Zaroiły się wytworne sale Resursy obywatelskiej ubiegłej soboty. Mundury, mundury, a nie brak też było dobrze skrojonych i lśniących fraków, nie mówiąc o wspaniałej gamie kolorów, jaką tworzyły zwiewne balowe stroje pań.
[...]
W salach, oświetlonych a giorno, zagrała muzyka. Bal rozpoczął posuwisty staropolski polonez, gdyż inaczej być nie mogło na balu oficera polskiego. Potem bez przerwy fox-trotty, bostony, zwyczajne walce. Tajemniczego efektu dodawało puszczanie różnokolorowych świateł po sali na rozbawione tańczące pary. Było tłoczno, lecz czyż mogło być luźno na tradycyjnym odtąd dorocznym balu oficera polskiego? [...] Pomimo ścisku na sali, tańczono dużo, do upadłego, do białego rana, bo ostatnie dźwięki białego mazura zamierały około godziny 8-ej z rana.
Był też piękny, w dekoracje zdobny kotyljon, był i oberek żwawy i zawrotny, była też i skoczna wesoła polka. [...]
Wśród licznej jeneralicji na balu byli obecni: Szef Sztabu Generalnego, gen. Sikorski i dowódca Dok-Warszawa, generał Kuliński.
Bal wypadł jak najudatniej, pozostawiając wstępnym bojem świetną tradycję na przyszłość.
Warszawa, 21 stycznia
„Polska Zbrojna”, nr 23, z 24 stycznia 1922.
W następną sobotę, dn. 19 b.m. w wielkiej sali Pompejańskiej Hotelu Europejskiego, odbędzie sie na rzecz Instytutu Gazowego dla armji wielki bal, który niewątpliwie zgromadzi liczne sfery inteligencji ze względu na tak doniosły cel, jakim jest obrona przeciwgazowa. Początek balu o godz. 10 wiecz. Strój balowy. Bilety, w cenie 2 milionów mk. od osób wojskowych i 3 milionów mk. od osób cywilnych są do nabycia u pp. Gospodyń i Gospodarzy, a w dniu balu — przy wejściu.
Warszawa, 13 stycznia
„Polska Zbrojna”, nr 13, z 13 stycznia 1924.
Długotrwała wojna nie uspokoiła zapędów zaborczych naszych sąsiadów. Lotnisko i gazy będą jednem z najgłówniejszych narzędzi przyszłej walki. Stąd ten bal „Przemysłu Wojennego”, z którego dochód pomnożyć ma fundusze budowy instytutu gazo-chemicznego, obudził powszechne zainteresowanie i będzie jedną z najelegantszych zabaw obecnego karnawału. Nie zabraknie na nim ani dostojników Państwa ni Rządu, ani korpusu dyplomatycznego, ani najwytworniejszej publiczności stołecznej.
Bal „Przemysłu Wojennego” odbędzie się 1 marca w salonach Ratusza.
Warszawa, 27 lutego
„Polska Zbrojna”, nr 57, z 27 lutego 1924.
Dzięki Inicjatywie Ligi Morskiej i Rzecznej wszyscy ci mieszkańcy stolicy, którzy nie mieli możności poznać naszego Bałtyku, będą mogli ujrzeć cuda głębin morskich, dostępnych dotychczas tylko nurkom. Toteż nie znajdzie się niewątpliwie w Warszawie nikt, kto by nie skorzystał z takiej okazji i nie pośpieszył na doroczny reprezentacyjny „Bal morski” w dniu 10 b.m. (sobota).
Połączone wielkie sale gmachu Szkoły Podchorążych zostaną zamienione na pałace podmorskie ręką najgłośniejszych artystów dekoratorów, Drabika, A. Aleksandrowicza i innych.
Wchodzących na salę gości powita bóg morza Neptun w otoczeniu świetnego orszaku. Moc niespodzianek, bajeczne efekty świetlne, prawdziwe reflektory morskie, skafandry itp.
Warszawa, 4 stycznia
„Polska Zbrojna”, nr 4, z 4 stycznia 1925.
Komisja zabawowa Ofic. Kasyna Garnizonowego, myśląc nie tylko o balach i rozrywkach dla starszych, przygotowała także coś karnawałowego dla dzieci swoich członków i urządza jutro, w święto Trzech Króli, dla nich zabawę.
