My, profesorowie trzech wyższych uczelni warszawskich, profesorowie uczelni lwowskich, wzywamy Cię, Komendancie, ratuj niezwłocznie zagrożoną twierdzę polskości. Prosimy — daj odsiecz braciom i synom naszym, upadającym z nadmiernych wysiłków!
Warszawa, 17 listopada
Archiwum Akt Nowych, Kancelaria Cywila Naczelnika Państwa w Warszawie 1918–1922, sygn. 198.
Wyjątkowo wroga jest postawa warstw inteligencji — i to zarówno w mieście, jak w terenie. [...] Uwzględniając fakt, że wszystkie polskie rewolucje od 1793 po 1863 i 1905 rok zostały przygotowane przez koła studiującej młodzieży i inteligencji mieszczańskiej, przy tym duchowieństwo polskie udziela fanatycznego poparcia każdemu dążeniu do wyzwolenia narodowego, w celu oceny przyszłego rozwoju wydarzeń konieczna jest obserwacja tych wszystkich sił.
Kraków, 9 października
Podstępne uwięzienie profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczej (6 XI 1939 r.). Dokumenty, oprac. Józef Buszko, Irena Paczyńska, Kraków 1995.
Po wykładzie, żegnając się z kolegami, znów słyszę o aresztowaniach: na uniwersytecie doc. Puchalik i dr Gaberle, z Medinstytutu prof. Demianowski i dr Kubicz, z Techniki prof. Sucharda (wczoraj jeszcze z nim mówiłem), prof. Kuczyński i dr Pilatowa; ksiądz Firut, franciszkanie, bernardyni, dominikanie… Miałem plan zajęć na ten dzień ułożony i postanowiłem nie zmieniać ani kroku. Ale nie dano mi tej możliwości. Zmieszany i zdyszany dogonił mnie w mieście dziekan, profesor Czerny, który gorliwym głosem oznajmił, że mam natychmiast iść do rektoratu. Ponieważ i on, jako dziekan, chciał interweniować u rektora w sprawie aresztowanych, poszliśmy razem. W drodze dowiedziałem się o nowych nazwiskach i szczegółach.
Rektora zastępował wtedy towarzysz Buczyło. Przywitał się i powiedział, że prosił mnie do siebie w bardzo ważnej sprawie. Pytał, jak tam katedra pracuje, jak kolektyw, jak kursy. Coś mnie tknęło i odpowiadałem zdawkowo. Nagle pytanie:
- Czy towarzysz zaznajamia się z marksizmem-leninizmem?
- Owszem.
- Czytaliście książkę towarzysza Stalina o wojnie ojczyźnianej?
- Czytałem inne jego książki.
- Koniecznie musicie przestudiować głębokie i wspaniałe słowa towarzysza Stalina.
Wtem drzwi się otwierają i wchodzi młody porucznik Timofiejew. Towarzysz Buczyło wstaje i przedstawia mnie: „Oto profesor Gansiniec. Towarzysz porucznik ma do was pilny interes. Do widzenia”.
Szedłem z porucznikiem przez przepełniony przedpokój, gdzie znajomi czekali w kolejce do rektora i witali się ze mną. Smutno mi się zrobiło: musiało mi się to przydarzyć na uniwersytecie, w którym pracowałem 25 lat! Takie smętne myśli snuły mi się z powodu bezczeszczenia majestatu wszechnicy.
Myślałem, że porucznik odprowadzi mnie zaraz do więzienia, ale on powiedział, że trzeba będzie w domu spisać protokół. W domu pokazał mi nakaz aresztowania. Potem oświadczył, że musi sporządzić inwentarz rzeczy; prosił, bym na świadka zawołał dozorcę z sutereny i kierownika domouprawy [administratora]. Wyszedłem – mogłem nie wrócić. Ale stłumiłem tę myśl. Nic sobie nie miałem do zarzucenia – rozumiałem więc, że wkrótce okaże się, iż doniesienie było bezpodstawne i będę miał potem święty spokój. Młodzi narażają swe życie, a ja miałbym stchórzyć?
Lwów, 4 stycznia
Ryszard Gansiniec, Na straży miasta, „Karta” nr 13/1994.
