Pewnych rzeczy nie bardzo umiem zrozumieć; Polska znalazła się w tej sytuacji po Jałcie, 24 miliony Polaków zostało skazane na „współpracę z rządem” uznanym przez zachodnich aliantów, ale jeżeli ktoś ucieka, to musi kajać się jako rozczarowany komunista. [...]
Cóż mi zrobili Polacy? Składali stosy najbardziej absurdalnych donosów do władz amerykańskich, o czym dowiadywałem się od Amerykanów. Rezultat jest ten, że nie dostałem wizy, że jestem rozdzielony z rodziną od września 1950 roku, że urodził mi się syn (drugi), którego nie widziałem i że moja żona i dwoje małych synków umarliby z głodu, gdyby nie moi amerykańscy przyjaciele.
[...]
Napisałem do żony, że chcę, żeby moi synowie umieli po polsku, niech im opowiada o Litwie i Polsce, i o rzece Niewiaży, nad którą się urodziłem, ale niech pamiętają, że każdy Polak jest śmiertelnym niebezpieczeństwem i niech wiedzą, co Polacy zrobili ich ojcu.
7 stycznia
Wańkowicz i Miłosz w świetle korespondencji, „Twórczosc” nr 10/1981, cyt. za: Hanna Antos, Polska Czesława Miłosza, „Karta” nr 69, 2011.
Olczak Joannę poznałem osobiście w Piwnicy pod Baranami 6. 03. 1960 r. o godz. Ok. 1[.00] po Kabarecie. Zapoznała mnie z nią Szaszkiewiczowa Kika. Z Olczak na początku rozmawiałem o tekstach wygłaszanych w Piwnicy, co jako dziennikarzowi i filologowi było mi bardzo łatwo. Wiadomo że dawniej Olczak dużo dla Piwnicy pisała i że np. takie „Jezioro trzech wieszczek” (gwóźdź programu swego czasu) było wyłącznie jej tworem. Obecnie nie pisze dla Piwnicy – o czym powszechnie wiadomo, więc wytknąłem jej niby, że zaniedbuje moją „rodzinną” piwnicę i program na tym cierpi. […] Szaszkiewiczowa odwołała mnie na bok i szepnęła mi konspiracyjnie, że mnie zaprasza do siebie na swoje urodziny i żebym swojemu towarzystwu nic o tym nie mówił, tylko na dany sygnał dyskretnie opuścił Piwnicę. Tak więc od około 2.00 do ok. 5.00 znajdowałem się w mieszkaniu Szaszkiewiczowej (Urzędnicza 30 m. 1, parter), gdzie oprócz gospodyni, mnie, Olczak, Skrzyneckiego Piotra, Szajnichy – obecnie administracyjnego kierownika Piwnicy, Wiśniaka Kazimierza, Kwinty Jacka […] były jeszcze cztery osoby, nieznane mi bliżej (dwóch chłopców i 2 dziewczyny), wszystko stali bywalcy „Piwnicy” – zakochani w Piotrze i Szaszkiewiczowej […].
Jak wygląda mieszkanie Szaszkiewiczowej i polityczne credo całego tego towarzystwa, niech świadczy taki „fakt”; nad piecem wisi portret Bolesława Bieruta w ramach, a pod nim podpisy to jest (tu następuje nazwisko wyszydzanego w danym momencie kolegi) np. Skrzynecki taki frant. To ma być dowcipne.
Nie rozmawiano właściwie o niczym konkretnym. Młodzi chwilami tańczyli, reszta prowadziła idiotyczne rozmowy bez treści – wybuchając śmiechem z lada słowa. To jednak nie są ludzie normalni. Są tak przeintelektualizowani i snobistyczni, inni od wszystkich, że gdyby ktoś normalny wszedł z zewnątrz i przysłuchiwał się ich dowcipom, miałby wrażenie, że jest w szpitalu dla umysłowo chorych.
Kraków, 7 marca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Dochodzenie w sprawie naszych kolegów [z Klubu Wysokogórskiego] Kozłowskiego i Mroza może nareszcie wyjaśnić zgniliznę polityczno-moralną, jaka zapanowała u nas w Klubie. Od lat wiadomo było, jaki stosunek do naszej rzeczywistości posiada grupa krakowskich taterników reprezentowana przez Mroza, Heinricha, Walę, Popko i innych. Ludzie ci wielokrotnie publicznie wyrażali swój negatywny stosunek do polskiej rzeczywistości. Liczne powiązania z polską emigracją na Zachodzie ułatwiały im wyjazdy, uzyskiwanie zaproszeń, pomoc [...] za udzielane informacje i obszczekiwanie. W czasie obozów w Morskim Oku Chrobak i Heinrich prowadzili „tajne” rozmowy z Mrozem i Kozłowskim — czuć było atmosferę konspiracji, gdyż unikali naszego towarzystwa. [...]
Trzeba więc skończyć z tym środowiskiem, a wy dajecie im paszporty i zezwalacie na to, aby poza granicami kraju prowadzili wrogą nam działalność. Wybaczcie, że piszę o tym anonimowo, ale chcę żyć i wspinać się w Tatrach w dobrej atmosferze. Gdyby się koledzy z Klubu dowiedzieli, że to ja pisałem, wówczas nie mógłbym nigdy już iść na wspinaczkę nie lękając się o życie — a o wypadek w Tatrach nietrudno. Oddany Wam szczerze taternik. Zróbcie coś, Panowie, w imię dobra naszego Kraju.
