W tym samym roku mieliśmy w rafinerii dwa bardzo groźne pożary. Ostatni zaledwie kilkanaście dni wcześniej, kiedy to w jednej chwili zapaliło się 27 cystern pod zbiornikiem w trakcie napełniania. Spłonął człowiek. Wtedy nie można było po prostu szybko dokupić piany jak teraz. Najpierw trzeba było załatwić przydział z Wojewódzkiej Komendy SP w Katowicach. [...]
Doradzałem im [strażakom z WKSP], w jaki sposób skierować natarcie na centrum pożaru i jakie są możliwe zagrożenia. Wszyscy oni byli przerażeni, a słowa, które najczęściej padały, to „Jezus Maria”, „k... mać” oraz „major Baniak”. [...]
Pamiętam, jak zdenerwowani oficerowie przepytywali przerażonego kierownika wydziału zbiorników: ile jest ropy w każdym z czterech wielkich pojemników, jaki jest dokładnie jej skład, jaka ilość wody. Ten jednak cały roztrzęsiony nie był w stanie im za wiele powiedzieć.
Czechowice-Dziedzice, 26 czerwca
„Gazeta Wyborcza”, nr 147 z 4 czerwca 2002.
Od świtu 8 stycznia wokół płonącego otworu Daszewo 1 na stanowiskach blisko 1200 ludzi, w tym 350 strażaków. Pełną mocą pracuje kilkanaście wysokowydajnych pomp. W ciągu minuty tłoczą w centrum ognia ponad 60 metrów sześciennych wody. Trwają próby utworzenia parasola wodnego. [...]
O godz. 10.45 – punkt kulminacyjny. Strażacy w azbestowych kombinezonach wzmagają wodny ostrzał. [...] Pod wpływem ogromnej masy wody i piany gaśniczej ogień pulsuje, opada, potem wybucha ze zdwojoną siłą w postaci monstrualnego grzyba. Udaje się wreszcie stworzyć oczekiwany parasol wodny. Płomień jakby zawisa w powietrzu, jest szansa podejścia ratowników do otworu. Tymczasem w 19. minucie akcji – niespodzianka! Nagle płomień gaśnie. Przez parasol wodny przebija się brunatny gejzer. Silna woń ropy. W sztabie – konsternacja, na krzyżujących się liniach łączności radiowej pomiędzy punktem dowodzenia a podległymi mu jednostkami wykonawczymi słychać: „Natychmiast ogłosić alarm”. Ten sam głos woła z dezaprobatą: „No i zgasili, zgasili...”. Słyszymy obok zdenerwowany okrzyk: „Trzeba to zapalić, natychmiast zapalić”. Inny członek kierownictwa akcji, blady, cedzi przez zęby: „Jest sakramencko źle”. Pokazuje ręką na chmurę gazu, która ulatuje z wiatrem. Obserwujemy eksplozymetry – milczą!
[...]
Wielu obserwatorom udziela się euforia wycofywanych z akcji strażaków. Maszerują w naszym kierunku, nieświadomi potencjalnych skutków swego dzieła, triumfalnie wymachując kaskami. Ten i ów sięga po papierosa. [...] Rozlega się apel: „Prosimy o niepalenie papierosów”. Zwraca się z nim przez podręczny megafon jeden z członków służby porządkowej, jakby na ironię trzymający papierosa w ręku. Ktoś przytomny podbiega do niego, gasząc mu papierosa, odbiera megafon i stanowczym tonem woła: „To nie prośba, to rozkaz, pod groźbą grzywny i więzienia!”. [...] Na szczęście okazuje się, że niska temperatura otoczenia powoduje częściowe skraplanie się gazów i szybkie rozprzestrzenianie w atmosferze. Poczucie niebezpieczeństwa maleje. Spada napięcie. Tym bardziej że dociera do sztabu meldunek o zakończeniu ewakuacji trzech pobliskich wiosek.
Karlino, 8 stycznia
„Polityka”, nr 3/1981, cyt. za: Rodzima energia. Nafta i gaz na polskich ziemiach, wybór i oprac. Maciej Kowalczyk, Ośrodek KARTA, Warszawa 2012.
Polski Czerwony Krzyż zwraca się z gorącą prośbą do Społeczeństwa Polskiego o włączenie się do akcji pomocy na rzecz ofiar trzęsienia ziemi w Turcji. Z gruzów wydobyto już ponad 3.000 osób, a kilkanaście tysięcy pozbawionych jest dachu nad głową i podstawowych środków do życia. Dlatego też PCK prosi o wpłaty pieniężne, które zostaną przeznaczone na pomoc dla ofiar.
Zarząd Główny, PCK
20 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 194, 20 sierpnia 1999.