Młodsze dzieci w wieku szkółek froeblowskich będą się bawiły oddzielnie pod fachowym kierownictwem przy mniejszej choince w pąsowym salonie — dla starszych prowadzone będą tańce dokoła dużej choinki na sali balowej z kotyljonem, do którego figur rozdane będą różnobarwne baloniki (mniejsze dzieci dostaną figurki do wydymania — a wszystkie razem ozdobne nakrycia głowy). Podczas podwieczorku okaże się, kto w pączku odnajdzie migdał, poczem nastąpi intronizacja króla migdałowego i jego małżonki, zakończona pochodem królewskim.
Warszawa, 5 stycznia
„Polska Zbrojna”, nr 5, z 5 stycznia 1925.
W nadchodzącą sobotę (dnia 10 stycznia) o północy w Teatrze Wielkim, połączonym z salami redutowemi Związek Artystów Scen Polskich dorocznym zwyczajem organizuje wielki bal maskowy. Bal maskowy artystów scen polskich od szeregu lat cieszy się ustaloną opinją, na nim bowiem gromadzi się corocznie elita najlepszego towarzystwa stolicy, dyplomacja oraz cała artystyczna i literacka Warszawa.
Nad przygotowaniem balu, który stanowi największą atrakcję zabaw karnawałowych, od szeregu tygodni pracuje cały sztab artystek i artystów wszystkich scen. Prawdziwą przynętą tej nocy szału, zapomnienia i wytwornej intrygi będzie cały szereg pierwszorzędnych atrakcyj. Szczegóły jednak dotychczas trzymane są w ścisłej tajemnicy.
Warszawa, 6 stycznia
„Polska Zbrojna”, nr 6, z 6 stycznia 1925.
Ostatnia zabawa w święto Trzech Króli zgromadziła 200 dzieci, które podzielono na dwie sale: mniejsze bawiły się pod kierownictwem pułkownikowej Czurukowej, dla starszych prowadziły tańce pułkownikowa Kreutzingerowa i majorowa Dunin-Wąsowiczowa. Pierwsze rozlosowały między siebie zabawki z gąbki, drugie otrzymały baloniki — wszystkim zaś barwne nakrycia głowy wręczały pułkownikowa Jastrzębska i rotmistrzowa Lisiewiczowa.
Przed podwieczorkiem, przy którym gospodarowały pułkownikowa Kubisztalowa i majorowa Jackowska, nastąpiła proklamacja królestwa migdałowego. Migdały w pączkach (bez żadnej protekcji) znaleźli i skutkiem tego zostali: królem migdałowym Romcio Rode, synek kapitana z D.O.K. I, królową zaś Janinka Wołoszynowska, córeczka majora z Wojsk. Instytutu Geograficznego. We wspaniałych kostjumach i w otoczeniu również ukostjumowanych czterech dam dworu i czterech paziów zasiadła para królewska na tronie, by odebrać hołd korowodu dzieci.
Warszawa, 6 stycznia
„Polska Zbrojna”, nr 11, z 11 stycznia 1925.
Gości — jak w morzu kropel wody. Niezliczona ilość, którą doprawdy trudno ustalić. Ktoś mówił o trzech tysiącach, ktoś inny o czterech. Obie olbrzymie sale Szkoły Podchorążych były tak natłoczone, iż z trudnością można się było przecisnąć.
Świat wojskowy bardzo licznie reprezentowany, choć dużo także było panów cywilnych. Z generalicji zauważyliśmy generałów St. Hallera, Serdę-Teodorskiego, Rybińskiego, Pachackiego, Dańca, Zagórskiego, Macewicza, Jaźwińskiego, admirałów Porębskiego, Zwierkowskiego, Kłoczkowskiego i Joliveta. [...]
Bal otworzono polonezem [...].
Powszechną uwagę zwracała dekoracja westybulu i sal, utrzymana w charakterze stylowym, jak na bal morski przystało. A więc mnóstwo flag, żagli, wioseł, prawdziwy jacht z widokiem na brzeg morski. Główna sala balowa przedstawiała pokład statku, druga obok dno morza z wodorostami, rekinami i nurkiem.
Liga morska i rzeczna zyskała niewątpliwie duży dochód na swoje cele i wzrosła sława balów morskich.
Warszawa, ok. 11 stycznia
Polska Zbrojna, nr 12, z 12 stycznia 1925.
Jedną z najpiękniejszych niewątpliwie zabaw obecnego karnawału będzie zapowiedziany na dzień 7 lutego w salonach ratusza warszawskiego bal lotników, posiadający już ustaloną tradycję balu prawdziwie wytwornego, skupiającego najprzedniejsze i znane towarzystwo stołeczne [...].
