Wielki problem, którego tu nie podjęto, to są konsekwencje naszego wchodzenia do Unii Europejskiej. (...) Ten dialog będzie się toczył nie tylko w negocjacjach, on będzie się może nawet przede wszystkim toczył w Polsce. Żebyśmy zrozumieli, jak skomplikowany, jak trudny to jest proces. Żebyśmy nie ulegali wyimaginowanym lękom, a równocześnie zrozumieli, że to musi przestawić pewien sposób myślenia: w sprawach suwerenności, że wchodzimy w szerszą suwerenność. Dlatego my nie możemy unikać dyskusji jaka Unia, jaki ma być jej kształt i nie możemy unikać dyskusji o konsekwencjach społecznych, które będą nie tylko korzystne.
ok. 3 marca
„Gazeta Wyborcza” nr 52, z 3 marca 1998.
Magnificencjo, panie rektorze, dostojny Senacie, szanowni państwo. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że Polska zawsze była w Europie. Ani w czasie 120 lat rozbiorów, ani w czasie pojałtańskiego podziału w Europie, Polacy nie stracili poczucia przynależności do cywilizacji zachodnioeuropejskiej.
[...] Po 1989 r. mówi się często o naszym powrocie do Europy. Sam, przemawiając jako premier w Radzie Europy, użyłem określenia, że raczej mówić trzeba o odrodzeniu w jedności europejskiej niż o naszym powrocie, bo w Europie byliśmy zawsze duchowo. Było dla mnie czymś niezmiernie zaszczytnym i zastanawiającym, że w 1991 r. podczas swej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II nawiązał do słów wypowiedzianych przez polskiego premiera w Radzie Europy i podkreślał właśnie to, że nie jesteśmy tutaj od dziś. [...]
Różne były formy i różne są formy drogi do tego, co nazywa się integracją europejską. Rzecz jasna najważniejszym elementem tego procesu jest rozszerzanie Unii Europejskiej. [...] Rozszerzenie Unii Europejskiej na kraje Europy Środkowowschodniej nie jest zwykłym poszerzeniem, takim jakim ta Unia podlegała dotychczas. Jego wymiar polityczny i moralny jest szerszy niż wymiar ekonomiczny, bo jest właśnie odbudową jedności europejskiej.
[...] Celem polityki polskiej jest zmiana geopolitycznej, cywilizacyjnej sytuacji Polski. Wejście do Unii Europejskiej, tak jak wejście do NATO, jest środkiem, a nie celem.
16 stycznia
„Gazeta Wyborcza” Katowice, nr 13, wydanie z dnia 16 stycznia 1999.
Nie wierzę w takie Stany Zjednoczone Europy jak Stany Zjednoczone Ameryki. Europa jest tworem zbyt skomplikowanym. Nie wierzę w to, [aby] Francuzi wyzbyli się swoich zainteresowań, szczególnie Afryką, aby Hiszpanie wyzbyli się swoich zainteresowań Ameryką łacińską, a jednak te szczególne zainteresowania nie powinny uniemożliwiać ściślejszej i lepszej współpracy europejskiej.
Unia to nie jest zwykły sojusz międzypaństwowy, ale moim zdaniem długo Unia nie będzie zastąpieniem państw narodowych. I wniosek z tego dla mnie jest jeden, na tym chciałbym zakończyć. Musimy sobie uświadomić, jaka jest nasza ambicja. Czy chodzi nam tylko o to, żeby się dostać do Unii Europejskiej i gdzieś tam w niej być, czy też o to, by w przyszłości móc o rozwoju tej Unii współstanowić. Opowiadam się tylko za tym drugim. Tylko wtedy warto nam do Unii iść.
ok. 16 stycznia
„Gazeta Wyborcza” Katowice nr 13, z 16 stycznia 1999.
Naszym zakładanym terminem wstąpienia do Unii jest przełom 2002 i 2003 r. Polskie stanowisko w tej kwestii jest niezmienne. Chcemy równocześnie upominać się stanowczo o sprawy naszego rolnictwa. To nie jest sprzeczne z tym, co mówił Jan Kułakowski. Myślę, że nasi partnerzy w Brukseli wiedzą, że sprawy rolnictwa traktujemy poważnie.
17 lipca
„Gazeta Wyborcza” nr 165, z 17 lipca 1999.
Polska nie może i nie chce pozostawić naszego rolnictwa na boku w negocjacjach z Unią Europejską. Ale z równą siłą chcemy podtrzymywać datę naszego wejścia do UE – 1 stycznia 2003 roku. Są dwa zadania: objęcie polskiego rolnictwa unijnym programem rolnym i ta data wejścia do UE. Walczymy o jedno i drugie.
„Gazeta Wyborcza” nr 165, z 17 lipca 1999.
