Dzień jak z powieści gorszego kalibru: mało psychologii i nadmiar zdarzeń. W nocy złodziej z pokoju Husi, po drabinie wszedłszy na balkon, ukradł bezpowrotnie zegarek, broszkę złotą, torbę z dokumentami i kołdrę. Następnie suka udusiła po raz nie wiadomo który wielką kurę sąsiadki i ta przyszła ze słuszną awanturą. Wreszcie „wojna”, której pełne są od czasu niejakiego pisma, stała się doskonale wyczuwaną rzeczywistością. Mobilizacja, ograniczenia pociągów i wreszcie zamknięcie banków. Właśnie po staraniach zażartych matka otrzymała dziś z kasy im. Mianowskiego czek na 300 rb. I powróciła tu na wieś bez niczego. [...] Jesteśmy same. To, że się w tym właśnie momencie paniki i ruiny zostałyśmy z trzema rublami, jest czymś dosyć normalnym i nie przeraża. Widzę teraz, że wszyscy boją się tak strasznie tego, co dla nas jest zwykłe.
Górki, 31 lipca
Zofia Nałkowska, Dzienniki 1909-1917, Warszawa 1976.
Stało się! padły kości – od 3 dni wojna – prócz Austrii z Serbią, wojna Niemiec z Rosją i z Francją – powszechna mobilizacja – prócz tamtych, mobilizują prawie wszystkie państwa europejskie, a nasi są we wszystkich szeregach. Straszne!... Co będzie, co będzie!... Może kataklizm, a może odrodzenie na nowe, piękniejsze życie… […] Tu od trzech dni ruch ogromny – biorą rekrutów, powołują rezerwę, biorą konie, wywożą amunicję – ci co idą do boju, w jakiejś części idą z zapałem, z nadzieją, inni z rezygnacją, wielu z rozpaczą. Nie mogę patrzeć na te długie szeregi ludzi pędzonych jak bydło na rzeź.
Lwów, Galicja Wschodnia, 9 sierpnia
Zofia Romanowiczówna, Dziennik lwowski 1842–1930, t. 2, 1888–1930, Warszawa 2005.
Słuchanie wciąż tych strzałów staje się męką. Bój trwa gdzieś tuż pod Warszawą, od strony Mokotowa. Była podobno jakaś zasadzka, przepadły tysiące ludzi. Ranni mieli uciekać po ulicach. Ludność przedmieść wpadła do Warszawy z bydłem, z baranami, na wozach i w deszczu ulewnym stała w Alejach Jerozolimskich, odcięta od publiczności. Panika tam przez te dni straszliwa, całe obozy ludzi nocują na dworcach praskich w oczekiwaniu próżnym na pociągi. Boję się, że miasto otoczone już z trzech stron.
Jesteśmy całe w paru walizkach, dom przygotowany do opustoszenia i zamknięcia, pusto i nago, jak w obozie. Już trzeci dzień na próżno usiłujemy przedostać się do Warszawy, gdzie pomimo wszystko doradzają nam udać się z tego pustkowia. Dziś wstałyśmy o piątej zbudzone zapowiedzią jakiegoś pociągu i w gęstej mgle poszłyśmy na przystanek. Przejeżdżały pociągi wojskowe, na platformach wózki, armaty, ciemne sylwetki żołnierzy we mgle. Cała partia powołanych z pospolitego ruszenia.
Górki, 14 października
Zofia Nałkowska, Dzienniki 1909-1917, Warszawa 1976.
Zapytałem ministra [Józefa Becka], jak ocenia sytuację. Odpowiedział, że przygotowania wojskowe niemieckie są takiej natury, iż nie może przypuszczać, by były robione jedynie dla blefu. Niestety 9/10 wskazuje na to, iż przygotowania te robione są przeciwko nam. Wiadomo nam jest, że Niemcy skoncentrowały na naszej granicy trzydzieści dywizji. Wobec tego postanowiono u nas zmobilizować dwadzieścia kilka dywizji. Rozkazy zostaną wydane tej nocy, o czym jednak przed dwunastą w południe jutro nie mogę nikomu powiedzieć. Nie jest to ogólna mobilizacja, a tylko indywidualne powołania.
Warszawa, 24 sierpnia
Jan Szembek, Diariusz i teki Jana Szembeka (1935–1945), t. 4: Diariusz i dokumentacja za rok 1939, opr. Józef Zarański, Londyn 1972.