Rycerze „Polski Skrzydlatej”, jakiemi są nasi bohaterscy lotnicy, których mamy okazję podziwiać codziennie, jak szybują szlakami powietrznemi Rzeczypospolitej, zjednali sobie tak powszechną i trwałą sympatję, że każde ich przedsięwzięcie budzi ogólne zainteresowanie.
Z nabywaniem więc kart wstępu, które wydawane będą za pośrednictwem pp. gospodyń, śpieszyć się należy, gdyż liczba kart wstępu będzie ograniczona. [...]
Bal odbędzie się pod protektoratem Min. Spraw Wojskowych i pani generałowej Sikorskiej.
Warszawa, 26 stycznia
„Polska Zbrojna”, nr 26, z 26 stycznia 1925.
Dużo zieleni u wejścia i dyskretne półświatła w westybulu — oto pierwsze dodatnie wrażenie, jakie odnieśli goście sobotniego balu tego w salonach naszego kasyna przy alei Szucha.
A potem liczne dokoracje, przystosowane do charakteru broni, której był bal doroczny:
Na przełomie schodów w olbrzymim tryptyku, wyobrażającym krajobraz tatrzański (dzieło szer. Wiśniewskiego) pędzi miniatura samochodu. W pierwszym z salonów dookoła ścian panorama bojowa i witraż (szer. Rezszafen), tudzież profil auta pancernego, zamienionego na kiosk z szampanem. Dwa drugie salony, wytapetowane specjalnie, z kominkiem maurytańskim (st. szer. Chodkiewicz). [...]
Na sali tańczy 150 par [...].
Goście przeważnie ze sfer samochodowych. [...]
Zabawa zakończyła się o przepisowej godzinie, a uprzejmi gospodarze odwozili do domów wszystkich gości swoimi autami, bynajmniej nie wojskowemi, ale zamówionemi u prywatnych firm.
Warszawa, 31 stycznia
„Polska Zbrojna”, nr 33, z 2 lutego 1925.
Tegoroczny bal oficerów Wojskowego Instytutu Geograficznego był pierwszym właściwym balem reprezentacyjnym oficerów-geografów, który swą obecnością zaszczycił protektor balu minister Sikorski, licznie zgromadzona generalicja, posłowie i władze cywilne.
Wspaniałe salony ratuszowe otrzymały odświętną szatę i tonęły w powodzi światła i kwiatów. Prześliczna sala kolumnowa otrzymała bogatą dekorację kwiatową, pod galerją ustawiono na postumencie elektrycznie oświetlony i obracający się globus, na którym na galerji umieszczona była orkiestra reprezentacyjna [...], a na sali na podjum obok globusa umieszczony był sekstet artystyczny. Sala Dekerta zamieniona została na bufet mięsny, a sala portretowa na bufet słodki. W westibulu ozdobionym zielenią i dekoracjami, wypożeczonemi z teatrów miejskich, rozdawane były paniom żywe kwiaty i artystycznie malowane karnety. [...]
Minister Sikorski w towarzystwie pułk. Kukowskiego i por. Zamoyskiego i w otoczeniu świty wszedł na salę przy dźwiękach poloneza.
Do tańca przygrywały bez przerwy dwie orkiestry [...]. Wspaniałe stroje pań, pokaźna ilość fraków i mundury oficerów zagranicznych i naszych, przyozdobionych licznemi orderami, tworzyły malowniczą całość. Minister Sikorski brał czynny udział w zabawie, tańcząc ochoczo i z werwą mazura z kapitanową Chełchowską, wyróżniając tem samem ten tradycyjny taniec polski.
Warszawa, ok. 16 lutego
„Polska Zbrojna”, nr 48, z 17 lutego 1925.
W sobotę odbył się doroczny bal Szkoły Podchorążych, w jej własnych salach reprezentacyjnych. [...]
Sala teatralna zmieniła się, pod czarodziejskiem dotknięciem dłoni artysty, na dancing w chińskiej herbaciarni — lampiony, stoliki pod parasolami chińskiemi, smoki na oknach, smoki, potwory i rycerze na ścianach, nawet górne żyrandole pod znakiem smoków, pagody minjaturowe — wszystko czyniło wspaniałą iluzję, że się znajdujemy gdzieś o kilka tysięcy kilometrów na wschód...
Dodać należy, że dekoracje balowe nie usunęły zwykłych dekoracyj sali teatralnej w stylu ludowym, przyczem artyści potrafili dziwnym sposobem styl chiński pogodzić ze stylem ludowym w jedną harmonijną całość.
Główna sala balowa otrzymała tylko masę zieleni i miękkich mebli, główną atrakcją w niej były reflektory, rzucające coraz to inne światło kolorowe.