Nie wolno dopuścić, by po przyjęciu Polski do Unii nasz rolnik traktowany był jako obywatel drugiej kategorii. A stałoby się tak, gdyby nasi rolnicy nie otrzymywali dopłat do produkcji, takich jakie otrzymują rolnicy unijni. Przy wejściu do Unii będziemy zobowiązani przyjąć ciężkie warunki, np. wymagające standardy weterynaryjne, ale ma to sens tylko wtedy, gdy będziemy mogli w pełni korzystać z dobrodziejstw unijnej polityki rolnej. Zrobimy wszystko, by nasze rolnictwo było gotowe 1 stycznia 2003 roku.
„Gazeta Wyborcza” nr 165, z 17 lipca 1999.
Nie rezygnujemy z planu wejścia do Unii w 2003 r. Rząd podtrzymuje tę datę. Wypowiedź min. Kułakowskiego oznacza tylko, że na finiszu negocjacji z Unią możemy stanąć wobec dylematu: czy podtrzymać datę, czy też zabezpieczyć interesy polskich rolników przez ich pełne uczestnictwo w tzw. unijnej Wspólnej Polityce Rolnej wraz z dostępem do związanych z tym wszystkich funduszy. Polska opinia publiczna powinna wiedzieć, że taka alternatywa może zostać postawiona przez Unię Europejską polskim negocjatorom. W żadnym razie wypowiedzi min. Kułakowskiego nie można interpretować jako sygnału, że Polska rezygnuje z przystąpienia do Unii wraz z osiągnięciem gotowości.
„Gazeta Wyborcza” nr 165, z 17 lipca 1999.
Uważamy, że proces dostosowawczy w zakresie legislacji przebiega dość wolno. Czy jako przewodniczący sejmowej komisji czuję się za to odpowiedzialny? W jakimś stopniu tak, ale to głównie sprawa rządu, że jest pewne opóźnienie. Będziemy naciskać na rząd, parlament czeka na projekty. Ale z opóźnienia nie robiłbym tragedii: wszystko jest do uzupełnienia.
„Gazeta Wyborcza” nr 241, z 14 października 1999.
Raport [Komisji Europejskiej] jest pozytywny w kategoriach ogólnych, ale krytyczny w szczegółach; taki słodko-kwaśny. Wskazuje na to, że Polska jest przyzwoicie zachowującym się krajem kandydackim i utrzymuje się w czołówce państw dążących do integracji. Ale to też wskazówka, by zwiększyć wysiłki w niektórych dziedzinach, zwłaszcza w dostosowaniu prawa.
Na pewno na niektóre elementy Raportu będziemy musieli odpowiedzieć Komisji „tak, ale”. To znaczy, że zgadzamy się z zarzutami, ale że oczekujemy też pomocy i jasnego stanowiska ze strony samej Unii. Na przykład nie nadążamy za standardami unijnymi w rolnictwie czy ochronie środowiska, ale z kolei Unia nie sprecyzowała dotąd zasad funkcjonowania programów pomocowych SAPARD i ISPA. Nie można zarzucać Polsce, że skoncentrowała się na czterech reformach, zapominając o dostosowywaniu prawa do wymogów unijnych. Reformy także służą przybliżeniu Polski do Unii i są podstawą dla przejmowania dorobku prawnego Wspólnoty.
ok. 14 października
„Gazeta Wyborcza” nr 241, z 14 października 1999.
Te wyniki [spadek poparcia społecznego dla wejścia do Unii Europejskiej] bardzo niepokoją. Jednocześnie wciąż rośnie liczba niezdecydowanych. To może oznaczać, że ludzie otrzymują informacje sprzeczne i nie wiedzą, czy być za, czy przeciw integracji. Wydaje mi się, że brakuje jasnego drogowskazu, być może przewodnika, który wyjaśni ludziom proces wchodzenia do Unii. Trzeba docierać zwłaszcza do społeczności lokalnych. Zacząłem już objazd województw, uczestniczę w konferencjach regionalnych „Zrozumieć negocjacje”. Wyjaśniam, jak sprostać wymaganiom Unii. Takich spotkań z udziałem także innych powinno być jak najwięcej.
19 października
„Gazeta Wyborcza” nr 245, z 19 października 1999.
Uderza mnie spore falowanie nastrojów społecznych pomiędzy czerwcem a październikiem '99. Nic strasznego się w tym czasie w stosunkach między Polską a Unią Europejską nie stało. Sądzę więc, że jest to skutek ogólnego pogorszenia się nastrojów społecznych w tym czasie. Wśród przeciwników integracji zwiększył się odsetek osób przekonanych, że wielkie reformy przeprowadzane ostatnio w Polsce są narzucane nam przez Unię. Ludzie ci nie dostrzegają, że te reformy Polska musiała wprowadzić, lecz obarczają Unię odpowiedzialnością za trudności, jakich doznali w związku z nimi.
