Pusty, krótki zaułek. Tylko u jego obydwu wylotów stoją spore grupy ludzi, którzy w milczeniu obserwują uzbrojonych chłopaków z trójkolorowymi opaskami, oblegających jakiś dom. O kilka kroków czeka otwarty samochód.
To trwa polowanie na ukrywających się awoszów [funkcjonariuszy węgierskiej służby bezpieczeństwa]. Podchodzimy bliżej w chwili, kiedy gwardziści wywlekają z klatki schodowej dwu bladych mężczyzn w cywilu. Jedni i drudzy wyglądają na nie więcej niż dwadzieścia lat.
[...]
Powstańcy wpychają awoszów do samochodu, po czym sami się ładują, otaczając aresztowanych ze wszystkich stron. Samochód rusza. Ludzie zgromadzeni u wylotu ulicy zaczynają krzyczeć i groźnie wymachiwać rękami. Powstańcy podnoszą zaciśnięte w dłoniach rewolwery, zasłaniają awoszów przed złorzeczącym tłumem. Samochód powoli przebija się przez niechętnie ustępującą ludzką ścianę.
Budapeszt, 31 października
Wiktor Woroszylski, Dziennik węgierski 1956, Warszawa 1990.