Odpowiednio do sal tanecznych została przyozdobiona klatka schodowa. Na alei przed szkołą zajęły stanowiska 2 potężne reflektory, których światło to kierowało się na wejście, to znów pełzało po murach i przenikało przez szyby do sal.
Z rozpoczęciem zabawy wstrzymano się do przybycia Prezydenta Rzeczypospolitej.
Około g. 23 m. 45 przybył minister Sikorski i kilku innych generałów i starszych oficerów, a o 24 przybył z Kasyna Garnizonowego oczekiwany Dostojny Gość [Stanisław Wojciechowski] z otoczeniem.
Przy wejściu na salę balową powitała Go orkiestra hymnem narodowym. Pan Prezydent zajął miejsce na sali w pobliżu sali honorowej, poczem rozpoczął się polonez.
W pierwszej parze poloneza szedł gen. Sikorski z generałową Majewską, w następnych parach generałowie Majewski, Dupont, Haller St., komendant szkoły płk. S.G. Paszkiewicz i in. [...]
Pan Prezydent przeszedł następnie do „chińskiej herbaciarni”, gdzie przy winie i ożywionej rozmowie spędził prawie godzinę czasu, poczem opuścił gmach szkoły. [...]
Kończąc zabawę, jeszcze raz oddano hołd tradycji odtańczenia dziarskiego białego mazura.
Warszawa, 14 lutego
„Polska Zbrojna”, nr 49, z 18 lutego 1925.
Pod hasłem: „Odpowiedź Trewiranusowi” odbył się we wspaniałych salach balowych Kolonji Akademickiej (ul. Akademicka 5) Wielki Bal Doroczny, urządzony wspólnie przez Towarzystwo Samopomocy Słuchaczek Żeńskich Kursów Technicznych w Warszawie (Hoża 88) i Bratnią Pomoc Słuchaczów Państwowej Szkoły Mierniczej, który zgromadził z górą 700 osób.
Całość dochodu w kwocie kilkuset złotych ofiarowano na zakup łodzi podwodnej.
Byłoby pożądane, aby więcej zabaw karnawałowych urządzano z tak poważnym i aktualnym celem.
Warszawa, ok. 6 lutego
Od Redakcji do Braci Szoferskiej!
Jak rok rocznie Komitet Zabawowy naszego Związku, przystępuje do uroczystego celebrowania „Automobilowej Nocy Kostjumowej”. Kostjumówka tegoroczna przypada niestety, w dobie ciężkiego kryzysu, podatku drogowego etc., jednak mimo to sądzimy, iż na tę noc, Koledzy znajdą ukryty gdzieś w zanadrzu swój przysłowiowy dobry humor, zrzucą wszelkie kłopoty z głowy i w myśl zasady: „Niechaj żywi nie tracą nadziei”, przedzierzgnąwszy się w wesołych dżentelmenów, pojawią się gremjalnie na zabawie.Komitet natomiast postara się o: wesoły nastrój, dobre tańce, znakomity i obfity bufet oraz moc niespodzianek i rozmaitości.
Licząc się z ogólną konjunkturą obecnych czasów, ceny dostosowane będą do Waszych cienkich portfeli. Kto nie ma ubrania, lakierów, kołnierzyka itp., może mimo to przyjść (broń Boże nago), wypożyczając sobie za parę złotych kostjum. W ten sam sposób można sobie poradzić z toaletą swojej małżonki, tem bardziej że maski będą bardzo mile widziane. Za 3–4 zł możesz przedzierżgnąć się w perskiego króla lub chińskiego cesarza, imponując zwykłym śmiertelnikom i przyczyniając się do urozmaicenia zabawy. Jeśli niemasz pieniędzy, sprzedaj koło rezerwowe lub zastaw teściową (rozumie się w tajemnicy przed połowicą) i wogóle zastaw się — postaw się, a przyjdź!! Kto przyjdzie bez swojego bagażu... pardon! — chciałem powiedzieć: żony, narzeczonej lub przyjaciółki, będzie się mógł zaopatrzyć w najlepszy gatunek, jednakże bez gwarancji przy dłuższym użyciu (dla członków pośrednictwo gratis). Dla pań polecamy duży wybór znakomitych danserów, żądanej marki i dobranych do numeru danserki. [...]
Wobec powyższego sądzimy, że Koledzy zjawią się licznie dnia 1 lutego o godz. 9-tej wieczór, ul. Zielona, rewanżując się Komitetowi za tyle starań położonych przy zorganizowaniu Kostjumówki, która niewątpliwie zaćmi „Bal Prasy”.