Potrzebna jest nam lepsza, systematyczniejsza i bardziej zrównoważona polityka informacyjna i rządu, i samych mediów. Gdy niedawno media opisywały nasze stanowisko w sprawie sprzedaży ziemi cudzoziemcom [Polska chce 18-letniego okresu przejściowego na sprzedaż ziemi cudzoziemcom - red.] i stanowisko UE w tej sprawie, podawane to było tak, jakby Unia odrzuciła nasze stanowisko. A tymczasem i my, i Unia tylko określiliśmy nasze wyjściowe pozycje. Negocjacje w tej sprawie są przed nami. O tym trzeba precyzyjnie informować.
Z badań wynika, że zwiększyły się obawy przed integracją z Unią, ponieważ ludzie boją się gwałtownych zmian, a wiążą je z integracją. Tymczasem będzie to dokonywane stopniowo, nie szokowo. To też trzeba wyjaśniać.
19 października
„Gazeta Wyborcza” nr 245, z 19 października 1999.
To bardzo niepokojące wyniki [spadek poparcia dla wejścia Polski do Unii Europejskiej]. Nie tylko dlatego, że maleje poparcie dla integracji, ale i dlatego, że spada w grupach dotąd proeuropejskich. Widzimy też pewną dezorientację - świadczy o tym wzrost liczby niezdecydowanych. Wniosek: trzeba skuteczniej informować i przekonywać. Ludzie potrzebują wiedzy, co dla nich i ich dzieci oznacza przystąpienie do Unii. Wtedy mniej będzie obaw, a akceptacja stabilna i niezależna od emocji.
19 października
„Gazeta Wyborcza” nr 245, z 19 października 1999.
Europie brakuje wizji i determinacji w sprawie jednoczenia się. [...] Dzięki zmianom zapoczątkowanym w Polsce w 1989 r. zakończył się podział Europy, runął berliński mur, ogromna większość państw Europy zwraca się ku tym samym wartościom demokratycznym. Ta Europa powinna skorzystać z szansy. Jednak bardzo wiele jest w niej egoizmu i krótkowzroczności. Tak trudno dostrzec dziś polityczną odwagę i determinację na miarę autorów planu Schumana. To jest największe rozczarowanie. Z niepokojem obserwujemy, że niektórzy europejscy politycy przestraszyli się własnej wizji. Podnoszone są koncepcje Europy dwóch prędkości-właśnie wtedy, kiedy mamy szansę na unikatowe w dziejowej skali zespolenie kontynentu. Wiedząc, jak bardzo Europa została wzbogacona przy każdym poprzednim poszerzeniu, postuluje się ucieczkę do przodu seniorów integracji, tworzenie europejskiej awangardy. Trudno zgodzić się z takim patrzeniem na przyszłość UE – mówił prezydent.
ok. 15 maja
„Gazeta Wyborcza” nr 112, z 15 maja 2000.
W ciągu ostatniej dekady dokonywał się [...] proces wchodzenia naszych krajów do instytucji europejskich. Nie był to powrót do Europy, ponieważ duchowo byliśmy w niej zawsze, lecz proces poszerzania tych instytucji. Najważniejszym jego składnikiem jest dziś wejście naszych państw do Unii Europejskiej. Nie jest to tylko - jak często się mówi - proces rozszerzenia Unii na Wschód, lecz proces odbudowy jedności europejskiej. Po zakończeniu militarnego i politycznego podziału Europy jest to proces przezwyciężania różnic cywilizacyjnego rozwoju, otwierający i naszym krajom, i całej Europie nową szansę.
Debata dotycząca wizji przyszłości Unii, jaka się dziś toczy, ma wielką wagę. Powstaje pytanie: czy idziemy ku nowemu superpaństwu – co w Europie wydaje się niemożliwe - czy też jest to zupełnie nowy, wytworzony w Europie rodzaj współdziałania państw i społeczeństw, którego charakteru nie potrafimy jeszcze zdefiniować. Unia potrzebuje zapewnienia większej skuteczności swym instytucjom, ale rozwijała się ona pragmatycznie, i tak zapewne pozostanie. Zróżnicowanie krajów europejskich, ich tradycji i zainteresowań mogą pozostać nie słabością, ale bogactwem tego związku państw i społeczeństw.
Unia Europejska, nawet po wejściu do niej naszych krajów, nie obejmie całej Europy od Atlantyku po Ural. Procesy demokratyzujące Rosję czy utrwalające państwowość Ukrainy będą miały istotne znaczenie dla przyszłego obrazu całej Europy. Wedle określenia Papieża Europa oddychać musi swymi obydwoma płucami - zachodnim i wschodnim. Ma to doniosłe znaczenie tak dla jej duchowego rozwoju, jak i dla stabilizacji pokoju i demokracji.
Rzym, 25 listopada
„Gazeta Wyborcza” nr 293, z 16 grudnia 2000.