30 lipca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
[Wiesław Dymny] Nigdzie stale nie zatrudniony, żyje z dorywczych prac. Ostatnio jego scenariuszem filmowym zainteresował się reżyser [Henryk] Kluba, nakręcił nawet film. […] Jak sam twierdzi, pozostanie na stałe w Krakowie, zajmując się przede wszystkim malarstwem i rzeźbiarstwem, dorywczo pisaniem.
W gronie bliskich przyjaciół robi z siebie ofiarę polityczną, twierdząc, że za wypowiedzi antyradzieckie nie może zrobić kariery artystycznej. Nie posiada żadnych nałogów. Posiada dość szerokie kontakty i znajomości w sferach kulturalnych Krakowa i Warszawy. Bardzo często uczestniczy w rozmowach o polityce. Zawsze w takich wypadkach stara się skompromitować władze PRL i ZSRR.
Sprowokowałem w ubiegłym tygodniu w gronie studenckim w obecności Dymnego jego wypowiedź na temat marcowych wypadków w Polsce i obecnych w Czechosłowacji. Oto jego wypowiedź na temat, jak skompromitował MO w obecności ludzi pracy:
Wejścia do rynku strzegli mundurowi milicjanci i milicja robotnicza. Widząc przemoc ze strony MO i tajniaków, poszedłem do domu i przebrałem się. ubrałem na siebie kożuch podobny do milicyjnego, włożyłem hełm niemiecki z okresu II wojny światowej, a do ręki wziąłem pałkę drewnianą, służącą do kucia w kamieniu. Wmieszałem się w grupę milicji obywatelskiej i robotniczej. Próbowałem nawet pomagać MO przeciw studentom w ten sposób jednak, aby być dostrzeganym przez tłum [i] wtedy któryś z kolegów wyciągnął mnie za rękę z kordonu MO i zaprowadził do domu. Dymny zaręczając swoim autorytetem, niby mimochodem wskazuje sposób walki z „władzą”, metodą ośmieszania.
Uważam, że działalność jego zasługuje na szczególną uwagę ze strony władz. Nie jest wykluczone, że jest dofinansowany przez kogoś z zagranicy, ponieważ wydatki jego przekraczają pobory.
Kraków, 18 września
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Jeszcze raz przekonałem się, że jest to kabaret reprezentujący świadomą i walczącą opozycję intelektualną. Ponieważ wykonawcy w czasie występu i przed pili ostro za kulisami, w miarę trwania programu byli coraz śmielsi, bo coraz bardziej wstawieni. W związku z tym pozwolili sobie na parę wyskoków jak np. piosenka w wykonaniu studentki romanistyki (rodzina reemigrantów z Francji po 1945 r.), szczupłej blondynki o śmierci. Słowa makabryczno-sentymentalne, melodia bardzo sentymentalna.
Jest zielona trawka, szumi wietrzyk, śpiewają ptaki, chodzi wśród tej pięknej przyrody szczupła, wiotka dziewczyna, a gdzie stąpnie nóżką, to trawka nie wyrośnie, a jak [kogoś] dotknie, to mu rączka uschnie lub rozum postrada, moc pada na dzieci. Piosenka kończy się przeraźliwym krzykiem wykonawczyni. Po piosence [Piotr] Skrzynecki poinformował, że jest to piosenka o polskiej gospodarce […].
Kraków, 5 maja
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Rej [w Piwnicy pod Baranami] wodził pan [Wiesław] Dymny. Jego wierszyki i opowiadania o panach w skórzanych płaszczach i kapeluszach były kwitowane brawami. Występ jego miał już zdecydowany charakter, jeżeli chodzi o stronę słowną. Np. mówił wierszyk o chłopie, który wybiegł na pole i wyciągnął coś z portek, czym sobie machał. Potem to coś połączyło się z Moskwą, a rozłączy się wtedy jak będzie odwilż. W występie p. Dymnego były też rzeczy delikatnie mówiąc niesmaczne. Np. kiedy sala powtarzała za nim zwrotki wiersza, był moment, w którym trzeba było powiedzieć słowo „kutos”, gdy sala się zawahała i nie chciała tego powiedzieć, p. Dymny zwrócił się do jednej z kobiet z tymi słowami: Co, nie może pani kutos przejść przez usta? Proszę pani, kiedyś trzeba zacząć. Albo np. Moskwa ma też lasek Wolski, a nazywa się on Tajga i że może tam jechać każdy, niech się tylko zainteresuje nim biuro podróży „Orbis”. Występ ten miał duży oddźwięk wśród mieszkańców DS. Żaczek.
Kraków, 17 lutego
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
W dniu 13.01.1975 r. bez wiedzy „ESTRADY” w Białymstoku dodatkowo poza planem wyjazdów i występów zespół w składzie: M. Święcicki, E. Hajder, P. Kuźniak, A. Dąbrowski i M. Alber zaaranżował imprezę w klubie studenckim „Herkulesy” w Białymstoku.
