć nowe organizacje, to chyba ich twórcy mają młodzieży do zaproponowania coś innego, odrębnego, bardziej ciekawego i nie muszą powielać istniejących już organizacji.
Warszawa, 16 lutego
Adam F. Baran, Harcerska alternatywa, ZHR w latach 1989–1990, Warszawa 2000.
Nie sądzę, aby problem rejestracji NZS czy utworzenia alternatywnego harcerstwa był szczególnie fascynujący dla wszystkich grup polskiej młodzieży. Ona ma szereg innych problemów związanych z warunkami życia i pracy, nauką, startem zawodowym, sytuacją rodzinną, uzyskaniem mieszkania. Oczywiście, że jakaś część tej młodzieży dostrzega wagę problemów związanych z rejestracją NZS i drugiego harcerstwa.
Warszawa, 28 lutego
Adam F. Baran, Harcerska alternatywa, ZHR w latach 1989–1990, Warszawa 2000.
W środę, mimo trzydziestostopniowego upału, cały plac przed jasnogórskim klasztorem był wypełniony. Już na wiele godzin przed przyjazdem Papieża rozpoczęły się śpiewy i modlitwy, co chwila wracał jak refren przebój spotkania, „Abba, Ojcze”, ze zwrotkami śpiewanymi w kilku językach.
Nie zabrakło też zabawy: co chwila kilkadziesiąt rąk w coraz to innym sektorze wystrzelało w górę, aby podbić krążącą po całym placu wielką piłkę z wymalowanymi kontynentami. „Glob” przelatywał tym sposobem od Ukraińców do Wietnamczyków, wracał do polskich żołnierzy, którzy podawali go żołnierzom z Bundeswehry, później leciał do sióstr zakonnych i dalej, do chorych z ZSRR, a na koniec wpadał w ręce policjantów pilnujących trasy przejazdu. Ci przerzucali piłkę dalej, i tak przez kilka godzin.
Tymczasem na dziedzińcu klasztoru nie było prawie nikogo. Kręciło się trochę osób ze służb porządkowych, policjanci i panowie z Biura Ochrony Rządu pilnowali wejść i urządzeń wykrywających metale, a na ławkach zasiedli komandosi z brygady antyterrorystycznej w czarnych kombinezonach i z naładowaną ostrą amunicją bronią u pasa. Obraz Matki Bożej Częstochowskiej był odsłonięty, ale w kaplicy tym razem było zaledwie kilka osób.
Tuż przed godz. 18.00 od alei Najświętszej Marii Panny poszły pierwsze oklaski, za chwilę klaskał już i śpiewał „Abba, Ojcze” i „Alleluja” cały milionowy tłum: to jechał Papież.
Dokładnie o 17.35 Jan Paweł II stanął na stopniach ołtarza, ponad głowami i pozdrowił pielgrzymów. Młodzież odpowiedziała żywiołową kilkunastominutową owacją i śpiewem. Piłka-glob nadal krążyła ponad głowami.
Papież przemówił, a młodzież przez kilka minut śpiewała, tańczyła i wykrzykiwała pozdrowienia dla Ojca Św.
Częstochowa, 14 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 661, z 19 sierpnia 1991.
Zapadający zmrok rozświetliły silne reflektory iluminujące klasztor. Na dole zapaliły się setki, pochodni i tysiące ogników, a tłum trzymający się za wzniesione do góry ręce falował w rytm religijnych melodii. Uniesienie udzieliło się także stojącym w pobliżu trybuny dziennikarskiej żołnierzom: widziałem polskich, czechosłowackich, węgierskich, niemieckich, francuskich, włoskich i hiszpańskich żołnierzy, którzy rozradowani falowali wraz z tłumem, powtarzając wspólnie refren. To przedstawienie nie miało widowni: niemal wszyscy byli uczestnikami. Mimo trudów całego dnia tłum na placu nie przerzedził się, jedynie w świetle ognia z pochodni wydawał się bardziej majestatyczny.
Wieczorne czuwanie nie było już tak dynamiczne: Papież nauczał, a młodzież słuchała w skupieniu. Ale zanim zaczął przemawiać, musiał najpierw okiełznać rozbawionych młodych. Najpierw więc... zamruczał dwa razy do mikrofonu i to wystarczyło.
Modlitwa zakończyła się około godz. 23.00, ale nie zakończył się happening. Czuwanie na placu trwało całą noc, aż do białego rana śpiewano i bawiono się na ulicach. Bardziej zmęczeni pielgrzymi rozkładali śpiwory pod gołym niebem: w promieniu kilometra od klasztoru nie było wolnego skweru i trawnika, a pojedyncze grupki można było spotkać nawet na peryferiach miasta.
Częstochowa, 14 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 661, z 19 sierpnia 1991.
13 grudnia [1993] obejrzałem w głównym wydaniu „Wiadomości” zorganizowaną przez studentów demonstrację przed willą Wojciecha Jaruzelskiego.
