Pod wieczór przyjeżdża z Czeskiego Cieszyna Trudka Poloczkówna i donosi, że Cieszyn tonie już w barwach narodowych. Natychmiast wydałem dyspozycje, bez wszelkich posiedzeń i narad. O godzinie 21.00 mają się zebrać obywatele przed ratuszem.
Przygotowano naprędce chorągiew polską. Słowami „Jeszcze Polska nie zginęła” rozpocząłem przemówienie ze schodków ratusza. Ludność podchwyciła słowa pieśni i zabrzmiał hymn narodowy, a cały ratusz równocześnie oświetlono, na balkonie zatknięto sztandar polski. W przemówieniu podkreśliłem, iż warto było tyle przecierpieć dla sprawy polskiej, aby teraz móc przeżywać tę uroczystą chwilę. Wezwałem obywateli, aby okazali się godni naszego hasła Związku Śląskich Katolików: „Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego” i Czechów nie prześladowali i nie krzywdzili, aby jeden włos nie spadł im z głowy. Nie będę tolerować osobistych porachunków.
W czasie przemówienia czescy żołnierze w szyku bojowym biegiem przemknęli koło ratusza, tak że zatkało mi na moment oddech. Po przemówieniu obecni na boku [komisarz policji Miloslav] Měrka i naczelnik żandarmerii gratulowali mi i do łez wzruszeni dziękowali, że zająłem tak szlachetne stanowisko wobec nich. [...]
Oczekiwaliśmy tegoż wieczora przyjścia wojska polskiego. Wyszedłem z kilkoma obywatelami w kierunku Szygły. Wtem przed gospodą Płoszka wstrzymali nam auto bojówkarze z Istebnej, ukryci w przykopie. Był to weterynarz i jeszcze kilku innych. Też bohaterstwo!? Albo skrobanie sobie rzepki na przyszłość — aby mieć jakieś zasługi i pretensje do posady.
Jabłonków, 1 października
Wspomnienia Rudolfa Paszka, zbiory prywatne Władysława Gałuszki.
W chwili wkroczenia bolszewików do Wilna, ogarnęło ogół ludności niewymownie bolesne przygnębienie. [...] Pierwsze dni to przewalanie się przez miasto w różnych kierunkach i demonstracyjnie, wszystkimi niemal ulicami, ogromnych ilości czołgów i wojska wszelkich broni. Tak zwany proletariat wielkiego Wilna nie objawiał żadnego entuzjazmu z przybycia „wybawców”. Czołgi powitała bukietami czerwonych kwiatów tylko grupa Żydów. Leniwie, na rozkaz, ukazywały się czerwone chorągwie na kamienicach, zalewając naprawdę miasto czerwienią dopiero z ukazaniem się enkawudystów. Po kilku dniach tu i ówdzie widoczne były na ulicach miast typy z tak zwanego proletariatu, w rzeczywistości kryminaliści w roli milicjantów. Zewnętrznie czynili ci osobnicy wrażenie oberwańców o bandyckich fizjonomiach, z karabinami w ręku lub na sznurkach.
Wilno, 19 września
Tadeusz Dionizy Pozniak, HIMID, sygn.: 41.186.