W czasie tej imprezy M. Święcicki, pomimo uprzedniej rozmowy z Dyrektorem DGULPPiW, będąc pod wpływem alkoholu improwizował poza programem swoje wystąpienie. Na wstępie poinformował publiczność o kłopotach z „cenzurą”, która zabroniła mu wykonywania jednego z utworów, którego treść dotyczy ZSRR. Niektóre fragmenty występu M. Święcickiego przytaczam dosłownie:
„miałem dwóch dziadków, mieszkaliśmy na Wschodzie, jeden dziadek był skrzypkiem, a drugi carem Mikołajem-Kacapem”;
„… chciałbym teraz Wam zaśpiewać coś, ale nie wiem co tu śpiewać, czy cenzura pozwoli? „Polesia czar” – nie można, a to dlatego, że w tej piosence wyrażona jest tęsknota za naszymi ziemiami, które tam pozostały (wskazanie ręką na wschód)”. […]
„… mówiąc na temat ZSRR, stwierdził, że jest to ciekawy kraj, są tam robotnicy, gwiazdy, a na niebie 16… 16… 16 i „Sojuz”. Ale to nie te gwiazdy, które dawniej były, dziś czerwone gwiazdy zagarniają cały świat. One wszędzie są przed nami”.
Białystok, 13 stycznia
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Spotkanie z [Ludwikiem] Cohnem odbyło się, jak zawsze, w kawiarni „Bristol”. [...] Spotkaniu nadałem klimat podniecenia, opowiadając, iż słyszałem w Wolnej Europie i od znajomych, że nadaje się z wielkim szumem wiadomości o manifeście jakiegoś tajnego porozumienia opozycji w kraju. [...] Cohn zadał mi pytanie – czy osoby, z którymi na ten temat mówiłem, określały manifest opozycyjny jako przejaw tajnej działalności środowisk krajowych. Odparłem, że istotnie, tak te wiadomości są odbierane. Cohn poważnie się tym speszył i powiedział, że to, co on i jego przyjaciele podpisywali, było wyrazem ich przekonań, biorą za to odpowiedzialność, co stwierdzili swoimi podpisami. Natomiast nie mogą przyjąć żadnej odpowiedzialności za jakieś anonimowe programy i deklaracje [...]. On rozmawiał ostatnio w tej sprawie z kilkoma autorami, którzy razem z nim podpisali znany memoriał i wszyscy są tego samego zdania. W ogłoszeniu niepodpisanego manifestu upatrują głupotę niektórych środowisk emigracyjnych i ich polityczną nieodpowiedzialność, gdyż narażają na represje ludzi żyjących w kraju. Istnieje druga możliwość, że jest to prowokacja pewnych środowisk czy ludzi na emigracji, którzy chcą pokazać, że działają i coś znaczą w kraju dla osiągnięcia pewnych korzyści politycznych i materialnych. Może też być inna prowokacja, której inspiratorami są komuniści. [...]
Odparłem, że podzielam jego punkt widzenia i rozumiem istniejące zagrożenie. Ponieważ jestem człowiekiem umiarkowanym i staram się patrzeć dalej swego nosa, uważam, że należy bezzwłocznie poinformować zaprzyjaźnione środowiska polityczne na Zachodzie o szkodliwości takiego działania i dążyć do wyjaśnienia, co się za tym kryje. [...]
W sumie napędziłem Cohnowi trochę strachu, ale wywołałem wrażenie, że kieruję się rozsądkiem i chcę obronić „memoriałowców” przed niebezpieczeństwem.
Warszawa, 7 czerwca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Zgodnie z wcześniejszym uzgodnieniem mój rozmówca uczestniczył w ubiegłą sobotę, tj. 12.06.76 r., w spektaklu kabaretu „Piwnica pod Baranami”. Program prowadził Piotr Skrzynecki […].
Program był dość udany, chociaż przydługi. Bardzo słabe teksty miał jedynie Litwin. Zastrzeżenia mogą budzić teksty [Andrzeja] Warchała i [Wiesława] Dymnego, także niektóre wypowiedzi Skrzyneckiego dotyczące Związku Radzieckiego. Między innymi wyraził się, iż „wybić by trzeba pałkami Moskali, co gnębią i pod but biorą tę biedną Polskę”. […] Ośmieszano stosunki wewnętrzne i politykę kulturalną w Polsce, także stan zaopatrzenia i braki towarowe na rynku wewnętrznym. Tekstów tych było wiele, trudno je było zapamiętać. Dziwić może fakt, skąd u ludzi, którzy w tym kraju zdobyli wszystko: wykształcenie, zawód, karierę, jest tyle jadu i nienawiści do kraju, który ich wychował. Należałoby się zastanowić, gdzie tkwią przyczyny tej chyba obsesyjnej negacji […].