Lwów, 1 lutego
Automobilowa Noc Kostjumowa Związku Zawodowych Trańsportowców. Oddział Automoblistów, Lwów, 1 lutego 1932.
Maski i Maseczki! Obywatele i Obywatelki!
Zdrowi i Chorzy! Żywi i Umarli!
Zwracamy się dziś do Was z radosną wieścią: Ludek szoferski urządza dnia 1 lutego 1932 roku Kostjumowo-Maskowy Bal Kierowców.
Utopcie więc zmorę troski w morzu radości, jakie zalewa naszą salę balową, która przystroiła się w zieleń, kobierce i czeka, by Was całem sercem kornie powitać. Wszystko tam znajdziecie, czego tylko Wasza wyegzaltowana dusza zapragnie. Dziesiątki mistrzowskich grajków-trubadurów wyrzucą ze swych złotych saksofonów dźwięczne, egzotyczne slow-fox‘y, rumby i inne zmysłowe extratrotty, które wzniecą ogień w waszych żyłach i porwą w wir szalonego tanu. Od czasu do czasu powietrze przeszyje czarowne, rzewne, tango i bodaj na chwilę pozwoli cudzej narzeczonej przycisnąć do swego łona... cudzego męża.
Śpieszcie więc do nas Arlekiny wulgarne! Filistry sprośne. Mężatki wzniosłe i Wy, cnotliwe boginki krasnolice, śpieszcie w objęcia czarownej złudy, w ramiona strojnych Amantów i bladych Satyrów — w ramiona rozkosznych nadpełtawiańskich Nimf. Śpieszcie Wszyscy i Wszystkie do naszego zaklętego pałacu, przyoblekajcie twarze maską błazna lub cymbała, udawajcie baronów z Zimnej Wody i arystokratów z czarnej giełdy i bodaj na tę jedną noc seledynową, zapomnijcie, że tam na świecie tańczy i króluje bieda, że czeka nas znowu codzienny trud i znój.
Lwów, 1 lutego
Automobilowa Noc Kostiumowa, Lwów, 1 lutego 1932.
Do Kolegów!
Książę Karnawał szaleje, w towarzystwie „cokolwiek” nieodpowiedniem, a mianowicie p. Kryzysu, który już nie szaleje, ale po prostu warjuje. Dla wielu jeszcze ludzi, karnawał jest okresem zabaw — dla nas, jest to prawdziwy karnawał! Jak z rogu obfitości, sypią się na nas kary: funduszowe, rejestracyjne, skarbowe, wekslowe, patentowe, sądowe — stare i nowe.
Ale człowiek nie po to przecież żyje — do stu tysięcy par starych opon — aby się ciągle gryzł, siwiał i umarł, zostawiając przyjemności dla innych. W myśl zasady, że i najbiedniejszym należy się chwila jakiejś przyjemności, Komitet Zabawowy naszego Związku, pomimo wszystko przystępuje do urządzenia tradycyjnej Nocy Automobilowej, na złość ordynarnemu p. Kryzysowi, którego trzeba przekonać, że szoferzy mają szerokie plecy i nie dadzą się byle draniowi położyć na obie łopatki!
Przeżyliśmy wojnę? Przeżyjemy kryzys! Tańczyliśmy w okopach, wśród gwiżdżących kul? Będziemy tańczyć, gwiżdżąc na kryzys!
Koledzy! Przynajmniej na tę jedną, naszą Noc, nos do góry!!! [...]
I wszyscy idziemy na bal. Na placach zostawmy tylko... konie dorożkarskie, niech się gryzą. Weź swą „przezacną” połowicę lub, jeśli Cię krępuje, ułóż ją do... snu, ale bądź gentlemanem i zabierz „kochaną” teściową, niech i ona zapomni o kryzysie przy rozjazgotanym „Jazz-BANDZIE”.
Wśród tej jednej, jedynej nocy, pozbądźmy się myśli o naszej rodzimej goliźnie i wraz z piękną melodją, wypłyńmy w szeroki świat, na południowe morza... do dalekich szczęśliwych wysp Tahiti lub Hawai, albo na dźwiękach zmysłowego tanga, pod gorące niebo Hiszpanji.