W czwartek, 24 sierpnia, miasto roztętniło się tumultem tej częściowej mobilizacji (ze specjalnymi powołaniami), zresztą przeprowadzonej bardzo sprawnie. Wieczorem wszystkie szkoły i zakłady naukowe zapełniły się powołanymi rezerwistami. W piątek już cały Kraków jest pod znakiem Marsa. Mundury wojskowe stanowią dominującą nutę ulicznego ruchu [...].
Ludność gorączkowo aprowizuje się — sklepy spożywcze na pół wysprzedane — transakcje ułatwia nowa moneta papierowa: 2-, 5-, 10-złotowa, która świetnie wypełnia lukę spowodowaną pochowaniem się bilonu i srebrnych 5- i 10-złotówek. [...]
Ludzie wracają spiesznie z kąpielisk do domowych pieleszy, a mniej odważni lub bliżsi sąsiedzi zachodniej granicy wyjeżdżają do wschodniej połaci kraju. Zasobniejsi wywożą swe mienie w kierunku Lwowa.
Kraków, 25 sierpnia
Edward Kubalski, zbiór rękopisów Biblioteki Jagiellońskiej, sygn. Przyb. 73/87.
Łatwo odgadnąć, jakie myśli nas nurtowały, gdy hrabia [Jan] Szembek odczytywał nam ten tekst [zarządzenia o powszechnej mobilizacji]. [...] Interes Francji, zgodny z jej pragnieniem, wymagał, aby nie popełniono najmniejszej nieostrożności mogącej zniweczyć ostatnie szanse pokoju, nawet najsłabsze. [...] Oświadczyłem podsekretarzowi stanu, że nie poczuwam się do prawa, ze względu na zagrożenie wiszące nad Polską, do kwestionowania konieczności powszechnej mobilizacji, lecz przestrzegam przed niedocenianiem wyjątkowego znaczenia historycznego tego kroku pod kątem widzenia przyszłego poszukiwania odpowiedzialności za wojnę, która się zbliża. Polska będzie pierwsza, która ogłosi mobilizację powszechną.
Warszawa, 29 sierpnia
Leon Noël, Agresja niemiecka na Polskę, Warszawa 1966.
Od kilku miesięcy Niemcy prowadzą agresywną politykę wobec Polski. Kampania prasowa, pełne pogróżek deklaracje czołowych niemieckich mężów stanu, systematyczna prowokacja przez incydenty graniczne i stale rosnąca koncentracja zmobilizowanych niemieckich sił wojskowych na granicach Polski — są tego oczywistym dowodem.
Niedawne poczynania w obrębie Wolnego Miasta Gdańska, wymierzone przeciw niepodważalnym prawom i interesom Polski, jak również jawne terytorialne zakusy Niemiec wobec państwa polskiego — nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do faktu, że Polska jest zagrożona.
Warszawa, 30 sierpnia
Dokumenty z dziejów polskiej polityki zagranicznej 1918–1939, t. 2: 1933–1939, pod. red. nauk. Tadeusza Jędruszczaka i Marii Nowak-Kiełbikowskiej, Warszawa 1996.
Przekroczyliśmy granicę i znaleźliśmy się we Lwowie. Tutaj trwała już pełna mobilizacja. Na dworcu tłum ludzi atakował pociąg. Wróciłem do domu. Wciąż jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje koło mnie — polskie społeczeństwo żyło w pełnej euforii, pewność zwycięstwa była absolutna.
Lwów, 30 sierpnia
Alfred Jahn, Z Kleparowa w świat szeroki, Wrocław–Warszawa–Kraków 1991.
W dniu zarządzonej mobilizacji miejscowi rezerwiści udawali się do koszar dobrze zamroczeni alkoholem, śpiewając „My się wojny nie boimy...”. Meldunki, jakie otrzymywaliśmy od mobilizowanych oddziałów, podkreślały dobre nastroje. [...]
Nastroje powszechne wyraźnie się poprawiły. Ostatecznie wszyscy wiedzieli, że zostały zebrane jakieś siły, którymi — jak się zdawało — można będzie czegoś dokonać. Że w społeczeństwie panowały poglądy zbyt optymistyczne i nadmiernie pełne wiary w krzepę naszych Sił Zbrojnych, to wina zaleceń władz, jakimi chciano zapobiec tak zwanemu defetyzmowi.
Bielsko, 30 sierpnia
Józef Kuropieska, Wspomnienia oficera sztabu 1934–1939, Kraków 1984.