Kraków, 12–14 czerwca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Ze znanych osób w spektaklu [12 czerwca] uczestniczyli: M[ieczysław] Święcicki śpiewał ballady rosyjskie, Andrzej Warchał i Wiesław Dymny reprezentowali teksty własne, produkował się także Krzysztof Litwin, Leszek Długosz oraz Barbara Długosz-Hrynkiewicz. […]
Ostre i niewybredne teksty prezentowali Warchał i Dymny. Szczególnie podkreślali zależność Polski od Związku Radzieckiego, aluzyjnie potraktowane zostały zmiany do Konstytucji z pesymistycznym nastawieniem na przyszłość narodu polskiego. Ośmieszano stosunki wewnętrzne i politykę kulturalną w Polsce, także stan zaopatrzenia i braki towarowe na rynku wewnętrznym. Tekstów takich było wiele, trudno je było zapamiętać. Dziwić może fakt, skąd u ludzi, którzy w tym kraju zdobyło [sic!] wszystko wykształcenie, zawód, karierę, jest tyle jadu i nienawiści do kraju, który ich wychował. Należałoby się zastanowić, gdzie tkwią przyczyny tej chyba obsesyjnej negacji.
Niepokojącym zjawiskiem jest fakt, że w imprezie tej uczestniczyło wielu młodych ludzi, niedojrzałych psychicznie i podatnych na wpływy, chętnie utożsamiających się z postawami negatywnymi. Widoczne było ich ogromne zainteresowania [sic!] i akceptowanie oglądanego programu.
Kraków, 14 czerwca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
„Piwnica pod Baranami” […] stała się dla założycieli, dziś ludzi posiadających niekiedy poważny dorobek artystyczny (E. Demarczyk) przedłużającą się młodzieżową improwizacją dorosłych, zabawą a marginesie życia artystycznego. Stała się niejako „skrzynką kontaktową” ludzi, którzy w różnych okolicznościach porozjeżdżali się „po świecie” i będąc w Krakowie mają miejsce, gdzie mogą swobodnie porozmawiać.
Od chwili powstania kabaretu motorem wszelkich poczynań jest P. Skrzynecki i grupa osób, ściśle z nim współpracujących (W. Dymny, M. Obłoński, M. Święcicki, L. Długosz, E. Demarczyk, K. Zachwatowicz i in.). długoletnie przebywanie tych ludzi ze sobą, wspólne dyskusje nad programami (które zawsze w krzywym zwierciadle napastliwej satyry odbijały naszą rzeczywistość), bezkarność w przemycaniu treści antysocjalistycznych, doprowadziły do tego, iż u samych wykonawców, jak i u publiczności powstało błędne przekonanie, że proponowany model rozrywki jest unikalny, a przez to niezbędny i konieczny. Stworzony został mit, oparty na zdobytej niegdyś sławie (a obecnie nie mający pokrycia), że wszystkie spektakle „Piwnicy…” prezentują bardzo wysoki poziom artystyczny […].
W roku bieżącym mija 20-lecie od założenia kabaretu „Piwnica pod Baranami”. Kabaretu, który przeszedł ewolucję od kabaretu o charakterze rozrywkowym do kabaretu politycznego, nasyconego napastliwymi treściami i ustawionego zdecydowanie wrogo do naszej rzeczywistości. […]
Autorzy (A. Warchał i W. Dymny) przygotowują również nowe krytyczne teksty kabaretowe m.in. nt. stanu państwa, funkcjonowania gospodarki, ekonomiki itp., które mają być przez nich zaprezentowane w najbliższym czasie w programach Piwnicy.
Z tych względów proponujemy ograniczenie jubileuszu „Piwnicy” do imprez niezbędnych.
Kraków, 18 sierpnia
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
4 września uczestniczyłem w rozmowie, w której brali udział Julia i Artur Międzyrzeccy i Andrzej i Kazimiera Kijowscy [...]. Andrzej wyjaśnił, że w związku z dawnym Listem 59 przyszło mu [...] do głowy, że trzeba się zdecydować na pewien status. Należy zastanowić się, czy się chce zostać politykiem, czy kimś innym. Jeżeli człowiek chce porzucić swój zawód i chce zostać politykiem, to musi być to działalność pełna i zaangażowana. On na to jednak się nie decyduje. Może pisać w miarę możliwości do druku, ale chce zachować pozycję niezależną. [...] Jego zdaniem, cała rola aktywna będzie przechodziła stopniowo w ręce innej generacji, w ręce ludzi innej formacji, którzy nie są literatami i pisarzami.
Warszawa, 7 września
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Dokonane ustalenia i przeprowadzone rozpoznanie operacyjne w czasie realizowania sprawy nie potwierdziły faktu rozpowszechniania przez figuranta wrogiej literatury bezdebitowej, jednak prowadzona przez niego negatywna, antyradziecka działalność oraz „popularność” w środowisku studenckim stanowiła podstawę do informowania na bieżąco o powyższym władz politycznych. Pozwalało to w znacznym stopniu ograniczać jego wystąpienia negatywne, także wpływ na środowisko artystyczne, a szczególnie na młodzież akademicką. […]
Z uwagi na kontrowersyjną i antyradziecką działalność w kabarecie Piotr Skrzynecki będzie nadal kontrolowany operacyjnie w ramach sprawy obiektowej krypt. „Parawan”.
W wyniku naszej inspiracji ograniczono występy zespołu Piwnicy do jego stałej siedziby tj. KDK – Pałacu pod Baranami. Także pod wpływem naszych sugestii dopuszczono w ostatnim okresie tylko do uroczystości niezbędnych, zorganizowanych z okazji 20-lecia działalności kabaretu […].
Dokonane rozpoznania w prowadzonej sprawie stanowią dobrą bazę wyjściową do prowadzenia dalszej kontroli członków kabaretu i podejmowania działalności profilaktycznej w ramach sprawy obiektowej.