Kilka godzin wcześniej słyszałem rozmowę dwóch studentów. Jeden wybierał się na demonstrację. Drugi nie. – Jeśli żądasz ukarania zbrodni stanu wojennego, to powinieneś demonstrować pod Ministerstwem Sprawiedliwości, sejmem czy Generalną Prokuraturą – mówił do „demonstranta”. Ucieszyłem się, że są w Polsce mądrzy młodzi ludzie. Problem polega na tym, że demonstranci spod willi Jaruzelskiego nie domagali się sądu; oni już osądzili i wybrali karę – pręgierz, tzn. publiczne upokorzenie.
[...]
Fundamentem demokracji jest poszanowanie godności człowieka – każdego. Dlatego przede wszystkim karać można tylko za naruszenie prawa i tylko wyrokiem niezawisłego sądu, wydanym po wysłuchaniu racji stron, rozważeniu wszystkich okoliczności. Demokracja może sprawnie funkcjonować tylko w kraju, gdzie większość uznaje zasady ładu społecznego. Fakt, że młodzi polscy inteligenci nie szanują godności osoby ludzkiej i lekceważą prawo, jest poważnym zagrożeniem.
[...]
Rządzący nie powinni bagatelizować znaczenia tej demonstracji. Chciałbym im przypomnieć, że marginalizowany studencki Marzec 68 też zaczął się od małej demonstracji, a ukształtował – jak się potem okazało – całe pokolenie polskiej inteligencji. Nie można trzymać trupa w szafie, jeśli mamy ze sobą rozmawiać o przyszłości.
17 grudnia
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
Dobrze, że przychodzi do Unii dużo młodych ludzi. Ale musimy sobie i dla nich, i dla nas zadać pytanie, dlaczego się właściwie jest w polityce, a nie na przykład w biznesie.
Mamy dwie skrajne postawy. Z jednej strony upadek tych systemów myślowych, które wieszczyły szczęśliwość świata i które skończyły się Oświęcimiem albo gułagami. Bo uważały, że w wieszczeniu tej szczęśliwości świata wszystko w polityce jest dozwolone, że można uszczęśliwiać ludzi na siłę. Reakcją na to jest inna postawa. Postawa, że świata zmieniać się i tak nie da, wszystko jest grą i w tej grze trzeba mieć tylko mocne łokcie i dobrze się przepychać.
[...] Ciesząc się bardzo z napływu [do UW - red.] młodych ludzi, przestrzegam ich przed wchodzeniem do polityki, jeżeli będą uważać, że polityka jest tylko grą. Bo wtedy lepiej niech idą do biznesu [w przeciwnym razie - red.] zobaczą po pewnym czasie, że zmarnowali swoje własne życie. Tu trzeba o coś walczyć, tu o coś chodzi. Ale również i starszych przestrzegam przed postawą, że troszczy się człowiek tylko o to, żeby z gry nie wypaść. [...] System totalitarny, sposób myślenia totalitarnego upadł, ale na to nie może być receptą, że wszystko jest dozwolone i trzeba się tylko mocno rozpierać w grze. Na to musi być receptą demokratyczne myślenie, że wprawdzie ideału się na tym świecie nie zbuduje, nie ma idealnego ustroju, demokracja też nie jest idealnym ustrojem, ale świat zmieniać można i polepszać go można.
ok. 3 marca
„Gazeta Wyborcza” nr 52, z 3 marca 1998.
Nie umiemy sytuacji zdefiniować my – politycy, muszą więc zdefiniować ją ludzie pokolenia zmiany warty. Mogą to zrobić tylko jako ruch – swobodne zrzeszenie ludzi, którzy łączą się, by wspólnie realizować cele ważne dla każdego z nich.
[...]
Dwa ruchy – antyfaszystowski i kontestujący cywilizację – to na razie niewielka część pokolenia, które staje przed wielkim wyzwaniem. Jeśli nie odpowie na to wyzwanie, to znaczna większość młodych ugrzęźnie w czarnej dziurze beznadziei i agresji. Dlatego jestem przekonany, że w nowym pokoleniu, rozdartym wielkimi napięciami, coraz więcej będzie ludzi, którzy nie dadzą się opętać lękom ani wpędzić w wirówkę pogoni za wielkim szmalem. Przeczuwam nadciągający wielki ruch: dzieci, które wezmą odpowiedzialność za rodziców.
11 sierpnia
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
Piórnik na wrzesień potrzebny. „Pomyślcie o dzieciach, które dzięki wam pójdą do szkoły z radością” apeluje o pomoc do młodzieży, rodziców oraz producentów i handlowców Polska Akcja Humanitarna. Podczas „Akcji Nadzieja” w całej Polsce odbywać się będą zbiórki nowych przyborów szkolnych na rzecz dzieci uchodźców politycznych, poszkodowanych podczas wojen i kataklizmów oraz pochodzących z ubogich i patologicznych rodzin. Potrzebne będą zeszyty, papier kolorowy, bloki rysunkowe, ołówki, długopisy, mazaki, kredki, farby, temperówki, gumki, klej, linijki, ekierki, piórniki, a także tornistry, plastelina, nożyczki itp.
„Gazeta Stołeczna”, dodatek do „Gazety Wyborczej” nr 192, 18 sierpnia 2000.