Do Prezesa Rady Ministrów
Józefa Cyrankiewicza
Ograniczenia przydziału papieru na druk książek i czasopism oraz zaostrzenie cenzury stwarza sytuację zagrażającą rozwojowi kultury narodowej. Niżej podpisani, uznając istnienie opinii publicznej, prawa do krytyki, swobodnej dyskusji i rzetelnej informacji za konieczny element postępu, powodowani troską obywatelską, domagają się zmiany polityki kulturalnej w duchu praw zagwarantowanych przez konstytucję państwa polskiego i zgodnych z dobrem narodu.
Leopold Infeld, Maria Dąbrowska, Antoni Słonimski, Paweł Jasienica, Konrad Górski, Maria Ossowska, Kazimierz Wyka, Tadeusz Kotarbiński, Karol Estreicher, Stanisław Pigoń, Jerzy Turowicz, Anna Kowalska, Mieczysław Jastrun, Jerzy Andrzejewski, Adolf Rudnicki, Paweł Hertz, Stanisław Mackiewicz, Stefan Kisielewski, Jan Parandowski, Zofia Kossak, Jerzy Zagórski, Jan Kott, Wacław Sierpiński, Kazimierz Kumaniecki, Artur Sandauer, Władysław Tatarkiewicz, Edward Lipiński, Stanisław Dygat, Adam Ważyk, Marian Falski, Melchior Wańkowicz, Jan Szczepański, Aleksander Gieysztor, Julian Krzyżanowski.
Warszawa, 14 marca
Jerzy Eisler, Zarys dziejów politycznych Polski, 1944–1989, Warszawa 1992.
Młody [Jan Józef] Lipski (ten z „Krzywego Koła”) przyniósł jakiś króciutki tekst zwracający się do Rządu o rozszerzenie wolności słowa zawarowanej Konstytucją. Było tam już dużo podpisów uczonych i pisarzy o bardzo sławnych nazwiskach. Nie palę się do takich „petycji”, bo to nic nie da, ale tak wciąż wszystkiego odmawiam, że zawsze w końcu zdarzy się coś, czemu po prostu na zasadzie prawa liczb czy prawdopodobieństwa nie odmówię. Bez dyskusji więc chciałam podpisać w przypadającej na mnie kolejności. Lipski na to: „Chciałem prosić — bo tu pod prof. Infeldem zrobił się taki odstęp — żeby to miejsce wypełnić, może tu pani podpisze” (Infelda podpis był pierwszy). Podpisałam bezmyślnie. Bezmyślność to moja największa wada. Bo to był b. naiwny manewr, żeby uzyskać mój podpis na tzw. „czołowym” miejscu. Powinnam była powiedzieć: „Nie, proszę pana, to jest niedobry manewr. Adresaci pomyślą od razu, że inni podpisali, widząc mój podpis. Tymczasem rzecz się miała odwrotnie. Ja podpisałam widząc tyle podpisów”.
Warszawa, 15 marca
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne 1945–1965, Tom 4 (1960–1965), wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa, Czytelnik, 1997.
Proces Wańkowicza — tak jak wszystko, co zrobiono dla rozdmuchania sprawy „Listu 34” — obraca się całym swym ostrzem przeciw partii, szkodzi jej interesom, wzmaga, a nie zmniejsza, niechęć jeśli nie do ustroju, to do rządu i partii. A chyba chodzi im o coś przeciwnego. Okazuje się, że piątego w czasie tego zebrania Wańkowicz już był aresztowany. Prawdopodobnie Kliszko miał zamiar to powiedzieć, ale kiedy zobaczył, jaki jest nastrój sali, ograniczył się do ogólników.
A szkoda, że nie powiedział! W nastroju, jaki był — jedyną odpowiedzią byłby okrzyk: „Hańba!” i tupanie. […]
Myślę, że na Melu się nie skończy. Będą chcieli „skompromitować” i innych sygnatariuszy. W systemie policyjnym każdemu można dowieść wszystko. Ponawia się czas z anegdotki o uciekających z ZSRR „kobyłkach”. „Dlaczego uciekacie?” „Bo mają zabijać żyrafy!” — „Ale przecież wy nie jesteście żyrafami!” „Nie jesteśmy. Ale kto tego dowiedzie”.
Lecznica, 6 listopada 1964
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne 1945-1965, Tom 4 (1960-1965), wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa, Czytelnik, 1997.