Więc przyjdź! Przyjdź, ignorując kryzys i nonszalancko ubrany, w spodnie z zaprotestowanych weksli, ewentualnie ozdobiony choćby listkiem figowym, będziesz mimo to mile widzianym i przy bufecie masz zapewniony „kordon” bez czekania. Komitet przyrzeka, uczynić wszystko możliwe, aby Wam tę Noc uprzyjemnić i urozmaicić. Bufet bezwzględnie tani i zaopatrzony w doskonałe: „Mieszanki”, „Gargoile” i „Błękitną”, w specjalnem wydaniu W.P. Baczewskiego, za które Komitet bierze pełną odpowiedzialność, że po ich użyciu, nie zatrze Wam się „tłoczek” i nie będzie szarpać sprzęgło — przeciwnie, będziecie mieli chód miękki i falujący.
[...]
Co się tyczy tańców, Komitet zrobił zbiorową umowę, mianowicie: każda danserka i danser, bez względu na urodę, będą do dyspozycji zupełnie bezpłatnie. Natomiast teściowe obiecały bezrobotnym szoferom i podupadłym właścicielom tax, każdą przetańczoną z niemi polkę, honorować flaszką „Błękitnej”.
Lwów, 4 lutego
Automobilowa noc kostjumowa, Lwów, dnia 4 lutego 1933 r.
Przy udziale najwytworniejszych sfer stolicy oraz licznych przedstawicieli świata artystycznego i literackiego, odbył się w ub. sobotę w salach Bristolu doroczny Bal Mody, stanowiący clou warszawskiego karnawału. Największą atrakcją balu jest wybór „Królowej Mody”, która tę godność piastuje do następnych wyborów, oraz „Najpiękniejszej Pani Warszawy” i ich zastępczyń.
Tym razem berło Królowej Mody przypadło w udziale pięknej, młodziutkiej artystce TKKT, [Ninie] Andryczównie. Jej królewska mość zjawiła się na balu w niezwykle efektownej toalecie z crepe cire [fr. krepa woskowana], koloru herbacianej róży w złoty delikatny deseń.
Za najpiękniejszą panią Warszawy uznano urodziwą artystkę Teatru Polskiego, pannę Wilczównę, z której urodą harmonizowała cudownie toaleta z różowej koronki na spodzie z czarnej gazy. Niemniej efektownie przedstawia się wicekrólowa piękności, młoda artystka filmowa Tamara Wiszniewska, cała w tiulach stylowej, empirowej sukni, tonowanej w kolorach od jasnego różowego do fraise [fr. kryza]. Wśród toalet wyszczególniono prześliczną suknię z popielatej koronki, z przybraniem z velour chiffon [fr. welur szyfon] z peleryną ze srebrnych lisów p. Grossówny oraz czarną drapowaną p. Popielewskiej.
Warszawa, 16 stycznia
W ostatki urządził Syndykat Dziennikarzy Krakowskich wielki „Bal Maskowy”, który stał się prawdziwym ewenementem sfer towarzyskich Krakowa i jego okolicy. Po długim i mało ożywionym zimowym sezonie tanecznym zbudzono Księcia Karnawału w chwili gdy miał już abdykować na rzecz swego następcy — władcy królestwa Postu i Pokuty. Zbudzono i w triumfie wprowadzono na sale Grand-Hotelu, gustownie i pomysłowo na tę ostatnią noc karnawału przyozdobione przez grono artystów-malarzy pp. Brzeskiego, Strychalskiego i Żmudę.
Pięknym dla oka i pełnym najlepszych tradycyj wstępem balu był mazur, który odtańczył zespół baletowy p. Very Zahradnik, dając początek ogólnej zabawie. W programie jej nie brakło wielu imprez, które emocjononowały liczne grono wytwornej publiczności. Wybory królowej i króla balu, którymi zostali: p. Olga Waiglówna, bratanica znakomitego uczonego lwowskiego i p. Wiktor Biegański, znany artysta dramatyczny i reżyser teatru krakowskiego — oraz kotyljon z konkursem tańca, wzbudziły największe zainteresowanie.
Z przeprowadzonej przez krakowską radjostację, a przygotowanej przez red. Antoniego Wasilewskiego transmisji fragmentów balu, dowiedzieliśmy się o interesującej historji gmachu dzisiejszego Grand-Hotelu [...].
Przez sale Grandu przewinął się korowód wytwornych tualet i pięknych kostjumów, wśród których wyróżniały się kompozycje reprezentantek Szkoły Przemysłu Art. i Sztuk Zdobniczych.
Kraków, 1 marca
Wielkie bale dopiero się zaczynały. Otwierało je wszystkie wielkie noworoczne przyjęcie na Zamku u prezydenta Mościckiego. Było to przyjęcie monstre, ale bardzo ekskluzywne, dla całego korpusu dyplomatycznego i całe tak zwanej elity. Otrzymać zaproszenie było bardzo trudno, bo lista gości ustalana była i zamykana dość wcześnie, a każda osoba otrzymywała imienne zaproszenie. [...]