Kraków, 21 października
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Dobra muzyka, dowcipne, pozbawione aluzji teksty i nadzwyczaj kulturalna konferansjerka P[iotra] Skrzyneckiego złożyły się na udaną imprezę. Jedynym czarnym akcentem – tak w ocenie, jak i w sensie gatunku prezentowanego (tzw. czarny humor) był występ Andrzeja Warchała. Wymieniony wygłosił tekst „satyryczny” własny, zatytułowany „Zapora”, a traktujący o sposobie budowy zapór w PRL przy użyciu żywych ludzi zastępujących materiał budowlany jako surowiec. Nadto tekst ten zawierał cały szereg akcentów i podtekstów skierowanych przeciwko Partii, Rządowi i Służbie Bezpieczeństwa, a wygłoszony został przy użyciu rekwizytu, jakim była składana trybuna wykonana z płótna w kolorze czerwonym. […]
Podobny wydźwięk miał drugi z zaprezentowanych tekstów Warchała zatytułowany „Delegacja”, przedstawiający w sposób niewybredny wizytę delegacji rządowej: prezydent, premier i minister spraw wewnętrznych w zaprzyjaźnionym kraju. Z tekstu jednoznacznie wynikało, iż chodzi o polską delegację partyjno-rządową, przebywającą w ZSRR […]. Podczas wygłaszania tekstów, za stojącym przy „mównicy” Warchałem znajdowali się aktorzy-wykonawcy […] ubrani w płaszcze, kapelusze nasunięte na oczy i ciemne okulary, z rękami w kieszeniach – z minami i w pozach, w jakich najczęściej przedstawia się w kiepskich kryminałach tzw. smutnych panów, tym razem była to jawna aluzja pod adresem organów SB. […]
W[iesław] Dymny przedstawił satyryczny tekst oscylujący wokół spraw chińskich, jednakże pod płaszczykiem Chin i zaistniałej tam sytuacji społeczno-politycznej można było odnaleźć sugestie i aluzje odnoszące się do sytuacji w kraju.
Monolog ten zatytułowany „Mao” dedykowany był tow. Tadeuszowi Ryłce z KK PZPR. Nadto W. Dymny wygłosił jeszcze kilka znanych i ogranych anegdotek, typu „… Prusaki tępimy przy pomocy Francuzów, Francuzów przy pomocy Niemców, Niemców przy pomocy moskali, moskali…” itp. oceniając teksty Dymnego, należy stwierdzić, iż pomimo pewnego ładunku aluzji pod adresem polityki wewnętrznej Partii i Rządu, w zasadzie nieszkodliwych i opartych głównie na humorze werbalnym i sytuacyjnym, były one dowcipne, dobrze i ze smakiem zagrane.
Nie można tego samego powiedzieć o następnym występie A. Warchała, który przedstawił tekst, nie dedykowany, traktujący o brygadzie robotników otrzymujących posiłki regeneracyjne. […]
Tekst ten, wygłoszony, a właściwie wybełkotany przez A. Warchała z zaimprowizowanej czerwonej trybuny wzbudził wśród widowni mieszane reakcje. Od spontanicznego aplauzu do komentarzy podkreślających niesmak i niezadowolenie. […]
Z generalnym aplauzem spotykały się wszystkie bodaj najmniejsze aluzje dotyczące ZSRR, z nieco mniejszym aluzje polityczne, lecz poza aplauzem wyrażonym oklaskami, nie budziło to żadnych innych reakcji. Generalnie można ocenić koncert galowy jako imprezę udaną (poza A. Warchałem) eksponującą tym razem swoje atuty artystyczne.
Kraków, 11–12 listopada
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
W dniu 19.03.1977 o godz. 23.00 odbyła się w KDK „Pod Baranami” nowa premiera Kabaretu „Piwnica” pod tytułem: Tu nie chodzi o Mozarta ani o Chopina wg tekstów W[itolda] Gombrowicza w układzie Andrzeja Maja z muzyką Zygmunta Koniecznego. Treść i wymowę zaprezentowanego programu można sprowadzić do szaleńczego happeningu, połączonego z obłędnym tańcem, a mającego przedstawiać sztukę i kulturę polską. Program zawierał wiele treści krytycznych pod adresem „Sztuki polskiej” oraz czasem nawet nie kamuflowanych aluzji politycznych. Np. „dla ludzi jest cukier na kartki, a dla koni w kostkach” czy też wyliczanka: „nie ma masła, nie ma serka, nie będzie też Gierka” itp.
W[iesław] Dymny wygłosił tekst, który zaczynał się od sformułowania „Jestem Mojżesz, chcę Polskę wyzwolić z niewoli, musimy zatem wybrać bohatera. Wybierzmy bohatera – a to zawsze błazen, świadomy błazen, jestem błaznem, a więc jestem niebezpieczny”. I dalej: „Cała polska sztuka to śmietnisko, rzuciliśmy wszystko co polskie na śmietnisko, nie ma polskiej sztuki”.