Dziś ogłoszono wyrok w tym niepoważnym, kompromitującym interesy Polski Ludowej procesie. Nikt na świecie nie wierzy, że Wańkowicz przesyłał za granicę szkalujące Polskę materiały. A zresztą co w ogóle znaczy taki zarzut? Gdybym była aparatczykiem partii i chciała „zniszczyć” któregoś z redaktorów – zebrałabym wycinki z „Trybuny Ludu” i „Życia Warszawy”. Tylko na podstawie drukowanych tam artykułów o nadużyciach, brakoróbstwie i wszelkich innych postaciach zła nękającego Polskę — artykułów dostępnych wszak całemu światu — można by z największą łatwością sformułować oskarżenie o szkalowanie Polski.
Wańkowicza zasądzili na trzy lata z zastosowaniem amnestii skracającej to do połowy, tj. na półtora roku. Stronom przysługuje prawo apelacji. Wskutek „m.in. podeszłego wieku i stanu zdrowia oskarżony zwolniony został z aresztu tymczasowego”. […]
Wiadomość o jego procesie i wyroku obiegła od razu całą Polskę i świat. Jest dziś po tym wyroku jednym z najsławniejszych ludzi. Co więcej, ci, co nic dotąd nie wiedzą o „Liście 34” i nie słuchają „Wolnej Europy” — powtarzają sfałszowaną (tym razem przez społeczeństwo) wersję: „Podobno to była jakaś większa sprawa, w którą zamieszanych było dużo pisarzy, ale wszyscy wyplątali się z niej sprytem, a tylko Wańkowicz wpadł”. Ot i masz prawdę historyczną!
Lecznica, 10 listopada
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne 1945-1965, Tom 4 (1960-1965), wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa, Czytelnik, 1997.
20 grudnia rozpoczął się nasz proces. Z Badowskim ustaliliśmy, że nie damy się zarżnąć po cichu. […] ustaliliśmy, że będziemy się zwracać do siebie per „towarzyszu”. Prosiłem swoich adwokatów o ustalenie, czy ktoś z trójki sędziowskiej nie brał udziału w procesach stalinowskich. Miałem przygotowane oświadczenie, że ze względu na to, że proces dotyczy walki ze stalinizmem, sędziowie, którzy w takich procesach sądzili, nie mogą być bezstronni. Niestety, moi adwokaci zaniedbali to, a — jak się później okazało — przewodnicząca sądu brała udział w takich procesach.
Wprowadzili nas na salę. Poirytowało mnie od razu, że nie było tu mojej żony, którą widziałem wcześniej na korytarzu. Prokurator postawił wniosek o przeprowadzenie rozprawy przy drzwiach zamkniętych. Poprosiłem o głos. Sędzina była tym tak zaskoczona, że mi go udzieliła. Wstałem i przemówiłem.
„Już Monteskiusz powiedział, że lud sam sądzić nie może, ale lud przez swoją obecność na sali sądowej sprawuje kontrolę nad sędziami, a tutaj nie chce się do tego dopuścić. Widzę coś więcej — na tej sali wszystko jest już przesądzone”. Zwróciłem się do woźnej, która stała przy drzwiach: „Niech pani powie, kto pani kazał stać przy drzwiach i nikogo nie wpuszczać. Czy pani wie, że pani łamie prawo?”. To była starsza kobieta, spojrzała na mnie, później na sędzinę — kompletnie zaskoczona tą sytuacją; oskarżony jej zadaje pytania, gorzej, oskarża ją — Bogu ducha winną. Sędzina zwróciła mi uwagę, bym tak głośno nie mówił. Zaprotestowałem — żaden przepis nie określa, czy należy mówić głośno, czy cicho. „Tam na korytarzu stoją moi przyjaciele, znajomi, towarzysze — ja nie pozwolę, żeby dowiadywali się o procesie od kapusiów (cała ławka zajęta była przez oficerów bezpieczeństwa, którzy w ramach służby obserwowali proces). Będę mówił tak głośno, żeby wszystko było słychać na korytarzu”. W tym momencie włączył się Badowski i poparł moje żądanie.
Sąd udał się na naradę. Po kilkunastu minutach oznajmiono, że rozprawa odbędzie się w trybie jawnym.
Warszawa, 20 grudnia
Grzegorz Sołtysiak, Trockiści, „Karta” nr 7, 1992.