[...] miałam tam mieć na sobie najpiękniejszą suknię, jaką pamiętam. Była to suknia z poziomych pasów jedwabnych, farbowanych od najciemniejszego fioletu do różowych jak ciało, rozszywanych tej samej szerokości delikatną szaroróżową koronką, której prawie nie było widać. Tak to wyglądało, jakby dół osoby był w cieniu, a kolor rozjaśniał się coraz wyżej, przez wszystkie odcienie fioletu. Na to wkładało się płaszcz bardzo surowy w kroju, amarantowy, z wielkim ogonem, długimi wąskimi rękawami, tysiącem guziczków i małym stojącym kołnierzykiem pod brodą. [...]
Bal zaczynał się przed północą. Samochody zajeżdżały przed główne wejście zamkowe z pierwszego podwórza przed czerwony chodnik. Na dole była szatnia i zaraz wszyscy wchodzący ustawiali się po dwoje, aby schodami wejść do miejsca, gdzie prezydent witał każdego przy wejściu do sal zamkowych. [...]
W światłach i gwarze wchodziłam na schody w swoim płaszczu, podtrzymując jego ogon. Zauważyłam, że ci przede mną i ci za mną ślicznie się do mnie uśmiechają i bardzo zwracają na mnie uwagę. W pewnej chwili spojrzałam, z kim idę w parze, i zmartwiałam. Był to nuncjusz papieski Monsignore Marmaggi. Miał na sobie taki sam ubiór jak ja. Ten sam amarantowy płaszcz na tysiąc guziczków zapięty, ten sam stojący kołnierzyk, ten sam wspaniały kolor, takie same amarantowe trzewiki, jak moje jedwabne. On także, idąc po schodach i witając się na prawo i lewo, dopiero teraz mnie zobaczył. Stanął jak wryty, a potem zaczął się śmiać bez żadnego opamiętania, a z nim wszyscy dookoła, bo musieliśmy być niezłą parą. Monsignore chwycił mnie pod rękę i pokrzykując: „Infine, infine, ecco la papessa” [Wreszcie, wreszcie, oto papieżyca], wkroczył do sal balowych. Po przywitaniu z prezydentem chciałam mu uciec, ale on tak się doskonale bawił, że nie puszczał mnie od siebie, kazał siedzieć obok na kanapce, żądał całowania mnie w pierścień i ledwo wreszcie pozwolił zdjąć płaszcz, abym mogła pokazać cudowną suknię pod spodem.
Warszawa, ok. 1 stycznia
Monika Żeromska, Wspomnienia, Warszawa 2007.
Korowód wspaniałych bali kończącego się karnawału uświetniły dwie imprezy [...]. Pierwszą z nich był „Bal Akademji Sztuk Pięknych”.
Co roku bal ten otrzymuje inne hasło. Pamiętam — przed laty zwał się on „Ładna historja”. Większość dekoracji sprowadzała sie wówczas do tego wiele mówiącego powiedzonka. Innym razem urządzono bal bardziej malarski, zwąc go „Balet palet”. Tego roku miał bal ASP charakter bliższy użyteczności codziennej i nosił nazwę „Humor i reklama”. Dekoracje więc musiały być i wesołe, i reklamowe. Pokazano zarówno humor w reklamie, jak i reklamę artystyczną samą dla siebie, oraz parodję reklamy. Poza tem były oczywiście i inne dekoracje [...].
Parodję reklamy reprezentowały w krzywym zwierciadle ukazane hasła propagandowe kilku znanych firm krajowych. Doskonałą była pewna salka, poświęcona parodji znanego sloganu instytucji charytatywnej warszawskiej, zajmującej się wynajdywaniem rodzin dla dzieci bez rodziców. Slogan ten brzmi: „Weź mnie i pokochaj jak swoje”. Ściany tej salki przedstawiały w pysznych karykaturach („rzeźby w papierze”) historję... miłości, zaś cały sufit zawieszony był setkami miłych osesków w powijakach.
Sąsiedni pokój poświęcono reklamie „Bratniej Pomocy” studentów jednej z wyższych uczelni Warszawy. Instytucja ta reklamuje się w stolicy w sposób następujący: „Bratnia Pomoc X.X. poleca korepetytorów, rysowników, dekoratorów, malarzy, kreślarzy... etc.”. Reklama ta została spersonifikowana w ten sposób, iż każda ze specjalności — korepetytor, rysownik, dekorator — przedstawiona była jako olbrzymich rozmiarów figura, płaskorzeźba w papierze. Imponujący w komizmie był zwłaszcza „dekorator”, trzymający sie jak mucha sufitu, i malujący powałę olbrzymim pendzlem. [...]
