Jako odpowiedzialny za kulturę w moim rodzinnym Sosnowcu, wykorzystałem fakt, że przepiękne parki należące do niemieckich fabrykantów Schona i Dietla, zamknięte dla publiczności przed wojną i w czasie okupacji, udostępnione zostały mieszkańcom miasta i zorganizowałem w nich coś w rodzaju festynów. Udały się znakomicie, przyszły tysiące ludzi z całego Zagłębia. Grały orkiestry dęte i taneczne. Zadebiutowało wówczas kilku domorosłych kapelmistrzów, np. Dziedzic z Czeladzi, Grajnert z Sosnowca, konferansjerzy Szymocha i Urgacz. Tańczono na kilkunastu estradach, były występy śpiewaków i żonglerów cyrkowych, po zmierzchu zapalano sztuczne ognie, które mój znajomy odnalazł w jakimś zapomnianym magazynie w Małej Dąbrówce. Jednym słowem wielka feta na sto fajerek. Największy problem był z napojami chłodzącymi i lodami. Chociaż wyprodukowano rekordową ilość i tak ich zabrakło.
Sosnowiec, 6 maja
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.