Zwracam się do Was, aby zaprotestować tym listem przeciwko niedawnym procesom i wyrokom skazującym Ludwika Hassa, Karola Modzelewskiego, Kazimierza Badowskiego, Romualda Śmiecha, Jacka Kuronia i innych członków Waszej partii. Według wszystkich dostępnych danych, ludzi tych pozbawiono wolności wyłącznie dlatego, że wyrażali rozczarowanie samowolą i korupcją biurokracji, które — jak widzieli — szerzą się w ich kraju. […]
Jeżeli tak wygląda oskarżenie, to wstyd i hańba. Należy zadać kilka pytań. Po pierwsze — dlaczego sąd przesłuchiwał ich w więzieniu? […] Dlaczego nie zapewniono im uczciwego, otwartego procesu? Dlaczego nawet własne gazety nie podały punktów oskarżenia i obrony? Czy dlatego, że proces by tak absurdalny i haniebny, że sami czuliście, że nie można go usprawiedliwić i wytłumaczyć – woleliście spuścić nad nim zasłonę milczenia i niepamięci?
[…] Czy Wy, Władysławie Gomułko, naprawdę wierzycie, że macie w swoim aparacie i administracji wielu ludzi podobnie bezinteresownych i idealistycznych? Rozejrzyjcie się wokół siebie, spójrzcie na te tłumy otaczających Was lawirantów, tych wszystkich oportunistów bez zasad i honoru, którzy płaszczą się przed Wami, Władysławie Gomułko […]. Na ilu z tych biurokratów może liczyć Wasz rząd i socjalizm w godzinie próby tak, jak może liczyć na ludzi, których wtrąciliście do więzienia? […]
Jeszcze niedawno Wasz rząd twierdził nie bez dumy, że w Polsce od 1956 roku nie ma więźniów politycznych. […]
Czy mogę przypomnieć Wam Wasze własne słowa, wypowiedziane w czasie słynnego VIII Plenum PZPR w październiku 1956? „Kult jednostki to nie była tylko kwestia osoby Stalina — stwierdziliście wówczas — był to system przeszczepiony z ZSRR do niemal wszystkich partii komunistycznych… Skończyliśmy lub raczej — kończymy z tym systemem raz na zawsze.”
Ale czy w pewnym stopniu nie przywracacie tego systemu? Czy chcecie, aby procesy uświetniły dziesiątą rocznicę Waszej rehabilitacji i „październikowej wiosny”, w czasie której wzbudziliście tak wielkie nadzieje na przyszłość?
W imię tych nadziei i w imię własnego życiorysu – życiorysu bojownika i więźnia politycznego czasów Piłsudskiego i Stalina — apeluję do Was i Waszych kolegów z Komitetu Centralnego: nie pozwólcie, by trwała ta pomyłka sądowa! Rozwiejcie aurę tajemnicy, otaczającą sprawę Hassa, Modzelewskiego i towarzyszy. Jeśli uważacie, że są oni winni poważnych przestępstw, opublikujcie pełne sprawozdanie z procesu i niech przemówi ono samo za siebie. Tak czy inaczej apeluję do Was, żądając natychmiastowej i publicznej rewizji wyroku. Jeśli odrzucicie te żądania, wystawicie się na potępienie, jako epigoni stalinizmu, winni dławienia własnej partii i kompromitujący socjalistyczną przyszłość.
24 kwietnia
Piotr Śmiłowicz, „Ruch” wobec stabilizacji, „Karta” nr 20, 1996.
[…] zawieszenie zostało ogłoszone tym, którzy zadeklarowali solidarność z [Leszkiem] Kołakowskim. Oświadczenia redagowali na miejscu, w osobnym pokoju. Protestowali przeciw tekstowi, który im okazano w nie dopracowanej formie […]. Bronili zasady samej, tj. wolności wypowiadania poglądów, choćby sprzeczne były z „linią generalną partii”. Oznajmiono im, że są zawieszeni w prawach członkowskich aż do ostatecznej decyzji Komisji Kontroli. Są tam: Beylin, Newerly, Woroszylski, Wirpsza, Bocheński, chyba Konwicki. Podczas kolacji podobno wszyscy milczeli.
Warszawa, 28 listopada
Andrzej Kijowski, Dziennik 1955–1969, wybór oprac. Kazimiera Kijowska i Jan Błoński, Kraków 1998.
W wyniku konsultacji i ustalenia ogólnych zasad postępowania przy kontroli materiałów poświęconych tegorocznym Dniom Oświaty, Książki i Prasy, w porozumieniu z Tow. Kierownikami S. Olszowskim i W. Kraśko, opracowana została nowa wersja zapisu dotycząca pisarzy i naukowców, którą niniejszym przedkładam z uprzejmą prośbą o akceptację. [...]