Kraków, 21 marca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
W dniu wczorajszym, tak jak uzgodniliśmy, spotkałem się u siebie w domu z Andrzejem Warchałem, który przyszedł do mnie z Janem Kantym Pawluśkiewiczem. […]
[Andrzej Warchał] Ma zamiar wyjechać do Francji [na festiwal filmowy], ale obawia się, czy dostanie paszport, gdyż zbyt miał pecha i „wychylał się”, uważa, że to, co robi, robi słusznie, gdyż jego teksty otwierają ludziom oczy na wiele spraw. Powiedział, że UB chodziło za nim, „a i tak mu nic nie zrobili i nie mogą zrobić”. Ma ochotę wynieść się z Krakowa do Warszawy, ale nie może rozstać się z Piwnicą. Stwierdził, że przynajmniej Piwnica daje możliwość wypowiedzenia się.
Ostatnio przez aktorkę Wiśniewską nawiązał kontakt z wicekonsulem francuskim w Krakowie. A. W. często u niego bywa prywatnie i sądzi, że poprzez ten kontakt Piwnica stanie się głośna poza granicami kraju. Obiecał także (wicekonsul), że teksty prezentowane przez Piwnicę pójdą w prasie francuskiej. A. W. ma przynieść na następne spotkanie nagranie swoich tekstów, m.in. tych, których Piotr Skrzynecki nie pozwolił puścić w Piwnicy […].
Ode mnie Andrzej Warchał poszedł na spotkanie autorskie do klubu „Pod Jaszczurami”. Stwierdził, że „trzeba wychowywać studentów, bo jest to siła, z którą należy się liczyć”.
Kraków, 21–22 marca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Wracając do zajść mających miejsce podczas tegorocznych Juwenalii [15 maja 1977], uważam, że należy zwrócić baczniejszą uwagę na środowisko kulturalne Krakowa, a przede wszystkim skupione wokół aktorów „Piwnica”.
Już kilka lat temu zwrócili oni na siebie uwagę społeczeństwa, nie tylko krakowskiego, swą, jak tłumaczono, odważną postawą, niezaangażowaną krytyką i obiektywizmem. Udział aktorów „Piwnicy” w pochodzie żałobnym, na oczach setek ludzi, każe przypuszczać, że mamy raczej do czynienia z dość sprytną i czujną organizacją, która wzięła na siebie ciężar zadania politycznego, wrogiego naszemu ustrojowi i rozłożyła jego realizację na kilka lat.
Koronkowym, destrukcyjnym działaniem inspirują w krakowskim środowisku wrogie tendencje i niekorzystny przykład […].
Kraków, 20 maja
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Ustalono [...], za pośrednictwem pozostającego na łączności Departamentu II MSW źródła „Tajfun”, że figurant przesłał w 1977 roku za granicę tajnym kanałem wiele listów i trzy opracowania o wybitnie wrogiej politycznie treści.
Opracowania o nazwach Tradycja niepodległościowa i jej wrogowie, Kościół i katolicy w Polsce Ludowej oraz Myśli o dzisiejszej ojczyźnie kierowane były za granicę w imieniu Polskiego Porozumienia Niepodległościowego. [...] W ramach operacyjnej kontroli figuranta ustalono i wykonano dotychczas następujące przedsięwzięcia:
– poczyniono już poważne przygotowania do zainstalowania w jego mieszkaniu PP [podsłuchu pokojowego] i PDF [podglądu i dokumentacji fotograficznej];
– w drodze odpowiedniej kombinacji uzyskano odciski i wykonano duplikaty kluczy do mieszkania;
– przygotowywana jest w najbliższym czasie tajna penetracja w tym mieszkaniu; [...]
– wyselekcjonowano z grona jego znajomych dwie osoby [...], które planowane są do ewentualnego wykorzystania w tej sprawie; [...]
– przeprowadzone dwukrotnie ekspertyzy pisma nie dały jednoznacznej odpowiedzi, na czyjej maszynie pisane były te dokumenty. Stwierdza się jednak, iż użyto dwóch maszyn, w tym jedna jest prawdopodobnie własnością figuranta.
Warszawa, 8 lipca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Z uzyskanych w sprawie krypt. „Carol” materiałów wynika, że figurant i najbliższa grupa osób z nim związanych prowadzą głęboko zakonspirowaną działalność organizacyjną. Sprzysiężenie nosi nazwę Polskie Porozumienie Niepodległościowe. Opracowywane przez nich materiały o wybitnie wrogiej politycznie treści (antykomunistyczne, antyradzieckie) rozsyłane są tajnymi kanałami do ośrodków dywersji na Zachodzie i wykorzystywane tam („Kultura”). Osoby z tej grupy, a zwłaszcza figurant, mają kontakty z czołowymi działaczami z tych ośrodków, w tym także osobami zajmującymi wysokie stanowiska w aparacie władzy czołowych państw kapitalistycznych. [...]
PPN jest jak gdyby nielegalnym ośrodkiem dyspozycyjnym w Polsce. Popiera, być może inspiruje, ale nie utożsamia się oficjalnie np. z KOR czy ROPCiO.
Warszawa, 20 października
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
W rozmowach ze znanymi działaczami i sympatykami wrocławskiego SKS [Studenckiego Komitetu Solidarności] oraz na terenie DA [Duszpasterstwa Akademickiego] zwracać szczególną uwagę na wszelkie głosy mogące świadczyć o ewentualnym istnieniu bądź działaniu na terenie Wrocławia organizacji o nazwie Polskie Porozumienie Niepodległościowe.