Nie trzeba dodawać, jak wesołą i swobodną staje się zabawa, oprawiona w barwne ramy, stworzone przez młodych malarzy z ASP. Toteż bale Akademji Sztuk Pięknych w Warszawie cieszą się od wielu lat ustaloną marką, niemal sławą w swoim rodzaju. Uroku dodaje balowi i ta okoliczność, iż jest to jedyny w karnawale wielki bal kostjumowy Warszawy. Na terenie stolicy zwyczaj urządzania maskarad, bali kostjumowych i redut zaginął już zupełnie, po skasowaniu przed kilkoma laty tradycyjnej reduty sylwestrowej urządzanej w Teatrze Wielkim i salach Redutowych. Bale ASP są więc ostatnim bastjonem, gdzie żywiołowa, wesoła natura młodzieży akademickiej może się wyładować i w kompozycji dowcipnego kostjumu maskaradowego.
Warszawa, ok. 25 lutego
Drugą, niezwykle atrakcyjną imprezą u schyłku karnawału warszawskiego był „Bal Książki”, urządzony w salonach hotelu Bristol.
Urozmaicenie tego balu kostjumowego stanowił konkurs na strój najlepiej i najłatwiej tłumaczący tytuł jakiejkolwiek książki polskiej oraz drugi na inny strój, czyniący to najdowcipniej i najbardziej pomysłowo.
„Jury” miało niemały kłopot, bo pięknych a pomysłowych kostjumów było bardzo wiele. W końcu zdecydowano się przyznać w pierwszej kategorji (najlepiej i najłatwiej tłumaczących się tytułów) I nagrodę p. Stanisławie Masłowskiej, czarującej artystce Teatru Letniego za Ludwikę Śniadecką Marji Czapskiej, II - p. Wandzie Pogonowskiej za Rokoko we Włoszech Chłędowskiego, III - p. Stelli Olgierd za Róże i węże Zofji Nałkowskiej, a IV - p. Janinie Roquigny za Prokuratora Alicję Horn Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.
W drugiej kategorji (kostjumów najbardziej dowcipnie i pomysłowo tłumaczących tytuły książek) bez żadnej trudności przyznano I nagrodę uroczej p. Ewie Połomskiej za Wisłę Boguszewskiej i Kornackiego, II p. Izabelli Geldbardowej za Miasto Heroda Marji Kuncewiczowej, III - p. Halinie Rzepeckiej za Jadą wozy z cegłą Boguszewskiej i Kornackiego. W tej samej kategorji nagrodę „męską” otrzymał p. Witold Ochocki za Komizm J. St. Bystronia. [...]
Osobno odbył się konkurs dla nieukostjumowanej publiczności, mającej odgadywać tytuły książek. [...]
Wszystkie nagrody były książkowe. Powinno się w przyszłym karnawale — albo i w „zielonym” — częściej takie bale urządzać, ponieważ łączą przyjemne z pożytecznem tj. propagandą czytelnictwa. A w tej dziedzinie jest u nas jeszcze tak wiele do zdziałania...
Warszawa, ok. 25 lutego
Udał nam się bal w „Polityce”. Moi koledzy i ja byliśmy w szampańskich nastrojach. Kryzys mamy za sobą i jesteśmy dobrej myśli. Przestały nas dręczyć zmory i towarzysze. Świat wydaje się piękny. Jeśli znowu nie dojdzie do jakiegoś trzęsienia ziemi. Mój gabinet zamienił się w salę balową. Lubię to miejsce. Lubią też moi koledzy, którzy bardzo często, zwłaszcza jak mnie nie ma, traktują gabinet jak swój własny. Nie bawiliśmy się tylko we własnym gronie. Cała chmara STS-owców zwaliła się nam na głowę. Były piękne dziewczyny. m.in. Ela Czyżewska, która niedawno debiutowała na prawdziwej scenie. Nikt się nie upił, żadnych awantur nie było.
Co ten rok przyniesie światu i Polsce? Pewne jest jedynie to, że trwać będzie współzawodnictwo między socjalizmem i kapitalizmem, a my w Polsce będziemy przezwyciężać trudności, jakie pojawiają się na drodze budowy socjalizmu. A co nas czeka? Nowy kryzys?
Warszawa, 2 stycznia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.