W sprawach obejmujących nazwiska określonych pisarzy i zwolnionych ze stanowisk naukowców przyjąć następujące kryteria:
I grupa — nie zwalniać nazwisk oraz nic absolutnie z utworów i publikacji niżej wymienionych: H. Grynberga, St. Wygodzkiego, L. Kołakowskiego, Z. Baumana, S. Morawskiego, B. Baczki, Wł. Brusa, M. Hirszowicz, J. Zakrzewskiej, J. Katza-Suchego, K. Pomiana.
II grupa — nie publikować i nie popularyzować utworów: P. Jasienicy, S. Kisielewskiego, A. Słonimskiego, J. Grzędziń-skiego, J. Andrzejewskiego.
III grupa — nazwiska twórców (autorów), które muszą być konsultowane i uzgadniane z kierownictwem GUKPPiW: W. Woroszylski, A. Międzyrzecki, A. Kijowski, W. Odojewski, M. Wańkowicz, S. Pollak, A. Słucki, Z. Mycielski, W. Leopold, T. Konwicki, J. Bocheński, S. Żółkiewski, A. Schaff.
Powyższe zasady nie dotyczą materiałów zawierających krytykę postaw politycznych wymienionych osób oraz rozprawiających się z ich działalnością (twórczością).
Zdajemy sobie sprawę z subtelności i niuansów wynikających z takiego a nie innego zestawienia nazwisk w grupach. Prosimy przy wszystkich wątpliwościach lub sprawach dyskusyjnych konsultować się z GUKPPiW.
Warszawa, 4 maja
Marzec ’68. Między tragedią a podłością, wstęp, wybór i oprac. Grzegorz Sołtysiak i Józef Stępień, Warszawa 1998.
My, pracownicy nauki, pisarze, artyści, architekci, wychowawcy, publicyści, działacze organizacji społecznych i kulturalnych zebrani we Wrocławiu na Międzynarodowej Konferencji Intelektualistów w dniach od 6 do 8 października 1978 r. uroczyście stwierdzamy: [...] Z perspektywy trzech dziesięcioleci możemy powiedzieć: świat dzisiejszy, mimo ostrości nierozwiązanych jeszcze problemów, jest inny, lepszy i bezpieczniejszy niż w dniach kongresu wrocławskiego, nowy jest układ sił, odmieniona świadomość narodów. Odwrócona została karta zimnej wojny. Coraz powszechniejsza jest świadomość, że nie ma alternatywy dla pokojowego współistnienia.
Wrocław, 6-8 października
„Trybuna Ludu” nr 239, 9 października 1978.
Wspólnie opłakujemy miliony ofiar w Polsce, którym w imię niemieckich interesów Niemcy zrabowali życie, których pozbawili zdrowia i szczęścia, skazali na dotkliwą nędzę. Doświadczyła tego niemal każda polska rodzina. [...] Wspólnie przypominamy, że nie poniechano wrogości, gdy zamilkły działa. Często prześladowano ludzi tylko dlatego, że byli Niemcami. Cierpienia milionów Niemców, których wygnano z ojczystej ziemi, gdzie stracili swój dobytek i bliskich, budzi smutek i współczucie Polaków i Niemców. [...]
Dzisiaj wydarzenia II wojny światowej nie są dla większości obywateli naszych narodów czasem własnych przeżyć. Tym bardziej więc obowiązuje nakaz prawdy historycznej, wiernej pamięci, która powinna stać się źródłem nauki dla teraźniejszości. Nie oznacza to wystawiania rachunku krzywd ani konfrontowania wzajemnych pretensji; chodzi o wspólne szukanie prawdy o tym, co się stało i jak się stało. Nie ma innego sposobu przezwyciężania uprzedzeń, zarozumiałości, wrogości. [...] Gdziekolwiek więc Polacy otaczają dzisiaj opieką pozostałości kultury i historii niemieckiej, nie ukrywając ich pochodzenia, tam ulegają przełamaniu nacjonalistyczne ograniczenia i buduje się mosty, które łączą nasze narody i prowadzą je w przyszłość.
1 września
Zbigniew Gluza, Dekada polsko-niemiecka, „Karta” nr 39, 2003.