W przypadku uczestniczenia w rozmowach o PPN wykazać zainteresowanie tematem, wyrażając chęć [nieczytelne] współpracy i pomocy. Natychmiast o powyższym meldować w celu uzgodnienia dalszego sposobu postępowania.
Wrocław, 18 maja
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
W dniu 1 września Donata Eska dostarczyła do domu TW fabrycznie nową maszynę do pisania (gabinetową) marki „Łucznik” oraz angielskie matryce tzw. woskówki, z prośbą o wykonanie ok. 25 stron tekstu, składającego się z dwóch części. Pierwsza część pt. Mieczysław Niedziałkowski liczyła około 15 stron, druga część to Apel młodzieży miast i wsi na około 10 stron. Eska twierdziła, że tekst ten nie jest przeznaczony do oficjalnej publikacji. Prosiła, aby TW nie mówiła o tym jej mężowi.
Warszawa, 8 września
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Powiadamiam, iż Donata Eska aktywnie zaangażowana w działalność Polskiego Porozumienia Niepodległościowego od pewnego czasu pozostaje w kontakcie ze Zdzisławem Najderem. [...] Najder – z przekazanej nam przez Departament I MSW informacji wynika, że w czasie pobytu na Zachodzie dostarczył paryskiej „Kulturze” dwa opracowania PPN: Czy dialog z władzą jest możliwy oraz Poradnik społeczny – obywatel a służba bezpieczeństwa. Był też autorem artykułu pt. Polityczne działania i programy („Kultura” nr 9/360).
Warszawa, 11 kwietnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Rodzina Łubieńskich w Polsce, z którą wcześniej informator [„Harris”] był powiązany rodzinnie, pozostaje bliskim kontaktem jego, jego żony i Dolores Łubieńskiej.
Tomasz Łubieński, znany dziennikarz, stał się szczególnie popularny w polskich kręgach emigracyjnych dzięki swojej nowej książce Bić się czy nie bić?, w której przedstawił rozważania historyczno-filozoficzne na temat polskich powstań przeciwko carskiej Rosji.
Tomasz Łubieński flirtuje z polskim ruchem opozycyjnym, nie udzielając się bezpośrednio, lecz utrzymując z nim związek platoniczny. W samej Polsce takie zjawisko występuje dość często, ale na Zachodzie Łubieński jest postacią znaną i we Francji, i w Anglii, i we Włoszech.
Rodzina jest znana również ze względu na przodków, którzy byli generałami, ministrami za czasów Napoleona,bankierami. Ojciec Tomasza, zmarły dwa lata temu, był hrabią, posłem na sejm reprezentującym katolików, znał osobiście i spotykał się z kardynałem Wyszyńskim i obecnym papieżem kardynałem Wojtyłą. Siostra Tomasza, Elżbieta od 15 lat mieszka w Londynie, gdzie obraca się w najwyższych kręgach społeczeństwa angielskiego, ponieważ była kochanką byłego wiceministra obrony, zaś jej wuj jest właścicielem wielkiego antykwariatu w Londynie.
Jak twierdzi matka Elżbiety, pani Maria Łubieńska, która niedawno wróciła z Londynu, jej córka jest częstym gościem i przyjacielem rodziny, którą za każdym razem w czasie swoich przyjazdów z USA odwiedza Henry Kissinger.
[...]
15 maja
Dialog z agentem, "Karta" nr 25/1998.
W materiałach w sprawie krypt. „Program” Zarański występuje jako kontakt zakonspirowanej grupy osób pod nazwą PPN. [...] Biorąc pod uwagę całokształt działalności Zarańskiego, a szczególnie jego związki z osobami nielegalnej grupy PPN i kontakty z cudzoziemcami, uważam za stosowne w celu ograniczenia jego działalności i kontaktów przeprowadzić z nim rozmowę operacyjną. [...] W zależności od postawy Zarańskiego i ustosunkowania się do rozmowy, zostaną powzięte dalsze czynności operacyjne co do próby wykorzystania go w sprawie „Program”, względnie innych czynności operacyjnych.
Warszawa, 30 października
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Na zaproszenie z zeszłego roku przybył do mnie z PRL w odwiedziny na osiem dni były mąż Dolores Łubieńskiej — Tomasz Łubieński, dziennikarz „Kultury”, autor wielu dzieł historycznych, dramatycznych, polski intelektualista, znany od lat wśród polskich opozycjonistów i polskiej emigracji, zwłaszcza ze swojej książki o dyskusjach wokół polskich powstań przeciwko carskiemu samodzierżawiu w XIX wieku, pod nieco pretensjonalnym tytułem Bić się czy nie bić? (w domyśle: z carem).
Postać autora oraz jego dzieło omawiano zarówno w prasie, jak i w radiu „Wolna Europa”.
Łubieński przybył do mnie z Polski wkrótce po swoim powrocie z Paryża i Rzymu, gdzie przebywał od września do połowy grudnia 1980, spotykając się, jak mówił, ze wszystkimi wybitnymi działaczami polskiej emigracji w Paryżu i Rzymie, a także w Rzymie z przedstawicielem burżuazyjnej Litwy przy Watykanie — Stasysem Lozoraitisem juniorem, który przyjął Łubieńskiego i rozmawiał z nim dwie–trzy godziny [skreślone: z mojej rekomendacji].
