Bal to stara opozycyjna tradycja. Robiło się go, żeby zgromadzić w jednym miejscu w koniecznym składzie grupę podobnie myślących i podyskutować. Ktoś dawał mieszkanie, goście przynosili alkohol, pasty, sałatki, ochotnicy sprzątali. Tym razem to był wielki bal, w końcu okrągłe dziesięć lat.
Nie było już z nami Ludwika Cohna, nie było prof. Adama Szczypiorskiego, Wacława Zawadzkiego „Puchatka”, dr. Józefa Rybickiego, ostatniego dowódcy WiN-u. Mówiłem o nich, gdy nadszedł czas na toast. Mówiłem też o Lilce Wosiek, o Halinie Mikołajskiej, które nie przyszły, bo źle się czuły. [...] Skończyłem toast i myślałem o Gajce, o której nic nie powiedziałem, bo jeszcze nie umiałem. I wtedy zaczął o niej mówić Antek Macierewicz. Długo i serdecznie. [...]
Przyszli na tę rocznicę ostatni Starsi Państwo z KOR-u. Aniela Steinsbergowa, już ponad 90-letnia dama, chora, po amputacji nogi. Zosia i Zbyszek Romaszewscy przywieźli ks. Jana Zieję.
[...] Ksiądz Jan krążący między nami. Wysoki i chudy, siwy, jakby nieobecny, choć uważnie wsłuchany w każdego rozmówcę. [...]
Po długim niewidzeniu spotkaliśmy się prawie wszyscy. Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Ania Walentynowicz — już wtedy mocno skonfliktowani z Lechem i resztą naszego środowiska. Zosia i Zbyszek Romaszewscy, tak bliscy mi w praktyce konkretnego działania. Piotr Naimski, Antek Macierewicz, Ula Doroszewska — już zwróceni w stronę Kościoła [...].
Byli też z nami ludzie spoza KOR-u, bliscy, bo połączyły nas lata współpracy. Bronek Geremek, Tadeusz Mazowiecki. Miał być i Lech Wałęsa, ale coś go zatrzymało u św. Stanisława, a osoby z nim związane przyszły i powiedziały, że nie bardzo chce się tu zjawić, bo to za mocno podkreślałoby jego powiązania z KOR-em.
Warszawa, 19 września
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.