W trakcie kontaktów i rozmów z Tomaszem Łubieńskim ten ostatni wyraził wiele poglądów i poinformował o faktachdotyczących aktualnej sytuacji politycznej w Polsce [skreślone: a także niektórych spraw moich i rodziny].
14 kwietnia
Dialog z agentem, "Karta" nr 25/1998.
Od sierpnia 1980 na terenie zabezpieczanego operacyjnie w ramach sprawy „Arlekin” teatru Starego w Krakowie zaczęto notować symptomy negatywnej wobec polityki władz postawy Krystyny Zachwatowicz-Wajda, c. Jana i Marii […] z uzyskanych ostatnio przez TW „Kapitan” informacji wynika, że aktywność wymienionej zaczęła stawać się coraz bardziej negatywna. Inicjuje ona dyskusje i komentarze nieprzychylne w stosunku do polityki Partii i władz, zwłaszcza w dziedzinie kulturalnej. W/w posiada znaczny autorytet. […] Niebagatelną rolę na jej pozycję w teatrze odgrywa fakt, że jest żoną Andrzeja Wajdy – reżysera znanego z opozycyjnych poglądów i przekonań […].
Miarą postawy w/w było podpisanie petycji opracowanej przez Jacka Kuronia, która miała być skierowana do Sejmowej Komisji Wymiaru Sprawiedliwości jako protest przeciwko rzekomemu łamaniu procedury prawnej podczas procesu „gdańskiego” przeciwko A[damowi] Michnikowi, W[ładysławowi] Frasyniukowi i B[ogdanowi] Lisowi.
W wyniku przeprowadzonych czynności operacyjnych […] i działań w środowisku aktorskim, zmierzających do obniżenia autorytetu w/w, odnotowano w ostatnim okresie czasu znaczne obniżenie aktywności figurantki.
W jej wypowiedziach na forum zespołu nie notuje się negatywnych akcentów. […] Biorąc pod uwagę zmianę uzewnętrznionej jej pierwotnej postawy i działalności oraz fakt jej długotrwałej nieobecności w Krakowie postanawia się kwestionariusz zakończyć. Będzie nadal poddawana kontroli w ramach prowadzonej sprawy obiektowej krypt. „Arlekin”.
Kraków, 28 stycznia
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Drogi Tomku.
[...] Jest Pan jedną z niewielu osób, które wywarły niezatarty wpływ na moje myślenie i działanie. Stawiam Pana obok Stasysa Lozoraitisa i księdza [Tadeusza] Fedorowicza, który — wiedząc o mnie wszystko — powiedział: „Ten, kto ma czynić zło, a przynosi dobro, jest usprawiedliwiony [prawiednik]”.
Były to czasy decydującej walki wolnych umysłów i narodów z zamordyzmem i kłamstwem. Kłamstwo było częścią tego systemu, przeciwko któremu już dawno postanowiłem walczyć. Myślałem tak samo jak Pan, ale znajdowaliśmy się na różnych odcinkach frontu. Poświęciłem swoje życie i siły walce o to, by za pomocą działalności polityczno-agenturalnej przekazać najwyższym władzom prawdę, prawdę zbawienną. Osoby, na które się powoływałem, między innymi Pan, miały nadać informacjom większą rangę. […]
W istocie moje doniesienia, brzmiące pretensjonalnie jako doniesienia agenturalne, naświetlały sytuację w Polsce i po nieznacznych przeróbkach redakcyjnych mogłyby być opatrzone nagłówkami „Polskie refleksje”, „Spotkania z Polakami”, „Co myślą Polacy” itp., ale nikt nigdy nie ośmieliłby się ich wydrukować, nie nabrałyby politycznego znaczenia i nie dotarłyby do Kremla.
Cechą charakterystyczną tych doniesień było coś znacznie bardziej istotnego: po pierwsze, sprzeciwiały się oficjalnej sowieckiej doktrynie, zasadom ówczesnej informacji i propagandy. Po drugie — doniesienia te przekazywały prawdę, która inną, legalną drogą nie dotarłaby do Kremla. Po trzecie — prawda ta była zbawienna dla Polski i, jakkolwiek paradoksalnie to brzmi, była Moskwie niezbędna, aby nastąpiła reorientacja jej polityki w stosunku do Polski. […]
Żyłem podwójnym życiem z ciągłym poczuciem winy, którą pragnąłem odkupić. […]
Oczywiście nie sposób było, pracując w systemie KGB, pozostać czystym, zdarzały się sytuacje skomplikowane i wątpliwe, ale starałem się minimalizować szkody i pomagać tym, którym groziło niebezpieczeństwo. Dzięki oszustwom pomogłem wyemigrować wielu Żydom i Niemcom, ratowałem przed aresztowaniem. Nikt nie ucierpiał z powodu moich doniesień, ale swoją pracą w KGB nie zamierzam się szczycić. W każdym razie nie był to najjaśniejszy okres w moim życiu, choć sumienie mam czyste w tym sensie, że mimo wszystko przyniosłem także pożytek idei wolności, walcząc ze zbrodniczym systemem stalinowskim.
Pański Julius
7 września
Dialog z agentem, "Karta" nr 25/1998.